SŁOWO,
ISSN 08608482 CENA 4,00 ZŁ
l
n r
97 DWUMIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY PRZEGLĄD EWANGELICKI
UKAZUJE SIĘ OD 1989 ROKU
W numerze m.in.:
Z emigracyjnej drogi księdza Andrzeja Wantuły i jego wiernych
Wspomnienie o poznańskim kościele św. Piotra
H Ü I
Czy prawdę i historię Ziemi Świętej odkryją łopatki archeologów?
Chrześcijańska Syria -
- impresje z podróży
Chrześcijańska Syria - impresje z podróży
Święte źródło w Maalula Kościół klasztoru w Seydnaya
Meczet szyicki w budowie w Damaszku Seydnaya - drzewko w igilijne w budowie
SŁOWO . / M YSI
SŁOWO,
/ MYŚL NR 97
D rodzy czytelnicy,
no i po wakacjach. W iększość z Was w ykorzystała już pew nie tak n ie c ie rp liw ie oczekiw ane u rlop y i p o w ró c iła do dom ów , W aszych parafii i codziennych zajęć. M am nadzieję, że w o ln y czas m in ął nie tylko na w ypo czynku , ale rów nie ż poznaw aniu nieznanych wcześniej m iejsc, często w iążących się
nierozerw alnie z naszą ew angelicką historią i tożsamością.
Jak ju ż w ie lo kro tn ie w spom inałem pragnę i teraz prosić
o w spom nienia z tych niezapom nianych w ojaży. M oże w swych w ędrów kach los za pro w a d ził Was w miejsca, których
znajom ością m oglibyście ubogacić innych. W tym duchu utrzym any jest niniejszy numer. Pragniem y zabrać Was do m iejsc tak dalekich jak i bliskich. Leżących często daleko poza granicam i naszego pięknego kraju. Dlatego też zaprosim y Was na Bliski W schód. Rejon o niespotykanej i b u rzliw e j historii.
Tutaj pokażem y fragm enty trzech niezapom nianych państw.
Pióra naszych autorów p o w iod ą m iędzy innym i pon ow nie do Syrii, państwa niezbyt poznanego przez Polaków. Zagościm y także w nieodległym od niej, ale ciągle niespokojnym Izraelu, przede wszystkim Jerozolim ie, m ieście fundam entalnym dla chrześcijaństwa, choć nie tylko. Pom im o, że jego hebrajska nazwa oznacza „M iasto P okoju", to ten boski dar nie gościł w nim od w ielu lat.
Jednakże nie tylko poza granicam i Polski są piękne miejsca.
W duchu ekum enizm u zabierzem y naszych C zyte ln ików
do n ie w ie lkie j m iejscow ości Sosnowica, gdzie leży XIX w ieczna m alutka cerkiew. Pragniemy rów nie ż zaprosić Was na krótką w ypraw ę w przeszłość do Poznania, pragniem y p rzyb liżyć jedynie w n ie w ie lkich fragm entach losy tego pięknego miasta.
Na zakończenie na osobistą prośbę autora zam ieszczam y
n ie w ie lkie sprostowanie, błędu, który zakradł się do poprzedniego numeru. W artykule „Cena korony c z y li podszepty diabelskie"
na stronie 5 w 5 akapicie jest: „Praw dą jest, która rości...".
P ow inno być: „Prawda, która rości...".
Ż yczym y w szystkim Naszym C zytelnikom Bożego Błogosławieństwa dla wszystkich p la n ó w na nadchodzące m iesiące.
Redakcja
Rozmyślania 2
K a rol Toeplitz P ytania...
Zaproszenie na konferencję naukową
„Protestancka kultura słowa” 5
Zamiast katechizmu 6
Henryk D om inik W ia ra a religia
Z księgarskiej półki 9
d r A drian Uljasz
Z em igracyjnej drogi księdza Andrzeja W a n tu ły i jego w iernych
Jerzy Domasłowski O Radomiu raz jeszcze
Ewangelicy na ziemiach polskich 11
mgr inż. Jan Knieżyk
Ż ycie i tw ó rczo ść ks. B. Samuela D am brow skiego, w tym obszerniejsze o m ó w ie n ie jego Postylli C hrześcijańskiej Krzysztof R. Mazurski
Pom nik C hrzcielnego Dębu na Pogórzu Kaczaw skim
Jerzy Domasłowski
W sp o m n ie n ie o poznańskim kościele św. Piotra
Teresa Cichowicz
Poznańskie w spom nienia w ypędzonych
Listy 22
Polska 24
d r A drian Uljasz Ekum eniczna ce rkiew
Świat 27
Roman Grabowski
Czy praw dę i historię Z iem i Świętej odkryją łopatki archeologów?
Jacek Romankow
Chrześcijańska Syria - impresje z podróży
SŁOWO , I i MYSI I
ROZMYŚLANIA
Pytania...
Karol Toeplitz
PROROCY, a więc ludzie wyselekcjonowani i wybrani, zwracają się do swojego
Przełożonego. Męczą Go nimi. „Spójrz z nieba i popatrz ze swego świętego i wspaniałego przybytku! Gdzież Twoja żarliwość i moc?...
Nie stój na uboczu. Dlaczego dopuściłeś Panie, ż.e zboczyliśmy z Twoich dróg...? Dlaczego bezbożni wkroczyli do Twojej świętości, nasi nieprzyjaciele podeptali Twoją świątynię ? ” (Iz L X III, 15-18).
„ ...n a w e t b ła zen czeka na o d p o w ie d ź ”
H. Heine
żaden autorytet i żaden władca, w tym W ładca nad W ładcam i, który wysyła proroków, nie może dla własnego dobra i jego sprawy zakazać py
tać. Przeciwnie: pow innością poddanych w inn o się stać stawianie pytań. Praktyka ta pow inna się stać częścią składową rytuału, podobnie jak odpow iedź na pytanie, aby w kolejnym nie za
b rz m ia ły nutki rozcza ro w an ia i goryczy, jak u proroka Habakuka: „Dokądże Panie będę w ołał 0 pom oc, a Ty nie wysłuchasz" (\~łab I, 2 i nast.).
To już w yrzut, skarga, czyli więcej niż pytanie.
W niosek jest oczywisty: W ładca i autorytet (re
ligijny, polityczny, pedagogiczny itd.) musi po
z w o lić swoim zw olennikom na w yrzuty wobec siebie w celu um ocnienia własnego autorytetu.
- Czemu pozwalasz nam błądzić? Czemu pozwalasz w rogom chodzić po swojej świątyni?
„D laczego dopuszczasz, bym patrzył na złość 1 spoglądał na bezprawie?" Dlaczego, dlacze
go? Wreszcie: „D laczego patrzysz na to obojęt
nie?" N ic tylko pytania. Ale w nich zawarte są już konstatacje. W pytaniach nie zawarty jest tylko głód wiedzy, zawierają one już jej cząst
kę. Z tego faktu w yn ika , że trzeba w ie d zie ć o co pytać. Z kontekstu postawionych przez pro
roków pytań w ynika, że nie dotyczą one sensu istnienia Najwyższego Przełożonego, to trąciło
by rebelią, albo herezją, lecz że odnoszą się do Jego postępowania. Przełożony ten, jak każdy rozsądny szef, wszystko jedno jakiego szczebla, zezwala na pytania, gdyż jego istotą jest troska o podwładnych.
- Pytanie, nawet jeśli jest w ynikiem zw ąt
pienia jest czymś innym aniżeli samo zw ątpie
nie! Z punktu w idzenia Przełożonego i przeło
żo nych , pragnących u ch o d zić za autorytety, pytanie jest dow odem braku ich zrozum ienia ze strony pytających, jest dow odem niejasności ich intencji i działań, a poniew aż dokonyw ać się mają w im ię wspólnego dobra - niedopuszczal
ne było by w takiej sytuacji nie pytać. Pytanie jest w ręcz cnotą, nakazem trw ałym , nie tylko danej c h w ili. Ale nie zapom inajm y: żeby mieć prawo pytać - trzeba w ierzyć w jakąś prawdę.
C
zego dow odzą te pytania i mnóstwo innych jeszcze? Prorok ma wątpliwości, gnębią go rozterki, ludzie stawiają mu pytania, na które sam nie jest w stanie odpowiedzieć. On, w ybrany nie może się z nim i uporać, a cóż dopiero ludzie prości, nie będący wybrańcam i! Pytania te są oskarżeniem zarazem , są oskarżeniem 0 brak inform acji dostarczanych mu z w yżyn niebios, inform acji którym i m ógłby zadow olić 1 ukoić nie tylko własny umysł, ale i uspokoić prosty lud. Z w róćm y uwagę na fakt, że prorok ro zm a w ia z sw oim P rzełożonym w ję zyku , w którym na ogół oskarżyciel rozm awia z oskar
żonym ! Przyw ołuje Go i sadza na ław ie oskar
żonych, by się w ytłum aczył, by argumentował, by nie był obojętny w obec losu ludzi, którzy Mu zaufali.
W niosek, a w łaściw ie pierwszy i następny:
pouczający w tej historii jest fakt, że pytanie, nawet oskarżycielskie nie jest traktowane przez Majestat jako o obraza majestatu. I: brak infor
macji co do m eritum i dostarczanej we w łaści
w ym czasie i okolicznościach, nie jest niczym now ym pod słońcem.
- Pytać należy choćby po to, by mieć same
mu jasność odnośnie tego, w co się samemu wierzy, jak i po to, by m óc innych przekony
wać.
Pytanie nie musi świadczyć o zw ątpieniu, ale d ow od zi, że ten kto pyta myśli. A żaden władca, dom niem yw am , że nawet Najwyższy nie chce mieć bezmyślnych poddanych. Tak tedy
ROZMYŚLANIA
I SŁOWO ,
/ MYSI
- Zapam iętajm y też: kto nie pyta tego z bie
giem czasu też n ikt ju ż nie zapyta, ten staje się zbędny, albo staje się jed ynie trybikiem w yko
nującym swoją rolę, to są m artwe dusze. Nie pytają przestraszeni, głupcy i martwi.
- Śmiałość pytań świadczy o dobrych inten
cjach pytających, o ich intymnej w ięzi z Prze
łożonym (Bogiem) i przełożonym , o zaufaniu doń, o przekonaniu, że otrzymają przekonujące o d p ow ied zi. Stąd każdy przełożony, któremu podw ładni nie stawiają pytań pow inien się za
stanowić nad swoją sytuacją. Brak pytań dow o dzi zobojętnienia, bądź/i rezygnacji i - jak uczy h is to ria -p ro w a d z i w konsekwencji prostą drogą do intelektualnego najpierw rokoszu, to znaczy do samodzielnego szukania odpow iedzi na py
tania, m im o własnej niekom petencji, albo do p rzyjm ow an ia odp ow ied zi od inaczej myślą
cych, co stwarza łatwą pożywkę dla podpowie
dzi w rogów , a w ięc wrogich.
- Ważne też jest, aby o d p o w ie d ź została udzielona przez autorytet czy instytucję, do któ
rej pytania zostały adresowane. W przeciwnym razie pytający będą szukali odpow iedzi w in
nych źródłach, albo będą próbow ali wyręczać tych, od których ludzie spodziewają się odpo
w iedzi, co już może rodzić subiektywne w ą tp li
wości i obiektywne napięcia społeczne. W cale bow iem nie jest pow iedziane, że takie odpo
w iedzi, będą kompetentne i rzetelne, praw dzi
we; mogą przecież służyć czyim ś doraźnym interesom, a wreszcie dezinform acji mającej na celu zdyskredytowanie autorytetów uznanych.
- Nie m niej w ażny jest upływ czasu, w któ
rym się odpow iada. Zw lekanie z odpow iedzią ze strony autorytetu i w ładzy( religijnej, p o li
tycznej, rodzicielskiej, itd.) może spowodować, że albo pytania i odpow iedzi się zdezaktuali
zują, co w konsekwencji spowoduje narastają
ce przeświadczenie o braku wiarogodności tych, którzy nie odpow iadają, albo też oczekujący odpow iedzi zw rócą się- jak w poprzednim przy
padku- do innego źródła po odpow iedź, z czego inni mogą skorzystać, tym sposobem zbierając ce g ie łka po ce g ie łce m a te ria ł p o z w a la ją c y z biegiem czasu zbudow ać sobie gmach nowe
go autorytetu, konkurencyjnego.
Jak w idać odpow iedź misi być dana przez adresata pytań maksymalnie szybko „Praw da to n ie ty lk o w y n ik pytania, lecz także droga - i ja k dodaw ał Nazarejczyk - życie".
- Pytać należy w każdej sytuacji, najw ięcej w trudnej. Lud wybrany, jak każdy, pytał swego Boga za pośrednictwem proroków, szczególnie wtedy, gdy najbardziej cierpiał.
W końcu każda grupa form alna składa się z tych, którzy zostali wybrani i tych, którzy w y
bierali, dokonując tego w yboru obie strony w in ny mieć świadomość, że w ybierają wzajemną w s p ó łz a le ż n o ś ć n ie ty lk o na c h w ile dobre.
W trudnej sytuacji ukierunkow anie pytań, ich zakres i treść pozwalają przecież autorytetowi czy w ład zy (religijnej, moralnej, politycznej, ro
dzicielskiej i in.) zorientow ać się w w ątpliw o ściach, oczekiw aniach i nastrojach tych, który
mi kierują czy którym i się opiekują. N iecierpli
wa reakcja na pytania świadczy o słabości, albo, jak to kiedyś w yra ził nauczyciel Aleksandra M a
cedońskiego, w ie lk i filozof:
„K rz y k w o dpow iedzi na pytanie jest dow o dem braku argum entów " i opiera się na błęd
nym założeniu, że pytający jest w rogo usposo
biony do tego, kogo pyta, wszystko jedno czy jest to osoba fizyczna czy instytucja społeczna.
- Każda w ładza (religijna, moralna, rodzi
cielska itp.) musi mieć przeświadczenie najgłęb
sze, że poddani czy w yznaw cy pytania do niej adresują nie po to, by ją zgnębić, pogrążyć czy poderwać jej autorytet stawiając w trudnej sytu
acji, ale w ręcz przeciwnie, by tej w ładzy dopo
móc. Samo pytanie nie tylko świadczy o braku inform acji, św iadczy o niedrożności kanału in
form acyjnego, świadczy o tym, że pytający chce świadom ie partycypować w realizacji określo
nych zamierzeń, może nawet je współkształto
wać, a nie tylko być bezmyślnym narzędziem, które czasem w brew własnemu przekonaniu, ma coś zrobić... Łatw iej i z pełnym przekonanie ludzie angażują się i pracują wtedy, kiedy to czynią świadom ie, z rozeznaniem celów i środ
ków. Praw idłow a relacja m iędzy władzą (reli
gijną, m oralną, p o lity c z n ą , rodzicielską itp.) a p odw ładnym i m oże się ukształtować tylko przy absolutnie rzetelnym i partnerskim potraktowa
n iu z a ró w n o pytań, ja k i samych pytających.
D ośw iadczenia historii, niedobre zresztą, ale istniejące po to, by w yciągać z nich w nioski wskazują, że pytających można różnymi meto
dam i, niekoniecznie humanitarnymi, zmusić do nie stawiania pytań; ale w tedy pojawia się na
trętne i nieznośne pytanie o to, gdzie są ci, któ
rzy pytali i tak w kółko do czasu, dopóki relacje m iędzy pytającymi i odpowiadającym i nie ułożą się na zasadzie partnerskiej właśnie. W życiu, jak w nauce historii, trzeba powtarzać jej lek
cje (tylko), żeby o nich pamiętać; w moralności trzeba pamiętać o błędach, żeby ich nie powta
rzać. I dlatego same autorytety (religijne, rodzi
cielskie, polityczne itd.) też muszą pytać, a nie tylko nakazywać i/czy zakazywać.
Jak ustaliliśmy brak odpow iedzi na pytania jest rów noznaczne z samo podważaniem się autorytetu, św iadczy o chęci ukrycia czegoś.
I tu dochodzim y do pytań określanych mianem prowokujących, czy prowokacyjnych. Jakie to są? Gdyby prorok zapytał swego M ocodawcę dlaczego w ogóle rządzi ludem wybranym, dla
czego w ogóle musi mieć tajemnice przed nim - przekroczyłby dopuszczalne ramy porządku, w którym się znajduje, zapomniałby, że z pew
nego drzewa m iał nie jeść i jeśli teraz zapyta:
„D laczego m i o to nie w olno pytać?" - prow o
kuje swojego Przełożonego do gniewu, bo stara się podkopać zasady, na których opiera się cały ten zw iązek. Co to znaczy i czego dowodzi?
Każdy autorytet i każda władza czy to religijna, polityczna, czy rodzicielska musi mieć tajem nice o charakterze odpow iednio: doktrynalnym, fu nkcjo n a ln o -p a ń stw o w ym i pedagogicznym (np.: kiedy podrośniesz - to się dowiesz), co sta
now i elementarny warunek ich działania. Auto
rytet pedagogiczny jest przechodni, to znaczy, że ten, kto w młodości pytał i nie otrzym ywał odpow iedzi, później sam zachowuje się bardzo podobnie, chociaż ilość nie udzielanych odpo
w iedzi, czyli tajem nic, może z biegiem rozw o
ju społecznego z czasem maleć. Z kolei tajem
nice państwowe będące aktualnie w arunkiem sine qua non sprawnego funkcjonowania pań
stwa, zostają ujaw nione historykom po upływ ie określonego czasu, na przykład po pięćdziesię
ciu latach, a w ięc także następnemu pokoleniu, natomiast tajem nice boskie mają zostać niezgłę
bione i pytać o nie w ogóle nie w olno, po pro
stu. Tajem nica w tym przypadku najczęściej występuje pod postacią dogmatu, a pytanie jego dotyczące (Dlaczego? Z jakiego powodu? Co się za nim kryje? itp.) jest herezją, bo dogmat albo się przyjm uje i w tedy jest wierzący w określo
nym ortodoksyjnym porządku, albo, jeśli się weń w ątpi, ju ż jest się poza nim . I na tym polega wyższość jednego porządku nad drugim.
Z re sztą , je ś li k a ż d y z n a c z ą c y w y c in e k poznania i działania ludzkiego opiera się na jakichś założeniach, jak tw ierdzą filozo fo w ie , w ięc pytania w obec nich (założeń) będą z defi
nicji swojej też nie na miejscu, jeśli rozum ie się słowo „założenie".
Kto sobie nie uświadamia istnienia granicy m ożliw ych do postawienia pytań (np. w odnie
sieniu do jakiegoś aktualnego w ycinka aktual
nej sytuacji bankowej, gospodarczej itp.) może uchodzić za w ichrzyciela porządku (ekonomicz
nego itd.). Cały problem sprowadza się do tego, by niepotrzebnie i sztucznie nie zawężać tej
granicy, by nie stwarzać zbędnych i sztucznych barier m iędzy pytającymi i odpowiadającym i..
Żeby się nauczyć m ów ić ludziom prawdę - trze
ba się nauczyć pow iedzieć ją sobie i dlatego zbędne jest pytanie: dlaczego powstał niniejszy tekst?
PS. D opiero po napisaniu powyższego tekstu u św iadom iłem sobie fakt, że w ym ie nie ni w nim prorocy Izajasz i Habakuk sw oim i pytaniam i - oskarżeniami wnieśli do religii swoich w spółw yznaw ców zarzewie buntu.
W ybiegając myślą dalej, poza religię, zda
łem sobie sprawę, że w innych dziedzinach życia społecznego jest podobnie. Z faktu tego w ynika, iż każdy mocodawca pow ołu jący p ro ro ków (a przecież dotyczy to nie tylko religii) musi się liczyć z tym, że mogą oni sw oim i pytaniami, czasami natrętnymi, czasami przedwczesnym i w yw ołać szkodli
w e reperkusje społeczne, których zasięg może być trudny do przewidzenia. Jest to z ro z u m ia łe , p o n ie w a ż prorocy, n ie jako z urzędu, znają niuanse i wszelkie zakamarki idei, które głoszą i transmitują i to w stop
niu, w jakim nikt inny ich nie zna i dlatego dostrzegają w nich luki, niedopowiedzenia, nieścisłości, nawet sprzeczności czy cho
ciażby tylko niejasności, w rezultacie cze
go niektórzy z nich mogą ulec pokusie zm o
dyfikow ania danego przesłania i to w brew swoim m ocodaw com . Takie ryzyko każdy m ocodawca musi w kalkulow ać pow ołując proroków. Wniosek? Uwaga na proroków!
■
ZAPROSZENIE
I SŁOWO
i
Krakowski O d d z ia ł Polskiego Tow arzystwa Badań Reformacji Parafia krakowska Kościoła Ew angelicko-Augsburskiego
Katedra Kulturoznaw stw a WNSS A G H Fundacja Edukacyjna im . J.S. Bandtkiego
Zapraszają na konferencję naukową
PROTESTANCKA KULTURA SŁOW A
Konferencja odbędzie się w dniach 26-27 X 2007 w Krakow ie
Problem atyka obrad:
D z ie ło reform acji w znie sio n o na zasadzie sola scriptura. R eform atorzy XVI w ieku fo rm u ło w a li zasady w ia ry i praktykę K ościołów ew angelickich w o parciu o tekst Pisma Świętego. B iblię otaczano szacunkiem , który w y ra ż a ł się nie ty lk o przez uw a żne studia nad d zie jam i tekstu i O b ja w ie n ie m ale i na przyjęciu przekonania, że zb aw iająca w iara bierze się „ze słuchania"
Słowa Bożego (fides ex auditio). Cześć dla Pisma Świętego p rzyb ie rała w Kościołach prote
stanckich w ie lo ra k ie form y. D la w ie lu z nich stała się jedyną norm ą "w ia ry i życia". W zo ro w a no na za w a rtych w niej m otyw ach ikonografię, czerpano z m o ty w ik i, szukano w skazów ek w roz w ią z y w a n iu ż y c io w y c h problem ów .
W p ły w B ib lii na kulturę Zachodu jest nie do przecenienia, a nasza sesja stawia sobie za cel dokonanie interdyscyplinarnego rekonesansu świętej Księgi i jej wpływu i oddziaływania na myśl, sztukę i codzienną pobożność protestantów.
Interesuje nas szerokie spektrum problem ów . W ym ie ń m y k ilka przykład ó w : w p ły w leksyki b ib lijn e j na język, zagadnienia „k o n fe s jo n a liz a c ji" p rze kła d ó w b ib lijn y c h , problem obecności O b ja w ie n ia w h is to ry c z n y m tekście, lu d o w e , lib e ra ln e i fu n d a m e n ta lis ty c z n e o d c z y ta n ia Pisma, jego w y m ia r eschatologiczny, a także praktyki re lig ijn e zw iąza ne z Pismem Świętym (np. ciągnięcie w y ro c z k ó w b ib lijn y c h ).
Kultura słow a to nie ty lk o szacunek dla Słowa B ib lii. To także protestanckie czyte ln ictw o i edukacja, to kunszt słow a zaw arty w postyllach i kancjonałach. To ta strona protestantyzm u, która sprawia, że p o ró w n u je się go do ikonoklastycznych re lig ii skupionych na studiow aniu świętego Pisma - ju d a iz m u i islamu.
To bardzo szerokie pole refleksji, do której zapraszam y p rze dsta w icie li różnych dyscyplin w nadziei na interesujące i o w ocne obrady.
O płata konferencyjna: 100 zł, w ramach której gw arantujem y dw a o b ia d y i nocleg.
D odatkow ą atrakcją jest m o żliw o ść obejrzenia opery „M a rtin Luter" w dniu 27 X 2007 r.
Zgłoszenia do dnia 20 czerw ca należy przesyłać na adres bton@ w p.pl lub:
Fundacja Edukacyjna im. J.S. Bandtkiego, Kraków 31-044, G rodzka 60; tel. 0/12 423-03-72.
Prosimy o przesłanie w zgłoszeniu 10-15 lin ijk o w e g o streszczenia proponow anego wystąpienia, podanie sw ojej a filia c ji instytucjonalnej/naukow ej oraz chęci skorzystania z noclegu i ew entu
alnych życzeń dotyczących p o s iłk ó w (dieta wegetariańska).
Kom itet O rg a niza cyjny:
dr hab. Piotr Stawiński, prof. ndzw. AJD d r hab. Z b ig n ie w Pasek, prof. ndzw. AG H mgr Bogusław Tondera - sekretarz sesji
S Ł O W O . I ZAM IA ST KATECHIZMU
i M Y S L j
Wiara a religia
Henryk D om inik
Co jest wiarą?
W iara starotestamentowa m ówiła o wierno- s'ci Boga do ludu wybranego i miała odzwiercie
dlać stosunek tego ludu do Boga. Stąd mamy po
łożenie akcentu nie na wiarę jednostek, lecz ca
łego ludu. Oznaczała trwałość i niewzruszoność poddania się Bożym obietnicom i rozkazom, ale na pierwszym miejscu stawiała zawsze wierność Boga. „W te dy (Abram) uwierzył Panu, a On po
czytał m u to ku usprawiedliwieniu" (1 M ż 15,6).
N ow y Testament przenosi akcent z wierności Boga, nie elim inując jej, na człowieka, który ma być przedmiotem wiary każdego pojedynczego chrześcijanina.
Hebr. 11:1.6:
„A wiara jest pewnością tego, czego się spo
dziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy... Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, któ
rzy go szukają".
W iara ma polegać nie tylko na zaufaniu Bogu (Chrystusowi), ale także na naśladowaniu Pana i Zbawiciela (Mt 16,24; J 10,27 i 12,26). Nowote- stamentowe pojęcie w iary oznacza nie tylko za
ufanie i poddanie naszej w oli Jezusowi, ale upa- miętanie i odwrócenie się od grzechu (Dz 17,30) i zwrócenie się ku Bogu ( Chrystusowi) w ufności, wdzięczności i miłości, życie w miłości nie tyl
ko Boga, ale i bliźnich (j 13,34-35).
Na różne akcenty w iary zwraca uwagę współ
czesnym czeski teolog i filozof prof. Tomasz Ha
lik w swych wykładach na różnych uczelniach Europy („W zyw any czy nie w zyw any Bóg się tu
taj zjaw i" W A M 2006): „ Już w N ow ym Testa
mencie m ożem y znaleźć różne akcenty - dla jednych wiara znaczy przede wszystkim „u w ie
rzyć w sercu i wyznać ustami, zdać się wyłącz
nie na laskę i miłosierdzie Boże; podczas gdy dla innych miarą m ożliw ości wiary jest praktykowa
nie solidarności i m iłości bliźniego; dla jednych i drugich wiara jest jednak czymś zupełnie in
nym n iż religijne praktykow anie rytuału w iary i przestrzeganie nakazów prawa". Takie pojęcie w iary odrzuca powszechne obecnie w naszym kraju rytualne pojmowanie chrześcijaństwa: nie
dziela, chrzest, ślub, spowiedź, pogrzeb, proce
sja względnie inny ceremoniał kościelno-państwo- wy, pielgrzymka.
W iara jest odpowiedzią człowieka na Boże Słowo, a tą odpow iedzią mogą być tylko jej ow o
ce, określone w Nowym Testamencie jako „ owoce Ducha" (Cal 5,22-26), a w ięc praktyczne działa
nie w rodzinie i społeczeństwie i odpowiedzial
ność za to działanie, nie przed sobą czy innym człow iekie m , ale Bogiem. „P raw dziw ym zna
kiem rozpoznawczym w iary w chrześcijańskim znaczeniu, jest postawa człowieka wobec >tego świata <.. Jeśli ludzkie istnienie przeżywam y jako paradoks bycia > w świecie, ale nie ze świata<, trwam y w tradycji chrześcijańskiej" - pisze Ha
lik. Działanie chrześcijańskiej wiary, to przede wszystkim działanie uznające podmiotowość in
nego człowieka, nie narzucanie mu własnej praw
dy i nie krępowanie jego sumienia, gdyż taka prawda przestaje być prawdą, a sumienie nie da się „znacjonalizow ać" czy poddać prawu, jak to myślą niektórzy politycy, a i teolodzy.
M usim y pamiętać, że podstawowymi „w ar
tościam i" chrześcijańskimi nie są te wartości, któ
re usiłują nam narzucić niektórzy z nich, lecz jasno w Biblii określone: wiara, nadzieja i mi
łość. W iara chrześcijańska jest sprzeczna abso
lutnie z autorytatywnymi rządami nad człow ie
kiem. Takie rządy nie są objawem w iary lecz sła
bości w ypływającej z kompleksu niższości. Wiara dojrzała szuka czegoś innego. „N /e szuka rządu dusz. Cieszy się sama sobą, sama dla siebie jest usprawiedliwieniem siebie. Kościół domagający się dla siebie wyłączności, odgradza, hierarchi- zuje, miast b udow ać jedność, do której naw oły
w ał M istrz z Nazaretu" (Tadeusz Bartoś „W iara bez m onopolu"). H alik stawia słuszną tezę, iż
„żyw a wiara, wiara w żywego Boga - w odróż
nieniu od czci oddawanej bożkom - ma zawsze postać pytania o Boga, szukania Boga, a zara
zem szukania samego siebie, próby zrozumienia samego siebie" („Co nie jest chwiejne, jest w ąt
pliw e").
Tak w ięc chrześcijaństwo pow inno być opar
te o biblijne, a zarazem reformacyjne solus: tyl
ko Pismo, tylko Chrystus, tylko wiara, tylko łaska.
Między wiarą a religią
Religia wg definicji słownikowej jest zespo
łem wierzeń i związanych z nimi zasad moral
nych, obrzędów i form organizacyjnych, a więc całą mniej lub bardziej skomplikowaną budowlą hierarchicznych praktyk, niekoniecznie związa
nych z prawdami biblijnym i Nowego Testamen
tu, gdyż stworzonymi przez ludzi, którzy jak w ia dom o są istotami grzesznymi (Rz 3,23), a w ięc om ylnym i i przystosowującymi obyczajowość, nawet religijną, do swych własnych, często aż
6I
ZA M IA ST K ATECHIZM U
I
S ŁO W O ( M Y S Inazbyt egoistycznych potrzeb. Stąd w ynikała potrzeba hierarchizacji, z jednoczesnym pomniej
szeniem znaczenia laikatu, a szczególnie kobiet;
umagicznienia niektórych ceremoniałów dla pod
niesienia prestiżu duchownych; stąd żądanie le
galizmu i narzucenie sądów i kar, jakby ducho
wość potrzebowała norm prawnych, czego w nauce Jezusa nie spotykamy. A jak m ówi łaciń
skie przysłowie: Summum ius, summa iniuria - dokładne stosowanie prawa jest największym bezprawiem. Historia i ludzkosći i Kościoła udo
w odniła to najlepiej.
Przed tym i wszystkimi zagrożeniami przez religio ludzkich charakterów pow inna nas bro
nić czysta, niesfałszowana nauka Jezusa, ale człow iek ze swymi am bicjami nawet ją potrafił zm ienić w coś zupełnie przeciwnego. W iara, która pow inna być aktem zaufania Bogu, aktem w ypełnienia Jego m iłości i przekazania jej in
nym, stała się jakże często przedmiotem agresji i c ie rp ie ń . E w angelia m iło ś c i ja k ż e często w historii stawała się ewangelią nienawiści. D la
czego?
Bo wiara w wydaniu religijnym wielokrotnie stawała się tylko rytuałem, zwyczajem, sprawą tradycji, autorytetu, bez osobistego nawrócenia, bez osobistego stosunku do Jezusa. Stała się zw y
czajem d zie d z ic z e n ia , ja k b y ją m ożna b yło odziedziczyć jak ojcow iznę. W iarę przekształ
cono w rutynę religijną i taki pogląd utrwalał się przez wieki.
Henryk Sienkiewicz w w yw ia dzie dla „Prze
glądu Powszechnego w 1906 roku pow iedział:
„W ia ra ludu polskiego jest martwa, m echanicz
na, polegająca na zachow aniu pew nych prze
p is ó w i u d z ia le w ko ście lnych o b rz ę d a c h ", a Stanisław Brzozowski w „Legendzie M łodej P o lski" w y ty k a ł: „W asza w iara to z w y c z a j, nałóg, gorzej - to konwenans tylko". I tak zo
stało do dziś u m ilio n ó w , a typ ow y dla takiej treści religii - try u m fa liz m spow odow ał nawet dwa lata temu ostrzeżenie samego Ryszarda Ka
puścińskiego: „N ie w oln o pobożności utożsa
m ia ć z Kościołem, z hierarchią kapłańską, bo to zu pe łn ie inne strefy".
Zwraca uwagę na częstokroć pustą, pozba
w ioną treści duchowej ceremonialność, w jed
nym ze swych w ykładów uniwersyteckich także Tomasz Halik: „Religia chrześcijańska (tradycyj
na teologia) z „języka żyw ego" staje się „ję z y kiem m artw ym "...a w końcu używana jest ju ż jako ozdobny ornament określonych uroczysto
ści lub na konferencjach specjalistów". Dlatego
„a n i wiara chrześcijańska, ani religia nie zani
kają, tylko się rozchodzą i idą dalej własnymi
odrębnym i drogami. Sekularyzacja nie jest kra
chem chrześcijaństwa, ani >utratą wiary<, lecz krachem > re lig ii chrześcijańskiej< albo ściślej:
zanikiem chrześcijaństwa jako religii w znacze
niu >religio<.
I z tym stwierdzeniem musimy się zgodzić.
Pobożność w sensie tylko obyczaju, rytuału, ce
remonii, bez zaangażowania autentycznej w ia
ry staje się religią, wyznaniem „bez chrześcijań
stwa". Stąd sama wiara, bez tej otoczki obycza
jow ej, staje się coraz częściej sprawą intymną, indyw idualną sprawą każdego z osobna człowie
ka. Jak tw ie rd z i H a lik - „re lig ią serca", która w indyw idualnych osobach ożywia współczesne Kościoły. I w tej sprawie, ocena Halika pokrywa się z poglądem Dietricha Bonhoeffera, który pisał w jednym z listów z w ięzienia w 1944 roku: „N ie jakiś akt religijny czyni z nas chrześcijanina, lecz uczestnictwo w cierpieniach Chrystusa w życiu św ieckim ".
Bonhoeffer już na początku lat trzydziestych ub. wieku przewidywał, że sama religijność bez autentycznej w iary doprowadzi do poważnego kryzysu Kościołów. W jednym z listów pisał:
„C hrystus z o s ta ł fa ktyczn ie w y e lim in o w a n y z naszego życia... Wygląda to wszystko na ja kieś w ielkie umieranie chrześcijaństwa". jak pisał o nim ks. Andrzej Napiórkowski: „Bonhoeffer, po zostając w ierny tradycji luterańskiej, zsubiekty- w izo w a ł całkow icie sw ój akt wiary, a swoje zba
wienie w id zia ł nie w pośrednictwie Kościoła, ale we własnych relacjach z Chrystusem".
I b yło to w ła ściw e podejście, zgodne nie z tradycją religijną, ale ze Słowem Bożym w i
dzenie praw dy o zbaw ieniu. Prawdę tą często zapom inają teolodzy i ludzie religijni tylko, ci, którzy starają się spełniać wszystkie w ym ogi współczesnego zakonu praw, ale tylko kościel
nych, nie Chrystusowych. Zbawienie, musimy pam iętać, jest ty lk o w Chrystusie, „i nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żad
nego innego imienia pod niebem, danego lu
dziom, przez które moglibyśmy być zbawieni"
(Dz 4,12) i w „Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego..."
(Rz 1,16).
W iara osobista, a nie masowa „religia", staje się ożywczym źródłem chrześcijaństwa wyzna
niowego, które niestety teraz jest ukierunkowane bardziej na rytuał religijny, na ekumeniczny in- tegryzm, osłabione wewnętrznymi sporami i skan
dalami, pow odując pustoszenie kościołów, tracą
cych monopol na życie religijne. A częste u w i
kłanie ich w politykę jeszcze bardziej osłabia ich znaczenie w oczach wiernych.
7
S Ł O W O .
I
ZAM IA ST KATECHIZMU/ m y s l|
Drogi odrodzenia i reformy
Wszystkie te negatywne, a w wielu wypad
kach i grzeszne drogi Kościołów, które doprowa
d ziły do spustoszenia ludzkich sumień; tryumfa- lizm Kościołów, ich pow iązaniapolitycznezpań- stwami i partiami nie mającymi nic wspólnego z chrześcijaństwem; ich autorytatywność, a jed
nocześnie tolerowanie i ukrywanie skandali fi
nansowych i seksualnych, tolerowanie rozwodów, małżeństw homoseksualnych, aborcji - wszyst
ko to prowadzi uczciwych wierzących do pyta
nia: Czy moje miejsce jest w takim Kościele?
N ic dziwnego, że postępuje sekularyzacja, coraz w ię c e j, naw et w ie rz ą c y c h w ystę pu je z Kościołów i coraz więcej ludzi znajduje praw
dę, a raczej różne prawdy poza murami swych kościołów, zmniejsza się ich znaczenie, nawet w sferze moralnej i duchowej. Dlatego ks. Halik, który jest przecież sztandarową postacią czeskie
go katolicyzmu, stwierdza, że „określona społecz
no-kulturowa forma Kościoła katolickiego, okre
ślona tendencja i styl przeżywania oraz wyraża
nia wiary wyczerpała swoje możliwości... Kościo
ły utraciły m onopol na życie religijne". Trzeba z czystym sumieniem przyjąć, że ta surowa ocena dotyczy nie tylko Kościoła katolickiego, w innych obserwujemy podobne, o ile nie gorsze zjawiska.
Ale H alik jednocześnie postawił w jednym ze swych w y k ła d ó w optym istycznie brzmiące pytanie: „C z y przypadkiem cały kompleks zja
wisk, które nazyw am y sekularyzacją, krytyką i osłabieniem religii, ateizmem itd... nie jest b ło
gosławieństwem, szansą ujawnienia, oczyszcze
nia i otwarcia przestrzeni, w której na now o mo
żem y usłyszeć Pawiową ewangelię?"
Na pytanie to odpowie przyszłość, odpowie nasze zaangażowanie w obronie Ewangelii, jej rozpowszechnianiu, w głoszeniu Chrystusa i to tego ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. O d
powie nasza misja, ewangelizacja i diakonia.
W 1944 roku w jednym z listów z więzienia Bonhoeffer pisał: „ Dręczy mnie wciąż pytanie, czym właściwie jest dla nas dzisiaj chrześcijań
stwo lub też kim jest Chrystus?" Pytania to aktu
alne jest może właśnie szczególnie dzisiaj. Kim dla przeciętnego człow ieka , uważającego się za chrześcijanina, jest Chrystus, gdy Jego miej
sce często dziś zajmuje ktoś inny, względnie sam Kościół, tryumfujący, rzekomo nieomylny, naj
wyższy ponoć arbiter prawdy, nie znoszący w o l
nej myśli, krytyki, a jednocześnie obnoszący się ze swą magią i bałwochwalstwem.
K ościoły z a po m in ają, że nie żyje m y ju ż w społeczeństwie średniowiecznym, że ludzie zdają sobie sprawę, iż Jezus i apostołowie żyli nie dla siebie, lecz dla innych. Bonhoeffer pod-
8I
kreślał w yraźnie, że „ Kościół jest w tedy Ko
ściołem, g dy jest dla innych", a niestety często jest inaczej. Żyje dla swej chwały, swej pozycji w państwie, odgradzając się od innych, a reli- gię obrzędów stawiając ponad wiarą. Jak pisał żydow ski m yśliciel Abraham Joshua Heschel (1907-1972): „Znacznie uczciwsze b yłoby ob
ciążenie samej religii za je j klęski. Religia upa
dła nie dlatego, że została odrzucona, ale dla
tego, iż straciła zn a cze n ie i stała się mętna i mdła, i zaczęła b yć postrzegana ja k o źródło zniew olenia... Religia z natury sw ojej jest czę
sto w inna grzechu p ychy i poczucia wyższości".
Ocena ta nie tylko judaizm u dotyczy, ale rów nież pasuje do Kościołów chrześcijańskich.
Dlatego coraz więcej ludzi odchodzi od ko
ściołów religii. Część, i to niestety duża, na za
wsze. Część szuka Chrystusa tam, gdzie Go m oż
na znaleźć, i to nie tego „kościelnego", ale praw
d z iw e go , z łam Ew angelii, pełnego prostoty i m iłości, przychodzącego do każdego, nawet grzesznego człowieka. Chrystusa przebaczające
go i przynoszącego nadzieję. Dlatego w chodzi
my w czas oczekiwania, w czas odrodzenia na now o prawdy Ewangelii; odkrywania jej przez ludzi taką, jaka jest naprawdę - w yzw alająca i przynosząca pokój. Obecna sekularyzacja spo
łeczeństw i Kościołów to czas oczyszczania zbio
rów, czas oczyszczania pszenicy od kąkolu. Czy tylko znajdzie się tylu wierzących, by uratować ten świat i Kościoły, przygotować glebę pod nowy zasiew czystej Ewangelii, tworzenia Kościoła bez pychy i egoizmu, bez tryumfalizmu.
Przed w ierzącym i staje dzisiaj zadanie przy
gotowania nowej reformacji, nowego powrotu do źródeł, do Chrystusa, do nauki apostolskiej, bow iem tylko Chrystus może uratować ten świat i kościoły i tylko w ierzący b ib lijn ie chrześcija
nie mogą M u w tym dziele pomóc. Dlatego po
zw olę sobie na zakończenie przypom nieć jak
że ważne słowa D ietricha Bonhoeffera z jego
„Naśladow ania": „Poznać Chrystusa znaczy roz
poznać Go w Jego Słowie ja k o Pana i Z baw icie
la m ojego życia... Jeśli św iat odm awia sprawie
dliw ości, chrześcijanin praktykow ać będzie m i
łosierdzie; je ś li św iat okryw a się kłamstwem, ch rześcijanin o tw o rz y swe usta za w iernych i da św iadectw o prawdzie. Ze względu na bra
ta, obojętnie czy Żyda czy Greka, niew olnika czy wolnego, silnego czy słabego, szlachetnie czy nieszlachetnie urodzonego, chrześcijanin zre
zygnuje ze wszelakiej w spólnoty świata, gdyż służy on w spólnocie Ciała Jezusa Chrystusa."
Niech te słowa staną się przesłaniem dla wszystkich wierzących.
Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI I S Ł O W O , i M Y S I
Z emigracyjnej drogi
księdza Andrzeja Wantuły i jego wiernych
dr Adrian Uljasz, historyk-bibliotekarz
W polskiej literaturze naukowej jest dużo pozycji z dziedziny historii prasy, jednak bardzo niewiele z nich dotyczy czasopism ewangelickich. Lukę tę stara się wypełnić h is to ry k i Torunia, Jarosław Kłaczków, znany luteranom jako autor
monografii czasopiśmiennictwa protestanckiego w latach IIR P ', a także współautor książki Losy wojenne ks. Andrzeja Wantuły2, opracowanej przez Barbarę Zyszkowską i cytowanej pod koniec 2005 r na łamach „Słowa i M y ś li” 3. Drugim takim autorem jest ks. Stanisław Dorda.
Katowickie wydawnictwo „ Głos Życia ”
opublikowało wybór cytatów z organu Polskiego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego na Obczyźnie - miesięcznika „PosełEwangelicki” , opracowany przez tego duchownego i wydany pod metaforycznym tytułem Kronika drogi.
Redaktor tomu pisze w nocie Od autora, że jego wybór jest „ skromną pracą ” , jednak ta „ skromna praca” ma dużą wartość naukową jako
publikacja z dziedziny prasoznawstwa, a przy tym może być także przystępną lekturą dla ewangelików zainteresowanych przeszłością swojego Kościoła. Mogą z niej skorzystać także badacze dziejów Polonii.
C
ytaty z konkretnych publikacji „Posła Ewangelickiego" zostały opublikow ane z do
kładnym podaniem roczników i num erów pisma, z których pochodzą. D zięki temu książka ma wartość źródłow ą dla historyków, a poza tym
zachęca do lektury a rch iw a lnych ro czn ikó w
„Posła...", dostępnych w niektórych polskich pa
rafiach. Przy lekturze cytatów nasuwa się reflek
sja o w ie lk im przyw iązaniu polskich ewangeli
ków - em igrantów do rodzimej kultury. Chodzi o to, że w ich organie prasowym cytowano utw o
ry religijne i patriotyczne tak w ybitnych poetów, jak Adam M ic k ie w ic z , Zygm unt Krasiński, Ju
liusz Słowacki, W incenty Pol, Maria Konopnic
ka, Adam Asnyk, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jan Kasprowicz, Leopold Staff, Artur Oppman (Or -O t), Kornel U jejski i Kazim ierz W ierzyński.
D zięki temu polscy ewangelicy na obczyźnie nie tracili kontaktu z ojczystą literaturą?
Dla historyka - uczonego czy pedagoga lub m iłośnika historii - amatora w ielką wartość mają teksty źródłow e, wybrane przez ks. Dordę, do
kumentujące dzieje polskich luteran na emigra
cji. Są to głów nie teksty ze stałej rubryki „Po
sła...", zatytułow anej Z kroniki. Polskich ewan
gelików z pewnością zainteresują teksty ks. bi
skupa dr. Andrzeja W antuły czy innego syna zie
mi cieszyńskiej - ks. Oskara M ichejdy. Frag
menty poetyckie zapewnią czytelnikom prze
życia religijne, a teksty źródłow e obok nich rów nież refleksję historyczną. Ewangelicki czytel
nik na pew no zainteresuje się także cytatami z Pisma Świętego, dołączanym i przez redakcję
„Posła Ew angelickiego" do przedrukowanych tekstów. Jeden z nich, słowa z Pierwszej Księgi M ojżeszowej (R. 9, w. 11): „I ustanowię przy
mierze moje z w am i, że już nigdy nie zostanie w ytę pion e żadne cia ło ", redaktorzy „Posła..."
w ybrali, nawiązując do przeżyć wojennych swo-
1 J. Kłaczków , C za sop iśm ie nnictw o protestanckie w Polsce w latach 19 1 8 -1 9 3 9 , Toruń 2003. Zob. też recenzja tej książki: J. D om asłow ski, O protestanckich czasopism ach w Polsce m ię dzyw o je nne j, „S ło w o i M y ś l" 2006, nr 1, s. 25-26.
2 Z ob. Losy w o je n n e ks. A ndrzeja W antuły, op raco w an ie red akcyjne B. Żyszkowska, Cieszyn 2005. Dr K ła cz kó w jest autorem tekstu pt. A nd rzej W a n tu ła na Z a ch o d z ie (18 IV 1945-3 III 2005), [w:] ibidem , s.
103-133. W m in io n y m roku „Z w ia stu n E w angelicki" o p u b lik o w a ł recenzję tej interesującej i efektow nie w yd an ej książki, zob. A. Uljasz, Fragment życia b is k u p a -w ię z ie ń hitlero w skie go reżym u i polski żołnierz,
"Z w iastun E w angelicki" 2006, nr 3, s. 14-15.
3 Ks. A. C zyż, Ks. bp. dr A nd rzej W a n tu ła w m oich w sp o m n ie n ia ch , „S ło w o i M y ś l" 2005, nr 2 (12-1 3), s. 1 5.
To z artykułu księdza Czyża d o w ie d zia łe m się o książce po św ię co n e j losom w o je n n y m biskupa W antuły.
S Ł O W O .
I
Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI/ M Y S L j
ich czytelników . Bardzo dobre, a przy tym nie
zbędne uzupełnienie książki ks. Dordy stanowi objaśnienie in icja łó w autorów opublikow anych tekstów, w tym ks. Andrzeja Wantuły, ks. bp. dr.
W ładysława Fieri i i ks. Waltera Jaguckiego. Być może w przyszłości powstaną artykuły nauko
we, poświęcone emigracyjnej publicystyce tych autorów . W ażny dodatek to w ybó r fotografii, zatytułow any „Z życia ewangelików na obczyź
nie ", zaw ierający archiw alne zdjęcia czarno
białe i współczesne kolorowe. Dopełnienie sta
rannej szaty graficznej książki stanowi okład
ka, na którą w ybrano interesującą czarno-białą fotokopię kilku archiw alnych num erów pisma oraz jego w iniety. Książkę ks. D ordy pow inni przeczytać wszyscy polscy luteranie zaintere
sowani dziejam i ojczystym i oraz historią swoje
go Kościoła.
Ks. Stanisław Dorda. Kronika drogi.
Księga cytatów z „Posła Ewangelickiego" - organu Polskiego Kościoła Ewangelicko- Augsburskiego na Obczyźnie, Wydawnictwo
„Głos Życia", Katowice 2006, s. 115.
BOŻY DUCH
Ty jesteś ogniem , Który lód roztapia.
Roztapiaj nasze serca, Jeśli one są skostniałe.
Ty jesteś burzą,
Która wszystko pogrąża w chaosie.
Wstrząsaj nami, jeśli zagraża nam Popadnięcie w rutynę.
Ty jesteś oddechem , Który ożyw ia.
Pozwól nam odetchnąć, Jeśli d ła w im y się sami w sobie.
Ty jesteś rosą,
Która wszystko orzeźw ia.
Bądź nam pobudką,
Jeśli wysusza nas codzienne życie.
G uido Groß In Laacher Messbuch Tłum .: ks. Jan K rzyw oń
10 I
Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI
I
S Ł O W O , / MYŚL0 Radomiu raz jeszcze
Jerzy Dom asłowski
W 2005 r. ukazała się wyczerpująca monografia p a ra fii ewangelicko-augsburskiej w Radomiu,
a oto mamy przed sobą kolejną, jeszcze obszerniejszą książkę poświeconą tej tematyce, wydaną pod redakcją autora wspomnianej publikacji, dr. Jarosława Kłaczkowa
z Uniwersytetu M ikołaja Kopernika w Toruniu.
Prace tu zamieszczone są przede wszystkim owocem sesji naukowej, która odbyła się w 2002 r., ze zaktualizowanym stanem badań i w szerszym zakresie chronologicznym i terytorialnym. Wśród autorów znaleźli się badacze uniwersyteccy z Gdańska, Lublina i Torunia, duchowni, ja k i lokalni historycy.
J
acek W ijaczka przedstawia najstarsze dzieje protestantyzmu w regionie s'więtokrzyskim historycznej M ałopolski w XVI-XVII w. Pierwszy zbór protestancki pow stał tam o koło 1550 r.
w K lw ow ie, a w krótce pod patronatem szlachec
kim następne, m. in. w Pińczowie. Od 1562 r.
obok dominującego nurtu kal-wińskiego znaczną role odgryw ali arianie, z osYodkami w Chm iel
niku a potem w słynnym Rakowie. Kontrrefor
macja, uzależnienie od szlachty i wewnętrzne rozbicie sprawiło, że o ile w 2 połow ie XVI w.
na tym terenie działało 107 zborów kalwińskich i 37 ariańskich, to w 1650 r. już tylko 17 i 6, a do cza-sów tolerancji przetrwał jedynie zbór w Siel- cu koło Staszowa. W samym Radomiu nie bra
kow ało zw o le n n ik ó w reformacji nawet wśród starostów, lecz miasto pozostało katolickie. Nie
w iele też pozostało pamiątek materialnych z tego okresu. Dariusz Kurpisz om awia problematykę to le ra n c ji re lig ijn e j poruszaną na z je ź d z ie radomskim w 1591 r., który był reakcją na znisz
c z e n ie z b o ró w e w a n g e lic k ic h w K ra kow ie i w W iln ie . Zebrana szlachta apelowała o za
chowanie postanowień konfederacji warszawskiej z 1573 r., lecz wobec oporu monarchy nie przy
niosło to owoców. Tadeusz Stegner przedstawił zarys d z ie -jó w parafii radom skiej w XIX w.
Powstała w 1826 r. na fali nasilonego osadnic
twa niemieckiego, pod koniec stulecia skupiała na terenie guberni parę tysięcy mieszkańców wsi i kilkaset osób w samym mieście. Od początku odprawiane były rów nież nabożeństwa w języ
ku polskim, początkow o dla nielicznych ewan
gelików reform owanych, potem dla zwiększa
jącej się grupy ludności zasymilowanej, skupio
nej głów nie w samym Radomiu, w tym rodzin czołow ych przem ysłowców. Sebastian Piątkow
ski om aw ia dzieje ewangelickiej szkoły elemen
tarnej w latach 1842-1919. Powstała w domu parafialnym dla d zieci niem ieckojęzycznych, początkow o była niew ielka, choć w praktyce skupiała dzieci różnych w yznań. Nauczyciel był jednocześnie kantorem i organistą. Zamknięta przez w ładze rosyjskie w 1912 r., odżyła dopie
ro po odejściu zaborców, w 1915 r., jako pla
cówka zdecydow anie polska, w 1919 r. zreor
ganizowana jako powszechna. Krzysztof Lata
w iec opisuje bolesny problem deportacji w ie j
skiej ludności niem ieckiej w głąb Rosji w la
tach 1914-1915. W yw ożeni często tracili cały majątek, zdrow ie, nieraz życie, a liczba para
fian drastycznie spadła. Nawiązuje do tego opra
cow anie Adam a Duszyka, dotyczące d zia ła l
ności Ewangelickiej Spółdzielni Kredytowej, od 1920 r. niosącej pom oc powracającym z tułacz
ki w ojennej osadnikom. Lat m iędzywojennych dotyczy ponadto artykuł redaktora tomu, doty
czący działalności Polskiego Towarzystwa Ewan
gelickiego, założonego w 1924 r. z inicjatyw y kuratora parafii, mecenasa W ładysława Rogu- skiego. Okres II w o jn y światowej i pierwszych lat pow ojennych poruszają osobiste wspom nie
nia ks. bpa Zdzisława Trandy z Kościoła Ewan
gelicko-Reformowanego. W Radomiu okupanci z e zw o lili na istnienie jednej z nielicznych pa
rafii polskich, skupiającej również rodaków w y s ie d lo n y c h z in n y c h terenów . Relacja W ła dysława Pytlika przypom ina przebieg partner
skich k o n ta k tó w p arafii radom skiej i jednej z niemieckich parafii w Duisburgu w latach 1989- 2005.
Znaczną część tomu zajmuje tekst spisanej w języku polskim unikatowej kroniki parafialnej, z a p o c z ą tk o w a n e j w latach 3 0 -tych XIX w.
i kontynuowanej aż do roku 1938. Tekst opraco
w ał ks. W ojciech Rudkowski, a obszerne przypi
sy naukowe dodał Jarosław Kłaczków. Tekst przy
nosi wiadomości z życia zboru, o którego atrak
cyjności niech św iadczy fakt, iż na wakujące stanowisko duszpasterza zgłosiło się w 1902 r.
SŁOWO . I
Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKIi m y s l|
w R adom iu
S tu d ia i m aU-riaty
aż 12 kandydatów. O prócz spraw parafialnych, w tym gospodarczych, znalazły się informacje 0 zaostrzaniu konfliktów narodowych i religijnych podczas I w o jn y światowej, a także nie brak wia- do-mości o sprawach ogólnokościelnych.
Jak przystało na rzetelną pracę naukową, pojaw ia się obszerna bibliografia źródeł i opra
cowań oraz długi indeks nazwisk, a w części ilustracyjnej reprodukcje niektórych materiałów źródłow ych oraz fotografii - zarówno archiw al
nych, jak i aktualnych w id o k ó w kościoła w Ra
dom iu. Zgrom adzone materiały, powstałe we w zo ro w ym w spółdziałaniu w ładz kościelnych 1 środowiska naukowego, mają nieocenione zna
czenie dla badaczy d zie jów Radomia i regionu oraz dla wszystkich interesujących się historią polskiego protestantyzm u. Starannie w ydana publikacja przyciąga spojrzenie ozdobnym, lecz w y ra ź n y m lite rn ic tw e m i soczystą z ie le n ią o kła dki.
Ewangelicy w Radomiu i regionie (XVI-XX w.):
studia i materiały, pod red. Jarosława Kłaczko
wa, Wydawnictwo Instytutu Technologii Eksplo
atacji - PIB, Radom 2007, ISBN 978-83-7204-573- 7, 206 s., [18] s.tabl.
ŚWIATŁOŚĆ
W y jesteście św iatłością W tym rozległym św iecie W y jesteście solą
Pod sklepieniem niebios.
M iło ścią dla świata.
W y jesteście ręką
Pomagająca w cierpieniu.
W y jesteście pociechą W smutku.
M iło ść podziela cierpienie.
W y jesteście pieśnią.
Która śpiewa o pokoju.
W y jesteście słowem, Które przynosi radość.
M iło ść śmieje się i śpiewa.
Reinhard Ellsel Tłum .: ks. Jan K rzyw oń
E W A N G E LIC Y NA Z IE M IA C H P OLSKICH
I SŁOW O
I i MYŚL
Życie i twórczość ks.
B. Samuela Dambrowskiego, w tym obszerniejsze
omówienie jego
Część 2 Postylli Chrześcijańskiej
m gr inż. Jan Knieżyk
2.2. Życiorys ks. B. Samuela Dambrowskiego Ks. B. Samuel Dambrowski urodził się w 1577 roku w miejscowości Pogorzela W ielkopolska, z ojca Piotra Drezdeńskiego i matki o nierozpo
znanym rodow odzie. O trzym ał bardzo staranne i wszechstronne wykształcenie, łącznie z u ni
wersyteckim ogólnym i teologicznym . Począt
kowe nauki pobierał u ojca i w szkole Jednoty Braci Czeskich, p ra w d o po do bn ie w Lesznie, a następnie uczył się w gim nazjum toruńskim, które w ow ym czasie było powszechnie znane z wysokiego poziom u naukowego. Po jego ukoń
czeniu o d b ył studia wyższe w uniwersytetach K rólew ca i W itte n b e rg ii, na których z d o b y ł wszechstronną i znaczną wiedzę w zakresie teo
logii i filo z o fii, tam także doskonale opanował język łaciński, grecki i niem iecki. W 1600 roku ks. B. Samuel Dam browski p o w ró c ił do kraju i przystąpił do swojej działalności kaznodziej- sko-pisarskiej. Dzięki swej rozległej w iedzy oraz nieskazitelności obyczajów i w ielkiej pracow i
tości, a także pięknej w ym o w ie w języku o j
czystym, szybko zyskuje uznanie i rozgłos oraz zdobywa kolejne godności w swojej służbie dusz
pasterskiej, w pierwszym okresie - lata 1600- 1615 na terenie W ielkopolski, a następnie w la
tach 1615-1625 na ziem iach Litw y i Ż m u d zi1.
a) Okres wielkopolski - lata 1600-1615
♦ W latach 1600-1615 był on kaznodzieją przy zborze ewangelicko-augsburskim w Pozna
niu, któremu służył w iernie i nieprzerwanie przez cały ten okres.
1 Z b ig n ie w N o w ak, Literackie natarcie kontrreform a
c ji na ks. Samuela D am brow skiego. O dro d ze n ie i Reform acje w Polsce. Tom XIII. W yd. PW N W ar
szawa 1968 r. - str. 119-1 23
1 3
♦ W 1607 roku synod kościoła ewangelic
ko-augsburskiego w M iłosław cu (obecnie także M iłosław , pow. Jarocin, w oj. wielkopolskie) po
w ie rz y ł mu godność superintendenta sw oich zborów w W ielkopolsce, którą piastował do 1615 roku.
♦ W 1611 roku w Poznaniu napisał i w ydał n ie w ie lk i m o d lite w n ik przeznaczony głów nie dla chorych, w którym podaje wskazówki (re
cepty), ja k im i należy kierow a ć się w czasie choroby.
W podsumowaniu okresu wielkopolskiego ks.
Samuela Dam browskiego, a w szczególności lata 1605-1615, należy stwierdzić, że był to okres niezw ykle trudny dla niego oraz wszystkich zbo
rów różnow ierczych w W ielkopolsce, ze w zglę
du na wzrastającą kontrreformacją. Szczególnie silne jej nasilenie w ystąpiło w Poznaniu, gdzie za sprawą je z u itó w w 1614 i 1616 roku spalono świątynie ewangelicko-augsburskie i Braci Czes
kich. Należy rów nież dodać, że ataki kontrre- fo rm a cyjn e w ym ie rzo n e b y ły także w ks. B.
Samuela Dam browskiego, szczególnie po w y daniu przez niego wspomnianego m odlitew ni
ka. W d w a lata po jego w yda niu , został on i jego poglądy m ocno zaatakowane w tzw. „K o
le n dzie " pióra M ik o ła ja Aleksandra Ramułta, w której w sposób napastliwy oraz złośliw y i w y bredny atakowano reformację i samego Dam browskiego, zaś jego nauczania określano jako zarazę i smród z gęby, a świątynie ewangelic
kie jako sm rodliw e obory luterskie, w których gromadzi się bydło2. W 1616 roku nastąpiło osta-
2Z b ig n ie w N o w ak, Literackie natarcie kontrreform a
c ji na ks. Samuela D am brow skiego. O drod zen ie i R eform acje w Polsce. Tom XIII. W yd. PW N W ar
szawa 1968 r. - str. 119-123
S Ł O W O , I EW ANGELICY NA Z IE M IA C H PO LS K IC H
/ M Y S L |
teczne zniszczenie reformacji w W ielkopolsce, zaś w samym Poznaniu kościoły różnowiercze zostały zburzone, a ich czło n ko w ie usuwani z miasta. W ten sposób zbory Braci Czeskich oraz w yznali reformacyjnych, aż do 1 774 roku utraciły m ożliw ość odpraw iania swych nabo
żeństw w Poznaniu. W 1615 roku ks. Dam brow- ski, na w skutek w w . zajść oraz zaproszenia z Litwy i propozycji objęcia funkcji kaznodziei przy zborze polskim w W iln ie , opuścił Poznań i udał się do W ilna.
b) Okres litewsko-żmudzki - lata 1615-1625
♦ W 1615 roku przybył do W ilna i objąłtam funkcję kaznodziei przy polskim zborze w yzna
nia ewangelicko-augsburskiego, którą p ełnił aż do swojej śmierci w 1625 roku.
♦ W latach 1615-1625, tzn. w całym okre
sie pobytu w W iln ie piastował również godność superintendenta zborów ewangelicko-augsbur
skich na Litwie i Żm udzi.
♦ W 1620 roku przygotował do druku i opu
b liko w a ł „Postylę Chrześcijańską", w której za
w arł całą swoją wiedzę i w ieloletnie doświad
c ze nie k a z n o d zie jskie . Szybko zyskała ona ogrom ną popularność, a jej drukow anie było w znaw iane wielokrotnie. Bliższe om ówienie jest podane w dalszej części - pkt. 3.2.
♦ W 1623 roku w ydał swoją trzecią pracę w postaci popularnego m odlitew nika pt. „Raj duszny męski i białogłowski z psalmów i m o
d litw z pieśniam i", który zyskał również duże w zięcie, tak że już w 1648 roku jego nakład został wyczerpany. W 1623 roku przetłum aczył także katechizm ks. dr. M. Lutra3.
Podobnie jak w Poznaniu, po ukazaniu się obu w w . prac, mocne ataki kontrreformacyjne, prowadzone także przez jezuitów, zostały w y mierzone ponow nie w osobę ks. Dambrowskie- go. N iebaw em po ukazaniu się jego Postylii i Raju Dusznego, w W iln ie wydano drukiem dwa anonim owe utw ory satyryczne wymierzone zno
wu im iennie przeciw ko niemu, które formą i tre
ścią n a w ią z y w a ły do poznańskiej „K o le n d y"
pana Ramułta. W pierwszym utworze pt. „Ta
jem ne rady", w sposób również perfidny i złośli
wy, zarzucano mu odstępstwo od nauki Lutra, przez w prow adzenie do kościoła ewangelicko- augsburskiego praktyk katolickich (spowiedź in
d yw idualna i oddaw anie czci świętym) i kal-
3 Szerzej na tem at tych a któ w kon trre form acyjnych m ożn a zna le źć w Z b ig n ie w N o w ak. Literackie na
tarcie ko n trre fo rm a cji na ks. Samuela D a m brow - skiego. O d ro d ze n ie i Reform acje w Polsce. Tom XIII. W yd . PW N W arszaw a 1968 r. - str. 1 26-141.
w ińskich, a także uzależnienie polskich zborów ewangelicko-augsburskich na Litwie i Żm udzi, od niemieckiego ośrodka dyspozycyjnego w Kró
lewcu. Jak w ida ć w utworze tym chodziło g łó w nie o rozsadzenie nadzorowanych przez niego z b orów od wewnątrz, poprzez rozpalanie i pod
sycanie waśni na tle narodowościowym (wska
zanie, że w iara luterska w Polsce jest importem, zależnym od obcych m ocodaw ców ) oraz w y znaniow ym , szczególnie pom iędzy w yznania
mi reform acyjnym i. Drugi utw ór pt. „Relacje"
napisany był w form ie trzech listów, prawdopo
dobnie przez jezuitę wileńskiego Jana Chądzyń
skiego. W listach tych autor stara się też ośmie
szyć kom prom itow ać ks. B. Samuela Dam brow- skiego, jak rów nież podsycać wewnętrzne spo
ry i waśnie w obrębie wileńskich wyznań refor
m acyjnych, wykorzystując do tego celu, nie ty l
ko różn ice dogm atyczne, ale i klasowe, np.
stwierdzenie, że ka lw in i są szlachtą, a lutera
nie tylko kupcam i4.
3. POSTYLLA KS. B. SAMUELA DAMBROWSKIE- G O - GŁÓW NE DZIEŁO, SPRZED 385 LAT
1.1. Wybrane fragmenty z polskiej postylografii
♦ W pojęciu encyklopedycznym - „postyl
la" / w języku łacińskim postylla (post = po+illa
= tamtych), to zb ió r kazań tłumaczących i ko
m entujących w sposób popularny wybrane frag
m enty b ib lijn e , które ro z p o w s z e c h n ia ły się znacznie w dobie reformacji i kontrreformacji.
♦ Postylla dom ow a, to zbiór kazań g łó w nie na użytek domowy.
♦ Pierwsza postylla w języku polskim, opra
cowana została około 1550 roku przez starsze
go i młodszego Kmitę. O tym zdarzeniu infor
muje Jan Seklucjan (ok. 1510-1578), ówczesny kaznodziej nadworny w Królewcu, w przedmo
w ie w swojej postylii wydanej w 1556 roku.
♦ Drugą Postyllę, rów nież w języku p o l
skim, w ydaje w w . Jan Seklucjan w 1556 roku, w której ujęto kazania Melanchtona i Spangen- berga oraz innych w spółczesnych teologów . W uzupełnieniu w arto dodać, że Jan Seklucjan do 1554 roku b ył polskim kaznodzieją luterań- skim w Poznaniu, a po tym roku w polskiej gm i
nie ew angelickiej w Królewcu, jak również był autorem "W yznania w iary chrześcijańskiej" oraz wydawcą pierwszego kancjonału pieśni duchow nych i nabożnych i Nowego Testamentu w prze-
4 Z b ig n ie w N o w ak, Literackie natarcie kontrreform a
c ji na ks. Samuela D am brow skiego. O dro d ze n ie i R eform acje w Polsce. Tom XIII. W yd. PW N W a r
szawa 1968 r. - str. 1 25
EW A N G E LICY NA Z IE M IA C H P OLSKICH I S Ł O W O , I / MYŚL
kładzie S. Murzynowskiego, a także niektórych utw orów M ikołaja Reja.
♦ Następną Postyllę dom ow ą w języku pol
skim, w 1574 roku w ydał pleban Lecki Hiero
nim M ałecki. Było to jego tłumaczenie „Postyl
li dom ow e j" dr M arcina Lutra, spisanej i opraco
wanej przez W itta Dytrycha z przedm ową M i
kołaja Lamsdorfa, którą w ydano w Jenie w 1534 roku. N ale ży dodać, że w latach reform acji i kontrreformacji postylla ta stanowiła ważne źró
d ło o nauce Kościoła luterańskiego, dla polskie
go Kościoła ewangelickiego, w tym także ślą
skiego i pruskiego. Również później i obecnie
„Postylla dom ow a" Lutra, była i nadal jest praw
d ziw ą skarbnicą w ied zy o prawdach bożych, w życiu chrześcijańskim i w ierze naszych o j
ców. Stąd nakład jej był w znaw iany w 1883 roku przez Towarzystwo Ewangelickiej Oświaty Lu
dowej w Cieszynie i w 1993 roku przez Ośrodek W ydaw niczy Augustana w Bielsku-Białej. W obu wydaniach w edług edycji z 1883 roku, stano
w iącej nowe ujęcie treści, a także zupełnie nowy przekład.
♦ W 1600 roku ks. Stanisław Siewierski, ówczesny kaznodzieja konfesji augsburskiej na ziem iach pruskich, napisał i w yda ł swoją po
styllę napisana także w języku polskim.
♦ Kolejne postylle dom owe, które karm iły polski lud ewangelicki czystym Słowem Bożym, a zwłaszcza na Śląsku Cieszyńskim, to wspo
mniana już postylla chrześcijańska ks. Dambrow- skiego z 1620 roku wydana w Toruniu oraz po
stylla d om ow a ks. Andrzeja Schoenflinssinsa z 1620 roku pochodzącego z Torunia i będące
go także ka z n o d z ie ją luterańskim w W iln ie (w XVI w. - wydana 6-cio krotnie).
♦ W o w ym czasie, rów nież kaznodzieje ka lw ińscy w y d a w a li sw oje postylle dom ow e w tym : w 1556 roku M iko łaj Rej i w 1582 roku Grzegorz z Żarnow ca, obaj w Krakowie oraz w 1594 roku C h rystia n Kraiński w W iln ie i w 1665 roku Jan Bytner w Lesznie. Kazania M iko ła ja Reja po raz trzeci w ydał w 1883 roku ks. Teodor Haase, ówczesny pastor polskiego zboru ew an-gelickiego w Cieszynie.
♦ Także w Kościele rzym sko ka to lickim , szczególnie w kresie w ojującej kontrreformacji, przystąpiono do w ydaw ania drukiem, m iędzy innym i zb io ró w kazań pisanych głównie przez jezuickich kaznodziei, w tym: bp Piotra W o l
skiego (1530-1590), Piotra Skargę (1536-1612) i bp Andrzeja Załuskiego (1695-1758).
Pomnik
Chrzcielnego Dębu
na Pogórzu Kaczawskim
Krzysztof R. Mazurski
Z
akończenie w o jn y trzydziestoletniej (1618- 1648) p rz y n io s ło na Śląsku w p ra w d z ie pewną swobodę w kilku księstwach, w których w ładzę nom inalnie sprawowali przedstawiciele jeszcze istniejących linii piastowskich, W rocław iu i na pom niejszych terenach, ale na pozo
stałych - podporządkow anych bezpośrednio cesarzowi austriackiemu rozszalała się kontrre
formacja. W ygnano księży ewangelickich, siłą odebrano zborom kościoły, w iernych zmuszano do przejścia na katolicyzm lub do em igracji.
Ogrom na jednak większość, która pozostała lub niekiedy dokonała konwersji w yznaniowej (bar
dzo nietrwałej, jak się okazało po wkroczeniu
1 5 wojsk pruskich w 1740 r.), pozostała kryptoewan- gelikam i. Z pow od u niem ożności oficjalnego sprawiania kultu na potajemne miejsca spotkań dla nabożeństw i czynności sakramentalnych w ybierano odległe miejsca w górach i lasach, których w ów czas jeszcze na Śląsku nie brako
w ało. Ich współczesną pamiątką są miejsca, tra
dycją - niekiedy złośliwego otoczenia katolic
kiego, nazywane bądź pejoratywnie, jak na przy
kład Psi Kościół w Górach Kaczawskich czy licz
ne dość A m bony - zw ykle śródleśne skałki. Jak dotąd, o historii Reformacji - poza samymi ko
ściołam i, św iad czyły tylko obiekty naturalne, zw ykle jakieś skałki czy charakterystyczne miej-