• Nie Znaleziono Wyników

Czy homo oeconomicus dobrze oddaje zachowanie polityczne?

Próba odpowiedzi na to pytanie, prowadzi nas do rzeczywistości leżącej u podstaw procesu politycznego. Napotykamy tutaj na problem, nieobecny w klasycznej teorii wyboru konsumenta oraz przy analizie relacji sprzedawca – nabywca.

W codziennych transakcjach rynkowych, role obydwu stron są wyraźnie odgraniczone. Każda ze stron jest kupującym albo sprzedającym.

Każdorazowego wyboru publicznego dokonuje jednostka, która występuje w jednoczesnej roli podatnika i beneficjenta. W ostatecznym rozrachunku, to rozkład głosów wyborczych determinuje układ koalicji (partii rządzącej). Ten zaś jest zawsze pochodną indywidualnego uczestnictwa i reakcji członka demokratyczne zarządzanej społeczności na przeszłe decyzje publiczne. Nie zmienia tego faktu, że ostateczne decyzje odnośnie do podziału i redystrybucji zasobów społecznych, podejmują wybieralni reprezentanci.

Zacznijmy od analizy czynników modyfikujących racjonalność. Część głosów krytycznych podnosi, że prosta zależność pomiędzy prywatnym zyskiem i stratą – będąca podstawą neoklasycznej teorii wyboru rynkowego – nie znajduje bezpośredniego zastosowania do opisu podejmowania decyzji politycznych50.

Abstrahując na chwilę od realizmu homo oeconomius, a jednocześnie przyjmując, że jest on hipotetycznym uproszczeniem w postaci wyizolowanego i wyselekcjonowanego zbioru motywów, które rzeczywiście kierują działaniem rynkowym konsumenta, producenta, sprzedawcy, nie sposób uciec od pytania: Czy człowiek w publicznej roli wyborcy, wybieralnego polityka, urzędnika państwowego, członka kierownictwa partii politycznych etc. zaprzestanie maksymalizowania użyteczności z opcjonalnych wyborów publicznych? Innymi słowy, czy przechodząc ze sfery wyborów prywatnych w sferę decyzji publicznych, reprezentatywna jednostka pozostaje dalej sobą, czy zmienia się w kogoś innego? Przyjmując pogląd, że homo politicus i homo oeconomicus to dwie różne konstrukcje osobowościowe, musimy w następstwie przyznać, że wybory polityczne są czymś zupełnie odmiennym niż wybory stricte rynkowe.

Ekonomiści z nurtu nowej ekonomii politycznej argumentują, że w wyborach publicznych uczestniczą jednostki, reprezentatywne dla pozostałej części społeczeństwa. Nie zmienia tego faktu obraz samej polityki, której ostateczny kształt wyłania się ze skomplikowanych interakcji na forum przetargów publicznych. Przyjmując zatem, że w wyborach wolnorynkowych

50

Zob. np. D. P. Green, I. Shapiro, Pathologies of Rational Choice Theory, Yale University Press, 1994.

Marcin Kalinowski 83 jednostka kieruje się interesem własnym można wnioskować, że podczas złożonych wyborów publicznych będzie postępować tożsamo51

.

Jest rzeczą zrozumiałą, że skrajnie indywidualistyczne i egoistyczne wybory, nie wyczerpują szerokiego spektrum zachowań politycznych52. Trudno wykluczyć, że dana jednostka jest ukierunkowana w działaniu na interes społeczny, wierzy w społeczne ideały, przestrzega obowiązujących norm. Instytucje publiczne, mogą – przynajmniej w pewnej mierze – kształtować podstawowe wartości i normy zachowań ludzkich, w kierunku pro-społecznym. Podobny wpływ może wywierać na człowieka kultura, religia i wzorce etyczne, w ramach, których funkcjonuje. Historia polityki dostarcza szeregu przykładów mężów stanu, którzy postrzegali wypadkową interesu społecznego całościowo, a w swojej działalności politycznej podejmowali decyzje niepopularne, narażające ich na utratę potencjalnego elektoratu.

Nie negując potrzeby analizy wpływu tych czynników na „osłabienie” maksymalizujących użyteczność zachowań, możemy równie dobrze uznać je za zmienne wyjaśniające, które należy włączyć do tejże funkcji użyteczności53

. Powróćmy teraz do pytania o czynniki zakłócające racjonalność wyboru publicznego. Kładę tutaj nacisk na „racjonalność”, bowiem dotychczasowe rozważania pokazują, że możemy używać takiego określenia w odniesieniu do tej sfery wyborów człowieka. Podobnie jak w sferze wyborów czysto rynkowych, kluczową kwestią pozostaje, o jakiej racjonalności mówimy.

James M. Buchanan często podkreśla, że przyjęcie za punkt odniesienia doskonale racjonalnej, wszechwiedzącej jednostki jest z gruntu nie zasadne, zważywszy np. na koszty związane z pozyskiwaniem informacji politycznej. Niemniej dowodzi, że każdej jednostce, można przypisać pewną zdolność szacowania korzyści i kosztów w sposób realistyczny w granicach niepewności związanej z sytuacją wyboru54

.

Rozważmy prosty przykład głosowania metodą większościową. Wpływ pojedynczego głosu na wynik ogólny w dużym okręgu wyborczym jest czysto iluzoryczny. Przyjmując dodatkowo dwa realne założenia: (1) akt głosowania generuje mierzalne koszty indywidualne, (2) wyborca nie uzyskuje swoich dochodów bezpośrednio ze sfery podziału zasobów publicznych, musimy dojść do wniosku, że ekonomicznie zorientowany wyborca nie powinien głosować. Rzecz jasna, praktyka pokazuje, że wyborcy, którzy nie uzyskują dochodów

51

J. M. Buchanan, Towards analysis of closed behavioral systems, [w:] Theory of public choice, red. J. M. Buchanan, R. D. Tollison, University of Michigan Press, Ann Arbor 1972, s. 22.

52

Tak: A. Downs, op. cit., s. 27. 53

Intuicja badawcza uprawnia do postawienia hipotezy, że nie są to zachowania reprezentatywne dla współczesnych demokracji. Niemniej zważywszy na przedmiot badań, falsyfikacja tej hipotezy jest praktycznie niemożliwa.

54

Por. J. M. Buchanan, Finanse publiczne w warunkach demokracji, PWN, Warszawa 1997, s. 25–27.

Homo oeconomicus w analizie procesu politycznego

84

prywatnych ze sfery podziału zasobów społecznych uczestniczą w głosowaniach. Prowadzi to do konstatacji, że homo oeconomicus w swojej skrajnie restrykcyjnej formie, nie oddaje dokładnie motywu zachowań publicznych55

.

Ten sam problem powstaje, kiedy analizujemy problem „niedostatku informacji” (information failure). Jest on bardzo często przywoływany w kontekście „paradoksu głosowania” (voter paradox) oraz w szerszym ujęciu przy omawianiu „niedostatków rządu” (government failure). Jak powiedziano wcześniej, nawet jeśli jednostka – jako członek dużego elektoratu – oddaje swój głos na danego kandydata, to wcześniej nie ma bezpośrednich bodźców, aby inwestować prywatne zasoby w informacje adekwatne, aby – z perspektywy zewnętrznego obserwatora – uznać ją za „wystarczająco poinformowaną”56

. Zauważmy jednak, że takie założenie zakłada bardzo restrykcyjną formę „człowieka ekonomicznego”. Jeśli taką ostrą formę odrzucimy, jeśli jakiekolwiek inne argumenty niż korzyść netto przypiszemy indywidualnej funkcji użyteczności, to skąd wiemy – pyta Buchanan – że na rynku wyborczym mamy do czynienia z niedostatkiem informacji, której konsekwencją są zachowania oparte na konstrukcji racjonalnego ignoranta57.

Odrębną kwestią pozostaje weryfikowalność założenia homo oeconomicus. Kiedy stajemy przed zadaniem przeprowadzenia testu hipotezy należącej do ,,pozytywnej polityki”, napotykamy na szereg trudności, których nie spotykamy w przypadku testowania hipotezy należącej do „pozytywnej ekonomii”58. Teoria ekonomiczna tworzy hipotezy dotyczące indywidualnych wyborów w relacjach rynkowych, gdzie zgodnie z założeniem, każda jednostka działa na własny rachunek. Hipotezy można przetestować, odwołując się do licznych indywidualnych doświadczeń. W przypadku zachowań zachodzących w procesie politycznym, wyniki będą z całą pewnością o wiele mniej wiążące. Wynika to z faktu, że muszą się one odnosić do wszystkich jednostek należących do danej grupy politycznej. W wynikach politycznych nie sposób bezpośrednio zaobserwować indywidualnych preferencji i będących ich skutkiem decyzji – przynajmniej nie w prosty, łatwo mierzalny sposób59.

55

J. M. Buchanan, The Achievement and Limits of Public Choice in Diagnosing Government Failure and in Offering Bases for Constructive Reform, red. H. Hanusch, Anatomy of Government Deficiencies, Springer-Verlag, Berlin, 1983, s. 22.

56

Z subiektywnego punktu widzenia, reprezentatywny wyborca może się, rzecz jasna, uznawać za osobę dobrze poinformowaną.

57 Ibidem. 58

J. M. Buchanan, Finanse publiczne..., s. 217. 59

Marcin Kalinowski 85

6. Uwagi końcowe

W niniejszym opracowaniu próbowałem uzasadnić tezę o przydatności modelu homo oeconomicus do analizy procesu politycznego.

Znaczący dorobek badawczy na polu analizy rzeczywistych zachowań człowieka, nie pozostał bez wpływu na modyfikację założenia o racjonalności jednostkowego wyboru. Nowi ekonomiści instytucjonalni, ekonomiści behawioralni oraz szerokie grono psychologów społecznych dowodzi, że fundament, na którym został zbudowany homo oeconomicus legł w gruzach.

Czy tak jest w istocie? Próba odpowiedzi na to pytanie, musi uwzględnić drugą stronę „medalu”. Jeśli uznamy, że racjonalność, namysł i kalkulacja nie oddają dość dobrze natury człowieka, to jaką koncepcję ludzkiego zachowania otrzymujemy w zamian? W jakim stopniu model, oparty na ograniczonej racjonalności oraz uwarunkowaniach społecznych wyboru, może być przydatny do naukowej analizy sfery społecznej? Jeśli odrzucimy przewidywalność badawczą, którą oferuje założenie homo oeconomicus, to co pozostaje jako „twardy rdzeń” wszelkich analiz ekonomicznych?

Trzeba się zgodzić, że argumentacja, którą formułują przeciwnicy homo

oeconomicus, istotnie zbliża teoretyczny obraz natury ludzkiej do jej

rzeczywistego wymiaru. Czy jednak w nauce społecznej, powinniśmy poszukiwać bezwzględnego weryfikacjonizmu przyjmowanych założeń? Jeśli nawet będziemy podążać w jego kierunku, to rodzi to kolejne pytanie: Czy w ramach nauki, której głównym przedmiotem badawczym są wybory ludzkie, może on być z gruntu obiektywny i powtarzalny? Jeśli uznamy pogląd krytyków, że homo oeconomicus oddaje tylko część natury człowieka, w skrajnej zaś wersji tej krytyki jest jej niewielkim fragmentem, to czy takiego poglądu nie można odwrócić? Krótko mówiąc, dlaczego nie należałoby uznać, że ograniczona racjonalność, wynikająca z wpływu czynników zewnętrznych nie jest wyjątkiem, nie zaś regułą? W literaturze nie odnajdziemy kompleksowych badań, potwierdzających hipotezę ograniczonej racjonalności.

Moim zdaniem, powinniśmy raczej powrócić do klasycznego rozumienia

homo oeconomicus. Człowiek nie jest mechanicznym kalkulatorem, rozważającym bezustannie rachunek korzyści i kosztów swojego działania. Jednocześnie z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że w trakcie wyborów ekonomicznych, wybierze więcej z palety środków możliwych do uzyskania niż mniej, będzie dążył do podtrzymania dotychczasowego status

quo dochodów, niż zdecyduje się na ich obniżenie – kosztem wzrostu dochodów

innych. Nie zmieniają tego faktu przykłady, potwierdzające obecność altruizmu jako motywu. Bez zbytniej przesady można powiedzieć, ze stanowią one marginalną część wyborów stricte ekonomicznych.

Homo oeconomicus w analizie procesu politycznego

86

Kładę tutaj wyraźny akcent na kwestie ekonomiczne. Można je bowiem z powodzeniem przenieść na proces polityczny, który dotyczy – przynajmniej w części – zagadnień, które można sprowadzić do wspólnego mianownika, którym są mierzalne i bezpośrednie treści ekonomiczne.

W mojej opinii, zadaniem homo oeconomicus w badaniach mechanizmów współczesnej polityki nie jest odwzorowanie pełnego, satysfakcjonującego pod względem empirycznym obrazu natury ludzkiej. Istotniejsza jest tutaj przydatność „człowieka ekonomicznego” do formułowania twierdzeń, które mogą okazać się użyteczne do odwzorowania realnych mechanizmów politycznych.

Nie oznacza to, że aplikacja „człowieka ekonomicznego” do analizy sfery podejmowania decyzji publicznych, znacząco redukuje stopień trudności w naukowej eksploracji ich złożonego charakteru. Dostarcza ona raczej jasnych kryteriów oceny określonego profilu polityki, realizowanej przez rząd i jego agendy.

Na zakończenie zaryzykuję pogląd, że w tej mierze homo oeconomicus spełnił i w dalszym ciągu spełnia swoje zadanie.

Rozdział V

Joanna Dzionek-Kozłowska

Uniwersytet Łódzki

Systemy wyborcze a korupcja. Ujęcie ekonomiczne

1. Uwagi wstępne

Naturalną konsekwencją postępującego od ponad dwu stuleci procesu demokratyzacji jest wzrost roli systemów wyborczych w kształtowaniu życia politycznego współczesnych państw. W nowożytnych państwach demokratycznych opartych na zasadzie demokracji reprezentatywnej normy składające się na system wyborczy są niezwykle istotne, ponieważ determinują one sposób uzyskiwania i legitymizowania władzy. Reguły te określają bowiem metody wyłaniania przedstawicieli sprawujących rządy w imieniu suwerena, czyli narodu. Wziąwszy pod uwagę znaczenie systemów wyborczych w demokracji nasuwa się pytanie o to, czy te szczególne „reguły gry” same w sobie wywierają wpływ na poszanowanie zasady rządów prawa, stanowiącej jedną z podstawowych norm ustroju demokratycznego1. Czy i w jaki sposób zasady prawa wyborczego wpływają na skalę nadużyć władzy, jakich dopuszczają się wybierani zgodnie z nimi politycy piastujący stanowiska publiczne? Można zatem postawić pytanie o istnienie i charakter wskazanej w tytule niniejszego artykułu zależności pomiędzy systemami wyborczymi a poziomem korupcji2.

1

Według W. Rikera zdolność systemu do przeciwdziałania nadużywaniu władzy przez polityków stanowi podstawę tzw. liberalnej koncepcji demokracji i jest jednym z podstawowych warunków efektywności ustroju demokratycznego. W.H. Riker, Liberalism Against Populism, W. H. Freeman, San Francisco 1982.

2

Korupcja jest tu rozumiana jako nadużywanie władzy przez osoby piastujące stanowiska publiczne w celu osiągania nienależnych im korzyści. Należy jednak zaznaczyć, że zjawisko to może być i częstokroć jest ujmowane znacznie szerzej; mianem korupcji możemy określać również przypadki nadużywania pozycji zawodowej lub społecznej przez reprezentantów innych zawodów, np. lekarzy, wykładowców akademickich, policjantów czy urzędników.

Na temat definiowania pojęcia korupcji w naukach społecznych szerzej, patrz: A. Lewicka-Strzałecka, Indywidualny i społeczny wymiar korupcji, „Annales. Etyka w życiu gospodarczym” 2001, t. 4, s. 138–140; tenże, Korupcja i zaufanie, „Annales. Etyka w życiu gospodarczym” 2008, t. 10, nr 1, s. 212–213.

Jako szczególne świadectwo problemów z definiowaniem tego pojęcia na gruncie nauk prawnych i prawodawstwa stanowi wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 23 czerwca 2009 r.

Systemy wyborcze a korupcja. Ujęcie ekonomiczne

88

Zagadnienie to w sposób niejako naturalny mieści się w obszarze badawczym nauk politycznych. W tym kontekście prima facie zaskakujące może wydać się, iż w ostatnich dwu dekadach badania poświęcone tej problematyce były w znaczącym stopniu inspirowane i prowadzone przez ekonomistów. Wydaje się, że zainteresowanie tą kwestią ze strony przedstawicieli nauk ekonomicznych było pokłosiem ich ogromnego zaangażowania w określenie i sprecyzowanie gospodarczych konsekwencji korupcji. Lecz z drugiej strony fakt ten można równocześnie poczytać za jeden z licznych przejawów tzw.

ekonomicznego imperializmu3. Określeniem tym oznacza się potęgującą się tendencję do poszerzania katalogu procesów i zjawisk mających miejsce poza tradycyjnie pojmowanym obszarem ekonomii, które reprezentanci tej dyscypliny starają się analizować za pomocą właściwych im narzędzi badawczych (m.in. modelowania ekonometrycznego, teorii gier, metod wnioskowania statystycznego, czy przyjmowanych na gruncie teorii ekonomicznej założeń dotyczących zachowań jednostek).

Celem niniejszego rozdziału jest przedstawienie ekonomicznego podejścia do ujmowania kwestii zależności pomiędzy regułami składającymi się na system wyborczy a poziomem korupcji oraz próba oceny, na ile takie podejście można uznać za owocne.