• Nie Znaleziono Wyników

Klub Ślimaka

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 43-51)

tej ślicznej... yy... Czaszki? - Szesnaście galeonów. -, Więc to jest na sprzedaż? To nie jest... Zatrzymane dla kogoś? Pan Borgin popatrzył na nią z ukosa. Harry miał nie miłe uczucie, że dokładnie wie, co Hermiona kombinuje. Widocznie Hermiona również to wyczuła, ponieważ zaczęła się mieszać. - Chciałam tą rzecz, żeby... Ee... Chłopiec, który był tu przed chwilą, Draco Malfoy, więc, on jest moim przyjacielem, i chcę mu dać prezent urodzinowy, ale jeśli tą rzecz już ktoś zarezerwował, ja nie chce mu dać tej samej rzeczy, więc... Um... To była dość kiepsko zmyślona historia według Harrego i oczywiście Borgin pomyślał tak samo. - Wyjdź - powiedział ostro - Natychmiast wyjdź! Hermiona nie czekała, aż Borgin powtórzy prośbę po raz drugi, lecz szybko poszła do drzwi za Borginem na piętach. Gdy dzwonek znów zadzwonił Borgin trzasnął drzwiami i wywiesił tabliczkę 'Zamknięte'. - Ach, dobrze - powiedział Ron zarzucając pelerynę na Hermionę. - Niezła próba, ale byłaś trochę za bardzo oczywista... - Dobrze, więc następnym razem pokażesz mi jak to zrobić, Mistrzu Tajemnic! - Odpowiedziała szorstko. W ten sposób Ron i Hermiona kłócili się przez całą drogę powrotną. Zatrzymali się w Czarodziejskich Dowcipach zostali zmuszeni do wyjaśnień gdzie byli i co robili przez panią Weasley, Hagrida, którzy najwyraźniej zauważyli ich nieobecność. Harry chował szybko pelerynę niewidkę do torby, i w odpowiedzi na oskarżenia pani Weasley powiedział,że byli na tyłach sklepu i musiała ich po prostu nie zobaczyć.

Rozdział 7 : Klub Ślimaka

Harry spędził większość ostatniego tygodnia wakacji rozważając znaczenie zachowania Malfoya w Alei Nokturnu. Rzeczą, która niepokoiła go najbardziej, była satysfakcja wypisana na twarzy Malfoya, kiedy opuszczał sklep. Nic, co sprawiło, że Malfoy wyglądał na tak zadowolonego nie mogło wróżyć niczego dobrego. Harry był nieco poirytowany faktem, że ani Ron ani Hermiona nie wydawali się być zaciekawieni zachowaniem Malfoya, tak jak on; a po kilku dniach sprawiali nawet wrażenie znudzonych dyskusją na ten temat.

– Tak, przeciez zgodziłam się już, że to podejrzane, Harry – powiedziała Hermiona ze zniecierpliwieniem. Siedziała na parapecie w pokoju Freda i Georga z nogami opartymi na kartonowych pudłach i z niechęcią zerkała zza swojego nowego podręcznika Zaawansowanego Tłumaczenia Runów.

– Ale czy nie zgodziliśmy się, że można to tłumaczyć na wiele sposobów?

– Może złamał swoją Rękę Chwały– powiedział Ron, próbując wyprostować pogięte witki swojej miotły. Pamiętasz tę wysuszoną rękę, którą miał Malfoy?

– Co mógł mieć na myśli mówiąc “Nie zapomnij trzymać tego w bezpiecznym miejscu” zapytał Harry po raz setny – Dla mnie to zabrzmiało jakby Borgin miał jeszcze jakiś inny zepsuty przedmiot, a malfoy chciał obydwa.

– Tak sądzisz? – powiedział Ron, teraz próbując zdrapać trochę brudu z rączki swojej miotły.

– Tak sądzę – powiedział Harry. Kiedy ani Ron, ani Hermiona nie odpowiedzieli, powiedział – Ojciec Malfoya jest w Azkabanie. Czy nie uważacie, że Malfoy będzie chciał się zemścić?

Ron spojrzał na niego, mrugając ze zdziwieniem.

– Malfoy, zemsta? A co on może zrobić?

– W tym cały problem, że nie mam pojęcia! – powiedział Harry z frustracją. – Ale on coś kombinuje i myślę, że powinniśmy potraktować to poważnie. Jego ojciec jest Śmierciożercą i …

Harry przerwał, jego wzrok był utkwiony w oknie za Hermioną, usta miał otwarte. Do głowy przyszła mu zaskakująca myśl.

– Harry? – powiedziała Hermiona zaniepokojonym głosem – Co się stało?

– Nie boli cię znowu twoja blizna, prawda? – zapytał Ron nerwowo.

– On jest Śmierciożercą!– powiedział Harry powoli – Zastąpił swojego ojca jako Śmierciożerca!

Po chwili ciszy Ron wybuchnął śmiechem. – Malfoy? Przecież on ma szesnaście lat, Harry! Myślisz że Sam–Wiesz–Kto pozwoliłby Malfoywi do nich dołączyć?

– To brzmi mało prawdopodobnie, Harry – powiedziała Hermiona z naciskiem.

– Dlaczego tak myślisz?

– To było u Madame Malkin. Nawet go nie dotknęła, ale on wrzasnął i wyszarpnął jej swoją rękę, kiedy chciała podwinąć mu rękaw. To była jego lewa ręka. On został naznaczony Mrocznym Znakiem.

Ron i Hermiona spojrzeli na siebie.

– No cóż, …– powiedział Ron niepewnie.

– Myślę, że on po prostu chciał stamtąd wyjść, Harry – powiedziała Hermiona.

– Pokazał Borginowi coś, czego nie mogliśmy dojrzeć – uparcie nalegał Harry. – Coś, co naprawdę wystraszyło Borgina. To był Znak, wiem to… – Pokazywał Borginowi z kim ma do czynienia, żebyście tylko widzieli jak poważnie Borgin go potraktował!

Ron i Hermiona po raz kolejny wymienili spojrzenia.

– Nie jestem pewien, Harry...

– Naprawdę nie sądzę aby Sam–Wiesz–Kto przyjął Malfoya...

Zdenerwowany, ale absolutnie przekonany o tym, że ma rację, Harry złapał stertę brudnych szat do quidditcha i opuścił pokój; Pani Weasley nalegała przez kilka dni aby nie zostawiali prania i pakowania na ostatnią chwilę. Na półpiętrze wpadł na Ginny, która wracała do swojego pokoju ze stosem świeżo wypranych szat.

– Nie szła bym teraz do kuchni – ostrzegła go – Wszędzie jest pełno flegmy...

– Postaram się być ostrożny i nie poślizgnąć się na niej– Harry uśmiechnął się.

– Wszedł do kuchni zdecydowanym krokiem, i zastał Fleur siedzącą na kuchennym stole, zupełnie pochłonięta planami związanymi ze ślubem z Billem, podczas gdy pani Weasley obserwowała stertę samoobierających się pędów, które wyglądały na bardzo zapalczywe.

– ... Bill i ja phrawie zdecydowaliśmy się na tylko dwie druchny, Ginny i Gabrielle będą r’azem wyglądały bahrdzo słodko.

Myślę o ubhraniu ich w kolorze bladozłotym. – róźowi byłby przecież okhropni z włosami Ginny...

– Aha, Harry! – powiedziała głośno pani Weasley, ucinając monolog Fleur. – Dobrze. Chciałam wyjaśnić ci środki

bezpieczenstwa podjęte w związku z jutrzejsza podróżą do Hogwartu. Znowu mamy do dyspozycji samochody ministerstwa, a na stacji będą czekali Aurorzy...

– Czy będzie z nimi Tonks? – zapytał Harry wręczając jej swoje szaty do quidditcha.

– Nie. Myślę, że nie. Z tego co mówił Artur została przydzielona gdzie indziej.

– Ona pozwoliła sobi odejść, ta Tonks –Fleur zamyśliła się, podziwiając swoje własne oszałamiające odbicie na odwrocie łyżeczki do herbaty. – Wielki b’ląd, gdiby mnie ktoś pytał.

– Tak, dziękuję – powiedziała cierpko pani Weasley, znowu przerywając Fleur. – Lepiej zabierz się do roboty, Harry.Chcę żeby kufry były gotowe dziś wieczorem, jeśli to możliwe, więc nie będzie zwyczajowego rozgardiaszu na ostatnią chwilę.

Faktycznie, ich wyjazd następnego ranka przebiegał sprawniej niż zazwyczaj. Kiedy samochody ministerstwa pojawiły się naprzeciwko Nory, wszyscy byli już gotowi, a kufry spakowane; kot Hermiony, Krzywołap, był bezpiecznie zamknięty w swoim podróżnym koszyku; Hedwiga, sowa Rona – Świstoświnka i nowy purpurowy [Pygmy Puff] Ginny, Arnold – byli klatkach.

– Au revoir, 'arry– powiedziała Fleur gardłowo, całując go na do widzenia. Ron pełen nadziei ruszył do przodu, ale Ginny podstawiła mu nogę i Ron upadł na zakurzone podwórze prosto u stóp Fleur. Wściekły, czerwony i brudny pobiegł szybko do samochodu bez pożegnania.

Na stacji Kings Cross nie czekał na nich pogodny Hagrid. Zamiast niego, dwóch posępnych, brodatych Aurorów w ciemnych mugolskich garniturach podeszło do samochodów gdy te się zatrzymały, i zajęli miejsca po obu stronach grupy, bez słowa prowadząc ich na stację.

– Szybko, szybko, przez barierkę – powiedziała pani Weasley, która wydawała się być nieco poddenerwowana całą tą surową operatywnością. – Harry powinien pójść pierwszy, z...

Popatrzyła pytająco na jednego z Aurorów, który skinął lekko głową,

chwycił Harrego za ramię i spróbował pokierowac nim w stronę barierki pomiędzy peronem dziewiątym i dziesiątym.

– Umiem chodzić, dzięki – powiedział z irytacją Harry, wyrywając swoje ramię z chwytu Aurora. Popchnął swój wózek dokładnie na solidną barierkę, ignorując swojego cichego kompana, i sekundę później znalazł się na peronie dziewięć i trzy czwarte, gdzie szkarłatny ekspres do Hogwartu stał plując parą ponad tłum.

Hermiona i Weasleyowie dołączyli do niego po kilku sekundach. Bez porozumienia z posępnym Aurorerm, Harry skinął na Rona i Hermionę by poszli za nim poszukać wolnego przedziału.

– Nie możemy, Harry – powiedziała Hermiona patrząc na niego przepraszająco– Ron i ja musimy najpierw iśc do wagonu prefektów, a potem popatrolowac trochę korytarze.

– A, tak, zapomniałem – powiedział Harry

– Lepiej idźcie prosto do pociągu, zostało wam tylko kilka minut do odjazdu. – powiedziała pani Weasley spoglądając na zegarek.– No więc, życzę miłego semestru, Ron...

– Panie Weasley, czy mogę zamienić z Panem słowo? – zapytał Harry pod wpływem chwili.

– Oczywiście – powiedział pan Weasley, który wyglądał na trochę zaskoczonego, ale mimo to odszedł z Harrym na bok, tak by inni nie mogli ich usłyszeczeć.

Harry przemyślał to starannie i stwierdził, że jeśli powinien komuś o tym powiedzieć, to pan Weasley był odpowiednią osobą; po pierwsze, ponieważ pracował w ministerstwie dlatego też jego stanowisko pozwalało na przeprowadzenie dalszego śledztwa, po drugie, ponieważ pomyślał, że nie ma wielkiego ryzyka, aby pan Weasley wybuchnął złością. Widział jak pani Weasley i Auror o posępnej twarzy obrzucili ich podejrzliwymi spojrzeniami, kiedy odeszli na bok.

– Kiedy byliśmy na Ulicy Pokątnej…– zaczął Harry, ale pan Weasley uprzedził go krzywiąc się.

– Czy mam przypadkiem odkryć gdzie ty, Ron i Hermiona zniknęliście podczas gdy powinniście być na zapleczu sklepu Freda i Georga?

– Skąd pan...

– Harry, proszę. Rozmawiasz z człowiekiem, który wychował Freda i Georga.

– Ech, no dobrze, nie byliśmy na zapleczu. W takim razie niech pan posłucha najgorszego. Więc my śledziliśmy Draco Malfoya. Użyliśmy mojej peleryny niewidki.

– Czy mieliście jakiś rozsądny powód aby to robić, czy to był taki zwykły kaprys?

– Sądziłem, że Malfoy coś kombinuje. – powiedział Harry, ignorując rozdrażnioną i zarazem rozbawioną minę pana Weasleya. Uciekł swojej matce i chciałem się dowiedzieć dlaczego.

– Oczywiście, że chciałeś – powiedział z rezygnacją w głosie pan Weasley. – No dobrze, czy dowiedziałeś się, dlaczego?

– Poszedł do "Borgina i Burkesa" – powiedział Harry. – i zaczął zastraszać tego gościa, Borgina. Chciał wymusić na nim pomoc przy naprawie czegoś. Chciał też, żeby Borgin coś jeszcze dla niego zatrzymał. To zabrzmiało tak, jakby rzecz tego samego rodzaju wymagała naprawy. Tak, jakby to była para. I...

Harry wziął głęboki wdech.

– Jest jeszcze coś. Widzieliśmy jak Malfoy odskoczył na milę gdy Madam Malkin próbowała dotknąć jego lewego ramienia.

Myślę, że on jest naznaczony Mrocznym Znakiem. Myślę, że on zastąpił swojego ojca, jako Śmierciożerca.

Pan Weasley wyglądał na zaskoczonego. Po chwili powiedział – Harry, wątpię aby Sam–Wiesz–Kto pozwolił szesnastolatkowi...

– Czy ktokolwiek naprawdę wie co Sam–Wiesz–Kto by zrobił, a czego nie? – zapytał Harry ze złością – Panie weasley, przepraszam, ale czy to nie jest warte sprawdzenia? Jeśli Malfoy potrzebuje zastraszać Borgina by coś naprawić to jest prawdopodobnie coś Ciemnego lub niebezpiecznego, prawda?

– Jeśli mam być szczery, to naprawdę w to wątpię, Harry, – powiedział wolno pan Weasley – Widzisz, kiedy Lucjusz Malfoy został aresztowany, przeszukaliśmy jego dom. Zabraliśmy stamtąd wszystko, co mogłoby być niebezpieczne.

– Myślę, że coś przeoczyliście – uparcie powiedział Harry

– Może. – powiedział pan Weasley, ale Harry mógłby przysiąc, że pan Weasley chce go udobruchać.

Za nimi rozległ się gwizdek; prawie wszyscy już byli w pociągu, drzwi się zamykały.

– Lepiej się pospiesz! – powiedział pan Weasley, a pani Weasley krzyknęła – Harry, szybko!

– Harry w pośpiechu ruszył do pociągu, państwo Weasley pomogli mu załadować kufer.

– Aha, kochanie, jesteś do nas zaproszony na Boże Narodzenie, wszystko jest już uzgodnione z Dumbledorem, więc zobaczymy się wkrótce – powiedziała pani Weasley przez okno, kiedy za Harrym zatrzasnęły się drzwi i pociąg ruszył. – Dbaj o siebie i...

Pociąg nabierał prędkości.

– bądź dobry i... – pani Weasley biegła za pociągiem – bądź bezpieczny!

Harry machał dopóki pociąg nie skręcił, kiedy stracił państwaWeasleyów z oczu odwrócił się by poszukać reszty.

Przypuszczał, że Ron i Hermiona zostali w wagonie prefektów, ale Ginny stała obok na korytarzu i rozmawiała z kilkoma przyjaciółmi. Ruszył w ich stronę ciągnąc swój kufer. Ludzie gapili się bezwstydnie kiedy przechodził. Nawet przyciskali twarze do szyb w swoich przedziałach aby go zobaczyć. Spodziewał się wzrostu liczby rozdziawionych i gapiących, mógł się tego spodziewać po tych wszystkich plotkach o "Wybrańcu" w "Proroku Codziennym" , ale wizja życia w blasku jupiterów nie cieszyła go specjalnie. Klepnął Ginny w ramię.

– Kumpel próbuje znaleźć przedział?

– Nie mogę, Harry, powiedziałam że muszę spotkać się z Deanem.– powiedziała Ginny – Na razie!

– Prawda – powiedział Harry. Poczuł dziwne ukłucie złości gdy odchodziła jej długie rude włosy tańczyły za nią; tak bardzo przyzwyczaił się do jej obecności przez lato, że prawie zapomniał, że Ginny nie trzymała się z nim, Ronem i Hermioną w szkole. Zamrugał i rozejrzał się: był otoczony przez zahipnotyzowane dziewczęta.

– Cześć, Harry! – powiedział znajomy głos za nim.

– Neville! – powiedział Harry z ulgą, odwracając się by zobaczyć chłopca o okrągłej twarzy brnącego w jego stronę.

– Witaj, Harry – powiedziała dziewczyna z długimi włosami i wielkimi zamglonymi oczami, która stała tuż za Nevillem.

– Luna, cześć, jak się masz?

– Dobrze, dziękuję. – powiedziała Luna. Do siebie przyciskała magazyn; wielkie litery na okładce oznajmiały, że jest w nim darmowa para Widmowych Okularów.

– Żongler dalej dobrze się trzyma? – zapytał Harry, który czuł sentyment do magazynu, dla którego udzielił ekskluzywnego wywiadu w poprzednim roku.

– O tak, obroty ciągle są niezłe – powiedziała Luna wesoło.

– Chodźcie, znajdziemy jakieś miejsca. – powiedział Harry i cała trójka ruszyła przez pociąg wypełniony hordami cichych, gapiących się uczniów. W końcu znaleźli pusty przedział, Harry szybko wszedł do środka.

– Gapią się nawet na nas? – zapytał Neville wskazując na siebie i Lunę. – To dlatego, że jesteśmy z tobą!

– Gapili się na was, bo też byliście w Ministerstwie. – powiedział Harry, kiedy już udało mu się wstawić kufer na półkę z bagażami. – Nasza mała przygoda została opisana w "Proroku Codziennym", musieliście to widzieć!

– Tak, myślałem, że babcia będzie zła przez te wszystkie publikacje. – powiedział Neville – ale była bardzo zadowolona.

Powiedziała, że zaczynam być podobny do mojego ojca. Kupiła mi nową różdżkę, spójrzcie!

Wyciągnął różdżkę i pokazał ją Harremu.

– Wiśnia i włos jednorożca. – powiedział dumnie – Myślimy, że to była jedna z ostatnich sprzedanych przez Ollivandera, który zniknął następnego dnia – Hej, wracaj tutaj Teodoro!

I zanurkował pod siedzenie aby wydobyć swoją ropuchę, która raz jeszcze spróbowała wydostać się na wolnośc.

– Czy będziemy kontynuować spotkania GD w tym roku, Harry? – zapytała Luna, odklejając parę Widmowych Okularów ze środka Żonglera.

– To nie ma chyba większego sensu, skoro pozbyliśmy się Umbrige, prawda?– powiedział Harry siadając. Neville uderzył głową w siedzenie wynurzając się spod niego. Wyglądał na bardzo zawiedzionego.

– Ja lubiłem spotkania GD! Nauczyłem się od ciebie bardzo dużo!

– Mnie też podobały się spotkania – powiedziała Luna pogodnie – To tak, jakby mieć przyjaciół.

To był jeden z tych niewygodnych tematów poruszanych czasem przez Lunę, który powodował, że Harry odczuwał

mieszankę współczucia i zakłopotania. Zanim zdołał odpowiedzieć doszło do zamieszania na zewnątrz ich przedziału. Grupa dziewczyn z czwartego roku szeptała i chichotała między sobą po drugiej stronie szyby.

– Ty go zapytaj!

– Nie, ty!

– Ja to zrobię!

I jedna z nich, odważnie wyglądająca dziewczyna z dużymi ciemnymi oczami, wystającym podbródkiem i długimi czarnymi włosami weszła do środka.

– Czesć, Harry, jestem Romilda, Romilda Vane – powiedziała głośno i pewnie. – Czemu nie dołączysz do naszego przedziału? Nie musisz siedzieć z nimi – dodała dramatycznym szeptem wskazując tyłek Nevilla, który to wystawał spod siedzenia, gdyż ten ponownie szukał Teodory, i na Lunę, która akurat założyła darmowe Widmowe Okulary, co nadało jej wygląd obłąkanej, wielokolorowej sowy.

– Oni są moimi przyjaciółmi – powiedział chłodno Harry

– Och – powiedziała dziewczyna, która wyglądała na bardzo zaskoczoną – Och, w porządku.

Wycofała się, zasuwając za sobą drzwi.

– Ludzie spodziewają się, że możesz mieć lepszych przyjaciół niż my – powiedziała Luna, po raz kolejny objawiając swój talent do wprawiania ludzi w zakłopotanie.

– Jesteście w porządku – powiedział krótko Harry. – Żadna z nich nie była w ministerstwie. One nie walczyły ze mną.

– To co mówisz, jest bardzo miłe – powiedziała Loona. Poprawiła na nosie Widmowe Okulary i powróciła do czytania

"Żonglera".

Przecież my nie stawiliśmy mu czoła – powiedział Neville, wynurzając się spod siedzenia z kłaczkami i kurzem we włosach i zrezygnowaną Teodorą w ręce. – Ty to zrobiłeś. Powinieneś usłyszeć co moja babcia mówiła o Tobie. "Ten Harry Potter ma więcej odwagi niż całe Ministerstwo Magii razem wzięte!" Ona oddałaby wszystko, zebyś był jej wnukiem...

Harry zaśmiał się nieco zakłopotany i zmienił temat na wyniki SUMów, tak szybko jak tylko mógł. Kiedy Neville recytował swoje oceny i głośno wyrażał swoje obawy czy będzie mógł kontynuować naukę transmutacji, skoro ma tylko

"zadowalający", Harry patrzył na niego, ale go nie słuchał.

Dzieciństwo Nevilla, tak samo jak Harrego zostało zniszczone przez Voldemorta, ale Neville nie miał pojęcia jak niewiele go dzieliło od przeznaczenia Harrego. Przepowiednia mogła dotyczyć każdego z nich, jednak z nieodgadnionych powodów Voldemort uznał, że chodziło o Harrego.

Gdyby Voldemort wybrał Nevilla, to właśnie Neville siedziałby naprzeciwko Harrego, nosząc bliznę w kształcie błyskawicy i ciężar przepowiedni... A może... Może matka Nevilla by zginęła aby go uratować, tak jak Lily zginęła dla Harrego? Pewnie tak... Ale co jeśliby nie była w stanie stanąć między swoim synem a Voldemortem? Czy wtedy by nie było żadnego

"Wybrańca"? Puste siedzenie, na którym siedział teraz Neville, Harry bez blizny, który byłby całowany na pożegnanie przez swoją matkę a nie matkę Rona?

– Wszystko w porządku, Harry? Wyglądasz dziwnie... – powiedział Neville.

Harry zaczął – Przepraszam, ja...

– Wrackspurt cię dopadł?[Wrackspurt – wrack = ruina, spurt = struga, fontanna] – zapytała Luna z sympatią, spoglądając na Harrego przez swoje ogromnie kolorowe Widmowe Okulary.

– Ja…co?

– Wrackspurt... One są niewidzialne. One unoszą się w twoich uszach i powodują, że twój mózg zaczyna musować – powiedziała – Myślałam, że poczułam jak jeden się tu zbliża.

Zatrzepotała rękami w powietrzu, jakby próbowała zabić dużą, niewidzialną ćmę. Harry i Neville spojrzeli szybko po sobie i natychmiast zaczęli rozmawiać o quidditchu.

Pogoda na zewnątrz pociągu była tak różnorodna , jak wcześniej przez całe lato.Wjeżdżali na tereny objęte chłodną mgłą, a następnie wyjeżdżali na obszary. Był to jeden z tych odcinków, kiedy słońce było prawie widoczne spoza chmur, kiedyRon i Hermiona w końcu weszli do przedziału.

– Chciałbym aby wózek z jedzeniem się pospieszył, umieram z głodu. – powiedział Ron tęsknie, osuwając się na siedzenie obok Harrego i chwytając się za żołądek. – Cześć Neville, cześć Luna. Wiecie co? – dodał, odwracając się do Harrego –

Malfoy wcale nie przejmuje się obowiązkami prefekta. Po prostu siedzi w swoim przedziale z innymi Ślizgonami, widzieliśmy go po drodze.

Harry wyprostował się zainteresowany słowami Rona. To nie było w stylu Malfoya, by zrezygnować z szansy demonstrowania swojej władzy prefekta, której z resztą chętnie nadużywał przez cały rok.

– Co zrobił, kiedy cię zobaczył?

– To, co zawsze – powiedział Ron bez trudu, pokazując nieuprzejmy gest ręką. – To nie w jego stylu, prawda? Więc... to znaczy... – wykonał gest ponownie – ale dlaczego nie jest na zewnątrz i nie znęca się nad pierwszorocznymi?

– Nie mam pojęcia – powiedział Harry, ale jego mózg pracował na przyspieszonych obrotach. Czy to nie wyglądało jakby Malfoy miał ważniejsze rzeczy na głowie niż znęcanie się nad młodszymi uczniami?

– Może wolał Brygadę Inkwizycyjną – powiedziała Hermiona – Może samo bycie prefektem wydaje mu się przy tym banalne.

– Nie sądzę – powiedział Harry – Myślę, że on jest...

Ale zanim miał okazję wyłożyć swoją teorię, drzwi przedziału otworzyły się ponownie i trzecioroczna dziewczyna weszła do środka, z trudem łapiąc oddech.

– Miałam dostarczyć to do Nevilla Longbottoma i Harrego Pottera – wyjąkała, jej oczy spotkały się z oczami Harrego i

– Miałam dostarczyć to do Nevilla Longbottoma i Harrego Pottera – wyjąkała, jej oczy spotkały się z oczami Harrego i

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 43-51)