l i A A A A A A A A A A A A A A A A
ROZRYWKI d l a DZIECI.
N er X X X V I I . i . S t y c z n i a 1 8 2 7 .
I .
WSPOMNIENIA NARODOWE.
PIELGRZYMKA
d oSANDOMIERZA, Powieść Historyczna.
D ł u g a , tęga zima, iua blisko od czterech mie
sięcy Polską ziemię ostrem berłem cisnęła; rze
ki, góry, łąki, pola, odłogi, przyrodzenie całe smutne i nieczynne, białym całunem okryte, zmartwiało iak by w śmierci objęciach; nie by
ło słychać wdzięcznego śpiewu ptasząt, weso
łego bydląt ryku , ani tez pastuszych fuiarek;
wron niemiłe krakanie, wilków przeraźliwe w y
cie, ięczatcy świst wiatru, ta była iak zwykle ie'y harmonia; nie miało oko przechodnia gdzie
Tom, V 1 L Ner X X X V II 1 / 1 « * ■ \ •
APTffCLKYCN
/'
,A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A
*1, 1 W
spocząć, w co się wpatrzeć mile; naypiękniicy-<
sze okolice powab swóy straciły. Ale wszfel- kie przeiazdźki i podróże ułatwionemi został^;
a kiedy w innćy porze kilkunastu koni, a czę
sto czterech dni było potrzeba, do przebycia dwudziestu siedmiu mil ziey między Krakowem i Sandomierzem drogi, •yytedy na suwaiacych się szybko za końmi saniach, tęź samą przestrze niemal wre dwóch odbywano dobach. Nie ie-
den przeto przedsiębrał długo odkładane w tę stronę odwiedziny krewnych lub przyiaciela albo uczynionego ślubu dopełniał. — Kończy, się tez właśnie druga doba, iak w tym ostatnim, w tym pobożnym celu, w malowaney Węgier- skiey budzie, na kutych saniach ustawioney futrami i kobiercami wysłańcy, iechały śpieszni dwie Niewiasty; barczysty, z tęgim karkiem, z długą brodą, w ciemnym kożuchu, czerwo
nym pasem przewiązany, w rogatćy czapce na głowie, Woźnica, sam ieden składał całą ich.
służbę; obie owinięte były od stóp do głowy w iednakie z szarego sukna habity, w białe we
lony, obie kryły ręce w szerokie zakonne rę
kawy, ale obudwóch postać, wiek, a nawet go
dność nie zdawały^ się iednakie. Starsza z nicH lubo więcey otyła, inniey miała powagi, mnićj mieysca w budzie zabićrała; kiedy wiatr mo
I
cny "wionął i odchylił niedźwiednik okrywającą nogi iey towarzyszki w bóciki z sobolami obu
te, kiedy ieden z czterech koni karych w po
ręcz zaprzężonych, zasypał ią odbitym podko- wą stwardniałym śniegiem, zasłaniała ią skwa
pliwie, strzepywała ostrożnie odzief, a cały iey obchód i słowa, pełne były uszanowania i mi
łości, „W ielki Boże! wyrzekła raz patrząc iey w twarz, gdybym ci ia i one wieczne łzy ,
„ z tych cudnych lic strzepać śmiała, a to na
„zawsze?., abyć na taki mróz nie płaczcie, ro-
!,,zbolą was oczy! ” — „Jest źe dla mnie ona
„życzliwa pora, kiedybym płakać nie miała? od
powiedziała młodsza Niewiasta z ciężkiem we
stchnieniem. Czy zima, czy lato, brakłoź kie-
„d y łez w mych oczach? W y to wiecie nayle-
„piey, wy, których po śmierci Matki moiey iak
„b y drugą Matkę kocham. Małoż to podobało
„się Bogu spuszczać na mnie niedoli? Jakiż
„b y ł dotąd cały żywot móy na tey ziemi? W e-
„solą i szczęśliwą wtedy mnie ludzie widzieli, kiedy młodziuchna, nieświadoma dzieweczka,
„nie postało mi w myśli, co to-wesołość I szczę
ś c i e ? W tedy zawsze obok tego, , któregom
„z woli Rodziców kochała iak brata i szano- f,wała iak Męża, czy ziina, czy lato, śmiałam się,
„igrałam niewinnie i wesoło. Dwie stronnice
,Biblii do odczytania, parę przypowieści Mędr
c a do nauki i do przepisu, kądziel lnu białego
„ lu b wełny do wyprzedzenia, albo kwiatek do
„wyszycia w krosnach, oto był cały ciężar swo
bodnego umysłu. Łzy chyba wtedy zasuły
„oczy, kiedy Matka połaiała, lub Oyciec spoy-
„rzał surowo. Lecz z iego śmiercią cała radość
„ziemska, przerwała się iako nić wątła, źwię-
„dła iako kwiatek!.... musiałam porzucić miey-
„sce rodzinne, Matkę i siostro; co więcey mu-
„siałam nayszczerszą miłość porzucić!.. Ileż to
„dni, ileź to lat upłynęło, nim potrafiłam wyr-
„wać z serca, uczucie które z tem sercem uro-
„sło!..” — „Jednak się to wam pomyślnie udało, przerwała tu sędziwa Niewiasta, i wielbili wszyscy
„wasze męztwo.” — Wszechmocnego Boga łaska
„ów cud sprawiła, odpowiedziała tamta, Jego sil-
„ney pomocy wezwałam, bom znała dobrze, iź nie
„podołam sama... Nikt iednak tego nie wiedział
„iak długo to serce rozdarte było, iak długo
„niemogło przyiąć tego za Pana, którego mu
„Panem obrali... Kiedy nareszcie widok po-
„myślności, nadzieia przyszłego zbawienia tych
„licznych dziatek, których wola Nieba uczyni-
„ła mnie Matką, kiedy spełniona dla nich ofia
r a , różne wyrządzane im przysługi, miłość ich,
„zaufanie i miłość Męża, -widoczna iego poprą-
t
słodkim pokoiem, owdin podobieństwem
„tego szczęścia, którego Wybrani ,w drugiem źy-
„ciu uźywaią, napełniać zaczęły duszę moię,
„złość ludzka, zazdrość, podeyrzliwość, skłóci*
„ ły tę błogą swobodę... Zaiste była to zesła-
„na od samego Boga i kara i próba; bo nie rai
„dawniey myślałam w sobie: „Nikt bardzidy
„ doświadczanym nie bywał nademnie! a do
p ie r o gdy ten cios ugodził, poznałam, źe da-
„wne niczćm były. Ani rozstanie się z Matką
„ i z siostrą, po tyle razy zwlekane, ani odrzu
c e n ie szczerey miłości, ani przysięga dozgon-
„ney wiary niemiłemu Małżonkowi, ani nawet
„wieść pewna, iż inna zaięła serce które tak-
„długo moiem mieniłam, nic mi tak gorźkiem
„nie było, iak owo powątpiewanie o moiey cno-
„c ie ... W rzeczonych przygodach, taż sama
„cnota osłodą mi była,»w ów czas i tę, przy-
„naymniey w oczach ludzkich, wydrzćć mi chcia-
„no. O! w ów czas byłam iak owi ludzie,
o„których Prorok mówi; szukałam śmierci, a na-
„leść iey nie mogłam; pragnęłam umrzeć, a
„śmierć uciekała przedemną. Jakaż to była stra
s z liw a godzina, kiedy w obliczu ponuro pa
przącego Męża, w obec Panów Radnych, uro
c z y s tą przysięgą cnotę moię stwierdzać musia-
„łam !.. ale kiedy wasz poczciwy Jaszko przy
— 5 —
j,świadczył słowom moim, dobrowolną niespó*
' „dziewaną przysięgą, zdało mi się, ze otwarto
„się Niebo i słyszę głos Anioła powołującego
„mnie do Wybranych rzędu.”, — „I nie iednoć
„Mązmóy, odezwała się tamta, ale wszakże dwu-
„nastu powstało Rycerzy, którzy dziclnem zwy-
„cięztwem przyświadczyli waszćy cnocię, Pani,
„odszczekał i oszczerca potwarz swoię... ” -—
„Tak, wrócił mi niewinność w oczach ludzi, od
powiedziała smutnie, ale pokóy raz stracony
„iuź nie powrócił... Od tey pory piąty rok ;ni-
„ia , a Mąz zawsze ponuro na mnie spogląda;
„nie tak są miłe uszom iego iak niegdyś bywa-
„ ły słowa i rady moie, nie tak rychły próśb
„skutek; sam ze mną, milczy i wzdycha; bada- 5,łam go nie raz o przyczynę? długo nie odpo-
„wiadał i słowa; nareszcie pięć dni temu wy-
„rzekł: „Potomstwa pragnę; póty szczęśliwym, 5,pewnym nie będę, póki mi nie powiiesz dzie-
„cięcia.’*— Skoro to powiedział, natychmiast u- 5,czyniłam ślub wielki, i rzekłam sama w sobie:
„ Z iednym pachołkiem, w zakonney odzieży u-
„bogo iako Pielgrzymce przystało, póydę pieszo
„do Sandomierza, do kościoła Panny Maryi; i
„tey Matki Boskiey, którey tam wnet Zwiasto-
„wanie z odpustem obchodzą, błagać będę, źe-
„b y mi uprosiła dziecię u Dzieciątka swego.
» Ale Pan móy nie pozwolił iść pieszo, ubogo i wsamey; kazał iechać i zwami; wiem ia to z tćy
»Swiętey xięgi, którą od dzieciństwa czytuię,
„ le Oyciec i Maź, maią prawo zmienić ślubnie-,
„wiasty; usłuchałam więc z pokorą, uprosiłam
„przynaymniey, aby nie iechać dworno, i ni
egdzie nie wydać godności; a on iakby boiąc
»się zawsze przeniewierzenia i zdrady z mey
„ strony, w tak święte'y nawet podróży, widząc
„schadzkę z dawnym kochankiem, dał mi za
„woźnicę zaufanego swego Litwina, zalecaiąc
„mu pod utratą życia, aby miał baczną straż
„nademną, i ścisły z kaźdćy sprawy moićy zdał
„mu rachunek. Gdym zaś na wyiezdnem do
„iego komnaty poszła i rękę pocałować chcia
n a , wyrwał mi ią silnie... Juz drugi dzie'ń
„temu, a ieszcze to wyrwanie czuię, ieszcze po-
„deyrzliwe iego weyrzenie widzę... i w y chcecie,
„żebym nie płakała?.. Płakać, wynurzać się przed
„Bogiem i przed wami, czytać w tey świętćy xię*
„dze, którą mądrzy i pobożni ludzie z umysłu
„dla mnie przełożyli, to iedyne pociechy moie,
„i podobno innych do śmierci iuż mieć nie bę-
„d ę .. . . ” — „ A cóz nada w tak smutnćy myśli
„odbyta Pielgrzymka? zpytała się sędziwa Nie
wiasta; tenże Bóg co stworzył człowieka z nicze-
„go, nie b ył źe b y mocen pocieszyć g o ? ” —
„Nie wątpiłam o tey mocy Jego ani na chwilę,
„odpowiedziała Młoda, ale wiecie dobrze, iż od
„czasu iak znikły iako sen nadzieie wieku mego
„wiosny, ia tu ciągle iakoby Pielgrzymka źyię; i
„oddawna powstał głos w mey duszy, który i
„w e dnie i w nocy mi powtarza: Nie długo
„ ciebie na tey ziem i! śpieszę więc ile tylko po-
„dołać mogę, z tem co wypełnić powinnam; a
„gdy mnie Bóg miłosierny do chwały swoiey
„przyiąć raczy, zaiste, to com wycierpiała i cier-
„pię, niczem mi' się w y d a . • On sam widzi, źe
„ieślim ten ślub uczyniła, ieśli go wypełniam,
„to dla Męża, nie dla siebie; chciałabym żeby
„ on w tey wierze świętey, którą naywięcey dla
„moiey przyiał miłości/ i wieczne i doczesne
„znalazł szczęście. Wychowana od kolebki w
„Chrystusa Nauce, ia wiem dobrze iź nie na
„ziemskich darach i powodzeniu całe szczęście
„ludzkie zawisło, ale on dopiero lat dwanaście
„iak iest Chrześcianinem; mocarz co do wieku i
„ rycerskiey siły, ieszcze dzieciątkiem iest w Wie-
„rze, łagodnego, słodkiego pokarmu mu trze-
„b a... 0 ! gdybyć mnie wysłuchała ta Boga Ro-
„dzica! Powić dziecie Mężowi, a potćm umrzeć;
„przeyść do tego żywota gdzie łez i trosków
„niema; oto życzenia moie, cel tey świętey Piel-
„ g r z y m k i . — Tak i podobnie rozmawiaiąc,
iechały Niewiasty? i iechały śpiesznie. Ale śpie-
szniey ieszcze wiatr zgromadzał chmury; wystę
powały iedna za drugą, iakby z nieprzebranych składów; coraz więcóy zaciemniały światło dzien
ne, coraz grubszą i gęstszą powłoką niebo od zie*
ini dzieliły. Nareszcie śnieg padać zaczął; z razu pruszył tylko, lecz wnet w gęstych spuścił się pła
chtach; wiatr coraz silnieyszy całe tumany szro
nu z ziemi i z drzew zrywał, a kręcąc nim po
miatał na wszystkie strony. Znikły z oczu Piel
grzymek i przebytego Opatowa dzwonnice, i iuź dostrzegane przed chwilą Sandomirskie wieże, znikły i bliższe przedmioty; sam tylko odmęt, sama zamieć i mgła widocznemi były. Woźnica, to zwalniał krok koni, to znowu pośpieszał;
probował iazdy to w prawą, to w lewą, a wi
dać b yło, źe żadnćy pewnym nie b y ł; nachy
lała się nieraz ciężka buda, tak i £ zdawało się źe z sań się zsunie; zataczały się i sanie raz w tę, drugi raz w ową stronę; Niewiasty wołały na woźnicę, źe zbłądził, napominały b y iechał po
mału; starsza z nich więcey nierównie niśli sie
bie towarzyszki swoiey strzegła, od uderzenia chroniła, kiedy nagle, w iednem mgnieniu oka, buda podniosła się z tyłu w górę, stanęła; ko
nie wpadły w śnieg tak, źe imv tylko łb y czar
ne widać było, woźnica padł na nie, a Niewia
sty uderzyły twarzą w usłaną na przodzie po-
Ściel, i podróżne sprzęty. • Powstali iednak wnet wszyscy, prócz koni; starsza z Niewiast strwożo
na wydobyła się z trudnością z budy, podaiąc troskliwie rękę młodszey; woźnica stanąwszy sam na pewnym gruncie, chciał koniecznie w y
dobyć konie, wołał na nie, ciągnął, szarpał, bił, zegnał się, modlił, nic to wszystko nie pomaga
ło; zdawało się owszem, ze konie coraz głębiey się. pogrążaią, i wnet poiazd za sobą pociągną;
widząc Litwin niebezpieczeństwo, a oraz i to, i! nie skutkowały ieszcze Chrześciańskie modły i znaki, iął wzywać Perkuna i dawnych Boż
ków swoich. "Więcey dotąd stroskane niśli prze
lęknione Pielgrzymki, dopiero wtedy bać się zaczęły. „Imieniem twego Pana i moiem, w y
rzekła młodsza iak tylko mogła naygłośnSey,
„zakazuię ci wspominać tych bałwanów; ukorz
„się natychmiast przed tym Bogiem, któregoś
„znieważył, a który i ciebie i nas cudem tylko
„od zguby uchronił; weźwiy opieki i litości tey
„potężney Pani, do którey kościoła dąźemy!..”
Padł Litwin na kolana, twarzą w ziemię, łzy iego gorące i obfite zdawało się, źe przenurtu- ią śnieg gruby; a ta która do niego przed chwi
lą, groźnym przemówiła głosem, ukląkłszy na
ogromnym opodal lezącym kamieniu, mile, czy-
sto i donośnie, złozywszy ręce, śpiewała po*
bożnie co następuie:
B oga R odzica D z ie w ic a B ogiem sław io n a Marya;! u twego Syna ■
H o sp o d y n a M a tk o z w o lo n a M a r y a ! ziściy n am
S p u ściy nam
K iry e E leiso n tw e g o S y n a C h rzciciela zbożny czas.
U sły s z g ł o s y !
N a p e łn iy m yśli c zło w ie cze!
S ły sz M o d litw ę Jc n z e C ię p ro sie m y
T o dać raczy Jeg o ż p ro s ie m y .. . .
"Właśnie ciągnącym głosem te ostatnie sło*
wa śpiewała, kiedy klęcząca obok niey i wto*
ruiącax ićy towarzyszka wyrzekła: „Daruycie
„Pani, że Pieśń nabożną przerwę, ale zda mi
„się, słyszę chrupanie śniegu pod stopami ludz-
„kiemi, i głos mówiących; są blisko, ale ich dla
„m gły i zamieci widzieć nie można.” Ucichła młodsza Niewiasta z swym śpiewem, odsłoniła biały welun, naraziła na śnieg i wiatr twarz a- nielską, i pilnie nadstawiła ucha; podniósł tak
że woźnica swe czoło wstydem i zimnem ru-
miane: „Jak Bóg w Niebie, powiedział cicho,
„ tak prawda, że tu coś nadchodzi, byle nie złe
„iakie.” Spoyrzała na niego surowo cudna Nie
wiasta, a w tćm wyraźne stąpanie ludzkie sły
szeć się dało, i te słowa: „D yć wam powia-
„dam, źe w oney stronie śpiew pobożny sły
c h a ć , pewnie na iutrzeyszy odpust dąży do
„Sandomierza iakieś ubostwo.” — „A le tęgo zmy
l i ł a drogę chudzina! odezwał się drugi.— Czy
„to iedno nie Czort, wyrzekł trzeci, który nas
„mami, i w one przepaści wciągnąć chce, boć
„ia teraz niocz nie słyszę...” Gdy tego doma- wiał, zbliżyli się iuż tak do podrożnych, iż się wzaiemnie rozpoznać mogli. Trzey chłopkowie, z których ieden b ył iuż podeszły, a dway mło
dzi, w białych kożuchach, w czarnych czap
kach z barankiem i z uszami, w kurpie obuci, zobaczywszy Niewiasty i powóz w tak niebez- piecznem położeniu, zdziwili się mocno. „Prze-
„bóg żywy! zawołał naystarszy, a Wielmożne
„Państwo gdzie do licha wiechali? czy Anio
ło w ie tak utrzymali nad tym dołem tę budę?
„widzęć ia tu, Boże mi przepuść, kieby żywe-
„go Anioła?... tu iedno chrapy, doły przepa-
„dziste, a nieco daley Wisła; śmierć pewna...
„Skądże to i dokąd z przeproszeniem Wielmo-
„żne Państwo chcą iechać?” — „Jedziemy z Kra-
I
„k ow a do Sandomierza na iutrzeyszy odpust,
„ uczynionego ślubu dopełnić, odpowiedziała
„młodsza z Niewiast, ale przy oney srogieyza-
„wierusze, woźnica zbłądził, wpadły konie
„ w dół, a niemogąc wydobyć ich sami, wzy-
„waliśmy pomocy Boga Rodzicy; usłyszała te
„ głosy, spuściła nam zbożny czas, napełniła do-
„b rą chęcią myśli wasze.. Powiedzcież nam,
„poczciw i ludzie gdzie iesteście i bądźcie nam
„przewodnikami do Sandomierza; zapłata was
„nie minie.” — „Człek pobożny nie pyta o za
p ł a t ę kiedy widzi bliźniego w potrzebie, od
powiedział sędziwy kmiotek, iedno go iak mo-r
„£e ratuie. O dobrą milę iesteście od miasta,
„ moie śliczne i wielmożne Paniątka, daleko zbo-r
„czyliście z gościńca, bliżey was wioska nasza.
„Jam w nićy iest, niewiem czy łaską czy ka-
„ r ą Boga! Sołtysem, bo i ten urząd nie konie-
„ cznie od nahaiów złego Pana mnie broni; szu-
„ kałem z synami konia z sutym rzędem, który
„ dziś w nocy Dziedzicowi czy uciekł czy skra
d z io n y ? sto obiecał kiiów łaskawca każdemu
„ z dwunastu osadników, a mnie dwieście, ieśli
„g o za tydzień nie dostawiemy. Ale bierz go
„tam licho na dziś (a bodayby na zawsze) i
„ z koniem; trzebaę tu o was, moie Wielmożne
„ Państwo pomyśleć, i wyciągnąć was z oney bić-
— i3 —
„ d y .” Tu zebrawszy drągi, bosaki, które mit li z sobą, wraz z Litwinem, póty dźwigali, pr£
cowali, aż nareszcie wydobyli konie i poiaz*
nie uszkodzony; wtedy Sołtys, zdiąwszy czaj kę, skłonił się do nóg obudwom niewiastom, tak powiedział: „Moie Wielmożne Paniątka
„W rony na nocleg ciągną, dzionek iuź zapadć
„zawierucha zawźdy straszna, do miasta nie dc
„iedziecie; nakłońcie się raczey ku moiey cha
„cie. Nićma w niey onych wygód do którycl
„pewnie nawykliście w doma, ale naydzieci
„ w niey ogień suty, piwo i mleko grzane, chleb
„poczciwą niewiastę, dziatek gromadkę, i serc:
„otwarte. Jutro, da Bóg doczekać ruszycie so
„bie dobrze przed świtem do miasta, i może ie
„szcze pierwszą Mszą zdybiecie.” — „Z całe';
„duszy przyimuiemy gościnne zaprosiny wasze odpowiedziała młodsza z Niewiast, wsiadaiąi do budy, prowadźcie nas, poczciwi ludzie.’
W ziął więc Sołtys konie za cugle, iednemu z sy nów iść kazał na przód z bosakiem, drugi wras
zwoźnicą trzymał budę; i tak ostrożnie i po mału po długich i przykrych przeprawach, wy iechali nareszcie na równiejszą drogę, i wne przed porządną chatą stanęli. „Niewiasto! Re
„gino! zawołał Sołtys w nizkie stukaiąc okno
„miast konia, patrzcie co my zdobyli.” — W y
— i4 —
biegła wnet dorodna chód iu| nie młoda kobie
ta, z nią dwie hoże dziewuchy, i dziatek ma
łych sześcioro; kłaniała się Matka i dziewuchy przybyłym gościom, dziatwa patrzyła na nich ciekawie. „Zapewne Wielmożne Paniątka, w y
rzekła gdy wysiadali, na iutrzeyszy odpust dą-
„żą? uczyńcież nam tę łaskę, przeydźcie w do-
„brey myśli próg nasz ubogi...” A to mówiąc wprowadziła obie Niewiasty do obszerney i po- rządney izby, gdzie dużo bielizny i odzieży rozwieszoney i porozkładaney było. „Chciey-
„cież rozgościć się, rzekła, siądźcie przy ogni-
„sku na ławie; i daruycie temu nieładowi, do
dała zbieraiąc na ieden stos rozrzucone rzeczy;
„ale to na iutrzćyszy odpust ubiory. Ja sama iść
„nie miałam iedno dziatki i starsze wnuki wysłać,
„ale póydę, ona zgubę Pańską u Matki Boskiey ,;wybłagać, boć mi nasz Pan gotów Moiego kiy-
„m i zabić... ” I to mówiąc otarła rękawem łzy gorżkie. „Niewiasto! nie płaczcie, zawołał Sołtys, mieycie lepszą otuchę; walnie pierwsze
„kroki nasze kti temu szukaniu się powiodły;
„wyratowalim od zguby taką poważną i wielmo
ż n ą Panią, i zapewneć iey córkę, tego żywe-
„go Anioła; a z resztą, dyć wam mówiłem, ze
„ieśli wnet ten przeklęty koń się nie naydzie,
„ruszę do Krakowa, do Królewskiego Zamku.
✓
wDo on ego ieszcze (iak powiadaią ludzie) dzi-
„ kiego Litwina nie póydę, ale póydę do śliczney
„naszey Królowćy, i zaskarżę okrutnika. Wszak
„ zarówno o iey cudności iako i o dobroci naga
d a ć się świat nie może. Boć i na kiego licha
„byłaby wnuczką-naszego Oyca Kazimierza (Bo-
„że świeć nad i,ego duszą) gdyby iego serca
„wylanego ku chłopkom nie miała, gdyby iak
„On sprawiedliwości w Królestwie swćm nie
„strzegła. Taka zacna wnuczka iako i Dziad;
„iedno niewiasta, młoda, nie sama panuie, nie
„tyle co nasz Kazimierz sprawić może. A pa*
„miętacie, co nam powiadał, na N. Pannę Gro*
„mniczną, ów Pielgrzym z Wielko Polski tu przy-
„były. Król gdy raz przyiechał do Gniezna,
„kazał sobie stacye Xięźym poddanym dawać,
„którey gdy mu niechcieli dać, kazał brać do-
„bytki ich. Aź go Królowa zgromiła o to, mó-
„wiąc, ze to nie w Litwie, bo tu obyczaiu te-
„go niemasfc, aby kto co komu miał gwałtem
„brać. Tak, źe kazał wszystko powracać ubo-
„gim ludziom, co było wzięto. Za czym Kró-
„lowa westchnąwszy rzekła: „ To się im doby-
„tek wróci, ale płacz ich kto im nagrodzi! (*)
„kiedyć nad Wielkopolanami taka była iey li-
„tość, cóż dla nas S an d o m ierzakó w — Wcza-
C ) K r o n ik * B ie lsk ie g o sir. 375*
sie
— i6 —
sie tey mowy, niewiadomó czemu obie grzeiące się przy kominie Pielgrzymki, odwróciły głowę, starsza by uśmiech ukryć, młodsza by łzę obe
trzeć nieznacznie. Nie postrzegł tego Sołtys, a obracaiąc się ku nim powiedział ieszcze: „Zda
„mi się iakobyście w onym zamęcie mówili, ze
„z Krakowa iedziecie? po tych złocistych łań*
„cuchach, kosztownych relikwiarzach, które u
„was na szyi widzę, lubo niby w zakonnych ie-
„ śtcśeie szatach, po onych cudnych srebrnych
„ i złotych sprzętach, po tey bogato oprawney
„ xiędze, tych futrach i kobiercach, które ten
„brodacz wasz znosi a znosi, sądzę, iz nasza cha-
„fa takowych gości ieszcze nie miała. Damie-
„ cie iednak to co powiem, Wielmożne Panie; o-
„to powiedzcie nam godność waszą, i czy zna-
„cie naszą Królową Jadwigę'?”^— „Godność na-
„sza, odpowiedziała młodsza} acz w oczach nie
k tó ry ch ludzi dosyć znaczna, w oczach tey Bo-
„ga Rodzicy do którey dąźemy, bardzo nikcze-
„mna ; wyiawić iey iednak nie możemy. Kró-
„lową zaś znamy z bliska.” —'„Jest źe ona tak
„cudna i dobra iak ludzie powiadaią?” Spyta
ła się skwapliwie Regina, garnek czystey wody wstawiaiąc w ogień.— „Jeszcze może cudnićysza
„i lepsza!” odpowiedziała starsza. — „Juz cu-
„dnieyszą od waszćy Córy bydź nic może; wy-
•i
— i 7 —
— i 8 —
rzekła Regina, osobliwie w tey chwilce kiedy
„tak krasnym spłonęła rumieńcem.. Ale powiedz-
„cieź mi, moie Wielmożne, prawdaź to źe ono
„Niebożątko nieszczęśliwe i prześladowane od te-
„go dzikiego Litwina? Poganin on chyba ieszcze
„w duszy, ieśli ma sumienie trapić Niewiastę z
„którey ma wszystko; boć iabym zabić się da-
„ła, źe ona mu wierną i iest i była, to zawsze
„miałd^bydź czyste, iak kryniczna woda, a po-
„boźne kieby święta iaka...’’— „Za cnotę Królo-
„ wey i iabym śmierć poniosła, wyrzekła tu z ży
wością sędziwa Niewiasta, co do iey nieszczę
ś c i a ” ...— „Nie tak srogie iak mówią, przerwała iey Młodsza, b° Król przecież nie taki iak go
„maluią; on dobre ma serce, pobożności wiele,
„chociaż ieszcze nie taki okrzesany iak Polskie
«Xiąźęta; ia przekonana iestem źe do iey szczę-
„ścia, dziatek iedno nie staie; i wiecie co? do-
„brzy Indzie, póydźmy iutro razem pieszo do
„Sandomierza, i razem błagaymy Boga Rodzicy,
„żeby dla Królowey dziecie u Dzieciątka Swe-
„go uprosiła.”— „ Spełnieni y to chętnie; odezwa
li się jednogłośnie wszyscy mieszkańcy chaty.
„Ale nic darmo, przydała Regina, wy za to pro-
„śeie Maiki Boskiey za ona zgubą Pańską; pro-
„ście iżby Moiemu, i całey tuteyszey gromadzie
„sprawiedliwość oddano.” — Tu dopiero rózga-
dywać się zaczęli o niegodziwości Pana tey wio
ski; o iego okrucieństwie, o niesłychancy pań- szczyźnie iaką mu odrabiać ńinszą. „Przy ta
k ic h swobodach, dodał Sołtys,- iakiemi nasz
„Oyciec Kazimierz', i miasta Polskie obdarzył,
„przy takim handlu i tylu,mieszkańcach, iacy
„teraz w Sandomierzu z łaski iego, my okoliczni
„kmiotkowie wnetbyśmy w pierze porośli; ale
„cóż kiedy nas ten niegodziwiec skubie a sku-
„bie, i zawsześmy goli. O! póki źył ten dobry
„K ról, którym sam przez się skargi chłopków
„przyimował i rozsadzał, którego przeto Iirólcm
„chłopków nazwano, ciężko on bywał karany
„za swoie przestępstwa: ale gdy miast tego Oy-
„ca, dostaliin Oyczyma w ówym Węgierskim
„Ludwiku, iął się mieić na nas niebozątkach, i
„dotąd się pastwi; a my ieszcze nie śmieli za
sk a rży ć go przed Litwinem, boć podobne rze-
„czv w kraiu iego, nie nowina.” — Zachęcały Sołtysa obie Niewiasty zeby się udał do Kró- lowey: trwała parę godzin ta rozmowa; Sołtys i zona iego, którzy dobrze pamirtali Kazimierza Wielkiego, lubo iuź lat ośmnaście od iego śmier
ci upłynęło, wiele o nim mówili, i nie' raz wcza- sie tey mowy, anielski uśmiech twarz cudney Niewiaty roziaśnił. Ziadla smacznie prostą wie
czerzą, spała smaczno w rogu izby na grocho
winach bogatym kobiercem przykrytych, lubo wierny Panu swemu Woźnica, przez noc całą w nogach iey łoza siedział; a pierwsza mowa, która, gdy ocknęła się koło czwartey po półno
cy, mile o iey obiła się u szy, było szeptanie Reginy do Męża: „I tey stateczndy Pani niczego,
„ale też ta młodsza, to nie Paniątko, to istny
;,Aniół: szkoda, że ten uparty Litwin, iakby za
k l ę t y , i słowa o ich nazwisku i godności wy-
„ rzec nie chce, iedno tak na nią patrzy iak żółw
„na jaia.” Wstała z pośpiechem, a umywszy się na złotey miednicy drogiemi kamieniami wysa- dzaney, wypiwszy gorącego piwa z podobnegoż kubka, ślubowała iż do samego wieczora nic więcćy w usta nie weźmie; i wraz z towarzyszką swoią, z rodziną Sołtysa, i z brodatym W oźni
cą, który krok w krok szedł za nią, ruszyła w drogę. —
Ustał był zupełnie śnieg i wicher, ale mróz wzmógł się nieco; gwiazd było miliony na Nie
bie , lecz iuż bladły i nikły pomału; iedna tyl
ko zawsze równym blaskiem iaśniała. Godło to było od wieków owey Boskiey Dziewicy, do- którćy Świątyni pobożne grono dążyło; obróci
wszy się więc ku nićy, odśpiewali Pozdrowie
nie Anielskie, a potem zacząwszy Różaniec, mó
wili go prawie do samego Sandomiei’za.*— Wszedł-
-- 20 --
szy bramą Krakowską do tego miasta, w ów czas zamożnością z naypierwszemi w równi w Polsce idącego, dwie Pielgrzymki Krakowskie zmieszane z tłumem, od nikogo nie poznane, ca
ły poranek w Kościele Panny Maryi na modli
twie strawiły. Tam młodsza z nich, obiecała Boga Rodzicy złożyć na ićy Ołtarzu świec dwie
ście iarzęcych i dziecie szczerozłote, właśnie w t chwili kiedy poczciwa Regina ślubowała ze swo- ićy strony, sześć świec żółtych, konia i dziecie z wosku. — Po południu dwie Pielgrzymki po
szły do Szpitala S. Ducha (*) gdzie resztę dnia na usłudze chorym, na opatrywaniu rannych stra
wiły. Gdy iuź wieczór się zbliżał, pomimo te
go, źe strudzone były, ie Starsza wiele troskli
wości o towarzyszkę swoię okazywała, a Litwin , mruczał pod nosem, wszyscy ruszyli pieszo do chaty Sołtysa i zaszli szczęśliwie, nabożne Pie
śni śpiefaaiąc. Cudney urody Niewiasta szła pie»
wsza, i mimowolnie nikt w parze iść z nią nie śmiał; wyraz nad-ziemski piękną ićy twarz kra
sił, moc nadludzka pieszczonemu iey ciału siły dodawała. — Wchatce Sołtysa czekał ią znowu ogień suty, smaczna wieczerza i sen smaczny;
(* ) Z e g o ta K a s zte la n K r a k o w s k i) w r o k u 1222- z a ło ż y ł W San d om ierz^ , K o ś c ió ł i S z p ita l S. D u ch a, d la c h o r y c h i k a le k u b o g ic h . Już w ię c o d sze ściu w t ę k ó w n aród n asz ma z a k ła d y d o b r o c z y n n e . \
— 22 —
aa ią budzić musiała iey towarzyszka nazaiutrz...
Przy odgłosie błogosławieństw mieszkańców cha
ty, opatrzywszy ich hoynie iak na Polskie du
sze przystało, dwie
Niewiastywybrały się na powrót do Stolicy; Sołtys sam do walnego go
ścińca ie odprowadził. — W tydzień zaś właśnie
Wtedy, kiedyRegina z
płaczem w ypraw iałaMę
ża do Krakowa, bo koń się nie znalazł, a Pan batoźników iuż miał przysłać, stawa
przedich chata ten sam brodaty W oźnica, te same czte
ry konie kare, ta buda Węgierska, ale iuż na kołach, bo sanna znikła; siedzą w niey w miey- scu dwóch
N iew iast, dw aypoważni Panowie,
idąży za
niemidwunastu konnych. Pytaią się o Sołtysa, każą się prowradzić do dworu.— Kró
tko mówiąc, po przyzwoitych badaniach i ukła
dach, wioska ta imieniem Królowey Jadwigi ku
pioną została, i darowaną Kapitule Sandomir- śkiey; Pana iey na sześć miesięcy do turmy ska
zano; nazwisko Świątnik wiosce nadane, a to z powodu, źe iey włościanie źadney z gruntów swoich nie będą mieli na wieki powinności, prócz wysyłania koleią co tydzień czterech z po
między siebie do Sandomierza, do Kościoła P.
Maryi, na świętą usługę. Ta zaś wieczna ulga
(iak oświadczyli Panowie ) należy się gromadzie
za wycierpiane uciemiężenia, Sołtysowi i iego
rodzinie za wyrządzoną przysługę i uczynioną gościnność. — Bo któż nie zgadł oddawna, źe młodszą z Pielgrzymek, Niewiastą cudney urody, była Królowa Jadwiga; starszą, zona Jaszka z Tenczyna, Kasztelana Woynickiego* gorliwego iey Obrońcy.— Wpiętnaście zaś miesięcy po od
prawieniu tey Pielgrzymki, leżało na Ołtarzu Boga Rodzicy, w Sandomierzu, dziecię szczero
złote; paliły się iarzęce świece, ale w dni kilka potem w Zamku Krakowskim, wśród płaczu i modlitw ludu całego, leżało ciało nadobney i świętey Królowćy z duszy wyzute, i okok nićy zmarłe pici żeńskiey dzieciątko... Zaledwie dwa
dzieścia ośm wiosen przeżywszy, nieśmiertelną zyskawszy sławę, powiła Jadwiga dziecie Mężo
wi, a potein umarła, posiadła ten żywot lepszy, którego pragnęła. — Zapewne nikt iey więcey nie płakał iak Sołtys, rodzina iego, i wszyscy Świątnik mieszkańcy. Tam, dotąd ieszcze, choć iuż od śmierci tey Królgwey lat czterysta minę
ło, ieszcze iey pamięć błogosławią, tam w szczę
ściu i dobrem mieniu coraz licznieyszych osa
dników, trwa iey dobroczynność.—
— 20 —
\
— 24 —
III. O
ANJEKDOTY PRAWDZIWE o DZIE
CIACH.
j ó z r o L,
Ukochany Dziadunio trzech letniego Józia L.
zachorował mocno: strapiona Matka, ufna w mo
dłach niewinności, dodała do codziennego pa
cierza dzieciny, te słowa: „Proszę Bozi, żeby
„Dziadunio był zdrow i” Józio nie zapomniał 0 tym dodatku, codzień rano i wieczór na tych słowach kończył modlitwę swoię, a nawet raz w ciągu dnia wszedłszy do Dziadunia pokoiu, 1 spostrzegłszy na stoliku obok łóżka iego sto
jący krucyfioc , ukląkł, złożył rączki , i powie
dział: „Proszę Bozi, żeby Dziadunio był zdrów!”
Bozczulony Dziadunio ucałował go, mówiąc:
„Dobrze robisz, że się modlisz za mną, ale trze-
„ba żebyś wiedział że Bóg tylko grzecznych
„dzieci modlitw słucha.” Usłyszawszy Józio te słowa, zbliża się do Krzyża, spina się na palu-
£*) A r ty k u ł II. p o łą c z o n y m n a ten ra z zo s ta ł z A ity k n łe m p ie r w s z y m *
— 25 —
szki, podnosi główkę, i mówi po cfehu: „Bo-
„ziu! dziś Józio bardzo b ył grzeczny, wszystkie
“swoie zabawki oddał Siostrzyczce.”
Tenże sam Józio, raz prosił o cóś Matki bar
dzo usilnie. „Potem dostaniesz, odpowiedziała mu, teraz nie można.” — Odszedł chłopczyna, ale w parę minut wraca, i mówi: „Mamo, iuź
„iest potem!”
— 26 —
IV,
WYJĄTKI SŁUŻĄCE DO UKSZTAŁCENIA SERCA I STYLU.
W I Ą Z A N I E P O L K I .
A n d r z e j a M o d r z e w s k i e g o
O POPRAW IE RZECZYPOSPOLITEY
(D a ls z e z X ię g i p ie rw sze y w yiątrk i)
z ROZDZIAŁU XXIV. ,
O p y s z e. . . .
. . Z a zbylkiem idzie. wszystko złe, a osobli
wie pycha, ona płoche'y zacności miłość, ona przewrotną przewyższania w któreykolwiek rze
czy chęć, z nadętością serca, i umysłem wzgar
dzenia drugich złączona. Rozmaita iest w lu
dziach; ieden chce przewyższać gładkością, dru
gi ciała duzością, inszy nauką, inszy rozumu o- st.rością. Jest tez, kto się rodzaiowi swemu wiel
ce dziwuie, herbami się popisuie, i długi przy
jaciół porząd wylicza; niektórzy zacność swą o-
kazuią bogactwy; inni ieszcze górności szulcaią
z płonnych i nikczemnych rzeczy i które w so
bie wadę maią. Chodzeniem , siedzeniem , sta
niem, .igraniem, głowy zwieszaniem, kłanianiem, chcemy dragich przechodzić. Szatą, trzewikiem albo bótem, czapką, kordem, pasem, perłą świe
tną, kamykiem osobliwym, chcemy się popiso- wać. Zdradę, oszukanie, zbytnie picie, obżar
stwo, wszelaką niemierność za pochwałę sobie mamy.... Zgoła pycha wiele złego przynosi; a nay.więcey się rodzi i rośnie z rfieznania samego siebie. Bod czegoź wynosić się nad drugich ? wszakże wszyscy iednako się rodziemy; wszy
scy początek nasz przywłaszczamy iednyrn Ro
dzicom; wszyscy się chlubiemy z iednego Oyca Niebieskiego; wątłość przyrodzenia, wychowa
nie, bieg żywota, postępek wiekówv naostatek śmierć, czyni nas wszystkich sobie równemi....
Chlubić się też z bogactwa, możności, nie przy
stoi; są to rzeczy niepewne, nieustawiczne, czę
stokroć w maluczkiey chwili giną... gardzić zaś kim dla tego, iż się nie urodził szlachcicem, a co inszego iest, iedno Boga, Sprawcę rodzenia, milczkiem strofować?.. Cóż tedy iestw^czemby przewyższania żądać trzeba; co? iedna cnota, która i trwalsza iest, i temu, kto ią ma, sławę i dostoyność przynosi! Ale cnota w człowieku niedoskonała iest, a nie wszystka iednemu bywa
— 27 ~
dana... Żaden leszcze nie iest widzian na świe-
*cie, w którymby się iednako wszystkie cnoty świeciły; i nią się więc nie przewyższaymy, gdyż cnota bez skromności, wnet cnotą 'b y d ź przestanie.. A ponieważ sami nie możemy bydź od wady próżni, przeto słusznie mamy drugich chocia i występnych litować, a nimi nie gardzić.
Za cnoty zaś nasze i dobre uczynki, nie szukay- my chwały ludzkiey, bo straciemy tę która iest od Boga.—
z ROZDZIAŁU XXV.
O ;próżności słów w nazywaniu i t. d.
— 28 —
.. Z pychy też pochodzi ona chęć łagodnych słów w nazywaniu i rozmowach... Każdy się gnićwa, gdy do niego mówią iako do iednego;
prawieśmy stracili używanie tego słowa Ty. Mó
wiąc do iednego, tak trzeba rzecz stosować, iak- by się do wielu mówiło. Drudzy nie przesta- waią na odmienieniu liczby, ieślibyś osoby nie odmienił... Ztądźe ono mnóstwo JYielmozności, Jasności, Miłościwania, TVielcbności, Święto- bliwości i t. p. Śmieszny to zaprawdę iest o- byczay; do tego przystąpił ieszcze i ów: wszy
stką naszą mowę Raczeniem abo lVaszMościa-
„ mi nadziewać, siebie i swoie służby każdcmr
1
zalecać, a bez braku każdemu posługi, abo u- czynności nasze ofiarować. Z temi złączone są i owe postawy, do zmyślania i ochylania uprze
dzone, podrygania, czapki zdeymowanie, pocz
ciwości wyrządzanie, abo tym, które lekce wa
żysz, abo których nie rad widzisz; co wszystko więcey przystoi małpom, niź ludziom, których zwierzchowna postawa, abo kształt z myślą wno- trzną zgadzać się ma... Z ły tćź i on obyczay o- nych, którzy, przy pogrzebie rzecz o kim czy
niąc, naywięcey się na wychwalenie cnot zmar
łego wysadzaią, a występków iego nie ganią, a- ni wspominaią. Ja tak mniemam, że w takich oracyach, nie tylko to przekładać trzeba słucha
czom, czegoby trzeba naśladować, ale tez i cze
go się wystrzegać?....
z ROZDZIAŁU XXVI. i XXVII.
O poiedynkach, i o noszeniu broni.
Przydaymy też nieco i o poiedynkowych bi
twach, w których się ludzie z leda przyczyny zabiiaią. W R. P. prawami obwarowaney, za
bronić by ie trzeba; skrzywdzony niech bierze na pomoc Urząd, któremu i sądy i miecz w rę
ce iest dan, bo do oręża tylko przeciwko ob
cym uciekać się godzi; a ponieważ łacniey u-
— 29 —
N
— 3o —
strzedz się występku, gdy przyczyny nie będzie, przeto zda się bydź rzecz potrzebna zakazać, a- by żaden w mieście i w schadzkach nie śmiał nosić broni szkodzącey; bo ludzie czuiąc ią przy boku, prędsi są do uczynienia krzywdy...
z ROZDZIAŁU XXVIII.
O iednania.
.. Tak wielu występkom i wadom podań iest żywot człowieka,, iż ieślibyśmy wiele rzeczy nie przebaczali, a występków sobie zobopólnie nie odpuszczali, nie dlugoby to towarzystwo, a złą
czenie ludzkie trwało... Są iednak niektórzy do obrażenia drugich bardzo prędcy, a do iednania abo leiłiwi, abo zgoła niedbali; ieśli iaka potrze
ba przymusza ie do iednania, wszakże maią to sobie za sprosną rzecz, iawnie to po sobie da
wać znać; wolą cicho wieść do zgody; niźli ia
wnie wniść... ale takie taiemne iednania, o rze
czy iawnie obrażaiące, nie długo trwaią... Niech przeto pierwszy stopień cnoty u ciebie będzie, nikogo nie obrażać; wtóry, iego kogoś z przy
gody obraził, przeiednać. łtto się na pierwszym stopniu nie zostoi, niech się stara aby się na drugim został; a to twarzą, postawą, mową, da
wać znać, źe oncgo uczynku źałuie, i do tego
się garnie, źe z onym obrażonym w miłości mie
szkać pragnie. Bo z tego wtórego stoppia*, ża
den nie może zstąpić, żeby nie musiał ciężko upaść; gdyż gniew przeciwko onemu, któregoś nieprzeiednał urośnie, i choć źle czynienia. Czło
wiek Chrześciański ma się pilnie o to starać, aby z każdym był w łasce, obrażenie szczerze odpuszczał, za swe występki pokornie odpu
szczenia prosił, bo nie może mieć przystępu do Oyca Niebieskiego ten, który się innym stawi pysznym ku poiednaniu. — Zmaluczkiey rzeczy nie bierzmy też wielkiego obrażenia; boć to iest iako choroba myśli; a zaprawdę, serdeczne nie
mocy niebezpiecznieysze są niźli cielesne, i czę
stokroć one bywaią przyczynami tych. .Jeśli to mamy za słuszną rzecz, aby nam występki na
sze odpuszczano, czemu my też sami nie prze
baczamy cudzych występków? Na Chrześciań- skiego człowieka, należy drugim odpuszczać, ie- śli też i on chce. aby mu Bóg odpuścił.. Nę
dzna to iest rzecz, źe my urodziwszy się w szko
le Chrystusowcy, będąc wychowani i wyćwi
czeni w niey, nie chcemy uznać nauki naszey.
Na każdy dzień się modlimy, aby Królestwo Boże do nas przyszło, a któreż to inne, iedno sprawiedliwości, pokoiu, zgody i spólney miło
ści? Wszakże Chrystus na hasło, miłość i po-
kóy nam zostawił. —
— ' 3 2 —
WYIĄTKI zXIĘGI DRUGIEY.
O p r a w a c h . z ROZDZIAŁU I. i II.
I
.. Gdyby w którćy R. P ., święte obyczaie moc miały, tedy by tam praw nie trzeba, bo te są tylko dla złych ustanowione wędzidła... Praw i obyczaiów taiest różność, Że prawa rozkazu
ją mieć dobre obyczaie, a złych zabraniaią; pra
wa powinny więc bydź, dla słusznych przyczyn ustanowione.. .
z ROZDZIAŁU III.
O sprawiedliwości Praw.
Wszystkie prawa powinny bydź i sprawie
dliwe, i do pospolitego użytku obrócone; bo kto rad temu lekarstwu, które iednę część cia-
• ła uzdrawia, a drugiey szkodzi? Jako wnaszey R. P. iest prawo, iż człowiek prostego stanu, jeśliby szlachcica zabił albo srodze ranił, da gar
dło, a Szlachcic okupić się może. Izali dla Boga, takie prawo nie iest sromotne; wła- snyć to warunek praw i opatrzenie, aby oby
watele cnotliwie żyli; a iżby w karaniu złości, żadnego baczenia na osoby nie b yło ... Prawa
ku
ku temu końcowi ściągać się powinny, który ro- zkazuie to drugim czynić, cobyśmy radzi wi
dzieli, aby nam czyniono... Niektórzy chcą, aby w stanowieniu praw miano baczenie na ich zasługi, abo niewiem iaką wolność., zaprawdę*
prawdziwa wolność nie należy wswawolności czynienia co się podoba, ani w zbytnie'y foldze praw przeciwko tym, którzy się głównych w y
stępków dopuścili; ale należy w pohamowaniu ślepych a upornych, w rządzeniu rozumu, we
dle którego nauki, naylepsze iest życie na świę
cie... Ludziom maiącym rozum, nic milszego i roskosznieyszego nie miałoby bydź, iako wę
dzidłem praw hamować pożądliwości, a iako powozy dobrym koniem sprawy swe toczyć;
moźeć się to zdać pętem abo związkami iakie- mi, ale zaprawdę takowe są: ze nas od uporu, swawolności, okrucieństwa, i od inszych wad hamuią, a wio (Ją nas do cnoty.-..' Boć ięst bar
dzo sprosna i szkodliwa ona wolność, która źle czynić pozwala, ubogich ludków ciemięży;
Unas ile iest szlachciców, tyle iest nad chudzina
mi Królów. W porządney R. P. występki ie- dnakiem karaniem maią bydź karani, a ieśliby była srogość na kogo większa, ta niech się na większego wywiera; bo moznieyszym, nie tak snadnie kto krzywdę uczynić może, iako chu-
3
— 33 —
/
dżinie; a ubodzy ludkowie, nie tak dobrze bę
dąc do cnoty wyćwiczeni, skłonnieysi są ku wystąpieniu.
\ z ROZDZIAŁU IV. i V.
Warunki praxv, i rozdział ich.
Prawa maią każdego w powinności iego za
trzymać, drogę do szkodzenia ludziom zagra
dzać, światłość złych hamować, niewinność ka
żdego bezpieczną ze wszech stron czynić, ra
dzić o tem, iakoby dobrzy ludzie w pokoiu i w zacności swey zachowani byli; swary, nie
zgody i różnice ile mogą wygładzać, a spokoy- ne R. P ., postanowienie umacniać i bronić go...
Wszystkie zaś prawa, iedne z przyrodzenia u- rosły, drugie obyczaymi i ustawami ludzkiemi są uchwalone, niektóre też są Boskie.
z ROZDZIAŁU VI.
Praxva o Urzędach.
\ ' ■
Naprzód prawa niech będą stanowione o zle
caniu urzędów. Na cnotę, na naukę naypier- w ćy trzeba mieć baczenie, i do czego się kto zgodzi. Ci którzy w rzeczach Rycerskich są bie
gli, niech Woiewództwy bywaią uczczeni; którzy
— 54 —
I
— 35 —
w prawie są ćwiczeni, niech będą Sędziami. Na Starostwa niech bywaią obierani ludzie sprawie*
dliwi, pokóy lubiący.. Którzy abo sami przez Się, abo przez kogo inszego proszą, ci na urzę*
da niechay nie będą przyimowani... daleko tez mniey, tym którzy ie kupić chcą; bo bez tego bydź nie może, aby ci którzy czego handlem, abo obyczaiem kupieckim dostali, nie mieli so
bie z tego pożytku czynić... Niech także niko
mu w żadnym Powiecie urzędu nie daią, iedno temu, któryby tam miał osiadłość, aby nie b ył niedbałym w swoim ^urzędzie, gdyby gdzie in- dziey miał mieszkać; niech także zawdy dosyć będzie iednemu na iednym urzędzie; a ieśliby ich więcćy miał, tedy niech nie będą sobie prze
ciwne. .. Niech też będą prawem zagraniczone powinności wszystkich urzędników, w coby się mieli wdawać, póki, a iako. A by na każdy rok iawnie z urzędu trzymanego liczbę czyni
li; ktemu też karanie srogie, ieśliby w czenyna onym urzędzie wystąpili, ma bydź postanowio
ne. W czćm też zawieram prawa o wracaniu pieniędzy, abo podatków niesprawiedliwie wzię*
tych...
3*
— 36 —
£ ROZDZIAŁU VII. VIII. IX.
Potrzeba praw i dla osób urzędów nie ma-*
iących, na władzę, którą ma Oyeiec nad synem, Pan nad kmieciem, mąż nad zoną... potem o sierotach i o opiekunach; o różności prostego a szlacheckiego stanii, i dla tych, którzy maią wrodzone abo darowane szlachectwo. *— Którzy zacni są cnotą, i zasługami przeciwko R. P. sła
wni, ci chociażby nie szlacheckiego byli rodu, za szlachcice niech będą poczytani. Bo sama rzecz szlachcicami ie czyni — a między Ryce
rzami i szlachcicami niech będzie postanowiona różność — boć Rycerze nie rodzą się; Rycerska dostoyność bywa nabywana, częścią, zasługami przez R. P ., częścią pewnemi obrzędami, i nie przechodzi z Oyca na syna iak szlachectwo.., Niech tez wszelka dzierzawa, kupno, pożyczki, rękoiemstwa, maią swoie ustawy...
z ROZDZIAŁU X.
Prawa o Krzywdach.
..Otem ma bydź pilne staranie, aby podłe
go stanu ludzie, od krzywd co naywięcey by
li bezpieczni.. Niech żaden nie ma za to, aby
który człowiek by nayubozszy, miał bydź taki,
żeby krzywdę nie skaraną, miał skromnie zno
sić.. Im kto bogatszy i zacnieyszy, tem sroż- szemi kaźniami od czynienia krzywd, niech bę
dzie odstraszon.. a krzywda iednemu uczynio
na, niech każdego obrusza.. Każdy gwałt sro
gi, a zwłaszcza mężobóystwo, gardłem karane bydź ma, a nie pieniędzmi; ktokolwiek b y go popełnił; bo za -aały grzech on. występek ma- ią, który można okupić; i prawo, które na to pozwala, ma bydź poczytane za R. P. zmazę, i skazę przyrodzenia ludzkiego... , Niechby do
syć było prostym na tym, że chociaby cnotli
w i i dobremi naukami ozdobieni byli, nie mo
gą trzymać przednieyszych urzędów; niechże im nie będzie przydana ta nędza, aby ich gardła trochę pieniędzy były płacone. Zaprawdęć R.
P .. samą tylko Szlachtą kwitnąć nie może. Bo któż nam będzie dodawał żywności, ieśli ora
cza nie będzie? kto odzienia i ubioru, ieśli nie będzie rzemieślników? któż rzeczy potrzebne będzie przywoził, ieśli żadnego kupca nie bę
dzie? Cóż to tedy za okrutność iest, iż bez których posługi obeyść się nie możemy, tych gardło tak lekce ważym y?.. Lecz to wszystko się mówi, iakoby groch na ścianę miotał; nic niedbamy na tak częste uskarżania; nic nas ni©
rusza utrapienie pospolitego człowieka, nic nas
- 37 -
nie rusza krew ludzi niesłusznie pobitych.. trze- ba się więc obawiać iakiego gwałtu z Nieba, ia- kiey gwałtowney burzy, któraby nas wszystkich, i domy, i narody, a naostatek i samego imienia Polskiego, z gruntu nie wywróciła....
z ROZDZIAŁU XI i XII.
Prawa przeciwko zbytkom iprózuuiącym.*
Niech takowe ustanowione będą; niech bę
dą zakazane wnoszenie wszelakich rzeczy do ubytku przynależące,' bo to są waby do nierzą- dney pożądliwości, iak o, tez. i wszelkie one przy
smaki, które obżarstwo wzniecaią. Takoż niech kto piianym będąo, złość iaką komu uczynił, srażey karanym będzie-od tych, co trzeźwi bę
dąc, toż. uczynili; bo piiaństwo samo przez się, już; godne karania.. v Głos Boży postanowił, aby każdy w pracy, a w pocie, chleba używał, le- piwcy i próźnuiący powinni więc bydź karani;
iak o i ci, którzy nakłady większe czynią, i sług więcey chowaią, niźli ich. mąiętność znosi,
- z ROZDZIAŁU XIII.
O uwiarowania pozog i,
>
, ł Kiedy się u nas ogień ukaże, rzadko aby nim cała ulica, ą czasem i całe miasto nie zgo*
— 38 —
rżało, niech więc będzie prawo nakazuiące wsze
laką w tey mierze ostrożność, niech każde mia
sto ma urzędników ku temu, a każdy dom na
czynia do gaszenia potrzebne...
z ROZDZIAŁU XIV i XV.
O odwłokach, przysięgach.
.. Potrzeba takoż praw na odwłoki, dziś kto dopuści się złoczyństwa, przeto że bogaty, rok mu daią czasu; i on sobie^chodzi gdzie chce, słu
gi i życzliwych sobie iedna. Dla czego złoczyń
ca , od urzędu tego mieysca gdzie' się zbrodnia stała, niema bydź natychmiast poymąny i do więzienia wsadzony? a choćby i niewinność ie
go miała się okazać, każdy wie, że nie więzie
nie czyni sromotę, ale występek... Przysięgi ta
koż praVvem obostrzyć należy, z ostrożnością iey wymagać, świątobliwą ią uczynić, bo wielkim grzechem iest krzy woprzysięztwo...
(Dalszy ciąg nastąpi)
V.
W I A D O M O Ś C I
MOGĄCE BYDŹ MATKOM PRZYDATNE. (*)
W x m s y z Dz i e ł o b c y c h Au t o r ó w
o
W y c h o w a n i u,O WYCHOWANIU W OGÓLNOŚCI, i o trudnościach iakie dziś nastręcza.
—
46
— •„Do człowieka należy, powiedział ieden Mę
drzec, człowieka na obraz Boski ukształcać.”
Taki tez iest cel wychowania, nikt go piękniey, z większą nie określił prawdą. —* Dzićcie żale*
(*) R ó żn e p rz y c z y n y p rz e ry w a ią na czas iakiś L isty M i*
tki. P rzerw a ta zap ełn io n ą b ęd zie w y p isa m i o w y- cho w aniu, tłom aczonem i z dzieł obcych A u to ró w , w k tó re oni ty le są bogaci. — M ło d e M a tk i k tó ry m te n A rty k u ł Y . przeznaczony, nie stracą na tć y odm ianie, ale ow szem zarobią. Z aczynam te w y p is y od D z ie ła pery o d y czn eg o , k tó re zaczęło w ychodzić w e 1’ran cy i w r. i g n . p o d ty tu łe m jśnnales d t VEducation; W y d aw cą iego b y ł Pan G uizot.
— 4i —
dwie się urodziło, iuź zyie, iuź oddycha ale nie wić o tern; ma ręce, nie zna ich użytku; ma nogi— chodzić nie może, oczy iego raczey do płaczu, niśli do patrzenia mu służą; umysł iego nie myśli, serce ieszce nie kocha; nic nie u-, mić, nic nie mówi, nic nie czyni, zaledwie czuć zaczyna.
Ale na to dziecie z oczu twoich stracone, spoyrzyy za lat czterdzieści; iest to Człowiek cnotliwy i rozsądny; obszerne wiadomości, głę
bokie pomysły, głowę iego zaymuią; serce peł
ne moenego przywiązania, uczuć wspaniałych;
badał przyrodzenie ludzkie, Opatrzności tayniki;
wie co przed nim czyniły ludy? co myśleli Mędr
cy ? życie iego może było przykre i burzliwe, ale kochał zawsze cnotę; nagrodziła mu tę mi
łość nie opuszczaiąc go w samych błędach iego, i unosiła się niekiedy ta dusza, aż do owey w y
sokości gdzie wszystko czyste, nawet żądania.
Takim iest człowiek cnotliwy, oświecony. Któż w nim daleki przedział od dziecięcia w kolebce zmierzyć dokładnie potrafi?
Czterdzieśli lat tę zmianę sprawiło; wycho
wanie zabrało ich przynaymniey dwadzieścia.
Czyż iemu.ten cud przypisać? Nie zapewne;
człowiek sam cnotliwym się staie, własna wola
iest główną zalet iego sprężyną, ale wszy
stkich okoliczności, które się do tego przyłożyć mogą, ze wszystkich pomocnych środków, do
bre wychowanie iest naydzielnieyszym. Rodzie- my się ślepi, i niezdolni do obrania drogi na- szey; niech nas Rodzice na dobrey postawią, niech strzegą pierwszych kroków naszych, niech uży waią ciągle stopniowego rozwliania się nasze
go serca, do napoienia nas chęcią postępow ca nią zawsze; naszego rozumu, do wskazywania iak nią iść mamy; naszych s ił, do przekonania nas, iż pomimo przeszkód, można się na niey u- trzymać. Wątpię, ażeby człowiek iaki doszedł
szy do wieku, w którym do niego samego w y
bór należy, opuścił na długo drogę cnoty, bo ią pokocha, iść nią będzie umiał; pozostać w niey zechce, skoro ią pokocha zaś, skoro się przeko
na, że to od iego woli zależy.
Nieszczęściem, równie iest trudną rzeczą, dać dobre wychowanie, iak utrzymać się zawsze w dobrem postępowaniu; chcąc nauczyć kogo iak cnotliwym zostać, samemu bydź nim potrzeba;
częstoby też wychowanie dzieci - edukacyą Ro
dziców poprzedzić wypadało. Ale pominąwszy tę przeszkodę, zdaie mi się, że śmiało powie
dzieć można, iż praca Rodziców i Nauczycieli codzień trudnieyszą się staie. W niedaleko po- suniętey oświacie, kiedy ieszcze wszystko iest
— 42 —
prostym w istnieniu człowieka, i w stosunkach iego, kiedy wiadomości i wyobrażenia nie są zbyt obszerne, kiedy rozum ludzki, który cią
gi® nurtuie w dumney nadziei położenia kiedyś niewzruszonych zasad, nie naruszy ieszcze pracą, swoią, podwalin tego, co gruntownem się zdawało, wtedy wychowanie dzieci łatwieysze. Mniey iest rzeczy do nauczenia, mnićy do przewidy
wania skutków. Boiaźń przyszłości zwykle nay- więcćy bacznych Rodziców zaymuie; nie iest o- na dręczącą skoro wiemy, źe przyszłość dziecię
ciu przeistoczonemu w człowieka, mało nowych wyobrażeń, mało zfnian w położeniu przyniesie;
ale dziś świat pełen iest wiadomości i wyobra
żeń, które dóydą koniecznie, a przynaymniey dóyść mogą <3 o umysłu dzieci naszych. C-óz się stanie, ieśli nie będą usposobione do ich przy- ięcia? zdziwione niemi zostaną, iako szczególną nowością, a w młodym wieku, często to co za
dziwia, zniewala i usidla. — Wychowałeś syna w Religii Oyców iego, wierzy w nią szczerze;
ale w cóź się obróci' wiara iego, ieśliś go nie uzbroił przeciw zarzutom które iey czynią, ie
śliś nie zstąpił z nim w głąb natury człowieka, aby mu pokazać, ze tam Religia ma niedostępną podstawę. Dawniey, nie potrzebowałeś go uczyć żeby się nie bał śmieszności, dziś iest to nauka
— 43 —
4