• Nie Znaleziono Wyników

Słowo i Myśl. Dwumiesięcznik Społeczno - Kulturalny, 2007, nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Słowo i Myśl. Dwumiesięcznik Społeczno - Kulturalny, 2007, nr 4"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

SŁOWO,

ISSN 08608482 CENA 4,00 ZŁ

l

n r

97 DWUMIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY PRZEGLĄD EWANGELICKI

UKAZUJE SIĘ OD 1989 ROKU

W numerze m.in.:

Z emigracyjnej drogi księdza Andrzeja Wantuły i jego wiernych

Wspomnienie o poznańskim kościele św. Piotra

H Ü I

Czy prawdę i historię Ziemi Świętej odkryją łopatki archeologów?

Chrześcijańska Syria -

- impresje z podróży

(2)

Chrześcijańska Syria - impresje z podróży

Święte źródło w Maalula Kościół klasztoru w Seydnaya

Meczet szyicki w budowie w Damaszku Seydnaya - drzewko w igilijne w budowie

(3)

SŁOWO . / M YSI

SŁOWO,

/ MYŚL NR 97

D rodzy czytelnicy,

no i po wakacjach. W iększość z Was w ykorzystała już pew nie tak n ie c ie rp liw ie oczekiw ane u rlop y i p o w ró c iła do dom ów , W aszych parafii i codziennych zajęć. M am nadzieję, że w o ln y czas m in ął nie tylko na w ypo czynku , ale rów nie ż poznaw aniu nieznanych wcześniej m iejsc, często w iążących się

nierozerw alnie z naszą ew angelicką historią i tożsamością.

Jak ju ż w ie lo kro tn ie w spom inałem pragnę i teraz prosić

o w spom nienia z tych niezapom nianych w ojaży. M oże w swych w ędrów kach los za pro w a d ził Was w miejsca, których

znajom ością m oglibyście ubogacić innych. W tym duchu utrzym any jest niniejszy numer. Pragniem y zabrać Was do m iejsc tak dalekich jak i bliskich. Leżących często daleko poza granicam i naszego pięknego kraju. Dlatego też zaprosim y Was na Bliski W schód. Rejon o niespotykanej i b u rzliw e j historii.

Tutaj pokażem y fragm enty trzech niezapom nianych państw.

Pióra naszych autorów p o w iod ą m iędzy innym i pon ow nie do Syrii, państwa niezbyt poznanego przez Polaków. Zagościm y także w nieodległym od niej, ale ciągle niespokojnym Izraelu, przede wszystkim Jerozolim ie, m ieście fundam entalnym dla chrześcijaństwa, choć nie tylko. Pom im o, że jego hebrajska nazwa oznacza „M iasto P okoju", to ten boski dar nie gościł w nim od w ielu lat.

Jednakże nie tylko poza granicam i Polski są piękne miejsca.

W duchu ekum enizm u zabierzem y naszych C zyte ln ików

do n ie w ie lkie j m iejscow ości Sosnowica, gdzie leży XIX w ieczna m alutka cerkiew. Pragniemy rów nie ż zaprosić Was na krótką w ypraw ę w przeszłość do Poznania, pragniem y p rzyb liżyć jedynie w n ie w ie lkich fragm entach losy tego pięknego miasta.

Na zakończenie na osobistą prośbę autora zam ieszczam y

n ie w ie lkie sprostowanie, błędu, który zakradł się do poprzedniego numeru. W artykule „Cena korony c z y li podszepty diabelskie"

na stronie 5 w 5 akapicie jest: „Praw dą jest, która rości...".

P ow inno być: „Prawda, która rości...".

Ż yczym y w szystkim Naszym C zytelnikom Bożego Błogosławieństwa dla wszystkich p la n ó w na nadchodzące m iesiące.

Redakcja

Rozmyślania 2

K a rol Toeplitz P ytania...

Zaproszenie na konferencję naukową

„Protestancka kultura słowa” 5

Zamiast katechizmu 6

Henryk D om inik W ia ra a religia

Z księgarskiej półki 9

d r A drian Uljasz

Z em igracyjnej drogi księdza Andrzeja W a n tu ły i jego w iernych

Jerzy Domasłowski O Radomiu raz jeszcze

Ewangelicy na ziemiach polskich 11

mgr inż. Jan Knieżyk

Ż ycie i tw ó rczo ść ks. B. Samuela D am brow skiego, w tym obszerniejsze o m ó w ie n ie jego Postylli C hrześcijańskiej Krzysztof R. Mazurski

Pom nik C hrzcielnego Dębu na Pogórzu Kaczaw skim

Jerzy Domasłowski

W sp o m n ie n ie o poznańskim kościele św. Piotra

Teresa Cichowicz

Poznańskie w spom nienia w ypędzonych

Listy 22

Polska 24

d r A drian Uljasz Ekum eniczna ce rkiew

Świat 27

Roman Grabowski

Czy praw dę i historię Z iem i Świętej odkryją łopatki archeologów?

Jacek Romankow

Chrześcijańska Syria - impresje z podróży

(4)

SŁOWO , I i MYSI I

ROZMYŚLANIA

Pytania...

Karol Toeplitz

PROROCY, a więc ludzie wyselekcjonowani i wybrani, zwracają się do swojego

Przełożonego. Męczą Go nimi. „Spójrz z nieba i popatrz ze swego świętego i wspaniałego przybytku! Gdzież Twoja żarliwość i moc?...

Nie stój na uboczu. Dlaczego dopuściłeś Panie, ż.e zboczyliśmy z Twoich dróg...? Dlaczego bezbożni wkroczyli do Twojej świętości, nasi nieprzyjaciele podeptali Twoją świątynię ? ” (Iz L X III, 15-18).

„ ...n a w e t b ła zen czeka na o d p o w ie d ź ”

H. Heine

żaden autorytet i żaden władca, w tym W ładca nad W ładcam i, który wysyła proroków, nie może dla własnego dobra i jego sprawy zakazać py­

tać. Przeciwnie: pow innością poddanych w inn o się stać stawianie pytań. Praktyka ta pow inna się stać częścią składową rytuału, podobnie jak odpow iedź na pytanie, aby w kolejnym nie za­

b rz m ia ły nutki rozcza ro w an ia i goryczy, jak u proroka Habakuka: „Dokądże Panie będę w ołał 0 pom oc, a Ty nie wysłuchasz" (\~łab I, 2 i nast.).

To już w yrzut, skarga, czyli więcej niż pytanie.

W niosek jest oczywisty: W ładca i autorytet (re­

ligijny, polityczny, pedagogiczny itd.) musi po­

z w o lić swoim zw olennikom na w yrzuty wobec siebie w celu um ocnienia własnego autorytetu.

- Czemu pozwalasz nam błądzić? Czemu pozwalasz w rogom chodzić po swojej świątyni?

„D laczego dopuszczasz, bym patrzył na złość 1 spoglądał na bezprawie?" Dlaczego, dlacze­

go? Wreszcie: „D laczego patrzysz na to obojęt­

nie?" N ic tylko pytania. Ale w nich zawarte są już konstatacje. W pytaniach nie zawarty jest tylko głód wiedzy, zawierają one już jej cząst­

kę. Z tego faktu w yn ika , że trzeba w ie d zie ć o co pytać. Z kontekstu postawionych przez pro­

roków pytań w ynika, że nie dotyczą one sensu istnienia Najwyższego Przełożonego, to trąciło­

by rebelią, albo herezją, lecz że odnoszą się do Jego postępowania. Przełożony ten, jak każdy rozsądny szef, wszystko jedno jakiego szczebla, zezwala na pytania, gdyż jego istotą jest troska o podwładnych.

- Pytanie, nawet jeśli jest w ynikiem zw ąt­

pienia jest czymś innym aniżeli samo zw ątpie­

nie! Z punktu w idzenia Przełożonego i przeło­

żo nych , pragnących u ch o d zić za autorytety, pytanie jest dow odem braku ich zrozum ienia ze strony pytających, jest dow odem niejasności ich intencji i działań, a poniew aż dokonyw ać się mają w im ię wspólnego dobra - niedopuszczal­

ne było by w takiej sytuacji nie pytać. Pytanie jest w ręcz cnotą, nakazem trw ałym , nie tylko danej c h w ili. Ale nie zapom inajm y: żeby mieć prawo pytać - trzeba w ierzyć w jakąś prawdę.

C

zego dow odzą te pytania i mnóstwo innych jeszcze? Prorok ma wątpliwości, gnębią go rozterki, ludzie stawiają mu pytania, na które sam nie jest w stanie odpowiedzieć. On, w ybra­

ny nie może się z nim i uporać, a cóż dopiero ludzie prości, nie będący wybrańcam i! Pytania te są oskarżeniem zarazem , są oskarżeniem 0 brak inform acji dostarczanych mu z w yżyn niebios, inform acji którym i m ógłby zadow olić 1 ukoić nie tylko własny umysł, ale i uspokoić prosty lud. Z w róćm y uwagę na fakt, że prorok ro zm a w ia z sw oim P rzełożonym w ję zyku , w którym na ogół oskarżyciel rozm awia z oskar­

żonym ! Przyw ołuje Go i sadza na ław ie oskar­

żonych, by się w ytłum aczył, by argumentował, by nie był obojętny w obec losu ludzi, którzy Mu zaufali.

W niosek, a w łaściw ie pierwszy i następny:

pouczający w tej historii jest fakt, że pytanie, nawet oskarżycielskie nie jest traktowane przez Majestat jako o obraza majestatu. I: brak infor­

macji co do m eritum i dostarczanej we w łaści­

w ym czasie i okolicznościach, nie jest niczym now ym pod słońcem.

- Pytać należy choćby po to, by mieć same­

mu jasność odnośnie tego, w co się samemu wierzy, jak i po to, by m óc innych przekony­

wać.

Pytanie nie musi świadczyć o zw ątpieniu, ale d ow od zi, że ten kto pyta myśli. A żaden władca, dom niem yw am , że nawet Najwyższy nie chce mieć bezmyślnych poddanych. Tak tedy

(5)

ROZMYŚLANIA

I SŁOWO ,

/ MYSI

- Zapam iętajm y też: kto nie pyta tego z bie­

giem czasu też n ikt ju ż nie zapyta, ten staje się zbędny, albo staje się jed ynie trybikiem w yko­

nującym swoją rolę, to są m artwe dusze. Nie pytają przestraszeni, głupcy i martwi.

- Śmiałość pytań świadczy o dobrych inten­

cjach pytających, o ich intymnej w ięzi z Prze­

łożonym (Bogiem) i przełożonym , o zaufaniu doń, o przekonaniu, że otrzymają przekonujące o d p ow ied zi. Stąd każdy przełożony, któremu podw ładni nie stawiają pytań pow inien się za­

stanowić nad swoją sytuacją. Brak pytań dow o ­ dzi zobojętnienia, bądź/i rezygnacji i - jak uczy h is to ria -p ro w a d z i w konsekwencji prostą drogą do intelektualnego najpierw rokoszu, to znaczy do samodzielnego szukania odpow iedzi na py­

tania, m im o własnej niekom petencji, albo do p rzyjm ow an ia odp ow ied zi od inaczej myślą­

cych, co stwarza łatwą pożywkę dla podpowie­

dzi w rogów , a w ięc wrogich.

- Ważne też jest, aby o d p o w ie d ź została udzielona przez autorytet czy instytucję, do któ­

rej pytania zostały adresowane. W przeciwnym razie pytający będą szukali odpow iedzi w in­

nych źródłach, albo będą próbow ali wyręczać tych, od których ludzie spodziewają się odpo­

w iedzi, co już może rodzić subiektywne w ą tp li­

wości i obiektywne napięcia społeczne. W cale bow iem nie jest pow iedziane, że takie odpo­

w iedzi, będą kompetentne i rzetelne, praw dzi­

we; mogą przecież służyć czyim ś doraźnym interesom, a wreszcie dezinform acji mającej na celu zdyskredytowanie autorytetów uznanych.

- Nie m niej w ażny jest upływ czasu, w któ­

rym się odpow iada. Zw lekanie z odpow iedzią ze strony autorytetu i w ładzy( religijnej, p o li­

tycznej, rodzicielskiej, itd.) może spowodować, że albo pytania i odpow iedzi się zdezaktuali­

zują, co w konsekwencji spowoduje narastają­

ce przeświadczenie o braku wiarogodności tych, którzy nie odpow iadają, albo też oczekujący odpow iedzi zw rócą się- jak w poprzednim przy­

padku- do innego źródła po odpow iedź, z czego inni mogą skorzystać, tym sposobem zbierając ce g ie łka po ce g ie łce m a te ria ł p o z w a la ją c y z biegiem czasu zbudow ać sobie gmach nowe­

go autorytetu, konkurencyjnego.

Jak w idać odpow iedź misi być dana przez adresata pytań maksymalnie szybko „Praw da to n ie ty lk o w y n ik pytania, lecz także droga - i ja k dodaw ał Nazarejczyk - życie".

- Pytać należy w każdej sytuacji, najw ięcej w trudnej. Lud wybrany, jak każdy, pytał swego Boga za pośrednictwem proroków, szczególnie wtedy, gdy najbardziej cierpiał.

W końcu każda grupa form alna składa się z tych, którzy zostali wybrani i tych, którzy w y­

bierali, dokonując tego w yboru obie strony w in ­ ny mieć świadomość, że w ybierają wzajemną w s p ó łz a le ż n o ś ć n ie ty lk o na c h w ile dobre.

W trudnej sytuacji ukierunkow anie pytań, ich zakres i treść pozwalają przecież autorytetowi czy w ład zy (religijnej, moralnej, politycznej, ro­

dzicielskiej i in.) zorientow ać się w w ątpliw o ­ ściach, oczekiw aniach i nastrojach tych, który­

mi kierują czy którym i się opiekują. N iecierpli­

wa reakcja na pytania świadczy o słabości, albo, jak to kiedyś w yra ził nauczyciel Aleksandra M a­

cedońskiego, w ie lk i filozof:

„K rz y k w o dpow iedzi na pytanie jest dow o ­ dem braku argum entów " i opiera się na błęd­

nym założeniu, że pytający jest w rogo usposo­

biony do tego, kogo pyta, wszystko jedno czy jest to osoba fizyczna czy instytucja społeczna.

- Każda w ładza (religijna, moralna, rodzi­

cielska itp.) musi mieć przeświadczenie najgłęb­

sze, że poddani czy w yznaw cy pytania do niej adresują nie po to, by ją zgnębić, pogrążyć czy poderwać jej autorytet stawiając w trudnej sytu­

acji, ale w ręcz przeciwnie, by tej w ładzy dopo­

móc. Samo pytanie nie tylko świadczy o braku inform acji, św iadczy o niedrożności kanału in­

form acyjnego, świadczy o tym, że pytający chce świadom ie partycypować w realizacji określo­

nych zamierzeń, może nawet je współkształto­

wać, a nie tylko być bezmyślnym narzędziem, które czasem w brew własnemu przekonaniu, ma coś zrobić... Łatw iej i z pełnym przekonanie ludzie angażują się i pracują wtedy, kiedy to czynią świadom ie, z rozeznaniem celów i środ­

ków. Praw idłow a relacja m iędzy władzą (reli­

gijną, m oralną, p o lity c z n ą , rodzicielską itp.) a p odw ładnym i m oże się ukształtować tylko przy absolutnie rzetelnym i partnerskim potraktowa­

n iu z a ró w n o pytań, ja k i samych pytających.

D ośw iadczenia historii, niedobre zresztą, ale istniejące po to, by w yciągać z nich w nioski wskazują, że pytających można różnymi meto­

dam i, niekoniecznie humanitarnymi, zmusić do nie stawiania pytań; ale w tedy pojawia się na­

trętne i nieznośne pytanie o to, gdzie są ci, któ­

rzy pytali i tak w kółko do czasu, dopóki relacje m iędzy pytającymi i odpowiadającym i nie ułożą się na zasadzie partnerskiej właśnie. W życiu, jak w nauce historii, trzeba powtarzać jej lek­

cje (tylko), żeby o nich pamiętać; w moralności trzeba pamiętać o błędach, żeby ich nie powta­

rzać. I dlatego same autorytety (religijne, rodzi­

cielskie, polityczne itd.) też muszą pytać, a nie tylko nakazywać i/czy zakazywać.

(6)

Jak ustaliliśmy brak odpow iedzi na pytania jest rów noznaczne z samo podważaniem się autorytetu, św iadczy o chęci ukrycia czegoś.

I tu dochodzim y do pytań określanych mianem prowokujących, czy prowokacyjnych. Jakie to są? Gdyby prorok zapytał swego M ocodawcę dlaczego w ogóle rządzi ludem wybranym, dla­

czego w ogóle musi mieć tajemnice przed nim - przekroczyłby dopuszczalne ramy porządku, w którym się znajduje, zapomniałby, że z pew­

nego drzewa m iał nie jeść i jeśli teraz zapyta:

„D laczego m i o to nie w olno pytać?" - prow o­

kuje swojego Przełożonego do gniewu, bo stara się podkopać zasady, na których opiera się cały ten zw iązek. Co to znaczy i czego dowodzi?

Każdy autorytet i każda władza czy to religijna, polityczna, czy rodzicielska musi mieć tajem ­ nice o charakterze odpow iednio: doktrynalnym, fu nkcjo n a ln o -p a ń stw o w ym i pedagogicznym (np.: kiedy podrośniesz - to się dowiesz), co sta­

now i elementarny warunek ich działania. Auto­

rytet pedagogiczny jest przechodni, to znaczy, że ten, kto w młodości pytał i nie otrzym ywał odpow iedzi, później sam zachowuje się bardzo podobnie, chociaż ilość nie udzielanych odpo­

w iedzi, czyli tajem nic, może z biegiem rozw o­

ju społecznego z czasem maleć. Z kolei tajem­

nice państwowe będące aktualnie w arunkiem sine qua non sprawnego funkcjonowania pań­

stwa, zostają ujaw nione historykom po upływ ie określonego czasu, na przykład po pięćdziesię­

ciu latach, a w ięc także następnemu pokoleniu, natomiast tajem nice boskie mają zostać niezgłę­

bione i pytać o nie w ogóle nie w olno, po pro­

stu. Tajem nica w tym przypadku najczęściej występuje pod postacią dogmatu, a pytanie jego dotyczące (Dlaczego? Z jakiego powodu? Co się za nim kryje? itp.) jest herezją, bo dogmat albo się przyjm uje i w tedy jest wierzący w określo­

nym ortodoksyjnym porządku, albo, jeśli się weń w ątpi, ju ż jest się poza nim . I na tym polega wyższość jednego porządku nad drugim.

Z re sztą , je ś li k a ż d y z n a c z ą c y w y c in e k poznania i działania ludzkiego opiera się na jakichś założeniach, jak tw ierdzą filozo fo w ie , w ięc pytania w obec nich (założeń) będą z defi­

nicji swojej też nie na miejscu, jeśli rozum ie się słowo „założenie".

Kto sobie nie uświadamia istnienia granicy m ożliw ych do postawienia pytań (np. w odnie­

sieniu do jakiegoś aktualnego w ycinka aktual­

nej sytuacji bankowej, gospodarczej itp.) może uchodzić za w ichrzyciela porządku (ekonomicz­

nego itd.). Cały problem sprowadza się do tego, by niepotrzebnie i sztucznie nie zawężać tej

granicy, by nie stwarzać zbędnych i sztucznych barier m iędzy pytającymi i odpowiadającym i..

Żeby się nauczyć m ów ić ludziom prawdę - trze­

ba się nauczyć pow iedzieć ją sobie i dlatego zbędne jest pytanie: dlaczego powstał niniejszy tekst?

PS. D opiero po napisaniu powyższego tekstu u św iadom iłem sobie fakt, że w ym ie nie ni w nim prorocy Izajasz i Habakuk sw oim i pytaniam i - oskarżeniami wnieśli do religii swoich w spółw yznaw ców zarzewie buntu.

W ybiegając myślą dalej, poza religię, zda­

łem sobie sprawę, że w innych dziedzinach życia społecznego jest podobnie. Z faktu tego w ynika, iż każdy mocodawca pow ołu ­ jący p ro ro ków (a przecież dotyczy to nie tylko religii) musi się liczyć z tym, że mogą oni sw oim i pytaniami, czasami natrętnymi, czasami przedwczesnym i w yw ołać szkodli­

w e reperkusje społeczne, których zasięg może być trudny do przewidzenia. Jest to z ro z u m ia łe , p o n ie w a ż prorocy, n ie jako z urzędu, znają niuanse i wszelkie zakamarki idei, które głoszą i transmitują i to w stop­

niu, w jakim nikt inny ich nie zna i dlatego dostrzegają w nich luki, niedopowiedzenia, nieścisłości, nawet sprzeczności czy cho­

ciażby tylko niejasności, w rezultacie cze­

go niektórzy z nich mogą ulec pokusie zm o­

dyfikow ania danego przesłania i to w brew swoim m ocodaw com . Takie ryzyko każdy m ocodawca musi w kalkulow ać pow ołując proroków. Wniosek? Uwaga na proroków!

(7)

ZAPROSZENIE

I SŁOWO

i

Krakowski O d d z ia ł Polskiego Tow arzystwa Badań Reformacji Parafia krakowska Kościoła Ew angelicko-Augsburskiego

Katedra Kulturoznaw stw a WNSS A G H Fundacja Edukacyjna im . J.S. Bandtkiego

Zapraszają na konferencję naukową

PROTESTANCKA KULTURA SŁOW A

Konferencja odbędzie się w dniach 26-27 X 2007 w Krakow ie

Problem atyka obrad:

D z ie ło reform acji w znie sio n o na zasadzie sola scriptura. R eform atorzy XVI w ieku fo rm u ło ­ w a li zasady w ia ry i praktykę K ościołów ew angelickich w o parciu o tekst Pisma Świętego. B iblię otaczano szacunkiem , który w y ra ż a ł się nie ty lk o przez uw a żne studia nad d zie jam i tekstu i O b ja w ie n ie m ale i na przyjęciu przekonania, że zb aw iająca w iara bierze się „ze słuchania"

Słowa Bożego (fides ex auditio). Cześć dla Pisma Świętego p rzyb ie rała w Kościołach prote­

stanckich w ie lo ra k ie form y. D la w ie lu z nich stała się jedyną norm ą "w ia ry i życia". W zo ro w a ­ no na za w a rtych w niej m otyw ach ikonografię, czerpano z m o ty w ik i, szukano w skazów ek w roz w ią z y w a n iu ż y c io w y c h problem ów .

W p ły w B ib lii na kulturę Zachodu jest nie do przecenienia, a nasza sesja stawia sobie za cel dokonanie interdyscyplinarnego rekonesansu świętej Księgi i jej wpływu i oddziaływania na myśl, sztukę i codzienną pobożność protestantów.

Interesuje nas szerokie spektrum problem ów . W ym ie ń m y k ilka przykład ó w : w p ły w leksyki b ib lijn e j na język, zagadnienia „k o n fe s jo n a liz a c ji" p rze kła d ó w b ib lijn y c h , problem obecności O b ja w ie n ia w h is to ry c z n y m tekście, lu d o w e , lib e ra ln e i fu n d a m e n ta lis ty c z n e o d c z y ta n ia Pisma, jego w y m ia r eschatologiczny, a także praktyki re lig ijn e zw iąza ne z Pismem Świętym (np. ciągnięcie w y ro c z k ó w b ib lijn y c h ).

Kultura słow a to nie ty lk o szacunek dla Słowa B ib lii. To także protestanckie czyte ln ictw o i edukacja, to kunszt słow a zaw arty w postyllach i kancjonałach. To ta strona protestantyzm u, która sprawia, że p o ró w n u je się go do ikonoklastycznych re lig ii skupionych na studiow aniu świętego Pisma - ju d a iz m u i islamu.

To bardzo szerokie pole refleksji, do której zapraszam y p rze dsta w icie li różnych dyscyplin w nadziei na interesujące i o w ocne obrady.

O płata konferencyjna: 100 zł, w ramach której gw arantujem y dw a o b ia d y i nocleg.

D odatkow ą atrakcją jest m o żliw o ść obejrzenia opery „M a rtin Luter" w dniu 27 X 2007 r.

Zgłoszenia do dnia 20 czerw ca należy przesyłać na adres bton@ w p.pl lub:

Fundacja Edukacyjna im. J.S. Bandtkiego, Kraków 31-044, G rodzka 60; tel. 0/12 423-03-72.

Prosimy o przesłanie w zgłoszeniu 10-15 lin ijk o w e g o streszczenia proponow anego wystąpienia, podanie sw ojej a filia c ji instytucjonalnej/naukow ej oraz chęci skorzystania z noclegu i ew entu­

alnych życzeń dotyczących p o s iłk ó w (dieta wegetariańska).

Kom itet O rg a niza cyjny:

dr hab. Piotr Stawiński, prof. ndzw. AJD d r hab. Z b ig n ie w Pasek, prof. ndzw. AG H mgr Bogusław Tondera - sekretarz sesji

(8)

S Ł O W O . I ZAM IA ST KATECHIZMU

i M Y S L j

Wiara a religia

Henryk D om inik

Co jest wiarą?

W iara starotestamentowa m ówiła o wierno- s'ci Boga do ludu wybranego i miała odzwiercie­

dlać stosunek tego ludu do Boga. Stąd mamy po­

łożenie akcentu nie na wiarę jednostek, lecz ca­

łego ludu. Oznaczała trwałość i niewzruszoność poddania się Bożym obietnicom i rozkazom, ale na pierwszym miejscu stawiała zawsze wierność Boga. „W te dy (Abram) uwierzył Panu, a On po­

czytał m u to ku usprawiedliwieniu" (1 M ż 15,6).

N ow y Testament przenosi akcent z wierności Boga, nie elim inując jej, na człowieka, który ma być przedmiotem wiary każdego pojedynczego chrześcijanina.

Hebr. 11:1.6:

„A wiara jest pewnością tego, czego się spo­

dziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy... Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, któ­

rzy go szukają".

W iara ma polegać nie tylko na zaufaniu Bogu (Chrystusowi), ale także na naśladowaniu Pana i Zbawiciela (Mt 16,24; J 10,27 i 12,26). Nowote- stamentowe pojęcie w iary oznacza nie tylko za­

ufanie i poddanie naszej w oli Jezusowi, ale upa- miętanie i odwrócenie się od grzechu (Dz 17,30) i zwrócenie się ku Bogu ( Chrystusowi) w ufności, wdzięczności i miłości, życie w miłości nie tyl­

ko Boga, ale i bliźnich (j 13,34-35).

Na różne akcenty w iary zwraca uwagę współ­

czesnym czeski teolog i filozof prof. Tomasz Ha­

lik w swych wykładach na różnych uczelniach Europy („W zyw any czy nie w zyw any Bóg się tu­

taj zjaw i" W A M 2006): „ Już w N ow ym Testa­

mencie m ożem y znaleźć różne akcenty - dla jednych wiara znaczy przede wszystkim „u w ie ­

rzyć w sercu i wyznać ustami, zdać się wyłącz­

nie na laskę i miłosierdzie Boże; podczas gdy dla innych miarą m ożliw ości wiary jest praktykowa­

nie solidarności i m iłości bliźniego; dla jednych i drugich wiara jest jednak czymś zupełnie in­

nym n iż religijne praktykow anie rytuału w iary i przestrzeganie nakazów prawa". Takie pojęcie w iary odrzuca powszechne obecnie w naszym kraju rytualne pojmowanie chrześcijaństwa: nie­

dziela, chrzest, ślub, spowiedź, pogrzeb, proce­

sja względnie inny ceremoniał kościelno-państwo- wy, pielgrzymka.

W iara jest odpowiedzią człowieka na Boże Słowo, a tą odpow iedzią mogą być tylko jej ow o­

ce, określone w Nowym Testamencie jako „ owoce Ducha" (Cal 5,22-26), a w ięc praktyczne działa­

nie w rodzinie i społeczeństwie i odpowiedzial­

ność za to działanie, nie przed sobą czy innym człow iekie m , ale Bogiem. „P raw dziw ym zna­

kiem rozpoznawczym w iary w chrześcijańskim znaczeniu, jest postawa człowieka wobec >tego świata <.. Jeśli ludzkie istnienie przeżywam y jako paradoks bycia > w świecie, ale nie ze świata<, trwam y w tradycji chrześcijańskiej" - pisze Ha­

lik. Działanie chrześcijańskiej wiary, to przede wszystkim działanie uznające podmiotowość in­

nego człowieka, nie narzucanie mu własnej praw­

dy i nie krępowanie jego sumienia, gdyż taka prawda przestaje być prawdą, a sumienie nie da się „znacjonalizow ać" czy poddać prawu, jak to myślą niektórzy politycy, a i teolodzy.

M usim y pamiętać, że podstawowymi „w ar­

tościam i" chrześcijańskimi nie są te wartości, któ­

re usiłują nam narzucić niektórzy z nich, lecz jasno w Biblii określone: wiara, nadzieja i mi­

łość. W iara chrześcijańska jest sprzeczna abso­

lutnie z autorytatywnymi rządami nad człow ie­

kiem. Takie rządy nie są objawem w iary lecz sła­

bości w ypływającej z kompleksu niższości. Wiara dojrzała szuka czegoś innego. „N /e szuka rządu dusz. Cieszy się sama sobą, sama dla siebie jest usprawiedliwieniem siebie. Kościół domagający się dla siebie wyłączności, odgradza, hierarchi- zuje, miast b udow ać jedność, do której naw oły­

w ał M istrz z Nazaretu" (Tadeusz Bartoś „W iara bez m onopolu"). H alik stawia słuszną tezę, iż

„żyw a wiara, wiara w żywego Boga - w odróż­

nieniu od czci oddawanej bożkom - ma zawsze postać pytania o Boga, szukania Boga, a zara­

zem szukania samego siebie, próby zrozumienia samego siebie" („Co nie jest chwiejne, jest w ąt­

pliw e").

Tak w ięc chrześcijaństwo pow inno być opar­

te o biblijne, a zarazem reformacyjne solus: tyl­

ko Pismo, tylko Chrystus, tylko wiara, tylko łaska.

Między wiarą a religią

Religia wg definicji słownikowej jest zespo­

łem wierzeń i związanych z nimi zasad moral­

nych, obrzędów i form organizacyjnych, a więc całą mniej lub bardziej skomplikowaną budowlą hierarchicznych praktyk, niekoniecznie związa­

nych z prawdami biblijnym i Nowego Testamen­

tu, gdyż stworzonymi przez ludzi, którzy jak w ia ­ dom o są istotami grzesznymi (Rz 3,23), a w ięc om ylnym i i przystosowującymi obyczajowość, nawet religijną, do swych własnych, często aż

6I

(9)

ZA M IA ST K ATECHIZM U

I

S ŁO W O ( M Y S I

nazbyt egoistycznych potrzeb. Stąd w ynikała potrzeba hierarchizacji, z jednoczesnym pomniej­

szeniem znaczenia laikatu, a szczególnie kobiet;

umagicznienia niektórych ceremoniałów dla pod­

niesienia prestiżu duchownych; stąd żądanie le­

galizmu i narzucenie sądów i kar, jakby ducho­

wość potrzebowała norm prawnych, czego w nauce Jezusa nie spotykamy. A jak m ówi łaciń­

skie przysłowie: Summum ius, summa iniuria - dokładne stosowanie prawa jest największym bezprawiem. Historia i ludzkosći i Kościoła udo­

w odniła to najlepiej.

Przed tym i wszystkimi zagrożeniami przez religio ludzkich charakterów pow inna nas bro­

nić czysta, niesfałszowana nauka Jezusa, ale człow iek ze swymi am bicjami nawet ją potrafił zm ienić w coś zupełnie przeciwnego. W iara, która pow inna być aktem zaufania Bogu, aktem w ypełnienia Jego m iłości i przekazania jej in­

nym, stała się jakże często przedmiotem agresji i c ie rp ie ń . E w angelia m iło ś c i ja k ż e często w historii stawała się ewangelią nienawiści. D la­

czego?

Bo wiara w wydaniu religijnym wielokrotnie stawała się tylko rytuałem, zwyczajem, sprawą tradycji, autorytetu, bez osobistego nawrócenia, bez osobistego stosunku do Jezusa. Stała się zw y­

czajem d zie d z ic z e n ia , ja k b y ją m ożna b yło odziedziczyć jak ojcow iznę. W iarę przekształ­

cono w rutynę religijną i taki pogląd utrwalał się przez wieki.

Henryk Sienkiewicz w w yw ia dzie dla „Prze­

glądu Powszechnego w 1906 roku pow iedział:

„W ia ra ludu polskiego jest martwa, m echanicz­

na, polegająca na zachow aniu pew nych prze­

p is ó w i u d z ia le w ko ście lnych o b rz ę d a c h ", a Stanisław Brzozowski w „Legendzie M łodej P o lski" w y ty k a ł: „W asza w iara to z w y c z a j, nałóg, gorzej - to konwenans tylko". I tak zo­

stało do dziś u m ilio n ó w , a typ ow y dla takiej treści religii - try u m fa liz m spow odow ał nawet dwa lata temu ostrzeżenie samego Ryszarda Ka­

puścińskiego: „N ie w oln o pobożności utożsa­

m ia ć z Kościołem, z hierarchią kapłańską, bo to zu pe łn ie inne strefy".

Zwraca uwagę na częstokroć pustą, pozba­

w ioną treści duchowej ceremonialność, w jed­

nym ze swych w ykładów uniwersyteckich także Tomasz Halik: „Religia chrześcijańska (tradycyj­

na teologia) z „języka żyw ego" staje się „ję z y ­ kiem m artw ym "...a w końcu używana jest ju ż jako ozdobny ornament określonych uroczysto­

ści lub na konferencjach specjalistów". Dlatego

„a n i wiara chrześcijańska, ani religia nie zani­

kają, tylko się rozchodzą i idą dalej własnymi

odrębnym i drogami. Sekularyzacja nie jest kra­

chem chrześcijaństwa, ani >utratą wiary<, lecz krachem > re lig ii chrześcijańskiej< albo ściślej:

zanikiem chrześcijaństwa jako religii w znacze­

niu >religio<.

I z tym stwierdzeniem musimy się zgodzić.

Pobożność w sensie tylko obyczaju, rytuału, ce­

remonii, bez zaangażowania autentycznej w ia­

ry staje się religią, wyznaniem „bez chrześcijań­

stwa". Stąd sama wiara, bez tej otoczki obycza­

jow ej, staje się coraz częściej sprawą intymną, indyw idualną sprawą każdego z osobna człowie­

ka. Jak tw ie rd z i H a lik - „re lig ią serca", która w indyw idualnych osobach ożywia współczesne Kościoły. I w tej sprawie, ocena Halika pokrywa się z poglądem Dietricha Bonhoeffera, który pisał w jednym z listów z w ięzienia w 1944 roku: „N ie jakiś akt religijny czyni z nas chrześcijanina, lecz uczestnictwo w cierpieniach Chrystusa w życiu św ieckim ".

Bonhoeffer już na początku lat trzydziestych ub. wieku przewidywał, że sama religijność bez autentycznej w iary doprowadzi do poważnego kryzysu Kościołów. W jednym z listów pisał:

„C hrystus z o s ta ł fa ktyczn ie w y e lim in o w a n y z naszego życia... Wygląda to wszystko na ja ­ kieś w ielkie umieranie chrześcijaństwa". jak pisał o nim ks. Andrzej Napiórkowski: „Bonhoeffer, po ­ zostając w ierny tradycji luterańskiej, zsubiekty- w izo w a ł całkow icie sw ój akt wiary, a swoje zba­

wienie w id zia ł nie w pośrednictwie Kościoła, ale we własnych relacjach z Chrystusem".

I b yło to w ła ściw e podejście, zgodne nie z tradycją religijną, ale ze Słowem Bożym w i­

dzenie praw dy o zbaw ieniu. Prawdę tą często zapom inają teolodzy i ludzie religijni tylko, ci, którzy starają się spełniać wszystkie w ym ogi współczesnego zakonu praw, ale tylko kościel­

nych, nie Chrystusowych. Zbawienie, musimy pam iętać, jest ty lk o w Chrystusie, „i nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żad­

nego innego imienia pod niebem, danego lu­

dziom, przez które moglibyśmy być zbawieni"

(Dz 4,12) i w „Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego..."

(Rz 1,16).

W iara osobista, a nie masowa „religia", staje się ożywczym źródłem chrześcijaństwa wyzna­

niowego, które niestety teraz jest ukierunkowane bardziej na rytuał religijny, na ekumeniczny in- tegryzm, osłabione wewnętrznymi sporami i skan­

dalami, pow odując pustoszenie kościołów, tracą­

cych monopol na życie religijne. A częste u w i­

kłanie ich w politykę jeszcze bardziej osłabia ich znaczenie w oczach wiernych.

7

(10)

S Ł O W O .

I

ZAM IA ST KATECHIZMU

/ m y s l|

Drogi odrodzenia i reformy

Wszystkie te negatywne, a w wielu wypad­

kach i grzeszne drogi Kościołów, które doprowa­

d ziły do spustoszenia ludzkich sumień; tryumfa- lizm Kościołów, ich pow iązaniapolitycznezpań- stwami i partiami nie mającymi nic wspólnego z chrześcijaństwem; ich autorytatywność, a jed­

nocześnie tolerowanie i ukrywanie skandali fi­

nansowych i seksualnych, tolerowanie rozwodów, małżeństw homoseksualnych, aborcji - wszyst­

ko to prowadzi uczciwych wierzących do pyta­

nia: Czy moje miejsce jest w takim Kościele?

N ic dziwnego, że postępuje sekularyzacja, coraz w ię c e j, naw et w ie rz ą c y c h w ystę pu je z Kościołów i coraz więcej ludzi znajduje praw­

dę, a raczej różne prawdy poza murami swych kościołów, zmniejsza się ich znaczenie, nawet w sferze moralnej i duchowej. Dlatego ks. Halik, który jest przecież sztandarową postacią czeskie­

go katolicyzmu, stwierdza, że „określona społecz­

no-kulturowa forma Kościoła katolickiego, okre­

ślona tendencja i styl przeżywania oraz wyraża­

nia wiary wyczerpała swoje możliwości... Kościo­

ły utraciły m onopol na życie religijne". Trzeba z czystym sumieniem przyjąć, że ta surowa ocena dotyczy nie tylko Kościoła katolickiego, w innych obserwujemy podobne, o ile nie gorsze zjawiska.

Ale H alik jednocześnie postawił w jednym ze swych w y k ła d ó w optym istycznie brzmiące pytanie: „C z y przypadkiem cały kompleks zja­

wisk, które nazyw am y sekularyzacją, krytyką i osłabieniem religii, ateizmem itd... nie jest b ło­

gosławieństwem, szansą ujawnienia, oczyszcze­

nia i otwarcia przestrzeni, w której na now o mo­

żem y usłyszeć Pawiową ewangelię?"

Na pytanie to odpowie przyszłość, odpowie nasze zaangażowanie w obronie Ewangelii, jej rozpowszechnianiu, w głoszeniu Chrystusa i to tego ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. O d­

powie nasza misja, ewangelizacja i diakonia.

W 1944 roku w jednym z listów z więzienia Bonhoeffer pisał: „ Dręczy mnie wciąż pytanie, czym właściwie jest dla nas dzisiaj chrześcijań­

stwo lub też kim jest Chrystus?" Pytania to aktu­

alne jest może właśnie szczególnie dzisiaj. Kim dla przeciętnego człow ieka , uważającego się za chrześcijanina, jest Chrystus, gdy Jego miej­

sce często dziś zajmuje ktoś inny, względnie sam Kościół, tryumfujący, rzekomo nieomylny, naj­

wyższy ponoć arbiter prawdy, nie znoszący w o l­

nej myśli, krytyki, a jednocześnie obnoszący się ze swą magią i bałwochwalstwem.

K ościoły z a po m in ają, że nie żyje m y ju ż w społeczeństwie średniowiecznym, że ludzie zdają sobie sprawę, iż Jezus i apostołowie żyli nie dla siebie, lecz dla innych. Bonhoeffer pod-

8I

kreślał w yraźnie, że „ Kościół jest w tedy Ko­

ściołem, g dy jest dla innych", a niestety często jest inaczej. Żyje dla swej chwały, swej pozycji w państwie, odgradzając się od innych, a reli- gię obrzędów stawiając ponad wiarą. Jak pisał żydow ski m yśliciel Abraham Joshua Heschel (1907-1972): „Znacznie uczciwsze b yłoby ob­

ciążenie samej religii za je j klęski. Religia upa­

dła nie dlatego, że została odrzucona, ale dla­

tego, iż straciła zn a cze n ie i stała się mętna i mdła, i zaczęła b yć postrzegana ja k o źródło zniew olenia... Religia z natury sw ojej jest czę­

sto w inna grzechu p ychy i poczucia wyższości".

Ocena ta nie tylko judaizm u dotyczy, ale rów ­ nież pasuje do Kościołów chrześcijańskich.

Dlatego coraz więcej ludzi odchodzi od ko­

ściołów religii. Część, i to niestety duża, na za­

wsze. Część szuka Chrystusa tam, gdzie Go m oż­

na znaleźć, i to nie tego „kościelnego", ale praw­

d z iw e go , z łam Ew angelii, pełnego prostoty i m iłości, przychodzącego do każdego, nawet grzesznego człowieka. Chrystusa przebaczające­

go i przynoszącego nadzieję. Dlatego w chodzi­

my w czas oczekiwania, w czas odrodzenia na now o prawdy Ewangelii; odkrywania jej przez ludzi taką, jaka jest naprawdę - w yzw alająca i przynosząca pokój. Obecna sekularyzacja spo­

łeczeństw i Kościołów to czas oczyszczania zbio­

rów, czas oczyszczania pszenicy od kąkolu. Czy tylko znajdzie się tylu wierzących, by uratować ten świat i Kościoły, przygotować glebę pod nowy zasiew czystej Ewangelii, tworzenia Kościoła bez pychy i egoizmu, bez tryumfalizmu.

Przed w ierzącym i staje dzisiaj zadanie przy­

gotowania nowej reformacji, nowego powrotu do źródeł, do Chrystusa, do nauki apostolskiej, bow iem tylko Chrystus może uratować ten świat i kościoły i tylko w ierzący b ib lijn ie chrześcija­

nie mogą M u w tym dziele pomóc. Dlatego po­

zw olę sobie na zakończenie przypom nieć jak­

że ważne słowa D ietricha Bonhoeffera z jego

„Naśladow ania": „Poznać Chrystusa znaczy roz­

poznać Go w Jego Słowie ja k o Pana i Z baw icie­

la m ojego życia... Jeśli św iat odm awia sprawie­

dliw ości, chrześcijanin praktykow ać będzie m i­

łosierdzie; je ś li św iat okryw a się kłamstwem, ch rześcijanin o tw o rz y swe usta za w iernych i da św iadectw o prawdzie. Ze względu na bra­

ta, obojętnie czy Żyda czy Greka, niew olnika czy wolnego, silnego czy słabego, szlachetnie czy nieszlachetnie urodzonego, chrześcijanin zre­

zygnuje ze wszelakiej w spólnoty świata, gdyż służy on w spólnocie Ciała Jezusa Chrystusa."

Niech te słowa staną się przesłaniem dla wszystkich wierzących.

(11)

Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI I S Ł O W O , i M Y S I

Z emigracyjnej drogi

księdza Andrzeja Wantuły i jego wiernych

dr Adrian Uljasz, historyk-bibliotekarz

W polskiej literaturze naukowej jest dużo pozycji z dziedziny historii prasy, jednak bardzo niewiele z nich dotyczy czasopism ewangelickich. Lukę tę stara się wypełnić h is to ry k i Torunia, Jarosław Kłaczków, znany luteranom jako autor

monografii czasopiśmiennictwa protestanckiego w latach IIR P ', a także współautor książki Losy wojenne ks. Andrzeja Wantuły2, opracowanej przez Barbarę Zyszkowską i cytowanej pod koniec 2005 r na łamach „Słowa i M y ś li” 3. Drugim takim autorem jest ks. Stanisław Dorda.

Katowickie wydawnictwo „ Głos Życia ”

opublikowało wybór cytatów z organu Polskiego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego na Obczyźnie - miesięcznika „PosełEwangelicki” , opracowany przez tego duchownego i wydany pod metaforycznym tytułem Kronika drogi.

Redaktor tomu pisze w nocie Od autora, że jego wybór jest „ skromną pracą ” , jednak ta „ skromna praca” ma dużą wartość naukową jako

publikacja z dziedziny prasoznawstwa, a przy tym może być także przystępną lekturą dla ewangelików zainteresowanych przeszłością swojego Kościoła. Mogą z niej skorzystać także badacze dziejów Polonii.

C

ytaty z konkretnych publikacji „Posła Ewan­

gelickiego" zostały opublikow ane z do­

kładnym podaniem roczników i num erów pisma, z których pochodzą. D zięki temu książka ma wartość źródłow ą dla historyków, a poza tym

zachęca do lektury a rch iw a lnych ro czn ikó w

„Posła...", dostępnych w niektórych polskich pa­

rafiach. Przy lekturze cytatów nasuwa się reflek­

sja o w ie lk im przyw iązaniu polskich ewangeli­

ków - em igrantów do rodzimej kultury. Chodzi o to, że w ich organie prasowym cytowano utw o­

ry religijne i patriotyczne tak w ybitnych poetów, jak Adam M ic k ie w ic z , Zygm unt Krasiński, Ju­

liusz Słowacki, W incenty Pol, Maria Konopnic­

ka, Adam Asnyk, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jan Kasprowicz, Leopold Staff, Artur Oppman (Or -O t), Kornel U jejski i Kazim ierz W ierzyński.

D zięki temu polscy ewangelicy na obczyźnie nie tracili kontaktu z ojczystą literaturą?

Dla historyka - uczonego czy pedagoga lub m iłośnika historii - amatora w ielką wartość mają teksty źródłow e, wybrane przez ks. Dordę, do­

kumentujące dzieje polskich luteran na emigra­

cji. Są to głów nie teksty ze stałej rubryki „Po­

sła...", zatytułow anej Z kroniki. Polskich ewan­

gelików z pewnością zainteresują teksty ks. bi­

skupa dr. Andrzeja W antuły czy innego syna zie­

mi cieszyńskiej - ks. Oskara M ichejdy. Frag­

menty poetyckie zapewnią czytelnikom prze­

życia religijne, a teksty źródłow e obok nich rów ­ nież refleksję historyczną. Ewangelicki czytel­

nik na pew no zainteresuje się także cytatami z Pisma Świętego, dołączanym i przez redakcję

„Posła Ew angelickiego" do przedrukowanych tekstów. Jeden z nich, słowa z Pierwszej Księgi M ojżeszowej (R. 9, w. 11): „I ustanowię przy­

mierze moje z w am i, że już nigdy nie zostanie w ytę pion e żadne cia ło ", redaktorzy „Posła..."

w ybrali, nawiązując do przeżyć wojennych swo-

1 J. Kłaczków , C za sop iśm ie nnictw o protestanckie w Polsce w latach 19 1 8 -1 9 3 9 , Toruń 2003. Zob. też recenzja tej książki: J. D om asłow ski, O protestanckich czasopism ach w Polsce m ię dzyw o je nne j, „S ło w o i M y ś l" 2006, nr 1, s. 25-26.

2 Z ob. Losy w o je n n e ks. A ndrzeja W antuły, op raco w an ie red akcyjne B. Żyszkowska, Cieszyn 2005. Dr K ła cz kó w jest autorem tekstu pt. A nd rzej W a n tu ła na Z a ch o d z ie (18 IV 1945-3 III 2005), [w:] ibidem , s.

103-133. W m in io n y m roku „Z w ia stu n E w angelicki" o p u b lik o w a ł recenzję tej interesującej i efektow nie w yd an ej książki, zob. A. Uljasz, Fragment życia b is k u p a -w ię z ie ń hitlero w skie go reżym u i polski żołnierz,

"Z w iastun E w angelicki" 2006, nr 3, s. 14-15.

3 Ks. A. C zyż, Ks. bp. dr A nd rzej W a n tu ła w m oich w sp o m n ie n ia ch , „S ło w o i M y ś l" 2005, nr 2 (12-1 3), s. 1 5.

To z artykułu księdza Czyża d o w ie d zia łe m się o książce po św ię co n e j losom w o je n n y m biskupa W antuły.

(12)

S Ł O W O .

I

Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI

/ M Y S L j

ich czytelników . Bardzo dobre, a przy tym nie­

zbędne uzupełnienie książki ks. Dordy stanowi objaśnienie in icja łó w autorów opublikow anych tekstów, w tym ks. Andrzeja Wantuły, ks. bp. dr.

W ładysława Fieri i i ks. Waltera Jaguckiego. Być może w przyszłości powstaną artykuły nauko­

we, poświęcone emigracyjnej publicystyce tych autorów . W ażny dodatek to w ybó r fotografii, zatytułow any „Z życia ewangelików na obczyź­

nie ", zaw ierający archiw alne zdjęcia czarno­

białe i współczesne kolorowe. Dopełnienie sta­

rannej szaty graficznej książki stanowi okład­

ka, na którą w ybrano interesującą czarno-białą fotokopię kilku archiw alnych num erów pisma oraz jego w iniety. Książkę ks. D ordy pow inni przeczytać wszyscy polscy luteranie zaintere­

sowani dziejam i ojczystym i oraz historią swoje­

go Kościoła.

Ks. Stanisław Dorda. Kronika drogi.

Księga cytatów z „Posła Ewangelickiego" - organu Polskiego Kościoła Ewangelicko- Augsburskiego na Obczyźnie, Wydawnictwo

„Głos Życia", Katowice 2006, s. 115.

BOŻY DUCH

Ty jesteś ogniem , Który lód roztapia.

Roztapiaj nasze serca, Jeśli one są skostniałe.

Ty jesteś burzą,

Która wszystko pogrąża w chaosie.

Wstrząsaj nami, jeśli zagraża nam Popadnięcie w rutynę.

Ty jesteś oddechem , Który ożyw ia.

Pozwól nam odetchnąć, Jeśli d ła w im y się sami w sobie.

Ty jesteś rosą,

Która wszystko orzeźw ia.

Bądź nam pobudką,

Jeśli wysusza nas codzienne życie.

G uido Groß In Laacher Messbuch Tłum .: ks. Jan K rzyw oń

10 I

(13)

Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI

I

S Ł O W O , / MYŚL

0 Radomiu raz jeszcze

Jerzy Dom asłowski

W 2005 r. ukazała się wyczerpująca monografia p a ra fii ewangelicko-augsburskiej w Radomiu,

a oto mamy przed sobą kolejną, jeszcze obszerniejszą książkę poświeconą tej tematyce, wydaną pod redakcją autora wspomnianej publikacji, dr. Jarosława Kłaczkowa

z Uniwersytetu M ikołaja Kopernika w Toruniu.

Prace tu zamieszczone są przede wszystkim owocem sesji naukowej, która odbyła się w 2002 r., ze zaktualizowanym stanem badań i w szerszym zakresie chronologicznym i terytorialnym. Wśród autorów znaleźli się badacze uniwersyteccy z Gdańska, Lublina i Torunia, duchowni, ja k i lokalni historycy.

J

acek W ijaczka przedstawia najstarsze dzieje protestantyzmu w regionie s'więtokrzyskim hi­

storycznej M ałopolski w XVI-XVII w. Pierwszy zbór protestancki pow stał tam o koło 1550 r.

w K lw ow ie, a w krótce pod patronatem szlachec­

kim następne, m. in. w Pińczowie. Od 1562 r.

obok dominującego nurtu kal-wińskiego znaczną role odgryw ali arianie, z osYodkami w Chm iel­

niku a potem w słynnym Rakowie. Kontrrefor­

macja, uzależnienie od szlachty i wewnętrzne rozbicie sprawiło, że o ile w 2 połow ie XVI w.

na tym terenie działało 107 zborów kalwińskich i 37 ariańskich, to w 1650 r. już tylko 17 i 6, a do cza-sów tolerancji przetrwał jedynie zbór w Siel- cu koło Staszowa. W samym Radomiu nie bra­

kow ało zw o le n n ik ó w reformacji nawet wśród starostów, lecz miasto pozostało katolickie. Nie­

w iele też pozostało pamiątek materialnych z tego okresu. Dariusz Kurpisz om awia problematykę to le ra n c ji re lig ijn e j poruszaną na z je ź d z ie radomskim w 1591 r., który był reakcją na znisz­

c z e n ie z b o ró w e w a n g e lic k ic h w K ra kow ie i w W iln ie . Zebrana szlachta apelowała o za­

chowanie postanowień konfederacji warszawskiej z 1573 r., lecz wobec oporu monarchy nie przy­

niosło to owoców. Tadeusz Stegner przedstawił zarys d z ie -jó w parafii radom skiej w XIX w.

Powstała w 1826 r. na fali nasilonego osadnic­

twa niemieckiego, pod koniec stulecia skupiała na terenie guberni parę tysięcy mieszkańców wsi i kilkaset osób w samym mieście. Od początku odprawiane były rów nież nabożeństwa w języ­

ku polskim, początkow o dla nielicznych ewan­

gelików reform owanych, potem dla zwiększa­

jącej się grupy ludności zasymilowanej, skupio­

nej głów nie w samym Radomiu, w tym rodzin czołow ych przem ysłowców. Sebastian Piątkow­

ski om aw ia dzieje ewangelickiej szkoły elemen­

tarnej w latach 1842-1919. Powstała w domu parafialnym dla d zieci niem ieckojęzycznych, początkow o była niew ielka, choć w praktyce skupiała dzieci różnych w yznań. Nauczyciel był jednocześnie kantorem i organistą. Zamknięta przez w ładze rosyjskie w 1912 r., odżyła dopie­

ro po odejściu zaborców, w 1915 r., jako pla­

cówka zdecydow anie polska, w 1919 r. zreor­

ganizowana jako powszechna. Krzysztof Lata­

w iec opisuje bolesny problem deportacji w ie j­

skiej ludności niem ieckiej w głąb Rosji w la­

tach 1914-1915. W yw ożeni często tracili cały majątek, zdrow ie, nieraz życie, a liczba para­

fian drastycznie spadła. Nawiązuje do tego opra­

cow anie Adam a Duszyka, dotyczące d zia ła l­

ności Ewangelickiej Spółdzielni Kredytowej, od 1920 r. niosącej pom oc powracającym z tułacz­

ki w ojennej osadnikom. Lat m iędzywojennych dotyczy ponadto artykuł redaktora tomu, doty­

czący działalności Polskiego Towarzystwa Ewan­

gelickiego, założonego w 1924 r. z inicjatyw y kuratora parafii, mecenasa W ładysława Rogu- skiego. Okres II w o jn y światowej i pierwszych lat pow ojennych poruszają osobiste wspom nie­

nia ks. bpa Zdzisława Trandy z Kościoła Ewan­

gelicko-Reformowanego. W Radomiu okupanci z e zw o lili na istnienie jednej z nielicznych pa­

rafii polskich, skupiającej również rodaków w y ­ s ie d lo n y c h z in n y c h terenów . Relacja W ła ­ dysława Pytlika przypom ina przebieg partner­

skich k o n ta k tó w p arafii radom skiej i jednej z niemieckich parafii w Duisburgu w latach 1989- 2005.

Znaczną część tomu zajmuje tekst spisanej w języku polskim unikatowej kroniki parafialnej, z a p o c z ą tk o w a n e j w latach 3 0 -tych XIX w.

i kontynuowanej aż do roku 1938. Tekst opraco­

w ał ks. W ojciech Rudkowski, a obszerne przypi­

sy naukowe dodał Jarosław Kłaczków. Tekst przy­

nosi wiadomości z życia zboru, o którego atrak­

cyjności niech św iadczy fakt, iż na wakujące stanowisko duszpasterza zgłosiło się w 1902 r.

(14)

SŁOWO . I

Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI

i m y s l|

w R adom iu

S tu d ia i m aU-riaty

aż 12 kandydatów. O prócz spraw parafialnych, w tym gospodarczych, znalazły się informacje 0 zaostrzaniu konfliktów narodowych i religijnych podczas I w o jn y światowej, a także nie brak wia- do-mości o sprawach ogólnokościelnych.

Jak przystało na rzetelną pracę naukową, pojaw ia się obszerna bibliografia źródeł i opra­

cowań oraz długi indeks nazwisk, a w części ilustracyjnej reprodukcje niektórych materiałów źródłow ych oraz fotografii - zarówno archiw al­

nych, jak i aktualnych w id o k ó w kościoła w Ra­

dom iu. Zgrom adzone materiały, powstałe we w zo ro w ym w spółdziałaniu w ładz kościelnych 1 środowiska naukowego, mają nieocenione zna­

czenie dla badaczy d zie jów Radomia i regionu oraz dla wszystkich interesujących się historią polskiego protestantyzm u. Starannie w ydana publikacja przyciąga spojrzenie ozdobnym, lecz w y ra ź n y m lite rn ic tw e m i soczystą z ie le n ią o kła dki.

Ewangelicy w Radomiu i regionie (XVI-XX w.):

studia i materiały, pod red. Jarosława Kłaczko­

wa, Wydawnictwo Instytutu Technologii Eksplo­

atacji - PIB, Radom 2007, ISBN 978-83-7204-573- 7, 206 s., [18] s.tabl.

ŚWIATŁOŚĆ

W y jesteście św iatłością W tym rozległym św iecie W y jesteście solą

Pod sklepieniem niebios.

M iło ścią dla świata.

W y jesteście ręką

Pomagająca w cierpieniu.

W y jesteście pociechą W smutku.

M iło ść podziela cierpienie.

W y jesteście pieśnią.

Która śpiewa o pokoju.

W y jesteście słowem, Które przynosi radość.

M iło ść śmieje się i śpiewa.

Reinhard Ellsel Tłum .: ks. Jan K rzyw oń

(15)

E W A N G E LIC Y NA Z IE M IA C H P OLSKICH

I SŁOW O

I i MYŚL

Życie i twórczość ks.

B. Samuela Dambrowskiego, w tym obszerniejsze

omówienie jego

Część 2 Postylli Chrześcijańskiej

m gr inż. Jan Knieżyk

2.2. Życiorys ks. B. Samuela Dambrowskiego Ks. B. Samuel Dambrowski urodził się w 1577 roku w miejscowości Pogorzela W ielkopolska, z ojca Piotra Drezdeńskiego i matki o nierozpo­

znanym rodow odzie. O trzym ał bardzo staranne i wszechstronne wykształcenie, łącznie z u ni­

wersyteckim ogólnym i teologicznym . Począt­

kowe nauki pobierał u ojca i w szkole Jednoty Braci Czeskich, p ra w d o po do bn ie w Lesznie, a następnie uczył się w gim nazjum toruńskim, które w ow ym czasie było powszechnie znane z wysokiego poziom u naukowego. Po jego ukoń­

czeniu o d b ył studia wyższe w uniwersytetach K rólew ca i W itte n b e rg ii, na których z d o b y ł wszechstronną i znaczną wiedzę w zakresie teo­

logii i filo z o fii, tam także doskonale opanował język łaciński, grecki i niem iecki. W 1600 roku ks. B. Samuel Dam browski p o w ró c ił do kraju i przystąpił do swojej działalności kaznodziej- sko-pisarskiej. Dzięki swej rozległej w iedzy oraz nieskazitelności obyczajów i w ielkiej pracow i­

tości, a także pięknej w ym o w ie w języku o j­

czystym, szybko zyskuje uznanie i rozgłos oraz zdobywa kolejne godności w swojej służbie dusz­

pasterskiej, w pierwszym okresie - lata 1600- 1615 na terenie W ielkopolski, a następnie w la­

tach 1615-1625 na ziem iach Litw y i Ż m u d zi1.

a) Okres wielkopolski - lata 1600-1615

♦ W latach 1600-1615 był on kaznodzieją przy zborze ewangelicko-augsburskim w Pozna­

niu, któremu służył w iernie i nieprzerwanie przez cały ten okres.

1 Z b ig n ie w N o w ak, Literackie natarcie kontrreform a­

c ji na ks. Samuela D am brow skiego. O dro d ze n ie i Reform acje w Polsce. Tom XIII. W yd. PW N W ar­

szawa 1968 r. - str. 119-1 23

1 3

♦ W 1607 roku synod kościoła ewangelic­

ko-augsburskiego w M iłosław cu (obecnie także M iłosław , pow. Jarocin, w oj. wielkopolskie) po­

w ie rz y ł mu godność superintendenta sw oich zborów w W ielkopolsce, którą piastował do 1615 roku.

♦ W 1611 roku w Poznaniu napisał i w ydał n ie w ie lk i m o d lite w n ik przeznaczony głów nie dla chorych, w którym podaje wskazówki (re­

cepty), ja k im i należy kierow a ć się w czasie choroby.

W podsumowaniu okresu wielkopolskiego ks.

Samuela Dam browskiego, a w szczególności lata 1605-1615, należy stwierdzić, że był to okres niezw ykle trudny dla niego oraz wszystkich zbo­

rów różnow ierczych w W ielkopolsce, ze w zglę­

du na wzrastającą kontrreformacją. Szczególnie silne jej nasilenie w ystąpiło w Poznaniu, gdzie za sprawą je z u itó w w 1614 i 1616 roku spalono świątynie ewangelicko-augsburskie i Braci Czes­

kich. Należy rów nież dodać, że ataki kontrre- fo rm a cyjn e w ym ie rzo n e b y ły także w ks. B.

Samuela Dam browskiego, szczególnie po w y ­ daniu przez niego wspomnianego m odlitew ni­

ka. W d w a lata po jego w yda niu , został on i jego poglądy m ocno zaatakowane w tzw. „K o­

le n dzie " pióra M ik o ła ja Aleksandra Ramułta, w której w sposób napastliwy oraz złośliw y i w y ­ bredny atakowano reformację i samego Dam ­ browskiego, zaś jego nauczania określano jako zarazę i smród z gęby, a świątynie ewangelic­

kie jako sm rodliw e obory luterskie, w których gromadzi się bydło2. W 1616 roku nastąpiło osta-

2Z b ig n ie w N o w ak, Literackie natarcie kontrreform a­

c ji na ks. Samuela D am brow skiego. O drod zen ie i R eform acje w Polsce. Tom XIII. W yd. PW N W ar­

szawa 1968 r. - str. 119-123

(16)

S Ł O W O , I EW ANGELICY NA Z IE M IA C H PO LS K IC H

/ M Y S L |

teczne zniszczenie reformacji w W ielkopolsce, zaś w samym Poznaniu kościoły różnowiercze zostały zburzone, a ich czło n ko w ie usuwani z miasta. W ten sposób zbory Braci Czeskich oraz w yznali reformacyjnych, aż do 1 774 roku utraciły m ożliw ość odpraw iania swych nabo­

żeństw w Poznaniu. W 1615 roku ks. Dam brow- ski, na w skutek w w . zajść oraz zaproszenia z Litwy i propozycji objęcia funkcji kaznodziei przy zborze polskim w W iln ie , opuścił Poznań i udał się do W ilna.

b) Okres litewsko-żmudzki - lata 1615-1625

♦ W 1615 roku przybył do W ilna i objąłtam funkcję kaznodziei przy polskim zborze w yzna­

nia ewangelicko-augsburskiego, którą p ełnił aż do swojej śmierci w 1625 roku.

♦ W latach 1615-1625, tzn. w całym okre­

sie pobytu w W iln ie piastował również godność superintendenta zborów ewangelicko-augsbur­

skich na Litwie i Żm udzi.

♦ W 1620 roku przygotował do druku i opu­

b liko w a ł „Postylę Chrześcijańską", w której za­

w arł całą swoją wiedzę i w ieloletnie doświad­

c ze nie k a z n o d zie jskie . Szybko zyskała ona ogrom ną popularność, a jej drukow anie było w znaw iane wielokrotnie. Bliższe om ówienie jest podane w dalszej części - pkt. 3.2.

♦ W 1623 roku w ydał swoją trzecią pracę w postaci popularnego m odlitew nika pt. „Raj duszny męski i białogłowski z psalmów i m o­

d litw z pieśniam i", który zyskał również duże w zięcie, tak że już w 1648 roku jego nakład został wyczerpany. W 1623 roku przetłum aczył także katechizm ks. dr. M. Lutra3.

Podobnie jak w Poznaniu, po ukazaniu się obu w w . prac, mocne ataki kontrreformacyjne, prowadzone także przez jezuitów, zostały w y ­ mierzone ponow nie w osobę ks. Dambrowskie- go. N iebaw em po ukazaniu się jego Postylii i Raju Dusznego, w W iln ie wydano drukiem dwa anonim owe utw ory satyryczne wymierzone zno­

wu im iennie przeciw ko niemu, które formą i tre­

ścią n a w ią z y w a ły do poznańskiej „K o le n d y"

pana Ramułta. W pierwszym utworze pt. „Ta­

jem ne rady", w sposób również perfidny i złośli­

wy, zarzucano mu odstępstwo od nauki Lutra, przez w prow adzenie do kościoła ewangelicko- augsburskiego praktyk katolickich (spowiedź in­

d yw idualna i oddaw anie czci świętym) i kal-

3 Szerzej na tem at tych a któ w kon trre form acyjnych m ożn a zna le źć w Z b ig n ie w N o w ak. Literackie na­

tarcie ko n trre fo rm a cji na ks. Samuela D a m brow - skiego. O d ro d ze n ie i Reform acje w Polsce. Tom XIII. W yd . PW N W arszaw a 1968 r. - str. 1 26-141.

w ińskich, a także uzależnienie polskich zborów ewangelicko-augsburskich na Litwie i Żm udzi, od niemieckiego ośrodka dyspozycyjnego w Kró­

lewcu. Jak w ida ć w utworze tym chodziło g łó w ­ nie o rozsadzenie nadzorowanych przez niego z b orów od wewnątrz, poprzez rozpalanie i pod­

sycanie waśni na tle narodowościowym (wska­

zanie, że w iara luterska w Polsce jest importem, zależnym od obcych m ocodaw ców ) oraz w y ­ znaniow ym , szczególnie pom iędzy w yznania­

mi reform acyjnym i. Drugi utw ór pt. „Relacje"

napisany był w form ie trzech listów, prawdopo­

dobnie przez jezuitę wileńskiego Jana Chądzyń­

skiego. W listach tych autor stara się też ośmie­

szyć kom prom itow ać ks. B. Samuela Dam brow- skiego, jak rów nież podsycać wewnętrzne spo­

ry i waśnie w obrębie wileńskich wyznań refor­

m acyjnych, wykorzystując do tego celu, nie ty l­

ko różn ice dogm atyczne, ale i klasowe, np.

stwierdzenie, że ka lw in i są szlachtą, a lutera­

nie tylko kupcam i4.

3. POSTYLLA KS. B. SAMUELA DAMBROWSKIE- G O - GŁÓW NE DZIEŁO, SPRZED 385 LAT

1.1. Wybrane fragmenty z polskiej postylografii

♦ W pojęciu encyklopedycznym - „postyl­

la" / w języku łacińskim postylla (post = po+illa

= tamtych), to zb ió r kazań tłumaczących i ko­

m entujących w sposób popularny wybrane frag­

m enty b ib lijn e , które ro z p o w s z e c h n ia ły się znacznie w dobie reformacji i kontrreformacji.

♦ Postylla dom ow a, to zbiór kazań g łó w ­ nie na użytek domowy.

♦ Pierwsza postylla w języku polskim, opra­

cowana została około 1550 roku przez starsze­

go i młodszego Kmitę. O tym zdarzeniu infor­

muje Jan Seklucjan (ok. 1510-1578), ówczesny kaznodziej nadworny w Królewcu, w przedmo­

w ie w swojej postylii wydanej w 1556 roku.

♦ Drugą Postyllę, rów nież w języku p o l­

skim, w ydaje w w . Jan Seklucjan w 1556 roku, w której ujęto kazania Melanchtona i Spangen- berga oraz innych w spółczesnych teologów . W uzupełnieniu w arto dodać, że Jan Seklucjan do 1554 roku b ył polskim kaznodzieją luterań- skim w Poznaniu, a po tym roku w polskiej gm i­

nie ew angelickiej w Królewcu, jak również był autorem "W yznania w iary chrześcijańskiej" oraz wydawcą pierwszego kancjonału pieśni duchow ­ nych i nabożnych i Nowego Testamentu w prze-

4 Z b ig n ie w N o w ak, Literackie natarcie kontrreform a­

c ji na ks. Samuela D am brow skiego. O dro d ze n ie i R eform acje w Polsce. Tom XIII. W yd. PW N W a r­

szawa 1968 r. - str. 1 25

(17)

EW A N G E LICY NA Z IE M IA C H P OLSKICH I S Ł O W O , I / MYŚL

kładzie S. Murzynowskiego, a także niektórych utw orów M ikołaja Reja.

♦ Następną Postyllę dom ow ą w języku pol­

skim, w 1574 roku w ydał pleban Lecki Hiero­

nim M ałecki. Było to jego tłumaczenie „Postyl­

li dom ow e j" dr M arcina Lutra, spisanej i opraco­

wanej przez W itta Dytrycha z przedm ową M i­

kołaja Lamsdorfa, którą w ydano w Jenie w 1534 roku. N ale ży dodać, że w latach reform acji i kontrreformacji postylla ta stanowiła ważne źró­

d ło o nauce Kościoła luterańskiego, dla polskie­

go Kościoła ewangelickiego, w tym także ślą­

skiego i pruskiego. Również później i obecnie

„Postylla dom ow a" Lutra, była i nadal jest praw­

d ziw ą skarbnicą w ied zy o prawdach bożych, w życiu chrześcijańskim i w ierze naszych o j­

ców. Stąd nakład jej był w znaw iany w 1883 roku przez Towarzystwo Ewangelickiej Oświaty Lu­

dowej w Cieszynie i w 1993 roku przez Ośrodek W ydaw niczy Augustana w Bielsku-Białej. W obu wydaniach w edług edycji z 1883 roku, stano­

w iącej nowe ujęcie treści, a także zupełnie nowy przekład.

♦ W 1600 roku ks. Stanisław Siewierski, ówczesny kaznodzieja konfesji augsburskiej na ziem iach pruskich, napisał i w yda ł swoją po­

styllę napisana także w języku polskim.

♦ Kolejne postylle dom owe, które karm iły polski lud ewangelicki czystym Słowem Bożym, a zwłaszcza na Śląsku Cieszyńskim, to wspo­

mniana już postylla chrześcijańska ks. Dambrow- skiego z 1620 roku wydana w Toruniu oraz po­

stylla d om ow a ks. Andrzeja Schoenflinssinsa z 1620 roku pochodzącego z Torunia i będące­

go także ka z n o d z ie ją luterańskim w W iln ie (w XVI w. - wydana 6-cio krotnie).

♦ W o w ym czasie, rów nież kaznodzieje ka lw ińscy w y d a w a li sw oje postylle dom ow e w tym : w 1556 roku M iko łaj Rej i w 1582 roku Grzegorz z Żarnow ca, obaj w Krakowie oraz w 1594 roku C h rystia n Kraiński w W iln ie i w 1665 roku Jan Bytner w Lesznie. Kazania M iko ła ja Reja po raz trzeci w ydał w 1883 roku ks. Teodor Haase, ówczesny pastor polskiego zboru ew an-gelickiego w Cieszynie.

♦ Także w Kościele rzym sko ka to lickim , szczególnie w kresie w ojującej kontrreformacji, przystąpiono do w ydaw ania drukiem, m iędzy innym i zb io ró w kazań pisanych głównie przez jezuickich kaznodziei, w tym: bp Piotra W o l­

skiego (1530-1590), Piotra Skargę (1536-1612) i bp Andrzeja Załuskiego (1695-1758).

Pomnik

Chrzcielnego Dębu

na Pogórzu Kaczawskim

Krzysztof R. Mazurski

Z

akończenie w o jn y trzydziestoletniej (1618- 1648) p rz y n io s ło na Śląsku w p ra w d z ie pewną swobodę w kilku księstwach, w których w ładzę nom inalnie sprawowali przedstawiciele jeszcze istniejących linii piastowskich, W rocła­

w iu i na pom niejszych terenach, ale na pozo­

stałych - podporządkow anych bezpośrednio cesarzowi austriackiemu rozszalała się kontrre­

formacja. W ygnano księży ewangelickich, siłą odebrano zborom kościoły, w iernych zmuszano do przejścia na katolicyzm lub do em igracji.

Ogrom na jednak większość, która pozostała lub niekiedy dokonała konwersji w yznaniowej (bar­

dzo nietrwałej, jak się okazało po wkroczeniu

1 5 wojsk pruskich w 1740 r.), pozostała kryptoewan- gelikam i. Z pow od u niem ożności oficjalnego sprawiania kultu na potajemne miejsca spotkań dla nabożeństw i czynności sakramentalnych w ybierano odległe miejsca w górach i lasach, których w ów czas jeszcze na Śląsku nie brako­

w ało. Ich współczesną pamiątką są miejsca, tra­

dycją - niekiedy złośliwego otoczenia katolic­

kiego, nazywane bądź pejoratywnie, jak na przy­

kład Psi Kościół w Górach Kaczawskich czy licz­

ne dość A m bony - zw ykle śródleśne skałki. Jak dotąd, o historii Reformacji - poza samymi ko­

ściołam i, św iad czyły tylko obiekty naturalne, zw ykle jakieś skałki czy charakterystyczne miej-

Cytaty

Powiązane dokumenty

zuje, sam dr M arcin Luter był temu przeciwny, pisząc w o dezw ie do swych zw ole nn ikó w : „Po pierwsze, prosiłbym by nie posługiwać się m oim imieniem, bow iem

bp M ieczysław Cieślar jest wspom inamy przez współpracujących z nim duchownych diecezji warszawskiej KEA jako Biskup i Brat w posłudze Słowa Bożego i

łych w pierwszym impecie nie w ytrzym ało próby czasu, pozostałe, m im o coraz trudniejszych do spełnienia obow iązków , utrzym yw ane są dzięki d ete rm ina cji w rę c

A spełnią się te, których gwarantem jest Ten, który zawsze dotrzymuje słowa i który sprawia, że Jego obietnice się urzeczywistniają.. Idąc więc w przyszłość i

Nie było tam ogrodzenia, być może dlatego, że cmentarz znajduje się na skraju lasu. Groby były stare, bardzo

Jonasz postawił pytanie o absolutny sens, ale odpowiedź nie była już ważna, skoro w to, co miało być wartością, można było zwątpić - i to też stało się

lerza W illy Brandta przed pom nikiem ofiar Warszawskiego Getta, nie odbyłoby się bez inspiracji Grassa); tekst dotyczący tego w y ­ darzenia, pisany po latach także

nym, w urzędowym stroju występującym wobec nas przełożonym , ale Przyjacielem i Ojcem. Chętnie stykałeś się z nami, a my chętnie do Ciebie garnęliśmy