• Nie Znaleziono Wyników

Matka – Krystyna Szwacka z domu de Tramecourt - Ewa Minuczyc - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Matka – Krystyna Szwacka z domu de Tramecourt - Ewa Minuczyc - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

EWA MINUCZYC

ur. 1948; Garbatka-Letnisko

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, rodzina, historia rodziny, matka, Krystyna Szwacka, Krystyna de Tramecourt

Matka – Krystyna Szwacka z domu de Tramecourt

[Mama uczyła się] w [Państwowym] Gimnazjum [Żeńskim] im. Unii Lubelskiej. W [19]38 roku zdawała maturę. Wspominała, ale szczegółów ja nie pamiętam. Bardziej wspominała radomską szkołę, bo wcześniej chodziła do gimnazjum w Radomiu. Ale może dlatego więcej wspominała, że koleżanki z jej klasy były bardzo zżyte ze swoją wychowawczynią i przez cały okres powojenny, póki jeszcze były fizycznie i psychicznie w stanie, co roku robiły sobie zjazdy koleżeńskie. Jeszcze za życia wychowawczyni razem z nią, no a później już bez niej. Tak że one się trzymały w kupie przez wiele, wiele lat, nawet z Kanady koleżanka przylatywała na te zjazdy. Ja niektóre z nich znałam, bo myśmy mieszkali później w Radomiu. Natomiast jeśli chodzi o lubelskie koleżanki, to takich wspomnień nie mam. Więcej też wspominała o gimnazjum wileńskim, bo i tam chodziła do gimnazjum, zmieniła tych szkół sporo. W Mołodecznie tak samo.

Potem przez rok studiowała ekonomię na KUL-u. Miała miała wielką ochotę pójść na jakiś kierunek artystyczny, jakieś rękodzieło, jakieś takie rzeczy, ale taki wydział był tylko w Warszawie, a stwierdziła, że z domu nie chciała wyjeżdżać. Wolała ekonomię w Lublinie, niż jechać do Warszawy. No i zdążyła tylko rok skończyć. Wybuchła wojna.

W [19]39 roku miała dwadzieścia lat. Mama nie bardzo chciała opowiadać. Pamiętała to pierwsze duże bombardowanie Lublina, po którym ojciec wysłał ich do Krasnegostawu. Na samym początku wojny przez parę dni nawet trochę pracowała jako telefonistka. Gdzieś koło tego budynku, gdzie mieszkali przy placu Litewskim, była chyba jakaś baza generała Smorawińskiego, nie wiem, w piwnicy była centrala telefoniczna czy coś, w każdym razie tam schodziło się w dół i mama tam trochę pracowała przy tej centrali telefonicznej. Potem podróż na wschód, którą wspominała jako koszmar ze względu na zakończenie tej podróży, to, co widzieli w drodze powrotnej, było straszne. Ale generalnie mama nie należała do ludzi, którzy lubią się

(2)

uzewnętrzniać i lubią opowiadać. Ona raczej wolała trawić w sobie wszystkie przeżycia i dziwiła się tym, którzy na przykład przeżyli obóz i niemalże z lubością opowiadali, w kółko opowiadali o tych przejściach. Mama odwrotnie, nie lubiła tego opowiadać. Tak że z okresu wojny to niewiele dzieliła się wrażeniami. Zresztą w Lublinie była krótko w sumie, bo w marcu [19]40 roku wyszła za mąż i wyjechali z tatą z Lublina.

Data i miejsce nagrania 2013-09-03, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W 1905 roku, jak jeszcze chodził do szkoły, miał szesnaście lat, a babunia miała już dwadzieścia jeden, ale mu się bardzo podobała.. Kiedy ona wychodziła rano do pracy, a on

Wracając jeszcze do babuni, okresu okupacji i tych dokumentów i zdjęć, które mam – większość tych rzeczy ocalała dzięki babuni, ona widocznie była jednak bardzo

Dziadek był uwięziony wtedy z dyrektorem banku jakiegoś, wiem, że ten pan się nazywał Sekutowicz, i jeszcze z kimś – trzech ich wtedy było uwięzionych w sądzie apelacyjnym..

To jest ogromna radość i satysfakcja, że inni docenili dziadka życie, jego dokonania, jego zaangażowanie, to, jakim był człowiekiem.. Że ta pamięć, taka dobra pamięć

Trzy koleżanki uratowały się w Warszawie, cztery były za granicą, kiedy wybuchła wojna, w tym ja, pięć wyjechało do [Związku Radzieckiego].. Nas było czterdzieści pięć

Byłam kilka razy na tych zabawach, to były takie raczej spotkania, jakby domowe, bo tam niekoniecznie trzeba było przyjść z parą - po prostu wszyscy bawiliśmy się razem. Te

Izrael 2009, Lublin, okres powojenny, dom dziecka w Lublinie, koleżanki, nauczyciele.. Koleżanki i nauczyciele z domu dziecka

Że można było dostać dużo łatwiej, no wiadomo, że to było na pożyczkę, prawda, ale nie było tak, że nie było chleba, były wszystkie artykuły, były wędliny, nabiał,