• Nie Znaleziono Wyników

Świat : [pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 5 (1910), nr 28 (9 lipca)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świat : [pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 5 (1910), nr 28 (9 lipca)"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Snglish Koller Skating pałace

. - . . . . I »»łrT/łłnnnnrt f i k a n e . u j a i c a!*

Jazd a aa k ółk ach aa sp e c y a la ie u łożonym torze z d rzew a k a n a d y jsk ieg o w e w sp a a ia le u r z ą d z o ­ nych sa la ch . P o p is y w sz e c h św ia to w y c h cham -

p io n ó w i ch am p ion ek sk a tin g u .

Orkiestra Artystyczna.

od 10 r. — 3 pp.Seanse:

4 p p .—7 w.

8 w . — 11 w.

Cena w ejścia 40 kop.

Używalność terenu 50 kop.

ulica Szopena N° 3 (Dolina Szwajcarska).

N auka jazd y dla dam i d zie ci od godz. 3 — 4 i od 7 — 8 w . C eny w e jśc ia zn iż o n e . U W AG A. P r zy ab onam encie ceny zniżone.

GARAGE CENTRAL DE DION BOUTON

Jfowy-Świal 40. 0 />o Jiowy-Świat 40.

Tel. 94-00. UtYCl 6 W= Tel. 94-00.

N in iejsze m mamy za sz c z y t podać do w iad om ości, że z o s t a ł o t w a r t y u r z ą d z o n y p o d ł u g n a j n o w s z y c h w y ­ m a g a ń t e c h n i k i n a j w i ę k s z y w K r a ju G A R A G E , p o ­ sia d a ją cy k ilk a d z ie sią t w ygodn ych i o b sz e r n y c h B o k s ó w , do których przyjm ujem y S a m o c h o d y na p rze ch o w a n ie . P r z y G arage u rząd zon e w z o r o w e w a i s z t a t y r e p a r a c y j n e S przed aż S a m o c h o d ó w o s o b o w y c h , h a n d l o w y c h , t o w a r o w y c h i w sz e lk ic h in n ych typ ów firmy de Dion Bouton.

J en eraln a r e p r e z e n ta c y a a e r o p lo n ó w M. Farm ana n a K r ó le stw o P o lsk ie i C esa rstw o .

ZIARNA VICHY

GRAINS.iVICHY'

LECZĄ

'ZA PA R C IE]

' 1-2 wiecz. przed Jedz.

LWe w sz y st. a p te k a c h j

^ Pu d ełk o rb. 1.30j

S p r z e d a ż g łó w n a w S k ła d z ie i Tow. Akc.

L u d w ik S p i e s s 1 S y n .

Lampy n afto w o -żaro w e „ L A W A S H IN G T O N

Odznaczone 12 m ed., 3 dyplomami na wystawach wszechświat.

DOM NABDLOWY

J. 8. KORSAK

W arszaw a M o n i u s z k i 3 . T e l . 55-55.

O D 1 L IP C A

Marszałkowska

N i

141.

M aszynki naftow e i s p ir y ­ tu so w e. Lam pki i kolby do lu tow ania. N aczynia do b en zyn y, za b ezpieczon e

od w ybuchu.

W y ro b y g a la n ter y jn e , na­

czynia kuchenne i za sta w y sto ło w e tylko z czystego

aluminjum.

Cenniki i katalogi na żądanie.

S k ła d y S u k n a i K o rtó w

Leona Messinga

w Warszawie, Miodowa 7 i Marszałkowska 140.

M A T E R JA Ł Y K R A J O W E i A N G IE L S K IE w N A JL E P S Z Y C H G A T U N K A C H .

Skład przy ul. M a r s z a ł k o w s k i e j 140

p o s i a d a S U K N A K O L O R O W E na D A M S K I E K O S T J U M Y i P O ­ K R Y C I A F U T E R oraz p l e d y , c h u s t k i , k o ł d r y w e ł n i a n e i d e r y .

WIELKI „

wybór palt i ubrań n a j m o d n ie j s z e g o fe kroju z oryginalnych £ angielskich materya- łów poleca Leopold q

KOCH 8

WIELKI

wybór oryg. ang.ma- ter. dla obstalunków, które wykonywa w wykwintnym kroju i szybko Leopold

KOCH

REKTYFIKACJA WARSZAWSKA

J. ANDERSZEW SKI

W a rs z a w a , D obra 18.

P o le c a znane ze sw e j dobroci W ó d k i , A r a k i , W y b o r n ą P r z e p a - l a n k ę , Ś l i w o w i c ę , J e s z c z e R a z , S i w u c h ę . S t a r k ę , J a r z ę b in o ­

w ą na koniaku, S c h e r r y B r a n d y 1 w ie le innych.

Maszyny do Pisania

i PRZYBORY do takowych

n a jle p sz y c h am eryk ań skich fabryk

Kieszonkowe Złote Pióra

f a b r y k i

„ I D E A Ł ” Watermana

w N E W -Y O R K U

p o c e n a c h f a b r y c z n y c h p o leca:

E rnest NEUM ANN

Warszawa, Mazowiecka 6, tel. 54-96.

J . S e rk o w sk i

właściciel D . K ra je w sk i

Lampy: Naftowe —Elektryczne—Spiiy tusowe.

Bronzy: Kościelne i salonowe.

Galanterja metalowa.

P a ln ik i n a jn o w s z y c h s y s t e m ó w .

C o m p a g n ie d ’E le c t r ic it e d e V a rs o v ie

O D D Z IA Ł I N S T A L A C J I T e le f o n 8 6 - 3 0 . C z y s ta JYś 6 .

jGotuj

L

na zapas w konserwatorze

J. W e c k ’a,

a p r z e z c a ł ą z i m ę m ieć b ę d z ie s z ta n io g ro s z e k z ielo n y , s z p a r a g i

* w szelk ie św ieże ja rz y n y .

Krzysztof B R U N j S Y N

U r z ą d z a

I n s t a l a c je o ś w ie t le n ia i s i ł y e l e k t r y c z n e j

Z p r z y ł ą c z e n i e m d o s i e c i w ł a s n e j ( m i e j s k i e j )

p o cen ach m o ż liw ie nizkich.

P r o j e k t y i k o s z t o r y s y na każde żą d a n ie szy b k o i b ezp ła tn ie . S t a ł a w y s t a w a

m o to ró w m a sz y n , n ajn o w szy ch a p a ra tó w d o g o to w a n ia p ie c ó w , z a p a ln ic z e k , żelaze k do p ra s o w a n ia , p o d u s z e k d o o g rz e w a n ia , w o-

góle w szelk ich n o w o śc i w d z ie d z in ie e le k tr o te c h n ik i.

O r y g i n a l n e p a r y s k i e i w i e d e ń s k i e

Specyalna F ab ry k a dachówek

„MIŁOSNA

st. dr. żel. wązkotorowej

M i ł o s n a

st. dr. żel. Nadwiślańskiej

W a w e r

W arszaw a, Now osenatorska 8 , telefon «$;

żyrand ole, la m p y , la ta r k i, ś w i e c z n i k i , b ro n z y , s ta t u e tk i z te r r a - ltntv i f a ja n s u i t . n

BOBROWSKI, KOŁOOZKI & S-ka

BIURO TE C H N IC ZN E

PROJEKTUJE I WYKONYWA WSZELKIE KONSTRUKCYE ZELAZNO-BETONOWE I BETONOWE

W a r s z a w a , Ś - t o K r z y s k a NŁ 3 0 . T e l e f o n 94-18.

B A R „R E N A IS S A N C E ” P la c T ea tr al n y

>CZS O rn

3

d

a

k

D I s

CZ2

te*

cza

= 22

i

(2)

cm

CM r>

NAJLEPSZYCH MAREK WĘGIEL, KOKS, A N TR A C Y T

H u r t o w o i d e t a lic z n ie z d o s t a w ą o d 10 k o r c y p o le c a ją

Rydzewski, Freider i S-ka ^ . T t I Ł 77^

zakładyogrodnicze

• J. M I S Z C Z A K A •

B ie la ń s k a A* 9, (Hotel Paryski).

M o n iu sz k i 12, róg Marszałkowskiej.

Od p r z e s z ł o 4 0 - t u l a t polecana przez lekarzy całego świata jako idealny pokarm d la d z ie c i

i dorosłych chorych na żołądek.

Węże Parciane

PO CENACH FABRYCZNYCH.

= M A X B A L Z =

W a rsza w a , Ż abia ,Ve 9.

Affia Skład fabr. Mebli giętych.

B r a o i THOM ET

W A R ^ 7 A W A

liriztłtm ki Ir. 141, tilitis 10-21

Kompletne urządzenia apartamentów, will, teatrów, zakładów gastronomi*

cznych, klubów, eto. eto. W ie lk i wybór gotowych Jadalni, Sypialni,

Salonów i t. p. na składzie.

D r. A . IKIajewicz

b. le k a rz k lin ik k rajo w y ch i z a g ra n i­

cznych, b. le k a rz S an ato ry u m , w ie lo ­ le tn i le k a rz w Z ak o p an em , osiadł na stałe w Krakowie i o rd y n u je w ch o ro ­ bach w ew n ętrzn y c h . K o l e j o w a 8, te le f. 11-88. G odz. o r d . 3 — 5 po p o ł

P r a c o w n ia w ł a s n a b ie liz n y m ę z k ie j

G a l a n t e r y a w w ie lk im w y b o r z e .

PIEKARNIA ELEKTRYCZNA

N o w y-Ś w iat JUS 8 , te l. 7 7 -0 0 . W olaka Mś 3 0 , te l. 88-77 .

Poleca znan e ze s w e j dobroci p ie e z y w a

EDWARD GUNDELACH.

Apteka Stefana Michelisa

M o k o t o w s k a 4 3 , t e l e f . 9 7 - 9 7

poleca: n ajn o w sze specyfiki k ra jo w e i z a g ra n icz n e

W O D Y M I N E R A L N E Ś W I E Ż E G O C Z E R P A N I A .

C u k ie rk i e u k a lip tu so w o -m en to lo w e „Z aza“ M arm olada P u rg a tiv e P u r g in e , m asę do p o sad zek „S y re n a " , o raz w y ro b y F. Ad. R I C H T E R et C-o.

A n a liz y fiz jo lo g ic z n e 1 b a k t e r io lo g ic z n e .

a

.

a

.

a

.

a

.

a

.

a

. 8 |

K»*~ Jinro techniczne ^ 3

In ż y n ie r W . F IA Ł K O W S K I i S - k a w Warszawie, W id o k 26, Marszałkowska 104, tel. 93-72.

M o t o r y n a f t o w e „ U R S U S "

PRZEDSTAWICIELSTWO CESARSKIE: Maszyn Rolniczych, Wozów j Wózków d la rozm aitych celów . Dynamomaszyny Elektromotory. W YRÓB i NA­

B IJA N IE ak u m u lato ró w . lIN S T A L A C Y E ś w iatła i dzw onków . KON- SER W A C Y A światła elektrycznego, gazow ego i dzw onków . R o b o ty

i n ap raw y w z a k re s m ech an ik i i e le k tro te c h n ik i w chodzące.

R o b o t y k a n a liz a c y j n e .

BIURO MELIORACYI ROLNYCH

asny)

O W S IA N E HOLENDERSKIE ŻOEEDEIOIIE SEHAJCIRSBE

F.FUCHSiS^'WARSZAWA

P Ł Y N

KRŁM

n ie zaw o d n y ś r o ­ d ek p rz e c iw w ą­

grom , pry szczo m i w s z e lk im z a k a ­ żen io m ce ry . L a te m n a

d la c e ry c h r o ­ p o w ate j, zm ar­

sz c z o n e j, od p ie ­ gów i w sz elk . za­

c z e rw ie n ie ń , w y cie czk ac h , w p o ­ d ró ży , k ie d y s k ó r a p o d le g a szk o d l.

w pływ , sło ń ca, p o tu , k u r z u , B o ro z y l ch ro n iąc i zn ak o m icie o d św ieżając tw arz je s t n ie zb ęd n . a rty k u ł, to a le ty . (S w ra w o z d an ie k lin ik d - r a L u s tra , K rak ó w , 13/III — 1907 r .) Gł. sk ład ap tek a Z am en h o fa, w W a rs z a w ie .

SSataleckl

•= W arszawa =

M a rs za łk o w s k a 151.

= P o le c a ===

W Y K W IN T N Ą

= B I E L I Z N E = ARTYKUŁY M O D Y.

NATURALNA WODA PRZECZYSZCZAJĄCA

^ziała^ag o d n i^^p ew n ie.

[BIURO SPRZEDAŻY WYROBÓW FABRYKI MASZYN i ODLEWNI

A l f r e d V a e d t k e w Kutnie,

j W A R S Z A W A , u lic a W Ł O D Z IM IE R S K A 16. T E L E F O N M 94-62 P o leca w dziale Maszyn i narzędzi rolniczych: M ło ck arn ie, m an eże, s ie c z k a rn ie , ś ró to w n ik i, w ialn ie i t. p. o raz na nadchodzący sezo n : K o sia rk i, żn iw iark i i g ra b ie k o n n e znanej F a b ry k i am ery k ań sk iej „CH A M PIO N" (In te rn a tio n a l

H a rv e s te r C-o of A m erica).

W dziale Technicznym: T o k a rn ie pociągow e, w ie rta rn ie o ra z w sz elk ie od lew y tak z w łasnych ja k i n a d e sła n y c h m o d eli. Cenniki na żądanie gratis i franco.

142 MARSZAŁKOWSKA i 8 A

Jłówny Warsz. fa b r. | f l z srSkłab Dywanów« : ■

Dywany, Firanki, Pokrycia

na meble,

Portyery, Rolety.

Kapy, Serwety, Dery, Pledy, Chustki, Kołdry, Ceraty

na stoły,

Dermatoidy, Wycieraczki i t. p.

W A ŻN E: G obeliny m alow ane P a ry s k ie , arty sty czn ej w ar- tości od rb . 2.50.—Filii żadnych nie p o siad a m y .—

C eny sta łe fabryczne. O czem zaw iadam ia 7arząd.

II

(3)

PRENUMERATA; w W a r s z a w ie kwartalnie Rb. 2. Półrocznie Rb. 4.

Rocznie Rb. 8. W K ró le s tw ie I C e s a r s t w ie : Kwartalnie Rb.2.25 Półrocznie Rb. 4.60 Rocznie Rb. 9. Z a g r a n ic ą : Kwartalnie Rb. 3.

Półrocznie Rb. 6. Rocznie Rb. 12. M ie s ię c z n ie : w Warszawie, Kró*

lestwie i Cesarstwie kop. 76, w Austryl: Kwartalnie 6 Kor. Półrocznie 12 Kor Rocznie 24 Kor. Na przesyłkę „Alb. Szt.*' dołącza się 60 hal.

Numer 60 hal. Adres: „ŚWIAT" Kraków, ulica Zyblikiewicza Ns 8.

CENA OGŁOSZEŃ: Wiersz nonparelowy lub Jego miejsce na 1-©| stro­

nie przy tekście Rb. 1, na 1*e| stronie okładki kop. 60 Na 2-ej i 4-e|

stronie okładki oraz przed tekstem kop. 30. 3-cia strona okładki i stro­

nice poza okładką kop. 20. Za teksten. na białel stronie kop. 30.

Zaślubiny i zaręczyny, Nekrologi, Nadesłane (w tekście) kop. 75.

Marginesy: na I-ej stronie 8 rb., na ostatniel 7 rb., wewnątrz 6 rb.

Adres Redakcyi i Administracyi: WARSZAWA, Al.Jerozolimska 49.

T e le fo n y : Redakcyi 80-76, redaktora 68-76, Administracyi 73-22.

FILIE ADMINISTRACYI: Sienna No 2 tel. 114-30 i Trębacka No 10.

27

Rok V. Nb 28 z dnia 9 Lipca 1910 roku.

Pierwszorz. pracownia sukien męskich LEONA GRABOWSKIEGO Kraków, Szpitalna, 36. Tel. 561.

Dom bankowy, Plac Zielony, dom Hersego K A Z IM IE R Z JA SIŃ S K I.

Załatwia wszelkie czynności bankierskie na najdogodniejszych warunkach.

Rękawiczki Nowy W. Malinowski, ^53

wysyła za zaliczeniem.

Krajowy dom bankowy

Stanisław ks. Lubomirski

Warszawk, Wierzbowa 11.

Filje: i) Krakowskie Przedmieście Hotel Europejski, 2) Marszałkowska 124.

Oddział w Częstochowie.

Załatwia wszelkie czynności bankierskie.

M agazyn HENRYKA SCHWARZA Kraków, ul. Grodzka, 1. 13. Tel. 43.

adr. telegraf. „Haschwarz**. cżek P. K. O. 803.

Na lato 1910 poleca wełny, popeliny, etaminy, gre- nadiny, fulary, czapki i kapelusze sportowe, rę­

kawiczkę gotowe kostiumy letnie, płaszcze od de­

szczu i kurzu, halki i bluzki. Własne pracownie.

Próby na żą fanie. Ruble przy zakopie a 2.56.

MEBLE

Z a łę s k i i S -k a

W a ra e a w a , ul. Eryw ańska Nfi 2.

Telefonn Jd 16-39.

„Aflamit”

dobre, lekkie, tanie i trwale pokrycie dachów

K. S Z U L C i S-ka

Królewska 10.

DO CZARNEJ KAWY TYLKO

L IK IE R „Uichy-Curaęao"

przygotowany na solach kuracyjnych Vichy.

POLECAMY

PIWO E. REYCH SYNOWIE.

KRAKÓW P LA N TY .

P u n k t z b o rn y p r z e je z d n y c h . M LE C ZA R N IA D O B RZYŃSKIEJ.

BAR E K P R E S S . Jerozolimska 80, W ar­

szawa. Pierwszorz. restaur. Weranda o- --- --- --y

KANTOR ,,ŚWIATA” w ŁODZI: Biuro dzienników i ogłoszeń „PROMIEŃ” , ul. Piotrkowska 81.

Od administracyi.

Upraszamy o wczesne nadsyłanie przedpłaty na kw artał lll-ci, celem uniknięcia zw łoki w wysyłaniu pisma.

WIELKI DZIEŃ.

W 500-letnią rocznicę Grunwaldu.

Pragnęliśm y uczcić rocznicę Grunwaldzką przez poda­

nie szeregu rzeczywistych, wiernie dziejową chwile odtwarza­

jących artykułów. It tym celu zdołaliśmy zdobyć współpra- cownictwo znanych nazwisk na polu pracy dziejopisarskiej, — z Antonim Prochaską na czele,— najwybitniejszym dziś bada­

czem — specydlistą panowania Jagiełły.

c

(L

15 Lipiec 1410 roku spoił wspólnie przelaną krwią świeże połączenie Litwy z Polską i wy­

niósł oba kraje na stanowisko pierwszorzędnego mocarstwa. Zwy­

cięstwo grunwaldzkie było prze­

dłużeniem linii polityki Piastów, wykreślonej dla scementowania i ukrzepienia państw, aby otwo­

rzyć okno w murach jego na pod­

muchy zachodniej cywilizacyi i dać mu sposobność wzmożenia się, rozbudowania i uderzenia w struny słowiańskiego przodownictwa. Przy­

gotowało ono zrąb dla świetności Jagiellońskiej, dla bezustannego i dziwnem powodzeniem uwień­

czonego wzrostu potęgi i jasnego rozbłysku naszej przeszłości. Bez Grunwaldu niema bolesnej, ale pomazanej urokiem bohaterstwa Warny, niema hołdu pruskiego, niema Obertyna, ani nawet Bato- rową stopą wydeptanych szlaków ku Moskwie i Carogrodowi. Grun­

wald powiewa bogato bramo­

wanym sztandarem na najwyższym kopcu, jako symbol, światło, dro­

gowskaz i znak rycerski. W nim, niby w przeczystej soczewce, sku­

pia się poza siłą, przewagą wię­

kszej wartości fizycznej nad mniej­

z

szą, materyalnego zwarcia się ży­

wiołów i ulegnięcia słabszego, — prawdziwie Boże misteryuin, sąd moralny, uświęcone gody i zasady przez ludzkość, stwierdzona jesz­

cze raz walka z staroperskiego mazdeizmu dobra ze złem, Ari- rnana z Ormuzdem... Anioł — po­

gromca, Polska, przeszedł po dy- miącem pobojowisku, jako mści­

ciel krzywoprzysięstwa, fałszerstw i obłudy spaczonych służebników Maryi,—ujarzmiciel pychy.—Zaraz jednak, przy odemknięciu wrót do plennego śpichrza dziejowego, u- jawniło społeczeństwo polskie roz­

strój między męskim czynem a zdro­

wą myślą polityczną. Zamiast uni­

cestwić schwytanego w samotrzask wroga i, jak sparciały kłos, na zawsze wydrzeć z ziemi, — zado­

woliło się dźwiękiem sławy i za marny okup sprzedało owoc, ścię­

ty waleczną dłonią. Brak prze­

zorności, rozbieżność między dziel­

nością a umiejętnością wydoby­

cia zysków i ukucia z nich żelaznej formy życia, uwidoczniły się po raz pierwszy w kształtach niezmiernie drażliwych i posiały so­

czyste ziarna pod przyszłe nielo­

giczności. Ileż razy zwaliła się Pot-

I

(4)

DOM BANKOWY

BR. POPŁAWSKI,' Mazowiecka N? 16, Załatwia najkorzystniej wszelkie operacye bankierskie. Telef. 655.

0----

ska piorunem na przeciwnika, aby przednim następnie roztoczyć tęczę!

Grunwald wykazał dobitnie, że sam czyn, nawet najhartowniejszy, nie starczy do postawienia dzieła, że bez wytrwałości, dośrodkowości, konsekwencyi i świadomego dą­

żenia do celu, nie tworzy się ca­

łości pewnej i harmonijnej,—przy nienagannej nawet odwadze i roz­

pędzie. W stosunku do stylowo- ści rozmachu i wyniku, są zapasy z 15 lipca 1410 roku nikłe na po­

lu polityki zagranicznej,—w oczach prawdy poniekąd przykre. Z oli­

wnej gałęzi po Grunwaldzie wys­

sał Zakon jad nienawiści, zaczaił utajoną zemstę, a znając zapał i równorzędne stygnięcie wybucho­

wej polskiej natury, przygotowy­

wał zwolna, systematycznie cios, dojrzewał i przekazywał dalekim pokoleniom obrachunki za znojny, smutny dzień lipcowego upoko­

rzenia. Familijna gospodarka Zy­

gmunta Starego,—współczucie dla siostrzeńca,—utorowały drogę Krzy­

żakom do sekularyzacyi i położe­

nia fundamentu pod świecką dzier­

żawę, — zrazu lenną, a potem du- sicielkę swego dobrodzieja. Dzi­

wnym i ironicznym zbiegiem po­

gmatwanych okoliczności, wyłudził Zygmunt Luksemburczyk, faktor ówczesnej Europy, gaduła i po­

dróżujący cesarz niemiecki, pewną część okupu grunwaldzkiego tytu­

łem pożyczki i dał w zastaw Ja ­ gielle trzynaście starostw spiskich.

Nieszczęsny ten fant stał się racą do rozbioru Polski, bo rewindyku­

jąc go,—zachęciła Marya Teresa i innych do sięgnięcia po cudzą własność.

Tragicznie istotnie splotły się następstwa wielkiego dnia...

Może nas zachwycać i mirrą dumy okadzać „hołd pruski", owe proporce państwowe powiewające nad klęczącym Brandenburczykiem i szum minionych ech, możemy z dziejową wiernością wspominać, że byliśmy „pany“, a oni „knech- ty “,—że mieliśmy tytuł „zwierzch­

ników" a oni „lenników", — mimo to nie zatrzemy rzeczywistości i od­

wrotnych wyników ogromnego wy­

siłku praojców obecności. W ka­

lejdoskopie historyi poszło wszyst­

ko nawspak,—fakty wypłynęły nie z naszej „Chryslusowości" i wy­

mogu wychylenia do dna kielicha goryczy za cudze grzechy i wi­

ny, ale z własnego sromu i niepo- prawności. Dzień Grunwaldu jest

niewątpliwie relikwią chwały, reli­

kwią niespożytych zasług polsko­

ści na Wschodzie, — nie może być wszakże powodem odurzenia, za­

klęcia się w jeden hymn wzajem­

nego uwielbienia i rozkoszy po­

chwalnej. Święcić się należało, świę­

cić się powinno, święcić trzeba.

Zapomnienie o zasługach prowa­

dzi do znikczemnienia. Jest je­

dnak w człowieku i w narodach odradzający eliksir: samokrytycyzm.

On każę brać liczmany w dłonie i pamiętać o żywych wśród naj­

ponętniejszych niknących obrazów i sporządzaniu narodowych bilansów, opartych na istotnych, nie sztucznych cyfrach. A Grunwald świadczy dobi­

tnie, że sam ciężar mocy, bez możno­

ści czy woli jej systematycznego roz­

prowadzenia, zamienia się w lotny eter; a Grunwald odbija, niby w zwierciadle Teofrasta, rozlegle kręgi nieopatrzności polskiej, za­

trzymanie się i ugrzęźnięcie natę­

żenia u progu wytrwania i pracy na daleką metę; a Grunwald wresz­

cie jest przypomnieniem, żeśmy znali leki naprawy tych wad, no­

sząc w zapasie ostrzeżenia Ostroro­

gów, Zamoyskich, Skargów, a prze­

cież spokojnie patrzali na chwasty i rżyska rodzimego kołtuństwa.

Tak, Grunwald jest uroczystością, jest szanowną pamiątką i prze­

ślicznym witrażem w gmachu hi­

storyi narodowej,—ale nie plastrem na rany. Wychyla się z otchłani wieków, jak cudowna wizya, idąca przez bagna zamętu, przez Korsuń, Chmielniczyznę, bunty domowe i zgniliznę wewnętrzną... Doszedł­

szy do słupów teraźniejszości, od­

słania pełną grozy rzeczywistość, panoramę świetnie skonsolidowa­

nych Prus, pracowitych, rządnych, gospodarnych, z Hohenzollernami na czele,—potomkami po kądzieli Jagiellonów,—zapierającymi oddech w polskiej piersi... Ich dzisiejsza siła a nasza zupełna niemoc jest wykazem winy narodowej wobec minionej fali dziejowej... Dlatego z koniecznością i istotnością liczyć musi się społeczeństwo przy po­

dobnych rocznicach, aby nie po­

wtarzać błędów, aby nie dać cier­

pieć swoim kosztem wyskokowo- ści i rozbujałej fantazyi. Niech Grunwald będzie mszą świętą i wdzięcznością dla tych, co przeszli, ale nie zginą na białych kartach wspomnień, gwoli pokrzepieniu serc i rozpamiętywaniu, — nie płochej krzykliwości i pustemu frazesowi.

Ernest Łuniński.

P ie c z ę ć m a je s ta ty c z n a J a g ie łły .

UNIA.

Unią w Krewie 1385 r. przyłączy!

w. książę Jagiełło swoje państwo do Korony Polskiej, postanawiając za zgo­

dą swych braci wieczystą nierozerwal­

ność obu państw i chrystyanizacyę Litwy. W unii Wileńskiej 1401 roz­

winięto zasady związku narodów w du­

chu równości praw, a aktem horodel- skim 1413 r. dano związkowi szersze podstawy, oparte na narodowych i już zeuropeizowanych warstwach litewskich.

Niebawem w 1432 r. rozciągnięto przy­

wileje, przysługujące litewskim podda­

nym na Ruś litewską, i tak unia zmie­

niła w niespełna pół wieku zasa­

dniczo wschód europejski, nad którym dotychczas panowała przemoc despoty lnb też knut tatarskich najeźdźców.

Obszerne państwo od Połągi do ujść Dniepru otwarte zostało z chwilą unii dla kultury europejskiej, poczęto ko­

czowników wypierać w głąb stepów, zawitały swobodniejsze zachodnie in- stytucye, zaszczepiano kolonie miej­

skie i wiejskie, z zachodu sprowadzane, a z niemi rosły handel, przemysł, oświata zachodnia, przemieniając kraje stepowe w żyzne, kulturalne,— a ludy, które we wszystkich warstwach jęczały pod prawami despoty, przemieniały zwolna w narody o dążeniach do praw i swobód zachodnich.

Ponieważ zasada chrztu Litwy całej i jej pogańskiego monarchy dała bodźca do unii, przeto jasnem jest, że chrystyani- zacya dzierżaw nad Niemnem, tych osta­

tnich w Europie schronisk pogańskich, była podstawą rozwoju cywilizacyi na Li­

twie. Dzięki opatrzności, przeobraże­

nie to z pogaństwa w chrześcijaństwo działo się pod opieką, wpływem i siła­

mi Polski, kraju, w którym duch swo­

bód i wolności zachodnich urósł już dość potężnie w siły, aby módz ze skutkiem szerzyć je u sąsiednich po­

krewnych sobie ludów. Nadto pań­

stwo Polskie, wybujałe w potęgę za Kazimierza, miało poddostatek sit ma- teryalnych tak do prowadzenia dzieła kulturalnego na wschodzie, jak i do obrony nowych nabytków przed ich nie­

przyjaciółmi. Tych ostatnich miała Litwa sporo, a największym był Zakon Krzy­

żacki, tak dalece, że szukając ratunku dla swego państwa, musiał Jagiełło

2

(5)

oprzeć się na unii, inaczej bo­

wiem straciłby Litwę na rzecz Zakonu, którą mu zapisali ce­

sarze niemieccy. W chwili zgonu Olgierda pokusili się zbrojni mnisi o ubieżenie Wil­

na silnym najazdem,—niebez­

pieczeństwo więc było potężne.

Ponieważ po zaraniu unii Zakon zbrojno poparł swe da­

wne pretensye do Litwy, po­

nieważ podburzał Ruś litewską do odpadnięcia od Litwy, a braci królewskich do buntu, musiała Polska z bronią w rę­

ku ochraniać Litwę i ocalenie jej bytu jest pierwszem na­

stępstwem związku narodów.

Bez unii, oddalenie i to grun­

towne praw rzekomych Zako­

nu do całej Litwy nie dałoby się nawet pomyśleć. Łatwo też zrozumieć, że poświęce­

nie, z jakiem śpieszono na po­

moc Litwie, przykłady boha­

terstwa, dzielnej obrony sa­

mej stolicy przez Polaków, działało dobroczynnie na roz­

wój chrystyanizacyi i na kul­

turalny wzrost bardzo zacofa­

nej Litwy.

Ale to wytężenie sił w kie­

runku ratowania Litwy wpły­

nęło także na umocnienie Pol­

ski samej. W chwili zgonu Ludwika Węgierskiego, groziło jej odcięcie od ciała ziem ko­

ronnych wielkiego nabytku Ka­

zimierza Wielkiego: Rusi Czer­

wonej. Niebezpieczeństwo u- traty tej zdobyczy wisiało nad Koroną, chociaż córka Ludwi­

ka, Jadwiga, objęła rządy nad Polską.

Z chwilą unii znikła obawa w zupełności;

prow ineya ta złączyła się ściśle z Koroną, a Węgrzy nie próbują nawet okupacyi, mają bowiem przeciwko sobie dwa pań­

stwa połączone: Polskę i Litwę. Wy­

tężenie sił polskich w kierunku wy­

konania zadań unii sprowadziło jesz­

cze ważne następstwo dla Korony: jej ciaśniejsze zjednoczenie się. Za Lu­

dwika Węgierskiego rozluźnił się nie­

co związek ziem polskich. I w po­

czątkowych latach panowania Jagiełły książę Władysław Opolczyk na Do­

brzyniu i książę Ziemowit Mazowiecki żywią bardzo niebezpieczne dla jedno­

ści Korony dążenia. Dzięki wielkiej przewadze sił, jaką nad nimi górował król Polski, najwyższy książę Litwy, zakusy tych książąt nie pociągnęły za sobą złych dla Korony skutków; prze­

ciwnie, Opolczyka złamano siłą i Do­

brzyń wrócił do Korony; Ziemowit Ma­

zowiecki, a także i brat jego, Janusz na Płocku, złożyli hołd królowi Polski.

Przyczyniła się więc unia do konsolida- cyi Polski, bo dała większy zasób sił kró­

lowi, a oczywiście poparła rozwój pań­

stwa na zewnątrz, gdyż z jednej stro­

ny książę Wratysław Słupecki, z dru­

giej Mołdawia, wstąpiły w związek lenny z Koroną. Znaczenie Polski i Litwy na skutek unii tak dalece wzrosło, że w dwóch najważniejszych sprawach ówczesnych europejskich — w pacyfikacyi Czech, zawichrzonych hu- sytyzmem, i wnet potem i w sprawie

W ielki Książę W itold (ze s ta re g o obrazu w N ieświeżu. P odług sztychu w zbiorach W łodz. ks. C ze tw e rtyń skie g o ).

kwestyi wschodniej t. j. obrony Euro­

py od Turka, odgrywa Polska niemałą rolę...

Polityczne unie, zmierzające li tyl­

ko do politycznych celów, jako swego ideału ostatecznego, za osiągnięciem tegoż tracą na znaczeniu, upadają, a często pociągają z sobą w ruii ę i

na ro d y

związkowe, jak to się stało z unią Kalmarską. Unia zaś jagielloń­

ska aż do ostatniej chwili bytu poli­

tycznego państw związkowych jest pło­

dną w skutki trwałe, cywilizacyjne,—

znaczenie jej jest powszechnodziejowe, sięgające daleko po za granice państw nią objętych. Siła ta cywilizacyjna polega właśnie na tern, że prócz intere­

su politycznego ma ona cel wyższy, idealny, do osiągnięcia. Jest ona od zaczątku związkiem cywilizacyjnym w duchu szerzenia chrześcijańskiej cy- wilizacyi. Co tylko chrystyanizm na zachodzie wytworzył pięknego, wy­

niosłego, to wszystko niesie z sobą unia, zaszczepia i szerzy po całym wschodzie z najpomyślniejszym skut­

kiem. Tajemnica tego skutku błogie­

go polega w tern, że kiedy dotąd sze­

rzono tę cywilizacyę mieczem, prze­

mocą, nakazem, wreszcie narzucaniem mowy obcej, unia jagiellońska wyklu­

cza miecz i przemoc, jako czynnik sze­

rzenia cywilizacyi. Krzyżem rr.isyona- rza, pługiem rolnika, przemysłem i ręko­

dziełem mieszczanina, podbijano wschód dla kultury chrześcijańskiej, otwierano drogi w głąb puszcz, które też coraz

bardziej ustępują pługowi na pożytek cywilizacyi. Prawda, że i miecz nie rdzewiał w po­

chwie; ale służy on dla obro­

ny od koczownika, a nie do zdobywania ziemi przemocą.

Ten kulturalny moment w unii jest w gruncie rzeczy nową formą szerzenia cywilizacyi i ma o wiele głębsze znacze­

nie, aniżeli polityczna strona związku. Przypomina on lu­

dom i narodom, że mimo ró­

żnic cywilizacyjnych i języko­

wych, mogą one obok siebie żyć i rozwijać się bez obawy o przewagę ze strony tych, którzy dotąd monopol cywili­

zacyjny sobie uzurpowali na wschodzie, na zasadzie teoryi o nieograniczonych nad świa­

tem prawach cesarzy Niemiec i na prawach siły i przemocy materyalnej.

Ten idealny kierunek unii jagiellońskiej najlepiej poznać można przez porównanie jej z Kalmarską. Ta ostatnia by­

ła niemal rówieśnicą pierwszej, powstała w 1397 r. za królo­

wej Małgorzaty Duńskiej, kie­

dy to trzy państwa skandy­

nawskie pod naciskiem Nie­

miec, g ro ż ą c y c h zarówno wszystkim trzem państwom, połączyły się w ten sposób, że odtąd miały mieć jednego wspólnego monarchę z prawem pierworodztwa w następstwie tronu, z postanowieniem wie­

czystej przyjaźni związkowych i obowiązującemi wszystkich traktatami z zagranicą. Syn Wra- tysława pomorskiego, Eryk, urodzo­

ny z wnuczki Waldemara, ojca kró­

lowej Małgorzaty, miał być tejże na­

stępcą w trzech królestwach. Wspom­

niany Wratysław był hołdownikiem Polski i 1390 r. złożył hołd Jagielle i otrzymał Nakło, jako dzierżawę lenną od Korony. Bracia Wratyslawa zawarli w sierpniu 1360 r. traktat z królem Jagiełłą, na mocy którego miano han­

del Polski zwrócić od Wisły drogą lą­

dową do krajów Słupeckich, a nato­

miast Polska i Litwa, miały poprzeć ks. Ottona, syna ks. Swiętybora Słu­

peckiego, na stolicę arcybiskupstwa ryskiego; był to plan o szerokiem zna­

czeniu, zwrócony przeciw przewadze Niemiec nad Bałtykiem, który jednak, niepoparty przez Witolda, upadł. W każ­

dym razie widać z tych związków, że unia jagiellońska szukała sojuszów przeciw Krzyżakom w kołach, blisko królowej Małgorzaty stojących. Jej następca, król Eryk, zawarł nawet z Pol­

ską w 1419 ściślejsze przymierze przeciw Krzyżakom, ale go nie dotrzymał.

Traktat królów dwóch unii nie przy­

niósł dla żadnej z nich owoców. A ze zmianą następcy Eryka, Krzysztofa, któ­

ry zmarł 1448 r. zerwały się związki unii północnej. Upadła ona wreszcie za Gustawa Wazy, a jak mówi histo­

ryk Danii, Dahlman, dlatego, że była sprawą panujących, a nie sprawą lu­

dową...

A jednak charakterystyka ta nie-

3

(6)

K rucyfiks, Drzed którym m iała m odlić się Jadwiga, zanim o d d a ła rę kę J a g ie lle . W edług legendy m iał C hrystus zach ęcić królow ę zmrużeniem rzęsów . U stó p U krzyżowanego wisi strzem ię w ie l­

kiego w ezyra, zdo byte pod W iedniem i przew iezione do K ra ko ­ wa przez kapitana inżynieryi, Duponta, na znak zw ycięstw a.

Sarkofag W ładysław a J a g ie łły w K atedrze kra kow skiej, d łu ta W ita S tw osza.

mieckiego historyka nie jest trafną.

Już to samo, że narody skandynawskie, wszystkie trzy, dążyły do wyparcia niemiecczyzny, czy to z Szlezwigu, czy to z Danii, czy z Bergen, czy z Gotlandyi, jest zarazem świadectwem, że unia Kalmarska była sprawą zarów­

no panujących, jak i ludów. Historya zaznacza, że pod koniec XV w. narody skandynawskie zupełnie wyemancypo­

wały się z pod przewagi niemieckiej.

Z usunięciem wpływu merkantylnego Niemiec zginął ich wpływ cywilizacyjny, duchowy, a ani Szwedzi, ani Nor­

wegowie, ani Duńczycy nic swoje­

go nie postawili w miejsce usu­

niętego wpływu niemiecczyzny. Na­

tomiast w krajach unii jagiellońskiej, chociaż ona zwróconą była również przeciw Niemcom, wyparłszy wpływ niemiecki, postanowiono zasady samo­

rządu zachodniego, swobód i wolności zachodnich, które niósł z sobą kościół katolicki, zaszczepiano zasady- parlamentarnego rządu, do kul­

turalnych prac używano i sił niemieckich, posługiwano się nawet prawem niemieckiem, ale, oczywiście, zastosowanem do potrzeb i zwyczajów ludów sło­

wiańskich. Unia jagiellońska ta­

kże w podbitych pod władzę państwa koloniach niemieckich pozostawia samorząd gmi­

nom nietknięty, nigdzie i w niczem nie urażając poczucia narodowego nie­

mieckiego ludu. Podej­

mując walkę zasadniczą ze światem niemieckim, mu­

siano jednak użyć sił nie­

mieckich do wzmocnienia

ludów słowiańskich, do u­

G ło w a J a g ie łły na s a r ­ k o fa g u .

szlachetnienia ich i podniesienia po­

ziomu cywilizacyjnego. Przez zaszcze­

pienie wysoko już w Polsce rozwi­

niętych instytucyi zachodnich na grun­

cie wschodnim, dokonano na polu stosunków prawnopaństwowych i so- cyalnych przewrotu w duchu chrystya- nizmu, podczas gdy unia skandynaw­

ska wydała zastój na tern polu.

Unia skandynawska, do realnego celu zdążająca, opiera się głównie na sile materyalnej, wręcz przeciwną dro­

gę do celu obiera unia jagiellońska.—

Król wyzuwa się z despotycznej swej na Litwie władzy i obdarza nią swoje ludy.

To dążenie do ideału w krajach unii jagiellońskiej objawia się tem, że przodowników kultury, którymi byli duchowni, nie zrażano w ten sposób, jak się to działo w Szwecyi. Zadania ogólnoludzkie, cywilizacyjne, stawiając na pierwszym planie, oglądano się na pomoc duchowieństwa, dźwigano po­

dupadły na nowo uniwersytet, tę córę kościoła, czem oczy­

wiście znacznie ułatwiano so­

bie wysokie zadanie. Pobu­

dzone do życia, do ruchu i szybszego rozwoju na wzór za­

chodni, ludy, same już, i to w trzy dziesiątki lat po zawar­

ciu węzłów unii, ku zdumieniu Europy garną się na soborze w Konstancyi do tych za­

dań, jakie cywilizacya, Jako najwyższe, stawia.

Środki moralne, użyte do pracy, okazały się, ze względu na uzyskanie sku­

tków trwałych, daleko wy­

datniejsze, aniżeli dostar­

czane przez siłę materyal- ną, której użyto przy bu­

dowaniu dzieła kalmarskiego. To też środki moralne uczyniły z jagiellońskiej unii dzieło nie polityki, lecz własność na­

rodów i ich sprawę, a pozostało ono ich własnością i wówczas, kiedy wygasł ród, który unię tę utworzył i ugruntował.

Unia Kalmarska opierała się o powagę cesarza, przeciw której, jako wówczas wrogiej sobie, występowała unia ja­

giellońska, tak, że nawet wykluczała tę powagę, jako zwierzchników Zakonu Krzyżackiego, w stosunkach polsko- krzyżackich, w imię zasady wyższej, swobody i niezależności ludów wscho­

dnich od przewagi Niemiec—mimo to unia Kalmarska trwała tylko 126 lat, podczas gdy dobrodziejstwa cywiliza­

cyjne

u n ii

jagiellońskiej sięgają poza byt polityczny Rzeczypospolitej, a za­

sady jej żyją i dzisiaj w piersiach wszystkich ludów słowiańskich.

Unia Kalmarska zdołała odsunąć przewagę kulturalną Niemiec oraz han­

del i przemysł niemiecki, oparta na sile, ale jednak nie zdobyła się na od­

parcie nacisku nowiniarstwa i reforma­

cji, której, owszem, mimo, że z Nie­

miec nadpływała, otworzono na roz- ścież bramy! Na tę siłę moralną w od­

pieraniu nowinek zdobyła się ur.ia ja­

giellońska, jakkolwiek nierównie kry- tyczniejsze przeżyła chwile, aniżeli je przeżywały skandynawskie państwa, jakolwiek większe jej groziły niebez­

pieczeństwa, aniżeli Śzwecyi za Wazy, a Danii za Chrystyana II. Ta siła w od­

parciu reformacyi, jaką widzimy w upad­

ku projektów kościoła narodowego w państwach jagiellońskich, w powołaniu do życia unii brzeskiej—to zaiste rezul­

tat potęgi, której brak było w Kalmar- skiej unii. A ntoni Prochaska.

4

(7)

M a lb o rg . F ra g m en t odnow ioneg o zam ku. M albo rg . F ra g m en t zam ku.

Charakterystyka Jagiełły i Witolda.

„Spór o Witolda i Jagiełłę (kto z nich wyższy duchem), należy do ta­

kich, które jedno pokolenie historyków mogłoby drugiemu przekazywać w spad­

ku" — pisałem w r. 1893*). Od tego czasu przybyło nam wiadomości o o- bydwóch bohaterach Grunwaldu, ale nie takich, z których możnaby snuć niezawodne wnioski o ich osobistym charakterze. Czasy owe skąpe są wo- góle w ślady człowieka, jako jednost­

ki. Społeczeństwo składało się z kor- poracyi. Indywidualność sama przez się, choćby najsilniejsza, dochodziła do głosu tylko o tyle, o ile należała do pewnej koiporacyi; sama przez się nie mogła absolutnie uwydatnić się, i to ani nawet negatywnie. Nawet królów tyczyło to prawidło—i to czem dalej na zachód, czem bardziej w Eu­

ropie, tern widoczniej. Bywali wyko­

nawcami woli pewnej korporacyi; szli z jedną, a przeciw drugiej. Jeżeli identyfikowali się z silniejszą, miewali

„świetne panowanie", gdy się pomylili i ta, której sprzyjali, okazała się słab­

szą, szli na wygnanie. Poczucie dy­

nastyczne nie zrodziło się jeszcze w społeczeństwach europejskich. Król ponad społeczeństwem — to pojęcie średnim wiekom zgoła nieznane. Nie liczni, którzy próbowali być ponad korporacyami, skończyli na tern, że poburzyli wszystkich przeciw sobie.

Litwa była nowozaciężnym człon­

kiem Europy i prawidło to nie obo­

wiązywało jej. Własna wola władcy miała tam decydujące znaczenie, to też postać Witolda występuje w dziejach plastyczniej od Jagiełły. Na tej pod­

stawie — z powodów czysto ze­

wnętrznych—mniemano długo, że Wi­

told nietylko był indywidualnością o wiele potężniejszą od Jagiełły, ale odmawiano Jagielle wybitniejszego in­

dywidualizmu. Wydawałoby się jed­

nak odwrotnie, gdyby Jagiełło był po­

został w Wilnie, a Witold zasiadł w Krakowie i gdyby mu wypadło dzia­

łać wśród stosunków europejskich. Co do ustroju życia publicznego i pojęć

*) „Jagiełło i Witold"—Lwów. 1893.

hierarchii społecznej, była Polska już oddawna zupełnie europejskim kra­

jem. Na 6 lat przed chrztem Jagieł ■ ły wyzuto z tronu starą, rodzimą dy- nastyę Piastowską •*); tem łatwiej by­

łoby zdetronizować przybysza, neofitę, nie posiadającego w Polsce ani piędzi własnej ziemi, który był zrazu raczej mężem królowej, niż królem. Jakoż była po śmierci Jadwigi kwestya o dal­

sze jego królowanie. Łatwiej było Witoldowi na Litwie ściąć dziesięciu ludziom głowę, niż Jagielle pokłócić się z jednym wielmożą.

A był Jagiełło krępowany po­

dwójnie, nietylko oligarchiczną korpo- racyą, rządzącą w Polsce, ale i—Witol­

dem, podczas gdy Witold był krępo­

wany tylko Jagiełłą.

Trzy okoliczuości wskazują, że Ja giełło miał indywidualność niemniej silną, jak Witold:

a) że po śmierci Jadwigi nie bał się sam podjąć kwestyi, czy jest na­

dal królem polskim; tronu się nie do- praszał; b) podejmował kilka razy o-

■»«-) Nie dlatego, że Piastowie 'śląscy byli zgermanizowani! Nie brakło Piastów nieśląskich, a i śląscy nie wszyscy byli zniemczeni.

W n ę trz e k a p lic y w zam ku m alborgskim , z w itra ż e m , p rz e d s ta w ia ją c y m W. M is trz ó w .

pozycyę przeciw wielmożom i to w ma- teryach, nie stanowiących wcale inte­

resu osobistego, ani dynastycznego;

c) że potrafił skrępować swobodniej­

szego o wiele od siebie Witolda.

Z początku stosował się Jagiełło do Witolda, i to bardzo; ale czem da­

lej,tem bardziej go opanowywał, a o- statnia próba emancypacyi Witolda (zjazd łucki, sprawa koronacyi) skoń­

czyła się tem, że Witold nietylko u- stąpił, lecz umierając zaznaczył sam, że Jagiełło jest właściwym panem Li­

twy. W stosunkach polsko-litewskich obserwować można jakby nieustanny pojedynek tych dwóch siłaczy, a w tej próbie okazał się Jagiełło silniejszym.

Miał więc i on nietylko swoją wo­

lę, ale co ważniejsza — swoje własne zdanie.

Jedno i drugie słabsze jest na po­

czątku, potem coraz silniejsze, wresz­

cie potężnie pada na szalę. Witold zaś jest od początku (a przynajmniej od r. 1392) aż do końca mniej wię­

cej jednaki. Witold występuje wobec tego około roku Grunwaldu' już jako skończona indywidualność, podczas gdy Jagiełło wydaje się jeszcze jakby po­

czątkującym—tyle mu w późniejszych latach przybyło jeszcze ducha, przed­

siębiorczości, charakteru, mocy. Był więc Jagiełło zdolniejszym do roswo- ju od swego stryjecznego, w wieku dojrzałym i sędziwym mniej zależnym od własnej młodości.

Młodzieńcze porywy zachował Wi­

told do końca i jest przez to postacią bardziej literacką, dzięki temu bardziej sławioną, bo działającą bardziej na wyobraźnię w arcy - literackim narodzie polskim. Energię dojrzałych mężów zachowali zato w stopniu nierównym.

Sędziwy Witold zraził się pierwszem niepowodzeniem w sprawie koronacyi, podczas gdy sędziwy Jagiełło nie stra­

cił równowagi ani nawet w sprawie o następstwo tronu dla własnych synów.

Pozyskał sobie Jagiełło opinię u- partego. Całkiem niesłusznie! Całe jego panowanie dostarcza nieprzerwa­

nego wątku dyplomatyzowania, za­

wierania kompromisów, przycichania w chwilach mniej korzystnych, ener­

gicznego wyzyskiwania chwil sposob­

niejszych. Tak nie postępują uparci,

5

(8)

lecz rozumni a energiczni. Energia nie na porywach polega, lecz na wytrwałości, a czynnej, umiejącej działać nietylko głośno, lecz częściej i więcej— po cichu.

Sztukę robienia swojego po cichu, wbrew wszelkim pozorom i zewnętrz­

nym okolicznościom, sztukę niewywo- ływania opozycyi bez koniecznej po­

trzeby, posiadał Jagiełło w stopniu tak wysokim, że spotykamy się z podob­

nym objawem dopiero u Zygmunta Augusta. Ale prawnukowi było ła t­

wiej w czasach indywidualizmu, walk na pióra i oszołomienia „nowinkam i".

Sama możność zestawienia pod wzglę­

dem sztuki rządzenia pradziada z pra­

wnukiem świadczy, że ów pradziad był potężną indywidualnością fo(itycznq.

Jaką była indywidualność Jagiełły poza życiem publicznem? Powiem otwarcie, że—nie wiem. Trudno mo­

tywować w krótkim artykule, dlaczego nie śmiem do charakterystyki, przyto­

czonej przez Długosza, przykładać w ię­

cej wagi, niż do tego ustępu jego dzieła, w którym pisze o m itologii l i ­ tewskiej. Z wydanych przez Akade­

mię rachunków dworu mógłbym przy­

toczyć, jakie lubiał potrawy, jak się zabawiał i t. p. Ale minęły już cza­

sy takich charakterystyk i nie mam zamiaru pisać felietoniku. Co najwy­

żej mogę się z tego grubego tomu zdobyć na wniosek, że życie prywatne Władysława Jagiełły było nie narzu­

cające się niezem nikomu, a tak ogra­

niczone, iż widocznem się staje, że król ten nie miał na nie czasu i sam nie przywiązywał do niego wagi. B y l zawsze tylko królem . Winno mu to być największą chwałą i w tym grun­

waldzkim roku tytułem najwyższym do wdzięczności potomnych *).

Pod tym względem b ył i W itold pełen królewskości, ale dopiero póź­

niej. Za lat młodszych układał „skar­

g i" na Jagiełłę do Krzyżaków, zmie­

niał religię, jak szaty, i zdradzał na obie strony. Obfitował w wady, nie licujące ze zdolnością do pełnienia naj­

wyższych obowiązków. Nie miał też—

przynajmniej aż do klęski nad Worsklą (1399) stałego programu politycznego, a i potem zdarzały mu się działania, w y ­ kluczające się wzajemnie. B ył w każdym razie wahającym się co do kierunku swe­

go. Miał dużo własnej woli, ale mniej własnego zdania, które było zmienne.

Z doświadczeń życia korzystali obydwaj, ale Jagiełło znacznie wcze­

śniej. W itold długo próbował kiero­

wać się w życiu tem, co mu się po­

dobało, a nie tem, co należało. Póź­

no stosunkowo począł odróżniać jedno od drugiego, podczas gdy Jagielle od samego wstąpienia na tron polski po­

dobało się najbardziej to, co należało.

B ył więc Władysław umysłem znacz­

nie bardziej zrównoważonym. Czy pracował bardziej nad sobą, głębszym był, objektywniejszym, zdatniejszym do zwycięstw najtrudniejszych, do zw y­

cięstw nad samym sobą — roztrząsać tego nie m igę, nie mając żadnych a żadnych źródeł do skreślenia głęb-

Był tylko królem nawet wtedy, kie­

dy mu Zony oskarżano o wiarołomstwo i to niewinnie!

szego wizerunku psychologicznego. To jednak zaznaczyć winienem, że o to ­ czenie wschodnie Witolda i cały teren jego działania nie sprzyjał wyrobieniu przymiotów, jakiemi celował Jagiełło.

W itold silniejszy był w natarciu, Jagiełło w obronie. W itold lubił na­

cierać, był ryzykantem; Jagiełło musiał sobie rzecz całą przedtem dokładnie obliczyć. Ten, który sam pod Grun­

waldem omal życia nie postradał, a ma­

rzył o tem starciu przez lat 24, za­

chowywał się bezpośrednio przedtem, przez ostatnie półtora roku, jak naj­

większy z kunktatorów*). Jakżeż umiał panować nad sobą, jak wielkie miał po­

czucie odpowiedzialności! Ale gdy się już zdecydował na coś (w wojnie, czy polityce wewnętrznej), oddawał i ca­

łego siebie i wszystko do jednego punk­

tu skierowywał. Natarłszy, nie cofał się.

„ołnierzami byli obaj dzielnymi.

Nad tem niema się co rozwodzić, bo inaczej nie mogliby być królami, nie znaleźliby posłuchu, ani poszanowania u podwładnych. W itold lepszym był wodzem i dlatego bardziej wojnę lu ­ biał, upalrując w niej pole do popisu.

B ył osobiste ambitniejszym, jak wo- góle bardziej narzucającym własną o- sobę życiu publicznemu. Nie wolno jednak z tego powodu sądzić Witolda niżej Jagiełły, bo uwzględnić trzeba, że W itold działał w krajach, nie zna­

jących ustroju korporacyjnego, gdzie narzucenie się ludziom i czasom b y­

wało jeszcze jedyną pewną metodą działania, nieraz obowiązkiem.

I wojna, jako środek polityczny miała większe zastosowanie na Litwie, niż w Polsce, która przeszła była już przez szkołę Kazimierza Wielkiego.

Wszak po tyle razy cała Litwa była jakby w jednej osobie Witolda! Polska była zawsze niezależna od osoby Ja­

giełły; przez kilkanaście już lat przed nim rządzili się Polacy faktycznie sami.

Wątpliwem się wydaje, czy W i­

told byłby sobie radził dobrze w Pol­

sce, gdyby b ył na miejscu Jagiełły, pod­

czas gdy Jagiełło pokazał nieraz, że umie sobie radzić z Litwą i z Witoldem.

Opanowanie metody, potrzebnej

Malborg. Komnata Wielkiego Mistrza z „kulą polską*' nad kominkiem.

do dobrego rządu w Polsce, a tak róż­

nej od litewskich pojęć i potrzeb, świadczy o nadzwyczajnych zdolno­

ściach Jagiełły. Wiemy, że miał w ła­

sne zdanie, nie b ył nigdy potulnem, biernem narzędziem. Stał się wspól- pracow /iikiem polskich polityków świa­

domie, dobrowolnie i chętnie, a po­

trzebne do tego przym ioty tak sobie przyswoił, że bywał nieraz, i to ko­

rzystnie, politycznym ich kierownikiem.

Tem bardziej to podnieść trzeba, że nie był wcale „spolonizowany".

W itold spolszczył się osobiście bez po­

równania bardziej od Jagiełły, który pozostał w życiu prywatnem do ostat­

ka Litwinem. W itold miewał często istną żądzę polonizowania Litw y, pod­

czas gdy Jagiełło lubiał wysuwać li- tewskość na pierwsze plany **). Kato­

likiem był na wskroś, ale Polakiem bardzo niewiele. Tem bardziej nieśmy hołd jego pamięci, że nie przestawał być ani na chwilę k<ólem polskim , pomnym swych obowiązków z nieubłaganą wzglę­

dem siebie samego konsekwencyą.

I W itoldowi stawmy w duszy pomniki za to, że tak gorąco ukochał polską mowę, polski obyczaj, że po­

tężną swą wolą pchnął Litw ę na tory polskiej kultury. W tem jednem nie zmieniał on nigdy zdania; nawet w te­

dy, gdy chciał osobnej korony dla Litw y, nie chciał dla niej innej ku ltu ­ ry, jak polskiej, i tylko polskiej. K u l­

turalne spolonizowanie L itw y było je ­ go marzeniem, a kto stawał w drodze temu pragnieniu, z takim nie znał żar­

tów, ten mu był osobistym wrogiem.

I tak się łączą w dziejach, ten spo­

lonizowany nawskróś W ielki Książę litewski z królem polskim, który sam sobie pozostał Litwinem —jakby Opatrz­

ność dbała o

to,

żeby samemi osoba­

mi monarchów zbliżyć do siebie dwa narody zaraz od początku.

D - r F e lik s K o n eczn y.

) I w tem podobnym był do niego prawnuk, zwany przez krótkowidzów poli­

tycznych „dojutrkiem".

•»«■) pierwszym spolonizowanym Jagiel­

lonem był Jan Olbracht; drugim Zygmunt Stary.

Malborg. Refektarz krzyżacki.

6

(9)

D zisiejszy kra jo b ra z z pola b itw y g runw ald zkie j. Z pra w e j stro n y pomnik na m iejscu, gdzie p o le g ł W ielki M istrz.

Bitwa pod Grunwaldem.

(Wyjątki z opisu walki z dzieła K

Znakomity twórca dzieła .Jadwiga i Ja­

giełło. maluje plastycznie przygotowania do bitwy. Króla otoczono pocztem sześćdziesię­

ciu kopii rycerskich, a Witold przebiegał szeregi, — nieosłoniony żadną strażą przy­

boczną.

„Było już około trzeciej godziny z południa; lekki wiatr od lasu powiał kurzem w oczy Krzyżakom. W tej chwili zagrały trąby i cała linia bojo­

wa zabrzmiała pieśnią „Bogarodzica!"

Prawe skrzydło litewskie ruszyło na spotkanie nieprzyjaciela. Niemcy ude­

rzyli z niezmierną gwałtownością. Pęd z góry potroił siłę natarcia. Zagrzmiał zarazem ogień rozstawionych na wzgó­

rzach dział. Na wiele mil miał się rozledz odgłos pierwszego szturmu.

Niemcy runęli odrazu całym ogromem swojego wojska, z wyjątkiem kilku­

nastu znaków odwodu. Głośna w śre­

dniowiecznych dziejach „furya teutoń- ska" spadła niepowstrzymaną burzą na Litwę. Wstępne uderzenie było, jak zwyczajnie, na kopie. Po zwarciu się szeregów, pokruszyły się kopie, umilkł huk dział. Wszczęły się zapasy ręcz­

ne, pierś o pierś, ramię o ramię. W miej­

scu kopii szczękał już miecz o miecz, oszczep o oszczep. W coraz bliższej cieśni walczących natarły na się topo- ry czyli berdysze, straszna broń owych czasów. Gorzej uzbrojona tłuszcza go­

dziła w siebie maczugą, pałką okutą.

Przez całą godzinę mocowały się szy­

ki w ten sposób mieczem, dzidą, ber- dyszem. Przez całą godzinę nie ustę­

pował jeden drugiemu. Wreszcie za­

chwiała się rozkołatana ściana litewska.

Parta coraz sroższym naciskiem Niem­

ców, cofnęła się Litwa i Ruś z Tatar- stwem cokolwiek w bok, na prawo, ku jeziorowi Lubeńskiemu. Tam za­

trzymano się jeszcze i jeszcze wzno­

wił się opór. Rychło atoli przedarli Niemcy nawskróś linię litewską, ro­

zerwaną w dwie ustępujące połowy.

Nierównie liczniejsza połowa prawa, w najznaczniejszej części z Litwy i Ta- tarstwa złożona, pierzchnęła w stronę jeziora. Uradowani zwycięstwem Niem­

cy, puścili się w pogoń zapamiętale.

Nastąpiła sroga rzeź w uciekających.

Niektóre oddziały tak dziki ogarnął

Szajnochy: „Jadwiga i Jagiełło11.) popłoch, iż nie oglądając się poza sie­

bie, miały przez wiele uciekać dni, do­

stać się aż do Litwy, rozsiewając tam wieść o przegranej. Innym działom, zwłaszcza tatarskim, straszniejszym (jak wiadomo) w odwrocie, niż w zaczepce, przyniosła ucieczka nie tyle szkody i sromu. Unosząc na swoich karkach nieprzyjaciela, nużąc go pogonią i łu- pieżą, były one gotowe zwrócić się lada chwila do boju, tem groźniejsze­

go wtedy wrogowi. Również niezu­

pełnie bez nadziei walczył tymczasem lewy odłam rozgromionej linii litew­

skiej. Stały tam pułki ruskie, miano­

wicie, trzy bohaterskie roty Smoleri- szczan. Odcięte przez zwycięskich Niemców od reszty wojsk litewskich, zdzierżyło rycerstwo ruskie na sobie ogromną przemoc nieprzyjaciela, i lu­

bo prawie w pień wycięte pod jednym znakiem, przedarło się nakoniec ku stojącemu opodal skrzydłu Polaków.

Zachowywało się toż lewe skrzydło polskie dotychczas bez czynnego u- działu w bitwie, mając wystąpić później.

Teraźniejsze przyłączenie się do niego Rusi walczącej—pociągnęło je w bój.

Waleczny Witold, nie zdoławszy utrzy-

K arol S zajnocha.

mać sprawy w skrzydle litewskiem, za­

wezwał Polaków coprędzej na plac bitwy. Upojeni tryumfem Niemcy mnie­

mali się pogromcami całej armii ko­

ronnej, a tu po pierwszej bitwie //- lemskiej, stoczonej na pochyłości wzgó- rzów, przyszło staczać drugą bitwę, w nizinie pod lasem, z Polakami".

Zachwiały się wojska polskie...W tem uj­

rzano, jakby płynącą po fali powietrznej chorą­

giew państwową.Rycerstwo, porwane znakiem orła, na nowo parło nieprzyjaciela. Jagiełło chciał koniecznie runąć w odmęt bitwy, — zdołano go jednak zatrzymać na wzgórzu z ubocza. W tem ku monarsze puścił się śmiały harcownik niemiecki, Dyppold Kie- kierryc von Dieber i wymierzył już kopią.

Ocalił monarchę jego sekretarz, Zbyszek.

Ulryk von Jungingen posianowił nie tracić czasu na osaczenie orszaku Jagiełły — lecz złamać rdzeń armii swego wroga. Zdawa­

ło się, że po śmiałem uderzeniu po raz wtóry został panem placu bitwy. Rychło jednak dostrzegł pomyłkę.

„Uzupełnił do reszty zmianę lo­

sów, oddawna spodziewany powrót Litwy i Tatarstwa na pole boju. Pod­

czas gdy na lewem skrzydle dogrze­

wały teraz Niemcom roty zaciężne, pojawiła się na prawem znaczna część zbiegłej Litwy i Ordy, równie łatwo powracającej do walki, jak pierzchają­

cej. Nadeszła chwila stanowcza, w któ­

rej wszystkie oddziały armii polskiej walczyły z potęgą nieprzyjacielską.

Liczbowa przewaga królewskich wojsk, zręczne wyprowadzanie coraz nowych zastępów na plac boju, wreszcie leśne korzyści położenia, niweczyły wszelką

„furyę teutoriską". Odwodowe cho­

rągwie polskie z lewego flanku, Lit­

wini i Tatarzy z prawego, parli na oba narożniki krzyżackie przemocnie ku środkowi. Bądźto poniewolnie w tę środkową ustępując przed niemi mat­

nię, bądź też zwyczajem niemieckim umyślnie w potężną kłębiąc się kupę, ścisnęło się całe wojsko krzyżackie wokoło chełmińskiego zastępu pod W.

mistrzem, w pośrodku między Grun­

waldem a Tannenbergiem. Już prawie zokoła w szerokie ramiona armii pol­

skiej objęci, padali tam Niemcy nie­

zmiernie gęstym trupem. A przemyśl­

nością nadrabiając, nie tracili nasi żad­

nego ciosu napróżno. Polska i Litwa godziła przedewszystkiem w białe płasz­

cze zakonne, po których upadku mu- siała sama przez się upaść też bitwa;

a Tatarstwo, swoją znad Worskli zna­

ną już sztuką, ubijało głównie konie ry­

cerstwu. W powiększającym się z każdą chwilą nawale obydwóch skrzydeł pol­

skich, w zwężającej się z każdą chwi­

lą cieśni teutońskich wojsk, zniknęła Krzyżactwu wszelka nadzieja zwy- cięztwa. Natenczas podniósł się prze­

ciw niemu jeszcze jeden wróg—zdra­

da. Uderzyło w zakon odstępstwo własnych poddanych, własnego rycer­

stwa krajowego. Uciemiężone oddaw­

na przez W. mistrzów, nie skore dać za nich gardło, ujrzało teraz ziemiań- stwo pruskie możność pomszczenia się na swych „krzyżownikach". Nie cze­

kając tedy zapadnięcia ostatniej klam­

ki ratunku, poobalała sama szlachta pruska, zwłaszcza chełmińska, resztę powiewających jeszcze sztandarów krzy­

żackich, i albo złożyła broń, albo

Rok V. Jsfe 28 z dnia 9 lipca 1910 roku. 7

(10)

no& £ feteert ^ fc < x v S o trttt) cfezuze-« - wnk&wń

oM tyraa

e w c a w i e ' - <x* Y ł T * >t™ T x Cufoone- ^ c r <vta*»W

flntm tŁA tm y

no&d ttttn w W tkkcito

nńlfźfi • (V o & * .iri‘& , J ''-cS- * <f

w to fcetS o e tbeatatm) afSwMhynwa aetioneav&cutywM r>u-ri ttoontin y y c a '-^ ^ ^ enf

^*>»»5sj(*mw£/ |e$antt»ne ccM M ttfi a l p o m ) ; <łwc»w u?> ioa f & » t i a i : ^ t’^1 f tctHtó4«;MC owurecnj • <£ a t» r n ^ ta y S im r r ta n t firvc&.rAm-} fóuSitfi#

A w łuńm » -no® itu S tc tw •

t e

fm e <xSnMito ru fio r to |on«mUd/

w #

CiC1 (W W > y) /Xtiti£i vć&WJ • <jć ę K « y «

n o f O *

Mt£nv*m « • ce lQ£ttf|u? <d»»tjj&ctu*nc

tXvryyy&ćt&V'’4£ śejo&tiM. |x»

■tełwłr' (w&tte «etMMKeve f f ^ a f e e t tu e <tg*»tv«łn4iS1 fWaft® lyyrncŁffene^zncttyyyniS) < ■'Y5'1

<M**

J t& ft ta a n #

»*ł»»wioe

tv>Sui ^>ft&nttfu} i& a tf/y y

(^ 5****^ ł ** *M * ^ctxA rtśfti r t n r ^ w ? X '

S?»«-K«O»rn> '

^Cn.^OC' V OI*v

L ist kró la W ładysław a J a g ie łły do W ielkiego M istrza, Ulryka von Jungingen, z 27 lute go 1409 r. Podobizna z archiwum państw a w K rólew cu. (W ydrukowany w P rochaski: „C o d e x W ito ld i“ Na 392).

«Sv v4\S**Tł .S8ij<w'*»^

<£<vajp~vfK łR»* tvtM/.AG4v) X

I aJQ c

,ć v » V v » 14<V*CM

( / \g < v a łp * v fU Ay*

il m-oL " W i \

M y f \ ć * v & G «wyjr K d f t r t y v » » * * f\>v»y

o m

^ r ^ v w 0 S y

-1 /> J _ /L -Wfc%4.rJ O V > J t' VtM>4- \%M- ivVrtAt (A ^o W *

X

c y ^ A , / i « e -f « > » »

/ tew v n W * ’* * '* " ’ f c i U ,

Gu/k 6 a < J u - / O * * 1 G n u ^ \

A & A<*w'9»Tł-aói^-'v6^<’ eo*H*-/V «v _

8o?/W'< 9oK>J- ^*^pv-v^|ji^ ^^v^^A^t.l9,\yr^rsA*ŁJ©C

r*v Z|M<5 (\AM»»l\V*m

z . rt\***Qj

yyAtyyŁ^nwojnr; <

^

v

K4- yęWcl?^ Yx< o

~ ^ ( i

rj\H 4^ ł^ *«7

yrw ^ f ^ L ' / ^ yv^

c\mcIG *i ^ o -ł^ ^ ń u tU .^ xy»vft /~\<loU(yn >>vma»cm

Vł4ir$»jk 9 o v l~ M V v

c n M) V t> \rr$

G ;0 2 ^ C n r W / y»rv)iwt pytM J 7/* ,w»rp4j»Ajo r <7^łiy- ijif

’ P i--Y

&

is t W ito ld a do szla ch ty pru skie j z końca 1410 r. Podobizna z arch. państ. w K rólew cu. (W ydrukowany w P rochaski „C o d e x W ito ld i” Na 4E9

Cytaty

Powiązane dokumenty

leżycie całego tego ruchu, ogranicza się wciąż jeszcze do niejasnych ogól­. ników, sądów, trafnych raczej przez intuicyę jakąś, lecz nie opierających się

wet tego zespolenia jaźni, a zna tylko splatanie się ciał, które jest symbolem zewnętrznym takiej mi­1. łości- i tę namiętność, splatającą ciała i

sa niemiecka nie ukrywa nawet ostat- niemi czasy lamentu nad wewnętrzne- mi niedomaganiami instytucyi, która miała być wielkiem dziełem, a okazała się wprost

nieść tylko korzyść.. ści, jedyny dziś, z którym na seryo można się liczyć, będzie zniewolony przez współzawodnictwo do większej, niż obecnie,

Zawsze więcej zyska od rodziców syn, co jest przy nich, niż ten, którego życie usuwa się z pod ich bezpośredniej obserwacyi.. Otóż wszelka wielka organi- zacya

Pominąwszy to, że żyje on z gwałtu i cudzej krzywdy, każdy krok jego jest otoczony opieką państwa, na wszystko, czem może się wykazać, złożyły się i

zmem, złagodzonym przez głupotę, przyznaje się, że stary AUenstein był w jej życiu tylko epizodem bez na­.. stępstw,, ojcem zaś Jakóba jest lekarz domu, ten

działbym raczej pewna dezoryenta- cya zapanowała u nas w pewnej części opinii po wywłaszczeniu. Lecz była to chwila, która trwała krótko. Depresya została