• Nie Znaleziono Wyników

Pretekstem do rozważań na temat żydowskiego1 charakteru przed‑

wojennej twórczości Adolfa Rudnickiego stały się dla mnie przywoły‑

wane już wcześniej słowa Mariana Sztajnsberga – wydawcy Doświad-czeń… – który zarzucić miał autorowi, że w swoich książkach nieustan‑

nie porusza się w kręgu dwóch tematów: wojska oraz Żydów2. O ile zainteresowanie pierwszą z kwestii było niezaprzeczalne – w 1933 roku na rynku ukazali się przecież Żołnierze – o tyle sugestia, że Rudnicki to pisarz sprawy żydowskiej, może zaskakiwać. Ówczesna krytyka na ten krąg tematyczny dorobku pisarza po raz pierwszy zwróciła uwagę dopiero przy okazji omawiania jego trzeciej książki – Niekochanej (1937). Wcześniej żydowskości prozy Rudnickiego nie podkreślano. Jedyna tego typu informacja, która skupiała się jed‑

nak nie na samej twórczości, lecz sugerowała jego żydowskie korze‑

nie, pochodzi z recenzji Żołnierzy opublikowanej na łamach „Polski Zbrojnej” w roku 1933. Zdaniem krytyka, negatywny stosunek Rudnic‑

kiego do wojska tłumaczyć należy „chorobliwym stanem autora, czy też obarczeniem go przekleństwem siedzącego życia pokoleń przod‑

1 W twórczości Adolfa Rudnickiego „żydowskość” oznaczać będzie wprowadzanie do tekstu identyfikacji lub wręcz alloidentyfikacji – paralelnie do używanego przeze mnie pojęcia „allosemityzm” Artura Sandauera – polegającej na opisywaniu żydowskiej tradycji i kultury, żydowskich społeczności, sztetli czy judaizmu. Żydowskość ma po‑

nadto w ujęciu pisarza wymiar tożsamościowy, czego przykładem jest choćby sposób ukształtowania postaci Niekochanej, które – ze względu między innymi na specyficzne cechy charakterologiczne – czytelnik może identyfikować z Żydami.

2 A. rudnicki: Przedmowa do drugiego wydania. W: teGoŻ: Profile i drobiazgi żoł-nierskie. Łódź 1946, s. 7.

ków”3. Można podejrzewać, że w przypadku Rudnickiego żydowskość jego dzieł pozostawała początkowo niedostrzeżona również ze względu na dokonaną przez pisarza zmianę imienia i nazwiska – o czym pisać będę nieco później – oraz sam jego wygląd, który nie wskazywał jed‑

noznacznie na fakt bycia Żydem. Jak wspominał Witold Gombrowicz, podczas pierwszego spotkania z Rudnickim w roku 1933 ujrzał męż‑

czyznę, który był „szczupły, czarny, żywy, o typie semickim nie zanad‑

to wyraźnym”4.

Wydaje się, że mimo wszystko większość badaczy i krytyków do‑

strzegała we wczesnych utworach Rudnickiego mniej lub bardziej wy‑

raźne elementy żydowskie. Henryk Bereza podkreślał, że „już w swo‑

jej przedwojennej twórczości określił się Rudnicki jako pisarz sprawy żydowskiej, która stała się dla niego najdrastyczniejszym przykładem współczesnej sprawy człowieczej”5. Z kolei zdaniem Eugenii Prokop‑

‑Janiec, autor, „dokonując po wojnie przeróbki powieści […], starannie wykreślał wszystkie bezpośrednie i pośrednie odniesienia do świata żydowskiego…”6. Na czerpanie z tradycji żydowskich świąt, a w szcze‑

gólności na wykorzystanie motywu Sądnego Dnia, który pojawia się w utworach pisarza, zwracała uwagę między innymi Ruth Schenfeld7, natomiast wedle Marty Wyki, Żydzi obecni są w przedwojennej twór‑

czości Rudnickiego „na zasadzie […] naturalnej egzotyki, egzotyki, do której wszyscy przywykli”8. Elementy żydowskie w prozie autora Lata wielokrotnie stawały się tematem refleksji zarówno Anny Wal9, jak i Józefa Wróbla – dwojga badaczy, którzy pisarstwu Rudnickiego poświęcili nie tylko wiele artykułów naukowych, ale także całe mono‑

grafie, na które powoływałem się i powoływać się będę jeszcze wie‑

lokrotnie10.

Wspomnieć należy jednak i o tych, których zdaniem Rudnicki w swej przedwojennej prozie stronił od tematyki żydowskiej.

3 R. umiastoWski: „Żołnierze” z twierdzy M. „Polska Zbrojna” 1933, nr 325, s. 5.

4 W. GombroWicz: Wspomnienia polskie. Wędrówki po Argentynie. Kraków 1996, s. 97.

5 H. bereza: Apokalipsa. W: teGoŻ: Taki układ. Warszawa 1981, s. 182–183.

6 E. prokop ‑Janiec: Trzy poetyki „Niekochanej”. W: Lektury polonistyczne. Dwu-dziestolecie międzywojenne. II wojna światowa. T. 2. Red. R. nycz. Kraków 1999, s. 338.

7 Zob. R. schenFeld: Korzenie kulturowe Adolfa Rudnickiego. W: Literackie por-trety Żydów. Red. E. łoch. Lublin 1996, s. 31–43.

8 M. Wyka: Słownik autorów współczesnych. Adolf Rudnicki. „Życie Literackie”

1963, nr 11, s. 4.

9 A. Wal: Twórczość w cieniu menory. O prozie Adolfa Rudnickiego. Rzeszów 2002.

10 J. Wróbel: Miara cierpienia. O pisarstwie Adolfa Rudnickiego. Kraków 2004.

57

A na imię było mu Aron

Poza jednym chyba wyjątkiem (opowiadanie Lato) żaden z tematów podjętych w okresie przedwojennym przez Rudnickiego spraw żydow‑

skich nie dotyczył – ten temat, który po doświadczeniach wojny (i tu trzeba podkreślić – także osobistych Rudnickiego) tak bardzo na jego li‑

terackiej twórczości zaważył – w tamtym okresie chyba niewiele go in‑

teresował11.

Jerzy Andrzejewski w recenzji Niekochanej zarzucał Rudnickiemu, że ten celowo i konsekwentnie pomija w swoich dziełach tematy ży‑

dowskie. W związku z tym jawił się on w oczach Andrzejewskiego jako nieprawdziwy i nieautentyczny. Krytyk, a także sam niedawno debiu‑

tujący literat, stwierdzał na łamach „Prosto z Mostu”:

Rudnicki jest Żydem. Pochodzi z małego galicyjskiego miasteczka, ze środowiska biednego i prostego. Przeszedł dużo nędzy, miał wiele lat trudnych, żądających od niego wysiłku i wytrwałości. Gdy go poznałem, nie czułem, aby sprawa pochodzenia była dla niego istotna. Raczej leża‑

ła w nim odłogiem uśpiona doraźnymi sukcesami12.

Co prawda Andrzejewski docenił cykl reportaży drukowanych na łamach „Kuriera Porannego”, które przedstawiały pobyt Rudnickiego w Górze Kalwarii (stały się one później częścią wydanego w 1938 roku Lata), wydawało się bowiem wówczas, że „wśród biednych uliczek tego miasteczka, wmieszany w czarny tłum rodaków śpieszących do słyn‑

nego chasyda, w napięciu zbiorowych uczuć religijnych, pod gorącym niebem lata, odnalazł Rudnicki siebie, odgrzebał swoje środowisko i uj‑

rzał mocne więzy łączące go z nim”13. Okazały się jednak to nadzieje płonne, gdyż kontynuacji tych wątków Andrzejewski nie odnalazł w wy‑

danej w 1937 roku Niekochanej. Krytyk postulował:

[…] nam potrzebna jest literatura żydowska. I jeśli o cokolwiek chodzi, to o to przede wszystkim, aby pisarze żydowskiego pochodzenia wyraź‑

nie, uczciwie i szczerze swoją żydowskość w literaturze wypowiadali. Że byli Żydami. Żeby wsparli się o swoje pochodzenie i w nim szukali praw‑

dy twórczej. Żeby przestali ubierać się w fałszywe maski i byli sobą, w każdym słowie sobą14.

W odpowiedzi na krytykę ze strony Andrzejewskiego stanął w obro‑

nie Adolfa Rudnickiego Karol Irzykowski:

11 E.J. Feuerman: Umarł Adolf Rudnicki. „Zeszyty Literackie” 1991, nr 34, s. 137.

12 J. andrzeJeWski: Recenzja osobista. „Prosto z Mostu” 1937, nr 30 i 31, s. 7.

13 Tamże.

14 Tamże.

Rozmyślnie pozwalam sobie nie rozumieć Andrzejewskiego i stawiam tezę: nigdy i nigdzie nie można przestać być sobą. Rudnicki ma prawo wyjść poza żydostwo, a gdy wyjdzie, można mu na nowym terenie dać w skórę, ale za to, że terenowi nie sprostał, nie za to, że dawny porzucił15. W kilkadziesiąt lat od sporu Andrzejewskiego i Irzykowskiego na te‑

mat nie tylko samego podejmowania przez Rudnickiego w przedwojen‑

nej prozie tematów żydowskich16, ale także swoistego imperatywu mo‑

ralnego pisania o nich w związku z faktem bycia Żydem, Józef Wróbel zanotował: „[…] nigdy nie pozostawało tajemnicą jego pochodzenie; za‑

wsze był w deklaracjach własnych i w odczytaniu dzieła Żydem”17. Adolf Rudnicki pochodził z religijnej żydowskiej rodziny18. Jego oj‑

ciec Izaak (Icie) Hirszhorn urodził się w roku 1863 w Rozwadowie.

Mieszkając w Żabnie koło Tarnowa, do którego udał się wraz z ca‑

dykiem Szulimem Dawidem Ungerem (Izaak był jego pomocnikiem), poślubił Nechę Schneider, z którą w 1890 roku na świecie powita‑

li swoje pierwsze dziecko – Izraela Chaskela (w późniejszych latach zmienił swoje imię na Julius). Małżeństwo zajmowało się wyszynkiem propinacyjnym. Co ciekawe, sam Rudnicki wskazywał zawsze jako swojego ojca Jakuba Rudnickiego, który miał być warszawskim kup‑

cem. Owo przekłamanie może mieć związek z faktem, że pisarz opu‑

ścił swój dom rodzinny (prawdopodobnie w atmosferze młodzieńcze‑

go buntu) w roku 1930 i nigdy już do niego nie wrócił, a samej rodziny nie chciał wspominać. Bodaj jedynym wyjątkiem, kiedy pisarz zdecy‑

dował się przerwać milczenie, jest krótka, enigmatyczna notka pocho‑

dząca z niewydanego Dziennika Rudnickiego (datowana na rok 1972):

„Nienawiść we wspomnieniach. Śmiertelnie zraniony właściwie głów‑

nie przez rodzinę. Nigdy żadnej potrzeby odnalezienia kogokolwiek, przeciwnie – strach”19.

Wyraźny wątek autobiograficzny pojawia się w powstałym przed wojną, lecz opublikowanym dopiero w roku 1954 opowiadaniu Cesarz.

Główny bohater – dwunastoletni chłopiec, w którym dostrzec może‑

my cechy samego Rudnickiego – wychowuje się w wielodzietnej, orto‑

doksyjnej rodzinie (podobnie jak autor, jest najmłodszym dzieckiem), w której

15 K. irzykoWski: Pieśń miłości – ze strzępami. „Pion” 1937, nr 32, s. 4.

16 Józef Wróbel za teksty, w których występują tematy żydowskie, uznaje „dzieła li‑

terackie, w których problem żydowski jest centralny, a sama żydowskość jest w świado‑

mości bohaterów stygmatem budującym opozycje na zasadzie: Żyd – inny”. J. Wróbel: Wstęp. W: teGoŻ: Tematy żydowskie w prozie polskiej 1939–1987. Kraków 1991, s. 7.

17 J. Wróbel: Miara cierpienia…, s. 18.

18 Życiorys autora odtwarzam za: tamże, s. 21–26.

19 Tamże, s. 18.

59

A na imię było mu Aron

ojciec do północy przepisywał święte księgi na zwojach pergaminu i z tego tytułu cieszył się wśród ludzi dobrą opinią; poza tym był dow‑

cipny, skromny i nie wadził nikomu. Na życie wieczne starał się za‑

służyć dwiema cnotami: przepisywaniem ksiąg i cnotą płodności, któ‑

ra przyniosła światu drabinkę żywych istnień. […] Pierwsza cnota nie przynosiła tyle, by wyżywić płody drugiej, więc moi bracia wcześnie wyjeżdżali w świat. […] W roku 1914 wojna porządnie opróżniła nasz dom.

Ce, s. 28

Józef Wróbel wskazuje, że także w najstarszym bracie głównego bohatera – trzydziestoletnim Zachariaszu – dostrzec można Izraela Chaskela, który zdecydował się wyemigrować do Niemiec20.

Wróćmy jednak do lat młodzieńczych Rudnickiego – otrzymał wy‑

chowanie ortodoksyjne, a kształcił się w chederze. Była to w ówczes‑

nych czasach typowa ścieżka rozwoju dla Żydów, których już od naj‑

młodszych lat przygotowywano do późniejszego pełnienia obowiązków religijnych21. W wieku lat trzynastu, podczas uroczystości bar micwy, która czyniła z chłopców „dorosłych Żydów, zdolnych do wzięcia pełnej odpowiedzialności – przynajmniej pod względem religijnym – za swo‑

je życie”22, wówczas jeszcze Aron Hirschhorn, po przeczytaniu frag‑

mentu Tory (dotyczył on ofiarowania Izaaka) wygłosił do niego komen‑

tarz – mowę, która „przepełniona była refleksją niewierzącego i zaszo‑

kowała zebranych pobożnych. Zapowiadała nowe drogi, którymi podą‑

ży jej autor”23.

„Nowe drogi”, o jakich pisze Wróbel, rozumieć należy jako proces asymilacji, któremu poddał się Rudnicki. O ile asymilacja stała się na przełomie XIX i XX wieku słuszną perspektywą dla wielu europejskich Żydów, o tyle już w dwudziestoleciu międzywojennym liczba jej zwo‑

lenników systematycznie malała na rzecz osób zaangażowanych w ru‑

chy syjonistyczne. Niemniej jednak, jak podaje Bernard Wasserstein, wielu z tych, którzy zdecydowali się na trudny proces asymilacji, za‑

chowało „sentyment do pewnych żydowskich zwyczajów, obrzędów, potraw lub ideałów, ale przyjmując za swoją ideę otwartego społeczeń‑

stwa […], uważali, że powinni pozbyć się balastu kastowych przekonań, odgradzających ich od wspólnoty”24.

20 Zob. tamże, s. 21.

21 A. landau ‑czaJka: Syn będzie Lech… Asymilacja Żydów w Polsce międzywo-jennej. Warszawa 2006, s. 178.

22 Tamże, s. 178–179.

23 J. Wróbel: Miara cierpienia…, s. 25.

24 B. Wasserstein: W przededniu. Żydzi w Europie przed drugą wojną światową.

Przeł. W. JeŻeWski. Warszawa 2012, s. 69.

Niezwykle trudną dla wszystkich sytuację, w której syn wyłamuje się z karbów rygoru ortodoksyjnej rodziny, Rudnicki ukazuje w książ‑

ce Lato:

Jak okrutny musiał być ból, […] w jak dotkliwy sposób serce ojcowskie było ranione, gdy łączność życia, w jakiej ojciec przepędził swoje dni, doznawała nagle wstrząsu i zaprzeczenia, choć synowie zbyt zajęci sobą oraz nową drogą, porwani w nowe tryby, nie mieli czasu o tym myśleć.

[…] Ojciec […] w wytworzonej sytuacji […] jest przecie wrogiem syna, święcie przekonanego, że nareszcie znalazł drogę właściwą. Jakim ję‑

zykiem może ojciec przemówić do syna, aby ten pojął, że to mówi nie wróg, nie ojciec, lecz człowiek doświadczony. Jak przekonać syna, sko‑

ro starość jest wrogim przeciwieństwem młodości? Jak to uczynić, sko‑

ro potrzeba, aby ojciec przemówił, lecz sytuacja wymaga, aby właśnie ojciec milczał. A ojciec istotnie jest wrogiem tych ciemnych popędów w synu, które pozbawiają go gruntu pod nogami, odrywają od rodziny, pchają w nieznane strony, gdzie ojciec nie ma kontroli, gdzie nim gar‑

dzą. Pęka wspólność – z uczuć może najwznioślejsza, uczucie jedności i łączności rozwiewa się jak dym w powietrzu! Byli w tłumie ojcowie, którzy niejedną pigułkę tego rodzaju połknęli. Ci wzrokiem pełnym bólu spoglądali na młodzieńców, przybyłych […] niezależnie od swych rodzi‑

ców, a czasami nawet wbrew ich woli.

L, s. 208–211

Wyjście z „kasty żydowskiej”, o którym mówił Aleksander Hertz25, niezależnie od tego, czy wiązało się jedynie z asymilacją, czy też z ra‑

dykalnym krokiem w postaci konwersji religijnej, zawsze miało wspól‑

ny mianownik: „[…] wychodzący milcząco przyjmował fakt istnienia kasty i go uznawał. Chodziło tu zawsze o odejście od kasty, o ucieczkę z niej, nie zaś o jej zwalczanie czy zniszczenie”26. Nie zmienia to jed‑

nak faktu, że opuszczających „kastę” społeczność w niej pozostająca w większym lub mniejszym stopniu potępiała, często traktowała ich jak zdrajców, którzy wyrzekli się własnych korzeni. W większości przy‑

padków odejście oznaczało, podobnie jak w przypadku Rudnickiego, całkowite odcięcie się od przeszłości, a co za tym idzie – także od naj‑

bliższych, bez możliwości powrotu. A owa chęć powrotu dawała o so‑

bie znać w późnych latach trzydziestych coraz częściej, w związku ze wzmagającym się antysemityzm. Asymilacja okazała się nie wpływać na stosunek do Żydów. Nawet ci, którzy zdecydowali się na konwersję religijną, wciąż traktowani byli jak Żydzi. I to właśnie te osoby miały największe trudności w ponownym wejściu w obręb społeczności ży‑

25 Zob. A. hertz: Żydzi w kulturze polskiej. Warszawa 2003.

26 Tamże, s. 99.

61

A na imię było mu Aron

dowskiej. Na kartach Lata Adolf Rudnicki przedstawia „przechrztów”, którzy decydują się przyjechać do sztetlu na czas uroczystości zwią‑

zanych z obchodzonym wówczas Sądnym Dniem. Autor pisze o nich:

[…] robili wrażenie jakby zażenowanych, jakby zawstydzonych, już nie stronili od współbraci, którzy – jakkolwiek znacznie niżej umieszczeni społecznie, o wiele mniej edukowani w kulturze, nie zrobili przecie tego głupstwa i pozostali wierni. Adwokaci i przemysłowcy, lekarze i han‑

dlowcy, którzy skojarzywszy się z chrześcijankami prowadzili u siebie chrześcijańskie domy, teraz uciekali z nich, nie znajdując spokoju, nie dowierzając swym chrześcijańskim towarzyszkom, swym na pół chrze‑

ścijańskim dzieciom, wracali do ghetta i u starych towarzyszy szuka‑

li usprawiedliwienia, pocieszenia po burzach, które się kryły w milczą‑

cej atmosferze domów. Nie znajdując aprobaty u części społeczności, do której doszlusowali, wracali marnotrawni synowie, prosząc milcze‑

niem, które trawiło ich duszę, o wyrozumiałość.

L, s. 150–151

Powrót do żydostwa nie należał jednak do procesów łatwych i czę‑

sto kończył się porażką. „Poprzednie odejście było bardzo znaczne.

W dużej liczbie wypadków zachodziła tu konieczność nowej asymilacji, tym razem od kultury polskiej do żydowskiej”27.

Podkreślić należy jednak fakt, że sama asymilacja nie musia‑

ła oznaczać wyrzeczenia się żydostwa. Choć Żydzi próbowali wtopić się w nowe społeczeństwo za pomocą upodobnienia zewnętrznego, na które składało się całe mnóstwo elementów, począwszy od zmiany na‑

zwiska, przez rezygnację z tradycyjnego stroju żydowskiego i zmianę zachowania, aż po przejęcie polskich obyczajów i co najważniejsze, opanowanie języka polskiego, to w wielu przypadkach wewnętrznie wciąż odczuwali silną łączność ze swoją społecznością. Mimo to, że za obligatoryjne uważano opowiedzenie się po stronie jednej z narodowo‑

ści – niemożliwe było zadeklarowanie jednoczesnej przynależności do świata żydowskiego i polskiego, ponieważ wiązałoby się ono z brakiem akceptacji ze strony obu tych społeczeństw.

Tak skomplikowana decyzja (bądź jej brak) skutkować mogła poczu‑

ciem swoistej podwójnej tożsamości polsko ‑żydowskiej, a może raczej żydowsko ‑polskiej, czy też mówiąc za Edgarem Morinem, tożsamości

„judeogoja”28. Dotyczyła ona nie tylko dzieci narodzonych ze związ‑

ków mieszanych, ale także zasymilowanych Żydów, którzy w związku

27 Tamże, s. 190.

28 E. morin: Świat nowożytny a kwestia żydowska. Przeł. W. praŻuch. Warsza‑

wa 2010, s. 14.

z opuszczeniem getta zostali wykluczeni przez społeczność żydowską, lecz nie zostali w pełni zaakceptowani przez Polaków – ci wciąż widzie‑

li w nich Żydów. Dystans oddzielający ich od Polaków, który próbowa‑

li znieść w procesie asymilacji, w istocie bardzo często przeradzał się w dystans podwójny – odgradzający zarówno od społeczności żydow‑

skiej, jak i polskiej.

Bernard Wasserstein przywołuje słowa jednego z uczestników bio‑

rących udział w konkursie JIWO z 1939 roku:

Polska wychowała mnie na Polaka, ale nazywa mnie Żydem, którego trzeba wypędzić. Chcę być Polakiem, lecz mi na to nie pozwalacie. Chcę być Żydem, ale nie mogę; odszedłem od żydostwa. Nie podobam się so‑

bie jako Żyd…29.

Mężczyzna nie był w tym odczuciu odosobniony. Podobne emocje nosiły w sobie tysiące – szczególnie młodych – Żydów, którzy nie po‑

trafili znaleźć dla siebie właściwego miejsca w świecie. Ludzie ci trwa‑

li w stanie „swoistego zawieszenia”30. Zdaniem Anny Landau ‑Czajki, w okresie międzywojennym asymilacja właściwie nigdy nie przebiega‑

ła jako proste przejście z jednej kultury do drugiej, a proces ten, nawet mimo przyjęcia przez Żyda chrztu, nie był jednoznacznie zamknięty i skutkować mógł skrajnie różnymi reakcjami ze strony społeczeństwa.

Powstawała paradoksalna sytuacja – w zależności od środowiska ta sama osoba mogła być postrzegana jako „Polak”, „Polak pochodzenia żydowskiego” lub po prostu „Żyd”. Nie można więc nazwać tego peł‑

ną asymilacją, ponieważ nawet najbardziej zasymilowany i czujący się Polakiem człowiek pochodzenia żydowskiego zdawał sobie sprawę, że część środowisk jest dla niego, jako dla Polaka, niedostępna31.

Wspomniany już Edgar Morin tożsamość „judeogoja” nazywa toż‑

samością hybrydyczną:

Im mocniej Żyd pragnie włączać się w społeczność gojów, tym bardziej antysemita chce zamknąć go w nieodwołalnej, rasowej odrębności. Dla jednych zasymilowany, dla innych niebędący w stanie się zasymilować, Żyd czuje się obcy zarówno w odniesieniu do religii mojżeszowej, od któ‑

rej został oderwany, jak i wobec świata gojów, w którym uparcie trwają tysięczne formy odrzucenia. […] Właśnie dlatego narzucona mu zostaje podwójna i niejasna tożsamość. Przestał odczuwać, że dotyczy go mia‑

29 B. Wasserstein: W przededniu…, s. 372.

30 A. landau‑czaJka: Syn będzie Lech…, s. 24.

31 Tamże, s. 93.

63

A na imię było mu Aron

no „Żyd”; jest raczej „żydowski” – to określenie wiąże go z przeszłością utraconych tradycji, a także z prześladowaniami, które jednak w każdej chwili mogą wybuchnąć na nowo. Ale jego niepewna tożsamość to hy‑

bryda32.

W tym miejscu wspomnieć należy raz jeszcze o zmianie imienia i nazwiska, której dokonał Rudnicki. W czasach międzywojennych nadawanie żydowskim dzieciom imion polskich stało się powszechnym zwyczajem w rodzinach zasymilowanych. Bywało też tak, że rodzice nadawali dwa imiona – jedno żydowskie, które podawano, gdy rejestro‑

wał dziecko rabin, a drugie polskie, które widniało we wszystkich do‑

kumentach oraz używane było na co dzień33. W rodzinach ortodoksyj‑

nych, silnie przywiązanych do tradycji, wciąż jednak nie akceptowano nazywania dzieci imionami polskimi, choć „imiona żydowskie zdaniem wielu osób były brzydkie i ośmieszające”34. Jak stwierdza Anna Wal:

„Adolf Rudnicki karierę literacką rozpoczął jako pisarz polski, chociaż znał jidysz. […] Należał on do tego kręgu Żydów polskich, który uległ asymilacji kulturalnej”35. Jako autor, wkraczający w świat polskich li‑

teratów, Rudnicki chciał się do niego jak najbardziej dostosować, „nie odstawać” od reszty, czego nie mógłby zrobić jako Aron Hirschhorn.

Zdaniem Kazimierza Czechowskiego, nie było jednak tak, iżby w okre‑

sie międzywojnia w środowisku literackim żydowskie pochodzenie sta‑

nowiło jakikolwiek problem. „Kompleks Żyda nie powinien mieć żad‑

nego zastosowania […] w twórczości tych pisarzy, którzy czują się na‑

prawdę zrośnięci z kulturą polską. Nie ma się ani czego wstydzić, ani o co obrażać, ani z tego robić zarzuty”36 – twierdził, dodając, że jesz‑

cze przed I wojną światową „sprawa pisarzy polskiego pochodzenia ży‑

dowskiego […] nie istniała”37.

Inne zgoła stanowisko w tej sprawie prezentował Aleksander Hertz:

Konflikt [polsko ‑żydowski – G.J.] […] mógł wystąpić […], gdy poetom pochodzenia żydowskiego zaczęto odmawiać miejsca w literaturze pol‑

skiej. Stąd płynął i nurt goryczy, i nawet gorzkiego sarkazmu, nawet cy‑

nizmu, w stosunku do siebie, do własnej pozycji i do otaczającego świa‑

ta. Tworzyło to rzeczy zarówno piękne, jak i bolesne, ale nie dawało pola do wprowadzenia obrazu Żyda i jego rzeczywistości do literatury. Wpro‑

32 E. morin: Świat nowożytny…, s. 167–168.

33 A. landau ‑czaJka: Syn będzie Lech…, s. 230.

34 Tamże, s. 234.

35 A. Wal: Twórczość w cieniu menory…, s. 7–8.

36 K. czechoWski: Obraz współczesnej literatury polskiej 1884–1934. T. 3:

36 K. czechoWski: Obraz współczesnej literatury polskiej 1884–1934. T. 3: