chami jego reprezentantów, z atmosferą podejrzliwoBCi, jaką otaczają oni ńie^
kogo innego Jak właśnie b y ł y c h KPP-owców./"Jak powiedział towarzysz Stalin: ; Ufaj, ale sprawdzaj" - cytuje jakiś sekretarz rajkomu, s*.58/, ó przede wszy
stkim - z samym faktem najazdu i okupacji? Artur, który nie tak dawno, jesz
cze w Warszawie, z goryczą przyjmował fakt, że-jako .komuniście nie daje mii^
się broni dó ręki i nie pozwala bronić kraju przed agresorem, wobec agresji 2 drugiej strony potrafi tylko niezdarnie tłumaczyć sobie i innym: " - Oni ■ przybyli tu jako przyjaciele" £61/. Kio. .dziwne-gy, że ze strony rodaków spoty
ka się w najlepszym razie 'ze wzruszeniem ramion, o najczęściej - z otwartą wrogością, Polacy w okupowanym Lwowie przedstawiają dość rozległą panoramę postaw wobec katastrofy, jaka na nich spadła; od żywiołowej ludowej nienawi
ści wobec "sowietów" ./przechodzącej, u niektórych po pewnym czasie w zobojęt
nienie, poddanie się i beznadziejną apatię/ poprzez zaradny oportunizm /Leon Kubel i jego ryzykowne interesy z^władzami/, aż po posłuszną współpracę /pd-, Iscy dziennikarze w redakcji "Czerwonego Sztandaru*'/. Nad .wszystkimi unosi się jednak poczucie, że nastąpiła właśnie katastrofa; nikt nie jest też wol
ny od s t r a c h u , tytułowego bohatera tej powieści, w tym wypadku - po- ^ wszechnego i e?„ementarrego strachu.przed zagładą, która .może spaść na każde
go w postaci nocnej wizyty N1CWD, ,
Na tym tle Artur Sal z ty rara -,a.vis, odosobniona - nawet wśród lwowskich Po la ków-korauni st ów - v; postaci ideowca-fanatyka . Czy ułatwia mu to życic? ’ Kie podobnego. Fanatyk z.iehował w'sobie skłonność do ostrego, maniche j skiego rozdzielania dobra i ała, łączącą się w dodatku z reliktami wrodzonej przy
zwoitości. Artur w gruncie rzeczy ja,k najszczerzej pragnie służyć Przodują
cemu Ustrojowi, ale już od pierwszych dni tej służby utrudniają mu ją wrodzo
ne i wciąż jeszcze nie wykorzenione odruchy moralne. Pracując, w dziale lis
tów "Czerwonego Sztandaru", nasz bohater niszczy anonimowy dono3, który mógł
by ciężko zaszkodzić jednemu i. jego bliskich, pr %y j cioł,.znajomych, Nieprawo- myślnością jeszcze większą jeBt. wstawienie się-u sowieckiego zwierzchnika za świeżo areszfc-^wanymi kolegami: 11 - To szczerzy.komuniści. Dobrzy towarzysze, oddani,.,M, MA ty, bratku,'skad wiesz? - replikuje zwierzchnik. - W środku człowieka siedzisz? A*naszej władzy ty nie ufasz? A, niedobrze" J e . 94/. ^ • .
łiiazc jut riposta je wylany z pracy, rzekomo za błąd korekt orski. Jest to początek .'rogi, znaczonej coraz to bardziej dramatycznymi starciami indywi
dualnych racji moralnych Artura z bezwzględnymi racjami panującego systemu amoralnego posłuszeństwa. Di^lektyka dwójmyślenia, pozwalająca Arturowi - w dyskusjach z nie-kominietami lub komunistami osłabionymi w swej wierze - us- prawiedliwać największe zbrodnie .1 absurdy, godzić ra.żące sprzeczności, zamy
kać oczy na fakty, nie wystarcza mu w pewnych granicznych sytuacjach. Taką sytuacją jost rozmowa z majorem NKWD, który bezskutecznie chce zmusić Artura clo pełnienia funkcji konfidenta w Teatrze Polskim, potem zaś - zacieśniający siękrig aresztowań, wywózek i innych form represji, spadających na ludzi Arturowi bliskich. Nasz bohater jest fanatykiem i chce nim być - nie jest je
dnak osobowością w pełni zsowietyzówaną. To dwie różne sprawy. ” - Zdaje sięy że ty nie jesteś urodzony na komunistę" - mówi pod koniec powieści matka je
go przyjaciela z dzieciństwa, " - Dlaczego? Nie zgadzam się z tym" /s.157/ - odpowiada Artur, oby za chwilę dowieść słuszności.tej diagnozy swoim bezsil
nym i bezsensownym protastem /" — To jest nieludzkie! To jest tępota!", s.
158/, g<3.y staruszkę zabiera NKWD. Prawdziwy komunista dostrzegłby w tym dro
bnym fakcie wyraz obiektywnej konieczności dziejowej i użył znanego przysło
wia o drwach i wiórach.
Możha by zapytać: dlaczego wobec tego Artur tak zaciekle opowiada się za komunizmem - opowiada się, mimo wszystkich zaznanych doświadczeń, aż do końca? Czy przyczyną jest, jak u innych bohaterów tej powieści, Wielki Strach, paraliżujący lęk przed fizyczną zagładą, która grozi o każdej porze i na każdym kroku? Właśnie, ale czy tytułowy Wielki Strach odnosi się na pewno tylko do tego zjawiska? C czyj strach tu ęhodzi? - s t r a c h sterroryzowanego społeczeństwa czy może bardziej skomplikowany strach kogoś takiego jak Ar
tur? Zwróćmy uwagę, że ostatnie zdanie powieści — "Zdjął 'go wielkich strach"
100
- stosuje się do Artura i to w sytuacji, w której bohater, po ucieczce władz sowieckich fi przed przybyciem hitlerowskich oddziałów, ma przed sobą krótki moment samotnej wolności. Może .właśnie, tego stanu-dJtyczy tytuł powieści?
. , Stryjkowski swóją najnowszą książką- - znacznie wyraźniej, i bardziej ..bezpośrednio;rfiż ''Przybyszem z Narbońy" - zabiera głos w y.delklej. dysk; raji,
która .przetacza aię przez literaturę europejską u l czasów "Legendy o Wielkim Inkwizytorze?’ />a Dostojewskiego też, co znamienne, pochodzi motto "Wielkiego strachu":, "I nie dziw, że miaat wolności wjradli w ’ niewolę"/,, a szczególnie konkretnej treści nabrała w naszym stuleciu, po osławionych.procesach moskie
wskich. "Ciemność w południe", "Rok 1934", "Wielka Czystka", Zniewólor^
umysł" to, jak wiadomo, najważniejsze głosy we współczesnej.-fazie tej dys
kusji. Jej podstawowy problem zaś obraca się właśnie wokół wolności i niewo
li. >Co sprawia, że człowiek w warunkach zniewolenia posuwa się nieraz do kon
formizmu krańcowego - takiego, że niewolę nazywa ;się wolnością, kłamstwo praJ Wdą, niewinność zbrodnią, i nawet siebie samego można oskarżyć 'o najfantas
tyczniejsze przywiny? /" - Takiej niewoli jeszcze nie było, jak świat świa
tem, takiej-niewoli w historii nie było-, żeby śpiewać, tańczyć, klaskać i chwalić niewolę jako wolność" - powiada u Sryjkowskiego trzeźwa. Rachela, któ*
.rej Artur odpowiada wybuchem gniewu: " - Jakim prawem ty tak mówisz? Czy ty cokolwiek wiesz o marksizmie?" s. 11-6/. Na to pytanie dawano,jak pamiętamy, z grubsza biorąc dwie odpowiedzi. Pierwsza /Koestler, Fiłosz, Fromm/ podsuwa formułę "ucieczki od wolności", będącej równie stałym pragnieniem ludzkiego umysłu co pęd ku wolności: zażycie pigułki Murti-Binga pozbawia swobody i jffłąsnego zdania, w zamian za to daje jednak poczucie spokoju, bezpieczeństwa, wtopienie się w zbiorowość, oddania się.w służbę wyższym wartościom /wodzowi, partii, rasie, ideologii/. Odpowiedź druga, której wyrazicielem był zwłaszcza
^ Węissberg-Cybulski, a poniekąd i Orwell /scena ze szczurami w "1 9 8 4"/,,polega na bęutaln.ym przypomnieniu, że istotą totalitarnych Ideologii jest również teryor i fizyczna przemoc, a zatem ci, którzy "chwalą niewolę jako wolność"
i oskarżają samych siebie o szpiegostwo na rzecz Japonii, czynią to najczęś
ciej pod. ciśnieniem strachu, złamani torturami, biciem., szantażem. Przypomi
n a m tu oczywistości /i beznadziejnie przy tym upraszczam/., po to, by wskazać, że stanowisko powieści Stryjkowskiego w tym sporze nie jest bynajmniej jedno
znaczne. W początkowych partiach "Wielkiego strachu", gdy!śledzimy ideologi
czne dojrzewanie Artura, wydaje się dominować odpowiedź pierwsza: droga Sa- lza od młodzieńczych rozterek do fanatycznej nieprzemakalności na argumenty i fak^y tj przecież klasyczny przykład "ucieczki od wolności", czy "zniewole
nia umysłu".; Kiedy z kolei w £ału obserwacji pojawia się okupowany Lwów,'w rozległej panoramie ludzkich postaw dostrzegamy jeden wspólny mianownik:
elementarny i wszechobecny 3trach sterroryzowanych jednostek, spośród któ
rych jedynie nieliczne usiłują dorobić do tego sti’achu ideologiczne uzasad
nienie. Cała kwestia zaczyna sle komplikować jeszcze bardziej, gdy ponownie koncentrujemy uwagę na postaci Artura* I on bowiem nie jest wolny od strachu.
Mą w sobie spory zasób cywilnej odwagi, to prawda •, kilkakrotnie daje tego dowody. A przecież i on się' czegoś boit nie tylko, jak wshyscy, aresztowania i wywpzki, lecz również czegoś, gorszego. Towarzysze z byłej KPP, a za ich po
średnictwem również NKWD-ziści, mają mianowicie na Artura.pewien spcpjalny
"haczyk",. Oto’podczas pobytu w sanacyjnym więzieniu Salz został posądzony ]5rzez więzienną komunę o homoseksualizm, Niczego *nie udowodnione, ale "ha
czyk" istnieje: w okupowanym Lwowie tyi:i groźniejszy, że, sowieckie prawodaws
two karze homoseksualizm ośmioma latami łagru-. Zauważmy jednak rzecz bardzo istotną: Artur boi' się- ujawnienia cał^j sprawy, ale w przedwojennej Poleje - gdzie żaden tego rodzaju wyrok mu.nie groził - boi się go wcale nie mniej-ni' w sowieckim Lwowie. Boi się bowiem nie tyle łagru, co ostracyzmu towarzyszy.
Wielki Strach Artura to strach prged izolacją, samotnością, brakiem oparcia, usunięciem poza nawias. Strach przed wolnością, który pojawia się w ostatnim zdaniu powieści, ale który był też przyczyną młodzieńczego wyboru ideologii i partii. Z dwu odpowiedzi, o których była przed chwilą mowa, ważne są po
wiada Stryjkowski- - obydwie: pierwsza bowiem sprowadza się w gruncie rzeczy do driigiej, totalitarna ideologia okazuje się sublimacją Wielkiego Strachu
109
* * • * . • v
ftrżed samotną, "trudną chi udźwignięcia' wolnością,
. Być może waga samej problematyki powoduje, że w "
raekft strona oowieści Stryjkowskiego przedstawia się trochę blado i rro rozczarować wielbicieli znakomitego pi s a r z a . -Wielki
1pvW 7v W swoiei warstwie czysto poznawczej, jako opis mechaniki ludzfcicn c h S S I « i s W p r l c d z i w L g o wycinka historyczno-społecznej rzeczywisto
ści Jakim był Lwów pod sowiecką okupacją, /niezawinionym pechem.powieści Strykowskie po można natomiast nazwać fakt, że w toj drugiej zw aszc*a p - Wie odegrałby w naszym piśmiennictwie rolę pionierską, gdyby nie wcześniej
£ opublikowanie „ L ż ą c e g o Mojego wieku" Aleksandra » ,ta - m y S tu M >nfl;,c2n o .ie.Ro drugim, "lwowskim”/ tomie/. Jako literacka konstrukcja nato Stryjkowskiego m o ż n a n a t o m i a s t Sazwać fakt, że w tej drugiej zwłaszcza spra-
wio o d e g r a ł b y w naszym piśmiennictwie rolę pionierską, £^y j +„
sze opublikowani
• tMch^^raait!"'-wypo^iein zarzut, który zabrziai może dziwnie:
razi nadmierną prostolinijnością. Biografia Artura, opowiedziana w .e:Lsle chronologicznym porządku, ze .stale tej. samej perspektywy n n ^ c y j n e j . oubie ra osobowości bohatera szansę -niejednoznaczności, czyni zen po trosze P J W dowy przykład pewnej postawy, okazowy egzemplarz, w zbyt małym stopniu bę
dący żywym człowiekiem. Czytelnik, który pamięta gnlerię f;3scynującycn boha terów prozy Stryjkowskiego od "Głosów w ciemności" do "Pr*yJysJ® J l at ~ 0- postacią Artura będzie chyba rozczarowany i pocieszyc go mogą tylko mistrzo wsk-ie pociągnięcie, jak-i Stryjkowski portretuje liczne postaci epiaogeane
oraz oddaje dławiącą at'.'sferę okupowanego miasta. Właśnie te dals-e plony powieściowego świata-powoduj4, że"Wielki astrach" jest nie tylko dyskusją o tych czy innych - skądinąd doj.iująco dla nas ważnyc.i - problemach, ale rów
nież literacką wizją, która mimo poczucia pewnego^niedosytu pozostaje na zawsze w pamięci.
, . Stanisław Barańczak '•
Tomasz Burek
' . • ‘ ; . . . • V
, • ' '' W T/y SAr^i KjiAJU
Wiktor Woroszylski; "Powrót lo kraju. Kartki z dziennika, wspomnienia, pole
miki, artykuły". Przedmową poprzedził fr.Drawica* Londyn, Polonia Book Fund,
1979; as. 207,. :^v.,'
Współczesne dzieje literatury .polskiej mają wiele kart wydartych i licz ne stronice w ogóle nie zadrukowane, ba, całe rozdziały - często rozdziały najważniejsze, kluczowe, głęboko pouczające - zostały z nich praktycznie wy
kreślone, skazane na nieistnienie w świadomości zbiorowej, na los białej pla m y ."""Zapominanie" coraz: większej ilości szczegółów i faktów z najnowszej hi
storii literackiejy igr.orowa.nie rzeczywistych osiągnięć i naturalnie wytwo
rzonych hierarchii wartości,, systematyczna blokada inforciacyjne i nie dopu
szczanie do dyskusji o "niewygodnych" /oczywiście z punktu widzenia rządzą
cych/dziełach i prądach umysłowych doby wczorajszej i chwili obecnej, to proceder znany na wylot wszystkim piszącym i czytającym w Polsce. Znany aż
ć!o wymiotów* . . ,
Działo się tak nie w ostatnich jedynie latach, choc może istotnie, po~
bat u f ą pewnego siebie dyrygenta usiłującego kierować koncernem ducha, zn pomo cą lizaka i pałki, fatalny ten proses .zaszedł najdalej. Posunięcia gorszące i skandaliczne /z punktu widzenia pisarzy i czytelników/ dokonywały się, by tak powiedzieć, przy otwartej'kurtynie, decyzje wołające o pomstę do nieba podejmowane były z,pogardliwą ostentacją, a następnie wcielane w zycle „ Kre cią m e t o d y c z n o ś c i ą i uporem. Nie odróżniałeś w tych praktykach miałkiego cy
nizmu biesów łukasaewiczowskich, przybierających wszaicże p o g g ^ ^ ra czy wiedzieć jak przebiegłych makiawelów, od wiemopoddanstwa wykonawcow
J) wszelkich* nawet najbardziej, idiotycznych zarządzeń i uchwał, nie odróżnia
łeś gorliwości cenzora odr tzw. politycznej bystrości noC3elnego redaktora, nie byłeś też w stanie odróżnić w wielu okolicznościach roli wydawcy od za
wodu. pierwszego lepszego stróża porządku* ■
Mechanizm w skrócie cokolwiek metaforycznym tu opisany - działał, nie9 tety, w ciągu całego okresu powojennego. Czasem potrzebował ideologicznych uzasadnień i wzniosłej aprobaty: rozumowego przyzwolenia swoich ofiar, kie^
indziej wysta rcz&ła mu naga, pozbawiona jakichkolwiek kwiecistych osłonek, pragmatyka siły i władzy; wymóg racji stanu na przykład. Jeszcze innym rsz«:
działał jakby opieszale, obsługiwany czy to bez przekonania, czy to wręcz P dyletancku, jednakże przychodziły- i takie lata, kiedy poruszał się ze zdwo- joną mocą, obsługiwany fachowo, sprawnie i zawzięcie. Dla literatury i kry' tycznej świadomości, poddawanej różnorakim ograniczeniom, restrykcjom i ko#
stracjom, nie miało przecież większego znaczenia, czy zabiegi owe nosiły chnrakter przymusowy i brutalny, czy odrobinę bardzie wyrafinowany, perswa zyjny i pieszczotliwy. Istota rzeczy nie ulegała zmianie. Chodziło za każ&f razem o to samo, o odebranie współczesnej literaturze polskiej jej nrjżywot' niejszego dziedzictwa i wymiaru, wymiaru politycznego, o zredukowanie do mi' nimum jej realnego wpływu na życie publiczne, o upozorowanie jej obywatel
skiego zaangażowania, przy. jednoczesnym, stałym , konsekwentnym, uporczywym ograniczeniu możliwości mówienia przez nią pełnym głosem o aktualnych spra-
wach polskich. • . *
Nietrudno bowiem stwierdzić, żo w ostatecznym rezultacie powtarzający^
się z etapu na etap, skumulowanych błędów polityki kulturalnej - "błędów”, tore w ciągu lat przeszło trzydziestu zdążyły nabrać znamion prawidłowości stac się juz historycznym constansem - najwięcej ucierpiało właśnie pisars
two polityczne. To ono, niezależnie od praemian w barwach czasu i stylach rządzenia, było tak czy inaczej, bezpośrednio lub sposobem, tłamszone, ne, przeinaczane, wyjaławiane, zmuszane do odwrotu, wreszcie likwidowane i zastępowane imitacjami* To ono ponosiło na|ważniejsze uszczerbki na kartach ,,h ^ rR Luaowej. M e mogło uformować swej własnej trądy*"
, .o eazy i ciągłości, kultywować pamięci wszystkich swych autentycz
nych wzlotow i osiągnięć. Kie mogło, pod Argusowm okiem cenzury, normalni*
się rozwijać, spychane na obszary umowności, wysilonego metaforyzmu, gier i tomZ;5n ’— 3y?Jne na.uwi^2i» wiano raz za razem przed identycznym dylema
tem: po:sc albo w stronę oficjalnego pozoru, pół- i ćwieróprawdy, złe i wia
ry i wynikającego atąd wcześniej, czy później pełnego zakłamania, albo^w sti^' nę wymownego zamilknięcia i demonstracyjnego samounicestwienia.. Tak było przez długie lata. Podejrzewane o nie wiedzieć jak zdrożne herezje, obkłada'
t^ra^yktami i straszone śc^tą łatą, piśmiennictwo polityczne - a wiec gatunki takie jak poezja obywetulska, powieść krytycznych obrachunków z wła' ff+iuJteratura wielkiej dyskysji ideowej, demaskatorska eseistyka i gniew**1 natchniony paraflet - rozkwitły jedynie w rzadkich momentach publiczhej' body myąli i słowa, w przedświtach wolności. Rozkwitały prędko roraczkowoi
Aby p<Stoi.Jt , walce , o
rac, gasnąc, paczyó się, ugorować. *
\!!ie<iZdy " efzy s^ować w konspiracyjnym micie, w pokoleniowej
legen-?“ •!» ćwierć wieto polityce
V > Ir. n " ; 9 * Uiwą, świetną i Łmiałą publicystyka /Kott, Kołakowski, Kijowski, Kisielewski i szereg innych/, z dziesiątkami dyskusji Ale W ^ cOalnej\iSoą^ g L m li?e-rackie„ polityczne piśmiennictwo tamtego czasu sprowadzało sie do niewielu, n?en”w rZf i anyCh’ 1 Powstawał obraź literatury daŁ niepełny, zdeformowany, coraz bardziej wykrzywiony, fikcyjny, a w każdym ra' zie niezmiernie odległy od prawdziwej historii "tych paru kroków w słońcu"
111
/patrz: "Piękni, dwudziestoletni"/, jakie uczyniła literatura w epoce Października. Tę ubogą, spłaszczoną fikcję poznawczą starano się utrwalić w Pamięci zbiorowej, zwłaszcza zaś narzucić młodym rocznikom. W końcu można było o dnieść wrażenie, że jedynym bodaj upełnomocnionym świadkiem i bohate
rem literatury październikowego okresu jest Roman Bratny jako autor zbiorku Publicystycznego "Ćwierć wieku i cała przyszłość" /Warszawa 1970/.
Przygoda zupełnie innej książki - książki noszącej tytuł "Powrót do kroju1* stanowi doskonsł^ ilustrację wszystkiego, co napisano poY/yźGj* Sku—
pił się w tej przygodzie niebywale trudny, ale zarazem nie pozbawiony opty
mistycznej wymowy, los polskiej literatury politycznej. W zasadniczym swoim zrębie książka Wiktora Woroszylskiego powstała bowiem jeszcze na początku 1g57 roku, gromadząc pod tym samym co i obecnie tytułem dorobek publicystycz
ny autora z poprzedniego jakże bogatego w przeżycia, przemyślenia, w nadzie
je i tragedie, indywidualne i zbiorowe - roku Pięćdziesiątego Szóstego. Wo
roszylski, wtedy niespełna trzydziestoletni poeta /druk jego pamiętnego, ■ Pod niektórymi względami, tomiku "Z rozmów 1955" ukończono w kwietniu 1956/, Przez czas pewien redaktor naczelny "Mowej Kultury", należał do czołowych, najbardziej dociekliwych, szczerych i odważnych piór antystalinowskiego obo
zu reformy. T. z jego, między innymi, działalnością i wypowiedziami kojarzy
^i się gorączka ideowa i patos historii tamtego okresu. Okresu, który się zaczął pod znakiem wielkich oczekiwań związanych z XX Zjazdem w Moskwie ^i odwilżą w kraju, kończył natomiast w zgrozie i żałobie dogasających dymów
Powstania Węgierskiego. _ ,
"Tak się złożyło, że byłem*niemal wszędzie, gdzie tego roku działn się historia" - piaał Woroszylski w artykule "Ludzie, idee, wydarzenia". Wszę- ^ dzie, gdzie człowiek zmieniał skórę i usiłował odnaleźć tiadzieję, przeszłość, horyzont bez wież strażniczych, wszędzie, gdzie świat pokazywał wilcze kły, hroniąc despotycznego porządku i łamiąc prawo innych do wolności, Moskwa w lutym i marcu 1956. Azjatyckie republiki radzieckie w maju. Poznań w lipcu, niedługo po krwawych wydarzeniach, które zapoczątkowały sytuację rewolucyj
ną w Polsce. Warszawa w dramatyczne dni październikowe. Budapeszt między 30 października a 11 listopada. Oto miejsca pobytu, miejsca wstrząsów, przera
żeń i uniesień, miejsca wewnętrznego oczyszczenia, miejsca refleksji i pona
wianych, dręczących pytań. Szlaki wędrówek i doświadczeń, marszruta świadka epoki. Sumiennego i aktywnego świadka, jakim chciał być ten poeta-gwałtownik, reporter gorącej linii /"Dziennik węgierski"/, publicysta ostro widzących oczu /"Wokół olsztyńskiej katastrofy"/, trybun publiczny /przemówienie *|Nie 0 literaturze" na zjeździć literatów w grudniu 1 9 5 6/, intelektualista dosło
wnie wmieszany w historię. Czyli "zaangażowany", w pierwotnym, bo etycznie szlachetnym, sensie tego śłowa.
Powstające pod ciśnieniem wydarzeń teksty przybierały częstokroc forma
lny charakter zapisków z dziennika, robionych na gorąco notatek, utrzymane
b y ł y w stylu polemicznego przyczynku i niecierpliwego komentarza, ojczym z
góry oznajmiały tytuły, takie jak wymieniony już "j.;zionnik węgierski'1, jak
"Cztery dni, które wstrząsnęły Polską", jak "Materiały do życiorysu", "Zapis
ki z życia, lektur i widowisk", "Notatki na marginesie socrealistycznych po
lemik", itp. Drukował je Woroszylski głwónie w tygodniku "Nowa Kultura".
Kieco poprawione, miały się złożyć na książkową całość, Ale jak informuje au
tor w nocie wstępnej, umowa podpisana w grudniu 1956 z wydawnictwem "Książka 1 Wiedza" została niebawem wstrzymana, w czerwcu zaś ,<1958 roku definitywnie rozwiązana. Przygotowana książka, zamiast do czytelników, powędrowała do au
torskiej szuflady. Na lat więcej niż dwadzieścia.
Wydobyły ją na światło dzienne nowe okoliczności. Opublikowana w Londy
nie, powróciła^do krajowego przede wszystkim adresata i odbiorcy. Powróciła^
w momencie szczególnym i przecież jakoś bliskim całemu jej klimatowi: w chwi
li narodowego przesilenia i historycznych rozstrzygnięć. Jej problematyka.
spotkała się w pół drogi z wielkim ożywieniem politycznym i umysłowym ostat
nich miesięcy, z kulminacyjną falą społecznego protestuj jej myśli przewod
n e , jej pełne bólu i pasji rozważania, jej namiętne akcenty, jej empiryzm i krytycyzm, jej moralnie radykalne ostrze, jej wolnościowe i demokratyczne
przesłanie, ^fczystko tu zbiegło sife z tematyką i tonacją prowadzanych dziś powszechnie; rbzmów. Kie'sposób więc czytać, wydanej po latach, książki Woro
szylskiego'li; tylko antykwarycznie, widzieć w niej jedynie dokument pisars
ki nie naszych czasów, spóźnione świadectwo o sprawach i konfliktach dawno minionych, przebrzmiałych, zwietrzałych, pamiątkę z opoki odwilży. Kie spo
sób nawet poprzestać na weryfikowaniu z okazji książki Woroszylskiego - le
gendy o Październiku, kiedy to stalinowska zaraza cofała się od polskich progów,' zdawało się na zawsze. "Powrót do kraju" to dzienni’.: wyleczonego, ale i coś więcej.
Coś więcej. Kie tylko z tej pros. przyczyny, że książka wzbogacona została o późniejsze dopiski, dygresje i autokomentarze,. uzupełniona o ciągi dalsze., a także o inne teksty, niektóre całkiem świeżej daty, jak "List ot
warty do Heinricha BOlla" napisany w maju 1977. Dzięki tym rozwinięciom i dopowiedzeniom "publicystyczny raptularz szczególnego roku" przerósł oczywiś
cie swe początkowe założenia i ramy, no Krał znacznie szerszego charakteru.
"Powrót do kraju" stał się w ten sposób jednym z faktów znamiennych dla no
"Powrót do kraju" stał się w ten sposób jednym z faktów znamiennych dla no