JV!>. 6 . Warszawa, d. 10 Lutego 1889 r. T o m V I I I .
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."
W Warszawie: rocznie rs. 8 kw artaln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10 półrocznie „ 5
Prenum erow ać m ożna w R ed ak cy i W szechśw iata i we w szystkich k sięg arn iach w k ra ju i zagranicą.
Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. D r. T. Chałubiński, J. Aleksandrowie* b. dziek. Uniw., K. Jurkiewicz b. dziek.
Uniw., mag.K. Deike, mag.S. Kramsztyk,Wł. Kwietniew
ski, W. Leppert, J. Natanson i mag. A. Ślósarski.
„W szechśw iat11 przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch treśó m a jak ik o lw iek zw iązek z nauk%, na następujących w arunkach: Z a 1 w iersz zw ykłego d ru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierw szy ra z kop. 7'/*
za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.
j^ d ie s !R0d.a,ł2:c37-i: KZrałcowslsiie-^rzed.iM.ieście, USTr ©0,
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
Ryba chodząca, M althe yespertilio, na praw o u góry w idziana od spodu dla p o kazania kończyn i pow ierz
chni brzusznej zw ierzęcia, n a lewo u dołu—w idziana z profilu, w */3 wielkości n atu raln ej.
8 2 W SZECH ŚW IA T. Nr 6.
EYBA CHODZĄCA.
(MALTHE YESPERTJLIO L).
P ow szechnie wiadom o, że ry b y m ają k o ń czyny przystosow ane w yłącznie do p ły w a nia, tak, że inny rodzaj przenoszenia się z m iejsca na m iejsce je s t dla nich n iem o żliw y. Pom im o tego znajdują, się jeszcze i tu taj w y jątk i bard zo ciekaw e. N iek tó re ry b y m ogą w ychodzić z w ody na dłuższy lu b krótszy p rzeciąg czasu, np. w ęgorze,—
a n aw et w drap y w ać się na drzew a, j a k np.
łaziec (A nabas scandens); ry b y znów la ta ją c e ja k np. strw o lo tk a (D ach y lap teru s voli- tans) i ptaszor (E x o c a e tu s v o lita n s) są uzdolnione do p ły w an ia i do unoszenia się w p o w ietrz u ponad wodą. S ą in n e wresz
cie ry b y , k tó re w prost chodzą po dnie w ód lub po przedm iotach w m orzu zn ajd u jący ch się. Do tych o statn ich należy m aźnica, M alth e vespertilio, ry b a m orska ciernio- p łetw a (A c an th o p tery g ii), z ro d z in y P e d i- culata, zam ieszkująca O cean A tla n ty c k i g łó w nie na brzegach am erykań skich , n az y w a
n a tam „N ietoperzem m o rs k im ”, k tó ra p rz ed staw ia ciekaw ą m odyfikacyją płetw . D r n a u k p rz y ro d . L . C ućnot, po d aje opis i ry su n e k tój ry b y w „L a N a tu r ę ” (N r 814, 1889 r.) z okazu pochodzącego z B ahia.
N ietoperz m orski je s t ry b ą , k tó ra nie może pływ ać d o k ład n ie i zm uszona je s t p rzez sw oję budow ę do chodzenia lu b może do sk ak an ia na w zór ropu chy, k tó rą p rz y pom ina nieco form ą zew nętrzną. G łow a w ielka, szeroka, opatrzona na p rzodzie w y
rostkiem , u podstaw y którego z n a jd u ją się otw ory nosowe. C ałe ciało, z w yjątkiem strony brzusznój i ogona, p o k ry te je st łu skam i i tw ardem i, stożkow atem i w y ro stk a
m i, tw orzącem i ozdobny p ancerz. S zpary skrzelow e są w postaci m ałych otw orków , um ieszczonych ponad p łetw am i piersiow e- mi; w oda może się długo zatrzy m y w ać w kom orach skrzelow ych, co je s t niezm ier
nie sprzyjającym w arunkiem d la g a tu n k u , często i długo wody pozbaw ionego. S k rze la u tój ry b y pokry w ają tylko 2 '/ a p a ry łu k ó w skrzelow ych. G rz b ie t ma s z a ro b ru n a tn y ,
spód zaś czerw onaw y, długość ciała 25 do 50 cm.
Za kończynam i tylnem i ciało znacznie się zw ęża i tw orzy ogon zakończony w ąską p łetw ą m ięsistą; n a grzbiecie zn a jd u ją się trz y lub cztery ciernie ostre, będące pozo
stałością p łetw y g rzb ieto w ćj. K ończyny tój ry b y są osobliwie zbudow ane; przednie czyli p łetw y piersiow e dosyć m ałe, położo
ne na dolnćj pow ierzchni ciała posiadają postać m ałych łap ek w ąskich, zakończo
nych rosszerzeniem mięsistem, praw ie dło- niastem ; mam y tutaj p łetw ę bardzo zm ie
nioną, k tó ra nie może uderzać o wodę lecz w ykonyw ać ruchy naprzód i w ty ł. K o ń czyny ty ln e czyli p łetw y brzuszne są je s z cze mocnićj zm ienione, odsunięte n a bok i ku dołow i, m ogą się zginać i podnosić ku górze i n a zew n ątrz, opatrzone są p ra w d z i
wym stawem i kończą się rosszerzeniem m ięsistem . Je stto form a w niczem n iepo
do bn a do płetw innych ryb, tutaj bowiem w ystępuje ju ż budow a praw dziw ej kończy
ny, k tó ra oczywiście nie może służyć do p ły w an ia ale tylko do chodzenia, na podo
bieństw o łap ty ln y ch u płazów żabow atych, k tó re w praw iają w ru ch tylko goleń i stopę, udo zaś je s t przyciśnięte do ciała i m ało ruchom e. N akoniec jeszcze je d e n szczegół osobliw y pokazuje, że zw ierzę je s t uzdol
nione do chodzenia, a m ianow icie k ształt płetw y podogonow ćj, k tó ra zam iast być cienką i z boków ścieśnioną j a k u innych ry b , tu taj je s t spłaszczoną i przyleg a do ogona w ten sposób, że p rzedstaw ia m ałą blaszkę w ydłużoną i w klęsłą; jestto , j a k się zdaje, je d e n z rzad k ich w ypadków przy sto sow ania się płetw y podogonow ćj.
W szystkie te u rząd zen ia widocznie zm ie
rz a ją do jed n eg o celu, przystosow ania o r ganów , pierw o tn ie przeznaczonych do p ły w ania, do czynności całkiem odm iennej n a tu ry , a różnica czynności je s t znaczną i ściśle oznaczoną. C iekaw ą byłoby rzeczą z b a d a
nie tych zm ienionych p łetw ze stanow iska osteologicznego, na tój drodze zyskanoby niezaw odnie nowe fakty, stanow iące p rz y czynek do kw estyi jednorodności kończyn ry b z kończynam i wyższych kręgowców,
A . S.
Nr 6. W SZECHŚW IAT. 83
ZATRUCIA.
T L E N K I E M W Ę G L A .
T lenek w ęgla je s t bardzo silną i niebes- pieczną trucizną, której m ała ilość w y sta r
cza do uśm iercenia człow ieka, poniew aż zaś w ytw arza się w piecach p rzy m ałym p rz y stępie pow ietrza, nie daje znać o swój obe
cności, ani zapachem , ani sm akiem lub b a r
wą, je s t więc często przyczyną groźnych w ypadków , znanych pod nazw ą zaczadze
nia lu b zagorzenia, U strzedz się od zacza
dzenia można jed y n ie przez zw racanie uw a
gi, żeby piece nieherm etyczne nie były za
suwane, dopóki w nich nie w ygasną zupeł
nie b łęk itn e płom yki, ukazujące się nad dogoryw ającem i w ęglam i i świadczące, że w piecu tw orzy się tlen ek węgla; w piecach zaś herm etycznych, aby one były o ile moż
na szczelne, w takim razie po zam knięciu pieca tlejący zw olna w ęgiel przy słabym dostępie p ow ietrza przez kom in, będzie wy
tw a rz a ł tlen ek w ęgla uchodzący n a ze
w n ątrz rów nież p rzez kom in. Jeżeli w p ie cach herm etycznie zam ykanych zn a jd u ją się szczeliny, np. p rzy drzw iczkach, to przez te szczeliny przesącza się pow ietrze do pieca i podtrzym u je palenie się węgla, co ma miejsce w większości przypadków , lecz p rzy w ietrze ukośnym w iejącym z góry na dół, gazy w piecu za w arte , a zatem przede- wszystkiem tlen ek w ęgla, będą przez te sa
me szczeliny w yrzucane z pieca do miesz
kania. T len e k w ęgla w p rzy p ad k u dopiero co w zm iankow anym będzie przechodził do m ieszkania n iety lk o przez szczeliny do
strzegalne dla oka, lecz rów nież przez pory cegły, z k tórej są zbudow ane k an a ły dym o
we lub też piece. Z tego pow odu, piece postaw ione z kafli p o k ry ty ch pow łoką szkli
stą, nieposiadającą zdolności dyfuzyjnych dla gazów , należy uważać za bardziej h i
gieniczne od zbudow anych ze zw yczajnej cegły. Z tego więc pow odu używ anie kafli polew anych na piece ma znaczenie n ie ty l
ko estetyczne lecz rów nież i higieniczne.
W ierzchy pieców ja k o niew idoczne dla oka w większości przypadków sklepią ze zw y
czaj nój cegły na glinę, fakt ten świadczy tylko o nierozum ieniu znaczenia higienicz
nego kafli polew anych.
W m ieszkaniach staran niej i kosztowniej urządzonych, zazwyczaj jest zaprow adzona w entylacyja czyli odświeżanie pow ietrza, w ten sposób, że pow ietrze zew nętrzne w prow adza się do m ieszkania przez kanały przechodzące przez piec, aby pow ietrze przed wstąpieniem do pokoju w ygrzało się przy przejściu przez ten kanał. K a n a ł ta ki w ew nątrz pieca umieszczony stanow i r u r a żelazna lub też glin ian a (sztejngutow a).
R u ry żelazne pod w pływ em ciepła w ydłu
żają się więcój niż masa, z której je s t zbu
dow any piec, a tem samem rossadzając go w ytw arzają w nim szczeliny: Samo żelazo lane, z którego są zrobione ru ry , p rzy szyb
kich i silnych ogrzew aniach może łatw o pę
knąć, a działaniem zw iązków siarki, wy
tw arzających się przy spalaniu w ęgla ka
m iennego, zaw ierającego p iry t żelazny, mo
że być przejedzone. R u ry z gliny w ypalo
nej polew anej, jak o rosszerzające się ró w nom iernie z masą piecow ą, zdaw ałoby się, że lepiój n ad ają się do celu w mowie będą
cego, lecz ich polewa, jak o posiadająca ros- szerzalność inną niż g lin a w ypalona, przy ogrzaniu r u r będzie odpryskiw ać, w yryw a
ją c niekiedy znaczne ilości m asy glinianej, z którój utw orzona je s t ru r a i niszcząc tym sposobem je j szczelność. Z tego cośmy po
wiedzieli zdaw ałoby się, że tylko ru ry z g li
ny w y palan ej, niepolew ane, najlepiej nada
j ą się do celu w mowie będącego, jed n ak że rzecz się m a w prost przeciw nie. G lina w y
palona stanow i d ziurkow atą masę, przez k tó rą gazy p rzen ik ają, ja k przez rzeszoto, ja k to łatw o udow odnić doświadczeniam i opisanem i w każdym podręczniku fizyki.
P rz e d p aru tygodniam i badałem pow ie
trze dostarczane do m ieszkania przez ru rę z g lin y wypalonój osadzoną w piecu. P iec sam je st starannie zbudow any, pow ietrze zew nętrzne przez k an ał przechodzący pod podłogą dopływ a do ru ry glinianej osadzo
nej w piecu, a z tej ostatniej wychodzi do pokoju. W piecu pali się drzew em , a w chw ili gdy w nim pozostaną ju ż tylko w ęgle ża
rzące się, drzw iczki herm etyczne zam ykają
się, a w entylator otw iera się, aby pow ietrze
zew nętrzne przechodząc przez ciepłą ru rę
84 W SZECH ŚW IA T. Nr 6.
odpow iednio ogrzane w stępow ało do m iesz
kania. P o w ietrze do analizy czerpałem bespośrednio z ru r y w enty lacy jn ej, w p ro w adzając do niej lejek szklany połączony ru rk ą kauczukow ą z aspiratorem . W p o w ietrzu, tak zaczerpniętem w godzinę po zam knięciu pieca, znalazłem 5 % tle n k u w ę
gla, a w zaczerpniętem w 9 godzin po zam knięciu drzw iczek 3,5% . Ilość więc z n a le zionego tle n k u w ęgla w pow ietrzu w pro- w adzanem do m ieszkania, byłaby więcej niż d ostateczna do śm iertelneg o za tru cia czło
wieka, lecz tylko dzięki obszerności lok alu, bardzo znacznej jeg o wysokości i m ocnej w entylacyi pow ietrza z m ieszkania na ze
w n ą trz p rzez specy jaln ie do tego u rz ą d z o n e k an a ły , należy p rz y p isać fa k t ten, że ilość tle n k u węgla zaw artego w p o w ietrzu n ap ełniającem m ieszkanie nie d a ła się p ro centow o oznaczyć, a tem sam em szkodliw y w pływ je g o m ógł istnieć ty lk o w bardzo niew ielkim stopniu. G dyby w piecu, w m o
wie będącym , palono w ęglem kam iennym , k tó ry w piecach h erm etycznie zam knięty ch żarzy się w ciągu 24 godzin, co dla w ęgli d rzew n y ch nigdy nie m a m iejsca, to w t a kim razie ilość tle n k u w ęgla d o starc zan a p rz e z w entylator b y łab y jeszcze daleko z n a czniejsza.
W e d łu g bad ań P e tte n k o fe ra i in n y ch uczonych w ypada, że bardzo m ała ilość tle n k u w ęgla w pow ietrzu nie w yw iera szkodliw ego w p ły w u n a organizm człow ie
ka, poniew aż p rz y oddy ch an iu tle n e k w ęg la silnie roscieńczony pow ietrzem p rz e n ik a ją c do k rw i zostaje u tle n io n y kosztem tle n u p o w ietrza i z o s ta je 'ja k o d w u tlen ek w ęg la w yprow adzony na zew nątrz. Jeż eli zaś za
w artość procen to w a tle n k u w ęgla w pow ie
trz u będzie ta k znaczna, że ciało to nie m o
że być całkow icie u tlen io n e kosztem tle n u w prow adzanego do k rw i, w tedy u tlen ien ie je g o będzie odbyw ać się tlenem z a cze rp n ię
ty m ze sk ład u samój k rw i, to je s t ta o sta
tn ia ulegnie zm ianom chem icznym do tego stopnia, że badanie jój sp ek tro sk o p ijn e te zm iany w ykryć pozw oli i w ta k im razie tle n e k w ęgla staje się trujący m .
Ilość tle n k u w ęgla, za w arteg o w pow ie
trz u , działającą zabójczo na o rg a n iz m ,ró ż n i uczeni p o d ają bardzo rozm aicie: od 0,2 do 5 procentów . Lecz większość zg adza się na
to, że 0 ,2 % tle n k u w ęgla w po w ietrzu p rzy półgodzinnem o d d ych aniu takiem pow ie- trzem je s t d la człow ieka ilością uśm iercającą.
P rz y źle urządzony ch piecach lub też nieostrożnem z niem i obchodzeniu się, w y
padki zaczadzeń i uśm ierceń bardzo łatw o m ogą się zdarzać, o czem przekonyw ają nas dopiero co przytoczone liczby.
G az ośw ietlający, w ydobyty z węgla k a m iennego, za w iera zazw yczaj około 10%
tlen k u w ęgla i skutkiem tego m usi być tr u jącym . Z dośw iadczeń P o lecka w ypada, że
tru jąc e własności gazu ośw ietlającego po
chodzą w yłącznie od tlen k u w ęgla w nim zaw artego. L ecz dzięki zapachow i w łaści
wem u gazowi ośw ietlającem u, w ydobytem u z w ęgla kam iennego, ju ż m ałe naw et jeg o ilości w po w ietrzu m ogą być z łatwością w yśledzone bespośrednio powonieniem . B io
rą c średnie liczby z doświadczeń do ko ny w anych przez licznych uczonych w ypada, że 0 ,0 2 % gazu ośw ietlającego w pow ietrzu m oże ju ż z łatw ością być pow onieniem od
czute, k iedy G ru b e r utrzy m uje, że dla n ie
go w ystarcza 0,003% gazu w po w ietrzu do oceniania jego obecności powonieniem . L i czba 0 ,0 2% gazu ośw ietlającego w pow ie
trz u d aje dla tlen k u węgla, którego gaz ośw ietlający zaw iera 10% , tylko 0,002% , liczbę sto ra zy m niejszą od 0,2% , to je s t liczby podaw anej ja k o procentow a z a w ar
tość tle n k u węgla w pow ietrzu, u znana za uśm iercającą człow ieka. Rzeczoznaw cy, na zasadzie ty ch liczb ja k rów nież i dośw iad
czeń przez siebie przeprow adzo ny ch ze zw ierzętam i, tw ierd z ą, że ta ilość gazu ośw ietlającego w pow ietrzu, k tó ra powo
nieniem nie daje się odczuć w sposób sta
now czy, je s t dla człow ieka nieszkodliw a.
D lateg o też z a tru cia i uśm iercenia gazem ośw ietlającym , wychodzącym w prost z u rz ą dzeń gazow ych zaprow adzonych w m iesz
k aniach , należą praw ie do faktów niezna
nych. L ecz inaczój rzecz się ma, gdy gaz ośw ietlający w ydobyty z w ęgla kam iennego, p osiad ający sobie w łaściw y zapach, k tó ry praw do po dob nie zaw dzięcza zw iązkom sia r
ki, a j a k tw ierdzi P o le ck siarkocyjankow i fen ylu (C 6 H g CN S), p rz en ik a do m ieszkań p rz ez w arstw ę ziem i. Zauw ażono, że w tym w y p ad k u gaz tra c i w znacznym stopniu za
p ach je m u w łaściw y i z tego pow odu n ie
Nr 6. W SZECHŚW IAT. 85 łatw o może być pow onieniem oceniony,
a tem samem jak o niespostrzeżony może w y
woływać zatru cia i uśm iercenia. W czasie zimy przy m rozach d ługotrw ających ziemia zwolna zm arza poczynając od pow ierzchni coraz głębićj, przyczem objętość j<5j po w iększa się. P rz y takiem zam arzaniu zie
mi n a głębokości, w której leżą ru ry gazo
we, ciśnienia, w y w arte przez marznącą, zie
mię n a te ostatnie, m ogą łatw o j e łam ać.
Gaz ośw ietlający, w ydobyw ający się przez takie złam ania ru r, przez ziemię zm arznię
tą nie może w prost w ydobyć się na jój po
wierzchnię, lecz p rzen ik a przez m asę ziemi niezm arzniętćj, popod skorupą zamrożoną i tą drogą dostaje się w końcu do mieszkań, w któ ry ch podłoga nieszczelna spoczywa bespośredno n a ziemi, ja k to ma miejsce w dom kach drew nianych, nieposiadających zazwyczaj piw nic. W takiem m ieszkaniu ogrzew anem w czasie zim y, ziemia położo
na pod podłogą nie m arznie i stanow i nie
ja k o kom in dla gazu ośw ietlającego nag ro madzonego pod sk o ru p ą zm arzniętej ziemi.
Gaz wchodzący tą dro gą do m ieszkań, ja k ju ż wzm iankow aliśm y, trac i w znacznym stopniu w łaściw y sobie zapach i to o tyle więcej, o ile dłuższą drogę przebyw a pod ziemią.
B adania ściśle naukow e w ykazały, że gaz p rzy przejściu przez ziemię u trac a w znacz
nym stopniu te m ałe ilości zw iązków , które n ad a ją mu zapach charak tery sty czn y , lecz n adto praw ie całą ilość dw utlen k u węgla ( C 0 2) w nim zaw artego, jak o gazu łatwo rospuszczalnego w wodzie, kiedy ilość tle n ku w ęgla wcale nie zm niejsza się, co znow u objaśnia się tym faktem , że ten ostatni gaz je st mało rospuszczalny w wodzie. Z tego więc w ynika, że gaz ośw ietlający, przeni- kający przez ziem ię, je s t rów nież tru jący m , ja k ten, k tó ry pochodzi w prost z r u r gazo
wych, lecz ja k o pozbaw iony w znacznym stopniu zapachu je s t tru d n y do w ykrycia bespośrednio pow onieniem . Z tego to po
w odu w ypadki zatru cia i uśm iercenia g a zem ośw ietlającym , tak odw onionym , od cza
su do czasu po w tarzają się we w szystkich m iastach, w k tórych ośw ietlenie gazowe je s t zaprow adzone. T ego ro d z aju w ypadki w k ilk u ostatnich latach m iały rów nież m iejsce w W arszaw ie, p raw ie we w szyst
kich z nich ludzie zatru ci zostali urato w a
ni, z w yjątkiem jed neg o, któ ry zd arzył się w nocy z dnia 9 na 10 Lutego 1888 roku, p rzy którym dw oje ludzi, stróż i jeg o żona, zostali uśm ierceni. S tró ż z ro dziną za
m ieszkiw ał domek drew niany, postawiony przy rurze gazowej, l ' | 2 cala średnicy m a
jącej, doprow adzającej gaz do dom u m u
rowanego, położonego w głębi podw órza.—
R u ra gazowa w przejściu przez p o dm u ro
wanie, unoszące n a sobie żelazne sztachety, oddzielające podw órze od ulicy, w czasie wówczas trw ających m rozów, przez ucisk m arznącej ziemi została złam ana, a gaz przez ziemię d ostał się do m ieszkania s tró ża. W ieczorem m atka i czworo dzieci za
chorow ało z objaw am i zaczadzenia, ud zie
lono im na razie pomocy, dzieci zabrali do siebie lokatorzy domu, a chorą m atk ę leżą
cą w łóżku pozostaw iono w dom ku, miesz
kanie tylko przew ietrzono, sądząc, że mają do czynienia z czadem pochodzącym z pie
cyka. P o zam knięciu bram y stróż z pęp
kiem kluczy w ręku p rz y b y ł do izby i usiadł na stołku; w tój pozycyi służbowej zn ale
ziono go nad ranem m artw ego, zm arła żona jeg o leżała w łóżku.
W y pad ek ten św iadczy wymownie z je dnej strony, ja k gaz ośw ietlający po p rz e j
ściu przez ziemię u trac a w wysokim sto
pniu zapach jem u właściw y, z drugiej zaś stro ny , że fakt przenikania gazu ośw ietla
jącego przez ziem ię i własności jeg o po ta kiem przejściu są mało znane naw et inte- ligencyi.
E . D .
WYBUCH KRAKATOA
i z j a w i s k a pr zezeń w y w o ł a n e .
C zytelnicy nasi zachow ali zapew ne w p a m ięci olbrzym i w ybuch w ulkaniczny w cie
śninie Sundzkiej, w końcu S ierp n ia 1883
roku. Zarówno niesłychana, b esp rzyk ła-
dna może w czasach h isto ry czny ch potęga
tego w ybuchu, ja k i osobliwe zjaw iska,
k tó re po nim w ystąpiły i całą ogarnęły zie
86 W SZECH ŚW IA T. Nr 6.
mię, zw róciły n ań powszechny aw agę. T o w arzystw o królew skie w L ondynie w y zn a
czyło oddzielną, kom isyją z gro n a sw ych członków do ze b ran ia i opracow ania o d n o szących się do niego spostrzeżeń i d o k u m entów , a po kilk u letn iej pracy kom isyja ta, w sk ład której w chodzili p ierw szorzędni uczeni angielscy, A bercrom by, A rc h ib ald , B onney, E vans, G eikie, Ju d d , L ock y er, Russell, Scott, Stokes, S trachey, Sym ons i W h a rto n , w yw iązała się ze swego zadania i ogłosiła obecnie obszerne o w ybuchu K ra k a to a spraw ozdanie. Ja k k o lw ie k więc w swoim czasie o rzeczy tój n ie je d n o k ro tnie pisaliśm y, w ypada nam ra z jeszcze do niej wrócić, by na podstaw ie ta k p ełneg o i doskonałego m a te ry ja łu skreślić obraz ob
jaw ów , k tó re w dziejach gieologii i gieofi- z y k i na zaw sze pam iętne zostaną.
P rzypo m in am y tu przedew szystkiem , że w idow nią w ybuchu b y ła d robna, n ieza
m ieszkała w ysepka, K ra k a to a , położona m iędzy Jaw ą a S u m atrą, w je d n a k ie j p r a w ie od obu tych w ysp odległości '), w oko
licy przeto w ybitnie w ulkanicznej, na samej bow iem Jaw ie zn a jd u je się 49 w ulkanów . W y se p k a K ra k a to a posiadała k ilk a stożków w ulkanicznych i w edług prof. Ju d d a , a u to r a g i e o l o g i c z n e j c z ę ś c i spraw ozdania, w raz z sąsiedniem i w ysepkam i L a n g i Y e r- la te n tw o rzy ła w u lk an olbrzym i, twTorzący k ra te r o obw odzie 40 kilom etrów . G óra ta m usiała być utw o rzo n ą p rzez kolejne w ybuchy dacytu, stanow iącego odm ianę tra - ch itu i bogatego w en sta ty t czyli k rzem ian m agnezu.
O statn i w ybuch, o którym przechow ała się pamięć, m iał m iejsce w ro k u 1680; od tego czasu w u lk an by ł spokojny i p o k ry ł się zielonością, ale od rok u 1880 w yraźne oznaki w skazyw ały, że drzem ie on tylko.
Rzeczywiście d n ia 20 M aja 1883 ro k u n a stąp ił wybuch n a w ysepce, ja k się pokazało ze stożka P erb o e w atan , k tó ry w tedy zm ie
n ił swą postać i stra c ił n a wysokości; w y buch ten je d n a k nie zw rócił n a siebie bliż
szej uw agi, a okręty p rzep ły w ając e cieśninę S u n d zk ą krąży ły ja k p o p rz ed n io obok w y
*) K a rtę tej p rzestrzen i m orskiej znajdzie czy te ln ik w W szechśw iecie ż r. 1884, str. 289.
sepki, n iedo strzegając na niej nic szcze
gólnego, ani w L ip cu , ani w ciągu całego p raw ie S ierpnia. D opiero od d. 23 S ier
pnia działalność w ulkaniczna silnie się w zm ogła a d. 26 wybuch stał się p rz e ra ż a jącym . Pom im o wszakże gw ałtow nego h u ku eksplozyi, k tó ry słyszano na całej J a wie, w strząśnienie ziem i uczuć się nie dało.
Z okrętów , k tó re p rzep ły w ały w tedy obok K ra k ato a, w idok przedstaw ił się nadzw y
czajny. G ęsta ch m ura czarna okryw ała wysepkę, detonacyje następow ały je d n e po d ru gich, pow ietrze przepełnione było w y
ziew am i siarkow em i. Z chm ury, przedzie
ran ej bezustannie w yładow aniam i elektry - cznem i, sp adał w obfitości gorący popiół i pum eks. Na wyspie snopy ognia rzucały się k u chm urze a b ry ły iskrzące law y sta czały się k u m orzu. P o w ietrze było ros- palone, a sonda zapuszczana w odległości 16 na dno m orskie, przypadające tam w głębi 50 m, w racała silnie rozgrzana.
A ż do godziny 5 wieczorem, pomimo ca
łej swej grozy, były to tylko objaw y w ybu
chu bardzo gw ałtow nego. W tym dopiero czasie wody otaczające u legły g w a łto w n e
mu w zburzeniu, k tó re się ujaw niło w falach szczególnych. P raw dopodobnie, stopniow a zagłada stożków , k tó ra n astąp iła przez od-- rzucenie ścian przew odów w ulkanicznych, spow odow ała dostęp wody do law stopio
nych. P ro f. J u d d nie je s t w praw dzie stro n nikiem teoryi, w edług której w ogólności w ybuchy są następstw em zetknięcia wody z m asam i lawy, sądzi jed n ak , że pow oduje ono działanie w in n y sposób. W e d łu g n ie
go w ybuch pochodzi od gw ałtow nego w y
w iązyw ania się substancyj lotnych, za w ar
ty ch w m ateryjałach w yrzucanych; zetkn ię
cie więc m asy stopionej z niezm ierną ilością w ody zim nej tam uje działalność wybucho
wą i sprow adza skutek tak i, ja k unieru cho m ienie k lap y bespieczeństw a kotła, gdy ogień pozostaje w pełnej działalności: w ta kich razach kocieł pęka.
Tego rodzaju straszliw e w ybuchy m iały miejsce k ilk ak ro tn ie z ra n a d. 27, a chw ile, w k tó ry ch one następow ały, m ożna było oznaczyć przez u kazyw anie się w yw oływ a
nych przez nie i daleko rozbiegających się fal. Co się zresztą działo w rann ych go
dzinach dnia tego, n ik t nie wie, żaden bor-
Nr 6. WSZECHŚWIAT. 87 wiem statek nie ośm ielił się pozostać na
tych głębiach straszliw ych, ci zaś, co z lądu m ogli cokolw iek dojrzyć, zginęli praw ie natychm iast; 36 000 bowiem ludzi padło ofiarą w zburzonych fal.
W b rak u wszakże świadectw naocznych, przez zestawienie k a r t i planów , zdjętych p rz ed i po w ybuchu, zdołano u jąć ogólne rysy całego objaw u. W u lk an y K rak ato a w znow iły w 1883 r. działalność, ja k ą u ja w niały p rz ed setkam i lub tysiącam i lat: w y
buch spow odow ał silną zagładę, a w ulkan w znacznój części sam siebie w yrzucił w po
w ietrze. W y sp a K ra k a to a straciła dwie trzecie swój rozległości; zn ik ła cała jój część północna z w yjątkiem skały, k tó ra teraz sam otnie sterczy z morza; zginęła również m aleńka w ysepka P o lish -H at, znajdująca się na północnój stronie K ra k ato a, gdy n a tom iast w ysepki Y e rlaten na północo- wschodzie i L an g n a północo - zachodzie rozległość swą pow iększyły.
Załączony szkic przedstaw ia profil wysp K ra k a to a i Y e rlaten przed i po w ybuchu.
N a szkicu oznaczoną mamy wysokość trzech najw ażniejszych, daw nych stożków w ulka
nicznych K ra k ato a.
P o d. 27 S ierpnia w ulkan pozostał spo
kojnym : w yw iązyw ała się jeszcze para, nie
kiedy płom ienie, w ogólności je d n a k wy
buch był ukończony. Jed y n ie tylko cl. 10 P aźd ziernika n astąp ił w ylew błota, odtąd zapanow ał tam spokój a roślinność odzy
skuje swe praw a. Ze zjaw isk, to w arzy szą
cych wybuchowi, przytoczyć jeszcze należy ciemność nadzw yczajną, spow odow aną przez spadek popiołów, naw et w B ataw ii, w odle
głości 160 km , gdzie też p op ękały szyby i m ury, jed y n ie w skutek w strząśnienia po
wietrza; rzecz bowiem godna uw agi, że obyło się bez najlżejszego n aw et trzęsienia ziemi. B ry ły pum eksu spadające n a o k rę
ty dochodziły w ym iarów dyni; po tym zaś deszczu kam ienistym zw ilgocone popioły utw o rzy ły potok praw dziw ego błota, k tó ry w ciągu dziesięciu m inut utw orzył w arstw ę grubości 15 centym etrów .
P rof. J u d d uw aża wybuch K ra k ato a za szczególnie gw ałtow ny, jak k o lw iek obfitość m ateryjału wyrzuconego nie była zgoła tak znaczną, ja k przy w ybuchu P o p an d ay an g na Jaw ie w r. 1772, albo S k a p ta r-Jo k u ll na Islan d y i w r. 1783; gw ałtow ność zaś w ybu
chu tłum aczy się sąsiedztw em m orza, które
Profil wysp K rak ato a i V erlaten przed (linija kropkow ana) i po w ybuchu (linija ciągła). L in ija poziom a oznacza poziom morza.
K a n a ł oddzielający w yspy K ra k ato a i Sa- besi zap ełnił się rum ow iskam i w ulkanicz- nemi, któ re, rozrzucone na dnie, sprow a
dziły zm niejszenie głębokości m orza w tój okolicy. W k ieru n k u wschodnio - zacho
dnim u tw o rzy ła się na dnie cieśniny Sundz- kiój szczelina, p rz y p ad ając a na osi szeregu w ulkanicznego J a w y i S um atry; inna p o dobna szczelina przebiega praw ie w k ie ru n ku północno-południow ym , a obie krzyżują się na północno-w schodniój stronie K r a katoa. W pobliżu utw orzyły się nadto dw ie w ysepki, które wszakże m orze rychło zmiotło.
pow strzym ało sp o k o jn y , no rm alny je g o przebieg i w yw ołało straszliw e eksplozyje, tam ując, w edług porów nania prof. Ju d d a , n a czas pew ien klapę bespieczeństw a. S tą d paroksyzm cały dokonał się n agle, a k ró t
kość i gwałtowność jeg o p rzeb ieg u czynią zeń fakt jed y n y w rocznik ach n au k i.
M atery jały w yrzucone przez w ulkan co do swego składu chem icznego podobne b y ły zupełnie do law daw niejszych, składały się bowiem przew ażnie z dacytu; pomimo to, w ybuch obecny dokonał się w sposób odm ienny, aniżeli poprzednie. P rz y da
wniejszych bow iem w ybuchach m atery jały
8 8