• Nie Znaleziono Wyników

Etapy związku: znaczenie przyprowadzenia ukochanej osoby do domu rodzinnego

W dokumencie OD OBYCZAJU DO MODY (Stron 63-68)

Chciałabym teraz skupić się na analizie momentu przyprowadzenia wybranki/

wybranka do domu rodzinnego. Z zebranego przeze mnie materiału wyłania się pewna prawidłowość. W starszych pokoleniach przyprowadzenie partnera do domu wyglądało tak, że – z racji bliskiej odległości zamieszkania – rodziny partnerów znały się nawzajem, często chłopak nie miał oporów przed przy-chodzeniem do domu rodzinnego dziewczyny, bo znał np. jej brata. Było to zjawisko charakterystyczne dla małżeństw zawartych na zasadzie endogamii.

Spotkania w domu rodzinnym (zawsze był to dom rodzinny dziewczyny) nie oznaczały jednak, że znajomość była na zaawansowanym etapie. Jak powie-działa jedna z moich rozmówczyń, wybór miejsca spotkań uwarunkowany był brakiem alternatyw, szczególnie na wsi. Czerwiński pisze o tym, że dopiero zaręczyny dawały chłopakowi przyzwolenie na zabieranie dziewczyny do miasta, do kina, teatru, kawiarni.

Ich związki nie były budowane poprzez głębokie rozmowy, pozna-wanie siebie nie odbywało się dzięki dyskusjom na różne tematy, jedynie zabawy były dobrą okazją do dowiedzenia się czegoś o partnerze. Charak-terystyczną cechą związków międzyludzkich (nie chodzi mi tu o  relację chłopak – dziewczyna) była ich bliskość, a codzienność i składająca się na nią praca i rozrywka odbywały s ię kolektywnie, wspólnotowo. To zjawisko miało pośredni wpływ na formowanie się relacji intymnych. W  artykule Filipa Schmidta (2011) jest mowa o uwalnianiu się spod władzy więzi spo-łecznych. Autor, za Giddensem, przytacza pojęcie refl eksyjności, kluczowe w pojmowaniu dzisiejszych związków. Refl eksyjność oznacza odcięcie się od wpływu wspólnoty, analizowanie i przedyskutowywanie swojego związku z  partnerem. Tym samym jednostka odcina pępowinę, która identyfi kuje ją z określoną grupą, z jej interesami. W ten sposób tworzy się czysta rela-cja. Jednakże, jak wiemy, czysta relacja jest alternatywną formą związku, wytworem dzisiejszych czasów. Moi najstarsi rozmówcy nie tworzyli jesz-cze czystych relacji, identyfi kowali się więc z grupą, która była ich punktem odniesienia. Refl eksyjność zastąpiła wspólnotowość.

Warto wspomnieć o konwenansach obowiązujących w tamtych czasach, zakazujących kobietom nieformalnych spotkań w domu chłopaka. To w gestii mężczyzny leżało staranie się o względy wybranki, odwiedzanie jej, dlatego jedna z moich rozmówczyń, która w wieku 19 lat podjęła odważną decyzję

Od_obyczaju_do_mody.indb 61

Od_obyczaju_do_mody.indb 61 2014-11-03 17:35:482014-11-03 17:35:48

— 62 —

o  ślubie, nie miała tyle odwagi, żeby odwiedzać dom rodzinny przyszłego męża. Nawet w małżeństwie miała opory, krępowała się. Nie była osamot-niona, żadna z  pozostałych kobiet z  najstarszego pokolenia nie wspomina wizyt w domu wybranka, być może nie miały one więc miejsca. Jedna z bada-nych, 62-letnia przedstawicielka średniego pokolenia, której poglądy (z racji wieku) analizuję wraz z historiami kobiet z najstarszego pokolenia, także nie była skora do odwiedzin chłopaka w jego domu, co było wyjątkowo kłopo-tliwe, gdyż para spotykała się przed ślubem aż cztery lata. W tym czasie moja badana odwiedziła chłopaka zaledwie kilka razy, z okazji ofi cjalnych uroczy-stości. Działo się tak ze względu na wspomniany przeze mnie kanon – rzeczą powszednią było staranie się o rękę dziewczyny, która nie przejmowała ini-cjatywy, czekała na ruch partnera, pozostawała bierna. Wszystko zależało od mężczyzny: charakter spotkań, ich częstotliwość, miejsce.

Związki średniego pokolenia charakteryzuje zmiana miejsc spotkań na bardziej neutralne. Rozmówczynie najpierw chciały same lepiej poznać part-nera, a dopiero potem, na poważniejszym etapie relacji, zapoznać przyszłych mężów z  rodziną. Wydaje się, że neutralne miejsca mają służyć swobodzie rozwijania się tych znajomości, bez przymusu, bez czujnego oka rodziców, które może mieć wpływ na formowanie się relacji. Być może dlatego związki najstarszych rozmówców tak szybko kończyły się sformalizowaniem – rolę odgrywała tu presja spotkań w domu rodzinnym, które nie mogły przecież przedłużać się w nieskończoność i trwać latami… Jednakże jest to tylko moje spostrzeżenie, takich danych nie było w żadnym z wywiadów. Poparciem dla tego argumentu może być jedynie wspomniana przeze mnie rola wspólno-towości. Niewątpliwie ścisłe relacje międzyludzkie pociągały za sobą ścisłą kontrolę społeczną. Być może rodzina przyjmująca chłopaka córki pod swój dach codziennie bądź kilka razy w tygodniu, nie chciała uchodzić za rodzinę bez zasad, dlatego dzieci czuły bezpośredni bądź pośredni przymus nadania swoim spotkaniom ofi cjalnego charakteru.

Proces wprowadzania ukochanej osoby do rodziny wygląda zupełnie inaczej u  najmłodszych badanych. Podstawową różnicą jest to, że młodzi wybierając na miejsce spotkań dom, dokonują wyboru ze względu na wła-sną wygodę, dla dobra swoich związków, nie zważając na to, co powiedzą rodzice, jak zostanie to przez nich odebrane. Tutaj wszystko staje na głowie.

Przebieg związków jest intensywny, para nastawiona jest na poznawanie sie-bie, na częste przebywanie ze sobą. Z zapoznaniem z rodzicami nie czekają do czasu aż relacja się umocni, jak to miało miejsce w  przypadku pokole-nia ich matek i ojców, nie spotykają się w domu z braku alternatyw, tak jak robili to ich dziadkowie i babcie. Ważna jest satysfakcja, bycie w związku dla niego samego. Liczy się tu kategoria bycia ze sobą. Dzisiejsze związki mają cechy miłości romantycznej. Schmidt w swoim artykule tak określa miłość romantyczną: „W modelu miłości romantycznej człowiek przełamuje bariery

Od_obyczaju_do_mody.indb 62

Od_obyczaju_do_mody.indb 62 2014-11-03 17:35:482014-11-03 17:35:48

— 63 —

społeczne, konwenanse, ewentualny opór rodziny […]” (2011: 135). Tak też dzieje się u najmłodszych rozmówców. To, co do tej pory było tabu (mieszka-nie przed ślubem czy też pomieszkiwa(mieszka-nie, odwiedziny domu chłopaka przez dziewczynę), staje się czymś normalnym, zakazane staje się rzeczywisto-ścią. Najlepszym tego przykładem jest jeden z przedstawicieli najmłodszego pokolenia. Obecnie zaręczony, z  narzeczoną zna się od czasów szkolnych.

Ich związek rozwijał się właśnie w szkole, miejscem randek początkowo było miasto, w którym wspólnie się uczyli. Z czasem spotkania zaczęły odbywać się w domu (najpierw u dziewczyny), po pół roku bycia razem przybrały one formę całych weekendów we dwoje – w grę wchodziło więc także nocowa-nie chłopaka w domu rodzinnym partnerki (narzeczonych dzieli ok. 40 km odległości). Jest to coś nowego, na uwagę zasługuje fakt, że w wywiadzie nie ma mowy o sprzeciwie rodziców. Matka chłopaka przygotowuje im osobne posłania i robi to ze względu na swą głęboką religijność, mimo to nie zabrania młodym takich spotkań. Rodzice są tu kompletnie na zewnątrz relacji, tworzą ją tylko i wyłącznie młodzi ludzie. Przełamywanie barier, konwenansów znaj-duje w tym przypadku swoje potwierdzenie. Kolejnym, niespotykanym dotąd aspektem przebiegu związku jest czasowe przebywanie dziewczyny w domu mojego rozmówcy. W wakacje spędziła u chłopaka cały tydzień. Świadczy to o transformacji obyczajów. Rozmówczynie ze średniego pokolenia wspomi-nały opór przed odwiedzaniem rodziny partnera, często mówiły, że w tam-tych czasach takie praktyki były nie do pomyślenia. W najmłodszym poko-leniu najważniejsze staje się dobro związku, a także wygoda. Warto dodać, że matka wspomnianego przed chwilą rozmówcy nie była tak odważna jak jego narzeczona. Kobieta w związku na odległość tkwiła wprawdzie znacz-nie krócej niż syn, jednocześznacz-nie ta odległość była znaczznacz-nie większa. Przyszli małżonkowie nie łamali jednak tylu społecznych zakazów co dzisiejsi narze-czeni. Wtedy chłopak pokonywał odległość 150 kilometrów, aby zobaczyć się z wybranką zaledwie na kilka godzin, po czym wracał do domu.

To zdarzało się, że przyjeżdżał jak miałam dyżur, to przyjeżdżał do S… tam na godzinę, dwie, czasami się wyrwało gdzieś tam na miasto. (W14)

Dopiero pół roku przed ślubem zakochani zdecydowali się na wizyty w  domu, były to oczywiście spotkania bez zostawania na noc. Kobieta nie wspomina o tym, aby takie odwiedziny działały w obie strony. Rozmówczyni w wywiadzie zwraca uwagę na głęboką religijność swoich rodziców, można się domyślać, że pośrednio wpływała ona na zakazy dotyczące charakteru relacji przed ślubem.

Teraz rodzina ma mniejszy wpływ na decyzje odnośnie związku dzieci, jednakże wydaje się w większej mierze uczestniczyć w ich życiu. Rodzice nie kojarzący się z zakazami stają się rodzicami – przyjaciółmi.

Od_obyczaju_do_mody.indb 63

Od_obyczaju_do_mody.indb 63 2014-11-03 17:35:482014-11-03 17:35:48

— 64 —

Poznawaliśmy swoje rodziny, spędzaliśmy z nimi czas […]. Jej mama się dziwi, że tak lubimy z nimi siedzieć. Bo my w weekendy to często siedzimy z jej rodzi-cami, rozmawiamy, gotujemy razem, wieczorem oglądamy jakiś fi lm. (W1) Na koniec chciałabym przytoczyć przykład związku z najmłodszego poko-lenia, który doskonale obrazuje dzisiejsze burzenie tabu i barier kulturowo-spo-łecznych w  relacjach damsko-męskich. Analizując wypowiedzi rozmówców z młodego pokolenia, doszłam do wniosku, że kobiety w równym stopniu anga-żują się w budowanie relacji. Kiedyś przedstawicielki płci pięknej czekały na odwiedziny partnera, pozwalały mu nadawać tempo znajomości. Były bierne, nastawione na to, co przyniesie im los. Teraz biorą ów los w swoje ręce. Kauf-mann nazywa to aranżowaniem, kształtowaniem swojego związku. Jednostka poddaje miłość nieustannej ocenie, kalkulacji. Walczy o siebie, o zaspokajanie swoich potrzeb, i z takim nastawieniem kształtuje swoją relację miłosną. Kształ-towanie jest tu dobrym określeniem, gdyż oznacza aktywne uczestniczenie w budowaniu sfery uczuciowej. Ważne jest to, że w tym procesie kobieta bierze udział na równi z mężczyzną. Jest to o tyle znamienne, że kobieta przez lata pozostawała w cieniu mężczyzny. Wydaje się, że dopiero teraz, w najmłodszym pokoleniu, zaczyna ona mieć pełny wpływ na swoje życie uczuciowe. Analizując wypowiedzi wszystkich kobiet, biorących udział w moim badaniu, stwierdzam że usamodzielniły się one dzięki większym możliwościom zawodowym i edu-kacyjnym, a także malejącym wpływom ze strony rodziny. Niegdyś małżeństwo kończyło możliwości zawodowe i edukacyjne kobiety, musiała bowiem zająć się ona gospodarstwem, które nie było jeszcze wyposażone w nowoczesne sprzęty oszczędzające czas. Małżeństwo oznaczało więc pełne zaangażowanie w pracę w domu i nierzadko w gospodarstwie rolnym. Tylko nieliczne rozmówczynie z najstarszego pokolenia podejmowały dodatkową pracę zawodową. Dzisiejsze obecne i przyszłe żony nie chcą – wraz z wstąpieniem w związek małżeński – rezygnować z siebie, z własnego rozwoju. Angażują się więc w różne formy relacji, przy czym niekoniecznie jest to od razu sformalizowany związek. Tak też było w przypadku jedynej mężatki z najmłodszego pokolenia. Dziewczyna przed powiedzeniem sakramentalnego „tak” zdecydowała się na kohabitację.

Można przypuszczać, że zrobiła to poniekąd ze względów praktycznych, gdyż jak wspomina, jej dom rodzinny był tak mały, że nawet pierwsze randki odby-wały się w domu partnera.

Najpierw było u  niego. W  sumie u  mnie było dosyć późno. Mam dwóch braci i siostrę, my wtedy mieliśmy w sumie tylko jeden pokój, więc nie mie-liśmy za bardzo się gdzie spotykać. (W2)

Nie zmienia to jednak faktu, że kohabitacja to zupełna nowość w moich badaniach. Jest to szukanie bliskości w związku poprzez relację opartą na

Od_obyczaju_do_mody.indb 64

Od_obyczaju_do_mody.indb 64 2014-11-03 17:35:482014-11-03 17:35:48

— 65 —

dogłębnym, codziennym poznawaniu się – tak scharakteryzowała swoją miłość jedna z badanych, tak również Schmidt opisuje dzisiejsze dążenia zakochanych. Zwraca on uwagę na to, że na testowanie partnera nasta-wione są szczególnie osoby o  wyższym kapitale kulturowym. Zarówno matka, jak i córka wydają się posiadać wysoki kapitał kulturowy, obydwie są kobietami pracującymi zawodowo, starsza rozmówczyni wielokrotnie wspomina o lepszych czasach, jakie nastały dla młodych ludzi – globali-zacji, powodującej otwarcie granic, możliwościach nauki języków, korzy-stania z dóbr kulturowych i szansach edukacyjno-zawodowych. Obydwie kobiety chcą być szczęśliwe w swoich małżeństwach, nie rezygnując z sie-bie. Nie robią więc tego, co więcej, same kształtują swoje związki, wpły-wają na ich przebieg.

Schmidt pisze w swoim artykule także o chęci sprawdzenia partnera na polu emocjonalnym i seksualnym. Córka wprowadza dodatkową kategorię, którą opisuje także Schmidt – kohabitację mającą na celu m.in. sprawdze-nie się pod kątem seksualnym. Badana sprawdze-nie mówi o tym wprost, jednakże da się wywnioskować ten fakt na podstawie całości wywiadu. Świadczy o tym chociażby zakłopotanie w momencie pytania o to, czy żałuje decyzji o  zamieszkaniu razem na rok przed ślubem. Rozmówczyni odwołuje się wtedy do zakazów stawianych przez inne rodziny, obawiające się o współ-życie młodych przed ślubem i podaje, że w jej rodzinie takie coś nie jest przestrzegane. W przypadku relacji rodzice – młodzi w tej rodzinie, sytu-acja ma  się podobnie, jak w  przypadku wcześniejszej opisywanej przeze mnie pary narzeczonych i  ich rodziców. Tutaj także rodzina zdaje się

„kibicować” i pomagać młodym, a niestawianie zakazów owocuje ciepłymi i przyjaznymi relacjami. W najstarszym i średnim pokoleniu, gdy wybra-nek córki w  jakiś sposób nie odpowiadał rodzicom (negatywne postrze-ganie rodziny chłopaka, nieodpowiadający rodzicom charakter wybranka córki, nieznana rodzina pochodzenia lub waśnie pomiędzy dwiema rodzi-nami), komunikowali to otwarcie, czasami wręcz odradzając lub zabrania-jąc ślubu. W najmłodszym pokoleniu wpływ rodziców ograniczany jest do minimum, nie odradzają oni córce wychodzenia za mąż (chociaż poten-cjalnie mogliby – partner jest starszy o sześć lat), ale nie pchają jej też do małżeństwa.

Wprowadzenie partnera do rodziny w najmłodszym pokoleniu ma miej-sce na początku długoletniej relacji. Nie jest więc traktowane jednoznacznie z  przedstawieniem wybranka/i  jako przyszłego męża/przyszłej żony. Dom rodzinny jawi się jako jedno z  wielu miejsc spotkań, rodzina jest tłem, na którym rozgrywają się losy kształtującego się związku, często tłem, z którego czerpie się żywy przykład.

Od_obyczaju_do_mody.indb 65

Od_obyczaju_do_mody.indb 65 2014-11-03 17:35:482014-11-03 17:35:48

— 66 —

W dokumencie OD OBYCZAJU DO MODY (Stron 63-68)