J\° 39. Warszawa, d. 27 Września 1885 r. T o m I V .
j^dres Ked.a,ł£cyi: Pod-wrale IbTr 2.
PRENUMERATA „W S Z EC H ŚW IA T A ."
W Warszawie: rocznie rs.
8kw artalnie „
2Z przesyłką pocztową: rocznie „ 1 0
półrocznie „ 5
Prenum erow ać m ożna w R edakcyi AYszechświata i we w szystkich k sięgarniach w k raju i zagranicy.
Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. Dr. T. Chałubiński, J. Aleksandrowicz b. dziekan Uniw., mag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, Wł. Kwietniewski, B. R ejchm an,
mag. A. Ślósarski i prof. A. Wrzcśniowski.
„W szechświat
11przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch treść m a jakikolw iek związek z nauką, na następujących w arunkach: Z a
1w iersz zwykłego dru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierwszy ra z kop. 7 '/ł,
za sześć następnych razy kop. C, za dalsze kop. 5.
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRO DNICZYM .
S tudnia oleju skalnego.
610
w s z e c h ś w i a t. N r 39.
W STANACH ZJEDNOCZONYCH
w edług H. B ierzy podał Z n.
W ym agania współczesnego życia prze
dłużają. znacznie chw ile naszej p ra cy poza n a tu ra ln y k res dnia, w ytknięty p rzez za
chód słońca. M iasta i wogóle w ielkie zbio
row iska ludności ro spraszają pom rokę no
cną zapomocą św iatła gazowego, ale czło
wiek, zam ieszkujący miejscowości oddalone od tych ognisk życia, m usiał do niezbyt d a w na poprzestaw ać na lichej świeczce albo lam pie olejnej. T e źródła św iatła, niedość że spełniały swe przeznaczenie w sposób niezbyt dogodny, ale z czasem stały się b a r
dzo kosztow nem i dla człow ieka skrom nej kondycyi, k tó ry je d n a k nie chciał kłaść się do łóżka, niepi-zeczytawszy gazety, albo nie- załatw iw szy korespondencyi. To też p ra w dziwe m dobrodziejstw em dla większej części ludzkości było odkrycie oleju skalnego, do
konane mniej więcej przed dw udziestu pię
ciu laty w S tan ach Zjednoczonych A m ery k i P ółnocnej.
Jeżeli o ścisłość chodzi, to p rzypisyw anie odkrycia oleju skalnego A m ery k an o m je s t błędne. O całe sześć la t wcześniej aniżeli w A m eryce lam pa naftow a zapłonęła w ubo
giej chacie galicyjskiego żyda A brah am a S zrejn era w B orysław iu i ona to była bes- spornie pierw szą naftow ą lam pą na świecie.
J eżeli zaś m am y w ierzyć głębokim erudy- tom —olej skalny znany by ł w najgłębszej starożytności: H e ro d o t i P lin iju sz o nim wspom inają, perscy czciciele ognia nim pod
sycali sw oje znicze, a ciem ne w arstw y wszel
kich krajów i epok, um iały nim leczyć sie
bie i swój dobytek. T y lk o że to wszystko było luźną próbą, albo nieudałem dążeniem do zastosowania, w rzeczyw istem zaś zna
czeniu słowa ojczyzną nafty je s t A m eryka Północna. T am bowiem, w dolinie rzeki Ohio, w ro k u 1859 została w yw iercona pier
wsza studnia nafto vva, a w krótce potem zna
leziono w P ensylw anii źródła oleju sk aln e
go niesłychanie obfite. W r. 1862 dały one trzy m ilijony beczek, w ro k u 1874 dziesięć m ilijonów beczek, a w r. 1880 produkcyja ich wyniosła dw adzieścia m ilijonów beczek.
Z A m eryki też użycie nafty do oświetlania rosprzestrzeniło się n a cały świat.
W m iarę swego rozw oju nowy przem ysł doskonalił się też coraz bardziej. Olej skal
ny surow y, czyli ropa, w tak im stanie, ja k wydobyw a się ze studni, je s t płynem o n a
d e r niemiłej powierzchowności-—m a ciemną barw ę i nieznośny zapach, a nadto zaw iera w sobie wiele części lotnych, łatw o zapal
nych. Nauczono się oczyszczać go czyli ra
finować zapomocą dystylacyi. Dalej w yna
leziono i udoskonalono lam py specyjalnc, k tó re oszczędzają m ateryjał palny, a zara
zem dają płom ień ja sn y i niekopeący. P o mimo je d n a k takich postępów technicznych, przem ysł w ydobyw ania oleju skalnego, we w zględzie ekonom icznym jest i pozostanie zapew ne nazawsze jed yn ym przy kład em w swoim rodzaju. J e s t on w rzeczy samej g rą azardow ą, loteryją: potrzebuje udziału tysięcy ludzi, pochłania i w ydaje m ilijony dolarów , a opiera się na szczęśliwym losie, na przeczuciu.
Olej skalny znajdu je się praw ie wszędzie, w Galicyi, n a K aukazie, w Indyj ach W scho
dnich, naw et w K rólestw ie P olskiem , ale jed y n e źródliska, w ydające wielkie ilości, leżą na pograniczu Stanu Nowojorskiego i P ensylw anii, w górzystćj i pokrytej lasa
mi okolicy. P rzestrzeń, na której znajdują tutaj olej skalny, nie je s t w ielka — wynosi niew iele więcej n ad sto km kw adratow ych—
ale bogactwo pojedyńczych źródeł je s t nie
zm ierne. D latego to przedew szystkiem am e
ryk ań ski przem ysł naftow y stoi na takim wysokim stopniu rozw oju i pom yślnie kon
k u ru je w E urop ie, w samój naw et A ustryi, z galicyjskim przem ysłem , pomimo, że ten ostatni rosporządza przeszło sto razy rozle- glejszem polem naftodajnem . Ź ró dła n a
fty, pod K arpatam i uw ażane za naj bogatsze, w A m eryce nie zw róciłyby naw et n a siebie uwagi.
Obszar naftow y P ensylw ański niewszę-
dzie je st zarówno bogaty w drogocenny
olej. P rz y jm u ją obecnie, że składow iska
Nr 39.
ropy są nierów no rossiane, w różnych od siebie odległościach i na różnej głębokości.
Olej skalny w ziem i je st pomieszany z m iał
kim piaskiem i zn ajduje się pod ciśnieniem, nieraz bardzo znaczncm, w arstw wyżej le żących. K iedy św ider górniczy dojdzie do takiego składow iska, olej bije w górę, dając w ytrysk mniej albo więcej obfity, krócej lub dłużej trw ający, a to zależnio od rozmiarów składow iska, od ciśnienia i od liczby otwo
rów św idrow ych, które ju ż go dosięgły.
O tw o ry św idrow e dochodzą wogóle od 200 do 600 m głębokości. lin miejscowość jest wyżćj położona, tem one głębsze być muszą, ale przem ysłow cy nie dają wyłącznego pier
wszeństwa dolinom, gdyż koszt wiercenia nie może być bran y w rachubę wobec prze
konania, że im bliżój w sąsiedztwie boga
tych źródeł w iercim y, tem większą mieć mo
żemy nadzieję spotkania innych, rów nie bo
gatych.
Czynność w iercenia je s t prosta i niezbyt kosztowna. D łu g a sztaba żelazna, zaopa
trzona w ostrze stalowe, je st podnoszona i opuszczana przez m aszynę parow ą. U de
rzenia je j, pow tarzane w krótkich odstępach czasu, zw olna p rzebijają ziemię. L in a, do której sztaba je s t przytw ierdzona, naw ija się na bloku; od czasu do czasu w yciągają sztabę i zastęp ują j ą rodzajem łyżki, p rz e
znaczonej, do w ydobyw ania okruchów ska
ły, zapełniających otwór. P rz y robocie tćj są zatrud nieni dwaj a najwyżej trzej ludzie.
K iedy otw ór ma j uż około sto m głębokości, należy go cembrować przez wsuwanie ru r żelaznych d la zapobieżenia zasypaniu przez ruchom e piaski lub żw iry. W ybicie takiej studni je st dziełem k ilku tygodni i kosztuje dwa do trzech tysięcy dolarów . Rzecz pro sta, że niekiedy zdarzają się wypadki, u tru dniające robotę; tak nap rzy k ład uryw a się lina podtrzym ująca św ider, a w tedy trzeba go wydostawać odpowiedniem i kleszczami, co byw a czynnością tru d n ą i długą.
K iedy św ider dosięgnie ropy, w ytryska ona sama przez się, a chw ila ta je st przed
staw iona właśnie na naszym rysunku. S tru mień bijący w górę, je s t w pierwszej chwili zmięszany z pow ietrzem i gazam i, później zaś jedno stajn y . N ależy go wtedy skiero
wać do odpowiedniego zbiornika, co przy bardzo silnych w ytryskach niełatw o zrobić
611 się daje. P o pew nym czasie sita w ytrysku zm niejsza się, a wtedy do źródła trzeba za
stosować pompę. Pom pow anie trw a dopó
ty, dopóki ilość ropy wydobywanej opłaca nakład: potem studnia zostaje opuszczona.
Z darza się niekiedy, że ropa przestaje wy
dobywać się skutkiem zatkania otw oru świ
drowego przez piasek i gruzy— w tedy p rzy stępują do tak zwanego torpilow ania studni, to je s t zapuszczają w nią nabój dynam itowy, który zm uszają do wybuchu, w rzucając za nim ciężki kloc żelazny. Istnieje w S ta
nach Zjednoczonych osobne Towarzystwo, które specyjalnie zajm uje się torpilow aniem ; je st ono zagw arantow ane przez najbardziej prawom ocne paten ty rządowe, a interesy, jak ie prow adzi, nic należą do n ajg o r
szych w klasycznej ziemi nafciarstwa.
Są w P ensylw anii studnie, które w ciągu pierwszćj doby po wybiciu daw ały po czte
ry tysiące beczek ropy. T ak a stu dn ia— to m ilijonowa fortuna. A le podobne źródła trafiają się tylko w okolicach jeszcze nieeks- ploatowanych. L udzie rossądni i w strze
mięźliwi biją studnie tylko w sąsiedztwie daw niejszych a obfitych, ale i tak niezawsze mogą być pew ni szczęścia, łatw o bowiem przejść z otworem poza granicę źródliska.
A w anturnicy zato puszczają się na nowe odkrycia. N iby za węchem, niebaczni na doznane zawody, idą w głąb lasów i roskła- dają się w m iejscu na los szczęścia w ybra- nem. B adają przedew szystkiem własności g ru n tu i natychm iast zabierają się do p ra
cy. K iedy ju ż robota postępuje, czuwają dniem i nocą, ażeby współzawodnik ich nic podpatrzył, gdyż w istocie współzawodni
ctwo je s t najgroźniejsze w pierw szych chwi
lach istnienia studni, która w tedy je s t n aj
bogatsza. Powodzenie, rzecz prosta, długo u k ry ć się nie d aje, a wtedy odkryw ca parce
luje swoję posiadłość i częściowo j ą rosprze- daje. Z darza się jednak, że szczwany po
szukiwacz, natrafiwszy na miejsce zupełnie jało w e, k upuje kilk a beczek ropy i pom pa
tycznie rosstawia dokoła pustej studni, ocze
kując naiw nych nabywców. Jestto rów no
w ażnik tego, co dzieje się n a D alekim Za
chodzie w okolicach górniczych: tam bo
wiem bardzo często dowcipni górnicy sprze
d ają za gotów kę hałdy bespotrzebnie wydo
bytej skały, niezawierającej żadnych m etali,
WSZECHŚWIAT.
612 W SZECH ŚW IAT. N r 39.
rozrzuciwszy w nich tylko b ry łk i szlache
tnego kruszcu n a przynętę. Powiadają, w te
dy o sobie, że posolili górę.
L iczbę studni, obecnie czynnych w S ta
nach P ensylw ańskim i N ow ojorskim , p o dają. na dw adzieścia tysięcy. S tudni, które zaw iodły oczekiw ania, albo ju ż w yczerpane zostały, n ik t nie potrafi obliczyć. W każdej okolicy, gdzie okaże się ro p a , powstają, no
we m iasta z hotelam i, sklepam i, z teatrem , dziennikam i, m unicypalnością, policyją, no
wą sektą re lig ijn ą i strażą ogniową ochotni
czą. W pierw szćj chw ili sk ładają się te im
prow izow ane m iasta z domów w yłącznie drew nianych, lecz jeże li studnie nie zaw o
dzą, w krótce cios i cegła ru g u je drzew o i kom fort a zby tek rostacza swe panow anie.
M iast takich nie m ożna je d n a k porów nyw ać z m iastam i, k tó ry ch rodzicielką na D alekim Zachodzie była gorączka złota. R egijon n a
ftow y leży pośrodku S tanów cyw ilizow a
nych — aw anturnicy, grasanci, ludzie bez wczoraj i ju tr a , którzy w ykw itają wszę
dzie, gdzie św ita nadzieja zbogacenia się bez ciężkiej pracy, tu je d n a k są pow strzy
m yw ani przez ludność spokojną, osiadłą.
W każdym w szakże razie, chociaż tu nie oczekujem y co chw ila, że strzelą do nas zza drzew a, j a k p ra k ty k u je się w K a lifo r
nii, m iejscowości tutejsze nie są pociągają
ce. W szystko tu brudne, cuchnące, p rz e
siąknięte naftą. K ilk a m iast, szczególnie korzystne posiadających położenie, p rzed
staw ia i powierzchowność nieco p rzyjem niej
szą, są to m ianowicie p u n k ty , w których ześrodkow uje się handel n aftą i gdzie k rzy żują się linije dróg żelażnych. Do takich należy O il-C ity nad ujściem rzeczki tegoż nazw iska do A lleghany: liczy ono przeszło
1 0 0 0 0 m ieszkańców i je s t najw ażniejszym rynk iem naftow ym . R yw alizuje z niem m łodszy daleko B rad fo rt, a zbliżyć się sta
ra ją T itusville, W a rre n i B oli war.
Jak k o lw iek reg ijo n naftow y am erykań
ski je s t p o k ry ty g ęst^siecią dróg żelaznych, jednakże olej skalny nie byw a przew ożony kolejam i. D ystylarnie, k tó re rafinują ropę przed puszczeniem je j w h and el pod po
stacią nafty i innych p ro d u k tó w , zn a jd u ją się w Cleveland, w Buffalo, w P itts b u rg u [ i n a L ong Islan d pod N ow ym Jo rk iem , j Tam idzie głów na masa oleju skalnego, gdy
nieznaczną tylko jeg o ilość przez różne p o r
ty w ysyłają do E u ro p y w stanie surowym . Osobne Tow arzystw o zbudow ało całą ol
brzym ią sieć r u r podziem nych, k tó re zaczy
nając się w p ortach lub dystylarniach, koń
czą się w ogrom nych zbiornikach w oko
licy naftodajnej. Ażeby powziąć pewne w yobrażenie o rozm iarach tej sieci ru r, dość będzie przypomnieć sobie, że zatoka No
w ojorska jest oddalona od P ensylw anii o 500 km . Na tiy odległości znajduje się sze
reg stacyj, n a których m aszyny parow e, niby relais na linii telegraficznej, przepom pow ują olej z jed nej stacyi do drugiej.
M niejszej średnicy odgałęzienia łączą s tu dnie ze zbiornikam i. O rganizacyja tego ro dzaju je s t przedew szystkiem niesłychanie ko rzy stna ze w zględu na koszty tran sp o r
tu, oprócz tego je d n a k stanow i ona ważne ułatw ienie w h and lu ropą. Zaw artość bo
wiem wszystkich zbiorników , połączonych z ruram i, je s t zawczasu ściśle wym ierzona, a kiedy właściciel studni sprzedaje swój to
w ar, uprzedza o tem u rzęd nika T ow arzy
stw a; ten ostatni przybyw a na miejsce, sp ra
wdza objętość pły n u w zbiorniku i otw ie
ra kom unikacyją z ru rą odprow adzającą;
skoro w ypłynęła żądana ilość ropy, m ierzy się znow u objętość reszty i urzędn ik zapo
mocą telegrafu przesyła te dane zarządowi T ow arzystw a. W zam ian właściciel studni otrzym uje oblig na ilość sprzedaną, a obli- gi takie m ają ku rs giełdowy. O statni od
biorca kupionego oleju opłaca nadto dw a
dzieścia centym ów za tran sp o rt każdej be
czki i pięćdziesiąt centym ów dziennie składo
wego od tysiąca beczek.
T ow arzystw o wspomniane prow adzi więc, j a k widzimy, rodzaj ban ku naftowego: jest ono depozytaryjuszem niesprzedanej jeszcze ropy, daje zaliczki poti-zebującym tego p rz e mysłowcom naftow ym , nakoniec je s t za ra
zem tow arzystw em ubcspieczeń. T a oko
liczność je st godna wspomnienia, gdyż po
żary zbiorników oleju zdarzają się stosun
kow o dość często. W ciągu jedn ego 1880 rok u osiem zbiorników ro p y uległo poża
row i skutkiem uderzenia pioruna. O ile się zdaje nie b yły one zaopatrzone w kon- duktory. P o żar takiego zbiornika je s t n ie
słychanie groźny, ponieważ łatw o przenieść
się może na zbiorniki sąsiednie, o ra tu n k u
_ N rJ 5 9 .
zaś mowy tu być nie może. Jedynym śro d kiem, zm niejszającym klęskę, je s t poświę
cenie palącego się ju ż zbiornika, a w tym celu w ybijają w nim otw ór zapomocą strza
łów arm atnich i wypuszczają ognistą rzekę palącego się płynu.
P rzem ysł naftow y je s t g rą losową nie
tylko dlatego, że poszukiw anie nowych źródeł idzie zawsze naoślep i że wydajność ju ż istniejących zm niejsza się n ader szyb
ko, ale nadto i dlatego, że ceny oleju skal
nego ulegają bardzo szybkim wahaniom.
K u rs obligów T ow arzystw a naftowego, wy
noszący 90 za 100, je s t uw ażany za bardzo dobry, zdarzają się je d n a k zniżki nader gwałtowne, k tóre posiadaczy w ielkich zapa
sów ropy mogą zruinow ać w ciągu jednej doby. T ak zdarzyło się w roku 1882. K il
ku śmiałych przedsiębiorców wybiło stu
dnię na południo-zacliód od C larendonu, w miejscowości praw ie pustynnej, nazywa- nćj C herry G roye, w której nikt przedtem nie poszukiw ał, choć leży ona pośrodku re- gijonu naftowego. Pow odzenie było zdu
miewające—nie widziano nigdy jeszcze źró- dliska tak bogatego. W ciągu p a ru dni kurs naftow y spad ł do 49 za 100 w Nowym J o rk u i Filadelfii. L as C herry G rove za
pełnił się m aszynami i ludźmi, grunt, który pierw si nabywcy kupili po cztery dolary za morgę, doszedł ceny 1000 dolarów. Dwa miasta w yrosły spod ziemi •— Garfield, tak nazwane n a cześć zabitego prezydenta i F arn sw o rth , biorące imię od posiadacza studzien sąsiednich. R opa trysnęła poraź pierw szy 17 M aja,— 1-go P aździernika było już tu 321 studzień. W ciągu czterech mie
sięcy włożono więcej niż m ilijon dolarów W przestrzeń ziem i wynoszącą niewięcej ja k trz y km kw adratow e. Zloty sen nie trw a ł jednak zb y t długo: do końca 1882 roku wię
ksza część studzień została wyczerpana.
W tedy ceny oleju skalnego pow róciły na rynkach do zw ykłej swej norm y, a aw an tu r
niczy przedsiębiorcy przenieśli się ze św idra
mi w inne strony. U padek ich nie zraził.
P ow iadają oni, że św iat przecież bez nafty obejść się nie potrafi, a O patrzność, która ma więcej niż rozdała, może ich naprow adzić, jeżeli nie dziś, to ju tro , n a źródliska jeszcze
od tam tych bogatsze.
613
0 ZADANIACH OBECNYCH
A S T R O N O M I I
TB ZE Z
( ’. A. Y o i i n g a
p r z e ło ż y ] S. K.
N a w zór stow arzyszeń i zjazdów nau ko wych europejskich zawiązało się przed 36 laty „Stow arzyszenie am erykańskie dla po stępu n a u k i k t ó r e g o zebrania odbyw ają się corocznie w jed n em z m iast Stanów Zje
dnoczonych. Zebranie zeszłoroczne m iało miejsce w Filadelfii, a z mów tam w ypow ie
dzianych szczególną uwagę zw róciła n a sie
bie rzecz prof. C. A. Y ounga o bieżących zadaniach astronomii. Sądzimy, że będzie ona zajm ującą d la naszych czytelników, da
je bowiem jasne pojęcie o obecnym stanie tej gałęzi wiedzy, a jakkolw iek dotyka wie
lu zaw iłych kw estyj, p rzedstaw ia j e w spo
sób bardzo dostępny. Nie w yda się zbyt długą, każda bowiem z kwestyj przez au to ra rozbieranych stanow i ja k b y ustęp od
dzielny.
Żeglarz, który przebiega morze wewnę
trzne Japonii, widzi bezustannie w ystępują
ce przed sobą nowe wyspy i nowe góry te
go k ra ju zachwycającego. Jed n e u k azu ją nagle poza skałam i lub wysepkami, które zakryw ały ich zarysy; inne zasłonięte są chm uram i, niedozw alającem i rozróżniać ich form, dopóki w iatr nie usunie tój zasło
ny. Przew ażnie znów są to ja k b y drobne punkty, w yryw ające się na horyzoncie, któ
re bardzo powoli tylko dochodzą rzeczywi
stych swych wym iarów. Zanim naw et sta
ją się dostępne oku, zdradzają obecność swą lekkiem i rucham i w pow ietrzu, które je d y nie w praw ne oko biegłego żeglarza uchw y
cić jest w stanie.
Podobnież, gdy rospatrujem y przyszłość nauki, dostrzegam y nowe zadania i wielkie przedm ioty badań. Jed n e w skazane są b a r
dzo wyraźnie i jasno: można do nich p rzy
WSZECHŚ WIAT.
614 W SZECH ŚW IAT. N r 39.
stąpić bezpośrednio, bez potrzeby now ych po
stępów; inne są. m niej zajm ujące, a n iektóre znów, jeszcze w stanie prostych hypotez, są zbyt chw iejne i nieokreślone dla badań istotnych.
Zam ierzam tu rozebrać niektóre z obe- enach zadań astronom ii, zai-ówno te, które w ydają się najbardziej naglącem i i któ ry ch rozw iązanie je s t d la postępu konieczne, j a k i te, które są same przez się zajm uj ącemi, albo też doniosłem i z p u n k tu w idzenia filo
zoficznego.
P rzy stęp u je najpierw do pytań, k tó re nas dotyczą najbliżej, napotykam y zadania odno
szące się do w ym iarów i postaci ziemi, jednostajności je j ruchu dziennego, sta
teczności je j biegunów i osi obrotu.
W ed łu g poglądów powszechnie przyjm o
wanych, w ym iary ziemi znam y z d okład no
ścią dostateczną dla potrzeb astronom ii. I j a również byłem tego zdania niezbyt jeszcze dawno; zdziw iłem się też, gdy n adintend ent am erykańskiego N autical-A lm anac pow ie
dział mi, że niepew ność obecna je st jeszcze dosyć w ielka, by sprow adzać istotne u tru dnienia p rzy r e d u k c y i i porów nyw aniu nie
których obserwacyj księżyca. D ługość linii łączącej obserw atoryjum m orskie W aszyng
tonu z obserw atoryjum królew skiem P rz y ląd ka Dobrój N adziei je s t niepew ną, nie o kilkaset stóp, ja k to się przypuszcza, ale może o kilka tysięcy stóp; niępew ność ta przenosi zapew ne je d n ę milę angielską (1 609 m ), w yrów nyw a p rzynajm niej dzie- sięciotysięcznej części tej odległości. Co większa i k ieru n e k naw et tej linii dotknięty je s t rów nąż niepew nością. R ozum ie się, że części jed n eg o lądu, połączone m iędzy so
bą siecią gieodezyjną, m ają położenia dale
ko lepiej określone. W m iarę, ja k trójką- tow ania dalej prow adzone będą, postać i wy
m iary każdej części lądu będą coraz lepiej oznaczone; w obecnym wszakże stanie nauki nie posiadam y m etod, w ystarczających do zyskania ścisłości pożądanej p rz y wyzna
czaniu położeń w zględnych m iejsc, oddzie
lonych oceanam i, trójk ąto w an ie bowiem je st tu niemożliwe. O znaczania astronom iczne szerokości i długości gieograficznćj nie osią
gają tego celu: analiza nas uczy, że wskazu
j ą one tylko w m iejscu danem kierunek ciężkości względnie do osi ziem skiej, ustala
ją płaszczyznę południkow ą, nie dają jed n ak w ym iarów Unijnych, nie m ierzą odległości dw u miejsc.
Oczywista, gdyby ziemia by ła sferoidą obrotową, gdyby nie było przyciągań niere
gularnych, zawisłych od gór i dolin, gdyby gęstość nie zależała od różnych w arstw g ru n tu , trudności łatw oby się przezw ycię
żyć dały. T a k jed n ak , ja k się rzeczy isto
tnie mają, nie osiągniemy rezu ltatu ścisłego, bez zupełnego strój katow ania całej ziemi, bez sieci gieodezyjnej, obejmującej A zyją, A fryk ę, E u ro p ę i przechodzącej do A m ery
ki przez Sybevyją i cieśninę B erynga.
T eoretycznie je s t rzeczą możliwą i zrozu
m iałą, że zadanie to da się kiedyś odwrócić i że gieodezyja najściślejsze swe dane za
w dzięczać będzie obserwacyjom ruchów księżyca. G d y położenia w zględne dw u lub k ilk u dalekich m iędzy sobą obserw atoryjów (G reenw ich, M adras i P rzy ląd k a Dobrój N adziei np.) będą przez trójkątow anie do
kładnie oznaczone i gdy, zapomocą metod udoskonalonych, z obserwacyj w tych głó
w nych stacyjach oznaczy się położenie księ
życa i ruch jeg o względny, ze ścisłością p rz e wyższającą wszystko, co dziś daje się osią
gnąć, będzie też można teoretycznie ozna
czyć położenie innój stacyi zapomocą obser
wacyj podobnych, przeprow adzonych je d n o cześnie; dzięki księżycowi, będzie można przekroczyć ocean i powiązać dokładnie no
we stacyje z punktam i zasadniczemi. W obe
cnym stanie astronom ii obserw acyjnej nie można użyć żadnej metody, któraby w ydała rezu ltaty dosyć pewne; prędzej je d n a k ocze
kiw ać można połączenia A m eryki z E uropą, aniżeli powiększenia ścisłości obserwacyj księżyca.
Niepewność zresztą, tycząca się ścisłych w ym iarów ziemi, nie stanowi wielkiej prze
szkody dla astronom a, wyjąw szy jed ynie księżyc, gdy idzie o znaczenie p aralak sy j e go zapomocą obserwacyj prow adzonych w dw u miejscach odległych i oddzielonych oceanem.
Co do postaci naszego globu, zdaje się, że dziś i długo jeszcze będzie rzeczą, rostro- pną, nie dążyć do dokładnego oznaczenia sferoidy lub elipsoidy, k tóraby najlepiej przedstaw iała w ejrzenie obecne ziemi. K a
żde nowe trójkątow anie pow oduje zm iany
N r 39.
w elementach tymczasowych, przyjętych dla sferoidy, aby m ożnazadosyć uczynić nowym w arunkom . K orzystniej będzie, przyjąć formę sferoidalną i uważać j ą chwilowo ja
ko stanowczą, dopóki postać ziemi będzie przedm iotem badań i pom iarów bezustan
nych.
W ażniejszem i donioślejszem je s t inne za
danie, k tóre się przedstaw ia astronom ii: czy obrót ziemi naokoło osi je s t jednostajny?
a jeżeli nie je s t jednostajnym , w ja k ic h się zmienia granicach? W ażność tój kwestyi polega na tem, że trw anie obrotu ziemi daje nam wielkość zasadniczą, jednostkę czasu.
D otąd nie mamy powodu przypuszczać, że zmienność tej jed n o stk i je s t tak znaczną, aby się dała ocenić sposobami obserwacyi, jakiem i rosporządzam y. O ddaw na wszak
że istnieje podejrzenie, że zm iany postaci i wymiarów naszej ziemi powinny zmieniać trw anie dnia. Przem ieszczenia g ru n tu i ró żnych w arstw ziemskich w skutek trzęsień ziemi, w skutek nasypów zawisłych od dzia
łania rzek i prądów m orskich, gromadzenie się i znikanie lodów w okolicach bieguno
wych lub na szczytach gór, — oto są powo
dy, któreby w inny wywoływać skutek, o j a kim mowa. Należy naw et dodać tu dzia
łanie przypływ ów m orskich i w iatrów sta
tecznych. W szystkie te wszakże zmiany są tak słabe, lub tak dobrze się kom pensują, że rezultat ostateczny ocenić się nie daje, a przy
najm niej dotąd nie m ożna go było oznaczyć.
I to tylko w przedm iocie tym można powie
dzieć, że dziś zaczynamy się^pytać, czy zm ia
na długości dnia zachodzi rzeczywiście, czy też nie zachodzi wcale.
P ew ne niepraw idłow ości w ruchu księ
życa, dotąd niewytłum aczone, kazały podej- rzyw ać zmianę w yraźną w trw an iu obrotu ziemi. Ze wszystkich ciał niebieskich księ
życ przesuw a się na niebie z największą prędkością pozorną. K uch jeg o je s t tak zna
czny, że drobny b łąd o jed n ę lub dwie se
kundy co do chw ili obserwacyi, prow adzi znaczne różnice w badanem położeniu księ
życa. Żadne inne ciało niebieskie nie po
siada ruch u pozornego tak znacznego, z wy
jątk iem chyba w ew nętrznego satelity M ar
s a ,— jestto wszakże astei-oida tak drobna, że obserwacyje je j są dostępne jedynie dla najpotężniejszych instrum entów i to jeszcze
615 wtedy, gdy planeta znajduje się w najbliż- szem względem ziemi położeniu.
Od pewnego wszakże czasu ru ch y księży
ca badane hyły z najw iększą starannością nietylko pod względem teoretycznym , ale także drogą obserwacyjną, p rzy pomocy przyrządów najdokładniejszych. Pomimo to wszystko, istnieją jeszcze pew ne nieregu- larności, które uchodzą poszukiwaniom , ja k - najbardziej drobiazgowym . Zm uszeni tedy jesteśm y przypuścić je d n ę z trzech hypotez następujących: albo obecna teoryja m atem a
tyczna księżyca je s t niezupełna i nie może przedstaw iać ściśle przyciągań słońca, ziemi i innych b ry ł znanych; albo też pew na siła nieznana, inna aniżeli ciążenie powszechne, w ykazuje tu swą działalność; albo wreszcie ruch ziem i naszej, więcej lub mniej n iep ra
widłowy, niszczy w szelkie rachu nk i i w ikła wszelkie przew idyw ania.
Jeżeli ostatnia ta hypoteza je s t właśnie praw dziw ą, jestto fakt nader sm utny, o gra
nicza on bowiem dokładność Wszystkich na
szych przew idyw ań, chyba że znaleźlibyśm y inne m iary czasu, niezmienne i stosowne do zastąpienia d n i a i s e k u n d y .
U m ysłow i naszemu nasuw a Jsię tu p y ta nie: J a k można spraw dzić niezmienność długości dnia? W samej rzeczy, ruchy księ
życa dostarczają nam w ątku do podejrzeń, ale nic więcej; je s t bow iem rów nież praw do- podobnem, to że teoryja m atem atyczna tych ruchów je s t nieco niedokładną lub niezu
pełną, ja k i to, że długość dnia je s t zm ienną.
A ż dotąd najwym owniejsze świadectwa stanow ią przejścia M erkurego przez tarczę słoneczną i zaćm ienia księżyców Jowisza.
P rofesor Newcomb przeprow adził mozolną dyskusyją wszystkich tych przejść, w szyst
kich zaćmień należycie obserwowanych i za
słonięć gwiazd; na tój podstawie stara się on uzasadnić stateczne trw anie dnia, przyjm u
ją c za rzecz praw ie pew ną „że nierówności w ruchu księżyca, niew yjaśnione teoryją cią
żenia, istnieją rzeczywiście, tak mianowicie, że ruch jego średni między 1800 a 1875 r.
był istotnie m niejszy (to je s t wolniejszy), aniżeli między 1720 a 1800 r.“ . Aż do osta
tnich czasów obserwacyje satelitów Jow isza nie były prow adzone z dokładnością dosyć wielką, aby można się ich było radzić k o rzystnie przy rozw iązyw aniu kw estyi tak
*
WSZECHŚWIAT.
*
616 W SZECH ŚW IAT. N r 39.
ciernistćj. Obecnie je d n a k stanowią, one przedm iot badań ja k n a j staranniej szych w Cam bridge (w stanie M assachussets) i w in nych miejscach; now e m etody obserwacyi nm ożebniają osiągnięcie ścisłości daleko wyż- szój, aniżeli w badaniach dotychczasow ych.
Oczywiście je d n a k nie m ożna oczekiwać r y chłego rozw iązania zadania tak najeżonego trudnościam i, a re z u lta ty nie dadzą się o trzy m ać bez rachunków bardzo zaw iłych, które są. następstw em w zajem nych oddziaływ ań n a siebie księżyców Jow isza, oraz elipsoi
dalnej postaci planety. B adanie księżyca N eptunow ego, k tó ry istnieje je d e n tylko i od planety swój je s t znacznie oddalony, a tem samem w olny je st od w szystkich tych pertu rb acy j, dostarczyłoby może danych użytecznych.
Nie m am y teraz czasu ani zam iaru zasta
naw iać się nad w arunkam i poszukiw ań j e dnostki czasu, któ rab y wolną była od wszel
kich w pływ ów ziem skich. Nie zatrzym am y się nad tem obecnie; n adejdzie je d n a k dzień, gdy ścisłość obserwacyj naukow ych będzie ta k wielką, że nieregularności ru c h u ob ro towego ziemi, w yw ołane przez przyczyny wyż<5j przytoczone, staną się bardzo u d erza
jące i niepodobna będzie dłużej ich tolero
wać. P o trzeb y nauki w ym agać w tedy będą jed n o stk i czasu, opartej może, ja k niektórzy fizycy ju ż proponow ali, na d rganiach św ia
tła, lub n a jak iem innem zjaw isku fizycznem, którego działanie rospościera się w wszech- świecie całym.
(d. c n.)
W IE K O W E
PODNIESIENIA I ZNIŻENIA
W E U R O P IE ,
p o d łu g K o b e 1 I n.
n a p is a ł
-A-. M a t u s z e w s k i .
W obecnym stanie naszój n auki o po
wierzchni ziemi, d la spostrzeżeń n ad zm ia
nam i poziomu m ożna uw ażać za dostępne
jed y n ie tylko linije brzegowe, albowiem one tylko stanowią pew ien pu n k t stały w ca
łej pow ierzchni powszechnego m orza. Zape
w ne z czasem ważnym środkiem dla skon
statow ania naw et nieznacznych w ahań g ra n -
«/ otu na lądach środkowych, będą doskonale zniwelowane mnogie linije dróg żelaznych, ale obecnie jeszcze obserwacyje wahań g ru n tu w środkowych krajach, w ielokrotnie w praw dzie czynione, należy uw ażać za nie
pew ne i omylne. B adania tego rodzaju nie są tak łatw e ja k b y się to napozór zdawało;
naw et na brzegach potrzeba obserwacyj sta
rannych i całe lata trw ających, d la zapew nie
nia się o w ahaniach gruntu.
D okładne oznaczenie średniego stanu po
ziom u wody, czyli tak zwanego p u n k tu zero, należy do trudniejszych zadań, albowiem tutaj g ra pew ną rolę nietylko rozm aita wysokość p rzypływ u i odpływ u, ale także stan barom etryczny, a jeszcze bardziej kie
ru n e k w iatru, k tóry stosownie do okoliczno
ści może podnieść lub zniżyć stan poziomu wody na pew ną a naw et znaczną liczbę stóp.
Nie upłynęło jeszcze stulecia, odkąd pier
wszy raz zwrócono uw agę na zjaw isko, o którem mowa, obserwacyje zaś należycie do kładne d atu ją się od najnow szych cza
sów, a więc dla wielu miejsc zniewoleni p ra wie jesteśm y zawnioskować o podniesieniu lub zniżeniu jedy nie ze zm iany linii brzego
wej.
N astępstw a ru chu g ru n tu muszą być b ar
dzo rozm aite, stosownie do tego czy tenże m a miejsce na brzegach wysokich, spadzi
stych, czy płaskich. Jeżeli np. N orw egija, w przeciągu stulecia podniosła się na 1 m, m ożna to skonstatować bez ścisłego m ierze
n ia w niektórych tylko punktach; tu i ow
dzie wynui-zyła się z m orza ostro stercząca skała, poprzednio będąca w poziom ie linii w odnej; inna skala przedtem znajdująca się n a takiej głębokości, że okrętom ruchów nie tam owała, obecnie stała się d la żeglugi niebespieczną,—ale ogólny w ygląd brzegów zm ienił się bardzo nieznacznie i tylko wy
traw n y badacz pozna po śladach bałw anów m orskich i innych znakach, że tutaj fale da
wniej znacznie wyżej o brzegi uderzały.
Podniesienia lub zniżenia naw et stosun
kow o niew ielkie, w yw ierają je d n a k nie tak
N r 39. W SZECHŚW IAT. 617 małe skutki, ja k b y się to napozór zdawać
mogło. P rzypuśćm y naprzykład, że brzegi m orza Północnego podniosły się na 1 w, j a kież ogromne zm iany wywołałoby to podnie
sienie! Zatoki m orskie byłyby przystępne dla m ałych zaledwie statków i to podczas przypływ u, wyspy złączyłyby się z lądem stałym , zew nętrzne tam y zn alazłyb y' się w środku lądu i gdyby ru c h ,ja k to ma miej
sce w S kandynaw ii trw a ł kilk a stuleci, to większa część m orza Północnego stałaby się lądem stałym , a W ezera i E id er razem z E lbą m iałyby wspólne ujście daleko w mo
rzu, przy doggerskiej mieliźnie. W ystaw my sobie przeciw nie, że te brzegi w tym sa
mym stosunku, przez dwieście lat ulegną zniżeniu, a zjaw iska w skutek owego zniże
nia będą następujące: Rzeki rokrocznie coraz bardziej zaczną się zam ulać, a ich brze
gi staw ać się bagnistem i; dla wzniesienia tani i grobli służących dla ochrony miejsc zagrożonych, zaledw ie wystarczyłoby po
dwójne życie ludzkie; m achiny hydrauliczne mogłyby zw alczyć zaszlamowanie, ale gdy
by z północy przyszedł silny przypływ , na który tamy nie byłyby obliczone, to morze Północne rospostarłoby się nad wybrzeża
mi. T akie działanie pow tarzałoby się do
tąd, póki morze nie zmyłoby znów T euto- burskiego lasu, W estfalskiej bram y i H a r cu, ja k to ju ż miało miejsce w pierw otnych czasach. G dyby takow e zniżenie w tym sa
mym stosunku, ja k ie ma miejsce w Skandy
naw ii, trw ało 23 wieków, to zupełnieby wy
starczyło dla przeobrażenia B erlin a w mia
sto nadm orskie. Jeżeli nas oznaki nie m y
lą, H olandy ja w łaśnie odbywa taką walkę, tutaj kraj cały ulega powolnemu zniżeniu;
ale człow iek je s t tam dotąd jeszcze zwy- cięscą, a naw et w ystępuje w roli napastnika i znów w ydziera potężnem u wrogow i ka
w ały ziemi, k tóre tenże niegdyś pozyskał.
Nie każde posunięcie się lądu należy uw a
żać za podniesienie, ja k i naodw rót, nie każ
de wystąpienie m orza je s t oznaką zniżenia lądu. Szczególniej pierw sza cecha je s t za- | zwyczaj om ylną i w większej liczbie przy-
jpadków, kiedy w czasach historycznych mo
rze zm niejszyło swą przestrzeń, rozumieć należy nie podniesienie, ale przeciw nie na- j niesienie stałych m ateryj z rzek i zwrócę-
jnie ich morzu. Nietylko ujścia rzek, ale |
naw et silne p rą d y wybrzeża, często dosyć znacznie od tychże brzegów oddalone, wy
rzucają stałe m ateryje i zm ieniają liniją.brze
gową, j a k to m a miejsce z Am azonką, O re- noko a także i z Nilem. W ogóle tw orzenie delty należy uważać za oznakę, że w da
nych m iejscach nie nastąpiło znaczne zniże
nie; ale w miejscowościach, w których zni
żenie je s t słabe a nanoszenie obfite, tam mo
że mieć miejsce znaczne tw orzenie delty.
Z liczby rzek europejskich, rzeka P o od
znacza się szczególniej silnio rozw ijającą się deltą, do tego stopnia, że jój ławice szlam o
we zm uszają o kręty w ypływ ające zT ry je stu , trzym ać się blisko brzegów istryjskich, a na
wet z czasem zagrażają zatam owaniem całej drogi. Pomimo to, nie ulega żadnej w ątpli
wości, ja k potem powiemy, że kraj w górze morza A dryjatyckiego je s t w stanie ciągłe
go i wcale znacznego zniżania. R zeka w ca
łym swem biegu ujęta w tam y, którój silny p rąd nie pozostaw ia znacznych osadów mu
łu w swem łożysku, w edług Lom bardiego przynosi rocznie do m orza olbrzym ie masy iłu (około 42,76 m ilijonów m sześciennych);
tak, że zniżenie można uważać za więcćj niż wyrównane. Niem ylnem przeczeniem pod
niesienia je st w danie się m orza w ląd. W szę
dzie gdzie tylko można zauważać, że brzegi są silnie zniszczone przez naw odnienia, tam zawnioskować można, że one przynajm niej nie znajdują się w stańie podniesienia. Ale '[ jeżeli na brzegach m orza Północnego, naw et za ostatniem i piaszczystemi ław am i, pod li
niją odpływ u znajdujem y szczątki traw i w arstw y ruchomego torfu, które tw orzyć się mogą tylko w bagnach wód słodkich, to możemy z pew nością zawyrokować, że daw niej istniał tu ląd stały i że tenże nie był p oszarpany bałwanam i, ale wolno opuszczał się pod powierzchnię morza. T aką samą wskazów ką są szczątki lasu z korzeniami za- głębionem i w ił m orski, a pniam i pionowo stojącem i. Niekiedy je d n a k i przy podo
bnych wskazówkach można dojść do b łę
dnych wniosków. N aprzykład, na brzegach angielskich znajdujem y pochłonięte lasy, które bez w ątpienia do nowszych należy odnieść czasów, a pomimo to nie m iało tu m iejsca żadne zniżenie. P raw do po dob nie las stał na pochyłćj w arstw ie nad p o k ład a
mi gliny, woda dostawszy się do gliny roz-
618 W SZEC H ŚW IA T. N r 39.
miękczała, w ym yw ała, w ygładzała w arstw ę nad nią. leżącą, i ta ostatnia w raz z lasem na ni(5j rosnącym stoczyła się w morze.
A le i w inny sposób om yłka je s t może- bną.
W ielka zatoka m orska D ollard, na b rze
gach m orza Północnego, pow stała w p rze
ciągu jednój nocy i skoro po owej strasznej nocy Bożego N arodzenia 1277 ro k u n astąp ił poranek, zapieniło się m orze nad obszarem lądu, całkowicie zniósłszy 15 wsi, dw a m ia
steczka i dosyć duże m iasto T orum . J e dnakże m orze nie rozerw ało ląd u i nie po
chłonęło go, albowiem szczątki wsi a głó
wnie kościoły pionowo sterczące na dnie no
wego m orza były długo w idzialne; k ra j za
p ad ł się, j a k głosi podanie ludowe. T en za
gadkow y proces tłum aczy się szczególnemi własnościami brzegów.
O grom ne obszary w tym k ra ju są zajęte przez żuław y spoczyw ające n a pokładach torfu tak w ielkich, że jeżeli się one wodą w ypełnią, to podnoszą całą p rzestrzeń ziemi upraw ną i tw orzą ta k zw ane pływ ające żu
ławy. R osciągają się one aż do m orza i łą czą się z w odą m orską, aleciśnienie, ja k ie na nie w yw ierają groble w znacznej usypane ilości, zupełnie przeszkadza do przeszkodze
nia w darciu się wody m orskiej w głąb k ra ju . A le pew nego razu n astąpił szczególniej bu rzliw y przyp ływ , w oda podniosła się tak wysoko, że przezw yciężyła opór tam y i z straszną siłą nie p rzerzu ciła się przez nią, ale przeszła pod nią, w ypełniła w a r
stwy torfow e i form alnie w ysadziła w po- wieti-ze kraj n ad niem i leżący.
T rudniej je s t skonstatow ać zniżenie, jeżeli niem a budow li ludzkich lub tradycy i, albo też jeżeli nie t'a się odszukać śladów traw , lasu lub torfu p^d pow ierzchnią m orza. J e żeli brzeg silnie przez m orze je s t naruszo
nym , to zawsze m ożem y mieć podejrzenie o zniżanie. Tam gdzie doliny z wymycia pow stałe w yraźnie zachodzą w wodę, tam nie ulega żadnej w ątpliw ości zniżanie się ląd u czyli w zględne podnoszenie wody.
W ziąw szy pód uw agę w szystkie te zjaw i
ska, możemy okazać podniesienie na wszy
stkich brzegach. W e w szystkich k rajach, z bardzo m ałym w yjątkiem , znaj dujem y ska
mieniałości w m niej lub w ięcej znacznej wy
sokości nad m orzem i je ż e li na w et zupełnie
pominiemy dawniejsze w arstw y, a zwrócimy się tylko do w arstw epoki trzeciorzędow ej, ja k o nam najbliższej, to przyjdziem y do te
go samego wniosku. Jednakże pewne, rze
czywiście obserwowane zjaw iska zniżenia, są w ja w n e m przeciw ieństw ie z powyższe- mi i dokładne badanie w krótce nas przeko
na, że obok śladów daw niejszych, zapewne znacznych podniesień, obecnie bardzo zna
czne zniżenie mogło mieć miejsce, że m iędzy procesam i ubiegłemi i jeszcze trw ającem i, m iędzy przedhistorycznem i i objaw iaj ącemi się ju ż w historycznych epokach, istnieje znaczna różnica. Samo się przez się ro zu mie, że takie pojm owanie znów nadzwyczaj u tru d n ia pytanie i zm usza do zasadniczej k ry ty k i większej części obserwacyj.
P ro feso r Issel w G ienui pierw szy świeżo tak ow y pogląd wypowiedział i jem u należy się zasługa przeprow adzenia ścisłego roz
działu zjaw isk, m ających miejsce w epoce przedhistorycznej i historycznej.
Zwróćm y teraz uwagę naszą n a brzegi naszój części św iata i m ające tam miejsce zjaw iska w znaszania i obniżania się lądów.
N a dalekiej północy, w k ra ju F ranciszka- Józefa, na Szpicbergu, Nowej Ziemi i w P ó ł
nocnej Syberyi, jaw n ie widzim y ślady po
wolnego podnoszenia. Do podobnego w nio
sku prow adzi nas płytkość m orza p rzy brze
gach, ogrom na rozległość zupełnie płaskiego dna m orskiego przy ujściach rzek, k tó ra dla tow arzystw a nieszczęśliwego k ap itan a „ Je a- n e tty “,d e Longa, była tak zgubną, nakoniec południow y koniec Nowej Ziemi przed sta
w iający płaszczyznę bogatą w jezio ra, oka
zuje wszystkie zjaw iska świeżo w yłonione
go dna morskiego.
o O
Jeż eli mam y wierzyć danym daw nych H olendrów , to B urent w ro k u 1594 zarzu cił kotwicę na głębokości 16 sążni tam, gdzie ro k u 1871 k ap itan M ack, znalazł płaską wy
spę Golfstrom , wystającą nad pow ierzchnię m orza. Jeżeli te dane przyjm iem y jak o przybliżenie praw dziw e, to one doprow adzą nas do ogrom nego podniesienia około 13 cm rocznie, a z tego za wnioskujem y, że tutaj m usiały mieć miejsce jeszcze i inne przyczy
ny, zjaw isko to wywołujące.
(Dok. nast.)
N r 39. W SZECHŚW IAT. G19
ZJAWISKA' FERMENTACYJNE.
— -
Przegląd znanych zjawisk rozkładu i znaczenie ich w ogólnej ekonomii przyrody
opisał
(Ciąg dalszy).
d) Z j a w i s k a p o l e g a j ą c e n a u w o d n i e n i u i o d w o d n i e n i u .
92. Inw ersyja. Przechodząc do nowego szeregu zjaw isk, polegających na własno
ściach zw iązków organicznych przyjm ow a
nia lub oddaw ania z bardziej złożonej czą
steczki chemicznej elementów wody, ozna
czamy mianem inw ersyi nietylko „przem ie
nianie” cuk ru krystalicznego na inw ertow a
ny (por. wyżój), lecz w ogóle hidrotacyją wszelkich wodanów węgla, ja k o rezu ltat którój otrzym uje się uproszczenie (zm niej
szenie ilości atom ów ) cząsteczki. J a k za- | znaczyliśmy ju ż nieraz, inw ersyja taka po
przedzać zawsze m usi ferm entacyją alkoho
lową. N asuw a się więc czytelnikowi mimo-
‘w olny niejako zarzut, dlaczego obraliśmy tutaj odw rotny ja k b y porządek w ykładu i o inw ersyi mówimy teraz dopiero, po rozpa- j trzeniu ju ż ferm entacyi alkoholowej. M usimy się tu pow ołać na w yrażone w § 79 podsta
wy naszej klasyfikacyi rozkładów, przy któ
rej nie trzym aliśm y się ani chemicznego p o rządku, ani tem bardziej chronologicznego następstw a p rz y dekonstytucyi d a n e j m a t e r y i (konsekw entne przeprow adzenie ta
kiego system atu je s t przy rozmaitości roz
kładów i żyjątek niemożliwem), lecz szeregi nasze ułożyliśm y n a zasadzie charakterysty
ki kinetyczno-fizyj ologicznej, służącej za podstawę do pojm owania i oceniania zjaw i
ska. Pox-ządek zaś, ja k i nadaliśm y szere
gom p rz y traktow aniu przedm iotu, uczyni
liśmy zależnym od znaczenia i rozpowsze
chnienia rozkładów tych w ekonomii przy
rody z jed n ej, a od intensywności, od wię
kszego ich znaczenia pod względem kinety
cznej doniosłości, czyli od większych zaso
bów energii, uw alnianćj przy rozkładach, z drugiej stron y. Je śli w całój grupie roz
kładów właściwych, to je st odbyw ających się w śród węglowój m ateryi, •— a to samo uczynim y i p rzy w tórnych rozkładach,—
przem iany hidrotyzacyjne na ostatnim p rz y chodzi nam postaw ić planie, to czynimy tak ze w zględu, że zjaw iska tego ty pu najsłab- szem są źródłem- wyswobodzonej dzielności, że przy uw odnieniu (co do odw rotnego zja
wiska, dehidrotyzacyi, patrz dalej § 94), n a j
mniejsza, nieznaczna tylko powstaje energi- ja . Czynność inw ersyi np. je s t tak słabym kinetycznie procesem (termo-) chemicznym, że niemasz zgoła organizm u, k tóryby mógł żyć i rozw ijać się jedy nie na rachunek w y
wiązanej przez tę przem ianę dzielności. J e s t to czynność poboczna, drugorzędna, którą—
jeśli tak rzec m ożna— „od niechcenia” w y
konywać są zdolne drożdże, zarówno gdy je zasila energija ferm entacyi cu kru, ja k to norm alnie bywa, ja k o też wtedy, gdy przy bujnym przypływ ie tlenu w zrost icłi nie w y
m aga rozszczepiania cukru (doświadczenie H oppe-Seylera, §§ 56 i 76). Z daje się, że inne zjaw iska uwodnienia, jeśli nie rów nie mało, to niewiele więcój w ytw arzają en er
gii. Upośledzenie pod względem kinety
cznym tych rozkładów w zględnie do innych, rozw iniętych w poprzednich szeregach (§§ 81— 91), okazuje się do pewnego stopnia ju ż z tego doniosłego dla p rzy ro dnik a faktu, że wśród całego ogrom u rozkładów rozli- O O cznych, li tylko hidrotacyi dopełniać mogą f e r m e n t y n i e o r g a n i z o w a n e , a wiec nie żywe i żyjące istoty, lecz specyjalne, w y
tw orzone przez pracę życia zw iązki chemi
czne, że więc kosztem małego zużycia takie
go zw iązku wielkie ilości substancyi mogą być bez widocznego n akładu siły zzew nątrz (por. tem peratura, § 74) w prędkim czasie uw odnione '). Na zasadzie tego wszy
*) Pierw szy, ja k się zdaje, zauważył F leu ry (1875) nieznaczne podniesienie te m p e ra tu ry przy inw ersyi I cukru trzcinowego; potw ierdzają je K unkel i v. Be- I chenberg, gdy tym czasem Naegeli w yrachow uje nat i zasadzie doświadczeń F ran k lan d a, że zjaw isku to-
J