• Nie Znaleziono Wyników

Ucieczka z getta i ukrywanie się we wsi Barki - Paula Eisen - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ucieczka z getta i ukrywanie się we wsi Barki - Paula Eisen - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

PAULA EISEN

ur. 1931; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Malinówka, Barki, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. USA 2010, Żydzi, relacje polsko- żydowskie, pomaganie Żydom, ukrywanie Żydów

Ucieczka z getta i ukrywanie się we wsi Barki

Jak myśmy byli w getto, to myśmy byli zamknięte. Ale ludzie z początku mogli się wykraść z tego getta. To mój ojciec, ja byłam, moja mamusia… Mój ojciec ze mną wyszedł z gieta. Wykradliśmy się. I on mnie zabrał na Malinówkę. Tam czekała furmanka i jakiś Polak czekał na nas. I oni zabrali nas do Malinówki. Mój tatuś mnie zabrał na wieś do jakiejś rodziny. To była rodzina mojego ojca. A nie wiem w jaki sposób, ale wiem, że to była rodzina. Oni mieszkali na Malinówce.

Ja nie chciałam wychodzić z getta. Kiedy mój tata powiedział, że ty idziesz ze mną, ja nie chciałam z nim iść. Ja nie chciałam. Ja płakałam, ja nie chciałam iść. Ja chcę iść z moją mamusią. Ja chcę zostać z moją mamusią. Mamusia mi nie pozwoliła zostać.

Mamusia mi powiedziała, ostatnie słowa ona do mnie mówiła: „Idź moje dziecko, może ktoś zostanie z naszej rodziny”. To były jej ostatnie słowa, co ona do mnie mówiła. Ja nie chciałam iść. Ale ona mówi, że my się musimy podzielić.

To było w nocy. I było zimno. Chociaż to było jeszcze… Ja myślę, że to było z początku zimy, pod koniec lata. Coś takiego. Bo dużo liści padało. To ja myślę, że to było tak w jesień. Ja tak myślę. Furmanka stała tam niedaleko jak myśmy wyszli. I myśmy leżeli w tym wozie dopóki żeśmy wyjechali. Ja nie widziałam nikogo, bo ja leżałam tam. Myśmy przyszli tam do tego i w stodole była taka komora. W stodole. I była podłoga, a pod tą podłogą było wykopane miejsce… Dół. I tam była pierzyna. I tam były rzeczy. I myśmy tam poszli do tego miejsca. A w nocy, jak już było zimno, jak już było ciemno, to w oborze ten człowiek zrobił takie oddzielone gdzie krowy stali. Oddzielone. I słomę włożył. I myśmy siedzieli na górze, na tej słomie. I dookoła było słoma. On miał dwóch synów. Te synowie byli w Niemczech, Niemcy ich zabrali do Niemiec pracować. I była córka zamężna i zięć. Zięć nie wiedział, że my jesteśmy tam schowane. Co on zrobił. On miał psa. On zrobił taką budę w tej stodole. To jak ten zięć poszedł spać czy coś, ja nie wiem, to on przynosił nam jedzenie. Żeby to znaczyło, że on przynosi dla psa. A nam przynosił jedzenie. Czasami jak nie było

(2)

zięcia, to myśmy byli w mieszkaniu. Okna były ukryte. A jak ktoś pukał w drzwi, to on miał, taka była wnęka i była firanka, i tam szmaty wisieli. I myśmy weszli do tego miejsca, za tymi szmatami staliśmy. Jak czasami sąsiad przyszedł albo kto, to myśmy stali za tymi. Bo były zimne noce. Strasznie zimne noce były. Ja uważam, że ktokolwiek ukrywał Żyda, on ryzykował swoją rodzinę i swoje życie. Swoje życie i życie swojej rodziny. Że ci ludzie, co to zrobili, to im się należy największa nagroda.

Oni ryzykowali swoje życie.

Dlaczego ci ludzie ryzykowali dla nas swoje życie? Ja nie wiem. Ja nie wiem. Oni byli nabożni ludzi. Oni chodzili co niedzielę do kościoła. Oni się modlili. Ja nie wiem dlaczego, oni to nie zrobili dla pieniędzy. Ja myślę, że mój tatuś nie dał im dużo pieniędzy, bo on nie miał. Ja myślę, ja tak uważam, że on nie miał. To on nie zrobił to dla pieniędzy. Ale on się znał z moim ojcem dużo lat. Dużo lat oni się znali. Dlaczego on to zrobił? Byliśmy u niego przez zimę. Ja tak myślę. Bo na wiosnę, to ja już wyszłam stamtąd. Ja myślę, że to było może jakieś cztery, pięć miesięcy. Nie wiem.

Nie wiem jak długo myśmy tam byli.

W oborze byliśmy w nocy. Bo w oborze było cieplej. A tam, na dole, to myśmy byli w dzień. I mieliśmy taką rurę żeby powietrze przyszło. Czasami to cały dzień nie dostaliśmy jedzenie. Czasami dostaliśmy raz na dzień. Zależy jak mogli przynieść.

Tylko Żywiec nam przynosił jedzenie, nie córka. Nigdy córka nie przynosiła.

Ja chorowałam. Ja widocznie, ja nie wiem dokładnie, ale widocznie, że ja tam miałam reumatyzm. Bo ja miałam straszne bóle w nogach i w rękach. I widocznie, że ja tam miałam reumatyzm. I mój ojciec myślał, że ja umieram. Że ja umrę tam. Byłam bardzo chora. Miałam gorączkę, miałam tego. W nocy nie poszliśmy do obory, tylko tam leżeliśmy. I ja wyzdrowiałam. I mój ojciec powiedział mi, że ja nie mogę być tam, bo ja nie mogę przeżyć to. Że jest niedobrze dla mnie. I ten Żywiec też. Jak długo on mógł trzymać nas? On nie mógł też trzymać. Jemu było ciężko. Ja teraz rozumiem.

Wtedy ja tego nie zrozumiałam. Ale teraz ja tak myślę, że też było im ciężko nas trzymać. Nie tylko to, że ryzykowali swoje życie, ale przynosić jedzenie i tak dalej. To było ciężko dla nich. To widocznie mój tatuś, nie wiem w jaki sposób on się skontaktował. Może miał pomoc od tego gospodarza. Może mu pomógł się połączyć z tymi… nie wiem jak. Że musieliśmy tam opuścić to miejsce. Ale co, ja poszłam przed ojcem. Ojciec się został tam jeszcze.

Ja z ojcem się ukrywałam, zdaje mi się, że to była wieś Barki, tam gdzie był Żywiec.

Zdaje mi się tak, Barki się nazywali. Barki nie były daleko od Wesołówki. To było bardzo blisko jedna do drugiej.

(3)

Data i miejsce nagrania 2010-12-08, Delray Beach

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pamiętam, było ciemno, mieliśmy pójść do jakiejś rodziny – widocznie ojciec umówił się z nimi, Kilerowie się nazywali – i przyszliśmy do tej rodziny.. Po drodze latali

Gdzie była mieszana rodzina, to zawsze Polacy się musieli ukrywać – córka tej babci miała męża Polaka, ona była Ukrainką i ten mąż musiał się ukrywać.. Razem ze mną

Bo tam gdzie był przechowywany, zabrali mu wszystko i dali mu truciznę na szczury i on zgłosił się sam właśnie w Siedliszczach.. Ja to i tak opowiadam pokrótce, bo trudno, trudno

Pani Unger przez ten cały czas, to jest od [19]39 do [19]42 – mama pisze, że to był listopad, grudzień, jak była ta likwidacja – ona nas utrzymywała, znaczy – nasze pieniądze,

Skąd on był to ja nie wiem, on był, on nie był z Polski, nie, ale ja nie wiem skąd on był, ale to był i w końcu zabili też, w końcu go zabili, jak on się próbowali wyjść

Bo ja przeżyłam dosyć, że ludzie… Na przykład jak ja przyszłam do jednej pani, nie wiem gdzie to było, to ona mnie przyjęła, ona mi dała jeść i dała mi łóżko do

A później jednego razu przyszłem, to ten był inżynier, Niewiarowski nazywał się, złapał mnie, zbił mnie, włożył mnie do stajni i związał mnie, i miał mnie odwieźć do

Tak [było] przez jakiś czas, dopóki nie zaczęli przyjeżdżać Niemcy do tej wioski od czasu do czasu i wieśniacy więcej nas nie chcieli trzymać, po prostu troszkę