• Nie Znaleziono Wyników

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA”. Prenumerować moina w Redakcyi WszechświataW Warszawie: rocznie rub.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA”. Prenumerować moina w Redakcyi WszechświataW Warszawie: rocznie rub."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

N b 1 8 (1101). Warszawa, dnia 3 maja 1903 r. T o m X X I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „W S ZE C H ŚW IA T A ” . Pren u m ero w ać m o in a w R edakcyi W szechśw iata W W a r s z a w ie : rocznie ru b . 8 , k w artaln ie ru b . 2 . .

Z p r z e s y łk ą p o c z t o w ą : rocznie rub. 1 0 , półrocznie ru b . 5 . > w e w szy st ic sięgarm ac i w raju i zagranicy.

R ed a k to r W szech św iata przyjm uje ze sp raw am i redakcyjnem i codziennie od godz. 6 do 8 w iecz. w lokalu redakcyi.

A d re s R e d a k c y i: MARSZAŁKOW SKA Nr. 118.

E R N E ST MACH.

F IZ Y K A A BIO LO G IA . PR ZY C ZY N O W O ŚĆ A CELOWOŚĆ.

1.

R ozm aite dziedziny wiedzy rozw ijają się częstokroć przez długi czas obok sie­

bie, nie w yw ierając wzajem n a siebie żadnego w pływ u. Z darzyć się przecież może, że zajdzie m iędzy niem i ściślejsze zetknięcie, skoro się zauw aży, że na teo- ly e jednej dziedziny nieoczekiw ane rz u ­ cają św iatło teorye innej. N atenczas w ystępuje n aw et n a tu ra ln a dążność do zupełnego pochłonięcia pierwszej dzie­

dziny przez d ru g ą '). A toli po okresie pełnym radosnych nadziei, po okresie przeceniania tego dom niemanie w szystko w yjaśniającego zw iązku, następuje rychło okres rozczarow ania oraz ponownego rozłączenia ty ch dziedzin, poczem każda z nich znowu zm ierza do w łasnych swych celów, staw ia sobie osobne zagadnie-

') Porówn. W. Pauli, Pbysikalisch-chemi- sche Methoden in der Medicin. Wiedeń 1900.

Rozpatrywana jest tam również kwestya po­

krewna lecz bardziej specyalna.

nia i w łaściw e sobie stosuje metody,

j K ażde takie czasowe zetknięcie pozosta­

w ia trw ałe ślady. P rócz pozytyw nych I zdobyczy wiedzy, których nie należy i niedoceniać, czasow y zw iązek różnych j dziedzin w pływ a na metamorfozę pojęć—

j sta ją się one jaśniejsze, czystsze oraz stosow ane rozleglej, niż sięgała dziedzi­

na, w której się tw orzyły.

2.

Owóż obecnie znajdujem y się w t a ­ kim okresie rozm aitych zw iązków między różnem i dziedzinam i wiedzy, a w yw oła­

na przez nie ferm entacya pojęć przed­

staw ia . w iele godnych uw agi zjawisk.

Gdy niektórzy fizycy usiłują oczyścić pojęcia fizyczne ze stanow iska psycholo­

gii, logiki i m atem atyki, inni niepokoją się tem i, filozoficzniejsi od filozofów, w ystępują w obronie dawno ju ż porzu­

conych starych pojęć m etafizycznych.

Filozofowie, psychologowie, biologow ie i chemicy stosują pojęcie energii i inne pojęcia fizyczne w sposób tak swobodny, do ta k rozległych dziedzin, że zapraw dę fizyk w e własnej swej dziedzinie bada­

nia nie dorów nałby im odwagą. Rzecby można, że n astąpiła zam iana zw ykłych

(2)

2 7 4 W SZECH ŚW IA T N r 18 ró l ro z m a ity c h d ziałó w n au k i. C zy ru c h

te n da w y n ik i częścią d o d a tn ie czy te ż ujem ne, w k aż d y m ra z ie b ęd z ie on m ia ł ja k o sk u te k ściślejsze o k reślen ie p ojęć, d o k ład n iejsze o d g ra n ic z e n ie p o la ic h s to ­ sow aln ości, ja śn ie js z e w y o b ra ż e n ie o ró ż ­ n ic a c h oraz p o w in o w a c tw ie m etod, w ł a ­ ściw y c h k ażd ej z p o m ien io n y ch dziedzin.

3.

N am idzie tu ta j w szczeg ó ln o ści o z w ią z ­ k i m iędzy d zied zin ą fiz y k i a b io lo g ii w n a j- ro zleglejszem zn aczen iu . J u ż A ry s to te le s ro z ró ż n ia ł p rz y czy n y sp ra w c z e od p rz y czy n k o ń co w y ch cz y li celów . O tó ż z a k ła d a n o , że z ja w isk a fizy c zn e określo n e są w z u ­ pełności p rz y c z y n a m i sp raw czem i, zaś z ja w isk a b io lo g ic zn e ta k ż e i celam i. P r z y ­ śpieszenie c ia ła np. określo n e j e s t j e d y ­ n ie p rz y c z y n a m i spraw czem i, o k o lic z n o ­ ściam i chw ilow em i, ob ecn o ścią in n y c h ciał g ra w itu ją c y c h , m a g n e ty c z n y c h lu b elek try czn y c h . R o zw ó j ro śn ię c ia z w ie ­ rz ę c ia lub ro ślin y w o k reślo n y ch w ła ś c i­

w y c h im p o stacia ch , albo p o stę p o w a n ie in sty n k to w n e zw ie rzę cia n ie d a ją się obecnie w y p ro w a d z ić z sam y ch ty lk o p rz y czy n sp ra w czy c h , g d y n a to m ia s t cel sam o z a c h o w a n ia w d an y c h sp e c y a ln y c h w a ru n k a c h ży c io w y ch p o z w a la n am je zrozum ieć, p rz y n a jm n ie j częściow o. J a ­ k iek o lw iek w ą tp liw o ś c i te o re ty c z n e m oż- n a b y p rz e c iw sta w ić sto s o w a n iu p o ję c ia celu w biolog ii, to przecież w d zied z i­

nie, w k tó re j „p rzy cz y n o w e" ro z w a ż a n ie ta k n ie d o sta te c z n ie tłu m a c z y z jaw isk a , n iesłu szn em b y było p o rz u c a ć n ic i k ie ­ ro w n ic ze ro z w a ż a n ia „ c e lo w e g o 14. N ie w iem , co zm u sza g ą sie n ic ę p a w ik a p rz ą ść k o k o n o o tw ie ra ją c e j się na- z e w n ą trz klapie, ale w idzę, że ta k i w ła śn ie k o k o n o d p o w ia d a celo w i z a ­ chow ania. je j ży c ia . D a le k o m i do t e ­ go, bym liczn e a ciek a w e z ja w isk a ro z ­ w o ju i p o stęp k i in s ty n k to w n e z w ie rz ą t, k tó re opisali i b a d a li ju ż R e im a ru s i Au- te n rie th , ro z u m ia ł „p rzy cz y n o w o ", n a t o ­ m ia st rozum iem je p rzez cel z a c h o w a n ia ż y c ia z u w z g lę d n ie n iem sp e c y a ln y c h w a ­ ru n k ó w ży c ia ty c h z w ie rz ą t. W ś w ie tle

ta k ie g o ro z u m ie n ia z ja w isk a te p rz y c ią ­ g a ją u w a g ę b a d a c z a i u k a z u ją się, ja k o n iezb ęd n e części sk ład o w e o b razu ż y c ia is to ty o rg an iczn ej, co dop iero p o z w a la te m u o b ra zo w i p rz y b ra ć p o s ta ć je d n o li­

tej, sh arm o n izo w an ej całości. J u ż R e i ­ m aru s i A u te n rie th p o zn ali n a te j d rodze p o w in o w a c tw o z ja w isk ro śn ięc ia i z ja ­ w isk in s ty n k tu . A to li dop iero w o s t a t ­ n ich czasach b a d a n ia S ach sa z fizy olog ii ro ślin i p ra c e L o eb a z fiz y o lo g ii z w ie ­ rz ą t o geo tro p izm ie, h elio tro pizm ie, ste- re o tro p iz m ie i t. d. rzeczy w iście w y ś w ie ­ t liły zw iązek m iędzy ro śnięciem a in ­ s ty n k tem , i zw ią z e k ten z a c z y n a m y r o ­ zum ieć ró w n ie ż „p rzy czy n o w o ". W obec ś w ia d e c tw a d ziejó w n au k i, żad n eg o n ie m oże b y ć sp o ru co do p o ży tec zn o ści p o ­ ję c ia celu w b a d a n ia c h b io lo giczny ch.

W eźm y b od aj b a d a n ia K e p le ra n ad okiem . ■ Is tn ie n ie ak o m o d acy i było d lań n ie w ą tp liw e m ze w z g lę d u n a cel oka, n a f a k t w y ra ź n e g o w id z e n ia na ró ż n e odległości, a to li procesy, w y w o łu ją c e ak om o dacyą, w y jaśn io n e z o s ta ły z a le d ­ w ie w trz y s ta la t później. H a ry e y od- { k ry ł o b ieg k rw i, u siłu ją c ro z ja śn ić sobie p ro b le m a ty c z n y cel p o ło żen ia z a s ta w e k w sercu i ży łach .

4.

G d y p ew n a dziedzin a fa k tó w w z u p e ł­

n o ści ju ż j e s t zro zu m iała teleo lo g iczn ie

| (celowo), to p rzecież tr w a p oczucie p o ­ trz e b y w y tłu m a c z e n ia „p rzy cz y n o w eg o ".

W ia ra w całk o w icie ró ż n ą p rz y ro d ę obu I ro z w a ż a n y c h dziedzin, w sk u te k k tó re j je d n ę n ależ y ro zum ieć ty lk o p rz y c z y ­

now o, d ru g ą zaś ty lk o te le o lo g ic z ­ nie, nie j e s t u p ra w n io n a . K o m p lek s

| fa k tó w fizy c zn y ch je s t p ro s ty lu b p rz y ­ n ajm n iej d aje się d ow olnie (zapom ocą eksp ery m en tu ) u k s z ta łto w a ć ta k p ro sto , że

| b ezpośrednie zw ią z k i s ta ją się w id zialn e.

S ko ro śm y te d y przez d o statec zn e z a jm o ­ w a n ie się t ą d zied zin ą zd o b y li p o jęcia B o ro d z a ju ty c h zw iązk ó w , i u w a ż a m y je z a o d p o w iad a ją ce o g ó ln ie fak to m , to m u sim y o czek iw ać z k o n iecz n o ścią lo ­ g iczn ą, że każe1 y z d a rz a ją c y się fa k t po-

(3)

N r 18 WSZECHŚW IAT 275 szc zeg ó ln y o d p o w iad a ć będzie pojęciom

B. A to li nie tk w i w te m konieczność p rz y ro d zo n a ‘). S ta n o w i to rozum ien ie

„ p rz y c z y n o w e 11. O tó ż kom pleks fa k tó w b io lo g ic zn y ch j e s t ta k złożony, że nie m ożna do jrzeć w nim zw ią zk ó w b ezpo ­ średnich. D la te g o z a d a w a la m y się tem, że u w a ż a m y za z w ią z a n e ze sobą części kom pleksu fa k tó w , w y b itn e lubo w bez­

pośrednim zw ią zk u nie będące. Owóż um ysł, w y szk o lo n y w u stan o w ien iu p ro st­

szego sto su n k u p rzy czy n o w eg o , zn a jd u je w n ieobecności o g n iw pośred n ich tru d n o ­ ści, k tó re s ta r a się u su n ą ć albo przez o d nalezienie ty c h ~ o g n iw pośrednich, albo też przez p rz y ję cie h y p o te z y całkiem no w ego ro d z a ju zw ią zk ó w . To o statn ie j e s t zbyteczne, o ile w iadom ości nasze u w a żam y za n iezu p e łn e i prow izo ry czn e i p am iętam y , że w dziedzinie fiz y k i zd a­

rz a ją się p rz y p a d k i zu p e łn ie an alogiczne.

B ad ac ze s ta ro ż y tn i nie ro z ró żn iali też ta k d okład n ie obu dziedzin. A ry sto teles k a ­ że np. ciało m ciężkim szukać sw ego m iejsca; H e ro n m niem a, że p rz y ro d a ze w z g lę d ó w oszczędności p ro w a d zi św iatło n a jk ró tsz e m i d ro g a m i i w n ajk ró tszy m czasie i t. d. B ad a c z e ci m yśleli w dzie­

dzinie fizy czn ej z ró w n ą sw obodą, ja k w b iologicznej. Z ap o m o cą nieznacznej zm ian y fo rm aln ej m o żna w y ra zić k ażde p y ta n ie tele o lo g ic z n e ta k , b y w y ru g o w a ć zu p e łn ie p ojęcie celu. O ko w id zi w y ra ź ­ nie n a ró ż n e odległości; z a te m je g o a p a r a t d io p try c z n y m usi być zm ienny;

n a czem p o le g a t a zm ienność? Z a s ta w k i serca i ż y ł o tw ie ra ją się w szy stk ie w tę sam ę stronę; w ta k ic h w a ru n k a c h m ożli­

w y je s t je d y n ie je d n o stro n n y o b ieg krw i.

C zy o d b y w a się on rzeczyw iście? N o­

w oczesna te o ry a ro z w o ju p rz y ję ła te n trz e ź w y try b m yślenia. Z d ru g ie j s tro ­ n y n a w e t w w ysoce ro z w in ię ty c h czę­

ściac h fizy k i z n a jd u je m y ro z w a ż a n ia b a r ­ dzo p o dobne do sto so w a n y c h w n a u k a c h b io lo g iczn y ch . B a d a m y np. d rg a n ia s ta ­ teczne, k tó re s ą m ożliw e w d an y c h w a ­ ru n k ach , t. j. m o g ą się zachow ać. L ecz to , w ja k i sposób one p o w sta ją , w cale

') Patrz E. Mach, Principien der Warme- lehre, wyd. 2 gie. Lipsk, 1900. Str. 434, 457.

n am n ie j e s t d o k ład n ie znane. R u c h św ia tła po d ro g a ch n a jk ró tsz y c h tłu m a ­ czym y doborem d ró g sku teczn y ch . T ry b m yśli chem ika zb liża się często kroć zn aczn ie b ard ziej jeszcze do try b u m yśli biolo ga. W e d łu g je g o p o jm o w an ia w d a­

nym ro z tw o rz e p o w s ta ją w szelkie m ożli­

w e zw iązk i, lecz zw ią zk i n iero zp u szczal­

ne, silniej się o p ierające n ow ym atak om , od noszą n a d innem i zw y cięstw o i p o zo ­ s ta ją trw a le . Z d aje się w ięc, że niem a m usu p rz y ję cia g łęb o k iej ró ż n ic y m iędzy b adaniem teleo lo g iczn em a p rz y czy n o - w em . P ie rw sz e je s t p o p ro stu ty m czaso - wem, prow izorycznem .

5.

A b y lep iej jeszcze to uzasad n ić, z a s ta ­ nów m y się bliżej n a d w y o b ra żen ia m i 0 przyczynow ości. D aw ne, tra d y c y jn e w y o b ra żen ie o przy czy n o w o ści je s t nieco niezręczne, grube; po pew nej dozie p rz y ­ czyny n a stę p u je p ew n a doza sk u tk u . W y ­ ra ż a się w nim p ew n eg o ro d z aju p ie r­

w o tn y p o g ląd n a św iat, podob nie j a k w te o ry i czterech żyw io łów . P rz e b ija się to ju ż w sam ym w y ra z ie „przyczy- n a “ (po niem iecku ,,U rsach e“). Z w iązk i w p rz y ro d zie są rzad k o ta k p ro ste, żeby w pew ny m danym p rz y p ad k u m ożna b y ­ ło w sk az ać jed n ę p rz y czy n ę i je d e n sk u ­ tek. D la te g o te ż ju ż d aw n o p rzedsię­

w ziąłem prób ę z a stą p ie n ia p o jęcia p rz y ­ czy n y m atem aty cz n em pojęciem fu n k c y i 1 w zajem n ej zależno ści zjaw isk , d o k ła d ­ n e j w zajem n ej zależn ości cech zja w isk 4).

P o ję c ie to d aje się do w olnie ro zszerzyć lu b ścieśnić, stosow nie do w y m a g a ń b a ­ da n y ch fa k tó w . A rg u m e n ty w ięc, w y to ­ czone p rzeciw niem u, n ie tru d n o będzie zbić 2). R o zw ażm y , ja k o p ro s ty przy -

') Die Geschichte und die W urzel des Sa- tzes der Erhaltung der Arbeit. Praga, Cal- ve, 1872.

2) Zarzuty takie wygłosili: Kulpę „Ueber die Beziehungen zwischen korperlichen und seelichen Vorgangen“ (Zeitschr. fiir Hypno- tismus, tom 7, str. 97), dalej Cossmann „Em- pirische Teleologie“, S tu ttg ait 1899, str. 22.

Gdyby Cossmann przeczytał do końca cyto­

waną przez siebie pracę, albo uwzględnił moje

(4)

•276 W SZECH ŚW IA T N r 18 k ład , za ch o w y w a n ie się m as g r a w itu ją ­

cych. S koro ,m asa A w y s tą p i w o b e c m a ­ sy B, to n a stę p u je ru c h A k u B. T a k brzm i s ta ra form uła. W ściślejszem p rz e ­ cież ro z w a ż a n iu o każe się, że m asy A, B, C, D . . . w z ajem n ie u d z ie la ją s o ­ bie przyśpieszeń, k tó re są d an e je d n o ­ cześnie i odrazu, skoro ty lk o p o ło żo n e są sam e m asy. P rz y ś p ie sz e n ia o k re śla ją prędkości, ja k ic h n a b ę d ą m asy w p ew n ej chw ili przy szłej. T em sam em o k reślo n e są położenia, ja k ie z a jm ą A, B, C, D . . . w każdym czasie. A le fiz y c z n a m ia ra czasu o p a rta j e s t z n o w u n a p o m iarz e prz estrze n n y m (o b ró t ziem i). O s ta te c z n ie w ięc m am y w z a je m n ą za le ż n o ść p o ło żeń p rzestrze n n y ch . J u ż w ty m n a jp ro stsz y m p rz y p a d k u s ta ra fo rm u ła n ie j e s t w s ta ­ nie u ją ć ro z m a ito śc i zw ią zk ó w , z a c h o ­ d zący ch w przy rodzie. P o d o b n ie ż i w i n ­ n y c h p rz y p a d k a c h w sz y stk o 's p ro w a d z a się do w z a je m n e j zależn o ści, o k tó re j p o sta c i z g ó ry n ic o cz y w iście p o w ied z ia - nem b y ć n ie m oże, alb o w iem d ec y d o w ać m oże ty lk o b a d a n ie sp ecy aln e. W z a je m ­ n a zależn o ść d o p u szcza zm ien n o ść je d y ­ n ie o ty le, o ile je d n a z g ru p części p o ­ z o sta ją c y c h w zw ią zk u , m oże b y ć u w a ­ ż a n a za n ieza leżn ie zm ien n ą. D la te g o m o żn a w p ra w d z ie u z u p e łn ia ć w szc zeg ó ­ łach , w sposób n a u k o w o o k reślo n y , o b raz św ia ta , je ż e li d a n a j e s t d o s ta te c z n a je g o część; ale d o k ą d z m ie rz a c a ły ś w ia t, t e ­ go n a u k o w o d o b ad a ć się n ie m ożna.

(DN)

T łum . M . H .

T E O R Y A N A U K O W A LATAW CA

(w w y k ład zie p opularnym ).

(Ciąg dalszy).

Y.

M am y jesz c z e o k reślić d w ie p o z o sta łe siły, d z ia ła ją c e n a la ta w c e . J e d n a z n ich późniejsze prace, toby prawdopodobnie zau­

ważył, że postawiłem pojęcie funkcyi na miej­

scu dawnego pojęcia przyczynowości, i że wystarcza ono i w tych przypadkach, które on ma na widoku. „Teleologii empirycznej “ nie mam zresztą nic do zarzucenia. Porówn.

także C. Hauptmann, Die Metaphysik in der Physiologie. Drezno 1893.

ró w n a się je g o cię ż a ro w i i d z ia ła w śro d ­ k u ciężkości G (fig. 4); w ielko ść je j oznaczam y, w a ż ą c la ta w c a , a w y o b ra ż a ­ m y j ą za p o m o c ą s trz a łk i G P , o d p o w ied ­ n ie j w ielk o ści, k ie ru n e k zaś te j siły j e s t zaw sze p ro s to p a d ły do poziom u.

N ak on iec, n ap ięc ie sz n u ra M F d z ia ła w p u n k cie M, w k tó ry m szn u r j e s t p rz y ­ m ocow any ; d la u ła tw ie n ia p rzyjm iem y , że p u k t te n leży n a osi la ta w c a . S zn u r la ta w c a , j a k to z a p ew n e z a u w a ż y k a ż ­ dy, k to p u sz c z a ł la ta w c e , zw y k le p rz y ­ b ie ra k s z ta łt p ew n ej k rzyw ej; a b y o trz y ­ m ać k ie ru n e k n aszej siły n a le ż y w p u n k ­ cie M p rz ep ro w a d zić s ty c z n ą do k rzy w ej;

t a p ro s ta p rz e d s ta w ia n am k ieru n e k , w k tó ry m d z ia ła siła, c ią g n ą c a sznur.

Fig. 4.

O zn aczm y k ą t, ja k i tw o rz y t a o s ta tn ia z poziom em , p rzez p. W id ocznem je s t, że je ż e li s iła w ia tru i c ię ż a r la ta w c a są to w ielk o ści od siebie n iezależn e, to siła c ią g n ą c a sz n u r j e s t z a le ż n a od d w u sił po w y ższy ch . W sam ej rzeczy, p rz y ­ pu śćm y, że n a sz la ta w ie c po o siąg n ięc iu

| p ew n ej w y sok ości je s t w ró w n o w ad ze ,—

j w n io sek z te g o , że w y p a d k o w a z trz e c h sił ró w n a się zeru, albo co j e s t to ż sam o, że je d n a z trz e c h sił co do w ielkości, je s t ró w n ą sum ie p o zo stały c h , co zaś d o I k ie ru n k u j e s t w ręcz o d w ro tn ą . JRoz-

| p a trz m y ry su n e k 5 ty . A B p rz e d s ta w ia p rzecięcie la ta w c a . C ięża r je g o j e s t nam zn a n y , p rz y p u szcz ając, żeśm y z w a ż y li la ta w c a ; c ię ż a r j e s t p rz e d s ta w io n y p rzez s trz a łk ę p ro s to p a d łą do p o ziom u G P , p rz e c h o d z ą c ą p rzez śro d ek ciężk ości, i N a stę p n ie ciśn ien ie w ia tr u je s t p ro s to ­

p a d łe do p ła sz c z y z n y la ta w c a , d z ia ła w śro d k u ciśn ienia O, w ielk o ść je g o

(5)

N r 18 W SZECHŚW IAT 2 7 7

m ożem y obliczyć n a zasadzie rów nania (7), a w ięc m ożem y przedstaw ić zapo­

mocą odpowiedniej wielkości strzałki ON, prostopadłej do pow ierzchni AB i przechodzącej przez środek ciśnienia O. Przedłużm y kierunki powyższych sił i przenieśm y je do pu nktu przecięcia I : w edług zasadniczych p raw m echaniki nie w yw oła to żadnej zm iany w naszych w arunkach.

Budujem y n a dw u tych siłach ró w n o - ległobok, jeg o p rzek ątn a I R przedstaw ia nam co do w ielkości i kierunku w y p ad ­ kow ą dw u pow yższych sił; innemi słow y siła I R działa w ten sam sposób,

ja k dwie pow yższe siły. Chcąc zrów no­

w ażyć działanie siły IR , musimy w punk­

cie I zastow ać siłę IF ', ró w n ą co do wielkości, odw rotną co do kierunku sile IR . Oczywiście, że tej sile będzie ró w ­ nało się napięcie sznura. Przedłużając I F ' do przecięcia z AB i odłożyw szy na tej prostej wielkość M F rów ną IF ', otrzy­

m am y p u n k t przym ocow ania sznura M, a przeprow adziw szy poziomą, otrzym am y rów nież k ą t [i.

Innem i słowy, w razie jeżeli ciężar lata w c a je s t ró w ny G P, nachylenie la ­ ta w c a do poziomu, rów ne a stopni, siła ciśnienia w iatru ró w n a ON, sznur pow i­

nien być przym ocow any w punkcie M, jeżeli chcemy, aby lataw iec b y ł w rów ­

now adze.

VI.

T eoryą ta, bardzo prosta, daje przy ­ bliżone pojęcie o tem, dlaczego lataw iec utrzym uje się w pow ietrzu, lecz nie p o­

z w a la nam zg ó ry w skazać pu nktu przy ­ czepu sznura M, poniew aż : popierwsze, nie w iem y pod jakim kątem lataw iec się zatrzym a i zachow a rów now agę w po­

w ietrzu, a podrugie szczególnie dlatego, że siła w ia tru zm ienia się co chwila.

Aby dać pojęcie ja k zmienne są podm u­

chy w ia tru załączam tu ta j rysunek L ang- leya, przedstaw iający rez u lta ty otrzym a­

ne zapomocą anem om etru sam ozapisujące-

o \ ó ~ o h o " f o ™ t H o " 1 * 3 0 " / ~

Fig. 6. Diagram at szybkości wiatru, otrzy­

many przez Langleya.

go (fig. 6). W idzim y z tego rysunku, że szybkość w ia tru w przeciągu każdych 10 m inut zm ieniała się w rozległych granicach. A z teg o powodu w ypadko­

w a IK , a zatem i siła napięcia sznura rów nież podlegała wahaniom .

Zadanie staje się jeszcze trudniejszem , gdy chcemy obliczyć w ym iary lataw ca, zapew niające m aximum w zniesienia się.

M etody elem entarne nie pozw alają roz­

w iązać tej kw estyi, któ ra w ym aga dla w yśw ietlenia pom ocy m atem atyki w y ż ­ szej. W każdym jed n a k razie, dużo je s t jeszcze punktów niew yjaśnionych w ty ch badaniach, chociaż w ielu m atem atyków pracow ało w tej dziedzinie. Euler, k tó ­ ry pierw szy z uczonych zajm ow ał się lataw cam i, podał kilk a rad, k tó re jednak są bardzo ogólnikow e. Zw rócić należy

(6)

2 7 8 W SZECHŚW IAT N r 18 u w a g ę, że m iał n a w id o k u la ta w c e

z ogonam i, g d y ż m a te m a ty k ów u w a ż a ł te o sta tn ie za n iezb ęd n e do fu n k c y o n o w a - n ia a p a ra tu . E u le r fo rm u łu je w n a s tę ­ p u ją c y sposób w a ru n k i, s p rz y ja ją c e w y ­ sokiem u w z lo to w i la ta w c a : p opierw sze, o g o n p o w in ie n być d o sy ć d łu g i, p u n k t p rz y m o c o w an ia sz n u ra p o w in ien b y ć m ożliw ie o d le g ły od ś ro d k a ciężkości, la ta w ie c m a m ieć k s z ta łt m o żliw ie w y ­ dłużony, n a k o n ie c s z n u r p o w in ie n b3Tć bard zo d łu g i. W o b ec p o w y ż sz y c h w a ­ ru n k ó w ró w n o w a g a la ta w c a b ędzie m niej w ięcej s ta łą . W ra d a c h ty c h b ra k ścisłości, b ard zo tru d n o z o ry e n to w a ć się, k ie d y o g o n b ęd zie d o sta te c z n ie długim , a p u n k t p rz y m o c o w a n ia d osyć o d leg ły m od śro d k a ciężkości, a w ię c ró w n ie ż t r u d ­ no przew id zieć, j a k s ta łą b ęd zie r ó w n o ­ w a g a n a sz e g o la ta w c a .

C iek aw e b ard zo są b a d a n ia n a d r ó w ­ n o w a g ą la ta w c ó w P ille ta , p ro fe so ra r y ­ su n k ó w w S zkole P o lite c h n ic z n e j w P a ­ ry ż u . T e o ry a je g o o d zn a cza się eleg an - cy ą i d a je w sk a z ó w k i d o k ład n e, lecz b ra k ie m je j je s t, że k a ż e p rz y jm o w a ć p ew n e w a ru n k i, k tó re w rz e c z y w isto śc i nie m a ją m iejsca. P rz y ta c z a m ty lk o je j re z u lta ty , z z a strzeż en iem , że m a ona n a w id o k u la ta w c e bez o g o n ó w . P r z y ­ puśćm y, że A B (fig. 5) p rz e d s ta w ia l a ­ ta w c a , G j e s t śro d k iem ciężkości, a O środkiem ciśn ien ia. P o d łu g te o ry i P ill e ­ t a s z n u r p o w in ie n b y ć p rz y m o c o w a n y w p u n k cie M ta k , ż e b y OM, cz y li o d ­ le g ło ść p u n k tu p rz y m o c o w a n ia s z n u ra od śro d k a ciśn ie n ia ró w n a ła się p o ło w ie odległości p o m ięd zy śro d k iem cięż k o ­ ści a środkiem ciśn ien ia. M am y w ięc

OM = .

N a su w a się [p y tan ie , w ja k i sposób m o żn a o k re ślić w p ra k ty c e śro d e k c iśn ie ­ n ia i ciężkości. J e ż e li p o sia d a m y ju ż zb u d o w an eg o la ta w c a , ry su je m y n a a r k u ­ szu p a p ie ru d o k ła d n ą je g o fig u rę w zum iej - szonym ro z m ia rze, n a s tę p n ie z g in a m y j ą w z d łu ż w ielk iej osi A B i u m ieszc zam y n a o strz u g w o ź d z ia (fig. 7), u m o c o w a ­ n e g o n a deseczce i sz u k a m y p u n k tu , w k tó ry m m odel b y łb y w z u p e łn e j r ó w ­ now ad ze; p u n k t te n z a p o m o c ą sto su n k o ­

w y c h w ielk o ści O A i OB p rzen o sim y n a n a sz la ta w ie c , b ęd zie on środ kiem ciśnie­

nia, alb ow iem śro dek ciśn ien ia n a p o ­ w ie rz c h n ia c h je d n o s ta jn y c h (jed n o ro d ­ ny ch) j e s t w śro d k u ciężkości p o w ie rz c h ­ ni; m ó w iąc jeszcze inaczej w śro d k u g e o ­ m etry c zn y m p o w ierzch n i (należy z a u w a ­ żyć, że j e s t to b ez w zg lęd n ie słusznem ty lk o w ty m p rz y p ad k u , g d y p o w ie rz c h ­ n ia je s t p ro s to p a d łą do k ie ru n k u w ia tru ), gdyż, j a k to opiszem y pó źniej, środek ciśn ien ia j e s t p u n k tem zależnym od p o ­ ło ż e n ia la ta w c a w z g lęd em w ia tru . Im m n iejszy je s t k ą t, ja k i tw o rz y w ia tr z p ła sz c z y z n ą la ta w c a , te m w ięcej w k ie ­ ru n k u k u g ó rz e o d d ala się rz e c z y w isty śro d ek ciśn ien ia od p ow y żej obliczonego.

P rz e c iw n ie p u n k t o d p o w ia d a ją c y śro d ­ k o w i ciężkości n asz eg o la ta w c a je s t

Fig. 7.

p u n k tem s ta ły m i niezm ien ny m , n ie z a ­ leżn ym od p o ło żen ia a p a ra tu . Ś ro dek ciężkości la ta w c a w y z n acz am y , um iesz­

cz ając la ta w c a n a sz n u rk u poziom ym , aż o trzy m a m y położenie, w k tó re m l a ­ ta w ie c za ch o w u je ró w n o w a g ę . Ś ro dek ciężkości zn a jd u je się n a p rzecięciu osi A B i szn u rk a. Z n a ją c p o ło żen ie p u n k tu O i śro d k a ciężkości (G) m am y i p u n k t M. J e ż e li w eźm iem y OM = OGr■, p u n k t M o d zn acza się, w e d łu g te o ry i P ille ta , tem , że, jeże li w nim sz n u r z o sta n ie p rz y ­ m ocow any, la ta w ie c po d d ziała n ie m d a ­ nej siły w ia tru w z n iesie się m o żliw ie n a jw y ż e j.

Z p o w y ż sz eg o ró w n ie ż w y p ły w a , że je ż e li la ta w ie c n ie m oże się w zn ieść p o ­ w yżej p e w n eg o p u n k tu , w o bec po w y żej o p isan eg o u m o co w a n ia sznura, tem b ar- dziej n ie w z n iesie się, je ż e li um o cu jem y szn u r w in n y m ja k im k o lw ie k b ą d ź p u n k cie.

(7)

N r 18 W SZECHŚW IAT 2 7 9

V II.

G d y la ta w ie c je s t w ró w n o w ad ze n a p ew nej w ysokości, to znaczy, że siła u n o szą ca g o ró w n a sią je g o ciężarow i;

g d y b y b yło p rz eciw n ie nie m ielibyśm y ró w n o w a g i. T e o ry a n asz a rów n ież o kre­

śla, że w ra z ie p rz y cze p ie n ia szn u ra w p u n k cie M siła u n o sząca je s t m ożliw ie n a jw ię k sz a w ob ec w ia tru danego.

N a p ięcie sz n u ra w w a ru n k a c h pow yżej o znaczonych, w e d le te o ry i w a h a się pom iędzy P a 2P ,

ozn a cza ją c cię ż a r l a ­ ta w c a p rzez P . A w ięc, g d y la ta w ie c w a ż y 1 leg, n ap ięc ie sz n u ra w o b ec siły w ia tru ró w n e j zeru będzie 1 leg, co p rz e d ­ s ta w ia nam cięż ar la ta w c a , z a w ieszo n e­

go n a sznurze; w obec w ia tr u n ie sk o ń ­ czenie silnego, la ta w ie c przy jm ie p o ło ­ żenie poziom e, a siła c iąg n ię cia w y ra z i się przez 2 leg. J e d n a k ż e liczn e d o św iad ­ czenia do w iodły, że la ta w ie c , w a żąc y z a ­ led w ie 1 leg, w ra z ie silnego w ia tru w y ­ w ie ra c ią g n ie n ie w y n o szące od 5 do 6 leg, w n io sek z te g o , że szn u r z o sta ł p rz y m o ­ co w an y w nieo d p o w ied n im p unkcie, lub że n a sz a te o ry a n ie j e s t zup ełn ie do ­ k ład n ą.

W p ra k ty c e s p o ty k a m y w a ż n ą p rz e ­ szkodę do u m o co w a n ia szn u ra w je d ­ nym o kreślonym punkcie: środek ciśnie­

n ia zm ien ia sw e położenie; im b ard ziej p o w ie rz c h n ia la ta w c a n a c h y la się do p o ­

ziom u, te m w ięk sz a je s t je g o odległość od śro d k a ciężkości G. A b y stw ierd z ić to p rz e su w a n ie się śro d k a ciśnienia, w y ­ k o n an o w ie le dośw iadczeń; szczególnie z n a n e są d o św iad c zen ia in ż y n ie ra M. P o t ­ te ra . L a ta w ie c . te g o b a d a c z a p o siad ał w y m ia ry 1,04 m w ysokości, a 0,80 m szerokości m axim um . W ia tr b y ł b ard zo n ie re g u la rn y z częstem i p o ry w am i. L a ­ ta w ie c b y ł w z n ie sio n y za le d w ie 10 do 15 m n a d ziem ią. Z fo to g ra fii zrobiono n a stę p u ją c e d w a ry su n k i (fig. 8). W r a ­

zie sto su n k o w o sta lsz e g o w ia tru k ą t „ a “ po m ięd zy la ta w c e m a poziom em w y n o sił 29°, a k ą t „p“ (szn u ra z poziom em ) 33°30', śro d e k ciśn ien ia b y ł o 3 cm w yżej od g e o m etry czn e g o śro d k a p o w ierzch n i (teo ­ re ty c z n ie ob liczonego śro d k a ciśnienia).

P o d c z a s m o cniejszy ch p o ry w ó w w ia tru k ą t a w y n o sił 22°30', a k ą t p 44°, środek c iśn ien ia p rz e su n ą ł się jesz c z e o 4 cm, z a te m zn a jd o w a ł się o 7 cm p o w y żej te o re ty c z n e g o śro d k a ciśnienia. W idzim y , że ró żn ice te w p o ło żen iu śro d k a ciśn ie­

n ia są dosyć zn a czn e i m u szą b yć przy - Fig. 8.

Poryw wiatru.

ję te pod u w ag ę; nie m ożem y p rz eto p rz y m o c o w ać sz n u ra w jed n y m z g ó ry określonym pun kcie. W p ra k ty c e ju ż d aw n o spostrzeżo no tę w łasn o ść la ta w c a i z te g o też p o w o d u szn u r zaw sze u m o ­ co w u jem y zap o m o cą w ięzi, sk ład ają cej się z dw u szn urkó w , tw o rz ą c y c h ro d z aj Y (widełek); oczyw istem je s t, że d łu g o ść ty c h szn urów p o w in n a b y ć ta k ą , a b y dla w szy stk ich m ożliw y ch przesu n ięć śro d k a ciśn ien ia o dległość OM w p rz y b liż en iu

, , , , OG m o g ła byc r ó w n a —=—■ .

Jt

(DN)

B . Orłowski.

H. E. ZIEGLER.

B A D A N IA D O Ś W IA D C Z A L N E N A D P O D Z IA Ł E M K O M Ó R E K. *)

B a d a ją c m echanizm p o d ziału ja ja że- b ro p ław ó w (B eroe ovata), Z ie g le r doszed ł

i) Experimentelle Studien iiber die Zell- theilung; Arch. f. Entwickelungsmechanik d.

Organismen v. W. Roux, t. XII, zesz. 1, 1903.

(8)

2 8 0 W SZECH ŚW IA T N r 18

do przekonania, że prom ienie, k tó re w ystępują w komórce podczas jej po ­ działu, nie są nitk am i kurczliw em i, a tem- samem nie m ogą w pły w ać m echanicznie, j przez kurczenie się, na podział kom órki.

Ja jk o B eroe o v a ta posiada w ew n ątrz pęcherzykow ate żółtko, a na pow ierzchni cienką w arstw ę protoplazm y. P ro to p laz- j m a ta, w m iejscu gdzie się m a zacząć brózda dzieląca kom órkę, zagęszcza się J

i to zagęszczenie p rotoplazm y n a dnie pow stającej brózdy je s t zdaniem a u to ra najbliższą, m echaniczną p rzy czy n ą dzie- | lenia się komórki. P o d z iał kom órki spo- J w odow any w ięc je s t zm ianą, ja k a zacho ­ dzi w zew nętrznej w a rstw ie protoplazm y.

Zm iana ta, dotyczas nie d a ją c a się b li­

żej określić, w y w ołan a je s t praw dopodob­

nie działaniem centrozom n a odległość.

P rzeciw tem u tw ierd zen iu Z ieglera w y stępują F ischel i R hum bler. F ischel utrzym uje, że n itk i p rom ieniow ania k u r­

czą się i p o ciąg ając za sobą protoplazm ę, w y tw a rz ają brózdę. G dyby n a w e t n itk i te były kurczliw e i w y w o łały pow stanie brózdy, to brózda t a m ogłaby najdalej dojść do środka prom ieniow ania. D a l­

szy jej przebieg w g łąb kom órki nie może ju ż być oczyw iście zależny od działania n ite k —w ja k i sposób odbyw a się dalszy podział jaja , teg o jed n a k F i- J schel nie tłum aczy. R hu m b ler przyjm uje | zap atryw anie, że podziału kom órki doko- j n y w ają prom ienie kurczliw e. J e g o z d a ­ niem prom ienie te złożone są ze zgęsz- czonej m asy siatk o w atej plazm y. N ad ­ to R hum bler jeszcze przyjm uje, że w płasz- czyznie podziału w y tw a rz a się błona rozdzielająca stopniow o obie kom órki.

N a podstaw ie swych badań nad po d zia­

łem ja j żebropław ów Z ieg ler odrzuca obie hypotezy. J a je B eroe o v ata z a w ie ­ r a w ielką ilość ta k g ęsto rozm ieszczo­

nych kulek żółtka, że p rzeb ieg w nim prostolinijnych prom ieni je s t w p ro st n ie­

m ożliw y. P ró cz teg o a u to r w y w ierał ucisk n a jajk a , a mimo to podział odby­

w a ł się zupełnie praw idłow o. G dyby b y ł zależnym od kurczliw ości n ite k p ro ­ m ieniow ania, to ja ja poddane uciskow i nie m ogłyby się dzielić, gdyż jedne n itk i uległyby, w sk utek spłaszczenia ja ja , skró- |

ceniu, inne zaś zostałyby nadm iernie rozciągnięte.

D ośw iadczenia te Z iegler przeprow a­

dzał w ta k i sposób, że um ieszczał ja ja norm alne żebropław ów w przyrządzie przez siebie obmyślonym, t. zw. kom p re­

sorze, i w pew nych odstępach czasu obserw ow ał ich podział. Mimo znacznej zm iany kształtu, ja ja dzieliły się zupeł­

nie praw idłow o. W miejscu, gdzie w y ­ tw orzyć się m iała brózda, pow staw ało zgrubienie na pow ierzchni jaja . P o dob­

ne zgrubienie, lecz znacznie mniejsze, widoczne było rów nież na przeciw nym biegunie kom órki. Brózda, zagłębiając się coraz bardziej w komórkę, dochodzi­

ła w krótce do jej dna. "YV ta k i sposób p o w stały dw ie komórki, połączone jesz­

cze ze sobą przez czas jak iś wąskim paskiem protoplazm y. Zanim to p o łą ­ czenie zanikło, rozpoczął się w te n sam sposób podział obu now opow stałych k o ­ m órek. W ciągu podziału au to r zw ię­

kszał ucisk, zupełnie bez szkody dla dal­

szego rozw oju. O bserw ując w dalszym ciąg u podział jajek, Z iegler zauw ażył, że począw szy od stadyum czterech kom ó­

rek następow ał t. zw. podział heterody- namiczriy, t. j. kom órka dzieliła się na część w iększą i mniejszą, na m akrom e- ron i m ikromeron. A uto r przypuszcza, że podział ten w yw o łany je s t przez nie­

jednostajn e działanie centrów ’). Ju ż w początkow ych stadyach podziału he- terodynam iczuego m ożna n a podstaw ie b adań licznych autorów z w szelką pew ­ nością oznaczyć przeznaczenie komórek.

I tak: m ikrom erony (mniejsze, uboższe w żółtko produkty brózdkow ania) u tw o ­ rz ą w przyszłości ektodermę, żebra i n a ­ rzą d y zmysłów.

W żywem ja jk u Beroe OYata nie m oż­

n a obserw ow ać jądra, lecz można dokład-

') Powyżej określony przez Zieglera po­

dział heterodynamiczny mógłby, mojem zda­

niem, objaśnić niektóre przypadki niejedno­

stajnego brózdkowania, gdy np. podczas two­

rzenia się pierwszej brózdy jajko rozdziela się na dwa blastomerony nierównej wielko­

ści. (Porównaj: K. Kostanecki, Sztuczne za­

płodnienie i sztuczny partenogenetyczny po­

dział jajek mięczaka Mactra. Buli. de l’Acad.

de Sc. de Cracovie. 1902).

(9)

N r 1 8 W SZECH ŚW IA T 2 8 1

nie określić jeg o położenie. Leży ono w części obwodowej jaja, lub w jego środku. Ł atw o oznaczyć jego położenie rów nież i w ta k i sposób, że podczas po­

czątkow ego zaznaczenia się brózdy, mu­

si się w jej pobliżu znajdowTać wrzecion- ko jądra. C harakterystyczną cechą ja j żebropław ów je s t to, że w rzecionka ją ­ der nie m ogą w skutek swego pow ierz­

chow nego um iejscow ienia zmienić swego położenia ani w ykonyw ać żadnych obro­

tów, co w ybitnie w ystępuje w jaja ch innych zw ierząt (jeżowców, nicieni i in.).

W rzecionko ją d ra w nowo pow stałej ko­

m órce stoi zaw sze prostopadle do w rze­

cionka ją d ra kom órki m acierzystej. To samo w idzim y rów nież w yraźnie w j a j ­ kach uciśniętych. W późniejszych do­

piero okresach, gdy następuje podział lieterodynam iczny, ją d ra i ich w rzecion­

ka zm ieniają swe charakterystyczne po­

łożenie. Z nając położenie ją d ra i w rze­

cionka możemy rów nież oznaczyć położe­

nie centrów, gdyż ja k wiadom o centry znajdują się zaw sze na biegunach w rze­

cionka. P rzy jm u jąc dalej, że z centrów w ychodzą siły w yw ołujące podział ko ­ mórki, w nioskow ać można, że znajdow ać się one m uszą w pobliżu pow stającej brózdy. P o d ział komórki jed nak nie od­

byw a się, jakeśm y to już zaznaczyli, przy pom ocy nitek prom ieniow ania, lecz przez działanie centrów, w yw ołujące zm ianę w zew nętrznej w arstw ie proto- plazm y. D ziałan ia tego nie m ożna jesz­

cze dzisiaj dokładnie określić; nazyw am y je „działaniem n a odległość11.

W skutek w ięc tego działania centrów p o w stają w protoplazm ie prądy, w yw o­

łu jące w pewnem miejscu przy pow ierzch­

ni kom órki zagęszczenie protoplazm y. To zgrubienie n a obwodzie komórki, u cisk a­

ją c na w iotką protoplazm ę i żółtko, w y ­ w ołuje p ow stanie brózdy, a wreszcie po­

dział kom órki. Z iegler przekonał się do­

św iadczalnie, że zgęszczenie protoplazm y n a pow ierzchni kom órki w yw ołuje rze­

czywiście jej podział. Chcąc zniszczyć centrum podczas podziału jajka, zbliżył d o pow ierzchni ja jk a rozżarzoną igłę.

G orąco w yw ołało w tem miejscu n aty c h ­ m iast zagęszczenie protoplazm y, a w k ró t­

ce potem n astąpiło odsznurow auie się części jajka.

W podobny sposób, ja k u żebropła­

wów, dzielą się także ja jk a parzydeł- kow ców (Cnidaria). Św iadczą o tem w y ­ niki badań M etschnikoffa uad podziałem ja j stułbiopław ów (H ydrom edusae),a głó w ­ nie ja j R ath k ea fasciculata, A calepha Nau- sithoe m argin. i Oceania arm ata. R ó w ­ nież podobny obraz przedstaw ia podział ja jk a stułbi (Hydra), ja k to w ykazały ba­

dania K leinenberga i A ndrew sa

Rów nocześnie Z iegler obserw ow ał po­

dział jajek jeżow ców (Echinoidea), szcze­

gólnie ja jk a Strongylocentrotus lividus.

I tu także, w miejscu, gdzie m iała po­

w stać brózda dzieląca jajko, w ystępow a­

ło w ybitne zgrubienie protoplazm y przy pow ierzchni komórki. U m ieszczając j a j ­ ka w roztw orze octanu zasadow ego oło­

w iu (Liqu plumbi subacetici) Z iegler w y­

w oływ ał opóźnienie ich podziału; przy tej sposobności przekonał się, że zagęsz-

; czenie protoplazm y w miejscu, gdzie m iała później pow stać brózda, w yw oła­

ne je s t rzeczyw iście przez istniejące tam prądy, gdyż protoplazm a nagrom adzała się w tem miejscu z biegiem czasu -co­

raz więcej.

N a podstaw ie swych badań Ziegler przypuszcza, że w podobny sposób ja k u Beroe ovata, odbywa się także podział ja je k i innych zwierząt.

M iecz. Jaw orow ski.

O Z A B A R W IE N IU CZERW ONEM S Z K IE L E T Ó W L U D Z K IC H

PR ZED H ISTO R Y C Z N Y C H .

Zabarw ienie kości na kolor czerwony nadzw yczaj często spotykam y na szkie­

letach pochodzących z w ieku kam ienne­

go. Objaśnieniem przyczyny tego zja ­ w iska zajm ow ał się szczególnie R. Yir- chow, k tó ry w yniki sw ych badań przed­

sta w ia ł n a posiedzeniach T ow arzystw a A ntropologicznego w Berlinie.

Zabarw ienie czerwone kości z a sta n a ­ w ia zwłaszcza wrobec znanego faktu, że

(10)

2 8 2 W SZECH ŚW IA T N r 1 8

n iektóre ludy dzikie m iały zw yczaj pod­

daw ać gniciu ciała sw ych krew nych, lub w rogów dla oczyszczenia kości, a n a ­ stępnie kości te m alow ać i dopiero g rz e ­ bać po takiem upiększeniu.

U australczyków czaszki w yb itn y ch przyw ódców plem ion b y w ają m alow ane na czerwono, po oczyszczeniu ich z cia­

ła. W P olinezyi znane są rów nież czasz­

ki farbow ane. P a p u a si m alu ją czaszki na kolor czerwony, a andam anow ie przed pom alow aniem n a czerwono u piększają je delikatnem i nacięciam i.

Pom iędzy czaszkam i w ykopanem i w An- conie, w P e ru przez dr. R eissa i dr. Stii- bla, znajduje się jedna, m ająca tw a rz porysow aną cynobrem . C zaszka t a p o ­ chodzi zapew ne z mumii, poniew aż do preparow ania m umij je s t u żyw any cy­

nober.

Znalezienie zaś b arw y czerw onej na szkieletach z k rajó w europejskich n a s u ­ w a nam przypuszczenie, że może w cza­

sach daw nych zw yczaj ten istn iał i w n a ­ szej części św iata.

Y irchow m ów i o częstem znajdow aniu lubryki, rzadziej ochry i jak iejś farb y czarnej w grobow cach z P rzedm ieścia na M oraw ach. Z najdow ano tam ró w ­ nież p ły ty z łupku, n a k tó ry ch lu bry k a była rozcierana.

Z abarw ienie czerw one szkieletów lu dz­

kich ju ż daw niej zauw ażono we F ra n cy i i rów nież w okresie daw niejszym epoki kam iennej. E. D ’A cy np. mówi, że w H autaux, w jaskini, w w a rstw ie z cza­

sów renifera, znaleziony zo stał szkielet ludzki, p o ciąg n ięty całkow icie ochrą czerw oną. N a szkielecie znać ślady sk ro ­ bania, co pozw ala przypuszczać, że był on o d arty z m ięśni i n astęp n ie dopiero pom alow any. E. P ie tte z n alazł rów nież w w arstw ie, oddzielającej w a rstw ę o s ta t­

nią z czasów renifera od w a rstw y p ierw ­ szej z czasów neolitycznych, dw a g ro ­ bow ce ze szkieletam i, oczyszczonem i z m ięśni zapom ocą noży krzem iennych i pom alow anem i n a czerw ono tlenkiem żelazowym . K ości porysow ane przez no ­ że krzem ienne nie były w swem p o łą ­ czeniu naturalnem ; brak o w ało przy tem kości m ałych.

W tych dw u w ykopaliskach m am y n ajoczyw istszy i bezsprzeczny dowód, że europejczycy z czasów przedhistorycz­

n ych mieli zw yczaj ogołacać szkielety z mięśni, a potem je m alować.

P rof. A. M akowski znalazł przy ulicy F ran ciszk a Jó zefa w Bernie m orawskiem ślad y człow ieka z epoki m am uta. Z na­

laz ł on m ianow icie czaszkę i część szkie­

letu i w szystko to było zabarw ione na ko lor czerwony.

Prof. M atiegka z P r a g i znalazł na kości ram ieniow ej szkieletu z epoki k a ­ m iennej w M ałym Cernosku w Czechach plam y karm azynow o-czerw one, których kolor żyw y doskonale się zachow ał.

M atiegka uw aża te plam y za pozostałość po m alow aniu z czasów przedhistorycz­

nych, a rozbiór chemiczny w ykazał, że b arw n ik je s t cynobrem. W r. 1880 prof.

P ig o rin i z R zym u znalazł w prow incyi rzym skiej, w grobow cu z okresu kam ien­

nego, czaszkę ludzką i dw a ostrza krze­

m ienne strzał, które były pokreskow ane cynobrem. P rof. Sam okw asow znalazł w kurhanie pew nym w gub. połtaw skiej n a nogach szkieletu kobiecego farbę czerw oną, lecz nie m ógł określić, czy farb a pokry w ała kości, czy też tylk o obok nich leżała. A ntonow icz z K ijo w a m ówi też o kurhanach z okresu kam ien­

nego, w których kości znalezione były pociągn ięte w a rstw ą ochry. Skadow sky podaje również, że w grobow cach staro ­ ży tnych znajdow ał kości zabarw ione na czerwono.

P . J . Choynow ski znalazł rów nież czaszkę długogłow ą i kości zabarw ione n a czerwono w grobow cu z gub. E k ate- rynosław skiej. W grobow cu tym znale­

zione były narzędzia kam ienne i n aczy­

nia gliniane. Zafarbow anie czerwone kości p. Choynowski tłum aczy obyczajem m alow ania ciała i włosów tlenkiem że­

lazow ym , a rów nież posypyw aniem zm ar­

łego t ą farbą.

H r. Bobrynskij w w ykopaliskach w ku r­

h anie około Sm iły w gub. kijow skiej znalazł szkielety zafarbow ane i k a w a ł­

k i farb y czerwonej w ielkości jajk a.

B ran den bu rg rów nież opisuje cztery po­

dobne przypadki i tw ierdzi, że farbow anie

(11)

N r 1 8 W SZECHSW IAT 2 8 3

szkieletów ludzkich było najpierw znane w okolicach Dniepru, następnie zaś oby­

czaj ten rozszerzył się do m orza Azow- skiego, do półw yspu T am ań poza g u ­ bernie kijow ską i połtaw ską.

N a zachodzie E uropy zwyczaj ten rów nież istniał, a m ianowicie we P ran cyi i we W łoszech.

Przypuszczać można, że m alow anie um arłych było jednym z obrządków ry ­ tu alny ch pogrzebow ych.

Oprócz zafarbow ania sztucznego, za- kolorow anie kości pow staw ało nieraz w sposób natu ralny . Do tego rzędu za­

liczyć w łaśnie możemy plam y czerwone n a szkieletach z grobow ca w Rossen, pod M erseburgiem w Saksonii. Grobo­

w iec ten rozkopany zo stał przez in ży n ie­

ra A. N ag ięła i, sądząc z przedm iotów znalezionych w nim, pochodzi z okresu neolitycznego. P lam y czerwone zn ale­

zione zostały tylko pod w arstw ą osadu, pokryw ającego kości; nigdzie zaś na m iejscach w olnych od niego. Osad, o k tó ­ rym m owa, pow staje skutkiem rozpusz­

czenia znacznej ilości w apna, zn ajd u ją­

cego się w ziemi, przez wodę zaw iera­

ją c ą dw utlenek w ęgla. R o ztw ór ten, przesiąkając głębiej, tra c i część bezw od­

nika w ęglow ego i jak o w ęglan w apnia kw aśny, w raz z krzem ionką osiada na kościach, przew ażnie na ich stronie spod­

niej. W a rstw a tego osadu dochodzi do 1 cm grubości, a m iejscam i byw a je s z ­ cze grubszą, tw orząc wypukłości.

Zabarw ienie czerwone, znalezione przez p. K rausego pod takim osadem na szkie­

letach z Rossen, przypom ina bardzo w y ­ gląd porostu na kam ieniach i drzewach, tylko w rozm iarach bardzo zm niejszo­

nych. P o sta ć ty ch plam czerwonych n a ­ sunęła p. K rausem u n a myśl przypusz­

czenie, że są one n a tu ry organicznej, a badania w ykazujące brak części m eta­

licznych w barw niku, utw ierdziły go w tem przypuszczeniu. N a tej podstaw ie p. K rau se sądzi, że zabarw ienie w y tw o ­ rzy ły m ikroorganizm y, osiedlające się na kościach. K aw ałek kości czerwonej, oraz osadu zabarw ionego K rause posłał prof. dr. M agnusow i dla przeprow adzenia nad niem i badań. B adania te w y kry ły

w tych m atery ałach bakterye, a m ianow i­

cie m ikrokoki. N ie m ożna jednak było podaw ać teg o za pew nik bez przeprow a­

dzenia k u ltu ry specyalnej. D la spraw ­ dzenia więc tej kw estyi M agnus pora­

dził K rausem u udać się do prof. dr. Giin- thera. P rof. G tinther po przeprow adze­

niu badań odpowiedział, że w próbkach otrzym anych nie zdołał odkryć żadnych drobnoustrojów . P . K rause jed n ak sądzi, że powodem niew ykrycia m ikroorganiz­

mów były nader niekorzystne w arunki b a­

dań bakteryologicznych. P rzedm io t badań przeleżał bowiem przeszło la t dw anaście w pow ietrzu suchem w muzeum, zanim został poddany badaniom.

Yirchow dom yślał się rów nież w pływ u isto t organicznych na zabarw ienie czer­

wone czaszki ze Stillfried, na której znajdow ał się rysunek zupełnie podobny do rysunku plam czerwonych n a szkiele­

tach z ROssen.

Y irchow porów nyw a różnice pom iędzy farbow aniem kości, dokonanem ręką ludzką i plam am i dziwacznemi, praw do­

podobnie pochodzenia m ikrogenicznego.

W pierwszym razie najczęściej je s t używ ana ochra żelazista, któ ra pozostaje tylko na pow ierzchni kości; w drugim zaś nie znajdujem y żadnych części skła­

dowych m etalicznych, a barw nik czer­

w ony przenika kości w m iejscach pofar- bow anych na dość znaczną głębokość.

W innych nakoniec przypadkach zabar­

wienie czerwone kości pow staw ać może w sposób naturalny, w skutek obecności w gruncie rozm aitych barw ników m eta­

licznych.

K. Stolyhwo.

Z A K A D EM II U M IE JĘ T N O Ś C I.

W Akademii Umiejętności odbyło się dnia 28 marca b. r. posiedzenie administracyjne Komisyi fizyograficznej pod przewodnictwem radcy Dwora prof. dr. F. Kreutza. Prze­

wodniczący powitał obecnego po raz pierw­

szy na posiedzeniu Komisyi prof. K. Kogóy- skiego, poczem sekretarz zdał sprawę z wy­

dawnictw Komisyi i odczytał sprawozdania z czynności sekcyj w r. z. Ze Sprawozdań Komisyi wydano tom 36, z Atlasu geologicz­

nego Galicyi zaś wydrukowano prof. M. Łom-

(12)

2 8 4 W SZECHŚW IAT N r 1 8

nickiego tekst i pierwszą seryę map należą­

cych do zeszytu 15-go, tudzież dr. J. Grzybow­

skiego mapy przeznaczone do zeszytu 14-go, a oddano do druku drugą seryę map prof.

M. Łomnickiego z zeszytu 15-go, mapę „Skole“

prof. dr. R. Zubera tek st do zeszytu 11 go prof. dr. W. Szajnochy i tekst do zeszytu 14-go dr. J. Grzybowskiego. Do wydania częścią w „Sprawozdaniach14, częścią w „Atla­

sie geologicznym" Komisya otrzymała nastę­

pujące prace: 1) prof. dr. S. Klemensiewicza:

„O nowych i mało znanych gatunkach motyli fauny galicyjskiej", przyczynek trzeci, napi­

sany ze współudziałem p. S. Stoeckla, 2) p W ' Satkego. „Badania ciepłoty ziemi w Tarno­

polu", 3) dr. E Niezabitowskiego: „Zwierzę­

ta kręgowe okolicy Rytra", 4) p. M. R ybiń­

skiego: „Chrząszcze nowe dla fauny galicyj- I skiej" wykaz drugi, 5) tegoż: „W ykaz chrząsz- czów zebranych na Podolu galicyjskiem przy szlaku kolejowym Złoczów-Podwołoczy- ska"; 6) prof. M. Łomnickiego: „Eauna Lwo- | wa i okolicy: Chrząszcze" część druga; 7) p.

F. Schillego: „Fauna lepidopterologiczna do­

liny Popradu j jego dopływów", przyczynek 7-my; 8) tegoż: „Materyały do fauny owadów siatkoskrzydłych i szarańczaków doliny P o­

pradu", przyczynek drugi; 9) prof. dr. W.

Szajnochy: Tekst do zeszytu 11-go Atlasu;

10) prof. M. Łomnickiego: Tekst do zeszytu 15-go; 11) prof. dr. R. Zubera: Mapę geolo­

giczną „Skole"; 12) dr. J. Grzybowskiego:

Tekst do zeszytu 14-go Atlasu i mapy geolo­

giczne: Turka i Ustrzyki Dolne; 13) dr. W . Teisseyrego: Mapę geologiczną „R ohatyn11; 14) p. T. Domańskiego: Geologiczno-rolniczy opis gleb powiatu przemyskiego z mapą.

Prace w Sekcyach Komisyi postępowały po­

dług ułożonego w kwietniu r. z. programu, z którego tylko dwa punkty odpadły z po­

wodu przeszkód nie dających się usunąć.

Podług sprawozdania muzealnego, odczyta- j nego w dalszym ciągu, a sprawdzonego przez j członków Komisyi kontrolującej: prof. dr. E. 1 Godlewskiego i dr. E. Niezabitowskiego, do Muzeum Komisyi fizyograficznej przybył b ar­

dzo bogaty zbiór błonkówek wraz z bibliote­

ką hymenopterologiczną ś. p. generała O.

Radoszkowskiego, odstąpiony przez Towa­

rzystwo Przyjaciół Nauk w Poznaniu, a dalej:

1) Młody okaz orzechówki, dar p. F. Schille­

go w Rytrze; 2) Zbiór owadów siatkoskrzy- i d ły c h krajowych, złożony przez p. J. Dziędzie- [ lewicza we Lwowie; 3) Skamieniałości roślin­

ne obce, dar prof. dr. M. Raciborskiego w Dublanach; 4) Kości mamuta, dar p. H. j Hoeslego w Dąbiu; 5) Skamieniałości z Go- [ łonogu, dar prof. dr. J. Rostafińskiego; 6) Okazy geologiczne tryasowe z W. Ks. Kra- , kowskiego, złożone przez p. W. Kuźniara; 7) \ Zbiór petrograficzny z okolic Rzeszowa, Dę­

bicy i Rudnika, złożony przez prof. dr. W.

Friedberga w Rzeszowie; 8) Rośliny rzadsze z Tatr, dar prof. W. R otherta w Odessie; j 9) Geologiczna mapa poglądowa morawsko- śląsko-polskiego zagłębia węglowego, Die j Steinkohlenablagerung W estgaliziens i Uło­

żenie pokładów węglowych w Galicyi zachod­

niej, dar autora, p. F. B artoneca w Sierszy; j

10) Spis roślin zebranych w okolicach Cher- sonu przez Rjabkowego, dar autora p. J. Pa- czoskiego w Chersonie; 11) Coleopterorum species novae in Galicia inventae, dar autora, p. M. Rybińskiego; 12) Rocznik VI c k Cen­

tralnego Biura hydrograficznego, dar Biura;

13) Rocznik 1899 i 1900 c. k. Zakładu m eteo­

rologii i magnetyzmu w Wiedniu, dar Zakła­

du, wreszcie zakupione okazy skamieniałości i książki.

Rachunek z fuduszów Komisyi za rok 1902, sprawdzony przez skrutatorów: prof dr. E.

Godlewskiego i P. A. Nowickiego, przyjęto i udzielono Zarządowi Komisyi absoluto- ryum.

Uchwalono program prac na rok 1903, obejmujący między innemi, oprócz prac nau­

kowych w dziale zoologicznym i botanicznym w Muzeum Komisyi, badania grawitacyjne, badania motyli, owadów siatkoskrzydłych i błonkówek w Rytrze, owadów siatkoskrzy­

dłych w Mikuliczynie, badania geologiczne w Tatrach i okolicy Myszyna i Kałusza, geo- logiczno-rolnicze w okolicach Przemyśla i ba­

danie flory łąk.

Przewodniczącym Komisyi na rok 1903 wy­

brano ponownie prof; dr. F. Kreutza, sekre­

tarzem Komisyi na lat dwa: prof. W. Kul­

czyńskiego, skrutatoram i rachunków Komisyi

| na rok 1903: pp. prof. A. Nowickiego i prof.

T. Sikorskiego, ich zastępcami: prof. R, Gut- wińskiego i insp. S. Udzielę; do Komisyi kontrolującej muzealnej wybrano: pp. dr. J.

Grzybowskiego, prof. R. Gutwińskiego i dr.

E. Niezabitowskiego. Zatwierdzono delega ■ tów do Zarządu muzealnego wybranych przez Sekcye: pp. prof. dr. E. Godlewskiego, S.

| Stobieckiego i prof. J. Śnieżka. Przyjęto następujących kandydatów na współpracowni­

ków Komisyi, proponowanych przez Sekcye i Zarząd Komisyi: pp. K. Angermanna w J a ­ śle. dr. B. A. Dębskiego w Wólce Przybo- jewskiej, A. Kornelię we Lwowie, dr. I. Ko­

sińskiego w Chojnowie, S. Krzemieniewskie- , go w Krakowie, M. Limanowskiego w Zako­

panem, J. Orłowskiego w Łuczyńczyku, W.

Poźniaka we Lwowie, dr. E. Romera we Lwo­

wie, dr. F. Wilkosza w Krakowie i J. Za­

jączkowskiego w Krakowie.

Po powzięciu uchwały w sprawie honora- ryów wypłacanych za prace zamieszczane w Sprawozdaniach Komisyi i przyjęciu pew­

nej zmiany w:'regulaminie, Komisya, na wnio­

sek prof. dr. J. Rostafińskiego, wyraziła prof.

d-rowi F. Kreutzowi podziękowanie za do­

tychczasowe prowadzenie spraw Komisyi, po­

czem Przewodniczący zamknął posiedzenie.

SP R A W O Z D A N IA .

— Prof. dr. J. R osenthal. Podręcznik fizyologii ogólnej. W stęp do nauk przyrodniczych i me­

dycyny. Przełożył dr. med. M. Flaum. 137 rysunków w tekście. Str. X X III + 6i0. Wy-

(13)

N r 1 8 W SZECHŚW IAT 2 8 5 danie z zapomogi Kasy imienia dr. J ó ­

zefa Mianowskiego. Warszawa 1903. Cena rb. 2.

Książka wymieniona w nagłówku oddawna była bardzo pożądaną. Nie mieliśmy bowiem dotąd wcale podręcznika, stanowiącego praw­

dziwy „wstęp“ do przyrodoznawstwa i medy- j cyny, podręcznika tak niezbędnego dla całe- go zastępu słuchaczów pierwszych kursów uniwersytetu, pozbawionych—w razie braku znajomości języków obcych—możności zapo- [ znania się w sposób szerszy z naukami bio- logicznemi wogóle, a z fizyologią w szczegół- [ ności. Brak ten zapełni, w znacznej przynaj­

mniej części, „Fizyologią ogólna“ Rosenthala:

jest to książka o zakroju szerokim, wprowa­

dzająca czytelnika w dziedzinę nauki o życiu poprzez długi, bo prawie połowę dzieła zaj­

mujący, wstęp, gdzie widzimy wyłożone za­

sady psychologiczne i metodologiczne bada­

nia ścisłego, oraz zasady podstawowe z dzie­

dziny fizyki i chemii. Dziesięć pierwszych rozdziałów poświęcono wyłącznie tym wiado­

mościom przygotowawczym, a dla oryentowa- nia się w zjawiskach przez fizyologią obej­

mowanych niezbędnym. Dopiero w rozdziale jedenastym rozpoczyna się fizyologią właści- j

wa, traktow ana w szeroki, porównawczy spo­

sób. Więc po rozpatrzeniu ogólnych zjawisk j życiowych, przyczem za punkt wyjścia autor J bierze zwierzę ssące, przechodzimy tu do I ustrojów najprostszych, ich budowy i życia, j

poczem widzimy zarys cytologii i histologii porównawczej wraz z głównemi danemi z za­

kresu embryologii. Rozdziały 14 i 15 po­

święcone są sprawie przerobu materyi w ustro­

jach żywych, zarówno zwierzęcych jak roślin­

nych. Porównawcze rozważania nad krąże­

niem materyi i przeobrażeniami energii w o r­

ganizmach, oraz zestawienie przejawów spraw- ności ustrojów zajmują trzy następne roz­

działy. Wreszcie przechodzimy do objawów drażnienia i pobudliwości, oraz do spraw wzrostu i rozmnażania, przyczem uwzględ­

nione są zagadnienia epigenezy i ewolucyi oraz teorye dziedziczności.

Rozdział ostatni poświęcony jest zagadnie- j niom o początku życia, oraz sprawom zmień- j ności gatunków, znaczeniu systematyki, po- j

wstawaniu gatunków, doboru, celowości.

W reszcie w rozdziale dodatkowym znajduje­

my wskazówki, dotyczące metod graficznych i ich zastosowania w fizyologii.

Widzimy więc, że podręcznik Rosenthala zawiera niezmierne bogactwo materyału, ze- [ stawionego z uwzględnieniem zarówno wy- { magań naukowych i pedagogicznych, jak [ i szerokich zagadnień, które zwykle pociąga- j ją niezmiernie każdego, przystępującego do | studyów naukowych. To też sądzimy, że | książka ta znaczne odda usługi, nietylko słu- j

chaczom uniwersytetu i samoukom, lecz j i wszystkim tym, którzy, nie zajmując się | fizyologią porównawczą specyalnie, zechcą zapoznać się z jej metodami i wynikami.

Prócz niewątpliwie wielkich zalet oryginału, [ zwrócić tu musimy też uwagę i na zalety J przekładu, dokonanego przez tłumacza, który |

[ tyle już cennych dzieł naukowych literaturze

j naszej przyswoił. Język przekładu jasny i ści- I sły; w dziale biologicznym znajdujemy tu uwzględnioną najnowszą terminologią pol­

ską

Jan Tur.

Spis prac odnoszących sję do fizyografii ziem polskicb za lata 1899 i 1900. Opracował dr. E u ­ geniusz Romer. Odbitka z czasopisma pol­

skiego Tow. Przyrodników im. Kopernika

„Kosmos". Lwów 1902.

Piąty to już z rzędu rocznik wydaje prof.

Romer. W tomie obecnym znajdujemy ze­

stawienie prawie 2000 tych rozpraw, rozkla- syfikowanych podług grup poszczególnych, jak: I Bibliografia, II Geografia, III Hydro­

logia, IV Geologia, V Elora, VI Fauna, VII Antropogeografia. W każdej z tych grup poszczególnych autor rozróżnia bardziej cha­

rakterystyczne poddziały, co znacznie ułatwia odszukanie danej pracy. Tak np. dział III (Hydrologia) rozpada się na grupy następują­

ce: A. Wody gruntowe, B. Rzeki, C. Jeziora, D. Limany, E. Morza i F. K arty hydrogra­

ficzne.

Nowością w danym roczniku, ważną nie­

zmiernie, są bardzo pracowicie i wyczerpują­

co ułożone indeksy. Widzimy więc tu indeks autorów (za całe dziesięciolecie od r. 1891), oraz indeks nazw geograficznych. Ostatni ułożony jest w taki sposób, że mamy tu ze­

stawione rozprawy podług: 1) obszarów wię­

kszych od Polski, częściowo polskich, 2) to­

pografii fizyograficznej, 3) ziem, t. j. krain fizyograficznych, etnograficznych i historycz­

nych i 4) topografii podług współczesnego podziału politycznego.

Zbytecznem byłoby się rozwodzić nad do­

niosłością pracy prof. Romera, zrozumie to bowiem każdy, pracujący na polu fizyografd I naszej. Pozostaje nam tylko życzyć 8zan.

Autorowi dalszego powodzenia w tak wyso­

ce pożytecznej, a z takim trudem i tak płod­

nie prowadzonej pracy.

Jan Tur.

') Tem dziwniej wobec takiej pochwały, I rzadko należącej się pisarzom naszym, odbi­

jać będzie uwaga, której tłuszność ukryć nie pozwala, że sz. tłumacz jakgdyby nie w ie­

dział wcale o istnieniu przyjętej i przez Aka­

demię zaleconej do użytku powszechnego ter­

minologii chemicznej polskiej. Z żalem no­

tujemy ten szczegół, uważając takie przeocze­

nie za bardzo niewłaściwe. Zdaje się nam nawet, źe wydawca takiego charakteru, jak wydawca Podręcznika fizyologii ogólnej, ma nietylko prawo lecz i obowiązek czuwania nad prawidłowym rozwojem naszego języka naukowego.

Red.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Fig. Kora mózgowa myszy jednodniowej {podł. Większość komórek piramidalnych znajduje się jeszcze w stanie zarodkowym; wyrostki protoplazmatyczne są mało rozwinięte

my do tej liczby czas gwiazdowy 0 O, odpowiadający chwili południa średniego (co możemy otrzymać w prost z tablic), to otrzymamy wyrażony w jednostkach doby

Podczas niezbyt bliskich trzęsień tylko niektóre w ahadła poczynają się wahać, mianowicie te, których okresy wahań znajdują się w stosunku do drgań ziemi,

rzeniami elektrycznemi atmosfery i zakończył się w dniu 20 i 21 silnemi ulewami, które spadły wówczas na ogromnej większości stacyj, a zwłaszcza w pasie

B., gdyż je s t to przestarzały sposób przedstaw iania wielkości zaćmień, lecz podaję sposób, przyjęty obecnie przez w szystkich astronom ów.. Na inne zarzuty

otrzymywał ustrój dwugłowy, nie posiadający ani części środkowej ciała, ani ogona; re g e ­ nerow ały się natom iast dwa pnie nerw ow e, stykające się z

nych pepsyn wykazują jednakową lepkość zawsze wtedy, kiedy zawierają jednakowy procent ścinającego się

W rozdziale pierwszym autor wymienia poglądy rozmaite autorów różnych, że żydzi przedstawiają rasę czystą, że się dzielą na dwie grupy, a mianowicie, na