• Nie Znaleziono Wyników

Korepetycje u Franciszka Sadurskiego w Kurowie - Stanisław Marczak - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Korepetycje u Franciszka Sadurskiego w Kurowie - Stanisław Marczak - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

STANISŁAW MARCZAK

ur. 1916; Kurów

Miejsce i czas wydarzeń Kurów, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe życie codzienne, dzieciństwo, szkolnictwo, wykształcenie, korepetycje

Korepetycje u Franciszka Sadurskiego w Kurowie

[Dlaczego zdecydowałem się przenieść z tego gimnazjum z Lublina do Puław?] No właśnie to było powodem, że byłem starszy od swoich rówieśników w szkole. Oni byli wszystko po szkole podstawowej poszli od razu do gimnazjum, poszli do czwartej klasy, a ja dwa lata siedziałem w domu, czyli ja miałem szesnaście lat jak szedłem do tego gimnazjum. I dlatego akurat do Puław, że był ten pan Sadurski, który w Puławach robił maturę wtedy w tym roku. Bo to było tak, ja najpierw, ponieważ mój brat wtedy, ten, który był na politechnice i potem przeniósł się i zaczął studiować prawo, on pracował w urzędzie skarbowym i był wtedy w urzędzie skarbowym pracował w Radzyniu Podlaskim i umówiliśmy się, że ja pojechałem do tego brata, żeby on mną kierował, żeby wskazywał, pomógł mi coś czego nie rozumiem, i tam u niego siedziałem dwa tygodnie i brat mówi: „Słuchaj, ja napiszę do Franka Sadurskiego tego, żeby on się tobą zajął, bo przecież ty widzisz”, brat przychodził rzeczywiście koło piątej, szóstej przychodził z pracy i wyczerpany mówi: „Jak ja cię mogę uczyć, dwa tygodnie i co myśmy – mówi – dwa zadania czy trzy zrobili z matematyki? Jak tak pójdzie dalej to z czym ty pojedziesz na egzamin?” I on nie wiem czy zadzwonił, czy napisał do niego, no a ponieważ ten Sadurski był zobowiązany w stosunku do brata też, bo jak ten Sadurski chodził do szkoły podstawowej w Kurowie też, to jego ojcem był policjant w Kurowie, Sadurscy, to on ot nie wiadomo co mu w głowie strzeliło i przestał chodzić, a po szkole podstawowej poszedł do Puław do gimnazjum, zdał, był jeden rok w Puławach w gimnazjum i rzucił. I pracował potem w gminie w Kurowie, no, ale potem po roku czy po dwóch, nie wiem, przyszło mu do głowy, że to nic nie daje mu, on sześć klas skończył wtedy w Puławach, że to nic nie daje, sześć klas, że tu teraz ludzi potrzebują z wyższym wykształceniem, albo przynajmniej z maturą, no a wtedy mój brat zrobił maturę w Puławach, więc brat go uczył przez całe wakacje, bo on pracując w gminie nie miał kontaktu ze szkołą, z książką, prawda, tylko w gminie pracował, no. I teraz on mówi:

„No nie mogłem odmówić, prawda, tyle panu zawdzięczam, panie Józefie”, mówi. Ale

(2)

to się tak wlokło… Oczywiście odpisał od razu, że bardzo chętnie, ale przyjechałem do Kurowa z tego Radzynia, a w Kurowie pogrzeb. W Kurowie pogrzeb - jego młodsza siostra umarła, miała siedemnaście czy osiemnaście lat. Więc znów, nie wiem jak do niego pójść, prawda, taki w domu kłopot, zmartwienie, jedyna siostra, a było ich trzech braci, prawda, jedyną siostrę mieli, rodzice rozpaczali, no i tak nie chodzę. Tydzień mija, nie idę, a wreszcie mówię no co, nie wiem, co, ale on spotkał mnie kiedyś i mówi: „Panie Stanisławie niech pan przyjdzie do mnie, kiedy pan może, jutro?” No mogę tylko mówię: „Panie Franciszku, ja nie chciałem panu przeszkadzać, bo macie państwo taki kłopot, że trudno żeby pan się tym zajął”. „Nie no muszę, muszę – mówi – już się podjąłem to...” mówi do mnie. Ponieważ on był bardzo dobrym uczniem w Puławach, i zresztą on był tu bardzo dobrym mecenasem od spraw karnych, w Warszawie był wiceministrem nawet, no i on mnie przygotował do tego. Oczywiście znał takie kruczki niektórych tych profesorów. Geograf taki był w Puławach, pan Kosiba, profesor Kosiba, on potem wyjechał, u niego na lekcji, on mógł nie pytać ucznia dwa lata i dawał mu czwórkę, a wreszcie zapytał go raz, nie umiał, dostał dwóję i potem nie mógł się z tej dwói wygrzebać, potem żeby trójkę dostać bo go nie pytał wcale potem, tacy dziwacy byli. Tak, tak że piątą klasę przerabiałem z Sadurskim właśnie przez wakacje. Ja wstawałem, proszę pana, jeszcze słońce nie wstało, a to żniwa akurat były przecież, no już ojciec nie brał mnie do tych żniw tylko jak przywozili zboże, to musiałem wtedy z wozu podawać ojcu w stodole, prawda, no to tylko na to miałem czas, a tak nic, ani spacerów ani nic. Tylko szedłem na strych, siano tam było, książki rozkładałem, miałem stolik taki, ławkę i kułem, wkuwałem całe dnie od świtu do wieczora, ale najlepiej się było rano uczyć.

Data i miejsce nagrania 2005-09-10, Warszawa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Agata Kołtunik

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Był przypadek taki, wycieczka, nie pamiętam wtedy gdzie to była, no w każdym razie w gimnazjum wycieczka i kilku uczniów poszło sobie, wypili gdzieś, napili się wódki no i potem

A poza tym miałem jeszcze takie dorywczo lekcje u uczniów, którzy kiepsko się [uczyli], groziła im dwója czy klasówka miała być, no to trzeba było jakiś tam

Pierwszy rok byłem na stancji na [ulicy] Zielonej, mieszkałem tam u pani Żukowskiej, to stara pani taka była, u której mieszkali moi dwaj bracia też poprzednio, ten Feliks i Józef

Tak, w Puławach nawet Żydzi byli przeważnie tu, przy tej Lubelskiej ulicy po prawej stronie, ale tam na działkach to już nie było Żydów, ja nie wiem czy oni w

Kilku było, co krawiectwem się zajmowali, dużo było szewców takich łaciarzy, buty się nosiło właśnie do nich, do tych Żydów, bo tacy nasi szewcy to robili na jarmark i

To był Motek się nazywał Żyd, jego potem, jak Niemcy do Puław pędzili Żydów, jego właśnie na tej drodze zastrzelili, to był stary Żyd taki, to był majster, ale on miał

Był taki właściciel hurtowni tytoniowej i on miał takiego pomocnika Żydka, bardzo inteligentny Żydek taki, elegancki zawsze, i nakręcił widocznie, bo on dawał mu pełne

Był taki Żyd, Najmark chyba się nazywał, to u niego nawet jak studiowałem jeszcze w gimnazjum w Puławach, to u niego, ponieważ wtedy zarabiałem trochę na korepetycjach,