• Nie Znaleziono Wyników

Narzeczeństwo

W dokumencie OD OBYCZAJU DO MODY (Stron 68-71)

Ważnym etapem każdego dobrze rokującego związku jest moment zarę-czyn i następujący po nim czas narzeczeństwa. W moich badaniach chcia-łam określić, czym wypełniony był ów czas: czy docelowymi przygotowa-niami do zbliżającego się ślubu, czy też był kolejnym etapem związku, nie zakładającym sformalizowania w bliskiej perspektywie czasowej. To drugie podejście wydaje mi się być tożsame z czystą relacją, której elementy obecne są w  intymnych relacjach najmłodszego pokolenia. Chciałab ym również przeanalizować opinie singli, dowiedzieć się, czym według nich powinno być narzeczeństwo.

Analizując wypowiedzi badanych, dotyczące ich okresu narzeczeństwa, stwierdzam, że był to czas zapełniony przygotowaniami do ślubu, głów-nie w  przypadku najstarszych rozmówców. Tylko w  głów-nielicznych wypowie-dziach pojawia się postrzeganie narzeczeństwa jako „zaawansowanego” etapu związku, na którym para jest siebie bardziej pewna, staje się sobie bliższa.

Moją uwagę zwróciły przypadki, w których narzeczeństwo jest tożsame ze sprawdzeniem się. Kwestia refl eksyjności (o której pisali Giddens i Schmidt) pojawia się dopiero w związkach średniego i najmłodszego pokolenia. Refl ek-syjność w  związku według autorów jest zastanawianiem się nad nim, nad jego istotą, na każdym etapie relacji. Jest przeciwstawiana przyjmowaniu losu takim, jaki jest. Jedna z  rozmówczyń ze średniego pokolenia podcho-dzi do swojego narzeczeństwa właśnie w sposób refl eksyjny. Od zaręczyn do ślubu minęło dziewięć miesięcy. Mimo że teściowie naciskali na wcześniejszy termin, przyszła żona uparła się, aby przesunąć ślub o  kilka miesięcy, tym samym dając związkowi czas próby.

Teściowie chcieli na jesieni, żeby tego, a ja mówię nie, że to za szybko, że lepiej jest później, żeby przeczekać ten czas jeszcze na próbę, zobaczyć, jak to wyjdzie. No, ale wytrzymaliśmy próbę [śmiech]. (W9)

Takie podejście do czasu narzeczeństwa znacznie różni się od rzeczy-wistości, w  jakiej rozwijały się związki najstarszych rozmówców. Tam czas od zaręczyn do ślubu upływał głównie na przygotowaniach do uroczystości i pozbawiony był jakiejkolwiek refl eksji. W niektórych przypadkach te przy-gotowania przebiegały poza samymi zainteresowanymi. Szczególnie doty-czyło to kobiet. Kilka badanych o swoich zmówinach opowiadało jak o swego rodzaju transakcji.

Pojechał, pierścionki kupił. Były zmówiny, na zmówinach uzgodnili wesele, ślub. Uzgodnione było i to było wszystko. Ja się nie narzucałam, żeby, żeby tego, no i od niego to wyszło. (W10)

Od_obyczaju_do_mody.indb 66

Od_obyczaju_do_mody.indb 66 2014-11-03 17:35:492014-11-03 17:35:49

— 67 —

Zmówiny są ważną kategorią związaną z formalizowaniem związku, pojawiają się bowiem we wszystkich pokoleniach. Wydaje się jednak, że dla najstarszych rozmówców mają one największe znaczenie. W  tekście Kwaśniewicz (1981) zmówiny opisane są jako narada z  udziałem dwóch rodzin, mająca na celu omówienie warunków zawarcia małżeństwa. Taką defi nicję autorka podaje odnośnie przełomu XIX i  XX w., wtedy miały miejsce małżeństwa aranżowane, zawierane jako ekonomiczna umowa między dwiema rodzinami. Zmówiny w  przypadku moich rozmówców odbywały się kilkadziesiąt lat później, w czasach, gdy małżeństwa zawie-rane były ze względów uczuciowych. Wpływ rodziców jednak wciąż był obecny. Co ciekawe, autorzy opisujący praktyki związane z zawieraniem małżeństw po wojnie zwracają uwagę na coraz mniej liczące się zda-nie rodziców, podczas gdy wypowiedzi badanych zda-nie potwierdzają tego.

Być może chodzi o malejący wpływ rodziny w kwestii zawiązywania się związków, jednakże sama organizacja ślubu i  wesela nadal pozostawała głównie w ich gestii.

Jak rzecz się ma w  przypadku kolejnych pokoleń? Tak jak wcześniej wspomniałam, okres ich narzeczeństwa opatrzony jest refl eksją. Rozmów-czyni ze średniego pokolenia wspomina „podwójne” zaręczyny. Pierwsze miały miejsce podczas prywatki u koleżanki, para tańczyła i przy akompa-niamencie romantycznej muzyki chłopak stwierdził, że „chyba powinni się pobrać” (W11). Taki rodzaj oświadczyn jest nowością, w  przypadku star-szych badanych zaręczyny zazwyczaj miały miejsce przy rodzicach, odby-wało się to wraz z ofi cjalnym proszeniem o rękę panny. Tutaj rzecz dzieje się tylko i  wyłącznie między młodymi, a  fakt, że między „ich” zaręczy-nami a ofi cjalnymi (z pierścionkiem, w obecności dwóch rodzin) mija pięć miesięcy, świadczy o  chęci refl eksji nad nową formą związku. Być może para chciała mieć ten czas tylko dla siebie, a nieujawnianie decyzji najbliż-szym sprawiło, że uchronili się przed naciskami o szybkim sfi nalizowaniu narzeczeństwa. Istotnym aspektem jest postrzeganie momentu zaręczyn jako romantycznej chwili. W najstarszym pokoleniu tylko jeden z badanych zaplanował swojej narzeczonej zaręczyny–niespodziankę. Nikt z  pozosta-łych badanych nie wspominał o doniosłości tej chwili. Natomiast w poko-leniu średnim badane opowiadały nie tyle o  romantycznych zaręczynach, ile o tym, że ich nie miały. Świadczyć to może o dokonującej się zmianie kulturowej, nakazującej celebrowanie niezwykłych chwil. Giddens pisał, że nieodłącznym elementem miłości romantycznej jest miłosna narracja, czyli opowiadanie osobistych historii zakochania. Schmidt natomiast opisywał osoby, którym trudno się przyznać do tego, że historia ich miłości nie ma w sobie romantycznych cech. Tak też jest w przypadku moich rozmówczyń ze średniego pokolenia. Zwracają one uwagę na to, czy ich zaręczyny były w jakiś sposób celebrowane, czy nie.

Od_obyczaju_do_mody.indb 67

Od_obyczaju_do_mody.indb 67 2014-11-03 17:35:492014-11-03 17:35:49

— 68 —

Siedzieliśmy w pokoju, no i zapytał się mnie, czy zostanę jego żoną. No i się zgodziłam. Bez oporów [śmiech]. Tak swobodnie, może mało romantycz-nie, ale… pamiętam [śmiech]. (W14)

Ta celebracja największego znaczenia nabiera w przypadku najmłodszych rozmówców. U jednej badanej były to zaręczyny z udziałem obydwu rodzin i  fotografa. Był pierścionek, klęknięcie na kolano, szampan i  łzy. Z  kolei drugi rozmówca traktuje swoje oświadczyny bardzo osobiście i  nie chciał mi nic na ten temat powiedzieć, dowiedziałam się jedynie, że długo czekał na odpowiedni moment. Sądzę, że na taką oprawę momentu zaręczyn ma wpływ kultura popularna. W  artykule Waldemara Kuligowskiego (2005) miłość przedstawiana jest jako towar, produkt rynkowy, który jest obecny we wszystkich dziedzinach życia. Konsumentom tłumaczy się, że relacja miło-sna potrzebuje specjalnej oprawy, którą oferuje branża handlowa i usługowa.

Wzory z mediów powielane są w prawdziwym życiu i – jak pokazała analiza wywiadów – powielane są także przez moich rozmówców.

Ostatnią kwestią jest postrzeganie instytucji narzeczeństwa przez sin-gli. Rozmówcy, którzy mają ten etap już za sobą, na pytanie, czym był dla nich czas narzeczeństwa, odpowiadali, że okresem przygotowań do ślubu i wesela. Osoby nie pozostające w związku kreśliły natomiast swoje wyobra-żenia na temat tego etapu w  życiu. Single z  narzeczeństwem wiążą fakt, że jest to okres, w  którym stajemy się w  pełni „pewni” swojego partnera, tego, że nas nie zostawi, ani że my nie zostawimy jego. Osoby w  związ-kach narzeczeństwo traktowały zgoła odmiennie – jako moment, w którym można się jeszcze wycofać z relacji. Tak samo instytucję tę opisywał autor Przemian obyczaju: „Być na tyle związanymi wzajemnie, aby ujrzeć siebie w perspektywie przyszłego życia wspólnego, na tyle zaś wolnymi, aby ujaw-nienie dysharmonii pozwalało łatwo odejść” (Czerwiński, 1969: 127). Być może różnica polega na tym, że osoby, które nie zaznały jeszcze miłości, marzą o niej i idealizują to uczucie, a ci, którzy są w związkach wiedzą, że z czasem mogą pojawiać się problemy, a w razie tych nie do pokonania warto zostawić sobie jakąś furtkę. Co ciekawe, czysta relacja, dominująca forma dzisiejszych związków, zakłada szybkie i łatwe odejście w przypadku braku satysfakcji. Badana singielka, z racji swoich poglądów na temat wierności w związku, jest reprezentantką miłosnego dyskursu tradycyjnego, o którym pisze Maciej Gdula (2009). Według tej teorii, kobieta i mężczyzna tworzą w  małżeństwie silną i  komplementarną relację, o  którą muszą stale dbać, gdyż zagrażają jej czynniki zewnętrzne. Dla mojej rozmówczyni owymi zagrożeniami dla narzeczonych są relacje z osobami trzecimi.

Zaręczyny to jest taki moment, kiedy jedna i druga osoba jakoś sobie coś tam obiecała i  już wtedy, jeszcze bardziej wtedy, są dla siebie tylko taką

Od_obyczaju_do_mody.indb 68

Od_obyczaju_do_mody.indb 68 2014-11-03 17:35:492014-11-03 17:35:49

— 69 —

wyłącznością. Już wtedy, po tym etapie powinni przestać myśleć o innych osobach […]. No, nawet chociażby jakieś spotkania z osobami, że jakoś już wtedy, jak się jest narzeczonym, to już się bardziej myśli o tej drugiej osobie i przede wszystkim o tej drugiej osobie. (W14)

Na uwagę zasługuje fakt, że single, podając swoje wizje narzeczeństwa opisują jego konkretny kształt, charakterystykę. Nie ujmują tego okresu w aspekcie praktycznym (tak jak robią to badani mający ten etap już za sobą), skupiają się raczej na wymiarze duchowym narzeczeństwa. Ten wymiar zakłada bycie z partnerem jeszcze bliżej niż do tej pory, zamknięcie się na inne osoby, myślenie o wspólnej przyszłości.

W dokumencie OD OBYCZAJU DO MODY (Stron 68-71)