• Nie Znaleziono Wyników

Męsko ‑męskie przyjaźnie opisuje Rudnicki także w innych utwo‑

rach, między innymi w pierwszej z książek poruszających tematykę wojskową – Żołnierzach. To właśnie dzięki zawiązywanym w kosza‑

rach przyjaźniom „życie kolektywne nieco uprywatniło się, dostało za‑

strzyk intymności odrębnego współżycia” (Ż, s. 88).

W książce znaleźć możemy jeden z nielicznych passusów, w któ‑

rym narrator ‑bohater wychodzi z roli ograniczającej się do biernego ob‑

serwowania rozgrywającej się akcji, by powiedzieć coś o sobie. Wspo‑

mina o przyjaźni, jaka połączyła go z jednym z ukraińskich żołnierzy – Dymitrym. Rekrut wydawał się szczególnie bliski sercu narratora, w którym widzieć chcemy samego Rudnickiego. Wypowiadał się on o mężczyźnie w sposób niezwykle emocjonalny: „Uroczy, kochany Dy‑

mitry!” (Ż, s. 88); „Miły, kochany mój Dymitry!” (Ż, s. 89). Co ważne, prezentując swojego przyjaciela, autor pomija cechy jego charakteru.

Nie precyzuje, co sprawiło, że zapałał do Dymitrego szczególną sym‑

patią. Skupia się natomiast na szczegółowym przedstawieniu wyglądu mężczyzny. Niemal z chirurgiczną precyzją opisuje każdy szczegół twa‑

rzy żołnierza:

Widzę go, jakby stał przede mną, wysoki, mocny, o głębokich oczach, z lekkim przestrachem w twarzy, z chudym, cienkim nosem o nieregu‑

larnych nozdrzach, z ustami jakby niezakończonymi, z których żaden dźwięk w języku polskim nie wychodził prawidłowo.

Ż, s. 88

Narrator wydaje się zafascynowany cielesnością Dymitrego. Jego uwagę zwraca między innymi męska postura żołnierza. Kolejny już raz to właśnie spojrzenie staje się tym, co pobudza i ujawnia homoerotycz‑

187

W homospołecznym zamknięciu

ny charakter fascynacji. „Głębokie oczy” przyciągają uwagę; to w nich zatraca się narrator ‑bohater.

O przyjaźni łączącej rekruta Bogowolskiego z żołnierzem przebywa‑

jącym w innej baterii dowiedzieć możemy się ze sceny, w której pija‑

ny mężczyzna wraca do swojego pułku. Tłumacząc się ogniomistrzowi z opuszczenia koszar bez wcześniejszego pozwolenia, powie:

Ja jego kocham. Razem chcę służyć! […] Serce boli! […] Jedno wiem – zachlipał Bogowolski – […] ja tej rozłąki nie przeżyję, tu tak boli, tak strasznie boli!… I dlaczego rozłączyli? Niech pan powie, kochaliśmy się jak bracia, i dlaczego on tam, a ja tu? Ja nie chcę z tymi czubarykami!

Na co mi oni! Polak z Polakiem, brat z bratem, i dlaczego on tam, a ja tu? […] Serce boli.

Ż, s. 36–37

W tym przypadku miłość łącząca rekrutów nie nosi śladów ero‑

tycznego pożądania. Rudnicki realizuje tym samym wzorzec brater‑

skiej miłości, która nie łączy się z seksualnością. Wydaje się jednak, że tego typu „czyste” relacje męsko ‑męskie są w Żołnierzach wyjątkiem.

W książce przeczytać możemy również o parze przyjaciół: Za‑

klickim i Zadrze, którzy „od pierwszej chwili […] przylepili się do sie‑

bie” (Ż, s. 20). Bliskość łącząca mężczyzn zwracała „ogólną uwagę”

(Ż, s. 20) pozostałych żołnierzy. Rekrutów połączyło wzajemne uczucie, nawet pomimo różnic ich pochodzenia – Zaklicki bowiem był Żydem, a Zadra Polakiem. Mimo to „Zadra pod przysięgą zapewniał nowego przyjaciela, że w niczym żyda nie przypomina” (Ż, s. 20). Podobnie jak w poprzednich przypadkach, źródeł homoerotycznego potencjału szukać możemy w spojrzeniu. Tym razem źródłem fascynacji stają się oczy Zadry, którymi oczarowany był Zaklicki. Zdaniem żydowskiego re‑

kruta, oczy jego wybranka „doprawdy były przepiękne, […] jak gdyby obłędne” (Ż, s. 20).

Z czasem Zadra „przylgnął do Oweńskiego i od tej pory już się nie rozstawali” (Ż, s. 84). Bliskość mężczyzn objawiała się między inny‑

mi tym, że „spali obok siebie, – ich łóżka stały razem blisko umywal‑

ni i w ogóle nie ruszali się jeden bez drugiego na krok” (Ż, s. 84–85).

Nieprzypadkowo to właśnie zwróceniem uwagi na bliskość łóżek żoł‑

nierzy Rudnicki decyduje się obrazować zażyłość, która łączyła rekru‑

tów. Sugeruje tym samym, że łączące ich relacje miały charakter nie tylko przyjacielski, ale obecny był w nich również podtekst seksualny.

Nie przeszkadza tu nawet fakt, że poza wojskowymi murami Zadra po‑

zostawał w związku z kobietą. Homospołeczna rzeczywistość koszaro‑

wa sprzyjała zawiązywaniu się substytucyjnych relacji, które pod wie‑

loma względami przypominały te łączące kobietę i mężczyznę. Mia‑

ły one jednak charakter chwilowy, niejako incydentalny – urywały się wraz z zakończeniem służby i nie musiały być równoznaczne z orienta‑

cją homoseksualną.

Podszyte homoerotyzmem relacje dotyczyły w dużej mierze męż‑

czyzn młodych, których preferencje seksualne nie zdołały się jeszcze w pełni ukonstytuować. Dzieje się tak w przypadku Zadry, określane‑

go przez autora jako „charakter nieskrystalizowany” (Ż, s. 85). W Żoł-nierzach przeczytać możemy, że „większość charakterów na izbie była taka” (Ż, s. 85), co stwarzało silny potencjał do nawiązywania się coraz to nowych, niejednoznacznych seksualnie znajomości.

Zadra przedstawiany jest jako młodzieniec

Rozbrykany, wrzeszczący, rzucał się z dzikim krzykiem na każdego po drodze. „Fifała łafifałafifa epepeppp! Z drogi epeppp! Fifał psia two‑

ja rodzona mać!” Gdy złapała go chęć bicia, nie przepuszczał nikomu.

Lecz to wszystko u niego nie było groźne, było po prostu dziecięce, nie‑

pohamowane.

Ż, s. 85

To właśnie ogromne pokłady energii i brak zahamowań wzbudzały w żołnierzu potrzebę ciągłego rozładowywania napięcia i popędliwo‑

ści w cielesnych zbliżeniach z innymi rekrutami. Tylko pozornie nie miały one seksualnego potencjału. Rudnicki w prześmiewczy i grote‑

skowy sposób opisuje reakcje pozostałych żołnierzy na zachowanie Zadry:

Oweński znalazł na niego skuteczną radę, trochę niesmaczną dla wi‑

dza, niemniej skuteczną. Gdy Zadra oczywiście w żarcie, to znaczy nie w żarcie, lecz w napadzie swojej natury, rzucał się na niego, wołał błagal‑

nie: „Władziu, nie bij!” „Nie, nie, zabiję Józienieczka, zabiję Józieniecz‑

ka mojego kochanego”. I tak, dopóki nie oprzytomniał.

Ż, s. 85

Sposobem żołnierzy na ustrzeżenie się przed oskarżeniami o ho‑

moseksualizm było drwienie ze wszystkich zachowań, które mogły‑

by zostać odczytane jako homoerotyczne. Męsko ‑męskie napięcie sek‑

sualne, które towarzyszyło jednopłciowej społeczności przebywającej w koszarach, nieustannie ulegało rozładowywaniu. Towarzyszyło temu jednak zastrzeżenie, że wszystko to odbywa się w konwencji męskie‑

go żartu, nie zaś homoerotycznej pożądliwości. Ciała i umysły żołnie‑

rzy na wszelkie sposoby próbowały radzić sobie z kumulującym się w nich popędem seksualnym. Jak pisze Rudnicki, to wiosna okazywa‑

ła się najtrudniejszym dla rekrutów okresem:

189

W homospołecznym zamknięciu

[…] wiosna była dla nas mordęgą bez chwili wytchnienia, podczas gdy dla nich – była to uregulowana pora, kiedy ciało dopominało się swych praw. Na zewnątrz uwydatniało się to w niezwykłych świństwach w roz‑

mowie. Świństwa wygadywano i w zimie, ale teraz przybrały one inny charakter. […] Z wiosną „to” stało się jedynym tematem. Braki doku‑

czały dotkliwie i pozwalano sobie na rozpustę w mowie.

Ż, s. 206–207

Niektórzy z żołnierzy – czego przykładem był „Złoty” – odznacza‑

li się tak dużym popędem seksualnym, że nie umieli zapanować nawet nad wypowiadanymi słowami. „Nie było rzeczy, której by nie naginał do procesu płciowego, we wszystkim widział jedynie organy seksualne.

Ze swoim ekshibicjonizmem napastował każdego” (Ż, s. 207). Po nie‑

udanej próbie zaspokojenia swoich żądz ze sprowadzoną za mury ko‑

szar dziewczyną żołnierz trafia do wojskowej „paki”, „lecz to nie ostu‑

dziło jego ciała, przeciwnie, wzmogło pragnienie, gdyż wstrzymano mu przepustki” (Ż, s. 207).

Ujścia swojego podniecenia mężczyzna – choć żonaty – szuka w kontaktach z Zaklickim, o którym wiadomo, że ma skłonności ho‑

moseksualne. Przeczytamy więc, że już „od pierwszej chwili […] szu‑

kał zbliżenia […], nie miał żadnych zamiarów, ot lżej by mu było prze‑

bywać z człowiekiem, który miał tak niezbite możliwości, nic więcej”

(Ż, s. 207). „Niezbitymi możliwościami” miałaby być w tym przypad‑

ku zdolność seksualnego zaspokojenia drugiego mężczyzny. Pomimo starań „Złotego” do zbliżenia jednak nie dochodzi, gdyż „Zaklicki […]

nie mógł znosić jego formy mówienia i uciekał od niego jak najdalej”

(Ż, s. 207).

Klaus Theweleit zaznaczał, że zachowanie „homoseksualne”, które, jak w przypadku heteroseksualnego „Złotego”, ma na celu jedynie roz‑

ładowanie erotycznego napięcia w kontakcie z drugim mężczyzną, nie ma charakteru seksualnego – i […] zostaje precyzyjnie zakodowane:

jako wykroczenie, transgresja, chłopięcy występek, perwersyjna gra czy wręcz jako akt terroru, który w ramach tego systemu jest dalece bardziej prawdopodobny niż stosunek seksualny między mężczyznami.

[…] ostatecznie takie wykroczenie wręcz reterytorializuje – to akt uwa‑

runkowany przez porządek społeczny, którego zachowaniu służy, pełni bowiem funkcję zapory, a nie otwarcia135.

Zdarza się, że także współcześnie niektórzy „psycholodzy, socjo‑

lodzy i prawnicy […] stosują […] rozróżnienie na

pseudohomoseksu-135 K. theWeleit: Męskie fantazje…, s. 804.

alizm i homoseksualizm czy na sytuacyjny, oportunistyczny homo‑

seksualizm i to, co określają, z braku lepszego terminu, jako prawdzi-wy homoseksualizm”136. Jak pisze David Halperin, zachowania czy akty homoseksualne, których dokonują mężczyźni w „normalnych” wa‑

runkach – a więc nie przebywając w zamkniętym środowisku homo‑

społecznym, takim jak wojsko czy więzienie – pozostają w relacjach he‑

teroseksualnych,

są uznawane nie za objawy orientacji psychoseksualnej, wyrazy pożąda‑

nia erotycznego czy nawet „homoseksualności”, ale za zwykłą behawio‑

ralną adaptację mężczyzn do życia w społeczności pozbawionej kobiet.

Takie zachowania, jak się dziś często twierdzi, świadczą tylko o męskiej zdolności do czerpania satysfakcji z różnorodnych zachowań perwer‑

syjnych, jak również do erotyzacji hierarchii – do bycia seksualnie pobudzonymi przez możliwość odgrywania roli dominującej w relacji zorganizowanej asymetrii władzy. U podłoża leży tu wiara, że konwen‑

cjonalnie męski mężczyzna, penetrujący podporządkowanego partnera dowolnej płci, odgrywa rolę konwencjonalnie męską. Wiara ta ma dłu‑

gą historię137.

To właśnie militarna proza Adolfa Rudnickiego staje się pretekstem do opisu relacji w jednopłciowej zbiorowości, jaką jest wojsko, a co za tym idzie, do przyjrzenia się kształtującemu się w jej obrębie męskie‑

mu pragnieniu homospołecznemu – terminowi ukutemu przez Eve Ko‑

sofsky Sedgwick.

[…] „pragnienie homospołeczne” jest czymś w rodzaju oksymoronu.

Słowo „homospołeczny” bywa niekiedy używane w historii i naukach społecznych w odniesieniu do więzi społecznych między osobami tej samej płci. Neologizm ten utworzony jest oczywiście przez analogię do słowa „homoseksualny” i – równie oczywiście – dla od r óż n ien ia od tego, co „homoseksualne”. Faktycznie określenie to stosuje się do

„męskich więzi”, które może – tak jak w naszym społeczeństwie – ce‑

chować głęboka homofobia, lęk i nienawiść wobec homoseksualności.

Wciągnięcie tego, co „homospołeczne”, z powrotem w potencjalnie ero‑

tyczną orbitę „pragnienia” równa się zatem postawieniu hipotezy, że między tym, co homospołeczne, a tym, co homoseksualne, zachodzi potencjalnie nieprzerwana ciągłość, kontinuum, którego widoczność – dla mężczyzn – jest w naszym społeczeństwie radykalnie przerwana.

[…] używam słowa „pragnienie” w sposób analogiczny do psychoanali‑

tycznego pojęcia „libido” – nie określa ono jakiegoś szczególnego stanu

136 D. halperin: Jak uprawiać historię męskiego homoseksualizmu?…, s. 621.

137 Tamże, s. 621–622.

191

W homospołecznym zamknięciu

uczuciowego czy emocji, lecz afektywną lub społeczną siłę, spoiwo na‑

dające kształt jakiejś ważnej relacji, nawet kiedy przejawia się ono pod postacią wrogości, nienawiści lub czegoś mniej obciążonego emocjo‑

nalnie138.

Zdaniem Heinricha Schurtza, każdy z mężczyzn wykazuje „popęd ku stowarzyszaniu się, który pcha go ku mężczyźnie i ku zakładaniu związków mężczyzn”139. W roku 1913 niemiecki teoretyk Hans Blüher dostrzegł i opisał erotyczny charakter „związków mężczyzn” (Männer-bünde). W swojej pracy badacz zaznaczał, że na czele męskiej społecz‑

ności stoi dominujący, aktywny typus inversus, nazywany przez bada‑

cza „mężczyźniarzem” (Männerheld)140. W tego typu grupach pozosta‑

li członkowie są członkami pasywnymi, biernymi i podporządkowany‑

mi, jednak i wśród nich zaznacza się wyraźna hierarchia.

Tuż przy „mężczyźniarzu” stoi pierwszy ulubieniec. Pełni on tę samą rolę, którą u mężczyzny kochającego kobiety pełni żona. Także fakt, iż pierwszego ulubieńca łączy z „mężczyźniarzem” swoista mocna więź, której nikt inny nie kwestionuje, opiera się na podobnym psychicznym mechanizmie, jak u mężczyzny kochającego kobiety wybór małżonki141. Wydaje się, że właśnie taką męską społeczność utrwala Rudnicki w Żołnierzach. Grupie rekrutów przewodzi ogniomistrz Biskurniewicz, który specjalnymi względami darzy tylko jednego z żołnierzy – Oweń‑

skiego. Przekłada się to na sposób traktowania mężczyzny przez całą batalię. Młodzieńcowi

nie tylko nie dokuczano, ale owszem robiono wszystko, aby mu było do‑

brze. Można było całej izbie rozwalić łóżka, każdego obarczyć robotą, ale nie Oweńskiego. W parę dni po przybyciu, za jakąś drobnostkę, ka‑

pral wlepił mu 50 siadów i to była jedyna jego kara w wojsku.

Ż, s. 83–84

Oweński był „pupilem Biskurniewicza, pupilem od serca” (Ż, s. 84), co wyraźnie przemawia za homoerotycznym charakterem tej znajo‑

mości.

138 E. kosoFsky sedGWick: Męskie pragnienie homospołeczne i polityka seksualno-ści. Przeł. A. ostolski. „Krytyka Polityczna” 2005, nr 9/10, s. 176–177.

139 H. blüher: Teoria męskiej społeczności. W: Rewolucja konserwatywna w Niemczech 1918–1933. Wybór i oprac. W. kunicki. Przeł. T. Gabiś. Poznań 1999, s. 254–272.

140 Tamże, s. 264.

141 Tamże, s. 265.

W koncepcji męskiej społeczności, o której pisze Hans Blüher, je‑

den z dalszych kręgów, którego członków nie łączy już z „mężczyźnia‑

rzem” żadna relacja seksualna, składa się z przyjaciół przywódcy gru‑

py wiedzących „zwykle o jego erotycznej tajemnicy”142. W Żołnierzach do grupy tej zaliczyć można by między innymi przełożonego Biskurnie‑

wicza, jako że ten, choć wiedział o jego sympatii do Oweńskiego, „nie był zazdrosny, o takie rzeczy on zazdrosny nie był” (Ż, s. 84).

Blüher dostrzega zasadniczą różnicę między męskimi społeczno‑

ściami a instytucją rodziny, ponieważ w grupach homospołecznych

„pasywni członkowie, ze względu na swoją męską osobowość, stawia‑

ją ciągły opór członkowi aktywnemu, czyli mężczyźniarzowi, podczas gdy pasywni członkowie rodziny, czyli kobiety, poddani są członkowi aktywnemu – mężczyźnie”143. Pasywnym, lecz podejmującym sprze‑

ciw członkiem wspólnoty rekruckiej jest na kartach Żołnierzy Opłoc‑

ki, który nie odwzajemnia uczucia ogniomistrza. Adorowany, uwielbia‑

ny i wyróżniany przez Biskurniewicza żołnierz „okazał się obojętnym”

(Ż, s. 127) na zaloty przełożonego.

Slavoj Žižek na podstawie własnych doświadczeń koszarowych sta‑

wia tezę, że „libidinalna ekonomia wspólnoty wojskowej sama w isto‑

cie polega na stłumionej/wypartej homoseksualności jako kluczowym składniku więzi żołnierskich między mężczyznami”144. Wspominając czas spędzony w Jugosłowiańskiej Armii Ludowej, słoweński filozof w dłuższym fragmencie stwierdza:

[…] gdy na przykład odkrywano u kogoś skłonności homoseksualne, za‑

nim formalnie usunięto go z wojska, natychmiast czyniono z niego pa‑

riasa i traktowano jako nieczłowieka, zarazem jednak codzienne ży‑

cie wojskowe było aż do przesady przeniknięte atmosferą homosek‑

sualnych aluzji i sugestii. Na przykład gdy żołnierze stali w kolejce po jedzenie, popularnym figlem było wpychanie palca między pośladki osoby stojącej z przodu i natychmiastowe jego wyciąganie, aby ofia‑

ra, obracając się do tyłu, nie zorientowała się, który ze stojących za nią głupio i obscenicznie uśmiechających się żołnierzy to zrobił. Najczęst‑

szą formą koleżeńskiego pozdrowienia żołnierskiego w mojej jednost‑

ce – zamiast prostego „cześć!” – było powiedzonko „pociągnij mi chu‑

ja!” (w serbsko ‑chorwackim: Pusi kurac!). Formuła ta uległa tak dale‑

kiej standaryzacji, że całkowicie utraciła dla nas jakąkolwiek obscenicz‑

ną konotację i była wypowiadana w zupełnie neutralny sposób jako akt czystej uprzejmości. Odniesienia do homoseksualności przenikały na‑

wet do (niekiedy zaskakująco skomplikowanych) żołnierskich figli, jakie

142 Tamże.

143 Tamże, s. 266.

144 S. ŽiŽek: Przekleństwo fantazji. Przeł. A. chmieleWski. Warszawa 2001, s. 39.

193

W homospołecznym zamknięciu

sobie nawzajem płatano. Pewnego razu na przykład, wchodząc do wiel‑

kich kwater, w których spali żołnierze, byłem świadkiem rozgrywają‑

cej się tam zdumiewającej sceny: trzech żołnierzy trzymało głowę inne‑

go, przyciskając ją mocno do poduszki, podczas gdy czwarty żołnierz bił leżącego i unieruchomionego na poduszce nieszczęśnika po czole, posługując się tym celu jak pałką własnym penisem w stanie połowicz‑

nej erekcji145.

W tym ujęciu wojsko jawi się jako instytucja skrajnie homofobicz‑

na, ale jednocześnie pełna zachowań o zabarwieniu homoerotycznym.

Rzeczywistość koszarowa, cechująca się brakiem kobiet, rozbudza w heteroseksualnych mężczyznach uśpiony w nich homoseksualny po‑

tencjał, który jednak nie może być utożsamiany z orientacją homo ‑ czy nawet biseksualną. Jak pisze Błażej Warkocki, jest to

rodzaj „obscenicznej nadwyżki”, która w każdej chwili może się ujawnić.

[…] Męskie pragnienie homospołeczne nie oznacza mechanizmu subli‑

macji homoseksualności. Oznacza kulturowo i historycznie uwarunko‑

wane pragnienie odnalezienia się w kontinuum relacji między mężczy‑

znami, które jest radykalnie przecięte przez homofobię146.

Zdaniem Žižka,

to subtelne współistnienie skrajnej i nasyconej przemocą homofobii ze stłamszoną, tzn. oficjalnie nieuznaną, „podziemną” homoseksualną li‑

bidinalną, ekonomią, świadczy o tym, że dyskurs wspólnoty wojskowej może funkcjonować skutecznie tylko dzięki cenzurowaniu własnych libi‑

dinalnych podstaw147.

Sebastian Jagielski, opierając się na tezach postawionych przez Hansa Blühera, twierdzi:

Charakterystyczne dla wspólnot młodzieżowych seksualne napięcie po‑

winno w dorosłym życiu zostać wyparte, ale nie zniszczone. Blüher zwraca uwagę, że mężczyźni po osiągnięciu powziętych wcześniej ce‑

lów winni się rozstać. W przeciwnym razie łącząca parę mężczyzn relacja przeradza się w związek, który swą strukturą przypomina mał‑

żeństwo, ale w przeciwieństwie do małżeństwa nie bierze on „udzia‑

łu w wielkim rytmie pulsującym pomiędzy biegunami: rodziną i męską społecznością”, staje się tym samym zbędny i niepożądany148.

145 Tamże.

146 B. Warkocki: Homo niewiadomo…, s. 21.

147 S. ŽiŽek: Przekleństwo fantazji…, s. 40.

148 S. JaGielski: Maskarady męskości…, s. 141–142.

To właśnie fakt chwilowości i ograniczenia czasowego służby woj‑

skowej pozwala na to, by za murami wojskowych koszar dochodziło do uzewnętrznienia skrywanych namiętności homoerotycznych. Tylko świadomość niedługiego rozstania się ze współrekrutami umożliwia realizację w pełni męskiego erosa, jaka dokonuje się w armii.

Wizja zbliżającego się końca służby wzbudzać może jednak w nie‑

których żołnierzach lęk. Dotyczy to tych mężczyzn, których życie w ko‑

szarach skutkowało nie tylko realizacją skrywanych pragnień homo‑

erotycznych, lecz obudziło także pełen homoseksualizm. Perspektywa rozstania się z męską społecznością, a ściślej: z żołnierzem, z którym danego mężczyznę połączyło uczucie silniejsze niż tylko braterska przyjaźń, skutkować mogła tragediami. Właśnie taki przypadek opisa‑

ny został na kartach Żołnierzy.

Historia wspominanego już wcześniej Zaklickiego nie znajduje szczęśliwego zakończenia. Nie pasuje on do środowiska żołnierskiego ze względu na swoje żydowskie pochodzenie, z góry skazujące go na stygmatyzację. Dodatkowo, potwierdza wszelkie stereotypy na temat żołnierza Żyda, jeśli zważyć na jego słabe zdrowie.

Rudnicki dokonuje zabiegu, który uznać możemy za jeden z „taj‑

nych znaków”, potwierdzających homoseksualną intencję tekstu. Au‑

tor, używając rozstrzelonego druku, zmusza odbiorcę do skupienia uwagi na niektórych wyrazach. Słowa te zdają się wprowadzać w pod‑

‑tekst, drugi plan tekstu zasadniczego; każą zreinterpretować to, co na powierzchni, by odkryć prawdziwą intencję ukrytą w licznych alu‑

zjach. Rozstrzelony druk ma stać się dla czytelnika wskazówką, napro‑

wadzić go na homoseksualny potencjał interpretacyjny zawarty w tek‑

ście.

Z obserwacji bohatera ‑narrartora wynika, że „Zaklicki ma rz ył o przysłużeniu się Biskurniewiczowi, i wówczas byłby szczęśliwy, gdy‑

by podoficer zamiast Zadry jego posłał po kawę” (Ż, s. 97). Zazdrość o uwagę, jaką przełożony obdarzył od początku bliskiego mu Zadrę, jest na tyle silna, że mężczyzna za wszelką cenę próbuje również za‑

skarbić sobie sympatię ogniomistrza. Zdobycie atencji Biskurniewicza staje się nie tylko jego celem, ale i marzeniem – rekrut pożąda nawet najmniejszej bliskości z przełożonym. Pragnie mu służyć, wejść w re‑

lację, która niejako pogłębiłaby stosunek nadrzędno ‑podrzędny, wyni‑

kający z racji wojskowej hierarchii. Mężczyźnie nie udaje się jednak za‑

skarbić sobie sympatii Biskurniewicza – „ogniomistrz tego n ie chce”

(Ż, s. 99–100). Nie chce wejść w bliższe kontakty z Zaklickim, ponie‑

waż, o czym pisałem wcześniej, mężczyzna ma już swoich „pupilków”, z którymi łączy go wyraźnie homoerotyczna zażyłość. Próbę zbliżenia się Zaklickiego do przełożonego zauważają pozostali żołnierze, „którzy

195

W homospołecznym zamknięciu

węszą jak psy, czując nieprzyjazną atmosferę, odsuwają się od niego, zostawiając go w beznadziejnym osamotnieniu” (Ż, s. 100).

Pomimo braku zainteresowania ze strony Biskurniewicza jest on jedynym człowiekiem, któremu Zaklicki nie potrafiłby odmówić. Gdy

Pomimo braku zainteresowania ze strony Biskurniewicza jest on jedynym człowiekiem, któremu Zaklicki nie potrafiłby odmówić. Gdy