• Nie Znaleziono Wyników

Duńska kultura ma znaczenie

W dokumencie biali Czerwono (Stron 162-176)

Podstawy kapitału społecznego

4. Duńska kultura ma znaczenie

Ironia z piosenki Shu-bi-dua nade wszystko dotyczy krajobrazu kulturowego, który jako typowy otrzymał legitymację w  drugiej połowie XIX wieku, po bolesnym 1864 roku, oraz nierozdzielnie związanej z nim odmienionej postawy kulturowej, z chłopskim przywiązaniem do wiejskiego życia (jordbundetheden) i realistycznym zrównoważeniem aspiracji społecznych, „przeciętnością” (middelmådigheden) jako cechami dystynktywnymi138. Jeśli takie oto cechy mogą być źródłem samozado-wolenia, to dlatego, że Duńczycy mają ku temu powody. Nawet jeśli w Danii byle okazja uprawnia do – podług sformułowania cytowanej wcześniej Helen Russel – machania czerwono-białą flagą, to nie mamy do czynienia po prostu z „codziennym powiewaniem flagą ojczyzny”139. za formami banalnego nacjonalizmu w duńskiej kulturze kryje się niebagatelne doświadczenie zbiorowe. Duńczycy odnieśli sukces w procesie cywilizacji i zdobyli przewagi nad innymi, które pozwalają przymknąć oko na niektóre kulturowe niuanse i mniej chlubne zjawiska. Na swoją idyllę – czy też prosperity państwa socjalnego – zapracowali, mają zatem moralne prawo do dumy z solidarnego wysiłku i do stawiania wokół jego efektów granic ochronnych.

Pora wspomnieć jedno z najsłynniejszych powiedzeń historycznych z duńskich lek-sykonów: „Co na zewnątrz utracone, wewnątrz odzyskamy”. Autorem tych słów

138 u. Østergaard, Bønder og danskere, s. 320.

139 Bonmot ten (oryg. Flagging the Homeland Daily) stanowi tytuł piątego rozdziału w pracy Michaela Billiga: idem, Banalny nacjonalizm, przeł. M. Sekerdej, Kraków 2008.

(pełne brzmienie: For hvert et tab igen erstatning findes, hvad udad tabes, det må indad vindes) jest poeta Hans Peter Holst; ułożył je specjalnie na monetę okolicznościową wybitą w 1872 roku na wystawę techniczną w Kopenhadze.

Wypróbowane w historiach kulturowych Norberta Eliasa pojęcie procesu cy-wilizacji przywołuję celowo140. Socjolog i historyk kultury docenił tendencję auto-refleksyjną w nowoczesnej duńskiej kulturze. Dostrzegł zależność cywilizowania Danii od dążeń do odnowy narodowej po klęsce w 1864 roku, powrotu do twarde-go, protestanckiego kontaktu z rzeczywistością po iluzjach doby walki o przetrwa-nie helstaten. Stopniowy rozkwit Danii byłby o przetrwa-nie do pomyślenia bez sieci wyższych szkół ludowych (w polskiej koncepcji nazewniczej: uniwersytetów ludowych). Duń-skie folkehøjskoler walnie przyczyniły się do „podniesienia standardu wiedzy, a także standardów produkcyjnych i życiowych duńskiego chłopstwa”141. Wiedza i wartości upowszechniane w terenie przez wyższe szkoły ludowe – jako wiedza i etyka sto-sowana w praktyce – legły u podstaw spółdzielczości produkcyjnej i konsumenc-kiej. Jak zauważył Francis Fukuyama: „Wyznawanie tych samych wartości i norm nie starczy do wytworzenia kapitału społecznego, ponieważ ważne jest jeszcze, aby były to wartości właściwe. Przykładowo, uważa się południe Włoch za region nie-mal całkowicie pozbawiony kapitału społecznego i wzajemnego zaufania, mimo istnienia tam silnych norm społecznych”142. Przez wartości właściwe należy rozu-mieć takie, które przynoszą korzyści szeroko wykraczające poza sferę ekonomicz-ną: „zdrowe społeczeństwo obywatelskie, czyli grupy i stowarzyszenia stające mię-dzy rodziną a państwem”143.

uwagi Norberta Eliasa na temat Danii stanowią argument za „paradoksem Easterlina”: nie stajemy się szczęśliwsi od posiadania wysokich dochodów; powy-żej pewnego progu, a więc poziomu zaspokojenia potrzeb z nawiązkami, szczęścia nie przybywa. Podobnie jak nie przybywa go od bogactwa artefaktów kultury ma-terialnej: ładne i przyjemne przedmioty, jak z ilustracji do książeczki Meika Wi-kinga, służą satysfakcji życiowej, o ile współgrają z wartościami niematerialnymi144. Ważne są przede wszystkim aspiracje; do poczucia szczęścia przybliża każdy ko-lejny krok w stronę dostatku. „Pierwszy kufel piwa czy pierwszy kieliszek wina

naj-140 zob. pełne wydanie w języku polskim: N. Elias, O procesie cywilizacji. Analizy socjo- i psychogenetyczne, przeł.

T. zabłudowski, K. Markiewicz, Warszawa 2011.

141 N. Elias, Rozmyślania o Republice Federalnej Niemiec, s. 546.

142 F. Fukuyama, Kapitał społeczny, w: Kultura ma znaczenie, s. 169.

143 Ibidem, s. 171.

144 zob. B. Greve, Et lykkeligt land?, s. 29.

pewniej smakują wyśmienicie, ale nie można już powiedzieć tego samego o dziesią-tym kuflu czy kieliszku. Do tego samego zmierza stare duńskie porzekadło: nawet nędza ma dno (bund i selv fattigfolk) – tłumaczy Bent Greve, przekonany co do po-nadindywidualnego charakteru szczęścia145. Cywilizowanie oznacza pracę i to ten wysiłek wywołuje szczęście. z odwrotnej strony patrząc, równość, harmonijnie zor-ganizowany rynek pracy, sprawna opieka zdrowotna, dobrowolne angażowanie się w związki społeczne (frivillighed) zaliczają się do cywilizacyjnych osiągnięć, które niepomiernie zwiększają obywatelom komfort życiowy146. Nie da się jednak ukryć, że obywatele państwa bezpieczeństwa socjalnego przyzwyczajają się do życia na określonym poziomie i egzekwują od sektora publicznego należne świadczenia.

Na odnośnej planszy w  Muzeum Narodowym w  Kopenhadze – będącego w odróżnieniu od jego warszawskiego odpowiednika nie tyle galerią sztuki, co wy-stawą rekonstruującą historię kraju, zarówno polityczną, jak społeczną – wydarzenia roku 1864 powiązane zostały jako ważka cezura kulturowa z zagospodarowaniem jyske heder, czyli włączeniem równinnych jutlandzkich wrzosowisk – oraz łąk w ko-niczynach – w rozwój nowoczesnej gospodarki rolnej. Powstanie Hedeselskabet, przedsiębiorstwa odpowiedzialnego za nowe uprawy, jest ważnym faktem histo-rycznym, który można odczytywać jednocześnie jako symbol wstąpienia pokiere-szowanej, terytorialnie okrojonej Danii na drogę samorozwoju, przeciwstawianą uprzedniej ekspansji zewnętrznej. Wyspiarskie społeczeństwo dawnego regional-nego mocarstwa, liczącego się na morzach i ocenach, ostatecznie wrosło w ziemię.

Innymi słowa, jego kultura wykiełkowała z agrokultury. zaawansowana agronomia w połączeniu z reformami socjalnymi z lat 30. poprzedniego wieku i uprzemysło-wieniem, nieznacznym wprawdzie w  porównaniu z  kontynentalną Europą, dała dynamikę, która doprowadziła do tego, że „mała Dania” z nawiązką odrobiła histo-ryczne straty. Duńczycy stracili jedną trzecią terytorium królestwa, ale odzyskali sześć trzecich potencjału w dziedzinie kapitału kulturowego.

W 2013 roku Ove Korsgaard wydał wspomnienia obejmujące własne dzieciń-stwo, młodość oraz dzieje swojej rodziny. Mimo że nie jest to książka akademicka (tak zwana „z aparatem”), można by ją uznać za fascynującą historię kultury duńskiej od połowy wieku XIX do końca XX – rodzice i przodkowie profesora związani byli z duńską landbokultur. Axel Korsgaard zasiadał w radzie parafii w Hvidbjerg, wszedł w skład kierownictwa gminy Morsø na jutlandzkiej wyspie Mors i przewodniczył

145 Ibidem, s. 32.

146 Por. ibidem, s. 39.

komisji technicznej; nadzorował między innymi mleczarnię spółdzielczą w Karby.

W tych wspomnieniach, zatytułowanych Solskin over sorte muld, jego syn Ove (uro-dzony w 1948 roku) zdaje sprawę z siły i tradycji duńskiej samoorganizacji:

Moja rodzina z Mors nie jest w żadnym razie wyjątkowa, ale wręcz przeciwnie, typowa.

Nigdzie na wsi nie brakowało osób, które odpowiadały takiemu obrazowi, uprawiały sport, chodziły na odczyty i do kościoła, stały na czele organizacji rolniczych, kooperatyw spożyw-czych, spółdzielni mleczarskich, rad parafialnych i tak dalej. Osoby takie nie uważały się za rolników, lecz także za obywateli lokalnych społeczności, odpowiedzialnych przed całą wspól-notą. Ale taka kultura wsi odchodzi obecnie do historii. […] Klamka zapadła akurat wtedy, gdy odchodzili rodzice. Moja matka zmarła w 1994 roku, a ojciec w roku 2000147.

Ove Korsgaard wspomina, że w  dzieciństwie jego noga nie postała nigdy

„u kupca”, mimo że zwykły sklep z artykułami spożywczymi (købmandsbutik) znaj-dował się po przeciwnej stronie ulicy. Nie było to w żadnym razie podyktowane antypatią do sklepikarza, którego rodzina badacza uważała za bardzo uprzejmego człowieka. Po prostu Korsgaardowie byli andelsfolk, ludźmi opowiadającymi się za spółdzielczością, kooperatywą. Nawet jeśli niektóre towary tańsze były w najbliż-szym sklepie, zakupy robili w sklepie spółdzielczym (i brugsen) z pobudek obywa-telskich.

Dość zagłębić się w lekturze spółdzielczego miesięcznika „Brugsforenings--Bladet” z czasu młodości rodziców profesora Korsgaarda, by przekonać się, że an-delsfolk to nie określenie handlowych preferencji u wybranych, luźno ze sobą po-wiązanych osób, ale nazwa odnosząca się do kluczowej, kulturotwórczej części społeczeństwa. Nie tylko stworzyła ona „towarzystwo dyskursu”, ale „wspólnotę gustu” i zainteresowań oraz świadomych wyborów konsumenckich. W latach 30.

czasopismo „Brugsforenings-Bladet” – w 1945 roku przemianowane na „Samvirke”, istniejące do dzisiaj i osiągające najwyższe nakłady spośród kolorowych miesięczni-ków – publikowało, oprócz krótkich form literackich tudzież edukacyjnych nowel, artykuły na temat duńskich prosiąt rzeźnych albo rozrastania się sieci bibliotek pu-blicznych w małych gminach w kontekście podnoszenia ogólnego poziomu wy-kształcenia Duńczyków148. Miesięcznik reklamował również unikatowe produkty,

147 O. Korsgaard, Solskin for det sorte muld. Om slægt og folk, København 2013, s. 361–362.

148 J. Toft, Slagtegrisens Skæbne, „Brugsforenings-Bladet” 1934, 10 lipca; J. Banke, Veje til Selvarbejde i Folkeoplys-ningens Tjeneste, „Brugsforenings-Bladet” 1934, 2 października.

po jakie do odleglejszego sklepu fatygowali się zwolennicy kooperatywy: nowocze-sne rowery, wytrzymałe dętki, ziarna kawy kupowanej bezpośrednio od plantato-rów z Ameryki Południowej, kalosze, a nawet krem poślizgowy do dojenia kplantato-rów – i to jako „idealny upominek gwiazdkowy” („wspaniałe wymiona” w piosence Dan-mark nie wzięły się z tekściarskiej licencji na przesadę). „Brugsforenings-Bladet”, będąc głosem szczególnego, obywatelsko zaktywizowanego środowiska, nie unikał jednak pewnej autotematyczności. Na pierwszej stronie jednego z przedwojennych wydań chłopska córka wyjmuje egzemplarz miesięcznika z przydrożnej skrzynki pocztowej na oczach zaciekawionego ojca149.

Idea kooperatyzmu nie narodziła się w Danii, korzeniami tkwi w utopijnym socjalizmie brytyjskim i „spółdzielni roczdelskiej” otwartej w 1844 roku. Jednak przez Duńczyków idea ta została przyswojona ze szczególną oddolną gorliwością społeczną i w sferze praktyk życia gospodarczo-publicznego uczyniona czymś naprawdę duń-skim, by nie rzec jutlandzkim. Pierwszą duńską spółdzielnię spożywczą założył pastor Hans Christian Sonne w Thisted w 1866 roku, dwa lata po klęsce pod Dybbøl. Jak podkreśla Korsgaard, aż po lata 80. miały tego rodzaju inicjatywy charakter zawiązu-jących się na prowincji obywatelskich organizacji samopomocowych, wpisywały się więc w szeroką sieć społecznych stowarzyszeń (foreninger)150. Gdzie bowiem zbierze się dziesięciu Duńczyków, tam wkrótce zarejestruje się przynajmniej kilkanaście róż-nych stowarzyszeń (zawodowych, hobbystyczróż-nych, profilaktyczróż-nych…)151. Pierwsza spółdzielcza mleczarnia rozpoczęła działalność w Varde w 1882 roku; 20 lat później na terenie całej Danii funkcjonowało ich ponad 1000, w tym 13 na Mors, wyspie o powierzchni 363 km kw.152 W 1887 roku ruszyła w Horsens pierwsza spółdzielcza rzeźnia; kierował nią Peter Bojesen, kierownik Gedved Seminarium i prezes miejsco-wego stowarzyszenia rolniczego, brat wydawcy lokalnej gazety „Horsens Folkeblad”.

149 „Brugsforenings-Bladet” 1936, 3 marca.

150 O. Korsgaard, Solskin for det sorte muld, s. 213. Badacz społeczny Ove Korsgaard rzuca światło na general-ną tendencję socjologiczgeneral-ną, przechodząc do porządku dziennego nad jej zróżnicowanymi nurtami. Tymcza-sem historyczka Grażyna Szelągowska systematycznie odróżnia stowarzyszenia samopomocy konsumenckiej (zaopatrzeniowe, samopomocowe, kasy chorych) od ruchu spółdzielczości produkcyjnej (mleczarnie, rzeź-nie); druga była „udaną formą walki ekonomicznej” w obrębie wsi duńskiej, podczas gdy pierwsze powsta-wały w reakcji na dominację miast w handlu; ich monopol został zniesiony ustawą o wolnym handlu w 1857 roku. zob. G. Szelągowska, Poddany i obywatel. Stowarzyszenia społeczne w Danii w dobie transformacji ustro-jowej w XIX wieku, Warszawa 2002, s. 170–182.

151 Żartobliwa uwaga wypowiedziana przez Michaela Bössa podczas naszego spotkania w Danii w lutym 2015 roku. Duński badacz i komentator nawiązał w ten sposób do małej wiejskiej osady nad Limfjordem, w której ma letnisko (sommerhus) i gdzie wciąż działa kilkanaście różnych stowarzyszeń.

152 O. Korsgaard, Solskin for det sorte muld, s. 125.

Punktem zwrotnym okazało się załamanie na rynku handlu zbożem; napływ tanie-go ziarna ze Stanów zjednoczonych pogrążył europejskie rolnictwo. Dania, która wcześniej zaliczała się do czołowych eksporterów zboża, w ciągu lat 80. wieku XIX dzięki organizowaniu się rolników w spółdzielnie błyskawicznie przestawiła się na nowe tory produkcyjne i uniknęła ekonomicznej katastrofy. zamiast brnąć w postu-laty ochrony celnej, która nie mogła była przynieść pożądanych wyników, duńscy chłopi podjęli zupełnie nowe zadania. Skoncentrowali się na hodowli krów i trzody chlewnej, mleczarniach, nabiale i przetwórstwie mięsnym. z czasem istotne stały się również uprawy buraka cukrowego; szerzej piszę o tym w rozdziale szóstym.

Dwie dekady po „rzeźni w Dybbøl” tworzy się zagraniczna koniunktura na wyroby duńskich rzeźników i masarzy. zaangażowanie własnych sił i środków produkcji we wspólne przedsięwzięcia handlowe oznaczało stałą dążność do podnoszenia jakości sprzedawanych towarów.

z początku pracownicy spółdzielczych mleczarni i zakładów mięsnych, parob-kowie i wiejskie dziewczęta pobierali nauki w szkołach ludowych głównie w trybie wieczorowym bądź w szkołach z internatem, pomiędzy jednym a drugim zatrud-nieniem. Jednak w 1891 roku, gdy potrzeba intensywnego przetwórstwa produktów rolnych opartego na wiedzy stała się już wielce czytelna, zmodernizowano w Danii ramy prawne funkcjonowania placówek oświatowych o profilu rolniczym. Korsga-ard pisze: „Ludowa oświata i kształcenie zawodowe w dziedzinie rolnictwa były naonczas traktowane jak dwie strony jednego medalu. Wszystkie szkoły ludowe miały przedmioty rolnicze w swoich programach, przy tym jednak wszystkie szkoły rolnicze prowadziły kształcenie ogólne”153. W jednej z nich, Ladelund Lanbrugs-skole nieopodal Kolding na Jutlandii (profil mleczarski utrzymywała aż do 1999 roku), wynaleziona została przez fizyka N. J. Fjorda maszyna (maglekildecentrifuge) umożliwiająca ekspresowe oddzielanie śmietany od mleka: 275 kg w ciągu godziny;

dzięki tak wydajnej wirówce do mleka chłopskie kooperatywy mogły wygrywać konkurencję z  mleczarniami „pańskimi”, działającymi przy dworach. Peter Boj-sen z HorBoj-sens, próbując uprawiać rodzaj inżynierii socjalnej, w swoich wystąpie-niach budował wizję „społeczeństwa spółdzielców”, poddającego kapitał kontroli demokratycznej. Wszakże ten, kto dostarcza spółdzielni jednego świniaka rocz-nie, w sprawach wspólnych winien mieć prawo głosu równe ze współobywatelem i współudziałowcem dostarczającym kilkaset sztuk154.

153 Ibidem, s. 124.

154 zob. ibidem, s. 127.

W środowisku spółdzielców, podobnie jak w wyższych szkołach ludowych ura-biała się i dojrzewała duńska kultura debaty, dyskutowania nad problemami wszelkiej wagi. Niemniej jednak Axel Korsgaard nie był człowiekiem z natury wylewnym ani rozmownym. Syn wspomina posiłki przy rodzinnym stole: hygge osiągane przede wszystkim w milczeniu; pojedyncze sekwencje rozmowy ojca z gośćmi przerywane były długimi pauzami. „Ojciec nie był mocny w rozmowie. za to świetnie przemawiał”

– kwituje autor Solskin over sorte muld, dostrzegając w tym swoisty rys Kierkegaar-dowski155. Dialog prowadzony przez Axela Korsgaarda z bliźnimi polegał na tym, że w praktyce dostrzegał on i pielęgnował różnicę między ciszą a mową; ta druga skutecznie służyła mu na zebraniach w  mleczarni spółdzielczej czy posiedzeniach w FDB, zrzeszeniu spółdzielni spożywców (Fællesforeningen for Danmarks Brugsfore-ninger, dziś Coop amba). Także Bertel Haarder (urodzony w 1944 roku) pod względem postawy kulturalnej ukształtowany został przez landbokultur i dom rodzinny. Hans Haarder, ojciec polityka, pierwsze kroki w  zawodzie nauczyciela stawiał w  Askov, potem dopracował się stanowiska dyrektora w  Rønhoved Højskole nad zatoką Flensburską. W ferie i w czasie wolnym jeździł po duńskiej prowincji z wykładami, w których gorąco przekonywał do nauki w folkehøjskoler jako placówkach podnoszą-cych morale i kapitał osobisty uczestników i absolwentów. Kompetencje kulturowe, jak dowiadujemy się z teorii socjologicznych, podlegają przy tym łatwej konwersji w kapitał ekonomiczny, służą podnoszeniu kultury bytu. Folkehøjskoler nie oddzielały kształcenia osobowości społecznej od przekazywania wiedzy praktycznej i kulturalnej.

Pierwszy, próbny numer czasopisma wyższych szkół ludowych otwierał wiersz pod tytułem Chcieć, zagrzewający do aktywnej nauki i pracy. Jacob Harrekilde pisał: Arbej-de, det er Navnet / paa hvad der trænges til – to, czego nam potrzeba, zowie się Praca156. Jest tu ona synonimem Gjerning (literalnie: uczynku), kulturowej pracy podstawowej.

W szkołach z internatem, gdzie nigdy nie stawiano nabytych obiektywnych kompetencji ponad rozwojem jednostki, duńscy pracownicy nabierali najsampierw poczucia wspólnoty i współdziałania, procentującego przez ich całe życie zawo-dowe. Doskonaląc borgersind, „zmysł obywatelski”, instytucja ludowego „uniwersy-tetu” zachęcała, by płynąć pod prąd, nawet zwykłych pracowników fizycznych nie-jako wdrażała w pracę kulturową157. zdobywali oni wiedzę holistycznie: z zakresu

155 Ibidem, s. 360.

156 J. Harrekilde, At ville, „Højskolebladet. Tidende For Folkelig Oplysning” 1876, nr 1.

157 Taki zresztą tytuł – Pod prąd – noszą wspomnienia Bertela Haardera: zob. idem, Op mod strømmen. Med højskolen i ryggen, København 2012. O formacyjnym oddziaływaniu wyższych szkół ludowych, utwardzaniu przez nie kręgosłupa obywatelskiego (ryg), zwłaszcza w czwartym rozdziale Højskolerdanmark.

historii, etyki i aksjologii chrześcijańskiej, duńskiej oraz nordyckich literatur, mu-zyki i sztuk plastycznych; uprawiali gimnastykę, umiejętności praktyczne kształ-towali w przyszkolnych warsztatach i gospodarstwach. Duńskie dążenia rekom-pensacyjne po 1864 roku w krótkim czasie przeobraziły się w pozytywną zmianę kulturową i społeczne współdziałanie przy urzeczywistnianiu nowoczesnego prze-łomu158. Jeżeli więc Bertel Haarder, liberalny polityk najdłużej dotychczas w dzie-jach Danii zajmujący fotel ministra edukacji, sceptycznie odnosił się do opinii, wedle których studia wyższe w życiorysie większości obywateli ocalą kosztowne państwo opiekuńcze przed kryzysami, to nie robił tego z powodów antyintelektu-alnych, niechęci do świata akademickiego i jego wychowanków; zresztą także le-wicowiec Mogens Lykketoft zauważył, że między 1980 a 2003 rokiem wskaźnik wykształcenia wyższego podskoczył z 25 do 45 procent159. W tym aspekcie syno-nim wyższej szkoły ludowej w języku polskim zaburza ostrość kontrastu pokazywa-nego przez Haardera; folkehøjskole, w odróżnieniu od instytucji akademickich, sta-nowi całościową szkołę życia: skole for livet. Haarder chciał zarazem zaakcentować kwestię spadku morale obywatelskiego, jak również to, że samo słowo „moralność”

znalazło się na cenzurowanym w dyskursach współczesności – bądź raczej duń-skiej ponowoczesności. Gdy brakuje moralnego kośćca, etyka protestancka i prag-matyzm folkehøjskoler opuszczają duńską kulturę, następuje stępienie borgersind i ko-rozja duńskiego charakteru160.

Na wagę procesu przekształcania się inicjatyw ekonomicznych i oświatowych z drugiej połowy XIX wieku w szeroki ruch społeczny o politycznej skali oddziały-wania kładzie nacisk Grażyna Szelągowska. Przy tym uwzględnia fundamentalne dla duńskiej spółdzielczości „negatywne postrzeganie kupiectwa i miejskich spółek kapitałowych”161. Walka wsi z miastem osiągnęła największe natężenie na tle Wiel-kiego Kryzysu. Prężne duńskie rolnictwo z początkiem lat 30. napotkało pierwsze poważne trudności w realizowaniu dążeń rekompensacyjnych i modernizacyjnych.

Ceny masła spadły o jedną trzecią, ceny mięsa o połowę. W pierwszej fazie kryzys stłumiły odgórne regulacje na rynku trzody chlewnej i wprowadzenie ochronnych ceł przez rząd. W  porozumieniu z  Kanslergade reprezentowany był dlatego za-równo duży kapitał prywatny, miejski przemysł, jak rolnictwo i rzemiosło. Premier

158 zob. M. Böss, Republikken Danmark. Oplæg til en ny værdipolitisk debat, København 2011, s. 135.

159 M. Lykketoft, Den danske model – en europæisk succeshistorie, s. 10.

160 Por. O. Korsgaard, Solskin for det sorte muld, s. 350–351.

161 G. Szelągowska Poddany i obywatel, s. 169.

Stauning mógł w 1933 roku potwierdzić, że duńska socjaldemokracja nie jest stron-nictwem klasowym, partią wyłącznie środowiska robotniczego Kopenhagi i innych ośrodków miejskich, na dodatek trzymającą się doktrynalnego marksizmu, lecz partią wyrażającą interesy Duńczyków en bloc, wnoszącą konsensualizm do kultury politycznej162. Nie jest dziełem przypadku, że autorem najprzejrzystszej znanej mi współczesnej wykładni duńskiej odmiany demokracji Model duński – historia eu-ropejskiego sukcesu jest socjaldemokrata Mogens Lykketoft (jego analiza napisana została pierwotnie dla francuskiego wydawnictwa „Esprit Ouvert”).

W rolę pośrednika zróżnicowanych grup pracowniczych w kontaktach i nego- cjacjach z rządem weszły związki zawodowe; jedna z ich central, LO (Landsor-ganisationen i Danmark) od początku związana była ze strukturami partyjnymi – pierwszym przewodniczącym został w 1898 roku Jens Jensen, wcześniejszy szef związku zawodowego malarzy i organizator ruchu robotniczego przy socjaldemo-kracji. Lykketoft objaśnia, że o istocie „modelu duńskiego” stanowi zawieranie po-rozumień między pracodawcami i pobierającymi stosowne wynagrodzenia zatrud-nionymi, tym samym rynek pracy i system płac nie podlegają regulacjom prawnym.

Słupem milowym konsensualizmu na tym szczeblu było tak zwane porozumienie wrześniowe (Septemberfoliget z 5 września 1899 roku), zawarte między związkowym protoplastą LO i DA, centralą organizacji duńskich pracodawców (Dansk Arbejds-giverforening). Lykketoft dodaje, że żadne generalne zmiany gospodarcze w drugiej połowie XX wieku nie wchodziły w życie bez konsultacji ze związkami zawodo-wymi. Nieraz przystawały one na niższe stawki, niż wydawał się na to pozwalać bieżący stan finansów, w poczuciu wspólnotowej odpowiedzialności za równowagę budżetową państwa163.

Państwowy interwencjonizm poprawił los gospodarstw rolnych przed wojną

Państwowy interwencjonizm poprawił los gospodarstw rolnych przed wojną

W dokumencie biali Czerwono (Stron 162-176)