• Nie Znaleziono Wyników

Proces „docierania się” współmieszkańców

W dokumencie OD OBYCZAJU DO MODY (Stron 172-185)

Po zamieszkaniu w  nowym miejscu, z  nowymi ludźmi konieczne jest wypracowanie nowych zasad codziennego funkcjonowania. W  mieszka-niu migracyjnym musimy przyzwyczaić się do rzeczy i sprzętów, które się w nim znajdują (Jewdokimow, 2011). Zderzamy się z nawykami i przyzwy-czajeniami naszych współlokatorów, które nie zawsze odpowiadają naszemu stylowi bycia. Aby poczuć się w  tym mieszkaniu jak najbardziej swobod-nie i  bezpieczswobod-nie, musimy razem z  osobą, z  którą je dzielimy, wypraco-wać nowy, wspólny reżim podtrzymujący (Krajewski, 2009). Może to być wspaniałe doświadczenie i okazja do odnalezienia bratniej duszy w swoim współlokatorze. Niestety może też to się wiązać z konfl iktami, wyrzecze-niami, ciągłym negocjowaniem swoich praw. Podczas badania zauważyłam wyraźne różnice między „docieraniem się” współlokatorów, którzy są tylko znajomymi czy też nie znali się przed wspólnym zamieszkaniem, a  tymi, którzy tworzą parę.

Od_obyczaju_do_mody.indb 170

Od_obyczaju_do_mody.indb 170 2014-11-03 17:35:552014-11-03 17:35:55

— 171 —

„Obcy” jako współlokator

Znaczna część moich badanych zdecydowała się na zamieszkanie z kolegami ze szkoły, znajomymi z pracy, bądź wybrali mieszkanie zajmowane już przez nieznanych lokatorów. W obu tych przypadkach nie wiedzieli, czego mogą się spodziewać po zamieszkaniu razem. Różnice charakterów i światopoglą-dów mogą doprowadzić do sytuacji konfl iktowych. Moi rozmówcy wska-zywali wiele takich przykładów. Najczęściej konfl ikty te dotyczyły kwestii porządkowych oraz zbyt głośnego zachowania.

Tak był taki jeden mały konfl ikt z parą współlokatorów, gdyż byli u mnie goście. Była jeszcze dosyć wczesna godzina, nie robiliśmy żadnej imprezy, tylko po prostu siedzieliśmy i  sobie gadaliśmy w  moim pokoju. Współlo-katorzy zdenerwowali się chyba, że ktoś u mnie jest i nie ma zupełnej ciszy i przyszli, i wyrazili swoje zdanie […] przy gościach, przyszła dziewczyna, której to przeszkadzało, że oni są, poszła, dalej jej to przeszkadzało, że nie zareagowałam. Zareagowaliśmy, byliśmy ciszej. Ściszyliśmy muzykę, roz-mawialiśmy ciszej. Później przyszedł chłopak tej dziewczyny, mojej współ-lokatorki, i też zwrócił uwagę, że no, im to przeszkadza. (W16)

Myślę, że tak. Były już takie owe konfl ikty. Ja miałem na przykład ze swoim współlokatorem, czyli z  tym, z  którym mieszkam w  pokoju raz konfl ikt, gdyż grałem do późna z kolegą na konsoli, a on musiał wstać rano do pracy i kilkukrotnie zwracał mi uwagę, po czym pokłóciliśmy się. Natomiast mój współlokator też miał konfl ikt z innym, gdyż tamten zostawiał nieporządek po sobie w kuchni. To go strasznie drażniło. No i tam, kilkukrotnie zdarzyła się ostra wymiana zdań. (W19)

Aby ułatwić sobie wspólną egzystencję, pierwszym krokiem większości moich rozmówców było ustalenie zasad panujących w  mieszkaniu. Tak jak przewidywałam, najczęściej dotyczyły one zachowania porządku, zaprasza-nia gości i dzielezaprasza-nia się miejscem na prywatne rzeczy.

No jest podział na pół, jest duża lodówka, ma kilka półek, jest ten podział, że każdy ma swoją półkę w lodówce. Jak jakieś zasady ustalamy, to np. odno-śnie sprzątania, że sprząta raz na tydzień jedna osoba, czyli wychodzi na to, że raz w miesiącu. (W16)

[…] każdy przyprowadzał, kogo chce. Wiadomo, że tam jest taka godzina

„zero”, że się tak wyrażę, czyli 22.00, że tak ogólnie się nie hałasuje. Jeśli chodzi o  przyprowadzanie znajomych czy jakieś imprezy, to jak najbar-dziej. Nie było z tym jeszcze żadnych problemów. […] A mamy jeszcze taką

Od_obyczaju_do_mody.indb 171

Od_obyczaju_do_mody.indb 171 2014-11-03 17:35:552014-11-03 17:35:55

— 172 —

zasadę, że na przykład może być nie pozmywane, ale te naczynia muszą być w naszych pokojach, nie może być zagraconej kuchni. (W19)

Podczas mojego badania respondenci wskazywali na trzy metody usta-lania reguł wspólnego mieszkania, czy też rozwiązywania bieżących pro-blemów życia codziennego. Pierwszą, a zarazem najbardziej demokratyczną metodą, jest zbieranie wszystkich współlokatorów w jednym pomieszczeniu i dyskutowanie nad daną kwestią. Ważną rolę odgrywa tu umiejętność roz-mowy, podczas której lokatorzy mogą wyjaśnić nieporozumienia, czy ustalić jakieś kwestie organizacyjne.

Zbieramy w kuchni wszystkich współlokatorów i jest sprawa wyjaśniana.

Nikt nikomu nic nie narzuca, najwyżej zwraca uwagę […]. Butów jest dużo w wejściu, to już jest trochę nieatrakcyjne […], w końcu zarządzę jakieś spotkanie o posprzątaniu tych butów, żeby w końcu sobie uporządkować te buty i  czy one są rzeczywiście używane, bo są tam ponoć buty byłej współlokatorki, która już tu nie mieszka, a mieszkała przede mną. (W16)

Druga metoda nie ma nic wspólnego z demokracją. Jedna z moich respon-dentek mieszkała z bardzo dominującą współlokatorką, przez co nie miała za wiele do powiedzenia w kwestiach zasad panujących w mieszkaniu. Wszyst-kie decyzje należały do dziewczyny, z  którą je dzieliła, i  która, co bardzo istotne, była właścicielką mieszkania. Mimo że przed wspólnym zamiesz-kaniem dobrze się znały i lubiły, to nie przeszkodziło jej to w rozkazywaniu swojej koleżance.

[…] życzyła sobie, żeby tylko wodę mineralną gotować na herbatę, a normal-nej nie, bo mówiła, że coś tam jej się czajnik zepsuje i nie pozwalała mi tak, a więc musiałam w kółko kupować wodę i nosić ją, i targać, i to było takie uciążliwe. Bo ona miała łatwiej, bo jej rodzice kupili mega dużo tej wody i przynieśli, i to stało, a ja musiałam na bieżąco nosić, co mnie wkurzało.

[…] chciałabym, żeby może bardziej patrzyła też na swoje błędy i nie rządziła się aż tak po prostu, i … żeby była trochę skromniejsza, mniej czepliwa, bo często było tak, że jak coś jej nie odpowiadało, to już od razu wybuchała tam, z jakąś pretensją wielce. Raz było tak, że wyrzuciłam śmieci, a nie zało-żyłam nowego worka i  wydarła się na mnie, że nie zauważyła i  wrzuciła śmiecia do pustego wiadra. I była wielka o to afera, że nie włożyłam tego worka. Takie różne rzeczy […], niby było dobrze, bo miałam swój pokój, prawda, ale ona też wchodziła do niego czasami nie pukając. Mówiła mi często: „To się robi tak, nie tak. To się nie tutaj kładzie”. Takie rzeczy. Czu-łam tą presję, bo to było jej mieszkanie. (W17)

Od_obyczaju_do_mody.indb 172

Od_obyczaju_do_mody.indb 172 2014-11-03 17:35:552014-11-03 17:35:55

— 173 —

Przytoczony cytat jest przykładem dominacji poprzez narzucanie swo-ich nawyków i  upodobań drugiej osobie. Jednak jest też inny rodzaj domi-nacji. Zwrócił mi na niego uwagę jeden z moich respondentów, który bardzo cenił sobie, że mieszka z nim osoba, która potrafi nad wszystkim zapanować i czuwa nad sprawami organizacyjnymi.

No, mamy takiego przywódcę w stadzie, że tak się wyrażę, mojego kolegę z pokoju. Jest taki ogarnięty i trzyma to wszystko w kupie. Może nie chodzi i nie rozkazuje, ale ma poukładane w głowie i na ogół się tak go słuchamy […]. To nawet jest dla nas takie, no… brakuje mi słowa… komfortowe. No, pod tym względem, takim organizacyjnym, na przykład Internet podcią-gnął i takie tam. (W19)

Istnieje jeszcze trzeci sposób. Pozostali rozmówcy wskazywali, że nie mają potrzeby ustalania jakichkolwiek sztywnych zasad. Według nich współ-grają ze sobą idealnie i  wszystko wypływa naturalnie. Wszystko zależy od uczynności i dobrej woli lokatorów.

Wydaje mi się, że wszystkie rzeczy już wychodzą w  trakcie wspólnego mieszkania. Każda z nas jest osobą bezpośrednią, więc jak wychodzi coś na bieżąco to wtedy tak jakoś ustalamy. Porządkami też się nie dzieliłyśmy. To wychodzi jakoś tak, że każda ma świadomość tego, że inna sprząta, albo sobie pomagamy w tym momencie, bo jak ja sprzątam łazienkę, to ty posprzątasz kuchnię. Nic takiego nie ustalałyśmy na początku, ale to wszystko wychodzi w trakcie. Staramy się jednak wymieniać takimi rzeczami […]. Jak jedna na przykład wstawi pranie, to druga jak jest w mieszkaniu, to jej to rozwiesi.

Myślę, że chodzi tu o taką uczynność naszą, żeby sobie coś pomóc. (W20) Główną zasadą jest zasada, że nie ma żadnych zasad [śmiech]. Nie, no naprawdę, dobrze nam się mieszka i nie ma potrzeby ustalania jakichś zasad.

(W12 R4)

Każdy z  nas ma przyzwyczajenia, które wyniósł z  domu rodzinnego.

Byłam ciekawa, jak osoby mieszkające w mieszkaniach migracyjnych reagują na nawyki swoich współlokatorów. Żaden z moich respondentów nie wskazał konkretnych, które byłyby dla niego bardzo uciążliwe. Przyznali jednak, że upodobania i zachowania ich współmieszkańców bywają szokujące.

Zszokowało mnie, że mój współlokator hodował tarantulę i czasami z nią wychodził na ramieniu. (W19)

Na pewno byłam w szoku, bo nie wiedziała, jak się sprząta toaletę. Nie miała pojęcia, jak się do tego zabrać. Musiałam ją nauczyć, co i jak. Wnioskuję, że nigdy tego nie robiła. (W17)

Od_obyczaju_do_mody.indb 173

Od_obyczaju_do_mody.indb 173 2014-11-03 17:35:552014-11-03 17:35:55

— 174 —

Część moich rozmówców wskazała, że niektóre nawyki ich współloka-torów przypadły im do gustu, a  niektórzy nawet przejęli je od nich. Jeden z  respondentów wyznał również, że nauczył się od swojego współlokatora optymizmu i dojrzałości.

[…] podoba mi się to, że para, która mieszka razem, chodzi wcześniej się myć, korzystać z łazienki, a ja chodzę później, dlatego zawsze mam wolną łazienkę. Cieszy mnie to, że kiedy ja chodzę się myć, to nie ma kolejki do łazienki. (W16)

Dziewczyny starają się ćwiczyć, skakać na skakance, Małgosia ma taki nawyk, że ćwiczy, robi po kilka serii, cały czas stara się być w  ruchu – zmywa, wywiesza pranie, sprząta, wszystko jak leci, i moje, i swoje rzeczy.

To jest taki jej nawyk, który mi się podoba […]. (W20)

Jedna z  moich respondentek, mimo niechęci do swojej współlokatorki, nieświadomie przejęła od niej nawyk pilnowania swoich rzeczy.

[…] zaczęłam zwracać uwagę na to, że coś jest moje, bo ona miała tak, że trzeba było się pytać, czy można skorzystać z czegoś, co było jej. Ona nigdy nie pytała się, czy może wziąć coś mojego, na przykład miałam toster, to go sobie brała, podczas gdy ja musiałam się pytać o każdą rzecz. (W17)

Na początku mojego badania zakładałam, że wspólne mieszkanie powinno zbliżać do siebie ludzi. Według odpowiedzi moich respondentów nie jest to takie oczywiste. Jeśli współlokatorzy nie znali się przed zamiesz-kaniem razem, to dzielenie mieszkania nie gwarantuje nawiązania nici poro-zumienia. Łatwiej im stworzyć bliższą relację, jeśli zajmują wspólny pokój.

Wtedy są niejako zmuszeni do spędzania ze sobą czasu i mają okazję do lep-szego poznania się.

Różnicą jest teraz to, że mieszkając ze współlokatorami, gdzie każdy ma osobny pokój, te relacje są takie słabe, a gdy miałam pokój ze swoją współlo-katorką to byłyśmy dosyć blisko, dużo rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. (W16) No myślę, że jego traktuję jak przyjaciela, dużo rozmawiamy na wszela-kie tematy. Jeżeli chodzi o resztę, to to są tacy znajomi. Jest jakaś różnica.

Przebywając w jednym pokoju jednak jest więcej czasu i okazji do rozmowy i zawierania przyjaźni. (W19)

Jeśli natomiast każdy z  lokatorów ma oddzielny pokój, to łatwiej im zachować prywatność i swobodę. Nie muszą wspólnie wykonywać czynności

Od_obyczaju_do_mody.indb 174

Od_obyczaju_do_mody.indb 174 2014-11-03 17:35:552014-11-03 17:35:55

— 175 —

domowych czy spędzać ze sobą wolnego czasu, przez co utrudnione jest nawiązanie bliższych relacji.

[…] każdy zajmuje się swoim życiem. Czasami widujemy się, nie codzien-nie, nawet raz na kilka dni. Każdy zajmuje się swoimi sprawami, wychodzi wcześnie, zazwyczaj na cały dzień. Spotykamy się czasem w kuchni, po pro-stu przy robieniu jakichś posiłków. (W16)

Niektórzy z moich rozmówców wyznali, że chcieliby mieć lepszy kontakt ze swoimi współlokatorami. Zazwyczaj mieszkają z  dala od swojej rodziny, przyjaciół. Brakuje im kogoś bliskiego, komu mogliby zaufać. Nie wszyscy jed-nak podzielają tę potrzebę i mają w zwyczaju otwierać się na nowe znajomości, przyjaźnie.

[…] chciałabym, żeby byli bardziej otwarci, bo wydaje mi się, że są jacyś zamknięci bardziej w sobie. […] taką relację bardziej naturalną, towarzyską.

Bo te kontakty ograniczają się do takich rozmów odnośnie mieszkania, naj-wyżej co słychać. Nie są to jakieś bliskie relacje. (W16)

Współlokatorzy, którzy utrzymują dobre, przyjacielskie stosunki, nie ograniczają się tylko do wspólnego mieszkania, ale również spędzają ze sobą czas wolny. Wychodzą na miasto, na spacery, wspólnie imprezują. Tworzą zgrany zespół, który choć częściowo zastępuje im relacje rodzinne.

[…] jeśli chodzi o nasze relacje moje z kolegą i koleżankami, to często u sie-bie gościmy, często imprezujemy, wychodzimy czasami na miasto. (W19)

Partner jako współlokator

Inaczej wygląda sytuacja, gdy mieszkamy wraz ze swoim współmałżonkiem czy partnerem. Bardzo bliskie relacje powodują, że nie ma tu podziału na

„moje” i „twoje”, a wszystko staje się „nasze” (Jewdokimow, 2011). Gdy w grę wchodzą uczucia, jesteśmy skłonni do większych kompromisów.

Badane reprezentujące starsze pokolenia (45–49 i  75–79 lat), będące w  związkach małżeńskich, stwierdziły, że dochodziło między nimi a  ich mężami do konfl iktów o  sprawy domowe, ale nie były na tyle poważne, aby o  nich pamiętały. Zazwyczaj dotyczyły podziału obowiązków. Warto tu również zauważyć, że konfl ikty w związkach częściej dotyczą problemów w relacjach partnerskich niż domowych, organizacyjnych spraw.

A takie były konfl ikty, bo mąż lubił wypić, nie chciał wstać do roboty. Ja wię-cej robiłam na gospodarstwie jak on. On bardzo lubił towarzystwo. (W8 R3)

Od_obyczaju_do_mody.indb 175

Od_obyczaju_do_mody.indb 175 2014-11-03 17:35:552014-11-03 17:35:55

— 176 —

Większość sytuacji konfl iktowych wynika z „docierania się” małżonków, ale nie są to poważne konfl ikty. Najwięcej było ich w latach młodości, gdy musieli zaakceptować się nawzajem, przywyknąć do swoich wad i zalet.

Oczywiście, że tak. Nie były one jakieś poważne, ale czasem się posprze-czaliśmy, to chyba naturalne, każdy człowiek ma jakieś swoje zasady, swoje przyzwyczajenia wyniesione z domu rodzinnego, bardzo łatwo o nieporo-zumienia. (W10 R5)

Jednej z badanych ciężko było dostosować się do reguł panujących w domu rodzinnym jej męża i z tego powodu dochodziło do sytuacji konfl iktowych.

Z racji tego, że zamieszkałam w domu męża i jego rodziny, musiałam się dostosować i podporządkować panującym tam zwyczajom. Nie mogę powie-dzieć, nikt mi tego jakoś bardzo nie utrudniał, ale wiadomo, na początku czułam się obco. (W2 R3)

Coraz popularniejsze stało się zamieszkanie ze swoją dziewczyną/chło-pakiem na tak zwaną próbę. Młodzi ludzie pragną przekonać się, czy ich związki są na tyle silne, aby przetrwać wspólne zmaganie się z codziennymi problemami. Do innych konfl iktów dochodzi w  związkach mieszkających razem niż u współlokatorów. U par mieszkających razem występuje uwspól-notowienie (Jewdokimow, 2011) przestrzeni i przedmiotów (wspólny pokój), dlatego jest więcej sytuacji konfl iktowych.

Oczywiście, że dochodziło. Mi zawsze było za mało miejsca. Chciałam więcej. Przeszkadzały mi jego wszędzie walające się rzeczy. Ale nie były to jakieś duże konfl ikty. Zawsze jakoś udawało nam się dojść do porozumienia.

(W1 R1)

Myślę, że to nieodłączna część wspólnego życia z  człowiekiem. Mamy inne poglądy na różne rzeczy, inne przyzwyczajenia, więc to normalne, że musimy się dotrzeć. (W3 R3)

Konfl ikty mogą również dotyczyć odmiennych poglądów, usposobień, przyzwyczajeń. Spotkanie dwóch osób o całkiem odmiennych charakterach i sposobie bycia przysparza okazji do nieporozumień.

To oczywiste. Ja mam wybuchowy charakter, szybko się denerwuję, a Łukasz do wszystkiego podchodzi na luzie. Nigdy nie pamięta dat, godzin, nie pil-nuje spraw organizacyjnych. Mnie to denerwuje, taka lekkomyślność, dlatego dochodzi między nami do starć, ale nie są one jakoś bardzo poważne. (W14 R5)

Od_obyczaju_do_mody.indb 176

Od_obyczaju_do_mody.indb 176 2014-11-03 17:35:562014-11-03 17:35:56

— 177 —

Jeden z  badanych stwierdził, że najtrudniej przyszło mu dzielenie się przestrzenią i  przedmiotami ze swoją partnerką. Przeszkadzały mu rzeczy drugiej osoby.

Wszędzie porozrzucane babskie ubrania. Do tego, że łazienka jest ciągle zajęta. Na początku brakowało mi całego łóżka dla siebie. W ogóle wszystko się zmieniło. Wcześniej robiło się rzeczy tylko dla siebie, a teraz trzeba to robić z myślą o całej rodzinie. (W11 R1)

Respondentki z  najstarszego pokolenia twierdzą, że w  ich małżeń-stwach nie było określonych zasad wspólnego funkcjonowania. Jednak jedna z  nich stwierdziła, że zmywaniem zajmuje się w  domu tylko ona.

Druga zaś potwierdziła teorię Szynkiewicza (1976) o tradycyjnym podziale na „to, co dla kobiet” i „to, co dla mężczyzn”, a więc istniał wyraźny podział obowiązków.

Jak się było małżeństwem, to były jakieś zasady. Małżeństwo powinno mieszkać razem. U nas mąż zajmował się tym, co mężczyźni, a ja tym, co kobiety. Czasami naleśniki usmażył. (W4 R2)

Małżonkowie współpracowali tylko przy trudniejszych czynnościach, gdzie pomoc drugiej osoby była niezbędna. Razem natomiast spędzano czas wolny, jeżdżąc na przykład do kościoła, odwiedzając znajomych, odpoczywa-jąc. Wspólnie zapraszano gości.

Z  domowych rzeczy, to ja sama wszystko robiłam. Tylko na polu razem robiliśmy czy w oborze, gospodarstwie. A w domu to ja raczej sama goto-wałam, sprzątałam. Jak mnie nie było, jechałam gdzieś z  handlem, to on gotował, dzieci upilnował, a jak byłam, to ja wszystko robiłam. (W8 R1)

Jak robiliśmy jakieś imieniny, to razem zapraszaliśmy, jak były jakieś oka-zje. A czasem to mąż sprowadzał jakiś kolegów na fl aszkę i też trzeba było ugościć. (W8 R3)

W średnim pokoleniu większość badanych twierdzi, że zasady wspólnego mieszkania wynikały bardzo spontanicznie i nie było konieczności ustalania żadnych reguł. Małżonkowie dzielą się obowiązkami, wzajemnie się wspie-rają i sobie pomagają.

Nie, one wynikały spontanicznie. Wymienialiśmy się czynnościami. Nie było konkretnego podziału obowiązków. Kto miał wolną chwilę poza swo-imi zajęciami i pracą, zajmował się domem i dziećmi. (W2 R3)

Od_obyczaju_do_mody.indb 177

Od_obyczaju_do_mody.indb 177 2014-11-03 17:35:562014-11-03 17:35:56

— 178 —

Jeden z badanych stwierdził, że jeśli chodzi o czynności domowe, zasady wprowadza jego żona a on się do nich dostosowuje. Dowodzi to tezy Szpa-kowskiej (2003) o  większej decyzyjności kobiet w  sprawach domowych w związkach.

Nie, nie. U nas to zawsze wynikało spontanicznie. Jeśli chodzi o prowadze-nie domu, to zawsze moja żona miała decydujący głos. Jak tylko pomagałem jej, w czym mogłem. Jedyną zasadą jest to, że zawsze w porozumieniu zapra-szamy gości. Nie zaskakujemy się tym nawzajem. (W7 R1)

W przypadku najmłodszego pokolenia moi respondenci deklarowali, że nie muszą wyznaczać sztywnych reguł codziennego funkcjonowania. Takie czynności następują u nich naturalnie i spontanicznie. Starają się wymieniać pracami w domu. Preferują partnerski model związku (Walas, 2011).

Jakieś to było dla nas takie jasne i logiczne ten podział obowiązków, więc nawet nie musieliśmy się nimi jakoś specjalnie dzielić. Jak ja wracam wcze-śniej, to ja robię obiad, jeżeli Kuba wraca wczewcze-śniej, to on ogarnia, jeżeli jest jakaś tam potrzeba na sprzątanie. Później raz w tygodniu on sprzątał, a raz ja tak gruntowniej. Ale często też robiliśmy to po prostu razem. (W18)

Po wspólnym zamieszkaniu młodzi ludzie mają okazję lepiej się poznać.

Zobaczyć, jak ta druga osoba radzi sobie w  codziennym życiu, jakie ma upodobania, zwyczaje, jakie są jej rutynowe działania wykonywane w domu.

Pewne czynności przejmują od siebie nawzajem, inne bywają przyczyną ich irytacji.

Myślę, że Kuba mnie przez świat kuchni poprowadził bardziej. Bo w domu gotowałam, ale to były zupełnie innego rodzaju potrawy. I Kuba mnie chyba bardziej w taką tradycyjną kuchnię wprowadził. Przez niego zrezygnowa-łam z większości potraw, które jadazrezygnowa-łam w domu. Po prostu skleciliśmy ze swoich jakichś dwóch zestawów jeden wspólny i to wyszło tak spontanicz-nie, i chyba to przede wszystkim. (W18)

Mówił mi, że jestem straszną pedantką i  mam bzika na punkcie czystości, zarówno higieny osobistej, i jak w domu, i bardzo mnie wkurzało, jak przypu-śćmy już mieliśmy iść spać i nagle się zrywałam, bo przypomniało mi się, że

Mówił mi, że jestem straszną pedantką i  mam bzika na punkcie czystości, zarówno higieny osobistej, i jak w domu, i bardzo mnie wkurzało, jak przypu-śćmy już mieliśmy iść spać i nagle się zrywałam, bo przypomniało mi się, że

W dokumencie OD OBYCZAJU DO MODY (Stron 172-185)