• Nie Znaleziono Wyników

Słowo i Myśl. Dwumiesięcznik Społeczno - Kulturalny, 2005, nr 10/11

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Słowo i Myśl. Dwumiesięcznik Społeczno - Kulturalny, 2005, nr 10/11"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

SŁOWO,

[ %

D ,

ISSN 08608482

CENA 4,00 ZŁ

1

NR

84/85 DWUMIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY UKAZUJE SIĘ OD 1989 ROKU

PRZEGLĄD EWANGELICKI

W numerze m.in.:

Katolicka Polska?

Reformacja

a pokój westfalski Społeczne miejsce Islamu w Hiszpanii

Słowo Boże dla każdego

. - I

M M m U

I v; W M •

POZNAŃ 10-1 1/2005

(2)

O N DA SIĘ ZNALEŹĆ WSZĘDZIE

Szukaj Boga w Stajni Betlejemskiej

i na każdym miejscu, gdzie może rozwijać się życie.

Szukaj Boga na Pagórku Golgoty

i w każdym człowieku, który teraz cierpi.

Szukaj Boga w cudach stworzenia, a także w tym, co dla ludzi jest niepojęte.

Szukaj Boga we wszystkim,

co dąży w tobie do szczęścia i doskonałości.

Szukaj Boga w niepowtarzalności twojej osoby, a także w małych radościach dnia powszedniego.

Szukaj Boga w człowieku, który szczerze cię miłuje, a także w każdym, który innych uszczęśliwia.

Szukaj Boga w sercach wszystkich,

którzy pragną dobra i poprzez to czynią Boga wyczuwalnym .

Szukaj Boga w Jezusie Chrystusie, Bracie naszym,

który przybliżył nam w sposób ludzki wielkiego, niepojętego Boga.

Christa Carina Kokol tłum. ks. Jan Krzywoń

(3)

Drodzy Czytelnicy!

Zgodnie z obietnicą postaraliśmy się przygotować kolejny numer tak by trafił w Państwa ręce w przeddzień Święta Reformacji. M ija 488 lat od dnia kiedy to ks. dr Marcin Luter przybił na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze 95 tez nawołujących do naprawy błędów, które zakradły się do współczesnego mu Kościoła. Obecni wtedy przy władzy duchowni nie dopuszczali możliwości jakiejkolw iek dyskusji na tematy religijne. M łody mnich augustiański dał swoimi działaniami impuls do rozwoju potężnego ruchu odnowy Kościoła. Poparty przez znaczących decydentów świeckich rzucił iskrę, która rozpaliła całą Europę nie tylko w dyskusjach teologicznych, lecz również, co smutne, w wojnach.

Ponownie jednak polityka, która uratowała ks. Lutra zapewniła wystarczający okres spokoju, by nowe wyznanie um ocniło się.

Dziś w samej Światowej Federacji Luterańskiej kultywującej ideały wielkiego reformatora, zrzeszonych jest 140 Kościołów z 78 krajów skupiających prawie 70 m ilionów wiernych.

Oddajemy w Państwa ręce trzeci już numer wydany przez redakcje poznańską. W ydany po miesiącu od poprzedniego, w celu nadrobienia powstałych zaległości. Ponadto, aby uczcić tak ważne dla Protestantów święto. Poza tematami wiązanymi z zbliżająca się rocznicą postanowiliśmy poruszyć również problemy o znaczeniu międzynarodowym. Liczymy, że przedstawione artykuły zyskają uznanie w oczach naszych czytelników.

Pragniemy również zachęcić wszystkich do rozejrzenia się w swojej okolicy. Może gdzieś w zapomnianym miejscu uważny obserwator odnajdzie ślady ewangelicyzmu. Chcemy właśnie takie miejsca upamiętniać. Odświeżyć nowym pokoleniom pamięć o w ielow iekow ej, chlubnej tradycji protestantyzmu na ziemiach polskich. Utrwalić świadectwo osób, miejsc, wydarzeń będących wartymi stawienia za wzór, wartymi aby poznał je każdy ewangelik w Rzeczpospolitej.

Życzymy wszystkim miłej lektury, a zainteresowanych zapraszamy do współpracy.

Redakcja

v D

SŁOWO

r

i MYŚL

n r

84/85

Jesteśmy 2

ks. dr Henryk Częmbor Katolicka Polska?

Ślady przeszłości 4

Krzysztof R. Mazurski

Königsfeld - osiedle braci ochranowskich w Szwarcwaldzie

Roman Zając Księga nad księgami

Reformacja 9

Michał Jadwiszczok

Reformacja a pokój westwalski Jacek Kaczmarski

Marcin Luter

Słowo na niedzelę 13

ks. Mirosław Wola

Pamiętajcie na w odzów waszych

PTEw 15

Władysław Sosna

20 lat śląsko-cieszyńskich oddziałów PTEw

Świat 16

Monika Mielczarek

Społeczne miejsce Islamu w Hiszpanii Alfred Palla

Babilon, perła królestw

Rozmyślania 23

Michał Kierzkowski Tak blisko, tak daleko...

Edyta Bątkiewicz Ręka Kreona...

Zamiast Katechizmu 28

Henryk Dominik

Słowo Boże dla każdego

Książka godna polecenia 29

Jerzy Domasłowski Brawo Katowice!

In Memoria 31

ks. Tomasz Wola

„W ielka ofiara z małego Kościoła"

(1939-1945) Jerzy Domasłowski

Wspaniała jest ziemia: życie ks. Daniela Cederberga (1908-1969)

Ewangelicy na ziemiach polskich 36

Małgorzata Ambramczewska Zaniemyśl

(4)

SŁOWO ,

I

JESTEŚMY

i m y s l|

Katolicka Polska?

ks. dr Henryk Czembor

Kandydat na prezydenta Rzeczypospolitej -

- Lech Kaczyński wysłał do p a ra fii w całej

Polsce broszurę propagandową zatytułowaną:

„ Polska katolicka w chrześcijańskiej Europie Broszurę tę otrzymały także parafie

ewangelickie. Zapewne zamiarem autora było pozyskanie sobie w ten sposób dodatkowych zwolenników. Tak to jednak bywa, ż.e nie zawsze osiąga się zamierzony skutek. Tak było i w tym wypadku. M o ja reakcja, a zapewne i innych ewangelików, na sam ju ż ten tytuł, była jednoznaczna: Na pewno nie będę głosować

na Lecha Kaczyńskiego, a i rządy jego p a rtii przyjmuję z dużym niepokojem.

H

asło: Polska katolicka wśród członków in­

nych wyznań i religii budzi złe skojarze­

nia. Zawsze było ono wysuwane przeciwko in­

nowiercom i oznaczało zamiar ograniczenia m ożliw ości i praw wszystkich niekatolików:

ewangelików, prawosławnych, starokatolików, wyznawców religii Mojżeszowej, ateistów i in­

nych. Było chęcią oczyszczenia Polski ze wszystkich mieszkańców inaczej wierzących.

Tak było w okresie kontrreformacji. Tak było po II wojnie światowej, gdy niektórzy biskupi kato­

liccy ogłaszali, że przyszedł czas na dokończe­

nie kontrreformacji i uczynienie Polski krajem wyłącznie katolickim. Podobne hasła pojawia­

ły się i później w różnych ugrupowaniach o cha­

rakterze narodow o-katolickim . Na co dzień zresztą mamy z tym do czynienia w środkach masowego przekazu, choćby w telew izji pol­

skiej, gdzie przy okazji różnych świąt mówi się, że obchodzą je katolicy. Pomija się fakt, że w naszym kraju w tym samym czasie, co katoli­

cy, także ewangelicy, obchodzą święta Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. A ze szczególnym zdumieniem słuchamy o tym, że W ielki Piątek jest szczególnym i wielkim świętem katolickim (!) Zgłaszane wyjaśnienia i protesty na nic się nie zdają, bo przecież, jak zapewnia Lech Ka­

czyński, żyjemy w Polsce katolickiej, i pewnie tylko katolickiej...

Po otrzymaniu tej broszury propagandowej zrozumiałem dlaczego partia Kaczyńskich otrzy­

mała poparcie Radia Maryja i o. Rydzyka. Wszak to radio w szczególny sposób propaguje i utwier­

dza przekonanie, że Polska jest katolicka, a nie­

katolicy są w niej tylko niewielkim lub nic nie znaczącym marginesem.

Myślę, że nikomu nie trzeba tłumaczyć, że takie postawienie sprawy jest bardzo niebez­

pieczne dla owej mniejszości stanowiącej dzi­

siaj Polskę niekatolicką. Jest to przy tym mniej­

szość rzeczywiście niewielka, licząca kilka pro­

cent mieszkańców naszego kraju. Jednocześnie ta mniejszość w środkach masowego przekazu, a szczególnie w telewizji publicznej, ma nie­

wielką siłę przebicia. A do tego, przynajmniej w moim przekonaniu, żyjemy w czasach nie­

przychylnych dla wszelkich mniejszości, choć­

by narodowych czy wyznaniowych. Silny jest proces przyłączenia się do większości. Obser­

wujemy to choćby wśród Polaków mieszkają­

cych za granicą. Kolejne pokolenia znają coraz gorzej lub wcale nie znają języka ojczystego.

Maleją i znikają istniejące w poprzednich dzie­

sięcioleciach grupy polonijne między innymi polskie parafie ewangelickie. Co prawda tw o­

rzą się nowe w związku z emigracją zarobko­

wą, coraz powszechniejszą wśród młodych Po­

laków. Ale nie ma pewności, że wśród tych, któ­

rzy pozostaną za granicą, ich związek z Polską będzie trwały. Podobne zagrożenie dotyczy tak­

że mniejszości religijnych i wyznaniowych.

Tego niebezpieczeństwa powinniśm y być świadomi. I to szczególnie przy obchodach Święta Reformacji. Jest co prawda tradycją, że z okazji tego święta przypominamy przeszłość ewangeli- cyzmu. Wracamy pamięcią do wieku XVI, kiedy to Kościołem Zachodnim wstrząsnął potężny ruch naprawy i odnowy. Jesteśmy pełni podziwu dla inicjatorów tego ruchu. Choćby dla skromnego mnicha z Wittenbergii - Marcina Lutra, który w imię Bożej Prawdy oparł się potędze ówcze­

snych władców świata - cesarza i papieża. W ia­

ra, odwaga, siła przekonania i wierność Bożej Prawdzie naprawdę potrafią dokonać rzeczy wiel­

kich. Z Bożą pomocą nawet niewielka grupa

(5)

JESTEŚMY I SŁOW O I ; M '

może zmienić świat, skierować Kościół Chrystu­

sowy na właściwą drogę.

Tak było. Naprawa Kościoła stała się faktem, choć okupiona została wysoką ceną; rozpadem Kościoła Zachodniego na Kościoły wyznaniowe.

Dzisiaj zasługi reformatorów dla Kościoła Chry­

stusowego są docenione niemal przez wszyst­

kich chrześcijan, bez względu na przynależność wyznaniową. Inna rzecz,- że zawsze znajdzie się ktoś, kto próbuje odnowić stare spory mię­

dzywyznaniowe i obrzucić błotem tych, którzy doprowadzili do przezwyciężenia kryzysu Ko­

ścioła XV/XVI wieku i jego naprawy.

Pamiętać jednak musimy, że wiek XVI już dawno minął i wspominając dawne dzieje, po­

w inniśm y skoncentrować się na wieku XXI, a więc w naszym przypadku, na sytuacji, zada­

niach i perspektywach współczesnego ewange- licyzm u w Polsce. Jesteśmy w naszym kraju mniejszością, a mniejszości zawsze trudniej niż większości, zachować swoją tożsamość, prze­

trwać i rozwijać się. Potrzebna jest do tego nie­

wzruszona pewność, że naprawdę warto zacho­

wać te wartości, które nas różnią od większości.

Wiara w to, że nasz Kościół, choć jest Kościo­

łem mniejszości, jest Kościołem Bożym. To za sprawą samego Pana Kościoła jesteśmy tu i mamy tu być, aby dać świadectwo Jego Ewangelii.

Nie możemy mieć przy tym złudzeń, że w dobie ekumenizmu, wszyscy i wszędzie usza­

nują naszą odmienność i nie będą nam utrud­

niać trwania przy swoim wyznaniu. Niestety, wciąż w ielu uważa, że ekumenizm oznacza wyrównanie wszelkich różnic i przyłączenie się mniejszości wyznaniowych do Kościoła więk­

szości. A do tego na wielu obszarach naszego kraju, po prostu nie ma ewangelików. Dla miesz­

kańców tych obszarów jesteśmy kimś niezna­

nym, obcym. A wobec nieznanego wielu ludzi przyjmuje postawę nieufności, niechęci, a cza­

sem wręcz agresji wynikającej z rozpowszech­

nianych stereotypów wrogich danej mniejszo­

ści.

A więc Święto Reformacji przypominające dawne, bohaterskie czasy przodków naszej wiary jest wezwaniem do wierności swemu Kościoło­

wi, trwanie przy Prawdzie Chrystusowej i odwa­

dze wiary, opierającej się wszelkim naciskom z zewnątrz. Wierni dziedzictwu wiary mamy po­

wtarzać za Marcinem Lutrem: „Tu stoję. Inaczej nie mogę. Tak mi dopomóż, Boże." A jeśli do­

chowamy mu wierności, Bóg będzie z nami.

Wszak: „Warownym grodem jest nasz Bóg, orę­

żem nam i zbroją. Wybawia On ze wszelkich trwóg, co nas tu niepokoją!"

Psalm Miłosierdzia

„Ustawy twoje są mi pieśniami W domu pielgrzymki mojej”

Psalm 119, 54

Przemawiasz do mnie co dzień.

W iem. Sądzisz grzeszną istotę.

Nieustannie zsyłając plagi.

Odbierasz życie bliskim osobom, Powalasz nędzą schłe drzewo, Świadczysz cierpienie, chorobę, Gasisz nadzieję na lżejszy byt.

Inni godniejsi są dostatku, M nie śnić nie sposób.

Zgadzam się z Twoją wolą, Cenię ją ponad wszystko, W ielbię Cię każdą chwilą.

Doraźne narzucając klęski, Duchowi każesz trwać.

Leon Krzemieniecki

(6)

SŁOW O , I i M Y S I I

ŚLADY PRZESZŁOŚCI

Konigsfeld - osiedle braci ochranowskich w Szwarcwaldzie

Krzysztof R. Mazurski Foto: autor

P

ragnienie odświeżenia praktyki ewangelic­

kiej i chęć wsparcia czeskich eksulantów sprawiła, że hrabia Rzeszy Mikołaj Ludwik von Zinzendorf (1700-1760), posiadacz majątku Ber- thelsdorf na Łużycach Górnych, założył kolonię Ochranow/Herrnhut. Warto dodać, że w sposób istotny wspomógł on budowę tzw. kościoła Ła­

ski na Śląsku, wzniesionego jako jednego z sze­

ściu na podstawie konw encji altranstädzkiej w tym regionie. Idee pietystyczne szybko dotar­

ły do zachodniej Europy, gdzie ich zwolennicy zapragnęli również żyć na sposób ochranowski.

Część z nich, żyjąca w Wirtembergii, postano­

wiła założyć swoją osadę w południowym Szwar­

cwaldzie. Sam Zinzendorf proponował wykorzy­

stać na ten cel opustoszały klasztor w St. Geor­

gen, jednakże w ó jt M ónchenweiler z okolic Villingen - Matthias Lehmann, pozyskał na ten cel w 1804 r. pobliski majątek Hórnlishof.

I tak, 31 grudnia 1806 r. ścięto pierwsze drze­

wo na cele budowlane i rozpoczęto budowę nowej osady - nazwanej Konigsfeld, wokół kwa­

dratowego placu przypominającego dziś raczej park z fontanną i pomnikiem Zinzendorfa. Jako pierwsze stanęły W spólne Mieszkania (Dom Ochranowski), Haus Veil (Friedrichstr. 7a) i Erd- muth-Dorotheen-Haus (Dom Sióstr - Zakład dla Dziewcząt), obecnie pod ochroną jako zabytki architektury. Czwarty, najokazalszy, to budynek Sali Kościelnej wraz z mieszkaniem kaznodziei i Domem Przełożonego. Plany przygotował na Łużycach Górnych Renatus Früauf (1764-1851), opierając się na zaleceniach Konferencji Star­

szych Jednoty z Ochranowa i wzorując na po­

dobnych obiektach w Neuwied nad Renem i Pi­

ławie na Śląsku. Jest to ostatnia budowla w kla­

sycznym ochranowskim „stylu", reprezentując

Pomnik Ludwika von Zinzendorfa

mieszczański barok połączony z prostym empi- rem. Jego twórcą był Zygmunt August von Gers- dorf (1702-1777), kadet i paź na polskim i sa­

skim dworze przy hrabim Henryku von Watz­

dorf. Całość wzniesiono w latach 1810-1812, po­

święcając ją uroczyście 19 października. Było to możliwe dzięki dużemu finansowemu wspar­

ciu ze strony innych zborów, głównie z Bazylei.

Ten najważniejszy obiekt przy północnym boku pl. Zinzendorfa prezentuje się jako budowla trzyczęściowa o długości 65,5 m. Pośrodku mie­

ści się sala m odlitewna o następujących ze­

wnętrznych wymia­

rach: długość 26 m, wysokość do kale­

nicy 19 m, wyso­

kość w ie ż y c z k i 28 m. Natomiast wnętrze ma rzut 0 w y m ia ra c h 24,8 x14,55 m 1 wysokość 9 m mieszcząc 48 ła w e k . Na ścia n ie za stołem litur- g i c z n y m wisi prosty krzyż, zaś od 1. ad­

w e n tu do 6 stycznia nad salą

7 A ‘'V'AY.jS

mmmm

(7)

Ś U D Y PRZESZŁOŚCI I SŁOW O , i MYŚL

zwisa dziesięciopromienna Gwiazda Ochranow- ska. Na emporze znajdują się organy trzy ma­

nuałowe o 36 registrach i 2500 piszczałkach.

Prostota tego miejsca, ale zarazem jakaś ele­

gancja wywiera szczególne, dobre wrażenie, w konfrontacji z bogactwem artystycznym ko­

ściołów południowych Niemiec. Niewątpliwie sprzyja to głębokiemu skupieniu się uczestników nabożeństw.

W korytarzu obecnego urzędu parafialnego ulokowano gabloty, w których obejrzeć można nieco pam iątek zw iązanych z tym zborem i miejscowością. Można też nabyć różne w y­

dawnictwa i widokówki. W dobrym stanie znaj­

duje się stary cmentarz zwany Bożą Rolą.

Wnętrze Sali M odlitw

Sala M odlitw z zewnątrz

(8)

SŁOW O . I ŚLADY PRZESZŁOŚCI i m y s l|

Księga nad księgami

Roman Zając

D la kogoś, kto nie je st biblistą, niezwykle trudne jest, w powodzi p ub likacji na temat Qumran

i Nag Hammadi, oddzielenie prawdy od zwyczajnych bzdur. Istnieje bowiem mnóstwo książek napisanych przez pseudonaukowców, którzy nie mają zielonego pojęcia o tym, co piszą. Odkrycie tych tekstów stanowiło wygodny

temat do sensacyjnych artykułów, w których dziennikarze dowodzili np. jakoby kodeksy z Nag Hammadi i zwoje z okolic Qumran, zawierały ja kie ś tajemnice podkopujące

podstawy w iary chrześcijańskiej lub żydowskiej i z tego powodu ich publikacja m iała być rzekomo blokowana przez Watykan, Mędrców Syjonu, lub masonów. Bardzo często zresztą odkrycia te są mylone ze sobą, czego

klasycznym przykładem mogą być „ rewelacje ” , zawarte w książce „K odL eona rda da Vinci”

(w której autor dość niefrasobliwie stwierdza, Że w tekstach ąumrańskich były ewangelie gnostyckie oraz m yli kodeksy ze zwojami).

A rtyku ł ten ma na celu krótką charakterystykę odkryć w Qumran i Nag Hammadi, aby Czytelnik mógł zauważyć różnice.

Qumran

W

roku 1948 kilku beduińskich chłop­

ców znalazło na pustyni judzkiej w miejscowości Qumran w pobliżu Morza Mar­

twego grotę, a w niej gliniane dzbany zawiera­

jące rękopisy sprzed 2 tysięcy lat. Oczywiście Beduini nie zdawali sobie sprawy jak cenne jest ich odkrycie. Rękopisy zostały pocięte na ka­

w ałki i trafiły na bazar w Jerozolimie. Jeden z takich fragmentów wpadł przypadkiem w ręce handlarza staroci z Betlejem, który skontakto­

wał się z profesorem E.L. Sukenikiem z Uniwer­

sytetu Hebrajskiego, prosząc go o ocenienie, czy są to jakieś rzeczy wartościowe. Ten błyskawicz­

nie zorientował się, że ma przed sóbą coś nie­

zwykłego i poprosił o dostarczenie mu większej ilości podobnych kawałków.

Na kolejne spotkanie handlarz z Betlejem przyniósł trzy kompletne, nie rozwinięte jesz­

cze, zwoje ze skóry zapisane pismem starohe- brajskim. Profesor kupił znalezisko. Gdy ostroż­

nie rozłożył je w domu, okazało się, że pierw­

szy z nich zawiera tekst starotestamentowej księgi proroka Izajasza, drugi zaś komentarz do księgi proroka Habakuka. Trzeci okazał się najbardziej tajemniczy, stanowił bowiem nie znaną dotych­

czas nikomu Regułę W ojny-apokaliptyczny opis wojny Synów Światłości z Synami Ciemności.

Księga ta mogłaby niemal stanowić regulamin walki jakiejś starożytnej armii, wzorowany za­

pewne na organizacji legionów rzymskich, pre­

cyzyjnie definiujący sposób ustawienia oddzia­

łów, ich uzbrojenie, a nawet szczegóły uprzęży przy zbrojach i wiek wymagany od żołnierzy służących w poszczególnych oddziałach. Było to pierwsze tego typu dzieło literackie znane biblistom, na tyle różne od konwencjonalnych tekstów hebrajskich, że profesor natychmiast doszedł do wniosku, że musiał on być dziełem jakiejś bliżej nie znanej historykom sekty, odłą­

czonej od głównego nurtu religii żydowskiej.

Z w yryw kow ych inform acji, jakie można było odnaleźć w zwoju z komentarzem do Ha­

bakuka, wynikało, że jej założycielem był ktoś nazwany Mistrzem Sprawiedliwości, który, prze­

śladowany przez Niegodziwego Kapłana, wraz ze swoimi uczniami udał się na pustynię, aby tam założyć wspólnotę żyjącą według własnych reguł. Trudno ustalić, kim były te zagadkowe postacie. Na ogół uważa się, że Niegodziwy Ka­

płan to któryś z arcykapłanów świątyni w cza­

sach dynastii Hasmoneuszy. Postać Mistrza Spra­

wiedliwości - założyciela sekty, pozostaje za­

gadką. Informacje o Mistrzu Sprawiedliwości już wcześniej znanoztzw . Dokumentu Damasceń­

Zwoje z Qumran

6|

(9)

ŚLADY PRZESZŁOŚCI I SŁOW O i M'

skiego, który został odkryty w roku 1897 w sta­

rej synagodze w Kairze (w tzw. genizie, czyli pomieszczeniu, do którego składowano stare, zniszczone zwoje).

W krótce potem Palestyna pogrążyła się w chaosie wojny, a potem Jerozolima została podzielona na strefę żydowską i arabską. Dla profesora oznaczało to zerwanie kontaktu z jego znajomymi handlarzami, a co za tym idzie, za­

przepaszczenie szansy na kupno kolejnych tek­

stów. Tymczasem inne zwoje, trafiły w ręce pa­

triarchy prawosławnego Kościoła syryjskiego w Palestynie. Ten, wysłał je do Stanów Zjedno­

czonych, gdzie zostały przez naukowców roz­

winięte, sfotografowane i opublikowane w for­

mie mikrofilmów.

Yigael Yadin, izraelski archeolog, a zarazem syn profesora Sukenika, skontaktował się z przed­

stawicielem patriarchatu Kościoła syryjskiego i wynegocjował warunki kupna za 250 tysięcy dolarów. W ten sposób zwoje, których nie zdo­

łał zdobyć profesor Sukenik, zostały nabyte dla państwa żydowskiego przez jego syna.

Oryginały umieszczono w specjalnie dla nich wybudowanym podziemnym muzeum, znanym jako Świątynia Księgi. Przypomina ona gliniany garnek, w jakim przechowywano zwoje. Ich komplet liczył łącznie siedem sztuk: dwa eg­

zemplarze Księgi Izajasza, komentarz do księgi Habakuka, a z ksiąg pozabiblijnych - księgę hymnów, Regułę W ojny oraz tekst przypomina­

jący regułę jakiejś wspólnoty klasztornej zwany Regułą Zrzeszenia. Siódmy i ostatni zwój, oka­

zał się apokryficzną wersję Księgi Rodzaju.

W nieco późniejszym okresie odnaleziono jeszcze dwa kompletne zwoje, które umieszczo­

no w Świątyni Księgi. Pierwszy z nich to Zwój Świątynny. Jego znaczną część zajmują teksty stanowiące parafrazę Księgi Rodzaju, tyle że na­

pisaną tak, jak gdyby opowiadał je sam Pan Bóg w pierwszej osobie, poza tym zawiera ogromną ilość wskazówek i nakazów dotyczących sposo­

bu sprawowania kultu w świątyni jerozolimskiej.

Drugim jest Zwój Miedziany. W odróżnieniu od wszystkich pozostałych nie został on spisany na skórze. Tekst wytłoczono na taśmie z mie­

dzianej blachy, prawdopodobnie po to, aby za­

bezpieczyć go przed zniszczeniem. Niestety, gdy dokument ten odnaleziono, metal był doszczęt­

nie skorodowany. Rozwinięcie go groziło, ze rozsypie się w pył. Przez kilkadziesiąt lat spe­

cjaliści obmyślali metody zabezpieczenia mie­

dzianej taśmy przed skruszeniem. Po rozwinię­

ciu zwoju okazało się, że zawiera on informa­

cje jak znaleźć ukryte w różnych miejscach

skarby. Jedni traktują te skarby jako metaforę, inni uważają, że faktycznie jest to wykaz au­

tentycznych kryjów ek. W skazów ki zawarte w tekście Zw oju Miedzianego są jednak tak ogólnikowe, że jak dotąd, nikomu nie udało się zidentyfikować opisywanych miejsc.

Gdy Roland de Vaux z jerozolimskiej Ecole Biblique zorganizował wykopaliska na terenie nad Morzem Martwym, w okolicach Qumran odkryto jedenaście jaskiń skrywających resztki zwojów. Zgromadzono setki fragmentów zawie­

rających części ksiąg Starego Testamentu, ko­

mentarze oraz rozmaite teksty pozabiblijne.

Niestety w iele z jaskiń zostało wcześniej spenetrowanych przez Beduinów, którzy wynie­

śli z nich część znalezisk, wietrząc dobry inte­

res. Wszystkie te znaleziska zostały umieszczo­

ne w M uzeum Rockefellera we wschodnim (arabskim) sektorze Jerozolimy. Zbiór ten jest dużo, dużo większy aniżeli zbiór przechowy­

wany w Świątyni Księgi, ale składa się on z nie­

wielkich fragmentów, dość dokładnie wymiesza­

nych nawzajem. W jego skład nie wchodzi ani jeden tekst zachowany w całości, dlatego prace nad ich opracowaniem i opublikowaniem oka­

zały się bardzo trudne. Przypominało to czasa­

mi układanie puzzli z drobnych skrawków. W ła­

dze Jordanii powołały międzynarodową komi­

sję biblistów, powierzając jej zadanie odczyta­

nia i opraco w a n ia fragm entów zło żo n ych w Muzeum Rockefellera.

Ekspedycje archeologiczne odnalazły nad Morzem Martwym nie tylko fragmenty rękopi­

sów, lecz również ruiny budowli przypominają­

cej klasztor oraz przylegające doń cmentarzy­

sko dokładnie naprzeciwko skał ze jaskiniami.

Szczegółowe badania p o z w o liły ustalić, że w okresie od II wieku p.n.e. do połowy I wieku n.e. okolicę tę zamieszkiwała wspólnota, której organizacja i tryb życia do złudzenia przypomi­

nać mogła klasztor. Istnieje przypuszczenie, że byli to właśnie autorzy zwojów, oraz że wspól­

notę tę tworzyło religijne ugrupowanie esseńczy­

ków, o których posiadamy informację od Józefa Flawiusza. Jest to hipoteza dość powszechnie przyjmowana. Z badań archeologów wiemy, ze osada w Qumran została zburzona przez Rzy­

mian, zaś jej mieszkańcy pozabijani. Pewne frag­

menty pism qumrańskich odnaleziono w ruinach fortecy Masada - ostatniej z fortec zdobytych przez Rzymian podczas powstania żydowskie­

go, co może oznaczać że nieliczni ocaleni es­

seńczycy przyłączyli się do partii zelotów i po­

nieśli śmierć po upadku Massady. Prawdopodob­

nie, zdając sobie sprawę z możliwej klęski, ukryli

(10)

SŁOW O .

I

ŚLADY PRZESZŁOŚCI i m y s l|

zwoje w trudno dostępnych jaskiniach obok swej osady, aby ocalić je przed Rzymianami.

Nag Hammadi

W

1945 roku niedaleko wioski Nag Ham­

madi dawnym Ksenoboskion w Gór­

nym Egipcie wieśniak Muhammad Ali wykopał z ziemi stare naczynie. Zawierało ona oprawio­

ne w skórę teksty zapisane w języku koptyjskim.

Dokumenty nie wydały się Alemu wartościowe.

Postanowił przechować je u swojej matki, która wykorzystała część z nich jako podpałkę. Nie­

długo potem doszło do krwawej rodzinnej waśni i poszukująca Alego policja wpadła na trop sta­

rożytnych kodeksów, które zostały już jednak sprzedane za bezcen miejscowemu antykwariu- szowi. Przemycono je za granicę. Po wielu pe­

rypetiach wszystkie teksty znalazły się w końcu w Koptyjkim Muzeum w Kairze.

Czym były teksty z Nag Hammadi? Stano­

wią one kolekcję 12 oprawionych w skórę papi­

rusowych kodeksów. Zawierają 52 gnostyckie pi­

sma przetłumaczone z greckiego na koptyjski lub napisane w języku koptyjskim. Pochodzą one

Kodeksy z Nag Hammadi

ft49* m

m '■■m * M *

N «»ty

..Z

• v,V» r-%,<K«. tiMJMMrVNn«mm>-

<< »St»!»««*

IC < r ‘A VCUJTANMIfN

■JfK V f o ’-fc* YY < \? w K

ff ***►«>

...

z 350-400 r. n.e. i są pismami gnostyków here­

tyckiej z punktu widzenia O jców Kościoła sek­

ty chrześcijańskiej. Aż do 1945 nauki gnosty­

ków były znane niemal wyłącznie z krytycz­

nych pism ich przeciwników.

Odkrycie z Hag Hammadi pozwoliło poznać gnostycyzm z pierwszej ręki. Wśród znalezio­

nych dokum entów znajdow ał się m.in. tekst

„Grzmot: Doskonały Umysł". Jest to monolog Świętej Zofii, jednej z emanacji Boga, która była matką Jaldabaotha - podrzędnego bóstwa iden­

tyfikowanego często przez gnostyków jako okrut­

ny Jehwe ze Starego Testamentu. Zdaniem gno­

styków to ten Demiurg, a nie najwyższy Bóg stworzył materialny świat, co tłumaczyć ma jego niedoskonałość i to, ze jest pełen cierpienia.

Materia według tekstów z Nag Hammadi jest więzieniem, w którym Demiurg zamknął ludz­

kie dusze i jedynie oświecenie (gnosis) daje m ożliwość w yzw olenia się oraz powrotu do prawdziwego, najwyższego Boga. Ponieważ stwórca świata jest wrogiem, należy odrzucić ziemskie prawa. W praktyce oznaczało to skraj­

ną ascezę albo skrajny libertynizm. Jedne szko­

ły gnostyckie namawiały do żywotu pustelnicze­

go, inne do świętych orgii.

W Nag Hammadi znaleziono kilka ksiąg, które nosiły chrześcijańskie tytuły np. Ewange­

lia Tomasza, Ewangelia Filipa, czy Dzieje Pio­

tra i Dwunastu Apostołów. Powstały one sto lub więcej lat po Ewangeliach. Nazywa się je pseu­

doepigrafami, gdyż ich autorzy przybrali imio­

na apostołów, aby łatwiej dotrzeć ze swoim gno- styckiem przesłaniem do chrześcijan, którzy nie akceptowali jako natchnione pism nie w yw o­

dzących się od apostołów.

Podsumowanie

Qumran w Izraelu: Odkryto żydowskie zwoje w języku starohebrajskim, z czasów przedchrze­

ścijańskich, zawierające teksty ksiąg biblijnych Starego Testamentu, żydowską literaturę między- testamentalną oraz religijne reguły wspólnoty żyjącej w Qumran (prawdopodobnie byli to es­

seńczycy, o których wspomina Józef Flawiusz).

Wśród tekastów z Qumran nie ma żadnego pi­

sma chrześcijańskiego.

Nag Hammadi w Egipcie: Odkryto kodeksy w języku koptyjskim, powstałe w II-III n.e., na­

leżące do biblioteki gnostyków. Wśród nich znaj­

dują się apokryfy, których autorzy dla zwiększe­

nia autorytetu, podszywają się pod apostołów i ewangelistów.

(11)

REFORMACJA

I

SŁOW O .

i MYŚL

Reformacja

Część 1 a pokój westfalski

M ichał Jadwiszczok

O '1 października 1517 r. na drzwiach świą-

< .) i tyni w Wittenberdze mnich zakonu Au- gustianów i doktor teologii Marcin Luter przybił 95 tez nawołujących do dysputy na temat odpu­

stów. Tak rozpoczęła się Reformacja w Kościele Katolickim, która w Rzeszy niemieckiej na okres ok. 150 lat miała przynieść niepokoje i wojny religijne.

Naczelnym powodem wystąpienia Lutra był handel odpustami uprawiany przez dominikani­

na Johanna Tetzla. Oficjalnie pieniądze zbiera­

ne były w przeważającej części na budowę Ba­

zyliki św. Piotra w Rzymie. W rzeczywistości szły one na opłacenie wystawnego życia Waty­

kanu i samego papieża1. Głównym kwestorem na terenie Rzeszy stał się natomiast arcybiskup moguncki i magdeburski - Albrecht Hohenzol­

lern. Choć bardzo szybko został dygnitarzem kościelnym, to życie prow adził nadzwyczaj świeckie, a dwór jego był jednym z najznako­

mitszych w Niemczech. Wszystko to kosztowa­

ło znaczne sumy, pożyczane z banku Fuggera w Augsburgu. Trzeba było jednak spłacić kredy­

ty i tu ze znaczną pomocą przyszły odpusty, od których znaczny procent nie docierał do Rzy­

mu, ginąc gdzieś u księcia arcybiskupa Albrech­

ta2. Luter nie występował jednak przeciw nad­

użyciom finansowym, gdyż o takich jako zwy­

kły mnich nie wiedział, ale przeciw stronie du­

chowej. Potrzeba znacznych sum powodowała, że handel kwitł na potężną skalę. Negując jed­

ną z głównych zasad Kościoła - pokutę.

Byłby pewnie dr Luter skończył jak 100 lat wcześniej inny teolog, z uniwersytetu w Pradze - Jan Hus - gdyby nie władza świecka, której stał się potrzebny w wewnętrznych politycznych rozgrywkach. W ielkim opiekunem reformatora stał się elektor saski Fryderyk. Tłem były zabie­

gi Franciszka I (króla Francji) i Karola I (króla

1 Merle d'Aubigne J.H.dr., w tłum. ks. Jan Pindór, Hi- storya Reformacyi szesnastego wieku., Cieszyn 1886, S.201

2 Merle d'Aubigne J.H.dr., s.202

Hiszpanii) o koronę cesarską. Wyboru miało do­

konać grono elektorów, wyznaczone na mocy

„złotej bulli" Karola IV, w skład którego wcho­

dzili: arcybiskupi moguncki, koloński i trewir- ski, król czeski, palatyn reński, książę sasko-wirt- temberski oraz margrabia brandenburski. Zarów­

no arcybiskup Moguncji jak i margrabia Bran­

denburgii należeli do rodziny Hohenzollernów p o p ie ra ją c e j Franciszka I. P om im o tego 28 czerwca 1519 r. we Frankfurcie nad Menem na cesarza wybrano Karola I Habsburga. Karol V, gdyż takie imię przybrał, stał się najpotężniej­

szym władcą Europy.

W takiej to sytuacji przyszło Marcinowi Lu­

trowi wzywać do reformy. Hasła jego padały na podatny grunt. Odzew jaki naszedł z całej Rze­

szy był bardzo szeroki, a do polemiki przystąpił Tetzel. Nie załagodził jednak sporów powodu­

jąc tylko zaognienie sytuacji. Próbowano ją roz­

wiązać na sejmie w Augsburgu w październiku 1518 r., gdzie Lutra wezwał kardynał Cajetan.

Lecz gdy reformator spostrzegł, że zamiast rze­

czowej i merytorycznej dyskusji żąda się od nie­

go samokrytyki i podporządkowania opuścił miasto. W ciągu następnych czterech lat publi­

kował szereg rozpraw, w których potępiał pa­

pież. Za to 3 stycznia 1521 ogłoszono jego eks­

komunikę. Ostatnią próbą obrony podjął się na sejmie w W ormacji przed Karolem V. Cesarz zażądał jednak kategorycznego podporządko­

wania się, czego Luter w obawie przed śmiercią uczynić nie mógł i dlatego opuścił miejsce ob­

rad. W trosce o życie swojego protegowanego elektor saski wysłał rycerzy, aby „porw ali" teo­

loga i ukryli na zamku Wartburg3.

Rzesza wrzała, w 1522 r. powstało niezado­

wolone rycerstwo pod wodzą Franza von Sic- kinga, który poprowadził swe oddziały przeciw arcybiskupstwu trewirskiemu, poniósłszy jednak klęskę zginął od zadanych ran w walkach

3 W ójcik Z., Historia powszechna XVI-XVII wieku, War­

szawa 1 9 9 6 , S.183

(12)

z połączonymi siłami książąt Palatynatu, Hesji i Trewiru. Krótko potem hasło buntu podnieśli chłopi pod wodzą Tomasza Münzera. Z począt­

ku niegroźne w ystąpienie przeistoczyło się w wielką wojnę prowadzoną pod hasłami „b i­

blijnej równości", likw idacji form feudalnych i wolności wiary. Bardzo ważnym centrum no­

wej wiejskiej ideologii stało się miasto Zwikau.

Luter nie poparł radykalnego wystąpienia, gdyż w sprawach dnia powszedniego stał na gruncie podporządkowania się władzy świeckiej.

19 kwietnia 1529 r. na sejmie w Spirze, gdzie Karol V zażądał, aby w sprawach kościelnych nie wprowadzać żadnych zmian i potwierdzić edykt wormacki mówiący o uznaniu Lutra za heretyka i jego banicji, elektor saski Jan, land­

graf heski Filip, Jerzy Hohenzollern, książę An­

halt Wolfgang oraz książęta Lüneburg - Ernest i Franciszek, złożyli oficjalny protest przeciw tejże decyzji. Stąd zwolenników reformacji na­

zwano protestantami. Postanowiono, wychodząc naprzeciw tendencjom ugodowym przedstawić 25 czerwca 1530 r. na sejmie w Augsburgu swo­

je wyznanie wiary tzw. confessio augustiana.

Teologowie katoliccy potępili jednak luterańskie propozycje, co stało się bezpośrednią przyczy­

ną ostatecznego rozłamu. Wykorzystał to Karol V doprowadzając do elekcji na króla rzymskie­

go swego brata Ferdynanda. W tej sytuacji pro­

testanci z inicjatywy elektora saskiego i land­

grafa heskiego zawarli 27 lutego 1531 r. zwią­

zek obronny w Schmalkalden w Hesji. Do kon­

frontacji jednak na razie nie doszło, a to z po­

wodu zagrożenia tureckiego, w obliczu jakiego stanął cesarz. Pragnąc pozyskać przeciw Sulej- manowi II także luteran poszedł na ustępstwa wyrażające się pokojem religijnym w Norym­

berdze zawartym 23 lipca 1532. Wynikiem było przerwanie akcji przeciw protestantom oraz wypowiedzenie Turcji wojny przez Rzeszę. Po­

kój przetrwał 14 lat. W 1546 r. zmarł dr Marcin Luter oraz wybuchła trwająca niecałe dwa lata w ojna cesarza ze Zw iązkiem Szalkaldzkim.

Motywy religijne były tu na drugim planie, cze­

go przykładem było opowiedzenie się po stro­

nie Karola V ks. Maurycego, przedstawiciela młodszej linii saskiej, choć luteranina. W za­

mian liczył na tytuł elektorski. Obóz protestan­

tów pomimo tego, że rósł liczebnie to słabł mi­

litarnie, co było wynikiem dręczących go spo­

rów wewnętrznych. Działania wojenne przynio­

sły niewolę elektora saskiego Jana Fryderyka oraz landgrafa Filipa, nie przyniosły jednak pacyfi­

kacji Rzeszy, a jedynie chwilowe uspokojenie.

Pragnąwszy skorzystać ze swego zwycięstwa cesarz postanowił przeforsować na sejmie augs-

Podziękowanie

W czoraj - podbiegłem na ścieżce w Gaju O liw nym .

Zamyślony rozm awiał z Sobą bezruchem warg.

Za górą koczowały tłum y czekające na boskie Wieści.

Pomóż... - rzekłem - naszły mnie dni bólu i lęku...

Twoja W ielka jasność i... moja bieda zapierają dech w piersiach, gaszą prośbę...

„O dejdź, ju ż ci pomogłem".

Z klęczek wstałem w pokłonie. Odszedłem.

To było wczoraj.

Dzisiaj we mnie i w koło inaczej.

W iem: Tak pozostanie.

Leon Krzemieniecki

(13)

REFORMACJA

I

SŁOW O .

I i MYŚL

burskim tzw. interirrf będący kodeksem 26 prze­

pisów regulujących tak stosunki polityczne jak i religijne. Powodem wybuchu nowych walk stała się kandydatura syna Karola - Filipa na następ­

cę po Ferdynandzie. Ponownie na czele obozu antycesarskiego stanął elektor saski, którym tym razem był ks. Maurycy. Poparty został przez króla Francji - Henryka II. Tym razem w działaniach zbrojnych trwających 5 lat z przerwami, zwy­

cięstwo wywalczyli protestanci, co zmusiło Fer­

dynanda I do zawarcia na sejmie w Augsburgu pokoju 25 września 1555 r. Traktat5 uznawał wyznanie augsburskie, a jego wyznawcy uzy­

skali prawo wolnego kultu. Dobra kościelne zse- kularyzowane przez protestantów przed rozej- mem passawskim (2 sierpnia 1552 r.) pozostały w ich władaniu. Zniesiono ponadto jurysdykcję biskupów katolickich nad wyznawcami reforma­

cji. Najważniejszym, a zarazem najgroźniej­

szym dla wolności wyznania była zasada cuius regio eius religio (czyj kraj, tego religia) przyję­

ta w traktacie. Poważną stratą luteran było ha­

sło reservatum ecdesiasticum, przewalczone przez Kościół Katolicki, nie zezwalające na se­

kularyzację dóbr biskupa, który przeszedł na stro­

nę reformacji. Aby zabezpieczyć wolność w y­

znania dla mieszkańców tegoż biskupstwa w y­

muszono na Ferdynandzie deklarację gwaran­

tującą takież prawo, nie został jednak nadany jej status ustawy, co umniejszyło wagę i zna­

czenie.

Pokój Augsburski nie zakończył wewnętrz­

nych tarć religijnych w Rzeszy, przeciwnie, stał się zarzewiem nowych wyrosłych na gruncie jego zasad. Poważnym błędem było nie uwzględnie­

nie w traktacie kalwińskiego odłamu protestan­

tyzmu, co również prowadziło w przyszłości do konfliktów. Początkowo władcy reformacyjni narzucali swym podwładnym nowe wyznanie, później z całą bezwzględnością z reguły cuius regio eius religio zaczną korzystać władcy ka­

toliccy realizując postanowienia kontrreforma­

cji.

W kolegium elektorów ustaliła się względna równowaga. Świeccy (saski, brandenburski, Pa- latynatu) należeli do protestantów, duchowni (Moguncji, Trewiru, Koloni) byli katolikami, na­

tomiast siódmy (Czeski) głos brany był pod uwa­

gę tylko przy wyborach cesarskich, a reprezen­

towany był przez katolickich Habsburgów.

4 W ójcik Z., s.190

5 My, Ferdynand [...] oznajmiamy wszem wobec:

1) [Ponieważ cesarz miał przeszkody], więc jego Miłość i Majestat cesarski Nas — jako króla rzymskiego po przyjacielsku i po bratersku uprosił, abyśmy M y zechcieli zastąpić Majestat cesarski i dał [Nam] także władzę pełnomocną.

2) Ustanawiamy zatem, rozporządzamy, chcemy i rozkazujemy, aby odtąd nikt [...] z jakichkolwiek przy­

czyn [...] z drugimi nie spierał się, nie w ojow ał, ale tylko jedna strona [stan] drugą powinna pozostawić przy następujących religijnych i ogólnych postanowieniach ułożonego pokoju powszechnego.

3) Nie ma też Cesarski Majestat, My, ani elektorowie, ni książęta, ni stany świętego państwa, prześladować żadnego stanu państwa z powodu [wyznawania] konfesji augsburskiej, ani inną drogą od tej religii wyznania augsburskiego, wiary, obrzędów kościelnych, zarządzeń i ceremonii [nie ma) odrywać, lecz tylko ma pozostawić w spokoju przy tejże religii.

4) W zamian zaś stany, które należą do wyznania augsburskiego w równej mierze mają pozostawić bez nagabywania przy ich religii rzymski Majestat Cesarski. Nas i elektorów, książąt i inne stany państwa świętego, które stoją przy starej religii.

5) Jednak wszyscy inni, którzy do jednej z wyżej wymienionych religii nie należą, nie mają być niniejszym pokojem objęci, lecz zupełnie wyłączeni.

6) A ponieważ zdarzył się spór, iż gdyby jeden lub kilku duchownych odstąpiło od starej religii, co należy zrobić z zajętymi przez nich i posiadanymi arcybiskupstwami, biskupstwami, prelaturami i beneficjami, w czym mianowicie oba stany religijne nie mogły się pogodzić, w ięc My, mocą danego nam przez rzymski Cesarski Majestat pełnomocnictwa postanowiliśmy [...]: Gdzie arcybiskup, biskup, prałat lub inny ze stanu duchownego od naszej starej religii odstąpiłby, aby tenże swoje arcybiskupstwo, biskup­

stwo, prelaturę i inne beneficja bezzwłocznie [...] "jednak bez ujmy dla swej czci opuścił i aby kapitułom i tym, którym wedle prawa powszechnego lub zwyczajów kościelnych i fundacyjnych to przysługuje, było dozwolonym jakąś osobę, do starej religii należącą, wybrać i ordynować".

7) Ponieważ zaś pewne stany i ich przodkowie niektóre fundacje, klasztory i inne dobra duchowne odebrały i użyły ich na kościoły, szkoły, zakłady dobroczynne i na inne cele, to powinni także w ten sposób zajęte dobra, których w posiadaniu nie mieli duchowni [już] w czasie ugody pasawskiej) [...]

objąć niniejszym pokojem.

11) Gdzie jednak Nasi, także elektorów, książąt i stanów poddani, którzy wyznają starą religię lub konfesję augsburską i z powodu tej swojej religii [...] w inne miejscowości udać i osiedlić się zechcą, w takim razie wszelkie przybycie i odejście, także sprzedaż ich mienia i dóbr za odpowiednie sprawiedliwe wykupie­

nie od poddaństwa i spłat ma być dopuszczone i dozwolone bez przeszkody.

14) Ponieważ zaś w w ielu wolnych miastach Rzeszy obydwie religie były uznawane, to także nadal mają tam pozostać i każda część ma drugą pozostawić w spokoju przy swojej religii.

Szczucki L., Tazbir J., Reformacja - teksty źródłowe do nauki historii w szkole, Warszawa 1960, s.7

(14)

Marcin Luter

W

zamku Warburg, na stromym urwisku (Te niemieckie przepaście i szczyty) W brew mej w oli, a gwoli ucisku

W yniesiony pod boskie błękity Pismo Święte z wszechwładnej łaciny Na swój własny język przekładam:

Ożywają po wiekach, dawne cuda i czyny, Matką Ewa znów, Ojcem znów - Adam.

B

liźnim jest mi tragiczny Abraham Gdy poświęcić ma syna w ofierze;

W idzę ogień na Sodomy dachach, Gdzie zwęglają się grzeszni w niewierze.

Bezmiar w iny i kary surowość

Brzmią praw dziw ie w mym szorstkim języku.

Na początku jest słowo, I okrutnie brzmi słowo,

Ale spójrz w okół siebie, krytyku!

G

rzechy Rzym za gotówkę odpuszcza, Lecz w wojennej się nurza rozkoszy.

Papież w zbroi, w ubóstwie tkw i tłuszcza, Z której groszy katedry się wznosi.

W nawach katedr transakcje wszeteczne, Ksiądz spowiednik rozgrzesza za bilon.

Tak jest, było i będzie, Z ło i dobro jest wieczne,

Lecz nie może być wieczny Babilon.

Z

tym więc walczę ja, mnich Augustianin, Moralności teolog - to przytyk,

Bo w stolicy w ołają - poganin!

Reformator, heretyk, polityk!

Tak, papieską ja bullę spaliłem, Lecz szukajcie miast, które on spalił!

Ja na wrotach kościelnych tezy swoje przybiłem, On mnie wyklął, a mnisi śpiewali.

S

łow a palą, więc pali się słowa:

N ikt o treści popiołów nie pyta.

Ale moja ze Stwórcą rozmowa Jak Syn Jego - do drzewa przybita!

Niech się gorszy prałacia elita,

Niech się w mękach świat tw orzy od nowa!

Lecz niech czyta, kto umie, niech nauczy się czytać!

Niech powraca - do Słowa!

Jacek Kaczmarski

(15)

SŁOWO NA N1EDZELĘ I SŁOW O , i MYŚL

Kazanie na św. Reformacji

3 m sh Ä na wodzów waszych

ks. Mirosław Wola

Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki.

P

amiątka reformacji to dzień szczególny dla ewangelików. Jest okazją do zadania so­

bie pytania o naszą wiarę, do refleksji nad pro­

testancką tożsamością.

Ma nam w tym pomóc fragment listu do hebrajczyków, jakkolw iek ważna jest świado­

mość treści całego listu, gdzie nieznany autor w niepowtarzalny dla siebie sposób oddaje sens ofiary Chrystusa jako arcykapłana nowego przy­

mierza.

Często definiując swoją tożsamość ewan­

gelicką, pojm ujem y ją tylko w kategoriach sprzeciwu wobec kościoła rzymsko-katolickie­

go. Nie dostrzegamy, jak pięć w ieków nasze­

go świadectwa, dążenia do wierności Bogu w duchu wolności i prawdy zm ieniło oblicze Jego Kościoła.

Gdzieś zatraciliśm y historyczną w ra ż li­

wość, dla w ielu współczesnych ewangelików czas, w którym Bóg działał w swoim Kościele to: misja apostolska 1-wieku opisana na kar­

tach Nowego Testamentu, następnie wystąpie­

nie Marcina Lutra, to jest w iek XVI i wreszcie czasy dzisiejsze. W ynika z tego, że prawie 1800 lat chrześcijaństwa pozostaje białą pla­

mą w naszej świadomości, czy zostaliśmy ze­

pchnięci, czy sami postawiliśmy się na margi­

nesie historii Kościoła?

Niewiele interesuje nas to, że Kościół „refor- macyjny" rozw ijał się i miał swoich przedsta­

w icie li w każdej epoce, zanim w 1517 r. ze swoimi 95 tezami wystąpił M. Lutrer.

W każdym wieku żyli chrześcijanie, wspo­

mnę tylko: Aleksandra z Halles, Pico della M i- randolle, Pomponelli, którzy sprzeciwiali się zamykaniu żywego Chrystusa w szablonach nieomylnych doktryn, cudownych obrzędów, prawda żywego Chrystusa w ich myśli, stała się prawdą bytu, a nie tylko form ułek teolo­

gicznych. W każdym czasie żyli ludzie prze­

konani, że Chrystusa nie m ożna zam knąć w zinstytucjonalizowanym Kościele, otoczyć Go poświęconym murem i tam będzie On trwał niezmiennie.

Nawet jeśli cofnąć się w czasy Starego Te­

stamentu, to ju ż 700 lat przed Chrystusem można by się doszukiwać początków myśle­

nia bliskiego nam protestantom kiedy to, pro­

rok Amos - pasterz wystąpił przeciw kapłano­

w i Amazjaszowi z Betelu. Arcykapłan w ydalił go z powodu kazań, których kraj nie mógł zno­

sić. On zaś w płomiennych słowach wystąpił w im ieniu Bożym przeciw kultowi i kapłań­

stwu. N ikt nie występował w słowach tak moc­

nych przeciw nabożeństwu kapłańskiemu jak prorocy izraelscy. W alka ta skierowana była nie przeciwko kultow i, jako takiemu, lecz skie­

rowana była ona tylko przeciw ko temu, że w ręku kapłanów kult staje się środkiem, aby ogłuszyć sumienia i nie dać przyjść do słowa ostatecznym prostym wymaganiom Bożym.

Ta walka obecna w Starym Testamencie trwa do dziś, idzie o wyzw olenie sumień spod władzy tych, którzy próbują je zagarnąć, czy to kapłanów czy też zadufanych w sobie przy­

w ódców religijnych.

Tak ja k kiedyś Amos został postaw iony przed Amazjaszem, tak Jezus stanął przed Kaj­

faszem i Annaszem, a Luter przed Kajetanem.

W każdym z wym ienionych przypadków szło o jedno: o wierność Bogu.

Kiedy przyjrzym y się dziejom ewangelicy- zmu, historii ruchów pobożnościowych, kierun­

ków teologicznych, biografiom znanych postaci jak: Kierkegaard, Z inzendorf, Schwaizer to każde nowe myśłenie pojaw iało się w imię wierności Bogu w duchu wolności i prawdy.

Ponad czterysta lat historii doprowadziło nas

(16)

SŁOWO . I SŁOWO NA NIEDZELĘ

z MYŚL I

do przeświadczenia, że my ewangelicy nie znajdujemy Boga w wrażeniu siły, potęgi, czy bogactwa formy, ale raczej przez walkę su­

m ienia. Prorok swojego czasu F. Nietsche w jednym ze swych dzie ł pisał o ubóstwie i nędzy protestantyzmu: ... bez pięknych szat, bez rozbudowanego kultu.

Ale na tym polega nasza boska prawda: Jezus Chrystus wczoraj i dziś ten sam i na wieki.

Na gruncie filo zo ficzn ym ta różnica w i­

doczna jest pomiędzy myślą: Tomasza z A k w i­

nu a Imanuela Kanta.

Tomasz, na którego dorobku teologicznym do dziś opiera się kościół rzym sko-katolicki to:

dow ody na istnienie Boga, to kapłan, który w hostii sprowadza Boga na ołtarz, to pewność wiary, którą daje autorytet Kościoła.

Imanuel Kant, jego w p ływ na ewangelicką re­

fleksję teologiczną jest bezsporny, który tw ier­

dził, że naszym rozumem, dociekaniami nie sięgniemy nigdy w ieczności, dlatego nasze myśli pragnące opisać Boga są, m ówiąc obra­

zow o: niczym strzały w ypuszczone z łuku przez rzekę w kierunku jej drugiego brzegu, jednak żadna z nich nie jest w stanie go osią­

gnąć. Nie istnieją w ięc dow ody na istnienie Boga, pozostaje nam tylko wiara.

Ten duch protestantyzmu obecny jest rów­

nież w twórczości J. S. Bacha. Cała jego tw ór­

czość w ypływ ała z prostego chrześcijaństwa - t o różni go od Bethovena czy Wagnera. Bach nie ubiegał się o uznanie, a tw o rzył rzeczy w ielkie. Nie zastanawiał się czy Jego dzieła zrozumieją ludzie, wystarczało mu, że dzieło Jego zrozum iał Bóg. Na partyturach zostawiał podpis: Soli Deo Gloria, bądź Jezus Juva.

Tą drogą mamy iść póki żyjemy, drogą w ier­

ności Bogu w duchu i prawdzie, wytyczoną przez w odzów naszej wiary, po nas przyjdą następni. Porażająca względność naszej histo­

rii, pokazuje nam, że nie powinniśm y absolu­

tyzować panujących form pobożności, obycza­

jowości, interpretacji Bożego Słowa, struktury ko ścio ła . Jedynie Jezus Chrystus w c z o ra j i dziś... ewangelią dla zgubionego człowieka pozostaje ten sam. Jego powinniśm y się trzy­

mać, to Boża prawda, którą przypom niała reformacja.

M ogłoby się wydawać, że te słowa są dla nas zbyt w ielkie, często lubim y narzekać, że:

jesteśmy słabi, mali, mamy wrogów.

Ale prawdą też jest, że właśnie takie niew iel­

kie społeczności jakim i są nasze parafie mogą odkrywać największe głębie Ducha, a porażki powoduje nie siła wroga, co własna słabość.

Przyszło nam żyć we wspaniałych czasach, kiedy to na naszych oczach konfrontują się sys­

temy gospodarcze, polityczne, religijne.

Kiedy musi zmierzyć się: duch z duchem, ideał z ideałem, przeżycie z przeżyciem.

Nasi przodkowie pozostawili nam wiele:

Odkrytą na nowo ewangelię o Jezusie Chry­

stusie, Biblię - możemy ją bez przeszkód zgłę­

biać, kościoły w których możemy się bezpiecz­

nie spotykać w okół Bożego Słowa. Setki tysię­

cy zapłaciły za to niejednokrotnie najwyższą cenę.

Na koniec pozostaje pytanie: Jak być dzi­

siaj wiarygodnym świadkiem Jezusa Chrystu­

sa, który był i trwa ten sam i na wieki?

Co my zostawimy przyszłym pokoleniom?

Amen

I

(17)

PTEw I SŁOW O , i MYŚL

20 lat śląsko-cieszyńskich oddziałów PTEw.

Władysław Sosna

W

październikową niedzielę 2004 r. świę­

towały w Jaworzn dwudziestolecie swo­

jego powstania cztery Oddziały Polskiego To­

warzystwa Ewangelickiego, działające w Biel­

sku-Białej, Cieszynie, Jaworzu i w Wiśle. Pol­

skie Towarzystwo Ewangelickie zostało założo­

ne przez ks. Karola Kotulę w 1919 r. w Pozna­

niu. Jako jedyna świecka organizacja wyzna­

niowa przetrwała okres komunizmu, ograniczo­

na zasięgiem działania do miasta Poznania. Do­

piero na przełomie lat siedemdziesiątych i osiem­

dziesiątych zaistniała możliwość przywrócenia jej praw organizacji ogólnopolskiej i tworzenia struktur terenowych. Wówczas to, z inicjatywy ówczesnego seniora Diecezji Cieszyńskiej Ko­

ścioła Ewangelicko-Augsburskiego ks. Jana Szar­

ka jesienią 1984 r. zawiązało się na Śląsku Cie­

szyńskim osiem oddziałów PTEw. Pierwszy od­

dział powstał w Jaworzu. Próbę czasu wytrzy­

mała połowa z nich.

Uroczystości rozpoczęły się od nabożeństwa spowiednio-komunijnego. Jak zwykle podniosłe kazanie wygłosił ks. radca Ryszard Janik, w któ­

rym zwrócił uwagę na co nieco przykurzony etos ewangelicki, którego cechami były pracowitość, rzetelność, odpowiedzialność, służba bliźniemu a nie powszechne gangsterstwo i przem oc w każdej dziedzinie życia, ju ż nie gonitwa a bezwględna walka o stołki, wpływy, jak naj­

większe zyski dla siebie. W iele się prawi o „war­

tościach chrześcijańskich" a nie czyni prawie nic, aby zamknąć drogę panoszącemu się złu.

Tekst nowotestamentowy z Listu św. Pawła do Efezjan, będący podstawą kazania mówi w y­

raźnie: Kto kradnie, niech kraść przestanie, a niech raczej żmudną pracą własnych rąk zdobywa dobra, aby miał z czego udzielać potrzebującemu. Tu tak­

że tkwi zadanie dla PTEw. Dobrze, gdy poza murami Kościoła znajdujemy ludzi, którzy po­

dejmują niepopularną działalność i pielęgnują zadanie swojego powołania.

Na ogólnym zebraniu jubileuszowym preze­

si zaprezentowali swój dorobek 20-lecia. Doro­

bek w głównej mierze zależy od inwencji i ener­

gii obieralnych prezesów, a także od warunków w jakich działają. Wszystkie oddziały prowa­

dzą regularną działalność oświatową w postaci prelekcji, odczytów itp. o bardzo różnorodnej tematyce. Bielsko swego czasu było inicjatorem Dni Kultury Chrześcijańskiej i organizowania licznych koncertów, Jaworze prowadzi skutecz­

na akcję ratowania grobów osób zasłużonych dla Jaworza, Wisła uruchomiła zajęcia plastycz­

ne dla młodzieży. Cieszyn wyróżnia się istnie­

niem jedynego w PTEw. Klubu Seniora, który spotyka się na zajęciach co tydzień na małej akademii trzeciego wieku, a w okresie letnim uczestniczy w w ycieczkach krajoznaw czo- rekreacyjnych. W swoim dorobku ma także kil­

kanaście publikacji oraz upamiętnionych tabli­

cami i jednym pomnikiem osób zacnych. O d­

dział jest także jednym z sygnatariuszy „Przy­

mierza dla Cieszyna", którego przedstawiciele są członkami Samorządu Miasta. Obecny na zebraniu w ice burmistrz miasta mgr inż. Jan Matuszek przekazał na ręce prezesa oddziału cieszyńskiego list gratulacyjny Burmistrza M ia­

sta dr. inż. Bogdana Ficka. Przybyły na zebranie ks. bp. senior Jan Szarek podziękował oddzia­

łom za ich pracę i zaangażowanie oraz wyraził przekonanie, że dobry przykład ocalałych od­

działów przyczyni się do poszerzenia sieci od­

działów w tych ośrodkach, gdzie działalność PTEw. została zaniechana.

Spotkanie ju b ile u szo w e za ko ń czyło się wspólnym obiadem w gospodarstwie agrotury­

stycznym u p. Steklów.

(18)

Społeczne miejsce Islamu

i w Hiszpanii

Monika Mielczarek

W przeciągu ostatnich 400 la t w społeczeń­

stwach europejskich zachodzi wciąż pogłębiający się proces sekularyzacji.

Wiara, religia i praktyki religijne nie odgrywają ju ż tak ważnej ro li w życiu społecznym ja k

wcześniej. M amy do czynienia ja k gdyby Z dwiema rozbieżnymi tendencjami, z jednej strony w wymiarze społecznym przeważają takie wartości ja k wolność, praw a człowieka, indywidualizm, praca i efektywność, natomiast z drugiej strony znajduje się w ym iar osobisty, w ramach którego każda jednostka ludzka stara się określić własny system wartości, odnaleźć miejsce na wiarę oraz zorganizować swoje intymne życie w szerszym systemie społecznym.

Wolność dla każdego je s t zagwarantowana przez względną neutralność przestrzeni publicznej. Europejczycy odw ykli od widoku publicznego manifestowania religijności w życiu codziennym, sami w większości praktykują bardzo okazjonalnie lub wcale.

C

oraz powszechniejsza jest teza, m ówią­

ca o tym, że religia powinna być sprawą prywatną, oddzieloną zupełnie od sfery pu­

blicznej. Jednakże taki stan rzeczy w yw ołuje dwie biegunowo odmienne zmiany: obojętność religijną lub nawet pewnego typu „re lig ijn y analfabetyzm" z jednej strony, a z drugiej sil­

ne, choć często chaotyczne poszukiwanie war­

tości i potrzeba duchowości, zaspokajana w ramach różnych grup religijnych, sekt czy nie­

zwykle hierarchicznych wspólnot.

W ocenie Europejczyków rozw ój społe­

czeństwa w przeciągu dziejów historycznych w y z w o lił ich od ciążącego jarzma religijne­

go. Przyjęli oni tą ew olucję jako proces libe­

ralizacji dokonany w imię ideału humanizmu

i prawa do wolności każdej jednostki. Siła ta­

kiej w iz ji i jej w p ły w na ludzi jest znaczący, bowiem trudno oprzeć się tak pełnemu w igo­

ru prądowi, popieranemu dodatkowo przez me­

dia, reklamę i współczesny styl życia. Ulega­

ją mu nie tylko ludzie z kręgu kultury zachod­

niej, ale również mieszkańcy innych w ielkich światowych miast.

W takim otoczeniu wydaje się całkiem na­

turalne dla w ielu polityków i przedstawicieli środowisk akademickich, by proponować M u­

zułm anom włączenie się do tego dom inują­

cego i ze wszech miar pozytywnego „prądu postępu". Ich zdaniem M uzułm anie powinni przyjąć taki sam styl traktowania W iary i za­

sady religii. Innymi słowy pow inni oni stać się, podobnie jak społeczności europejskie, zw o ­ lennikami wolności, indyw idualizm u czy efek­

tywności, pełniąc w życiu społecznych rolę obywateli i tylko obywateli. Natomiast odno­

śnie w iary i religijności, wymaga się od nich by traktow ali stała się sprawą drugorzędną, ograniczoną w yłącznie do sfery życia prywat­

nego, ukrytą, niewidzialną, prawie nieistnie­

jącą. Nie ma znaczenia jaka jest tożsamość samych M uzułm anów i co oni sądzą na ten temat, postawieni są przed wyborem między religią i postępem, zniewoleniem i wolnością, między obowiązkiem wobec tradycji a praw­

dziwym wyzwoleniem niesionym przez nowo­

czesną kulturę.1

Są to problemy natury ideologicznej jakie w yw ołała zm ieniająca się sytuacja społecz­

na w Europie. Jej specyfika w różnych krajach Europy Zachodniej nie ma jednorodnego cha­

rakteru. Dla większości państw jest to sytu­

acja stosunkowo nowa, szczególnie w Euro-

1 T. Ramadan, To be a European Muslim, The Islamie Foundation, Leicester, UK, 1999

(19)

ś w ia t

I

SŁOW O ,

i M Y S I

pie Północnej, gdzie położenie geograficzne nie sprzyjało częstym związkom z Islamem.

Na arenie europejskiej szczególne miejsce zajmuje Hiszpania, której rodowód kulturowy jest w znacznej mierze muzułmański. Pierw­

sze związki Hiszpanii ze światem m uzułm ań­

skim pojawiają się ju ż w IX wieku, kiedy mia­

ła miejsce szeroka ekspansja Islamu na tere- Alhambra - nach Europy, głównie państw basenu Morza - zdobienia Śródziemnego. Większość m uzułmanów zosta­

ło wydalonych z Hiszpanii w 1492, choć w ie ­ le źródeł mówi o tym, iż część z nich pozo­

stało i przyjęło o ficjalnie wiarę katolicką, a prywatnie nadal praktykowało Islam. Tenden­

cja ta osłabła z czasem, aż do zupełnego zn ik­

nięcia społeczności muzułmańskich do lat 60- tych obecnego wieku.

Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy M aro­

kańczycy zaczęli aktywnie działać na rynku turystycznym wybrzeża Morza Śródziemnego.

Początkowo tylko przejściowo i bez większe­

go rozgłosu, często w celu dotarcia do Fran­

cji. Zm ienili oni potem obszar w p ływ ó w i za­

częli migrować z terenów hiszpańskiego pro­

tektoratu w północnym Maroku do Katalonii.

W ciągu lat 60-tych fala im igrantów z M a­

roka osiedlała się także w centralnej Hiszpa­

nii. Ich populacja w samej Barcelonie w koń­

cu lat 70-tych obejm owała 100 tys. osób. Od lat 80-tych główny przyrost ludności m uzuł­

mańskiej był spowodowany łączeniem się ro­

dzin i przyrostem naturalnym w ich obrębie.

O becne szacunki określają liczbę ludności muzułmańskiej osiadłej w Hiszpanii na blisko 500 tys., przy zdecydowanej przewadze Ma­

rokańczyków. W mniejszej ilości są to im i-

2 Dane te pochodzą ze strony www.geocities.com/

WestHollywood/Park/6443/Europe/Spain, z opraco­

wania Islam and Muslims In Spain

granci z Syrii, Libanu, Jordanu i Iraku, którzy przybyli jako studenci lub przedsiębiorcy. Od roku 1977 dołączyli do nich uchodźcy z Pale­

styny, a w 1979 także z Iranu. Społecznie fakt ten był dość znaczący, ale nie miał większe­

go znaczenia demograficznego.2

Ważna grupa m uzułm anów to jednak nie im igranci, ale m iejscow i konw ertyci. W la­

tach 70-tych odnotowano znaczący przyrost ilości Hiszpanów, którzy przyjęli islam. Roz­

liczne teorie stawiają sobie za zadanie w yja­

śnienie przyczyn tego masowego trendu, w łą ­ czając nawet potrzebę odrodzenia autentycz­

nej hiszpańskiej tożsamości poprzez odw oła­

nie się do okresu rządów w ładców islamskich.

W rezultacie w połow ie lat 90-tych konwerty­

ci stali się fundatorami ponad połow y wspól­

not muzułmańskich. Ich liczbę szacuje się na blisko 6000.3

W idoczna staje się zatem coraz szersza plu­

ral izacja społeczeństwa hiszpańskiego przez w yznaw ców islamu. Przez to znaczenia na

Alhambra

3 C.S. Smith, „W here the Moors held sway, Allah is praised again", N ew York Times, October 21, 2003 4 J. D. Hughey, „Church, State and Religious Liberty in

Spain", Journal o f Church and State Vol. 23, No. 3 (Autumn 1991): 486

Cytaty

Powiązane dokumenty

A spełnią się te, których gwarantem jest Ten, który zawsze dotrzymuje słowa i który sprawia, że Jego obietnice się urzeczywistniają.. Idąc więc w przyszłość i

no w pomnik Gizewiusza. przekształciła się w świecką księgę. Również na dzisiejszym pomniku zabrakło - rzecz godna ubolewania - symbolu chrześcijańskiego. Były to

Jonasz postawił pytanie o absolutny sens, ale odpowiedź nie była już ważna, skoro w to, co miało być wartością, można było zwątpić - i to też stało się

kiedy czujesz się opuszczony przez Boga i świat, życzę Ci dzwonka przy bramie..

N atom iast, co się ty- szczególnej fizjonomii, zawierają c z y strony akatolickiej, to wy- wiele elementów, które należy do- m aga się, żeby została: powia- ceniać

lerza W illy Brandta przed pom nikiem ofiar Warszawskiego Getta, nie odbyłoby się bez inspiracji Grassa); tekst dotyczący tego w y ­ darzenia, pisany po latach także

nym, w urzędowym stroju występującym wobec nas przełożonym , ale Przyjacielem i Ojcem. Chętnie stykałeś się z nami, a my chętnie do Ciebie garnęliśmy

O ile można się jeszcze zgodzić z tytułow ym zdaniem Autora, że Bóg nam nic nie jest dłużny, i że Chrystus um arł na krzyżu za wszystkich ludzi nie tylko Żydów