• Nie Znaleziono Wyników

Fraszka o Arkadiuszu W³odarczyku Zajêcia nasze z Arkadiuszem W³odarczykiem To liternictwo... piórkiem, palcem i patykiem A pomys³ Jego genialny – a nie ¿adna bajka Papier, tempera, a do tego dwa jajka ¯yletk¹ drapanie, podskakuj¹c kuca³ Przy tym obficie miêsem wokó³ rzuca³ Tak powstawa³y piêkne barwne obrazy, Które powtarzaliœmy robi¹c wiele razy Tak¹ da³ nam szko³ê, malarstwa i piêkne zasady Niezapomniany „Marsjanin” – Mistrz Arkady W dniu 17 marca 1919 roku, przyszed³ w Warszawie na

œwiat Arkadiusz W³odarczyk. Po zdanej maturze, rozpocz¹³ studia na Akademii Sztuk Piêknych w Warszawie, koñcz¹c w 1939 roku. Czas wojenny – 1939 roku i lata nastêpne – to dla m³odzie¿y polskiej sprawdzian postaw patriotycznych wobec zachodnich i wschodnich najeŸdŸców. Ci ostatni spo-wodowali, ¿e po wielu dramatycznych wydarzeniach osadzo-ny zosta³ w lagrze w Ostaszkowie, znaosadzo-nym z okrucieñstwa oraz dzia³añ zbrodniczych. Tylko dziêki Opatrznoœci, uda³o siê Arkadiuszowi wydostaæ szczêœliwie z tego sowieckiego piek³a. By³y to dni poni¿enia ludzkiego, pe³nych pogardy dla cz³owieka, dlatego tylko, ¿e urodzi³ siê wolnym Polakiem.

Nawet swojej ¿onie – Ziucie – mawia³ – to s¹ moje

prze-¿ycia, o których, jako ¿e s¹ drastyczne, niewyobra¿alne dla normalnego cz³owieka – trudno mówiæ! Po wojnie w Szkole Oficerskiej Piechoty, uzyska³ stopieñ podchor¹-¿ego, opuszczaj¹c szeregi wojskowe. Jako znakomity artysta-plastyk, obja³ funkcjê g³ównego scenografa w Jeleniogórskim Teatrze Dramatycznym im. Cypriana Nor-wida wspó³pracuj¹c ze s³awnym re¿yserem Arnoldem Szyfmanem.

W roku 1947 – Wroc³aw sta³ siê Jego miejscem zamieszkania i pracy. Otrzyma³ anga¿ na Wydziale Architektury Politechniki Wroc³awskiej. Bêd¹c studentem I roku Wydzia³u Architektury pozna³em Arkadiusza jako cz³owieka, który wtargn¹³ w moje ¿ycie z niebywa³ym zapasem emocji artystycznej oraz energii pozytywnej. By³y to spotkania znakomite i niezapomniane. Na sali demonstrowa³ swój przebogaty arse-na³ mo¿liwoœci plastycznych, które my z wielkim mozo³em staraliœmy siê

realizo-120

waæ w domowych pracach. Pod jego nadzorem i korekt¹, powstawa³y arkusze piêk-nych wersetów ludzi Renesansu, ró¿na technik¹ tworzone.

Arkadiusz – nasz Mistrz, swoj¹ postaw¹ pe³n¹ filozoficznych tyrad i przemyœleñ – by³ cz³owiekiem Renesansu.

Radosny impulsywnoœci¹, szczery i serdeczny przyjacielskoœci¹ – to by³ On w codziennej szacie twórczej. Niezmiernie wra¿liwy w ¿yciu oraz w dziedzinie sztuki, któr¹ uprawia³. Pamiêtam – w Henrykowskim klasztorze zobaczy³em Arkadego z pêdzlem w rêku, na wysokim rusztowaniu, zawieszonego pod sufitem, jak nie-gdyœ Micha³ Anio³ w Kaplicy Sykstyñskiej – krzykn¹³ do mnie – Zenon – b¹dŸ tam na dole cicho – bo nie s³yszê... kolorów! I to by³o genialne odkrycie! Sprawdzi³em – to by³a prawdziwa prawda!

By³ plastykiem-filozofem, bowiem w 1950 roku koñczy studia na Wydziale Hu-manistyczno-Filozoficznym Uniwersytetu Wroc³awskiego. Tam te¿ u prof. dr. W³a-dys³awa Podlachy przeprowadza doktorat z dziedziny filozofii sztuki. Na Wydzia-le Architektury Politechniki Wroc³awskiej – w latach 70. przechodzi na emeryturê, maj¹c tytu³ adiunkta.

£¹czy³y nas przyjacielskie stosunki oraz spotkania na zjazdach naszego roku. Mimo wielu zaproszeñ, nie uda³o mi siê odwiedziæ Jego siedliska. Dopiero jesieni¹ 2004 roku, by³em podejmowany przez Jego ¿onê – Pani¹ Ziutê. Zobaczy³em w domu na Czackiego twórczoœæ Arkadego: na œcianach obrazy, portrety oraz barwne i tajemni-cze Madonny w ró¿nych technikach wykonane.

Napisa³em w 1987 roku fraszkê z³oœliwo-pochwaln¹: o temperze moczonej w jaj-kach i rzucaniem miêsem w czasie spektaklu malarskiego! Jak powiada Pani Ziuta – Arkadiusz z wielk¹ radoœci¹ czyta³ biesiadnikom.

Niestety umar³ Arkadiusz w wieku 83 lat – 11 lipca 2003 roku. Na cmentarzu przy ul. Smêtnej we Wroc³awiu, ¿egna³em Go wœród licznie zebranych przyjació³ – Jego uczniów.

W mowie po¿egnalnej przytoczy³em fragmenty wspomnieñ œp. Rysia Jêdraka – (mego przyjaciela z roku 1947–1952) o swoim nauczycielu Arkadym:

Artysta plastyk, filozof Arkadiusz W³odarczyk by³ naszym Profesorem, urodzonym dydaktykiem, udowadnia³ nam swoj¹ postaw¹, tam gdzie w grê wchodz¹ problemy piêkna i sztuki w ogóle. By³y to nie tylko popisy znajomoœci rysunku, ale jednocze-œnie „koncerty s³owa”, oracje po³¹czone z najprzedniejszym humorem, pokazywanie zjawiska w „krzywym zwierciadle”, sarkastyczna krytyka z³ego, pochwa³¹ dobrego. Niekonwencjonalny styl bycia, a czasem i ubierania siê naszego nauczyciela wynika³ nie z chêci zaintrygowania i zaciekawienia, by³ on tylko zewnêtrznym wyrazem bar-dzo silnej i autonomicznej osobowoœci, czego zreszt¹ dowód stanowi do dzisiaj reali-zowana twórczoœæ artystyczna.

Zdumiewa mnie ci¹gle Jego aktywny, niespo¿yty, czasem wrêcz lawinowy stosunek do wszystkich przejawów sztuki. Powstaj¹ nie tylko niezliczone szkice, ale ca³e „od

121 nowa” wykonywane kompozycje – tego nie da siê wyt³umaczyæ, jak tylko pasj¹ i mi³oœci¹ dla samej sztuki.

Niech tych kilka s³ów bêdzie dowodem pamiêci o czasach naszego niemowlêctwa”, z którego wielu znakomitych ludzi nas wyprowadzi³o, a jednoczeœnie informacj¹ bar-dzo skrótow¹ o dzia³alnoœci artystycznej Arkadiusza W³odarczyka.

Pozostanie adiunkt Arkadiusz W³odarczyk w naszych myœlach i pracach, w których zawarta jest czêœæ Jego talentu Mistrza-Plastyka, jak¹ nam m³odym adep-tom architektury przekazywaæ raczy³.

Anegdota

Arkadiusz W³odarczyk uleg³ czarowi motoryzacji. Rozpocz¹³ od uje¿d¿ania noœladowego „Simsona”, którym budzi³ postrach na ulicach Wroc³awia. Uzna³ jed-nak, ¿e jednoœlad jest niebezpiecznym urz¹dzeniem. Wtedy Jego wyobraŸni¹ zaw³ad-nê³o cudo motoryzacji polskiej „Mikrus”, skonstruowany z grubej lotniczej blachy. Nim to w³aœnie pokonywa³ trasy na terenie Wroc³awia, ale kiedy ju¿ „okrzep³” w technice jazdy – wybra³ siê po raz pierwszy za miasto Wroc³aw – po prostu w Dolny Œl¹sk – na po³udnie.

Na trasie jecha³a „Warszawa” taxi. Arkady „wyrzuci³” kierunkowskaz w lewo (w „Mikrusie”– dos³ownie ten kierunkowskaz opada³ i œwieci³) i gaz do dechy! A taksówkarz ci¹gle przyspiesza³ i znaj¹c trasê nagle skrêci³ w prawo!

Przed Arkadym nagle ukaza³a siê otwarta brama gospodarstwa i podwórze z „lokomobil¹”, która m³óci³a zbo¿e! Mikrus rozpêdzony wbi³ siê w stertê s³omy. Lokomobila stanê³a, obs³uga równie¿ – oczekuj¹c w milczeniu na nastêpstwa wy-padku!

Nagle ze sterty s³omy wychodzi Arkady „Mistrz jazdy wprost” – otrz¹sa s³omê z garnituru, jak Chocho³ z „Wesela” – staje przed widzami – pozdrawiaj¹c „dzieñ dobry! gdzie jest gospodyni? Przed Arkadym staje blada kobiecina – To ja! – A ma Pani kwaœne mleko!

Widzów wprost osadzi³o – co siê potem dzia³o – kroniki dolnoœl¹skie tego nie podaj¹; ale weso³oœæ by³a przeogromna.

122