Zahorski, Andrzej
"Życie codzienne w Warszawie okresu
Oświecenia", Anna Berdecka, Irena
Turnau, Warszawa 1969 : [recenzja]
Przegląd Historyczny 61/3, 514-518
1970
Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,
gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych
i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie
w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,
powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego
i kulturalnego.
Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki
wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach
dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.
514 R E C E N ZJE
A nna B e r d e c k a , Irena T u r n a u, Z ycie codzienne w W ar
szawie okresu Ośtmecenia, W arszawa 1969, PIW , s. 343, iiustr. 12β,
ilustr. barw ne 2, plan 1.
„Ż y cie codzienne” , często figuru jące w nagłów kach książek w ydaw anych przez PIW , nie jest tem atem ściśle sprecyzow anym . Nie bardzo w iadom o o c o chodzi, a seria książek francuskich z tego zakresu rów nież n ie ułatwia rozwiązania za gadki. A utorki niniejszej książki p o jęły sw ój tem at bardzo szerok o i życie c o dzienne potraktow ały ja k o pretekst dla zarysowania zagospodarowania przestrzen nego W arszawy, je j zabudowy, adm inistracji, stosunków społecznych, gospodarczych, kulturalnych, folkloru , a do tego dołożyły jeszcze nieoczekiw anie rozdział o życiu politycznym . Dzięki tem u uzyskaliśm y (książkę, którą na siłę możma nazywać ży ciem codziennym miasta, aje chyba lepiej będzie traktować ją jak o próbę syntezy d ziejów W arszaw y stanisławow skiej, w której położono nacisk na problem y g osp o darcze. A utorki nie interesow ały się dokładniejszym uzasadnieniem p eriodyzacji dziejów W arszaw y Oświecenia, w zasadzie przyjm ując, że jest to okres rządów Stanisława Augusta, z tym , że czasem, i eius'zmie, sięgały do czasów obu Sasów, przedstaw iając najw ażniejsze osiągnięcia tych lat, jak realizację założenia sas kiego, r e f o r m ę K onarskiego, budow ę szpitala Dzieciątka Jezus, założenie ju rydyki Bielm o. R ok 1795, data trzeciego rozbioru, k oń czy książkę. A utorki w ykorzystały skrupulatnie rozległą literaturę przedm iotu a w y w od y sw oje w zbogaciły now ym i poszukiwaniam i archiw alnym i w zbiorach AGA D .
P rzejrzyjm y teraz podstaw ow e p rob lem y książki zw racając uwagę na zagad nienia kontrow ersyjne, dyskusyjne i pom yłki. W y d a je się, że w rozdziale wstępnym A nna B e r d e e k a zastanawiając się nad przyczynam i przeniesienia stolicy do W arszaw y (s. 8), p ow inn a wskazać na rzecz najw ażniejszą; oto kształt państwa tak bardzo zmienił się w w yniku unii z b itw ą , że K rak ów stał się niemal miastem pogranicznym , peryferyjn ym , a zatem usytuowanie geograficzne W arszawy w n o w ych granicach P olski jest elementem rozstrzygającym za je j stołecznością. Jed nym z najistotniejszych p rob lem ów w zakresie rozw oju przestrzennego i życia g o spodarczego miasta b y ły jurytdyki. A utorka n ie pod jęła o cen y tego zagadnienia (s. 10). Nasuw a się tu kapitalna kwestia, dlaczego w poprzeam m ok resie m ożem y doszukiwać się w jurydykach zjaw iska posiadającego w ieie сесії pozytyw nych, a za Stanisława Augusta dopatryw ać się w nich przeae we-zystfum reliktu daw nej epo ki, k tóry ham uje rozw ój miasta. O dy m ow a o scaleniu Terytorium miasta miam w ątpliw ości czy pierw szym etapem zbliżającym je b y ło usypanie w ału w 1770 r. (s. 10). Przecież w ał b y ł usypany i w 1620 r., a n ie przym osio to żadnych w tym zakresie pow ażniejszych następstw. Dlatego w olałbym stwierdzenie, ż e kraj wszedł w now y etap rozw oju gospodarczego; dopiero w związku z tym jak o rzecz drugo rzędną zam ieścić trzeba b y ło wzm iankę o o w y m w ale. Przewinie się ó w w ał jeszcze parę razy przez kartki książki, zaś w yjaśnienie jego powstania tłum aczone będzie obaw ą przed zarazą grasującą w ów czas w Polsce. Nie kwestionując, że spraw y k on troli sanitarnej przy w jeździe do miiasita m ogły m ieć d u że znaczenie, chciałem zw rócić też uw agę na m ilitarny aspekt tego przedsięwzięcia. W szak jest to okres intensyw nej działalności konfederatów barskich n a Mazowszu. Rzutki kozak Saw a-C aliński siał popłoch w śród R osjan i zw olenników k róla na M azow szu P ółn ocn ym ; p oja w ia ją się też w śród konfederatów pom ysły ataku na W arszawę. C harakteryzując fu n k cję Zam ku królew skiego ja k o siedziby najw yższych w ładz i u rzędów państw ow ych, należałoby dodać, że w łaśnie w czasach Stanisława Augu sta w ie le z nich, g łów n ie urzędów centralnych, n ie m ogło się już tu p om ieścić i przeniosło się d o Pałacu R zeczypospolitej (s. 15). Przy charakterystyce Łazienek brak mi wzm ianki lok u jącej to piękne dzieło króla wśród innych tego rodzaju założeń p a rk ow o-p a ła cow ych w Europie <s. 17). Stw ierdzić można z żalem , że
R ECEN ZJE 515
tego tła europejskiego brak i przy omawianiu innych problem ów warszawskich. Mniej kompetentny w przedm iocie czytelnik może nie zorientować się, że pałac łazienkow ski Stanisława Augusta powstał z przebudow y Łaźni Lubom irskiego
Cs. 17). Opisując w ille podm iejskie A. Berdecka zbyt m ało m iejsca pośw ięciła Ż o liborzow i, dzielnicy tak bardzo charakterystycznej dla tego typu zabudowy. Przy wym ienianiu w arszaw skich budow li sakralnych drugiej p o łow y X V III w. upom niałbym się, aby w zm iankować rów nież kościół Bazylianów na M iod ow ej, to skromne, a ie interesujące dzieło M erliniego (s. 44). Autorka, nie m a r a c ji ufając, że mistrz Canaletto oddaw ał w iernie architekturę i życie ówczesnej W arszawy (s. 45). M nóstwo w jego dziełach upiększeń rzeczyw istości, m alowanej przez tego dworskiego malarza dla króla, który życzył sobie panować w stolicy pięknej, euro pejskiej, tętniącej życiem . Na s. 57 zapewne chodzi autorce o politykę m iejską Sejm u p o 1791 г., a złośliwa literówka zniekształciła jej m yśl na „p olityk ę miesz czan” , c o jeśli p rzy ją ć à la lettre jest błędne albo niejasne. A. Berdecka w spom ina też o zniesieniu ju rydyk w ustawie Sejm u z kwietnia 1791 r. (s. 57). B ył to na pew no jakiś postęp w załatwieniu tej kwestii, ale przypom nijm y, że m ieszkańcy tych ju rydyk nadal musieli p ła cić na rzecz ich dawnych właścicieli, a tak długo pobierano te opłaty, że przeciągnęło się to aż do '1664 r. Przy charakterystyce składu zaw odow ego ludności W arszaw y autorka daje cenne spostrzeżenia. M a zapewne ra cję dom yślając się, że tancerzy, aktorów itp. b yło w ięcej w 1792 r. n iż 326, jak na to wskazał spis, ale że zaw ód ten nie w szystkie osoby go upraw iające poda wały, bo był uważany powszechnie za poniżający (s. 58). M ówiąc o położeniu praw nym Ż y d ów w W arszawie, przypom nieć trzeba było czytelnikom punkt o p a r cia wszystkich a k cji magistratu warszawskiego zw alczających Ż ydów , a op ierają cych się o p rzyw ilej Zygmunta Starego de non tolerandis Judaets <1526 r.). Tym też należy w yjaśn ić brak kahału w W arszawie i roziwielmożnienie prawie nie kon trolowanej instytucji syndyka. Zabrakło słow a, że kolonię żydowską Nową Jero zolim ę założył August Sułkowski w celach kom ercjalnych.
W ślad za pracą S. S z y m k i e w i c z a 1, autorka jako jedną grupę potrakto wała żebraków, złodziei i proetytuitki '(s. 60). Przypom nieć warto, że żebrak — w łó częga, to najczęściej człow iek luźny a problem luźnych to rzecz obszerna, w ym a g a ją ca innego ziupełnie ujęcia. Zresztą inny b y ł w Х У Ц І w. stosunek d o żebraka, gdyż żebractw o traktowano niemal jako zawód. Kw estia ta raz jeszcze w raca — rów nież niew ystarczająco zanalizowana — w rozdziale napisanym przez Irenę T u r n a u, ;pośw ięconym początkom klasy robotniczej. P rzy om aw ianiu działal ności K om isji D obrego Porządku należało stw ierdzić, że całk ow icie szlachecki skład tej instytucji był poważną przyczyną je j niepopularności w śród mieszczaństwa (s. 77). W tym tkwi p ow ód , że w ładze m agistrackie nie ch ciały się im podporząd kow ać. Niezupełnie dokładnie przedstawione zostały losy K om isji B rukow ej. Z o stała on a bow iem zlikwidow ana przez S ejm Czteroletni a kom petencje je j prze jęła K om isja P olicji, restytuow ano ją zaś w 1793 r. na Sejm ie Grodzieńskim . Spra wa utrzymania w ięźniów w W arszawie XVIJI w. była nieco bardziej skom pliko w ana niż to przedstaw ia autorka. Żyw ienie aresztow anego obciążało jeg o osk arży ciela, nadto zaś w chodziła tu w rachubę praca więźnia, co autorka zaznaczyła. D od ać jednak trzeba, że i d och ody sądow e na ten cel obracano.
Zbyt katastroficznie przedstaw iono spraw ę oświetlenia m iasta; przecież b y ł to problem nie rozw iązany w ów czas na całym świecie. W każdym razie w Paryżu nie nie b y ło lepiej, a to już przecież duża pociecha. W ygląd ulicy w arszaw skiej w y maga jeszcze uzupełnień. Brak podkreślenia, że n ie było w ydzielonych m iejs« dla pieszych, co dopiero należycie zw róci uwagę czytelnika na kłopoty ze żbyt szybko
1 S . S z y m k i e w i c z , Warszawa na przełom ie X V III i X IX w. w św ietle pom iarów t spisów , Warszawa 1959.
516 RECENZJE
jeżdżącym i p o m ieście konno lub w ozam i (s. 85). Nie rozum iem dlaczego autorka pisze: „N iestety, lektyk używano nader krótko” (є. 89), ja napisałbym bow iem „na szczęście” , .przecież to w strętny środek lok om ocji.
W rozdziale o ubiorach, napisanym przez I. Turnau, niedokładnie i zbyt o g ó l nikow o został opisany mundur gw ardzisty (s. 122). Do m undurów w ojsk ow ych czasów Oświecenia znajduje się bardzo dokładn a i obszerna dokum entacja w M u zeum W ojska Polskiego. Dużej w artości 6ą też ilustracje kolorow e, reprodukow ane przez T. K o r z o n a w „D ziejach w ew nętrznych” . M ów iąc o przeciętnych n or mach zbiorow ego żyw ienia I. Turnau zauważa, że więźnia w Prochow ni utrzym y- m ano za 20 gr., c o b yło nad w yraz nędzne (s. 154). Może dla porównania warto przytoczyć, że w powstaniu 1794 r. ciż w ięźn iow ie mimo drożyzny przez długi okres byli utrzym yw ani za 12 gr. dziennie, a napływ w ięźniów p o wydarzeniach 28 czerw ca 1794 r. spow odow ał, że w ięzionego rzem ieślnika utrzym yw ano ‘tylko za 16 gr., a plebejusza chrześcijanina lub kupca żydow skiego za 10 gr., natomiast biedaka żydow skiego ty lk o za 7,5 gr. M ów iąc o polityce w ob ec cech ów w Polsce (s. 170) m oże w arto ją porów n ać z polityką francuską za rew olu cji, k iedy to cechy m asowo znoszono. U nas natomiast przeorganizow ano je tylko w 1TO4 r. i starano się w yk orzystać przystow ane d o n ow ych zadań. In form acje odnośnie do ludw isam ; warszaw skiej są niedokładne, zarówno jeśli id zie o czas fu n kcjon ow an ia tej m anu faktury, ja k i o charakterystykę je j p rodu kcji. Nieuzasadniony jest brak w zm ian ki, jak fu n k cjon ow ała ona w czasach Sejm u Czteroletniego i powstania 1794 r., a w ięc w najw ażn iejszym okresie sw ej działalności (s. 174). Brak mi ch o ć sk róto w ej w iad om ości o uruchom ieniu w czasie pow stania w W arszaw ie m ły n ów p r o chow ych, o p rod u k cji am unicji, szczególnie trudnej w w yrobie do moździerzy i armat. D ziw i m nie też brak Wiadomości o tak w ażnych i licznych w W arszawie obiektach .przem ysłowych, jak brow ary i cegielnie.
R ozdział pośw ięcon y szkolnictwu nie należy do najbarcteiej udanych. Nie rozu miem dlaczego autorka uważa, że jedyn ą wyższą uczelnią w P olsce była w ów czas A kadem ia K rakow ska (s. 103). M ożna m ieć zastrzeżenia do poziom u nauczania w A kadem ii W ileńskiej, ale nie sposób je j nie zauważyć. Przy charakterystyce dzieła Stanisława K onarskiego w arto dorzucić, że oparł się on w sw ej reform ie s2k o ln e j na współczesnych, najbardziej postępow ych teoriach pedagogicznych. Pisząc 0 prasie warszaw skiej autorka określa redaktora „G azety W arszaw skiej” księdza
Łuskinę ja k o skrajnie reak cyjn ego (s. 214). Nie jest to w ystarczająco pogłębiona charakterystyka. B ył bow iem Łuskina dziennikarzem uzdolnionym i o dużym tem peram encie. Pogląidy je g o podlegały ew olu cji, był jednak zawsze zdecydowanym przeciw nikiem absolution dominium. Stąd często na łam ach swej gazety bronił spraw postępow ych w polityce europejskiej. P rzykładow o zaiuważmy, że b y ł zde cydow anym sprzym ierzeńcem A m erykanów , w alczących o swą w oln ość p rzeciw A nglii i „tyran ow i Jerzemu III” , że przyw itał z zadowoleniem rew olu cję francuską 1 był je j zwolennikiem w pierw szym etapie, ja k o uderzającej w „tyrana L udw i ka X V I". Jest rzeczą zrozumiałą, że żyrondystowsko-jakobdński okres rew olucji potępił. Zbyt skrótow e w iadości podała autorka odnośnie d o prasy targow ickiej. a bałam utne odnośnie do prasy kościuszkowskiej. Sprawa in form a cji prasow ej za T argow icy jesit rzeczą ważną. Działalność polityczna Tadeusza W łodka, cenzury i na tym tle rozw oju gazet pisanych w ym aga jeśli nie rozw inięcia, t o zasygnalizowania (s. 227). Za K ościuszki „G azeta W olna W arszaw ska” w cale nie stała się „G azetą R ządow ą” (s. 217), ale ob ie w ychodziły rów nocześnie; jest rzeczą znamienną, że g a zety «te m iały charakter jakobiński, chociaż inne osoby je redagow ały. „G azetę W o l ną W arszawską” w yd a w a ł Lesznowski, a nie D m ochow ski. Brak tu też czytelnikow i in form acji o jednym z najciekaw szw ch dziennikarzy polskioh tych czasów , księdzu M ejerze. Zakończenie opow iadania o dziejach Biblioteki Załuskich je j w yw
iezie-R E C E N ZJE 517
n i m do Petersburga n ie satysfakcjonuje; trzeba krótko p oin form ow a ć choćby w odsyłaczu o dalszych losach tego księgozbioru (s. 220).
Niezbyt konsekw entnie podała autorka charakterystyki urzędników warszaw skich w rozdziale im poświęconym . Tak w ięc w ym ieniła bez objaśnienia A lojzego Orehowskiego, autora interesującego m em oriału w sprawie chłopskiej. Trzeba też p recyzyjn iej zaznaczyć, że ow a pom oc, o którą zabiegał Franciszek Barss w rew o lucyjnym Paryżu, była związana z przygotow aniam i do powstania. M isja dyplo matyczna Barssa w e F rancji w imieniu em igracji polskiej zaczęła się w grudniu 1793 r. a w ię c nie p o zw ycięstw ie T argow icy, jak pisze autorka, ale ju ż p o je j lik w i- dakcji. I. Turnau ocenia pozytyw nie surową działalność jw y s d y k c ji m arszałkow skiej· w W arszaw ie ze względu na je j surow e w y ro k i (s. 204). Audiatur et aUera
pars w tej spraw ie; o to ksiądz M ejer dow odził na łam ach sw ej gazety w czasie
powstania, że w yrok i ju rysd yk cji należy poddać rew izji, należy je „przesądzać na nowo, gdyż przedtem ubóstw o było stopniem d o kary, ale nie do litości” . Znęcano się też bez m iary nad proetym i ludźmi, „na oskarżenie jed n eg o pana wię-ziono słu żących ” , a m arszałek Gurowski „--- n iegodziw y drzym iąc podpisyw ał dekreta więzienia i śm ierci” . W tej sytuacji p o dziś dzień zapewne” ---niejeden nie w inny lub m niej w yk raczający jęcząc w kajdanach niew oli przeklina n iebo i ż y cie sw oje ” .
M amy inny pogląd niż A . Berdecka na niektóre kwestie z d ziejów szpitalnictw a warszawskiego. Uważa on a za jeden z w iększych i lepiej w yposażonych św ita li stary szpital éw. Ducha przy ul. P iw nej (s. 232). Tym czasem K om isja P olicji, do konując skrupulatnej rew izji szpitali warszaw skich w 1791 r., uznała go za n ajgor szy w W arszawie i postanowiła zlikw idow ać podkreślając, że m ieści się w „śm ier dzącym d o le ” i jest fatalnie administrowany. Fragment pośw ięcony opisow i szpi tala Dzieciątka Jezus je st zbyt skrótow y (s. 232 nn.). C zytelnik w op a rciu o tekst Berdeckdej nie zorientuje się w w ielkim znaczeniu tej instytucji dla W arszaw y. A można b ez przesady stwierdzić, że jest to jedna z najw ażniejszych instytucji w W arszawie czasów Oświecenia. C hyba dopiero porów nanie liczb osób znajdują cych się w szpitalu Dzieciątka Jezus w 1791 r. — 2660 oraz reszty szpitali warszaw skich w 1791 r. — 800 osób pozwala ocen ić w ielkość tego szpitala zwanego gene ralnym. W trzech najw iększych szpitalach po generalnym znajdow ało s ię od 100 do 200 osób, w pozostałych zaś po kilkanaście zaledw ie osób. I jeszcze jedna rze cz warta podkreślenia; ilość podrzutków, którym i opiekow ał się szpital Dzieciątka Jezus, sięgała liczb y tysiąca. T rochę inaczej była n ad ndmd aorgamůziowaina opieka, niż to zbyt sk r ó to w o zrelacjonow ała autorka (s. 233). Otóż dzieci podrzucone n ie przebywały w szpitalu lecz były rozdawane m am kom w W arszawie lub n a wsi. Od jednego dzriecka m am ka dostawała 7 złp miesięcznie, śm ierteln ość w śród tych dzieci była tak w ielka, że praw ie wszystkie w ym ierały, natom iast m am ki, dla k tó rych ta pensja szpitalna była znacznym zasiłkiem pieniężnym, natychmiast p o śm ier ci jednego dziecka zgłaszały się po następne. W yw ołało to interpelacje i protesty w Sejm ie, a taką opiekę nad dziećm i podrzuconym i nazwał kasztelan Jacek Jezier ski „jatkam i” . O m aw iając kształcenie lekarzy w ym ienia autorka A kadem ię K r a kowską, ale z niezrozum iałych p ow od ów przem ilcza W ileńską, która o d czasów reorganizacji przez Poczobuta w 1780 r. rów nież kształciła lekarzy. W e w zm iance o cmentarzach warszaw skich brak opisu trudności, jakie piętrzyły się przed w ła dzami adm inistracyjnym i gdy zdecydow ały one przenieść cm entarze poza miasto. Trzeba b yło zw alczyć mnóstwo przesądów, aby przełam ać dotychczasow ą niechęć do grzebania zmarłych gdzie indziej jak na cm entarzach przykościeln ych . W y d a wano okólniki, zachęcano, K om isja P olicji tłum aczyła ludności jak groźn e są n a stępstwa nieprzestrzegania je j przepisów w tej sprawie, ale zaczęło się upow szech niać ow o grzebanie zmarłych poza miastem dopiero w ostatnich latach panow ania Stanisława Augusta.
518 R E C E N ZJE
W rozdziale om aw iającym uroczystości m iejskie autorka zaznacza: „Ostatnia ilum inacja miasta odbyw ała się ze sm utnej o k a zji zamiany w o js k rosyjskich na priuslkie” (s. 293). M iało to m iejsce 5 lip ca 1796 r. Nie bardzo rozum iem dlaczego autorce jeet tak smutno, przecież obaj zaborcy byli groźni i pobyt w ojsk rosyjskich w W arszaw ie niczego absolutnie Polakom nie gwarantował. Ostatni rozdział p o św ięcony życiu politycznem u jest słaby. Problem ju rydyk został tutaj przedsta w ion y niew łaściw ie (s. 296). To, że zamieszkiwali jurydyki „przeszkodnicy” nie było złe, bo zwiększało konkurencję w śród rzem ieślników , c o było korzystne. Natomiast rozw ój gospodarczy kraju w ym agał od m isst całkow itego scalenia pod względem adm inistracyjnym i dlatego ju rydyki b y ły już wów czas anachronizmem. A utorka utrzym uje, że Stanisław August b y ł „ogrom nie niepopularny właśnie w śród miesz k ańców W arszaw y” (s. 296). W ydaje mi się, że w ciągu sw ego panowania właśnie w kołach m ieszczaństwa w arszaw skiego zdobył sobie znaczną popularność, czego dowodem było to, że zamachy na jego godność królewską, nawet po takiej hańbie jak sejm grodzieński 1793 r., spotykały się z oporem w ychodzącym ze środowisk mieszczańskich. Stanisław August też lubił mieszczaństwo w arszaw skie, któremu ufał i do którego b y ł przywiązany, nazywał je la bonne bourgoisie. Przeciw ko sobie miał oczyw iście skrajnych jakobinów , ale nie stanow ili oni w iększości, a ta p ro- królew ska postaw a W arszaw y była jednym z elem entów, dla których nie m ogły w czasie pow stania zatrium fować republikańskie w zory francuskie. W zm iankując 0 magnatach popieranych przez Stanisława Augusta trzeba zachować dużą ostroż ność (s. 296). Istotnie Fr. Ks. B ranicki był jego faw orytem przez długie lata, gdy jednak został hetmanem, przedzierzgnął się w zaciętego w roga i w w a lce oligarchii m agnackiej z władzą królewską kroczył w pierw szym szeregu przeciw ników Sta nisława Augusta. Brak mi szerszej charakterystyki satyry z czasów targow ickich (s. 394), ‘która bardzo w tedy rozkwitła.
Jednego jeszcze ważnego elementu nie uwzględniła I. Tum au, a m ianow icie nie zw róciła uwagi, że Warszawa dojrzała w ostatnim dziesięcioleciu panowania Sta nisława Augusta politycznie i budziła trwogę zaborców. Jako ‘przykład nasuwa się porównanie, że .pierwszy sejm rozbiorow y m ógł spokojn ie obradow ać w W arszawie, że m ożna stąd było bezkarnie porw ać i w yw ieźć w nieznane pierw szych dygnitarzy państwa, natom iast chcąc przeprow adzić operację drugiego rozbioru Rosjanie, ob a w iając się nastrojów patriotycznych W arszawy, kazali zw ołać sejm do Grodna. Szikoda, że autorka nie w ykorzystała korespondencji Jana D em bow skiego, któ ry znakom icie opisał nastroje w arszaw skie okresu targowicko-grodzdeńskiego. P ro blem w a lk i o w ładzę między jakobinam i i Radą Zastępczą Tym czasową nie został scharakteryzowany, co jest zubożeniem okresu W arszaw y kościuszkow skiej. W śród represji w ła d z p od adresem ludu W arszaw y 28 czerw ca 1794 w ym ien ić należy n a j bardziej m asow ą rek ru tację do w ojsk a, dokonyw aną w sposób brutalny. Przy ch arakterystyce prezydenta Ignacego Zakrzew skiego w a rto w spom nieć jeg o n aj w ażniejszą fu n k cję przew odniczącego W ydziału Żyw ności Rady N ajw yższej Naro d ow ej, w je g o rękach bow iem spoczęła a prow izacja stolicy i zgrupow anego w ok ół n iej w ojsk a . Nie jest prawdą, że k ról p o ja w ia ją c się przy okopach w czasie po wstania 1794 r. próbow ał uciec; rela cja Jana Kilińskiego jest pełna fantazji 1 ze źródła tego należy korzystać bardzo ostrożnie (s. 314).
Książka niniejsza jest nierów na, posiada także partie interesujące, jak cha rakterystyka zabudow y, pożywienia, ubiorów, oraz partie słabe odnoszące się do życia społeczn ego, kulturalnego, zdrow otności i kwestii politycznych. Na dobro książki zaliczyć należy zestaw ilustracji, pracow icie zebranych przez Annę Ber- decką. Na piątkę w yw iązał się PIW , d ając książce świetne w arunki startu księ garskiego przez zaopatrzenie je j w dobrą obw olutę i okładkę, d obry papier i sta ranny druk.