• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski 1930.01.18, R. 9[!], nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski 1930.01.18, R. 9[!], nr 7"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Dzisiejszy nurverzawiera 8 stron Cena pojedynczego egzemplarza 15 groszy CBA

6Ł05 WĄBRZESKI IHGFEDCBA

P ią te k A n to n ieg o S o b o ta K ated. ś. P . N ied ziela H en r. b. i m .

j ł jI j kKaf-a • w®kspecl. mieiięcznie 1,50 złz od-

1 tZeupłaicl* noszeniem przez pocztę 20 gt więcej. W wypadkach nieprzewidzianych, przy wstrzy­

maniu przedsiębiorstwa, złożeniu pracy, przerwaniu ko­

munikacji, otrzymujący nie ma prawa żądać pozatermi- nowych dostarczeń gazety, lub zwrotu ceny abona- mnntu. Za dział ogłoszeń, redakcja nie odpowiada.

Wąbrzeźno, sobota 18 stycznia 1930 r.

. Za ogłosz. pobiera się od wiersza OglOSZema. • mm, (7 łam.) 10 gr, za reklamy na str. 34am w wiadomościach potocznych 30 gr na pierw­

szej str. 50 gr. Rabatu udziela się przy częstem ogła­

szaniu. Wąbrzetki" wychodzi trzy ra’y tygodn.

i to w poniedziałek, śrcdę i piątek. Skrzynka poczto­

wa 23 Redakcja i administracja ul. Mickiewicza 11 Konto czekowe P. K. O. Poznań 204,252.

Telefon ST

D ziś w sch ó d sło ń ca o g o d z. 7 50 zach. 3 35

Ju tro W w „ 7 49 „ 3 35

D ziś „ k siężyca „ 4 41 „ 13 8

Nr. 7 Rok IX

Porozumienie w Hadze.

P o m ięd zy p rzed staw icielam i 6 -ciu w ielk ich m o­

c a rstw z jed n ej stro n y a d eleg acją n iem ieck ą z d ru g iej d o szło d o p o ro zu m ien ia w e w szy stk ich p o ­ w ażn y ch k w estjach sp o rn y ch.

P o ro zu m ien ie u sta la śro d k i, zab ezp ieczające u d zieł N iem iec i B an k u R zeszy w M ięd zy n arod o ­ w y m B an k u d la sp łat rep aracy jn y ch , 6 m o carstw z a a k c e p to w a ło p ro jekt n iem ieck i, k tó reg o m o cą u staw a o B an k u R zeszy i sta ta u t teg o ż B an k u m a­

ją g w aran to w ać n iety lko u d ział B an k u R zeszy w B an k u M ięd zy n aro d o w y m , lecz m ają też w ło ży ć n a p rezy d en ta B an k u R zeszy o b o w iązek u czestn i­

czen ia w B an k u M ięd zy n aro d o w y m . *

P rzy jęto ró w n ież fo rm u łę, d o ty czącą san k cji n a w y p ad e k n iew y k on an ia p rzez N iem cy p rzy jęty ch n a się o b o w iązk ó w .

R o zstrzy g n ięcie sp o rów m a n ależeć d o T ry b u ­ n ału M ięd zy n aro d o w eg o w H ad ze. S k o ro T ry b u ­ n ał ten o rzecze, że N iem cy są w in ni n iew y k o nan ia zo b o w iązań , w ted y m o carstw a - w ierzy ciele b ęd ą m iały w o ln ą rę k ę w p o stęp o w an iu co do N iem iec.

W o d n o śn ej fo rm u le p o w ied zian e jest, że m o car­

stw a w y rażają n ad zieję, że do teg o n ie d o jd zie.

O statn ia k w estja u p ły n ien ia n iem ieck ieg o d łu ­ g u rep aracy jn eg o w d ro d ze zaciąg an ia p o ży czek , m a b y ć u reg u low an a b ezp o śred n io p o m ięd zy m i­

n istram i fin an só w F ran cji i N iem iec.

0 podniesienie cen zboża.

NARADY KUPCÓW NIEMIECKICH Z POLSKIMI W WARSZAWIE.

Kobieta a życie polityczne.

P rzew ażn ie z lęk iem m y ślim y o k o b iecie, zaj­

m u jącej się p o lity k ą, W w y o b raźni n aszej n a sło­

w o „p o lity czk a" w y rasta p o stać o ro zw ichrzo n ej czu p ry n ie i p ałający ch p o liczk ach , zacietrzew io n a, w k ażd ej ro zm o w ie, n ie d y sp o n u jąca w p raw d zie zb y tn ią ilo ścią arg u m en tó w , ale zato d u żą ilo ścią p rzesad y , p o stać p o zb aw io na w d zięk u i n iem al o d straszająca, N iew ieleb y n am p rzy szło z teg o , g d y b y śm y zad ali so b ie w ielk i tru d zb ad an ia, sk ąd się w ziął i jak p o w stał ó w o d straszający o b raz.

F a k te m n ato m iast jest,, iż o d d aw n a n ie o d p o w iad a o n rzeczy w istości.

P raw d ą jest n ato m iast co ś zu p ełn ie in n eg o . K o ­ b ie ty zap alają się d o w ielk ich id ei i są n ieu straszo - n em i b ojow n iczk am i, ilek ro ć trz e b a w alczy ć o ich u rzeczy w istn ien ie, A le jeśli ch o d zi o u d ział trw ały w tem , co o k reślam y n azw ą „ży cia p o lity czn eg o ", to n ao g ó ł n ie m ają w ty m k ieru n ku zb y tn ieg o z a­

p ału , a n a w et cały szereg k o b iet sam o d zieln y ch w y g łasza często o p in ję, iż „p o lity k a w strę t w n ich b u d zi",

C zem że je st jed n ak o w a „ p o lity k a "? P o w in n a b y ć có rk ą w ielk iej, tw ó rczej id ei, t, j, jej u rzeczy ­ w istn ien iem w k o n k retn y ch , p o szczeg ó ln y ch w y ­ p ad k ach , Ja k że często zaś jest ty lk o p asierb icą;

b ierze o d n iej h asła, p o d szy w a się p o d b lisk i z n ią zw iązek k rw i, a fak ty czn ie jest czem ś b ard zo d a- lek iem , alb o sp aczo n em .

T u leży p o w ięk szej części źró d ło fak tu , iż czę­

sto k o b iety w arto ścio w e stro n ią o d b ran ia u d ziału w ży ciu p o lity czn em . Je d n a k ż e są i in n e p rzy czy­

n y , d la k tó ry ch o g ó ł k o b iecy o d n o si się d o sp raw p o lity czn y ch o b o jętn ie. P o ch ło n ięte sp raw am i o g n isk a d o m o w eg o , d o k tó ry ch często d ziś d o ch o ­ d zą ró w n ież i sp raw y zaro b k o w o - zaw o d ow e, k o ­ b ie ty z tru d em ty lk o w y k ro ić m o g ą ch w ilę n a z a­

in tereso w an ie się sp raw am i o g ó ln em i. C zęsto n ie d o cen iają też sw ego w łasn eg o w p ły w u i zn acze­

n ia, zap om in ając o tem , że ch o ciażb y ty lk o ilo ścio ­ w o stan o w ią o n e w ięk szą część sp o łeczeń stw a, i że ten m in u s, k tó ry ta k często jest źró d łem ż a rc i­

k ó w , m o że sta ć się w łaśn ie ich p lu sem w sp ra­

w ach p o w ażn y ch .

D aw n y fem in izm ró w n ości k o b iety z m ężczy z­

n am i w y d aje się d zisiejszy m k o b ieto m ju ż często n aiw n y . S p raw a ta jest p rzesąd zo n a. W iem y , że k o b ieta jest w m o żn o ści zd o b y w ać i to sam o w y ­ k ształcen ie i zajm o w ać te sam e stan o w isk a, co m ężczy zn a. W iem y ró w n ież d o b rze, iż tru d n o ści w zd o b y w an iu i jed n eg o i d ru g ieg o n ie p ły n ą z n ie­

ró w n ych w arto ści u m y sło w y ch , lecz z w aru n k ó w ży cio w y ch i z ró żn ic p sy ch o lo g iczn y ch . A m b icją d zisiejszy ch k o b iet n ie jest b iern e n aślad o w an ie m ężczy zn , lecz w p ro w ad zan ie w ży cie sp o łeczn e, p o lity czn e i k u ltu ralne ty ch d o n io sły ch p ie rw ia st­

k ó w p sy ch ik i k o b iecej, k tó re d o tąd leżały o d ło ­ g iem ,

W p ań stw ie n o w o -p o w stającem w szy stk o jest w stan ie tw o rzen ia: szko ln ictw o , o p iek a n ad m at­

k ą i d zieck iem , sp raw y d o m o w o - g o sp o d arcze, o ch ro na p racy k o b iet i m ało letn ich — i ty siące p o d o b n y ch k w esty j, o b ch o d zący ch k o b ietę. P o m i­

jając ju ż to , stw ierd zić trzeb a, że w o g ó le n iem a ch y b a an i jed n ego zag adn ien ia sp o łeczneg o czy p o ­ lity czn eg o , k tó re b y n ie ty czy ło k o b iet. W szak ży ­ cie k ażdej ro d zin y u zależn io n e jest o d ty siączn y ch sp raw , zw iązan y ch ze zb io ro w em ży ciem sp o łe­

czeń stw a i p ań stw a, a w ięc o d ty ch sp raw , k tó re się w p o to czn y m języ k u o k reśla n azw ą „p o lity k i".

S tąd k o n ieczn em jest, ab y k o b iety w ram ach sw ej ro li sp raw am i tem i się in tereso w ały i zajm o ­ w ały . O czy w iście, tru d n ą jest p ra c a w p o jed y n k ę, a ju ż o d ziałalno ści w ty ch w aru n k ach n ie m o że b y ć m o w y . K o n ieczn ą jest p ra c a zb io ro w a.

W A R S Z A W A , 17. 1. P rzy b y li d o W arszaw y p rzedstaw iciele n iem ieck ich sy n d y k ató w ek sp ortu zb o ża. C elem w izy ty k u p có w n iem ieckich jest n a ­ w iązan ie ro k o w ań z p rzed staw icielam i p o lsk ieg o sy n d y k atau ek spo rto w eg o k u p có w zb o żo w y ch , jak ró w n ież k o n feren cje n a ten że tem at z p o lsk im i czy n n ik am i rząd ow y m i.

P rzed m io tem ro k o w ań jest p rzed ew szy stk iem p o ro zu m ien ie co d o w y w o zu ży ta n a ry n k i p ó ł- n o n cn e.

K u p cy n iem ieccy o d b y li szereg k o n feren cy j, p ro p o n ując ró żn e sp o so b y i w aru n k i u m ó w .

N iezależn ie o d szerszej u m o w y , d o k o n an a b ę ­ d zie jed n o razo w a tran zak cja sp rzed aży w ięk szej ilo ści ży ta n a d o g o d ny ch w aru n k ach .

R o k o w an ia m ają p rzeb ieg p o m y śln y . N ależy się sp o d ziew ać, że b ęd zie z a w a rta z k o rzy ścią d la o b u stro n u m o w a, k tó ra zap ew n i w y d atn ą zw y żk ę cen ży ta ek sp o rto w an eg o n a ry n k i p ó łn ocn e.

Cena paszportów zagranicznych ma być obniżona.

W A R S Z A W A , 17. 1. Ja k się d o w iad u jem y, ce­

n a za p aszpo rty zag ran iczn e m a b y ć o b n iżo n a d o 200 zło ty ch m iast 250. S p raw a ta załatw io n a zo ­

stan ie za jak ieś d w a ty g o d n ie, t. j. g d y b u d żet M i­

n iste rstw a S p raw W ew n ętrzn y ch zo stan ie p rzy ję-

ty w trzeciem czy taniu . O b ecn ie p an w icem in ister G ro d y ń sk i w p o ro zu m ien iu z M S W , zap o w ied ział n a sk u te k in terp elacji w y d an ia zak azu p o b ieran ia o p łat n a rzecz b ezro b o tny ch o d w y d aw an y ch p aszp ortó w .

Nowy minister rolnictwa.

Krótki życiorys Leona Janty-Pełczyńskiego.

Warszawa. Z o stała p o d p isan a n o m in acja b y łe­

g o se n a to ra L eo n a Ja n ty - P o łczy ń sk ieg o n a m in i­

stra ro ln ictw a.

Ja n ta - P o łczy ń sk i u ro d ził się w 1867 r. w p o ­ w iecie tu ch olsk im , stu d ja ro ln icze o raz p raw n icze o d b y ł w B erlin ie i P ary żu .

W ro k u 1 8 9 6 -y m Jan ta-P o łczyń sk i p o d jął o ży ­ w io n ą d ziałaln o ść n a te re n ie o rg an izacy j ro ln i­

czy ch P o m orza. P o o d zy sk an iu n iep o d leg ło ści Ja n ­ ta-P o łczy ń sk i staje się en erg iczn y m o rg an izato ­ rem stro n n ictw a ch rześcijań sko - n aro d o w eg o . Z ram ien ia teg o stro n nictw a w szed ł d o p ierw szeg o S en atu R zeczy po sp o litej.

Ciężka katastrofa w kopalni

Warszawa, 17. 1. W czo raj o g o d zin ie 17,30 n a te ren ie k o p aln i H ein itz p o d B y to m iem zaw aliły się g an k i p o d ziem n e. W ch w ili w y b u ch u zn ajd o w ało się tam 35 g ó rn ikw . 10 z n ich o d p o k an o szczęśli­

w ie, 6 o d n io sło lżejsze ran y , 4 zg in ęło n a m iejscu

a lo s re sz ty t. j. 15, k tó rz y zn ajd o w ali się n a n iż­

szy ch p iętrach , jest n iew iad o m y ,

W tejże sam ej k o p aln i p rzed 3 la ty zo stało z a­

sy p an y ch 144 g ó rn ik w .

S tąd też p o jaw iła się p o trz e b a p o w o łan ia d o ży cia o rg an izacy j k o b iecy ch, k tó re b y o rjento w ały je o szereg u zag ad n ień p u b liczn y ch , d aw ały im m o żn o ść w y p o w iad an ia się i stw arzały p o le do p ra c y sp o łeczno - p o lityczn ej, o d p o w iad ającej ich p sy ch ice.

Istn iały ju ż w p raw d zie p rzed tem ró żn e o rg a ­ n izacje k o b iece, k tó re b ąd źto — fak ty cznie, b ąd ź ty lk o p o zo rn ie w y k lu czy ły ze sw y ch p ro g ram ó w

„p o lity k ę", u w ażając, iż sam a firm a* p o lity czn a k o b iety zn iech ęca d o w sp ó ln ej p racy . O rg an izacją n ato m iast, k tó ra jasn o i szczerze staw ia sp raw ę p o d ty m w zg lęd em , jest Z w iązek P ra cy O b y w a­

telsk iej K o b iet, k tó ry p rag n ie p raco w ać w d u ch u

id ei M arszałk a P iłsu d sk ieg o . Z ak reślił on szero ­ k ie ram y d la sw ej d ziałaln o ści. Je st jed n o n cześn ie o rg anizacją p o lity czn ą, sp o łeczn ą i k u ltu raln ą.

W y d aje w łasn e sw o je p ism o p . t. „P raca o b y w a­

telsk a". S w e zad an ia p o jm u je jak o w alk ę o n o w ą ro lę k o b iety w p ań stw ie, w alk ę n ie o p raw a „p łci p ięk n ej", ale o w sp ó łp racę z m ężczy zn ą n a w szy ­ stk ich p o lach , k tó re d ziś sto ją p rzed sp o łeczeń ­ stw em , w alk ę n ie o n aślad o w an ie m ężczy zn , ale o zd o b y cie z w łasn ej w sp ółd ziałalno ści k o b iecej te­

go b o g actw a cech , k tó re d o p o m ag ają d o tw o rzenia siln eg o i m o cn eg o p ań stw a.

Dr. Anna Minkowska.

(2)

l

. EDCBA S tr . 2 „ G Ł O S W Ą B R Z E S K I" N r . 7

W d z ie jo w y m p o c h o d z ie k u M o rzu P o lsk im .

W d z iesią tą r o c z n icę p ie rw szy c h d n i w y z w o le n ia P o m o rza .

N iem a w h isto rji d ziejó w p o w sz e c h n y c h p rz y ­ k ła d u , a ż eb y n a ró d zg in ął.

G in ęły p a ń stw a , g in ę ły p lem io n a, k tó re n ie d o ­ ro sły jeszcze d o z u p e łn e g o ro z w o ju p a ń stw o w e g o , a le z p o w ie r z c h n i z ie m i n ie zn ik n ą ł je sz c ze ż a d e n n a ró d , k tó r y u k szta łto w a ł się w e w sz y stk ic h k ie ­ ru n k a ch m a teria ln eg o i m o ra ln eg o b y tu .

P o d c ięż a rem p rz e m o c y m o że n a ró d u p a ść — i n ie je d e n u p a d ł — a le w cześn iej czy p ó źn iej o d ­ z y sk iw a ł b y t sa m o istn y i n ie z a le ż n y , jed n a k że p o d ty m jed y n ie w a ru n k iem , — co je st w a ru n k ie m w sze lk ie g o w y zw o len ia — je ż e li z a c h o w a ł w ia r ę w n ie sp o ż y te p ra w a i siły n a ro d u , w ia r ę w n ie­

z n isz cz a ln e p ra w o d o w ła sn e g o sa m o istn e g o ż y c ia . I n a ró d p o lsk i u p ad ł, u p a d ł jeg o b y t p a ń stw o ­ w y i p o lity c z n y , u p a d e k z a ś b y ł tern stra szn ie jsz y , ż e n a c zę śc i p o d z ie lo n o i d u sz ę n a ro d u .

S tra c iliśm y k ra j, strac iliśm y z n im i d o stę p d o m o rz a, je d n a k ż e z a c h o w a liśm y je d n o : p r ze p o tę ż­

n e g o d u ch a w ie lk ie j w ia ry w o d w ie c z n e p ra w o d o ż y c ia , w ia ry w w y z w o len ie n a sze. N ie u p a d liśm y p o d c ię ż are m k lę sk i g ro m ó w , ja k ie p a d a ły n a n a sz n a ró d , n ie u lęk liśm y się u c isk ó w i p r z eśla d o ­ w a ń , n ie o d str a sz y ły n a s p ra w a w y ją tk o w e i w y ­ w ła sz cz e n ia i d la te g o w y z w o le n ie p rzy szło , b o p rzy jść m u siało .

O sta tn ie m zaś o g n iw em te g o w ielk ieg o m o m e n ­ tu d ziejo w eg o , jak iem je st w y z w o le n ie i z je d n o c z e­

n ie n a szej O jczy zn y , m o m e n tu , k tó ry ju ż d aw n o p rz e d te m d o k o n a ł się n a p o la c h b itew , p r zy p iec z ę ­ to w a n y k rw ią se rd e c zn ą n a jlep szy ch sy n ó w P o lsk i

— to o d ro d zen ie P o m o rza .

W ła śn ie w p o ło w ie sty c z n ia b . r. m ija d z iesięć la t o d o w ej p a m ię tn e j ch w ili, k ie d y a rm ja g en . H a l­

lera r o zp o c zę ła za jm ow a n ie P o m o rza i sto p n io w e w y z w a la n ie lu d n o śc i p o lsk iej z d łu g o letn iej n ie w o li p ru sk iej.

J a k n ie zb a d a n e są w y ro k i O p a trz n o śc i, k tó ra z łam a ła p o tę g ę z a b o rc y i o d w a liła k a m ie ń g ro b o ­ w y n iew o li, p rz y g n ia ta jąc y O jczy zn ę, ta k ró żn e b y ły d rog i, k tó rem i ż o łn ie rz p o lsk i k r o c z y ł k u w o l­

n o ści. R ó żn e d ro g i, le cz je d e n cel:

„ D la C ieb ie, P o lsk o i d la T w ej c h w a ły !”

P o p rz e z leg jo n y p o lsk ie P iłsu d sk ie g o , p o p rz e z d z ieln e h u fc e b a jo ń sk ic h b o h a te ró w i a m e ry k a ń ­ sk ie j P o lo n ji, p o p rz e z sz e reg i ż o łn ie rz y M u śn ick ie - g o id zie ta d ro g a k u w y z w o le n iu P o m o rz a , k ie d y to n a jm ło d sza a rm ja p o lsk a p o d d o w ó d z tw e m gen >

H a llera jed n y m ro zm a ch em b o h a te rsk ie g o czy n u u w o ln iła p ra d a w n ą z ie m ic ę P o m o rsk ą o d zm o ry z n ien a w id z o n eg o k r z y ża c tw a .

I p o d łu g ich d z iesiątk a ch la t d o c z ek a liśm y się n a re sz c ie teg o , że d o m ia st p o m o rsk ich w k r o c z y ły d z ie ln e p u łk i a rm ji p o lsk iej, zw ia stu ją c k o n ie c n ie­

w o li p ru sk iej i p o w r ó t n a ło n o u m iło w a n ej M a c ie - rzy ,

W d z iesiątą ro c z n ic ę w y z w o le n ia P o m o rz a , te j d ro g i, w io d ąc e j n as k u w y b rze ż o m b e zc e n n e g o M o rza P o lsk ie g o , je d n o ty lk o w y raz ić trz e b a ż y ­ c z e n ie :

A b y zro zu m ien ie w a ż n o ści P o m o rza d la w y ­ z w o lo n e j O jczy zn y i u k o ch a n ie te i d z ie ln icy o b jęło w sz y stk ie w a r stw y sn o łe c z e ń stw a p o lsk ie g o , a b y w n a stę p stw ie te g o P o lsk a , ja k o w ie lk ie m o ca r­

stw o m o rsk ie, z w y ż y n n a jw y ższej siły i n o tę g i o a ń - stw o w e j. p e łn ić m o g ło n a d a l sw e sz cz y tn e n o sła n - n ic tw o d la d o b ra k u ltu ry i cy w iliza cji św ia ta .

O D Z Y S K A N IA P O M O R Z A .

T E R M IN O B C H O D U D Z IE S IĄ T E J R O C Z N IC Y W o b e c ró ż n y c h n ie śc isły c h in fo rm acy j co d o te rm in u p rz y ja z d u P a n a P re z y d en ta R z e cz y p o sp o­

litej n a P o m o rze o ra z zw iązan ej z tern d a ty je d n o ­ lite g o o b ch o d u 1 0 -tej ro c z n ic y O d z y sk a n ia P o m o ­ rz a , k o m u n ik u jem y , że p rz y ja z d P a n a P re zy d e n ta R z e c z y p o sp o litej n a stą p i w d n iu 16 lu teg o r. b . i w ty m d n iu o d b ę d z ie się n a cały m o b sz a rze w o je­

w ó d z tw a p o m o rsk ie g o u ro c zy sto ść o b c h o d u 1 0 -tej ro c z n ic y O d z y sk a n ia P o m o rz a .

Tragedja imigranta.

B y ło to k ilk a la t p rz e d w o jn ą, k ie d y to m ło d y ślu sa rz S tan isła w Ja ru sz e w sk i z B rzo zy, p o w ia tu G ro d z isk ie g o w W ie lk o p o lsc e p o rzu c ił sta ry c h ro d z ic ó w , u d a ją c się z a ch leb em d o B e rlin a . A , że lo s m u sp rzy ja ł, w ięc p ra c ę o trz y m a ł z a ra z, i n ie w iad o m o , ja k d łu g o ; b y łb y p o z o sta ł w B erlin ie.

L e c z lo s ch ciał, że z a p o z n a ł ro d a k a , k tó ry u d a w ał się w łaśn ie d o S ta n ó w Z jed n o czo n y ch A . P . — d o C h icag o , g d zie sz c z ę śc ie m ło d e g o e m ig ra n ta n ie o p u sz cz a ło . P ra c o w ał b o w iem p o c z ą tk o w o jak o ślu sa rz , n a stęp n ie ja k o m e ch a n ik , d o ra b ia ją c się p o w o li le cz sta le , sk ła d ają c sw e o sz c z ęd n o śc i w je d n y m z b a n k ó w a m e ry k a ń sk ic h .

N ie ste ty , n a sz e m ig ra n t n ie b y ł z ż y c ia sw eg o zad o w o lo n y , p o z o sta w ił b o w iem d a lek o p o z a m o ­ rzem , w O jczy źn ie, sw ą n a rz e c z o n ą , k tó rą p ra g n ą ł

zaślu b ić, le cz w a lk a o b y t zm u siła ich d o ro z łą cz e ­ n ia się z so b ą.

Ja ru sz e w sk i n ie tra c ił n ad ziei, w k a ż d y m liście p ro sił sw ą n a rz e c z o n ą , ż e b y p rz y b y ła d o A m ery k i, a ta, u le g a jąc jeg o p ro śb o m , p o rz u c iła ro d zin n e stro n y , w y je ch a ła d o n ieg o , a b y się d o śm ie rc i ze sw y m u lu b io n y m S ta c h e m p o łą cz y ć .

P o d sta w ą k a żd e g o n a ro d u i ta k sam o k a ż d e j p o sz c z eg ó ln e j je d n o stk i b y ć p o w in n y z a le ty : p ra c a , o św ia ta i o szczęd n o ść. Je d n a k ż e n a sz e m ig ra n t n ig d y n ie u trzy m y w a ł ż a d n e j g azety , w ięc tu się ro z p o c z y n a jeg o tra g e d ja . O p u sz c z a ją c b o w iem d o ­ ty c h c za so w e sw e sta n o w isk o , p rz e sz e d ł n a le p sz e d o in n e g o stan u , u w ia d a m ia ją c sw ą n a rze c zo n ą , a ż e b y ta m d o tą d p rz y b y ła . N a rz e cz o n a jeg o b y ła je d n a k ju ż d a w n o w d ro d z e i, p rz y b y w sz y n a m ie j­

sce, sw eg o S ta c h a n ie z a sta ła, N a p ró ź n o o g ła sz a ła w ró ż n y ch g a z e tac h , p ro sz ąc o w iad o m o ść. Je j u - lu b io n y S ta c h się n ie o d z y w a ł i, z d a n a n a ła sk ę lo su , m ło d a k o b ie ta w y sz ła p o k ilk u m ie się c z n y m b e z sk u te cz n y m p o sz u k iw a n iu , za m ąż, Ja ru sz ew ­ sk i, k tó re m u listy w y sy łan e d o k ra ju d o n a rz e c z o ­ n ej, sta le z w ra c a n e z o staw a ły , o sw ej n a ­ rz ec z o n e j z a p o m n ie ć n ie m ó g ł, p o rz u c ił sw e sta ­ n o w isk o , u d a ją c się z p o w ro te m d o C h icag o , te ra z ju ż n a sta n o w isk o g łó w n eg o m e c h a n ik a w p e w n ej fa b ry c e z e g a rk ó w . T u lo s z rz ąd z ił, że z a p rz y ja ź n ił się z m ło d y m i sy m p a ty c z n y m m e c h a n ik ie m , ro ­ d a k ie m o n a z w isk u K o w alsk i. S ta li się o b aj p rz y ­ jació łm i i ra z u p e w n e g o z a p ro sił K o w alsk i p rz y ­ ja cie la d o m ie sz k a n ia sw eg o , z a z n a c z ają c, że je st ż o n a ty i m a śliczn ą, m iłą i k o c h a n ą żo n ę. B y ło to w w ig ilję B o żeg o N a ro d z e n ia , Ja k ie ż b y ło jeg o ro z ­ c z a ro w a n ie , k ie d y w żo n ie sw eg o p rz y ja c ie la p o ­ z n a ł sw ą n a rz ec z o n ą , N a p ró ź n o m u tłu m a c zo n o , że ty lk o p rz e z w ła sn ą w in ę sw ą n a rz ec z o n ą s tra ­ cił, Ja ru sz ew sk i stratą sw ej n a rz e c z o n e j ta k się p rz e ją ł, że w y strz a łe m z re w o lw e ru p o z b a w ił się ży cia. W ta k i tra g ic zn y sp o só b z a k o ń c z y ł sw e ż y ­ cie m ło d y i zd o ln y c z ło w iek p rz e z w ła sn ą w in ę,

— n ie a b o n u jąc g azety .

Z a te m , jeżeli zn asz ro d z in ę , k tó ra g a z e ty n ie ab o n u je, tłu m ac z jej, że d la w ła sn e g o d o b ra g a z e tę a b o n o w ać n ależy , o fia ru ją c te k ilk a g ro szy . W y tłu ­ m a c z jej, że d ziś jeszcze n a leż y zam ó w ić „G ło s W ą b rz esk i".

~ WIADOMOŚCI Z GOLUBIA-

B U R Z L IW E Z E B R A N IE O C H . S T R A Ż Y P O Ż A R N E J W D O B R Z Y N IU U D R W .

W u b ie g łą n ied z ie lę (d n ia 12 sty cz n ia ) o g o d z. 2 -g iej w p o łu d n ie o d b y ło się n a sa li R em izy S traż a c k iej w D o b rzy ­ n iu w a ln e z eb ran ie O ch o tn ic ze j S traż y P o ż a rn e j w D o b rzy ­ n iu , N a p rz ew o d n ic zą ce g o w y b ra n o p . Z ale w sk ieg o , h o n o ­ ro w eg o c zło n k a O ch . S tra ży P o ż,

P rz y stą p io n o w resz cie d o k w e stji n a jw aż n ie jsze j, W ic e -p rez e s p . L . W a rsz a w sk i, z a b ra w sz y g ło s, o d c z y ta ł list p . b u rm istrz a D ra b cz y ń sk ie g o , w k tó ry m te n ż e sta w ia z a rz u t, że c zło n k o w ie z a rzą d u k ie ru ją się p a rty jn ic tw em , że n ie le ż y im n a se rcu d o b ro P a ń stw a P o lsk ieg o i sp o łe cz e ń ­ stw a . W o b e c ta k ie g o fak tu p . D rab c z y ń sk i z rz e k a tfię p re ­ z e su ry (k tó rą d z ie rż y ł) i p ro si z a ra z e m w ty m sam y m liśc ie o p rzy jęc ie g o w p o c ze t c zło n k ó w h o n o ro w y ce h z p ła c ą 3 zł, m ie się c zn ie . N a p ism o to z arz ąd w y sto so w ał o d p o w ie d ź z n a d m ie n ie n ie m , b y p . D ra b cz y ń sk i u d z ielił b liższ y c h in ­ fo rm a cy j. P , D ra b c zy ń sk i n a list Z a rz ąd u n ie o d p o w ie d z ia ł.

Z ate m Z arzą d z rze k ł się sw y ch m a n d a tó w , p ro sz ą c z e b ra­

n y c h o w y raż en ie a b so lu to rju m lu b p o w zięc ie w te j sp ra­

w ie o d p o w ied n ieg o sta n o w isk a .

P o w y ż sz e p rz ed staw ien ie w y w o łało o strą d y sk u sję, n a ­ c e ch o w an ą o b u rz en iem n a p . b u rm istrz a b . p rez e sa. P o tę­

p ian o stan o w isk o i p o stę p o w a n ie p . D rab c zy ń sk ie g o , a z a­

rz ą d o w i w y ra żo n o a b so lu to rju m .

Z g o d n ie z p ism e m p . D rab c zy ń sk ie g o , Z a rz ą d w y stą p ił p rz y ję cie p . D ra b cz y ń sk ieg o w p o c ze t c z ło n k ó w h o n o ro ­ w y ch . Z eb ra n ie jed n a k n ie p rz y c h y liło się d o w n io sk u Z a­

rz ąd u , m o ty w u ją c to tem , że c z ło n k ie m h o n o ro w y m m o że b y ć ty lk o ten , k to p o ło ż y w ielk ie z a słu g i o k o ło p o ż a rn ic­

tw a. M a w ian o p rz y te m , ż e w ed łu g sta tu tu Z a rz ą d m o że sta­

w ić k o g o ś n a k a n d y d a tu rę c z ło n k a h o n o ro w eg o , a le sa m e­

m u się w p ra sza ć ..,.

W o b ec fa k tu z rze c z en ia się p . D ra b cz y ń sk ieg o (co z g ro ­ m a d z e n ie u w aż a z a b a rd zo d y p lo m a ty cz n y czy n ), p rz y stą­

p io n o d o w y b o ru n o w eg o p rezesa g ło so w a n ie m tajn em za p o m o c ą k a rte c ze k . O lb rz y m ią w ięk sz o ścią (24 g ło sy n a 28) p rze szła k a n d y d a tu ra p . L eo n a W a rsza w sk ieg o ju n io r, k tó ry w y b ó r p rz y ją ł. W ice-p rezesem n a m iejsce p . L . W arsza w ­ sk ieg o , o b e cn e g o p re ze sa, w y b ran o D r. J . T erlik o w sk ieg o , lek .w et.

N a stę p n ie sk a rb n ik p . E . O so w sk i z d ał sp raw o zd a n ie k a ­ so w e z a ro k 1929. Z k o le i z a b ra ł g ło s c zło n e k K o m isji R e­

w iz y jn e j p . D r. T e rlik o w sk i i w im ien iu K o m isji R e w izy jn ej o św ia d c zy ł, że w k się g o w an iu ra ch u n k ó w , ja k ró w n ie ż i w k się d z e in w en ta rz o w e j są ró żn e n ied o k ła d n o śc i n a tu ry fo r­

m a ln e j, K o m isja R e w izy jn a stw ierd z iła, że k się g a in w e n ta ­ rzo w a z o stała z a p ro w ad z o n a d o p ie ro w o sta tn im czasie, co u w aż a z a n ie d o p u sz c za ln e z p u n k tu w id ze n ia sp o łe cz n eg o i n a zy w a to lek c e w a ż en iem so b ie o b o w ią z k ó w sp o łe c zn y c h . G o sp o d a rz S tra ż y w y jaśn ił, że n ie o trz y m ał ż a d n e j k sięg i in w e n ta rz o w e j o d p o p rz e d n ik a sw eg o p . B ieg a n o w sk ieg o i ż e n ik t m u n ie p o le ca ł ta k o w e j k się g i p ro w ad z ić .

W o b ec ty c h n iew y ja śn io n y ch czy n ie ja sn y c h k o m p lik a - cy j, z g ro m a d ze n ie sp raw o z d a n ia n ie c h ciaiło p rzy jąć . W ted y

w y stą p ił p . L , W a rsz a w sk i; o św ia d c zy ł o n , ż e g o sp o d a rk a tak a p ro w a d z o n a b y ła ju ż o d k ilk u la t, co siłą fak tu m u siało u jem n ie w p ły w ać n a sta n i p o ło ż e n ie to w arz y stw a; są to p rze w in ien ia n a tu ry fo rm a ln e j, k tó re d o ty cz ą ty lk o sta re g o k ie ro w n ictw a. W k o ń c u z ap ro p o n o w a ł n o w y p re ze s, b y sp ra- w a z d a n ie k a so w e p rzy jąć . O g ó ln e z eb ra n ie p rzy jęło w re sz­

cie sp ra w o z d a n ie k a so w e z te m z astrz eż en ie m , b y n o w y z a rzą d w ięcej tro sz cz y ł się o p ra w id ło w e i fo rm a ln e z a ła ­ tw ien ie sp ra w .

(T reść listu p , b u rm istrz a D ra b cz y ń sk ieg o — p a trz w y -

^ ei ja k o też c ała a k cja o b u rz en ia to c zy się o k o ło te g o fa k tu , iż O ch . S tra ż P o ż arn a w D o b rz y n iu n ie w z ię ła u d z ia­

łu w u ro c zy sty m o b c h o d z ie d w u le tn ie g o istn ien ia O d d z ia łu P . W . w D o b rz y n iu , o czem p isa liśm y w n u m e rz e 141 z d n ia 2 8 listo p ad a 1929 r. — P rzy p . R ed .).

B A L M A S K O W Y .

W so b o tę 18 sty czn ia w ieczo rem u rz ąd z a O ch o tn icza S tra ż P o ż arn a w D o b rz y n iu n a sa li R em izy S tra ża ck iej w D o b rz y n iu B al M a sk o w y . M o c n ie sp o d z ian e k , z ap e w n io n a . D la n a jle p szy c h m ase k b o g a te n a g ro d y . O rk ie stra d o b o ro w a.

N ik t n ie b ę d zie ż a ło w a ł, ż e p o sz ed ł n a B a l M a sk o w y d o R em izy . K a żd y , k to w ejd zie n a sa lę i o g lą d a ć b ę d zie lic z n e m ask i, z a p o m n i p rz y w e so ły ch d ź w ięk a ch m u zy k i o tro sk ac h ży cia. — Z ate m d o R e m iz y n a B al M ask o w y ,

Ż Y D Z I W D O B R Z Y N IU I G O L U B IU .

P o m ie się c zn y m „ o d p o cz y n k u " „ G ło su W ąb rz esk ie g o " w te j sp raw ie — z a jąć n iec o m u sim y się zn ó w tą m n iejsz o śc ią n a ro d o w ą , k tó re j c z ło n k o w ie n a z y w a ją sieb ie c z ę sto P o la­

k a m i o w y zn a n iu m o jźeszo w em . M y P o la c y z k rw i i k o śc i n a z y w a liśm y i n a z y w a m y ic h ży d am i. P isze m y o o b y w a te- a c h m o jżeszo ch m iast D o b rz y n ia i G o lu b ia d la te g o , b y C z y te ln ik o m sw y m u łatw ić w y d a n ie są d u o ic h d z iała ln o n śc i.

K a żd e m u w iad o m o , że w P o lsc e ży d ó w n ie b ra k . W R ze ­ c z y p o sp o lite j P o lsk ie j m ie szk a ic h o k o ło 3 m iljo n ó w . A c a ła E u ro p a p o sią d ą ich p rz esz ło 9 i p ó ł m iljo n a.

G o lu b ż a d n ą z ty ch c y fr p o sz cz y c ić się n ie m o że. W e­

d łu g sp isu lu d n o śc i z d n ia 1 lip c a 1929 r., z n a jd u je się w m ieśc ie ży d ó w „ ty lk o " 191 (k a to lik ó w 2 .6 6 8 , e w an g elik ó w 109), S iła „ m a g n e ty c zn a " w sp ó ln o śc i w y zn a n io w ej ciąg n ie ic h jed n a k d o są sie d n ie g o D o b rzy n ia , g d zie je st ich k ilk a d zie sią t p ro c en t o g ó ln ej lu d n o śc i. I tu w łaśn ie , n a te re n ie m o cn o z a ź y d z o n e g o D o b rz y n ia p o w sta ją i e g z y stu ją ż y d o w sk ie o r­

g a n iz ac je, sk u p ia ją c e o k o ło sieb ie ró w n ie ż ży d ó w g o lu b - sk ich .

Ż e o rg a n iz a c je te n ie śp ią, św ia d cz ą n a stę p u ją c e fa k ty ,

„ W c z w artek 26. 12. w R e m iz ie p o raź 2 -g i o d e g ra n a b ę ­ d zie p rz ez se k cję d ram aty cz n ą p rzy Ju trzn i w D o b rz y n iu

„ Z d rad a ", d ram a t w 4 -ch a k ta ch F . F isz m an a . R e ż y se r J , D y g ała. P o c z ąte k o g o d z. 8 ,3 0 w iec z ." — tak to ż y d o w sk a

„ Ju trzn ia" rek la m o w a ła sw ó j w y stę p te atra ln y n a św ię ta B o żeg o N a ro d z e n ia , n a d z ie ń u m ę cz e n ia św , S z c z e p an a .

O b o k te g o afiszu w id n ia ła in n a jesz cz e rek la m a .

„ Ż y d o w sk a o rg a n iz a cja sk a u to w a „ H asz o m er-H a ca ir" w D o b rz y n iu o d e g ra d n ia 28 b . m , (= g ru d n ia ) m e lo d ram a t

„ R ac h ela w p ło m ie n ia ch " w 5 -c iu o d sło n a ch z u d z ia łe m 24 o só b p o d k iero w n ictw em J, D y g a ły w R em izie. D e k o ra­

cje i k o stju m y h isto ry cz n e. P o c z, o g o d z. 9 w iec z ,"

N a m a rg in e sie ty ch ż y d o w sk ich im p rez tea traln y ch d o ­ d am y , że o d b y ły się o n e w R e m iz ie S tra ża ck ie j (!) i że g ran o w jęz y k u ży d o w sk im ,

W n ied z ie lę (!) 2 9 g ru d n ia u b . ro k u ż y d o w sk ie sto w a rz y ­ sz en ie sp o rto w e „ A m ato rzy " (o k tó rem p isaliśm y w n u m e­

rz e 146 z d n ia 10 g ru d n ia 1929 r. — P rzy p , R ed .) o b c h o d z ił u ro cz y śc ie ro cz n icę istn ien ia. W y m a sz e ro w a w sz y z R e m i­

zy , z m iejsca ć w ic z eń (!), u d a li się „ A m a to rzy " z m u z y k ą n a c ze le p rz ez u l, Jó z e fa P iłsu d sk ieg o n a R y n ek , sta m tą d z w ielk ą p o m p ą i d u m ą z c ały m tłu m em g ap ió w , to w arzy ­ sz ą c y ch p o c h o d n ik a ch i z ale g a jąc y ch u lice , w k ro c z y li n a u licę K iliń sk ieg o , d o ta rli d o m o stu d o g ra n ic y p o w . R y p iń ­ sk ieg o i W ą b rz e sk ie g o , d o g ran icy m iast D o b rz y n ia i G o ­ lu b ia i z aw ró c ili (!) z p o w ro te m n a m iejsce w y m a rsz u . (O p o c h o d zie „ A m ato ró w " d o n o siliśm y k ró tk o w n u m erze 2 -g im z d n ia 4 sty cz n ia 1930 r.). A w ie c z o re m te g o ż d n ia o d b y ła się z ab a w a ta n e cz n a n a sa li h o telu „ P o d O rłe m " w G o lu b iu . (Ż y d zi z a b a w y ta n e c zn e u rz ąd z a ją z a z w y c z a j w G o lu biu ).

I zn ó w z a d w a d n i in n e sto w arzy sz e n ie ż y d o w sk ie w y ­ stą p iło n a w id o w n ię. S y jo n isty cz n y k lu b sp o rto w y (? !? „M a- k a b i" w D o b rzy n iu u rz ąd z ił w n o c S y lw estro w ą n a sali h o - elu „ P o d O rłe m " „B al C h an k o w y ", (O z a ło że n iu „ M a k a b i"

p a trz „ G ło s W ą b rz e sk i" n r. 146 z d n ia 10 g ru d n ia 1 9 2 9 r. — P rz y p , R ed .).

D o d a m y je sz c ze k ilk a rzu tó w , św iad c z ąc y c h i w sk a zu ją­

cy ch n a m e to d y ż y d o w sk ie w D o b rz y n iu i G o lu b iu , n a to , czego P o la cy m ia st D o b rz y n ia i G o lu b ia n ie p o sia d a ją .

N ie d a w n o te m u z d a rz y ł się w D o b rzy n iu n iesz cz ęśliw y w y p a d ek sam o ch o d o w y : p rz ejec h an o u b o g ieg o ż y d a . W te j ch w ili z o rg a n izo w a ła się siln a a k cja ra tu n k o w a . W p rze cią g u

„ m ałe j" p ó h g o d z in k i z e b ra li ży d zi p o d o b n o 5 0 0 zł., b y o d e ­ sła ć c h o re g o d o le cz n icy celem ra to w an ia o fiary w y p ad k u i e w e n tu a ln e j o p era cji.

N a to P o la cy w D o b rz y n iu i G o lub iu n ie z aw sze m o gą się zd o b y ć.

In n y in c y d en t. — N a jed n y m z o sta tn ic h ta rg ó w w G o ­ lu b iu z asz ed ł z a iste d z iw n y w y p ad e k . P e w n a w ie śn ia c z k a m ia ła k u ry n a sp rz e d aż . Z a le d w ie z d ą ży ła z jaw ić się n a R y n ku , o b sk o c z y ły ją ż y d ó w k i z e w sz e ch stro n i n u ż e z a k u ry . S z cz ęśc iem czy n iesz cz ę śc ie m d w ie ż y d ó w k i z ła p ały je d n ą k u rę i p o c z ęły c ią g n ą ć k a ż d a n a sw o ją stro n ę, W te j z a ża rte j w alc e k u ra z n ala zła się m ięd z y m ło te m a k o w ad łem u le g ła p o d w ó jn ej p rze m o c y : z a c z ę ła się ro zd z ie rać . W id zą c to , ż y d ó w k i c h ciały p o ło ż y ć k u rę i o d ejść, le c z w ie śn ia c z k a (

— sn ąć n ie w ciem ię b ita — z a żą d a ła e n e rg ic z n ie z a p łaty z a k u rę , g ro żą c p o licją. Ż y d ó w k a, z lęk łsz y się, z ap ła ciła z w ie lk im tru d e m z a k u rę .

(3)

= Nr. 7 „GŁOS WĄBRZESKI" Str. 3 --- ZYXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA

Przy tej sposobności w skaźem y na inną jeszcze m etodę, zwyczaj żydowski.

Żydzi, jak w szędzie, tak i na targu są nadzw yczaj ruch­

liwi: kręcą się i w iercą na w szystkie strony; biegają od jed­

nego w ozu do drugiego, od jednej kobiety do drugiej, chw y­

tają za ptactw o, handlują, targują się i nic nie kupiw szy, idą i szukają dalej, A skoro jaka furm anka zjaw i się w głębi np. ul. Brodnickiej w G olubiu, pędzą do w ozu, chw ytają za kury, kaczki, indyki, gęsi i ostatecznie nie kupiw szy nic, czekają na inną furm ankę. N ajważniejsza kw estja leży w tem, że takie podlatyw anie, podbieganie do jednego w ozu bynajm niej nie przyczynia się do obniżania cen. Śm iało m ożna tw ierdzić, iż jest raczej w ręcz przeciw nie: taka m e­

toda prow adzi do niepotrzebnego podw yższania w szelkich cen na targu, D obrzyń czy G olub i tak nie należy do rzędu tych m iasteczek, które cieszą się niskiem i cenam i targow em i.

N a takie „kulturalne1' i „cyw ilizowane" zw yczaje i m e­

tody Polacy D obrzynia i G olubia zdobyć się „jakoś" nie

m ogą. C hwała Bogu! w u-es.

WIADOMOŚCI Z KOWALEWA

W alne zebranie K ółka Rolniczego w K owale­

w ie odbyło się w niedzielę dnia 12 stycznia b. r.

w lokalu p. Zielkow ej.

Zebranie zagaił były prezes K ółka p. Z iętak.

N a m arszałka zebrania w ybrano pow iatow ego prezesa K ółek roln. p, Sojeskiego, który w ygłosił referat, że spraw y bieżące sę tak ciężkie dla rol­

nictwa, zaznaczając, iż zboże jest tanie, a chleb jest w tej sam ej cenie nieom al, gdy zboże było przeszło o 100 proc, droższe, m iędzy innem i zachęcał do rozpow szechnienia hodow li kur, oraz nadm ienił, że rolnictw o jest źle traktow ane ze strony m ieszczan;

W dyskusji zabrał głos były w iceprezes p. K rzyw - dziński W ł. i zdał dokładne, obszerne spraw ozdanie z działalności tutejszego K ółka Rolniczego za rok 1929. N astępnie prezes pow iatow y p. Sojecki, dzię­

kow ał za obszerne spraw ozdanie K ółka, poczem przystąpiono do w yboru now ego zarządu, w skład którego zostali w ybrani: 1) prezesem p. K rzyw- dziński W ładysław, 2) w ice-prezesem p, W ojcie­

chow ski Szczepan, 3) sekretarzem p. K rzyżan Jan, 4) skarbnikiem p. Tuszyński Franciszek, 5) biblio­

tekarzem p. Tom aszew ski Stanisław — w szyscy z K ow alew a.

’ U stępującem u zarządowi w alne zebranie udzie­

liło absolutorjum , z w yjątkiem sekretarza K ółka p. prof. Szk. Roln. K ędziory, który się w ostatnich dniach w yprow adził do B ielaw ek koło Pelplina, a przedtem nie raczył się w yw iązać ze sw ego za­

dania na kilkakrotne żądanie w ybranej kom isji re­

w izyjnej oproc. nieuiszczenia z pobranych składek

■do P, T. R. w Toruniu za rok 1928, nie załatw ił bardzo drażliw ych spraw co do podziału i rozli­

czenia pom iędzy członków przez niego i przez dyr. p. M igiew icza sprow adzonych naw ozów sztucznych, przyczem zostało kilku członków po-1

szkodowanych, przez co zostało nieom al całe K ół- g . x .

ko rozbite. N astępnie zabrał głos referent p. K o- C kę z gałęzi i z nią po ow sie przejechał, żeby pro- ciurski z P. T. R. Toruń, który obszernie w ygłosił 1 szek z listków otrząsnąć i z ziemią nieco przem ie- o hodow li inw entarza i kładąc nacisk na rozsze-szać — podobno lepiej tak byw a. Śm iano się jesz- rzenie hodow li kur, aby zapotrzebow ania m iast > cze potrochu, Filip ciągle jeszcze podrw iwał, ale naszych dostatecznie zaopatrzeć, czem m am y do- M już niepew ną m iał m inę i z niepokojem na sw oje bry rynek zbytu. Prelegent zalecał, aby K ółko Roi- pola spoglądał. A u M arcina tym czasem coraz

nicze sprowadziło przyrządy w eterynaryjne i su­

row iec z Pom . Izby Roln. za pośrednictw em PTR.

N a zakończenie zabrał głos prezes p. K rzyw dziń- ski, dziękując pow iatowem u prezesowi p. Sojec- kiem u za troskliw e staranie się o tutejsze K ółko Rolnicze, prelegentow i p. K ociurskiem u oraz p.

K iihlerow i, burm istrzow i m iasta K ow alew a, który zaszczycił sw ą obecnością i zachęcał do zgodnej w spółpracy dla dobra m iasta, dalej p, prezes za­

chęcał do abonowania, oprócz „Kłosów** „G łos W ąbrzeski", zaznaczając, iż to jest bezpartyjne pism o katolickie, przyjazne rolnictwu.

K to się ostatni śm ieje?

Ledw ie odtajało po srogiej zimie, ledwie obe­

schło na ozim inach, a już na pana M arcinow em po­

lu ruch, jak w najlepszy czas w iośniany. N ie dzi­

w ota — rzetelny gospodarz z pana M arcina, to i pilnuje w szystkiego w czas i zapobiega skutkom złej zim y. O to i teraz — jeszcze ozim iny nie ru­

szyły, a już koło nich chodzi i coś tam im czarnego sypie, a zawsze tak celuje, aby utrafić na dzień suchy, bezw ietrzny i siać one pruszki na suche rośliny. D ziw ują się tem u sąsiedzi — jedni za przy­

kładem M arcina sypią czarne proszki, inni co to najlepsze sw oje m ają rozum y, pokpiw ają zcicha z dobrego gospodarza i słów ek złośliw ych nie szczędzą, a już najbardziej p. Filip, najbliższy są­

siad i pow inow atay M arcina. „N ó, no, w idzę, w doktora zaczynasz się baw ić. M ożebyś i na m oje żytko lekarstw o jakieś znalazł. Tylko u m nie trze- baby każdem u do gęby zajrzeć i jakichś kropli w puścić, ż.eby ożyło** — śm ieje się Filip. — „Śm iej się m ój bracie, ale... zrób to sam o, to i potem śm iać się będziesz**, — nie przeryw ając pracy, odpow ia­

da M arcin. Skończył tę pracę, potem przyszły in­

ne roboty, siew y zbóż jarych i tak dalej, jak zw y­

kle na w iosnę. N a jednym tylko kaw ałku, trochę odleglejszym , żyto bardzo kiepskie było, bo m u zabrakło tych leków czarnych, kiedy w ięc teraz podrosło trochę i w zm ocniło się nieco, M arcin zno­

w u w dzień bezw ietrzny i suchy i na suche rośliny czarne pyły sypać zaczyna. Sypie i nie zw aża już na Filipa, a ten nic, jeno w ciąż się naśm iewa, a przygaduje: „Co, zm arniało od m rozu, to przepad- nie. N ie pom ogą tw oje proszki, a m oże jeszcze i zaszkodzą, bo to podobno gryzące jest**. Jakoż po paru dniach zboże pożółkło, że zdawało się jrź całkiem przepadnie. D opiero uciechę m iał Filip — przygadyw ał M arcinowi jeszcze boleśniej, a w y­

śm iew ał się z jego leków, że się dobry gospodarz już i sam m artw ić potrochu zaczynał i tracić w ia­

rę. A le już po kilku dniach w rócił m u spokój daw ­ ny i w esele, bo oto żyto w zięło się m ocno i śm igało w górę niby na drożdżach, a kolor ciem no zielony św iadczył o sile i zdrow iu. K iedy m u się z żytem udało, poszedł M arcin na ow ies i tu znow u sypał te proszki zbaw ienne na roślinki podrosłe do 10—

i 12 cm ,, potem zaś zm ajstrował sobie coś niby w łó-

piękniej na polu — rośliny zdrowe, ciemno - zie­

lone, silne, o w ylęganiu i m ow y niem a, a plon za­

pow iada się św ietny. To też kiedy przyszło do żniw , uw ijaąć się m usiał M arcin rzetelnie i napo­

cić niem ało, zanim sprzątnął sw e zboża i liczne sterty ustaw ił.

Już się nie śm iano odntąd z M arcina, Filip zaś, że to i czw artej części tego nie zebrał, o radę i po­

m oc go prosi:

„D obrześ m i m ówił, że ten się najlepiej śm ieje, kto się ostatni śmieje** — praw da to jest, A le te­

raz już się nie gniewaj i poradź, skąd to ten azot- niak dostać i jak go pogłów nie używ ać, bo dobry to w idać proszek, skoro tak pięknie na nim rodzi, M arcin na to: „A zotniak m ożesz kupić w naszej spółdzielni, a po radę zw róć się do fabryki azot- niaków w Chorzow ie, która przyśle ci bezpłatnie książeczkę, jak z azotniakam i obchodzić się i jak i kiedy najlepiej jego używ ać.

G ospodarz-

W IEC ZÓ R K O LEN D TO W . ŚPIEW . „LU TNIA **

w W Ą B R ZEŹN IE.

D nia 7-go b, m , odbył się w sali H otelu „D wór W ąbrzeski** W ieczór K olend, urządzony staraniem znanego w naszem m ieście Tow . śpiew. „Lutnia", Program koncertu był urozm aicony, bo oprócz chóru w ystąpiła niedaw no zorganizow ana orkie­

stra, oraz ks, M ów iński, jako solista na harm onjum . Produkcje w okalno - m uzyczne poprzedził odczyt ks. prof. Brejskiego o kolendach, ich historycznym rozwoju oraz w pływ ie na życie religijne, m oralne i rodzinne naszego narodu, W ogóle odczyt tak pod w zględem treści, jak i języka był bardzo piękny.

Produkcje chóru obejm ow ały pieśni starodaw ne łacińskie, 6 kolend znanych oraz pieśń „Boże, chw alim y Cię". Zaznaczyć należy, że m im o dość krótkiego czasu przygotow ania do w ieczoru, tak pieśni, jak i kolendy, w ypadły naogół dobrze. G ra ks, M ów ińskiego była dow odem , że koncertant zna się bardzo dobrze na m uzyce tak teoretycznie, jak i praktycznie. Przechodząc do produkcji orkiestry, zaznaczyć trzeba, że chociaż w ykonaw cy w ybrali trudne utwory, jak H andla, G unoda, G lucka i A da­

m a, w yw iązali się w m iarę sił sw ych w cale dobrze.

W ogóle w ieczór udał się pod w zględem w okalno- m uzycznym zupełnie dobrze, szkoda tylko, że pu­

bliczność niebardzo licznie dopisała, chociaż cel był bardzo w zniosły. N a zakończenie należy z u- znaniem podnieść, źe Tow . Śpiew. „Lutnia zaw sze chętnie stoi na straży krzew ienia kultu dla pieśni rodzim ej w m yśl hasła: „Cześć pieśni!"

O rfeusz*

KINO - „SŁONCE"

Premjera w środę

Quo Vadis

(Dokąd leziesz Panie)

B. BOLESLAWITA.

26)

PR ZED B U R ZĄ

P ow ieść historyczna z r. 1830.

— o— (Ciąg dalszy).

C ała ta scena, istny sen na jaw ie, teraz, gdy po niej ochłonęli w szyscy, w ydała się im dopiero, czem była... K ością rzuconą, co o życiu i o losach stano­

w iła... W szystko to stało się poryw czo, dziw nie, w uniesieniu — ale Julia nie żałow ała sw ojego postęp­

ku... była spokojną i szczęśliw ą. C iocia teraz odzy­

w ała się przestraszoną niezm iernie... i szukała ratun- I ku w m odlitw ie.

To, co się stało na górze, odbiło się zaraz na do-

’* te. M ów iliśm y, npisując kam ienicę, że się w niej żad­

ne drzw i dobrze nie dom ykały... K ucharka przez szpa­

rę była św iadkiem całej sceny... W yrazy nie dolatyw a­

ły do jej uszu, lecz łatw o się ich było dom yśleć... Z okiem w lepionem , z sercem bijącem , niekiedy chw yta­

jąc się za głow ę na w idok poufałości dw ojga m łodych ludzi, kucharka, nie doczekaw szy końca, nie m ogła w sobie utrzym ać podkradzionej tajem nicy... Pędem zbie­

gła, na dół, w bram ę, będąc pew ną, że zastanie szew - cow ę N oińską albo na rozm ow ie z M atusow ą, albo w sporze z A ram ow iczow ą, lub na konferencyi z pa nem D ygasem .

N ie om yliła się. N oińska w praw dzie m iała się już eolnąć z bram y i sieni, która stanow iła zw ykły salon m ieszkańców poziom u kam ienicy — do sw ych w raca­

jąc Penatów ... gdy ujrzała zbiegającą z góry kuchar­

kę, zaledw ie starą chustą, narzuconą na głow ę i ra-

\ ttiiona, przyodzianą, w ięc pospieszyła naprzeciw niej.

Pani m ajstrow o dobrodziejko, na rany C hrystuso- nie zdradźcie m nie! A le co się u nas stało dziś!

— C óż? cóż? słow o daję — nie zdradzę... zm iłuj­

cie się... uchow aj B oże co złego?

— A lbo ja w iem ! — poczęła płakać kucharka. — A le niechno pani m ajstrow a posłucha tylko... Jak A- gatka jego tam zaprow adziła, tak sam ow ar zgasł, a ta głupia, bo to cielę niezgraba... sam a naw et nie na­

staw i... przybiega do m nie. Ja pożegnałam panią m ajstrow ę i na górę! Z araz sam ow ar zakipiał... N o

— to i koniec... C hcę zejść — patrzę, ehe — A gatki niem a już... Śm ignęła na dół... a ja w iem ... albo do M atusow ej, albo z tym łajdakiem Józkiem w kącie się durzy... co ja jej z tego przepow iadam kiedyś nie­

szczęście, bo to z pod ciem nej gw iazdy... M usiałam zostać na górze, a nuż zaw ołają, albo co... C o było robić... Jest szpara — o tyła... w e drzw iach, co przez nią choćbyś nie chciał patrzeć, to oko lezie... Patrzę się tedy...

N ic — siedli tak podle siebie, jak przystało... a M aluśka, niby z bólu głow y — bodaj to tylko praw ­ da — zaraz ich sam ych zostaw iła. A le ona tak zaw ­ sze. N o — nic... Siedli tak, parlując, jak zw yczajnie..

Tere fere, ten się śm ieje, ta oczy spuszcza, ten m il­

czy, ta żartuje. K iedy patrzę, aż on ją za rękę, m o­

ja jejm ościuniu, bierze, niesie do ust i całuje...

luje! co to pow iedzieć całuje: m ało nie zjadł — a nic. To już był znak... M nie ciekaw ość w ziena, szłam do drzw i.

K iedy poczną potein rozm ow ę... aż słyszę takie głosy, że aż m i się strach zrobiło. Zda je m i się, że się zw aśnili... K iedy zacznie ona płakać, on klękać

— ręce m u obie dały. Ehe! to już i po w szystkiem u.

O św iadczył się. C iotka w chodzi i tylko ręce do góry podnosi — a potem zaraz nazad do drugiego pokoju, żeby im nie przeszkadzała. C o potem za term edye by­

ły, pow iadam m ajstrow ej, czysto na teatrze... Jak po- czeni się za ręce chw ytać, to odstępow ać, to się zbli­

żać, a ta płacze, ten jak burak się zaczerw ieni, to blednieje... tuż śm iech, radość i w net jakby ich na m ę­

ki w zieni. Ta sobie oczy zakryw a — ten w łosy roz­

m il- Ca- ona po-

rzuca... a w ciąż za ręce się łapią, jakby ich strach brał, żeby jedno drugiem u nie uciekło. Padam m aj­

strow ej, że m nie, patrząc, aż gorąco się robiło... Do­

piero potem siedli spokojniej i nuż cicho szeptać, a tak blisko, że niem al głow am i się szturgali... Patrzgy1 M ałuska w e drzw iach stoi, oni — jakby jej tam nie było. Z rozm iłow ania poszaleli... O t, co jest... ot co

— kończyła kucharka — cóż m ajstrow a na to?

— A cóż? m łode ludzie — rzekła w zdychając No­

ińska — albo się pobiorą, to im to zaraz ustanie... al­

bo... co ja m ogę w iedzieć...

— E! uchow aj B oże m yśleć co złego! — odparła kucharka — panna bardzo stateczna — ale co się ko­

cha, to się kocha... C o praw da, to praw da, że takie­

go kochania to rzadko, bo u panów , m oja jejm ość, w ażone i pieszczone... a oni się zapom inali jak, z po­

zw oleniem , na w si... prosty parobek i dziew ka...

Teraz tylko nie w idać, że radcy się opow iedzą. A

ja m yślę, że on już córce da w olność, bo ona go za

nos w odzi, jak sam a chce. C o zam yśli to z nim zrobi.

M ajstrow a pokręciła głow ą.

— C iekaw am tylko — dodała — co fam ilia tegopa- niczyka pow ie, bo to faneberye, szlachta i w ojskow e ludzie... im to tam o córce urzędnika i nie gahać.

— E! m oja jejm ość — rozśm iała się kucharka nie ­

chno on kuferek otw orzy... a na stół położy, co m a, będą inaczej śpiew ali... Boć niem ajętni.

M ajstrow a się zam yśliła.

— Pobiorą.się, co m a być — rzekła — bo jakby im nie pozw olili... no i...

— A ! chow aj Jezu C hryste, gotow iby sobie żyde poodbierać... — odezw ała się kucharka.

Sceptyczniejsza N oińska szepnęła:

— A bo — abo, ^D obranoc .kim ości.

— D obranoc*

(Uiąg dalszy nastąpi/*

I

i

Cytaty

Powiązane dokumenty

IS1 Hotel pod .Białym Orłem* najpiękniejsza blondyn* a Ameryki LUIS Moran i bohater .W schodu Słońca* GEORGE O'BRIEN. zania tancerki

Ręczniki lniane adamaszkowe pościelowe: w kratki w dobrym. gatunku cena

śniewski Hilary robotnik parter (prawo) Siekierska Rozaija wdowa i piętro (lewo). L

C zw artek Fabjana, Seb. Rabata adrłała ala pray a<etam t mała. „emi- narazić tajem nicą rządu i pana H .) stw ier- gracją ukraińską" - zeszła się co do

[r]

dała cały szereg publikacyj dotyczących Porno- Tza.. M uszę jednak brzm

Za zgodą swego szefa urzędnik ów pozornie zgodził się na propozycję złodziei i jakkolwiek banda poznała się na fortelu^ i zer­.. w ała rokow ania, zdołano od nich wydobyć

— Gorzej jak z edukacyą, ma się rzecz z administracyą kraju — tą organizacyą, która wie o tern z tradycyi domowej pojedynczych jej członków, że krajową