• Nie Znaleziono Wyników

Duże parateksty: „Posłowie” i „Przedposłowie”

W dokumencie – różne kultury, różne języki (Stron 111-117)

Bez kanonu, czyli o Mistrzu i Małgorzacie w tłumaczeniu Barbary Dohnalik

2.1. Duże parateksty: „Posłowie” i „Przedposłowie”

„Posłowie” jest impresjonistyczną, nieomal mistyczną opowieścią o ostatnich chwilach życia Michaiła Bułhakowa. Tłumaczka oparła ją prawdopodobnie czę-ściowo – co wynika z treści, ale nie jest to jednoznacznie powiedziane – na wspomnieniach długoletniego przyjaciela pisarza, Siergieja Jermolinskiego (Jermolinskij 2001), do których nawiązuje często także w innych miejscach paratekstu14. W „Przedposłowiu” skupia się na kilku, jej zdaniem, kluczowych dla interpretacji powieści kwestiach oraz wybranych wątkach i motywach, które tradycyjnie poruszane są w pracach o MiM oraz w paratekstach innych

11 Szczegółowa analiza porównawcza całej serii przekładowej (zarówno tłumaczeń jaki i ich par-tekstów) znajdzie się w opracowywanej obecnie monografii.

12 W tradycji polskiej istnieją dwa warianty zapisu nazwiska pisarza, starszy – Bułhakow, nowy – Bułgakow, zaproponowany przez K. Tura w 2016 r.; na ten temat patrz też: (Przebinda 2017), (Wołodźko 2017).

13 Na taką uszczegółowiająca cechę przypisów wskazuje m.in. M. Papadima (2011: 19-22), patrz też: 2.2.

14 Na temat umownej wartości ego-dokumentów przy rekonstrukcji biografii pisarza oraz jego warsztatu twórczego patrz m.in.: (Janovskaâ 2008).

tłumaczy, aczkolwiek w różny sposób są w nich akcentowane. Tłumaczka na początku wskazuje na problem – jej zdaniem – najważniejszy, opisany powyżej:

na nieistnienie kanonu tekstu powieści, powołując się tu na zdanie rosyjskich bułhakologów, a także przyjaciół pisarza, Pawła Popowa i Siergieja Jermolin-skiego: „(…) nie ma kanonu Księgi Ksiąg, bo NIE MOŻE ISTNIEĆ coś takiego jak KANON Mistrza i Małgorzaty (…) Tak zwany ‘kanon’ utrzymywał się do 2007 roku (…)” (Dohnalik 2018: 482). Nie tłumaczy jednak, co w roku 2007 spowodowało zmianę sytuacji, skazując czytelnika na domysły (czyżby cho-dziło o wygaśnięcie majątkowych praw autorskich?). To, niestety, stała cecha

„Przedposłowia”: niedomówienia (występujące także w przypisach), „mrugnię-cia okiem”, a przy tym często emocjonalny ton wypowiedzi (liczne pytania reto-ryczne, wykrzyknienia, epitety, stosowanie wersalików) w zamyśle tłumaczki mają zapewne zaciekawić czytelnika i wytworzyć nastrój zagadkowości czy tajemnicy. B. Dohnalik nie podaje niestety nigdzie z jakiej wersji, jakich redakcji powieści lub materiałów dodatkowych korzystała przy przekładzie. Badacz (czy uważny czytelnik) skazany jest jedynie na podążanie pewnymi tropami. Jednym z nich jest użycie zwrotów biała magia, biały mag, które pojawiają się w ręko-pisach powieści z lat 1932-36, a które w późniejszych redakcjach, opublikowa-nych wersjach powieści i tłumaczeniach funkcjonują jako czarna magia i czarny mag. W wypadku tłumaczenia B. Dohnalik wybór ten miałby być niewątpliwie znaczący. Podobny sygnał stanowić mogą także „szatańskie kosmetyki”, które Małgorzata dostaje od Azazella (rozdziały19, 20). W materiałach do powieści z lat 1932-36 oraz w opublikowanych fragmentach rękopisu z lat 1937-38 r. są to szminka i krem (maść) – i tak też jest w tłumaczeniu Dohnalik, a w redakcjach po 1938 r. – już tylko krem (i tak jest we wszystkich pozostałych polskich prze-kładach). Ponadto w nowym tłumaczeniu ostatni 32 rozdział powieści zamyka akapit skreślony przez Bułhakowa w 1939 r., rozpoczynający się od słów, które w oryginale brzmią zapewne: „Так говорила Маргарита, идя с мастером по направлению к вечному их дому...”. Tłumaczenie zawiera też jednak Epilog, dodany w 1939 r. przez pisarza zamiast tego akapitu15. Już te sygnały prowo-kują do postawienia tezy, że być może tłumaczka skompilowała kilka redakcji powieści dodatkowo „wpisując” w nie pewne fragmenty od siebie. To pozwa-lałoby zrozumieć istnienie szeregu znacznie rozszerzonych w stosunku do innych wydań istotnych fragmentów utworu16. Owe dopiski stanowią, niestety, jawne nadużycie, nie można ich nawet traktować jako próby zrekonstruowania przez tłumaczkę (zgodnie z jej uznaniem) niektórych fragmentów, które podle-gły redakcji i autocenzurze Bułhakowa oraz redakcji jego żony i cenzurze przed

15 O kompozycyjnym i ideowym znaczeniu tych autorskich zmian patrz: m.in.: (Janovskaâ 2013).

16 W bardzo krytycznym artykule A. Wawrzyńczak (2019: 113-117) szczegółowo wylicza wszyst-kie samowolnie wprowadzone przez tłumaczkę większe (liczące nawet do pół strony) i mniejsze (kilku zdaniowe lub kilku wyrazowe) fragmenty – jest ich w sumie blisko czterdzieści.

wydaniem powieści. Podanie przez tłumaczkę informacji o źródle tłumaczenia staje się w tym momencie już nie tyle pożądane, co wręcz konieczne, inaczej rodzą się podejrzenia o mistyfikację literacką17. W przekładzie B. Dohnalik nie znajdziemy jednak jakichkolwiek uwag na ten temat, ani też na temat aparatu naukowego, z jakiego musiała przecież korzystać; mamy jedynie luźno rzucone nazwiska, pewne aluzje i napomknienia, a na końcu „Przedposłowia” podzię-kowania dla W. Łosiewa, L. Janowskiej, B. Sokołowa oraz Ł. Szymańskiego18. Wdaje się to co najmniej niewłaściwe zarówno z punktu widzenia rzetelności tłumacza i sztuki wydawniczej, jak i z punktu widzenia szacunku do czytelnika.

A nade wszystko – ze względu na szacunek do autora i jego dzieła. Brak jasno określonych tekstów źródłowych utrudnia też znacząco badanie nowego prze-kładu. Z tego powodu – i wbrew ogólnie przyjętym zasadom – w omawianych przeze mnie przykładach nie zamieszczam tekstu oryginału.

W dalszej części „Przedposłowia” B. Dohnalik dużo uwagi poświęca czasowi historycznemu, w którym rozgrywa się wątek moskiewski, twierdząc przy tym, że jedyny kanon do zaakceptowania to: CZAS, w którym toczy się akcja powieści (Dohnalik 2018: 482). Ustalenia tego typu znane są z szeregu prac bułhakologicznych – por. np.: (Sokołow 2003: 213-234)19. Uwagi tłumaczki wskazywać mogą, że w interpretacji powieści ważne będą dla niej odwołania do poziomu świata realnego i kontekst biograficzno-historyczny – por. (Dohnalik 2018: 484-485). Szczególnie znaczące dla zrozumienia interpretacji powieści, jaką przyjmuje tłumaczka, wydają się części paratekstu zatytułowane „Karnawa-lizacja prawdy”, „Redakcja i cenzura” oraz „Czy Woland mógł być masonem?”

Za teoretyczną podstawę interpretacyjną powieści B. Dohnalik przyjmuje czę-sto czę-stosowaną w wypadku MiM teorię menippei, twórczo rozwiniętą przez M. Bachtina w koncepcję karnawalizacji prawdy w literaturze (podobnie na ten temat np.: Sokołow 2003: 219). W wypadku MiM ten pradawny zabieg literacki miałby według tłumaczki demaskować antysystemowość powieści. Wskazuje ona szereg scen w wątku moskiewskim, które miały swoje prototypy w realnych wydarzenia czy zjawiskach z okresu stalinowskiej Rosji, podkreślając przy tym:

17 W 1989 r. skandal w środowisku polskich i zagranicznych bułhakologów wywołał wydany w tłumaczeniu B. Dohnalik tom „Pan Piłsudski i inne opowiadania” – spośród dziewięciu zamieszczonych tam tekstów sześć nie wyszło spod pióra M. Bułhakowa, a zostało napisane przez tłumaczkę. Więcej o tej mistyfikacji i nieodpowiedzialności tłumaczki patrz m.in.: (Wawrzyńczak 2019: 105-122).

18 W rozmowie telefonicznej z dn. 22.03.2019 r. Barbara Dohnalik powiedziała mi, że „wszystko”

opisane zostanie w jej książce „Klucz do drzwi Mistrza i Małgorzaty”, która ma się ukazać nieba-wem. Co nie zmienia sytuacji – przekład został opublikowany bez informacji o tekście źródłowym.

19 Problem chronotopu czy raczej chronotopów („czasoprzestrzeni”, termin M. Bachtina) w MiM nie sprowadza się jednak tylko do ustaleń „dat pobytu Wolanda w Moskwie”. To jeden z najistot-niejszych aspektów kompozycyjnych powieści, dzięki któremu zrozumieć możemy kunszt pisar-ski Bułhakowa, tak często podkreślany „efekt obecności” czy superrealności fabuły. Zwracają na to uwagę nie tylko badacze, np. (Janovskaâ 1983: 241-260), ale i tłumacze, np. K. Tur (Bułgakow 2016: 405-406).

Sytuacje literackie w tej powieści to symbole, które można tłumaczyć jedynie językiem karnawału (…) Bułgakow zawsze idealnie wpaso-wywał się w sytuację polityczną (…) Należy podkreślić, że sytuacje literackie, tracąc swoją dosłowność, wchodzą do karnawałowej wizji świata. A dziedzictwo karnawałowej kosmogonii jest antysystemowe w tym również antyteologiczne. Ale w żadnym wypadku antymi-styczne” (Dohnalik 2018: 486-487).

Realia historyczne satyrycznego wątku moskiewskiego dodatkowo uwypuklone zostały w tłumaczeniu nie tylko przez przypisy o charakterze realioznawcz-nym, lecz również przez takie, które jednoznacznie narzucają rozwiązania interpretacyjnie poprzez wskazanie na historyczne pierwowzory niektórych postaci (w tym, zdaniem Dohnalik, tak znane jak Lenin, Krupska czy Trocki, patrz: Bułgakow 2018: 73,78). Linia interpretacyjna powieści, jaką przyjmuje B. Dohnalik, wydaje się dosyć jednoznaczna. Za wspomnieniami S. Jermolin-skiego tłumaczka przytacza słowa Bułhakowa, który jakoby miał stwierdzić, że nie jest żadnym cerkiewnikiem, żadnym teozofem ani teologiem. W przekona-niu Dohnalik to bardzo ważne słowa, ponieważ „w Rosji i poza jej granicami podkreśla się w utworze Bułgakowa – rolę ewangelii. Dowodem na to ma być garść bez ładu zapisanych przez Mateusza Lewiego zdań. A przede wszystkim

‘śmierci nie ma’ ” (Dohnalik 2018: 488). Według tłumaczki są to słowa Władi-mira Biechtierowa, prowadzącego „badania nad nieśmiertelnością człowieka, ukrytą w mózgu” (Dohnalik 2018: 488). Dalej Dohnalik stwierdza:

Badacze podkreślający wagę ewangelii, sugerują, że Bułgakow na początku stworzył obraz Chrystusa-Boga, a potem Wolanda-Szatana.

Nie sposób nie protestować w całkowitym zdumieniu. W powieści nie ma Chrystusa-Boga. Nie ma Wolanda-Szatana. Woland jest demiur-giem całej powieści jak już zaznaczyłam w „n a p r z e m i e n n o ś c i Michaiła Bułgakowa” 20 Woland jest demiurgiem całej powieści – jest samym Bułgakowem. I jedyną pozytywną postacią (…)” (Dohnalik 2018: 488).

Nie można żadnemu z czytelników, a tym bardziej tłumaczowi, odmówić prawa do własnej interpretacji powieści. Jestem zmuszona jednak poczynić w tym miejscu pewne uwagi, mając przy tym pełną świadomość, czym jest kreacja literacka, i będąc przekonana, że ani Bułhakowowski Piłat nie jest tożsamy z ewangelicznym Piłatem, ani Jeszua Ha-Nocri ze swoimi naukami o „dobrych ludziach” nie jest ewangelicznym Chrystusem. To prawda, że twierdzenia nie-których rosyjskich badaczy na temat wątku Piłata i tropienia śladów Ewangelii w całym utworze są czasem bardzo naiwne, a niekiedy wręcz prostackie. Dosko-nale punktuje to K. Tur, stawiając tezę, że wynika to najprawdopodobniej nie

20 To jedno z tych miejsc w Przedposłowiu…, które odwołuje się do nieistniejącej w nim myśli, rozwiniętej zapewne w sygnalizowanym tekście „Klucz do drzwi Mistrza i Małgorzaty”.

tyle z braku głębszej wiedzy badaczy, ile z nieznajomości w ateizowanym przez dziesięciolecia społeczeństwie radzieckim „elementarza religii, którego w kraju chrześcijańskim nikt się nie uczy, ale po prostu wchłania w dzieciństwie” (Buł-gakow 2016: 418). Niemniej Dohnalik sama w tym miejscu czyni uogólnienie, ponieważ wątek Piłata i Jeszui nazwany został „Ewangelią według Wolanda”

przez samego Bułhakowa w drugiej redakcji powieści (lata 1932-34) nie tylko z powodu garści bez ładu zapisanych przez Mateusza Lewiego zdań. A fraza śmierci nie ma jest, z całym szacunkiem dla tłumaczki, znacznie bardziej inter-tekstualna, niż się to jej wydaje. W zakończeniu tego fragmentu „Przedposło-wia” Dohnalik podkreśla, że MiM

nie jest też powieścią o miłości. Tylko o samotności, rozpaczy, zagu-bieniu. O braku komunikacji w jakże trudnym do życia systemie (…) Co jakiś czas Michaił Afanasjewicz krzyczy: „Ludzie myślcie! Nikt nie może dać się zamknąć w klatce ideologii. BĄDZCIE PONAD PRO-STACKĄ INTERPRETACJĄ ŚWIATA! UNIKAJCIE SCHEMATÓW!

(…) A prawda jest taka: przede wszystkim nie należy być łobuzem, kanalią, ścierwem. Jeżeli to się uda, to można będzie zrozumieć, ze myśl Stalina była opozycyjnością prawdy. Mistrz i Małgorzata to przede wszystkim rekwiem dla rosyjskiej inteligencji. Bułgakow uczestniczy w piramidalnej karnawałowej maskaradzie i za każdym razem wchodzi w odpowiednio przygotowaną przez siebie rolę, którą akurat powinien odegrać. A cała powieść to gra, która przestaje być grą, gdy każdy dostanie to, na co zasłużył. Autor tworzy sąd nad ludz-kimi niegodziwościami i wydaje wyrok jako bezwzględny analityk i wizjoner” (Dohnalik 2018: 489).

Taka interpretacja utworu, niezależnie od trafności, a nawet oczywistości pew-nych uwag, zdecydowanie kieruje uwagę czytelnika na znany z wczespew-nych wersji powieści pisarski zamysł co do jej kształtu i celu. Zabiegi stosowane na pozio-mie paratekstu wysuwają zdecydowanie na plan pierwszy wątek moskiewski, w którym tłumaczka wyraźnie szuka odbicia życia Bułhakowa. Oczywiste jest, że utwór wyrasta z doświadczeń własnych pisarza, ale uniwersalny, zdecydo-wanie ponadhistoryczny wymiar i głęboko humanistyczna wymowa powieści wynika z całą pewnością nie tylko z owej jasno, ale bardzo jednoznacznie, by nie powiedzieć „ciasno” zakreślonej przez tłumaczkę perspektywy21. Wyraźną prze-wagę historyczno-realistycznego komponentu powieści związanego z wątkiem moskiewskim w tłumaczeniu Dohnalik potwierdza fragment „Przedposłowia”

zatytułowany „Redakcja i cenzura”. Tłumaczka wskazuje, że Bułhakow sam zaj-mował się redagowaniem tekstu: w skrajnych wypadku „jego redaktorem był

21 Zgadzam się w tym miejscu z K. Turem, który wskazuje, że problem z interpretacją powieści, w szczególności jej warstwy filozoficznej polega bardzo często „na usiłowaniu dopasowania tego, co w niej jest, do znanych interpretacyjnych szablonów, protez myślowych, zwłaszcza literackich, wyjaśnienia wszystkiego przy pomocy jednego, możliwie prostego schematu” (Tur 2018: 439).

piec”, w innych wypadkach, „kiedy już opanował emocje, wykreślał – głównie nazwiska osób, których obecność mogłaby zakłócić klimat powieści. Bowiem przestała go bawić ich obecność” (Dohnalik 2018: 489). To znowu pewne uproszczenie, bo wiemy chociażby z prac M. Czudakowej (Čudakova 1988) i L.

Janowskiej (Janovskaâ 1983; Janovskaâ 2013), że zmiany dotyczyły też warstwy stylistyki, kompozycji i korekty pewnych wątków. Dohnalik w sposób jedno-znaczny i nieuprawniony o ocenzurowanie powieści obwinia zresztą trzecią żonę pisarza, Helenę Bułhakową i Aleksandra Fadiejewa, którzy mieli po śmierci Bułhakowa „wykreślić wszystko, co mogłoby zdenerwować Stalina. I to, co sami uważali za niewłaściwe. Nietaktowne. Ryzykowne” (Dohnalik 2018: 490). Czy to właśnie te ocenzurowane fragmenty nadmierna fantazja kazała tłumaczce wymyślić i włączyć do przekładu, w większości z obszernymi komentarzami realioznawczymi (patrz: 2.2.1)?

Wskazówki co do przyjętej w nowym przekładzie interpretacji znaj-dziemy także w podrozdziale „Czy Woland mógł być masonem?” Tłumaczka wskazuje, że „elementy symboliki masońskiej przewijają się przez całą powieść”

(Dohnalik 2018: 493), co zauważono od razu po ukazaniu się utworu22 i „od tego momentu trwają nieustannie dyskusje nad tym wątkiem” (Dohnalik 2018: 493) – por. też m.in.: (Sokołow 2003: 195-199; Bielobrovceva, Kul’ûs 2007:

113-123). Nie bez znaczenia wydają się być w tym kontekście podziękowania tłumaczki dla dwóch obediencji wolnomularskich: Grand Orient de Pologne i Grand Maitr Adjoint. Z różnych źródeł wiemy, że Bułhakow mógł zapoznać się z zagadnieniami masonerii jeszcze w dzieciństwie. B. Dohnalik podaje, że jego ojciec „napisał pracę, która zionęła nienawiścią do masonów” (Dohnalik 2018: 493). Tłumaczka wymienia też w formie „strumienia świadomości” sze-reg scen i motywów, które, w jej przekonaniu, mają charakter masoński (patrz:

2.2.2), podsumowując tę część „Przedposłowia” następująco:

Michaił Afanasjewicz w postaci Wolanda, białego maga sam rozpra-wia się z całym plugastwem rzeczywistości. (…) Michaił Afanasjewicz latami marzył o dniu, w którym zostanie przyjęty do Loży. (…) Stąd notoryczne ubieganie się u Stalina o możliwość wyjazdu do Paryża.

Księga Ksiąg pozwoliła Bułhakowowi zrealizować marzenia. Woland ma wszystkie cechy Wielkiego Mistrza i dlatego jest jedyną pozy-tywną postacią. Ale czy jest Masonem? To ciągle sprawa dyskusyjna (Dohnalik 2018: 494-495).

„Przedposłowie” kończy się uwagami o „nowych przygodach” powieści, przede wszystkim o serii skandali z lat 90. XX wieku związanych z prawami autor-skimi do utworu i o niedawnej próbie rozpisania konkursu na „prawdziwe

22 Zaraz po wydaniu powieści w 1968 r. w bardzo poczytnym w tamtym okresie czasopiśmie lite-rackim „Nowyj Mir” ukazał się artykuł W. Łakszyna o motywach masońskich w MiM.

zakończenie”, z którą to propozycją wystąpiła do rosyjskiego ministerstwa kul-tury Cerkiew prawosławna, zabiegająca też o usunięcie MiM z listy lektur szkol-nych „w związku z propagowaniem satanizmu”.

W dokumencie – różne kultury, różne języki (Stron 111-117)