S³owa kluczowe: krajobraz, przestrzeñ, obraz, artyzm, idea Key words: landscape, space, picture , artistry, idea
Podjêcie tematu dotycz¹cego krajobrazu w twórczoci Brandstaettera budziæ mo¿e pytanie, na ile jest to zasadne, bior¹c pod uwagê fakt, ¿e proble-matyka ta w badaniach by³a ju¿ obecna1. Wydaje siê jednak, ¿e jest ona na tyle z³o¿ona, ¿e mo¿na unikn¹æ niebezpieczeñstwa powielenia badawczych ujêæ przedmiotu. Wskazanie nieporuszanych jeszcze zagadnieñ po³¹czonych z istniej¹cymi opracowaniami tematu dotycz¹cymi wczesnych powojennych utworów Brandstaettera rzuca nowe wiat³o na ca³¹ twórczoæ pisarza. Cho-dzi mianowicie o fakt, ¿e idee i koncepcje pochodz¹ce z nurtów mistyki
¿ydowskiej, posiadaj¹ce swoje odniesienie w jego twórczoci do idei krajobra-zu, rozpatrywane by³y przede wszystkim w jego powieci Jezus z Nazarethu i w Kronikach Assy¿u. Tymczasem badanie jego twórczoci z okresu podró¿y do W³och uzmys³awia fakt, ¿e wizja krajobrazu w pisarstwie Brandstaettera w³anie w tym okresie uzyskiwa³a w³aciwy kszta³t i krystalizowa³a siê in statu nascendi. Chronologicznie póniejsza twórczoæ autora, w tym d³ugolet-nie przygotowania do napisania powieci Jezus z Nazarethu dotyczy³y przede wszystkim dziedzin historii, egzegezy, teologii, ale w kwestii pojmowania natury, w tym fenomenu Ziemi wiêtej, pisarz mia³ ju¿ koncepcjê, która ukszta³towana zosta³a podczas wielu podró¿y do W³och.
Temat dotycz¹cy krajobrazu w peregrynacjach w³oskich Brandstaettera wpisuje siê w europejski nurt jego biografii i twórczoci. Pisarz zna³ jêzyki klasyczne. Przez okres dwóch lat przebywa³ w Pary¿u (192931). Podró¿owa³
1 W ksi¹¿ce Ryszarda Zaj¹czkowskiego tematyce tej powiêcony zosta³ podrozdzia³: Mi-sterium krajobrazów w rozdziale II Horyzont trzech kultur. Zob. R. Zaj¹czkowski, Pisarz i wyznawca. W krêgu twórczoci Romana Brandstaettera, Lublin 2009, s. 121125.
do Grecji i Turcji (1935). Wojnê spêdzi³ w Ziemi wiêtej. Palestynê opuci³ w 1946 roku i prawie dwa lata mieszka³ w Rzymie. W 1948 roku wróci³ do Polski, ale do W³och wielokrotnie podró¿owa³. Jego liryki z pobytów we W³oszech datowane s¹ na lata: 1957, 1960, 1963, 1965.
W niniejszym artykule g³ówny aspekt badawczy dotyczy p³aszczyzny autorskiej. Brandstaetter posiada³ oryginaln¹, ca³ociow¹, spójn¹ koncepcjê krajobrazu. Jego wiadoma i przemylana idea wynika z po³¹czenia mistyki judaizmu i teologii chrzecijañskiej. Obraz Boga jest wizj¹ indywidualn¹ Brandstaettera, a krajobraz stanowi jeden z elementów sk³adaj¹cych siê na ów obraz.
Pojêcie krajobrazu w twórczoci Brandstaettera jest z³o¿one. Stanowi ono rodzaj po³¹czenia rzeczywistego wygl¹du obszaru geograficznego z
wra-¿eniami duchowymi i religijnymi pisarza, przybieraj¹cymi kszta³t wygl¹du
przestrzeni odczuwanego przez Brandstaettera. Zanim przyjdzie omówiæ ów
duchowy krajobraz, zajmijmy siê na wstêpie tym rzeczywistym. Jest to kr¹g kultury ródziemnomorskiej. Trzeba tu wzi¹æ pod uwagê fakt, ¿e na jednym krañcu tego morza znajduje siê Ziemia wiêta z Jerozolim¹, a na drugim Pó³wysep Iberyjski, sk¹d przodkowie Brandstaetterów2 wyruszyli do Austrii3, a potem Polski. Jest to rodzaj geograficznie ustalonego pocz¹t-ku pisarza, dla którego wracanie do róde³, do korzeni jest szczególnie istotne.
Zastanawiaj¹cy jest fakt, dlaczego Roman Brandstaetter z Jerozolimy udaje siê do Rzymu. Z jednej strony mo¿na uznaæ, ¿e mia³ tam znajomych, ¿e to by³o podyktowane praktyczn¹ stron¹ rzeczywistoci. W tym czasie w Rzy-mie przebywa³, pe³ni¹c obowi¹zki ambasadora, profesor Stanis³aw Kot, który zaj¹³ siê spraw¹ powrotu Romana Brandstaettera z Palestyny do Polski.
Pobyt pisarza we W³oszech by³ koniecznym przystankiem na tej drodze4. Wydaje siê jednak, ¿e przyczyna by³a g³êbsza. W artykule Rzymski ¯yd
nieznana twórczoæ Romana Brandstaettera Dariusz Konrad Sikorski pisze, i¿ Brandstaetter w okresie przedwojennym (w roku 1938) prowadzi³ w No-wym G³osie rubrykê Przez moje okno, w której umieci³ kilkadziesi¹t felieto-nów. Sikorski pisze: Swoje »prasowe okno« Brandstaetter podpisywa³ pseudonimem Romanus, czyli Rzymski. Autor artyku³u interpretuje ten fakt wyboru pseudonimu przez pisarza jako rodzaj ironicznej odpowiedzi
2 Mo¿na wyci¹gn¹æ taki wniosek dotycz¹cy korzeni Brandstaetterów, gdy¿ Roman Brandstaetter wspomina o tym, ¿e jego pradziadek Abraham Dawid Pochodzi³ z sefar-dów: Zob. R. Brandstaetter, Kr¹g biblijny i franciszkañski. Dzie³a zebrane, red. J. Majka, wstêp A. widerkówna, Kraków 2004, s. 26; Wyraz Sefardyjczycy pochodzenia hebrajskiego oznacza Hiszpanów ¯ydów pochodz¹cych z Hiszpanii lub Portugalii, wypêdzonych z Pó³-wyspu Iberyjskiego w XV wieku: Zob. A. Unterman, Encyklopedia tradycji i legend ¿ydow-skich, prze³. O. Zienkiewicz, Warszawa 2000, s. 246.
3 R. Brandstaetter, mieræ rozwi¹za³a wszystkie sprzecznoci, w: tego¿, Moja podró¿
sentymentalna i inne opowiadania, Poznañ 1995, s. 125126.
4 Zob. J. Góra. Goæ wiecznego domu, Poznañ 1990, s. 46.
Brandstaettera na ataki antysemickie, w których przedstawiano kulturê ¿y-dowsk¹ jako wrog¹ tradycji europejskiej i kulturze grecko-rzymskiej, a tak¿e zaznacza, i¿ jest to oczywiste odniesienie do jego imienia5.
Twórczoæ Brandstaettera wiadczy o tym, ¿e wszelkie ataki by³y nie tylko nieuzasadnione, ale uzmys³awia fakt, ¿e by³ on szczególnie zwi¹zany z kultur¹ i tradycj¹ ródziemnomorsk¹. Wystarczy wzi¹æ pod uwagê nurt antyczny w jego powojennej twórczoci: dramaty: mieræ na wybrze¿u Arte-midy, Medea, Odys p³acz¹cy; poematy: Winogrona Antygony, Kasandra; wier-sze: £uk Tytusa, Marek Aureliusz, Modlitwa Ajschylosa, Na hermê poety w Tivoli, Sybilla Kumejska i inne. Tak¿e w przedwojennej twórczoci, ju¿
w 1928 roku, po ukazaniu siê tomiku Jarzma, Karol Zawodziñski okreli³ Brandstaettera jako zwolennika klasycyzmu6, dla którego wa¿ne by³y kano-ny klasycystycznej estetyki poetyckiej oraz d¹¿enie do zachowania równowa-gi i harmonii. Po wojnie kostium antyczny, mity s¹ czêsto w twórczoci pisarza pretekstem do podejmowania problemów moralnoci, Boga i wiary.
Tak jest np. w Hymnie Syzyfa ze zbioru Hymny Maryjne. W utworze tym Syzyf dwiga kamieñ, ale metafora ciê¿aru g³azu dotyczy wiary, dwigania Boga. Konotacje mitologiczne ulegaj¹ zmianie, mit s³u¿y jedynie metaforze religijnej.
Wybór pseudonimu Romanus przez Brandstaettera jest faktem interesu-j¹cym tak¿e z innego powodu. Autor, podpisuj¹c siê, musia³ dostrzegaæ jaki
rodzaj ³¹cznoci swojej osoby z obszarem Romy. W sposobie ¿ydowskiego mylenia imiê cz³owieka jest z nim to¿same. Pseudonim Romanus zawiera w sobie imiê Romana Brandstaettera zosta³ on utworzony poprzez dodanie do liter imienia przyrostka -us okrelaj¹c pisarza przymiotnikowo. Znacze-nie tego przymiotnika wskazuje porednio kierunek jego mentalnych i rze-czywistych podró¿y: z Ziemi wiêtej do diaspory. W ostatnich wiekach
staro-¿ytnoci i pierwszych wiekach chrzecijañstwa ¯ydzi rozproszyli siê nad brzegami Morza ródziemnego i utworzyli diasporê przede wszystkim w Rzymie i Aleksandrii7.
W Rzymie Romanus Brandstaetter widzi przede wszystkim w³adzê prze-sz³oci, która miesza siê ze wspó³czesnoci¹. Ale znajduje te¿ niezwyk³y spo-sób jej rozumienia. Pisze:
Cz³owiek, który po raz pierwszy przybywa do Rzymu, musi przyzwyczaiæ siê do hegemonii przesz³oci, która wszêdzie tutaj niepodzielnie panuje. [ ] Bezdenna jest studnia minionego czasu. lad naszych kroków miesza siê ze ladami stóp
5 D. K. Sikorski, Rzymski ¯yd nieznana twórczoæ Romana Brandstaettera, Ruch Literacki 2012, z. 1 (310), s. 50.
6 Zob. S. Stabry³a, Hellada i Roma w Polsce Ludowej. Recepcja antyku w literaturze polskiej w latach 19451975, Kraków 1983, s. 104.
7 R. Arnaldez, Jeden Bóg, w: F. Braudel, R. Arnaldez, M. Aymard, Morze ródziemne.
Przestrzeñ i historia. Ludzie i dziedzictwo, prze³. M. Boduszyñska-Borowikowa, B. Kuchta, A. Szymanowski, Warszawa 1994, s. 145.
rzymskiego przechodnia, który têdy pieszy³ przed dwoma tysi¹cami lat, a woñ morza na Capri jest t¹ sam¹ woni¹, któr¹ oddycha³ konaj¹cy Tyberiusz. Ale rych³o oswajamy siê z histori¹. I oto nagle, gdy s³oñce zachodzi nad Pincio, wiemy z niezbit¹ pewnoci¹, ¿e ludzie kr¹¿¹cy wród pinii i pinie przewietlone zmierzchem s¹ zdzia³ani z powiewnej tkaniny historii. Lutnia moskitów, nieru-chomo zawieszona w powietrzu, rozpryskuje siê milionami metalicznych dwiê-ków. Z terasy zawieszonej nad Piazza del Popolo widaæ panoramê Rzymu otulo-nego w zwiewne mg³y, z pocz¹tku liliowe, potem wraz z odp³ywem zmierzchu coraz bardziej szarzej¹ce. Nie dziwi¹ nas ju¿ wówczas twarze mijaj¹cych nas kobiet o liniach etruskich pos¹gów ani kelnerzy uwijaj¹cy siê w ogrodowej ka-wiarni, o twarzach marmurowych herosów, mêdrców i poetów, których pos¹gi bielej¹ w alejach. Przymierze czasu z cz³owiekiem staje siê teraz tak cis³e, ¿e z trudem odnajdujemy samych siebie w mroku nocy, która pe³na jest g³osów minionych zdarzeñ8.
Historiê pojmuje Brandstaetter jako powiewn¹ tkaninê, a panoramê Rzymu widzi w zwiewnych mg³ach. Nie s¹ to tylko metafory, ale lad mi-styczno-kabalistycznej wiedzy dotycz¹cej pojêcia zas³ony9. Wydaje siê, ¿e postrzeganie rzeczywistoci przez Brandstaettera stanowi próbê dowiadcze-nia i uchwycedowiadcze-nia w s³owie obszaru przed zas³on¹ i samej zas³ony. W mistyce
¿ydowskiej zas³onê okrela siê jako pargod zas³onê mistyczn¹. Gerschom Scholem okrela j¹ jako zas³onê kosmiczn¹10. W Apokryfach Starego Testa-mentu, w Ksiêdze Henocha hebrajskiej jest to zas³ona Miejsca rozci¹gaj¹ca siê przed tronem Bo¿ym, na której wyryte s¹ wszystkie pokolenia i wszyst-kie czyny tych pokoleñ11. Brandstaetter zdaje siê pojmowaæ czas historii na wzór koncepcji zas³ony, nie na sposób jego linearnego trwania, ale w sposób symultaniczny, przestrzenny. Tak jak np. w wierszu £uk Tytusa, w którym podmiot mówi¹cy przechodz¹c pod owym £ukiem, s³yszy g³os dwudziestolet-niej dziewczyny, która zginê³a w krematorium12, p³yn¹cy z ust Kamiennych jeñców.
Szczególnie interesuj¹ce jest tu zestawienie dwóch wierszy: Zachód s³oñ-ca nad teatrem w Taorminie (Wip, s. 166) i Rozczarowanie teatrem greckim w Syrakuzach. Oba utwory stanowi¹ obrazy zetkniêcia z przestrzeni¹ staro¿yt-nych teatrów. W wierszu Zachód s³oñca nad teatrem w Taorminie o¿ywa czas
8 R. Brandstaetter, Kroniki Assy¿u, w: tego¿, Kr¹g biblijny i franciszkañski..., s. 379
380; W zwi¹zku z faktem, ¿e utwór ten jest czêsto cytowany w niniejszym artykule, w dalszym toku wywodów oznacza siê go w nawiasie kwadratowym KA z numerem strony z tego wydania.
9 Zas³onie mistycznej powiêcony jest rozdzia³ IV Zas³ona Miejsca Szata w ksi¹¿-ce: A. Rzymska, Kamienny most. Tradycja judaistyczna w twórczoci Romana Brandstaette-ra, Olsztyn 2005, s. 244265.
10 G. Scholem, Mistycyzm ¿ydowski i jego g³ówne kierunki, prze³. I. Kania, wstêpem opatrzy³ M. Galas, Warszawa 1997, s. 104.
11 Ksiêga Henocha hebrajska, w: Apokryfy Starego Testamentu, oprac. i wstêpy ks.
R. Rubinkiewicz, prze³. M. Prokopowicz, Warszawa 2000, s. 240245.
12 R. Brandstaetter, £uk Tytusa, w: tego¿, Wiersze i poematy. Dzie³a zebrane, red.
J. Majka, Kraków 2003, s. 72; z tego wydania pochodz¹ cytaty utworów poetyckich ozna-czane w nawiasie kwadratowym: Wip z numerem strony.
przesz³y: Rozpoczyna siê czas sceniczny. Bohaterowie tragedii to nie tylko przywo³ani imiennie Edyp i Jokasta, lecz tak¿e ca³a natura i elementy archi-tektoniczne uczestnicz¹ w spektaklu. Czas sceniczny ogarnia przestrzeñ, ak-torów i publicznoæ z³o¿on¹ z turystów. wiat natury w tym wierszu odzwier-ciedla kszta³t greckiego teatru przypominaj¹cego samotn¹ górsk¹ dolinê.
Architekturê sceny wieñczy niebo. T³o to widok Etny:
W³aciwy dramat
Rozpocznie siê o zachodzie s³oñca, Gdy granatowe mg³y
Sp³yn¹ na Etnê,
A droga wij¹ca siê nad przepaci¹ Bêdzie ju¿ tylko
Wiolinowym welonem.
[ ]Dopiero teraz Wy³aniaj¹ siê niegi Wulkanu,
A dym unosi siê Nad kraterem Jak czerwony kaktus.
Wtedy Edyp
Zas³oni³ krwawi¹ce oczodo³y Po³¹ p³aszcza
I krzycz¹c run¹³ Do twoich nóg, Przeznaczenie.
Jak d³ugo trwaæ bêdzie dialog
lepego cz³owieka Z ¿ywio³ami?
Któ¿ zdejmie z ga³êzi Cia³o Jokasty?
[ ]P³acz¹ pinie
Na stoku stromego tarasu, Jak na piêciolinii.
Teatr ganie.
[ ]Samotne kolumny,
Wypowiedziawszy do koñca swoje monologi, Zastyg³y w nieruchomych pozach.
Wzruszeni turyci Opuszczaj¹ Bez oklasków Teatr.
[ ]Milczenie zdejmuje z siebie Skrwawion¹ szatê
I maskê,
I rytmiczny p³acz [ ]Nagie i panieñskie Wstêpuje
W noc oczyszczonych dziejów.
(Wip s. 166169)
Wszystko i wszyscy uczestnicz¹ czynnie w interpretacji tragicznego mitu. Wykraczaj¹ poza swoje istnienie i staj¹ siê kim innym. Bêd¹c aktora-mi i wiadkaaktora-mi akcji, prze¿ywaj¹ litoæ i trwogê wobec sytuacji, w jakiej los postawi³ Edypa.
Zupe³nie inaczej zetkniêcie z przestrzeni¹ teatru zobrazowane jest w utworze Rozczarowanie teatrem greckim w Syrakuzach. Nic nie o¿ywa, nie ma czasu scenicznego, ¿adnych elementów tragedii:
Có¿ znalaz³em?
lep¹ Hybris, [...]
Starego capa,
Który ogryzaj¹c ga³¹zki mimozy Udaje,
¯e jest potomkiem Bogów.
[...]
Moj¹ wspó³czesnoæ znalaz³em, Mimozo.
Moj¹ wspó³czesnoæ znalaz³em, Oleandrze.
(Wip s. 171)
Nie zawsze jest wiêc mo¿liwe osi¹gniêcie tego wra¿enia, które stanowi dla Brandstaettera rodzaj po¿¹danego impuls mylowego czy raczej stanu duchowego i intelektualnego.
W przestrzeni regionu ródziemnomorskiego autor tropi pozosta³oci kultury greckiej, lady cesarstwa rzymskiego, ale przede wszystkim dla nie-go jest to obszar kierunku, który wytyczy³ sam Bóg. Bóg Objawienia w judaizmie i chrzecijañstwie. Pisarz powiada:
Bóg do Rzymu przyszed³ z Jerozolimy [...] Mamertinum, w wilgotnej celi [...]
rzymski centurion zaku³ w kajdany dwóch ¯ydów, przyby³ych z dalekiej judej-skiej pustyni. Za murami miasta kat, wykonawca wyroków rzymskiego prawa,
ci¹³ g³owê w. Paw³a. wiêty Piotr zawis³ na krzy¿u. Rzym cezarów broni³ siê przed ukrzy¿owanym Bogiem. [ ] Inaczej dzia³o siê w Assy¿u.
(KA, s. 395) Pojêcie krajobraz pojawia siê w Kronikach Assy¿u z 1947 roku. Utwór ten zawiera opis przemieszczania siê pisarza z jednej kultury do drugiej:
z Jerozolimy do W³och. Jest to droga rzeczywista i mentalna zarazem.
Wkraczamy tu w problematykê, która w twórczoci Brandstaettera sta-nowi najbardziej oryginalne rozwi¹zanie. Chodzi o jego stosunek do przyro-dy, przypominaj¹cy postawê w. Franciszka zajmowan¹ wobec stworzonego
wiata, a na gruncie filozoficznym pogl¹dy Johanna Gottfrieda Herdera i jego ideê dynamicznego witalizmu. Trzeba tu zaznaczyæ, ¿e Brandstaetter otrzyma³ nagrodê Johanna Gottfrieda Herdera za rok 1986. Herder wiat traktowa³ jako formê objawienia zwi¹zanego z nim Boga. W Bogu widzia³ najwy¿sz¹ moc wobec wiata, która wiat o¿ywia i okrela jego cel. Nato-miast w cz³owieku rodzi siê szczególny obraz Boga jako mikrokosmosu. Po-znawanie wiata przez istotê ludzk¹ dokonuje siê w aktywnym uczestnictwie poprzez odczucia zmys³owe i rozumienie intelektualno-religijne i wczuwanie.
Herder ³¹czy³ w swojej antropologii dualizm ducha i materii z monizmem dynamicznym. Dla tego filozofa istotne by³y zarówno biologiczne uwarunko-wania cz³owieka, jak i elementy duchowo-religijne. Uznawa³ wiê z Bogiem jako podstawê przekszta³cania ¿ycia ludzkiego prowadz¹c¹ do idea³u cz³o-wieczeñstwa13.
Ta europejska filozofia potwierdzi³a prawdopodobnie Brandstaetterowi prawdziwoæ doktryny panenteizmu, istniej¹cej w niektórych szko³ach
kaba-³y, zgodnie z któr¹ rzeczywistoæ istnieje w Bogu, a wiat jest czêci¹
bosko-ci14. Panenteizm dostrzega boskoæ skryt¹ za ziemsk¹ rzeczywistoci¹.
Brandstaetter poszukuje przejawów Boga ukrytego. Wyra¿a siê to w jego twórczoci poprzez ró¿ne motywy: ksiêgi, zas³ony, muzyki, obrazu malarskie-go, kamienia-ska³y.
W indywidualnej koncepcji autora dotycz¹cej krajobrazu na pierwszy plan wy³ania siê pojmowanie go jako tekstu. Krajobraz jest tekstem do odczytania: Oto tajemne ksiêgi krajobrazów, oprawne w bezcenny lazur horyzontów. Któ¿ odczyta te wielotomowe ksiêgi piêkna, zapisane drzewami, rzekami, wzgórzami, te z³ote stronice o odcieniu starego pergaminu, ilumino-wane ksiê¿ycowym wiat³em [ ] (KA, s. 380). Takie podejcie do otaczaj¹ce-go wiata wyrasta z koncepcji ¿ydowskieotaczaj¹ce-go pojêcia s³owa dabar, które jest zarówno s³owem o okrelonym znaczeniu, jak i rzeczywistoci¹: Inaczej mó-wi¹c, hebrajskie »dabar«, które póniej sta³o siê »Logosem«, jest jednoczenie oznaczanym i oznaczaj¹cym. Innymi s³owy, wiat jêzyka jest wiatem rzeczy-wistym, wiatem prawdziwym15. Ten rodzaj odbioru rzeczywistoci jest
tak-¿e mo¿liwy dziêki koncepcji ¿ydowskiej dotycz¹cej mikrokosmosu odbijaj¹ce-go makrokosmos, mówi¹cej o tym, ¿e cz³owiek stanowi lustrzane odbicie struktury kosmosu. Wed³ug niej istniej¹ trzy poziomy ogl¹du rzeczywistoci:
wszechwiat (czyli odbiór przestrzenny), rok (odbiór czasowy) oraz dusza (wymiar osobowy). Cz³owiek jest mniejsz¹ wersj¹ makrokosmosu. Mo¿e
13 Zob. Encyklopedia katolicka, red. J. Walkusz i in., Lublin 1993, t. 6, s. 747.
14 Zob. A. Unterman, dz. cyt., s. 209.
15 R. J. Z wi-Werblowsky, S³owo u mistyków ¿ydowskich, Akcent 1988, nr 2, s. 143.
odkrywaæ wiat na drodze samopoznania16. W tym sensie krajobraz dla Brandstaettera jest unaocznionym, zwizualizowanym rodzajem przestrzen-nej Tory.
W twórczoci pisarza funkcjonuj¹ wszystkie trzy wymiary ogl¹du rzeczy-wistoci: przestrzenny, czasowy i osobowy. Stanowi¹ one rodzaj naczyñ po³¹-czonych nak³adaj¹ siê jedne na drugie.
Wszelkie cechy przestrzenne krajobrazu stanowi¹ jednoczenie ci¹g zna-czeñ okrelaj¹cych cz³owieka:
Wiadomy jest zwi¹zek cz³owieka z krajobrazem. Ten sam cz³owiek wydaje nam siê inny na tle bliskiej mu przyrody, zharmonizowanej z wewnêtrznym stanem jego duszy, inny za na tle obcego i niezrozumia³ego dlañ krajobrazu. Miêdzy dusz¹ cz³owieka a pokrewn¹ mu dusz¹ krajobrazu istnieje cis³a wiê. Dusza cz³owieka rozchyla siê wówczas jak kwiat pod dzia³aniem s³onecznych promieni [ ]. Inaczej jednak siê dzieje, gdy znajdujemy siê wród obcych nam pól, borów i rzek, [ ]. Wtedy zamykamy siê w sobie, rysy naszej twarzy staj¹ siê nieczytel-ne, ruchy sztucznieczytel-ne, a ca³a nasza postaæ przyobleka siê w kamienn¹ maskê.
(KA, s. 427) Ten oczywisty dla Brandstaettera zwi¹zek krajobrazu z cz³owiekiem ma swoje ród³o w myleniu kabalistycznym. W tekstach kabalistycznych Tora przestaje byæ ksi¹¿k¹ czy nawet ksiêg¹. Opisywana jest jako ¿ywy orga-nizm17. W ksiêdze Tikkune Zohar Tora nie zawiera rozdzia³ów, fraz i s³ów, lecz ma cia³o, g³owê, serce, usta i inne organy tak jak cz³owiek18.
Na podstawie na³o¿enia siê wzajemnie na siebie cech przestrzennych i osobowych Brandstaetter mówi o duszy krajobrazu, z pejza¿u Ziemi wiê-tej odczytuje Chrystusa i mówi o Chrystusowych krajobrazach19, natomiast z krajobrazu W³och odczytuje w. Franciszka, drugiego Chrystusa. Brand-staetter w tym kontekcie krajobrazowo-osobowym wypowiada te¿ myl od-nosz¹c¹ siê do ka¿dego cz³owieka, mówi¹c¹ o tym, ¿e najpiêkniejsze s¹ krajobrazy ludzkiego serca (KA, s. 377). Dokonuj¹c analizy samego siebie, powiada: Piêkno tego krajobrazu jest nam tak bliskie, ¿e jestemy nawet sk³onni uwierzyæ, i¿ powsta³o ono w nas przed laty i jest teraz tylko logiczn¹ konsekwencj¹ naszych natchnieñ lub doskona³¹ projekcj¹ naszych wewnêtrz-nych idea³ów (KA, s. 405).
Wymiar czasowy krajobrazu odczytywanego przez Brandstaettera spro-wadza siê do aktualizowania tego, co by³o w przesz³oci. Zwi¹zek miejsca ze
w. Franciszkiem pisarz wrêcz okrela jako misterium przemienienia cud wcielania siê w przyrodê (KA, s. 401).
16 Zob. A. Unterman, dz. cyt., s. 181.
17 J. Tomkowski, wiêta przestrzeñ jêzyka, Teksty Drugie 1992, nr 5, s. 71.
18 Tam¿e, s. 71.
19 R. Brandstaetter, Kr¹g biblijny, w: tego¿, Kr¹g biblijny i franciszkañski.... , s. 83.
Brandstaetter formu³uje obrazow¹ reaktualizacjê czasu wiêtego20. W myl tej reaktualizacji wszystko jawi siê jako powtórzenie. Pisarz twier-dzi, ¿e w Asy¿u Bóg siê powtórzy³ (KA, s. 395). Miasteczko nazywa wiêt¹ stolic¹ powtórzonej Ewangelii (KA, s. 403). Fonte Colombo kaplicê ptaków na górze Alverni okrela jako Franciszkañski Synaj21. Ca³¹ górê Alverniê pojmuje jako drug¹ Golgotê. Okrela j¹: bliniacz¹ siostr¹ swojego jerozo-limskiego archetypu22.
Tê reaktualizacjê zwi¹zan¹ z miejscem wiêtego czasu w wiêtym obszarze Brandstaetter rozwija w zdumiewaj¹cy sposób, w którym rozwa¿a mo¿liwoæ trwania w krajobrazie rzymskim w³asnej osoby i osoby swojej
¿ony. Pisarz mówi: Krajobraz nas zachowa. Odnosi swoj¹ koncepcjê do teraniejszoci, okrelaj¹c j¹ ¿yciem we wnêtrzu echa:
Echo jest szczêciem. Wielkim szczêciem.
Trzeba ¿yæ we wnêtrzu echa.
Dlatego po³ó¿my d³onie na rzymskiej nocy, Która nas nieustannie powtarza.
(Wip, s. 198)
Swoj¹ koncepcjê trwania w krajobrazie wyjania:
Gdy pewnego dnia staniemy w cieniu pergoli, wylotem swym zwróconej ku górom Albano i grobowcowi Cecylii Metelli, bez trudu odnajdziemy siê w tym wiecznym krajobrazie. On nas zachowa tak wiernie, ¿e nieomal wskazywaæ bêdziemy palcem te wszystkie fragmenty rzymskiej Kampanii, w którym trwa-my w nieskazitelnym kszta³cie, tacy sami, jacy bylitrwa-my przed laty, gdy po raz pierwszy us³yszelimy muzykê tej ziemi.
(KA, s. 382) Sposób mylenia Brandstaettera zdaje siê odwo³ywaæ do najprostszych dowiadczeñ znanych ka¿demu cz³owiekowi, polegaj¹cych na wielokrotnym odwiedzaniu jakiego miejsca funkcjonuj¹cego na prawach genius loci. Zmie-niaj¹ siê okolicznoci naszego ¿ycia, up³ywa czas, starzejemy siê, ale miejsca pozostaj¹ te same. Za ka¿dym razem elementy ich krajobrazu, np. okrelone drzewo, pod którym stalimy kiedy i stoimy teraz, droga, budowla,
przywo-³uj¹ natychmiastowe wspomnienia np. z pobytu z dzieciñstwa, wspomnienie tego, z kim bylimy, od¿ywaj¹ opowieci, przygody, które wydarzy³y siê w tym miejscu. Wydaje siê, ¿e Brandstaetter w³anie o tym dowiadczeniu mówi. Dotyczy to zawsze miejsc wa¿nych, pielgrzymkowych w naszym
20 Z ob. M. Eliade, Czas wiêty i mity, w: tego¿, Sacrum, mit, historia, prze³. A. Tatar-kiewicz, wyboru dokona³ i wstêpem opatrzy³ M. Czerwiñski, Warszawa 1974, s. 86122.
21 R. Brandstaetter, Inne kwiatki wiêtego Franciszka , w: tego¿, Kr¹g biblijny i fran-ciszkañski..., s. 582.
22 Tam¿e, s. 603.
¿yciu, po prostu wiêtych. Dla autora takie miejsca s¹ zwi¹zane z
wieczno-ci¹. Nic dziwnego, ¿e swoj¹ koncepcjê trwania wyk³ada w wiecznym
mie-cie, które dla niego jest wa¿ne nie tylko pod wzglêdem religijnym, lecz tak¿e osobistym. Tu pozna³ ¿onê Reginê Wiktorównê i wzi¹³ z ni¹ lub23.
Myl pisarza, i¿ powtórzenie, zachowanie przez w³oski krajobraz ich obojga w miejscach dla nich wiêtych jest mo¿liwe, mo¿e wydawaæ siê meta-for¹ literack¹, a pod wzglêdem logicznym po prostu tej logice przeczyæ. To przecie¿ cz³owiek wspomina, a nie krajobraz. Trzeba jednak pamiêtaæ, ¿e Brandstaetter traktuje moc krajobrazu w sposób bardzo konsekwentny i ¿e nierozerwalnie ³¹czy pejza¿ z cz³owiekiem duszê cz³owieka z dusz¹ krajo-brazu. Tym samym nastêpuje migotanie znaczeñ dotycz¹cych podmiotowoci.
Zatarciu ulegaj¹ granice pomiêdzy pejza¿em a cz³owiekiem. Brandstaetter w wierszu Da³em ci ró¿ê zdaje siê to wyjaniaæ:
Ale dzisiaj nie ma ju¿ granicy
Ale dzisiaj nie ma ju¿ granicy