• Nie Znaleziono Wyników

Zasoby w społeczeństwie ryzyka

W dokumencie Piotr Kowzan DŁUG (Stron 190-194)

Skoro wiele długów wynika wprost z wziętych kredytów mieszkaniowych, to warto przyjrzeć się, jak przebiega owo wspomniane „myślenie o przyszłości”, prowadzące do podjęcia kluczowych decyzji. Oto fragment wywiadu, w którym rozmówca rekonstruuje taki proces:

Mi9: Bierzesz kredyt i przez te wszystkie lata używasz mieszkania. Lecz jeśli oszczędzasz pieniądze, żeby je kupić, to kupujesz je po prostu 10 lat później. Płacisz oczywiście trochę więcej, gdy bierzesz kredyt, bo płacisz odsetki. Ale przez tych 10 lat korzystasz z mieszkania, samochodu, czegokolwiek. Z tego punktu widzenia rozsądnym jest wziąć kredyt. Jeżeli sytuacja jest stabilna. Jeśli utrzymasz pracę. […] Ale jeśli decydujesz się wziąć kredyt, to nie myślisz o sytuacjach takich, jak ta teraz na Islandii. To jest tak wyjątkowe, tak absurdalne.

Istotne wydają się w tej analizie dwie kwestie. Pierwsza to przeciwstawienie kredytowaniu oszczędzania. A druga to usuwanie z tej analizy wydarzeń jednostkowych, niepodobnych do wszystkich pozostałych, o niskim prawdopodobieństwie wystąpienia, czyli zakłóceń. Jeśli usunąć te zakłócenia, a są nimi: możliwość utraty pracy, bliżej nieokreślona niestabilność o charakterze makroekonomicznym (w tym załamanie ideologii neoliberalnej, czyli ówczesny kryzys), to uzyskujemy klarowną sytuację decyzyjną, w której sprowadzenie zasobów z przyszłości, bo tak

rozumieć należy kredyt (Davies, 2012), korzystniejsze jest niż wysyłanie zasobów do przyszłości (bo tak rozumieć należy oszczędzanie), ponieważ tylko to pierwsze zachowanie gwarantuje szybki dostęp do interesujących nas dóbr. Warto zaznaczyć, że to usuwanie zakłóceń, które umożliwia sięgnięcie po zasoby z przyszłości, możliwe jest przy założeniu, że przyszłość będzie zaledwie ekstrapolacją przeszłości. Uwzględnienie wzrostu ilości wydarzeń chaotycznych, wynikających choćby ze zmian klimatycznych, kurczenia się zasobów paliw kopalnych oraz wody pitnej na świecie czy po prostu z prekaryzacji warunków pracy, zasadniczo komplikowałoby proces decyzyjny.

Wydaje się, że ten dość mimo wszystko racjonalny, a przede wszystkim dominujący, sposób rozumowania, przedstawiony w powyższym fragmencie wywiadu, prowadzi do zdeformowania znaczenia umiejętności bycia zapobiegliwym, z którą kojarzona jest dojrzałość.

Zapobiegliwość rozumiana jako swego rodzaju zabezpieczenie trwania świata aż do określonego momentu przyszłości nie jest tym samym, co skwapliwe korzystanie z zasobów, które staną się dostępne w określonym momencie przyszłości. Problem ten bardziej obrazowo można ująć tak, że zapobiegliwością jest takie zabezpieczenie oceanu przez rybaków, by dawało się w nich łowić ryby także za 10 lat. Ale niekoniecznie taką cechą wykazują się rybacy, korzystający z pieniędzy ze sprzedaży jeszcze niezłowionych ryb, lecz których cenę uzgodnili z kupującymi na 10 lat do przodu. Jest to przykład rzeczywisty, ponieważ instrument finansowy typu opcje na połowy również wprowadzono na Islandii, co było zgodne z neoliberalnym charakterem wieloletnich reform poprzedzających kryzys (Boyes, 2009), których cechą charakterystyczną jest narzucanie rynkowej metafory na wszelkie relacje wymiany. W rezultacie takich reform przyszłość staje się miejscem do skolonizowania, a zapobiegliwością jest jak najwcześniejsze przygotowanie się (w postaci odpowiedniej historii kredytowej) do korzystania z jej zasobów. Jak ma się więc ta zapobiegliwość, która w istocie swej pozostaje zaledwie skwapliwością, do „myślenia o przyszłości”, skoro takie myślenie wymaga akceptacji niewyobrażalnego nawet ryzyka?

Wskazówkę można odnaleźć w objaśnieniach przywoływanego poprzednio migranta:

Mm16: Posiadanie domu to jest takie zabezpieczenie. Bo jak masz to mieszkanie, to już nie myślisz o tym, że musisz płacić za wynajem. Masz do płacenia tylko ten czynsz, który nie jest zbyt wysoki. Ewentualne opłaty. Na to jest w stanie każdy, każdy zapracować już.

[…] A tak [jeśli wynajmujesz], to wiesz, czy stracisz pracę, czy coś, to może być problem.

A tutaj [mając własne mieszkanie] zawsze się naskrobie.

Okazuje się, że mieszkanie może być rozumiane jako zabezpieczenie przed utratą pracy.

Własność jest tu rozumiana jako schronienie, w którym, ze względu na niskie koszty stałe, można przetrwać trudny okres w życiu. Interesujące jest, w jaki sposób jedno obarczone

ryzykiem przedsięwzięcie (zakup mieszania) zabezpiecza pozostałe ryzykowne przedsięwzięcia (praca najemna). Wydawało się, że poprzednio analizowany proces decyzyjny zakładał stabilność zatrudnienia jako warunek rozsądnej decyzji zakupu mieszkania na kredyt. Lecz i tam nadchodzi moment, w którym jedną z korzyści posiadania nieruchomości jest zwrotne zabezpieczenie ryzyka utraty pracy. Podczas gdy wcześniejsze ignorowanie ryzyka utraty pracy pozwoliło na racjonalizowanie decyzji o zakupie tej nieruchomości:

Mi9: Jeśli coś się stanie, tracisz pracę i tym podobne, to wtedy masz co sprzedać. To jest sposób. To dlatego, jak myślę, ludzie chcą kupować. Wszyscy byli zdolni wziąć kredyt w banku. Rozumiesz? Z powodu takiego sposobu myślenia. Ponieważ masz wolność, możesz sprzedać mieszkanie.

P.K.: Jeśli jest na nie rynek.

Mi9: Rynek jest zawsze. Może niższy, ale nawet jeśli dostaniesz mało za mieszkanie, to jest to więcej niż jak wynajmujesz. Z tego punktu widzenia jest więc bardzo logicznym kupować.

Rozmówca ignoruje to, że nieruchomość może mieć niższą wartość niż kredyt, bo do rachunku dodaje wszelkie korzyści uzyskane w międzyczasie, czyli przed kryzysem. Przedstawiona logika zabezpieczania się wykracza poza racjonalizację zakupu mieszkań, rozciąga się na inne towary, które w razie zagrożenia można zbyć lub zastawić w lombardzie. Mając więcej rzeczy na sprzedaż bądź do zastawienia, człowiek może pozwolić sobie na dłuższe pozostawanie w stanie bez dochodu, co zmniejszy presję na przyjęcie jakiejkolwiek propozycji pracy i da czas na znalezienie pracy odpowiedniej do aspiracji. W efekcie można sobie wyobrazić ludzi, którzy niejako obrastają rzeczami, które tworzyć mogą pewien zabezpieczający ich przed skutkami niekorzystnych wydarzeń kokon. Co ciekawe, gromadzone towary nie muszą mieć dla nich jakoś niezwykle przez nich cenionej wartości użytkowej, tzn. nie muszą być przydatne, ponieważ to ich wartość wymienna, a zatem cena, stanowi o tym, że cokolwiek są one w stanie zabezpieczać. Po raz kolejny mamy więc prawdopodobnie do czynienia z podmiotami, które dla zabezpieczenia czasu na realizację wartości postmaterialnych, jak choćby samorealizacja w odpowiedniej do aspiracji pracy, starają się żyć w hiper-materialistycznym otoczeniu.

Warto zwrócić uwagę na prywatyzację takiego modelu zabezpieczeń. Państwo jest w nim nieobecne, a nie tego oczekiwalibyśmy po wywiadach przeprowadzonych w kraju nordyckim. To kooperującej wspólnocie „my” zależy na bezpieczeństwie: „Zwykliśmy patrzeć na ten dom jak na nasze ubezpieczenie na życie. Teraz to straciliśmy.” ( Mi4).

Zanim nastał kryzys ekonomiczny, katastrofa jednej rodziny mogła oznaczać okazję dla innej:

Mm15: Trochę języka załapałem i żonka zresztą też. I wtedy, w tamtych miesiącach, mój

pierwszy szef przyszedł i mówi, że ktoś tam zbankrutował, bank przejął dom i jest [okazja]. On był wart coś koło 7-8 milionów, bo to dom piętrowy, 160 m2. I on był za 2,5 miliona. Po prostu bank chciał odzyskać te pieniądze, które niby stracił przez tego bankrutującego. I ja to niby przejąłem. Oni mi to znowu tam rozbili na jakieś tam śmieszne raty i w ciągu 12 lat miałem to spłacić.

Warto zwrócić uwagę na to, jak sprawnie, zdaniem rozmówcy, proces przejmowania nieruchomości przebiegał. Jeżeli nieznaczne opanowanie języka wystarczyło, to szanse na zrozumienie podpisywanych umów raczej nie wynikały z ich osobistego czytania, lecz z objaśnień osób trzecich. Jeżeli raty były dla rozmówcy śmieszne, to znaczy, że były niskie, więc dla ludzi zarabiających lepiej niż świeżo przybyły migrant, musiały być to raty znacznie śmieszniejsze.

Informacja o okazji dystrybuowana była przez przełożonego w pracy, choć nie wiadomo, do jak wielu potencjalnie zainteresowanych ludzi trafiła. Skorzystanie z okazji było więc oznaką zaufania wobec lokalnej wspólnoty (gwarantującej, że dany zakup jest rzeczywistą okazją) oraz oznaką aktywnych starań jej przedstawicieli (szef, ktoś pomagający zrozumieć umowy), by zakorzenianie się migrantów pogłębiać zakupem domu.

Wspomniane wcześniej asekurowanie jednych ryzykownych przedsięwzięć drugimi (zatrudnienia nieruchomością, nieruchomości zatrudnieniem) w połączeniu ze społeczną dystrybucją okazji stwarzanych przez cudze nieszczęście wydaje się dobrym przykładem na zobrazowanie tezy Urlicha Becka o systemowym ryzyku, które współcześnie penetruje życie społeczne do tego stopnia, że powinniśmy mówić o społeczeństwie-ryzyku, ponieważ samo istnienie coraz bardziej złożonych systemów wywoływać może mniejsze i większe katastrofy (Adam, Loon, 2005; Beck, 1992), podczas których odnawia się poczucie więzi społecznych (Graeber, 2011; Kowzan, 2012c). Po wybuchu kryzysu banki nie były już w stanie udzielać kolejnych kredytów, przez co w dużej mierze brakowało chętnych do korzystania z okazji stworzonych przez gwałtowne zwiększenie zadłużenia ludności. Interesujące jest to, jak intensywnie mimo to dbano o to, żeby nieruchomości były zajęte, choćby były to tylko pozory:

Mm14: To jest koniec. To są po prostu puste osiedla. Słyszałem, nie wiem czy to jest reguła, ale chyba nie, że jak tam sprzedawali mieszkania, jeszcze chyba rok temu, to tam są domofony i wszędzie na domofonach pisali imiona, żeby ludzie się nie bali. Bo tam są ludzie, którzy mieszkają sami w jednym pionie na przykład.

Rzeczywiście były w Islandii bloki z mieszkaniami zajętymi zaledwie przez kilka osób, lecz z prawie pełną listą fikcyjnych mieszkańców przy wejściu, co niektórzy z moich rozmówców odkrywali dopiero po jakimś czasie od wprowadzenia się. A było to do zweryfikowania, ponieważ rejestry wszystkich mieszkańców Islandii dostępne były w sieci. Sprzedawcy musieli się starać,

żeby przyszli mieszkańcy nie poczuli, że są sami w budynku lub na osiedlu. Miejsca niezasiedlone, a przeznaczone do tego, tracą na wartości wymiennej, gdy ludzie ich unikają.

Jakość sąsiedztwa jest w końcu jednym ze zidentyfikowanych przez Negriego i Hardta efektów zewnętrznych, od których zależy wartość nieruchomości (Hardt, Negri, 2012, s. 257).

W dokumencie Piotr Kowzan DŁUG (Stron 190-194)