• Nie Znaleziono Wyników

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚW-ATA". Prenumerować można w Redakcyi Wszechświat.W Warszawie: rocznie rub.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚW-ATA". Prenumerować można w Redakcyi Wszechświat.W Warszawie: rocznie rub."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Nb 16 (1 0 9 9 ). W arszaw a, dnia 19 kw ietnia 1903 r. T o m X X I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „W S Z E C H Ś W -A T A ". P ren u m ero w ać można w R edakcyi W sz e ch św ia t.

W W a r s z a w i e : rocznie ru b . 8 , k w artaln ie rub. 2 . . , . , , . . ,

Z p rz e s y łk ą p o c z t o w ą : rocznie rub. 1 0 , półrocznie ru b . 5 . 1 w e WSZyStk' Ch » k™j« i z ag ran ic,.

R ed a k to r W szech św iata przyjm uje ze sp raw am i redakcyjnem i codziennie od godz. 6 do 8 w iecz. w lokalu redakcyi.

A d res R e d a k c y i: MARSZAŁKOWSKA N r. 118.

R O Z S Z E R Z E N IE G RA N IC ZM Y SŁÓ W . ‘)

N ieraz ju ż robiono uw agę, że każde spostrzeżenie fizyczne zależy od dwu [ kategoryj w arunków , a m ianowicie od przyrody nazew nątrz nas i od nas sa­

mych, zw łaszcza od zmysłów naszych.

Dość przytoczyć jak o przykłady zjaw i­

ska k o n tra stu subjektyw nego oraz za­

cieranie się obrazu ciała, będącego w szybkim ruchu.

C harakter zmysłów naszych w yw iera nadto jeden jeszcze i to znacznie większy w pływ . N au k a o dźw ięku i o świetle, dwa wielkie działy fizyki, dotyczą bez­

pośrednio dw u naszych najw ażniejszych zmysłów. A jed nak trudno sobie w yo­

brazić mniej logiczny podział nauki, niż ten, jak i istnieje obecnie w fizyce. Obok dźwięku i św iatła znajdujem y dw a dzia­

ły: elektryczność i m agnetyzm , które rozw inęły się na tle spostrzeżeń nad przyciąganiem i odpychaniem wzajem- nem pew nych ciał.

') Podług wykładu wstępnego 0 . Wienera, prof. fizyki w "Lipsku „Die Erw eiterung un- serer Sinne14, Lipsk 1900.

Pośpieszam zaznaczyć, naw iasem mó­

wiąc, że bynajm niej nie chcę dowodzić, jakoby podziału tego należało zaniechać.

Fizyka, zwłaszcza eksperym entalna, jest

j

to nauka, oparta n a doświadczeniu.

W myśl zasadniczego praw a biogene- tycznego każda isto ta żyw a przechodzi w skróceniu ew olucyą całego swego ro­

du. J e s t to zatem zupełnie naturalne, że w podstaw owem nauczaniu fizyki eks­

perym entalnej przechodzi się zjaw iska

| w ogólnych zarysach w tej samej, choć : skróconej, kolei, w jakiej nauka je zdo­

bywała; rzecz prosta, że w skutek skró­

cenia zmuszeni jesteśm y niejednokrotnie

J

odstępow ać od historycznego przebiegu.

Czem to się dzieje, że poznaw ać mo­

żemy takie spraw y i stany, ja k m agne­

tyzm , na które zm ysły nasze są bezpo­

średnio najzupełniej nieczułe? Odpowiedź je s t bardzo prosta; ale je s t rzeczą pierw ­

szorzędnej w agi uświadom ić sobie do­

kładnie podstaw y naszego postępow ania w tym względzie.

Żelazo m agnetyczne w ykonyw a w pew­

nych specyalnych w arunkach, np. w są­

siedztwie jakiegokolw iek innego kaw ał-

! ka żelaza, inne ruchy, niż żelazo nie­

m agnetyczne. R uchy te poznajem y zmy-

| słem dotyku lub okiem. G dyby w ja-

! kiem miejscu naszego ciała znajdow ała

(2)

242 W SZECH ŚW IA T N r 16 się g ru p a d o statec zn ie u n e rw io n y c h k o ­

m órek, za w ie ra ją c y c h dość siln e su b s ta n ­ cye m ag n ety czn e, p o z n a w a lib y śm y p ó ł­

noc i p o łu d n ie w k aż d em n a jb a rd z ie j obcem m iejscu bez pom ocy g w iaz d , ta k ja k o dróżniam y g ó rą od dołu. B usola, t. j. ig ła m agnesow a, u n o szą ca się n ad p o d ziałk ą k ą to w ą i o b ra c a ją c a się po ­ ziom o, za stę p u je n am do p e w n eg o sto p ­ n ia zm ysł m ag n ety c zn y . D zieje się to za pośred n ictw em je j ru ch ó w , k tó re p o ­ zn ajem y okiem.

T a k w ięc ja k ib ą d ź p roces w p rz y ro ­ dzie, nie d z ia ła ją c y n a zm y sły n a sz e b ez­

pośrednio, m oże je d n a k n a n ie w y w ie ra ć w p ły w pośredni, jeże li ty lk o to w a rz y s z ą m u inne zm iany, zdolne sp ro w a d z ić p o ­ drażn ien ie n asz y ch zm ysłów .

W p o ró w n a n iu z n a tu ra ln e m i u rz ą d z e ­ n iam i n aszy ch n a rz ą d ó w zm ysłów , b u so ­ lę n az w ać m ożem y urząd zen iem sztucz- nem . K a ż d y n o w y p rz y rz ą d lu b n o w e ze sta w ien ie p rz y rz ą d ó w zn a n y ch d la j a ­ k iegoś n o w e g o celu, sta n o w ią c e z p u n k tu w id zen ia ew o lucyi n a tu ra ln y d alszy c ią g ro zw o jo w y oraz ro zszerzen ie g ra n ic n a ­ szy ch zm ysłów , są postęp em w p rz y s to ­ so w an iu do w a ru n k ó w o ta c z a ją c y c h i no- w em n arzęd ziem w w a lc e o b y t.

R o z p a trz m y te ra z , o ile fiz y k a p rz y ­ czy n iła się do ta k ie g o ro z sz e rz e n ia g r a ­ n ic n asz y ch zm ysłów . Z a c z n ijm y od je d ­ n eg o ze zm ysłów m ech a n iczn y c h .

P o sia d a m y w ro d z o n ą zdolność o c e n ia ­ n ia do p e w n eg o s to p n ia w a g i ciężaru, trz y m a n e g o w rę k u lub cisn ąc eg o n a j a k ąb ą d ź część ciała. Z dolność t a u ja w n ia się w trz e c h k ie r u n k a c h : 1) pod w z g lę ­ dem m inim um ciężaru, k tó ry w o g ó le zd o ln y je s t w y w o ła ć w n a s czucie; je s t to p ró g p o d n ie ty cz u cia ciśn ie n ia F ech - nera; 2) pod w zględem m inim u m s to su n ­ kow ej ró ż n ic y p om iędzy d w u m a cięż a­

ram i, k tó r ą m ożem y ocenić — j e s t to w z g lę d n y p ró g ró ż n ic o w y cz u cia ciśnie­

n ia F ech n e ra; 3) pod w z g lę d e m m axi- m um ciężaru, ja k i m ożem y o cenić b ez­

pośredn io, np. m axim um te g o , co m oże­

m y u d ź w ig n ą ć —sz c z y t p o d n ie ty p o d łu g W u n d ta.

W sz y stk o to sam o d o ty c z ę w zu p e łn ie podobny sposób z a ró w n o in n y c h zm y ­

słów , ja k i w sz y stk ic h p rzy rząd ó w . W sz ę ­ dzie n a p o ty k a m y p ró g p od niety, w z g lę d ­ n y p ró g ró ż n ic o w y i szc zy t p o d niety .

Co do sz c z y tu p o dn iety , to z a z n a c z y ­ m y po krótce, że istn ie je on d la k a ż d e g o po szczeg ó ln eg o przyrząd u, w m niejszym ju ż sto p n iu d la całej k la sy przy rząd ó w , a zn ik a zu p ełn ie w obec ro z p a try w a n ia ró ż n y ch k a te g o ry j p rzy rząd ó w , słu żący ch do celó w podobnych; zw aży ć m ożem y n a w e t ca łą ziem ię, choć do p ew n eg o

s to p n ia w przenośni.

Co do w z g lęd n eg o p ro g u ró żn ico w eg o E. H . W eber w y k a zał, że d la ró ż n y ch zm y słó w je s t on w p e w n y ch g ra n ic a c h sto su n k o w o n ieza leżn y od w ielko ści k a ż ­ d o ra zo w ej p o d n iety . G dy trz y m a m y w rę ­ k u cięż ar 100-gram ow y, czujem y u lg ę po u su n ięciu 30 g; je ż e li w rę k u m am y 1000 g, u ćzujem y tę sam ę u lg ę dopiero po usu n ięciu 300 g. N a fa k ta c h ty c h o p iera się zasad n icze p ra w o p sy c h o fi­

z y czn e W e b e ra i F ech n e ra. T o sam o d o ty czę p rz y rząd ó w , je ż e li n ie r o z p a tr u ­ je m y ich oddzielnie, lecz całem i k lasam i.

Z n ajd z ie m y ta m w p e w n y ch g ra n ic a c h za w sze tę sam ę w z g lę d n ą ścisłość p o ­ m iarów .

R o z p a trz m y bliżej sto sun ek ilo ścio w y ścisłości n asz eg o zm y słu ciśn ien ia do d o k ład n o ści od po w ied niego p rz y rzą d u , t. j. w a g i. O cena cię ż a ru rę k ą dochodzi za le d w ie ścisłości 30%; m ożem y j ą n ie ­ co zw iększyć, je ż e li n ie p o p rz estan iem y n a czuciu ciśnienia, lecz będ ziem y k ilk a ­ k ro tn ie p od n o sili w g ó rę ciężar badany:

uciek am y się przez to do pom ocy czucia m ięśn io w eg o p o w sta ją c e g o po dczas w y ­ k o n y w a n ia te j p racy . B łą d sp a d a w ó w ­ czas do 10%, t. j. w z g lę d n y p ró g ró ż n i­

co w y = 0,1. P o ró w n a jm y z te m nasze n ajlep sze w a g i dokładne; w ra z ie obcią- n ia k ilo g ram o w e g o z każdej stro n y , w y ­ k a z u ją one jeszcze 0,005 mg, t. j. p ró g ró ż n ic o w y = 0,000000 005. W y n ik a stąd , że n a ró żn ice ciśn ien ia w a g a je s t 20 m ilionów ra z y czulsza od n asz eg o ciała.

G d y b y śm y b y li ta k czuli n a obciążenia, j a k t a w a g a , o d różn ialiby śm y zm niejsze­

n ie siły ciąż en ia w m iarę w zno szen ia

się w górę: o d czu w alib y śm y ró żn icę ju ż

z ch w ilą p o d n iesien ia rę k i o 2 cm. Z ło ­

(3)

W SZECHŚW IAT 243 ta k u la o 35 cm śred n icy leżąca n a m etr

pod p o d ło g ą d a w a ła b y nam zn ać o so ­ bie w sk u tek w y w ie ra n e g o przez n ią p rz y ­ ciąg an ia: w ch w ili p rzechodzenia ponad n ią ciężar n asz eg o c ia ła w y d a w ałb y się nam w iększy.

P r ó g p o d n ie ty czu cia ciśnienia w a h a się dla ró żn y ch m iejsc naszego ciała p o ­ m iędzy g ram em a m iligram em ; ciśnienia m niejszego ciało nasze nie odczuw a.

N a to m ia st n asz e n ajczu lsze w a g i odpo­

w ia d a ją ju ż n a c ięż ar 0,0001 mg, są w ięc 10 000 ra z y czulsze od n ajczulszych m iejsc naszego ciała; k o ły sz ą się ju ż w tedy, gdy n a szali spocznie p y łek o średnicy VlG mm.

Z apom ocą ta k ie j w a g i W a rb u ry i Ihm o- ri w y k a zali obecność cien iu tk iej w a rstw y w ody, p o k ry w a ją c e j n ac z y n ia szklane n a w e t w b ard zo u m iark o w a n ie w ilg o t- nem pow ietrzu ; g ru b o ść tej w a rs tw y w y n o siła za led w ie 0,000000 2 mm.

C iśnienia, d z ia ła ją c e g o ze w szystkich stron, ja k ciśnienie p o w ietrz a, w ogóle nie m ożem y p o strz e g a ć bezpośrednio.

W iem y, ja k im olbrzym im postępem w z n a ­ jom ości zja w isk atm o sfery czn y c h było

w ynalezienie b aro m e tru rtę c io w e g o przez Toricellego. A je d n a k je s t to przyrząd w zględnie p ie rw o tn y i nieczuły. P r.

K o h lra u sch i A. T o p ler obm yślili p rz y ­ rządy, w y k a z u ją c e n ie u sta n n e drobne w a- w a h an ia ciśn ien ia atm osferycznego, n a k tó re b a ro m e tr rtę c io w y n ie re a g u je w ca­

le. L ib ella T o p lera z a w ie ra z a m ia st rtęc i 16 ra z y lżejszy ksylol; ru rk a barom e- try c z n a nie sto i p ro sto p ad le, ale je s t p o ­ chylona. In s tru m e n t te n w y k a z u je ró ż n i­

ce ciśnienia w yn o szące 0,000 00001 a tm o ­ sfery. W za m k n ię ty m p okoju in stru m e n t te n odczuw a ró żn ice ciśnienia, spow odo­

w an e przez o tw a rc ie dalek ich drzw i albo przez p rzejście je d n e j osoby przez o tw a r­

te drzw i. M. T o p le r w yk azał, że p rz y ­ rząd te n w y k a zu je ciśnienie słu p a gazu, w a żąc eg o 0,001 mg.

U sposobienie w ro d zo n e lub ćw iczenie zm ysłów m oże je d o p ro w ad zić do dosk o ­ n ałości zd u m iew ającej, znacznie p rzew y ż­

szającej norm ę p rzeciętn ą . D ow odem t e ­ go są do św iad czen ia o d g ad y w acz y m yśli.

O d g a d y w acz ta k i od czu w a m inim alne w a h a n ia ciśn ien ia w y n ik a ją c e z m im o­

w olnych i n ieśw iado m ych d rg n ie ń ręk i te j osoby, k tó ra g o p ro w a d zi i k tó rą usiln ie i z najw iększem skupieniem m y­

śli o pew n ym określonym w yrazie, p rzed­

m iocie lu b p ostępku. A le n ajlep szy ch o d g ad y w acz y p rzew y ższa d o sk on ało ścią przyrząd, zb u d o w an y przez p s y c h ia try z Giessen, R ob. Som m era, zap isu ją cy m i­

m ow olne ru c h y nog i, ręki, a zw łaszcza, palca. O dpow iednio u rz ąd zo n y układ d źw ig n i ro z k ła d a ru c h y n a trz y z a sa d n i­

cze kieru n k u (na p raw o , lu b n a le w ° ,(

w g ó rę lu b na dół, n ap rzó d i w tył);

k ażdy ru c h częściow y zo staje za p isa n y n a w alcu, o b racającym się a u to m a ty c z ­ nie. O trzym ujem y w ten sposób k rz y ­ we, p o k azu jące w szy stk ie n ie sp o d z ie w a ­ ne w ah ania; np. w ahanie,' n a stę p u ją c e , g d y osoba b a d a n a u słyszy p o śró d kilku w y ra zó w ten, o k tó ry m m yślała. P r z y ­ rz ą d p rzezn aczon y je s t przedew szystk iem do b a d a n ia d rob ny ch ró żn ic pom iędzy chorobam i nerw ow em i. K rz y w a d rżen ia palców je s t in n a np. u alko ho lik a, niż u p a ra lity k a . T ak sam o ja k d rż en ie c ia ­ ła ludzk ieg o rozpo znać m ożem y zapom o ­ cą przyrząd ów stosow ny ch najm n iejsze d rg a n ia g ru n tu . U żyw am y do te g o w a ­ h a d ła poziom ego, u n o sząceg o się w p ła s z ­ czyźnie poziom ej; n a osi zn a jd u je się lusterk o , rz u cając e obraz p u n k tu ś w ie tl­

n ego n a w alec, p o ru sz ający się m ech a­

nizm em ze g aro w y m i o b c ią g n ię ty p ap ie­

rem czułym na św iatło . T o a u to m a ty c z ­ ne za p isy w an ie zm ian położenia lu ste rk a b y w a za sto so w an e w e w szy stk ich p ry z ­ m atac h do m ierzen ia m ały ch k ą tó w . W a ­ h adło poziom e, ud osk on alon e przez R eu- b er-P asch w itza , d aje nam k rz y w e o z u ­ pełnie niespo dziew anej okresow ości, k tó ­ ry c h b a d a n ie za p o w ia d a w iele ciekaw ych w ynikó w . P rze d ew szy stk iem p rz y rzą d ten n o tu je w strząśn ien ia, spow o do w an e przez bardzo o dleg łe trz ę sie n ia ziem i, np. trz ę ­ sienie ziem i w J a p o n ii n o to w a ł in s tru ­ m en t w p raco w n i strasb u rsk ie j.

B ardzo z a w iłą fu n k c y ą naszeg o d o ty ­ ku sta n o w i p o strze g an ie odrębności p rze­

strzen nej dw u d rażn io ny ch p u n k tó w sk ó ­ ry. M iarą czułości j e s t tu odleg ło ść po­

m iędzy d w iem a n ó żkam i cyrkla, w k tó ­

rej otrzy m u jem y d w a czucia odrębne.

(4)

244 W SZECHŚW IAT N r 16 P o d łu g W e b era n a m iejscu najczulszem , [

n a języ k u , n ajm n iejsza odleg ło ść w y n o si

j

1 m m . D alek o d o sk o n alszy p od w z g lę - I dem p rz estrze n n y m je s t zm y sł w zro k u . W odległości 10 cm oko n o rm aln e od­

ró ż n ia dw ie kreski, o d leg łe od siebie o 0,025 mm.

Z w łaszcza co do oka w id zim y n a jle ­ piej, ja k dalece p rz y rz ą d y n asz e s ą na- tu ra ln e m u zupełnieniem i rozszerzen iem n arząd ó w zm ysłów . S o czew k a je s t is to t­

n ą częścią~ o b razo tw ó rczą oka; je ż e li dla ty c h czy in n y ch p o w o d ó w z o sta n ie u su ­ n ię ta , m ożna ją z a stą p ić so cz ew k ą s z k la ­ ną, um ieszczoną p rzed okiem . N iem a żadnej is to tn e j ró żn icy , je ż e li z a m ia st je d n e j soczew k i w eźm iem y k ilk a. W ten sposób p o w sta je n a jw a ż n ie jsz y n asz p rz y ­ rz ą d —m ikroskop. N a jle p sz e m ik ro sk o p y ! p o z w a la ją jeszcze ro z ró żn ić d w ie c ie n iu t­

kie k resk i o d leg łe od siebie o */7 część 0,001 mm. P rz e w y ż s z a ją one d o k ład n o ść

oka około 200 razy .

P o m im o dosko n ało ści n asz y ch m ik ro ­ sk o p ó w dzisiejszych, a n a to m ia i fizyolo- I g ia n ajd ro b n ie jsz y ch kom ó rek i is to t ży- j w y ch n a p o ty k a tru d n o ści, k tó re p o tr a f i­

ło b y u su n ąć dopiero z a sto s o w a n ie p o ­ m yślne p ow iększeń z n a c z n ie m o cn iej­

szych. Z d a w a ło b y się, n ap o z ó r, że n ic nam nie p rz e sz k a d z a u c ie c się do pom o­

cy m o cniejszych soczew ek. T y m czasem A bbć i Ile lm h o ltz d ow iedli, że środek te n zaw o d zi p o za p e w n ą g ra n ic ą z p rz y ­ czyn, k tó ry c h tu n ie będ ziem y b liżej ro z ­ bierać. I s to tn ą p rz y c z y n ą je s t św ia tło sam o, ja k o ru c h fa listy . D łu g o ść fali, \ t. j. od ległość p om iędzy szc zy tam i dw u sąsied nich fal, w y n o si około 0,0004 m m d la o s ta tn ic h dobrze w id z ia ln y c h , t. j.

fa l fio leto w y ch . G d y w y m ia ry c ia ła b a ­ d an e g o sch o d zą do te j w ielkości, ś w ia tło się ro z p ra sz a lu b u le g a d y frak cy i, a p rz e d ­ m io ty m niejsze n ie m o g ą ju ż w c a le w y ­ tw o rz y ć obrazu.

C zapski z w ró c ił u w a g ę , że je d y n y sp o ­ sób u d o sk o n alen ia m ikroskopu , ja k i dziś liczy ć m oże n a pow odzenie, p o le g a n a z u ż y tk o w a n iu m n iejszy ch d łu g o śc i fal;

fa le ta k ie w ła śc iw e są p ro m ien io m poza- fioletow ym , d z ia ła ją one n ie n a oko, ale n a kliszę fo to g ra fic z n ą , k tó ra p o d n ie­

je d n y m w z g lęd em je s t rozszerzeniem g r a ­ nic n aszeg o zm ysłu w zro ku . D r. S ch u ­ m an n z L ip sk a w y k ry ł prom ienie poza- j fio letow e, k tó ry c h d łu g o ść fa li w y n o si

| 0,0001 mm. T eo rety czn ie p o z w a la n am to u w a ż a ć za m ożliw e zbu d o w an ie m i­

kroskopu, c z te ry ra z y m ocniejszego od dzisiejszych; w p ra k ty c e tru d n o ść s ta n o ­ w i silne p o c h ła n ia n ie ty c h p ro m ieni przez w ię k sz ą część ciał p rzezroczystych : ju ż k ilk u c e n ty m e tro w a w a rs tw a p o w ie trz a g a s i je zupełnie.

( dn )

Z . S.

G R A N IC E F IZ Y C Z N E

E L E K T R Y C Z N E G O P R Z E N O S Z E N IA S IŁ Y .

„E n g in e e rin g M a g a z in e “ zam ieszcza p od ty m ty tu łe m a rty k u ł A. D. A dam sa, z k tó re g o czerp iem y n a stę p u ją c e szcze­

g ó ł y -

J e ż e li m ied zian a lin ia e le k try c z n a po­

siad ać będzie p ew n ą o zn aczo ną w a g ę i s ta ły sto p ień spraw n ości, w ta k im ra zie od leg ło ść p rzen o szen ia siły m ożna d o w o l­

nie p ow iększać, p o w ięk sz ając jed n o c z e ­ śnie w ró w n y m sto su n k u i n ap ięcie p rą d u w lin ii. T y m sposobem g ra n ic a p rz en o ­ szen ia siły j e s t zależn a je d y n ie od n a p ię ­ cia prąd u, n ap ięc ie zaś ze sw ej s tro n y z a le ży od b u d o w y m aszy n n a sta c y i cen­

tra ln e j i od b u d o w y linii. D o przen o szen ia zn aczn ej siły n a w ielk ie od leg łości m og ą b y ć u ż y te ty lk o m aszy n y w y tw a rz a ją c e p rą d zm ien ny lu b tró jfaz o w y , m aszy n y b o ­ w iem o p rą d zie stały m , w y tw a rz a ją c e k il­

k a s e t k ilo w a ttó w d la n a p ię c ia w iększego niż 4 000 w o ltó w n ie m o g ą b yć b u d o w a n e w sk u te k tru d n o ści, p o łączo n y ch z b u d o ­ w ą k o le k to ra . D la te g o te ż w ra z ie p rz e ­ n o szen ia siły zap om ocą p rą d u s ta łe g o o W ysokiem n apięciu , w szy stk ie d ynam o- m aszyny, w m iejscu w y tw a rz a n ia en e rg ii elektry czn ej, i w szy stk ie m o to ry w m iej­

scu sp o trze b o w an ia te jż e en ergii, łą c z ą się

w szereg. T eg o ro d z aju u rz ą d z e n ia z a ­

sto so w an e są m iędzy C o m be-G av at a L a

C h aux -d e-F o nd s (S zw ajcarya), g d zie 8 po-

(5)

N r 16 W SZECH ŚW IA T 245 łącz o n y ch w sze reg d ynam om aszyn w y ­

tw a rz a p rą d o n ap ięc iu 14 000 w oltów , i m iędzy S t. M aurice a L ozanną, gdzie otrzy m u je się p rą d o n ap ięciu 22 000 w o l­

tó w przez p o łączen ie w szereg 10 d y n a ­ m om aszyn. D o św iadczenie w ykazało, że co do w yso k o ści n ap ięcia prądu , u rz ą ­ dzenia pow yższe n ie p rz e d sta w ia ją je s z ­ cze g ran icy , k tó r ą m ożem y osięgnąć.

M aszyny z p rą d em zm iennym o n ap ię­

ciu 6 000 w o ltó w i o sp raw n o ści dochodzą­

cej do k ilk u ty się c y k ilo w a ttó w , są ju ż za sto so w an e w p ra k ty c e w znacznej ilo ­ ści. N a p ięcie 6 000 w o ltó w nie w y s ta r­

cza je d n a k ju ż w obec odległości 25—80 iw ; w ty c h p rz y p a d k a c h u ż y w a się g e n e ra to ­ rów , w y tw a rz a ją c y c h p rą d o napięciu 3 000 w o ltó w i n ap ięc ie to podnosi się n a stę p n ie do żą d a n e j w ysokości zap o­

m ocą tra n sfo rm a to ró w .

A b y u n ik n ą ć z a sto so w an ia tra n s fo rm a ­ to ró w bu d u je się w p ra w d zie w o statn ich czasach g e n e ra to ry d la n ap ięć do 13 000 a n a w e t 20000 w o ltó w (trz y m asz 3 Tny 0 tak iem n a p ię c iu zbu d o w an e z o sta ły przez firm ę S c h u c k e rt i sp. w N o ry m b e r­

dze d la sta c y i elek try czn e j w M orbegno w e W łoszech), p o siad ają ce o b racające się pole m a g n e ty c z n e i n ieruchom y tw o r- nik, ale m iejsce konieczne d la izolacyi n ad a je m aszynom z b y t w ielk ie w ym iary.

W sk u tek te g o n a jw ięk sz e napięcie, ja k ie da się w y tw o rz y ć w p ro st w g en e rato ra ch , nie dojdzie, zapew ne, do 50000 w o ltó w 1 w ra z ie u rząd zeń w y m a g a ją c y c h w ięk ­ szego n a p ię c ia nie d a się obejść bez tra n sfo rm a to ró w . T ym sposobem g ra n ic a w ysokości n a p ię c ia b y łab y zależn a od b u d o w y tra n sfo rm a to ró w . W tra n sfo r­

m a to ra c h je d n a k d aje się za sto so w ać d a­

leko d o sk o n alsza izolacya, poniew aż je s t w ięcej m iejsca do ro z p o rzą d zen ia i iz o la ­ cy a p o w ie trz n a m oże być za stą p io n a przez iz o la c y ą n a f tą i innem i olejam i.

O lej p rz e d sta w ia dalek o w ięk szy niż p o ­ w ietrz e op ó r p rz eciw k o u tw o rz en iu się bezpośredniej isk ry lu b pow olnem u zrów - n o w a żan iu się n ap ięcia.

T ra n sfo rm a to ry d la 40 000 w o ltó w p ra ­ cu ją ju ż od w ielu l a t n a 56 Tem długiej linii do p rzen o szen ia siły w m iejscow o­

ści P ro v o -M ercu r M ills w U ta h , a w o s ta t­

nich czasach m iędzy C o lg ate a S an F r a n ­ cisco w K a lifo rn ii n a lin ii o dług o ści 350 km. N a lin ii m iędzy C anon F e rry a B u tte w M on tan ie (112 km) p rzen o ­ szenie siły d o k on yw a się z norm alnem napięciem 50000 w oltów . I te n ap ięc ia nie sta n o w ią jeszcze gran icy , g d y ż rob io ­ no ju ż p rób y z tran sfo rm ato ram i, dopro- w a d zając ein i 100000 w oltów .

Z pow y ższeg o w idać, że g ra n ic a p rze­

noszenia siły będzie za le żała p rzew ażn ie od lin ii elek try cznej. P rzedew szy stk iem zaznaczyć tu n ależy d ziałan ie dw u czyn ­ ników . Je d u y m je s t p o w sta w a n ie chw i­

low y ch łuk ów św etln y ch m iędzy prze- prow adzonem i n a jed n y m słu p ie d rutam i, dru g im zaś s tra ty zacho dzące w sk u tek ciąg łe g o przechodzenia e n e rg ii m iędzy tem i d rutam i.

P ie rw sz e zjaw isk o —łu k i św ietln e—j e s t n astęp stw em , m iędzy innem i, uszkodzeń izo lato ró w . P r ą d w ty c h p rz y p ad k ac h może przejść z jed n eg o b ie g u n a przez w ilg o tn e, a w n iek tó ry c h m iejscow o­

ściach n a w e t solam i lu b pyłem p o k ry te ra m ię słu p a n a d ru g i b ieg u n W sk u te k te g o p rz ep ły w u p rąd u, te n o s ta tn i zw ę ­ g la po w o li drzew o i w k o ń cu z a p a la je.

T a k np. n a przy to czo n ej lin ii w U tah , gdzie tra f ia ją się silne o sad y z soli i k u rz u i gdzie w szy stk ie trz y p rzew od ­ niki um ieszczone są n a jed n y m słupie, a m ianow icie n a ro g a c h rów nob oczneg o tró jk ą ta , o długości boków 1,8 m, z a u w a ­ żan o n iera z p o w staw a n ie łu k ó w św ietl­

nych, trw a ją c y c h przez k ilk a sekund i obejm ujących w szy stk ie trz y p rz ew o d ­ niki. T e zjaw isk a są n a tu ra ln ie zw ią za­

ne z w ielk ą s tr a tą energii, a w y w o ły w a ć je m o g ą oprócz w y żej w sp om niany ch przy czy n i inne, np. przeb ijan ie prąd u przez ściank i izo lato ró w lu b z a p lą ta n ie się m iędzy d ru ty w ielkich p tak ó w .

J e ż e li n a w e t iz o la to ry nie są u szkodzo­

ne, to p rąd m oże p rzechodzić z dolneg o

b rz eg u w ilg o tn ej ich po w ierzch ni na r a ­

mię słup a. To te ż n a lin ii C anon F e rry ,

gdzie p rzew o dnik i tw o rz ą tr ó jk ą t ró w n o ­

boczny o bokach d w u m etro w ej długości,

zasto so w an o iz o la to ry o śred n icy 230 m m

i osadzono je n a w ysok ich d rew n ian y ch

pod porach, a sąsiednie części ram ion

(6)

246 W SZECHŚW IA T N r 16 słu p a w su n ięto w ru ry szklane. Z d a je

się, że te środki z a b ezp iec zają d o s ta te c z ­ nie w ra zie n a p ię c ia 50 000— 60 0Ó0 w o l­

tów , w ra z ie w yższeg o je d n a k n a p ię c ia będą zap ew n e n iew y sta rc z a ją c e .

D ru g i, z w yżej w spom nianych, szk o d li­

w y c h czynników , a m ian o w icie s ta ty c z n e p ro m ien io w a n ie en e rg ii m iędzy p rz e w o d ­ nik am i jest, ja k te g o d o w o d zą d o św ia d ­ czenia S c o tta w T ellu rid e w C olorado, jeszcze w a żn iejszy od pierw szeg o . S c o tt ro b ił d ośw iadczenia n a linii, d łu g o ści 3 '/ 2 z dw um a p rz ew o d n ik am i um iesz- czonem i n a jed n y m słu p ie w o d leg ło ści 38, 56, 89, i 132 cm je d e n od d ru g ie g o z napięciem p rąd u , w y n o szącein od 40 000— 60 000 w o ltó w . P rz e c ię tn e w y ­ niki d ośw iadczeń z e sta w io n e s ą w n a s tę ­ p u jące j tab licy .

S tr a ta w w a tta ch n a kilom etr Napięcie

w dośw iad­

O dległość przew o d ­

ników

=

38 c m O dległość przew od­

ników = 132 c m czeniu

Woltów W atty

W z ro st s tra ty n a 1 ooo

woltów

W atty

W zro st s tra ty n a 1 000

woltów

40 000 44 000 47 300 50 000 54 600 58 800 59 300

94 258 760

41 152

52.5 58,8 76,0 87.5 140,5 760.0 885.0

1,5 5.2 4.3 11,6 147,5 190,0

S tr a ty ro sn ą w ra z ie s ta łe g o n a p ię c ia daleko pręd zej n iż p ro p o rc y o n a ln ie do zm n iejszan ia o d leg ło ści m ięd zy p rz e w o d ­ nikam i, a i w p rz y p a d k u p o w ię k sz a n ia n a p ię c ia i sta łe j odleg ło ści m iędzy p rz e ­ w o d n ik am i w z ro st s tr a t n ie je s t pro p o r- cyo n aln y . R ó ż n ic a s tr a t m iędzy p rz e ­ w odnikam i, um ieszczonem i w odleg ło ści 132 cm, w g ra n ic a c h od 5 4 6 0 0 —59 300 w o ltó w w y n o si 745 w a ttó w n a kilo m etr;

w ty m sto su n k u s tr a ta d la 80 000 w o l­

tó w ró w n a ła b y się ju ż 3 895 w a ttó w n a kilo m etr. T o oznacza, że w lin ii, d łu g o ­ ści 300 km o g ó ln a s tr a ta w y n io słab y o k rą g ło 1170 k ilo w a ttó w , w id zim y w ięc, że obecne u rz ą d z e n ia n ie p o z w a la ją n a przenoszen ie siły n a o d leg ło ści n ie o g ra ­ niczone. A żeb y zw ięk szy ć sp ra w n o ść lin ii trz e b a zn a czn ie p o w ięk sz y ć o d le­

głość m iędzy p rzew o d n ik am i. T o d a się

o sią g n ą ć przez p o rzu cenie d o ty ch cz aso ­ w ego sy stem u p ro w a d zen ia w szy stk ich p rzew o d n ik ó w n a jed n y m słupie. T rz e ­ b a będ zie przejść do u m ieszczania k a ż d e ­ go p rz e w o d n ik a lin ii elek try czn e j n a osobnych słup ach, n a izo lato ra ch , p rz y ­ tw ierd z o n y ch do ich w ierzch ołkó w . Z re sz ­ tą, k o sz t trz e c h g ła d k ic h słu p ó w n ie b ę ­ dzie za p ew n e zn aczn ie w ięk sz y niż je d ­ neg o słu p a z b ard zo d łu g iem i ra m io n a ­ mi, te n w ięc w z g lą d n ie p o w in ien m ieć w ielk ieg o w p ły w u na zm ian ę sposobu p ro w a d zen ia p rzew o d n ik ó w e le k try c z ­ nych.

w . I V .

PA S O R Z Y T Y O W AD Ó W .

( D o k o ń c z e n i e ) .

T rzecią, i n ajm n iej z b a d a n ą k a te g o ry ą p aso rzy tó w w e w n ę trz n y c h o w ad ó w sta-

| n o w ią ro b a k i z g ro m ad y n icien i (N em a- ' todes).

T u p rzed ew szystk iem w y m ienić n a le ż y ro b a k i z ro d z a ju G ordius i M ermis.

W n aszy ch w o d ach sto ją c y c h dość po-

| s p o lity je s t la te m n a p ó łto re j sto p y dłu- I gi, cienk i ja k d ra tw a , b ron zo w eg o lub żó łte g o k o lo ru ro bak , G ordius aq u aticu s.

W sta n ie d o jrzały m ży je on sw o b o d ­ nie w w odzie. Z ja j sk ład an y c h przez n ieg o w p o s ta c i p a c io rk o w a ty c h s z n u r­

ków do w ody w y lę g a ją się drobn e is to ty o g ru b y m przed nim i cienkim ty ln y m k o ń cach c iała (fig. 3, B). Z k oń ca przed-

! n ieg o w y su w a ć m o g ą te la rw y p o d w ó j­

n y pierścień h ac zy k ó w z ry jk iem w e środ ku .

Z ap o m o cą ty c h n arzęd zi p rz e d z iu ra ­ w ia ją one sk ó rę różn y ch d ro b n y ch o w a ­ dów , np. la rw k o m arów (C orethra, C hi- ron om u s i in.) i ję te k (E pliem era) i w c h o ­ dzą do ich m ięśni, g łó w n ie do kończyn (fig. 3, A).

J a k try cliin y w m ięśn iach św iń i czło­

w ieka, ta k la rw y te G o rd iu sa o to rb ia ją

się w m ięśn iach o w ad ó w i p o z o sta ją

ta m n ieru cho m o dopóty, dopóki ow ad

nie zo stan ie p o ż a rty przez ry b ę lub przez

(7)

Nr 16 W SZECHŚW IAT 2 4 7 jak ieg o b ąd ź d ra p ie żn eg o chrząszcza, np.

p ły w a k a (D ytiscus).

W je lita c h ty c h n o w y c h ży w icieli la r­

w y G ordiusa p rz e is ta c z a ją sią w ro b a k a

Z d arzało mi sią n ie ra z n a ko nik ach p oln y ch lub n a n a rtn ik a c h zn a jd o w ać po k ilk an aśc ie eg zem p larzy ty c h p asorzy - tów , przy czep io n y ch u p o d sta w y n ó g, skrzy d eł i n a szyi ow ada.

W ty m o sta tn im ra z ie o p a n o ­ w a n y przez czerw one kleszcze n a rtn ik sp ra w ia ł ta k ie w ra że­

nie, ja k g d y b y sią u b ra ł w sznur czerw o nych korali.

S zczególniej je d n a k w w iel­

kiej ilości w y s tą p u ją n a o w a­

dach chrząszczach i b ło nko ­ sk rz y d ły c h — źuk ow ce (Gam a- sus). Z d a rz a sią n iera z sp o t­

k a ć chrząszcza, k tó ry za w y ­ ją tk ie m g łow y, n ó g i skrzy deł

całko w icie je s t tem i drobne- mi p ajęczak am i p o k ry ty . N a j­

po sp olitszy z żuk o w có w je s t g a tu n e k G am asu s ,coleo ptero - rum . D ro b n a ta , bo zaledw ie m ilim etr d łu gości p o siad ają ca isto ta , p o k ry ta je s t tw a rd ą , śliską, ż ó łtą lu b czerw o n aw ą skórą; trz y m a sią p rz ew ażn ie n a łajn ia- rz ach (C oprophaga), g ra b a rz a c h (Necro- phorus), o m arlicach (Silpha) oraz n a trzm ielach .

P o d łu g n ajn o w szy ch b ad a ń źukow ce nie są w c ale p asorzytam i; trz y m a ją sią zaś c iała ow adó w je d y n ie w ty m celu, Fig. 3. A—Nóżka larwy jętki (Ephemera) w przekroju,

zawierająca wewnątrz dwie larwy Gordius aąuaticus.

B—Larwa Gordius aquaticus oddzielnie.

d o jrzałeg o i p a so rz y tu ją tam przez czas jak iś.

P o pew nym czasie opuszczają je d n a k ciało ry b i ow ad ó w i w ych o d ząc naze- w n ątrz, ja k to w sk az u je fig. 4, pądzą ży w o t n iezależny.

W y k a zan o w reszcie n ied aw n o w Am e- ; ry ce (przez S chneidra), źe w p ęd rak ac h ch rab ąszczy (M elolontha y u lg aris) p ie rw ­ sze sta d y a ro z w o ju przechodzi robak z g ro m ad y A c an th o cep h a li— cierniogłów olbrzym i (E ch in o rh y n ch u s g igas). AV S ta ­ n ach Z jed n o czo n y ch A m ery k i północnej

j

św inie, z ja d a ją c p ęd rak i, do te g o sto p ­ n ia z a ra ż a ją się ty m niebezpiecznym p asorzytem , że k iszk i ich o k a z u ją się w cale n iezd a tn em i do w y ro b u kiełbas.

P a s o rz y tó w ze w n ętrz n y ch sp o tk ać m oż­

na n a w szy stk ich bez w y ją tk u ow adach, nie w y łą c z a ją c i o w ad ó w w odnych.

J a k w spo m nieliśm y n a w stęp ie są to w y łączn ie p ajęczak i z rzędu ro zto czy (A carina), zaliczo n e do trze ch rodzin: ; Trom bididae, H y d ra c h n id a e i G am asidae.

K leszczak i z p ierw szy ch dw u rodzin, t. j. T rom bididae (lądzienie) i H y d ra c h n i­

dae (w odopójki) p a so rz y tu ją n a ow adach ty lk o w sta n ie larw . C zerw one, różow e, ponsow e, rzad ziej żółte, is to ty te ży ją bądź na ląd zie (lądzienie), bądź w w o­

dzie (w odopójki).

żeby k o rz y sta ć z ich lokom ocyi. Z teg o p u n k tu w id zen ia g ra b a rz y i o m arlice n a­

zy w a ją om nibusam i żukow ców , oczyw i­

ście b ezp łatnem i. Ź uk ow ce lę g n ą się i m łodość sp ęd z ają w ziem i i dopiero Fig. 4. Gordius aąuaticus L. wychodzący

z omarlicy (Silpha atrata).

(8)

248

w s z e c h ś w i a t

N r 16 w chw ili z b liża n ia się o k resu d o jrza ło śc i

w ła ż ą n a te ow ady, k tó re czasow o z a ­ k o p u ją się do ziem i, i n a n ich z o s ta ją przenoszone n a ró ż n e stro n y , g d z ie ł a ­ tw ie j m o g ą zn aleźć śro d k i do ż y c ia dla siebie i d la sw ego p o to m stw a.

W ty m sam ym , a nie w in n y m celu w ła ż ą n ie k tó re p a ję c z a k i n a n asz e m u ­ chy dom ow e.

Serow ce np., t. j. kleszcze, ży jąc e w sta ry m serze (z ro d z a ju T y ro g ly p h u s), k ied y ser z b y tn io w y sy ch a , sk u tk iem czego zam ieszkującym go isto to m w a ­ ru n k i b y tu s ta ją się n ie sp rz y ja ją c e m i, w sk a k u ją n a p rz y la tu ją c e m u ch y i z a ­ pom ocą p rz y sa w e k p rz y c z e p ia ją się do ich szyi.

D opiero k ie d y m u ch a p rz eleci n a św ie­

ży ser, p o d ró żn icy sc h o d z ą ze sw eg o

„o m n ib u sa1* i z a k ła d a ją sobie n o w ą k o ­ lo nią.

Z ru c h liw o śc i i „ w sz ę d o b y lstw a " m uch k o rz y sta ją ta k ż e z a le sz c z o tk i (C helifer cancroides). S p o tk a ć je n ie ra z m ożna p rzy czep io n e do n ó g lu b sk rzy d eł, za k tó ­ re c h w y ta ją m ocno sw em i k leszczam i.

P o są d z a n o j e n a w e t n ie g d y ś o n ie z w y k łą d rap ieżn o ść i z u c h w ało ść w p rz y p u sz c z e ­ niu, że rz u c a ją się n a m u ch y ja k o n a sw ą zdobycz, pom im o sw y ch zn a czn ie d ro b n iejszy ch od m u ch y ro z m ia ró w .

Z d arzy ło m i się u b ie g łe g o l a t a z n a ­ leźć za le sz c z o tk a o d b y w a ją c e g o p o dróż po ścianie n a p lu sk w ie p o k o jo w e j (A can- tliia lectu laria ); n a w ra ż e n ia w ę ch o w e n ie b ard zo w id o cz n ie te n p a ję c z a k j e s t w ra żliw y ; że n ie b y ło zaś tu d o b ro w o l­

n e g o p o ro z u m ie n ia pom ięd zy w ie rz c h o w ­ cem a ow adem , to b y ło w id o czn e z z a ­ n iep o k o jen ia te g o c u c h n ą c e g o w ie rz ­ chow ca.

C iek aw y w reszcie sposób trz y m a n ia się sw eg o w ie rz c h o w c a m a ją k leszc ze z r o ­ d za ju U ropoda. J e ż d ż ą one n a k u sa k a c h (S tap h y lin id a e). K ie d y się k leszc zak o w i u d a dosiąść k u sak a , w te d y w y d z ie la z kiszk i odchodow ej ciecz k le istą , k tó ra n a p o w ierzch n i tężeje, s ty g n ie i tw o rz y tr w a łą ło dyżkę, p rz y k le jo n ą d o skóry ow ada, n a k tó re j trz y m a się m ocno, nie o b a w ia ją c się u p a d k u a n i z rz u c e n ia p o d ­ czas w ę d ró w ek p rz y g o d n e g o w ierzch o w ca.

N iek tó re g a tu n k i k leszczak ó w w reszcie w eszły w ścisły m niej lu b w ięcej paso- rz y tn ic z y sto su n ek z m rów kam i.

S to su n k i te b a d a n e b y ły p rzez L ubbo- cka, M onieza, M ichaela, a przedew szy st- kiem p rzez Ch. J a n e ta . O b serw o w a­

no m rów ki, n a k tó ry c h sied zia ły setki, a n a w e t ty s ią c e d ro b n y c h k leszczy z r o ­ d z a ju T y ro g ly p h u s, z a te m b ardzo blizko sp o k re w n io n y ch z tem i, k tó re zam iesz­

k u ją nasze sery ostre. N a ciele sw ych g o sp o d a rz y u m ieszczają się p rz y te m one w te n sposób, żeby ja k n a jm n ie j zajm o ­ w a ć m iejsca, sk u tk iem czego ciało m ró w ­ k i sp ra w ia ta k ie w rażen ie, ja k g d y b y zo­

sta ło przy o zd o b io n e m ozaikow em i wzo- rz y ste m i deseniam i.

N a k u ry ta rz a c h m ro w isk sp o tk a ć m oż­

n a drobn e kleszczy k i z ro d z aju L aelap s.

C zek ają one tu n a przech o d zące m ró w ­ ki, k tó ry m zręcznie w p rzejściu w s k a k u ­ j ą n a g ło w y i w y je ż d ż a ją w te n sposób do la su lu b n a pole. P o s tę p u je t a k g a ­ tu n e k słu sznie n a z w a n y L. eą u ita n s.

P rz e c iw k o ta k ie j po u fało ści ze stro n y n iep ro sz o n y ch je ź d ź c ó w m ró w k i z d a ją się w cale nie p ro testo w a ć. W zględ em g a tu n k u L a e la p s m yrm eco p h ila w y k a z u ­ j ą n a w e t m ró w k i p e w n ą uprzejm o ść i tro sk liw ość: w ra z ie ja k ie g o b ą d ź a la r­

m u, o zn a jm iając eg o o z a g ra ż a ją c e m m ro ­ w isk u jak iem b ąd ź n iebezpieczeństw ie, nie cz ek ają one aż im k leszc zak i te, o czeku ­ ją c e u w y jśc ia ze w n ę trz n e g o k u ry ta rz y n a g ło w ę d o b ro w o ln ie w skoczą, lecz sa ­ m e je w y sz u k u ją i w b ezpieczne m iejsca w y n o szą. O czyw iście je s t to zjaw isk o n ie p a so rz y tn ic tw a , lecz w sp ó łży c ia—

sym biozy, p on iew aż za opiekę i tro s k li­

w ość, d o z n a w a n ą ze stro n y m rów ek, k leszc zy k i oczy szczają ich g n ia z d a od tru p ó w , k tó re b y w m row isk u p o w ietrze z a tru w a ć m ogły.

D la b io lo g ii sto su n k i kleszczy do m ró ­ w e k z te g o w z g lę d u są n iezm iern ie cie­

k a w e i w ażn e, pon iew aż tu w ła śn ie n aj- w idoczniejszem j e s t sto p n io w e przejście od zupełnej n iezależności do sym biozy z jed n ej stro n y , a od sym biozy do p a so ­ rz y tn ic tw a —z d rug iej.

W y m ien io n e ro d zaje kleszczy: T y ro ­

g ly p h u s i L a e la p s czasow o ty lk o p rz e ­

(9)

N r 16 WSZECHŚWIAT 249 b y w a ją n a ciele m ró w e k —po dczas p rz e­

noszenia sią z m iejsca n a m iejsce. R o ­ dzaj A n ten n o p h o ru s w szed ł ju ż w zn a cz­

n ie ściślejszy sto su n ek z m rów kam i;

k ied y się k leszczow i z te g o ro d zaju u d a ­ ło w sk o czy ć na m rów kę, to ju ż jej nie opuszcza aż do śm ierci: p rzy czep ia się m ocno w o k o licac h szyi alb o n a bokach o d w ło k a i cierp liw ie w y czekuje chw ili, k ied y k tó ra z to w a rz y sz e k przy niesie p o k arm i zacznie się nim z innem i m ró w ­ k am i dzielić; w te d y i kleszcz, ja k o n ie ­ p ro szo n y gość za sia d a do w sp ó ln eg o sto łu , w y c ią g a ją c sw ój d łu g i sm oczek w k ie ru n k u sp ijan ej p rzez m rów kę—

w ierzch o w c a cieczy.

M ró w k i ro z u m ie ją w id ocznie szkodli­

w ość obcych in tru z ó w i s ta ra ją się od n ich u w o ln ić p o cierając sobie boki i szy ­ ję nóżkam i; p rz e k o n y w a ją się jed n ak

w k ró tc e o bezsku teczn o ści sw ych w y sił­

ków , g o d z ą się ze sw ym losem i w k o ń ­ cu z a p o m in a ją n a w e t o n arzu co n y m so­

bie ciężarze.

D o w ła śc iw y c h p a so rz y tó w w reszcie za lic zy ć n a le ż y ro d zaj D iscopom es; k lesz­

cze te g o ro d z aju zam ieszkując p o w ierzch ­ nię c ia ła m rów ek, p rz e c in a ją ostrem i sw em i szczękam i, m ającem i k s z ta łt sz ty ­ le tu , ich skórę i w y sy sają zapom ocą sm oczka ich krew .

W szelk ie u siło w a n ia ze s tro n y m ró ­ w ek, sk iero w an e k u u w o ln ien iu się od ty c h k a tó w i w ty m p rz y p ad k u zw ykle sp e łz a ją n a niczem , poniew aż D isco po­

m es ta k szczelnie p rz y le g a śliskim p a n ­ cerzem sw eg o c ia ła do g ład k iej skóry ow ada, że n iezm iernie tru d n o je s t go s ta m tą d usunąć.

R o z g lą d a ją c się w niezliczonej ilości n ajró żn o ro d n iejszy ch sto su n k ó w w zajem ­ nych, p an u ją c y c h pom iędzy zw ierzętam i, i w id ząc sto p n io w e p rzejścia od jed n y ch sto su n k ó w do d ru g ich , dochodzim y w k o ń ­ cu do w niosku, że zw ie rzę ta drapieżne k rw io żercze sw e obyczaje odziedziczyć m u siały po przodkach, k tó re pędziły od­

m ien n y sposób życia.

Z ap e w n e p rzedw czesnem by jeszcze było dziś dow odzić, że d ra p ie żn ictw o po­

w sta ło z p a so rz y tn ic tw a , ta k ja k p a so ­ rz y tn ic tw o —z sym biozy. M im ow oli je d ­

n ak ż e n a su w a się n a m yśl przy p u szcze­

nie, że jeżeli z w ie rz ę ta w sk a k u ją n a in ­ ne w ty m celu, żeby się n a nich p rz e je ­ chać w p o szu k iw an iu n o w y c h lep szych w a ru n k ó w b y tu , jeżeli n a stęp n ie za czę ły szu k ać sobie p o ży w ien ia p rz y w spólnym sto le ze sw em i w ierzchow cam i, jeże li w reszcie s ta ły się p aso rzy tam i, okrada- ją c e m i sw y ch tra g a rz y z ich w łasnych soków , z ich k rw i, to stą d ju ż je d e n ty l­

ko kro k do d ra p ie ż n ic tw a . R zecz p ro ­ sta, że, w tak im razie, te ty lk o p a so rz y ­ ty n a drodze ew o lu cy i m o g ły b y p rzejść do d rap ieżniczeg o, n ieza leżn e g o bytu, k tó re w sk u tek sw ego p aso rzy tn ic zeg o sposobu ży c ia nie u le g ły głębszym zm ia­

nom u w stecznienia. F o rm y bow iem sp o ­ dlone pod w zględem m o rfo lo g iczn y m d łu g o trw a łą zależn o ścią od cudzego ż y ­ cia, nic sam odzielnego, nic w yższego w y tw o rz y ć nie m ogą.

Kazim ierz Kulmeó.

BA K TER Y O LO G IA

FER M EN TA O Y I CIASTA Z MĄKI.

S p raw ie ferm en tacy i chleb a p o św ięco­

no bardzo w iele prac, k tó re d o tą d nie d a ły je d n a k o statec zn eg o ro z w iązan ia.

D la znajom ości biologicznej stro n y k w e­

s ty i niezbędne je s t do kładn e po znanie m ikrobów , sp ro w a d zają cy ch tę fe rm en ta- cyą. N ied aw n o ogłoszone z o sta ły w tej m ierze w y n ik i bardzo ciek aw ych bad ań H o llig era , w y k o n a n y ch w za k ła d zie rolni- czo-bak tery olo giczn ym p o lite ch n ik i w Z u ­ ry ch u, k tó re poniżej streszczam y.

A u to r za c z y n a od k w e sty i sam o rzutn ej fe rm en tacy i ciasta . J u ż w r. 1888 Dtin- I n en b e rg er stw ierd ził, że ciasto zrobione ' z w ody i m ąki po u p ły w ie pew nego I p rzeciąg u czasu za czy n a ro sn ąć sam o I przez się; zależy to od b ak tery j, k tó ry c h

| a u to r ten je d n a k nie w y k ry ł, p o p rz e sta ­ j ą c n a n a d a n iu te j fe rm en tacy i n azw y kw aśn ej d la sw oistego, k w a śn e g o z a p a ­ chu. W olffin w r. 1894 o dk ry ł w sam o-

! rz u tn ie ferm en tu jącem cieście cz y ste pra-

(10)

250 W SZECHŚW IAT N r 16 w ie hodow le k ró tk ie g o la se c z n ik a obok

zupełnej nieobecności drożdży. L asecz- nik ten, bardzo podo b n y do lasec zn ik a okrężnicy (bact. coli), ró ż n ił się je d n a k od niego pod pew nem i w z g lę d am i i o trz y ­ m ał n az w ę B a c illu s lev an s (L ehm ann i W olffin). P ó źn iej F ra n k e l (1896) i P a - p aso tirin (1898) u to żsam ili pow y ższe d w a laseczn ik i n a te j zasadzie, że o b a p ro ­ d u k u ją indol w k u ltu rz e bulio n o w ej oraz ścin ają m leko. Z obaczym y, że b a d a n ia H o llig e ra dow iodły odrębności obu form .

D ru g a część p ra c y zajm u je się w ła śc i­

w ą sp ra w ą ferm en tacy i ciasta , w y w o ła ­ nej przez za k w asze n ie albo za p o m o c ą drożdży p ra so w an y ch . P o sp o lic ie fer- m en tac y a chleba u chodzi za c z y stą fer- m en tac y ą alk oholow ą, w y w o ła n ą przez drożdże; a u to r p rz y c h y la się do te g o p o ­ g lądu. B a d a n ia je g o rz u c a ją je d n a k n o ­ w e św ia tło na u d z ia ł b a k te ry j w te j spraw ie. D lin n en b erg er (1888) u w a ż a ł je za zupełnie zb y teczn e zanieczyszczenie.

P e te rs (1889) w y o so b n ił z c ia s ta k w a ­ śnego 5 g a tu n k ó w b a k te ry j i 4 o d m ian y drożdży; p o d łu g n ieg o b a k te ry e m a ją znaczenie d rugorzęd ne, ale w c a le nie obojętne. P o p o w (1890) z n a la z ł w cie- ście k w aśńein n ieru c h o m ą laseczkę, n a ­ leżą cą do k a te g o ry i b ez tle n k o w có w w zg lędnych , w y tw a rz a ją c ą k w a s m lecz- J ny. A u to r z n a la z ł też tę laseczk ę, a le | w y k azał, że nie sp ro w a d z a o n a fe rm e n ­ ta c y i c ia sta (jak tw ie rd z ił P o p o w ), ale sp ełn ia in n ą w a ż n ą funkcyę.

G łów ne w y n ik i sw y ch b a d a ń a u to r streszcza, ja k następ u je:

1. W sa m o rz u tn ie fe rm e n tu ją c e m cie- ście z m ąki i w o d y czy n n e są d w a g a ­ tu n k i b a k te ry j g a z o tw ó rc z y c h , p o w o d u ­ ją c y c h w y ra s ta n ie ciasta; je d e n z n ich tw o rz y k olon ie bezb arw n e, j e s t to B a c te ­ rium lev an s (L ehm ann i W olffin).

2. B acte riu m lev an s ró żn i się od bact.

coli p rzez to. że: a) ro z p u szcz a ż e la ty n ę i b) w y tw a rz a podczas fe rm e n ta c y i c u ­ k ru g a z y o in n y m składzie.

3. B a k te ry e g a z o tw ó rc z e n ie m a ją żad n eg o u d ziału w sp ra w ie w y ra s ta n ia ciasta; zależy to w y łą c z n ie od drożdży, sp ro w a d zają cy ch fe rm e n ta c y ą alk o h o lo w ą.

4. B ak tery e , z n a jd u ją c e się w cieście

w w ielk iej ilości, n a le ż ą do k a te g o ry i j w y tw a rz a ją c y c h k w a s m leczny; w szy st-

! kie in n e z o sta ją przez n ie z a b ite i za -

! g łuszo ne. P o z o s ta je p rz e w a ż n ie B a c te ­ riu m L a c tis L eichm ., k tó ra o d zn acza się tem , że z cu k ru n ie p ro d u k u je żad n y ch g azó w .

5. B a k te ry e sp ecyficzn e c ia sta k w a ­ śnego są to p rę c ik i d łu gie, w y tw a rz a ją k w a s m leczny, lecz nie p ro d u k u ją w cale gazu; zbliżone są do b ac illu s acid ifican s lo n g issim u s L a fa r.

6. C iasto k w a śn e nie ró ż n i się od d ro żd żo w eg o pod w zg lęd em b ak tery o lo - gicznym . W y łączn y m czynnikiem sp u lch ­ n iając y m są w obu ra z a c h drożdże;

w raz z ro zm n ażan iem się drożd ży m n o­

ż ą się jed n o cześn ie b a k te ry e fe rm en tacy i k w a su m lecznego. Ilo ść k w a su w chle- bie za le ży od sposobu p rz y rzą d zan ia, a zw ła sz c z a od czasu trw a n ia fe rm en ­ ta c y i.

7. Z n aczen ie m ikro o rg an izm ó w , z a ­ w a rty c h w cieście, m ożna w te n sposób o k re ślić : w y łą c z n ie drożdże sp e łn ia ją fu n k c y ą sp u lch n ian ia c ia sta p rzez w y ­ tw a rz a n ie d w u tle n k u w ę g la i alkoholu, i z w ię k sz a ją je g o objętość. B a k te ry e fe rm e n ta c y i k w a su m lecznego za p o b ie­

g a ją n iep o żą d an y m ferm en tacy o m u bo cz­

nym , u su w a ją c in n e b ak tery e, ja k np.

b a k te ry e fe rm e n ta c y i k w a su masłoweg-o o raz g ru p y o krężnicow ej. D rożdże i b a k ­ te ry e fe rm e n ta c y i k w a su m lecznego p rz y ­ c z y n ia ją się do k o n serw acy i ro sn ą ceg o ciasta: p ierw sze z a p o b ie g a ją ro z w o jo w i pleśni, d ru g ie u su w a ją w szy stk ie in ne g a tu n k i b a k te ry j.

A u to r k oń czy k ilk u u w a g a m i p ra k ty c z - nem i co do z a sto so w an ia c ia s ta k w a śn e­

g o i d ro ż d ży p ra so w an y ch do pieczenia.

Z p u n k tó w 6 i 7 zdaje się w y n ik ać , że

po m iędzy obu k a te g o ry a m i n iem a żadnej

ró żn icy . T ym czasem ta k n ie je s t. G d y

u ży w am y drożdży p ra so w an y ch , ciasto

z a w ie ra n a d m ia r fe rm e n ta c y jn y c h k o m ó ­

re k drożdżo w y ch, rośn ie prędzej niż c ia ­

sto k w a śn e , z a w ie ra ją c e m ało drożdży,

k tó ry c h liczb a n ie m oże przejść poza

p ew n ą g ra n ic ę, z a le żn ą od d an y c h w a ­

ru n k ó w rozw oju. W d ru g im ra z ie n a d ­

to ilość k w a su m lecznego j e s t w ięk sza

(11)

N r 16 WSZECHŚWIAT 251 w sk u te k w iększej z a w a rto śc i odpow ied­

nich lasecznikó w . W ra zie w łaściw ego po stęp o w a n ia i u ż y c ia c ia sta k w aśnego o trzym ać m ożna p ro d u k t dobrze spulch­

niony, u b o g i w kw as. Chleb, robiony zapom ocą d ro żd ży praso w an y ch , m a tę złą stron ę, że n a p rz ek ro ju w ysycha szybciej, gd y ż sp u lch n ien ie je g o idzie ta k szybko i p o tężn ie , że całe ciasto z a ­ w iera niezliczone m nóstw o drob nych p ę­

ch erzyków g azo w y ch .

W. Holliger. Bacteriologische Untersuchun- gen iiber M ehlteiggarung (Cntrlbl. f. Bak- teriol. etc. rozdz. II. 1902. t IX).

Y. X.

SPR A W O Z D A N IE .

— 0 kalendarzu i jego znaczeniu. Napisał Ga­

bryel Tołwiński. Cena 15 kop.

Jest to jedna z „Książek dla wszystkich11, obejmująca stroniczek 79 drobnego i ścisłego druku. Treścią swoją przystępnie wyłożoną może w rzeczy samej każdemu czytelnikowi dać dobre wyobrażenie o przedmiocie zatytu­

łowanym.

Wprawdzie „kalendarz" jest dziś bardzo rozpowszechnionym wyrazem, ale podstawy, na których on się opiera, mało komu nauko­

wo są znane; a tymczasem jest to przedmiot ważny tak pod względem codziennego użytku, jak pod -względem swojego historycznego rozwoju. P. Tołwiński połączył jedno i dru­

gie w swojej książeczce, która składa się z siedmiu rozdziałów.

Pierwszy rozdział mieści w sobie natural­

ny podział czasu; w nim mowa o dobie, ty­

godniu, miesiącu i roku zwrotnikowym.

Drugi rozdz. traktuje o podziale czasu na dłuższe okresy, czyli ery, z wskazaniem spo­

sobu zamiany jednej ery na tlrugą.

W trzecim rozdz. podana jest wiadomość 0 kalendarzach w starożytności aż do refor­

my przez Juliusza Cezara ustanowionej.

Czwarty rozdz. poświęcony jest reformie ! kalendarza, zaprowadzonej przez papieża Grze­

gorza XIII.

W piątym rozdz. objęte są kalendarze niechrześciańskie: żydowski, mahometański 1 chiński.

W szóstym rozdz. są objaśnione zwroty ka­

lendarzowe: litera niedzielna, epakta, liczba złota, okres słońca i poczet rzymski.

Siódmy rozdz. mieści w sobie wiadomości o datach Wielkiejnocy, oraz innych świąt ruchomych, tudzież o sposobach ozuaczenia miesiąca i dnia Wielkiejnocy.

Z przytoczonej treści czytelnik może zmiar­

kować, źe w malej książce autor zgromadził obszerny zakres wiadomości. Nawiasowo mó­

wiąc, są to wiadomości bardzo skrócone, sta- [

nowią jednakże pewną zaokrągloną całość.

Książeczka czyta się z łatwością i praktyczną korzyścią dla tych, których może i powinna obchodzić znajomość podobnego przedmiotu.

Nie od rzeczy będzie zrobić tutaj uwagę, że autorowie i wydawcy kalendarzy mało troszczą się o ich dokładność; dosyć tylko porównać kilka kalendarzy ze sobą, a można przekonać się, że wiadomości podane w nich nawet o zjawiskach codziennych, jak wschód, zachód księżyca lub słońca, są tak dalekie

j

częstokroć od prawdy, że dziwić się należy, skąd autorowie mogli czerpać tak błędne wiadomości.

Czytając książeczkę p. Tołwińskiego, zau­

ważyłem kilka takich wiadomości, jakich le­

piej byłoby unikać w książkach popularnych.

Tak na str. 12 w wierszu 8 i 9 od góry

„słońce, znajdujące się przez czas pewien na zwrotniku Raka“, byłoby lepiej wyrazić: „słoń­

ce, dosięgnąwszy zwrotnika (co trwa tylko chwilę), zwraca się ku równikowi".

Gdy mowa o „obrocie słońca", str. 13, le­

piej dodać o „pozornym obrocie".

Na str. 20 jest mowa o erze Dyonizyusza Małego, która została ogólnie przyjęta, jako era chrześciańska. P. Tołwiński przytacza niektóre wiadomości, podawane przez róż­

nych autorów i z różnych źródeł poczerpnię- te, a dotyczące niepewności początku tej ery, uważanej od narodzenia Chrystusa. W rze­

czy samej w obszernych chronologiach są pod tym względem dowody za i przeciw;

mojem jednak zdaniem wyświecanie podob­

nych wątpliwości nie zmieni ogólnie przyję-

| tej rachuby i krótkie przedstawienie tejże rachuby w popularnej książce wystarczyłoby w zupełności. O wszystkich erach można ogólnie powiedzieć, źe początki ich nie są matematycznie pewne.

Tabliczka na str. 61 powinna stać na str. 62

j

i w górnym napisie z lewej strony zamiast

„Lata setne" lepiej byłoby powiedzieć „Licz­

ba, wieków".

Ostatnia tablica, służąca do znalezienia dnia Wielkiejnocy według st. st., byłaby odrazu zrozumialsza, gdyby w kolumnie pionowej

„Rok po Chr.“, miała dodany dzielnik 582, albo napis „Rok po Chr. dzielony przez 532“.

Kowalczyk.

K R O N IK A N A U K O W A .

— Nowa gwiazda w konstelacyi Bliźniąt. Na fotografii, zdjętej d. 16 marca w obserwato- ryum uniwersyteckiem w Oksfordzie, prof.

H. H. Turner odkrył gwiazdę Nową albo teź zmienną. Współrzędne gwiazdy tej są

» = 6* 37m48,9® 5 = 4 3 0 ‘’2'39” (1900), leżą ona tedy w gwiazdozbiorze Bliźniąt nie­

daleko od krańców Woźnicy, na połowie dro­

gi mniej więcej między 0 i t, nieco przed

(12)

2 5 2 W SZECHŚW IAT N r 16 prostą, łączącą te gwiazdy. Położenie to po-

j

twierdzone zostało przez obserwaeyą, doko­

naną w Oksfordzie d. 24 marca. Depesza od

„Centralstelle“ w Kielu potwierdziła odkrycie.

Drugi komunikat z Oksfordu doniósł, że Newall obserwował widmo nowoodkrytego J ciała niebieskiego zapomocą bezpośredniego [ ocznego spektroskopu, i że powziął on pew­

ne wątpliwości co do tego, czy ciało to jest gwiazdą Nową. Znalazł on w widmie liczne i wyraźne linie błyszczące, które były osobli­

wie jasne w części zielonej widma.

W liście do „Timesa" z d. 28 marca prof.

Turner podaje, źe ciało to nie było dość błyszczące, by można je było zauważyć na kliszach, zdjętych d. 24 lutego lub wcześniej;

pisze on również, że od d. 1 do 24 marca nie zdołano stwierdzić żadnego ruchu włas­

nego, że przeto ciało odkryte z pewnością nie jest planetą.

Nowra gwiazda świeci blaskiem około 7-ej wielkości, a źe znajduje się ona obecnie w pobliżu zenitu w ciągu większej części wieczoru, można ją łatwo obserwować, byle ogólne warunki meteorologiczne sprzyjały.

Cyrkularz nr. 58 kielskiej Centralstelle za­

wiadamia, że prof. Hartmann w Poczdamie badał widmo widzialne (niefotografowane) 27 marca. Znalazł on linie wodoru i H«, przyczem ta ostatnia zwłaszcza była błyszczą­

ca; część żółta widma je st nadzwyczaj słaba w porównaniu z niebieską, która zawiera wiele jasnych linij, rozłożonych na widmie ciągiem. Widmo to każe wnieść, że gwiazda jest albo Nową, albo też zmienną typu Cu­

downej (Mira).

Prof. Hale z obserwatoryum Yerkesa obser­

wował Nową d. 27 marca i znalazł dla jej po­

łożenia « = 6s 37m 49s , 8 = -t-30°2'38", a dla wielkości 8,5. Widmo zawierało jasne linie (lub prążki), barwa Nowej była czerwona.

(ang. Naturę). m. h. h.

— Ilość św ia tła , otrzym yw ana od w szystkich gwiazd. P. Gavin J. Burns zamieścił w czaso­

piśmie „The Astrophysical Journal" rezultaty swych doświadczeń, przedsięwziętych w celu oznaczenia ilości światła, otrzymywanego z rozmaitych okolic nieba.

Doświadczenia swe p. Gavin J. Burns po­

dzielił na dwie części.

W pierwszej części autor posiłkował się taflami ze zwyczajnego szkła jasnego. Mia­

nowicie obserwował on przez jednę, dwie lub więcej tafel pewną część drogi mlecznej i porównywał blask jej, oglądany po przez szkło z blaskiem jakiejkolwiek okolicy nieba.

Aby zrównać blask tej części drogi mlecz­

nej, która sąsiaduje z Óryonem, z ogólnym blaskiem nieba (wyłączając drogę mleczną) potrzeba użyć czterech tafel. Badając część drogi mlecznej między Kassyopeją a Łabę­

dziem otrzymamy ten sam rezultat, w razie użycia aż siedmiu tafel.

Następnie wymieniony badacz oznaczył ilość światła, przepuszczanego przez używane przez niego tafle szklane. Stosunek ilości tej do ilości światła padającego na szkło wynosi:

52 do 100 dla czterech tafli i 36 do 100 dla siedmiu. Z tego wynika, że blask dro­

gi mlecznej jest od dwu do trzech razy tyl­

ko większy niż blask reszty nieba.

W drugiej części swych doświadczeń autor porównywa pełne światło nieba ze światłem określonei gwiazdy przy pomocy refraktora o otworze 0,5 cm.

Doświadczenie polegało na tem, że p. Burns sprowadzał obraz odpowiednio wybranej gwiazdy poza jego płaszczyznę ogniskową,

| a to w celu powiększenia go, co prowadził aż dotąd, póki blask pozornej tarczy nie stał się równym blaskowi nieba. Ten ostatni był ba-

j

dany przy pomocy okrągłego otworu w ekra­

nie uczernionym, przyczem otwór ten w przybliżeniu był równy średnicy kątowej tarczy badanej gwiazdy. Jednocześnie jed- nem okiem bada się przez teleskop, podczas gdy drugiem obserwuje się niebo. Autor otrzymał wynik następujący: pół stopnia

j

kwadratowego nieba daje światło (poza obrę-

j

bem drogi mlecznej) równoważne światłu gwiazdy piątej wielkości.

P. Gavin J. Burns przypuszcza, że niezgod- I ności, spotykane w obserwacyach, pochodzą z różnicy w kolorze nieba i gwiazdy obser­

wowanej przez teleskop, jak również i wsku-

| tek trudności, jakie zachodzą przy porówny­

waniu. Do lepszych rezultatów możnaby dojść, zdaniem autora, używając do obserwa-

| cyi mniejszych refraktorów, zaopatrzonych

| w objektyw nadzwyczaj cienki, lub też przy 1 pomocy reflektorów.

Biem.

— Kometa 1902b (Perrine) widzialna w paź­

dzierniku r. ub. dla gołego oka, dostrzeżona została znowu po wyłonieniu się z promieni słonecznych d. 17 lutego r. b. w Strasburgu.

Blask jej oceniono na 11,5 wielkości gwiaz­

dowej, będzie on bardzo szybko malał. Ob- serwacya ta z tego zwłaszcza względu jest ciekawa, że kometa d. 29 listopada r. 1902 zbliżyła się bardzo do planety Marsa, ponow­

ne więc dokładne oznaczenie jej miejsca po tem zbliżeniu pozwoli, być może, na wyli­

czenie zakłócenia, przez nie wywołanego.

(Naturw. Rundsch.). m. h. li.

— Przezroczystość komety 1902b. W celu sprawdzenia poglądu o przezroczystości ko­

met prof. O. C. Wendell poczynił w Obser­

watoryum Haryarda szereg dostrzeżeń zapo­

mocą fotometru polaryzacyjnego, umieszczo­

nego na 150 calowym ekwatoryale, nad wiel­

kościami dwu słabych gwiazd, przed któremi kometa przeszła d. 14 października.

Jakkolwiek najmniejsza odległość pozorna gwiazdy od jądra komety wynosiła zaledwie jednę minutę luku, w blasku ich nie dały się dostrzedz wahania większe nad + 0,02; co dowodzi, że absorpcya światła przez kometę, o ile wogóle istnieje, nie przenosi jednej do dwu setnych wielkości gwiazdowej.

(ang. Naturę).

m . h . l i .

Cytaty

Powiązane dokumenty

my do tej liczby czas gwiazdowy 0 O, odpowiadający chwili południa średniego (co możemy otrzymać w prost z tablic), to otrzymamy wyrażony w jednostkach doby

Podczas niezbyt bliskich trzęsień tylko niektóre w ahadła poczynają się wahać, mianowicie te, których okresy wahań znajdują się w stosunku do drgań ziemi,

sów silniejszych dwutlenek węgla zostaje uwolniony i wydalony z organizmu, a kwas wiąże się z wyzwolonem alkali; gdy natomiast w jakiemkolwiek miejscu

B., gdyż je s t to przestarzały sposób przedstaw iania wielkości zaćmień, lecz podaję sposób, przyjęty obecnie przez w szystkich astronom ów.. Na inne zarzuty

otrzymywał ustrój dwugłowy, nie posiadający ani części środkowej ciała, ani ogona; re g e ­ nerow ały się natom iast dwa pnie nerw ow e, stykające się z

nych pepsyn wykazują jednakową lepkość zawsze wtedy, kiedy zawierają jednakowy procent ścinającego się

W rozdziale pierwszym autor wymienia poglądy rozmaite autorów różnych, że żydzi przedstawiają rasę czystą, że się dzielą na dwie grupy, a mianowicie, na

rządy czasowe tylko, które zwierzę wytwarza wtedy, kiedy się porusza, wpływają one także bardzo znacznie na kształt samej komórki.. Noszą one nazwę nibynóżek