• Nie Znaleziono Wyników

widzą więc Żydzi szansę na zjednanie sobie szacunku reszty społe‑

czeństwa.

Przeciw asymilacji

W roku 1939 na łamach „Polityki” (wcześniej „Buntu Młodych. Nie‑

zależnego Organu Młodej Inteligencji”) ukazał się publicystyczny arty‑

kuł Adolfa Rudnickiego Listy do Jana. Przekłute balony. Miał on „za‑

inaugurować […] dyskusję na temat roli Żydów w kulturze polskiej”

(LdJ, s. 5). Lektura tego, wydanego tuż przed wybuchem II wojny świa‑

towej, tekstu może dziwić, szczególnie po analizie wcześniejszej twór‑

czości pisarza. Rudnicki zajmuje w nim postawę ostrego sprzeciwu wobec żydowskiej asymilacji, której przecież sam się poddał, czego wyrazem jest nie tylko fakt tworzenia literatury w języku polskim i ist‑

nienia w szerokiej, ogólnopolskiej świadomości czytelniczej, ale także podejście do tematów żydowskich, począwszy od prasowego debiutu w roku 1930.

Tytułowe przekłute balony to ci wszyscy Żydzi, którzy „prawie mogą nie być Żydami, czego ogromnie pragną, czego pragną nade wszystko, jak im się wydaje, ale co jest tylko połową prawdy” (LdJ, s. 5). Ludzie balony – „jakaż bowiem sztuka przekłuć balony?”. Ów gest przekłu‑

wania, to proces niszczenia w nich tego, co żydowskie, można by me‑

taforycznie powiedzieć – spuszczania z nich żydowskiego powietrza, którym zostali nadmuchani, a którego za wszelką cenę chcą się teraz z siebie pozbyć. Rudnicki nazywa ich „ludźmi nieprawdziwymi, niepeł‑

nymi, płaczącymi łzami, które nie były łzami, odczuwającymi radość która nie zasługiwała na tę nazwę” (LdJ, s. 5). Przyrównuje do kuglarzy wykonujących sztuczki, które z góry wiadomo, iż nie mogą się udać.

Postawę Żydów zasymilowanych nazwać można krótkowzroczną i skrajnie upraszczającą – zamkniętą na mnogość możliwości i niejed‑

noznaczność świata. „Gdzieś ty na przykład widział jeden kolor, ja wy‑

krywałem dwanaście, gdzie dla ciebie prostota, tam cała gama niuan‑

sów dla mnie” (LdJ, s. 5).

O nieakceptowanych, choć zasymilowanych Żydach, dla których nie będzie innego wyjścia, jak tylko powrót do żydowskości, Rudnic‑

ki pisał:

Z dnia na dzień usłyszeli, że nie mają praw, dla wszystkich prawa są, dla nich nie. W kategoriach, którymi żyli i rozumowali do tej pory, nie

było nawet określenia na to, na co świat sobie pozwolił. Krzyk? Nie, na‑

wet najżałośniejszy nie mógł wyrazić tego, co czuli. Cóż im więc inne‑

go pozostało, niż wrócić tam, gdzie bezeceństwo świata znaczy swój trwały ślad?

LdJ, s. 5

Zasymilowani Żydzi tkwią gdzieś pomiędzy dwoma światami – od‑

rzucając żydostwo i odrzuceni przez świat nieżydowski. „Nie, nie byli nami, choć mieli krew naszą, nie byli wami, choć mieli kulturę wa‑

szą, byli wykorzenieni, zawieszeni w próżni” (LdJ, s. 5). Wbrew wszel‑

kim znakom na niebie i ziemi zdają się zaklinać rzeczywistość, próbu‑

jąc wmówić sobie i światu, a szczególnie tym z Żydów, którzy nie zde‑

cydowali się na asymilację, że ich żydowskie pochodzenie nie stanowi problemu, że antysemityzm jest w odwrocie:

Nam nieusiłującym przestąpić granicy pragną podkreślić obok głębo‑

kiej pogardy stan swego pogodzenia ze światem, stan harmonii. „Ja i oni, my i oni – zdaje się mówić ich wzrok – my i oni w najlepszej zgo‑

dzie i w ścisłym porozumieniu nakręcamy co wieczór mechanizm po‑

rządku świata, spokój na świecie, dobrze na świecie, już dobrze, a bę‑

dzie jeszcze lepiej. Ale wy nie spośród dziesięciu tysięcy, wy precz!”

LdJ, s. 5

„Nam nieusiłującym przestąpić granicy” – napisze Rudnicki, stając po stronie Żydów wiernych swojej tożsamości i wielowiekowej trady‑

cji. Żydom jednoznacznie sprzeciwiającym się wszelkiej asymilacji. I aż ciśnie się na usta pytanie „dlaczego?”. Dlaczego pisarz, który jesz‑

cze kilka lat temu tak ambiwalentnie, jeśli nie jednoznacznie negatyw‑

nie wypowiadał się na temat ortodoksyjnego żydostwa, który doko‑

nał zmiany swoich personaliów na polsko brzmiące, w roku 1939 pisze o sobie jako o wiernym wyznawcy i krzewicielu tradycyjnego, wyizolo‑

wanego żydostwa?

Józef Wróbel zaznacza, że „pod koniec lat trzydziestych Rudnicki odchodzi od postawy uniwersalistycznej i asymilatorskiej, wracając do źródeł, czego świadectwem jest Lato”227. Wówczas także coraz wyraź‑

niej angażuje się w sprawy żydowskie, nie tylko na kartach swojej twór‑

czości, ale także w życiu prywatnym, czego przykładem może być jego udział w akcji niosącej pomoc polskim Żydom wysiedlonym z terenu Niemiec228. Wydaje się, że podobnie jak w przypadku wielu tysięcy in‑

nych Żydów, tak i w przypadku Rudnickiego nasilający się antysemi‑

227 J. Wróbel: Miara cierpienia…, s. 29.

228 Zob. tamże.

139

Przeciw asymilacji

tyzm skutkował odwrotem w stronę żydostwa. Gdy dostrzeżono, że po‑

stawa asymilatorska nie przynosi założonych rezultatów, jedynym ra‑

cjonalnym ruchem wydawało się zjednoczenie całego narodu żydow‑

skiego w walce ze wspólnym wrogiem w postaci antysemickiej Europy.

Stanowisko to potwierdza wydane rok wcześniej Lato. Jego autor, w opinii Alfreda Łaszowskiego, „idąc wbrew niedorzecznym marze‑

niom swego środowiska, przekreślił mit asymilacji, uznał, że granica między obu światami jest faktem oczywistym”229. Łaszowski zwraca jednak uwagę, że Lato stanowi przełom w myśleniu pisarza na temat kwestii żydowskiej i wyznacza nową drogę, którą chce podążać:

Autor wyzwala swoje urazy psychiczne. Chce dalej pisać bez nich. Dla‑

tego zrywa z konwenansem kłamstwa, odrzuca wszelkie formy kompro‑

misu, psuje zmowę Grydzewskich i Słonimskich, jest naszym sprzymie‑

rzeńcem w walce230.

Trafne wydają się w tym kontekście słowa Emila Breitera pocho‑

dzące z jego recenzji Lata. „Autor za szybko i zbyt łatwo rozstrzyga sprawy, które w nim samym nie są jeszcze rozstrzygnięte”231. Zdaje się to wyjątkowo celne podsumowanie postawy Rudnickiego, który w swej przedwojennej twórczości nie jest w stanie zająć jednego stanowiska na temat szeroko pojętej sprawy żydowskiej. Jego opinie są zmienne – można ulec wrażeniu, że powstają pod wpływem emocji oraz impul‑

sów. Postawy, które prezentuje w swojej prozie, charakteryzują sytu‑

acyjność, chwilowość i ulotność. Dobitnym tego potwierdzeniem jest stosunek Rudnickiego do własnej twórczości, dopuszczający sponta‑

niczne i duże jej zmiany.

Czy nie jest więc tak, że pisząc: „Tobie nie radzę patrzeć w ich stro‑

nę. Co najwyżej stwierdzisz, że są zbyt głośni, zbyt wybuchowi, egzal‑

towani, że siedzą jakoś inaczej” (LdJ, s. 5), Rudnicki udziela rady so‑

bie samemu? Czy to nie on powinien spoglądać na siebie z przeszłości, której obraz zachował w swoich dziełach?

Warto przyjrzeć się też następującym ustaleniom Aleksandra Hertza:

Zachodziła […] uderzająca rozbieżność pomiędzy literaturą a dzienni‑

karską publicystyką. Rozbieżność ta […] była szczególnie uderzająca od początku wieku XX. Publicystyka była coraz bardziej nastrojona anty‑

żydowsko, czego ukoronowaniem była fala przedwojennego antysemity‑

229 A. łaszoWski: Margines wakacyjny…, s. 7.

230 Tamże.

231 E. breiter: „Lato” Rudnickiego…, s. 5.

zmu. Ta wrogość publicystyki wobec Żydów miała w literaturze stosun‑

kowo słabe odbicie. W poezji polskiej antysemityzm był niedostrzegal‑

ny. W prozie literackiej występował on u bardzo podrzędnych autorów w rodzaju Gruszeckiego232.

Czy można więc podejrzewać, że Rudnicki – jako twórca żydow‑

ski – dokonał w swym pisarstwie swoistego odwrócenia powszech‑

nie panującej tendencji? A może raczej coraz silniejszy antysemityzm tekstów publicystycznych, ukazujących się na łamach polskich gazet, w pewnym momencie stał się tak nieznośny, że wymagał stanowczej i w pełni prożydowskiej odpowiedzi, nawet jeśli miałaby ona pozostać w sprzeczności z dotychczasową prozą autora? A wyraźnie stoi. Przyj‑

rzeć wystarczy się choćby następującym stwierdzeniom na temat kry‑

tykowanych, asymilujących się Żydów:

Ponieważ są dobrze ułożeni i myślą racjonalnie, „nie mogą” inaczej pa‑

trzeć na Żydów, niż od zewnątrz. Również od zewnątrz, zgodnie z pa‑

nującymi zwyczajami, którym nie chcą się sprzeniewierzyć. Z miejsca tedy natrafiają na spory bagaż będących w obiegu „opinij”, które jako dobrzy, choć świeżej daty tradycjonaliści mogą tylko chcieć zatwierdzić i wzmocnić swoim szanownym autorytetem.

LdJ, s. 5

Czymże jednak do tej pory charakteryzowała się technika pisarska Rudnickiego – jak ustaliśmy już, pisarza allosemity – jeśli nie spoglą‑

daniem na naród żydowski właśnie z zewnątrz, z pozycji obserwatora, kronikarza, lecz nigdy nie żydowskiego uczestnika wydarzeń? Czyż to nie Rudnicki wielokrotnie, opierając się na antyżydowskich stereoty‑

pach, powielał je, a tym samym potwierdzał na kartach swoich dzieł?

Pisząc w Listach do Jana… o zasymilowanych Żydach pogrążo‑

nych do tej pory w letargu – sennej wizji, tak charakterystycznej dla jego wczesnej twórczości – wyraża nadzieję na ich powrót do żydo‑

stwa. Pisząc o nich, pisze niejako o sobie. Powiedzieć należałoby więc, że paradoksalnie do końca pozostaje wierny własnej technice pisar‑

skiej – mówiąc o innych, mówi jednocześnie o samym sobie, choć czy‑

ni to w sposób niejawny, zakamuflowany – wciąż jest to „świat […] na‑

kryty maską” (LdJ, s. 6).

Wydaje się, że opublikowany w przeddzień wybuchu wojny artykuł to desperacka próba zjednoczenia narodu żydowskiego, przekonania tych, którzy żydostwa się wyparli, by w momencie ostatecznej próby powrócili do niego. Trudno więc na podstawie Listów do Jana…, któ‑

232 A. hertz: Żydzi w kulturze polskiej…, s. 286.

141

Przeciw asymilacji

re przybierają formę wręcz politycznego manifestu, oceniać wcześniej‑

szą literacką twórczość pisarza. Można jednak odwrócić perspektywę i spróbować spojrzeć na ten artykuł przez pryzmat dotychczasowych wypowiedzi autora. Wówczas jawić się on będzie jako jeszcze jeden dowód na to, że stosunek Rudnickiego do kwestii związanych z żydo‑

stwem był bodaj najczęściej i najsilniej zmienianym elementem w jego przedwojennej twórczości. Tematem, który podlegał procesom raczej rewolucyjnym niż ewolucyjnym.

Rozdział III

(Nie)męskość