I.
W S T E P U
f.1) O
D Z I E J Ó W P A N O W A N I A
Z Y G M U N T A I.
X I E G A II.
( Z r ę k o p i s m . J . M . O s s o liń s k ie g o .)
M ocarstwo polskie, za spojeniem się z n a -1- cznej części niegdyś przez Bolesława Krzy-
sKi.woustego między synów rozposazonych, dalszemi podziałami, rozmaitą tez szarpa
niną podrobionych krain, po wydźwignie- nin męztwem i wytrwałością Łokietka z pod obcego przyw łasczenia'now o wskrzeszone
go królestw a, Rusią, W ołyniem , Podolem , przez Kazimierza W. zdobytemi, aw odm ia- nie dynastji, Litwą od Jagiełły przyłączoną , orl Witolda rozszerzoną, pomnożone, gdy Kazimierz IV. Prussy wschodnie w prow in
cje obrócił, ciągłem pasmem od morza bał
tyckiego, Euxynu dosięgało. Wprawdzie
Z e s z y t iv. 1
na wschodzie i północy L itw a, poniosła duży szwank w W itoldowych klęskach, utratą pod tymże Kazimierzem i Alexandrem Nowo
gródka wielkiego z Siewierzem (1); atoli jescze się o nie, acz nie pomyślnie rozgry
w ała, naw»et nad Pskow em choć cień jakie- gożkolwiek zachowywała zwierzchnictwa;
Korona zaś kupnem przez Kardynała Ole
śnickiego S i e w i e r z a (2), przez Kazimie
rza IV. O ś w i ę c i m i a , przez Olbrachta Z a- t o r a , nieco się wSzląsk, a pierwej za W ła
dysława Jagiełły, zastawTą S p i ż a, w Węgry pomknęła. W ypełniła się w ew nątrz, za po- mienionego Kazimierza, ziemiami: Gostyń
ska, Socliaczewska, Rawrska i Płocka od Ma-
C. ' O ' c. ozowsza odkrojonemi. Przytem hołdowali jej na reszcie tegoż Mazowsza pozostali Xią- żęta; podobny obowiązek hołdu na Pom or
skich, na Krzyżakach i na Mołdawie (M ul- tanacli) z Wołosczyzną cieżał.
sfó'rność Jak gmach ten niezmiernej wielkości, wy- Łwiazku dawał się na oko pysznym i okazałym, tak
w j e j w e - A T l .
w n ę trz -
w samej rzeczy był wątłym w węglach i
n y m r o z
m a ity c h -
n a ro d ó w . .
sk ład z ie . ( * / *‘u s i > w te ra ź n ie js z e j R o ss ji. * (2 ) Na Szląsku.
wszystkich wiązaniach , różnym w zrębie 1 zgoła w całej budowli niedołężnym; lub (je żeli raczej podług upodobańszego z ciałem ludzluemRzeczypospolitych rów nania, mam jej obraz określać), olbrzymi ogrom, w e
w nątrz nieumiarkowanemi i spornemi tra wiony żywiołam i, co do powierzchnej o- snowy, sl<ładał się z różnorodnych, niezro- słych z sobą, wypaczających się, ruchli
w ych, samopas często i w przeciwnym kie
runku czynnych członków. Każdy niemal powiat, który się w niego jakąś przygodą whaczył, przy swoim kształcie, oraz scze- gólnych, to prawach to zwyczajach zosta
w ał; zaś Polska, Litw a, Prussy, każda z o- sobna mając własny skarb, wTłasne sądy, własny Senat, własne Sejmy, a nic wspól
nego lirom K róla, wszystkie udzielnych państw zachowywały zasczyty; tylko że te trzy postacie, u samych karków, pod jedna schodziły się głowę. Co jeżeli Panowie Ra
dy tej lub owTej prow incji, na zjazd drugiej przybyw ali, działo się to i w sczupłej licz
bie, i raczej z przyzwoitos'ci niżeli z obowią
zku, rzadko dla namówienia się, nigdy dla łącznie uchwalania czyli wykonywania pra-
3
wodawstwa, pospolicie dla strzeżenia scze- gólnćj niepodległości lub szpiegowania się.
Obywatel jed n ej, był poczytany za cudzo
ziemca w drugiej ; urzędu tamecznego spra
wować nie mógł. Prawo rodactw a, co in- d y g i e n a t e m m ianowano, od Stanów ow ej, do którćj się wpisował, nabywać musiał;
każdej tóż służył przy wdlej, żeby jej miesz
kańcy nie byli na w ojnę, za własne granice ruszani. Prusacy nawet utrzym ow ali, że z sojuszu, Korona winna im była obronę, a oni dla niej równego obowiązku nie mieli.
Związek tak niedołężny i wiotki, zamiast tw orzenia wspólnością interesu, jedno
stajnego , powszechnego ducha, żyw ił da
wne niechęci, niecił zawiść, podsycał po
dejrzenia.- Narody więc nie tyle z -sobą zbratane, .zeby swoją osobną własność zło
żyły, czyli zbiły na pospolity majątek, żyły z sobą w nieufności, chociaż pod tym sa
mym Królem, troskliwi i zazdrośni, jak zwyczajnie z trojakiego łoża przyrodni bra
cia, żeby ojciec cudzą m acierzyzną, mniej dostatnich nie zapomagał.
HI.
L itw aLitwę zawsze bo d ło , pod Koroną stra
cone znaczenie; miała za złe Jagiełłom,
/
5 (poczytując się za rodzone potomstwo, z którym nie powinny były równać się przy
sposobione dzieci), ze i Polaków kochali.
Patrzyła z rozkoszą, na roz°ałezione Ge-
J o 7 O odymina i Olgierda plem ie, ponieważ z tej krw i zawsze jej ktoś, co nie był Królem polskim, na Xiązecia zostawał. Gdy tez Jagiełło dwóch synów , Kazimierz wcale liczne potomstwo spłodził, wielbiła Litwa sczęśliwe zdarzenie, ani nie zaniedbała z niego korzystać. Sto lat mijało od jej sprzy
mierzenia się z Koroną, a jescze nie zosta
w ała, pod jednem z nią berłem ; wyjąwszy krótkie chw ile, kiedy jakiś trafunek zamia- ry jej zawodził, albo sami Polacy przyno
sili berło w niej panującemu. Jagiełło prze
kładał nad nią osobnych w ładzców , którzy tylko tytułem od niego niżsi, (albowiem zo
stawiwszy im dawnych wielkich X ia ż ąt, pisał
się n aj w y zs z y m ) tyle mu tylko podlegali,
ile sami chcieli. Po zejściu Jagiełły i jego
zastępcy Zygmunta Kiejsztutowicza, Litwa
odkazawszy Polakom Władysława Jagiełło-
w icza, wTzięła sobie jego brata młodszego
Kazimierza, z serca mu przychylna, póki
mniej sprzyjała; lecz ledwo berło polskie
przyjął, nalegała, aby innego na swoje miej
sce u niej podstawił. Nie prędzej tez oczy Kazimierz zamknął, jak przez dwóch na ówczas żyjących i starszych: Władysława i Jana A lberta, siągnęła po trzeciego w ro
dzeństwie Alexandra; nakoniec w samem skwapliwóm wyniesieniu Zygmunta, podo
bnież ppgwałeiła uroczyste sojusze, wzglę
dem nie obierania M onarchy, tylko wspól
nie z Polakami. Polacy^ także nie z serca się jej trzymali. Kłuło ich czasem obcćj krwi panowanie. Oglądając się na upoko
rzonych swoich Mazowieckich Piastów , nie kiedy naw et wyrzucali sobie niewdzięczność.
Wynosili się nad Litw ę, pogardzając nią jako narodem świeżym, który z pogaństwa, z barbarzyństw a, z pod jarzma dźwignęli, szlachectwem zasczycili, herbami ozdobili, wolnością usczęsliwili. Jeżeli o jej zatrzy
manie dbali, pochodziło z mniemania, że była Korony prżynależytością, i z miłości własnej p otęgi; naw et po samych Jagiełłach, nieokreślonej wyciągali wdzięczności, nie kładac w rów ni żadnego od nich wziętego dobrodziejstwa, z wyświadczonem, w po
stawieniu ich domu w rzędzie mocarzów
7 europejskich, na świetlejszym i dostojniej
szym , niżeli z przodków dziedziczyli, tronie.
Jescze i późno w obec powtarzali wnukowi Kazimierza, że ten cały sercem wylany dla Litw y, bynajmniej nie zasłużył był sobie na miłość Polaków. Zachodziły między oby
dwoma państwami, zatargi p znaczne kraje.
Litwa rościła sobie prawo do Rusi czerw o
nej, Podola i W ołynia, posiadanych przez Polskę. Ta upominała się u Litwy Podlasia, Kijowa, resztę Wołynia czyli Łucka i Bra- cławia. Całe panowanie Kazimierza, grzmia
ło pieniaczymi z obydwóch stron sporami.
O włos nie przyszło do rozbratu. Litwa ko
niecznie się szarpała, wyrazy wcielenia, przyłączenia, zjednoczenia, jakoby rów no
ści i niepodległości uwłaczające, sczególnie Samodzierzcy ukazem , w przymierze w trą
cone , z niego wygluzować; owszem upatry
wała w plemieniu swoich Xiąźąt kogo, co by się podjął udzielnie nią władać, i pod ręką wspierała Krzyżaków. Polakom też do ostatniego zjątrzonyiu i znużonym usta
wicznym z nią kłopotem, ledwo się nie wy
rywało powiedzieć: n i e d b a c i e o n a s , i
my s i ę b e z w a s o b e j d z i e m . Na czas
zaskoczyła Litwę wojna od Moskwy; Polacy obojętnie się na jej klęski stawili. Przy- siodłana od Iwana Bazylewicza, uczuła jak by się jej była zdała od sprzymierzeńców , pom oc, a nie inało dogadzało, choć plecy mieć bezpieczne. Ztaniała p rze to , albo przy
najmniej ucichła.
iv. Kuś.'i Ruś nie tak,uprzyw ilejow ana, lecz liczbą i dostatkami przem ożna, zamieszana mię
dzy Polaków7 i L itw ę, przeciwko obydwom nienaw istna, od obydxwóch obrządkiem, od
"Litwy jescze i rodem i językiem różna, cho
ciaż Polakom z tćj miary bliższa, znowu od nich ow ym , niemal dziedzicznym w plemie
niu słowiańskiem hordy od hopdy, wstrę
tem odstrychniona, nie smakowTała sobie w obecnym losie. Gdy ją Władysław Jagieł
ło , przy swoim na tro n w stępie, swobo
dami polskiemi obdarzył, ani jej niedogo- d ził, ponieważ w tein upatryw ała chytrą wędkę w przeciągnieniu siebie na wiarę rzym ską, ani Polakom miłej rzeczy nie uczy
n ił , rów nając ‘ich z podbitemi. Wszakże po
tężniej jescze burzyła się Ruś przeciwko Li
tw ie, któfa niegdyś jój w nikczeinnćm słu
żyła poddaństw ie, tylko łubami i korami
() drzew lichy haracz do Kijowa opłacając;
burzyła się więc pamięcią przeszłości, tu dzież obecną, nie z samej niemal wrodzonej sobie przebiegłości, lecz z oświecenia i wy
kształcenia wyższością, (okazującą sie i w tem , że Litwa jej jeżyka i pisma do spraw publicznych używała), nakoniec w sztuce rycerskiej znakomitszą biegłością. Ktokol
wiek więc kiedy odzywał się z hasłem , p rze niesienia stolicy W. X ięztw a, czyli z Kier- now a, czyli z T rok, nakoniec z W ilna do Kijowa, w okam gnieniu gotowy, owszem skwapliwy tłu m , garnął się pod jego znaki;
niescliodziło zaś na przemożnych Kniaziach, co współrodaków dum ie, dla dopięcia swo
j e j , dotuszali; do tego pobratymcze i je dnego wyznania mocarstwo tuż pod bokiem , na każdą zogromnienia się sposobność, owszem zręczne jej w zniecenie, czuwając, burzliw e z siebie umysły, ustawicznemipod- dmuchami w ichrzyło, i sliwapliwćm na ka
żde skinienie wsparciem, zuchwaliło.
C o
się Prusaków tyczy, nie był to ów da- v.
Prusa-wny naród jednego sczepu z Polakami, albo Ł'' przynajmniej im pokrewny. W ytępionych orężem Krzyżackim, zastąpili różni przy-
2
bysze po największej części z Niemiec, na lep gotowych osad i zapomożenia zw abieni, czyli do swoich współrodaków, owych za
konnych rycerzy samochcąc się garnący, a przynoszący z soba przeciwko Sławianom, w odwiecznem z niemi pograniczu i ustawi
cznych bojach , zakorzenioną Germanów nie
naw iść, która się w s p r o s n ó m , ze tak rze
kę, za wzięte od Polaków dobrodziejstwa, n i e w d z i ę c z n o ś c i o g n i s k u , snadno przeciwko nim rozżarzała.
Gdy za czasem, tym osadnikom zciężało jarzm o i obmierzły występki mnisze, nie z skłonności jak ie j, lecz raczej z potrzeby i z powodu położenia, ratunku u nich ( P o laków ) szukali; a według chełpienia sig ich samych, ju ż po panowaniach kilku wspólnych Królów oświadczonego, różni początkiem , różni językiem , zwyczajami, nałogam i, zgoła różni całemi sobą, tudzież wszystkiemi swojemi stosunkami, nie przy
stąpili do Polski, żeby sig w nią wcielili, lecz w chgci utw orzenia pod jćj obroną, wła
snej rzeczy - pospolitej, nie zezwalając na
nic w ięcćj, jak na zostawanie pod tąż samą
głową. Nie łączyła też ich ani ścisła je-
11 dność interessów, ani zupełna wspólność niebezpieczeństw; spoglądali na siebie po- dejrzliwem okiem, nawet nie mogli się ro zmówić , tak dalece, że Posłowie królewscy, przy przekładaniu w stanach pruskich zle
ceń sw oich, nie obchodzili się bez tłóma- cza; Kanclerze Biskupów warmińskiego i chełmińskiego, praw ie z urzędu, czynili im tę przysługę.
Z lenników, sami Xiażeta Mazowieccy, VI. Icn-
• i - ° i - n o ś ć . M a-
powinność w ypełniali, atoli nie bez
w e s t - z o w i c c c ychnienia na kolej przeciwny tli losów, coXl,?('t'i' ich na ten stopień, z dawniejszej potęgi i równości zepchnęły; ani bez niechęci prze
ciw Jagiełłom , iz ich nietylko na tronie pod- siedli, ale w dzierżawach okroili; nie z o- bojętnością tez na okoliczności, któreby nie- silnym do powetowania szkód poniesionych, same w ręce wśliznąć się mogły.
U Pom orzan rodow ite, orężem Krzywo-VII.
P o -i / c . m o rsc y ,
ustego odnowione, i pozmej jescze rożnie
im przypominane obowiązki, już ledwo nie
do sczętu zgasiła była rządców ich spółka
z R zeszą, owszem dobrowolne podszycie się
pod zwierzchność Cesarzów; naw et samym
Polakom, ciemnie tylko snuło się w parnię-
ci, przez niedołężne historyczne podania, iż ich panowanie kiedyś się tam rozciągało.
Inaczej już nie mogli mieć pomienionych X iążąt po swojej stronie, chyba ślad zasta
rzałych , prędko zacierających się stosun
ków , odświeżając nieustającemi datkami;
oni zaś, znając się dla położenia w samych w rotach z Niemiec do 1’ru ss , z Krzyżakami walczącym, potrzebnem i, cały swój p rze
mysł wytężali na zyskowny w odmęcie po
łów. Nikomu z potęgi nie straszni, w ią
zali się do Polski, kiedy lepiej, czyli pe
wniej płaciła; atoli ledwo coś z drugiej stro
ny błysło, w net na tam tą się przerzucali;
gotowi zawsze na brzęk trzosa, do nowe
go swoją przyjaźnią frymarku. Królowie chcąc ich zawsze na uwięzie trzym ać, ró
żne im dzierżawy, jako to: Bydgoscz, By
tów i inne tylko dożywotnie albo do swo
jego dalszego upodobania pusczali; Kazi
m ierzowi W .zaręczyli synowską powolność, Jagielle i hołd uiścili; Kazimierzowi Jagiel
lończykowi łasili się i sztuki płatali, zdra
dzonego chytrą rażeni'błagając i łudząc po
korą. Wczasie wojny pruskiej, Eryk If. (1)
( 1 ) X ia z ę SczccińsW r. IWO. D ł u g . w y d . l i j i s l i . I I . 259.
13 podchwyciwszy zamki liytów i Lawemburg, z oświadczeniem trzym ania icli sczególnie w zakładzie do wiernych rąb, Krzyżakom je p rzedał, nazad odkupił, a w odwlokę pusczając układ względem wrócenia ich Pol- scze, lub przyjęcia z nich jakiej dla niej po
w inności, niewyjaśnionem prawem wTciąż dzierżał.
Kazimierz (Jagiell.) zwalczywszy Krzy- vj , j
żaków, nie przestał na samem obarczeniuKrzyzac)r- ich hołdem , z krajów onymże zostawionych.
Prowadzony głębszymi widokami, korony i zakonu na jedną udzielność związania, opisał przym ierzem , zeby żadna strona mi
mo d ru g iej, nie podnosiła wojny, nie za
w ierała pokoju, nie podwyższała ceł, ra czej obydwie razem obmyślały i popierały wspólne dobro, tych samych miały przyja
ciół i nieprzyjaciół, na wzajemną łączyły się obronę. Dostojeństwo Wiel. M istrza, uznał za najpierwsze w Koronie po kró
le wskiem, zasczycił go tytułem Xiążęcia senatu, krzesłem obok tronu po lewej r ę ce, co większa zostawując jego wyborowi Kommendorów, którzyby w tej radzie za
siadali i głos mieli, nawet udziałem kró-
lewskiej mocy go upoważnił; więc równic słusznie jak przezornie nawzajem warował, żeby W. M istrz nie był obierany, ani z u- rzędu składany, bez wiadomości Króla, oraz Polakom był otw arty wstęp do Zakonu. A- to li takowe wsczepienie jednego stanu w d ru g i, gdy obydwa ani z przyrodzonego, ani z politycznego stosunku do siebie nie przygadzały sig, żadną miara przyjąć sig i w p ień wzróść nie mogło. Zakon składał sig i tw orzył z samych Niemców, których na
rodowy w stręt od Polaków, ustawiczne z niem i niemal przez półtrzecia wieku spory i boje, zadane i ponłesione klęski, upoka
rzająca w ziętych, i ciężka sumieniowi nie
wdzięcznością odpłaconych dobrodziejstw pam ięć, zahartow ały były na nałóg, nieu
błaganej naw et i w rozpaczy rozżarzającej się ra c z ć j, niżeli stygnącćj nienaw iści; bra
kowało zaś u związanych bezżenności ślu
bam i, wszelkich przez m ałżeństwa, pokre
w ieństw a, powinowactwa osoby i ludy sto
warzyszających, tudzież na wspólne miesza
jących pokolenie ogniw; przytem , powoła
niem poddani Papieżowi, rozmaitymi po
litycznymi stosunkami połączeni z Cesarzem
15 i Rzesza, nie byli nawet zupełnie 6W0jćj woli panam i, ani zostali wcale odstrychnie- ni od podniet, gotowych ich zawsze burzyć przeciw im samym niemiłemu związkowi.
Z następców Ludwika Erlichsliausena, z któ
rym zaszło było wieczne przym ierze, je
den tylko W. M istrz Jan Tieffen za Olbrach
ta , bez zwłoki uiścił był przysięgę Polscze.
Ciągnąc przeciwko Wołoszy O lbracht, po
pełnił okropny błąd: lubo sami Krzyżacy nieżyczyli sobie za następcę T ieffena, ża
dnego niemieckiego X iążęcia, on wdawał się za Fryderykiem Saskim. Pycha wyso
kiego urodzenia, więcej niż wdzięczność, niż pokrew ieńsw o, niż przysięga i przy
m ierze, umysłem tego Pana władała. Po długich targach i krętych wybiegach, uje
chał do Saxonji, woląc się do śmierci tu ła ć , niżeli raz kolana ugiąć.
W ołosza okropną, o mało późniejszej nie lx. Wo- równająca się Polaków na Bukowinie kię- łosza' ską, odbiwszy Kazimierza IV. na podbicie siebie zam ach, nie rzucała sie pod ich opie
k ę, chyba z przestrachu od Turczyna, lub
kiedy w domowych rozruchach, słabsza
strona szukała u nich pleców, bądź scliro-
nienia. W talach rzeczach były im i Wę
gry na rękę. W r. 1412. Władysław Jagieł
ło, (l<tórego się hołdownikiem tameczny Wo
jew oda Alexander uznaw ał), zmówił się z Zygmuntem Królem węgierskim, wołoskie- m i siłami, Węgry od Turczyna zasłaniać;
w czemby mu się nieposłusznym Alexander staw ił, mieli obydwa krainę jego zawojo
wać i rozebrać. Lewa jćj połać, ukośnie przez P ru t z Akiermanem czyli Białogro- dehi, z ujściami D niestru i Dniepru, przy
padłaby była na Polskę. Po śmierci w ier
nego Polscze Al'exandra, Władysław Jagiel
lończyk , Wołosczyznę między dwóch synów jego podzielił. Przyległa "Polscze powsze
chnie M ołdawa, ( u nas Wołosczyzną zwa
n a ), dostała się Eljaszowi; dalsza, temiź imionami na opak m ianowana, Stefanowi.
Obydwa, pierwszy natychmiast, drugi nie
co późnićj, Polscze przysięgę uczynili. Ka
zimierz wiódł spór o te prowineje z Macie
jem Korwinem, zawieszony umową naj-- przód do lat czterech, dalej oświadczonym rozejmstwem Papieża Innocentego VIII. do dwóch, nakoniec nie rozstrzygniony; za
myślał przytem , to je przyłączyć do państw
swoich, to oddać pod rząd jakiemuś Litwi
now i, co także spełzło. Waleczny, najzn- wołańszy bohatyr' swojego kraju Stefan V.
odziedziczywszy je , dzielnie się wszystkim sąsiadom na koło oganiał; później, gdy Sułtan Bajazet, Kilję i Białograd zdobył, nie sądząc się zdolnym jego potędze, w ła
sną się siłą oprzeć, ponieważ Polscze oczy
wiście wiele na tem zależało, ażeby Otlo- manie, pochłonąwszy W ołosczyznę, pod jej się granice nie podsadzili, dla tym pe
wniejszy obrony, z nią się złączył, i oso
biście ze wszystkiemi swemi Bojarami 12.
W rześnia r. 1485. na rozłożystych Kołomji polach, pod rozpostartym namiotem, przed pomienionym Kazimierzem proporce swoje krusząc, nowe z rak Króla odbierał. Jak
c f osromotnie i nikczemnie, tak niesczęśliw ie, złam ał to przym ierze O lbracht; Wołosczy- zna przystała pod' zwierzchność Węgrów.
To w owem poniżeniu, było jescze sczę- ściem dla Polslc, że Władysław Jagielloń
czyk, panujący na ówczas nad W ęgrami, zemstę w strzym ał, i choć sojuszem pod po
wagą swoją związał z nią W ołoszę, na obro
nę przeciw' Turczynowi.
X. PolsM Tedy według wyłusczonego tu stanu rze-
o g ó ln e , i i i .
t7zgiedem czy, Polska w tej rzeszy państw sHiadaja- jćj cięicicyeh jćj m ocarstwo, nie była tylko środ- połoieme j(jeirl, około którego poczepione do niej, sczególnym sobie, ani sfornym , ani state
cznym snuły się biegiem ; w wewnętrznem jej położeniu, brakowało donośnej tężyzny i dzielności, któremiby zetknionych z sobą ciał pobudzała, kierowała, hamowała po
ruszenia, owszem gdy sama nieskładnie po
stanowiona im za wzór i model służyła, swoje wady i niedostatki, które ją samą niedołężniły, w nich powtarzała i w nich krzewiła.
(D a ls z y ciąg w n a stę p u ją c y m Z eszycie).
II.
U W A G I
NA D P R Z E M IA N A Z B O Ż A W S T O K Ł O S Ę
l W Y R A D Z A N IE M S j ę G A T U N K Ó W N A S IO N .
(D a ls z y c ięg . }
TeoFrast zostawił nam odrys źdźbła psze
nicy, z którego drugie źdźbło kąkołu wy
rasta bezpośrednio z jednego kolanka, w skutek zaś tego odkrycia utrzym uje on, że nietylko pszenica wT kąkol, ale i kąlioł w pszenice długiem usiłowaniem zmieniony bydź może. Pliniusz, W ąrron, W irgiliusz, Kolumella, byli podobnegoz zdania, ? u trz y mują, ze się pszenica w jęczmień i kąkol zamienić może, i że żyto rów nie jak psze
nica wyradzają sie w stokłosę, a z tej w n i
kczemną kostrzewę i liosczl<ę. Toż samo sądzili nowsi badacze dziejów ro ślinnych, jak D uham el, Bonnet, i K allendrini, któ
ry rozbierał anatomicznie w przytomności
towarzystwa ludzi uczonych dwa razem zrosłe źdźbła żyta i kąkolu, a rospłataw- szy je w miejscu ich spojenia przy dolnem kolanku najbliższem korzenia, znalazł ich błonkę zupełnie nierozdzielną^ wspólne przyrodzenie m ającą, z czego wynika pe
wność, ze pochodzą z jednego nasiennego ziarna, ze z pyłku pochodzić nie mogły, i ze to nasienie mieć m oże, i ma niezawo
dnie własności podwójnego zarodu, które
mu winni jesteśmy po największej części wszelkie przemiany rodzajów i gatunków zboża. Tak tez mniemał Pliniusz, który mówi: że najprzedniejsza biała pszenica, którą zowie r o b u s , w yradza się w żółtą podlejszą nazwaną s i l i g o , ta w podlejszą jescze t r i t i c u m zwana, czyli w pszenice czerw oną, czerwona w h o r d e u m czyli j ę czmień, jęczmień ten w b r o m o s czyli owies, owies zaś w a e g i l o p s czyli kostrzewę lub owsik. Podobnież sądzą i teraźniejsi rol
nicy u nas, wrnioskując nie bez powodów, że opróca Wyliczonych tu przem ian, przeo
braża się także jak pszenica w jęczmień,
tak i orkisz w jęczm ień, a wszystko razem
w stokłosę, i owies; tudzież, iż się prze-
21 mienia proso w b e r, okrągły anyż w pła- skacz, płaskacz w rodzaj kopru; w iele zbóż w stokłosę, a stokłosa w rozmaite zioła. (1) Własności sczególne, niektórym rodzajom zboża na pozór przyrodzone, i odróżniają
ce rodzaj nasienia, jak jest wcześniejsze, lub późniejsze dojrzew anie, kształt powie
rzchowny rośliny, odmienność łuski na ziar
nie, odmienny sposób krzew ienia sie, od
mienna trw ałość'ziarna, odmienne jego cho
roby, nie mogą bydź poczytane za znamię wyłącznego jakiego rodzaju zboża, skoro w i
dzimy ze w brew tych własności pszenica zamienia sie wkąkol , lub żyto w7 stokło
sę ; (2) dla tego też znajdują sie rolnicy biegli i wiary godni, którzy utrzym ują, iż orkisz, chociaż później dojrzew a, i jest odmienny z powierzchowności, pochodzi tylko z jeczmie-
( 1 ) W C z e c h a c h , w m iasteczk u R o h rb n c h , n a g ran icy w y z s z e j A u strji, w y p ie lę g n o w a n o n o w y g a tu n e k o w s a , k tó r y d o ję c z m ie n ia zb liza s i ę , i zo w ią go p rz e to G e r s t c n - l i a b e r . Z o b . H e sp e ru s T o m 28. s tr. 46. z 1821.
( 2 ) W w y z sz e j A u s trji, w P a r a f j i W e g s c h e id , w y ra d z a się z p rz y c z y n y części s k ła d o w y c h g ru n tu , a m o ż e i w p ły w ó w a tm o s fe ry , p sz e n ic a w z y to . Z o b . Ile s p e ru s z r. 1821.
T o m 28. s tro n a 23.
nia, i z jego przypadlsowćj zmiany-; i tak mówi M alisset, że przez otłuczona podwój
ny jęczmienia łuskę za pomocą stępy, ję
czmień zamieniony w pęcak, i w tym stanie nowym, w raz z jęczmieniem posiany, wyro- dził się w orkisz. Jakkolwiek w tem nigdy nie czyniłem próby, przecież inne znaczniej
sze zmiany zbóż już dostatecznie doświad
czone, i temu Malisseta zapewnieniu dają prawdopodobieństwo.
We względzie chorób nasienia, tw orzą
cych większą część chorób samej rośliny, pow ietrze, i robactwo (1), majątakże wpływ w ielki, osobliwie na celniejsze gatunki zbo
ża , jak jest pszenictf i jęczmień, które naj
większej liczbie chorób zdają się podlegać
■wPolsce, dla tego, że klimat nasz jest dla nich zbyt ostry; że zyzność ziem naszych jest powiększej części ograniczona, i że je steśmy przym uszeni siać je na nawozie, który przez ńiew ytraw ienie, i swoją niedo
skonałość ogólną, jest powodem nietylko do w ielu tych dwóch nasion chorób, ale
( l ) I l e m a w p ły w u ro b a c tw o , p rz e n o s z ą c z ro ś lin na r o ś lin y p y łe k z ap lad z a jąc y ? z o b . G irta n n c r str. 362. 363 elc.
23 nawet do zapłodzenia robactw a, przez ęo większa cześć urodzajów ulega znisczeniu, do którego przyczyniamy sic sami często
kroć, nietylko przez złe przyoranie nawo
zów wzdymających skiby, w które sie za
kradają mroźliwe i szkodliwe w ichry, wraz z szkodliwym owadem , ale nadto przez przedwczesne żniw a, które nie dając nabrać mocy i dojrzałości nasieniu, są przyczyną wielu jego chorób, a następnie w yrodzenia się jego w podlejszy gatunek albo inny r o dzaj. Tym chorobom W arron i W alerjusz przypisywali zmianę i wyrodzenie się zboża, utrzym ując iż brak soków pożywnych po
chodzących z choroby ziarna, które się roz- korzenić nie było w sta n ie , nie mogąc sie wznieść do sczytu kłosa, zmienia gatunek nasienia w wierzchołkach tego kłosa w zbo
że bardzo nikczemne, z jakiego w roku na
stępnym , powstaje w yrodne nasienie od
miennego rodzaju, jako stokłosy, kąkole, i inne.
To mniemanie usprawiedliwione jest dzi
siejszym systematem nauk p rzyrodzenia, związkiem jego części, czynionemi doświad
czeniami , i odkryciem nowych zjawisk ro-
ślin, miedzy któremi elektryczność icli, i obieg soków z pompowaniem powietrza, pierwsze miejsce trzymają. Choroba nie dojrzałego ziarna, niemającego siły właści
wego sobie zarodu, ku wzniesieniu elektry
cznych soków, jest niewątpliwie skutkiem największych rośliny chorób, które ściskają ru rk i oddechowe przez Malphigiego mikro
skopem probow ane, przeznaczone do wcią
gania powietrza, przez co tam ując obieg pożywnych soków, Odmienia j e , k a z i,iz g e - scza choroba wmassę nie mogącą się wznieść do wierzchołka kłosa, ą ztąd pochodzą owe rdzaw e plamy na źdźbłach, i wyrodne na
siona. T a teorja była powodem, że Duha
m el, T ille t, Gledytsch, i Beugillet nie przy
pisali śnieci zboża pozornym przyczynom, ani zarazie z pow ietrza, ale przyczynom niedojrzałego, lub z innych miar chorego nasienia, nie mającego swej doskonało
ści, a przeto nie mogącego jćj nadać wła
snej swej roślinie, która z zamlmiętemi po
ram i, i zatwardziałem włóknem, dobrego
nasienia wydać nie zdolna, wydaje śnieć
samą. Zewnętrzny gatunek powietrza, i
gatunek kwaśnćj ziem i, przyczyniają się za-
pewne do powiększenia choroby rośliny, i przyspieszenia zmiany zarodu ziarna w ziar- ka samej śnieci; jednak wpływ ten nie może bydź jedynym wyłącznym jej tw órcą, cho
ciaż jest często powodem rdzy, wielu in
nych chorób, i nikłego ziarna, dając nam zamiast pszenicy podlą samopszę, a zamiast zyta nikczemny poślad (J).
Nie tylko niedojrzałem nasieniem psuje
my własne urodzaje nasze, lecz nisczemy je także złem pielęgnowaniem nasienia, któ
re w dużej ilości w snopie, lub ziarnie za
grzane , albo w wilgoci i zaduchu trzym a
n e , traci moc swego zarodu, i w śnieć sie zamienia. Z czynionych doświadczeń prze
konać się można, do jakiegp stopnia w pie
lęgnowaniu nasienia przezorność jest nam potrzeb n a, kiedy Aimeron i Gledytsch, czy
niąc w tej mierze próbę na jęczm ieniu, prze
konali się, ze jęczmień który się najpiękniej
szym i najzdrowszym bydź zdawał, a który wzięty pod mikroskop W ilsona, i Skarleta,
( l ) G i r ta n n e r m ó w i: D ie K u ltu r , o d e r d ie L c b e n s a r t , ist die f r u c h tb a rs te M u tte r a lle r S p ie ła rte n u n d V a rie ta te«
d e r o rg a n is c h c n K o rp c r. S ir. 215 i 225.
4
oluizał po sobie plame.czki pleśni, posiany w liczbie ziarn 20, wydał same śnieciste kłosy w chw ili, w której 20 ziarn tegoż ję
czm ienia, wyszukanego mikroskopem bez najmniejszej plamki, wydały na tym samym g ru n cie , i razem z tamtemi posiane, najpię
kniejsze kłosy: pleśń bowiem jest rodzaj ro
śliny, której niewidzialne korzonki przebi
jają wśród wilgoci miękką łuskę ziarka, i nisczą wycieńczeniem zaród jego płodności.
Codzienne skutki wapnienia pszenicy i za
siewania dwóchletnej młóconej świeżo, po- pieraja tę teorją i praktykę razem; ponie
waż w dwóchletnem zbożu, w snopie su
chym, dobrze zachowanym, ziarno zaple- śnieć, zatęchnąć, ni.się zapalić nie może, i niedojrzałe w nim ziarna obumierają tracąc moc płodności, a ztąd urodzajom szkodli- wemi bydź przestają: wapnienie zaś wytra
wia nieczystości i choroby łuski, dodaje ziarnom dojrzałym elektryczności i mocy, m niej dojrzałym siły przyczynia, a słabe zupełnie niedojrzałe, nie óiogące znieść w ytraw ienia, obumierają wśród wapnienia samego, i nie mają żadnego wpływu na uro
dzaj zboża.
27 Jakkolwiek wniosek przemiany zboża w stokłosę, jest niezgodny z systematem prawie powszechnie teraz przyjętym przez natura- listów , i uważany przez nich za zupełnie fałszyw y, i do wiary nie wiele podobny przezemnie samego; jednakowoż zdaje się on rzucać znaczna wątpliwość na prawidła tego system atu, tak przywiedzionemi tu przykładam i, cytacjami, i dowodam i, jako też i łatwością, z jaką tę paradosę utrzym y
wać można w brew wszelkiej opinji lnianój za publiczną: i ta też to wątpliwość zna- gliła mnie do niniejszej rozpraw y, w na
dziei, iż może ktoś bieglejszy odemnie z niej korzystać zdoła. Trudno jest poddać się bezwarunkowo jarzm u literackiej nie
woli , i w7idzieć się ograniczonym w myślach i zdaniach dla tego ty lk o , iż inni powsze
chnie inaczej myślą i sądzą, i z innego sta
nowiska uważają rzeczy; bo, byłoby tobydź przesądnym w rzeczach ośw iaty, tak jak się bywa przesądnym w religijnym względzie.
Gdyby wszystkie opinje, a między niini
i zdania naturalistów za nie mylne uznane
były, naturaiiści byliby prorokam i, i p ra
wodawcami, ale ludźmi zawsze, a zatem
podległymi błędom , mimo ich fanatycznej w yroczni, i pomimo ich zasad gruntownych może na pozór, a najwięcćj za gruntowne uznanych dla teg o , ze się ci panowie wszyscy zgodzili na je d n o , nie mogąc nic lepszego dla swćj wątpliwej naulu na ziemi wynaleźć.
Alez systemata uznane za powszechne, i naw et niemylne przez ciąg długich wieków, które i w czasach najświetniejszych z nauk trw ały nieprzerw anie, i zdawały sig do o- balenia niepodobne praw ie, runęły w ni
cość, i zmieniły się w fałszywe, a dziś n a
w et w śmieszność z postępem nauk i przy- padkoweini odkryciami badaczów przyro
dzenia, oraz usiłowaniem w wynalazkach sztuk now ych, i nowych umiejętności. I ta k :
<5w nieśm iertelny Bakon, tyle systematów obalił swoje mi naturalnem i umiejętnościa
mi i swoją fizyką experym entalną; D eskart, swoją biegłością w zastosowaniu algebry do jeom etrji; N ew ton, odkryciem siły rzadzą- cćj planetami i światem; Locke stworzeniem metafizyki; Leibnltz rachubą; Harwej od
kryciem krw i biegu; Paskal swojem odkry
ciem nowych jeom ejrycznych cyrkułów, i
ważenia ciężaru powietrza; Boerliaw nowym
20 systematem leczenia; i tylu innych podo
bnież ważnemi odkryciami swemi, których tu wyliczyć trudno.
Kopernik w b rew systematu powszechne
go , i opinji całego w ów czas uczonego świa
ta , ruchoirjemu słońcu kazał śmiało stanąć, a ziemie nieruchomą poruszył swoją mą
drością. Krzyczano, i nie wierzono tym baśniom na pozór, bo to była paradoxa dla ludzi najuczeńszych, a naw et i dla astrono
mów w jego wieku żyjących; jednakowoż te baśnie z zawstydzeniem filozofów, i uczo
nych ludzi, z poniżeniem Ptolomeuszów , T yclio-B rachów , Arystotelesów, Hippar- ków, zmieniły się w niezaprzeczoną p ra
w dę, i tak mnichom jak półmędrkom zam
knęły na zawsze usta.
Nie powinniśmy sądzić o systematach z ich zasad i mniemanych ich gruntowności, ale z sposobów ich tłómaczenia ( l ) , i do
wodzenia nam rzeczy. W systemacie nie-
( l ) C au sa e re ru m n a tu ra liu m n o n p l u r e s a d m ltti d e b e n t , i;u a m q u a e e a ru m p lia e n o m e n is c jp lic a n d is su ffic iu n t.
Newton.
przemienności zboża i nasion, nic nie widzę takiego, coby mnie zupełnie przekonać mo
gło; bo on dotyka tajników przyrodzenia, które pod oczy podpadać nie mogą, w któ
rych sam domysł panuje, i w których sta
nowczo wyrokować trudno; a jednakowoż w każdym syśtemacie, a zatem i tej nieprze- mienności, powinny bydź dowody widoczne, których wątpliwości wniczein wykazać nie można, i gdzie żadna paradoxa nie powinna mieć miejsca. Dla czegóż ludzie uczeni szu
kali i wynaleźli wyraz paradoxa? właśnie dla te g o , że oni czuli jego potrzebę; gdyż nas i zdania uznane za prawdy, często mylić mogą; i ze, jak mówi Arystoteles, wniosek i paradoxa, na pozór dziw na, i dziwaczna bard zo , może bydź praw'dą niezaprzeczona i gruntow ną, razem i dla tego też wniosko
w i mojemu, bez zarozumiałości te parę ar
kuszy poświęciłem dzisiaj. Temu, ktoby mój wniosek za niepodobny poczytał, od
powiem wraz z Bakonem te pamiętne słowa:
« Człowiek, sługa i tłumacz przyrodzenia,
«tyle tylko czyni, i rozum i, ile z porządku
« natury doświadczeniem lub myślą postrze-
31
*że; nic zaś więcej nad to nie w ie, ani
« wiedzieć może » (l).
Przebiegiem mnóstwo celniejszych pisa
rzy dla docieczenia pewności w tym lub o- wym systemacie naszych [naturalistów; lecz oprócz hipotezo w , lub domysłów z analogii pochodzących, nie znalazłem w nich żadnych dowodów owej mniemanej nieprzem ienno- ści, ani żadnych gruntow nych zasad, któ- reby mnie przekonały, gdzie sig zaczynają lub kończą gatunki albo rodzaje (2). Całą ich zasadą jest analogja, i z niej pochodzący sztuczny układ systematu prawidłowego, którego nowemi odkryciami nie chcieli by dać sobie obalić: ale analogja, jak we wszy- stkiem tak i w tem poprowadziła ludzi naj- świetlejszych z błędów do błędów , z syste-
( 1 ) I lo m o n a tu ra c m in is te r e t in tc rp r c s ta n tu m fa c it e t i n t c l l i g i t , q u a n tu m d e o rd in c n a tu ra c o p e re v cl m e n tc o b - s e r v a v c r it , n e c am p liu s s c it a u t p o te s t . B a c o n .
( 2 ) Ś w ie ż y teg o d o w ó d zn ajd zie m y w d z ie n n ik ac h w ł o s k ic h , Które o p is u ją is to tę n o w ą o rg a n ic z n ą , n ie d a w n o w A fry c e p o s tr z c z o n ą , m ającą p o s ta ć cętK ow atego w ę z a , c zo łg ają c eg o s i ę , z K w iatem n a w z ó r d z w o n k a m ie jsc e g ło w y z a s tę p u ją c y m . M a o n m ieć łu sk ę p o d o b n ą d o liści j a jeśli te m u w ie rz y ć m o ż n a , s ta n o w iłb y o n p rz e jś c ie p o m iędzy ż y ciem z w icrzę c em i rośiinne'm .
matów do systematów, w których prawdy przekonywającej odgadnąć jest trudno, i które czas nieprzerwanie po kolei zmienia, tak jak je zmienił w wszystkich morskich roślinach juz po razy kilka.
Bydź może, iż naturaliści niektóre rośli
ny i nasiona rozróżniali dla ich widocznie odmiennej postaci, a czasem własności, cho
ciaż one z jednego rodzaju pierwiastkowa pochodzą, pomięszali zaś-te, które się wpra
wdzie podobieństwem zbliżają, ale się od siebie oddalają n a tu rą , i istotnie z innego rodzaju pochodzić mogą; albowiem żadnej nie podlega wątpliwości, iż pochodzenie naszych roślin, nasion, i owoców, jest nam zupełnie nie znane, gdyż uprawa onych zaczęła się w wiekach ciemnoty, i postępo
w ała zbyt wolnym i nieznacznym krokiem w biegu tychże wieków, w których o ich kształceniu się nie czyniono nigdzie uczo
nych ba'dari, a tym mniej doświadczeń, do
jakich brakowało w starożytności tylu nauk
i narzędzi, odkrytych dopiero z wiekami
wyższej oświaty. Dowodem tego jest histo-
rja naturalna sama, która nas uczy że Teo-
frast nieznał jak okołq 300 roślin, a Dio-
33 skorydes 000, chociaż obadwa żyli juz w wiekach za świetlejsze mianych.
Chcąc w tym tak ważnym przedmiocie dociec lepszćj p raw dy, należałoby zwrócić wszystkie upraw ą udoskonalone rośliny, i nasiona do ich pierwiastkowego stanu, i znikczemnić one przez długie usiłowania az do stanu tej wyrodności i tej niepłodno
ści, do jakich , one same są tyle z natury skłonne: tym sposobem możnaby łatwiej dociec ich rodzajów , i gatunków razem.
Obok tych doświadczeń należałoby nawza
jem i wyrodki przeistaczać i udoskonalać przez ciągłą i umiejętną upraw ę; lecz do podobnych zamiarów potrzeba utworzyć towarzystwo rolnicze z znakomitemi fun
duszami i z stosownem miejscem do Zakładu tego przedsięwzięcia, które nas ze względu naszych nasion zbożowych i owocowych, obchodzić bardzo powinno.
M ich, P o p ic i.
5
O DZIAŁANIU POWIETRZA
N A
CI AŁO L U DZ K I E ,
r i s . ALOJZY IIE N R Y K Z OLMAR W MORAWJI.
( T i ó i n . X . F r. S ia ra z .)
Zdaniem fizyków, powietrze jest ciałem płynnem , zlożonem z, najdrobniejszych, po
rowych cząstek, ciężkiem i sprężystem za
wsze , oddzielnem od wyziewów ziemnych, i wszędzie rozpostartem. Mocą tedy tych własności swoich, (lstóre iż ma, dowieść wypada), na ciała ludzkie działa.
Jest naprzód ciałem płynnem, to jest: iż
cząstki, z których się składa, tak mało się
z sobą trzym ają, iż najmniejszy ruch je
rozdziela, i znowu łączy bez uszkodzenia
całości; że pióro nawet lekkie, spusczone
na dół, uniesione wiatrem , przez tę ciecz
przedziera s ię , i ją dzieli. Dowodzą toż
samo wiatry, które nie są jak tylko poru-
35 szandm powietrzem dążącem podług dane
go sobie popędu, bu miejscu nieczyniącemu oporu. Każdy dmuch to sprawia.
Skład cząstek najdrobniejszych, nietylko płynne, ale i stałe ciała utw arza, lubo ich własności tak są różne. Obadwa ciała je dnorodność cząstek spaja. Kształt tych czą
stek spójnych jednorodnych, wskazuje ciał różność. Jeśli się nietrzymają z sobą, są płynne, jeżeli zaś ściśle się łączą, są stałe.
Podobieństwo jaśniej rzecz wystawia. Wsyp do jakiego naczynia kulki drobne okrągłe, gdy jedna do drugiej przylgnąć niemoże, i małą tylko częścią sie dotykają, łatwo się rozstępują. Oto jest ciecz. Stałych ciał cząstki różnokształtne więcej do siebie przy
stają, i im ściślej się łączą, tem ściślejsze ciało utwarzają. Ztąd prosty wniosek, że powietrza cząstki są kształtu okrągłego, i przeto nie spójne, ale porów pełne, i ła
two przyjmujące wpływ odmiany czasów, jako wilgoci, suchości, ciepła i zimna; wy
ziewy zaraźliwe z miejsc bagnistych, ko
palni, i t. d. zapachy zle i dobre.
Ciężkości powietrza dowodem są najle
pszym barom etra, które oznaczają jego wa
g ę ; znane są powszechnie , niema więc po
trzeby rozszerzać się w tej mierze. Taż jego ciężkość przyczyną jest, iż wciska się w każde ciało, i pory jego zapełnia. Sta
wiane bańki na ciele, cóż innego okazują, jak tylko, ze rozrzedziwszy w naczyniu powietrze przez rozgrzanie, które przeto leksze się staje, cięższe zewnętrzne WTaz z ciałem wpręźa się i wciska w toż naczy
nie, i dopiero po oziębieniu do stanu da
wnego wraca. Toż się staje z każdą rurką, lub kluczem, z którego wciągnąwszy w się pow ietrze, gdy język przytknę, wchodzi weń koniec jego wciśniony powietrzem, i poty się trzym a, póki nadejście zewnętrz
nego nie wróci równowagi. A to jest skut
kiem i sprężystości powietrza. Drobność cząstek jego to sprawia, a kształt ich prze- zroczystem je czyni.
Strzelby wiatrówki przekonywają o tej własności powietrza. Zgęsczone w rurze po
w ietrze do tego stopnia, iż przywiedzione
jest do '17. razy mniejszej objętości, niżeli
jest zwyczajne, siłą swej sprężystości do
właściwego sobie stanu wraca, i zawady
wypycha. Takowe ścieśnienie płynu w lód
go przetwarza. Sprężystość powietrza dzia
ła w sile i bystrości wystrzałów, i narzę
dzi parowych , a jej skutlu zadziwiające uczą, ze ze wszystkich ciał, najsprężystsze jest po
w ietrze. W innych ciałach długie i często powtarzane m ocow anie, sprężystość ich zmniejsza i osłabia. Przeciwnie powietrze, długo naw et pod przyciskiem zostające, nic ze swojej nietraci. P. F o r m a x Anglik doświadczył, ze powietrze przyciśnione i zamknięte w rurze w iatrów ki, zupełnie swą sprężystość zachowało.
Cóż innego sprawia ten liulf głośny w wy
strzałach działow ych, jeżeli nie sprężystość pow'ietrza, które zapalonym prochem roz
dęte, wypycha z największą siłą kulę go przyciskającą i tamującą jego wybuchnienie , tym mocniej im tęższy jest o p ó r, im więli- sza massa powietrza. Toż samo tłómaczy przyczynę za każdym razem popchnionego w tył d ziała, i zdarzonego niekiedy peknie- nia rury, gdy łatwićj mu przychodzi roz- trzasnąć ściany rury, niżeli opór wypchnąć jej otworem.
Działalność powietrza wywiera swą moc
albo w ciśnieniu ciał, albo wsiąkaniem w ich
•\S
pory. Doświadczają ciała nasze wpływa jego. Usta i nosy nasze, jako mieszki wcią
gają je w ew nątrz, prowadzą do płuc, i zno
wu je wyziewają, a to jest oddech nasz.
Wciągnione oddechem do płuc powietrze, rozchodzi sie po wszystkich żyłach, wnę
trznościach , zgoła po całem ciele. Rozgrza
ne i zwilgotnione temiź drogami wychodzi.
A tak wdech i^oddech odprawia się nie
ustannie, nawet mimo woli i wiedzy naszej, póki tylko się żyje; przerwanie i zamknię
cie, śmierć przynosi. Przez tę nieustanną zmianę w dechu (I) i oddechu, które w nie
ustannym ruchu płuca utrzymują, dają po
pęd krwi biegowi, działają w narzędziach traw ienia, i odchodu. Powietrze naciskiem swym pomaga do łączenia się pokarmu z so
kami, do ich rozpusczenia i przerobienia.
Głos ludzki jest skutkiem powietrza wyro
bionego w gardle i ustach, a wychodzące
go z płuc człowieka. Mowa więc ciągła,
( l ) W d e c h j e s t p ie rw ia stk ie m s ło w a w d y ch am , czyli w z d y c h a m , sKcid w z d e c h n ie n ie c zy li w estc h n ie n ie , w Wtó
re m c zło w iek nic in n e g o n ie c z y n i, ja k ty lk o , iz silniej i g ło śn ie j n iek ied y , p o w ie trz e w sieb ie wciągn.
3Q a jescze głośna, jako i śpiew, zadają pra
cę płucom , przez wyciąg oddechu większy, niżeli siły w nętrzne, bez krzywdy swej wy
dać go zdołają. Nagradza się wprawdzie wdechem wydatek oddechu, co się po
wszechnie doświadczać daje, ale praca pier
si i płuca osłabia. Uwaga dana na głos człowieka tworzący się z powietrza prze
chodzącego przez gardło, a biorącego kształt, natężenie, zniżenie, lub podniesienie, płyn gładki lub drżący, gruby lub cienki, obja
śnia , ile skutków spraw ić, ile zmian przy
jąć powietrze jest zdolne.
Kaszel nic innego nie je st, jak tylko mo
cniejszy wydech pow ietrza, gdy się przez zawady przedziera, które wolność łatwego wychodu tam ują, i najczęściej też zawady sprawujące draźliwość wypycha i wyrzuca.
Postać kaszlącego człowieka, widzieć daje pracowanie siły wewnętrznej z oporem, ja ki znajduje.
I bez powietrza którem tchniemy, śmiać by się człowiek niemógł; ścieśnia się w te
dy otw ór szyjki oddechowej, i nim powie
trze raz jeden po drugim wypycha. W ki
chaniu, ciało obce łechcąc wewnętrzne
części nozdrzów, ściąga doń więcćj powie
trz a , którem nos przepełniony z siłą odda
je ; w prawia wtedy w poruszenie wszystkie niejako władze ciała, które do wdechu i oddechu mu służą. To wypchnięcie tak sil
n e , i u niektórych osób nadzwyczaj głośne, wstrząsa aż do czaszki, cały skład czło
wieka i porwałoby wszystkie naczynia i drobniutkie żyłkimuzgowe, gdyby niezara- dziło temu przyrodzenie przymocowaniem ich dostatecznem. Ucierając nos czyści go człowiek wypchnięciem powietrza.
W narzędziach gędziebnych dętych, po
w ietrze gra, i dźwięk różny wydaje, wypu- sczone zu st człowieka, miarkowane, zmie
niane i stosowane urządzeniem podług wo
li i umiejętności grającego.
Połykamy pokarmy, spusczamy je i skła
damy zżute w miejscach traw ienia, wszyst
ko za pomocą pow ietrza, i wraz z powie
trzem . Jedne pokarmy, zawierają go wię
cej niżeli d rugie, jako to: jarzyny. W jędzy samej wciska się pow ietrze, i z śliną razem, której spienienie bytność jego okazuje, sma
kowanie, zdrobnienie, żucie, a dalej i stra
wienie ułatwia. Rozpusczeniem • ślinnein,
działaniem żołądka, ciepłem wewnetrznem rozrzedzone i zagrzane pow ietrze, nabywa sprężystości, buja wolnie po1 w nętrzno
ściach, i gdzie znajduje bliższy i sposobny otw ór cicho, lub głośno wychodzi. Wia
tram i to zowiemy, o których mówi Ilipokrat, że są pokarmów i napojów skutkiem, a któ
re gdy wydobydź sie z wnętrzności niemo- g ą , sprawiają bóle kolką wiatrową zwane, na którą osoby o ty łe , i prowadzące życie nieruchawe więcej c ie rp ią , czego przyczy
na łatwo pojąc się daje.
Uważmy teraz działanie powietrza na po
wierzchowność ciała naszego, okrąża je ró wnic ze wszech stron i ciśnie jednakow o,
. # , c
ścieśnia oraz granice rozciągłości jego. Ża
ba umiesczona pod banią, po wyciągnieniu z niej przez machinę pneumatyczną powie
t rza, dowodzi tego ostatniego działania je go na ciało , bo wtedy żaba nieścieśniona powietrzem tak się wzdyma, iż pęka na- koniec.
Działa więc powietrze na ciało nasze;
częste, suche, umiarkowane, nietylko jest użyteczne, ale nawet do naszego zdrowia i zachowania potrzebne. Czyste to się zo-
6
h i
w ie, które wolne od obcych cząstek, nie jest obciążone wilgocią i wyziewami. Im więcej zawiera etheru, im jest czystsze, tóm pogodniejsze. T o , które nie jest ani go
rąc e , ani zimne bardzo, ani tez wilgotne, nazywa się umiarkowane. Ale nigdy długo w jednym stanie bydź niemoże, przeto na różne jego zmiany wystawieni jesteśmy.
Powietrze jest pełne porów, w które wsią
kają rozmaitych ciał wyzieWy, takowe w sie
bie wciągamy, w płuca i w całe ciało. Sku
tek ich bywa często szkodliwy zdrowiu na
szem u, zwłascza jeżeli te wyziewy pocho
dzą z ciał zgniłych, z wód stojących, z tru pów, z chorób zaraźliwych, rozćzynówbu
rzących się i t. d.
Pow ietrze w miastach obciążone jest po
spolicie wyziewami z wymiotów ludzi i zwie
rz ą t innych, ż oddechów chorych i zdro
wych , z ścieków, dymów, i t. d. Patrz tyl
ko rano o wschodzie słońca na ten okrąg p ow ietrza, który się wznosi po nad miastem i je oblega. Ledwie przez gęstość jego doj
rzeć można wieże i najwyższe budowle, aż do chw ili, w którćj ciepło promieni słone
cznych nie rozrzedzi go, i nie da mieszkań
com miejskim czystszem oddychać powie-
trzem. Tako wy z okrąg wyziewów otacza miasto o zachodzie słońca, gdy oziembio- ne pow ietrze rozciągnąć się i wznieść wy
żej zgesczonym wyziewom niedozwala. I to jest przyczyną chorób właściwych mia
stom wielkim, i większej w nich śm iertel
ności, niżeli we wsiach.
Powietrze wiejskie, nasiąknione wyzie
wami ziemi i roślin, niesie z sobą zdrowie dla oddychających niem zw ierząt; a lubo niekiedy mieszają sie do niego zaraźliw e i zgniłe, oczysczają je w iatry, silniej działa
jące w wolnej przestrzeni. Są jednak po
łożenia, w» których wyziewy bagniste , ko
palne, zarazając pow ietrze, sprawiają cho
roby, i skracają życie wieśniaków. Dymy wychodzące z ciał, których zapach jest przy
jemny i łagodny, orzeźwiają płuca nasze, lecz gdy pochodzą z krusczów, z pieców, w których je to p ią , szkodliwe są. Ilez to razy świeca źle zgaszona, albo wyziewy węglane, niebyły śmierci przyczyną ?
Pow ietrze roznosi zaraźliwe choroby, i mór śm iertelny (1). Z niem wciska się w płu-
h 5
( l ) H is to ire n a lu re llc d e l ’a ir e t d e s m e tc o re s p a r 1’ A bbc R ic h a rd a P a ris . 1771. T o m ó w 10.
Vi
ca nasze, wsiąka w pory ciała, w naczynia wdechu i oddechu, wprowadza go w żyły, miesza ze krw ią, i zarazę śmierci nieu
chronnej zasczepia, którą zapowietrzony innym udziela. Pierwszy Hipokrat tę uczy
n ił uwagę.
Jlość wyziewów mniejsza, lub większa do pory roku stosuje się. Na wiosnę słabo działając promienie słoneczne, nie~są zdol
ne osuszyć i rozrzedzić pow ietrze, aby połknęło wszelkie wyziewy. Upały zaś sier
pniowe, sprawione od promieni słońca pio
nowo padających na kulę ziemną, odbie
rają powietrzu w!szelką w ilgoć, potrzebną ku zachowaniu ciał, które niem oddychają.
Jesień inne skutki działa 'w ciałach zwie
rzęcych. Wyziewy przez ciepło do góry wzniesione, i zawieszone niejako, opada
ją na ówczas; następują nagłe zmiany cie
pła i zimna, suchości i wilgoci. Tęgiej zimy, niemniej przykrych skutków doświad
czamy.
Położenie miejsca, wpływa także do ró
żności pow ietrza; w górach jest czystsze i
leksze;" ciężarne wyziewami w dolinach, w
których mieszkańców nabawia szkorbutu i
chorób chronicznych, gdy góralom daje rzeźwość i krzepkość, oprócz, iż wole im sprawia.
Pow ietrze czyste i pogodne, utrzymuje ruch ściągły i rozściągly żył włókna ciała naszego i sposobność właściwego im dzia
łania; ani nadto ścieśnia, ani nadto roz- walnia, ani przeteża, ani w7ątli zbioru na
czyń płynnych, nie zgęscza płynu i hum o
rów, lecz bieg ich i krążenie ułatwia. Po
wietrze umiarkowane nie jest ani zbyt cie
płe, ani zbyt zim ne, ani zbyt w ilgotne, ale łagodne i przyjem ne; którego skutków dobrych rzadko doświadczać nam się zda
rza. Wilgoć powstająca zśniegów idesczów , z wyziewów rzek, jezior, stawów, wsiąka w pow ietrze, z niem wpływa w w nętrzno
ści, i płuca człowieka, w nich zgesczona, rozwalnia i osłabia naczynia płucne, zaty
ka je i sprawia draźliwość, z której kaszle, plucia, katary, zatkania, dychawice po
chodzą.
oUczony Haller, naznaczał okręgowi od
dechu otaczającemu człowieka średniego
wzrostu 6. stóp czworościennycli. I-eu-
wenhoek liczył w objętości ziarna piasku
125,000. porów. Pod niebem umiarkowa
nym , w człowieku zdrowym i silnym, któ
ry się nieobciąża zbytkiem pokarmów, na
czynia drobne wyziewają ustami i nosem ,5f6. tego co w sig biorą. Przyrodzenie dobroczyne przeczynia resztę w odchód i soki pożywne.
Zbytnia ilo^ć humorów pomieszanych z krw iąkrażacarozciaea iei naczynia; ostrość
c c c c flCS ( i O o J J 1ich, je gryzie> zatyka, sprawia zapalenia i romatyzmy. Jeżeli zaś przytćui powie
trze jest zimne i wilgotne, ścieśnia otwór naczyń, i rodzi w nogach zwłascza i rękach nie dobrze opatrzonych nabrzmiałości bo
lesne. Wilgoć mroźna, pisze Borrhave, czy
ni szkodliwe zsiadłości, gorąca, zgniłość przywodzi. Pomierna wilgoć, niemoce bydź szkodliwą osobom zdrowym, mocnym i pracow itym , ty le, ile jest dla otyłych, leniwych i lezuchów. Im cięższe jest po
w ietrze, tem więcej krążenie, humorów w strzym uje, cięży płucom i wnętrznościom.
Jeżeli jest lekkie, mniej i cięży płucom;
nie czyni oporu sercu działającemu na nie ; napełnią humorami naczynia, które się roz
ciągają, wzdymają i przerywają nawet.
Ztąd zapalenia i plucia krwią następują, krew w żyłach sie nieprzeczynia, serca działalność osłabia się, za tem idą mocne bicia, oddech trudny i śmierć. Naczynia /ew netrzne ciału służące do oddechu mniei
c o Jścieśnione, przyjmują większą ilość humo
rów , litóre zsiadłe niezdolne wydobydź się, targają też naczynia, zkąd przepełnie
nie krw i, wyrzuty skórne, tredy i t. d.
Ile powietrze gorące osłabia człowieka, własne każdego uczy doświadczenie; w y
pija wilgocie potrzebne ciału, osusza p łu ca , krew zgęscza, wątli sprężystość naczyń, porywa cząstki żywotne, zwalnia moc stra- wności, i sprowadza słabości za tem idące.
Przeciwnie powietrze zimne wchodząc do płuc, ściska ich naczynia, sprawTia zsia- dłość we krwi , rodzi zaduszenia, zapale
nia piersi znane pod imieniem katarów i kokluszów. Ruch większy ciała wśród zi
mna wprawiając w czynność muszkuły, pę
dzi krew w żyłach z większą bystrością ku sercu, które ścieśnione daje krwi popęd mocniejszy. Ta silniejszem działaniem cią
giem zmocowana, sprowadza osłabienie zu
pełne, oddech przerywany i często (podług
Borrhawego) śmierć nagłą.
Wiatry ten sam wpływ mają na ciała na
sze , co i pow ietrze, tylko iż silnićj i prę
dzej działają, jak łatwo to każdy pojmuje.
Szkodliwsze przeto ich zmiany są niżeli pow ietrza; większa baczności i ochrony po
trzeba. Przekonani o nieuchronnej potrze
bie pow ietrza, o jego działaniu na zdro
wie nasze, ile tylko wybiór jego w naszej
jest mocy, powodowani miłością w łasną,
oświeceni znajomością dobrych i złych je
go skutków, niemamyż do tego stosować
się w postępowaniu, mieszkaniu i ży.ciu
naszem ?
* IV- U W A G T
' NAD P IS M A M I P . M IC H A Ł A S T Ó G E R A :
O LASACH I GOŚCIŃCACH PUBLICZNYCH W G A L I C J I ,
w C za so p . n auk. 1829. IV . 59-77. 1830. I. 16-30.
tu d z ie ż w R o z m a ito ś c ia c h lw o w sk ic h 1832. N. 2 3 _26.
tłó m a c zo n e m i.
Ktokolwiek wspomni o rodzinnym kraju, znajdzie we mnie pilnego słuchacza, a kto pisze, uważnego i wdzięcznego czytelnika.
Mówiłem i mówię, pisałem i piszę, ze ko
niecznie sczerze zajać się nam trzeba po
znaniem i opisaniem kraju naszego, abyśmy tym sposobem wypłacili dług winny ojczy- znie i potomkom. Niech czarna zawiść w żółci maczanem piórem , maze i szpeci moje starania, ja nie zmienię mojego przekona
n ia, że wszystkie myśli nasze w jedno ogni
sko zestrzelić potrzeba, a tem ogniskiem jest kraj w łasn y , kraj ukochany.
7
Wdzięczny P. Stogerowi i tłumaczom jeg o , nie w celu ubliżenia ich" zasługom, lecz w chęci przysłużenia się krajowi, nastręczam tu moje uw agi, które mi się wczytaniu po
wyższych rozpraw nawinęły, wzywając świa
tłych współziomków, do udzielania swoich.
Rozsądek niczyjej pracy nie potępia, gdy jćj pomyłki wytyka i prostuje (1).
A. O l a s a c h .
I. Pisze P. Sioger: N ic lit n u r d i e Ge- b i r g s k r e i s e v o n d e m k f i r p a t h i s c h e n H a u p t r i i c k e n h e r a b i i b e r d i e Mi t - t e l - u n d V o r g e b i r g e s i n d m,it F o r - s t e n b e d e c k t , s o n d e r n a u c h i n d e n K r e i s e n d e s n o r d o s t l i c h e n F l a c h - l a n d e s g i e b t e s b e d e u t e n d e Wa l d - s t r e c k e n (2). Złe więc wytłómaczono:
ż e n i e t y i k o s a m e g ó r y K a r p a t ó w , a l e i P o d g ó r z a s ą l a s a m i o k r y t e . Zdawałoby się bowiem , ze całe Karpaty są lasami zarosłe, a Podgórze w części, a nie
(1 ) C zyt. R o zm ai t. Iw o w . 1827. N r 66-07.
(2 ) N e u e s A rc h iv f. G e s c h i c h t e , S tn a te n fu in d e , L iter, u . K u n s t. , W ie n 1820. N r 33.