• Nie Znaleziono Wyników

Naprzód : organ centralny polskiej partyi socyalno-demokratycznej. 1914, nr 128

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Naprzód : organ centralny polskiej partyi socyalno-demokratycznej. 1914, nr 128"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 128, Wtorek 9 czerwca 1914. Rocznik XXilf.

2 K

miesięcznie z odsyłką.

miesięcTrl- 2 M. 30 f_

■ł‘T.S0ptaB,2V»«y).7Do

‘ ygodaiowo w Krakowie 40 h.

* dostawą do donn 46 h.

C en a n u m er a Q 1

U d z ie ln e g o O I I *

^ •m e e y e otwarte aą wolne od

*'**ty pocztow ej. — Redakcja

^kopiaow nic zwraca i beam ieo*

Oych ta tó w rv© cwzględnie.

Organ centralny polskiej partyi socyaino-demokratycznej.

Wychodzi codziennie popołudniu z wyjątkiem niedziel I ś w ią t

R eJ a tcya I Aim mfstraeya Kraków, Dunajewskiego 5.

T e le fo n R e d a k c ji N r . 396.

T e le fo n A d m ia is t m e r ł N fc 2314.

K on to czek ow e N r. SŁ093.

Adme td e ą r. : Wapetod Krakdn.

D z ia ł in a e ra to w y t

PL W W . Świętych l l .

Telefon Nr. 1SJ4.

K on ta n d a M N f i 910.

Ceny *£ la «s«A t Zn mk^wnaH nr

■ae petitem 20 h. Za ndejeoe w ier­

n a petitem w nmk » *■ — 60 k

Szalejąca drożyzna.

K ilk a k ro tn ie ju ż p isa liśm y, ż e cen y zboża I I N k i są o b ecn ie w A o s t r y i w y ż s z e , n iż na ca - • T ® św iecie . P is a liś m y , ż e ró ż n e p o w a żn e k or- |

^ r a c y e , m ię d z y in n em i, R a d y m ie js k ie w W ie ­ s i u i B udapeszcie, c e n tra ln y z w ią z e k p rze m y-

^Owców A u s try i itd. z w r ó c iły się d o rzą d u o b a s o w a z a w ie sz a n ie ce ł, co je s t p rze w id zia n e '‘godą a u strya ck o-w ęg iersk ą z roku 1907. R ząd ąHi na n ęd zę, ani na t e żądan ia w c a le n ie rea- t o w a ł; d la rządu w id o czn ie m ia rod a jn iejsze są

?°gróżki a g ra ry a sz ó w , ż e pod ża d n ym w a ru n ­ kiem n ie dopu szczą do u krócen ia ich lich w ia r- J 6kich zysk ó w .

T ym cza sem c e n y zb o ża c ią g le id ą w g ó r ę i

?°szty ju ż d o tej w y s o k o ś c i, ż e sta n o w ią r e ­ kord w cen ach na ca ły m św ie c ie . A u s tro -W ę - fry , kraj rzek o m o ro ln ic z y , o d g r o d z o n y od za- fcfanicy m urem celn y m , n ie m o g ą z w łasn ych upiorów w y ż y w ić sw ej lu d n ości; sp row a d za n ie 2boża z z a g ra n ic y o b cią ża i p o d ra ża je w nie- N yeh an y sposób, a d z iś ju ż p n U ik a c y a rządow a W ykazują h o ren d a ln e c y fr y .

W y d a n y dn ia 3 b. m . p r z e z m in isterstw o han- blu cen n ik to w a ró w p o k a zu je , ja k i skutek w y ­ wołują w y s o k ie cła . W e d le te g o sp ra w ozd a n ia

^ena 100 k g . (1 cen tnara m e try c z n e g o ) p sze ­ nicy w p ie rw s z y m ty g o d n iu b ie ż ą c e g o m iesiąca W-j n osiła:

W Stanach Z jed n o czo n y ch 17*95 K

B e l g i i ... 18*45 „ A n g l i i ... 18*91 „ 9* N i e m c z e c h ... 25*92 „ W e F r a n c y i ... 28-47 „ W R u m u n ii... 18*57 „ N a W ę g r z e c h ... 28-70 „ W■* A u s t r y i ...- w » - —w ■ - 29-15 „u

Z tych c y fr w y n ik a , ż e na ta r g u św ia to w y m (C h ica go dia A m e r y k i, L o n d y n dla A n g lii, Brai- la d la Ru m u nii i A n tw e r p ia d la B e lg ii) cen a 100 kg. p s z e n ic y w y n o s i o d 18 do 19 K, p o n ie ­ w a ż k ra je te nie m aję c e ł zbożow ych. W N ie m ­ czech i w e F ra n cy i, g d z ie istn ieją cła p r a w ie tak w y s o k ie , ja k w A u s try i, cen a w y n o s i 25 d o 28 K , ate A u s t r y a i W ę g ry m ają n ajw yższe ceny. R ó żn ica w cen ie m ię d zy A n g lią a A u - stry ą w y n o s i p rz e sz ło 10 X, ch ociaż c ło w y n o s i ty lk o 6'30 K .

T a k a sam a ró żn ic a je s t w cen ie żyta. C ent­

n a r m e tr y c z n y k o sztu je w B e rlin ie 2 0 5 0 K , a w A u stry i 21 -50 K, o 1 K w ię c e j, m im o ż e N ie m ­ c y sp ro w a d za ją w ięcej ż y t a (z R o s y i), n iż A u ­ strya.

N a jg o r s z e je s t p o ró w n a n ie cen męki, k tó rej 100 kg. k o sztu je :

W A m e r y c e . . 34*70 K

A n g lii . . . 29*63 „

W N ie m czech . 31*01 K W e F ra n c y i . . 34*58 „ N a W e g r ze e h . 44*— „ W A u stry i . . 45*50 „

M ię d z y cen a m i w A n g lii, a w A u s try i ró ż ­ nica w y n o s i zatem p rz e sz ło 15 K.

P o d k a żd ym w z g lę d e m , o ile się ro z c h o d z i o z łe rz e c zy , A u stry a m a sz e ru je na czele. U nas jest n a jw ięk sze b ezro b o cie, n a jw ięk sza nędza, n a jw ięk sza d ro ż y z n a , n a jw ię k s z e — sto sow n ie d o s ił fin a n s o w y c h — w y d a tk i w o js k o w e , n a j­

w ięk sza sa m ow ola. A rz ą d zu p etn ie o ty c h rz e ­ czach n ie m y ś li! U kłada on budżet, w k tó rym n iem a a n i jedn ej pozycyi na z w a lc z a n ie bezrobo­

c i a ; p r z e c iw n ie — rzą d w id o c z n ie u w a ża so b ie za „z a s łu g ę ", ż e np. w b u dżecie kole jow ym w y ­ k a zu je o szczęd n ości p o w s ta łe w sk u tek zm n iej­

szen ia personaiu , w sk u tek za m ó w ie n ia m n ie j­

szej ilo ści lo k o m o ty w i w a g o n ó w !

N a sz rząd m a in n e k ło p o ty . D la n ie g o j e d y ­ ną troską je s t sta ra n ie s ię o p ie n ią d ze na a w a n ­ tu rę albańską, a ż e lu dność tym czas em m a r­

n ie je — to co z t e g o ? H r. S t f l r g k h u lż y tej n ę d z y je s z c z e jed n ą m ow ą...

P rze za b a w n ą p o z ę p rzy b ie ra „C z a s “ , g d y g ło ­ sem n ib y to w ła d n y m zw o łu je w s z y s tk ie ż y ­ w io ły „p o rzą d k u i ła d u * na b ó j z „ra d y k a li- z m e m * — w o b e c n ieda lekich w y b o r ó w d o sejm u.

S T E F A N Ż E R O M S K I.

W a l k a z s z a t a n e m .

(Ciąg dalszy).

W ie le czasu z a b ra ły tech n iczn e stu dya nad

■kresami g o ty k u , nad o stro łu k iem p rom ien istym

‘ ok resem c h w ie jn e g o p ło m ien ia . Z a p o zn a w szy z o k a za m i p a ry sk im i, ra z w ra z w y r y w a ł się '■oleją na k ilk u d n io w e w y c ie c z k i dla o b ejrzen ia uciętych , ciężk ich w ie ż południa F r a n c y i lub W ysm ukłych ig lic B reta n ii. S tu d y o w a ) na m iej-

^ ju ż to m a la rstw o na szk le z c za só w L u - qM k a ś w ię te g o , ju ż k szta łty p ie r w o tn e , od m ia ­ ny i ro z w ó j trz y n a s to w ie c zn y c h tr y fo r ó w , try -

la ją ceg o nad p r z y p ły w e m i o d p ły w e m m orza p rze p y szn ą iglic ą . Tam m ia ł w oczach h is to ry ę g o ty k u o d czasu w o je n k r z y ż o w y c h , od su ro­

w ych i ciężk ich łu k ó w , le d w ie p rzech o d zą cych w o stro łu k w C rypt de 1'Agu.illon. p o p rz e z n aj­

c z y s ts z y o b ja w tego stylu z trz y n a s te g o w ie k u w re fek ta rzu i sa li „d e s c h e v a lie r s ‘ , p o p rz e z n iesły ch a n e o rn a m en ty w „sch odach k o ro n k o ­ w ych p rzy p o m in a ją ce Is to tn ie o b rą b k i sza t k o ­

b iecych , d z ie r g a n e n itk am i w p łó tn ie , h a ft i ko- i w sch ód , ku N o rm a n d y i, w z d łu ż n ie p rz e m ie rz o - czy n n y za w y b a w ie n ie z ton i. K o ś c ió ł ten b y ł g r a n ito w y , z d o b io n y p ła sk o rze źb a m i i u w ień ­ c z o n y ig lic ą s trzelis te j w ie ż y . J e g o p ię k n o z e ­ w n ę trz n e nad w y r a z d z iw n ie s p rz e c iw ia ło s ię w ew n ę trzn em u prosta ctw u o zd ób , s z y c h o w y c h fira n e c z e k , o le o d ru k o w y c h o b ra z k ó w , k tó re m i p o zasła n ia n e b y ły g r a n ito w e ścia n y. Od b retoń - s k ie j C z ę s to c h o w y — T r e g u e e s z tru m n ą p a tro ­ na kraju ś w ię te g o Y v e ’a, R y s z a r d p o c ią g n ą ł na ro n k i, a ż d o p ó źn e j a b s y d y z p iętn a steg o stu­

lecia. Z w ie d za ł za m k i ta k ie ja k Josselin , z je g o ryn n am i, k tó re p o d trzym u ją o k rą g łe la sk i ka­

m ien n e, P ierrefo n d s, B eau va is, M o rtee i inne.

W y b r a w s z y się dłu żej d o B reta n ii, p o czą ł w ę ­ d ro w a ć b rze g a m i m ó rz. R z e m ie n ie m p lecak a o b a rczy ł ram ion a i z k ijem w rę k u b rn ą ł od S , p a l e m , arkad, d r z w i, sk le p ień i n ie b y w a - j w ie ż y d o w ie ż y k ościoła . N o c o w a ł n aw et n ie

M i o rn a m en tó w . Ś le d z ił ro z w ó j tej sztu k i o d " i - - u 1 — ■ piferwotnych m o ty w ó w g a łą z e k krza k a ró ż y , po-

PrZez liście bluszczu, kasztana, p ietru szk i, w i-

^ g r o n , sy k o m o ry , klonu, a*ż d o p ó źn y c h o zd ób , liści kapu sty, ostu, w y c in a n y c h w b ezm iern e P z e d lu ż e n ia fr y z ó w i girla n d . K a te g o r y ą nieja- 5° a rch itek to n iczn ego m y ś l e n i a stała s ię dla

^Jszarda n aw a k a te d ry w C h artres, je j chor, 3 P o rta l k ró le w s k i, za ok rą glen ia w n ę trza , p ełn e

^ p r z e b r a n e g o b o ga ctw a fig u r — 1 « w ie JeJ J e ż y c e , s io s try — strojna i uboga, p ięk n a i f^ y d k a , w ie k u is ty sym bol podziału i k r zy w d y , p O iie n n a leg en d a , stojąca nad płask im , z y ! n jm .P s z e n n y m k rajem . R u jn ow a ł się na ja z d y da-

**Oe d o a b s y d y z e szkarp am i w T o u rs, d o ryn - k a te d ry w A m ie n s , do k w ia ton ów szczyto-

> c h Sain t-U rbain w T r o y e s , a n ad ew szystko

? M o n t-S a in t-M ic h e l, k a m ie n n ego gn ia zd a , strze-

w o b erża ch , le c z p o chatach w ieśn ia czych , mu­

ro w a n y c h z gran itu , k tó re z oddali w y g lą d a ły ja k p a ła ce, a p o b liższem zbadaniu o k a z y w a ły sw e w n ę trza , p ełn e lu dzi, d o ro słych , d zieci, p ro ­ siąt, kur, g ę s i, k a czek i ro b a ctw a w s z e lk ie g o rod za ju . K ę d y ś w p o łn ocn em P e rro s -G u ire c na­

po tk a ł p ra sta ry z ó s m e g o w iek u k o ś c ió łe k ro­

m ański, nad k tó re g o s k le p ien iem s trz e liła p ó ­ źn iej w n ie b o k o ro n k o w a w ie ż a g o ty c k a . O m szałe j e j k a m ien ie b y ły o b w ie s z o n e b a łw a n k am i ś w ię ­

tych z d rew n a , p o u b iera n em i w ró żn o b a rw n e su kien ki. S k lep ien ia n ie m ożna b y ło ro zezn a ć pod o k ręc ik a m i, za op a trzo n em i w ż a g le i m a­

szty. B y ły to d z ię k c zy n n e d a ry , c z y w ota bła­

g a ln e ry b a k ó w , za w ie s z o n e tutaj w p o d z ię c e za w y b a w ie n ie z ton i m o rsk iej lu b z p ro śb ą o w y ­ b a w ie n ie . G d z ie in d z ie j, w* n ad m o rsk ie j - J

n y ch z d z ia ró w n ad m orskich , a ż d o B o u lo g n e i C alais. Stam tąd p rze p ły n ą ł cieś n in ą i z w ie d z a ł w A n g lii p o łu d n io w ej k o ś c io ły i z a m k i, studyu- ją c w s z e lk ie o d m ia n y a n g ie ls k ie g o „tu d o r a “ . P o p o w ro c ie d o F ra n c y i, pu ścił s ię k o le jk a m i je j p ó łn ocy , k tó re są g o d n e z w ie d z e n ia , ja k o o k a z y c y w iliz a c y i z a m ierzc h łe j, r ó w n ie sza co w n e, ja k g o ty c k ie b u d o w le , w p o p rz e k p ó łw y s p u bretoń - s k ie g o d o c ie p le js z y c h m ó rz, w stron ę Carnacu P o d ro d ze, c z ę s to tliw ie p o pasając n a n ie z lic z o ­ n ych p rzy sta n k a ch , r y s o w a ł w szk ico w n ik u k r z v z e , rz e ź b io n e w g r a n ic ie i „ k a lw a r y e * , w zn o - szon e n a g ro b o w is k a c h p r z e d w ie c z n y c h o j c ó w __

c e ltó w k a p lic e i za m e c z k i p ó ź n ie js z e . N a p ó ł­

w y s p ie Q u ib eron , p o n a d „m a tem m o rz e m * M o r.

b ih a n u, a p r z e d e w s z y s tk ie m w C a r n a ó u m iał m o zn osc p ozn a n ia a rch itek tu ry n a jp ie rw o tn ie j­

szej, ś w ią ty ń n ajb a rd ziej b lisk ich n atu ry. O l ą . dał k a m ie n ie w k o p a n e w zie m ię , sterczą c e w g o r ę menhiry i p ła sk o le ż ą c e w k szta łcie g r o t y dolmeny. B łą d ził d łu giem i na w io rstę lin ia m i m e n h iró w d o ich za o k rą g leń ś w ią ty n ­

nych, za ta p ia ją c się m y ślą w tę p ra d a w n ą re- l ig ię c e lty c k ic h ro ln ik ó w i r y b a k ó w , c z c ic ie li!

w a rc ie w e c z w a rte k d n ia 21 m a ja 1914*

Dawienie. G dzieindziej, w nadmorskiej w iosce słońca wołu ni „ r « ; 5

C i a r k a na c . y f c o M , j a t o d l I S M S £ i S £ S

HOTEL KRAKOWSKI

^**aków, ul. D u n a je w s k ie g o 9,

> 2 6 5

■wWnrowaiy

został otwarty 21 maja 1914.

W h o telu m ieści s ię w y t w o r n i e u r z ą d z o n a

Ł A Ź N IA PAROWA

z v. annam i, tu szam i i L p. — B ile ty a b o n a m e n to w e i z n iik i, d otych cza s u d ziela n e T o w a r z y s tw o m , b ęd ą nadal p o tych sa- m y ch cen a ch w y d a w a n e .

P o leca ła s k a w y m w z g lę d o m P. T . P u b liczn o ś ci

ZARZAO HOTELU.

(2)

Wtorek 9 czerwca 1914 Nr. 128 B ied n y „C z a s ": zeskam otowati m u endecy

p rzym ierze „książąt kościoła11; daw ni je g o len ­ nicy — kleryk ali w ygw izd ali go w swych św i­

stkach, bracia podolscy patrzą nań z g ó r y : z u- razą i lekcew ażeniem — Jest opuszczony, stera­

n y — mimo to roją mu się u porczyw ie te da­

w n e czasy, czasy splendoru, g d y nie brakło mu ni hajduków, ni hufców, a ku m ożnym progom śp ieszyły z pokłonam i roje karyerow iczów ...

Zm ieniły się jednak warunki tak nawet, że synod biskupi za podszeptem endeckim obło­

ż y ł b y ł przecie stańczyków kondemnatą, uzna­

w s z y ich za niedość praw ow iernych!

Dziś „C za s" w łaściw ie wpraszać s ię musi do kompanii wsteczników, powstałej p oza je g o ple- cyrna, dziś trw ożyć się musi, czy nań w ow em g ro n ie zwrócą dostateczną, odpow iednią je g o ekscelencyjnym tradyeyom , uwagę, a tym cza­

sem usiłuje zablagow yw ać tę sytuaeyę, stwa­

rzać pozory, że on poddaje ton, ż e on w zyw a, że on rozsyła wici,..

A m oże biedny, starczy „C zas* ulega star­

czemu zdziecinnieniu: ze swoich długich szpalt w ystrzygu je sobie papierow ych żołn ierzyków i uważa się nadal za komendanta licznej arm ii?

T a k ie refleksye nasuwa artykuł wstępny

„C zasu11 w nrze 213 — zatytu łow any: „Przeciw radykalizm ow i11.

Dzień kohiet 1914.

W Krakowie.

D zień ten, w którym kobiety demonstrują za rów noupraw nieniem w życiu społecznem i po- litycznem , miał niestety pogodę przeciw sobie.

P rzez sobotę i w nocy padał deszcz, wskutek czego na ulicach było błoto tak, że o pochodzie dem on stracyjnym nie można było myśleć.

Mimo niepogody zgrom adzenie w teatrze lu­

dow ym w Parku Krakow skim b y ło bardzo li­

czne. Pocieszającym b y ł w idok zn aczn ej liczby

kobiet z ludu, w chustach na głow ie, co jest najlepszem św iadectw em , że w alka o praw a ko­

b iety znalazła echo w masie.

Zgrom adzenie zagaiła tow . K u r k ó w n a, po­

czerń do prezydyu m w yb ran o dra Daszyńską- Golińską i tow . Misiołka. P ie rw s zy referat w y-

W Carnac’ u zw iedzał kurhan bohatera pod ko­

ściółkiem Saint-Michel, k tó ry rów n ież stał się już dziś zabytkiem ... P rzyp a tryw a ł się okazom dwu kultów religijnych i miał możność spraw­

dzenia ja k katolicyzm w essał nałóg w ędrow ni- czy ludu do św iątyń w Carxiac’ u, popielisko bohaterów', jak skierow ał g o do św iętej A nny

•w A u v a y , ja k zu ży ł naw et sym bol czarnego w ołu i przekazał g o św iętem u C orn ely’emu w €arnac’u...

W tych swoich peregrynacyach Nienaski po­

stanow ił nic nie w ied zieć o biedach i smutku świata. Chciał postrzegać tylko skończone for­

m y architektoniczne i uznawać zjawiska dane, rezultaty i w yn ik i życia. A le zastarzały nałóg uczuwania m ocniejszy b y ł niż ja k iek olw iek p o ­ stanowienie. G oszcząc w śród rybaków , kędyś w N orm andyi, w okolicach miasta Etaples, nad rzeczułką Canche, p rzypatryw ał się zbliska ż y ­ w o to w i i pracy poław iaezek krew et. W id zia ł ja k te kobiety po każdym odpływ ie aż do przyp ły­

wu, za dnia i w nocy p ław ią się w morzu, za­

nurzone do pasa, ż e b y zarobić cztery sous na ku kiełkę m iejskiego chleba i kieliszek gouttes.

B y ły to anałfabetki i prostytutki, dzikie, bez cienia w yobrażeń m oralnych żebraczki i naj­

bardziej upośledzone pracow nice zarazem , b ie­

dne tak samo jak b y ły za czasów W ilhelm a Zdobyw cy, czy dawniej za czasów R zym ian, czy dawniej... N iegdyś przychodzili na ten brzeg R zym ianie tarzać się z ich pra-matkami po pia­

skach diun, później N orm andow ie, później A n­

g lic y , później Francuzi... Z aw sze tylk o ten sam, ja k teraz, chłostał je północny, z dzikiego m o­

rza lecący w iatr i wysysała im nogi aż po uda słona otchłań przypływ u.

(Ciąg dalszy nastąpi).

głosiła tow. d r Helena L a n d a u, która wska­

zała, ż e b y ocalić kobietę i rodzinę, trzeba zm ie­

nić warunki pracy. Praw a polityczne dadzą jej możność w alk i o nie. K o b iety same o sobie muszą rozstrzygać. Kobieta polska w alczy na razie o chłeb, o prawa ludowe, wolną Polskę ludow ą niepodległą. M ęstwo sw e w yk a za ły ko­

b iety polskie dow odnie w powstaniach polskich, śląc sw ych najdroższych do w alk i, same biorąc w niej udział. T o samo pow tórzyło się w rewo- lucyi 1905— 1906 roku i jes t dziś w organiza- cyach strzeleckich. W ołać w ięc trzeba tak dłu­

go, aż od ezw ie się z m ilionów kobiet o k r z y k :

N iech żyje socyalizm, niech ży je w o ln a P o lsk a lu­

d ow a.

Im ieniem komitetu rów noupraw nienia kobiet przem ów iła p. W e y e h e r t - S z y m a n o w s k a . Sprawa kobieca jest sprawą bezpartyjną i ogól- no-ludzką. Jest to w alka n ow eg o życia z sta­

rym porządkiem * Potrzeba zm iany ustroju, by znieść zło, ja k prostytucya. Matka musi zyskać praw a do sw eg o dziecka, dziecko nieślubne musi m ieć te same prawa, c o ślubne. N a za­

chodzie kobiety zyskały te prawa, o inne w al­

czą nawet w taki sposób, jak sufrażystki an­

gielskie, b y zw rócić uw agę na swą krzyw dę.

T a m nieraz w szystkie stronnictwa popierają sprawę- kobieca,; u nas bronią je j tylko socyali- ści, inne milczą. K obiety muszą się organizować, b y iść w w alkę zwycięską.

Im ieniem niepodległościow ej m łodzieży socya- listycznej akadem ickiej przem awiała p. B i t ­ t n e r ó w n a : K rzyw d a kobieca je s t największą z wszystkich, a w ałczyć o je j zniesienie musi­

m y przedew szystkiem m y młode. W a lczy ć bę­

dziem y o praw a społeczne, o niepodległą, de­

m okratyczną Polskę.

Nakoniec przem ów ił poseł d r M a r e k : Pra­

wa w iekow e odebrały kobiecie samodzielność, a le przyszły n ow e prądy, ustrój społeczny, któ­

ry kobietę w yrzu cił z ogniska dom owego. W al­

czy ć o n ow e prawa musi o d dziecka, bo ko­

b iety robotnice nie m ogą opiekow ać się swem i dziećm i, bo muszą ciężk o pracować na zarobek w fabrykach. Dziecko ch ow a się samo. W y ­ zysk na każdym kroku dręczy ją . T o jes t naj- w iększem złem i to trzeba zwalczać. K o b iety robotnice muszą w ziąć udział czynny w walce z potw orem kapitalizmu. M ilitaryzm pochłania tysiące ich najdroższych, niew iadom o za co i dla kogo. K obieta ma złamać, jak na obrazie b elgijskiego malarza W iertza, armatę, symbol militaryzmu, bo dzieci kobiety idą na rze ź armat.

Dem onstracya musi b y ć potężną, je ś li chce organizow ać zw y cięsk ie szeregi. N ie tysiąc, ale tysiące winny brać udział w agiiacyi i w o r­

ganizowaniu, bo tylk o w ten sposób kobiety m ogą zw yciężyć.

Mówca odczytuje rezolucyę. (R ezo lu cyę tę o- głosiliśm y w num erze z dnia 5 b. m.

Rezolucyę p rzy jęto jednogłośnie, poczem zgro ­ m adzenie zamknięto.

Smutny jubileusz dla zagłębia karwińskiego.

O rłow a, 3 czerwca.

Dnia 14 czerwca b. r. górnicy zagłębia kar­

w ińskiego obchodzić będą smutną pam iątkę:

jubileusz w ielkiej katastrofy na szybach hr. I,a- rischa w K arw inie, w której zgin ęło około 310

górn ik ów .

Dnia 14 czerw ca 1894 r. około god zin y 9 lk w ieczorem nastąpił straszny w ybuch w pokła­

d zie 19, w 6 poziom ie, na szybie „Jan. K arol*.

W ybu ch nastąpił z niewiadom ej dotąd p rzy czy ­ ny, przez zapalenie się gazów , którym i napeł­

niony b y ł eały pokład wspom niany, m ający 4 m etry grubości. W ybueh ten b y ł tern strasz­

niejszy, że n ietylk o zaskoczył w szystkich w tym pokładzie praeującyeh górn ik ów , lec z przeniósł się wskutek pow stałego pożaru na p o le zacho­

dnie do szybu „F ranciszki*, wskutek czego po­

wstały dalsze w ybuchy, zabijając śpieszących na ratunek górników.

Katastrofa spowodowała smutne następstw®' nietylko pozostało około 200 w dów i przesz*0 300 sierót, lecz nastąpiło zam k nięcie kopalń ce­

lem uduszenia pożaru palącego się w ęgla, c- pozbaw iło pracy setki p rz y życiu pozostały00 górników .

Po u pływ ie kilku m iesięcy, gd y przypuszcza­

no, ż e ogień uduszony został, spuszczając się z®

sztucznym i przyrządam i do oddychania, p oczęć w yd ob yw ać rozszarpane i zw ęglo n e ciała n*e' szczęśliwych górników . W skutek w ielk iego spu' stoszenia i załam ania-się stropu nie można by*0 w szędzie dojść, b y trupy na w ierzch wydosta®

tak, że dziesiątki górników m iejsce spoczynk®

m a d o dziś dnia przeszło 250 m etrów głębok0 w ziem i.

Hrabia Larisch w porozum ieniu z Jezu i ta n15*

celem uspokojenia w yrzu tów sumienia, chci®’

postawić na wierzchu, praw ie w miejscu, gdz'®

w g łę b i ziem i z je g o w in y i w in y je g o urz®‘

dników ten straszny mord się odegrał, prost®

kaplicę ja k o zadośćuczynienie i dla usprawi6*

dliw ienia, ż e katastrofa powstała dzięki wypad­

kow i z „dopuszczenia b o że go *. Górnicy jednak pamiętają, że nie dopust boży, lecz łajdacki nie­

porządek i nagonka za zyskiem były powodeiń katastrofy.

W dniu 14 czerw ca 1914 r. po 20 latach gór*

nicy mają p rzyczyn ę podnieść głos protestu 1 przestrogi, iż katastrofa z przed 20 laty, która wstrząsnęła całą Austryą, nie spowodowała ża­

dnej napraw y dla ochrony zdrow ia i ty c ia gór­

ników, lec z pow iększyła tylk o ilość przepisów góm iczo-policyjnych, które ze strony przedsię­

biorców ignorow ane byw ają, podczas g d y or­

gan y u rzędow e przechodzą nad nimi do po­

rządku dziennego.

W dniu 14 czerw ca g órn icy oprócz wzięcia udziału w wiecu, podążą na cmentarz karwiń- ski, b y złożyć hołd i cześć pamięci poległych tow arzyszów pracy, b y przypom nieć niejedne­

mu młodemu górnikow i, c o je g o czeka w na­

g rod ę od kapitału za ciężką pracę w kopalni, b y przypom nieć, że stosunki na lepsze zm ie­

nić w kopalniach m ożna będzie tylk o przez sil­

ną organizacyę.

iw

J e d n o g ł o ś n y w e r d y k t u w a l n i a j ą c y . LWÓW, 7 czerwca.

W sobotę po południu zapadł wyrok w proce­

sie Bendasiuka i tow., który przez 66 dni toczył się przed przysięgłymi. Po resume przewodniczą­

cego radcy Lewickiego przysięgli udali się na na­

radę, która trwała od południa do godz. 5 25 p°

południu, poczera przełożony ław y przysięgłych dr W e r e s z c z y ń s k i odczytał werdykt, w któ­

rym przysięgli wszystkim pytaniom odnośnie do wszystkich oskarżonych z ap rzeczy li 12 głosam i*

a jedno pytanie, mianowicie co do ks. Sandowi- cza w sprawie obrazy wyznania uznanego w pań­

stwie zap rzeczyli 10 gło sam i.

Przewodniczący ogłosił w yrok u w aln iający w szy­

stkich osk arżonych .

Prokurator zgłosił zażalen ie n is w a ż n o io l i za­

żądał zatrzymania oskarżonych: Bendasiuka, Hu- dymy i Sandowicza nadal w więzieniu. (Oskarżo­

ny Kołdra odpowiadał z wolnej stopy za kaucyą)' Obrońcy zażądali wypuszczenia obwinionych n*

wolną stopę, ewentualnie za kaucyą. Trybunał od­

m ó w ił żądaniu eo do uwolnienia za kaucyą i ode­

słał obrońców do Izby radnej.

.

Przysięgli wydali jednomyślny wyrok uwalnia­

ją c y ! P o 27 miesiącach aresztu śledczego, po bli­

sko (rzechmiesięcznym kursie popularnym teoryi 1 praktyki m o sk alo flistw a , odbytym Jawnie na kosz*

rządu w sali przysięgłych, zapadł wyrok, którego motywów nie znamy. Przysięgli swych werdyktów nie uzasadniają; deszcz kwiatów, wiwaty w sal*

sądowej, wstrętne komplernenta, jakie ze szpalt

Wiedeński Bank Związkowy KS

Filia w Krakowie, Rynek główny, Linia A-B i. 44.

K apitał akcyjny 130 m il. kor.

u sz e re z e rw . 41 m il. kor.

W iększe kwoty wypłaca bez w yp ow ied zen ia .:

P r s y | m i i | « w k ł a d k i w ra c h u n k u b lu tą c y ra I n»

k s i a ie ć z k ! w k ł a d k o w e .

Podatek rentowy opłaca Baak z własnych funduszów. Kupuj®

i sprzedaje wszelkie papiery wartościowe i waluty, przyjmuj®

zlecenia s b giełdy kraj- i tagr.poćt najdogodniejszymi warunkami-

W Y K O N Y W A D Z I E Ł A , G A Z E T Y . A F I S Z E , Z A P R O S Z E N I A , D R U K I T R Ó J B A R W N E , U N O L E O R Y T Y , O R A Z W S Z E L K I E R O B O T Y W Z A K R E S D R U K A R S T W A W C H O D Z Ą C E

W KRAKOWIE, UL. DUNAJEWSKIEGO 5 . TELEFON 1 3 1 0 S Z Y B K O , S T A R A N N I E I P O P R Z Y S T Ę P N Y C H C E N A C H .

RUKARNIA LUDOWA

(3)

Nr. 128 W torek 9 czerwca 1914 3 Sazet rosyjskich pod adresem sędziów przysięgłych

^krotce rozbrzmiewać będą, są niewątpliwie fa ł- t y w y m i niepożądanym akom paniam entom togo

Wyroku.

Omawiać wyroku nie w olno; wyrok nieprawo­

mocny jest niestety chroniony przed krytyką , pod­

danych “ tak groźbą konfiskaty, jak i ścigania kar­

lego. Zgłoszenie zażalenia nieważności przez pro­

kuratora otoczyło wyrok pancerzem przestarzałego dakazu: „Milczeć i dalej podatki płacić“ ; wskutek głoszenia tego pozostają w areszcie nietylko u- kołnieni, lecz i opinia publiczna;

Może kiedyś wolno nam będzie opowiedzieć swo­

bodnie, jak wiedeńska biurokracya, która akta te-

§o procesu miesiącami „przedwstępnie“ studyo-

^ata, okazała się tu nieprzezorną i i le poinformo­

waną. Przerażenie i przecieranie zdumionych a Przyzwyczajonych do drzemki źrenic pewnych dy­

gnitarzy ministeryaluych na „raport* o werdykcie taowskim bawiłoby nas może, gdyby nie obawa, która w Austryi nigdy płonną nie była, że czatu­

jące ciągle podziemne potęgi reakcyi skorzystają że sposobności, by rzu cić się na lu d o w ą instytu- cyę są d ó w przy sięgły ch .

M y socyaliści, bez wyjątku niemal zasądzani Przez przysięłych galicyjskich, zakładamy veto w obronie tej instytueyi, dla której lud niegdyś krew Pa barykadach przelewał.

Zreformujcie sąd przysięgłych w duchu postę­

pu, przedłóżcie przysięgłym ROWOCZOSnO ustawy, a nie ciemne formuły/ z r. 1803, a wówczas zo­

baczycie, że lud na ławie przysięgłych potrafi o- bronić rozsądnie i sprawiedliwie interesy państwa 1 społeczeństwa przed machinacyami przekupio­

nych amatorów rubla...

w * *

Lwów, 8 czerwca.

Prokurator co fn ę ł w c z o ra j z a ż a le n ie n iew ażn o ­ ści. Trybunał zarządził w y p u sz cz e n ie na w o ln o ś ć

Bendasiuka, Sandowicza i Hudymy.

List z kraju.

B ia ła , 6 czerwca.

Tra gik o m e d y a w oźnego urzędu podatkow ego.

iftftFWŁ podatkowego urzędu p. Mikołaj M a d e j zostaT „ w drodze służbowej* w kwietniu br. nagle Przeniesiony z Krakowa do Białej. Tymczasem sła­

bowity ten człowiek rozchorował się, przyczem od­

gryw ały rolę i ciężkie troski i zgryzoty z powodu przeniesienia. Musiał bowiem nagle, w ciągu roku

szkolnego opuszczać żonę i dzieci chodzące do szkoły w Podgórzu i tułać się w Białej, mieście słynącem z szalonej drożyzny. Przyszedłszy do sie­

bie nieco, zatelegrafował do dyrekcyi skarbu w e Lwowie 1 maja o wypłacenie mu pensyi. Dopiero jednak 5 maja dostał odpowiedź (przez siebie za­

płaconą!), że pensyę wypłacą mu — w Białej. Gdy dnia 8 maja zgłosił się do urzędu w Białej, odpo­

wiedziano mu w urzędzie, że pobory jego odesła- do Lwowa z powrotem; Biedny woźny zdobył się znów dnia 9 maja na depeszę do dyrekcyi i cze­

kał na pensyę. C z e k a ł d w a t y g o d n i e , a tym­

czasem ży ł z pożyczek, udzielanych mu łaskawie przez urzędników. W Podgórzu tymczasem wypo­

wiedziano żonie niezapłacone mieszkanie... Madej pełnił służbę w Białej, a nie mając pieniędzy na mieszkanie, nocował potajemnie w urzędzie poda­

tkowym, ścieląc sobie kilka ścierek na podłodze i przykrywając się zarzutką...

Podczas jednego z takich prowizorycznych no­

clegów usłyszano nazewnątrz gmachu jego — chra­

panie! Zebrała się wnet cala wyprawa w nocy, kontrolor podatkowy i dwóch polieyantów w to­

warzystwie kilku prywatnych ludzi, podejrzywa- jącycb włamanie do kasy podatkowej, Madeja are­

sztowano, a starosta słynący z energii, zawiesił biedaka natychmiast w urzędowaniu! Sprawę od­

dano do sądu karnego do Wadowic i do krajowej dyrekcyi w e Lwowie. W obu urzędach toczy się surowe śledztwo... Takie historyjki są doskonałym obrazkiem rodzajowym biucokracyi.

Zamieszki w Albanii.

A resztow an ie pu łk ow n ika w łosk iego.

Rzym, A gen ey a Stefani donosi z Durazza pod datą 5 b. m .: W czoraj aresztowano niespodzia­

nie w domu dyrektora poczty włoskiej pułko­

wnika w łoskiego M urizziego i w łosk iego profe­

sora Chinigo, którym zarzucono, że zostali p rzy­

łapani podczas w ym ia n y sygnałów świetlnych z powstańcami. Konsulat włoski zawiadom iony został o aresztowaniu dopiero o godzin ie 8J/e w ieczorem . Poseł w łoski zaprotestował przeciw aresztowaniu, pow ołując się na obowiązujące kapitulaeye. Kazał on u w ierzytelnić skonfisko­

w ane papiery i opieczętow ać. O północy wypu­

szczono na w olność pułkownika M urizziego i profesora Chinigo.

P o ło ż en ie w D urazza.

W ied eń . W kołach dyplom atycznych zape­

wniają, iż ks. W ilhelm zdecydow any jest nie

opuszczać Durazza i nie przenosić stolicy do ża­

dn ego in n ego miasta albańskiego. Sytuaeyę o- ceniają niezbyt korzystnie. Rokowania, które pod­

jęła m iędzynarodow a kom isya kontrolna z po­

wstańcami, można uważać za ro zb ite. Jednak zaw arcie pokoju w Korfu w płynie m oże uspo­

kajająco na powstańców, g d y ż wskutek zała­

twienia sporu epirskiego, żandarm erya, zajęta w północnym Epirze, będzie m ogła obecnie od- m aszerować na pole w alk i koło Durazza. Z e stanowiska w ojsk ow ego wskazują, iż sytuacya księcia nie je s t niebezpieczną. Osobiste bezpie­

czeństwo gw arantuje mu flo ta m iędzynarodo­

wa, a w dniach ostatnich pod komendą pułko­

wnika Thomsona ufortyfikow ano okolicę D u ­

razza.

Z a ta rg z W ło ch a m i.

Rzym . A geneya Stefaniego donosi z Durazzo:

Turkhan pasza udał się do poselstw a w łoskiego i w y ra ził ubolewanie z powodu uw ięzienia puł­

kow nika M urizzia i profesora C hinigego, p o ­ czerń konferow ał z posłem włoskim Atiottim o załagodzeniu tego w ypadku. W edług uchwały ra ­ dy mini stery alnej w ystosow ał Turkhan pasza do w łoskiego posła pismo, w którem rząd albań­

ski ubolewa nad bezpraw nem postępowaniem w obec pułkownika M urizzia i oznajmia, że w szelk ie kroki podjęte przeciw niemu w strzy­

muje. Wkońcu oświadcza gotow ość udzielenia rządowi włoskiem u w szelkiej satysfakcjo.

Miasto jes t spokojne. — Stan o blęże n ia trwa dalej.

D urazzo. Rozkaz aresztowania w yd an y p rze­

ciw kierow n ikow i tutejszego w łoskiego urzędu pocztow ego, A lessiow i, został cofn ięty wskutek interw encyi poselstwa w łoskiego. A lessio miał b y ć aresztowany dlatego, ż e w idziano, ja k ze sw ego mieszkania daw ał sygn a ły świetlne.

Zgo d a o Epir.

D urazzo. Rząd albański zgo d ził się na w yn iki osiągnięte przez kom isyę kontrolną w K orfu i w celu przeprowadzenia reform adm inistracyj­

nych w Epirze uda się niebawem do Epiru.

Proces przywódcy ślązakowców*

R e n e g a t K o ż d o ń p r z e d s ą d e m . W e środę 27 maja zakończył się proces zna­

n ego renegata śląskiego Kożdonia, k tó ry utwo­

rzy ł antypolską „śląską pa rtyę lu dow ą*, stara­

li. BANG.

AKROBACI.

O P O W IE Ś Ć . 1S

(Ciąg dalszy), VI.

Fryc i A dolf już dawno leżeli w łóżkach.

A dolf spał z otwartemi ustami, jak zazwyczaj sypiają akrobaci, pogrążeni w głębokim śnie.

Fryc tylko nic mógł zasnąć; leżał wyciągnięty bod kołdrą.

—- A zatem to już się stało! Już teraz to się stało! On dłużej nie jest w stanie pracować.

W ciąż wracał do tej myśli, a zatem : on już dłużej „robić* nie może. Osowiały, rozpamiętywał Powoli, jak to się stało — dzień po dniu, noc po nocy; spokojny a osowiały, widział to wszystko przed swetni oczam i: niebieski pokój i łóżko w y ­ sokie, potem ją i siebie, potem złocisty'salon i otomankę za parawanem, potem znów siebie i ją, schody ze zgaszonemi lampami i znowu siebie i ią, wreszcie ogród, gdzie się rozstawali zawsze...

A teraz: wszystko minęło. Teraz: zbieraj żniwo!

Wiedział to dobrze.

1 dalej biegły jego myśli zawsze jednako ciężkie,

— Ale to nie — myślał — bo się zemści... Po­

dobnie jak jego powalono o ziemię, tak i on ją Powali! Na co, jak na co, ale na to —• stać go jeszcze...

Przyjdzie w nocy i drzwi otworzy. A kiedy już tam będzie w pokoju, wraz z nią — tu myśli je­

go znowu stały się wyraziste i ujrzał niebieski pokój, potem siebie i ją — wtedy on, ach! on wtedy zadzwoni — cały dom zerwie się na nogi, a on wtedy zawezwie jej męża i służbę i poko­

jówki, wszystkich, wszystkich zawezwie, niech ją wszyscy w id zą !

Tak na to go jeszcze stać!

Tak, on to zrobi!

Naraz rzekł na głos, jak gdyby ujrzał to wszy- stko przed swemi oczami:

— Tak, na to mnie jeszcze stać!

Odtąd już nie zaznał spokoju. Dlaczegożby bo­

wiem nie miał tego uczynić? I to teraz, gd y jego zamysł jest jeszcze świeży, gdy jego gniew i my­

śli są tak jasne?

Tak, on to winien odrazu zrobić!

Nie zwlekając ani chwili, nie zapalając świecy, zabrał się do szukania swego ubrania, a znalazł­

szy, począł się ubierać, bez hałasu, by nie obu­

dzić Adolfa, a podczas tego stale widział przed swemi oczyma siebie I ją w tym niebieskim po­

koju, tak jest, pośrodku niebieskiego pokoju: sie­

bie i ją. Tam to się stanie...

Pociemku stuknął krzesełkiem i naraz, zda się, skamieniał, siedząc na łóżku, w obawie, że Adolf obudzi się. A on nie chce, b y się A dolf obudził...

Wstrzymując oddech, teraz już ubierał się poci- cbutku.

Trzeba było już iść, nie można było nie iść.

Stuknął obcasem i znowu musiał przerwać.

A d olf poruszył się na posłaniu i zamamrotał przez sen:

— Kogo tam czarci noszą po nocy?

A potem spylał:

— A ty dokąd?

Fryc nic nie odrzekł. Ubrany do połowy, rzucił się pod kołdrę, aby się ukryć i zadrżał jak zło­

dziej schwytany na gorącym uczynku.

Poczem, słysząc już spokojny oddech Adolfa, znowu się począł ubierać, leżąc na posłaniu.

Trząsł się ze strachu, jak gdyby kradł swe wła­

sne ubranie, gdyż wiedział, na eo idzie...

Wstał. Uśmiechając się przy każdej ominiętej przeszkodzie, przekradał się teraz wdłuż ściany, jak pijak, skradający się ku swojej butelce...

Udało mu się otworzyć drzwi i znowu je za­

mknąć, zejść po schodach i wyjść, wciąż się skra­

dając...

Czuł się bezwstydnym, jak pies. I mówił sobie:

„A oto i jutro nie będę już w stanie robić*... — I myślał: „R az kozie śm ierć!*

Biegł, biegł coraz prędzej wzdłuż domów, w cieniu.

Nieobecności jego nikt w domu nie zauważył, prócz Aimee.

Poszła za nim, ześlizgnęła się po schodach, w y­

szła z domu, przebiegła na drugą stronę...

Niby dwa cienie, ścigając się wzajem, sunęli tak po cichych ulicach...

Fryc dobiegł do pałacu, kroki jego ustały u bra­

my. Aimee przyczaiła się koło podjazdu, naprze­

ciw ko okien pałacu. '

(Ciąg dalszy nastąpi). (•

DRUKARNIA LUDOWA

W KRAKOWIE, DUNAJEWSKIEGO 5. TEL 1310

W Y K O N Y W A DZIEŁA, GAZETY, ZAPRO­

SZENIA, AFISZE I T. P. SZYBKO, GU­

STOWNIE, STARANNIE I PO MOŻLIWIE PRZYSTĘPNYCH CENACH.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tylko celnicy dopytywali się go tro ­ skliwie, czy nie przewozi przypadkiem

2 wyruszyły z punktów zbornych w rożnych dzielnicach grupy robotników, które na Ringstrasse złączyły się w olbrzymi, imponujący

starosta wda się w tę sprawę i nietylko poleci woźnemu wypłatę całej dziesiątki, zabranej Annie Karasiowej (jeżeli się to w międzyczasie już nie stało),

Po kilku miesiącach udał się p. Czabani do hr. Dzieduszyckiego po pensyę ; hrabia Dziednszyeki wręczył mu 10 kor. Czabani udał się natychmiast do

padek z dzieckiem, bawiącem się na oknie, który na szczęście skończył się bez powa - żnych następstw, chociaż dziecko wyleciało z drugiego piętra na

Pamiętamy, ja k straszną aferę zrobiła swego czasu polieya lwowska, gdy kilku akademików wygwizdało Nadinę Sławiań- ską, a jednak A ustrya nie zawaliła się

Na dźwięk grających jej rogów Ludzie poczują na ramionach pióra I staną się z serc swoich podobni do bogów, Wywyższy się dolina, poniży się góra, I kiedy

Kilkakrotne doświadczenia wykazały, iż przypisywane alkoholowi podniecające działanie, albo zupełnie nie okazuje się albo też szybko przechodzi, pozostawiając —