• Nie Znaleziono Wyników

Z Kaziem Grześkowiakiem często przesiadywaliśmy w Unii - Wojciech Chodkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Z Kaziem Grześkowiakiem często przesiadywaliśmy w Unii - Wojciech Chodkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WOJCIECH CHODKOWSKI

ur. 1938; Borysław

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, hotel Unia, życie kulturalne, Kaziemierz Grześkowiak

Z Kaziem Grześkowiakiem często przesiadywaliśmy w Unii

W związku z tym, [że Kazio pisał felietony], bywał w klubie Nora. Bardzo często przychodziliśmy tam z nim i z [naszymi] małżonkami. Były to dosyć urodziwe panie.

Siadaliśmy przy osobnym stoliku, dawali nam bialutki obrusik. I wtedy panowała dobra atmosfera. A dookoła był tłum, który patrzył na Kazia Grześkowiaka. Bo istniała Silna Grupa pod Wezwaniem. I Kazio zrobił się sławny. Był jedną z największych indywidualności w Lublinie. Wzbudzał zainteresowanie. Więc niektórzy specjalnie przychodzili do Nory, żeby na niego popatrzeć.

Kazio, kiedy jeszcze był sprawny i nie upijał się do końca, to codziennie [przesiadywał] w Norze. Jak się tam przychodziło, to Kazio rezydował. Czasami tak się upijał, że zasypiał na krześle albo spadał z krzesła na podłogę. Przez jakiś czas po [Mirosławie] Dereckim klub prowadziła taka niemiła pani. Nie lubiła Kazia. Nie lubiła w ogóle nikogo –taka była niemiła. Nawet dziwnie ją nazywaliśmy. I ona ciągle go chciała wyrzucać, odwozić… Mówiłem jej: „Niech pani go zostawi. Przecież nie ma co, żeby on się gdzieś szamotał, biegał, żeby gdzieś był odwożony, odnoszony.

Trzeba mu zrobić dookoła kojec z krzesełek. On sobie tam trochę pośpi, zregeneruje się (bo szybko się regeneruje) i wróci z powrotem na krzesełko. Nie będzie bałaganu, nie będzie powodów do wstydu” I od czasu do czasu robiono dla Kazia taki kojec.

Kaziu tam spał. Potem się szybko regenerował –w ciągu piętnastu minut –i był w porządku.

Przez trzynaście lat on nie wypił ani jednego kieliszka. Wtedy pijał kawę i obżerał się ciastkami. Kupował długie ciacha nadziewane marmoladą i krajał na kawałki. Poza tym robił biesiady u siebie w domu. [Przygotowywał wtedy] jakieś bardzo ostre potrawy. Zapraszał na biesiadę, częstował alkoholem, sam nie pijąc. Już będąc trzeźwym, pisał książkę. Mieszkał wtedy na LSM-ie, w tych dużych wieżowcach. Nie mieszkał z żoną. Bo dostał tam kawalerkę niby na pracownię. Zresztą on się zatruł i umarł w tej pracowni.Chodziliśmy do nowo otwartej knajpy koło KUL-u. Tam [się znajduje] hotel Unia, tylko teraz inaczej się nazywa. Często [przesiadywaliśmy w] tej

(2)

knajpie. Wtedy była najlepsza w Lublinie. Przychodził do niej też Rosenfeld. Często siadał z nami i coś wyłudzał. Alkohol i pieniądze to chyba pożyczył nawet od prezydenta. [Do Unii] chodziliśmy chytrze. Braliśmy z sobą butelkę spirytusu.

Zaprzyjaźnieni kelnerzy rozcieńczali to, przynosili i się popijało. Zapraszaliśmy często damy, wtedy przynosiliśmy z sobą bardzo dobre wina. Kelnerzy nam je przynosili i rozlewali. Nawet robiliśmy dowcipy. Nalewali [wino] do kieliszka, kazali spróbować.

Czasami mówiliśmy: „Nie bardzo” Odchodzili, drugi raz przynosili tę samą butelkę:

„No, może być” Tak się oczarowywało damy.

[Z Kaziem] zawsze się przyjaźniliśmy. Później, kiedy przestał pić (nie pił trzynaście lat), to często się spotykaliśmy towarzysko w knajpie, która była takim miejscem reliktów z czasów Nory. W tej chwili nazywa się Krokodyl.

Data i miejsce nagrania 2012-11-08, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Maria Buczkowska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

I powiedziała tak: „Proszę taką a taką wódeczkę, ale w kieliszku pana Wojtka” Pani Krysia popatrzyła na listę. „Ale tu nie ma pani profesor” Na co druga

Pierwsze zamówienie Kazika [Grześkowiaka więc brzmiało]: „Pięćdziesiąt, pięćdziesiąt” Na dole pod knajpką znajdowała się jeszcze sala, [gdzie] stał

I pana architekta, filozofa i jeszcze kogoś (już nie pamiętam kogo) [zaczęli pakować] do suki, żeby ich wywieźć na izbę wytrzeźwień.. A mnie nie chcieli

Poza tym były różne poetessy, byli liczni dziennikarze, których już nie ma w tej chwili i którzy wymierają –mało kto z nich został.. [W klubie] odbywały się

Kazio, kiedy jeszcze był sprawny i nie upijał się do końca, to codziennie [przesiadywał] w Norze.. Jak się tam przychodziło, to

[W Krokodylu] znajdował się taras, gdzie często [się spotykał] cały przekrój społeczny.. Był tłumek bardzo sympatycznych ludzi, z którymi dobrze nam

Ale na przykład potrafiłem go przekonać, żeby pojechał do Wojtka Cejrowskiego na [Zlot] Ciemnogrodu i żeby zaistniał na prawicowej imprezie. To było na włościach Cejrowskiego na

Jak wybrałem się na chałturę, to cały tłum ludzi pojechał ze mną, żeby mnie zainstalować tam na jakiś dłuższy czas.. Bo miałem pomysły, było