M 2 8 . Warszawa, d. 13 Lipca 1890 r. T o m I X
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
P R EN U M ER A T A „ W S ZE C H SW IA T A .“
W W arszawie:
rocznie rs. 8 kw artalnie „ 2 Z przesyłką
pocztowy:roczn ie „ 10 półrocznie „ 6 P renum erow ać m ożna w R ed a k cy i W szechśw iata
i w e w szy stk ich k sięgarn iach w kraju i zagranicą.
Komitet Redakcyjny Wszechświata
stanowią panowie:
Aleksandrowicz J., Bujwid O., Deike K„ Dickstein 9., Flaum M., Jurkiewicz K., Kwietniewski W ł., Kram-
sztyk S., Natanson J. i Frauss St.
„W szechśw iat*1 przyjm uje ogłoszen ia, których treśó m a ja k ik o lw iek zw iązek z nauką, na następ ujących warunkach: Za 1 w iersz zw yk tego druku w szpalcie albo jeg o m iejsce p ob iera się za pierw szy raz kop. 7 */j,
za sześć n astęp n ych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.
i l d r e s K e d a ł E c y i : IK Iraico-w ełsA e-lF rzed.n aieiście, USTr © e .
Wietrzenie granitu.
W świecie m ineralnym , podobnie ja k w świecie ożywionym , toczy się ciągła wal
ka m iędzy istotam i lepićj i gorzćj przysto- sowanem i, czyli, w yrażając się odpowiednio, m iędzy m inerałam i, w ytrzym ującem i dzia
łanie czynników atm osferycznych z jednej strony, a ulegającem i roskładow i pod w pły
wem tychże przyczyn — z drugiej. Taką w alkę stacza, n ap rzy k ład , od chw ili ścię
cia się i ostygnięcia skorupy ziemskiej kwas w ęglany z krzem ionką. K rzem iany w sku
tek ciągłego działania d w u tlen k u węgla w zw ykłej tem p eratu rze przechodzą sto pniowo w w ęglany. W tem peraturze w y
sokiej rzecz m a się odw rotnie: węglany, tracąc d w u tlen ek węgla, zam ieniają się w krzem iany. Całe pasm a gór alpejskich są uform ow ane z wapienia, któ ry pow stał tą drogą. W pierw otnej bowiem skorupie ziem skiej, jeszcze rostopionej, węglanów wcale być nie mogło, gdyż sprzeciw iałaby się tem u ich n a tu ra chemiczna; wszystek kwas w ęglany unosił się w atm osferze; po osty
gnięciu pow ierzchni ziemi zaczęły się zw ol
na tw orzyć węglany, a osiadająca p ara wo
dna po skropleniu, rospuściwszy w sobie dw utlenek węgla, rospuszczała i wypłóki- w ała tw orzący się węglan wapnia, unosiła go i osadzała w innych m iejscach. T ak pow stały pierw sze skały osadow e, złożone z w apienia. W a rstw y ich z biegiem czasu w skutek siły fałdującej skorupę ziemską w ypiętrzyły się w olbrzym ie pasma gór.
P ró cz tego czynnego działania dw utlen
k u w ęgla na krzem iany, odbyw a się też na w ielką skalę ich roskład, czyli w ietrzenie pod wpływem atm osfery. M in erał tw o rz ą cy się przez ro skład innego je s t związkiem daleko trw alszym niż ten, z którego po
w stał. T ak nap rzy k ład , ortoklaz p rzecho dzi w kaolin, epidot, lub m uskow it (m ikę potasową) — m in erały mało czułe na d zia
łanie atm osferyczne; amfibol, biotyt (m ika m agnezyjow a) zam ieniają się na trw alszy od nich chloryt. D rogą roskładu pow sta
j ą niekiedy m asy nowej skały, ja k np. ser
pentynu.
Jeśli do tych procesów chemicznych do
dam y jeszcze działanie m echaniczne wody, to otrzym am y sumę czynników, pow odują
cych pow staw anie wszystkich skał, zw a
4 3 4 WSZECHŚWIAT. N r 28.
nych anogienow em i, t. j. osadow ych i p rze
obrażonych. O grom ne obszary naszych pól u p raw n y ch i łą k u tw o rz y ły się ze szcząt-t ków i ułom ków sk a ł w ybuchow ych, k tó re je d y n ie nazw ać m ożna pierw otnem i. P iasek, glina, łu p k i gliniane, iły i t. p. skały osa
dzone p rzez p rą d y w odne pow stały z p o kruszonych i przeobrażonych m inerałów , stanow iących niegdyś gran ity , d y jo ry ty i in ne skały pierw otne. S tą d w idocznem jest, ja k ą doniosłość m ają d la k u ltu ry ludzkiój te procesy dla je d n y c h m inerałów zgubne, a innym dające życie.
R o spatru jąc glinę, lu b p iasek pod m ikro
skopem , rospoznajem y okru ch y różnych m inerałów p ierw otnych, lu b pochodnych;
z okruchów tych łatw o możemy w yw nio
skow ać, z jakiój skały p o w stał piasek, lub glina. D la p rz y k ła d a p o d aję tu rezultaty, otrzym ane przy badaniu p ro d u k tu roskła- dowego g ra n itu , pochodzącego z m iasteczka Iw ankow o gub. K ijo w sk ićj. P ro d u k t ten przedstaw ia bardzo drobny proszek koloru białego i ma n a pozór w ielkie podobieństw o do kaolinu. R o zb ió r chem iczny i analiza m echaniczna, czyli w ypłókiw anie (szlam o
w anie) w ykazały jedn o zg o d n ie, że m a on w swym składzie 14°/0 kao lin u , 5 % m usko- w itu z trochą o rtoklazu, 1 % cy rk o n u i 8 0 % p iask u k w arcow ego. W szystkie te m ine
ra ły zn a jd u ją się w stanie rozdrobnionym , gdyż najw iększe zia rn a nie przenoszą 0,2
m m , większość ma ro zm iary wynoszące 0,02 do 0,04 m m . P o d m ikroskopem m ine
ra ły w ym ienione u jaw n iają w szystkie ce
chy właściwe im, ja k o składniko m g ra n itu . W ziarnach piasku w idoczne są te same rzędam i u g ru p o w a n e w ro stk i płynów i g a
zów, ja k ie dostrzegam y w k w arcu g ra n ito wym. C y rk o n w prześlicznych k ry sz ta ł
kach i ziarnach ow alnych, lub okruszynach większych osobników nie uległ żadnśj zm ianie i zachow ał w szystkie cechy w rost- ków cyrkonu w kw arcu i ortoklazie g ra n i
towym ; w reszcie m uskow it (m ika biała) i resztki zam ienionego ju ż praw ie całko w i, cie na k ao lin o rtoklazu — są niezbitym do
wodem, że b iała ziem ista su b stan cy ja z n a j
dująca się w znacznój masie w m iasteczku Iw ankow o, je s t p ro d u k tem ro sk ład u g ra nitu. O sobiście m iałem możność obserw o
w ania we wsi Isko rości na W o ły n iu d u
żych mas granitow ych, przeobrażonych do tego stopnia na substancyją gliniastą, że o rto klazu w niój wcale dostrzedz nie m o
głem . M asy te je d n a k posiadały jeszcze znaczną tw ardość, w yglądały ja k m ocno, spieczona glina z tkwiącem i tu i owdzie ziarnam i kw arcu. Jestto pierw sze stady- ju m rosk ład u gran itu , z któ reg o wody wy-
p łó kały niewiele.
S ubstancyja, o którój mowa, stanow i ju ż dalsze stadyjum roskładu g ra n itu , któ ry przez m echaniczne działanie wód ro z d ro bnionym został na proszek. P ozo stały w niój zaledw ie ślady ortoklazu, gdyż rozłożył się on na kaolin, w ydzielając krzem ionkę bes- k ształtn ą i tlenek potasu, k tó ry łącząc się natychm iast z dw utlenkiem w ęgla p rze
szedł w w ęglan potasu i rospuścił się w wo
dzie. K rzem ionka beskształtna rospuszcza się też w wielkich ilościach wody i o dpły
w a z nią razem , ja k rów nież najdrobniejsze cząstki kaolinu, które, ja k o m ęty unoszą się w wodzie i osadzają następnie w postaci gliny.
W stanie niezm ienionym i n ajd łużśj p o zostają n a m iejscu roskładu g ra n itu kw arc, cyrkon i m uskowit, m inerały stosunkow o ciężkie, tw ardsze i najstalsze, jak o zw iązki chemiczne; n ietak też łatw o ulegają m e
chanicznem u i chem icznem u przeobrażeniu.
Poniew aż, ja k nadm ieniłem , p ro d u k t ros- kładu o rto k lazu woda rospuszcza, lub wy- płókuje m echanicznie, stosunkow a zatem ilość k w arcu , a zw łaszcza cyrkonu, ciągle w zrasta i dosięga nieraz, j a k w danym p rzy p ad k u , l° /0, co w gran itach niezw ie- trzały ch je s t rzeczą bardzo rzadk ą, lub w prost jeszcze nienap otk an ą.
Z przy toczonego przy k ład u widać, ja k ą drogą po w stają skały osadow e i, co dla nas lu d zi najw ażniejsza, role upraw ne, sta n o wiące podstaw ę bytu naszego. W sk u tek przyczyn powolnie lecz nieustannie d ziała
jący ch pow stają ta k w ielkie re z u lta ty , że um ysł nasz nie je st w stanie w ystaw ić so
bie czasu, w ciągu którego u tw orzy ły się te olbrzym y wapienne, na ja k ie z podziw ie- niem spoglądam y w A lpach, lub naszych rodzinnych T atrach .
J . Morozewicz.
N r 28.
FAUNISTYCZNO-BIJOLOGICZNE
S P O S T R Z E Ż E N IA
n a d J e z i o r a m i g ó r s k i e m i .
P ro f. d r F . Zschokke z B azylei ogłasza w „Biolog. C e n tra lb la tt” (N r 7, t. X ) in te
resujące rezultaty nowych swych poszuki
wań nad fauną je z io r g ó rsk ich ,k tó rą w o sta
tnich czasach skrzętnie zajm ow ali się w Szw ajcaryi: F o rel, Im hof, Zschokke i inni, a u nas prof. W ierzejski z K rakow a,
W lecie 1889 r. przedsięw ziął Zschokke wycieczkę zoologiczną do je z io r Rh&tikonu, owego potężnego łańcucha granicznego p o między G rau b u n d en i Y orarlb erg . D otych
czas zbadał on trzy m ałe jeziorka: P a rtn u n (leżące na wysokości 1874 m etrów ), T ilisu- na (2100 m) i G arschina (2189 m). T rzy te je z io rk a są od siebie odległe tylko o dwa do trzech kilom etrów jed n o od drugiego.
R óżnią się one je d n a k bardzo pod w zglę
dem swego gieologicznego i topograficzne
go położenia, stosunków tem p eratu ry , bu dowy dna, roślinności nadbrzeżnój oraz rozw oju zielonych wodorostów. Czas ich zam arzania i tajan ia nie je s t także je d n a kow y. W obec ta k odm iennych w arunków fizycznych, staje się niezm iernie ciekawem pytanie, o ile fauna tych jezior, pomimo nieznacznój ich odległości w zajem nój— je st odm ienną? O tóż uczony szw ajcarski z n a lazł, źe rzeczyw iście różnice faunistyczne są w tych trzech zbiorow iskach wody b ar
dzo znaczne.
I tak, w P a rtn u n ie znaleziono trzy d zie
ści dwa gatu n k i zw ierząt, w T ilisunie — siedem naście, w G arschinie — trzydzieści dziewięć. T y lk o dziew ięć gatunków je st w spólnych w szystkim trzem jeziorom .
Jezioro , położone najw yżćj, G arschina, je s t niety lk o n ajbogatsze w gatunki i oso
bniki, lecz fau na jego jest także najsam o- dzielniejsza i nosi cechy, n ajbardziej się różniące od fauny obu jezior.
P rz y ja z n e bardzo stosunki tem peratury, nieznaczny dopływ wody z rostopów , róż
norodność w budow ie d n a — w szystko to
! sprzyjało oczywiście bogatem u rozwojowi fauny w jezio rze G arschinie. W odorosty, w obfitości rozw inięte w wodzie jezio
ra, dostarczają jć j znacznego zapasu tlenu i um ożliw iają życie roślinożercom , a obok tych i mięsożercom. O tw arte wreszcie i sło
neczne położenie tego zbiorow iska wody u łatw ia p rzybyw anie do tego ostatniego licznych istot zw ierzęcych, a zw łaszcza ró ż
norodnych owadów. Je stto fa k t bardzo zajm ujący i ważny pod względem nau ko wym, że na podstaw ie p anujących w a ru n ków zew nętrznych, możemy objaśnić sobie skład faunistyczny trzech przytoczonych wyżćj jezio r. Stopniow e zm niejszanie się bogactw a zw ierząt na coraz większych w y
sokościach nie ma miejsca. To tylko pe
wna, że im różnorodniejsze i przyjaźniejsze są w arunki zew nętrzne, tem różnorodniej
szym jest rozwój fauny w jeziorach a lp e j
skich. A więc jeziora, leżące znacznie wy- żój, mogą mieć bogatszą faunę, niż jeziora, leżące niżój. W ysokość położenia jeziora górskiego nie je s t zatem w pierw szćj li
nii czynnikiem , określającym stosunki fau
nistyczne.
Zasługuje n a szczególną uwagę fakt, że w m ałych jeziorkach górskich, na znacz-
| nych położonych wysokościach, znajdujem y liczne formy, żyjące także w głębszych w yłącznie w arstw ach wody jezior rów ni
now ych. Otóż rodzi się pytanie, czy d zi
w ny ten napozór fakt nie dałby się o b ja
śnić przez pew ne podobieństw o w arunków w wysoko położonych jeziorach górskich i w głębokich w arstw ach wód je z io r rów - ninow ych. Zschokke ro sp atruje ten p rz ed m iot i dochodzi do wniosku, że w rzeczy
wistości w aru n k i w obu w ypadkach są na
d er podobne. I tak, przedew szystkiem sto
sunki tem p eratu ry są tu i tam p ra w ie j e dnakow e; w m iesiącu S ierpniu woda na po wierzchni jezio ra P a rtn u n m iała ta k ą samę praw ie tem p eraturę, ja k w oda głębszych w arstw na jeziorze Gienew skim w tym sa
mym czasie. Stosunki odżyw iania się są rów nież w obu w ypadkach bardzo zbliżo
ne, ii ni tu, ani tam niem a nadm iaru środ
ków pokarm ow ych. .Mała ruchliw ość wo
dy w głębszych w arstw ach jezio r rów n in o
wych odpow iada także spokojowi wody
na pow ierzchni w jezio rach wysoko poło-
430
w s z e c h ś w i a t. N r 28.
żonych i dobrze zw ykle od w iatrów za sło niętych. O prócz tego i n iek tó re inne wa
ru n k i są jed n ak o w e dla obu miejscowości.
T a k n p . w e d łu g badań W . W eith a (Che- m ische U n tersu ch u n g schweiz. G ew asser m it R iieksicht a u f dereń F a u n a , 1880), w o
dy je z io r na wysokości 6000 stóp pochła
niać mogą, w skutek zm niejszonego ciśnie
nia atm osferycznego, ty lk o bardzo n iezn a
czną ilość tlenu. A wiadom o także, że i w znacznych g łębiach w iększych je z io r rów ninow ych ilość tlen u w wodzie je s t sto- | sunkow o bardzo m ała. W te n sposób, w dw u różnych m iejscow ościach istnieje szereg podobnych w arunków , k tó ry ch wy
razem są — podobne stosunk i faunistyczne.
W a ru n k i ciśnienia i św iatła są je d n a k tu i tam bardzo odm ienne.
Zschokke zwrraca tak że uw agę na fakt, że kró tk o trw ało ść lata alpejskiego w yw o
łu je znaczne opóźnianie się czynności roz
rodczych. T a k np. w jezio rze G arschin a rozm nażanie się skorupiaków , hydrach n y , owadów, m ięczaków i pijaw ek (C lepsine) dosięga najw yższego p u n k tu dopiero w d ;u - giój połow ie S ierpnia. S tosu nki alpejskie w y w ie rają osobliw ie znaczny w pływ na rozm nażanie się plesznic (C ladoeera); już w połow ie S ie rp n ia Z schokke w id ział w j e ziorze T ilisu n a liczne bardzo plesznice z zi
mo wemi jajam i.
W ten sposób prow adzone b ad ania fa u nistyczne, ja k je Z schokke pojm uje, m ają bez po ró w n an ia w iększą w artość, aniżeli proste w yliczanie gatu n k ó w , bez uw zglę
dnian ia w arunków zew nętrznych i stosun
ków ogólno-bijologicznych, albow iem w m e
todzie, stosow anej p rzez p rz y ro d n ik a szw aj
carskiego, staram y się n iety lk o k o n sta to wać fakty, ale i o b jaśniać je , a to je s t nieodłączny w a ru n e k w szelkiego p ra w
dziwie naukow ego badania.
D r J ó z e f N ussbaum .
OGÓLNE ZASADY
W E D Ł U G
(Alfreda Mussel Wallacca.
VIII. Obszar nearktyczny.
O bejm uje całą um iarkow aną A m erykę północną. W zachodniej części przecina go z północy na południe w ielkie pasmo gór, będące w rzeczy wistości przedłużeniem Andów ; d ru g i łańcuch m niejszy znacznie rosciąga się na wschodniem pobrzeżu. O ba te system aty zasilają potężny system rzeki
j
M ississipi, ustępujący co do wielkości jed yn ie
| system owi A m azonki. O bszar nearktyczny posiada w ielką rozm aitość w arunków kli- j m atycznych i gruntow ych; obok rozległych lasów spotykam y tu stepy bez końca, a wo- góle flora je s t tu n ad e r urozm aiconą. Są- dzićby więc można, że i fauna pow inna tu być bardzo bogatą, w rzeczyw istości je d n a k ta k nie je st. S pójrzm y tylko na m apę A m eryki północnej, a przekonam y się, że ta część św iata dochodzi najw iększego ro z
woju w' północnych i podbiegunow ych s tre fach, gdy przeciw nie ku p ołudniow i ląd się zwęża. W sk u tek tego linije izoterm iczne są uch ylone ku południow i, a wogóle k li
m at, osobliwie pory zimowej, je s t znacznie surow szy, aniżeli w E u ro p ie pod odpowie- dniem i szerokościam i. Z d rug iej znów strony, dzięki położeniu gór i ogólnem u k ie
runkow i -w iatrów stałych, ogrom na p rz e strzeń na wschód od gó r S kalistych je s t z u pełnie ja ło w ą , a często naw et p rzy b iera p u styniow y ch arak ter. P rzy po m nieć też n a leży, że w epoce lodowej znaczna część A m eryki północnej p o k ry ta była skorupą lodową i że podówczas m usiało wyginąć m nóstwo gatunków zw ierzęcych. B iorąc zatem na uw agę te wszystkie niekorzystne przyczyny, dziw ić się raczój wypada, że A m eryka północna nie posiada fauny bie
dniejszej od dziś istniejącej.
O bszar ten posiada rep rezen tan tó w 26
rodzin ssących, 48 — ptaków , 18 —• gadów ,
N r 28. w s z e c h ś w i a t . 437 11 — ziem now odnych i 18 — ryb słodko
w odnych. T rz y pierw sze cyfry są mniejsze, niż w odpow iednich ru b ry k ach dla obszaru palearktycznego; za to dw ie ostatnie, t. j.
dla ziem now odnych i dla ry b — znacznie większe. W ostatnim w ypadku t. j. dla ryb łatw o sobie objaśnić w spaniałym systemom je z io r północno-am erykańskicb, oraz syste
mem M ississipi, do którego żaden system palearkty czny nie może być porów nanym . Z drugiej znów strony, jeże li obszar p alea r
ktyczny posiada więcej rodzin kręgow ych zw ierząt, aniżeli nearktyczny, to za to w tym ostatnim spotykam y daleko większe nagrom adzenie specyjalności, to jest, żo aż 13 rodzin kręgow ych zw ierząt nie przecho
dzi granic obszaru, a m ianowicie: ssących trzy rodziny, ptaków — jed n a, gadów — je dna, ziem now odnych — dw ie i sześć — ryb słodkow odnych.
B iorąc tera z statystykę rodzajów , p rze
konam y się, że obszar nearktyczny je s t woale dobrze uposażony. I tak, ssących w ła
ściwych sobie posiada 23 rodzajów. T ru dniej daleko je s t nam określić rodzaje p ta ków w skutek tego, że między tym obszarem i sąsiednią prow incyją M eksykańską niem a żadnych pow ażnych granic i tym sposobem znaczna część ptaków em igruje tam podczas zimy. Niem niej jed n ak , jeże li nie za w ła
ściwe, to przynajm niej za typow e dla ob
szaru nearktycznego uważać należy 49 ro
dzajów ptaków , do których należałoby jesz
cze dodać 7, uw ażanych powszechnie za pa- learktyczne, a które wszelako są bezw arun
kowo form am i nearktycznem i, jak o docho
dzące w A m eryce północnej najw iększe
go rozw oju. W dalszym ciągu obszar ten posiada 21 rodzajów w łaściw ych gadów, 15 — ziem now odnych i 24 — ryb słodko
wodnych, co ogółem czyni pokaźną liczbę 137 rodzajów , nieprzechodzących granic obszaru.
C ztery prow incyje stanow ią obszar n e a r
ktyczny: 1. P ro w in cy ją Z achodnia albo K a lifornijska. 2. P ro w in cy ją Środkow a albo G ór Skalistych. 3. P ro w in cy ją W schodnia albo A lleghany i wreszcie 4. P row incyją Podbiegunow a albo K anadyjska.
1. Prow incyją Zachodnia albo K a lifo rn ij
ska zajm uje wąski pas ziemi pom iędzy gó
ram i S ie rra N evada i oceanem Spokojnym ;
na północ m ożnaby do niej przyłączyć w y
spy Y ancouvera i południow ą część K o lum bii B rytańskiej; gdy na południe roscią- ga się do zatoki K alifornijskiej. M ała ta prow incyją w skutek swój pozycyi cieszy się niem al gorącym klim atem , dzięki czemu spotykam y tu wielo form podzw rotnik o
wych, nadających tem u zakątkow i świata właściwy charak ter. W zględnie do swego obszaru je s t to część k on tyn entu północno
am erykańskiego najlepiej uposażona.
Spomiędzy ssących 8 rodzajów nie spo
ty k a się na innych trzech częściach obszaru, a między niemi rodzaj M acrotus należący d o n eotropik alnej rodziny w am pyrów (P h y l- lostonidae). P ta k ó w właściwych liczy ta prow incyją ledw ie 1 rodzaj (C ham oea), lecz za to spotykam y tu wiele bardzo form cha
rakterystycznych. W reszcie 7 rodzajów g a dów nie rosciąga się na inne prow incyje obszaru, a 3 rodzaje ryb je st w yłącznie właściwych tej prow incyi, k tó ra zresztą pod względem ichtyjologicznym je s t n ad e r źle uposażoną.
2. Prow incyją Środkowa albo Oór S ka li
stych zajm uje obszerną k rain ę, ograniczoną od zachodu S ie rrą Nevadą, od wschodu 100 południkiem zachodnim (licząc od G reen - wich); na północ rosciąga się aż po granicę w ielkich lasów od Saskatchew anu; a n a południe zajm uje przestrzeń po Rio G ran d ę del N orte i do przy ląd k a Ś-go Ł ukasza.
Je stto k ra in a przew ażnie wzniesiona od 2000' do 5000' nad poziom m orza i praw ie całkow icie bezleśna, a często naw et p rz e chodząca w kom pletną pustynię. T ylko w zdłuż rzek, oraz na wyższych piętrach gór S kalistych spotykam y większe prze
strzenie lasów. B ra k tu wielu form w ła
ściw ych wschodnim Stanom , lecz za to licz
ne gatunki pustyniow e i alpejskie czynią tę prow incyją n ad e r interesującą dla p rz y ro dnika.
Pom iędzy ssącemi spotykam y tu bardzo ciekaw ą antylopę o rogach rozw idlonych (A ntilpcapra), dalej koziorożca (A plocerus) i b a ra n a górskiego (Ovis m ontana); tu też je s t niejako ojczyzna bizona. N adto w p ro
wincyi gór S kalistych przebyw a wiele form północnych, ja k rosom ak, polatucha, ziem na w iew iórka (Tam ias) i wiele innych. Ro
dzajów ptaków , właściwych w yłącznie tej
438 w s z e c h ś w i a t . Nr 28.
prow incyi, nie spotykam y tu wcale, są j e dn ak g atu n k i w łaściw e, należące ju żto do-
Jrod zajów północnych, ju ż to południow ych.
O sobliw ym bardzo w ypadkiem je st, że pó ł
w ysep zw any D olną K a lifo rn iją (L o w er C alifo rn ia) posiada faunę ornitologiczną, zbliżoną n ierów nie więcój do fauny pro- } w incyi gór S kalistych, aniżeli do K a lifo r
nijsk iej. W reszcie węże, ja k k o lw ie k bogato reprezentow ane w prow incyi Ś rodkow ej, 's ą zb yt mało znane, aby o nich można coś
jdokładnego powiedzieć. Z ziem now odnych zam ieszkuje tę część obszaru nearktyczn ego rodzaj S iredon, należący do rodzin y P ro - | teuszów.
3. P row incyja Wschodnia albo Alleghany stanow i najciekaw szą i najb ard ziej c h a ra k tery sty cz n ą część obszaru. Z ajm uje ona w schodnią część Stanów Zjednoczonych od oceanu A tlan ty ck ieg o po 100° szerokości zachodniej (od G reenw ich ) i od zatoki M e
ksykańskiej na połu d n iu po g ran icę K anady na północy. Jestto po większej części gó
rz y sta i lasam i p o k ry ta p rzestrzeń, tylko na zachód od M ississipi p rz y b ie ra ona c h a ra k te r bardziej stepow y, przechodząc powoli w ja ło w e ró w n in y prow incyi Ś rodkow ej. Na północy, w M ichiganie i w Nowej A nglii k lim a t je s t bardzo surow y, a rz e k i i jezio ra pozostają przez d łu g ie m iesiące za m arzn ię
temu; na p o łud niu znów, we F lo ry d zie, Gie- orgii i L u izy jan ie zim a je st p raw ie nieznaną, a k lim at zbliża się do zw rotnikow ego.
D zięki tój rozm aitości, g atu n k i zm ieniają się w m iarę posuw ania z północy na południe, typy je d n a k pozostają n a całej przestrzeni te same.
Ssących posiada p ro w in c y ja A lleg h an y tylko jed en rodzaj w łaściw y, a m ianow icie C ond y lu ra — bardzo ciekaw y rodzaj kreta.
Z ptaków spotykam y tu w yłącznie sław nego w ędrow nego gołębia (E ctopistes), oraz ro dzaj pardw y (C upidonia), odznaczający się p arą uszek, utw orzonych z dłu g ich piór po ob u stronach szyi. In n e ptastw o je s t po większój części w ędrow ne, odbyw ające swe p rz elo ty ju ż to n a północ, ju ż na p o łu d n ie, lub z zachodu. G ady są tu wogóle bogato reprezen to w an e, a m iędzy niemi w iele form w łaściw ych tej prow incyi. T o samo da się pow iedzieć i o ziem now odnych.
B erm u d y należą do tej prow incyi. J e st
to g ru p a wysp, położona wśród A tlan ty ku o 700 mil angielskich od lądu. Zbadanie fauny ornitologicznej tego archipelag u wy
kazuje, ja k wielką, łatw ość m ają ptak i w przebyw aniu ta k znacznej przestrzen i, stw ierdzono bowiem, że wyspy te posiadają ledw ie 6 do 8 g atunków ptaków stale tu za
m ieszkujących, gdy niem niej ja k 140 g a
tunków odw iedza je corocznie. W yspy nie posiadają ani jedn ego gatu n k u sobie w ła
ściwego, a naw et te k ilk a form stale je za
m ieszkujących należy do pospolitych g a tu n ków północno-am erykańskich.
4. P row incyja Podbiegunowa albo K a n a dyjska stanow i łącznik m iędzy trzem a inne- mi, albow iem w każdą z nich stopniow o ku południow i przechodzi. Z ajm uje ona ob
szerną lesistą część A m ery ki północnej oraz jało w e przestrzenie, rosciąg‘ające się ku bie
gunow i. P o d względem faunistycznym je s t ona stosunkow o najbiedniej uposażona, n ie mniej je d n a k liczy m iędzy ssącemi kilka form, niespotykanych w innych częściach obszaru nearktycznego, a m iędzy niemi bardzo ciekawego wołu piżmowego (Ovibos).
P ta k i są tu praw ie w yłącznie ty pu n e a rk ty cznego z m ałą dom ięszką form p alearktycz- nych, ja k pliszka żółta, gil i kilka jeszcze innych. W reszcie ryby i gady są tu wogóle słabo reprezentow ane i należą b ezw aru nk o
wo do typów nearktycznych.
G renlandyja należy do obszaru n e a rk ty cznego. Jestto w ielka wyspa, położona w bliskości bieguna. Z w ierząt ssących li
czy sześć gatunków , z których 3 nearktycz- ne, a 3 ogólnie podbiegunow e. P ta k ó w lą dowych stale tu zam ieszkujących naliczono dotychczas 14 gatunków , spom iędzy któ ry ch 2 są europejskie, a m ianowicie Orzeł bielik i sokół wędrowny, a 3 nearktyczne, gdy pozostałe są właściw e całej strefie pod
biegunow ej. I wogóle, chociaż przew aża tu poniekąd pierw iastek nearktyczny, to j e d n ak w rzeczyw istości G re n la n d y ja należy do spornego podbiegunow ego pasa, w łaści
wego obu obszarom um iarkow anym .
J a n Sztolcman.
N r 2 8 . WSZECHŚWIAT. 4 39
Mleko jako pokarm.
(Ci%g dalszy).
0 ile chodzi o odżyw ianie ludzi doro
słych zw ykłem m lekiem położenie nie je st niebespiecznem, skoro je d n a k okoliczności zm uszają do żyw ienia m lekiem krow iem niem ow ląt, staje się ono groźnem .
W ów czas naw et, kiedy, ja k w dotychcza- sowem naszem rozum ow aniu, mowa je st o bakteryjach niechorobotw órczych, nie
w innych poniekąd, liczyć się musimy z po- ważnemi niebespieczeństw am i, jakiem i obe
cność ich w m leku grozi zdrow iu dzieci.
Pom iędzy t. zw. saprofytam i, stale znajdu- jącem i się w m leku, mamy do czynienia bez najm niejszej w ątpliw ości z gatunkam i, które, dostawszy się w znacznej ilości do d elikatnych kiszek dziecka, w yw ołując w nich zab u rzen ia W skutek niepraw idłow ych roskładów m leka 1 w ytw arzając zeń ja d o w i
te substancyje, są głów ną przyczyną biegu
nek u dzieci, których rok rocznie giną set
ki, z właszcza podczas lata. Szczególniej przy niezw ykle podwyższonej tem p eratu rze zew
nętrznej b ak tery je tego ro d zaju rozm nażają się niezm iernie szybko i przew ażają licze
bnie norm alne bak tery je w m leku spoty
kane.
Nowsze spostrzeżenia i badania w g o r
szeni jeszcze św ietle przedstaw iają spraw ę.
N iejednokrotnie stw ierdzonem ju ż zostało, że na tak podatnym do rozw oju bakteryj gruncie, ja k im je s t m leko, przenoszą się z a rodniki chorób zakaźnych, ja k tyfusu, lub cholery, szk arlaty n y , a także chorób zakaź
nych, ja k im zw ierzęta dostarczające mleka ulegają. G roźnem szczególniej przedsta
wia się niebespieczeństw o przenoszenia tą d ro g ą gruźlicy, wobec niezw ykle częstego w ystępow ania tej choroby u bydła.
T w ierdzenie powyższe popierają cyfry j zaczerpnięte z odnośnych wykazów staty stycznych m iast zagranicznych.
1 tak w B erlinie skonstatow ano gruźlicę
ju 4,57% ogólnej liczby bitego bydła, w Mo- nachijum 2,44, w A u gsburgu 2,24, w Miil- huzie 3,4% .
W e d łu g urzędow ych d anych za ro k 1889 w rzeźniach publicznych na Szląsku g ó r
nym dostrzeżono gruźlicę u 9,54% krów na rzeź przeznaczonych. Jeśli zauważym y je szcze, że na rzeź we własnym interesie h an dlarze bydła d ostarczają zw ierząt, u któ
rych na zew nątrz nie objaw ia się gruźlica, że zw ierzęta takie biją po wsiach, że o ile to je st jeszcze możliwem h o d u ją je na pro- dukcyją nab iału , to nieprzesadzonem b ę
dzie przypuszczenie, że conaj mniej 10%
wszystkich krów trzym anych w oborze za
każone są gruźlicą.
Z drugiej znow u strony ja k w ykazują ba
dania H irsch bergera, G erlacha, B ollingera i in. 40 — 5 0 % m leka od krów uległych gruźlicy zaw iera laseczniki gruźliczne. Z po
wyższego praw dopodobnem jest, że 5 % praw ie ogólnej ilości m leka spożywanych w niektórych m iastach zaw iera baktery je gruźliczne. Ze b ak tery je te dostaw szy się z m lekiem do przew odu pokarm ow ego p rz e n ik ają przez nieuszkodzoną błonę śluzow ą, miitnowicie p rz eły k u i pow odują w sąsia
dujących z nim gruczołach lim fatycznych procesy chorobne — wykazanem zostało do
św iadczalnie ').
D aw no ju ż z uwagi na możność dłuższe
go przechow yw ania m leka, łatw iejszego j e go zbytu i t. p. mozolono się nad sposobam i utrw alen ia tego pokarm u. Świeżo po wy
św ietleniu istotnych stosunków i niebes- I pieczeństw ważne poczyniono ju ż postępy w kierunku usunięcia niebespieczeństw, o których była mowa.
Uciekano się do sposobów konserw acyi m leka przez przechow yw anie go w niskiej tem p eratu rze po uprzedniein przegotow a
niu, lub w sta n ie surowym , zam rażano je, dodaw ano do m leka przetw orów chem icz
nych, zapobiegających jak o b y kw aśnieniu, a raczój m askujących ten przebieg, w resz
cie stosowano dodatki m niej, lub więcej energicznych środków przeciw gnilnych.
Doświadczenie jed n ak przekonyw a o nie- dołężności tych sposobów, stosow anych bez zrozum ienia istotnej przyczyny zm ian m le
ka, a nowsze badania zupełnie jasno wy
kazu ją nietylko ich bescelowość, lecz w prost
') B itter, Z tłch ft f. H ygiene, 1890, 241.
4 4 0 WSZECHŚWIAT. N r 28.
niebespieczeństw o, ja k ie w skutek p o z o r
nego ich d ziałan ia pow staw ać może.
O prócz przegotow y wania, a następnie przechow yw ania m leka przy niskiej tem pe
ra tu rz e , co dopiero p rz y zachow aniu pew nych ostrożności skutecznem się okazuje, ja k w ykazał niedaw no L azaru s ') wszystkie
inne sposoby nie m ają racyi bytu.
Z am rażanie m leka tam uje jed y n ie rozwój b ak tery j, z chwilą, o d tajan ia rospoczyna się on nanowo. Z achow uje ono je d y n ie m leko przez czas pew ien w tym stanie, w jak im znajdow ało się p rz ed zam rożeniem , nie zabija zaś drobnoustrojów . W m leku za- mrożonem i po o d tajan iu pozornie świeżem znajdow ano m nóstw o b ak tery j i k o n stato wano w niem obecność p to m a in — jadów , działalnością drobn o u stro jó w w y tw o rzo nych. Z am rażanie m askuje je d y n ie p rze
bieg psucia się m leka, a w ręk u oszustów stać się m oże pow odem m asow ych otruć ptom ainam i.
Środki chemiczne, ja k soda i dw uw ęglan sodu zabójczego d ziała n ia n a b ak tery je nie w yw ierają, zobojętniając zaś kw as w m leku nieświeżem p ozbaw iają nas możności jeg o oceny. W ap n o w ilościach takich, ja k by w a dodaw anem (w postaci w ody w apiennej) nie działa zabójczo na b a k te ry je , podobnie boraks i jeszcze m niej k w as borny. K w as salicylow y okazuje w p ra w d zie silniejszy w pływ tam ujący rozwój b ak tery j, zab ija on n aw et pew ne ich g atu n k i, w obec pew nych chorobotw órczych b ak tery j j a k np. tyfuso
wych te same ilości jego są je d n a k b ez
skuteczne. Z resztą zw ażyć należy, że by
najm niej rosstrzy g n iętem nie je s t o ile o r ganizm stale bez szkody m niejsze naw et daw ki k w asu salicylow ego przyjm ow anego z pokarm am i znosić może, m ianow icie zaś organizm dziecięcy.
W ogóle słusznem je st w ypow iedziane przez L az aru sa żądanie, ab y tego ro d zaju środki konserw ujące w h an d lu m lecznym były zabronione, ja k o m askujące jed y n ie isto tn y stan rzeczy. W y k ry cie obecności n iek tó ry ch z nich je st stosunkow o łatw em i nie m ożem y n a tem m iejscu sposobów do tego celu stosow anych pom inąć m ilczeniem .
') Z eitsch rift f._H ygien e, 1890, 231.
P rz y o grzew aniu m leka w ciągu 1 — 2 go
dzin pow stające zb ru n atn ien ie go w ykazu
j e obecność środków alkalicznych, jakoto:
sody, dw uw ęglanu sodu, boraksu, wapna.
K w as salicylowy w innej próbie zdradzi obecność swą w ystąpieniem fijoletowego za
barw ienia, po zadaniu p aru kroplam i ros- cieńczonego ro stw o ru ch lo rn ik a żelaza.
K w asu bornego w sposób szybki, prosty w ykazać niem ożna wobec m ałego jeg o do
d atk u . D odany w ilościach takich, aby sm aku m leka nie zm ienił je s t on z uw ag n a konserw acyją m leka bez w pływ u, a dla u stro ju ludzkiego nieszkodliw ym .
W ym ienione powyżej, zarów no ja k i inne środki konserw ujące, ja k np. w oda u tle niona, kw as benzoesowy i t. d. o ile wogóle w pływ ają zabójczo na bak tery je, p rz e ja w iają to oddziaływ an ie w daw kach zb yt dużych, n iejed n o k ro tn ie dla u stro ju lu d z kiego nieobojętnych.
P rz y p a trz m y się teraz dośw iadczeniu na dużą skalę, dośw iadczeniu bardzo sm u tn e
mu, w ykazującem u dotychczasow ą bessil- ność, a racz£j niezaradność naszę wobec szkód, ja k ie pociąga za sobą spożyw anie nieświeżego, nieczystego, lub od chorych zw ierząt pochodzącego mleka. N ajdosa
dniej w idnieje ono z danych statystycznych odnośnie śm iertelności dzieci. W yżej p rz y toczyliśm y ju ż dane co do stan u zdrow o
tnego k rów , m ianowicie w ykazaliśm y, ja k częstą je s t pośród nich gruźlica.
L andouzy, lekarz naczelny jed n eg o ze szpitali dla dzieci w P a ry ż u , zn a la zł na podstaw ie spostrzeżeń za pięcioletni okres czasu, że spom iędzy dzieci um ierających w pierw szych dw u latach życia p rz y p ad a je d e n w ypadek gruźlicy na 3,6 w ypadków śm ierci wogóle. T en stan rzeczy je s t po- p ro stu przerażający!
P ozostaw iam y tu na boku sporadyczne w ypadki ro sp rzestrzen ian ia epidem ii przez spożyw ane mleko. P rzy k ład ó w takich m a
my dosyć, a jed en z nich swego czasu op i
sanym był szczegółowo w naszem piśmie,
m ianowicie w ypadek epidem ii szk arlaty ny .
M ówim y teraz o .stałych niebespieczeń-
stw ach i szkodach, m ając ciągle n a uw adze
coraz częściej pow tarzające się karm ienie
dzieci m lekiem krow iem zam iast piersią
m atki. Jeżeli w istocie nie lekkom yślność
N r 28. W8ZECHŚWIAT. 441 m atek, nie zbytnia pohopność zabraniają,* |
cych im karm ienia lekarzy, lecz istotne zw yrodnienie m łodego pokolenia kobiet jest tego powodem, to niem ożna nigdy dość do
bitnie i w y trw a le zw racać uw agi na do
niosłość sp raw y sztucznego odżyw iania ssawców i na opłak an y obecny stan rzeczy, pow odow any nieświadomością, lub nieza
radnością.
R zućm y okiem n a suche pozornie szeregi cyfr przedstaw iających przebieg p raw d zi
wej epidem ii cierp ień kiszkow ych u dzieci, panujących w r. z. w Niem czech.
W e d łu g urzędow ych tablic śm iertelności, stan zdrow otny większej części m iast nie
mieckich z wiosną r. z. przed staw iał się korzystnie. W B erlinie, którego śm iertel
ność w ynosi średnio 26,4%0' w K w ietniu zm arło 22,6°/00, liczba urodzeń przew yższała liczbę w ypadków śm ierci o 1 302, na ostre cierpienia kiszkow e zm arło 295, na bieg u n kę 130, z tój liczby 124 dzieci jedno rocz
nych. W M aju zauw ażyć się ju ż d aje zw iększona śm iertelność ssawców, na bie
g u n k ę wynosi ona 162, w ostatnim tygodniu M aja zm arło ich na to cierpienie ju ż 69 (co odpow iada m iesięcznie 276). W Czerwcu w pierw szym tyg odniu śm iertelność ogólna podnosi się ju ż do 39,2%o» 378 osób ulega cierpieniom kiszkow ym , na biegunkę um ie
ra 240, sam ych dzieci w tem 221. W d ru gim tygodniu śm iertelność ogólna docho
dzi 43,6% 0, na biegunkę um iera 421 ssaw- cówl
C odziennie u m iera w stolicy państw a 60 dzieci na biegunkę. O tem dow iadujem y się je d n a k dopiero teraz. Depesz i bulety- nów w prasie codziennej niema.
A nie je s t to stan jed n eg o m iasta. P o -
jdobny przebieg śm iertelności w ykazują d a ne d la K ró lew ca, W rocław ia, G dańska, P o znania, K olonii i t. d. Zarów no w B erli- i nie, ja k w innych m iastach niem ieckich, ta k n agły p rz y ro st śm iertelności podczas pierw szej połow y zeszłorocznego lata p rzy pisać należy zw iększonej liczbie wypadków cierpień kiszkow ych, specyjalnie biegunek.
W szędzie najw ięcej odbija się to na śm ier
telności dzieci. P o tem , co wiemy o bak- tery jach w m leku, o ich niezm iernie szyb
kim rozw oju p rz y podw yższonych tem pe
ra tu rach , jasnem je s t, że im właśnie — za
nieczyszczeniu m leka przez b ak tery je—p rz y pisać należy form alny pomór.
K to b y się jeszcze naocznie o zanieczy
szczeniu m leka chciał przekonać, niech w ie
je w t. z w. czystej oborze udojone mleko do naczynia z białego szkła i niech po pa- rugodzinnem odstaniu się zaw artości spój - rzy pod dno; cechy osadu nasu ną mu mimo- woli porów nanie z podściołem obory. Tym , którzy widzieli na naszej wystawie higije- nicznej centryfugę do oddzielania śm ietan
ki z mleka, przypom inam y osad b ru d n o zielony, pozostający na ścianach w irującego bębna po ukończeniu roboty. O sad ten co do pochodzenia nie p rzedstaw ia ju ż ża
dnych wątpliw ości, a zachowanie się jego po p aru godzinach pozostaw ania na pow ie
trzu , św iadczy wobec pow onienia o proce
sach gnilnych, ja k ie w tem stężonem za
nieczyszczeniu m leka w ybitniej ty lk o w y
stępują.
Czy w istocie pomysłowość nasza na tym ważnym punkcie je s t ju ż w yczerpaną wy
żej zaznaczonem i a nieudanem i próbam i zw alczenia niebespieczeństw . Na szczęście, bynajm niej. P osiadam y w naszej mocy sposoby niszczenia bakteryj w m leku. P od wyższona tem p eratu ra, blisk a p u n k tu w rze
nia m leka je s t rad y k aln y m środkiem , n isz
czącym w niem drobnoustroje. P rzego - tow yw anie m leka w racy jo n aln y sposób i um iejętne potem postępow anie z niem , przechow yw anie go i podaw anie dziecku, stanowczo m ogą i pow inny popraw ić o p ła
kany stan sztucznego odżyw iania ssawców m lekiem .
J a k się to w yjaław ianie mleka, jeg o ste- ry lizacy ja odbyw a ro spatrzym y następnie.
(dok. nast.).
Stanisław Prauss.
O R O Z W O J U
I ZNACZENIU TECHNOLOGII
(D ok oń czen ie).
J a k iż k o n tra st pom iędzy technologiją
dzisiejszą, a technologiją choćby tylko
4 4 2 WSZECHŚWIAT. N r 28.
z przed 50 lat! M nóstw o gałęzi przem y
słu, o któ ry ch wówczas pojęcia n aw et nie miano, w ytw o rzyło się dzięki zdobyczom fizyki i chem ii z o statnich la t dziesiątków . L ecz n ietylko to pom nożenie odłam ów te
chnologii przem aw ia za je j nadzw yczajnym postępem ; bardziej jeszcze w yraża się on w praw dziw ie naukow em opracow aniu ma- nipu lacyj, w zgłębieniu dokonyw anych na tem polu m echanicznych i chem icznych procesów, w w ynikającej stąd pewności w operacyjach i k o n tro li całej ro b o ty , j a ką objęli chem icy i technicy. T echno logija rzuciła daw ne swe szaty i p rz y o b le k ła się w nowe, licząc się z postępem na polu n auk przyrodniczych. J a k ju ż w spom niano, K a r- m arsch pierw szy w skazał podstaw y rzeczy
wiście naukow ego system atu w technologii;
system at ten w naszych czasach rosszerzo- ny zo stał i udoskonalony. D ziś w tech n o logii w szystko dokład n ie je s t u p o rz ą d k o wane, harm o nijn ie je d n o z drugiem sp le
cione, a każda g ałązk a w łaściw e sobie m iej
sce zajm uje. T echnolog fachow y odróżnia obecnie: w edług ro d z a ju dokonyw anych w przem yśle procesów — technologiją me
chaniczną i chem iczną; w edług ro d z a ju ma- tery i w przem yśle p rz etw arzan ej — o rg a
niczną i nieorganiczną; w edług m etody naukow ej, ja k ą obiera — ogólną i szczegó
łow ą.
T echnologija m echaniczna je s t nauką 0 m echanicznych zm ianach, m echanicznem uszlachetnieniu ciał, podczas gdy sam a n a
tu ra ciała się nie zm ienia. Z ajm u je się ona przew ażnie zm ianam i k ształtó w i m echani
cznem oczyszczaniem ciał; a prócz tego z a poznaje nas z m achinam i, o ile te doty
czą obejm ow anych przez nią gałęzi p rze
mysłu.
T echnologija chem iczna natom iast je st nauką o zm ianach m a tery ja ln y c h ciał, do
konyw anych w przem yśle. Zm iany te po- legają zawsze na zm ianie tych d ro b n iu t
kich, z atom ów złożonych części, k tó re fizyk 1 chem ik nazyw a cząsteczkam i (m o lek u ła
mi). Z m ienia się tu rodzaj atom ów, ich liczba i u k ład w cząsteczce, tw orzą się je - dnem słow em now e cząsteczki. T echnolo
g ija ciał org an iczn y ch zajm uje się tem i węglow em i ciałam i, k tó re sztucznie w ytw a
rzać potrafim y, w technologii zaś n ie o rg a
nicznej mam y do czynienia ze zm ianam i ciał pochodzenia m ineralnego. T echnolo
g iją szczegółową nazyw am y tę, k tó ra roz
działy swe układa w edług surow ych m ate- ry jałó w , lub w edług produktów , ja k ie zn ich otrzym ujem y; w każdej poszczególnej ga
łęzi ro sp atru je ona w kolejnym porząd ku operacyje, niezbędne do w ytw orzenia odnoś
nego przetw oru. Innej m etody trzy m a się w w ykładzie swym technologija ogólna, czyli porów naw cza. O b ejm u je ona w sa
mym początku wszystkie jed n ak o w e op e
racy je, opisuje wspólne wielu gałęziom przem ysłu procesy i m achiny i z tego uo
gólnienia przechodzi dopiero do poszcze
gólnych rodzajów przem ysłu. I jed n a 1 d ru g a m etoda posiada swoje zalety p eda
gogiczne.
Jeśli w ten sposób, zdaje się, dostatetecz- nie, choć najogólniej scharakteryżow ane zostały istota i rozwój technologii, to z n a czenie jój w całej pełni w ystąpić może do-, piero p rzy rozejrzeniu się w poszczegól
nych odłam ach przem ysłu i tu d la p rz y k ła d u przytoczym y niew iele szczegółów, dotyczących przem ysłu żelaznego i cu k ro wniczego.
P rzem y sł żelazny należy do n ajp otężn iej
szych. S zlachetne m etale, złoto i srebro, pozostają w tyle poza nim n iety lk o pod względem zakresu produkcyi, ale i co do ogólnej w artości w yprodukow anych rnate- ryjałów .
P ro d u k c y ja surow ego żelaza na całym świecie w ro k u 1882 w ynosiła 21400000 tonn. Jeśli przyjm iem y cenę tonny, w ażą
cej 1000 kg, za 50 — 60 m arek, to surow iec ten przedstaw ia w artość 1070 do 1284 mi- lijonów m arek. N atom iast w ro k u 1884 pro d u k c y ja zło ta n a kuli ziem skiej w yno
siła 143381 kg, a w artość 400 03 2 9 9 0 m a
rek , licząc za kilogram złota 2 790 m a
rek . W tym samym ro k u wydobyto sreb ra 2 770610 kg; licząc cenę k ilo g ram a tego m etalu na 180 m arek, otrzym am y su mę 488709800 m arek. C ałkow ita przeto sum a 898742 790 m arek, przedstaw iająca w artość w ydobytego w ciągu ro k u złota
! i sreb ra, nie starczy na zakupienie w y ro bionego w tym że czasie żelaza, a tem b ar
dziej jego prod uk tów , k tó ry ch ceny n ajle
piej św iadczą o uszlachetniającej potędze
N r 28. WSZECHŚWIAT. 443 pracy przem ysłow ej. G dy bowiem w ro k u
1880 cetn ar żelaza, zaw arty jeszcze w ru dzie, kosztow ał */3 m arki, w artość tego ce- tn a ru po w ydobyciu i odpow iedniem prze
robieniu znakom icie się powiększyła. J e den cetn ar surow ca kosztow ał ju ż 3 — 5 m arek, 1 ce tn a r stali Bessem era 7 m arek, żelaza sztabow ego 10 m., blachy żelaznej 12 m., ostrzy na noże 1 500—2100 m., a w re
szcie 1 ce tn a r n ajdelikatniejszych sprężyn zegarkow ych 40 m ilijonów m arek. Nawet gdy 1 cetn ar zło ta kosztuje 144000 m arek, to jeszcze cena żelaza uszlachetnionego w postaci sprężyny przenosi 270 kroć cenę surow ego złota. J u ż z tego widać, że zna
czenie przem ysłu żelaznego polega nietylko na jego obszernym zakresie, lecz znajduje się w ścisłym zw iązku z jego rozwojem i postępam i na dro d ze otrzym yw ania i ud o
skonalania trzech znanych gatunków : su
row ca, żelaza k utego i stali.
Żelazo było ju ż w praw dzie znane w sta
rożytności, H o m er i P lin iju sz opisują ju ż stal i mówią, o harto w an iu tej ostatniej w wodzie i oleju. D okładnie wszakże skład chem iczny tych trzech gatunków żelaza zo
stał poznany dopiero w X V I I I - i X I X stu leciu przy pomocy rozbioru chemicznego.
W naszym dopiero w ieku pod wpływem ożywczego działania chemii i techniki po
w stać m ogły ta k im ponujące środki, ja k w ielki piec do w ytapiania surow ca, piec | D a n k a do w yrabiania żelaza kutego i g r u szka B essem era do fabrykacyi stali. W kon
w ertorze, czyli gruszce B essem era, zbudo
wanej poraź pierw szy w Scheffieldzie w ro ku 1856, zam ienia się przy pomocy silnych prądów pow ietrza 10000 kg stopionego s u row ca na stal w ciągu 10—20 m inut. P rz e ró b k a takiej ilości w ym agała dawniej przy j m etodzie św ieżenia trzech tygodni, a przy pudlow aniu 3 dni. Px-oces Bessem era osię- g n ął niezw y kły stopień udoskonalenia; przy pomocy badania spektroskopow ego z naj - w iększą ścisłością obserw ow ać m ożna wszy
stkie je g o fazy i doskonale zauw ażyć z a kończenie, co niepom iernie ułatw ia kon
trolę nad całą robotą. A b y w właściwem u k azać św ietle znaczenie tej m etody, wspo
m nieć jeszcze w y pada o jed n y m n a tej d ro dze postępie, k tó ry praw dziw em stał się błogosław ieństw em dla rolnictw a. D aw niej
gruszki Bessem era wyściełano kwaśnem i kw arcow em i krzem ianam i i ja k o m atery- ja łu surow ego na stal używano surow ca z zaw artością m anganu, możliwie wolnego od siark i i fosforu. Dziś natom iast p o tra
fimy przerabiać gatu n k i gorsze, zaw ierające fosfor, w edług sposobu t. zw. zasadowego.
Fosfor, stanow iący zanieczyszenie surow ca, zostaje w gruszce spalony na kw as fosfor- ny, a ten ostatni łączy się z um yślnie doda- nem , świeżo wypalonem w apnem , n a fosfo
ran wapnia. P o w stający tu żużel, dzięki zaw artości fosforanu wapnia, je s t doskona
łym m ateryjałem nawozowym. R eakcyja ta należy bessprzecznie do n ajw sp an ial
szych i najśm ielszych, ja k ie w wielkim przem yśle chemicznym się dokonyw ają.
T ym sposobem otrzym ano w ro k u 1886
i
przeszło 400 m ilijonów kg żużlu z zaw ar
tością 30 — 3 5 % fosforanu wapnia. Licząc tonnę takiego żużlu na 36 m arek, o trzy m a
my, że dzięki temu w ynalazkow i bessemer- nie zyskują rocznie 14400000 m arek. Z a
kład y i h uty żelazne tak się w naszych cza- j sach rozw inęły, że stały się praw ie ideal- nemi fabrykam i chem icznem i, w któ ry ch żadnych niem a odpadków , lecz same tylko p rodu kty pożyteczne.
P ro d u k cy ja surow ca w ro k u 1862 w yno
siła na całej ku li ziemskiej 7700000 tonn, a w ro k u 1882 ju ż 21400000, czyli w p rz e ciągu 20 lat praw ie że się potroiła. W szy stkie zakłady w Niemczech zatru d n iały w roku 1882 niem niej ja k 148784 ro b o tn i
ków. N ajw iększe rozm iary p rz y b rała fa- b ry k acy ja stali u K ru p p a . Z akłady K r u p p a ju ż w 1865 roku za tru d n iały 8000 ro botników przy fabrykacyi stali, 5 300 w k o palniach w ęgla i rud y żelaznej, a 7000 w hutach. W fabryce stali było podów czas ju ż 298 kotłów i tyleż m achin p a ro w ych o sile razem 11000 koni, 77 m łotów parow ych, ważących po 2— 1000 cetnarów . P ośro dk u tery to ry ju m fabrycznego droga żelazna o długości 60 kilom etrów , posiada
ją c a 24 lokom otyw y i 700 wagonów, u m o
żliw iała przew óz tow aru do najbliższych stacyj kolejow ych. P ró cz tego zakład ten posiadał ju ż wtedy 44 linije telegrafi
czne.
O bok przem ysłu żelaznego naj potężniej
rozw inęła się fa b ry k ac y ja cukru.
4 4 4 W SZECnŚW IAT. N r 28.
Z w ielu istniejących w p rz y ro d zie g a tu n ków c u k ru d la przem ysłu znaczenie w ięk
sze posiadają, tylko: cukier gronow y (dek- stroza), słodow y (m altoza) i trzcinow y albo b u raczan y (sacharoza).
C u k ie r gronow y przew ażnie otrzy m u je się z m ączki kartoflanej zapom ocą roscień- czonego kw asu siarczanego; w A m eryce z a m ieniają także m ączkę k u k u ry d z o w ą na sztuczny miód, k tó ry c u k ier ten w sobie zaw iera. M altoza rów nież p rz y rz ą d z a się z m ączki, w ten m ianow icie sposób, że oble
wa się ją w yciągiem słodow ym , z a w iera ją
cym ferm ent — dyjastazę. W iększego niż te dw a c u k ry znaczenia n a b ra ł cu k ier trz c i
now y, a wiadom o też, że od n a jd a w n ie j
szych czasów był on w użyciu w In d y ja c h w schodnich i C hinach. Lecz dopiero w X V stuleciu poznano racy jo n aln y sposób o trzy m yw ania z trzcin y cukrow ej cu k ru w sta
nie stałym i od tego też czasu z a ją ł on po
w ażne m iejsce pośród m atery jałó w p o k ar
mowych. W X V I w ieku nauczono się r a finowania cu k ru kolonijalnego. N ow y okres w fab ry kacyi c u k ru trzcinow ego nastąp ił, gdy poznano, że c u k ier ten n iety lk o z n a j
d u je się w trzcinie cukrow ej, lecz że z k o rzyścią może być w ydobyw any i z in n y ch roślin. P alm y , k lo n cu krow y , proso cu krow e, a nadew szystko b u ra k i stały się m atery jałem surow ym do w ydobyw ania cu k ru .
W ro k u 1747 a p te k a rz M a rg g ra f złożył berlińskiej akadem ii um iejętności pismo, w k tó rem dow odzi, że z b u ra k a białego u dało m u się w ydobyć 6% , z czerw onego zaś 4 Va% cu k ru . A postołem tego p rz em y słu stał się A c h a rd , uczeń M arg g rafa, k tó ry pismem, słow em i czynem g o rliw ie na tem polu d ziałał. W ro k u 1796 założył on p ie r
wszą fa b ry k ę c u k ru b u raczaneg o w d obrach swych C u n ern na S zląsku dolnym . Pom im o niezłćj w ydajności buraków cu k ier ówcze
sny nie m ógł jed n a k ż e k o n k u ro w a ć p o m yślnie z cukrem trzcinow ym . L ecz rz e czy się zm ieniły, g d y w ro k u 1806 N apoleon I w p ro w ad ził w czyn swój system k o n ty n en taln y . C ena c e tn a ra c u k ru podniosła się szybko do 300 złotych. U padek N ap o leona b y ł zarazem upad k iem pierw szej fa
b ry k i c u k ru buraczanego. D opiero w 1830 ro k u znów w N iem czech pow stać m ogły fa^
[ b ry k i podobne skutkiem tego, że państw a zw iązkow e uw olniły cu k ier buraczany od cła. O d tego też czasu w całej niem al E u -
J
ro p ie cukier buraczany począł sobie w y
w alczać coraz pew niejsze stanow isko, tak, że dziś ilości w yrabianego cuk ru trz c in o w ego m ałe są w porów naniu z buraczanym . W e d łu g B ittm anna w ro k u 1879— 80 pro- d u k cy ja cu k ru na całej k u li ziem skiej w y
nosiła 494 09 74 tonn, w ro k u 1884—85 ju ż 6 2 5 0 0 0 0 ’tonn. Liczby te niechaj w y star
czą do ogólnego poglądu na zakres tego ol
brzym iego przem ysłu.
N a tak potężnych filarach spoczywa by t i rozwój współczesnej ludzkości.
M. FI.
SPRAWOZDANIE.
Ogólna gieografija handlowa