• Nie Znaleziono Wyników

Parafia jako wspólnota

1. Kilka słów o wspólnocie

wymiarem wspólnoty, jeśli mówimy o niej w kontekście wspólnoty wiary, a jej ludzkim komponentem. Wynika ono nie ze z góry założonej ambiwalen-cji, ale z faktu, iż ludzkie działanie jest efektem interakcji społecznych. Mając więc na uwadze ów sakralny wymiar wspólnotowości w odniesieniu do pa-rafii jako wspólnoty, postaram się na początku tego rozdziału zarysować so-cjologiczne spojrzenie „z zewnątrz”. Do myśli tej będę jeszcze kilkakrotnie powracać.

Pojęcie wspólnoty interesuje socjologów od początku powstania tej dyscypliny, a w zasadzie sięga dużo wcześniej ku historii myśli społecz-nej. Wynika to z faktu, iż odnosi się ono do potrzeby opisu specyficzne-go typu relacji międzyludzkich, który istniał od zawsze, jeśli wziąć pod uwagę, że podstawową cechą człowieka jest fakt, iż jest istotą społeczną. Zarazem wspólnota trudna była i jest do jednoznacznego zdefiniowania, a w wielu kon-cepcjach pojęcie to służyło opisowi zmiany społecznej: przejścia od społe-czeństwa tradycyjnego do nowoczesnego. „Intuicyjnie termin wspólnota jest używany do opisu bliskich powiązań między ludźmi, które są rezultatem ist-nienia pewnego wspólnie akceptowanego centrum” (Mikołajewska 1990: 11).

Zapewne każdy z Czytelników tego opracowania potrafiłby opisać, czym jest wspólnota. W przeprowadzonej ankiecie respondenci również nie mieli z tym trudności. Na pytanie otwarte: Kiedy, P. zdaniem, parafia tworzy wspólnotę?, uzyskałam 270 stron odpowiedzi 2, pokazujących bogate spektrum wyobrażeń na temat tego, jaka jest ich wspólnota parafialna oraz jaka ich zdaniem powinna być. Zanim przejdę do omówienia tych wypowiedzi, chciałam odwołać się do kilku koncepcji socjologicznych odnoszących się do pojęcia, ale też i idei wspólnoty. Nie mam zamiaru prezentować tu systematycznego wykła-du na temat rozwoju refleksji w tym polu. Jest ona niezmiernie bogata i zróż-nicowana – nie o to chodzi w tym opracowaniu. Wybrałam kilka perspektyw, które, jak sądzę, mogą być inspirujące dla prezentowanej tu problematyki, interpretacji odpowiedzi respondentów oraz zbudowania wyobrażenia, czym parafia jako wspólnota jest/może/powinna być.

Jerzy Szacki, w świetnym skądinąd podręczniku Historia myśli socjolo- gicznej w rozdz. 2, Od polis do społeczeństwa obywatelskiego (w którym oma-wia starożytne, średniowieczne i wczesnorenesansowe refleksje o życiu spo-łecznym), pisze o chrześcijańskim wyobrażeniu społeczeństwa jako wspólnocie wartości. Posiłkuje się przy tym cytatem Sh.S. Wolina, historyka myśli po-litycznej, odnosząc opisane przez niego zjawiska również do tradycji my-śli społecznej: „Usiłowanie chrześcijan, aby zrozumieć własne życie grupowe, stworzyło nowe i bardzo potrzebne źródło idei dla zachodniej myśli politycznej.

2 Chodzi o znormalizowaną wielkość strony 1800 znaków ze spacjami.

Chrześcijaństwu powiodło się tam, gdzie doznały porażki filozofie póź-nego świata antyczpóź-nego, ponieważ wysunęło nowy i potężny ideał wspól-noty, przywołujący ludzi do świadomego uczestnictwa. Chociaż charakter tej wspólnoty kłócił się z klasycznymi ideałami, chociaż jej ostateczny cel znajdował się poza historycznym czasem i przestrzenią, ideały solidarno-ści i przynależnosolidarno-ści miały pozostawić ślad […] w zachodniej myśli poli-tycznej” (Wolin 1961: 97 za Szacki 2002: 39). Cytat ten, poza ukazaniem jednego z wielu wymiarów wpływu chrześcijaństwa na rozwój kultury eu-ropejskiej (wszak myśl polityczna czy społeczna jest jej częścią), pokazuje, że w odniesieniu do idei wspólnoty tworzonej w Kościele, w tym np. parafii, na plan pierwszy wybija się wspólnota wartości związana ze sferą sacrum.

Konstatacja ta może wydać się oczywista – Kościół to przede wszystkim sa-crum, ale jak już niejednokrotnie sygnalizowałam, moim zadaniem, w tym opracowaniu nie namysł teologiczny, lecz spojrzenie socjologa i analiza me-chanizmów społecznych są istotne. A w realiach życia społecznego, w tym Kościoła, będziemy mieli do czynienia z ciągłym napięciem związanym ze współistnieniem sacrum i profanum – wzajemnym przenikaniem się tych po-rządków 3. Podczas jednej z debat o kryzysie w Kościele arcybiskup Grze-gorz Ryś powiedział: „Idealna historia Kościoła skończyła się w piątym rozdziale Dziejów Apostolskich” 4, kiedy małżeństwo, Annaniasz i Safira, sprzedając swoją ziemię, decydują się zachować część pieniędzy dla siebie.

Nie tylko zatajają ten fakt przed wspólnotą, ale składają fałszywą deklarację, twierdząc, że dzielą się z nią wszystkimi pieniędzmi. To pierwsze pęknięcie, które Piotr nazywa wprost 5 kłamstwem przeciw Duchowi Świętemu, pokazuje ciągłe napięcie towarzyszące Kościołowi, w tym wspólnocie, jaką jest parafia, między sacrum a profanum – wizją świętą i ludzką.

Tak więc odpowiedź na pytanie, czym jest wspólnota, jeśli mówimy o Kościele, w równym stopniu musi dotyczyć komponentu świętego, jak i świeckiego – widać to już było w rozdziale I, gdzie administracyjno-instytu-cjonalna wizja parafii nakładała się na jej wizję teologiczną. To, że jako wier-ni życzylibyśmy sobie, aby aspekt sakralny był dominujący (a w zasadzie

3 Tak jak zaznaczyłam, nie wnikam szczegółowo w historię rozwoju refleksji nad pojęciem wspólno-ty. Porzucam więc w tym miejscu myśl związaną z chrześcijańską wizją świata i społeczeństwa – z pewnością należałoby tu odnieść się np. do myśli św. Augustyna czy św. Tomasza z Akwinu.

4 Cytuję za Jacek Dziedzina, Kościół od nowa https://kosciol.wiara.pl/doc/5062931.Kosciol-od-no-wa (dostęp: 17.03.2020)

5 „Ananiaszu – powiedział Piotr – dlaczego szatan zawładnął twym sercem, że skłamałeś Ducho-wi ŚDucho-więtemu i odłożyłeś sobie część zapłaty za ziemię? Czy przed sprzedażą nie była twoją wła-snością, a po sprzedaniu czyż nie mogłeś rozporządzić tym, coś za nią otrzymał? Jakże mogłeś dopuścić myśl o takim uczynku? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu” (Dz 5, 3–4).

jedyny istotny) 6, nie unieważnia namysłu nad realnie istniejącymi trudnościa-mi z uzgodnieniem relacji trudnościa-między sacrum a profanum.

Wśród wielu koncepcji tworzonych już przez samych socjologów, to Fer-dinanda Tönniesa uznaje się za ojca teorii wspólnoty, a terminy użyte w ty-tule jego książki Gemeinschaft und Gesellschaft (1887 – w polskim tłum.

Wspólnota i stowarzyszenie, 1988) weszły na stałe do słownika socjologicz-nego i używane są do dzisiaj, mimo że koncepcja ta powstała w drugiej poł.

XIX w. Tӧnnies wyróżnił dwa typy zbiorowości: wspólnotę i stowarzyszenie.

Są one rezultatem dwóch typów więzi społecznej. W przypadku Gemeinschaft więź społeczna (zwana wolą organiczną, płynącą z głębi ludzkiej psychiki) prowadzi do „działania z wewnętrznej potrzeby”, wynikającego z powią-zania wszystkich aspektów aktywności i całościowego ujmowania ludzkie-go doświadczenia – połączenia sfery prywatnej i zawodowej, uczuciowej i racjonalnej, formalnej i nieformalnej. Najdoskonalszym przykładem Gem- einschaft są więzy rodzinne, gdzie najlepiej odczuwa się spontaniczną i na-turalną bliskość emocjonalną. Natomiast Gesselschaft (dosł. stowarzyszenie, ale można w kontraście do wspólnoty mówić tu o społeczeństwie) powstaje na skutek więzi, zwanej arbitralną (poprzedza ją namysł i kalkulacja) i jest charakterystycznym dla współczesności sposobem organizacji relacji obej-mującym wyspecjalizowane role społeczne, działania celowe, grupy intere-sów. Gesselschaft opiera się na instytucjach realizujących swoje zadania i tak też traktujących działające w nich jednostki. Różnicę między Gemeinschaft a Gesselschaft można opisać przez zestawienie przeciwieństw: status przypi-sany vs status osiągany; własność zbiorowa vs. pieniądz i własność prywatna;

zwyczaj i tradycja vs. opinia publiczna i sformalizowane prawo; relacje oso-bowe, obejmujące wszystkie dziedziny życia (pokrewieństwo, przyjaźń są-siedztwo) vs. relacje interesu (wyspecjalizowane role społeczne); społeczność tradycyjna – wieś vs. nowoczesne miasto.

Jak widać z powyższego zestawienia, mamy tu do czynienia z modelo-wym obrazem dwóch typów społeczeństw: tradycyjnego i nowoczesnego, a doświadczenie podpowiada nam, że w praktyce współczesnego życia

na-6 Być może wielu księży, czytając to zdanie, wyrazi wątpliwość, czy rzeczywiście wierni postrze-gają parafię przede wszystkim z perspektywy sacrum. Obserwacja zachowań parafian i księży pokazuje, że sprawa jest bardziej złożona. Księża mogą podać wiele przypadków, gdy wier-ni traktują parafię jako „punkt usługowy” i mimo że przedmiotem tej usługi mają być sakra-menty, nastawienie parafian do spraw wiary raczej nie buduje atmosfery odniesienia do sacrum.

W tej sytuacji księża niejednokrotnie formalizują relację z takimi wiernymi, traktując ich właśnie jako klientów, którzy kupują usługę. Z kolei tak potraktowani parafianie od razu wyczują insty-tucjonalny charakter relacji i będą wzmacniać stereotyp księży jako niezaangażowanych formali-stów, a czasem materialistów. I tak koło tych relacji się zamyka.

stępuje wymieszanie tych elementów. Niemniej jednak jednym z założeń niemieckiego socjologa było opisanie przejścia od społeczeństwa tradycyj-nego do nowoczestradycyj-nego, z wyraźnym wskazaniem konsekwencji odejścia od stylu życia tego pierwszego. Współcześnie, jeśli socjologowie używają sfor-mułowania Gemeinschaft, to w odniesieniu do syntetycznie ujętej w tym po-jęciu charakterystyki relacji bezpośrednich, nastawionych na emocjonalną głębię, trwałość i solidarność. Oczywiście tego typu relacje wciąż trwają, choć odwołując się nie tylko to tekstów naukowych, wskazujących na kryzys wię-zi, ale i do własnych obserwacji, możemy powiedzieć, że bywają one moc-no osłabione.

W momencie, kiedy piszę te słowa, cały świat objęty jest pandemią koro-nawirusa 7. Jesteśmy zmuszeni do ograniczenia kontaktów typu Gesselschaft (nie chodzimy do pracy, dzieci nie chodzą do szkoły, nie korzystamy z dzia-łalności przeróżnych instytucji), pozostajemy w domach, w naszych wspól-notach rodzinnych, a zatem przebywamy w klasycznym Gemeinschaft.

W związku z tym, jeden z tematów, który zdominował media tradycyjne i spo-łecznościowe, to: Jak przetrwać ten czas w domu z rodziną? Można by, odno-sząc się do poruszanego tu tematu, sformułować to pytanie następująco: Jak (od)budować Gemeinschaft? Symptomatyczne jest więc to, dlaczego w ogóle problematyzujemy tę kwestię. Wiele osób przyznaje, że dawno lub nigdy nie spędzało ze sobą w domu tyle czasu, że muszą na nowo (sic!) nauczyć się być razem. Doświadczenie to jest retorycznie opracowywane jako „szansa na (od) budowanie relacji”, można jednak spojrzeć na to bardziej krytycznie: dlacze-go doprowadziliśmy do stanu, kiedy punktem wyjścia zadania bycia razem jest zdefiniowanie sytuacji jako problematycznej, bo anormalnej? 8.

Socjologowie już dawno sugerują odpowiedź na takie pytania. Wię-zi stanowią podstawę w procesie konstruowania ładu społecznego

zarów-7 Jest koniec marca 2020 r. W Polsce, jak przypuszczamy, zbliżamy się do kulminacyjnego mo-mentu epidemii. Mamy nadzieję, że wprowadzone środki zaradcze oparte przede wszystkim na maksymalnym ograniczeniu kontaktów, pozostaniu w domu, rezygnacji z modlitwy w kościo-łach (również w okresie Wielkiego Tygodnia i liturgii Triduum), zatrzymają epidemię, a przede wszystkim pozwolą nam uniknąć losu takich społeczeństw, jak włoskie, hiszpańskie czy francu-skie, gdzie epidemia zbiera ogromne żniwo. Zamieszczam ten przypis dla tych, którzy być może będą tę książkę czytać za kilka lat, ale również dlatego, aby Czytelnik „współczesny”, który niedawno przeszedł przez to doświadczenie (mam nadzieję, że we wrześniu 2020 r., kiedy książ-ka się uksiąż-każe, będzie ono już „tylko” tragicznym wspomnieniem) mógł odnieść się do własnych przeżyć tego czasu.

8 Jednym z ekstremalnych objawów doświadczania tej sytuacji jako trudnej i konfliktogennej sta-ło się zjawisko przemocy domowej. Wpisując w przeglądarkę hassta-ło przemoc w czasie pandemii/

koronawirusa, znajdujemy wiele stron informujących o takich incydentach, wywiadów z psy-chologami, instrukcji dla ofiar, jak należy się zachować w okresie pandemii, kiedy większość instytucji nie funkcjonuje.

no w wymiarze makro-, jak i mikrospołecznym. Z drugiej strony, jak pisze Mirosława Marody: „Kategoryczność powyższego stwierdzenia wydaje się wchodzić w kolizję z rozpowszechnionym opisem współczesności, ekspo-nującym obraz autonomicznej jednostki, samodzielnie dokonującej wybo-rów swych działań i na własną rękę konstruującej swą biografię w świecie, którego najbardziej charakterystyczną cechą jest rozpad więzi” (Marody 2014: 252).

Wiele zatem dyskutuje się na temat przemian i kryzysu więzi społecz-nych, przedstawiając niekiedy obraz życia bardziej jako „zbiór” niż „zbioro-wość” 9 elementów. Jak pisał Zygmunt Bauman: „W naszych czasach świat został pokawałkowany na luźno powiązane fragmenty, a nasze indywidualne życie sprowadza się do przypadkowych sekwencji niedbale powiązanych epi-zodów. Niewielu z nas – jeśli ktokolwiek – może uniknąć uczestnictwa w wię-cej niż jednej społeczności «idei i zasad», rzeczywistej lub rzekomej, spójnej lub ulotnej” (Bauman 2007: 15).

Co ciekawe, podobne wątki spotkać można było już wcześniej w wypo-wiedziach socjologów. Odnosiły się one do diagnozy społeczeństwa lat 60.

i 70. XX w. „Wyobrażenie community jest nieodłączne od ludzkich działań, celów i wartości. Wyraża ono naszą mglistą tęsknotę za wspólnotą pragnień, za zjednoczeniem się z ludźmi dookoła nas, za rozciągnięciem więzi pokre-wieństwa i przyjaźni na wszystkich, z kimkolwiek połączy nas wspólny los”

(Minar, Geer 1969: IX za Szacki 2002: 597). Można zatem powiedzieć, że intensyfikacja zainteresowań socjologów wspólnotą pojawiła się, wtedy gdy wzmocniło się przekonanie, że wraz z rozwojem kapitalizmu, procesów urba-nizacji i industrializacji, prowadzących do moderurba-nizacji społeczeństwa, na-stępuje osłabienie więzi społecznych, co przekłada się na kryzys wspólnoty.

Krytyka prowadzona była z różnych perspektyw, np. komentowano konse-kwencje rozwoju kultury masowej, a zwłaszcza środków masowego przekazu.

W drugiej połowie XX w. w analizach socjologicznych dominował pogląd, że nowoczesne środki masowego przekazu (wtedy chodziło głównie o telewizję) ograniczają tzw. pierwotny układ kultury oparty na kontaktach bezpośred-nich, niesformalizowanych, relację twarzą w twarz, rozmowę, czyli sposób budowania więzi w relacjach Gemeinschaft (Kłoskowska 1972). Dzisiaj wskazuje się na Internet i relacje wirtualne jako na podstawowe źródło za-burzenia procesów więziotwórczych w realnym życiu. Jest to oczywiście te-mat szeroki, bardzo mocno dyskutowany, gdyż rozwój komunikacji mobilnej

9 Określeń tych używam metaforycznie w odniesieniu do ich podstawowego znaczenia w socjolo-gii, kiedy za zbiór osób uznaje się sytuację, w której nie zachodzą żadne relacje między zgroma-dzonymi, w przeciwieństwie do zbiorowości będącej efektem więzi społecznej.

i mediów społecznościowych oraz Internetu jako źródła i środka komunika-cji wpłynął na globalną zmianę kulturową współczesnych społeczeństw 10.

Jaki z tego typu refleksji płynie wniosek? Istniejące w zasadzie od począt-ku powstania tej dyscypliny głosy socjologów na temat kryzysu relacji społecz-nych nie powinny uśpić naszej uwagi. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być gorzej. Można jednak spojrzeć na to analitycznie, jako na ciągle ujawniające się i zmieniające procesy budo-wania relacji międzyludzkich w różnych konfiguracjach – przynależności gru-powych, instytucjonalnych, mniej lub bardziej sformalizowanych więziach.

To, co jest pewne, to fakt, że relacje te są dynamiczne, a nie statyczne, pod-legają wpływom makroprocesów społecznych, zmian kulturowych, a zwłasz-cza w naszych zwłasz-czasach, technologicznych. Mówiąc więc o jakimkolwiek wymiarze rzeczywistości społecznej i ludzkiej aktywności, powinniśmy wziąć pod uwagę, że jest ona procesualna, a więc raz ustalone rozwiązania, spo-soby funkcjonowania będą, nawet jeśli uznamy je za sprawdzone, podlegać procesowi zmiany. Ta społeczna perspektywa często nie współgra z perspek-tywą sacrum, która w swojej istocie odnosi się do trwania i niezmiennych wartości, a które w odniesieniu do naszego tematu musimy mieć na uwadze.

Mówiąc jej językiem – Kościół żyje i działa dzięki działaniu Ducha Świę-tego i wszystkie ludzkie wysiłki pozbawione Jego wsparcia skazane będą na porażkę. Cechą tej „ludzkiej”, czyli społecznej perspektywy, jest z kolei dy-namika relacji – wspólnotę/y tworzą ludzie ze swoimi przyzwyczajeniami, sposobem postrzegania świata, pomysłami… I nie chodzi tu o stwierdzenie, że świat się zmienia i Kościół też powinien się zmieniać, czyli dostosować do współczesności, ale o to, że wspólnotę tworzą jednostki społeczne podlega-jące emocjom, racjonalności, określonym, tj. zróżnicowanym umiejętnościom budowania relacji.

Kwestie te nie umknęły uwadze socjologów. Obok pojęcia Gemeinschaft, można spotkać się z angielskim odpowiednikiem (zwłaszcza w socjologii ame-rykańskiej) community. Jest ono bardziej pragmatyczne i skonkretyzowane.

Określa się nim różne zbiorowości, np. grupy etniczne, wyznaniowe, spo-łeczności lokalne, parafialne itp. Tak więc community może oznaczać za-równo wspólnotę, jak i zbiorowość terytorialną (Szacki 2002: 597). Z reguły łączy się te dwa aspekty. Przegląd literatury z tej dziedziny dokonany w latach 50. XX w. przez George’a Hillery’ego (do dziś cytowanego, jeśli idzie o tę problematykę) pokazał, że większość socjologów charakteryzuje community jako społeczność lokalną i przypisuje jej trzy cechy: terytorium, interakcję społeczną oraz istnienie więzi między członkami. Rzadko zdarza się, aby

ba-10 Szerzej rozwinęłam ten wątek, pisząc o młodzieży (Kaźmierska 2018: 15–31).

dacze eksponowali wyłącznie terytorium lub tylko więzi społeczne (Hillery 1955: 111–119 za Szacki 2002: 597). Zarazem na tych samych stronach Hil-lery pisze: „poza pojęciem, że ludzie są wspólnie w coś [podkreślenie – K.K.]

zaangażowani, nie ma pełnej zgody co do natury wspólnoty”.

Zarówno wymienione cechy, jak i niedookreśloność definicji wspólnoty doskonale znajdują swoje odniesienie do parafii, której punktem wyjścia jest wpisanie w określone terytorium, ale istotą działania jest interakcja i budowa-nie relacji opartej na sacrum. Zarazem na pytabudowa-nie, co wynika z faktu, że ludzie są „w coś zaangażowani”, nie da się jednoznacznie i do końca odpowiedzieć.

Ujmując rzecz inaczej: dlaczego w jednych parafiach poczucie wspólnoty jest silne, a w innych jakby słabsze? Można z dużą dozą prawdopodobieństwa za-łożyć, że tam gdzie są zaangażowani duszpasterze, poczucie wspólnoty będzie większe. Postawmy jednak kolejne pytanie: Jak to jest, że ten sam duszpa-sterz w jednej parafii jest w stanie zbudować wspólnotę, a w innej dużo trud-niej lub niemalże nie? Nie mam ambicji udzielenia odpowiedzi na to pytanie, ale przedstawione dalej wyniki badań mogą nas do niej, jeśli nie przybliżyć, to uwrażliwić na możliwe do przyjęcia interpretacje.

Warto w związku z powyższym przytoczyć jeszcze dodatkowe spojrzenie na wspólnotę, eksponujące element działania. Interakcyjny model wspólnoty zawiera trzy elementy: aktorzy społeczni (członkowie wspólnoty); zrzesze-nia (grupy wspólnotowe) oraz działanie. Członkowie wspólnoty, podejmując różne działania w danym polu społecznym, tworzą różne grupy wspólnotowe (Kaufman 1959). Innymi słowy, chodzi o opis: „kto, z kim, co robi i kiedy?”

(Mikołajewska 1999: 22). Kaufman wskazuje zatem, że podstawą wspól-noty jest aktywność: „Ludzie we wspólnocie powinni nie tylko być zdol-ni do wspólnego działazdol-nia, ale także działać wspólzdol-nie we wspólnej trosce o życie” (Kaufman 1959: 9–10 za Mikołajewska 1999: 22). Każde działanie wymaga zorganizowania, współpracy, wyznaczenia zadań, oceny ich wykona-nia itd. Rodzi to z kolei pokusę specjalizacji, koordynacji, co prowadzić może do stosunków bezosobowych rozbijających więzi. A to, jak już ustaliliśmy, jest kontrwspólnotowe. Widzimy tu wyraźnie, a nasze doświadczenie codzien-ne zdaje się to potwierdzać, że istnieje dość cienka granica między działaniem wspólnotowym i instytucjonalnym – między Gemeinschaft a Gesselschaft, zwłaszcza jeśli odniesiemy je do typu zbiorowości innych niż rodzina. Cho-ciaż rodzina jest pierwowzorem Gemeinschaft, to wspólnotę można budować i doświadczać też w innych sytuacjach społecznych (np. społeczności lokal-nej, grupie przyjaciół, czy właśnie parafii itp.). Wszędzie tam pojawia się pokusa zinstytucjonalizowania działania. Jest ona tym silniejsza, im bardziej zinstytucjonalizowane są nasze społeczeństwa. Można nawet powiedzieć, że

nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić pewnych działań bez ich ram insty-tucjonalnych, np. jeśli odniesiemy to do parafii – proboszcz nie może sobie wyobrazić funkcjonowania bez ramy organizacyjnej, finansowej i admini-stracyjnej. Narzucają ją struktury administracyjne Kościoła, państwa, regu-lacji prawnych 11. Można też powiedzieć, że proboszcz narzuca ją sam sobie, np. czuje się bowiem osobiście odpowiedzialny za ekonomiczno-gospodarczy aspekt funkcjonowania parafii. Na pytanie: Jakie formy działalności w koście-le dekoście-leguje Ksiądz parafianom?, zakoście-ledwie 9 na 149 księży 12 wymieniło obszar ekonomiczno-gospodarczy. Padły takie sformułowania, jak: rada ekonomicz-na, kwestie gospodarcze, remonty, głos doradczy w sprawach finansowych.

W żadnej z wypowiedzi nie zasugerowano, że prowadzenie spraw finanso-wych parafii delegowane jest w całości na parafian.