i
Nr 339 Kraków, wtorek 8 grudnia 1908. Rocznik XVII.Redakcya i Adm inistracya:
Kraków, ulica Filipa L. I I (I. piętro).
Adres na telegramy: Naprzód, Kraków.
TaMea Nr 196. — K a sto czekow e N r 834.095.
Prenumerata miesięczna:
> z ifefftą 2 K, bez idsylU 1 K 6 0 h ,
■■granicą 2 m k. 30 fes., 3 fr. 50 ctm ., 2l/ i u tL, 70 ctm . am ary k .
Fraflunarata tygodniawa w Krakowie 40 b,
z dostawę do domu 46 h.
N » e r 8 t a , poświąteczny 4 b .
PRZÓD
Organ centralny polskiej partyi socyalno-demokratycznej.
Wychodzi codziennie (z wyjątkiem niedziel i świąt) o godzinie 5 popołudniu, a nadto w poniedziałki i dni poświąteczne o godzinie 9 rano.
Dziił iDsentowj: Kraków, pl. WW. Świętych 8 ,1. pi
O g ło s z e n ia ( in s e r a ty )
k o sztu ją od m iejsca w iersza jednoszpaltow ego drob n y m d ru k iem (petitem ) za pierw szy r-az 20 halerzy, n a stę p n ie po 10 hal. — N a d a s ła n t od m iejsca w iersza d ru k iem petitow ym po 40 hal. za k a łd y raz. Ś luby, zaręczyny i nekrologi
po 80 hal. od w iersza za k a łd y raz.
Z a łą c zn ik i (prospekty i Ł d.) przy jm u je się .a eenę 2 k or. za 100 egzem plarzy dla zam iej
sco w y ch , a 1 k er. za 100 egzem plarzy (Eta m iejscow ych p ren u m erato ró w . R eklam acye o tw a rte są w o ln e od o p ła ty po
cztow ej. — R edakcya rękopisów n ie zw m ea i bezim ien n y ch listów n ie uw zględnia.
i
Narodowe zadania socyalistów śród Słowian bałkańskich.
W ostatnim num erze w iedeńskiego so- cyalno-dem okratycznego m iesięcznika „Der [ K am pf" um ieszczony został a rty k u ł tow.
i K arola K a u tsk y ’ego o polityce socyalisty- I cznej n a półw yspie bałkańskim . Zajm ująca i ta rozpraw ka, w której udow odniona zo- I s ta ła konieczność utw orzenia r e p u b l i
k a ń s k i e j f e d e r a c y i l u d ó w b a ł - 1 k a ń s k i c h , je s t w łaściwie dłuższym wy-
| jątk iem z przedm ow y, napisanej przez K au tsk y ’ego do bułgarskiego przekładu jego p racy p. t. „R epublika a socyalizm w e F ran cjń".
Dla zrozum ienia wywodów au to ra naj- i lepiej je s t poznać kilka w stępnych uw ag, będących podstaw ą dalszego rozum ow ania.
Przytoczym y je przeto w cało ści: „Poło
żenie socyalistów w k rajach ekonom icznie , nierozw iniętych, gdzie w alka klasow a pro- le ta ry a tu odgryw a jeszcze nieznaczną rolę, nie je s t bynajm niej łatw e. N aturalnie, w in
' ni oni i tu , ja k wszędzie, być przede-
‘ w szystkiem jaknajenergiczniejszym i rze cznikam i interesów p ro letary atu . Ale sko-
> ro ta k lasa znajduje się jeszcze w stanie
► em bryonalnym , więc zadania socyalistów i więcej n a tem polegają, b y bronić jej
p r z y s z ł y c h interesów , niż c h w i l o
* w y c h , m niej n a p r o w a d z e n i u walki klasow ej, niż n a p r z y g o t o w y w a n i u dla niej g ru n tu . A zaw iera to rów nież i dążenie do zupełnej niepodległości narodu.
Bez takiej niepodległości w alka klasow a p ro le tary a tu nie może rozw inąć w szystkiej swojej m ocy".
.dległośćoznacza d e m o k r a c y ę , r,zn • r.>i w o l n o ś ć o d w s z e l k i e g o n a - j a z u u (F rem dherrschaf 1), oznacza i ą- z n o ś ć w s z y s t k i c h c z ę ś c i n a r o - u w j e d n y m w s p ó l n y m o r g a n i - m i e p a ń s t w o w y m . Bojownicy wiel
!iej rew olucyi francuskiej walczyli o ka- ,dą z ty ch cech niepodległości swego na- odu z jed n ak ą siłą. W alka o republikę ta ła się zarazem w alką o jedność i nie- odzielność republiki i o odparcie wrogów
iwnętrznych".
„Tak sam o i tw órcy niem ieckiego socya- lizm u, tak i M arks, Engels, L assalle, w e
poce, g dy p ro letary at niem iecki b y ł je-
| szcze słaby, gdy m niej szło o prow adze
nie w alki klasow ej, niż o przygotow anie dla niej g ru n tu , walczyli z rów ną stan o
wczością o dem okracyę, ja k i o zjedno
czenie Niemiec i ich niepodległość od w szelkiego obcego panow ania".
Do ty ch zasadniczych przesłanek K auts- ky dodaje spostrzeżenia, że poniew aż przeciw ludow e w arstw y społeczne także m ogą zm ierzać do zjednoczenia i wyzw o
lenia narodu, przeto i w tej dziedzinie nieunikniony byw a konflikt pom iędzy de- m okracyą a nacyonalizm em . Najsilniej w y
stęp u ją te sprzeczności w tedy, gdy orędo
wnictwo interesów narodow ych biorą na siebie dynastye. N iezaprzeczenie naw et in
te re s d yn astyczny może nieraz przyspie
szyć zjednoczenie poszczególnych odłam ów jednego n aro d u przez zwalczenie obcych rządów , w szelako n i g d y niem a zupełnej zbieżności m iędzy dążeniam i naro d u a po
lity ką dynastyczną. N aprzykład Hohen
zollernow ie w określonym m omencie dzie
jow ym najbardziej parli k u zniesieniu p a r
ty k u lary zm u niem ieckiego, ale całkow ite zjednoczenie niem ieckiego n aro du nie m o
gło leżeć w ich interesie, gdyż to w ym a
gałoby zdruzgotania habsburgskiej A ustryi.
n a co porw ać się d y n a sty a p ru sk a nie m ogła. W tym więc w y padku in teres d y n asty czny przeszkodził dziełu jedności, k tó ra może być tylko rezultatem rew olu
cyi dem okratycznej.
W analogicznem położeniu są dziś n a rody bałkańskie. B ułgarya m usi posiąść niep o d leg łość, n aró d bułgarski m usi się zjednoczyć. Ale w łaśnie dlatego, że spraw ę tę ujęła w ręce d y n a s ty a , zjednoczenie staje się n a razie niemożliwym. B ułgaro- wie, będący poza królestw em bułgarskiem , zam ieszkują M acedonię nie sami Obok n i-h żyją Serbow ie, Grecy, Turcy. Ze strony ty h narodów każda pró b a dynastyi b u ł
garskiej, zm ierzająca ku takiem u lub ow e
m u zdobyciu M acedonii, m usi natrafiać na potężny opór. Z resztą złam anie tego oporu nie rozw iązałoby kw estyi. P odbite narody sta ły b y się dla B ułgaryi takim sam ym rozsadzającym ferm entem , jakim są dziś dla Turcyi.
Jedy n em wyjściem z tej sytuacyi jest takie zjednoczenie narodu, któ re doszłoby do sk u tk u bez zew nętrznej pom ocy obcych m ocarstw , a rów nocześnie zapobiegłoby ciągłym w aśniom narodow ościow ym w Ma
cedonii, a więc r z e c z p o s p o l i t a f e d e r a c y j n a .
Tylko w takiem państw ie związkowem m ogłoby się urzeczyw istnić dążenie ludów do sam odzielności i ono tylko da rękojm ię
rozw oju ekonom icznego dzięki rozszerzeniu ry n k u w ew nętrznego; podczas gdy dziś wszelki pozór w yem ancypow ania się z pod zwierzchności sułtańskiej ludy bałkańskie okupyw ać m uszą oddaniem się w opiekę carowi, w zględnie A ustryi lub Anglii.
W praw dzie wielonarodow ościow a rep u blika federacyjna je s t w sprzeczności z no
w oczesną ideą p ań stw a jednolicie narodo
wego, które o wiele skuteczniej zapew nia norm alny rozwój k u lturze narodow ej i walce klasow ej, ale dla liczebnie niew iel
kich ludów, zwłaszcza w okresie państw o- tw órczym jeszcze nie zakończonym , w szyst
kie korzyści wielkiego państw a, zarów no polityczne, ekonom iczne, ja k kulturalne, sta ją się dostępne wyłącznie w tego ro dzaju fedracyi. A korzyści te są ta k zna
czne, że całkowicie rów now ażą liczne szkody, w ynikające z nieposiadania ab so lutnie odrębnego p ań stw a narodow ego.
Jeżeli wogóle w dążeniu do niepodle
głości Słow ianie b ałk ań scy m uszą bez
w zględnie w ystępow ać przeciwko uroszcze- niom m ocarstw europejskich, to przede- w szystkiem dotyczy to reakcyjnego caratu.
Specyalnie zaś dla socyalistów je s t to już nietylko obowiązkiem narodow ym , lecz w pierw szym rzędzie m iędzynarodow ym . C arat, ja k i daw niej, pozostał i dziś je szcze głów nem niebezpieczeństw em dla de- m okracyi europejskiej. Gdy jed n a k w o k re
sie działalności politycznej M arksa „bracia słow iańscy" n a B ałkanie byli dla pansla- wizm u carskiego najodpow iedniejszem n a rzędziem przeciw dem okracyi europejskiej, dziś stosunki znacznie się zm ieniły. W ów
czas liberalna dem okracya angielska, pod której przew odem szedł tak że p ro letary at, m u s i a ł a oprzeć się w yzw oleniu Słow ian z pod jarzm a tureckiego, gdyż tego dopiąć m ożna było tylko drogą w zm ocnienia ca
ra tu . M arks i Engels bronili tegoż dem o
kratycznego stanow iska. Dziś n atom iast trz y doniosłe zjaw iska pociągają za sobą odm ienną ta k ty k ę m iędzynarodow o-socya- listyczną w spraw ie bałkańskiej. Po pierw sze, jakkolw iek liberalizm europejski w dal
szym ciągu gotów podsycać zakusy re akcyjnego panslaw izm u (zwłaszcza przeciw konstytucyjnej Turcyi), to jed n a k proleta
ry a t, jak o klasa, niepow rotnie z liberali
zmem zerw ał; następnie zwalczenie caratu przestało być spraw ą tylko zew nętrznej polityki, raczej przeciw nie — jedynie re- wolucya w sam ej Rosyi zadecyduje o jego losach; w reszcie i w k rajach b ałkańskich
istnieje już św iadom y swoich zadań m ię
dzynarodow ych, choć sła b y jeszcze, ruch socyali styczny.
Te fak ty stają się drogow skazem dla po
lityki narodow ej socyalistów bałkańskich.
G dyby się tylko rozchodziło o rozm aitych
„patryotów " liberalnych serbskich, b u łgar
skich i t. d., to zaborczy panslaw izm car
ski, pomimo d ezo rg anizacji i zdem oralizo
w ania rosyjskiej a rm ii, m ógłby jeszcze święcić try u m fy ; z ujaw nieniem się jed n ak federacyjno - niepodległościow ych dążeń, w ym ierzonych przeciw „opiece" cara-ba- tiuszki, caratow i zadany będzie cios, k tó ry razem z osłabieniem m ocarstw ow em po wojnie japońskiej i zachw ianiem w ew nętrz- nem n a sk u tek rew olucyi, ostatecznie p rze
szkodzić potrafi odrodzeniu się d espoty
zmu, ta k niebezpiecznego dla wolności lu dów.
W tym w ypadku zadania narodow e so
cyalistów b ałkańskich najzupełniej u tożsa
m iają się z interesem m iędzynarodow ym p roletaryatu. Jednocześnie konieczność ta kiej polityki naocznie n as przekonyw a, że naw et w krajach, gdzie niem a jeszcze m iej
sca dla w alki klasow ej w ścisłem znacze
niu tego w yrazu, gdzie w p raktyce socya- liści napozór nie w ykraczają poza akcyę dem okratyczną, idea socyalistyczna w y
m aga bezw arunkow ego odgraniczenia d ą
żeń proletaryackich od w pływ ów dem okra
cyi burżuazyjnej, choćby spraw a dotyczyła walki czysto narodow ej.
Austrya i Włochy na Balkanie.
Odkąd Bulów przed dwom a la ty pow ie
dział w parlam encie niem ieckim , że w „ex- tra tu rz e " W łoch z F ran cy ą nie widzi nic sprzeciw iającego się podpisanem u tra k ta towi trójprzym ierza, postanow iły W łochy rozpocząć jeszcze jednę „ e x tra tn rę “, tym razem z Rosyą. Jeżeli się śledziło trz y dniow ą deb atę w parlam encie włoskim — m ożna z niej w ysnuć razem z deputow a
nym Fortisem następu jący w niosek: W ło
chy potrzebują trójprzym ierza i pozostaną mu w ierne, poniew aż daje ono im m ożność w ydoskonalenia i uzupełnienia sw ych zbro
jeń. P y tanie jest, przeciw kom u zbrojenia te są skierow ane.
O ficyalna polityka W łoch ściera się z polityką au stry ack ą n a dwóch m iejscach:
p i e r w s z ą m je s t teren, należący do A ustryi, obejm ujący południow y Tyrol (Trentino),
Gospodynie! wszystkie zakupy przedświąteczne stowarz! spożywczego yy NAPRZÓD" wKir£ wś.
DPTON SINCLAIR.
METROPOLIA.
--- 75
Skończyło się na tem, że pojechał popołu dniowym pociągiem de Albany i następnego dnia widział się z sędzią. Montague zrozu
miał konieczność ostrożnego postępowania, gdyż zresztą nie miał żadnej określonej pod
stawy do podejrzeń; wytłómaczył więc bar
dzo taktownie i ostrożnie, że doszły go po głoski, iż wielu ludzi uważa proces Mr. Has brook’a za pozór, za którym kryją się inte
resy prywatnych osób; i sprawiało mu przy krość, że nie wie nic bliższego o swym klien
cie. Przyszedł więc do sędziego, aby zasią gnąc porady w tej sprawie.
Nikt nie byłby w stanie tak uprzejmie i taktownie ująć sprawy, jak to uczynił sędzia.
Przedewszy8tkiem — mówił — ostrzegał go z góry, że przeciwnicy będą go atakować i oczerniać, aby w ten sposób wpłynąć na niego odstraszająco. I Montague powinien był zro zumieć, że wszystkie te pogłoski stanowiły część tej właśnie nagonki; nie zmieniało wcale Btanu rzeczy, że zakomunikował mu te po głoski dobry przyjaciel, skąd bowiem możua było wiedzieć, od kogo ów przyjaciel je usly szał?
Sędzia wyraził wkońcu nadzieję, że co- kolwiekby kto mógł powiedzieć, Montague nie da się przekonać, że sędzia mógł radzić mu coś niewłaściwego.
— Nie — odparł Montague — lecz może
mi pan ręczyć, że poza Mr. Hasbrook nie kryją się osoby zainteresowane?
— Osoby zainteresowane? — powtórzył tamten.
— Rozumiem przez to osoby, mające łą
czność z towarzystwem „Fidelity" lub z in nemi towarzystwami asekuracyjnemu
— Nie — odrzekł sędzia. — Istotnie, nie mogę za to ręczyć.
Montague spojrzał zdumiony.
— Więc pan nie w ie?
— Chcę powiedzieć, że nie byłbym w sta
nie powiedzieć, gdybym nawet wiedział.
Montague patrzał w osłupieniu na sędziego;
nie oczekiwał takiej szczerości.
— Nie przypuszczałem nigdy — ciągnął da
lej tamten — aby to robiło panu jakąkolwiek różnicę.
— Ależ... — rozpoczął Montague.
— Proszę pana, niech mię pan zrozumie, Mr. Montague — przerwał mu sędzia. — Mnie się zdawało, że proces ten jest jawnie uczci w y ; tak też zdawało się panu. I jedyną rze czą, co do której miał pan prawo żądać rę
kojmi, było, jak sądziłem, to, że był zamie
rzony na seryo. Co do tego miałem bezwzglę dną pewność. Nie przywiązywałem żadnej wagi do kwestyi, czy poza Hasbrook’iem kryją się jakieś osoby zainteresowane. Przy
puśćmy na chwilę, że istnieją takie zaintere sowane strony, które zostały pokrzywdzone przez administracyę „Fidelity" i pragną ją ukarać. Czy adwokat ma słuszność, odma wiając prowadzenia uczciwego procesu dla
tego tylko, że wie o podobnych prywatnych pobudkach? Lub przypuśćmy nawet krańco
wą możliwość — że w towarzystwie istnieje walka frakcyj, jak pana poinformowano. Lecz w tym wypadku rezultatem procesu będzie tylko usunięcie złodziei; i dla jakiej racyi miałby pan pozbawiać publiczność dobro
dziejstw, wypływających z takiego obrotu spraw y? Ludzie, będący w towarzystwie ase- kuracyjnem, wiedzą zawczasu, co się św ięci;
i jeśli pan widzi przed sobą możliwość uzy
skania tej sposobności w uczciwej walce — miałby się pan od niej uchylać?
Tak mówił sędzia, pełny uprzejmości i prze konywającej argum entacji, sącząc jad subtel nie osłoniętej korupcyi w duszę młodego ad wokata. Pod jego miłymi, kwiecistymi fraze
sami Montague wyczuwał jednę zasadniczą myśl; była ona niewyraźna, nieuihwytna, a jednak przenikała mowę sędziego tak, jak nastrój przenika melodyę. Mówiła ona, że młody adwokat otrzymał wysokie honoraryum i miał przed sobą łatwą, gładką sprawę — i jako światowiec, nie powinien się starać o zbyt dokładne jej zgłębienie. Montague słu chał Będziego i czuł, że sens jego wywodów zmierza do uspokojenia go, do pogodzenia jego dobrego mniemania o sobie z przyje mnym faktem korzystania z olbrzymiego ho
noraryum.
Przestał się spierać, ponieważ doszedł do przekonania, że szkoda było marnować czasu na przekonywanie sędziego. Zresztą, podjął się był prowadzenia procesu i to było faktem dokonanym ; na nic się nie zdał® wycofywać teraii. Co do dwóch rzeczy czuł się upewnio nym skutkiem rozmowy z sędzią — po pier
wsze, że jego klient był malowaną figurą w
procesie i że chodziło naprawdę o wyrugo
wanie złodziei z adm inistracyi; po drugie — że sam nie miał żadnej gwarancyi, że nie wpadnie w zasadzkę, z wyjątkiem niewyra
źnych zapewnień sędziego.
ROZDZIAŁ XVIII.
Montague wrócił do domu w przekonaniu, że był bezsilny uczynić cokolwiek prócz wy
strzegania się podobnych spraw na przyszłość.
Za błąd już popełniony musiał zapłacić cał
kowitą cenę.
Jak wielką ona była, miał dopiero z cza
sem się przekonać. Następnego dnia odwie
dził go Mr. John C. Burton, jak opiewała karta wizytowa. Był to agent towarzystwa, wydającego pisemko, poświęcone skandalom towarzyskim. Towarzystwo to przygotowy
wało wytworne wydawnictwo, mające zawie
rać dane co do najwybitniejszych rodzin w Nowym Jorku i mające być bardzo koszto- wnem, co umożliwiało prenumeratę tylko „naj- wyłączniejszym" sferom — po cenie tysiąc pięćset dolarów za komplet. Mr. Burton za
pytał więc Moutague’a, czy nie życzy sobie, aby jego rodzina została włączona do opisów.
Montague odpowiedział z całą grzecznością, że był w Nowym Jorku osobistością stosun
kowo obcą i właściwie nie powinien zajmo
wać miejsca w podobnem wydawnictwie. Lecz agent nie dał się tem przekonać. Nawet w tym wypi dku — utrzymywał — istniały względy, przemawiające za należeniem Montague’a do liczby prenumeratorów; mogły być spocyalne powody.
(Dalszy ciąg nastąpi).
Kraków, wtorek m s a i o u 8 grud osa 1908 Nr 339
oraz T ry e s t; d r u g i e m je st A lbania — w zględnie zachodnie w ybrzeże półw yspu bałkańskiego, będące w łasnością Turcyi.
Co do posiadłości austryackich, żaden sza
nujący się p a try o ta w łoski nie w yrzeka się nadziei, że T rentino i T ry e st m uszą podzielić los L om bardyi i W enecyi, t. j.
przejść z pod panow ania austryackiego pod w łoskie. Cel ten przyśw ieca nietylko ultrap atry otom , ta k zw anym irredenty storn, lecz je s t narodow em m arzeniem całych W łoch, k tó re nie m ogą przeboleć, że część ich narodow ego tery to ry u m należy dotąd do „Szwabów". O ile cel je s t jeden, o tyle ta k ty k a do osiągnięcia go je s t dw o jak ą:
podczas gdy irredentyści w guście d epu
tow anego B a r z i l a i a otw arcie w zyw ają do stoczenia w ojny z A u stry ą o rychlej
sze osiągnięcie połączenia Trentino i Trye- s tu z królestw em , o ty le urzędow i polity
cy — nie w ypierając się bynajm niej tej nadziei — o dkładają jej urzeczyw istnienie n a czas późniejszy, pom yślniejszy.
T a spraw a jest, żeby się ta k wyrazić, i d e a l n ą stro n ą stosunk u W łoch do Au- s t r y i ; drugą, r e a l n ą jest kw esty a alb ań ska. Celem polityki w łoskiej, k tó rą Fran- cya i Anglia odsunęły na drugi plan w panow aniu nad m orzem Śródziem nem , jest opanow anie A dry aty k u, zam ienienie go w
„m arę clausum ". W łochy posiadają ju ż je dno w ybrzeże A dry aty ku, a więc dążą do poddania i drugiego sw em u wpływowi, a po przeprow adzeniu tego planu A ustry a p rzestaje być dla nich groźną, tra c ąc z m orzem „okno n a św iat". Rzecz jasn a , że
Mowa tow. posła dra Diamanda
w ygłoszona w parlam encie w dyskusyi nad prow izoryum budżetow em dnia 5 grud nia b. r.
co je s t dobrem dla W łoch, byłoby nie szczęściem dla A ustryi. Dziś żadne p a ń stw o nie może się obejść bez przy stępu do m orza, a rozw ijający się przem ysł i han del au stry ack i m usi mieć w olną dro gę m orską n a W schód, swój głów ny ry n ek zbytu.
O panow anie, a przynajm niej o wpływ n a A lbanię rozgryw a się więc ryw alizacya m iędzy A u stry ą i W łocham i. D otąd siły są rów norzędne: A u stry a przez swój hi
storyczny w pływ n a katolickich Albańczy- ków m a tam zapew nioną przew agę, W ło
chy zaś przez wejście w stosunki z Czar
nogórą usadow iły się n a razie na m ałym punkcie w A ntivari. Ryw alizacya ta u su n iętą została, przynajm niej czasowo, spe- c y a ln ą um ow ą z r. 1897, k tó rą A u stry a i W łochy zobow iązały się nie dążyć do roz
szerzenia swej sfery w pływu w Albanii.
Mimo więc trójprzym ierza ob a p ań stw a u w ażały za konieczne osobne um ówienie się, celem uniknięcia zatarg u i dotąd ryw ali
zacya o d b y w ała się tylko n a polu han- dlowem .
T eraz spraw a się zaw ik lała; w debacie ostatniej ośw iadczył bowiem T i t t o n i , że oprócz um ow y o A lbanię z A u stryą, W ło
chy zaw arły jeszcze „entente" z R osyą z celem położenia tam y ekspanzyi austry a- ckiej w tam tych stronach. M amy zatem istniejące jeszcze form alnie trójprzym ierze, a obok tego um ow ę jednego z k o n tra h e n tów z trzeciem państw em , skierow aną p rze
ciw sojusznikowi.
Jeżeli do tego fak tu dodam y zn ane za
biegi dyplom acyi włoskiej o utw orzenie
„zw iązku państw b ałk ań sk ich ", którego tendencya nie m ogłaby przeciw kom u in
nem u, tylko przeciw A ustryi, być skiero
w an ą; jeżeli uw zględnim y, że zarów no T i t t o n i ja k i szef rządu G i o l i t t i za
kończyli swe m owy w ezwaniem do dal
szych zbrojeń; jeżeli wreszcie uwzględni się, że „wierność niem iecka" czyli ewen
tu a ln a pomoc P ru s w wojnie przeciw Au
stry i sta ła się bardzo iluzoryczną — dojdzie się do rezu ltatu , że a n ek sy a Bośni sta ła się dla A ustry i rzeczą bardzo ryzykow ną i kto wie, czy nie będzie ona drogo ko
sztow ała.
Na razie jedno je st pew nem : sojusznik, k tó ry w yraźnie oświadcza, że k o rzy sta z sojuszu, jako z zaw ieszenia broni, aby się zbroić w łaśnie przeciw tem u sojusznikowi, je s t w iększą k lęską, niż o tw arty w róg, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy on uzna porę za stosow ną do uderzenia
Żyjemy w czasie, kiedy nikt przewidzieć nie może, czy Galicya nie stanie się może terenem dziejowych wydarzeń. Całe państwo jest przeto zainteresowane, aby w tym kraju stworzyć należycie zadowalniające warunki.
Rząd jest najwidoczniej zupełnie nieświadom takiego znaczenia Galicyi, gdyż z obojętno
ścią traktuje jej losy.
Jeżeli poprzedni prezydent ministrów bar.
Beck nagle okazał dużo serca krajom połu
dniowo słowiańskim, specyalnie Dalmacyi, to przyczyna tego nie tkwiła bynajmniej w u czuciach sentymentalnych lub słowianofil skich, lecz w przewidywaniu, że Dalmacya stać się może gruntem historycznym dla Au stryi, że więc niezbędnem jest obudzić tam ciążenie i miłość ku Austryi i związać przy szłość tego kraju z przyszłością Austryi. Na tomiast w stosunku do Galicyi brak zrozu mienia tego. Mówca przypomina wydarzenia, których punktem kulminacyjnym były wy padki praskie i wskazuje na wzmożenie mo skalofilskich tendencyi w Galicyi.
Cóż czyni rząd dla przeciwdziałania tego rodzaju wzrostowi moskalofilstwa ? Baron Beck z pewnością nie był ideałem kierowni
ka państwowego, ale bar. Bienerth sposobem prowadzenia ministeryum spraw wewnę
trznych okazał wyraźną nieudolność w tym kierunku. Podczas dyskusyi galicyjskiej u
znał się za nieodpowiedniego do sanacyi sto sunków galicyjskich i powtarzał tylko nie
prawdziwe informacye, których mu udzielały organy podwładne.
N a d u ż y c ia g a lic y j s k ie .
Czyż można więc spodziewać się od czło
wieka, który nie był w stanie utorować dro gi wpływom rządowym dla postawienia ja
kichkolwiek granic n a d u ż y c i o m w Gali cyi, od człowieka, pod którego rządami prze
prowadzone zostały niesłychane wybory do sejmu galicyjskiego, który wciąż podtrzymu je krwiożerczą administracyę w Galicyi, że będzie mógł cokolwiek zdziałać w niezwykle ciężkich warunkach wewnętrznej polityki au stryackiej ? W Galicyi wszystkich ogarnęło zdumienie, jak minister mógł przy odpowie dzi na przemówienie jubileuszowej depwtacyi wydziału krajowego włożyć w usta cesarza wyrazy, które znajduję w wyraźnej sprze czności z istotnemi faktami.
Ilustrowane kartki korespondencyjne.
W yszły z d ru k u : „Cudowne bibułki do po łykania" (szwindel k le ry k a ln y !). Cena ko
respo n d entki z 15 bibułkam i 6 halerzy.
Do nabycia u kolporterów p artyjnych oraz u tow. Z. K lemensiewicza, K raków, W iślna 5.
A n a r c h ia w p r z e m y ś le n a fto ą ry m . Gdzie są skarby ziemne, wydobywane w Galicyi, gdzie jest o r g a n i z a c y a p r a c y , p r o d u k c y i , podźwignięcie bogactwa kra jowego? Ropa jest skarbem, który przy na leżytym zarządzie istotnie mógłby się stać źródłem kolosalny! h bogactw krajowych.
Przy dzisiejszym jednak zarządzie staje się ten skarb ziemny czemś fatalnem dla kraju, środkiem, wtrącającym go w ciągłe przesilę nia gospodarcze. W produkcyi ropy panuje taka anarchia, jaką może znano w Klondyke w początkowym okresie poszukiwania złota, jaka wreszcie możliwa jest na południu Ro syi, ale która jest nie do pomyślenia w pań
stwie europejskiem.
Im większa jest nadprodukeya, tem bar
dziej wzrasta niedorzeczna gorliwość wier cenią. Przyczyna polega na tem, że posiada cze gruntów, którzy mają prawo do nafty, nie są dość zasobni w kapitały, by przed siębrać eksploatacyę, i przeto wchodzą w stosunki ze spekulantami wiertniczymi, któ rzy za pewien odsetek produktu na ich grun cie wiercą szyby. Ale ponieważ i ci speku lanci nie mają kapitałów, więc z góry sprze
dają swój piodukt. Takie szyby, kosztujące kilkakroć 100 000 koron, by wają natychmiast dzielone pomiędzy pewną liczbę spekulan
tów, którzy nic wspólnego z produkcyą na fty nie mają.
Gdyby koniecznem było wstrzymać się i czekać, aż rynek się ureguluje, czyż można się tego spodziewać po setkach ludzi, którzy mają tylko jeden interes: możliwie szybko dostać naftę? Gdy jakiś szyb jest wydajny, to dodaje to tylko bodźca wszystkim sąsia dom do możliwie równoczesnego rozpoczęcia wierceń i rzucenia możliwie jak największych ilości ropy na targ. Usiłowanie rządu celem niesienia ratunku tej gałęzi przemysłu nale ży uważać za chybione. Były minister robót publicznych nie znalazł odpowiedniej drogi Pomógł wprawdzie częściowo pewnej liczbie przedsiębiorców, ale na przemysł ten i jego położenie ta akcya ratunkowa nie wywarła żadnego wpływu. Wydajność szybów nafto
wych jest tak wielka, że wedle zdania fa
chowców zupełnie niemożliwem jest oddanie przedsiębiorstwom do dyspozycyi dostatecz
nej ilości cystern zapasowych łub magazy
nów. Również próba wywarcia wpływu na rynek przez zakupy rządowe nie udała się.
Idzie tu o stare grzechy. Warunki tego prze mysłu powinny były zostać uregulowane, zanim się on tak rozwinął, podobnie jak dla innych przedsiębiorstw górniczych ustawowo zostały ustanowione. Thk szlachetnego pro
duktu jak ropa używa się na opał. Przy u
regulowanej produkcyi możnaby mieć wielki przemysł chemiczny w kraju, przetwarzający ropę i zatrudniający dziesiątki tysięcy robo
tników.
E m ig r a c y a z a r o b k o w a .
Drugim wielkim przemysłem w Galicyi jest eksport ludzi do Ameryki, Niemiec, Francyi, Danii i Szwecyi. Nasza administracya odczu
wa, spodziewam się, tę hańbę, którą takie zjawisko za sobą pociąga. Gdyby marszałko
wi krajowemu hr. Badeuiemu powiedziano prawdę, musiałaby ona brzmieć: źle gospo
darujecie w Galicyi, źle administrujecie inte
resy ludu galicyjskiego, gdyż uniemożliwiacie krajowi rozwój ekonomiczny, rozwój prze
mysłowy !
S e jm o w a r e fo r m a ; w y b o r c z a . Lud pokłada nadzieje w sejmowej reformie wyborczej, w tem, że sam wejdzie do sejmu, będzie wpływał na administracyę autonomi
czną i usunie te straszliwe zjawiska. Był czas, kiedy nadzieja ta zdawała się uzasa
dnioną, kiedy p o l s k i e s t r o n n i c t w o l u d o w e wzięło sobie za zadanie walczyć o ekonomiczne i polityczne prawa chłopów.
Jeżeli klub stronnictwa ludowego jest tak silny, to zawdzięcza to ono swojemu pro gramowi i powszechnemu prawu wyborczemu do parlamentu.
Z d r a d a lu d o w c ó w .
Staliśmy się jednak świadkami zjawiska, które przepowiadano : że k o n s e r w a t y ś c i w c h ł o n ę l i s t r o n n i c t w o l u d o w e . — N i e m a j u ż p o l s k i e g o s t r o n n i c t w a l u d o w e g o w t e j I z b i e ! Możnaby to przeboleć, ale go niema i w sejmie, gdzie może ono jedno było zdolne do walki o reformę wyborczą i do zwycięstwa. — Znamiennem jest dla przeobrażenia tego stronnictwa, że ks. P a s t o r do niegi > przystąpił, do stron
nictwa, które dawniej było zwalczane przez kościół, przedstawiane jako bezbożne i nie- religijne, które było prześladowane przez przedstawicieli kościoła — on, prawdziwie i ściśle konserwatywny duchowny!
Jeżeli nie poszedłem. za radą prezydenta i nie postawiłem wniosku: o-omówienie miano
wania p. A b r a h a m o w i c z a ministrem dla Galicyi, to z tego powodu, że p. Abrahamo- wicz ma obecnie prawo siedzieć na fotelu ministeryalnym, albowiem istnieje obecnie w Kole polskiem wielkie stronnictwo konserwa
tywne, on stał się przedstawicielem chłopów, on jest prawowitym reprezentantem polskie
go stronnictw a, ludowego w tej Izbie. (Weso
łość i oklaski).
N ie w s z y s t k i c h c z ł o n k ó w stronni
ctwa ludowego czynię za to odpowiedzialny
mi. Większość członków oddana jest ślepo zarządowi stronnictwa. Ale lud nie jest po ich stronie.
Można stąd jednak urobić sobie wyobraże
nie, jiak w sejmie galicyjskim wygląda sy- tuacya w kwestyi wprowadzenia sprawiedli
wej, ordynacyi wyborczej.
W Austryi trzeba się dziś oswoić z myślą z m i a n y z a s a d k o n s t y t u c y i . Wzrok kieruje się przytem, chcąc nie chcąc, na s e j m y k r a j o w e ! I gdyby w Galicyi byli prawdaiwi patryoci, prawdziwi przyjaciele a u t o n o m i i ludu, gdyby ci „autonomiści"
zechcieli swoje własne interesy nieco podpo
rządkować interesowi ogólnemu — stworzy
liby taki sejm, któryby umożliwi! Sudowi walczyć o rozszerzenie autonomii, a nie sprzeciwiać się temu rozszerzeniu, jak to jest obecnie.
W Galicyi nic się jednak nie dzieje w tym kierunku, co dziaćby się powinno jako poli
tyczna konieczność.
R z ą d y d o b r z y ń s k i e g o .
M e t o d y r z ą d z e n i a hr. P o t o c k i e - g o były zawsze przez partyę mówcy b a r
d z o s t a n o w c z o p o t ę p i a n e . A l e z a c z a s ó w hr. P o t o c k i e g o b y ł o l e p i e j ,
n i ź l i d z i ś , p o d r z ą d a m i n a m i e s t ' k a B o n r z y ń s k i e g o . Prezydent ministrów jeszcze jako minister spraw wewnętrznych święcie i uroczyście zapewniał, że posiada słowo dra Bobrzyńskiego, iż ten przeprowa
dzi zmiany w kraju. Jak wyglądają te zmia
n y ? P r z y w y b o r z e d o p a r l a m e n t u p r o f . R o s z k o w s k i e g o d o k o n a n o z e s t r o n y w ł a d z p o l i t y c z n y c h t a k i c h n a d u ż y ć , j a k p r z e d t e m n i g d y . Przy demonstraeyi za prawem wyborczem pod
czas obrad sejmowych, które to demonstra- cye za Pótockiego miały zawsze przebieg spokojny, p o i i c y a n a p a d ł a z t y ł u n a m a s y , ś c i g a n a i r a n i ł a u c i e k a j ą c y c h , p o k a ł i e c z y ł a s t a r c ó w i k o b i e t y .
Słyszano rzężenie, widziano oczy, w ystę-.
pujące z orbit — z tyłu jednak wciąż na nowo nacierała poiicya na tłum. (iluchajcie!
słuchajcie i). Mówca stwierdza, iż nigdy nie przechodził takiego wrażenia, jak podczas ostatniej demonstraeyi lwowskiej za praweir i wyborczem do sejmu... A co uczyniły wła
dze, aby za tę nieludzką brutalność, za tę prowokacyę dać ■ zadośćuczynienie ?
Socyalua demokracya we Lwowie jest je
szcze dość silna, aby powstrzymać lud od natychmiastowej zemsty. Ale istnieje niebez
pieczeństwo i kto będzie odpowiedzialny za nieszczęście, które się stać m oże? Dlaczego rząd nie da lekcyi krwiożerczym policyan- tom ? Dlaczego jawnie nie okaże, że takie postępowanie nie odpowiada jego inteneyom?
Gdy deputacya przyszła do n a m i e s t n i k a i w stanowczy sposób powiedziała mu swoje I zdanie — wtedy drżał. Każde słowo z naj
większym trudem z siebie wydobywał, ale prawdy nie powiedział i satysfakcyi żadnej nie dał. W sejmie kuryaluym dał później na szereg interpelacyj n i c n i e m ó w i ą c ą o d - i p o w i e d ź . N a m i e s t n i k n i e p o s i a d a c h a r a k t e r u , a n i p o c z u c i a p r a w a które człowiek na takiem stanowisku mieć powiuieu. Usiłował się: wyłgać, usiłował swo
ich urzędników przed opinią publiczną ob
myć kłamstwami.
A co na to minister Bienerth?' Nie wnie
siono nawet interpelacyi w tej sprawie, bo mamy dość słuchania kłamstw, któremi się odpowiada na każdą naszą interpelacyę.
(Oklaski). Skutki niechaj sobie minister sam przypisze. W Przemyślu rozpłatał polieyant głowę pewnemu robotuikowi piekarskiemu bez żaduej przyczyny.
Poseł ksiądz H o r s k y : Na jakiej zasadzie?
Poseł dr D i a m a n d N i e m a z a s a d y d l a m o r d u ! ' (Żywe oklaski).
Poseł tow. S c h u h m e i e r : Nie zabijaj!
Czy to przykazanie zostało już skasowane?
Poseł tow. dr D i a r a a n d : Namiestni' dr Bobrzyński: wpadł n a pomysł w spraw;
reformy administracyi w Galicyi. Zapropoi wał pomnożenie starostw. Czy jednak stai stówie staną się bardziej ludzcy, gdy więc!
ich b ęd zie?’ Tak wyglądają reformy, obiecy wane przez namiestnika i prezydenta min strów.
N ędza. G a lic y i.
Galicya. — to kraj nędzy i niedostatku' więc i wszystkie wnioski, które stawiają so cyalni demokraci, celem złagodzenia panują cej nędzy, posiadają właśnie dla ludności ga lieyjskiej szczególną wagę. Tymczasem dlr wszystkich ludowi wrogich wniosków potrafi się skonstruować większość dwóch trzecich, dta wniosków zaś mu sprzyjających takiej większości znaleźć niepodobna. Tak też i w n i o s k i o z n i e s i e n i e c e ł z b o ż o w y c h , które to d a spowodowały od lat 10 niebywałe podrożenie zboża, o d r z u c o n o , mimo, że w Galicyi cła rzeczone tylko wiel- >|
kim obszarnikom korzyść przynoszą, wszyst kim pozostałym zaś ciężką szkodę. Trzeba , sięgać do trzosa państwowego, ażeby ulżyć nędzy, a tymczasem sztucznie śrubuje się 1 ceny zboża! Eleklrycznrść i światło gazowe w Austryi są wolne od podatków, nadmier nie natomiast opodatkowaną jest naf a. Od nośny wniosek został przyjęty przez Izbę mimo to minister finansów tej rezolucyi nic uszanował. Ma się do dyspozycyi m liony, aby popierać przemysłowców naftowych, ani grosza zaś, aby ludność uwolnić od tak do
tkliwego ciężaru Nikt nie jest tak obojętnym wobec potrzeb ludności, jak ministerstwo, &
zwłaszcza ministerstwo urzędnicze jest jeszcze szkodliwszem od parlamentarnego, gdyż ci biurokraci nie mają żadnego kontaktu z lu duością i nie wiedzą, czego jej potrzeba.
Jak przedstawiają się stosunki w Galicyi, tak samo i w innych krajach koronnyih, i choć w nieco łagodniejszej formie, jedna i nie bardzo pomyślniej. Chłopi tracą na wysokich
k A P F I | | Q 7 F * najmDBniBjszirGhfasonach W 1 E R Z E J S K 1
l \ H r L L U U L L N AJTANIEJ s p r z e d a j e I V KRAKÓW. RYNEK r ó a u l. F lo r v a ń s k ie 1 5KRAKÓW, RYNEK r ó g u l. F lo r y a ń s k ie j j
Nlnlejszem miny zaszczyt zawiadomić Szan. Publiczność, ii otworzyliśmy nowi:
pracownie tapicersko-dekoracyjną A. RYBIŃSKI i P. PAŁKA
P o siad ając d łu g o le tn ie d o św iad czen ie ja k o k ie ro w n ic y firm k rajo w y ch i zagranicznych, je s te śm y w m ożności I
n a jw y b red n iejszy m w y m ag an io m S zanow nej Publiczno- J
_ ści zadość u czy n ić w za k re sie teg o zaw odu. — Pode,
8. K r a k ó w , R y n e k g ł . l i n i a A-B 1.4 5 . m u jem y s ię w szelkich rządzeń i ro b ó t ta p ie e rs k ir
i