• Nie Znaleziono Wyników

A.d.res lESsdałrcyi: KIrako-wsMe-Przedmieście, 3STr SS. JV& Warszawa, d. 17 kwietnia 1898 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "A.d.res lESsdałrcyi: KIrako-wsMe-Przedmieście, 3STr SS. JV& Warszawa, d. 17 kwietnia 1898 r."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JV& 1 6 . Warszawa, d. 17 kwietnia 1898 r. T o m X V I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA", W W ars za w ie: rocznie rs.

8

, kw artalnie rs. i Z p rze s y łk ą pocztow ą: rocznie rs.

1 0

. półrocznie rs.

5

Prenum erow ać można w Redakcyi .W szechśw iata"

i w e wszystkich księgarniach w kraju i zagranica-

Kom itet Redakcyjny W szechświata stanow ią Panow ie:

Deike K., D ickstein S., H oyer H. Jurkiew icz K ., Kw ietniew ski Wł., K ram sztyk S., M orozew icz J., N»- tanson J., Sztolcm an J., T rzciński W . i W róblew ski W .

A.d.res lESsdałrcyi: KIrako-wsMe-Przedmieście, 3 S T r SS.

NOWSZE POGLĄDY .

na budowę i czynności układu nerwowego.0

(Z krakow skiego Kółka przyrodników).

IIJ. H ypatezy anatom o-psychologiczne.

Z asadnicze zmiany, jakie zaszły w pojmo­

w aniu budowy układu nerwowego, z koniecz­

ności m usiały się odbić i na pojmowaniu czynności tego narządu. Ponieważ w świetle nowszych badań pojmujemy całość, jako sku­

pienie zupełnie niezależnych od siebie j e d ­ nostek, więc i tłum aczenie czynności o śro d ­ ków nerwowych jako całości musimy spro­

wadzić także do c/.ynności tych właśnie po szczególnych części składowych, które na zwaliśmy neuronam i. D latego też przede- wszystkiem powinniśmy rozpatrzyć, o ile na to stan dzisiejszych naszych wiadomości pozwala, fizyologią neuronu. K w estyą tę rozpatrywaliśm y częściowo, rozbierając teo- ry ą neuronów i wtedy już doszliśmy do p rze­

konania, że nietylko pod względem an ato ­ micznym, ale i pod względem czynnościowym

') P or. W szechśw iat z r. b., n - r 6 , 7 i 8.

neuron przedstaw ia zupełnie skończoną jed ­ nostkę : posiada on swój ośrodek, t. j. ko­

mórkę nerwową, swoje przewodniki dośrod­

kowe, t. j. wyrostki protoplazm atyczne i swój przewodnik odśrodkowy w postaci w yrostka osiowego. Obecnie musimy tylko uzupełaić sobie ten obraz przez rozpatrzenie dwu punk­

tów, a mianowicie, ja k się przejaw ia stan czynny w komórce nerwowej i w ja k i sposób ten s tin czynny przenosi się z jednego neu­

ronu na drugi. Co do pierwszej kwestyi, anatom ia mikroskopowa nie wypowiedziała jeszcze tutaj swego ostatniego słowa, raczej powiedzieć należy, że badania w tym kierun­

ku zaledwie zostały rozpoczęte. N a podsta­

wie dotychczasowych wiadomości możemy zaznaczyć, że skonstatowano tylko pewną ilość zjawisk, zachodzących w komórce n e r­

wowej podczas stanu czynnego, nie możemy jed n ak niestety ani bliżej wytłumaczyć tych zjawisk, ani naw et powiązać ich ze sobą w pewną organiczną całość. Zaledwie mo­

żemy powiedzieć, źe cała kom órka podczas stanu czynnego podlega głębokim zmianom, które dotyczą wszystkich jej części składo­

wych. Jeżeli zapomocą, dajmy na to, prądu

elektrycznego wprawimy komórkę w stan

czynny, to przedewszystkiem rzuci się nam

w oczy, że powiększy ona swoję objętość i to

(2)

242 WSZECHSWIAT N r 16.

nawet, j u k podaje Vas '), o '/3; L ugaro a) je s t zdania, że nietylko samo ciało komórki, lecz także i jej wyrostki ulegają tej zmianie i wydłużają się. Jeżeli kom órka uległa sil­

niejszemu lub dłużej trw ającem u podrażnie­

niu, to zaczyna braó w tych zm ianach udział i jej jąd ro, a naw et jąd erk o . J ą d r o nietylko się powiększa, lecz podług b ad ań V asa zmie­

nia naw et swoje położenie, przesuw ając się od środka komórki ku jej obwodowi, a w nie­

których razach przesunięcie się to je s t ta k znaczne, źe tv\orzy rodzaj wypuklenia na obwodzie komórki. Z aródź samej komórki ulega także wybitnym zmianom chemicznym, gdyż stosunek rozm aitych ciał w niej zaw ar­

tych się zmienia, możemy naw et powiedzieć, że kom órka zużywa w stanie czynnym pewne istoty, nagrom adzone w jej zarodzi. Jeżeli zaś kom órka ulegnie zmęczeniu wtedy zarów­

no jej zaródź, ja k i ją d ro ulega skurcze­

niu się.

Jeszcze ciem niejszą kwestyą je s t dla a n a ­ tomii sposób, w ja k i podnieta przechodzi z neuronu i:a neui on. T u taj należy przy­

znać, że nie posiadam y naw et m etod b a d a ­ nia, któreby pozwoliły przypuszczać, że kwe- stya ta w niedalekiej przyszłości zostanie rozstrzygnięta. W iem y tylko, że skoro w jednym neuronie stan czynny osięguie pe­

wien stopień natężenia, wtedy przenosi się on i na neurony sąsiednie. J e d n i badacze przy­

puszczają, że to przenoszenie odbywa się bezpośrednio, inni, j a k R am on y C ajal, p rzy j­

m ują istnienie rodzaju kitu, który odpowia­

dałby substancyi międzykomórkowej, spoty­

kanej w innych tkankach, a który, sklejając wyrostki kom órek, w ten sposób m a pośred­

niczyć w przenoszeniu się podniet; inni wreszcie są zdania, że stan czynny jednej komórki wywołuje podobny sta n w drugioj drogą indukcyi, na podobieństwo ciała na-

elektryzowanego.

N a szczególniejszą uwagę zasługuje je d ­ nak okoliczność, na k tó rą musimy położyć nacisk, gdyż posiada ona podstawowe zna-

>) Vas F r. : S tudien iiber den Bau des Cliro- niatins in den sym patischen Ganglienzellen. Arch.

f miler. A nat. T. 4 0 . 1892.

2) L ugaro E . : Sulle modifieazioni delle cel- lule nervose nei diyersi s ta ti funzionali. Lo spe- rim en t. A. X L 'X (ser. biol.). F asc, II.

czenie przy pojmowaniu bardzo wielu czyn­

ności, zachodzących w naszym układzie n e r­

wowym. T ą okolicznością je s t pojęcie opo­

ru , jakiego doznaje podnieta, stan czynny, przenosząc się z jednego neuronu na drugi.

Samo pojęcie oporu nie jest nowem, gdyż oddawna używ ała go fizyologią przy tłu m a ­ czeniu wielu zjawisk u k ład u nerwowego, że wspomnimy tu ta j klasyczny przykład żaby z uciętą głową. Jeżeli podrażnim y skórę ta ­ kiej żaby zapomocą kwasu, to s ta ra się ona usunąć drażniącą podnietę zapomocą odpo ­ wiedniej łapki tylnej. Jeżeli przeszkodzimy w jakikolwiek sposób tem u odruchowi, np.

przez przytrzym anie lub odcięcie łapki, wte­

dy żaba użyje do tego celu łapki tylnej stro­

ny przeciwnej. Jeżeli znów nie pozwolimy na to, wtedy będzie się s ta ra ła zetrzeć kwas łap k ą przednią strony odpowiadającej po­

drażnieniu, a dopiero w ostateczności użyje przeciwnej łapki przedniej. Tę praw idło­

wość w występowaniu odruchu fizyologią tłu ­ maczy różnicą oporów, jak ie napotyka stan czynny przy przenoszeniu się w kierunku poprzecznym i podłużnym w rdzeniu. A n a­

tomiczne usprawiedliwienie tych oporów znajdujem y w fakcie, że neurony nie posia­

d a ją bezpośrednich połączeń, wskutek czego stan czynny spotyka przerw ę w ciągłości dro­

gi, po której przebiega. Opór ten w niektó­

rych razach może być większy, to znów może się zmniejszać, oczywiście będzie zależał od wielkości tych przerw i pozostaw ać będzie w prostym do tych wielkości stosunku.

W m iarę tego im dokładniej poznajemy szczegóły budowy narządu nerwowego i sto­

sunki, zachodzące pomiędzy poszczególnemi neuronam i, lub też całemi grupam i neuro­

nów, tem jaśn iejszjm staje się dla nas me­

chanizm czynności tego narządu i w ten spo­

sób zyskujemy podstawy do wyjaśnienia ma- teryalnycb zjawisk, na których tle odbywają się zjawiska naszej świadomości. D latego też w m iarę postępów naszych wiadomości’

pow stają rozm aite hypotezy, którym słusznie należy się nazwa anatomo-psychologicznych, gdyż powstały one wyłącznie n a gruncie b a ­ dań mikroskopowych. T e hypotezy możemy podzielić na dwie grupy.

G rupa pierwsza bierze za pun kt wyjścia

(3)

teoryą neuronów i na podstawie ściślejszych badań anatomicznych s ta ra się wyjaśnić me­

chanizm czynnościowy ośrodków nerwowych.

D ru g a grupa uzupełnia pierwszą, i postępuje wbrew odwrotnie; 5 za punkt wyjścia przyj­

muje stosunki anatomiczne i na podstawie rozm aitych spostrzeżeń sta ra się uzupełnić i pogłębić nasze pojęcia o neuronie jako o jednostce czynnej. Z hypotez pierwszej kategoryi może stosunkowo najbardziej zna­

na je s t teorya P . Flechsiga czynnościowego podziału kory mózgowej n a ośrodki zmysło­

we i psychiczne. Teorya ta narobiła w swo­

ich czasach wiele hałasu ze względu na zada- leko nieraz idące wnioski, jakie autor jej stara ł się wysnuwać, niem ając pod rę k ą do­

statecznych danych na poparcie swych tw ier­

dzeń. Sam ej jednak zasadzie trudno odmó­

wić słuszności, ze względu na stosunki an a­

tomiczne , zachodzące w ośrodkach nerwo­

wych.

N a podstawie długich i żmudnych badań nad rozwojem ośrodków nerwowych Flech- sig dowiódł, źe nie cała powierzchnia kory mózgowej znajduje się w związku z obwodem ciała bądźto zapomocą neuronów czuciowych, bądź też ruchowych. Oczywiście tedy m u­

siał nasunąć się wniosek, że tylko te części kory mózgowej, które ów związek posiadają, mogą. mieć bezpośredni udział w odbieraniu wrażeń lub też przesyłaniu podniet ku obwo-

J

dowi ciała. F lechsig wykazał, że na całej I powierzchni półkuli mózgowej możemy wy­

osobnić pięć działek kory, które posiadają związek z narządam i zmysłowemi i które w.^kutek tego należy nazwać ośrodkami o d ­ powiednich zmysłów. Te pięć działek jednak zajm ują zaledwie */3 część powierzchni móz­

gu u człowieka, reszta zaś kory, rozpadająca się na trzy działki, pooddzielane od siebie ośrodkami zmysłowemi, nie zawiera ani czu- | ciowych ani ruchowych neuronów, natom iast i obfituje, ja k wykazały badania, w neurony

„skojarzeniowe”. N eurony te przebiegają

j

w najrozm aitszych kierunkach : jedne z nich

j

łączą ośrodki zmysłowe z tem i właśnie dział- j kami, inne łączą te działki pomiędzy sobą.

inne znów łączą działki odpowiednie obu pół­

kul. Znów nastręcza się wniosek, mający za

j

sobą wiele danych, źe czynność tych działek

j

musi być inna aniżeli ośrodków zmysłowych.

Z a tym wnioskiem przem aw iają także spo- I

strzeżenia z dziedziny historyi r-ozwoju n a­

rządu nerwowego, które wykazują, że u dziec­

ka np. rozwój tych działek uzupełnia się daleko później niż ośrodków zmysłowych i przeciąga się jeszcze na dość długi p rz e ­ ciąg czasu po urodzeniu. Jeżeli zaś dołą­

czymy do tego dane z zakresu patologii, k tó ­ re wykazują, że z uszkodzeniem kory mózgo­

wej tych okolic są zwykle związane pew­

ne stałe zaburzenia w dziedzinie umysło­

wej—i dane anatomiczne porównawcze, wyka­

zujące, że im niżej zstępujemy w hierarchii zwierzęcej, tem powierzchnia tych działek się zmniejsza, a zato stosunkowo więcej miejsca zajm ują ośrodki zmysłowe, to dojdziemy wraz z Plechsigiem do przekonania, źe z temi właśnie okolicami kory, mózgowej są związa­

ne procesy umysłowe, zachodzące w naszej świadomości. D latego też Flechsig nazwał te działki ośrodkami skojarzeniowemi. N ie będziemy się wdawali w rozpatryw anie d al­

szych wniosków, jakie au to r wyprowadza w celu określenia czynności poszczególnych ośrodków skojarzeniowych, gdyż są one n a­

tu ry przeważnie czysto logicznej i zamało posiadają danych na swoje poparcie ').

Do tej samej kategoryi hypotez zaliczyć należy teoryą mechanizmu kory mózgowej Schaffera 2). Jeszcze niedawno jeden z za­

służonych na polu badania u kładu nerwowe­

go uczonych, E din ger, skarżył się, że pozna­

liśmy już dokładnie budowę kory mózgowej, znamy wszystkie je j części składowe, nie mo­

żemy tylko wyjaśnić sobie wzajemnego związ­

ku tych elementów, wskutek czego czynność samej kory je s t dla nas dotychczas niezrozu­

miałą. Teorya Schaffera ma na celu wypeł­

nić tę lukę w naszych wiadomościach. A utor na podstawie swoich spostrzeżeń anatom icz - nych s ta ra się wykazać połączenia, zacho­

dzące pomiędzy neuronami, Bkładającemi ten złożony narząd i wyjaśnić, w jak i sposób podnieta dochodzi do kory, ja k zapomocą zawiłego układu neuronów skojarzeniowych rozchodzi się po powierzchni i dąży w głąb

') Flechsig P . : Gehirn u. Seele. 1895. Lipsk.

„ Die localisation der geistigen Voi- gange. 1896. Lipsk.

P a trz W szechświat, n -r 4 i 5 1897 r.

2) Schaffer K. : Zur feineren S tru c tu r der

H irnrinde. Arcb. f. m ikr. A nat. T. 48. 1896.

(4)

244 WSZECHSWIAT N r 16.

kory, ogarniając coraz nowe jej warstwy.

Nie możemy, niestety, bliżej rozpatryw ać tu taj tej ze wszech m iar ciekawej, teoryi, gdyż sam a kora mózgowa ze względu na swoję bardzo złożoną budowę w ym agałaby obszer­

nych opisów.

Przejdźm y teraz do rozpatrzenia drugiej kategoryi hypotez. W spólną dla nich cechą je s t punkt wyjścia z pojęcia oporu, jakiego doznaje stan czynny przy przechodzeniu z jednego neuronu na drugi. Poniew aż opór ten zależy przedewszystkiem od odległości pomiędzy stykającem i się częściami neuro­

nów, dlatego też anatom ia, w yjaśniając zja­

wiska psychiczne przez zmiany w oporach, musi poszukiwać czynników, k tó re wpływają na zwiększanie lub zm niejszanie się tych od­

ległości.

R ozpatrzm y zjawisko kojarzenia się w ra­

żeń. Jeżeli odbieram y kilka w rażeń jed n o ­ cześnie, lub też jedno po drugiem , to w raże­

n ia te w umyśle naszym zostają połączone ze sobą w pewien szczególniejszy sposób, tak że odtworzenie się jednego z nich pociąga za sobą odtw arzanie się innych. To szerego­

wanie się wrażeń w tak ie połączone ze sobą łańcuchy psychologia opisowa nazw ała k o ja­

rzeniem. Ażeby wyjaśnić to zjawisko z punk­

tu widzenia anatom icznego, musimy przyjąć, że neurony, które były wprawione w stan czynny przy odbieraniu tego szeregu wrażeń, zostały także wprawione w pewien stały związek i wytworzył się z nich rodzaj ła ń c u ­ cha, w którym poruszenie jednego ogniwa pociąga za sobą współdrganie innych. Inne mi słowy w tym wytworzonym łańcuchu opo­

ry, jak ie napotykał stan czynny w p rzecho ­ dzeniu z jednego neuronu na drugi, uległy zmniejszeniu i zmniejszenie to pozostało na stałe. Zachodzi tylko te ra z pytanie, ja k ie zmiany anatom iczne stanow ią podstawę tego procesu? P y ta n ie to, wobec tego, źe wiel­

kość oporów zależy od odległości, ja k a o d ­ dziela rozgałęzienia jednych neuronów od drugich, daje się sprowadzić do kwestyi, j a ­ kie procesy w pływ ają na stałe zm niejszanie się tych odległości.

Jako czynnik, któ ry może tu ta j mieć nie- i poślednie znaczenie, włoski uczony, Tan- |

zi *), podaje znane powszechnie zjawisko, na mocy którego narządy, podlegające ćwiczeniu, ulegają pewnego rodzaju przerostowi. Temu samemu więc praw u, które powoduje, że np.

mięśnie gimnastyków byw ają zwykle większe i lepiej rozwinięte, niż mięśnie ludzi, którzy ćwiczeniom gimnastycznym się nie oddają, m ają podlegać i neurony wraz z ich wyrost­

kami. Pod wpływem stan u czynnego pewna część układu nerwowego może uledz fizyo- logicznemu przekrwieniu. W skutek tego bieg czynności odżywczych w neuronach po­

tęguje się i zaródź ich przybiera na rnasie.

J a k o skutek wykonywanej przez neuron p ra ­ cy będziemy wi°c mieli przerost jego i tych jego wyrostków, po których stan czynny się przenosił. Bezpośrednim znów wynikiem tego przerostu będzie to, że drobniut­

kie odległości, jakie znajdow ały się po­

między pojedyńczemi neuronam i, ulegną zmniejszeniu, a przeto zm niejszą się i opory pomiędzy niemi. W ytworzy się więc oczywi­

ście rodzaj łańcucha neuronów, w którym stan czynny, przebiegający na. podobieństwo prądu elektrycznego w kierunku najm niejsze­

go oporu, będzie się posuwał w pewnym określonym kierunku.

Ten sam przerost pozwala także wyjaśnić znaczną ilość zjawisk z życia powszedniego, które psychologia pom ieściła w dziale t. zw.

czynności autom atycznych. Je ż e li pewną czynność będziemy pow tarzali nieustannie, to wreszcie pomiędzy oddzielnemi aktam i tej czynności wytworzy się takie skojarzenie, że samo wykonanie tej czynności nie wymaga z naszej strony żadnego świadomego udziału.

Ja k o przykład może posłużyć tu taj chodze­

nie, g ra na fortepianie i t. p. Anatom iczna zaś podstaw a je s t tutaj bardzo prosta. W sk u ­ tek nieustannego ćwiczenia obniżyły się opo­

ry w danym łańcuchu neuronów do tego sto p ­ nia, że samo przejście stanu czynnego przez ten łańcuch nie wywołuje w naszym umyśle żadnego stanu świadomości.

Dalej jaszcze w swoich przypuszczeniach w tym kierunku posuwa się jeden z twórców nowoczesnej anatom ii uk ład u nerwowego, S.

’) Tanzi : 1 fa tti e le induzioni nell’ interna istologia del sistem. nerv. (Riv. spez. di fren.

e med. leg. 1893).

(5)

Ram on y C ajal '). Oprócz przerostu, jego zdaniem, działa tu taj jeszcze jeden czynnik, mianowicie możliwość wytwarzania się cał­

kiem nowych wyrostków w komórce nerw o­

wej. H istorya rozwoju neuronu wykazuje, że ten rozwój nie kończy się w życiu płodo- wem człowieka, lecz owszem naw et w źycm pozapłodowem wyrostki komórki nerwowej rozgałęziają, się, wydłużają, jednem słowem, s ta ją się coraz bardziej złożonemi. P rzerost sam więc nie może wyłącznie polegać na wy­

dłużaniu się już istniejących wyrostków.

W życiu płodowem nadm iar odżywiania spo­

wodowałby podział komórki, w życiu zaś pozapłodowem, z chwilą, gdy komórka n e r­

wowa straciła już własność dzielenia się, przerost może się wyrazić jeszcze przez p o ­ wstawanie nowych wyrostków, które dążą w tym kierunku, gdzie dotychczas połączeń nie było. W ten sposób może się rozwijać u kład skojarzeniowy pomiędzy neuronam i pewnej określonej części narządów nerwo­

wych. Plastyczność ta neuronu zmieniać się winna w stosunku do wieku człowieka : naj ­ większą m usi być ona u dziecka, zmniejsza się u dorosłego, a ginie zupełnie na starość.

T a okoliczność może nam rzucić światło na przyczyny wielu osobliwości umysłu ludzkie­

go w rozmaitym wieku życia. W czasie najżywszego rozwoju tego układu skojarze­

niowego, mianowicie w mózgu dziecka pod wpływem najrozm aitszych czynników, ja k otoczenie, warunki życiowe i t. d. wytwarzają się różne typy i rodzaje skojarzeń neuronów, które dla każdego dziecka będą inne, a od których z biegiem czasu staje się zależnym ch a ra k te r i duchowe zdolności dorosłego.

Zjawisko kojarzenia się wrażeń dla swego wyjaśnienia wymagało, ażeby przyjąć stałe zmniejszenie się oporów w szeregu neuro­

nów. Istn ie ją znów inne zjawiska, które każą przypuszczać, że prócz stałych mogą istnieć także czasowe zmiany w oporach.

W iemy np., że pod wpływem pewnych środ­

ków, jak kawa, alkohol, bieg myśli odbywa się łatwiej i szybciej, muszą więc owe środki działać na komórki nerwowe w taki sposób,

') S. Ramon y C ajal : Allgemeine Betrach- tungen uber die M orphologie der Neryenzelle.

A rch. f. A nat. u Phys. 1896.

że wywołują zmniejszenie odległości pomię­

dzy stykającem i się zakończeniami neuronów.

Z drugiej znów strony cały szereg t. zw. ner­

wic czynnościowych każe wnosić, że możliwe są także czasowe zwiększenia się oporów między neuronam i. W skutek bądźto zabu­

rzeń w krążeniu, bądź też innych nieznanych nam bliżej warunków następuje miejscowa przerwa w komunikacyi pomiędzy pewnemi grupam i neuronów, co może spowodować już to porażenia, to znów niedowłady, zaburze­

nia w czuciu i t. d., które znów po pewnym przeciągu czasu m ijają, niepozostawiając najmniejszego śladu.

Do zjawisk, których tło można wyjaśnić zapomocą czasowych zmian w oporach, nale­

ży policzyć i sen. -Możemy b wiem przypu­

ścić, że w stanie czuwania stykające się za­

kończenia wyrostków komórkowych znajdują się w tak nieznacznych od siebie odległo­

ściach, że przechodzenie stanu czynnego od­

bywać się moźo bardzo łatw o. W stanie znów snu, zakończenia te oddzielają się od siebie, a zwiększona między niemi odległość stanowi przeszkodę, której nie jest w stanie przezwy­

ciężyć podnieta o takiem natężeniu, jakie je ś t dostateczne w stanie czuwania, ażeby wywo ać pewien stan świadomości.

D la wyjaśnienia samego zjawiska snu nie potrzebujemy przypuszczać przerw w ko­

munikacyi między neuronam i w całym u k ła ­ dzie nerwowym. Owszem, różne rodzaje snu, ja k sen zwykły, hypnotyczny, dalej senne m arzenia każą raczej przypuszczać, że to co nazywamy snem, jest tylko zwiększeniem się oporów w zakresie tylko pewnych grup neu­

ronów. D la wyjaśnienia tego, co nazywamy snem w potocznem znaczeniu tego wyrazu, wystarczy przyjąć, ja k to czyni P upin *), źe następuje przerw a tylko w poziomie połą­

czeń neuronów czuciowych obwodowych z ośrodkowemi. Będzie więc to tylko sen częściowy, nie dotyczy on neuronów kory mózgowej bądź całej, bądź też tylko pew ­ nych je j części i przez to nie wyklucza ich czynności wywołującej senne marzenia. Dla wyjaśnienia znów np. snu hypnotycznego na-

’) Pupin Ch. : Le neurone et los hypotheses histologiques sur son modę de fonctionnement.

Theorie hist. du sommeil. These. P a ry ż , 1895.

(6)

246 WSZECHSWIAT N r 16.

leży przyjąć, że zw iększają się opory w za­

kresie innych g rap neuronów, najpraw dopo­

dobniej w zakresie tych licznych neuronów skojarzeniowych kory mózgowej, k tóre zaj­

m ują miejsce pomiędzy czuciowemi i rucho- wemi neuronam i odśrodkowemi.

S łabe podniety wywołują u człowieka po­

grążonego w śnie zwykłym tylko odruchy;

nie dochodzą jed n ak one do kory mózgowej, gdyż nie są w stanie przezwyciężyć zwiększo­

nego oporu. Tym czasem silniejsze podniety mogą spowodować przejście stanu czynnego na kom órki ośrodkowe i w ten sposób wy­

wołać przebudzenie.

Zachodzi tylko te ra z pytanie, ja k ie przy­

czyny m ogą spowodować te zm iany w neu­

ronie, które wywołują takie czasowe zwięk­

szenie się oporów. Tw órca teoryi a n a to ­ micznej snu, prof. D u v a l') w P aryżu, p rzy jął za punkt wyjścia dla wyjaśnienia tych p rz y ­ czyn, spostrzeżenia W iedersheim a nad zwo­

jem podgardzielow ym u L e p to d e ra hyali- na 2). Mianowicie W iedersheim spostrzegł (1890), że komórki nerwowe u tego zw ierzę­

cia nie są nieruchom e, lecz w ykazują pewne zmiany k ształtu , k tóre przypom inają ruchy pełzaka (ameby). T o dało pohop Duvalowi do przypuszczenia, źe nietylko u zwierząt niższych, lecz także i u człowieka naw et ko­

mórki nerwowe obdarzone są właściwością wykonywania pewnych ruchów, tylko że r u ­ chów tych spostrzegać nie możemy ze wzglę­

du na to, źe tkanki zw ierząt wyższych są wo­

góle nieprzezroczyste. N a to otrzym ał Du- val o strą odprawę od K óllikera 3), który dla sprawdzenia przedsięw ziął cały szereg do­

świadczeń. K ólliker w ykazał w ten sposób, że ani bodźce mechaniczne, ani elektryczne nie są w stanie wywołać skurczu włókna osiowego w nerwie; dalej nie udało mu się nigdy zauważyć podobnego skurczu w zakoń­

czeniach nerwowych w przezroczystych czę­

ściach ciała u rozm aitych zw ierząt. P rzy p i­

sywanie przeto ruchliwości komórkom ner-

') D uval M. : H ypotheses su r la pbysiologie des centres nerveux; theorie histologiąue du som- meil. (Soc. de biol. 2 —7 /II 95).

2) D robny przezroczysty owad.

3) y. K ó llik e r : K ritik d er H ypotbesen v.

Rabl R iickard u. D uval uber am oeboide Bewe- gungen d e r N eurodendren.

wowym okazało się błędnem. N ależy zau­

ważyć, że K ólliker zbił tylko błędny punkt wyjścia, który Duval przyjął do wyjaśnie­

nia przyczyn, wywołujących czasowe zmiany w oporach. Teorya sam a jed n ak daje takie p ro ste objaśnienie wielu zjawisk, zachodzą­

cych w układzie nerwowym podczas snu, że znaleźli się obrońcy, którzy, uznawszy punkt wyjścia jej a u to ra za błędny, poczęli szukać warunków, które mogą powodować takie czasowe zmiany w oporach. Do liczby tych obrońców należy S. Ram on y Cayal '). A u ­ to r teD na podstawie swoich badań przeniósł pu n k t ciężkości na in ną tkankę, wchodzącą w skład narządów nerwowych, mianowicie n a t. zw. neuroglią. T kan ka ta dla układu nerwowego m a to samo znaczenie, co tk a n ­ ka łączna w reszcie organizm u. S kłada się ona z komórek rozm aitego k ształtu, opa­

trzonych wyrostkami, które, łącząc się ze sobą, w ytw arzają siatkę. W oczkach tej siatki rozmieszczone są komórki nerwowe.

Prow adząc swoje badania, R am on y C ajal I zauważył, że k ształt tych komórek się zmie­

niał, wyrostki ich —raz staw ały się cienkie i długie, to znów grube a krótkie. Oczywi­

ście stąd wniosek, że nie komórki nerwowe, lecz komórki neuroglii posiadają własność ruchu i kurcząc się lub rozkurczając mogą pociągać za sobą komórki nerwowe i w ten sposób zbliżać lub oddalać zakończenia ich wyrostków, a przez to powodować zmiany w oporach.

Daleko prostsze wyjaśnienie przyczyn tych zm ian podaje Lugaro (o. c ) . Wychodzi on ze swoich obserwacyj nad kom órką w stanie czynnym. W iem y ju ż o tem, źe ch arak te­

rystyczną cechą komórki nerwowej, znajdu­

jącej się w stanie czynnym, je st to, że zwięk­

sza ona dość znacznie swoję objętość i źe

| wyrostki je j wydłużają się. Nie trze b a za­

tem uciekać się do wyszukiwania specyalnych właściwości komórki nerwowej, jeżeli jej stan fizyologiczny może nam dać dostateczne wyjaśnienia. W pojęciu więc L u g a ra snem należy nazywać stan spoczynku, zachodzący w zakresie pewnych gru p neuronów. Ten

') S Ram on y Cajal : Einige H ypotbesen

u b er den anatomischen M echanismus der Ideenbil-

i dung etc. Arch. f. Anat. u. Phys. 1895.

(7)

stan spoczynku powoduje powrót komórki nerwowej i jej wyrostków do zwykłej wiel­

kości, wskutek czego odległości pomiędzy pewnemi grupam i neuronów m uszą się zwiększyć, a co za tem idzie, muszą się ta k ­

że zwiększyć i opory.

J. K. D udziński.

Doświadczenia Zeemana.

J u ż dawno domyślano się wpływu pola m agnetycznego na promienie świetlne. F a ­ raday mianowicie, zachęcony odkryciem, źe płaszczyzna polaryzacyi obraca się, jeżeli światło przechodzi przez ciało diamagnetycz- ne przezroczyste, próbował wykryć wpływ pola magnetycznego na linie spektralne. D o­

świadczenia jego jednakowoż takiego wpływu nie wykazały, prawdopodobnie wskutek tego, i e natężenie pola było zbyt słabe.

Przedm iotem tym w dalszym ciągu zajm o­

wał się T ait. Z rozważań teoretycznych d o ­ szedł on do wniosku, źe linia spektralna może

«ię pod wpływem pola magnetycznego roz­

dwoić '). Spraw dzenie doświadczalne tego

•wniosku udało się dopiero kilkanaście mie­

sięcy tem u prof. Zeemanowi.

Doświadczenia Zeem ana są następujące : Między dwi.ma biegunami silnego elektro­

magnesu Ruhmkorffa, umieszczamy palnik Bunsena. Do płomienia wprowadzamy p arę sodu zapomocą azbestu, nasyconego solą ku­

chenną. Św iatło, w ten sposób otrzymane, rzucam y na siatkę Rowlanda i widmo, jakie

j

ta siatk a daje, obserwujemy przez lunetę.

P o zamknięciu prądu, wzbudzającego pole m agnetyczne, dwie linie sodu w widmie roz­

szerzają się. Rozszerzenie to niknie po prze­

rw aniu prądu. W jednem z doświadczeń rozszerzenie całkow ite każdej linii wynosiło '/ 40 odległości pierw otnej pomiędzy niemi.

W iem y, źe każda część widma odpowiada fali o pewnym oznaczonym okresie drgania R oz­

szerzenie więc linii sodu wskazuje, ze pod

') Do takiego samego wniosku doszedł prof.

L o re n tz , wychodząc z zupełnie innych niż T ait założeń o naturze św iałła.

wpływem pola magnetycznego okres drgania świetlnego się zmienia.

Podobne zjawisko ma misjsce z czerwoną linią litynu i widmem absorpcyjnem sodu.

Brzegi linii sodu, rozszerzonej przez pole magnetyczne, są spolaryzowane kołowo, jeżeli patrzym y wzdłuż linij sił magnesu. P rzy dostatecznie silnem natężeniu prądu linie spektralne m ogą się rozpaść na dwie, jeżeli patrzym y w kierunku linij sił m agnesu. Do­

świadczenia robione były z linią niebieską kadm u. P o zamknięciu prądu widać w y­

raźnie dwie linie zam iast jednej. J e d n a z nich jest spolaryzowana kołowo w prawo, d ru g a —w lewo.

Jeżeli patrzym y nie w kierunku równo­

ległym lecz prostopadłym do pola, co usku­

tecznić można przez obrót elektromagnesu 0 90°, zobaczymy nie podwójną, ale pojedyń- czą rozszerzoną linią. Badanie jed n ak przez nikol wykaże nam, że linia ta sk ład a się z trzech części. W jej środku światło je st spolaryzowane pionowo, po obu zaś bokach poziomo. Należy więc przypuszczać, źe przy użyciu jeszcze silniejszego magnesu, otrzy­

malibyśmy w tych warunkach rozpadnięcie się linii kadm u na trzy oddzielne linie.

Należy jeszcze zauważyć, że płomień, k tó ­ ry daje badane widmo, musi się znajdować między biegunami magnesu. Jeżeli go umie­

ścimy dalej, a tylko promienie przepuścimy przez pole magnetyczne, zjawiska rozszerza­

nia albo rozdwojenia linij spektralnych nie będzie wcale.

Prof. L orentz przewidział niektóre re z u l­

taty doświadczeń Zeem ana. Teorya jego przyjm uje, że we wszystkich ciałach zn ajd u ­ ją się cząstki o masie określonej z małemi

ładunkam i elektrycznemi. D rg a n ia świetlne są drganiam i tych cząstek, „jonów”, ja k je Lorentz nazywa. Oczywiście, że pole m ag ­ netyczne musi wywierać działanie na taki jon naelektryzowany w ruchu, podobnie np., ja k opór powietrza wpływa na ruch wahadła.

D rgania jonów są tego rodzaju, źe można je rozłożyć na ruch prostolinijny harmonijny w kierunku np. linij sił pola magnetycznego 1 na dwa kołowe, prawy i lewy, w płaszczyz- nie prostopadłej do tych linij. Pole magne­

tyczne nie zmienia wcale ruchu prostolinio­

wego, zmienia zaś okres drgania ruchów ko­

łowych; jeden okres zostanie zwiększony,

(8)

248 WSZECHSWIAT N r 16.

dru g i zaś zmniejszony. D ziałania tak ie są p ro stą analogią do sił, wywieranych między magnesem i prądem elektrycznym . J o n zaś w ruchu musi się zachowywać podobnie do p rą d u elektrycznego.

T eorya ta tłum aczy dobrze doświadczenia Zeem ana. P od wpływem bowiem siatki dy­

frakcyjnej drg an ia jonów są niejako p rz e so r­

towane, stosownie do okresu. L inia sp ek tra l­

na rozszerzy się, rozdwoi, albo potroi, s to ­ sownie do natężenia pola i wzajemnego p o ­ łożenia promienia i kierunku linij sił. Pola- ryzacya kołowa brzegów linii rozszerzonej pochodzi stąd, że te brzegi są wynikiem ru ­ chów kołowych jonu, odsuniętych od siebie przez siatkę. P rzez dostatecznie wielkie n a­

tężenie pola odsunięcie będzie zupełnem , linia się rozdwoi. Jeżeli patrzym y w kierunku prostopadłym do linii sił, p o lary z acja koło­

wa musi się zamienić na prostolinijną. G dy­

byśmy bowiem mogli jon widzieć, to w tem położeniu patrzylibyśm y w kierunku tej płaszczyzny, w której ruchy jonu się odby­

w ają. Z am iast dróg kołowych jonu widzieli­

byśmy linie proste. W linii środkowej zaś d rg an ia odbywają się prosto padle do po­

przednich, więc i płaszczyzna polaryzacyi musi być prostopadła do płaszczyzny polary­

zacyi linij bocznych. Jeżeli patrzym y równo­

legle do linij sił, to tej środkowej linii niema w widmie, gdyż drg an ia ją powodujące są równoległe do linij sił. H ypotetyczny więc obserwator, widzący jony, zobaczyłby w tym przypadku jo n w spoczynku, a więc niewysy- łający drg ań świetlnych.

Zgodność więc rezultatów doświadczeń Z eem ana z teoryą p. L o rentza jest dotych­

czas zupełną.

Kon. Zak.

(A rch. Neerl. des Sc. ex.).

O s p r a w i e

rozmnażania się w państwie roślinnem.

( D okończenie).

Streszczając to wszystko, cośmy wyżej powiedzieli, przychodzimy do wniosku, że wzmiankowane cztery wodorosty (Oedogo-

nium, V aucheria, Yolvox i Fucus) pomimo znacznych różnic w zewnętrznej swej postaci a także i budowie wewnętrznej przedstaw iają wiele stron wspólnych w procesie rozm naża­

nia się płciowego.

Różnica polega tylko n a : 1) ilości plem ni­

ków, wytwarzanych przez płodnik, 2) ilości rzęs, umieszczonych na plemniku, 3) ilości wytwarzanych w jajniku ja je k i nakoniec 4) na miejscu zapłodnienia. Is to ta zaś rzeczy pozostaje jednaką. Zawsze mamy do czy­

nienia z jednej strony z masywnem, gołem, pozbawionem błonki, nieruchomem jajkiem , z d ru g ie j—z daleko mniejszym, także nagim lecz ruchomym plemnikiem. Z apładnianie polega na pochłonięciu plem nika przez jajko;

w rezultacie zaś tego aktu otrzym ujem y n a ja jk u błonkg, a w następstwie z zapłodnione­

go ja jk a świeży osobnik roślinny.

P rzyp atrzm y się teraz wodorostom, u k tó ­ rych proces zapładniania w porównaniu z ju ż opisanemi odbywa się nieco prościej. B a r­

dzo często w wodzie bieżącej spotyka się wodorost U lotrix w postaci wojłoku, utworzo­

nego z;poplątanych krótkich niteczek, przypo­

m inających Oedogonium. Mikroskop dopie­

ro wykazuje różnice, polegające na krótkości komórek, składających nitkę, ja k również na położeniu treści komórkowej wewnątrz każ­

dej komórki; treść ta bowiem nie wypełnia równomiernie całej przestrzeni komórkowej,

| ja k to ma miejsce u Oedogonium, lecz gro- [ madzi się zwykle pośrodku komórki w posta­

ci wąskiego pasa. W skutek tego U lotrix łatw o odróżnić się daje od wszelkiego innego wodorostu.

Bezpłciowe rozm nażanie się Ulotrix nie

! przedstaw ia żadnych różnic typowych w po­

równaniu z Oedogonium, zrostnicą i t. d., je- i żeli nie będziemy zwracali uwagi na fa k t

| powstawania 2 lub nawet 4 ch ruchom ych I zarodników z zawartości jednej komórki.

K a żd a zoospora oprócz dziobka i 4 rzęs położonych na nim posiada jeszcze specyal- nego rodzaju plam kę jasnoczerwonej barwy, zwaną, „oczkiem” (fig. 8).

Oprócz oczka w zoosporze U lotrix znajdu­

je się wodniczka (vacuola), której bicie po­

w tarza się, mniej więcej, co m inut 15. Losy takiej pływki są zupełnie identyczne z kole­

jam i zrostnicy i t. p., mianowicie po pewnym

przeciągu czasu, podczas którego zoospora

(9)

dowolnie i swobodnie porusza się w wodzie, przymocowuje się ona do przedm iotu pod­

wodnego, a wciągnąwszy uprzednio swe rzę- sy, w yrasta na nową nić Ulotrix.

Lecz oprócz powyżej przytoczonego proce­

su rozradzania się, trw ającego w ciągu całe­

go Jata, U lotrix posiada inny jeszcze sposób, prowadzący do tegoż celu. Tylko że w tym razie nie tworzy on, ja k możnaby przypusz­

czać, sądząc z poprzednich przykładów, j a j ­ ników i płodników, lecz formuje także zoo­

spory czyli pływki tylko odmienne od po­

przednich. W tym razie z każdej komórki otrzymujemy conajmniej 8, lecz częściej 16 lub nawet 32 zoospory, n aturalnie stosunko­

wo mniejsze od poprzednich. K ażd a posiada tylko dwie rzęski (fig. 8B).

M aleńkie pływki te uwolniwszy się z wnę­

trz a komórki macierzystej poczynają szybko krążyć w wodzie, jakby szukając się wzajem­

nie i uderzają się o siebie swemi dzoibkami.

F ig. 8 .

Czasem znowu zoospory rozchodzą się, lecz zwykle po takiem spotkaniu przytulają się one do siebie bokiem i w nierozłącznej już spójni w dalszą puszczają się wędrówkę.

N astępnie granica pomiędzy ich ciałami za­

nika i powoli obie zoospory zlewają się z so­

bą, tworząc jednę całość. J a k o rezultat aktu tego, otrzym ujem y pływkę z 4-m a rzęsami i dwuma „oczkam i”; wkrótce pływka tak a przestaje się poruszać. Tworzy ona zieloną kulę, k tóra po pewnym czasie rozpadnie się na kilka pływek, z których każda ju ż bez­

pośrednio da początek nowej nici Ulotrix.

A kt łączenia się ze sobą pływek, zwany ko- pulacyą, nie zawsze jednak ma miejsce; wa­

runek takiego zjaw iska stanowi istnienie ru ­ chomych zarodników, pochodzących z dwu różnych nici.

T a k więc U lotrix tworzy dwojakiego ro­

dzaju p ły w k i: jedne, posiadające 4 rzęski,

większe, dające początek, każda oddzielnie w z ię ta - nowej nici wodorostu; drugie, m ają­

ce tylko 2 rzęsy, mniejsze i podlegające ko- pulacyi. Pierwsze zwą „gam etam i”, drugie

„zygotam i”.

Do rzędu wodorostów, zachowujących się przy rozmnażaniu się podobnie jak Ulo- trix, należą także B otrydium i Pandorina.

Pierwszy z nich, często spotykany tia wil­

gotnej ziemi, m a postać pęcherza z korzon­

kami. Jestto , podobnież ja k V aucheria, utwór jednokomórkowy, formujący zoospory stosownie do okoliczności, to w pęcherzu, to w korzeniach. Zoospoi-y takie posiadają jednę rzęskę i bezpośrednio w yrastają na nową roślinę. W idocznem jest, że w tym razie mamy do czynienia z bezpłciowem roz- radzaniem się Botrydium.

Jeżeli jedn ak młodym egzemplarzom wo­

dorostu naszego grozi susza, to zawartość ich dzieli się n a kilka kolistych części, ota czających się błonkam i i z biegiem czasu zmieniających swe zielone zabarwienie na czerwone. Podczas suszy kulki te nie prze­

jaw iają swych sił żywotnych, lecz, gdy tylko dostaną się do wody, treść ich tworzy dość liczną grom adę pływek, wielce odmiennych od tych, jak ie rodziły się z zawartości p ę­

cherza. Zoospory te zielonej lub czerwonej barwy posiadają po 2 rzęsy, z pomocą k tó ­ rych szybko poruszają się w otaczającym je płynie, łączą się po 2, czasami po 3 lub na­

wet 4 ze sobą i następnie zlewają w jednę całość. Widzimy więc z tego, że są to nie zwyczajne zoospory, lecz podobnie ja k u U lotrix „gam ety”. Ja k o re zu ltat po łą­

czenia tworzy się „zygota”, m ająca postać nieruchomej, otoczonej błonką kuli, z której natychm iast lub nieco później otrzymujemy nową roślinkę.

K opulacyą pływek poraź pierwszy zau­

ważono u wodorostu zbliżonego budową swą do Volvoxa, mianowicie u Pandoriny. P rze d ­ staw ia się on w postaci małych zielonych, swobodnie pływających w wodzie kulek, z których każda składa się z 16 komórek, wypełniających jej wnętrze. Komórki, tw o­

rzące tę całość, m ają postać zbliżoną wielce do zoospor, posiadają bowiem bezbarwny

„dziobek”, czerwone „oczko” i jednę parę

długich rzęs, przenikających przez ogólną

błonkę, otaczającą wszystkie 16 komórek,

(10)

250 WSZECHSWIAT N r 16.

tak , że z ich pomocą kolonia cała swobodnie poruszać się może (fig. 9 , 1).

P rzy bezpłciowem rozm nażaniu się każda z pomiędzy 16-tu kom órek, wchodzących w skład Pandoriny, stopniowo zapomocą dzielenia się tworzy nową, także 16-komór- kową kolonią (fig. 9, II).

T e nowe kolonie z biegiem czasu wyswo- badzają się z otaczającego je śluzowego pę­

cherza, tworząc w tak i sposób w zajem ną łączność.

W porównaniu z Volvoxem znajdujem y tu ­ ta j różnicę, zasadzającą się na rów noupraw ­ nieniu wszystkich członków kolonii, którzy

w procesie kopulacyi m a udział większa zoo- spora z mniejszą (fig. 9, IV ), lecz bywają przypadki, w których kopulacya odbywa się między pływkami (gam etam i) jednakowej wielkości. J a k o rezultat kopulacyi otrzym u­

jem y czerwoną kulkę, „zygotę”, k tó ra po pewnym okresie wypoczynku uwalnia swą treść w postaci jednej stosunkowo dużej, opatrzonej dwiema rzęsami zoospory, two­

rzącej już bezpośrednio nową kolonią P a n ­ doriny. Ponieważ kopulacyą gam et sp o ty ­ kam y tylko u wodorostów, pozbawionych istotnego procesu zapładniania, zastępuje więc ona, widocznie, ów proces, stanowiąc,

i 7/

jednakow y m ają udział w wydawaniu na świat potomstwa.

Takież równouprawnienie uw ydatnia się i w innego rodzaju sposobie rozradzan ia się P andoriny. Podobnie ja k w tylko co wzmian­

kowanym przypadku wszystkie komórki pod­

legają podziałowi, lecz zam iast w ytw arzania 16-komórkowych kolonij, produkty podziału porzuciwszy śluzową masę zupełnie się wy­

odrębniają, tak, że otrzym ujem y w tym r a ­ zie chm arę nagich pływek, szybko krążących w wodzie. Zauw ażyć należy, źe nie wszystkie te zoospory są jednakow ej w ielkości: jedne z nich są większe, inne zaś mniejsze. Zwykle

że się ta k wyrażę, prostszą, pierwotniejszą jego formę.

J e d n a z podlegających kopulacyi gam et je s t analogiczną z plemnikiem, d r u g a —z j a j ­ kiem. J a jk o i plemnik już zewnętrznie róż­

nią się od siebie, gam ety zaś formą swą zbyt­

nio się nie wyróżniają; wewnętrzne wszakże różnice między niemi istnieć muszą, ponie­

waż inaczej trudno byłoby zrozumieć tę dąż­

ność ich do łączenia się wzajemnego.

Przekonani będąc, że wszystko złożone

bierze początek z prostszego, uczeni wyrobili

sobie następujące pojęcie o pochodzeniu j a ­

je k i plemników u wodorostów.

(11)

Początkow o istniały na ziemi organizmy roślinne, rozm nażające się tylko bezpłciowym sposobem. Osobniki, żyjące w wodzie, od czasu do czasu tworzyły i uwalniały z wnę­

trz a swego utw ory, przypominające wymocz­

ki; były to zoospory. Zoospory te pierwiast- kowo służyły tylko do bezpłciowego tw orze­

nia nowego organizm u a dopiero potem za­

częły podlegać kopulacyi, co było pierwszą wskazówką rozwinięcia się w przyszłości istotnego procesu zapładniania. W począt­

kach istnienia kopulacyi, zoospory, podlega­

jące je j, zachowywały jeszcze zdolność do w yrastania bezpośrednio n a nową roślinę, t. j. do bezpłciowego rozradzania się, lecz z biegiem czasu płciowy ich ch arak ter za­

znacza się coraz wyraźniej; wreszcie trac ą zupełnie wspomnianą zdolność, ustępując ją specyalnym, niepodlegającym kopulacyi zoo- sp >rom.

W ew nętrzne różnice pomiędzy łączącemi się gam etam i powoli roztaczają się i na ze­

wnętrzne cechy : gam eta żeńska staje się większą, następnie tra c i zdolność ruchu, nie tworzy rzęsek, zam iast dziobka zyskuje bez­

barw ną plam kę zarodkową, słowem, zam ie­

nia się na istotne jajko; drobniejsza, m ęska gam eta, przeciwnie, nietracąc zdolności do ruchu, wytwarza plemnik.

Istn ieje jeszcze inny sposób kopulacyi, praktykow any przez liczne wodorosty : m ia­

nowicie kopulacyi w tym razie podlegają nie zoospory, które nie istnieją, lecz treść dwu komórek, posiadających błonki komórkowe (lig. 10A).

P rzebieg tego rodzaju kopulacyi dość łatw o zbadać m ożna u skrętnic (Spirogyra).

U wielu gatunków kopulacya odbywa się dra- binkowato, t. j. dwie nitki naprzeciw siebie leżące są połączone poprzecznemi mostami.

K om órki wysyłają krótkie tępe wyrostki, spotykające i zrastające się z sobą. W wielu razach jeszcze przed kopulacyą można po­

znać, k tó ra nitka jest męską, a k tó ra żeń­

ską, komórki bowiem tej ostatniej baryłko- wato nabrzm iew ają (fig. 10B).

P o dokonanem połączeniu się wyrostków kopulujących, zawartość komórki męskiej najpierw zaokrągla się, a w końcu odkleja zewsząd od ściany. N astępnie przez kanał

kopulacyjny, w którym przeg ro da uległa zmiękczeniu, przenika do komórki żeńskiej, także zaokrąglonej. Obie komórki stykają się i po kilku m inutach zlewają ze sobą.

Ciało w taki sposób utworzone, początkowo nagie, pokrywa się następnie błonką i w t a ­ kim stanie pozostaje kilka tygodni lub nawet miesięcy.

Mamy więc tu taj do czynienia ze sporą lecz specyalnego rodzaju, co też i dało p o ­ wód do oznaczenia jej mianem „zarodnika sprzężnego” (zygospora). Dzisiaj przyjęto nazywać i zarodnik sprzężny „zygotą”, ja k również zawartości komórek, podlegające kopulacyi, zwą „gam etam i", pomimo, że są one pozbawione rzęsek, które widzieliśmy u U lothrix i innych.

Tylko co opisana spraw a kopulacyi jest charakterystyczną dla całej grupy wodo-

Fig. 10. S pirogyra w stanie kopulacyi.

rostów, objętych nazwą C onjugatae. Do grupy tej oprócz skrętnicy należą pospolite u nas w wodach słodkich gatunki rodzaju Zygnem a, jakoteż i Desmidiaceae. Z temi ostatniem i blisko są spokrewnione okrzemki, u których także spotykamy typową kopu­

lacyą.

Poznawszy zewnętrzną stro nę uproszczo­

nego procesu płciowego, zwanego kopulacyą, przyjrzyjm y się zmianom, jak ie zachodzą we­

w nątrz zlewających się ze sobą „gam et”.

Widzieliśmy, że w każdej komórce Spiro- gyry znajduje się spiralna wstęga chlorofilo­

wa (u niektórych skrętnic wstęg takich bywa kilka), a zatem w zygosporze winniśmy otrzy­

mać dwie takie wstęgi. Jednakże, ja k wy­

kazały badania lat ostatnich, jedna z nich,

(12)

252 WSZECHŚWIAT N r 16 a mianowicie tu, k tó rą przyniosła ze sobą

komórka m ęska, powoli zanika, gdy tym cza­

sem wstęga żeńska zachowuje daw ną swą siłę i postać. Niemniej ciekaw ą je s t histo- ry a jąd er, znajdujących się wewnątrz zygoty.

W nioskując z tego, cośmy widzieli u podle­

gających kopulacyi wodorostów rodzaju Oedogonium i tu ta j winniśmy się spodziewać zespolenia obu ją d e r w jed n ę całość. I w rze­

czy samej ta k się dzieje, lecz zaraz potem wewnątrz zygoty zauważyć się d ają dość za­

wiłe zjawiska. J ą d r o , utw orzone z ją d e r męskiej i żeńskiej komórki, poczyna dzielić się w sposób zwykły i każde z nowych ją d e r jeszcze raz pow tarza tenże sam proces.

W tak i więc sposób wewnątrz naszej zygoty otrzymujemy 4 ją d ra , trw a ją ce wszakże nie­

długo; wkrótce bowiem 2 z tych ją d e r p rzy ­ bliżają się do siebie i zlew ają w jedno, pozo­

stałe zaś podlegają zwyrodnieniu i zanikają zupełnie. O statecznie zatem zygota Spiro- gyry zawiera, ja k wogóle i każda kom órka roślinna, jedno tylko jąd ro .

T ak się mniej więcej rzecz ma u wszyst­

kich wodorostów, objętych nazw ą C onjuga- tae, z tą różnicą, że dzielenie się ją d e r, ze­

spalanie ich i zanikanie m a miejsce albo podczas trw ania ta k zwanego „peryodu spo­

czynku", lub też już po jeg o przejściu, gdy zygota zaczyna „kiełkować“ czyli wzrastać.

K am ieniste wybrzeża mórz p o ra sta ją nie- tyiko w zielenice i brunatnice, do których należą i wyżej wspomniane wodorosty, ale i w prześliczne w różnych odcieniach, różowe, czerwone lub naw et fioletowe krasnorosty (Flórideae), do których zwrócimy się teraz, by poznać ich zawikłany i mianowicie b ar­

dziej złożony, aniżeli w Oedogonium i wo- szeryi, sposób rozm nażania się. W iększa część krasnorostów rozm naża się dwojako : płciowo i bezpłciowo.

Podczas tego ostatniego krasnorosty za­

m iast ruchomych zarodników tw orzą n ie ru ­ chome, początkowo nagie zupełnie zarodniki, zwane „ te tra sp o ra m i” (fig. 11 D).

J a k wskazuje sam a nazw a, pow stają one przez podział treści pewnych powierzchow­

nych kom órek ciała wodorostu na cztery części.

Oprócz „ te tra s p o r” oddaw na ju ż znane

były u krasnorostów innego rod zaju zarod­

niki, które, ja k okazało się, są rezultatem nadzwyczaj oryginalnego procesu płciowego.

Zarodnikom tym nadano miano „carpospo- ra e ”. Tw orzą się one prawie zawsze na osobnikach pozbawionych tetrasp o r.

Sądząc z tego, że egzem plarze z bezpłcio­

we mi tetrasporam i spotykają się daleko czę­

ściej, niż egzemplarze z płciowe mi karpospo- ram i, należy przypuszczać, źe u krasnorostów istnieje tak aż sam a zmiana wielu bezpłcio­

wych pokoleń z jednem płciowem, ja k a ma miejsce u Oedogonium. Przypuszczenia te ­ go doświadczenie jeszcze nie potwierdziło, a to z powodu bardzo utrudnionej kultury tego rodzaju wodorostów.

I ) b a

a — plemnia z plem nikam i; b— kom órka m acie­

rz y sta nasion z włoskiem, z którym zespalają się owe plemniki.

W każdym razie ta k a zmiana pokoleń nie je st właściwą całej grupie, znanemi bowiem są krasnorosty zupełnie pozbawione t e ­ traspor.

Męskie i żeńskie organy mieszczą się zwy­

kle na oddzielnych osobnikach czyli że jeden i ten sam krasnorost może wydawać tro ja ­ kiego rodzaju egzemplarze : bezpłciowe z te ­ trasporam i, męskie i żeńskie. Czasem zda­

rz a się, że oba rodzaje organów płciowych mieszczą się obok siebie na jednym i tym sa­

mym osobniku. Elem entam i zapładm ające-

mi są tu taj nie plemniki, lecz maleńkie bez­

(13)

barwne komórki, nieposiadające rzęsek, a co za tern idzie, niem ające własnego ruchu, zwane „sperm atia”. R ozw ijają się one albo po jednem u w każdej oddzielnej komórce wodorostu, lub teź po kilka; w tym ostatnim razie komórce takiej możemy nadać m ia­

no płodnika — antheridium . O rgan żeński krasnorostów, znany pod nazwą „procar- pium ”, skład a się z dwu części: z długiego włoska „trichophor”, z treścią którego ze­

spala się bezpośrednio plemnik i owocnika

„carpogonium ” (fig. 11 D), dającego począ­

tek licznym nasionom.

J a k zobaczymy niżej, skomplikowana ta term inologia nie była jedynie kaprysem uczo­

nych, lecz wywołana została przez koniecz­

ność, ponieważ znane nam terminy, j a k : jajk o , oogonium, oospora i inne, nie mogły

znaleźć zastosowania u krasnorostów.

T richophor ma postać, ja k wspominaliśmy, cieniutkiego włoska, który swym końcem zawsze wystaje swobodnie w otaczającej go wodzie, naw et wówczas, gdy „procarpia”

uk ry te byw ają wewnątrz wodorostu.

T richophor zwykle bywa nietylko odgro­

dzony przy nasadzie swej zapomocą przegro­

dy od „carpogonium ”, lecz ten ostatni już przed zapłodnieniem składa się z kilku ko­

mórek.

P roces zapłodnienia polega u krasno ro­

stów na następującem : ta k zwane sperma- cye, unoszone przez wodę morską, przykle­

ja ją się do koniuszczka trichopbora i po­

krywszy się blonką, ulegają kopulacyi t. j.

przelew ają do niego całą swą treść, pozosta­

wiając ślad swego istnienia w postaci broda­

wek n a trichophorze. Z apladniająca sub- ! stancya przechodzi z niego do carpogonium, pobudzając je do dalszego rozwoju, sam zaś trichophor, jako część już zbyteczna, powoli zanika i ostatecznie zostaje zrzuconym z owocnika, który poczyna rozrastać się, po- ! większając liczbę swoich komórek i w rezul­

tacie form uje kupkę nasion (fig. 11 B, O).

S toją one po dojrzeniu albo w nagich kup kach, albo są zam knięte w kubeczkach. N a ­ siona te otoczone dość g ru b ą błoną kiełkują zaraz po dojrzeniu.

Porównywając wyżej opisany sposób za płodnienia krasnorostów z takimże procesem u innych wodorostów, zauważyć się dają n a­

stępujące ró ż n ic e : 1) nietylko żeńskie ale

[ i męskie elementy zatraciły swą zdolność ru ­ chów; 2) część żeńskiego organu, bezpośred­

nio przyjm ująca element zapładniający, wy­

odrębniła się od tej, któ^a właściwie podlega zapłodnieniu; 3) nie mamy tutaj ja jk a w po­

staci nagiej masy, któraby po zapłodnieniu otaczała się blonką; 4) jako rezu ltat zapłod-

! nienia otrzymujemy nie jednę sporę czyli za­

rodnik, lecz całą ich kupkę. Wogóle sprawy [ płciowe u krasnorostów przebiegają w sposób I ta k dalece odmienny, że' wielu uczonych nie

j

zgadza się na włączenie krasnorostów do grupy wodorostów; według ich zdania o rg a ­ nizmy te stanowić winny oddzielną grupę,

j

której stosunek do wodorostów ja k dotych- I czas pozostaje zagadką.

Istn ieją krasnorosty, u których zapłodnie­

nie odbywa się w sposób jeszcze bardziej zło­

żony. Mamy więc tu taj trichophor, do k tó ­ rego końca przylegają „sp e rm atia”, lecz ko­

mórki, położone u podstawy trichopbora, nie tworzą po zapłodnieniu zarodników (carpo- sporae), lecz długie nici, które skierowują się w różne strony w kierunku specyalnych, już poprzednio wyodrębniających się komórek, osadzonych na końcach specyalnych gałązek tegoż samego egzem plarza; koniec nici zle­

wa się z ta k ą komórką i pobudza ją do utwo­

rzenia kupki zarodników.

T ak więc, rzec można, trichophor i carpo-

J

gonium zupełnie są od siebie oddzielone:

j

trichophor został pozbawiony owocnika, ten ostatni z a ś—trichophora, tak źe związek po- pomiędzy niemi zachodzi tylko podczas za- pładniania przy pomocy osobliwego rodzaju nici, roznoszących zapładniającą substancyą.

Z arazem zapłodnienie pow tarza się tu taj jakoby dwa razy : poraź pierwszy, gdy pod wpływem plemników (sperm atia), które przy­

lgnęły do trichophora, w ytw arzają się za- pładniające nici,—poraź drugi, gdy nici te zlewają się z owocnikami (carpogonium).

U niektórych krasnorostów owocniki u k ła ­ d ają się w rzędy; naówczas zapłodnieniu pod­

leg ają tylko środkowe, ponieważ tylko do ich długich trichophorów przylegają plemniki;

carpospory zaś (zarodniki) rozwijają się tyl­

ko z bocznych owocników. Widocznie środ­

kowe owocniki m ają tu taj znaczenie pośred­

ników tylko; przyjm ują one zapładniającą substancyą i oddają ją osobnikom, położo­

nym na krańcach rzędów. Zapładniających

(14)

25 4 WSZECHŚWIAT N r 16.

nici nie spotykam y w tym razie, ponieważ są one zbyteczne wskutek u k ład an ia się owoc- ników w rzędy.

K ończąc opis procesów płciowych u wodo­

rostów, możemy zauważyć 5 grup, różniących się ich p rz e b ie g ie m : 1) niższe wodorosty, zupełnie pozbawione procesu zapładniania;

2) wodorosty z uproszczonem zapłodnieniem J pod postacią ulegających kopulacyi pływek;

j

3) równoległy do tego ostatniego typ wodo­

rostów sprzężnych; 4) wodorosty z typowem

j

zapładnianiem , t. j. posiadające ja jk a i plem ­ niki i 5) typ krasnorostów ze złożonym p ro ­ cesem płciowym.

Typ drugi rozwinął się prawdopodobnie z pierwszego, czw arty— z drugiego, typy zaś wodorostów sprzężnych i krasnorostów zu ­ pełnie wyodrębniły się, ta k że stosunek ich do wyżej wymienionych pozostaje niew yjaś­

niony.

Dzisiaj przyjęto nazywać wodorosty, po­

zbawione zupełnie procesów płciowych, aga- micznemi, wodorosty, u których proces z a ­ płodnienia polega na kopulacyi dwu rucho­

mych lub nieruchom ych gam et (pływek) — izogamicznemi; wodorosty, posiadające ja jk a i plem niki— oogamicznemi; krasnorosty wresz­

cie sąto wodorosty karpogam iczne.

Z ygm unt W oycicki.

S P R A W O Z D A N I E .

— W iadom ości początkow e z biologii czyli nauki 0 istotach ży ją c y c h , napisał prof. d -r Jó zef N usbaum . Z 38 rysunkam i w tekście. W a r­

szawa, 1898.

W podręcznikach botaniki i zoologii, p rze zn a­

czonych do użytku szkolnego lub też popularnie skreślonych dla szerszej publiczności, uw zględ­

niana bywa praw ie wyłącznie tylko sucha syste­

m atyka, gdy tym czasem kw estye, odnoszące się do ogólnych zjaw isk biologicznych, zo stają zwy­

kle pom inięte. W obec takiego stanu rzeczy i b ra k u w naszej lite ra tu rz e oryginalnego dzieła z dziedziny biologii ogólnej należy z praw dziw ą przyjem nością pow itać wydanie „W iadom ości początkowych z biologii” , których celem —ja k objaśnia a u to r w p rze d m o w ie—je s t właśnie po­

danie m łodzieży oraz osobom dorosłym , posia­

dającym pewien ju ż zasób wiadomości z nauk

przyrodniczych, tych zasad biologicznych, k tóre

„ro zszerzają w idnokrąg ich wiadomości, pobu­

d zają do zastanow ienia się nad otaczającą p rz y ­ ro d ą organiczną, oraz nad przyczynam i zjawisk w niej zachodzących” . N ader dodatnie wrażenie czyni spis rzeczy, objętych dziełkiem prof. Nus- baum a, albowiem wylicza cały zbiór n a jisto tn ie j­

szych kwestyj biologicznych. Treść dzieła je s t następuj ąca :

Po krótkiem określeniu biologii, k tó rą autor pojm uje w najszerszem znaczeniu, t. j . ja k o n au ­ kę „o jestestw ach żyjących wogóle” , znajdu­

jem y wyjaśnienie podziału ciał na organiczne i nieorganiczne. N astępnie a u to r mówi o różni­

cach między istotam i organizowanemi czyli u stro ­ ja m i i ciałami mineralnem i, dalej zaś o ró żn i­

cach między roślinam i i zw ierzętam i. Zwróciw­

szy uwagę czytelnika na to, że kom órka orga­

niczna je st elem entarnym składnikiem ciała roś­

lin i zw ierząt, a u to r daje k ró tk ie wiadomości 0 je j budowie, oraz o zjawiskach w niej zacho­

dzących. Stąd kro k jed en do różnicow ania się ko­

m órek, do tk an k i i ogólnych zasad em bryologii.

Skończywszy z em bryogenią prof. Nusbaum p rz e ­ chodzi do filogenii, potrąca mimochodem o hi- sto ry ą ziemi, zatrzym uje się nieco dłużej nad zasadam i i zdobyczami paleontologii, co pozwala mu wypowiedzieć wniosek, „że istoty o budowie wyższej rozwinęły się stopniowo z ustrojów p ro ­ ściej uorganizow anych” . W yjaśnienie przyczyn tej przem iany, oraz ciekawsze przykłady p rzy ­ stosowania się isto t żyjących do warunków bytu zajm ują ostatnie stronice „W iadomości począt­

kowych” .

Treść dziełka więc bardzo je s t bogata i obie­

cująca, wykonanie pozostaw ia jednak dużo do życzenia, albowiem każda stronica, k ażdy p ra ­ wie wiersz i rysunek zdają się świadczyć o w iel­

kim pospiechu, w jakim p rac a została rzucona na papier. Ta pobieżność i wynikłe stą d niejas­

ności spraw iają nader ujem ne wrażenie. D la przykładu przytoczym y tu z dziełka następujące ustępy :

„Pew ne niższe, mikroskopowe ustroje roślin­

ne, zetknąw szy się z roztw orem cukru, k tó ry je s t chemicznym związkiem tlenu, węgla i wodoru, m ogą pobierać przy oddychaniu tlen z owego zw iązku i powodować przeto rozkład cukru na pewne prostsze połączenia” . S tr. 29.

„ J a je ptasie je s t więc je d n ą kom órką, ale sto ­ sunkowo ta k wielką, dlatego, że oprócz zarodzi 1 ją d ra , t. j. właściwych głównych składników komórkowych, zaw iera także znaczne ilości żółtka i białka, stanowiące zapasy komórkowe dla z a ­ ro d k a pisklęcia, które ma się z ja ja rozw inąć” . S tr. 65.

„W organizm ach wielokomórkowych z n a jd u je­

my bardzo rozm aite grupy kom órek. W każdej

takiej grupie kom órki są z sobą połączone mniej

lub więcej ściśle, a te ich połączenia zwą się

tk a n k am i” . S tr. 72. ( k więc każde skupienie

kom órek, naw et różnorodnych, stanowi tkankę?)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tw ierdzą oni, źe zmniejszenie ciśnienia atmosferycznego, zubożenie w tlen powietrza w górach stanowi przeszkodę do nasycenia się nim hemoglobiny czerwonych

wie; jasność jednakże nie trwa aż do samego poziomu, lecz dosięgnąwszy swego maximum na wysokości 7 do 8 stopni, zawsze poczyna się zmniejszać, a w

K iedy się jednakże przekonano, że istnieją całe grupy gwiazd, zajm ujących na sklepieniu niebieskiem pozy- cye naw et bardzo od siebie odległe, których ruchy

bne w arunki ośw ietlania, brak św iatła ros- proszonego d ozw ala w idzieć gw iazd y tuż w pobliżu słońca; ośw ietlon e są tylko przed­.. m ioty, na które

P y ta n ia , odnoszące się do deszczu, dały powód do d ług ich dyskusyj, pow tarzają­.. cych się na każdym

W m ieszkaniach staran niej i kosztowniej urządzonych, zazwyczaj jest zaprow adzona w entylacyja czyli odświeżanie pow ietrza, w ten sposób, że pow ietrze zew

D opóki optyka P tolem eusza nie b y ła znaną, sądzono, że A lhazen niew iele więcój zro b ił nad przełożenie tego dzieła, okazało się wszakże, że wiele

skać pew ien zapas chem icznej siły napięcia, zużyw ając na to in n ą większą ilość takiój siły; możemy przez zastosow anie ciepła rosszczepiać zw iązki,