PRENUMERATA „W S ZE C H ŚW IA TA 11.
W W arszaw ie: rocznie rb. 8, kw artalnie rb. 2.
Z przesyłką pocztową rocznie rb . 10, p ó łr. rb . 5.
PRENUMEROWAĆ MOŻNA:
W Redakcyi „W szechśw iata" i we wszystkich księgar
niach w kraju i za granicą.
Jsfij. 4 9 (1539). W arszaw a, dnia 3 g ru d n ia 1911 r. T o m X X X .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
R edaktor „Wszechświata'* przyjm uje ze sprawami redakcyjnem i codziennie od godziny 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.
A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A JNfe. 3 7 . T e le fo n u 8 3 -1 4 .
Z A R Y S S Y S T E M U N A T U R A L N E G O B A K T E R Y J ł).
Szczególne stanow isko, ja k ie p rz y p a d a b a k te ry o m w świecie uorganizow anym i k lasyfikacya ty ch n a jdro b niejszy c h z po
między isto t żyw ych niemało kłopotu s p ra w ia ją s y stem aty k om . Z jed n ej s tr o ny widzim y s ta łą i zrozumiałą dążność oparcia s y s te m u na cechach morfologicz
nych, j a k to przyjęto w zoologii i w bo
tanice, z drugiej brak różnic w Avyglą- dzie z e w n ę trz n y m wobec bardzo w y d a t
n y c h właściwości fizyologicznych zmusił w p ro st badaczów do podniesienia ich do rzędu cech, o kreślających g a tu n e k , a n a w e t rodzaj. P o w sta ły więc n azw y takie, j a k np. azotobakter, nitrozom onas i t. p., nazwy, dla k tó ry c h nie znajdow ano m iej
sca w ta k z w a n y c h sy stem ach racyonal- nych.
J e d n ę z najnow szych, ściśle n a m orfo
logicznych zasadach przeprowadzoną kla- J) Orla Jensen. Die H auptlinien des nattir- lichen B akteriensystem s, C entralblatt fiir Bak
teriologie unii Parasitenkum le. Dział II. 1009.
XXII.
syflkacyę b a k te ry j podał Alfred Fisch er ').
S y stem je d n a k jego, ani wprow adzona w nim n o m e n k la tu ra nie s p otk a ły się z uznaniem. S y s te m a ty k a racyonalna dą ży, j a k wiadomo, do u k ła d u rozwojowe
go, do odtw orzenia drzew a genealogicz
nego organizmów. J e s t to cel, do k tó rego prowadzić mogą rozm aite drogi i właśnie w świecie b a k te ry j m am y przy
kład, j a k wielkie dla s y s te m a ty k i znacze
nie przypaść może w udziale własnościom biochem icznym organizmów. Przyjdzie zapewne czas, że nietylko w bakteryolo- gii, ale i w innych gałęziach n a u k b io
logicznych na własności te większą niż dotychczas zwróci się uwagę.
Orla Je n se n , z którego „system em na tu ra ln y m " b a k te ry j mam zam iar zapo
znać czytelnika, wychodzi w łaśnie z za- sady, że w s y s te m aty c e istot uorganizo- w an ych , podobnie j a k np. w s y s te m a tyce m ineralogicznej, właściwości we
w n ę trz n e u s tr o ju odgryw ać powinny w ię
kszą rolę, niż cech y zew nętrzne i, z ry w a ją c z u ta r ty m od czasów C ohna p o d z ia łem ba kte ryj n a kuliste (coccaceae), la-
l) Vorlesungen ttber Bakterien von Alfr. Fi»
scher. Jena 1903.
770 W SZEC H SW IA T JSS 49
seczkowate (bacteriaceae), i ś ru b o w a te (spirillaceae), w y różn ia p rze d e w s z y s tk ie m trzy wielkie g r u p y biologiczne: 1) b a k t e ryj sam ożyw nych, które, na p o d o b ień st
wo roślin zielonych, ze związków m in e r aln y c h w y tw a r z a ją zarów no w ę g lo w o dany, j a k i ciała pro tein o w e, o b y w ają się więc całkowicie bez połączeń o rg a nicznych; 2) tak ich, k tó re p o trz e b u ją związków o rg an ic z n y c h w ęg lo w y ch , o b y w a ją się j e d n a k bez o rg an iczny ch połą
czeń azotu, p o sia d a ją c zdolność w y t w a rzania ciał p ro te in o w y c h z w ę g lo w o d a nów albo z k w asó w organ ic zn y c h i z m i
n e ra ln y c h zw iązków a zotow ych, t. j.
z amoniaku, z azotanów lu b z a z o tu w o l
nego, i wreszcie 3) b a k te r y j, n iezd o ln ych ani do sy n te z y węglow odanów , a n i też ciał białkowych, w y m a g a ją c y ch , podobnie j a k zw ierzęta, n ie ty lk o węgla, lecz i azo
tu w formie zw iązków organiczn y ch . O ty ch w łasnościach poszczególnych g r u p b a k te ry j w n io sk u je m y n a zasadzie analizy chemicznej ich ciała, w k tó reg o sk ła d w cho dzą głów nie s u b s ta n c y e pro
teinowe, a tak ż e m u c y n a i c h ity n a . Nie znaleziono w ciele b a k te r y j błonnika, ta k c h a ra k te r y s ty c z n e j ■ części składow ej kom ó rki roślinnej. Ta cecha zbliża po
n ie k ą d b a k te r y e do ś w ia ta zwierzęcego.
Z dru giej s tr o n y istnieje niezap rzeczo n a łączność po m ięd zy b a k te r y a m i n itkow a- temi (C ladothrix, C reno th rix ) a sinoros- tami, j e d n ą z n a jn iż szy c h g r u p ś w ia ta roślinnego. T a k więc b a k te ry o m p r z y pada stanow isko pośrednie pomiędzy dwo
m a w ielkiem i o d łam am i ś w ia ta uorgani- zowanego. Nie co innego w y n ik a też z przytoczonego wyżej podziału biolo
gicznego. Pon iew aż zaś i b u d o w a bakte- ryj j e s t pro stsza od budow y w szystkich z n a n y ch roślin i zw ierząt, j e s t więc rze
czą n a tu r a ln ą w ypro w ad zen ie ty ch obu- dw u k r ó le s tw z p a ń s tw a b a k te r y j, w któ- rem też, a nigdzie indziej, tk w i podług w szelkiego p raw d o p o d o b ie ń stw a za cz ą tek życia wogóle.
Początek ży c ia organicznego n a ziemi odnieść n ależy praw dop o d ob n ie do o k re su, gdy fizyczne jej w a r u n k i podobne by ły do tych, j a k i e p a n u j ą obecnie n a
planecie W e n u s poprzez g ę s tą m asę obłoków nie przedziera się n a w e t czw ar
ta część tej ilości św iatła, j a k ie m cie
s z y m y się dzisiaj, t e m p e ra tu ra zaś opa
dła zaledwie poniżej g ran ic y śc ina nia się b iałka (40—50"). W pow ietrzu unosi się z n a cz n a dom ieszka gazów pochodzenia wulkanicznego, j a k wodór, tle n e k węgla, siarkow odór i inne. P ierw sze o rganizm y, j a k i e się w ta k ic h w a ru n k a c h u trz y m a ć mogły, to b a k te r y e sam ożyw ne, je d y n e z pomiędzy z n a n y ch organizmów o bd a
rzo ne zdolnością u tle n ia n ia n ie k tó ry c h ciał m in eralnych, j a k np. w ym ienione dopiero co g a z y w ulkaniczne, i czerpania stą d energii do procesów życiowych.
Dalszy rozwój raz zap oczątko w an ego ży
cia odbyw a się praw dopodobnie j u ż na samem za ra n iu w ro zm aitych k i e r u n kach. P rz y ję to w praw dzie powszechnie w yznaczać z w ierzęto m początek ju ż po p ojaw ieniu się p ierw szych roślin zielo
nych, na tej ja k o b y podstawie, że o s t a t nie są pożywieniem p ierw szy ch, lecz po
gląd ten nie m a zdaniem J e n se n a pod
sta w d ostatecznych: b a k te r y e m ogą słu
żyć za pożywienie dla pierw otniaków , te dla w rotków , którem i znowu żywić się m ogą sko rupiak i, larw y owadów. Rozu
m u ją c ta k dalej, dochodzimy do ryb, p ła
zów, gadów, w reszcie do ptaków i s s ą cych. B rak tlenu po w strz y m a łb y j e d n a k dość wcześnie dalszy rozwój p a ń s tw a zwierzęcego. To też prawdopodobnie, ja k k o lw ie k pierwsze zw ierzęta p ow stać m ogły niezależnie od roślin zielonych i wcześniej od nich, dalszy rozwój fauny ziemi odbyw ać się mógł dopiero po u k a zaniu się na niej roślinności. Rozwój n a stę p n y o dbyw a się w rozm aitych k i e r u n kach współrzędnie.
J e n s e n w yprow adza stąd w nioski filo
ge n e ty c z n e w zględem sa m y c h b a k te ry j:
Mianowicie do najm łodszych zaliczyć w ypadnie paso rz y ty chorobotwórcze czło
wieka; p o w s ta ły one prawdopodobnie z pasorzytów nieszkodliw ych, zamies?ku-
J) Svarite A rrhenins „Das W enden der Weł- te n “, p. rozdz. „Erde, ais W ohnstatte lebender Weaen". Tłum. polskie L. Brnnera „Jak pow sta
j ą światy*.
Ns 49 W SZEC H SW IA T 771
jąc y c h odpowiednie organy bez widocz
nej dla nich szkody. Takie organizmy, j a k b a k te r y e moczowe i rozszczepiające cukier mleczny należą również do póź
niejszych; p o w stać mogły dopiero po u k a zaniu się z w ie rz ą t ssących n a ziemi.
W reszcie ja k k o lw ie k typowe b a k te ry e gnilne również należeć m uszą do później
szych, wiele g a tu n k ó w , żyjący ch re s z tk a mi zwierzęcemi, może być pochodzenia dawniejszego, aniżeli właściwe b a k te ry e ferm en ta cy jn e węglowodanów. Z pow yż
szego w y n ik a , że po d an y podział b a k te ryj n a trz y głów ne g ru p y biologiczne ma także i znaczenie chronologiczne, p rze d s ta w ia ją c trz y główne ich o kresy rozwojowe.
Nietylko z procesów sy n te ty c z n y c h , ale również i z reak cy j rozkładow ych b a k te r y j m ożna w yprowadzić pewne wnioski filogenetyczne.
Rozkład węglow odanów był je d n y m z najdaw niej z ba dan y c h procesów roz
kładow ych, o d byw a ją cyc h się ze współ
udziałem d rob noustrojów . Z daw na p r o ces ten otrzym ał nazwę ferm en tacy i. J a ko is to tn y przejaw życia d robnoustroju uważano jeg o działalność rozszczepiającą albo też utleniającą, tłum acząc p o b iera nie m a te ry a łó w zzewnątrz, a także w y dzielanie ich z kom órki, ja k o zwykłe z ja w iska dyfuzyi. Poglądy te uległy, j a k wiadomo, wr o statn ich czasach r a d y k a l nej zmianie.
Badania Overtona w ysu nęły na p ierw szy plan własności lipoidalnej błonki pla- zm atycznej kom órki. Błonka ta, nieprze- n ik liw a nietylko dla ciał koloidalnych, cukrów, p rod uk tów rozkładu ciał białko
wych, ale rów nież i dla soli, j e s t o r g a nem, przez k tó ry ciała wspom niane w n ie wiadomy sposób przedostają się za życia kom órki do je j wnętrza. W łaśn ie owo przenikanie rozm aitych s u b sta n c y j przez błonkę plaz m aty c z n ą kom órki stan ow i w jej życiu m o m e n t pierwszej wagi. Sa
mo rozszczepianie i utlenianie częstokroć nie z n a jd u je się w bezpośrednim związ
k u z życiem komórki i zależy, j a k w ia domo, od pew nych związków chemicz
nych, t. zw. zaczynów (enzymów), które i n az ew n ą trz kom órki .u jaw nia ją sw ą
działalność. Zw racając u w a g ę p r z e d e w szystkiem na s tro n ę e n e rg e ty c z n ą od
b y w ający ch się w kom órce procesów, uw aża się dzisiaj za ferm en tacy e w ła ś c i
we te reak cye w ew nątrzk om órko w e, s k u tk ie m k tó ry c h kom órka z do by w a so
bie zapas en erg ii n iez b ę d n y dla jej czyn
ności życiowych, dla s y n te z chemicznych, związanych z jej rozm nażaniem się i w zro
stem. Do ta k ic h procesów f e r m e n t a c y j nych potrzebne są zaczyny w ew nątrz k o m órki działające (endoenzymy). Inaczej ferm entacye rzekome, które poleg ają n a rozszczepianiu hy drolity czn em bardziej złożonych związków: j e s t to proces ze- w n ątrzkom órkow y i w y m a g a również en
zymów, poza kom órką działający ch (ek- toenzymów). Niem ając pod w zględem en e rg e ty c z n y m żadnego dla kom órki zna
czenia, procesy te z jed n e j stro ny u p r z y stępniają m ikroorganizm om takie zw iąz
ki, z któ rych bezpośrednio k o rzystaćb y one nie mogły, z drugiej m ają dla nich znaczenie w walce o b y t z innem i o rg a nizmami przez ochronne działanie pod
łoża.
W ychodząc z założenia, że z pomiędzy rozm aitych procesów utleniania, w łaści
wych bakteryom , ten mógł w y stą p ić n a j
wcześniej, k tóry dochodzi do s k u tk u n a j łatw iej, t. j. którego e fek t cieplny j e s t najw iększy, J e n s e n widzi w utlen ieniu m eta n u n a jd a w n ie jsz y i pierw szy proces ferm en ta cy jn y (CH4 -(- 2 0 2 = COa-f- 2HaO) i odpowiedni organizm uważa za praojca w szystkich drobnoustrojów , a wraz z n ie mi i wszystkich isto t żyjących. Zasz
c z y tn a ta rola przypada w udziale p r ą t kowi, m ającem u po jedn ej rzęsce na k o ń
cach, Baccilus m etanicus, którego nazwę J e n se n s k ra c a na M etanomonas.
W blizkiem z nim pok rew ie ń stw ie są dw a organizmy, czerpiące energię z u tle niania wodoru (H2 + 0 — H20), Hydroge- nomonas, i tle n k u w ęgla ( C O - f 0 = C 0 2), Carboxydom onas. Za niem i idą b a k te rye u tle n ia ją ce związki azotu, a więc n a przód Nitrosomonas, u tleniający am oniak na kw as azotaw y (C 03 (NH4)2 -f- 3 0 2 =
= 2 H N 0 2-}- C 0 2 + 3H20), po nim zaś Ni-
tro m ona s (N itrobacter W inogradzkiego),
utleniający azo tyn y n a azotany
772 W S Z E C H Ś W IA T .N
o49
(KN02 - |-0 — K N 0 3); ten o s ta tn i p o w stać mógł znacznie później po b a k te r y i azo
tawej, m ianow icie niew cześniej, aż zdo
łała ona utle n ić przew ażną ilość a m o n ia k u ziemi n a k w a s azotawy.
Do ty po w y c h b a k te ry j sa m o ż y w n y c h należą dalej b a k te r y e u tle n ia ją c e s ia rk o wodór, Sulłom onas, mianowicie w dwu okresach, naprzód na sia rk ę (H2S -f- O =
— H20 -j- S), n a s tę p n ie zaś n a k w a s siar kow y (S + a O + H20 = H2SO.).
T a k więc n a jd a w n ie js z e i s to ty żywe czerpią sw ą e n e rg ię życiową z p r o d u k tów w ulkanicznych, j a k wodór, m etan, siarkowodór, tle n e k węgla, am oniak. Są to organizmy, m ające b u d ow ę n a jp r o s t szą: krótk ie jed n o —lub d w u r z ę s n e p r ą t
ki, nie tw o rzą ani rozgałęzień, a n i za
rodników.
Pow racając do m ikrobów u t le n ia ją c y c h związki węglowe, od C arb o xy d o m o n as J e n s e n prow adzi nas do b a k te r y i kw asu octowego (A eetim onas) i do k o r z y s t a ją cego z azotu wolnego A zotom onas (Azo- to b a c te r Beijerincka), k t ó r y podobnie j a k b a k te r y a k w a s u octowego z a d a w a la się alkoholem, j a k o j e d y n e m źródłem węgla.
W s z y s tk ie w ym ienione tlenow ce bez
względne łąc z y m y w j e d n ę rodzinę Oxy- do b acteriaceae.
B a k te ry e bul wek ko rzonkow ych, Rhi- zomonas (Rhizobium B eijerin ck a), w po
staci tak z w an ych b ak te ro id ó w , p o sia d a j ą c e często odnóżki, tw o rzą przejście do obdarzonych w w yso kim sto p n iu zdolno
ścią rozgałęziania się g a tu n k ó w Strepto- thrix ; n iek tó re z pomiędzy nich należą do organizm ów c h o rob o tw ó rczy ch (Acti- nomyces). Licznie w ziemi w y s tę p u ją c y rodzaj S t re p to th r ix J e n s e n łączy z opilś- nią, od k tórej dalszy rozwój prowadzi do g rzybów w łaściw ych. W blizkiem po
k rew ie ń s tw ie z ro d za jem A ctinom yces, zd a n ie m n iek tó ry ch autorów , z n a jd u ją się chorobotw órcze b a k te r y e błonicy i t y fusu, C o ry n e b a cte riu m i M y cobacterium . Są to również tlenowce. Ł ączność całej tej g ru p y J e n s e n u p a tr u je także w podo
b ień stw ie s to s u n k u a n ta g on isty czn eg o, j a k i panuje pom iędzy bulw kam i korzon- kow em i i ro ślin am i s trą c zk o w e m i z j e
dnej strony, a ogniskam i gruźliczem i
i zwierzęciem —z drugiej. T ak więc d r u ga ta rodzina (A ctinom ycetes) prow adzi do typow ych o rganizm ów c h o ro b otw ór
czych zw ie rz ą t ssących i człowieka, jako o sta tn ic h w czasie sto pn i rozwojowych.
Ju ż Azotomonas, k tó ra najczęściej w y s tę p u je w to w a rz y stw ie w odorostów , p r z e nosi nas w czasy p o w stan ia glonów wod- dnych, a u k a z a n ie się b a k te ry j bulwlco- w ych poprzedza w y s tą p ie n ie roślinności lądowej. W blizkim z Sulfom onas po
zostające s to s u n k u b ezbarw ne b a k te r y e siarkow e (Thiobacteriaceae) cofają nas znów do czasów, g d y ziemia spow ita była jeszcze w ciemności. Z pierwotnej for
my p r ą t k a (Thiomonas), pow stały tu ro z m aite kształty: ziarniste (Thiococcus), k rę
te (Thiospirillum). Jasno c z e rw o n a Chro- m a tiu m v in o sa tw o rzy przejście do d r u giej wielkiej rodziny p u r p u ro w y ch b a k tery j s ia rk o w y c h (Rhodobacteriaceae), k tó ry c h rozm aitość k sz ta łtó w j e s t j e s z cze większa, niż w grup ie poprzedzającej.
P rzeciw nie niż w sz y stk ie inne b akterye, k tóry m światło naogół szkodzi, p r z e d s t a wiciele ostatniej tej rod ziny najlepiej rozw ijają się na świetle. J e n s e n p rzy puszcza, że pow stały one z b e z b arw n y c h b a k te ry j sia rk o w y c h pod w pływ em św ia tła w podobny sposób, j a k z b a k te ry j n itk o w a ty c h (Trichobacteriaceae) pod tym sa m y m wpływem w ytw orzy ły się glony sinozielone. Rodzaje B eg giatoa i Thio- th rix w edług J en sen a są to o gniw a przej
ściowe od b ezb arw n y c h b a k te ry j s ia rk o w ych do rodziny n itk o w a ty c h . Również i zdolność w y ko ny w ania o ryg inaln ych ruchów pełzających, wspólna g a tu n k o w i B egg iatoa i sinicy Oscillatoria, zbliża te organizm y do siebie. Rodzaj Spiroehaete j e s t właściw ie form ą ś ru b o w ą Beggiatoa.
W o d k ry ty m niedawno k r ę t k u bladym przym iotu (Spiroehaete pallida) m am y je d n e g o z n ajno w szych i n ajbardziej w y rafinow anych przed staw icieli tego r o dzaju. Inne rodzaje b a k te ry j n itk o w a tych są to L e p to th rix , Cladothrix, Cre- nothrix ; niektó re, j a k L e p to th rix ochra- cea, m ają w y b itn ą zdolność u tle n ia n ia związków żelazawych n a żelazowe.
Rozpatrzone wyżej rodziny b a k te ry j
tw o rzą w s y ste m ie dwie potężne gałęzi
JSfó 49 W S Z B C H S W IA T
boczne, z k tó ry c h je d n a p r o w a d z i ' do grzybów w łaściw ych, d ru g a przez glony sine do ro ślin zielonych. Pień główny ro zw ija się w in ny m k ieru n k u .
Znany j e s t organizm (Thiobacillus de- nitriflcans), u tle n ia ją c y siarkę na k w as siarkow y, lecz nie zapomocą tle n u po
wietrza, ale przez rozkład i red u k c y ę sa l e try (5 S — (— 6 K N 0 3 + 2 H 20 =
— K2S 0 4 -|- 4 KH S 0 4 -j- 3 N2). Organizm te n tw o rzy n a tu r a ln e ogniwo łączne po
m iędzy rozp atrzon em i b a k te ry a m i siar- kow em i a g r u p ą b a k te ry j denitry fik acy j
nych. Te o sta tn ie s c h a ra k te ry z o w a ć mo
żna, jako o rganizm y utle n ia ją ce zapomo- cą tlenu związanego, denitryfikacyi bo wiem, k t ó r ą u w ażano daw niej za czysty proces r e d a k c y jn y , zawsze tow arzyszy utlenianie, podobnie j a k nitryfikacyi to w a rz y sz y red u k c y a . W dw u głównie k i e r u n k a c h p rz e b ie g a denitryfikacya: Deni- tro m onas r e d u k u je kw as azotow y odrazu na azot wolny, tw orząc z alkoholu kwas octowy (1 2 K N 0 3 -f- 13 C 2H60 H —
= 6 N 2 - f 12 CH.COOK + 2 C 0 2+ 21 H20);
D e n itro b a c te riu m (Bacillus denitrificans B u rri e t S tu tz e r) tw o rzy przejściowo k w a s a z o ta w y i prowadzi utlen ienie o s ta tecznie aż do k w a s u węglowego:
6 KNO:j+ C o H 5OH = 6 K N 0 2+ 2 C 0 2+ 3 H ,0 4 K N 0 2+ C 2H50 H = 2 N2+ 2 K2C 0 3 + 3 H20.
Oprócz b a k te ry j de nitryfikacyjnych, k o rzy s ta ją c y c h w równej mierze z az o ta nów i z azotynów, istn ieją takie, któ re r o zk ład ają je d y n ie azotyny, albo je d y n ie ty lko azotany. Ponieważ związki az o ta we p ow stały z am oniaku prawdopodobnie przed azotowemi, przeto b a k te r y e rozkła
dające azotany należą zapewne do młod
szych.
Z b a k te ry a m i denitry fik acyjnem i łączy się g ru p a b a k te ry j fluoryzujących. Głó
w ny przedstaw iciel, B acterium fluores- cens liquefaciens, peptonizuje białko i roz
szczepia tłuszcze. J e s t to typo w y o rg a nizm mięsożerny. Za pożywienie służyć mu mogły resztki rozm aitych z w ie rz ą tek, k tó re zamieszkiwały wody jeszcze przed ukazaniem się roślin. Ze względu na w łasność rozpuszczenia ż e la ty n y J e n sen n azyw a go Liquidomonas. Istn ieje cały szereg s to p n i przejściow ych od Li-
■773
ąuidom onas do przecinkow ców św ie c ą cych; wiele z pomiędzy tych o s ta tn ic h pasorzytuje n a s koru pia ka ch i n a ry b a c h i powoduje często świecenie ich jeszcze z a ż y c i a ; również często s p o ty k a m y je na nieświeżem mięsie. Niektóre nareszcie wyspecyalizow ały się w bardzo groźne pasorzyty chorobotwórcze, j a k np. prze
cinkowiec cholery (Vibrio cholerae). Ma
my tu całą skalę rozw ojow ą od zw ykły ch roztoczy przez p a sorzyty nieszkodliwe do organizmów chorobotw órczych. Rozwo
jow i tem u tow arzyszy w zrost zdolności rozszczepiania węglowodanów i kwasów aminowych. W szakże jeszcze b a k te r y a cholery, j a k b y w charak terze rem iniscen- cyi, może redu ko w a ć azotany na azotyny.
Stosując za W ie d e m a n n e m określenie lum inescencyi do w sz y stkic h zjaw isk św ietlnych, n iew yw oływ any ch w p ro st przez ogrzewanie, J e n se n łączy w s z y s t
kie wym ienione organizmy, rep re z en to wane, j a k widzieliśmy, głównie przez rozm aite g a tu n k i fluoryzujące i świecące, w je d n ę rodzinę i daje jej nazwę Lumi- nibacteriaceae.
B a k te ry e d e n itry fikac y jne oprócz azo
tanów i azotynów m ogą spożytkow yw ać ja k o źródła tle n u jeszcze chlorany i ar- s en iany, nie są je d n a k w stanie r ed u k o w ać siarczanów. Zdolnością w ty m kie
r u n k u obdarzona j e s t osobna g ru p a b a k teryj, j a k np. Vibrio desulfuricans i in
ne. I tu r e d u k c y a połączona j e s t z utle
nieniem; o dbyw a się ona tylko w obec
ności łatw o podlegających utlenieniu ciał organicznych ( 3 C a S 0 4 -j- 2 C.> IT5OH =
= . 3H2S + 3C aC 03 + CO,, + 3 H , 0 ) . Bak
tery e te t a k co do budowy, j a k i co do sw ych własności zbliżone są do Denitro- monas. Żelatyny nie rozpuszczają. Ro
dzajowi tem u J e n s e n daje nazwę Solido- vibrio i niew idząc istotnej różnicy po
między jedn o rz ęsn y m przecinkow cem a w ielorzęsnym krętkiem , wyprowadza zeń b a k te ry e śrub ow a te , całą g ru p ę łą
cząc w rodzinę Reducibacteriaceae.
L udw ik Garbowshi,
(Dok. nasfc.). „
774 W SZECH ŚW IA T No 49
O W I R T U O Z A C H L I C Z B .
Od czasu, kiedy A. B inet *) zwrócił uw agę ś w ia ta nauk o w eg o na t. zw. w i r tuozów liczb, zaczęły się m nożyć prace, k tó ry c h w y n ik i n ie ty lk o rzu ciły snop św iatła n a sposoby z a p a m ię ty w a n ia liczb i rachow ania, k tó re m i p o s łu g u ją się l u dzie podobni, lecz także w wielkiej czę
ści um ożliw iły wyrobienie sobie w ogól
n ych za rysa c h p o glądu n a fu n k cy e p a mięci zwykłej. O tej p rac y , k t ó r a
avci
chości się d ok o n y w a w w a r s z t a ta c h n a uko w y ch tylko słabe odgłosy dochodzą do uszu szerszej publiczności. Od czasu do czasu u k a z u je się n a d e s k a c h j a k i e goś Varietć, po przed zo n y a m e r y k a ń s k ą reklamą, w irtuoz liczb, k tó ry p ro d u kcy o m swoim s t a r a się n a d a ć piętno t a j e m n i czości. P u bliczność żegna go h u c z n em i oklaskam i, choć tro chę mu niedow ierza, m y śląc o s z tu c z k a c h i p o d stę p a c h „ a r ty sty " .
W irtuozi liczb w d w o ja k im k ie r u n k u w y b ijają się n a d poziom współludzi: l) posiadają lep szą pamięć liczb niż czło
wiek zw ykły, n a w e t tak i, o k tó ry m się zwykle mówi, że m a pam ięć dobrą, 2) m ają w w yso kim sto p n iu ro zw in ię tą zdolność o pero w ania liczbami. Zdolność operow ania liczbam i w y m a g a oczywiście dobrej pamięci. N iepodobna bowiem w y konać tru d n e g o r a c h u n k u w głowie, np.
m nożenia d w u liczb czterocyfrow ych, j e śli się nie m a n a ty le dobrej pamięci, by n ią módz sw obodnie o g a rn ą ć w sz y stk ie czynniki r a c h u n k u .
Badania p am ięci liczb p rze p ro w a d z a się zazwyczaj w tak i sposób, że osobie badanej podaje się k a r t k ę papieru , za p i
s a n ą k ró tsz y m lub dłuższym szeregiem liczb, i dokładnie oznacza czas, n ie z b ę d ny do n auczenia się bez błędu tego s z e r e g u liczb. Z ilości cy fr danego szereg u i z czasu, potrzeb n ego do nau c ze n ia się na pam ięć ty ch cyfr w nioskow ać m oże
m y o jak o śc i pam ięci danej je d n o s tk i.
!) W książce p. t. Psychologie des grands calculatcurs e t joueurs d’echeus. Paris, 1S94,
Poniżej z estaw ić chcę p arę wyników, ja k ie Binet otrzym ał, b a d a ją c w irtuoza liczb Diam andego i m n em o te c h n ik a x) Arnoulda; obok tego podać chcę wyniki, do k tó ry c h doszedł G. E. Muller (zur Analyse der G edachtn istatigk eit... Lipsk, 1911) b a d a ją c dr. Riichlego, obecnie n a j w y bitn iejszeg o w irtuoza liczb.
Kolum ny pionowe oznaczają czas ucze
n ia się na pamięć danego sz ere g u cyfr.
W y n ik i d-ra Riichlego z e sta w iam z tego w zględu osobno, że szeregi cyfr, k tó ry c h on się uczył na pamięć, co do ilości cyfr niezupełnie odpowiadają szeregom, k tó r y c h używał Binet, b ad a ją c Diam andego i Arnoulda:
Ilość cyfr
danego Diamandi Arnould szeregu
2 0
135 sek. 150 sek.
30 260 ., 165 „
50 7 min. 165 „
1 0 0
•25
„15 min.
2 0 0
75 „ 45 ,
Te n iezw ykłe w y n ik i zaćm iew ają j e d n a k rez u lta ty , ja k ie zdołał osiągnąć dr.
Riichle. W poniższem zestaw ien iu podaję zawsze czas najdłuższy i najk ró tsz y , w k tó ry m Riichle n a u czył się na pamięć sz ere g u o danej ilości cyfr:
Ilość cyfr danego szeregu
2 0
Riichle 16 sek.
Ilość cyfr danego szeregu
72
Riichle 133,5 s.
2 0
18,5 n 72 166,5
42 34 n 90 170 n
42 65 n 90 266 »
48 44 »
1 0 2 2 0 0Tł
48
6 6 1 0 2344 n
60 70,5 n 204 16 m. 44 n
60 99
„204 19 „ 40 n
In ny w irtuoz liczb, Perrol, któ re g o ba dali Kemsies i Griinspan (Uber Rechen- kiinstler. Z eitschrift f. padag. P sycho lo
*) M nemotechnik uczy się na pamięć (np.
cyfry) według pewnego system u, ułatw iającego
mu gadanie; tak np. kojarzy on stało cyfry od
O do 9 z pew nem i literam i alfabetu, z lite r tych
tw orzy słowa, łatw e do zapamiętania, a potem
z ty c h słów w prost niejako odczytuje szereg
cyfr.
M 49 W SZECHSW IAT 775
gie 1903) zdołał nauczyć się siedmiuset- cyfrowego szeregu, i po dokonaniu bez
błędnej rep ro d u k c y i z pamięci tego sze
regu, oświadczył, że mógłby n a ty c h m ia s t innego szeregu, równie długiego, nauczyć się n a pamięć; dła niego bowiem niema zasadniczej g ra n ic y możliwości zapam ię
ty w a n ia cyfr.
Ta zad ziw iająca zdolność za p am ię ty w ania w możliwie krótkim czasie wiel
kiej ilości cyfr j e s t j e d n y m z rysów , c h a
r a k te ry z u ją c y c h wirtuozów liczb. D ru g ą ich cechą—rzec można najgłów niejszą — j e s t niezm ierna łatw ość w yk o n y w an ia t r u d n y c h rac h u n k ó w w głowie. Doda
w anie i odejm ow anie wielocyfrowych liczb, mnożenie dw u czterocyfrow ych liczb, podnoszenie wielkich liczb do d ru giej potęgi, w yciąganie pierw iastków z pięciocyirowych liczb, j e s t zw ykłym p ro g ra m em produkcyj ty ch ludzi.
Kilka przy kładó w z d okładnem poda
niem czasu, k tó ry u p ły n ął od chwili, w której b a d a ją c y wypowiedział o statn ie słowa zadania, do chwili, w której w ir tuoz liczb u p orał się z w ykonaniem r a chun ku, najlepiej o bjaśnią powyższe w y wody.
Inaudi (bad any przez Bineta) wykonał mnożenia n astę p u jąc y c h liczb:
62 4 1 X 3 6 3 5 i 7 286 X 5 397 w ciągu 21 sek.
Z zadania rozłożenia pięciocyfrowych liczb na sum ę czterech, do drugiej p o t ę gi podniesionych d o datnik ów Riichle w y wiązywał się niezw ykle prędko. I tak np.
Riichle rozkłada liczbę:
15
66ł> w ciągu
8sek. na 1252 -f- G
24. I
24, l
2 11339 „ 56 „ „ 1052
4. 15- - f
824- 5‘J 81926 „ 15,5 „ „ 2S0
34 59
24.
624. 3
273 641 „ 9 „ „ 2702
4. 262
4.
8 24V W rozwiązaniu tego rodzaju zadań Rii- chle przew yższa o wiele w szy stkich in n ych wirtuozów liczb. Zw ykły m a te m a ty k , k tó ry b y w głowie chciał rozwiązać jed n o z tych zadań, zapew ne rychło prze
k o nałby się o bezowocności sw ych t r u dów.
J u ż z tych p a ru słów dom yślam y się, j a k wielką musi być zdolność k o m b in a
c y jn a tak ieg o Riichlego. I inni w irtuozo
wie liczb, np. Perrol, odznaczają się za
d ziw iającą zdolnością kom binacy jn ą.W j a
ki sposób F errol kom binuje, unaoczni nam nastę p u jąc y przykład, w k tó fy m P.
rozwiązuje jed no z bynajm niej nie n a j
trudniejszych zadań, ja k ie m u wogóle zadawano: „Należy w ysz uka ć p ie rw ia s t
ku 19,5 potęgi z 24 cyfrowej liczby".
Perrol wie odrazu, że szukać musi na- sam pierw pierw iastk u 39 potęgi tej licz
by, a potem wynik tego rac h u n k u pod
nieść do drugiej potęgi. L o g a ry tm 24 cyfrowej liczby ma o h a r a k t e r y s ty k ę = 2 3 , a m a n ty s a stosuje się do cyfr liczby.
P ie rw ia ste k miał być liczbą całkow itą *), a j a k Perrol poznał, był mniejszy niż 10.
Dzieląc 23..., przez 39 Perrol otrzym ał 0,5..., którą to liczbę zaokrąglił do 0,60206, t. j. do lo g a ry tm u następnej całkow itej liczby. Że to był log 4 wiedział z p a mięci. Liczba 4 była zatem p ierw ia st
kiem 39 potęgi, a 16 zatem pierw iastkiem 19,5 potęgi owej 24 cyfrowej liczby. N a d mieniam, że Perrol — j a k z resztą i inni w irtuozowie liczb—umie lo g a ry tm y b a r dzo wielu liczb na pamięć, co mu oczy
wiście ułatw ia w ykonyw anie najró żniej
szych, zawiłych rachunków .
Niezwykłe wyniki, ja k ie wirtuozowie • liczb osiągają, bądźto ucząc się szeregu liczb w k rótkim czasie n a pamięć, bądź
to w yk on yw a ją c długie r a c h u n k i w gło
wie, mimowoli zm uszają do s z u k an ia od
powiedzi na pytania, popierwsze: ja k ie c h a ra k te ry s ty c z n e cechy um ysłowości od
różniają w irtuo z a liczb od człowieka zwykłego, powtóre: dlaczego właśnie w dziedzinie liczb zjaw iają się ludzie z t a k w y ją tk o w ą pamięcią? Odpowiedź na te pytan ia brzmi w sposób n a s tę p u jący : J e d n ą z głównych cech um y słow o
ści w irtuoza liczb j e s t w y b itn a zdolność s kupiania uwagi, dzięki której wszelkie siły psychiczne są skierowane wyłącznie na dane zagadnienie. In audi zdoła w ha- łaśliw em otoczeniu zatopić się w m yślach o liczbach; Riichle w czasie odczytu G.
E. Miillera na zjeździe psychologów w Giessen nauczył się szeregu o 204 cy
frach w ciągu 13 m inut; głos wykłada-
x) To powiedziano Ferrolowi, zadając mu py
tanie.
776 W SZ E C H SW IA T M 49
jąceg o zupełnie nie działał ujem n ie na jeg o Okupioną pracę myśli. Owa zdol
ność sk u p ia n iu uw a g i łączy się u w ir tuozów liczb z w ielką łatw o śc ią pojm o w a n ia danego z a g a d n ie n ia i brak ie m n u żenia się. Człowiek ta k i potrafi przez k ilk a godzin z rz ę d u w y k o n y w a ć w g ło wie rac h u n k i lub uczyć się szeregów liczb, n ieod c z u w a jąc p r z y te m z n u żen ia psychicznego.
Nie należy rów n ież o tem zapominać, że liczby są dla w irtuoz ów liczb czemś więcej niż m a r tw y m znakiem ; one w z b u dzają w nich czyto dziw ne uczu cia np.
e s tety czne (jak u Ferrola), czy też cie
k aw ią go ze s ta n o w is k a t e o r e ty k a liczb, ja k o tak ie liczby, k tó re posiadają pewne w yjątk o w e własności. T a k np. liczba 429 z tego w zględ u dla Riichlego j e s t ciekawa, że j e s t iloczynem z trz e ch liczb pierwszych, m ianow icie 3 X l i X 13.
W ielkie zam iłow anie do liczb budzi się u ty c h ludzi ju ż we wczesnej młodości:
I naud i j a k o m ały pastuch k ró w szarość sw y ch dni dziecięcych um ilał d o d a w a niem i m nożeniem liczb, a Riichle m ię
dzy 12 y m a 14-ym* rokiem swego życia gorliwie się zajm o w ał ro zk ład aniem w iel
kich liczb n a czynniki. Tak od wczesnej młodości w j e d n y m k ie ru n k u , rzec m o
żna z p e w n ą zaciętością, w y k o n y w a n a praca, dzięki w praw ie p row adzi do m i
strz ostw a. Dla Inaud ego poza liczbami św ia t nie istnieje. Cała je g o organiza- cya p sy ch iczn a s ta ła się je d n o s t r o n n ą i zacieśniła się na ten m ały w y c in e k św iata, j a k im są liczby; wobec re s z ty ś w ia ta zaś j e s t j a k o człowiek obcy.
Z zaw odu p o ś w ię c a ją c się ciągłym a n a lizom'; liczb, w yk o n y w ając nieraz od d z ie c iń s tw a praw ie dzień w dzień setk i n a j różniejszych działań m ate m a ty c z n y c h , wirtuoz liczb n a b y w a coraz większej s u m y doświadczeń, u ła tw ia ją c y c h mu roz
wiązanie zadań; w pamięci je g o u t r w a la ją się wyniki r o z w ią z a n y c h zagadnień, tak, że w wielu p rz y p a d k a c h odpowiedź n a p y t a n i a m a gotow ą, w in n y ch zaś razach n iezbędne są tylko drobne, u z u pełniające rac h u n k i.
W reszcie i o te m p a m ię ta ć m usim y, że sam m a te ry a ł liczb j e s t znacznie do
godniejszy dla uczącego się ich n a p a mięć, niż jakikolw iek in n y m ate ry a ł, np.
u s tę p prozą pisany. Tu bowiem b a je c z ne bogactwo słów w p ro st nie dopuszcza, b y się mogły po w ta rz a ć zw roty o stałem n a s tę p s tw ie słów. N auczenie się zatem je d n e g o łub n a w e t k ilk u n a s tu ustę pó w prozą pisa n y c h nie czyni uczenia się in nych ustępów łatw iejszem . Inaczej rzecz się m a z liczbami; albow iem bardzo czę
sto m usi się zdarzać, że p ew ne ko m plek sy cyfr w je d n y m szeregu liczb się po
w tarzają, lub że te kom pleksy są ju ż w irtuozow i liczb znane z innych, po
p rzednio na pamięć nauczonych s z ere gów. O tem , że w irtuoz liczb i z tego względu, łatw o może pam iętać liczby, j a ko że widzi w nich np. iloczyn dobrze m u znanych liczb pierwszych, była już powyżej mowa.
Z tego p u n k tu widzenia łatw o zrozu
mieć, dlaczego z ja w ia ją się wirtuozowie liczb, ta k niezw ykle w y r a s ta ją c y nad po
ziom, i dlaczego w inn ych dziedzinach (może tylko m uzykę w yjąw szy) nie zna
m y p r z y p a d k ó w analogicznych.
Stefan Błachowski.
P R Z Y S T O S O W A N I E R O Ś L I N D O Ś R O D O W I S K A W O D N E G O .
W środow isku wodnem żyją i rozw i
j a j ą się na de r liczne g a tu n k t roślinne, obejm ow ane je d n e m ogólnem m ianem roślinności hydrofitowej. Rośliny te, j a ko znajd ujące się w zasadniczo o dm ie n nych w a r u n k a c h życia w porów naniu z ro ślinam i łądow emi, muszą, rzecz n a tu ra ln a , w yk a z y w a ć cały szereg p r z y s t o sowań specyficznych.
Zanim przystąp im y do rozpatrzenia po
szczególnych przystosow ań roślin w od
nych, zaznaczm y, że zbiorowiska h y d ro fitowe rozp adają się n a dwie grupy: h y drofitów ab so lu tn y c h i hydrofitów zie
m now odnych. U pierw sz y c h w szystkie
o rg an y rośliny, zarów no asym ilacyjne j a k
i reprod uk cyjne, są bądź całkowicie za
N i 49 W SZECHSW IAT 777
nurzone w wodzie, bądź też spoczywają na jej pow ierzchni (ro gatek podwodny, grzybień), u drugich część tych organów wznosi się ponad wodą (rogoża).
Rośliny wodne po bierają wodę wraz z rozpuszczonemi w niej s u b sta n c y a m i m in eraln em i nie za pośred nictw em s a m ych tylko korzeni, lecz także całej s w o jej powierzchni, d latego też rola korzeni re d u k u je się tu ta j prawie wyłącznie do m echanicznego p rzytw ierd zan ia rośliny do g ru n tu lub do regulow ania jej równo
w agi i odpowiednio do tego korzenie są albo uw stecznione, albo n a w e t w sta- dyum zupełnego zaniku. To zredukow a
nie korzeni, e w en tualnie ten ich zanik zupełny, j e s t właśnie p rzystosow aniem rośliny hydrofitowej do życia wodnego.
Zredukow ane korzenie, niem ające zgoła k o n ta k tu z dnem, widzimy u rzęsy, u ża- biścieku. Znam y też rośliny zupełnie po
zbawione korzeni i pływ ające swobodnie po wodzie, np. okrzem ki, będące częścią składow ą planktonu, znam y ro g atk i pod
wodne oraz pływacze, tw orzące g ę stą plątaninę w n ie w a rtk ic h wodach słod
kich.
W obec zmienionej roli korzeni i ru rk i przewodzące wodę są zupełnie zbyteczne dla roślin hydrofitow ych, to też i one u leg ają redukcyi.
To samo dzieje się z tk a n k a m i me- chanicznemi. I one ulegają znacznemu uw stecznieniu, rośliny wodne bowiem nie są w y sta w io n e n a działanie w ia tr u i żyją przy tem w środow isku o z n a c z n y m ciężarze właściwym.
Rośliny hydrofitowe z n a jd u ją się też w od m iennych zupełnie w a ru n k a c h , niż rośliny lądowe, g d y chodzi o sp raw ę od dychania, o pobieranie tlenu. Muszą go one czerpać nie z powietrza, lecz z w o dy, w tlen, j a k wiadomo, ubogiej. Od
d y c h a ją podobnie j a k odżywiają się, całą sw ą powierzchnią; szparki oddechowe na liściach podwodnych u legają zanikowi, na liściach pływ ających w y s tę p u ją ty lk o na górnej części, będącej w zetknięciu z pow ietrzem . F ak t, że rośliny hydrofi
towe znajdują się w tru d n e m położeniu pod względem po bierania tlenu, każe nam się ju ż z góry dom yślać licznych
i rozm aitych przystosowań, dążących do obfitszego z a o patryw a n ia tych roślin w tlen, niezbędnie im do życia p o trz e b ny. I istotnie przysto so w an ia takie zn a j
dujem y. Widzimy, że liście podwodne hydrofitów ab so lu tn y c h zaopatrzone są w rozliczne wycięcia, przeob rażające li
ście w utwór n itk o w aty , strzępiasty, po
dobny do skrzel ry b y i m ający też tę samę, co skrzela rybie, zaletę, m ianowi
cie wielokrotnie z w iększoną powierzchnię, s ty k a ją c ą się z wodą. W idzimy również długie włoski, p o k ry w a ją c e roślinę, a osią
gające ten sam cel, co i poprzednie p r z y stosowanie. Spostrz e ga m y dalej s to s u n kowo duże, szerokie blaszki liści p ły w a jących, zaopatrzonych w szparki odde
chowe—jedno więcej przystosowanie, m a
ją c e na celu jaknajobfitsze pobieranie t le nu w tru d n y c h w a ru n k a c h ekologicznych.
Prz y stosow a n ia te sięgają dalej: liść po- k r y t y j e s t g r u b ą k u ty k u lą , zawierającą wosk i s u b sta n c y e tłuszczow e, służące do tego, by w oda nie p rzylegała i nie zalewała szparek oddechowych, w samej zaś tk an c e liściowej fo rm u ją się liczne szpary, tw orzące formalne kom ory po
wietrzne; kom ory te sta n o w ią częstokroć 70°/u objętości całej rośliny.
P rz ystosow a nia do życia wodnego wy
wołują w y b itn y polimorfizm liściowy.
Często, j a k np. u grzyb ien ia lub u s tr z a ł
ki wodnej, sp o ty k a m y się z tak ie m z j a wiskiem , że pierwsze liście rośliny m ają odm ienny k ształt, niż liście, rozw ijające się później. Liście u leg ają też znacznym zmianom w zależności od głębokości, na jak ie j się rozw ijają. Wiele gatunków , j a k np. r d e s t ziemnowodny, ma formy lądowe, w y stępujące po w yschnięciu pod
łoża, oraz formy wodne, gdy roślina w ra ca do środow isk a wodnego.
K w iaty roślin hydrofitow ych b y w a ją bardzo piękne. Z roślin k w itn ąc y c h w w o dach naszych rzek i staw ów, dość w y mienić grzybień, grążel, b ab kę wodną, bobrek tró jlis tn y ; z roślin podzw rotniko
w y c h— koroniarkę g u ja ń s k ą , której po
kaźne białe i różowe k w ia ty dochodzą do 1 m średnicy.
H ydrofity a bso lutn e m ają naogół szy-
pułki k w iatow e niezmiernie wydłużone,
778 W SZECHS W IA T JMó 49
tak , że k w ia t z na jdu je się na p o w ie rz chni wody, gdzie też p o dlega opyleniu.
O n u rza ń c u ś ru b o w a ty m n a p rz y k ład ogól
nie wiadomo, że je g o k w ia ty słup k ow e, osadzone n a d łu g ic h szypułkach, w y c h y lają się po d o jrz e n iu n a d p ow ie rz c h n ię wody, po opyleniu zaś s z y p u łk i s k rę c a ją się spiralnie i k w ia ty z a n u rz a ją się pod wodą, gdzie ju ż owoc dojrzew a. Mniej n a to m ia s t w iadom ą rzeczą je s t, że z a płodnienie o d b y w a się częstokroć pod wodą.
Lecz r e p ro d u k c y a tego ro d zaju , czyli rep ro d u k e y a płciowa w ś ro d o w is k u wod- nem j e s t t ru d n a , w s k u t e k czego rośliny wodne naogół ow ocują n a d e r skąpo. Ale mimo tego, g a tu n k i roślin hy dro fito w y ch liczebnie p rz e d s ta w ia ją się bardzo o k a zale, należy więc przypuszczać, że is t n i e j ą pew ne p rzy sto so w a n ia , p rzychodzące im z pomocą w celu zach o w an ia g a t u n ku. Istotn ie widzim y, że rośliny h y d ro fitowe ro zm n a ża ją się nie tylko płciowo, lecz także i bezpłciowo, czyli w e g e t a c y j nie. Rozm nażanie tego rodzaju o d b y w a się zw y kle zapomocą ło d yg i ich części, o d r y w a ją c y c h się od u s tr o ju m a c ie r z y stego. Oddzielone przed zim ą części ro ślin y opuszczają się n a dno, gdzie s p o cz y w a ją przez zimę, z wiosną zaś, na- s k u te k wzmożonego ś w ia tła i ciepła, za
cz y n ają się rozw ijać ja k o rośliny s a m o istne. Poza n a tu r a ln e m w e g e ta c y jn e m rozm nażaniem roślin y wodne podlegają jeszcze ro zm n a ż a n iu sztu cznem u w s k u
tek n a jro z m a its z y c h uszkodzeń, w y w o ła n y ch bądź przez ry b y , bądź przez fale, bądź też przez n a w ig a c y ę . O tem, j a k dobre usługi w e g e ta c y jn y sposób roz
m n ażania oddaje s p ra w ie z a c h o w a n ia g a tun k u , św iadczy w y m o w n ie fakt, że za- raza k a n a d y js k a , k tó ra obecnie p rzepeł
niła w szystkie nasze w ody, ro zm n a ża się w sposób w yłącznie w e g e t a c y j n y w E u ro p ie dopiero od r o k u 1836.
Teraz, g d y ś m y się nieco przyjrzeli p rzysto sow an iom poszczególnych o r g a nów roślin hydrofitow ych, zobaczm y j e szcze, j a k i w p ły w w y w ie ra ją rozm aite czynniki e kologiczne na roślinność h y drofitową.
P rz ed e w sz y s tk ie m w pływ św iatła. W o
da pochłania w znacznym sto pniu pro
m ienie św ietlne, tak, że n atężen ie św ia
tła w wodzie j e s t daleko słabsze, niż w atm osferze i, rzecz n a tu r a ln a , im wię
ksza j e s t głębokość, te m słabsze docho
dzą promienie. Stąd wniosek, że rośliny hydrofitowe są w t r u d n y c h w a ru n k a c h asym ilacyi i w y ra b ia n ia chlorofilu; są one je d n a k przysto sow an e do tego u b ó st
w a św ia tła i n a w e t w świetle bardziej natężonem zgoła w egetow ać nie mogą.
Św iatło o słabem n atężeniu wyw ołuje u roślin hydrofitow ych, podobnie j a k u roślin lądowych, r ed u k c y ę organów re p ro d u k c y jn y c h oraz wzmożenie orga
nów w e g e tac y jn y ch , k tó re n a d e r często w y d łu ż a ją się w wodzie ta k samo, j a k u roślin, w e g e tu ją c y ch w cieniu. U r o ślin hydrofitow ych, po siad ających liście pły w a ją c e , sp o ty k a się często p rzy sto so wanie, m ające na celu zapew nienie wszy
stkim liściom możności jed n a k o w e g o ko rz y s ta n ia ze światła, mianowicie ogonki liściowe są stopniowo coraz dłuższe w kie
r u n k u od ce n tru m k u obwodowi.
D rugim niezm iernie ważnym czynni
kiem, oddziaływ ającym na roślinność, j e s t ciepło. Lecz w środow isku w odnem zm iany te m p e r a t u r y są znacznie m niej
sze, aniżeli w środow isku atmosferycz- nem, w s k u te k czego w a ru n k i życia ule
g a ją m ałym zmianom w zależności od pór roku i te m u należy przy pisać fakt, że większość w yższych roślin wodnych należy do g a tu n k ó w trw ałych.
Gdy przeglądam y g ru p ę roślin h y d r o fitowych, u d e rz a nas względnie duża ilość g a tu n k ó w roślin owadożernych. Po bliż- szem wejrzeniu w sto s u n k i roślin wod
n y c h p rze k o n y w am y się, że g a tu n k i mię
sożerne sp o ty k a się głównie wśród mie
szkańców bagien torfiastych o gruncie kw aśnym , któ re g o pierw iastki odżywcze są przez rośliny z t ru d e m pobierane.
Dziewięciornik, rosiczka, tłustosz, pły- wacz — oto przy k ład y roślin ow adożer
nych, zd ob yw ających sobie tą n iezw ykłą w świecie roślin n ym d ro gą potrzebne po
żywienie azotowe.
Roślinność hydrofitowa pomimo t r u
dnych w arunków istn ienia j e s t zbioro-
Nó 49 W SZECHS W IA T 779
wiskiem, obfitującem w g atu n k i, co oczy
wiście z n a jd uje się w najściślejszej za
leżności od istn ien ia specyficznych p rzy
stosow ań roślin ty ch do środow iska wodnego.
J. B.
(W edług la Naturę).
S P R A W O Z D A N I Ę .
Adam W rz o s e k . J ę d r z e j Ś n i a d e c ki . Ż y c i o r y s i r o z b i ó r p i s m . 2 to my. W K rakowie. A kadem ia U m iejętno
ści, n a k ła d e m fun du szu N esto ra Buoewi- cza. Skład głów ny w księg arn i spółki wyd. polskiej. 1910. Cena kor. 15.
Prof. Wrzosek oddał ogromną usługę spo
łeczeństwu polskiemu swem dziełem. „Jaką rolę odegrał w dziejach k u ltu ry naszej J ę drzej Śniadecki, tego dotychczas nie uświa
domiliśmy sobie dokładnie11. Pisma dotych
czasowe o Śniadeckim są albo wyczerpane, albo rozrzucone po czasopismach specyal- nych, dla wielu więc niedostępne. Zresztą wyczerpującej monografii nie mieliśmy do
tąd. To też wytworzyło się dziwne położe
nie: wszyscy znają nazwisko Śniadeckiego, wszyscy wiedzą, że położył on duże zasługi dla nauki wogóle, a dla nauki polskiej w szczególności, lecz jakie to były zasługi niewielu zdaje sobie z tego sprawę.
Dzieło składa się z dwu tomów. Tom pierwszy obejmuje biografię Śniadeckiego.
P. Wrzosek zużytkował dużo nowych ma- teryałów, skutkiem czego mógł sprostować niektóre fakty błędnie podano przez swych poprzedników, oraz dorzucić wiele nowych.
J a k obfity był materyał, na którym biogra
fia się opiera, świadczą słowa z przedmowy: ]
„na zasadzie materyałów, które mi były do
stępne, można byłoby napisać bardziej wy- | czerpujący życioryrs, aniżeli ten, który uło- i żyłem; możnaby w nim było nie pominąć n aw et takich drobiazgów z życia Śniadec
kiego, ja k wiadomość o tein, co Śniadecki j a d a ł “. Oczywiście podobne drobiazgi nie zostały uwzględnione, co stanowi ogromną zaletę dzieła.
Zacząwszy od szkoły w Trzemesznie i gi- m nazyum Nowodworskiego, prof. Wrzosek I przechodzi do studyów Śniadeckiego w Kra- j kowie, Pawii, Anglii i Wiedniu (rozdz. I).
W następnych pięciu rozdziałach mamy na
szkicowaną działalność Śniadeckiego po przy- jeździe do Wilna, działalność nietylko nauko- ; wą, lecz i społeczną; a więc objęcie katedry ^
chemii w uniwersytecie wileńskim, działal
ność w Towarzystwie lekarskiein, w Towa
rzystwie Szubrawców, objęcie kated ry klini
ki z początku w uniwersytecie, następnie po jego zamknięciu w akademii modyko- chirurgicznej. P r a k t y k a lekarska, życie ro
dzinne i kłopoty gospodarskie uzupełniają życiorys. P. Wrzosek nie pisał apologii, usuwając więc niektóre, krzywdzące Śnia
deckiego, poglądy, nie ukryw a przed czy
telnikami jego wad. Przez to postać Śnia
deckiego zyskuje na wyrazistości. Za każdą stronicą przeczytaną coraz jaśniej, coraz w y
raźniej wyłania się z mroków przeszłości czcigodna postać wielkiego uczonego i oby
watela,
Tom drugi obejmuje rozbiór pism Śnia
deckiego. T u biograf miał zadanie tru d n iej
sze, niż w tomie pierwszym, woboc zupeł
nego braku studyów przygotowawczych.
Krytycznej oceny prac Śniadeckiego z pun
k t u widzenia historycznego, z jakiego je d y nie można rzeczy podobno sprawiedliwie oceniać, nie mieliśmy dotąd. Próba takiej oceny powiększa więc jeszoze zasługi p.
Wrzoska. Pierwsze miejsce zajmuje oczy
wiście najważniejsze dzieło „T e oryajeste stw organicznych". Po krótkiem streszczeniu części pierwszej, p. Wrzosek poddaje poglą
dy Śniadeckiego krytyce z p u n k tu widze
nia historycznego, wykazuje następnie g e nezę tych poglądów, mówi o przyjęciu dzie
ła przez świat naukowy u nas i zagranicą oraz o wpływie jego na naukę. Prof. Wrzo
sek jest witalistą, lub przynajmniej sym pa
tykiem tego kierunku, i oczywiście od cza
su do czasu daje wyraz swym poglądom (czemu zresztą trudno się dziwić—gdyż k a żdy wie, jak trudno zdobyć się na zupełną bezstronność), na które nie każdy zgodzić się może. Ale może to i lepiej, że o wita
liście Śniadeckim pisał witalista; zwolenni
kowi kierunku mechanistycznego jeszcze trudniej, przypuszczam, byłoby się zdobyć na bezstronność. Rozdział drugi obejmuje streszczenie drugioj części „Teoryi jestestw organicznych" i jej rozbiór. Oba te roz
działy stanowią część pierwszą drugiego to mu, rozpatrującą pisma biologiczne Śniadec
kiego. Część druga obejmuje jego działal
ność, jako medyka, część trzecia—jako p e dagoga, czw arta—poglądy filozoficzne Śnia-
i
deckiego, wreszcie ostatnia działalność jego, [ jako chemika.
Oba tomy są zaopatrzone w liczne cieka
we dodatki, ogłoszone poraź pierwszy. Bi
bliografia pism Jędrzeja Śniadeckiego oraz prac o nim uzupełnia dzieło; dołączony po- zatem skorowidz nazwisk ułatwia w yszuka
nie szczegółów w razie potrzeby. Szkoda,
że u góry każdej stronicy nie podano t y
t u łu danego rozdziału, co zresztą w części
780 W SZEC H S W IA T JSB 49
zastępują szczegółowe spisy rzeczy każdego tomu.
Nie mam potrzeby życzyć dziełu powo
dzenia; wartość jego zapewni mu licznych czytelników. Każdy, kogo interesują dzieje naszej k u ltury, wziąwszy to dzieło do ręki, z pewnością wiolo na tem zyska.
W. lioszkoicski.
/^adetnia Umiejętności.
III. W ydział m atem atyczno-przyrodniczy.
Posiedzenie dnia 6 listopada 1 9 1 1 r.
Przew odniczący: D y re k to r E. Janczew ski'