• Nie Znaleziono Wyników

Fikcja i wyobraźnia w czasach kryzysu

W dokumencie Piotr Kowzan DŁUG (Stron 156-160)

Bywa, że prędkość zdarzeń pacyfikuje wyobraźnię, gdy uchwycone analitycznie sytuacje kryzysowe umykają politycznym interwencjom, ponieważ zachodzą w nich zmiany metodami tzw. faktów dokonanych. Obrazuje to następujący przykład:

Mi3: Partia Niepodległości, włączając w to ministra bankowości, ministra handlu, myślała, że to [obniżenie zadłużenia] nigdy nie będzie działać. Zapytał on „Okej, ale kto weźmie na siebie ciężar tego 20%-ego obniżenia [wartości długów]? A wtedy wiele osób powiedziało: 'Jaki ciężar? Po prostu obniża się wartość liczby na ekranie komputera.' To nie są fizyczne pieniądze. I muszę się z tym zgodzić. Ale czego oni się obawiają, to to, że banki już potraktowały te długi jak pieniądze, które mają lub będą miały. Dla banków byłaby to więc duża zmiana, gdyby musiały odpisać te długi.

Okazało się, że, zdaniem rozmówcy, część polityków dzięki kryzysowi rozumie współczesny pieniądz jako fikcję. Jest to jedynie zapis, który co prawda jest efektem działania różnych algorytmów, ale który co do zasady można też po prostu uzgodnić. Co ciekawe, przedstawiciele partii, która wprowadzała politykę neoliberalną i przyczyniła się do współczesnego kreowania pieniędzy poprzez długi, nie podzielali takiego rozumienia pieniędzy. Trzeba przyznać, że kryzys znacząco przyczynił się do wzrostu popularności koncepcji endogennego pochodzenia pieniądza w gospodarce światowej, czyli mówiącej, że ilość pieniędzy wynika z ilości zaciąganych w bankach zobowiązań (Rochon, 2003). Ta fikcyjność pieniądza była o tyle łatwiejsza do zrozumienia na Islandii, że pieniądz gotówkowy był w tym kraju prawie wyeliminowany i wszędzie płacić można było kartami bankowymi. Zdaniem rozmówcy decydenci zorientowali się jednak, że fikcja pieniądza urealnia się, gdy jest przekazywana dalej. Tak więc po krótkim czasie od ustanowienia fikcji ewentualna zmiana w zapisie księgowym na Islandii powodować mogłaby międzynarodowe reperkusje. Trudno jest przewidzieć konsekwencje takiego działania, ponieważ nie wiadomo, jak bardzo i jak szybko bankowe systemy różnych krajów są ze sobą powiązane. Nie wiadomo też, jakie byłyby przełożenia zmiany w systemie bankowym na inne systemy. Wiele osób starało się w czasie kryzysu dowiedzieć, jak działają instytucje, które

ostatecznie stawiają zadłużonych w złym położeniu. Sądząc z relacji rozmówcy, wydaje się, że jednym z proponowanych sposobów wyjścia z kryzysu było wywołanie kolejnego kryzysu, w czasie którego celowo nadwyrężane byłyby instytucje, a nie przywiązane do nich długami osoby indywidualne.

Ze względu na to, że wizualne aspekty kryzysu były trudne do uchwycenia tzw. gołym okiem, a także dlatego, że kryzysowi towarzyszyły dość abstrakcyjne, mimo wszystko, dyskusje m.in. nad naturą pieniądza, to migranci z Europy Środkowo-Wschodniej na ogół deprecjonowali znaczenie kryzysu. Jak pisałem wcześniej, odwoływali się przy tym do doświadczeń kryzysu ekonomicznego lat 1980-tych wieku wyniesionych ze swoich krajów pochodzenia:

Km6: To nie jest kryzys. Potrafię wyobrazić sobie kryzys jak w naszym kraju za czasu komunistów. Ale teraz? To małe. I naprawdę pamiętam sytuacje jak konieczność zakupu jedzenia na kartki. Tak musiało też być w Polsce. Czekolada, takie rzeczy, jedzenie... To jest kryzys.

Oba kryzysy łączy to, że pieniądze traciły na znaczeniu. Tyle że w czasie dawnego kryzysu podaży, pieniądze po prostu traciły na wartości, powodując inflację. Natomiast na Islandii podaż towarów była zasadniczo zapewniona, inflacja była nieporównywalnie mniejsza, lecz ludzie zostali zmuszeni do ograniczenia zakupów. W obu przypadkach pieniądz stracił pozycję najlepszego reprezentanta wartości (Graeber, 2001), więc rozpadły się polegające na poszukiwaniu mieszczańskiej stabilizacji wzory zachowań. Kryzys finansowy jest swego rodzaju awarią oprogramowania gospodarki, a kryzys, z jakim najchętniej porównywali go migranci był awarią wspomnianej produkcji, czyli „hardware'u”. Podobnie ujął ten problem Charles Eisenstein:

Kiedy pieniądze wyparowują, jak to się dzieje w obecnym cyklu dług-deflacja, niewiele jest zmian w świecie fizycznym. Góry pieniędzy nie wybuchają płomieniami, fabryki nie wybuchają, silniki nie zacinają się do zatrzymania, szyby naftowe nie wysychają, umiejętności gospodarowania nie znikają. Wszystkie materiały i umiejętności, które ludzie wymieniali w gospodarce, na których polegamy, żeby zdobyć jedzenie, dach nad głową, transport, rozrywkę itd. Wszystko to istnieje, tak jak przedtem. To, co znika, to nasza zdolność koordynowania naszej działalności i koncentracji na wspólnym wysiłku.

Wciąż jesteśmy w stanie wyobrazić sobie nowe lotnisko, ale nie potrafimy już go zbudować. Magiczny talizman, przy pomocy którego oświadczenie 'Lotnisko niech zostanie zbudowane tutaj' krystalizowało się w rzeczywistość materialną, stracił swoją moc. Ludzkie ręce, umysły i maszyneria zachowują swoje zdolności, mimo to nie możemy robić tego, co byliśmy w stanie. Jedyne co się zmieniło, to nasze wyobrażenia. […]

Fizycznie [pieniądze] są prawie niczym. Społecznie, są prawie wszystkim – jako podstawowy czynnik potrzebny do koordynowania ludzkiej aktywności i koncentracji zbiorowych ludzkich intencji. (Eisenstein, 2011, .s.147-148)

Sieć nieformalnych powiązań między ludźmi oraz instytucjami była sposobem ratowania się

i koordynowania pracy podczas dawnego kryzysu. Natomiast współcześnie, to tym powiązaniom krytycznie przyglądano się, ponieważ zanikały, gdy przestały płynąć pieniądze. Islandia w oczach swych obywateli była najbardziej skorumpowanym krajem na świecie (korupcja utożsamiana była tu jednak raczej z powszechnym nepotyzmem), choć międzynarodowe wskaźniki korupcji, takie jak prowadzony przez Transparency International, nie wychwytywały tego (Johnson et al., 2013).

Co ciekawe, mimo podkreślania błahości kryzysu, a nawet podważania jego istnienia, ta sama rozmówczyni spodziewała się, że będzie on trwał niezwykle długo:

Km6: Myślę, że ten kryzys potrwa dłużej niż się spodziewamy. To znaczy, nie wiem, czego oni się spodziewają. Ja myślę, że to będzie co najmniej 20 lat, żeby dostać się... Nie mówię nawet o osiąganiu tego samego poziomu, co wcześniej.

Trudno powiedzieć, co konkretnie miało oznaczać osiągnięcie „tego samego poziomu, co wcześniej”, choć szacowany czas powrotu do tego stanu mówi prawdopodobnie więcej o poczuciu straty ponadprzeciętnego dobrobytu przed kryzysem niż o poziomie życia w trakcie trwania kryzysu. W każdym razie, tak długi okres wychodzenia z kryzysu był prognozą podzielaną przez wszystkich rozmówców, nawet jeżeli w wielu sferach życia dostrzegali oznaki ożywienia, np.: „Odbiorcy zaczęli brać od nas palety i jest mnóstwo nadgodzin. Zarabiam w tym momencie tak, jak zarabiałem przed kryzysem. A to już powrót do normalności” (Mm16). Nikt nie był w stanie wyobrazić sobie jednak całkowitego końca kryzysu w okresie krótszym niż 5 lat.

Przykładowo:

Mi9: Myślę, że już zawsze będzie tu bardzo trudno. W najlepszym możliwym i w najgorszym scenariuszu wydarzeń. Najgorszy możliwy scenariusz byłby... Nie jestem pewien, ponieważ ludzie powiedzą ci, że najgorszym scenariuszem byłoby ich bankructwo i to, że nie mogliby spłacić długów. Ale ja nie sądzę, żeby to było bardzo złe. Możesz wyjść z systemu finansowego na kilka lat, a potem powrócić. I zawsze będą ludzie, którzy będą musieli spłacać te długi. Zarówno w najlepszym i najgorszym scenariuszu. Wszyscy ludzie będą musieli długo i ciężko na to pracować. Jak mówię, może 10 lub 15 lat będzie bardzo trudnych. Potem zacznie być lepiej.

Z tego fragmentu dowiadujemy się, że ocena sytuacji zależy w dużym stopniu od poziomu indywidualnego zadłużenia. Być może rozmówcom nieco łatwiej jest myśleć w długiej perspektywie czasowej, ponieważ ich program spłat rozpisany jest na wiele lat. Okres 10 lat może wydawać się bardzo długi z perspektywy rozwoju technologii, ale w kontekście zadłużenia dla niektórych może to być zaledwie 1/3 czasu trwania ich zobowiązań. Co ciekawe, zdaniem rozmówcy, wiele osób nie potrafi wyobrazić sobie życia z ograniczonym dostępem do systemu finansowego, więc uniemożliwienie tzw. bankrutom posiadania kart kredytowych czy zakupów

na kredyt może wydawać się trudniejsze niż wieloletnie zobowiązania. Oczywiście trudność życia poza systemem finansowym nie jest jedynym powodem, dla którego ludzie wolą spłacać swoje zobowiązania. Ważną składową motywacji jest poczucie własnej wartości (lub nawet honoru w społeczeństwach tradycyjnych), które ludzie zwykli łączyć ze spłacaniem długów. Mimo że rozmówca dość swobodnie i otwarcie mówi o możliwości zaprzestania spłaty zobowiązań, to jednak takie racjonalne rozwiązania, tj. zaprzestanie spłaty długów – co jest jednym z najważniejszych sposobów ratowania życia dłużników przed destrukcyjną siłą narzuconych przez wierzycieli, lecz w sumie ich własnych ascez – nie jest drogą oczywistą. Co więcej, istnieją przecież całe grupy zatrudnionych w instytucjach profesjonalistów, których zadaniem jest odwieść dłużników od tego rozwiązania.

Na Islandii nikt nie wspominał o rozmowach z windykatorami, ale już w polskim kontekście są to rozmowy nierzadko traumatyczne, ocierające się o prześladowanie (Panfil, 2011), podczas których windykatorzy potrafią nękać zadłużonych sugestiami, że ci drudzy są złodziejami. Bywa, że windykatorzy podważają tożsamość płciową dłużnika („Co z ciebie za mężczyzna...?”), a także dręczą pytaniami o to, co zadłużeni widzą, gdy patrzą w lustro. Czasami, gdy długi odsprzedawane są kolejnej firmie, a nawet gdy sprawa trafia ostatecznie do komornika, windykatorzy podejmują kolejne próby kontaktu w celu wywalczenia lepszej pozycji wierzyciela, którego reprezentują, niż pozycja, wynikająca z kolejności zaspokajania wierzycieli ustalonej przez komornika na podstawie artykułu 1025 Kodeksu Postępowania Cywilnego.

Z powodu takich celowych działań, jak również z powodu różnego rodzaju wyznawanych wartości, zadłużeni często żyją w fikcyjnym świecie obaw, które nie pozwalają im znaleźć racjonalnych rozwiązań problemów finansowych, a wręcz w ogóle wyobrazić sobie rozwiązania inne niż bezwzględna spłata długów. Wydaje się, że ludziom żyjącym pod presją konieczności spłaty długów dużo łatwiej jest myśleć kolektywnie, kiedy ich indywidualny problem staje się społecznym. Przykładem tego jest fragment przywoływanej już tutaj relacji z tego, jak zmuszono polityka do wyobrażenia sobie niemożliwego: „A wtedy wiele osób powiedziało: 'Jaki ciężar? Po prostu obniża się wartość liczby na ekranie komputera.'” (M[K]i3). Nie jest to może istotny przykład ze względu na jakość proponowanego rozwiązania, lecz ze względu na jego względne nowatorstwo. W ostatnich kilkudziesięciu latach częściej, mimo wszystko, proszono wierzycieli o anulowanie długów niż nakazywano im zrobienie tego (Brown, Bulman, 2006; Trebesch, Papaioannou, Das, 2012). Wstępem do myślenia o sytuacji zadłużonych poza schematami i jednocześnie daniem sobie czasu na dalsze myślenie było ogłoszenie referendum w sprawie uznania przez państwo islandzkie długów wynikających z afery Icesave. Samo w sobie nie było to rozwiązaniem, ale wstrzymało normalny – z perspektywy wierzycieli – bieg wydarzeń.

W dokumencie Piotr Kowzan DŁUG (Stron 156-160)