L u d y o m alej lub ża d n ej k u l
turze, albo także i ludy bałwo
chwalcze znane są z tego, że p r z y każdym obrządku religijnym , tańczono. Taniec byl częścią ob
rzą d k u religijnego. D o tańca p rzyg ryw a ła m u zyka na n a j
różnorodniejszych instrum entach, z niebardzo m iłym dźwiękiem dla ucha E uropejczyka. B y c in a obok p rzed sta w ia nam ta ką kapelę, któ ra p rzyg ryw a na szczególnych olbrzymich instrum entach p r z y uroczystości relig ijn ej tybetań
skich sprzysiężników djabła.
Ś ląski k alen d arz rob o tn iczy 4
nowili wyjąktu. Po oczach i Po tw arzy arcyksiężnej Zofji widać było, że to w ła
ściwie ona obejmuje rządy faktyczne w państwie.
Zabawka w rękach ambitnej kobiety.
Wnet po stłumieniu rewolucji w ęgier
skiej hr. Jellachich u m a rł. . . ze zm artw ie
nia. Dwór wiedeński oszukał jego i Chor
watów. Koło 1830 roku kółko powierni
ków arcyksiężnej Zofji, to kółko, w któ- rem Jellachich grał wybitną rolę, ukła
dało plany, że po zniesieniu przewagi centralistów wiedeńskich, dążących do germanizacji całego państwa, i po skaso
waniu hegemonji Madziarów, wszystkie ludy monarchji otrzym ają równouprawnie
nie narodowe. W tej nadziei Jellachich prowadził swoich Chorwatów na Peszt i na Wiedeń w 20 lat później.
Tymczasem reformy, narzucone ludom monarchji przez biurokrację wiedeńską, złamały wprawdzie odrębność i hegemo
nię madziarską, ale wprowadziły bez
względną germanizację wszystkich naro
dów całej monarchji. Germanizowała szkoła, germ anizowały urzędy i sądy, a miał nawet germanizować i kościół. Za
cierano wszystkie cechy odrębności naro
dowej. Wszędzie, w najdalsze zakątki państwa posyłano urzędników, obowiąza
nych wyłącznie urzędować po niemiecku i zmuszających interesanta, aby w urzę
dzie posługiwał się tylko językiem nie
mieckim.
Także i Chorwatom narzucono w szę
dzie język niemiecki. Wpadli więc z de
szczu pod rynnę. Przed r. 1848 Madziarzy po wycofaniu łaciny z sądów i urzędów, chcieli, aby w Chorwacji obowiązywał język urzędowy madziarski. Teraz, za
miast języka madziarskiego, mieli w szko
łach, urzędach i sądach do czynienia z językiem niemieckim. A nadobitek, za
miast Chorwatów, siedzieli w szkołach, sądach i urzędach Niemcy i Czesi zniem
czeni.
Jellachich pojechał do Wiednia. P rzed
stawiał ministrom błędy, których się do
puszczają w stosunku do Chorwatów. S ta
rał się też wpływ ać na arcyksiężnę Zofję.
Ta jednak, raz osiągnąwszy władzę, czyli dopiąwszy celu, do którego od 20-tu lat dążyła, nagle zaczęła traktow ać Jellachi
cha, niby natrętnego sługę, który ośmiela się zuchwale narzucać swoim chlebodaw
com własne zdanie, a co gorsza, nie bije pokornie czołem przed otrzymywanemi rozkazami.
W tedy to Jellachich przekonał się, że był tylko narzędziem w rękach bardzo ambitnej, bardzo bezwzględnej i bardzo samolubnej kobiety. Któż wie, czy nie przyszedł mu w tedy na myśl straszny los hr. Batthianyfgo. I kto wie, czy nie po
zazdrościł on mu jego męczeńskiej śmier
ci. Batthianyi bądź co bądź umarł za oj
czyznę, podczas gdy on, Jellachich, stal wobec w łasnych rodaków jako wiaroło
mny zdrajca, który pchał ich przed paru laty na śmierć i rany obietnicami lepszej przyszłości, podczas gdy teraz nie mógł dotrzymać tych przyrzeczeń, a nawet nie mógł wytłum aczyć jawnie, dlaczego jego obietnice polityczne zostały wywrócone naopak i dlaczego Choriwaci z niewoli madziarskiej poszli w niewolę szwabską, jak mawiał w tedy chłop chorwacki.
Ten zawód polityczny i zawód osobi
sty, wyrządzony mu przez kobietę, którą wielbił i której wierzył, przypraw iły ^o o śmiertelną chorobę. Nawet świadomość, że to on jest ojcem cesarza, nie zdołała go pocieszyć w tych ciężkich przejściach moralnych. Umarł w śród ogólnego sarka
nia całego narodu chorwackiego. Dopiero znacznie później Chorwaci zrozumieli je
go patriotyzm i wznieśli mu na głównym placu w Zagrzebiu wspaniały pomnik, na który po dzień dzisiejszy każdy Chorwat spogląda ze wzruszeniem i z czcią praw
dziwą.
Świekra i synowa.
W pływ polityczny i osobisty arcyksię
żnej Zofji na syna nie był szczęśliwy.
Zrazu federalistka, potem centralistka, po
tem znowu federalistka, — pchała syna od jednego eksperymentu politycznego do drugiego. Młody cesarz, bez doświadcze
nia politycznego, ulegał matce, nie zdając sobie sprawy, że w prowadza do stosun
ków w ew nętrznych państw a czynnik nie
pewności i chwiejności, a tem samem osła
bia państwo politycznie i gospodarczo.
Niemal do śmierci arcyksiężnej Zofji ta huśtawka w ew nętrzna między federaliz- mem i centralizmem tw orzyła stały objaw
rządów jej cesarskiego syna. Ustała do
piero w rok po jej śmierci (arcyksiężna Zofja zmarła w 1872 r.).
Bardzo niefortunną była rola arcyksię
żnej Zofji jako świekry. Na przyszłą ce
sarzową Austrji w ybrała ona jedną z có
rek księcia bawarskiego młodszej linji.
Była to rodzina dosyć uboga. W szystkie księżniczki w ychow yw ały się w skrom nych warunkach bytu. Nie były piękno
ściami o klasycznych rysach tw arzy. Od
znaczały się przecież świeżością cery, ży
wością temperamentu i naturalnem obej
ściem w stosunku z ludźmi. Arcyksiężna Zofja zawiozła syna do rezydencji wiej
skiej swego kuzyna, nie mówiąc mu, któ
rą to z córek właściciela zamku chciała
by mieć za synową. Ale w duchu upa
trzyła sobie jako kandydatkę najstarszą z księżniczek.
Tymczasem młodociany cesarz, wbrew rachubom matki, upodobał sobie księżni
czkę Elżbietę. Bardzo szybko w yznał jej swoje uczucia i zawiadomił o swoim w y borze matkę. Był cesarzem, a więc w myśl obowiązującego statutu familijnego Habsburgów, miał prawo do samodziel
nego wyboru małżonki, o ile w ybrana przez niego kandydatka pochodziła z do
mu panującego i była mu równorzędną księżniczką krwi. Arcyksiężna nie śmiała zatem odmówić swojego zezwolenia. Od pierwszej chwili jednak powzięła niechęć do synowej. Ta niechęć była od tej pory trwałym czynnikiem niezgody i nieporo
zumień między świekrą i synową, a na
stępnie także i między małżonkami, po
nieważ arcyksiężna — niby zwyczajna przekupka z rynku wiedeńskiego — nie zaniedbywała niczego, ażeby usposabiać syna jak najgorzej dla jego żony.
Jednym ze środków, z pomocą których arcyksiężna Zofja ustawicznie zatruw ała życie młodej cesarzowej, było żądanie, by przymusu etykietalnego oświadczyła z całą stanowczością, że nie podda się od
nośnemu przepisowi etykiety i nie myśli rozdeptywać trzewików dla swoich poko
jówek. Sprawa oparła się o świekrę. Ta z oporu synowej zrobiła kwestję stanu i dała do zrozumienia synowi, że zrobił cesarzową osobę, nie mającą w sobie ani cienia majestatu monarszego. Takich spo
rów i sprzeczek małostkowych od tej po ulicy Jagerzeile, późniejszej Praterstrasse, cesarz kupił dom, w którym osiedlił dwie swoje przyjaciółki, siostry rodzone, z za
wodu baletnice. Do tego domu wym ykał się w tow arzystw ie adjutantów późnym wieczorem i przebyw ał tam niejednokro
tnie do rana wśród muzyki, tańców i pija
tyki. Oczywiście, w pierwszych latach pożycia małżeńskiego unikał tego rodzaju zabawy. Potem jednak powrócił do niej.
Matka nietylko tolerowała owe eksapady, ale staw ała w obronie syna, byle tylko synowej zrobić na złość.
Nie poprzestała na tem. Jest faktem, że w późniejszych latach cesarzowa Elżbieta nie dochowywała mężowi wierności mał
żeńskiej. Skonfiskowane pamiętniki jej nau
czyciela języka nowo-greckiego zawierają opis sytuacyj bardzo dwuznacznych. Zda
je się jednak, że wtedy, kiedy matką pod
szeptyw ała synowi napomknienia o nie
wierności jego żony, cesarzowa Elżbieta była zupełnie niewinna. Ale nieporozumie
nia między małżonkami, raz już roznie
cone, a potem ciągle podsycane, rozdzie
liły parę małżeńską raz na zawsze.
Podczas tych sporów, które przybierały niekiedy formę jawnych nieporozumień, musiało zajść pomiędzy małżonkami coś takiego, co napełniło Franciszka Józefa
68
podejrzeniem na punkcie własnego po
chodzenia. Historia jego życia notuje, że chorobliwa manja skupowania, konfisko
wania i niszczenia wszystkich pamiętni
ków. odnoszących się do historii Austrji w XIX stuleciu. Listy, zapiski, wspomnie
nia, dokumenty lub odpisy dokumentów, znajdujące się w posiadaniu urzędników czynnych i pozasłużbowych, władze za
bierały z rozkazu cesarza. Od osób pry watnych nabywano je często nawet za wygórowaną cenę. Tutaj hojność Franci
szka Józefa I nie miała granic, chociaż w innych sprawach umiał i lubił liczyć się z groszem. Prokuratoria sądowa kon
fiskowała bezapelacyjnie artykuły, o ile mieściły się w nich wzmianki o młodości Franciszka Józefa. Tylko bezkrytyczne dytyramby na cześć młodego monarchy mogły swobodnie si(ę pojawiać, jakkol
wiek nawet i takich wynurzeń cesarz nie lubił.
Później, z latami nawet władza cesar
ska nie mogła przeszkodzić opracowaniom historycznym dziejów z pierwszych dzie
siątków lat panowania cesarza Franciszka Józefa I. Konfiskowanie i kupowanie do
kumentów historycznych oraz pamiętni
ków, odbywało się natomiast w dalszym brata Maksymiliana, późniejszego cesarza Meksyku, był jak najfatalniejszy. Cesarz Franciszek Józef serdecznie nie lubił swo
jego brata i bardzo chętnie powitał myśl
Ograniczony ojciec i zidjociali synowie.
Celem lepszego uwypuklenia charakte
ru osobistości na dworze wiedeńskim w pierwszej połowie XIX wieku, trzeba te
raz przytoczyć szereg rozmaitych bardzo znamiennych, a zupełnie autentycznych i dokumentarnie stwierdzonych wydarzeń.
Najwydatniejszą z tych osobistości był cesarz Franciszek I.
Syn cesarza Leopolda II, drugiego z ko
lei syna cesarzowej Marji Teresy, urodził się we Florencji za czasów, gdy jego oj
ciec zasiadał na wielkoksiążęcym tron:e Toskanji. Leopold II spraw ował te rządy do Wiednia po skończonym szesnastym roku życia. Mimo to jednak późniejszy ce
sarz Franciszek nigdy nie nauczył się po
rządnie po niemiecku. W życiu domowem i z dworzanami w W'iedniu mówił niemal wyłącznie po włosku. Języka niemieckie
go używał na zewnątrz, na posłuchaniach, w przemówieniach oficjalnych i w rozmo
wach podczas swoich rzadkich podróży po Austrji. Język niemiecki cesarza prze
cież był dalekim od doskonałości. Był to wulgarny dialekt wiedeński, jakim posłu
giwali się fiakrzy, przekupki i robotnicy wiedeńscy. Ten szczegół jednak zapewnił cesarzowi Franciszkowi dużą popularność w szerokich sferach ludowych, które wła
śnie dlatego uw ażały cesarza za swojego człowieka. Cesarz —- z natury bardzo chytry — wiedział o tem i w później
szych latach ostentacyjnie posługiwał się zawsze żargonem wiedeńskim i unikał ję
zyka niemieckiego sfer wykształconych.
Nie umiał poprawnie i ortograficznie pi
sać po niemiecku. Listy i bilety odręczne
obserwując 17-letniego chłopaka, napisał
69
o nim, że jest to natura nawskroś kłania liwa.
Z biegiem lat ta kłamliwość w yrosła na obmyślany system obłudy. Cesarz grał rolę dobrodusznego i tkliwego władcy, myślącego wyłącznie tylko o szczęściu swych poddanych. W ychowanie włoskie dało mu pewne zdolności komedjanckie, gdyż Włosi są wogóle świetnymi akto surdut mieszczanina wiedeńskiego przed
kładał ponad mundur generalski. Tylko uważni obserw atorzy zdawali sobie jasno sprawę, że jest to świetnie odgrywana komedja polityczna przez człowieka o do
syć ograniczonych zdolnościach um ysło
wych, ale posiadającego lisią przebiegłość.
Pod maską dobrodusznego poczciwca krył się przecież złośliwy okrutnik. Ce Kongresie Wiedeńskim dostały się Austrji, a więc Lombardja i W;enecja, dostarczały mnóstwo więźniów politycznych. Osadzo
no ich w kazam atach słynnej cytadeli Spielberg w Ołomuńcu na Morawach.
Więzienie Spielberg i panowanie cesarza Franciszka 1 są niemal synonimami w hi
myślnie przepisywał jak najbardziej mo
notonne potrawy, codziennie te same, aże
by nawet pod względem fizycznym przy
prowadzać ich do depresji. Nie pozwalał na żadne zmiany w rozkładzie trybu ży
cia. Zakazywał wszelkich korespondencyj nawet z najbliższą rodziną. Znanym jest
tycznymi przekazał potomnym włoski więzień stanu Silvio Pellico w klasycznej książce „Moje więzienie". Książka ta uwieczniła raz na zawsze okrucieństwo rzekomo dobrodusznego Franciszka I.
Z natury bardzo podejrzliwy, Franci
szek I posługiwał się rozgałęzionym sy
stemem szpiegostwa policyjnego*. Za jego panowania policja była wszechwładna pa
nią Austrji. To też jego rządy słusznie noszą miano rządów policyjnych. Najpo
tężniejszym człowiekiem w Austrji aż do bardzo rozwinięta zmysłowość. Wobec bliższego otoczenia przyznaw ał się otw ar
cie, że absolutnie nie może wytrzym ać bez żony. To też był cztery razy żonaty i to zawsze z bardzo ładnemi kobietami.
Za każdym razem, gdy owdowiał, nie mógł doczekać się chwili odbycia konie
cznej żałoby kościelnej, aby natychmiast wstąpić w nowe związki małżeńskie, a podczas tej żałoby był poprostu niepocie
szony z racji koniecznej wstrzemięźli
wości.
W ysokie wyobrażenie bowiem o pia
stowanej godności cesarskiej nie pozwa
lało mu w epoce wdow ieństwa szukać pociechy w sposób, na dworach owej epo
ki zwykły. Pewnego razu, gdy znowu ->ię użalał na przykre następstw a wdowień
stw a wobec swojego ulubieńca adjutanta barona Kutschery, ten ostatni odezwał sie:
_ Najuniżeniej pozwalam sobie zwró
cić uwagę Jego Cesarskiej Mości, że wiele dam byłoby szczęśliwych, gdyby mogło Najjaśniejszemu Panu osłodzić te chwile w dow ieństw a. . .
Franciszek I w yprostow ał się i obrzu
ciwszy gniewnem spojrzeniem
Baron Kutschera musiał istotnie opuścić dwór i trzeba było bardzo wielu protek- cy, aby wyjednać dla niego przebaczenie i odzyskanie stanowiska generalnego ad- jutanta.
Ulubioną rozryw ką cesarza było bawie
nie się w „Hofrata“. Za jego panowania hofratów jeszcze było niewielu, zaledwie po kilku w każdem ministerstwie i oni to przy systemie rządów kolegialnych kie
rowali wszystkiemi sprawami państwo- wemi.
Franciszek I urządzał sobie zabawę w
„Hofrata“ z całą powagą. Gazety urzędo
we donosiły, że Najjaśniejszy Pan sam osobiście będzie przyjmował składki na taki to a taki cel dobroczynny. Poczy
nisterialnych stał przy drzwiach i meldo
wał cesarzowi zgłaszających się ofiaro
dawców z rozmaitych sfer wiedeńskich.
Cesarz siedział za biurkiem, skinieniem głowy witał każdego wchodzącego, pytał o nazwisko i adres, a dalej o wysokość datku i osobiście gęsiem piórem wpisy
w ał z wielką powagą do odpowiednich rubryk na wielkich arkuszach formatu, używanego podówczas w biurach rządo
wych. Przynoszący składkę, otrzymywali od woźnego poufną wskazówkę, ażeby podczas rozmowy zachowywali się tak, jak gdyby mieli do czynienia nie z cesa
rzem, lecz z hofratem.
Najstarszy syn cesarza Franciszka I-go, późniejszy cesarz Ferdynand, był epilep
tykiem. Równocześnie przychodziły na niego okresy zupełnego zidjocenia. Te okresy pozostawały w związku z zabu
rzeniami organów trawienia. Dlatego też lekarze zakazywali podawania cesarzowi Ferdynandowi potraw ciężkich, źle w pły
wających na trawienie. Między innemi do takich potraw należały gorące knedle ze
śliwkami. Niestety, Ferdynand właśnie lu
bił knedle, i to bardzo gorące. Funkcyj m onarszych nie sprawował on zupełnie z wyjątkiem podpisywania najważniejszych papierów państwowych. Na tych papie
rach do ich ważności jego podpis był nie
zbędny. Biedny półidjota wym iarkował to po pewnym czasie. A więc celem dosta
wania ulubionych knedli zastosował na
stępującą metodę: wołał naczelnego och
mistrza dworu i oświadczał mu:
— Keine Knódeln, keine Unterschrift!
(Bez knedli niema podpisu).
I w tem pożądaniu knedli Ferdynand
czny i znowu chwilowe zidjocenie.
To też zawsze, ile razy zachodziła po
trzeba publicznego wystąpienia cesarza, jego otoczenie dworskie stosowało dzie
siątki rozmaitych środków ostrożności, aby zachować cesarza w możliwie do
brym stanie zdrowia. Raz nawet, udało się, dzięki tym środkom ostrożności, za
prezentować Ferdynanda w pełnem orna
cie cesarskim sejmowi węgierskiemu w Preszburgu, gdzie wygłosił, a raczej od
czytał krótkie przemówienie po łacinie.
O stosunkach politycznych i państwo
wych jednak Ferdynand nie miał prawie
Brat cesarza, ociec Franciszka Józefa, arcyksiążę Franciszek Karol nie był idjo- na człowieka sfery inteligentnej. Pewne
go razu spotkał w lesie zamożnego chło
pa, który go nie znał, a widząc wytarty kubrak strzelecki i łatane spodnie niezna
jomego, sądził, że ma do czynienia z ja
71 kimś zabłąkanym w owe okolice bieda
kiem.
Zwyczajem przyjętym między chłopa
mi w Alpach, obydwaj pozdrowili się imieniem Bożem i odrazu zaczęli sie ty kać. Po pewnej chwili ów bogaty chłop zapytał, mierząc nieznajomego pogardli- wem spojrzeniem:
— Czem ty jesteś?
— Synem cesarskimi — brzmiała skrom- na odpowiedź.
Bogaty chłop roześmiał się ironicznie, jeszcze pogardliwiej spojrzał na przyby
sza i lekceważąco spytał: wojskowi zasalutowali. Chłop spojrzał na swojego towarzysza, a potem krzyknął:
— Mnie to się oni nie kłaniają, a więc
dzinach przywieziono go przed zameczek myśliwski, o którym wiedział, że należy do rodziny cesarskiej. Tam wprowadzono go do sali, do której po chwili wszedł ja
kiś starszy pan, w którym — mimo miej
skiego ubrania — chłop odrazu poznał owego nieznajomego, napotkanego w lesie Padł więc na kolana i wyciągając ręce, zawołał:
— Laski! Proszę o zlitowanie!
Arcyksiążę Franciszek Karol, zbliżyw
szy się do» chłopa, podniósł go z ziemi, Metternich upadł pomimo trzydziestu kil
ku lat kanclerstwa, arcyksiężna Zofja od Karol chodził po cywilnemu. Arcyksiężna Zofja natomiast przykładała wielką wa, gę, ażeby jej syn pierworodny od wczes
mował, to przyw dziewał kurtkę strzelec
ką. I tylko raz jeden w grudniu 1867 r. na wyższego, niż ubranie cywilne. Człowiek cywilny, choćby najwyższych zasług i największej nauki był w jego mniemaniu istotą drugorzędną w porównaniu z naj
młodszym porucznikiem c. i k. armji.
Ujawniało się to na zewnątrz w ten spo
Słonie w śród lasów dziewicznych.