• Nie Znaleziono Wyników

Pomnik dla ironii

W dokumencie biali Czerwono (Stron 149-162)

Podstawy kapitału społecznego

3. Pomnik dla ironii

Wiosną 2011 roku wokalista i lider Shu-bi-dua, Michael Bundesen, doznał wylewu krwi do mózgu. Jest to ostatnia wiadomość „aktualna” (syneste nyt), jaką można znaleźć na stronie zespołu. Ponieważ na temat stanu zdrowia i rekonwalescencji Bundesena zapadła medialna cisza, duńska publiczność musiała szybko pogodzić się z  faktem, że działalność artystyczna Shu-bi-dua dobiegła końca. Dwa i  pół roku później Bundesen pojawił się publicznie na wózku inwalidzkim, by razem z Michaelem Hardingerem odebrać nagrodę honorową za całokształt twórczości podczas ceremonii wręczenia „duńskich Grammy” (Danish Music Awards). zespół zaprzestał koncertowania po prawie czterech dekadach nieprzerwanej obecności na estradzie i po sprzedaniu prawie siedmiu milionów płyt, więcej niżeli liczy miesz-kańców cała Dania. A w stan nieśmiertelności przeszedł jesienią 2015 roku, gdy wystawiono musical oparty na jego przebojach, podobnie jak Mamma Mia! wyko-rzystał dorobek szwedzkiej Abby.

zespół, którego status w  kulturze popularnej Danii można by na polskim gruncie porównywać do rangi Maryli Rodowicz czy Budki Suflera, powstał w Ko-penhadze w 1973 roku. Jego nazwa przypomina o korzeniach: Shu-bi-dua zaczynali od klasycznego rock and rolla i najpierw specjalizowali się w nagrywaniu coverów międzynarodowych przebojów. Jednak od połowy lat 70. zespół Bundesena i Har-dingera zaczął włączać do repertuaru własne kompozycje, co kluczowe, ze słowami

110 B. Henningsen, Dänemark, s. 158.

w języku duńskim; w XXI wieku stanowi to rzadkość wśród młodych duńskich wokalistów i bandów, preferujących dengelsk (żartobliwa nazwa języka angielskiego nierzadko zniekształcanego przez Duńczyków fonetycznie i leksykalnie). Jedno-cześnie grupa Shu-bi-dua przesunęła się w  stronę lekkiej gitarowej muzyki pop z dowcipnymi tekstami111. Choćby o waleniu Walpurgii; Hvalborg jest zgoła mi-łosną apostrofą do wypchanej watą samicy wieloryba, która choć przyszła na świat wprawdzie w dalekim, zmyślonym Irmnitz, to dumnie przepłynęła wody duńskiego Helsingør (Elsynoru), dzielna niczym sam Dario Fo (sic!)112.

Gatunkowa przemiana nie zaszkodziła Shu-bi-dua. Przeciwnie, pięć albu-mów nagranych do końca lat 70. należy do najznakomitszej części dorobku ze-społu, a przy tym najliczniej sprzedających się płyt w dziejach duńskiej muzyki rozrywkowej. Przyniosły one, oprócz Hvalen Hvalborg, evergreeny takie jak Vuffeli vov, McArine, Midsommersang czy Sommergryder. Teksty do nich powstały w ję-zyku „lokalnym”, siłą rzeczy musiały więc być ironiczne, przez to odnosić się do

„charakteru narodowego” Duńczyków. Na płycie 78`eren znalazł się słynny również utwór zatytułowany Danmark (słowa i  muzyka zespołowe), któremu poświęcam uwagę w niniejszym podrozdziale. Już sam tytuł, Dania, zdaje się potwierdzać, że Duńczycy, przynajmniej ci urodzeni w początkach drugiej połowy minionego

111 Pastor Rolf Slot-Henriksen przyporządkował zespół Shu-bi-dua do kategorii wykonawców folkelig humor,

„ludowego”, tj. społeczno-kulturowego humoru. zob. R. Slot-Henriksen, Danmarks humor i lyst og nød, Vejle 2011, s. 141. Na to, że piosenka Danmark, czasem nazywana „nieoficjalnym hymnem narodowym” w swojej ironiczności i przy tym skondensowanej formie oddaje charakter patriotyzmu Duńczyków, naprowadziło mnie studium podejmujące zasadniczo problem mentalności i kultury politycznej w Danii: u. Østergaard, Bønder og danskere – et essay om dansk mentalitet og politisk kultur.

112 W odróżnieniu od Polski, gdzie po przyznaniu Dario Fo literackiej Nagrody Nobla w 1997 roku dzienni-karze z mozołem musieli szukać krytyka zdolnego do wypowiedzenia kompetentnej opinii na temat lau-reata, w Danii już od przełomu lat 60. i 70. (okresu szczególnego zaangażowania politycznego w teatrze) był Dario Fo nie tylko autorem znanym i lubianym, lecz przy tym niemal bohaterem masowej wyobraźni;

w 1981 roku otrzymał prestiżową Nagrodę Sonninga (lauretami Sonningprisen zostali m. in. Krzysztof Kieślowski, Ingmar Bergman, Lars von Trier, Jørn utzon, Jürgen Habermas, Karl Popper). Na pewno sporą rolę odegrały tu obecne w Skandynawii tendencje do radykalizmu lewicowego, głównie jednak wpływ Włocha na duńską sztukę teatralną. z pierwszą podróżą zagraniczną w swoim życiu Fo udał się do Danii, na zaproszenie Eugenio Barby z Odin Teatret w Holstebro. Los zechciał, że z Danią łączy się jego ostatnia książka C’é un re pazzo in Danimarca wydana w 2015 roku (duński przekład Benta Holma opublikowany w tym samym roku: Der er en skør konge i Danmark – Jest w Danii szalony król). Proza, w któ-rej Fo przetwarza osiemnastowieczny temat, współcześnie znany dzięki tekstom kultury, tzn. z powie-ści Wizyta królewskiego konsyliarza Pera Olova Enquista (1999), Kochanka królowej Bodil Steensen-Leth (2000) oraz filmu fabularnego (2012) pod tym samym polskim tytułem (oryg. En kongelig affære), stanowi najlepszy dowód zadomowienia noblisty w duńskiej kulturze. Tym bardziej że dzieje skandalu na osiem-nastowiecznym dworze Chrystiana VII i nieudanej oświeceniowej „rewolucji” kanclerza Johanna Frie-dricha Struensee nie stawia Duńczyków w korzystnym świetle. Wymyślając źródła, które jakoby miałyby pozwolić w nowy sposób spojrzeć na monarchę-szaleńca, Dario Fo daje popis humoru, krytyki społecz-nej i polityczspołecz-nej dowodnie wykazującej jego bliskość kulturze duńskiej.

stulecia, nie na wyrost zgodnie przypisują Shu-bi-dua pozycję narodowej repre-zentacji duńskiej piosenki (Danmarks national band). To, że Danmark ani pozostałe utwory zespołu Shu-bi-dua nie są znane polskim odbiorcom, w  dobie ekspansji mediów elektronicznych nie tworzy nieprzekraczalnej przeszkody poznawczej. Co innego tekst w języku „niekonferencyjnym”, więc niejako zaszyfrowany do odczytu tylko dla autochtonów. Przedstawiam dlatego przekład piosenki, poprzedzając go oryginalną wersją:

Se, solen stiger op over bilkirkegården, og malkepigen pumper sin ged,

mens præstens kone står på hænder for sin bror, og kløvermarken står i flor.

Storken er en dejlig flyver, koen har et dejligt yver, Danmark er et dejligt land.

Kornet vokser vildt på engen, bonden får sin mad på sengen, dansken er en dejlig mand.

Der findes andre men’sker end dem der er danske,

de bor i huler og slås hele dagen.

Det har vi li’ godt aldrig nogensinde gjort.

De varme lande er noget lort!

Storken er en dejlig flyver den der si’r andet lyver.

Danmark er et dejligt sted at være, der er nemlig atmosfære

Danmark er et yndigt land.

Spójrz, słońce wschodzi nad szrotem, dójka kozę doi,

pastorowa przed parafianinem staje na rękach, a na łące kwitnie koniczyna.

Bocian fruwa wspaniale, wspaniałe wymiona ma krowa, Dania to uroczy kraj.

zboże dziko porasta łąkę, rolnik bierze posiłek do łóżka, z Duńczyków są wspaniali ludzie.

Gdzieś żyją inni, którzy nie są Duńczykami,

Mieszkają w norach i biją się ze sobą przez cały dzień.

W Danii nigdy sobie tak nie poczynaliśmy, te ciepłe kraje są do niczego!

Bocian fruwa wspaniale,

kłamie, kto ma inne o tym zdanie.

Mieszkać w Danii to wspaniała rzecz, właśnie tam panuje miła atmosfera.

Dania to uroczy kraj.

zamknij oczy, a poczujesz duńską wiosnę (Luk øjnene og du dufter det danske forår) – tak anonsuje Danmark użytkownik serwisu YouTube, który innym inter-nautom udostępnia nagranie, jak to określa, „nieformalnego duńskiego hymnu”113. zaproponowałem względnie dosłowne tłumaczenie piosenki o Danii, kosz-tem prostych rymów występujących w  oryginale i  estetyzacji słownej; chciałem znaleźć punkt równowagi między przekładem poetyckim a eksplikacją sensu tek-stu. Nie chodzi tu przecież o sztukę słowa, lecz „sztukę życia” po duńsku. Wzrok polskiego czytelnika winien przykuć zapis nazwy narodowości w oryginalnej wer-sji tekstu piosenki: dansken114. użycie małej litery – w polszczyźnie dopuszczalne dla nazw deprecjonujących bądź żartobliwych (kitajec, angol, pepik, rusek, dunol itd.) – wynika ze „zwykłych” reguł pisowni w języku duńskim. Nie spotkałem się z dorabianiem ideologii społecznej do ortografii, w myśl zasady „w kraju z długimi tradycjami egalitaryzmu miarkuje się ekspresję przynależności narodowej”; raczej

113 Oryginalne nagranie z 1978 roku: http://www.youtube.com/watch?v=Rmt7gS0N5Fo (dostęp 6.12.2016).

114 Właściwie wyraz ten, dansken, w słownikach uznawany za żartobliwy lub archaiczny, w odróżnieniu od rze-czownika własnego en dansker (Duńczyk), oznacza Duńczyka typowego bądź Duńczyków w ogólności, naród duński.

przez duńską ortografię przemawia uznanie narodowości i patriotyzmu za sprawy podstawowe. Ale nie to przede wszystkim trzeba mi było opatrzyć komentarzem filologicznym. W ostatnim zdaniu Danii, jak i w drugiej zwrotce, pojawia się kul-turowo nacechowany przymiotnik yndig, oznaczający źródłowo posiadanie wdzięku (en ynde), uroku, fizycznych powabów. Określenie Danii w szlagierze Shu-bi-dua mianem „uroczego kraju” jest bowiem oczywistym dla Duńczyków nawiązaniem do hymnu narodowego, zaczynającego się od słów Der er et yndigt land / det står med brede bøge / nær salten østerstrand (Jest taki uroczy kraj, rozłożyste są buki / nad słonego Bałtyku brzegami)115. W roku 1819 napisał te słowa wybitny duński poeta Adam Oehlenschläger.

Natomiast użycie w stosunku do ciepłych krajów inwektywy lort nie wykra-cza wcale poza normy wypowiedzi kolokwialnej; słowo to oznawykra-cza w języku duń-skim kał lub tandetę (lipę), używane bywa także w funkcji wykrzyknienia, wtrętu (przez analogię do niemieckiego o Scheisse!). Należy pamiętać o innym w duńskiej

115 Pomijam tu duńskie dyskusje nad (prawdopodobnie) błędem rzeczowym poety i  sensem zwrotu salten østerstrand; Morze Bałtyckie zalicza się bowiem do nisko zasolonych. Pieśń Der er et yndigt land jest wykony-wana przed meczami piłki nożnej czy imprezami oficjalnymi (państwowymi) bez udziału rodziny królewskiej.

W obecności monarchów odgrywa się pieśń Kong Christian (Kong Christian stod ved højen Mast) z tekstem Johannesa Ewalda z 1778 roku, przy czym w świadomości potocznej Duńczyków za hymn narodowy ucho-dzi we współczesności pierwszy utwór. Por. I. Adriansen, Nationale symboler i Det Danske Rige 1830-2000, København 2003, s. 173–210.

Danmark er et dejligt land. z dala od Kopenhagi. Krajobraz z piosenki Shu-bi-dua Fot. autor

kulturze niż w polszczyźnie progu wulgarności: piosenka zespołu Shu-bi-dua le-dwie jest ironiczna. W kręgu nordyckim leksyka kloaczna bywa wykorzystywana często i bez większego zażenowania, zawiera mniejszy ładunek deprecjonujący od odpowiednika w języku polskim116. I tak, na przykład, o wpadającej w oko dziew-czynie chłopięca ferajna może wyrazić się: hun er pisse lækker – tak atrakcyjna, że można by zrobić w spodnie. Przedrostek skide- (od czasownika skide – wypróż-niać się) dodawany do przymiotników takich jak god (dobry), glad (zadowolony) czy przysłówków taki jak hyggeligt potęguję moc epitetu: åh, det havde vi skidehyggeligt – ach, jak cudownie nam było (widać analogię do praktyk języka szwedzkiego: du ser skitbra ut – świetnie wyglądasz, chociaż literalnie – wyglądasz jak kupa). Także po angielsku zaśpiewanie o nie-Duńczykach, którzy zapewne nie zdołają nigdy wyjść ze swoich nor na wspaniały świat, zabrzmiałoby cokolwiek prowokacyjnie albo po gangstersku (Warm countries are pieces of shit?). Ironiczna duńszczyzna bezpiecznie przekazuje i treści dosadne, i samostwierdzające.

zostawiając już wątek północnych norm stosowności, warto przyjrzeć się ro-dzajowi krajobrazu kulturowego, który został scharakteryzowany w piosence Shu--bi-dua. Jest to pejzaż z bocianem i łąkami w koniczynie, radosną rodziną wieleb-nego, śniadaniem do łóżka w chłopskiej zagrodzie, wchodem słońca podziwianym na złomowisku. W  dodatku wszystko to ma wykazać drugorzędność Południa,

„ciepłych krajów”, w  zestawieniu z  powabną Danią. zamiast zaoferować wizję kraju wysoce ucywilizowanego, nieco zmieszczaniałego, lecz tolerancyjnego i ega-litarnego społeczeństwa z bogatej Północy, którego to popularnego obrazu wolno spodziewać się Europejczykom spoza Norden, Michael Bundesen zabrał słuchaczy do Danii prowincjonalnej, chłopskiej, patriotycznie rozbudzonej i, co najważniej-sze, odczuwalnie zadowolonej z takiego stanu rzeczy. Długotrwała pamięć wzro-kowa piszącego te słowa podpowiada od razu: Bundesen wywołuje widoki Jutlandii, krowy o „wspaniałych wymionach” pasą się na pofałdowanych równinach, bociany

116 Kwestię słabego oddziaływania tabu fekalnego w ludowych tradycjach kultury Północy dostatecznie objaśnili etnografowie na przykładzie Szwecji. Chłopstwo, kulturowo dominujące do czasów wtórnego przekształcenia kultury wsi przez nową warstwę społeczną, mieszczaństwo, i wkroczenia higienistów do interioru, nie rozpatry-wało kontaktu z nieczystościami w kategoriach niezwykle poważnych niebezpieczeństw, przed którymi nale-żało się chronić; ekskrement tworzył przeźroczysty składnik środowiska jako sfery produkcji, oczywisty odrzut w ekosystemie. Ciemne, diabelskie moce nadchodziły natomiast z lasu – i to do złośliwych sił leśnego mroku odnosiły się zakazy kulturowe w Szwecji. Podczas gdy z języka rugowano czarcie skojarzenia, skatologiczne na skandynawskiej wsi oswajano. zob. J. Frykman, O. Løfgren, Narodziny człowieka kulturalnego, s. 50–88, 175–212.

Por. behawioryzująca analiza zachowania się Szwedów, w tym językowego (z lat 80. ubiegłego wieku): J. Kubit-sky, Szwecja od środka, Warszawa 1987, s. 193–194, 224.

fruwają nad morenami dennymi. Identyczny pejzaż zarejestrowała pamięć Jaro-sława Iwaszkiewicza, mimo że spisanie przezeń wspomnień z pobytu w Danii wy-przedziło nagranie płyty 78’eren przez duński zespół o dwie dekady: „I jeżeli myślę o Danii, to – przyznaje polski pisarz – nie widzę wspaniałości miejskiej Kopenhagi ani nowoczesnych wysiłków dążących do uwspółcześnienia tego miasta, ani świet-nych dróg i nie mniej wspaniałych mostów – ale żyje we mnie jeszcze owa łąka z bocianami […]”117. Jak bowiem zauważył Tim Edensor, nie da się „mówić o na-rodzie bez wywołania konkretnego, wiejskiego krajobrazu (często zawierającego konkretnych ludzi, wykonujących pewne czynności)”. Przewijane w znanej piosence slajdy z Północy rustykalnej i swojskiej „stanowią wybiórczy skrót” w odniesieniu do Duńczyków118. Nie w celu opisania ich kultury w skali uniwersalnej, ale celem samorozumienia i jednoczenia się w patriotycznej ironii, w języku duńskim, w lo-kalnym obiegu kulturowym. A zarazem wewnątrz szerszej nordyckiej wspólnoty.

Peter Burke słusznie przypomniał, że szwedzki książę Eugeniusz na przełomie XIX i XX wieku był jednym z wielu północnoeuropejskich artystów pochłoniętych przedstawianiem skandynawskiej przyrody „z jej czystym powietrzem, wyraźnymi konturami i ostrymi barwami”119.

Michael Bundesen z  kolegami przenieśli w  dziedzinę dźwięku i  słowa po-wszechne na nowoczesnej Północy upodobanie do obrazowania specyficznego śro-dowiska, będącego oparciem dla tożsamości nordyckiej. Na przykład synekdochą kulturowego krajobrazu Argentyny, by pozostać przy przykładach Edensora, jest pampa i  wypasanie bydła przez gauchów, Holandii – mozaika polderów i  walka człowieka ze skutkami położenia kraju poniżej poziomu morza. Metonimii małej Danii, pars pro toto na eksport, wskazalibyśmy cały szereg: kraj domków kolorowych jak klocki Lego, kraina elektrowni wiatrowych i okazałych mostów nad cieśninami, miast i miasteczek opanowanych przez ruch rowerowy, ekskluzywnych atrakcji dla ludzi z grubym portfelem, w tym wyścigów konnych w Charlottenlund, skąd pisarka Joanna Chmielewska nieraz wracała spłukana – i tym podobnie.

Niemniej jednak przebój Danmark odsyła do drugiego typu związku między krajobrazem kulturowym a tożsamością narodową: przesiąkniętych familiarnością światów, poprzez które kultura na danym terytorium wchłania to, co lokalne120.

117 J. Iwaszkiewicz, Książka moich wspomnień, Poznań 2011, s. 324.

118 T. Edensor, Tożsamość narodowa, kultura popularna i życie codzienne, s. 58.

119 P. Burke, Naoczność, s. 63 i 85.

120 zob. T. Edensor, Tożsamość narodowa, kultura popularna i życie codzienne, s. 75.

Malując słowem i  nieskomplikowanym dźwiękiem, zespół Shu-bi-dua dokonał znacjonalizowania banalnych składników północnej ekumeny. Tylko w duńskim środowisku lokalnym wytwarza się „miła atmosfera”. Wystarczy zamknąć oczy i poczuć duńską wiosnę, atrakcyjną dla zintegrowanej wspólnoty złożonej z zaled-wie kilku milionów ironistów.

Jeśli wierzyć wykresowi, statystyce playlisty udostępnianej przez duńskie radio publiczne, piosenka z 1978 roku trafia na antenę ze stałą regularnością. z bogate-go repertuaru Shu-bi-dua przegrywa Danmark jedynie z utworem Den himmelblå (Na niebiosach), co jednak zrozumiałe, gdyż ta druga ma status szlagieru bożona-rodzeniowego121. W podręczniku Annamette Andersen do historii duńskiej lite-ratury, przeznaczonym dla ostatnich klas szkoły powszechnej, tekst Danii uzna-ny za dzieło poezji współczesnej znajduje się w dziale pierwszym, zatytułowauzna-nym niewyszukanie Der er et yndigt land – Jest taki uroczy kraj. Występowanie w „liry-ku” Shu-bi-dua słowa lort, którego pierwszym znaczeniem jest „odchody”, nie wy-daliło go w Danii końca XX wieku z programu nauczania. Tekst natomiast opa-trzono znamiennym poleceniem: „Dokonaj analizy wiersza. Czy z Danii można by uczynić nowy hymn narodowy. Odpowiedź uzasadnij”122. Pozytywne uzasadnienie

121 zob. https://www.dr.dk/musik/kunstner/shu-bi-dua/73777 (dostęp 30.01.2018).

122 A. Andersen, Dansk litteratur. Et godt liv, København 1992, s. 55.

Tradycja i nowoczesność. „Stare miasto” (Den Gamle By) w Aarhus, pierwsze na świecie muzeum typu open-air (otwarte w 1914 roku) poświęcone dawnej architekturze i kulturze miejskiej Fot. autor

znajdujemy u Slot-Henriksena. Pisze on: „Piosenka czerpie energię z duńskiego hygge. Pomimo braku w tekście jakiejkolwiek powagi sprawia on wrażenie hymnu narodowego, gdyż pod wieloma względami zbiera to, co typowo duńskie: humor, luz i autoironię”123. Evergreen Danmark ewokuje widoki ugruntowane w samowie-dzy i  wyobraźni potocznej, utrwala wiejski krajobraz narodowy. Równocześnie w zdrowej odległości od duńskiej świadomości zbiorowej utrzymuje obrazy kon-trowersyjne bądź łączące się z jakimikolwiek konfliktami i porażkami, szańcami Dybbøl w szczególności. Skoro świadomość zjawisk i prawidłowości osiąga naj-wyższy poziom po stracie, to nie dziw, że rok 1864, sądny rok, wraz z dalekosięż-nymi konsekwencjami musiał zostać usunięty z pierwszego planu – o rudymentach kultury należy myśleć i wyrażać się ironicznie. Duńskość, jaką znamy współcześnie i możemy za instruktarzami do praktyk hygge naśladować, zaczyna się jakby bez rzeczywistego progu historycznego, w odwiecznej i nieustającej sielance, dlatego od kóz, bociana, koniczyny czy fikołków pastorowej – od prowincjonalnej pomyślno-ści, landbokultur, ucywilizowanego życia w rustykalnym otoczeniu124.

Pożyteczny, przynoszący szczęście bociek mógłby łączyć Duńczyków i Polaków.

Agata Bisko zaliczyła bociana białego do gatunków reprezentujących kulturę polską

„w kontekście symbolu”, oprócz orła bielika, żubra i konia. To jednak błaha kwestia współczesnej codzienności w Polsce125. Ironii nie dopuszcza się do „sprawy polskiej”.

Skorelowanie Mazurka Dąbrowskiego z dowolną piosenką niebędącą podniosłą pie-śnią patriotyczną, dajmy na to, Wychowaniem z repertuaru T-love (ze „sztandarowymi”

słowami: „Ojczyznę kochać trzeba i szanować, nie deptać flagi i nie pluć na godło”), mogłoby w polskiej kulturze zostać poczytane za zuchwałość bądź pretekst do dysku-sji upolitycznionych. Tymczasem nic podobnego nie wydarzyło się w Danii w związ-ku z figlarnym nawiązaniem przez Shu-bi-dua do romantycznej poezji „wieszcza”

Oehlenschlägera. Nie dziwi ono nordyckiego historyka idei: „Bo to do nas takie po-dobne. Niewzniosły sposób popadania we wzniosłość i patos, a zarazem nienacjo-nalistyczny sposób zachowywania postawy patriotycznej jest znakiem rozpoznaw-czym duńskości Duńczyków”126. Konsekwentnie Østergaard wiąże typowo duńską

123 R. Slot-Henriksen, Danmarks humor i lyst og nød, s. 144.

124 zważmy, że w XXI wieku użytki rolne zajmują ponad połowę terytorium Danii, jednak rolnictwem zajmuje się na co dzień zaledwie 3 procent zatrudnionych.

125 zob. A. Bisko, Polska dla średnio zaawansowanych. Współczesna polskość codzienna, Kraków 2014, s. 190. Praca Agaty Bisko, będąca książkową wersją dysertacji doktorskiej napisanej pod kierunkiem Wojciecha J. Burszty, ma na okładce bociana wystruganego z drewna, produkt przemysłu pamiątkarskiego.

126 u. Østergaard, Bønder og danskere – et essay om dansk mentalitet og politisk kultur, s. 318.

cież mało. Wobec samych siebie jesteśmy ironiczni. Ale, ogólnie biorąc, we wszystkim najlepsi. A do tego przywiązani do demo-kracji. Ten obraz własny kultywowany jest najskwapliwiej wtedy, gdy kraj znajduje się w potrzebie, tak jak za okupacji hitlerow-skiej, albo gdy w gospodarce tracimy grunt pod nogami, albo też gdy mowa o sytuacji politycznej poza granicami kraju”127. Rów-nie śmiałym ze strony Shu-bi-dua odRów-niesie- odniesie-niem do klasyki duńskiej poezji był tekst Jeg er fluen (Muchą jestem); parodia agrarno-ju-tlandzkiego liryku Jeppe Aakjær Jeg er ha-vren (Owsem jestem) zmierza do skatolo-gicznej puenty: Jeg er ikke skabt til noget stort / derfor sætter jeg mig på en lort ( do wiel-kich rzeczy nie jestem stworzona / dlatego siadam na g…). Trzeba duńskiej odporności i miar dopuszczalnej niepoprawności poli-tycznej, by przełknąć tę prawdę o lilipucie, który chce przetrwać obok gigantów.

Mentalna skłonność do ironii znajduje odzwierciedlenie w duńskich trady-cjach satyry politycznej i  nonszalancji wobec autorytetów. Elementy te bardzo dobrze do siebie przylegają, gdyż karykatura zazwyczaj „deformuje, aby wyśmiać narzucanie ucieleśnionego autorytetu”128. Wentyluje przez to pamięć zbiorową.

Bernd Henningsen datuje ironic turn, duński zwrot ironiczny, na czasy oświece-nia, łącząc je z twórczością Ludwika Holberga, „Moliera Północy”, który w od-różnieniu od mieszczanina Jeana Baptysty wolał w komediopisarstwie tematykę

127 Ibidem.

128 P. Connerton, Jak społeczeństwa pamiętają, s. 174. Por. R. Slot-Henriksen, Danmarks humor i lyst og nød, s. 70–104.

Warto zauważyć, że ten badacz duńskiego humoru i niemieckiej okupacji jako działacz kulturalny, założyciel

Warto zauważyć, że ten badacz duńskiego humoru i niemieckiej okupacji jako działacz kulturalny, założyciel

W dokumencie biali Czerwono (Stron 149-162)