• Nie Znaleziono Wyników

ZELÓW, ROŻNÓW, OPAWA, LIPSK

W dokumencie Zwrot, R. 53 (2001), Nry 1-12 (Stron 24-30)

Jesień liście z drzew czesze... I nie tylko... Zbieram y plony, ptaki od­

latują do cieplejszych krajów, na kartofliskach siedzi jesień mglista.

Dużo fruwania, latania, załatania...

W róciłem z Lipskiej Jesieni Literackiej, oglądam pierwszy program te­

lewizji czeskiej i cóż widzę? R eportaż z Zelowa! W idzę ten sam D om Zborowy Braci Czeskich, w którym m ieszkałem z G rażyną i Zbyszkiem Kresowatymi, A dam em Szyprem, M ichałem Bukowskim i całą resztą li­

terackiej braci uczestniczącej w IV Ogólnopolskich K onfrontacjach Literackich (2 8 -3 0 września 2000).

Zaprosił nas na im prezę redaktor naczelny G azety Kulturalnej wyda­

wanej w Zelowie. M ieszka tu, jak pow szechnie wiadom o, grupa osób po­

chodzenia czeskiego. W tym samym D om u Zborowym mieszkał przed dwoma laty prezydent Vaclav Havel podczas swoich odwiedzin Zelowa.

Teraz widzę na ekranie pastora Jelinka, księdza Cioska, pana Smetanę.

Rozmawiają o grupie, która już od dw unastu pokoleń utrzym uje swoją narodowość, to potomkowie emigracji pobiałogórskiej. Jest też w Dom u Zborowym portret Jana Husa, tablica Jana A m osa Komeńskiego...

Im preza literacka w Zelowie była bardzo dobrze zorganizowana. To zasługa poety Andrzeja Dębkowskiego i pracowników D om u Kultury.

P rzyjechałem do Z elow a ze znakom itym fotografikiem i p o etą M ichałem Bukowskim, który urodził się w Poznaniu i od 1985 r. miesz­

ka w W iedniu. W drodze powrotnej za Częstochow ą trafiliśmy na kolo­

salny korek i wleczemy się już tak aż do granicy, potem przed Piastem szybki przeładunek książek i żegnam się z M ichałem, bo przed nim jeszcze daleka droga do W iednia i wcale nie wiadom o, czy przeciwnicy Temelina nie zablokują w dodatku granicy.

W Rożnowie (11-13 października) odbywa się konferencja pisarzy polskich i czeskich na tem at „Wkład literatury regionalnej w literatury narodow e“. Pisarzy polskich reprezentuje grupa z polskiego m iasta Śrem. N ie mogli przyjechać opolanie, bo w tym samym czasie odbywa się w Brzegu Najazd Poetów na Zam ek Piastów Śląskich. Miasta Rożnów i Śrem od kilku lat utrzym ują przyjacielskie kontakty. Łączy ich wspólna sprawa - skanseny. O rganizatorem imprezy jest G m ina Pisarzy

Hrabal, K arla Erbowä, dr Ivo Haräk, Augustin Skypala i jest też Teofil Hala­

ma, który obecnie m ieszka w M onterey w Kalifornii, a urodził się w Mis- trzow icach koło Czeskiego Cieszyna. Z Zaolzia W ilhelm Przeczek i Jan Pyszko. O brady prowadził prezes OM S - O ldfich Śulef, referaty wygłosili Jifi Urbanec, prorektor UŚ z Opawy, W ilhelm Przeczek, Libor M artinek, Ivo H aräk z Ujścia nad Łabą, Karla Erbow a z Pilzna i inni. Ze Śremu pisarze czescy gościli poetkę N inę Szmyt, redaktor G azety Śremskiej Barbarę Jahns, poetę i publicystę oraz kierownika wydziału kultury w jednej osobie Adama Lewandowskiego.

Wiele m ówiono w Rożnowie o w arunkach literatury w regionach. W tym kontekście bardzo aktualnie zabrzm iały inform acje ze Śremu: Jednym z pod­

stawowych zadań społeczności lokalnych jest dbałość o dorobek kulturalny, dziedzictwo kulturowe. To nie tylko tradycja historyczna, to nie tylko dbałość o wizerunek architektoniczny miasta... To w Bninie, niedaleko Śremu, urodziła się laureatka literackiej Nagrody Nobla - Wisława Szymborska...

Od 14 listopada konferencja na Uniwersytecie Śląskim w Opawie na temat

„Współczesne kontakty czeskiej i polskiej literatury“. Jestem zmęczony, ale muszę pojechać, bo m am tam odczyt na tem at „Niektóre aspekty pracy edy­

torskiej i przekładowej Zrzeszenia Literatów Polskich w Republice Czeskiej“.

Konferencja odbywa się w klasztorze m inorytów w Opawie i prowadzi ją prof.

Jifi Damborsky z Uniwersytetu Ostrawskiego. Nasz prezes Oldfich Śulef wy­

powiada się na tem at kontaktów czeskiej i polskiej Uteratury na terenach przygranicznych. Jest także wielu Polaków na konferencji z uniwersytetów w Opolu, Wrocławiu i Katowicach, na przykład dr Elżbieta Dąbrowska z In­

stytutu Filologii Polskiej w Opolu, prof. Irena Jokiel, dr Ewa Piasecka, jest Pavel Weigel z Pragi, A ntoni Dąbrowski, redaktor naczelny pisma Radostowa.

Pojechałem do Opawy głównie z tego powodu, że odbywa się tu promocja książki poetyckiej Stanisława Nyczaja „Poezje-Poezie“, książka ukazała się w wersji „lustrzanej“, po polsku i w czeskim przekładzie w wydawnictwie EDU­

CATION w Opawie, a przetłumaczyłem ją wspólnie z Liborem Martinkiem.

Prom ocja miała uroczysty charakter, poza uczestnikam i konferencji wzięli w niej udział studenci i wykładowcy opawskiego uniwersytetu. Przyjechała też grupa twórców z Kielc. Poza Stanisławem Nyczajem, Wiesław Malicki oraz Zbysław Śmigielski, który niedaw no otrzym ał nagrodę imienia Teligi za swoją książkę „K apitanow ie“. Ciekawa dyskusja, nawiązanie nowych kon­

taktów literackich, trochę poezji, muzyki, jednym słowem „fajny wieczór“.

Po powrocie, 17 listopada, konferencja pośw ięcona mitowi Ikara w litera­

turze. W D om u Polskim w Ostrawie odbywa się pierwsza część, druga nato­

miast, czyli ogłoszenie wyników czesko-polskiego konkursu poetyckiego O Skrzydło Ikara, rozpoczyna się po południu w D om u PZKO w Cierlicku Kościelcu, w pobliżu tzw. Żwirkowiska, czyli pom nika upam iętniającego tra­

giczną śmierć polskich lotników Żwirki i Wigury. A utokar z polskim i gośćmi wyjeżdża sprzed hotelu Piast w Czeskim Cieszynie. Jest w śród nich rzecz jas­

na Tadeusz Kijonka - prezes G órnośląskiego Towarzystwa Literackiego, świetny poeta i dusza całego przedsięwzięcia ikarowskiego. Przed laty wy­

myśliliśmy całą tę im prezę w hotelu D om Śląski w Czeskim Cieszynie w trój­

kę: Tadek Kijonka, K azek K aszper i ja...

Główną Nagrodę w konkursie polskim zdobył M arcin H ałaś z Bytomia, w czeskim konkursie Franciszek Yalouch z Ołom uńca. N agrodę konsula ge­

neralnego R P w Ostrawie Lucyna Waszkowa z Czeskiego Cieszyna, a nagro­

dę czeskiego konsula generalnego w K atow icach Lech Przeczek z Trzyńca.

W Piaście spotkałem A ndrzeja Żurka, świetnego publicystę polskiego, któ­

ry jak się okazało, zajm uje się również tworzeniem limeryków. A ndrzej wrę­

czył mi swój tom ik limeryków zatytułowany „Okropnie świńskie limeryki cie­

szyńskie“. Pojechał z nam i do Ostrawy a potem do C ierlicka. Już w autokarze czytałem jego limerykowe dowcipasy. O to jeden z nich: Jasio, góral, co był z htebnego, wlazł do knajpy, by wypić jednego, lecz że sam go wy­

pijał, dostał dwa razy w ryja. Więc ju ż potem częstował każdego.

W róciłem do dom u i patrzę: Jest przesyłka polecona z niemieckiego Reuttingen, a w niej bibliofilskie wydanie mojego poem atu „Pisane dym em “ w przekładzie n a niem iecki. A u to rk ą przek ład u je st p o lsk a poetk a M ałgorzata Płoszewska od lat m ieszkająca w N iem czech. Poznałem ją kie­

dyś na Warszawskiej Jesieni Poezji i teraz wysłała do mnie niespodziankę pt.

„Mit dem Rauch geschreiben“. Poem at z tem atyką górniczą, który w 1979 r.

otrzymał Złotą Lampkę G órniczą w Ogólnopolskim K onkursie Poetyckim w Wałbrzychu. Przy przekładzie współpracowała pani prof. E leonora Jansen.

Poza poem atem są także przekłady wierszy.

Ale najważniejszy wyjazd czeka mnie w listopadzie. M usiałem już zrezyg­

nować z M iędzynarodowego Listopada Poezji w Poznaniu, dokąd m nie za­

prosił Nikos Chadzinikolau, z Warszawskiej Jesieni Poezji, na którą zapro­

szenie podpisał K rzysztof Gąsiorowski. W obu przypadkach wysłałem

wiła dla nas kierowcę, który często wyjeżdża do Niemiec. W prawdzie nie był

jeszcze w Lipsku, ale chętnie się zgodził, że nas zawiezie... Ruszamy sprzed domu w Bystrzycy o 7,00 rano i teraz via Frydek na autostradę B rno-P raga i dalej na przejście graniczne C inovec-A ltenberg. Obiad zjedliśmy jeszcze w pensjonacie po czeskiej stronie, pod podjazdem do granicy. Nazwa pens­

Mijamy w Dreźnie budynek Opery, który teraz ja wybrałem z pamięci. Nic się nie zm ienił od czasu, kiedy byłem tu przed dwudziestu laty... nadal stoją te osm alone m ury jak porażony szkielet. Kierowca słucha rytm ów rapu i na­

wet przed tą operą nie rezygnuje z tej muzyki. D o tej pory, na trasach szyb­

kobieżnych, połykaliśmy kilom etry bez przeszkód. Teraz przez m iasto prawie się wleczemy w korkach i ten czas zyskany zaczyna topnieć. Widzę, że do Leipzig jeszcze ponad 100 kilometrów... Obiecałem w rozmowie telefonicz­

nej panu Berndowi Karwenowi z Instytutu, że będziemy u niego między go­

dziną 15,30-16,00.

N ieco po szesnastej dotarliśm y do Leipzig. W ita nas dyrektorka Instytutu pani Joanna Kiliszek, jej zastępca pan Łukasz Gałecki oraz nasz opiekun, cy- cero i tłum acz w jednej osobie - pan Bernd Karwen. Po szybkiej kawie i cia­

steczkach (też coś na m oją cukrzycę!) jedziem y do hotelu H oliday Inn G arden C ourt znajdującym się w Leipzig C ity Center. Zostało niewiele cza­

su, bo już przed 19,00 musimy być znowu w Instytucie. Ż ona z kierowcą zau­

ważyli, że wiszą plakaty zapraszające na imprezę.

W pobliżu hotelu jest lipski dworzec i jak nas poinform ow ała pani M ariam Abdel Al - jest największym dworcem kolejowym w Europie. M ariam jest Egipcjanką urodzoną w Kairze. Poznałem ją swego czasu na Warszawskiej Jesieni Poezji, była wtedy pracow nikiem Uniwersytetu Warszawskiego, w spółpracowała z Hatifem Janabim . W tedy podarow ałem jej „Kazinkowe granie“. W międzyczasie M ariam przeniosła się do Lipska, gdzie na miej­

scowym uniwersytecie pisze doktorat. To właśnie ona znalazła niemieckiego tłum acza dla Kazinka - pana B ernda Karwena.

Jesteśm y ciekawi reakcji publiczności na wieczór literacki, który jest po­

święcony właściwie jednej książce. O rganizatorzy uprzedzają mnie, że na te­

go typu imprezy nie przychodzi zbyt wielu ludzi. Tym większe jest moje zdziwienie, że salka jest wypełniona prawie po brzegi, ponad 40 słuchaczy.

Bernd Karwen, który występuje w roli m oderatora spotkania, szepcze mi jeszcze na wstępie, że w m arcu br. m iał w tej salce spotkanie Tadeusz Róże­

wicz... R ozpoczyna inform acjam i na mój tem at, podając biogram i biblio­

grafię. Przypom ina, że podobny wieczór poświęcony tej powieści odbył się już na uniwersytecie w N ancy i wita wśród obecnych tłumaczkę fragm entów

„Kazinkowego grania“ na francuski. Spotkanie przebiegało w miłej atm o­

sferze. Czytałem po polsku, Bernd K arw en po niem iecku. Bardzo pom ogła mi pracow niczka Instytutu Polskiego pani M onika Kozłowska w tym, że świetnie tłumaczyła pytania i moje odpowiedzi. Poinform owałem słuchaczy, wśród których przeważała inteligencja, wykładowcy i studenci slawistyki Uniwersytetu Leipzig. Im preza trwała niespełna trzy godziny, po program ie jeszcze małe przyjęcie, dużo rozmów, trochę wina, flesze aparatów i podpi­

sywanie egzemplarzy „Kazinkowego grania“. Byłem rzeczywiście bardzo wzruszony, kiedy m łody lekarz podszedł z książką i prosi, żeby ją zadedyko­

wać jego mamie, bo ona jest Polką, a on przeprasza, że jego język polski nie jest już tak czysty, jak mowa jego mamy, jej mowa macierzysta.

Jest cudow na pogoda, słoneczna, prawdziwie złota jesień polska w Bawa­

ku stał stragan, na którym rzeźnik sprzedawał ochłapy m ięsa zawinięte w par­

tytury własnoręcznie spisanych przez Bacha fug. Dziś Jan Sebastian Bach posiada tu m uzeum mojego imienia.

Lipska Jesień Literacka jest olbrzymią im prezą. Największą tego typu, ja ­ ką do tej pory widziałem! W czasie przechadzek po mieście B ernd Karwen pokazuje m i jeszcze prospekty, wymienia twórców, którzy gościli w tym mieście, w Instytucie Polskim, na niedawnych targach książki w Frankfurcie.

Byli więc nobliści Szymborska, Miłosz. Niedaw no gościł w Instytucie W ilhelm Dichter, Paweł Huelle, w październiku wystawiał tu swoje rysunki satyryczne Sławomir Mrożek, był cykl koncertów „C hopin i S chum ann“

w wykonaniu Joanny Ławrynowicz, fortepian, i Jarosława D om żała, wio­

lonczela, pokaz filmów Krzysztofa Kieślowskiego „Przypadek“ i „Bez ko­

ńca“, konferencja z okazji 10-lecia Solidarności, w grudniu pokaz filmu Andrzeja Wajdy „Panny z W ilka“, Janusza Zaorskiego „M atka Królów“, Kazimierza K utza „Śmierć jak krom ka chleba“.

Bernd Karwen w liście zapraszającym m nie do Instytutu napisał m.in.:

Nasz Instytut przy współpracy z urzędem miasta Lipska przygotowuje spotkanie z Panem w ramach Jesieni Literackiej w Lipsku. Jest to cykl imprez literackich poświęconych w głównej mierze współczesności... Nasz wybór związany z Pana

osobą ma związek z zakorzenieniem Pana literatury w obszarze pogranicza poi- sko-czesko-niemieckiego oraz z Pana pracą translatorską... Będziemy wdzięczni za przyjęcie naszego zaproszenia.

Późnym popołudniem ruszam y do domu, jest jeszcze oficjalne pożegnanie w Instytucie, żona w towarzystwie M ariam Abdel Al robi jakieś zakupy miko­

łajkowe, tyle słodyczy, że nie mogę na to patrzeć. Jeszcze słoneczko przyświeca, ale nasz pobyt w Lipsku dobiega końca. I znowu przed nami trasa: Drezno - Altenberg - Cinovec - Praga, a potem Brno - via Frydek do Bystrzycy.

N a samym w ierzchołku Cinovca pogoda się złamała, wjeżdżamy we mgłę, jest mżawka, a nawet pojawia się lekki szron. Już dawno nie dawano mi pieczątki do paszportu, ale tu okienko straży granicznej jarzy się jasnym światełkiem i podbijają stemple. D o Teplic zjeżdżamy bardzo ostrożnie, z ra­

dia słychać komunikat, że pod Pragą na autostradzie D5 była poważna krak­

sa sam ochodowa, 80 pojazdów bierze udział w tej stłuczce, są ofiary...

Mieliśmy szczęście, pojechaliśm y inną trasą... Podwójne szczęście miałem ja sam, mój K azinek ruszył z Bystrzycy w niemieckojęzyczny świat, zobaczyh- śmy Lipsk, spotkaliśmy przyjaciół...

N a Zaolziu, a konkretnie pod dom em w Bystrzycy kierowca zatrzymuje się o godzinie 22,30. Padam y ze zm ęczenia, ale jesteśm y szczęśliwi.

W ILH ELM PR ZE C ZEK

W dokumencie Zwrot, R. 53 (2001), Nry 1-12 (Stron 24-30)