• Nie Znaleziono Wyników

Exodus i miasto jako schronienie

W dokumencie Piotr Kowzan DŁUG (Stron 194-200)

Nie mogąc szybko rozwiązać problemów wywołanych przez kryzys oraz tych, które go wywołały, rząd islandzki próbował zyskać na czasie, wprowadzając kolejne moratoria na eksmisje z domów i mieszkań. Zamrożenie sytuacji osób zadłużonych dało im czas na poukładanie sobie życia na nowo.

Pozornie wszyscy wspierali się w bezruchu, oczekując ruchów ze strony rządu:

Mm15: Tak jak mówię, z tymi bankrutami rozmawiałem, to mówią 'Nie przejmuj się'.

Z uśmiechem na twarzy: 'Nic nie mów [bankom, instytucjom P.K.], bo... Nic nie mów na razie, bo jak ci przyjdą po dom, to ci przyjdą, ale raczej szybko ci nie przyjdą.' Bo jeżeli przejmą dom, oni już go nie sprzedadzą. A ten dom będą musieli trzymać; płacić tak zwane placowe dla tej gminy, w której ten dom stoi.

Rozmówcy udało się odnaleźć w społeczności inne osoby, które wcześniej „bankrutowały”, nie tylko jako konsumenci, ale także jako przedsiębiorcy i te osoby stanowiły dla niego nieoficjalną grupę wsparcia. Podstawowymi radami, jakie otrzymał było uspokojenie się i poddanie biegowi dalszych wydarzeń. Co ciekawe ,spodziewano się, że te oczekiwane wydarzenia długo jeszcze nie nastąpią, ponieważ wierzyciele nie mieli żadnego dobrego ruchu do wykonania. W ocenie zainteresowanych napięcie między dłużnikami a wierzycielami przypominało więc zugzwang w grze w szachy, kiedy to wykonanie jakiegokolwiek posunięcia powoduje przegraną . Odwołanie się przeze mnie do teorii gier jest o tyle uzasadnione, że z jednej strony Islandia jest miejscem, gdzie występuje najwyższe na świecie zagęszczenie szachowych arcymistrzów, a z drugiej strony istotne wydaje się, żeby myśleć o tego typu radach – jak te udzielane rozmówcy przez jego grupę wsparcia – jako o rozwiązaniach taktycznych, a nie jako o wskazówkach quasi religijnych, typu zalecany w zen bezruch. To, że dłużnicy nie podejmowali z własnej inicjatywy kontaktów z bankami-wierzycielami nie znaczy, że nie podejmowali w tym czasie znaczących decyzji finansowych. Poza tym, w życiu przynajmniej niektórych z nich trwała wówczas praca o charakterze mentalnym, na którą składała się reorganizacja celów życiowych całych rodzin.

Trwała także praca nad własną tożsamością, jeżeli z nieruchomością wiązały się jakieś konkretne wizje siebie. Ten sam, co wcześniej, rozmówca tak opisał, jak wyglądał wspomniany bezruch

w jego przypadku:

Mm15: Praca? Dla mnie w tej chwili praca to jest... Jeżeli już teraz nie spłacam [długów na Islandii], no to sobie odkładam w Polsce. Ja mam dom w Polsce. Teraz odkładam pieniądze, bo, jak by nie było, dom ma 30 lat. To jest dom po rodzicach. Tam też dużo pieniędzy trzeba jeszcze w niego wsadzić. I już nie inwestuję w to, co tutaj jest, bo to już w tej chwili dla mnie to się nie liczy. Już jestem na takim etapie, że mogę jechać. To nie jest mój kraj. Oni narozrabiali, niech sobie radzą sami. Ja po prostu ogłoszę bankructwo, podpiszę, co będą chcieli i przez 6 lat nie będę mógł brać kredytów. Nie wiem, czy to pójdzie razem ze mną do Polski, bo, jak by nie było, Islandia jest w Schengen całym. To dla mnie się nie liczy. Mogę zbankrutować. Ja w Polsce nie mam zamiaru żadnych kredytów brać, tylko po prostu jest dom [w Polsce], jest praca.

Powyższy fragment wywiadu nie oddaje skali zmiany w życiu, jaką jest deidentyfikacja ze społeczeństwem („Oni narozrabiali, niech sobie radzą sami”), w którym rozmówca żył z rodziną przez wiele lat. Nie wiadomo, jak na tę dość ascetyczną wizję nowego świata („nie mam zamiaru żadnych kredytów brać, tylko po prostu jest dom, jest praca”) zapatruje się reszta rodziny ani czy rozmówca jest właścicielem tego domu, co groziłoby zajęciem nieruchomości. Nie ustaliłem też tego, czy dom i praca są tylko pojęciami, tj. dom jako miejsce, gdzie człowiek czuje się u siebie, a praca jest tylko do wykonania, czy też rozmówca mówi o nieruchomości i otrzymanej ofercie zatrudnienia. Wiadomo tylko, że skutkiem zadłużenia jest w tym wypadku wykorzenienie z jednego miejsca i powrót do dawnych korzeni. Warto pamiętać, że nie ma reguły, tzn. długi zarówno zakorzeniały, jak i wykorzeniały ludzi z Islandii (zob. rozdział poświęcony migracjom), a w przypadku migrantów można mówić także o etnicyzacji liberalnego stosunku do długów, charakterystycznego dla niektórych klas społecznych społeczeństwa islandzkiego (Kowzan, 2012b, 2013b). Kwestie klasowe były jednak prawie nieobecne w rozmowach z migrantami, dla których punktem odniesienia byli po prostu Islandczycy. Swego rodzaju spokój w podejściu do nowej sytuacji niektórzy migranci rozumieli jako oznakę swojej własnej asymilacji do kultury islandzkiej. Wraz z ustaleniem, gdzie znajduje się to nowe miejsce do życia, zmienia się sposób eksploatacji dotychczasowego miejsca i w konsekwencji przekierowaniu ulegają m.in. strumienie oszczędności. Tak jak w przypadku pary przygotowującej się do wyjazdu do Norwegii:

Mi3: Wystawiłem moje mieszkanie na sprzedaż w październiku 2007 roku i nigdy nie spotkało się ono z żadnym zainteresowaniem. Zdjąłem ogłoszenie 15 miesięcy później, pod koniec 2008 roku. Wtedy zdecydowałem się wynajmować je, zanim je stracę. I to jest fajne, bo dostaję za nie 140 tys. koron miesięcznie i nie spłacam już kredytu walutowego […] Nie jest więc to zupełna strata dla mnie.

W zasadzie możemy mówić, że sytuacja, o której opowiadał rozmówca, pokazuje, jaki użytek można zrobić ze wspomnianego wcześniej kokonu rzeczy materialnych, jakim obudować mogą

swoje życie nawet ludzie przywiązani do wartości postmaterialnych. Rozmówca korzysta z czasu, jaki istnieje między momentem zdania sobie sprawy z przegranej sytuacji a terminem, w którym wierzyciel będzie w stanie rzeczywiście mu tę własność odebrać i niejako „przepoczwarza się”

wewnątrz swego kokonu. Wybór nowego miejsca do życia wiąże się w przypadku osób zadłużonych z nowym sposobem życia. Przede wszystkim ze względu na obawy przed wierzycielami, którzy mogliby zająć nowy majątek, osoby z długami starały się w nowym miejscu unikać posiadania rzeczy. W pierwszej kolejności oznaczało to wynajem mieszkań oraz codzienne korzystanie z transportu publicznego. Dla wielu miała być to zmiana nie tylko wielka, ale mogła też okazać się nie wszędzie możliwa do realizacji. Wyzwania, przed jakimi stają rodziny chcące wynajmować mieszkanie w Islandii, zostały wyliczone w poniższym fragmencie:

Ki10: Domem jest Islandia. Wynajmujemy teraz. Jesteśmy już 2,5 roku w jednym mieszkaniu. I nienawidzimy się przemieszczać. Na Islandii nie jest tak, jak w Danii, że idziesz 'OK, możemy wynajmować to mieszkanie przez 3 lata naszego pobytu [w kraju]'.

Nie mamy takiego systemu. Musisz kupić, żeby nie ruszać się. Mamy szczęście, że wynajmujemy [tyle czasu] w tym samym mieście, więc moje dzieci mają tych samych przyjaciół, tę samą szkołę. Zwykle musisz przemieszczać się do innego miasta [w ramach okręgu stołecznego], a to – jak sądzę – jest bardzo niekorzystne dla dzieci. Tak ciągle zmieniać środowisko. Jeśli więc zamierzam zostać, będę musiała kupić dom. Ale to teraz jest niemożliwe, bo kredyty, jakich teraz udzielają banki, są po prostu... Nie wiem... Nie mam na to słowa. Niemożliwe.

Z życiem na Islandii, gdy jest się najemcą, zdaniem rozmówczyni, wiąże się konieczność częstych przeprowadzek między poszczególnymi dzielnicami szeroko rozumianego Reykjaviku. Z tego przymusu ruchu niejako zwolnieni są tylko właściciele domów i mieszkań. Ilość wynajmowanych mieszkań jest na tyle mała, że trudno znaleźć kolejne odpowiednie dla rodziny mieszkanie, które byłoby położone blisko poprzedniego. Mimo więc tego, że cała Islandia jest dla rozmówczyni domem, tzn. wszędzie czuje się ona u siebie, to jednak podtrzymywanie relacji społecznych – szczególnie w przypadku chodzących do szkoły dzieci – wymaga, jej zdaniem, dłuższego zakotwiczenia w konkretnym miejscu miasta. Wybór dostępnych miejsc i standardowa długość umowy wynajmu były na Islandii znacznie bardziej ograniczone niż w Danii, której rynek wynajmu mieszkań jest dla rozmówczyni punktem odniesienia. Z tych też względów rozmówczyni czuła się w potrzasku – chcąc wychowywać dzieci w określonych warunkach, czuła się zmuszona do zakupu nieruchomości. Jednak warunki, na jakich mogłaby dokonać zakupu, były z jej perspektywy niemożliwe do spełnienia. Ta „niemożliwość” warunków zasadzała się najprawdopodobniej na tym, że próba spełnienia ich, oznaczałaby intensywną pracę w nadgodzinach. A nieobecność w domu uderzałaby w warunki wychowywania dzieci, jakie rozmówczyni starała się zapewnić.

Już jednak samo to, że schronieniem dla dłużników jest miasto, wydaje się – patrząc historycznie – ogromną zmianą. W starożytności kryzysy zadłużenia oznaczały na ogół odpływ ludzi z miast do miejsc, gdzie nie sięgało prawo, co skazywało dłużników na nomadyczno-bandycki sposób życia. Kiedy ogłaszano anulowanie długów, uciekinierzy wracali do miast, bo nie musieli już obawiać się oddawania rodziny w niewolę za długi (Graeber, 2011). Obecnie przestrzeń nie-miejska kurczy się na świecie i od 2008 roku większość ludzi mieszka w miastach (Montgomery, 2008), a przed działaniem wierzycieli za pomocą prawa dużo trudniej uciec (Zilinsky, 2006). Można jedynie lawirować, wykorzystując regulacje prawne jednego państwa przeciwko regulacjom drugiego, np. zmieniając, choćby formalnie, miejsce zamieszkania. Jest to dostępne dla tych, którzy mają wiedzę i status umożliwiający nieskrępowaną mobilność międzynarodową. Kwestię prawnych uregulowań ratowania się przed długami za pomocą migracji podjąłem w rozdziale o migracjach oraz w artykule (Kowzan, 2013b, s. 145-146) poświęconym przypadkowi polskiemu, lecz w zasadzie omawiane tam sposoby ratowania się osób zadłużonych mają wymiar ogólnoeuropejski. Praktyki tzw. turystyki upadłościowej (Walters, Smith, 2010a) nie są zjawiskiem nowym także w Polsce. W XIX wieku azylem dla zadłużonych chłopów polskich była Ameryka (Znaniecki, Thomas, 1976, s. 116), tyle że nikt nie nazywał tego turystyką. Współcześnie jesteśmy niekiedy w stanie wyodrębniać zjawisko ucieczki przed długami i wierzycielami ze zjawiska bardziej ogólnego nazywanego migracją zarobkową.

Biorąc pod uwagę te uwarunkowania, można stworzyć pewnego rodzaju mapy, z których będzie wynikało, które części świata lub które miasta zadłużają przyjezdnych, a które mają potencjał chronienia dłużników. Przykładowo, w powszechnym przekonaniu niezwykle szybko zadłużają slumsy wielkich miast na szeroko rozumianym Południu naszego globu. Migrujący do takich miast rolnicy, po rozpoznaniu niedogodności związanych z miejskim życiem, nie mają szans na odwrót właśnie ze względu na to, że zostają schwytani w relacje podległości względem wierzycieli39. Są też miasta, które idealnie nadają się na „nowe życie”, przynajmniej w ocenie tych, którzy wybierali się do nich, uciekając z Islandii:

Mi3: Nie będziemy mogli niczego posiadać przez następne lata. Ani nieruchomości, ani samochodu. Ale nie potrzebujemy ich. Nie potrzebujemy samochodu. W Szwecji i w Norwegii mają pociągi i wszystko. Przyjechałeś tu autobusem?

P.K.: Tak, oczywiście.

Mi3: Więc wiesz, jak okropny jest system transportowy tu na Islandii. Tu musisz mieć samochód. Lecz miasta w Skandynawii mają pociągi i transport [publiczny] taki, że

39 Kilkakrotnie spotkałem się z takim właśnie przekonaniem odnośnie slumsów. Opinię taką wyraził między innymi Sugatra Mitra podczas seminarium na Islandii w 2010 roku. Niestety ani on, ani ja nie znaleźliśmy potwierdzenia tego stanu rzeczy w stosownych badaniach, choć sama kwestia zniewolenia za długi jest rozpoznana (Knigt, 2012). Pozostaje domniemywać, że w krajach Południa przekonania o spowodowanej długami niemożności powrotu ze slumsów na wieś stanowią element wiedzy ogólnej.

wszędzie dostaniesz się w 15 minut. A rynek wynajmu mieszkań tam rozkwita, więc będziemy wynajmować mieszkanie. W zasadzie nie potrzebujemy więc tego wszystkiego.

Ten fragment wypowiedzi nie tylko pokazuje, że niektóre miasta zwalniają ludzi z konieczności zadłużania się, lecz odsłania także warunki życia w miejscach, które stały się punktem odniesienia dla przygotowującego się do migracji rozmówcy. Jeżeli struktura transportu publicznego wymusza na mieszkańcach zadłużanie się, to ich długi z tego powodu mają charakter polityczny w tym sensie, że powstały w wyniku podjęcia szeregu decyzji dotyczących priorytetów rozwoju danego miasta oraz wysokości i przeznaczenia podatków. Wbrew pozorom linia podziału na miasta zadłużające i miasta exodusu dłużników nie zawsze będzie pokrywała się z podziałem na kraje postrzegane jako biedne i bogate. Sądząc po Skandynawii, to miasta niedużej wielkości wydają się bardziej uprzywilejowywać osoby unikające posiadania możliwego do zajęcia majątku (o przyczynach wyboru Skandynawii na nowe miejsce życia oraz o korzyściach związanych z darmowymi usługami publicznymi pisałem już wcześniej w tej rozprawie). Przybywanie do miast osób zadłużonych w miastach z pewnością zwiększa presję na poprawę dostępności i rozwój usług publicznych czy ogólnie (miejskich) dóbr wspólnych (tzw.

urban commons, McGuirk, 2015). Poruszona w ostatnim fragmencie wywiadu kwestia transportu publicznego w Reykjaviku, który istnieje tylko w formie szczątkowej (Karlsdottir, 2013), stała się tam przedmiotem krytycznych debat właśnie w trakcie kryzysu40, co bez rozumienia roli dóbr wspólnych w życiu ludzi zadłużonych wydawać by się mogło absurdem, ponieważ przyzwyczajani jesteśmy do myślenia, że kryzys finansowy oznaczać musi radykalne cięcia w wydatkach publicznych (Legido-Quigley et al., 2013; Taylor-Gooby, 2012). Czasem zamieszki osłabiają możliwość przeprowadzenia cięć budżetowych (Ponticelli, 2011) i być może gotowość społeczeństwa islandzkiego do śmiałych i masowych wystąpień przyczyniła się do tego, że dyskutowano o rozwoju transportu publicznego w mieście, a nie o jego zwijaniu. Patrząc z tej perspektywy, wydaje się więc, że dłużnicy mają swój udział w opisywanym przez Davida Harveya

„buncie miast” (2012), który doprowadzi zapewne do powstania jeszcze wielu komunistycznych enklaw, w których nic nie będzie mogło zostać człowiekowi odebrane, ponieważ nawet luksusowym dobrom czy środkom produkcji nie da się tam formalnie przypisać właściciela.

40 W jednej z takich debat uczestniczyłem. Było to spotkanie władz miasta z migrantami w formie „world cafe”, gdzie jeden z debatujących stołów poświęcony został polityce transportu. Pochodzący z wielu krajów migranci zasilali w ten sposób miasto wiedzą wynikającą z obserwacji i porównań z systemami transportu miejskiego w wielu krajach, choć trudno

Podsumowanie

Mieszkania stanowią podstawową przyczynę zadłużania się rozmówców. Jest to paradoks, bo problemy finansowe zaczynały się od tego, że ludzie kupowali coś, do czego w zasadzie mieli prawo, lecz na ogół w ograniczonym zakresie jako prawo do tzw. mieszkania socjalnego.

Kupowali więc mieszkania, zadłużając się na wiele lat, mimo że prawo do mieszkania jest jednym z praw człowieka rozpoznanym i uznanym przez większość państw. O zakupach decydowały w dużej mierze względy estetyczne, związane z pozycją klasową oraz takimiż aspiracjami rozmówców. Ujawnianie szczegółów tych decyzji budzi resentyment wśród tych, którzy poskramiali swój apetyt i powstrzymywali się przed sprowadzaniem zasobów z przyszłości.

Na diagramie dług „D” znajduje się początkowo poza osobą (choćby dlatego, że zadłużona może być spółdzielnia lub inna instytucja posiadająca nieruchomość), następnie jest wspólny, gdy aspiracje skłaniają do obciążenia nim rodziny, żeby „ostatecznie” podzielić się między rozstających się ludzi (każdy okręg ze swoim własnym „D”). Linia czasu może reprezentować biologiczny czas człowieka, ponieważ niektórzy zadłużeni przechodzili takie właśnie stadia. Na diagramie było to jednak pomyślane jako czas historyczny, w którym zmienia się to, w jaką

Diagram 4: Podporządkowania władzy wraz z odpowiadającymi im warunkami zamieszkania (opracowanie własne).

logikę podporządkowania wpisane jest zamieszkiwanie.

Momentem w biografii kluczowym dla decyzji o sprowadzeniu zasobów z przyszłości okazało się przejście z życia indywidualnego do rodzinnego (na diagramie reprezentowanym przez nachodzące na siebie okręgi). I jest to kolejny paradoks, bo – jak opisywałem to w poprzednim rozdziale – ludzie łączyli siły, co – jak widać po latach – narażało ich na popadnięcie w długi, ponieważ osłabiało ich odporność na pokusy społeczeństwa konsumpcyjnego. Wówczas indywidualna potrzeba „zaszczepienia” partnera (lub dziecka) przed pokusami społeczeństwa konsumpcyjnego przez zaspokajanie nawet niewyartykułowanych przez partnerów potrzeb prowadziła do pogłębiającego się podporządkowania współpracy między ludźmi kierownictwu kapitału. Na diagramie przedstawione jest to przy pomocy symbolizującej dług literki „D”, umieszczonej w części wspólnej dla dwóch okręgów-osób.

Samo w sobie podporządkowanie wysiłków rodziny kapitałowi wydawać by się mogło błędem, lecz rozmówcy postrzegali je jako jeden z wielu stanów ryzykownych, z których każde wymaga jakiegoś zabezpieczenia. I jest to paradoks, że decyzje o ryzykownych zakupach/inwestycjach minimalizują skutki wystąpienia innych ryzykownych wydarzeń w życiu.

Podporządkowanie się kapitałowi (przez zakup domu) zmniejsza według niektórych zależność od państwa (na wypadek bezrobocia), a podporządkowanie się państwu (podatki, aktywność polityczna, ubezpieczenia społeczne) zmniejsza zależność od kapitału (na wypadek utraty zarobków potrzebnych na spłatę długów).

Gdy taki projekt zarządzania życiowym ryzykiem przez krzyżowe (trochę państwu, a trochę kapitałowi, na wypadek, gdyby jeden z tych porządków zawiódł) podporządkowywania się zawiedzie, ratunkiem jest rozpoczęcie nowego życia. Na ogół w innym miejscu. Tym miejscem jest pełne dóbr publicznych miasto (mieszkania na wynajem, komunalne, kolektywne, studenckie itp.). I to także jest paradoksalne, bo skoro ostatecznie niektórzy dłużnicy próbują zniknąć i ukryć się, i kiedy, uciekając przed długami, migrują, to wcale nie wybierają wielkich, zapewniających anonimowość miast. Ratunkiem dla nich okazuje się infrastruktura średniej wielkości miast, wokół której tworzą się wspólnoty. Istnieje wówczas jakieś ryzyko zależności od obcych ludzi w korzystaniu z dóbr wspólnych, wynikające z zajęcia pozycji imigranta, mającego ograniczone prawa polityczne. Zadłużeni muszą jednak polegać na dobrach wspólnych ze względu na wierzycieli czyhających na prywatny majątek. Zadłużonym pozostaje też pamięć niesprawiedliwości, choć nie wiadomo jak długo będzie ona żywa: „Nie jest to rzecz, o której mogę zapomnieć, dlatego że straciłam mieszkanie przez te długi” (Km13). W przypadku Islandii udało się przekuć tę pamięć w polityczny projekt „korekty” zadłużenia, której przeprowadzenie rozpoczęło się w 2014 roku.

W dokumencie Piotr Kowzan DŁUG (Stron 194-200)