• Nie Znaleziono Wyników

II ZJAZD POLAKÓW Z ZAGRANICY (1)

W dokumencie Zwrot, R. 53 (2001), Nry 1-12 (Stron 183-189)

Polacy są je d n y m z narodów najbardziej rozproszonych p o świecie. K iedy w kraju m ieszk a 26 mil., za granicą przebyw a 8 mil., co stanow i 27%. Na każdych za tem trzech Polaków przybyw a je d e n za granicą. Z a d a n ie m więc M acierzy je s t zorganizow anie życia polskiego w ten sposób, aby m ógł w nim uczestniczyć k a żd y P olak czy to w kraju, czy za granicą.

Problem ten istniał j u ż p rzed laty i wówczas sku p ia ł uwagę najtęższych umysłów, je d n a k szczególniejszego znaczenia nabrał po wojnie. Okres pierwszych lat niepodległości p o ch ło n ą ł uwagę całego społeczeństwa dla pracy w ew nątrz państw a, wiele trudu i krw i kosztow ało w ybudow anie Polski takiej, ja k ą m a m y dziś. W tym trudnym okresie, kied y Polacy za granicą byli zd a n i tyko na w łasne siły, p rzed 8 mil. Polonią zagraniczną pow stał problem „być albo nie b y ć “. C zy p ozostać m a na dotychczasowych terenach, czy też grom adnie wracać do Polski. W szczególności problem ten nabierał znaczen ia na terenach przygranicznych.

Polaków zagranicznych dzielim y bowiem na 2 grupy: 1. mniejszości, 2. emigracja.

Do pierw szej grupy należą Polacy za m ie szk a li poza krajem na ziem iach etnograficznie i historycznie polskich w zdłuż obecnej granicy Rzeczypospo­

litej, a więc poczynając o d Litwy, p rzez Niemcy, Śląsk, R u m u n ię do Sowietów.

Do drugiej grupy należą ci, co opuścili Polskę bądź to chroniąc się przed prześladow aniem zaborców, b ą d ź też w p o szu kiw a n iu chleba.

Z w ró ć m y się teraz m y ślą do p ierw szych la t p a ń stw a polskiego.

Przeprowadzone granice nie zadow oliły wszystkich Polaków; na terenach przygranicznych pow stało w ielkie rozżalenie, g d yż wiele ziem , rdzennie pol­

skich, zostało za granicam i. N a terenach dzisiejszej Czechosłowacji, gdzie m y m ieszkam y, m a m y zw artą i zorganizow aną grupę Polaków, również sil­

n y żyw ioł p o lski był na terenie Litwy, In fla n t polskich, w R u m u n ii na

Bukow inie i w szędzie tam, w skutek bardzo trudnych w arunków powstało

narodowiło się, zw łaszcza w Stanach Zjednoczonych.

Ogólnie je d n a k in sty n k t narodow y Polaków zw yciężył i zachow ał po l­

skość w m asach. Oczywiście, pew ien procent odszedł i w ynarodow ił się, ale były to raczej zjaw iska jednostkow e; m a sy trwają silnie p rzy polskości, sta­

rają się skupiać, organizować, w iązać z krajem .

Pod względem organizacyjnym życie Polaków za granicą cechuje daleko idące rozbicie. Początkow o organizacji było bardzo dużo i z reguły były one m iędzy sobą w ciągłej wojnie, nie chcąc się łączyć naw et dla obrony wspól­

W tych nastrojach pow stało groźne niebezpieczeństw o utraty wielkiego kapitału polskich sił za granicą. Wówczas rzucono hasło Pierwszego

rodu. Z ja z d obradował 5 d n i i w ko ń cu m anifestacyjnie określił w im ieniu

tralne instytucje dla zgodnej współpracy z krajem ,

2. aby w ka żd e j dziedzinie życia zachow ano ścisłą łączność z M acierzą.

W szystkie pow yższe uchw ały Pierwszego Z ja zd u Polaków z Z agranicy w całej p ełn i zostały urzeczyw istnione n a drugim zjeździe, j a k i odbył się 5 sierpnia 1934 r.. I I Z ja z d Polaków z Z agranicy je s t w ielkim wydarze­

niem w życiu Polonii zagranicznej i je j współpracy z Polską; Z ja z d ten przetw orzył R a d ę O rganizacyjną w instytucję o charakterze światowym , na tzw. Św iatow y Z w ią ze k Polaków z Zagranicy.

W dniu tym cała Polska ubrana n im b em odśw iętnym witała braci i sio­

stry z obczyzny. Szczególnie p rzyjm ow ała ich stolica Polski Warszawa, do­

k ą d kierow ał się k a żd y P olak z zagranicy. N ie brak więc rodaków naszych, którzy w najw iększej liczbie reprezentowali Polonię zagraniczną, nie brak ich z Niem iec, Francji, R u m u n ii i Łotwy. N awet A m e ry k a i C hiny są za­

stąpione.

I I Z ja z d Polaków z Z agranicy rozpoczął się 5 sierpnia br. wspaniałą re­

wią wojska polskiego. Gdy j u ż 100 000 lu d zi zajęło miejsca na trybunach i sąsiednich traw nikach błoń m okotow skich, rozlega się trąbka wojskowa:

na pole w jechał gen. Jarnuszkiew icz, dowódca korpusu warszawskiego, w otoczeniu licznej świty. C ala grupa k o n n a kłu sem przebiegła m iędzy fo r­

m acjam i wojskowymi, dokonując ostatniego przeglądu sił p rzed przyjaz­

dem zw ierzchnika wojska polskiego p a n a prezydenta RP.

M sza trwała 20 m inut, po czym ks. biskup G awlina zaintonował: „Boże, coś Polskę", podchw yconą przez chór i całą zgrom adzoną publiczność.

Wojsko prezentow ało broń.

Gdy nabożeństw o zostało skończone, gen. Jarnuszkiew icz, ja k o dowodzą­

cy całością, d a ł ko m en d ę przegrupow ania oddziałów do defilady. Z m a so ­ spraw wojskowych, zam eldow ał p a n u prezydentowi, że w szystkie przygoto­

wania do defilady są ukończone, i zapytał, czy m o że d a ć ro zka z je j roz­

poczęcia.

W ysunęły się trzy połączone orkiestry p u łkó w p iechoty i zagrały m arsz

„Pierwszej Brygady". Pan prezydent d a ł z n a k rozpoczęcia defilady.

W szystkie oczy otworzyły się w kieru n ku , gdzie w oddali w idać było czo­

raz odsłonił się p rzed oczym a widzów. R ozpoczęła się defilada prow adzona przez dowódcę korpusu warszawskiego gen. brygady Jarnuszkiew icza.

Czoło defilady stanow ił batalion S zk o ły Podchorążych Piechoty p o d do­

wództwem płk. Bociańskiego. C ały batalion przyb ra n y był we wspaniałe m u n d u ry historyczne z 31 roku, a gdy ta k szed ł p rzy dźw iękach „Warsza­

wianki", zdaw ało się, że odżyła wizja sprzed 100 lat. Tak sa m o w m u n d u ­ rach historycznych przedefilow ała podchorążów ka inżynierii, w zbudzając zachw yt i wywołując burzliw ą owację ze strony widzów.

niawy-D ługoszow skiego, którego pojaw ienie się na p iękn y m ru m a k u wy­

wołało entuzjastyczne oklaski.

Zm otoryzow any batalion piechoty n a sam ochodach ze sterczącym i rów­

niutko bagnetam i za k o ń c zy ł wspaniały p rzegląd wojska, p o czym m asze­

rowały jeszcze oddziały Przysposobienia Wojskowego p o d dowództwem ogólnym ppłk. Czuryłło. W szystkie głowy o d kryły się p rze d k o lu m n ą pocz­

tów sztandarowych, przedstaw iającą historyczną fo rm a cję wojska polskie­

go. L egionistów H allerczyków , Dowborczyków, M urm ańczyków , Żeli- gowszczyków, B ayończyków itd. Ten żyw y p rzegląd historii form ow ania wojska polskiego był szczególnie interesującym dla przedstaw icieli naszej emigracji.

Z kolei postępow ały oddziały właściwego Przysposobienia Wojskowego, więc batalion kolejarzy, batalion poczciarzy, batalion tramwajowy, trzy ba­

taliony Z w ią zk u Rezerwistów, 8 ko m p a n ii strzelców, następnie strzelcy na rowerach, strzelczynie, Przysposobienie Wojskowe kobiece, harcerki, har­

cerze z lasem chorągwi o barwach narodowych i wreszcie kilka n a ście sa­

m ochodów L O P U z obsługą przeciw gazow ą w m askach i kostium ach ochronnych. Ta obrona przeciw gazow a zakoń czyła defiladę.

D efilada wywołała wprost oszałam iające wrażenie na Polakach z zagra­

nicy, którzy m ieli łzy radości w oczach, widząc potęgę m ilitarną państw a

Po ukończonej rewii wojskowej n a Polu M okotow skim wszyscy uczestnicy Drugiego Z ja zd u Polaków z Zagranicy, przedstawiciele R a d y Organizacyj­

nej Polaków z Z agranicy oraz legioniści, strzelcy, harcerze. Legion M ło­

dych i organizacja m ło d zieży pracującej utw orzyli pochód, który udał się do Belwederu, by zło żyć hołd p. m arszałkow i Piłsudskiem u.

N a ulicach, któ rym i p rzech o d ził pochód, zgrom adzona n a chodnikach

publiczność witała niezw ykle serdecznie Polaków, przybyłych ze wszystkich krańców świata. Na dziedzińcu belw ederskim reprezentanci ośm iom iliono- wej Polonii zagranicznej zło żyli h o łd m arszałkow i. Do zebranych p rzem ó ­ wił marsz. Raczkiew icz, podkreślając, że tu w Belw ederze pracuje i m iesz­

ka w skrzesiciel państw a polskiego m a rsza łek J ó z e f Piłsudski.

Przem ów ienie swe za k o ń c zy ł p. prezes R aczkiew icz o krzy kiem na cześć marsz. Piłsudskiego. O k rzy k ten podjęli zebrani i trzykrotnie pow tórzyli go z niezw ykłym entuzjazm em .

Po przem ów ieniu prezesa R aczkiew icza odbyła się defilada przedstaw i­

cieli Polonii zagranicznej oraz krajowych organizacji m łodzieży. D efiladę przyjęli p rzed Belw ederem prezes R aczkiew icz, wiceprezes H ełczyński, wi­

ceprezes Szw edow ski i dyrektor Lenartowicz. Podczas defilady publiczność gorąco witała zebrane tam licznie delegacje. Z piersi wielotysięcznych rzesz rodaków naszych, przybyłych z całego świata, w yryw ały się raz po raz

wych oraz przedstaw iciele organizacji i instytucji społecznych. W przyjęciu tym wzięło udział około 2 000 osób.

Kółko Samokształcenia przy Macierzy Szkolnej w Karwinie Nr.i...

Karta u c z e s tn ic t w a

P. ii^iorkowna A n ie ls

ur ... zamieszkały (a) w ...hrrH ’/ i n i C’

posiada prawo brania udziału w II. Zjeździć Polaków z Zagranicy w Warszawie.

Karwina, dnia 4 sierpnia 1934.

Fr. Kwiczała, m. p. R. Z. Kobiela, m. p.

s e k r e ta r z p rzew o d n iczący

Ś W I A T O W Y Z W I Ą Z EK P O L A K Ó W Z Z A G R A N I C Y

l l - G i

Z L O T

W dokumencie Zwrot, R. 53 (2001), Nry 1-12 (Stron 183-189)