• Nie Znaleziono Wyników

Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Dwumiesięcznik Społeczno - Kulturalny, 2004, nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Słowo i Myśl. Przegląd Ewangelicki. Dwumiesięcznik Społeczno - Kulturalny, 2004, nr 3"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

ISSN 08608482

CENA 4,00 ZŁ

L

NR

114 DWUMIESIĘCZNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY UKAZUJE SIĘ OD 1989 ROKU

PRZEGLĄD EWANGELICKI

W numerze m.in.:

Bonhoefferowski testament

Templariusz i wieśniak

B ib lia -

- Boży pałac Nomenklatura

Betlejem.

Miejsce i jego

historia

(2)

eczet Omara w Betlejem

Bazylika narodzenia Pańskiego

(3)

SŁOWO, i MYŚL

SŁOWO,

i MYŚL n r i m

Drodzy Czytelnicy

W

zw iązku ze zb liża ją cym się okresem w aka cyjnym pragniem y życzyć w szystkim czyte lnikom Bożego prow adzenia w tym okresie. A b y udało się odpocząć od codziennych k ło p o tó w i zm artw ień, odnaleźć c h w ilę na kontem placje piękna przyrody oraz w y p ły w a ją c e j z niej stw órczej m ocy Pana. Jednocześnie pragniem y zm otyw o w a ć naszych o d b io rc ó w by w sw oich letnich w oja żach bacznie rozglądali się poszukując nie poznanych, lub zapom nianych śladów ew angelicyzm u nie ty lk o w Polsce, ale rów nie ż poza jej granicam i, a następnie d z ie lili się na łam ach Słowa i M yśli sw oim i spostrzeżeniam i. M oże jakieś m iejsce natchnie Was do rozm yślań, którym i będziecie pragnęli p o d z ie lić się z nam i.

Podróżując nie z a p o m n ijm y jednak o tych, którzy dotknięci ostatnim i tragediam i zm agają się nadal z ich skutkam i. N ie myślę tu jed yn ie o rodzinach ofiar katastrofy w Smoleńsku, ale przede w szystkim rzeszach rod akó w d ośw iadczonych przez p ow ód ź na p o łu d n iu i w centrum Polski. Ż y w io ł uderzył także w ro d z in y ew angelickie, wym agające teraz p om ocy rów nie ż ze strony swych w sp ó łw y z n a w c ó w . Pokażm y iż potrafim y się zjed no czyć, niosąc pom oc i wsparcie.

Pam iętajm y, iż część z m iejscow ości, przez które przeszła „w ie lk a w o d a " to tereny turystyczne. O d w o ła n ie swej w iz y ty tam oznacza pow iększanie strat doznanych z p ow odu p o w o d zi. Dlatego też pragniem y w łą c z y ć się do n aw oływ ań w ie lu m ieszkańców p ołud nia , aby tłu m n ie odw iedzać przepiękne rejony naszego kraju dając tym samym swój w kła d w odbudow ę.

Ż yczym y w szystkim udanego o dpoczynku.

Jesteśmy 2

ks. d r H e n ryk Czembor Zgoda b ud uje...

Rozmyślania 3

H e n ry k D o m in ik

B onhoefferow ski testament Leon K rzem ieniecki

Templariusz i w ieśniak tłum . ks. Jan K rzyw o ń Biblia - Boży pałac

Ewangelicy na ziemiach polskich 8

d r hab. A d ria n U ljasz

Jerzy Samuel Bandtkie (1768-1835).

Uczony, pedagog i pracow nik książki polskiej

„Zamiast katechizmu” 12

H e n ryk D o m in ik Nom enklatura

Z księgarskiej półki 13

d r hab. A d ria n U ljasz Różne drogi do Chrystusa Jerzy D o m a sła w ski

Protestantyzm w trud nych czasach

Świat 16

M ic h a ł Jadwiszczok

Betlejem. M iejsce i jego historia

Redakcja

(4)

SŁOWO,

I

JESTEŚMY

j MYŚL I

Wybory

ks. dr Henryk Czembor

Wiele wskazuje na to, że przyszedł czas na przypomnienie przysłowia: „Zgoda buduje - niezgoda rujnuje. ” Wszak po katastrofie samolotu prezydenckiego i katastrofalnej powodzi, przy nie do końca przezwyciężonym kryzysie finansowym, konieczne jest połączenie wszystkich s ił do odbudowy zniszczonej części naszego kraju. Niczego dobrego nie przyniesie prowadzenie dawnych i nowych sporów, obrzucanie się wzajemnie oskarżeniami za spowodowanie katastrofy czy snucie różnych teorii spiskowych posądzających tych innych

Z

obcych p a rtii czy krajów o spowodowanie tego czy innego nieszczęścia...

T

a potrzeba zgody narodow ej staje się coraz powszechniejsza. Rozumieją to naw et ci, któ ry c h ż y w io łe m jest w alka czy w rę cz w ojn a ze w szystkim i. C hociaż zdarzają się i tacy, któ rz y w c ią ż toczą daw ne w o jn y i r o z p o c z y n a ją n o w e . P o s ą d z a ją in n y c h 0 najgorsze, p ró bu ją zm ieniać przeszłość, sta­

rają się narzucić w łasną interpretację fa któ w nie mającą nic w spólnego z rzeczyw istością 1 prawdą.

N ie ma szans na to, żeby doszło do zgody w szystkich ze w szystkim i. Istnieje też obawa, że n ie k tó rz y o w o w z y w a n ie do p o ro z u m ie ­ nia, jedności i zgody traktują w y łą c z n ie jako czasow y np. p rz e d w y b o rc z y w ybieg. Liczą się z tym , że kiedy osiągną zam ierzony cel będą m ogli znow u zdjąć maskę, przestać udawać i okazać swoje p raw dziw e o b lic z e ...

Bez w zględu jednak na w ątp liw o ści d o ty ­ czące szczerości postępow ania i w y p o w ie d z i pew nych osób, należy w ykorzystać istniejącą o b e c n ie atm osferę s p rz y ja ją c ą b u d o w a n iu p orozu m ie nia , zgody i jedności. W szak bez w spólnej pracy i realizacji jasno określonych celów , n ie m o ż liw e będzie p rze z w y c ię ż e n ie skutków katastrofalnej pow odzi, p rzyw róce nie godnych w a ru n kó w życia tym , któ rz y w niej u c ie rp ie li, b u d o w a n ie p o m y ś ln o ś c i naszej o jc z y z n y . Istniejącej e ne rg ii i ś ro d k ó w nie p o w in n o się m arnow ać na bezow ocne spory, dzielące ludzi na p ra w d ziw ych i n ie pra w d zi­

w ych patriotów , na lepszych i gorszych. Tylko w za je m n e poszanow anie i w sp ó ln y w ysiłe k p o z w o lą p rz e z w y c ię ż y ć istniejące trudności i b u d o w a ć lepszą p rzyszłość m ieszkańców naszego kraju.

D obrze jest przy tym skorzystać z dośw iad­

czeń m inionych lat. Akurat m inęło dwadzieścia lat d z ia ła ln o ś c i sa m o rzą dó w te ry to ria ln y c h . Nie w szędzie d zia łalno ść tych sam orządów przyniosła takie same ow oce. W w ie lu m ie j­

scowościach m ożna za uw ażyć daleko idące z m ia n y na lepsze, ale są też gm iny, k tó re jakb y stanęły w m iejscu, a nawet c o fn ę ły się w sw ym rozw oju . P raw dopodobnie p rzy g łę b ­ szej analizie tego zjaw iska okaże się, że najle­

piej w y k o rz y s ta ły swe szanse te m iejscow ości, w k tó ry c h d o b rz e u k ła da ła się w s p ó łp ra c a m ię dzy radami g m iny czy miasta a w ójta m i czy burm istrzam i, a także m ię dzy w ładzam i i m ieszkańcam i. N atom iast tam, gdzie m iniony czas u p ły n ą ł na cią g łych sporach, n ie w ie le zd ołan o zd zia łać i z m ie n ić na lepsze.

O w ą p o z y ty w n ą ro lę z g o d y p o m ię d z y lu d ź m i w id z im y z re s z tą w e w s z y s tk ic h dzie dzin ach społecznego działania. Tak jest w szkołach i zakładach pracy, w organizacjach społecznych i klubach sp ortow ych. Tak jest na szczeblu gm innym , a także na obszarze p ow ia ­ tu, w o je w ó d z tw a c z y całego państwa. Tak jest zresztą też w poszczególnych Kościołach czy społecznościach w y z n a n io w y c h . D o w z a je m ­ nego poszanowania, zrozum ienia, w spólnego, zgodnego życia w oparciu o m iłość bliźniego w z y w a też Boże Słowo.

W a rto w ię c z a a n g a ż o w a ć się na rzecz narodow ej zgody, pojednania m ię d zy ludźm i, zgodnego działania dla w spólnego dobra. Dla chrześcijan różnych w yzna ń pow inn a to być zresztą rzecz o c z y w is ta i ko nieczn a. C hoć p rz y z n a ć trzeb a, że nie w szyscy postępują w duchu m iłości, zgodnie z Ewangelią Chrystu­

sow ą... Stąd nasze poparcie p o w in n i m ieć ci, k tó rz y napraw dę dążą do zgodnego działania, mają na oku w spó lne dobro, nie chcą b u d o ­ w ać pom yślnej przyszłości na k rz y w d z ie czy niszczeniu innych.

Pamiętajmy, że to cz y w yciszenie sporów i zaw ieszenie w o jn y d o m o w e j będzie tylko c h w ilo w ą p rze rw ą cz y też stanie się czym ś trw a ły m w życiu naszego społeczeństwa za­

leży od nas, od naszych działań, naszych słów i naszych w y b o ró w . A w ię c starajmy się o to, aby b y ło jak n ajw ię cej zgody, która buduje, a jak najm niej niezgody, która rujnuje.

(5)

R O ZM YŚ LAN IA

I

SŁOWO,

i MYŚL

cz ^ ść i Bonhoefferowski testament

H enryk D om inik

D ie trich Bonhoeffer żył w bardzo trudnym okresie działalności kościołów chrześcijańskich, szczególnie w Niemczech, gdzie totalitarna i zbrodnicza władza nazistów dążyła do likw id a cji wszelkiej kulturowej i duchowej konkurencji i do zniszczenia chrześcijaństwa. Duchowieństwo katolickie, z m ałym i wyjątkam i poddało się dyktatowi nuncjusza papieskiego, późniejszego papieża Piusa X II, który za konkordat uzyskał fikcyjn e gwarancje działalności Kościoła katolickiego, co zresztą nie uchroniło niektórych księży od więzień i obozów koncentracyjnych.

K

o ś c ió ł e w a n g e lic k i w N ie m c z e c h p rz e ż y ł tra g ic z n e ro z d a rc ie . W ię k ­ szość d uchow nych i w iernych dało się skusić n a c jo n a lis ty c z n e j i rasistow skiej p ro pa ga n ­ d zie i w tz w . D eutsche Christen - kościele pań stw ow ym poddaw ała się p ow oln ej, stałej dechrystianizacji, a następnie, w id o c z n e j do dzisiaj ateizacji.

M niejsza grupa d uch ow nych (m.in. M artin N iem oeller, Karl Barth, D ietrich Bonhoeffer) s tw o rz y li ściśle c h ry s to c e n try c z n y , w o ln y od nacjonalizm u Kościół W yznający, w alcząc u p o rc z y w ie nie ty lk o o p ra w d ę Bożą, ale i z zarazą rasizmu i poganizm u, propagow a­

nych przez h itle ro w ców . N ie pozostało to bez w p ły w u na prześladowanie c zło n kó w tego Ko­

ścioła. Fakty te s kło n iły Bonhoeffera do zajęcia się w szeregu w y k ła d ó w (kiedy jeszcze m ógł je wygłaszać) i w swych publikacjach do zajęcia się sprawą tożsamości kościoła chrześcijańskie­

go i jego w iernych. Jego myśli w tych sprawach są a ktua lne i d zisia j, dlatego tym tem atom chciałbym p ośw ięcić w ięcej uwagi i rozw ażyć problem y, które on poruszył w czasie swego życia, zakończonego męczeńską śmiercią.

C złow iek wobec Boga

W

ustrojach totalitarnych, gdy starano się każdego czło w ie ka poddać w o li w odza, partii i rzekom ych interesów narodu, następow ał proces unicestw iania osobow ości, w o la narodu była rzekom o w ażniejsza. Jakże to nam p rz y p o m in a „je d n o ś ć m o ra ln o -p o li- tyczn ą " cz y „w s p ó ln e w a rto ś c i" późniejszych czasów . M asow a p sy c h o m a n ip u la c ja przez m edia, partie i kościoły, o kru tne prawa i prze­

ś la d o w a n ia p o w o d o w a ły o d c z ło w ie c z e n ie w ie lu lu d z i. O d rz u c e n ie przyka zań Bożych na rzecz racji „w o d z a " i jego „M e in Kampf", g la js z a c h to w a n ie sum ień, c z y n iły g łę b o k ie w y rw y w tym niegdyś racjonalnym i k u ltu ra l­

nym narodzie. Stąd w alka Bonhoeffera o istotę człow iecze ństw a , którego podstaw ą ma być prawda w ia ry w y p ły w a ją c a z Bożego Słowa.

Bonhoeffer zw racał uwagę, że każdy chrze­

ścijanin jest osobiście o d p o w ie d z ia ln y przed Bogiem. W 1929 roku w sw ym w yk ła d z ie w Barcelonie, a b yło to jeszcze przed zdobyciem w ła d z y przez H itle ra , p rz y p o m in a ł: „Stoisz p rzed Bogiem, włada tobą łaska Boga; w św ię­

cie stajesz w o b e c drugiego człow ieka, musisz c z y n ić i d zia łać, p o m n ij w ię c , że działasz w obliczu Boga; że Bóg ma swoją w o lę i chce, b y ona była spełniona. Każda aktualna c h w i­

la p o w ie ci, jaka to je s t wola. C ho dzi tylko o to, byś w id z ia ł jasno, że własną w olę musisz w łą c z y ć w w olę Jego. D o p ie ro takie całkow ite zaparcie się „ szukania siebie", ja k ie je s t w y ­ magane w d z ia łan iu w o b lic z u Boga, zasłużyć m oże na m iano m iło ści".

W w y k ła d z ie tym podkreślał szczególnie znaczenie chrześcijańskiej w oln ości, co stało się bardzo w ażnym zagadnieniem dla każdego w ierzącego w N iem czech czte ry lata później, gdy H itle r z d o b y ł w ład zę i rozpoczął p olitykę degeneracji narodu. „Chrześcijańskie działa­

(6)

SŁOWO, i MYŚL I

ROZMYŚLANIA

nie etyczne jest działaniem w wolności czło­

wieka, który sam nie ma nic, ale w Bogu ma wszystko. Kto rezygnuje z wolności, rezygnuje zarazem ze swojego chrześcijaństwa. Chrze­

ścijanin je s t wolny, stoi w ob ec Boga i w obec świata bez żadnej o słony c z y zabezpieczenia, na nim samym spoczyw a cała o d p o w ie d z ia l­

ność za to, ja k i użytek z ro b i z daru w olności.

D z ię k i tej w o ln o ś c i je g o d z ia ła n ie staje się twórcze... Jezus p o d p o rzą d ko w u ją c człow ieka bezpośrednio Bogu, w każdej c h w ili na now o i inaczej przyw raca ludzkości najw iększy dar, ja k i utraciła: w oln ość..."

Chrystus - człowiek - zbór

U

Bonhoeffera chrystianizm jest w cen­

trum jego rozważań o kościele. W iara, Chrystus, kościół i zb ór m ia ły być jednością myśli i działania w S łow ie Bożym. W pracy h a b ilita cyjn e j (1931 r.) pisał: „Chrystus zbliża się m a k s y m a ln ie do lu d z k o ś c i, o d d a je się n o w e j ludzkości tak, że Jego osoba o be jm u je wszystkich, których pozyskał, w iąże się z nim i, z o b o w ią z u je się w ob ec nich, a także sprawia, że są o n i z w ią z a n i z sobą naw zajem i w ob ec siebie naw zajem zobow iązani. „K o ś c ió ł" nie je s t w ię c ludzką społecznością, któ re j C hry­

stus udziela się lub nie udziela, ani też grupą lu d z i szukających Go lub u trzym ujących, iż Go posiadają ja k o je d n o s tk i i teraz pragną tylko p ie lę g n o w a ć swoją wspólną „ własność", je s t Z b o rem stw orzonym p rz e z Chrystusa i w N im u g ru n to w a n y m ... Tylko w w ie rz e c z ło w ie k „ m a " Boga... W ie rzy ć zn ac zy po prostu tyle, co znajdow ać Boga, laskę Boga, Z b ó r Chrystusow y ja ko coś rze czy w iś cie istniejącego".

Jakże to b y ły w a ż n e n a p o m n ie n ia , gdy d ążący do w ła d z y nazizm , p o d w a ż a ł w iarę w istnienie Boga i u siłow ał Go w y e lim in o w a ć z życia narodu, rasizm zaś d eprecjonow ał dużą część Biblii, a m oralność zastępow ano tylko p ow inn ością w o b e c państwa i narodu, czyli szow inizm em , a krzyż zastępow ała w szech­

obecna w te d y pogańska swastyka.

W spółcześnie także z tej pracy Bonhoef- fera m ożem y w yciągnąć w n io ski dla z b o ró w i kościołów . Jakże często za po m in am y słów Biblii, jakże często zapom inam y o Jezusie, bez którego ani my, ani nasz zb ór nic nie znaczą.

Zapom inam y, że bez Jezusa Kościół przestaje być Kościołem. W swej „Etyce" pisał: „ W N i- m(Chrystusie) d oko na ło się p o jed na n ie świata

z Bogiem. Świat został pokonany - nie przez burzenie, lecz p rzez pojednanie".

M oże w spółcześni nam b urzycie le pokoju s p o łe czn e g o , w ro g o w ie m iło ś c i i w o ln o ś c i w z ię lib y sobie te słow a do serca. W ła śnie w naszych czasach, m oże ty lu lud zi o dchodzi od kościołów , gdyż m ożna tam znaleźć wszyst­

ko, i p o litykę , i grzech, ty lk o tru d n o znaleźć Z ba w icie la. A przecież bez Chrystusa nie ma kościoła, bez Jego Słowa i Jego m iłości. Kto nie żyje z N im na co dzień, a ty lk o w n ie d zie ­ lę, oddala się od N iego i przestaje być Jego u czniem . O n ma być centrum naszego życia osobistego, społecznego i przede wszystkim zborow ego, w te d y d op ie ro m ożem y się czuć chrześcijanam i.

W 1933 roku B onhoeffer w y k ła d a ł w B erli­

nie: „Tak ja k Chrystus jest obecny jako Słowo i w Stówie, jako Sakrament i w Sakramencie

- tak jest ró w n ież obecny jako Z b ó r i w Z b o ­ rze...Chrystus je s t Z b o re m ja k o Ten, k tó ry ist­

nieje p ro me. Z b ó r nie je s t w ię c tylko odbiorcą Słowa o bjaw ien ia, lecz sam je s t o bjaw ien iem i Słowem Boga. M oże zro z u m ie ć S łow o ty l­

ko w tej m ierze, w ja k ie j sam je s t Słowem...

Z b ó r je s t C iałem Chrystusa. Chrystus jest głową Zboru, lecz rów nież samym Zborem , je st głową i każdym członkiem. O b e c n y w Słowie, Sakram encie i w Z b o rze zn ajdu je się w środku lu d z k ie j egzystencji, historii, naturze.

Jest w środ ku...w sw ym bycie dla człow ieka, w sw ym bycie dla h is to rii i w sw ym bycie dla natury... C hrystus sto i tam, g d z ie c z ło w ie k z a w o d z i w o b e c Prawa. Chrystus ja k o środek znaczy, że to on je s t w y p e łn ie n ie m Prawa...

je s t granicą i sądem człow ieka... je s t sądem i u spraw ie d liw ie n ie m człow ieka ... To w Jezusa - C złow ieka w ie rz y m y ja k o w Boga".

4|

(7)

R O ZM YŚ LAN IA SŁOWO, i M YSI

Templariusz i wieśniak

*** Opowiadanie ***

Leon Krzem ieniecki

Piere Gerne czuł się baronem nad zapadłą wiochą, M arną, oddaloną od większych skupisk. D o kupieckiego Piemontu, p ó ł frankońskiego, p ó ł italskiego trzy doby konno.

B ył właścicielem lennym i zarazem wasalem.

Od lekkoducha księcia, balującego w Paryżu, pono w samym Wersalu, p o d ją ł dzierżawę po ła ci pastwisk na hodowlę krów i owiec.

B y ł kimś. Szlachcicem całą gębą. Jednocześnie złoczyńcą dla podległych mu wieśniaków, tu rabów bez praw. Bita orka bez względu na p łe ć oraz wiek, od dzieciństwa po starość.

Pan w p e łn i! Smagał i głodził.

M

iał kłop ot w skromnym zaiste dworku, raczej dom ostw ie tracącym wśród w i­

chrów dachówki. W św ietlicy iskrzącej polanem w kom inku, w kolo ch od ził nerw ow o, masując łysą czachę. O b ro d z iły ce b u la i m a rc h e w w yją tko w o w tym roku A nno D om ini. Gdzie składować, by nie uległy zepsuciu? Składowiska w y p e łn io n e po pow ały zbiorem w ażnych o w o ­ có w drzew i gleby, stodoły jadłem niezbędnym na życie i chów, loszki chłodu na figi i pom a­

rańcze. Krążąc i spoglądając na cicho falującą rzeczkę, próżno szukał w yjścia z nadmiernej sytości. Teraz w yprzedaż stratą, wszyscy sprze­

dają, handlują. Profit w odczekaniu.

Jest! Stuk w mądre czoło. Z w o ln ić aresz- tancką p iw nicę! O d trzech miesięcy, od lipca, jeden skazany za kradzież bochenka chleba w czas w ypieku.

- O każę dobrą w olę, ułaskawię, w ieść się rozejdzie, jaki d ob ry pan... W ypuszczę. - Sam sobie rozkazał. - Postanowiłem, w ykonać!

Zszedł po oślizgłych schodach. O tw o rz y ł kratę. Na zgniłej sm rodu słom iance siedział skurczony chudzielec. W y b la k ły w ilgocią zo ­ c z y ł Gerne w y lę k n io n y batami.

- W yłaź, wisielcze! - Usłyszał zachrypły ryk.

- Znaj dobre serce pana.

W ięzień dźw ignął się z ledwością. Podej­

rzanie w ycho dził. W drzw iach upew niony uca­

ło w a ł d łoń łaskaw cy i doznał kopniaka. Gerne o btarł oślinioną rękę o kabat. Piwniczka jak ulał na cebulę i marchew. Poczęstowany kopniakiem rab w spom niał nauki o pierw szych i ostatnich, z pocieszeniem Kazaniem na Górze.

O słabły z d o b ył się na w ysiłek i biegł ile sił do glinianek pod lasem, jedyną drogą osiedla.

Przystanął dla z ła p a n ia o d d e c h u , serce się kołatało. Naraz, co to? C iekaw e... Jakiś ryce­

rzyka w lecze się noga za noga konia o łbie zw ieszonym . W id a ć podróż długa, z daleka, z unikaniem zabudow ań i zaludnień. Biedak biedę zo czy i poznaję.

O sobnik z b liż y ł się p ow oli. Zm ęczony koń stanął.

- D okąd zm ierzasz, biedaku? - Przybysz pierw szy spytał.

- O d złego d w o ru , - W skazał za siebie.

- D ia b e ł nie c z ło w ie k . P rz e k le ń s tw o ...A ty, panie, kim bywasz?

- O d p a d ły m tem plariuszem ... - W estchnie­

nie.

- N iew iele mi to rzecze. - O śm ielił się w ie ­ śniak. - Kilka m iesięcy odsiadłem w ciem nym lochu za chleb dla głodnej, chorej rodziny...

Rycerz zszedł z konia, w yjaśnił.

- Templariusze to zakon w o jó w o dostęp chrześcijan do śladów Chrystusa Pana na Ziem i Świętej. - D o k o ń c z y ł z żalem. - Rycerze Jezusa z Nazaretu, Syna W ie lkie go Boga.

- T u Frankonia, panie zacności. Nie Ziem ia Święta, je n o n ie w oli nas, biedoty. Czy zb łą ­ dziłeś?

- O d d w u lat b łą d z ę ... Skazaniec na tortury i pal.

Krótkie m ilczenie.

- Rodzinę mam, żonę, córkę, syna. Dom ek na przedm ieściach Paryża. - G łę b o kie wes­

tchnienie. - A le tam przebyw ać nie mogę. Król Filip rozsyła ła p o w n ik ó w i inkw izycja papieża Klemensa ściga i bez sądu na pal. - Rozłożył ramiona, jakby przed nim było w ielu słucha­

czów. Przed skazańcem jeszcze okrutne męki i przyznanie się do winy, jakiej sobie opraw cy

(8)

SŁOWO, ROZM YŚLAN IA

z MYŚL

zażyczą. Już spalono czterdziestu pięciu tow a­

rzyszy Zakonu. - D w ie duże łz y sp łyn ęły po zm iętych policzkach.

- Panie, po co mi to wiedzieć? - Zapytał w ieśniak.

- Muszę się w y ż a lić ... Gadać od siebie od miesięcy nudno. Nie powiesz wszak nikomu.

Znalazłbyś się za kratami, jako w spólnik. Na łożu o bitym gw oździam i. I rozciąganiem o d ­ nóży.

- Nie pow iem , ale się b iję ... - U de rzył się w piersi.

- Ja zapom nę, ty zapom nisz... N ie bądź tak strachliw y. U ch o d zę ... - Poklepał konia po zadzie. - Z m ęczony jesteś, przyjacielu, p o ­ w ie rn ik u ... Nie starzej się. Przed nami droga.

Spocząć by się zdało.

- Jednak nie skoczył na siodło i rozgadał się na dobre.

- Na w z ó r okrągłego stołu Króla A rtura.

Równi. M ęstw em i cnotą, honorem . Nie o d ­ szukali Graala, naczynia, w którym zebrał Józef z Arym atei krew świętą Jezusa Chrystusa, na krzyżu w łócznią okaleczałego. Odnaleźlibyśmy!

Rozwiązano nas bez ekologii sumień. O skarżo­

no o wszelkie zło. O skarby najwięcej.

- W iele, panie, widziałeś!

- Tak... Poznałem naturę hipopotam ów . Ale utraciłem naczynie Graala. Rycerze św iątyni oskarżeni o herezję... U nikam spalenia na sto­

sie. W pojedynkę...

- Nie pojm uję, ciem niak jestem.

- Dla m nie jesteś człow iek, jak ja.

- To nie jest m ożliw e, zacny rycerzu. Ale radzę, om iń ten d w ó r poza mną, Życie stracisz i trzos. N ikt w ięce j o Tobie nie usłyszy. I grobu nie odnajdzie. Parę m iesięcy temu zatrzym ał się na nocleg kupiec. Nie w yjechał, bo się nie zb ud ził. Zakopany w lesie.

- Po latach w ojo w a nia i zebraniu skarbczy- ka... - U śm iechnął się i uderzył po sterczącym p o d p ła s z c z e m trz o s ie . - N ie w ra c a m do dom u. Zakon rozwiązany, przyczyny i ofiary w tajnych archiw ach W atykanu. Ostrzegłeś, z serca dziękuję, Bóg płaci za dobro. Zaczekaj!

- To rzekłszy sięgnął pod kapotę. Pogrzebał, w yciąg ną ł zam kniętą dłoń.

Templariusz, teraz ju ż były, z ło ż y ł w dłoń wieśniaka pięć złotych m onet. Pominął podzię­

kowanie. W siadł na konia i p o w ló k ł się daleko, daleko...

O bdarow any patrzył w o tw artą d ło ń na z ło ­ to. Nie w ie rz y ł, przeżegnał się. Cud! Chrystus zszedł na z iem ię... Przybył do Galii.

Przybył na próg chaty. Żona M aria i trójka zabiedzonych dzieci w y b ie g ła na p ow itanie.

O p o w ie d z ie li, że p o s ła n ie c n aka zał, ju tro o św icie cała rodzina na plew ienie.

- Tu ju ż nigdy w życiu - O św iad czył zd zi­

w ion ym .

O puścili n ie w olniczą w ieś w poszukiw aniu lepszego św iata...

<xx><c><xxx><><x><xx><><x>o<>o<><x><xxxxx><>c><x><><xxxx><^^

PANIE, POMÓŻ Ml MODLIĆ SIĘ

Panie, pom óż mi m od lić się. N iekiedy w ydaje mi się, że Ty m nie nie słyszysz.

Panie, pom óż mi m odlić się. N iekiedy w ątpię, czy w łaściw ie się modlę.

Panie, pom óż mi m odlić się. N iekiedy nie znajduje na m o d litw ę żadnego czasu.

Panie, pom óż mi m odlić się. N iekiedy nie znajduję do m o d litw y w ew nętrznego spokoju.

Panie, pom óż mi m od lić się. N iekiedy nie znajduję do m o d litw y w łaściw ych słów.

Panie, pom óż mi m odlić się. N iekiedy jestem tak m ocno zajęty m oim i uczuciam i, że dla Ciebie nie jestem wolny.

Panie, pom óż mi m odlić się. U w olnij m nie z krążenia w o k ó ł siebie samego;

pozw ól mi w yczuć coś z Twego dobrego spojrzenia, które zdradza Twoja tęsknotę za mną - bez w ypo w ie dze n ia przeze mnie

pięknych słów, bez tego faktu, że żyje tu pięknym i uczuciam i, bez tego, że coś z siebie muszę dać, czegoś dla Ciebie dokonać.

Ty tęsknisz za mną! W zm ocnij w to moja wiarę.

Franciszka M itte re r tłum . ks. Jan K rzyw oń

(9)

R O ZM YŚ L A N IA

I

SŁOWO,

i M YSI

Biblia - Boży pałac

tłu m . ks. Jan Krzyw oń

B

iblia Podobna jest do prześlicznego pałacu zbudow anego z 66 m arm urow ych bloków . To są jej poszczególne księgi. Z 1 Księgą M ojżeszowa w c h o d z im y do przedsionka, który w y p e ł­

niony jest potężnym i Bożymi czynam i stworzenia. Stąd przedostajem y się do galerii obraz ksiąg historycznych. Tu na ścianach spostrzegamy opisy bitew nych scen, ilustracje bohaterskich czynów obrazy m ężów z wczesnej historii świata. Za galerią obrazów znajdujem y salę filozoficzną, Księgę Joba. Idziem y dalej i w cho dzim y do m uzycznego pokoju, do Księgi Psalmów, gdzie słuchamy najpiękniejszych m elodii, jakie kiedykolw iek ludzkie uszy m ogły słyszeć. Potem idziem y do ro­

boczego pokoju, Księgi Przypowieści Salomona, gdzie w środku pom ieszczenia w o czy rzuca się nam przysłow ie „S praw iedliw ość w yw yższa lud, lecz grzech jest hańbą narodu7Przyp.Sal.14,34/.

Stamtąd idziem y na drugą stronę do kaplicy Kaznodziei Salom onowego, który przem awia do nas z kazalnicy. Następnie przedostajemy się do zim ow ego ogrodu. Tam znajdujem y Pieśń nad Pieśniami, Salomona z Różą szarońską, lilią d oliny i z w szystkim i rodzajam i pachnących świętych olejków, o w o có w i kw iatów . W końcu w kraczam y do obserw acyjnego pokoju, do obserw atorium proroków , któ rzy swoje lunety nakierowali na bliskie i dalekie gwiazdy, ale wszystkie nakierowali na G w iazdę Poranną, która w krótce miała wzejść. Przekraczamy dzie dzin ie c i przedostajemy się do Sali audiencyjnej Króla czterech Ewangelii, gdzie znajdują się uzupełniające obrazy w ielkiego Króla. Za nią leży roboczy pokój Ducha Świętego, Dzieje Apostolskie. Dalej, za nim wstępujem y do korespondencyjnego pokoju, Listów, gdzie w id z im y g orliw ie piszących Pawła i Piotra, Jakuba, Jana i Judę. Jeśli chcem y dow iedzieć się, co oni piszą - ich listy w y ło ż o n e są do w zglądu dla każdego.

Zanim znow u w yjdziem y, przystajem y jeszcze na chw ilkę na balkonie, gdzie możemy zobaczyć pasjonujące obrazy nadchodzącego sądu świata i przyszłej Bożej Chwały. Ostatni obraz, który może napełnić nas bojaźnią, pokazuje salę tronow ą Króla.

<xX><>0<><><X><XX>0<>000<XXX><><><>C><X>0<>0<X>00<X><XXX><><><X>0<>00<X><>

Panie, ja w idzę Twój świat, Rozległe sklepienie nieba, Cud Twojego stworzenia.

Wszystko to stworzyłeś Ty, Dzień i noc również, Za to Ci dziękuję.

Góry, rzeki i jeziora, D oliny i w y żyn y

Są dow odam i Twojej m iłości.

Słońce, chmury, piasek i morze, Wszystko to chw ali Cię,

Wszystko to w ysław ia Twoją moc.

Dlatego uw ielbiam Cię, G dyż m ilczeć nie mogę;

Radość napełnia m ój śpiew.

Z du m io ny zrozum iałem : Ja jestem w Twoim ręku I Ty mię nie wypuścisz.

Peter Strauch

tłum .: ks. Jan K rzyw oń

(10)

SŁOWO, I EW ANGELICY NA Z IE M IA C H POLSKICH

i MYŚL

Część 1

Jerzy Samuel Bandtkie

( 1768 - 1835 ).

Uczony, pedagog

i pracownik książki polskiej

d r hab. Adrian Uljasz

Czytelnicy pisma „Słow o i M y ś l” mają wiedzę o wielu polskich ewangelikach zasłużonych dla rozwoju ojczystej kultury, nauki, działalności socjalnej i gospodarki, na temat których była mowa na łamach dwumiesięcznika1 oraz kalwińsko- ekumenicznej „Je d n o ty” 2. Warto poznać także postać człowieka ojczystej nauki, oświaty i książki, ja k im b ył ewangelik Polak pochodzenia niemieckiego, związany z ewangelicyzmem obrządku augsburskiego i reformowanego, Jerzy Samuel Bandtkie, zm arły w 1835 r., a więc 175 la t temu.

1 Z ob, np. A . Uljasz, V etterow ie - ew a n g e liccy d o ­ b ro c z y ń c y Lublina, „S ło w o i M y ś l" 2007, nr 1, s. 21-24; Idem, D w a j b isku p i naszego Kościoła.

Ks. d r A le ksan der Schoeneich (1861-1939) i ks.

Edm und Friszke (1902-1958), „S ło w o i M y ś l" 2007, nr 5, s. 9-12; Idem, D r Edward S choltz (1888- 1975). Lekarz z chrześcijańską m isją i p o ls k i p a ­ triota, „S ło w o i M y śl" 2008, nr 1, s. 13-15 (cz. 1);

„S ło w o i M yśl" 2008, nr 2, s. 14-17 (cz. 2); Idem, In ż y n ie r Z b ig n ie w M ich e jd a (1930-2001). W słu ż­

b ie nauce i lu d zio m , „S ło w o i M yś l" 2008, nr 3, s. 10-14; Idem, Prof. W ład ysław Szenajch (1879- 1964). Lekarz i p rz y ja c ie l dzieci, „S ło w o i M y śl"

2008, nr 4, s. 9-15; Idem, A le ksan der Szenajch (1904-1987). Polski spo rto w iec, dzie n n ika rz i ż o ł­

nierz, „S ło w o i M y ś l" 2008, nr 5, s. 19-23; Idem Z a lb u m u tw ó rc ó w książki polskie j. Firma Trza ska, Evert i M ichalski, „S ło w o i M y ś l" 2009, nr 1 s. 18-23; Idem, B olesław O lsze w icz (1893-1972, Polski u c zo n y i biblioteka rz, „Jednota" 2009 nr 1-2, s. 24-25; Idem, Z e źró d e ł d o d z ie jó w szpi taln ictw a . A k t fu n d a cyjn y Szpitala Karola i M a n w W arszawie, „S ło w o i M y ś l" 2009, nr 2, s. 23- 30; Idem, Pastor A d o lf R ondthaler (1875-1941).

B

andtkie u ro d z ił się 24 listopada 1768 r. w Lublinie jako syn luteranina Jana Samuela Bandtkiego rodem ze Szlichtynkowa w W ielkopolsce i M arii z N oaków pochodzącej z Lublina3. W czasopis'mie „W ie k " z 1887 r.

o p u b lik o w a n o za „G a z e tą Lubelską" w y p is z księgi kościelnej zb oru e w a ng elicko -refor­

m owanego w Piaskach Luterskich na Lubelsz-

Pedagog i redaktor, „S ło w o i M y ś l" 2009, nr 5, s. 15-17; Idem, A le ksa n d e r R o ndthaler (1907-1944).

Ż o łn ie rz k a m p a n ii w rz e śn io w e j i po w stania war­

szawskiego, „S ło w o i M y ś l" 2009, nr 6, s. 16-19.

C ytow ane a rty k u ły są dostępne także na stronie inte rne to w ej Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Lu blinie, zob. w w w .lu b lin .lu te ra n ie .p l (zakładka H isto ria na stronie głó w n e j) (dostęp: 10.04.2010).

2 Z ob. np. Idem , Jan Karol W ilh e lm C o etz (1818- 1883). K alw iń ski o jc ie c e ku m e n icz n e j rodziny,

„Jednota" 20 08 , nr 9-10, s. 12-13; Idem, A dam Łysakowski (1895-1952). B ibliotekarz, b ib lio lo g i d zia ła cz ew angelicki, „Jednota" 2009, nr 5-6, s.

26-28; Idem , Cezary Jellenta (1861-1935). C z ło ­ w ie k lite ra tu ry po lskiej, „Jednota"2009, nr 7-8, s. 16-17; Idem, D r M iro s ła w Leśkiew icz (1910- 1963). Ż ycie dla d źw ig a ją cych znam ię, „Jednota"

2009, nr 9-10, s. 19-20; Idem, B olesław O lszew icz (1893-1972). Polski u cz o n y i bib lio te ka rz, „Jedno­

ta " 2009, nr 1-2, s. 24-25. C ytow ane a rty k u ły są dostępne także na stronie in ternetow ej Parafii E w angelicko-A ugsburskiej w Lublinie, zob. w w w . Iub lin .lu te ra n ie .p l (zakładka H istoria na stronie głów n ej) (dostęp: 10.04.2010).

3 A . Birkenm ajer, B andtkie (Bandtke) Jerzy Sam uel (1768-1835), historyk, ję zyko zn a w ca i bibliograf, [w:] Polski s ło w n ik biograficzny, t. I, W rocław , W arszaw a, Kraków 1964, s. 260; K. W . W ó jc ic ­ ki, Jerzy Sam uel Bandtkie, [w:] K. W. W ó jc ic ­ ki, Ż ycio rysy zn a ko m ityc h lu d z i w sław ionych w różnych zaw odach, t. I, W arszaw a 1850 (re­

print: W arszaw a 1987), s. 347.

(11)

EW ANGELICY NA Z IE M IA C H P OLSKICH

I

SŁOWO, i M YSI

czyźnie, stanow iący dow ód na to, że Bandtkie został o c h rz c z o n y w o brząd ku ka lw iń skim :

„Jerzy Samuel, o jc ie c Jan Samuel Bandtke, matka Anna M aria Bandtkowa. Kumami [rod zi­

cami chrzestnymi] byli: Franciszek Bogusławski z Jeymć Panną Beatą Elizabeth N oacków ną.

O chrzczony 5 (...) grudnia (...) 1768 w Piaskach (...). Chrztu świętego d o p e łn ił ówczesny pasterz zboru piaseckiego Jan Kozaryn". Popularyzator historii ojczystej Kazimierz W ładysław W ójcicki tak pisał o okolicznościach chrztu Bandtkiego, nie podając źródła inform acji: „C hrzczony był Bandtkie w porze zim ow ej o kilka m il od (...) miasta. G dy po chrzcie z dziecięciem w ra cały z b y t w ie le uczęstow ane niew iasty, nie spo­

strzegły, iż przy uderzeniu sań, dziecię w śnieg w y p a d łs z y na drodze zostało. N iem ały czas u p ły n ą ł, zanim zm ia rkow an o zgubę i długo w świetle trzeba było szukać dziecięcia, zanim je w śniegu pogrążone znaleziono"4.

B a n d tk ie b y ł n a js ta rs z y z lic z n e g o ro ­ dzeństwa, a jego jedyny brat to Jan W in ce n ty Bandtkie Stężyński. O d 1779 r. Jerzy Samuel kształcił się w G im nazjum Świętej Elżbiety we W rocław iu, gdzie mieszkał u stryja, Jana Jerzego Bandtkiego, będącego w łaścicielem warsztatu szewskiego. W okresie nauki m łodego Jerzego jego ojciec pod up ad ł m ajątkowo, w zw iązku z czym za kontynuację edukacji w gim nazjum p ła c ił stryj. Stało się tak za nam ową profesora S. B. Davida, który o d k ry ł w chłopcu w ielkie z d o ln o ś c i. W 1787 r. p rz y s z ły u czon y zd ał maturę5.

W latach 1787-1790 studiował na koszt stryja na uniw ersytetach w H alle i Jenie, o ficja lnie teologię protestancką, ale faktycznie zajm ow ał się historią i filologią6. W Halle kształcił się przez rok, a w Jenie przez dw a lata. Na temat hojnego

4 K. W . W ó jc ic k i, op.cit., s. 347-348.

5 A . Birkenm ajer, op.cit., s. 260; A .Z .H . [A .Z . H el- cel], Bieg życia Jerzego Samuela Bandtkiego p ro ­ fesora b ib lio g ra fii i biblioteka rza w U n iw e rsyte­

cie Jagiellońskim p rze z niego samego skreślony,

„K w a rta ln ik N a u k o w y " 1835, t. 2, s. 364-365. H el- cel in fo rm u je w przypisie d o ty tu łu p rzy w o ła n e j p u b lik a cji: „B ie g ten życia swego napisał Bandt­

kie dnia 24 lipca 1826 roku, w ted y, gdy wszyscy pro fe soro w ie U niw ersytetu [Jagiellońskiego] przy no w e j jego w ó w czas organizacji ustanow ionem u kura to row i składali", A .Z .H . [A .Z . H e lcel], op.cit., s. 364.

6 Z. Ciechanowska, B andtkie Jerzy Sam uel (24 XI 1768 Lu blin ~ 11 VI 1835 Kraków), historyk, ję ­ zykoznaw ca, biblioteka rz, teo re tyk b ib lio g ra fii, histo ryk drukarstwa, [w:] S ło w n ik p ra c o w n ik ó w ksią żki polskiej, W arszaw a Lódź 1972, s. 29;

A . Birkenm ajer, op.cit., s. 260.

stryja napisał po latach z w dzięcznością: „(...) nie żądał ode m nie nic za to, jak tylko, żebym dla innych rów nie był d o b ro c z y n n y "7.

Po p ow rocie z Jeny pracow ał przez jeden kw artał 1790 r. jako guw erner w dom u pastora N ürnbergera w H erm ansdorfie pod W ro c ła ­ w ie m . Jeszcze w tym samym roku został na okres ośmiu lat nauczycielem d om ow ym synów kasztelana w ojnickiego, a niebawem hetmana, hrabiego Piotra Ożarowskiego. Przebywał w te ­ dy w Brzozie pow iatu kozienickiego i Warsza­

w ie, a po śmierci Ożarowskiego, która nastąpiła w 1794 r., w Dreźnie, Berlinie i Petersburgu.

W czasie d w u letniego pobytu w Petersburgu naw iązał kontakty z księciem Adam em Czar­

to ryskim , Tadeuszem C zackim oraz innym i uczonym i polskim i i naukowcam i rosyjskimi8.

O ś m io le tn ią pracę u ro d z in y O ż a ro w s k ic h w spom inał bardzo dobrze, pisząc w autobio­

g ra ficznym tekście: „W d om u O ża ro w skich byłem zawsze dobrze w idzianym i nie byłbym się oddalił, gdyby nie życzenie dostania stałego urzędu w e W ro c ła w iu "9.

O d 1798 r. p ra c o w a ł na stanow isku na­

uczyciela języka polskiego we w ro cław skim G im nazjum Świętej Elżbiety, czyli szkole, której był absolwentem . Jednocześnie p e łn ił funkcję tłum acza przysięgłego p rzy w ładzach pruskich.

Z racji sprawowania powyższego urzędu uczest­

niczył w w izytacji szkółwarszawskich, a w 1803 r.

przedstaw ił m em oriał do w ładz, który w p ły n ą ł na zm niejszenie nacisku germanizacyjnego na szkoły zaboru pruskiego oraz poprawę stosunku rządu pruskiego do szkół pijarskich. W 1804 r.

zo stał rekto rem s z k o ły Św iętego D ucha na N ow ym M ieście w e W rocław iu, obejm ując też zw iązane z tą funkcją stanowisko bibliotekarza w bibliotece przy kościele św. Bernardyna. U p o ­ rządkow ał w ów czas i skatalogował księgozbiór przy pom ocy Ch.F. Pariciusa i pow iększył zbiory o pozycje mające tematykę śląską. Poza tym na­

pisał historię biblioteki. Biblioteka przy świątyni Bernardynów stanow iła głów ny warsztat pracy naukow o-badaw czej Bandtkiego w czasie p o ­ bytu we W rocław iu, gdzie uczony ogłosił liczne źród ło w e prace historyczne dotyczące dziejów Śląska i jego polskości, prace językoznawcze, a także podręczniki i pom oce do nauki języka

7 Cyt. za A .Z .H . [A .Z . H e lcel], op.cit., s. 365.

8 A . Birkenm ajer, op.cit., s. 260; P. C h m ielow ski, je - rz y Sam uel B andtkie (1768-1835), [w:] A lb u m b io ­ g ra ficzne zasłużonych P olaków i Polek w ieku XIX, t. I, W arszaw a 1903, s. 414.

9 Cyt. za A .Z .H . [A .Z . H e lcel], op.cit., s. 366.

(12)

SŁOWO, EW ANGELICY NA Z IE M IA C H POLSKICH

i MYŚL I

polskiego w szkołach n ie m ie ckich 10. H enryk Barycz scharakteryzował oblicze ideowe p u b li­

kacji Bandtkiego, pisząc w broszurze na temat uczonego w ydanej w 1936 r. w Katowicach, mającej charakter p olityczny w zw iązku z za­

grożeniem dla niepodległego państwa polskiego ze strony Niem iec, że „osią i głów nym motorem tw órczości Bandtkiego" była „w iara w dodatnie w artości polskości połączona z pragnieniem przeciw staw ienia się szerzonym tendencyjnie, zw łaszcza w N iem czech , fałszom o Polsce i chęcią o kazania św iatu je j o b ie k ty w n e g o o b lic z a "11. M aria Przywecka-Sanecka oceniła działalność uczonego z W ro cła w ia podobnie, pisząc w publikacji naukowej na jego temat, że „Prace Bandtkiego były nie tylko świadom ą i celową propagandą interesów Polski na terenie nauki zagranicznej, lecz jednocześnie szerzyły w iadom ości o Śląsku w śród Polaków. D zięki temu Bandtkie stał się największym budzicielem myśli polskiej o Śląsku, którym zainteresował uczonych polskich i p o b u d z ił do badań nad tą zapom nianą u nas w te d y ziemią. Zwracając uwagę na problem odw iecznej polskości Ślą­

ska p o ło ż y ł jednocześnie p od w a lin y pod jego o drod zen ie narodow e i to jest je d n ą z jego największych zasług"12.

Liczne książki Bandtkiego z dziedziny historii i językoznawstwa polskiego w językach polskim i niem ieckim ukazały się w firm ie w ydaw niczej K o rn ó w d zia ła ją ce j w e W ro c ła w iu . B yły to publikacje w językach polskim i niem ieckim . Zwraca w śród nich uwagę S łow nik dokładny języka polskiego i niem ieckiego dla N iem ców uczących się polskiego i Polaków kształcących się w zakresie języka niem ieckiego, w yda ny

10A . Birkenm ajer, o p .c it, s. 260-261; Z. C ie ch a n o w ­ ska, op.cit., s. 29; J. Bieliński, K rólew ski U n iw e rsy­

tet W arszawski (1816-1831), W arszaw a 1911, t. II, s. 297. W ię c e j in fo rm acji o działalności b ib lio ­ tekarskiej Bandtkiego w e W ro c ła w iu c z y te ln ic y znajdą w następującym artykule: A . R e m bow ­ ski, ).S. Bandtkiego w rocław ska karta b ib lio te c z ­ na. Z ż y ty z W rocław iem , „Z e s z y ty N aukow e U n iw e rsyte tu W rocła w skie go ". Ser. A B ib lio te ­ koznaw stw o, z. 2: 1956, s. 3-54. Funkcję tłu m a ­ cza przysięgłego Bandtkie p e łn ił od 1799 r. przy U rzę dzie M u n icy p a ln y m W ro cła w skim , a później także przy Kamerze Królew skiej w e W ro c ła w iu , zob. A .Z .H . [A.Z. H e lcel], op.cit., s. 367.

11 H. Barycz, J.S. Bandtkie a Śląsk. Z d z ie jó w p ie rw ­ szych zainteresow ań się na uki p o ls k ie j Śląskiem, K atow ice 1936, s. 11.

12 M . Przywecka-Sam ecka, Jerzego Samuela Bandt­

kiego niedoszłe w ydanie opisu Śląska i W ro c ła ­ w ia B. Stenusa, „Z e s z y ty N aukow e U n iw e rsyte ­ tu W ro cła w skie g o " Seria A B ibliotekoznaw stw o, z. 2: 1956, s. 63-72.

w 1806 r. w e W ro cła w iu z przedm ow ą Bandt­

kiego oraz Gram atyka polska dla N iem ców , opublikow ana w 1808 r., także we W ro cła w iu i ze w stępem autora. Podstawę do opracow a­

nia gram atyki s ta no w ił p od rę cznik O nufrego K o p c z y ń s k ie g o , je d n a k z a ró w n o p ie rw s z e w ydanie, jak i kolejne, zm ienione, pochodzące z lat 1815, 1818 i 1824, zaw ierały nowe treści, uw zględniając osiągnięcia nowoczesnej slawi­

styki. Gram atyka była krótkim w ykład em dla N ie m c ó w chcących się nauczyć gruntow nie polskiego i stała się w zorem dla późniejszych p o d rę c z n ik ó w , o p ra co w a n ych przez innych językoznaw ców . Prace o tematyce śląskiej w y ­ w o ła ły duże zainteresowanie na Śląsku i poza regionem 13. W śród p u b lik a c ji naukow ych na tem at Bandtkiego m ożna znaleźć opinię, że był bardziej uczonym i bibliotekarzem niż nauczy­

cielem . A u to r hasła zam ieszczonego w PSB, Aleksander Birkenmajer, napisał, iż Bandtkie w okresie pracy w e W ro cła w iu „Jako nauczyciel szkół średnich raczej m ierny (więcej „w ykła d a ł"

niż „u c z y ł") za służył się przecież szkolnictw u przez szereg p o d rę c z n ik ó w (...), natom iast w bibliotekarstw ie znalazł w łaściw e ujście dla swej pracow itości i e ru d y c ji"14. W pierwszej p ołow ie 1810 r. Bandtkie przy okazji podróży do rodzinnego Lublina o d w ie d z ił Kraków i Puławy, gdzie został zaproszony przez księcia Adama C zartoryskiego.

O d 4 września 1811 r. pracow ał na U niw er­

sytecie Krakowskim (ówczesna Szkoła G łów na Krakowska i zarazem późniejszy Uniwersytet Jagielloński) jako profesor bibliografii i dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej. 12 października 1811 r.

o trz y m a ł na U n iw ersyte cie d okto ra t honoris causa z filo z o fii15. Pełniąc fu nkcję dyrektora książn icy p o m n o ż y ł je j zasób o kilkanaście ty s ię c y p o z y c ji, d b a ją c p rz e d e w s z y s tk im o grom adzenie polon ików , z których w iele, np.

kodeks B. B o ehm az 1505 r„ będący zabytkiem m alarstw a m in ia tu ro w e g o , to bardzo cenne s ta ro d ru k i. G ro m a d z ą c z b io ry u trz y m y w a ł o żyw io ne stosunki z księgarzami: W .G. Kornem z W ro cła w ia i A m b ro żym G rabow skim z Kra­

13 Z ob. A . M e n d yk o w a , U d z ia ł J.S. Bandtkiego w dzia ła ln o ści w y d a w n ic z e j firm y K o rn ó w we W ro cła w iu , „R o c z n ik i B iblioteczne", R. 11: 1967, z. 1-2, s. 83-108.

14 A . Birkenm ajer, op.cit, s. 260-261.

15 Ibidem , s. 260; Z. C iechanow ska, op.cit., s. 29;

K. Lew icki, Sprawa p o w o ła n ia Jerzego Samuela B andtkiego na stanow isko dyrektora B ib lio te ki Ja­

g ie llo ń s k ie j w r. 1810/11, „S obótka", R. 5: 1950, s. 172-183.

’I

(13)

EW A NGELICY NA Z IE M IA C H PO LSKICH I SŁOWO, z MYŚL

kowa. U porządkow ał i skatalogował w spólnie z dw om a adiunktam i o koło 15 tysięcy druków i rękopisów pochodzących ze zb io ró w pojezu- ickich i bibliotek burs. Katalogował też bieżące n a b y tk i. W z w ią z k u z b ra kie m in w e n ta rz y zaopatrzył bibliotekę w katalog repozytorialny (topograficzny w iążący książkę na stałe z m iej­

scem na półce), ko ntyn uo w ał daw ny katalog kartkow y i za in icjo w ał cztery nowe: językow y, p rzyb ytkó w do 1812 r., rzeczow y oraz katalog autorów polskich. O gółem skatalogował 40 ty ­ sięcy druków . W y d z ie lił z całości księgozbioru dub le ty i sporządził ich rejestr. U porządkow ał i p o m n o żył zb io ry o tematyce śląskiej. O p ró cz tego w zbogacił i uporządkował dział rękopisów.

O p ra cow a ł katalog obejm ujący całe ówczesne z b io ry rękopiśm ienne b ib lio te k i. Rejestrował na kartkach ćw iartkow ych całe kodeksy i w y ­ m ieniał wszystkie pozycje zawarte w każdym z nich. N otow ał ty tu ły i inform acje o p row e­

n ie ncji, na tem at kopistów, a także bardziej charakterystycznych szczegółów, szczególnie w y ra z ó w i zdań w języku polskim czy czeskim.

Pracę nad opisami kontynuow ał później Józef M uczkow ski. O pisy rękopisów p osłużyły jako część materiału do drukowanego katalogu au­

torstwa W ładysława W isłockiego. W zw iązku z katalogowaniem rękopisów Bandtkie zajm o­

w a ł się też średniow iecznym i zabytkam i ręko­

piśm iennym i, z których kilka w ydał, w zględnie p o ś w ię c ił im ro z p ra w y w c z a s o p is m a c h . 13 lipca 1812 r. Bandtkie u ru cho m ił czytelnię biblioteki dla publiczności16.

Na u n iw e rs y te c ie w y k ła d a ł b ib lio g ra fię , pojm ując ją jako całokształt nauki o książce17.

W ykładem bibliografii o bjął grafikę (sztukę p i­

sania i rękopisy), drukarstwo i historię książki.

Na w y k ła d a c h pośw ięconych grafice m ó w ił o kodeksach, w olu m in a ła ch , daw ał ich opis te c h n ic z n y i w y ja ś n ia ł te rm in y oraz przeka­

z y w a ł słuchaczom w ia d o m o ś c i o skrybach przepisujących książki rękopiśmienne. W części pośw ięconej drukarstwu przyb liża ł studentom dzieje sztuki typograficznej na świecie i w Pol­

sce, w tym różnych w ydań Biblii, m ó w ił także o krakowskich mszałach i psałterzach. O m aw iał e dycje a u to ró w g re ckich i łac iń s k ic h , d z ie ł pisarzy średniow iecznych oraz prac o jcó w Ko­

ścioła, źródła do historii Polski, piśm iennictw o powszechne i polskie okresu Odrodzenia. Polski b ibliograf Stefan A rtel-W ierczyński w następu­

jący sposób o cen ił w y k ła d y Bandtkiego: „D e ­ fin icji b ibliografii w zachowanych w ykładach Bandtkiego nie znajdujem y, co do zakresu zaś w idzim y, że zajął się on systematycznie rękopi- soznawstwem i drukarstwem oraz kreśląc dzieje książkowe dał zarys b ibliografii powszechnej w edług poszczególnych gałęzi w ie d z y "18. W y ­ kłady b ibliografii Bandtkiego b yły pierwszym kursem tego p rz e d m io tu na u n iw e rs y te c ie w języku polskim . O p ró cz bibliografii w ykładał w Krakowie językoznaw stw o słowiańskie, num i­

zmatykę, nauczał łaciny oraz p row adził rodzaj seminarium filo lo g iczn e -h isto ryczn e g o . Wśród jego sem inarzystów byli m .in. znani historycy Antoni Zygm unt Helcel i W acław Aleksander M aciejow ski19.

16 Z. C iechanow ska, o p .c it, s. 30; W . O g ro d z iń - ski, Z w ią z k i du ch o w e Śląska z Krakowem na p rz e ło m ie w ie k ó w X V III i XIX, W arszawa, Kato­

w ic e 1935, s. 25; Z. Ciechanowska, Jerzy Samu­

el Bandtkie ja k o b ib lio te ka rz i bibliotekoznaw ca,

„B iu le ty n B iblio teki Jagiellońskiej" 1970, nr 1/2, s. 17; W . W is ło ck i, Katalog ręko pisów B ib lio te ­ k i U n iw e rsyte tu Jagiellońskiego, zob. m .in. cz. I Wstęp. Rękopisy 1-1875, Kraków 1877-1881.

17 Z. Ciechanowska, B andtkie Jerzy Sam uel ..., s. 30.

18 B ibliografia. Jej istota, p rz e d m io t i początki, na pi­

sał S. Vrtel - W ie rczy ń s ki, Lw ów 1923, s. 24-25.

19 A . Birkenm ajer, op.cit., s. 261; Z. Ciechanowska, Bandtkie Jerzy Sam uel (24 XI 1768 Lublin - 11 VI 1835 Kraków )..., s. 30.

(14)

SŁOWO.

i MYŚL I

„ZAMIAST KATECHIZMU"

Nomenklatura

H enryk D om inik

Temat, który chcę poruszyć, co ja k iś czas wraca ja k bumerang i mnie do zabrania głosu takie zmobilizował pewien list. Jest to temat stary, odżywający co kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, dotyczy nas wszystkich, powinniśmy więc go znowu przedyskutować

i p o d jąć ja k ą ś decyzję, dotyczy bowiem nazwy Kościoła.

E

w angelicy na świecie używ ają różnych jego określeń. Istnieją Kościoły ew an­

gelickie, luterańskie, ewangelicko-augsburskie, ewangelickie w yznania augsburskiego itd. itd.

Problem y n azew nictw a nie tylko nas z a jm o ­ w ały, ale i Kościół ewangelicko-reform owany, k tó ry b y ł i ka lw ińskim od nazw iska tw ó rc y i helw eckim od miejsca powstania. W naszym kraju d okład ne określenie n a z w y ko ś c io łó w protestanckich ma szczególnie ważne znaczenie ze w zględu na zaszłości historyczne i panujące tu jeszcze fobie religijno-narodow e.

Kiedyś byłem gorącym zw olennikiem nazw y luterański, który jasno i konkretnie podkreślał jego oblicze teologiczne. Jednak, jak się oka­

zuje, sam dr M arcin Luter był temu przeciwny, pisząc w o dezw ie do swych zw ole nn ikó w : „Po pierwsze, prosiłbym by nie posługiwać się m oim imieniem, bow iem nie pow inniśm y się nazywać luteranami, lecz chrześcijanami. Ja nie zostałem ukrzyżow any za nikogo (1 Kor 1,4nn)... Jak to się stało, iż ja biedny,... m iałbym m ieć dzieci Boże nazwane od mego nędznego imienia. Nie tak, drodzy moi przyjaciele, usuńmy takie imię, poniew aż są tacy, co nie zadawalają się nauką oraz imieniem Chrystusa, lecz chcą oprócz tego być papistami. Niech będą papistami ci, którzy uznają papieża za swego mistrza. Ja nie jestem i nie będę m istrzem dla nikogo. Ja, w ra z ze wszystkimi w ierzącym i, podzielam jedną naukę Chrystusa, który jedynie jest naszym mistrzem".

W o b e c takiego stanow iska samego M arcina Lutra, nie w ypada nazyw ać jego nazwiskiem Kościoła.

M o im skrom nym zdaniem nazwa „ew ange­

licko-augsburski" jest tylko w p ołow ie adekwat­

na do ducha teologii ewangelickiej. W prawdzie

w 1530 r. zaprezentow ano w Augsburgu w y ­ znanie w ia ry przez Reformatorów,' a w 1548 r.

tamże na sejmie cesarz Karol V narzucił interim - kom prom isow y pokój, by załagodzić w ojnę re­

ligijną, a w 1555 r. dyktat pokoju (cuius regio eius religio), ale miasto ówczesnych sejm ów Rzeszy - Augsburg, nie m iało żadnego znaczenia, ani w p ły w u teologicznego na w yznanie ewangelic­

kie, w ię c skąd taka jego promocja?

Jest jeszcze inny pow ód, który przekonuje m nie do zm iany tej nazw y. O tó ż w naszym kraju, ju ż w p ra w d z ie n ie tak p o w sze ch n ie i g w a łto w n ie jak przed kilkudziesięciu laty, je d ­ nak panuje, m ów iąc łagodnie - rodzaj w y z n a ­ niowej alergii narodow ościow ej, pielęgnowanej od XVII w ie k u w stereotypie „P o la k -k a to lik , e w a ng elik-N ie m ie c". Ten Augsburg jest w tym w ielce pom ocny, w ię c dlaczego tak kurczow o się go trzymamy?

Przecież Kościół ewangelicki, który w XVI w ieku na naszych ziem iach, m im o iż był repre­

zentowany przez Polaków, Niem ców, Czechów, a nawet H olendrów , nie b ył w te d y kojarzony z Augsburgiem , a nazwa ta weszła do użycia grubo później.

Kościół ewangelicki, który tak silnie zaważył na tw orzeniu polskiej kultury narodowej, zrodził poiską literaturę (M ikołaj Rey), rodzim ą muzykę (W acław z Szamotuł, M iko łaj Gom ółka), który z b u d o w a ł pierw szy fundam ent ekum enie (sy­

n ody w Koźm inku i Sandomierzu) i tolerancji ( Konfederacja Warszawska), nie godzi się na­

zyw ać obco brzm iącą nazwą, rodzącą różne skojarzenia.

Kościół chrześcijański jako Ciało Chrystuso­

w e ma m ieć zw iązek w yłącznie ze Zbawicielem i Jego nauką, a nie z miejscem na ziem i czy jakim ś człow iekiem .

Jasne określenie przynależności w yłącznie ewangelicznej, z lik w id u je w iele kło p o tliw ych p ro b le m ó w i p ytań , sytu u ją c nas w y ra ź n ie w chrześcijańskiej rodzinie narodu. Nasi w y ­ znaw cy z terenów, gdzie mieszka ich większość, może nie w idzą tego problem u, ale diaspora jest jego świadom a. M oże jest ju ż czas uporząd­

kowania do końca sprawy naszej tożsamości i przynależności nie tylko w sensie prawnym, ale i mentalnym u naszych w spółobyw ateli. Podda­

ję ten problem pod rozwagę C zytelników .

12|

(15)

2 KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI SŁOWO,

« M YSI

Różne drogi do Chrystusa

dr hab. Adrian Uljasz

K

rakowskie W y d a w n ic tw o W A M o p u ­ b liko w a ło w 2009 r. pracę W drodze za Chrystusem. Kościoły chrześcijańskie w Pol­

sce m ów ią o sobie, będącą w ybo re m tekstów 0 Kościołach działających w naszym kraju, opra­

cowanych przez reprezentujących je d uch ow ­ nych i teologów. W roli redaktorów w ystąpili H anna Tranda i M iro s ła w Patalon, działając z ram ienia Komisji W ychow ania Chrześcijań­

skiego Polskiej Rady Ekumenicznej. W p ublika­

cji zam ieszczono prace na temat ośmiu w spó l­

not, funkcjonujących na terenie RP: Kościołów Chrześcijan Baptystów, Ewangelicko-Augsbur­

skiego, Ewangelicko-M etodystycznego, Ewan­

gelicko-R eform ow anego, P olskokatolickiego, Starokatolickiego M ariaw itów , Prawosławnego 1 Rzymskokatolickiego. Rozdziały uszeregowano w kolejności alfabetycznej w edług nazw Ko­

ściołów, co dobrze św iadczy o o biektyw izm ie ze s p o łu re d a k c y jn e g o . Trafnym z a b ie g ie m było pow ierzenie autorstwa osobom o dużych a uto ryteta ch w reprezentow anych w s p ó ln o ­ tach, m .in. profesorowi teologii protestanckiej baptyście Tadeuszowi Jackowi Z ielińskiem u, d y re k to ro w i Instytutu Pastoralnego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP ks. Adrianow i Korczago, zw ierzchn ikow i Kościoła Ewangelic­

ko-M etodystycznego w RP ks. dr Edwardowi P uśleckiem u, z w ie rz c h n ik o w i Kościoła Pol­

skokatolickiego biskupow i prof, zw yczajnem u d r hab. W ik to ro w i W ysoczańskiem u. M n ie j z o rie n to w a n i c z y te ln ic y zn a jd ą in fo rm a c je 0 autorach w biogramach zamieszczonych na końcu książki. Szkoda, że do w spółpracy nie pozyskano reprezentantów Kościoła A d w e n ­ tystó w D nia Siódmego, zielo n o św ią tko w có w 1 mniejszych w spólnot. W efekcie obraz życia w spó lno t chrześcijańskich w Polsce przedsta­

w io n y w pracy jest niepełny.

Zaletę książki stanowi podobna i zarazem przejrzysta struktura wszystkich artykułów, dzię­

ki której odbiorca łatw o znajdzie potrzebne in­

form acje historyczne i religioznawcze. A utorzy rozpoczynają teksty od przedstawienia zarysu histoi ii w yznania w kraju i na świecie, następnie om aw iają zarys głoszonej d o k try n y religijnej

i strukturę org an izacyjną Kościoła, a potem piszą o życiu duch ow ym , zasadach moralnych i form ach obecności w życiu społecznym , aby zamknąć rozdział informacjami na temat zaanga­

żowania w spólnoty w działalność ekumeniczną.

W dużej m ierze w yeksponow ano tematykę hi­

storyczną, w ykazując zrozumienie dla wielkiego znaczenia utożsamiania się w spó lno t chrześci­

jańskich z własną historią w umacnianiu z b io ­ rowej tożsamości w yzna nio w e j i w yznaniow e - narodow ej. Z ostatnim rodzajem tożsamości m am y do czynienia w przypadku kalwińskich i luterańskich e w a ng elikó w Polaków, u nitó w Polaków lub U k ra iń c ó w czy prawosław nych Rosjan, U kra iń có w albo Polaków. M ożna też sp otka ć z ja w is k o to żsam ości w y z n a n io w e j połączonej z mieszaną narodow ościow ą, w y ­ stępujące np. w przypadku osób o w yznaniu prawosław nym uważających się jednocześnie za U kraińców i Polaków, w zględnie Białorusi­

nów i Polaków lub Polaków ukraińskiego albo białoruskiego pochodzenia. Ks. Edward Puślecki zaprezentow ał dzieje luteranizm u w p od zia ­ le na p oszcze g ó ln e reg io n y ziem p olskich, uzmysławiając czytelnikom w ielkie znaczenie luteran dla ro z w o ju p a trio ty z m u loka lne go i regionalnego o polskim o bliczu narodow ym . M n iejszo ści w y z n a n io w e o d g ry w a ją w ie lk ą rolę także w ro z w o ju d z ia ła ln o ś c i regiona- lis ty c z n e j w e w s p ó łc z e s n e j Polsce, w tym szczególnie na obszarach, na których stanowią ludność autochtoniczną, jak Śląsk Cieszyński i tereny położone blisko w schodniej granicy RP, a przynajm niej mają dużą tradycję historyczną.

Ks. Roman Lipiński z Kościoła Ewangelicko-Re­

form ow anego p rzypom ina o w kład zie polskich kalw inistów w rozw ój kultury narodowej.

D o ktryn ę poszczególnych K ościołów o m ó ­ w io n o ze w skazaniem jej źródeł, zachęcając tym samym bardziej zainteresowane osoby do zapoznania się z n im i. Redaktorzy p o p e łn ili błąd nie zachow ując o dp ow ied nich proporcji co do zawartości treściow ej poszczególnych rozdziałów. W efekcie jed ni autorzy poświęcają konkretnym w ątkom dużo uwagi, a inni zbywają analogiczne zagadnienia krótszymi podrozdzia­

(16)

SŁOWO, Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI

j MYŚL I

łam i. Dzieje się tak z tematem zaangażowania e k u m e n ic z n e g o , z b y t z w ię ź le o m ó w io n y m na p rz y k ła d z ie p o ls k ic h b a p ty s tó w p rz e z T. Zielińskiego.

Ks. A ndrzej M in ko prezentując w yzna nie prawosławne zwraca uwagę na cechę kościołów prawosławnych, jaką jest autokefalia, uzmysła­

w iając czytelnikom niesłuszność o pinii polega­

jących na generalizującym utożsamianiu tradycji prawosławnej w yłączn ie z kulturą rosyjską czy szerzej, wschodniosłowiańską.

W całej pracy prawie nic nie napisano o p o l­

skiej prasie w yznaniow ej. Z tego w zględu duże uznanie należy się ks. Romanowi Lipińskiemu, k tó ry pod ał inform ację o popularnym tytule, k a lw iń s k o -e k u m e n ic z n e j „Jednocie", piśm ie m ającym w ielką tradycję, bo w ydaw anym od 1926 r.

W artość edukacyjną pracy zb io ro w ej p o ­ większa uzupełnienie rozdziałów W skazówka­

m i bibliograficznym i, zawierającym i informacje o opracow aniach naukow ych i popularyzator­

skich, a także drukow anych źród ła ch w iary.

N o ty b ib lio g ra fic z n e n ależa ło p o d z ie lić na d w ie części, w ym ieniając w pierwszej źródła, a w drugiej opracow ania, co u zm ysłow iłob y m niej w yro b io n e j teologicznie części o d b io r­

c ó w szczególną wagę religijną oraz religioznaw­

czą pierwszego rodzaju publikacji.

A

utorzy zachow ali o b ie k ty w iz m nie sta­

rając się w yk a z y w a ć wyższości sw oje­

go w yznania nad innym i, ale decydując się na fa kto graficzn y sposób narracji. Jednocześnie udało im się osiągnąć przystępny język, dzięki którem u publikacja m oże p e łn ić rolę populary­

zatorską i w ycho w aw czą. Nie pom oże w tym brak ilustracji, będący niew ybaczalnym błędem w przypadku w spółczesnych książek popular­

nonaukow ych o tem atyce religioznawczej. Na ilustracjach m o g ły b y zostać zaprezentow ane fragm enty liturgii, o b ie k ty sakralne czy p rzykła­

dy malarstwa religijnego.

W yd a w ca i a uto rzy zasługują na krytykę za niew ielką działalność w zakresie prom ocji publikacji.

Pom im o w niesionych zastrzeżeń po pracę p o w in n y sięgnąć osoby o zainteresowaniach re lig io z n a w c z y c h i ś w ia to p o g lą d zie e kum e ­ nicznym , żeby pogłębić w iedzę i ewentualnie starać się w miarę posiadanych uzdolnień oraz m ożliw ości p op ularyzo w a ć w Polsce ideę eku­

m enizm u.

W drodze za Chrystusem.

Kościoły chrześcijańskie w Polsce mówią 0 sobie, pod redakcją Hanny Trandy

1 M irosława Patalona, W ydaw nictw o W A M , Kraków 2009, ss. 264.

Protestantyzm w trudnych czasach

Jerzy D om asłow ski

Budzący respekt tom, zawierający prace 30 autorów i liczący niemal 700 stron druku, to owoc sesji naukowej, która odbyła się w Toruniu w 2009 r. Ukazanie się tak obszernej pracy w ciągu zaledwie kilku miesięcy, to znaczące osiągnięcie autorów, redaktora i wydawnictwa. Jak pisze we wstępie d r Jarosław Kłaczków

„Prezentowane czytelnikowi studium ma ambicje stać się zapowiedzią szeregu m onografii dotyczących poszczególnych

Kościołów protestanckich” , ju z więc w samym założeniu je st to praca ważna.

I stało się tak rzeczywiście, gdyż obok

tematów poruszanych ju ż wcześniej,

pojaw iają się zagadnienia nowe, wśród

nich dyskusyjne i trudne. Najwięcej miejsca

zajmują rozprawy dotyczące Kościoła

Ewangelicko-Augsburskiego, ale sporo

testów poświęcono też innym wyznaniom

protestanckim — K ościołow i Unijnemu,

Ewangelicko-Reformowanemu, metodystom,

baptystom, zielonoświątkowcom, a nawet

mazurskim mormonom.

Cytaty

Powiązane dokumenty

łobną po śmierci ojca - „Nie zawsze wiem y dlaczego coś się dzieje, czasami jest to po prostu wola boska i należy ją przyjąć&#34; - ripostuje

Większość z nas miała nikłą przyjemność obserwować, co działo się przed Pałacem Prezydenckim, kiedy to tak zwani „obrońcy krzyża&#34; przeciwstawiali się legalnej

bp M ieczysław Cieślar jest wspom inamy przez współpracujących z nim duchownych diecezji warszawskiej KEA jako Biskup i Brat w posłudze Słowa Bożego i

łych w pierwszym impecie nie w ytrzym ało próby czasu, pozostałe, m im o coraz trudniejszych do spełnienia obow iązków , utrzym yw ane są dzięki d ete rm ina cji w rę c

Do takiej perspektywy możemy dążyć, ale też nigdy nie uda nam się sprowadzić wszystkich przejawów religii i religijności do jednego wspólnego mianownika.. Obiektywizm wyraża

n ia. To jest realne niebezpieczeństwo i dlatego ta rocznica m oże okazać się kłopotliwa.. Kościół na swych drogach musi, niejednokrotnie, przeciwstawiać się tem u

no w pomnik Gizewiusza. przekształciła się w świecką księgę. Również na dzisiejszym pomniku zabrakło - rzecz godna ubolewania - symbolu chrześcijańskiego. Były to

Mimo że w spom niany Kościół był w większości proniemiecki, jego przem yscy członkowie czuli się Polakami, co udow odnili w czasie okupaqi odmawiając podpisania