• Nie Znaleziono Wyników

Niemrawe wspomienia

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 114-121)

- I nie powiedziałbyś mi, nawet gdybyś wiedział - zapytał Scrimegour – prawda?

- Nie, nie powiedziałbym – powiedział Harry.

- No cóż, w takim razie, widzę, że nie mam szansy się dowiedzieć.

- Może pan próbować – powiedział Harry niewzruszony. - Ale wydaje się pan być bystrzejszy od Knota, więc myślałem, że może uczy się pan na błędach. On próbował mieszać się w sprawy Hogwartu. Pewnie zauważył pan, że on nie jest ministrem, chociaż Dumbledore ciągle jest dyrektorem. Gdybym był na pana miejscu, zostawiłbym Dumbledora w spokoju.

Nastała długa przerwa.

- No cóż, dla mnie oczywistym jest, że wykonał świetną robotę w twoim przypadku. - powiedział Scrimegour, - Człowiek Dumbledore'a, co by się nie działo, prawda, Potter?

- Tak. - powiedział Harry. - Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy.

I odwracając się plecami do ministra magii, ruszył w stronę domu.

Rozdział 17 : Niemrawe wspomienia

Późno po południu, kilka dni po Nowym Roku, Harry, Ron i Ginny ustawili się obok domowego kominka , by wrócić do Hogwartu. Ministerstwo Magii wydało dekret o jednorazowym przyłączeniu do sieci Fiuu, by umożliwić uczniom szybko i bezpieczny powrót do szkoły. Przy pożegnaniu młodych czarodziei była obecna tylko Pani Weasley, gdyż w pracy byli już Pan Weasley, Fred, George, Bill i Fleur. W trakcie rozstania Pani Weasley zalała się łzami. Co prawda płakała już od chwili, kiedy Percy opuścił dom w dniu Bożego Narodzenia, z okularami obryzganymi pasternakiem, za co Fred, George i Ginny domagali się uznania.

Nie płacz Mamo, powiedziała Ginny, poklepując ją po plecach, gdyż łzy Pani Weasley skapywały na ramię Ginny. -Wszystko będzie dobrze.

-Tak, nie niepokój się o nas,- powiedział Ron, całując mamę w zalany łzami policzek, -albo o Percyego. On jest takim durniem, że szkoda gadać, prawda?

Pani Weasley szlochała jeszcze bardziej niż kiedykolwiek, ponieważ w objęciach trzymała Harry’ego.

-Obiecaj mi Harry, że będziesz na siebie uważał…postaraj się uniknąć problemów.

-Zawsze się staram- odpowiedział Harry. Ja lubię spokojne życie, bez problemów, przecież zna mnie Pani.

Roześmiała się przez łzy.

-Bądź dobry wtedy wszyscy...

Harry wszedł do kominka, stanął w szmaragdowych płomieniach i krzyknął Hogwart. On jako ostatni zobaczył kuchnię oraz zapłakaną Panią Weasley. Zwrócił również uwagę na pozostałe pokoje, lecz rozmazały się w jego oczach. Po chwili poczuł, że zwalnia i w tym samym momencie znalazł się w biurze Profesor McGonagall. Oderwała się od pracy, poczym spojrzała w górę i zobaczyła Harry’ego wychodzącego z kominka.

-Dobry wieczór, Potter. Jak będziesz wychodził, uważaj by nie zostawić popiołu na dywanie.

-Postaram się…odpowiedział Harry.

Harry wyprostował swoje okulary, poprawił włosy, poczym na widoku ujrzał Rona idącego w jego stronę , chwilę później pojawiła się Ginny. Gdy wszyscy troje byli już przy biurku, McGonagall zabrała ich. Kiedy szli korytarzem, Harry spojrzał za okno i zobaczył, że słońce już zachodzi. Większość ogrodu była pokryta grubą warstwą śniegu ,Harry zauważył Hagrida, karmiącego Hipogryfa.

-Błyskotki-, powiedział Ron pewnie, kiedy dotarli do portretu Grubej Damy, która wyglądała bardziej blado niż zwykle, skrzywili się kiedy się odezwała.

-Nie-, odpowiedziała -Jak to nie?

-Jest nowe hasło i proszę nie krzycz-, powiedziała Gruba Dama -Wyjechaliśmy i skąd mamy wiedzieć jakie jest nowe hasło?

-Harry! Ginny!

Hermiona biegła w ich stronę, bardzo zaczerwieniona ze zmęczenia, niosąc płaszcz, kapelusz i rękawiczki.

-Wróciłam kilka godzin temu, byłam odwiedzić Hagrida i Hardo...znaczy się, Suchoskrzydłego - powiedziała łapiąc oddech - Jak minęły wam święta?

-Tak,- powiedział Ron natychmiast, -pełne wrażeń, Rufus Scrim…— coś mam dla ciebie, Harry- powiedziała Hermiona, nie patrząc na Rona ani nie dając żadnego znaku , że go usłyszała . -A hasło brzmi Abstynencja.

-Dokładnie,- powiedziała Gruba Dama słabym głosem i przesunęła się naprzód, poczym pokazała się dziura pod portretem.

-Co się dzieje z nią?- spytał Harry- najwyraźniej, przejadła się w święta- powiedziała Hermiona wznosząc oczy do góry, w czasie gdy szli do pełnego wspólnego pokoju. Ona i jej przyjaciółka Violet, wypiły całe wino z obrazu pijanych mnichów w Korytarzu Uroków. W każdym razie..."

Hermiona poszperała w swojej kieszeni, poczym wyjęła kawałek pergaminu z pismem Dumbledor’a

-Świetnie- powiedział Harry rozwijając pergamin by zobaczyć, co jest w nim napisane. Dowiedział się, że jego następna lekcja z Dumbledore’em jest zaplanowana na przyszłą noc.

Mam mu dużo do powiedzenia, -Usiądźmy.

Ale w tym samym momencie usłyszeli głośni pisk „Wygrał, wygrał”! i Lavender Brown wpadła niczym strzała rzucając się w ramiona Rona. Kilku widzów zachichotało, na twarzy Hermiony pokazał się uśmiech poczym powiedziała -Tu jest wiadomość…Idziesz Ginny?

- Nie, dzięki, powiedziałam, że spotkam się z Dean’em,- powiedziała Ginny, chociaż Harry nie zauważył tego, że, nie powiedziała tego zbyt entuzjastycznie. Zostawiając Rona i Lavender Harry wziął Hermionę do innego stołu.

-Więc jak minęły święta?

-Oh, normalnie, w sumie nic specjalnego. I jak poszło w „Wygrana-Wygrana?

- Powiem Ci za minutę, Hermiono. Posłuchaj, nie mogłabyś…

-Nie , nie mogłabym – powiedziała stanowczo – węc nawet mnie o to nie proś.

- Myślałem, że może ze względu na Boże Narodzenie mogłabyś…

-To Gruba Dama upiła się pięćset letnim winem Harry, nie ja. Więc co to była za ważna wiadomość, która chciałeś mi powiedzieć?

Wyglądała zbyt groźnie by się z nią teraz kłócić, więc Harry porzucił temat Rona i powtórzył jej,wszystko co podsłuchał w rozmowie miedzy Malfoyem i Snape’em. Gdy skończył, Hermiona usiadła na chwile zamyślona i w końcu powiedziała "nie wydaje ci się?"

- Że udając, że oferuje pomoc mógł sprowokować Malfoya, aby powiedział co robi?

- Tak - powiedziała Hermiona.

- Tata Rona i Lupin tak twierdzą – powiedział Harry niechętnie - Ale to zdecydowanie udowadnia, że Malfoy coś planuje, nie zaprzeczysz?

- Nie, nie zaprzeczę – odpowiedziała wolno Hermiona - I on wykonuje rozkazy Voldemort, tylko tak, jak mówiłem!

- Hmm .. . czy którykolwiek właściwie wspomniał imię Voldemorta?

Harry zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć – Nie jestem pewny, Snape zdecydowanie powiedział „twój mistrz,”, a kto inny mógłby nim być?

Nie wiem, - powiedziała Hermiona, gryząc wargi. - Być może jego ojciec?

Spojrzała przez pokój, sprawiając wrażenie zamyślonej. Nawet nie zauważyła jak Lavender Brown łaskotała Rona. – Jak się czuje Lupin?

- Niezbyt dobrze – odpowiedział Harry. Opowiedział jej o misji Lupina, którą wykonywał pomiędzy wilkołakami i o trudnościach jakie napotkał. - Słyszałaś kiedyś o tym Fenfirze Greybacku?

- Tak, słyszałam – powiedziała Hermiona zaskoczona. –I ty też musiałeś o nim słyszeć, Harry!

- Kiedy, na Historii Magii? Przecież wiesz, że nigdy nie uważam na lekcji.

- Nie, Harry, nie na Historii Magii – Malfoy groził Fenfirem Borginowi – powiedziała Hermiona. – W drodze powrotnej w Alei Nokturnu, nie pamiętasz? Powiedział Borginowi, że Greyback był starym przyjacielem rodziny, i że będzie obserwował jego postępy!

Harry wlepił w nią oczy. – Zapomniałem, ale to udowadnia, że Malfoy jest Śmierciorzercą, bo jak inaczej mógłby się porozumiewać z Greybackiem i mówić mu co ma robić?

- To jest dość podejrzane – odetchnęła Hermiona. – Chyba, że… - Och, daj spokój – powiedział rozdrażniony Harry. – Nie możesz tego ignorować.

-Cóż, istnieje możliwość, że to była tylko pusta groźba.

-Jesteś nieprawdopodobna, naprawdę – powiedział Harry potrząsając głową.

- Zobaczymy, kto ma rację... Zadławisz się swoimi słowami Hermiono, tak jak ministerstwo. O tak, miałem już okazję pokłócić się z Scrimegourem...

Resztę wieczoru zgodnie spędzili na urąganiu pod adresem ministerstwa magii. Dla Hermiony, podobnie jak dla Rona, myśl, że to ministerstwo doprowadziło Harrego do Voldemorta w zeszłym roku, powodowała, że obawiali się prosić go o pomoc.

Nowy semestr zaczął się następnego ranka, mile zaskakując szóstorocznych: Ogromną informacją przypiętą na tablicy w Pokoju Wspólnym

LEKCJE APORTACJI

Jeżeli masz 17 lat, albo skończysz 17 lat przed 31sierpnia kwalifikujesz się do przystąpienia do dwunasto tygodniowego Kursu Aportacji prowadzonego przez Instruktora Aportacji z Ministerstwa magii. Chętnych uprasza się o wpisywanie się poniżej. Koszt 12 galeonów.

Harry i Ron dołączyli się do tłumu, który przepychał się koło karty z ogłoszeniem, ustawiając się w kolejce, by podpisać się pod zawiadomieniem. Ron wyjął swoje pióro, by podpisać się pod Hermioną, tymczasem Lavender zakradła się za jego plecy, zasłoniła mu oczy i powiedziała – Domyślasz się kto Wygrany- Wygrany? - Harry odwrócił się, by znaleźć Hermionę.

Dogonił ją, bo nie chciał zostać z Ronem i Lavender. Ku ich zaskoczeniu, Ron dołączył do nich zaraz przy portrecie. Jego uszy poczerwieniały, a twarz ukazywała niezadowolenie. Hermiona bez słowa przyspieszyła, aby dogonić Neville’a.

- Więc - Aportacja," powiedział Ron, jego ton dawał doskonale do zrozumienia, że Harry nie powinien wspominać o tym co się przed chwila wydarzyło –Będzie fajnie, nie?

-Nie wiem – może było by lepiej, jak byś sam się przekonał. Nie podobało mi się to zbytnio, gdy Dumbledore zabrał mnie ze sobą.

Zapomniałem, że ty już to kiedyś robiłeś… Lepiej żebym zdał swój test za pierwszym razem, powiedział zazdrośnie Ron -Fred i George zdali,

-Ale Charlie oblał, prawda?

-tak, ale Charlie był większy ode mnie" - Ron rozłożył ręce tak, jakby był gorylem.

Więc Fred i George nie mówili o tym za często... w każdym razie nie wprost.. – - Kiedy możemy zdać test?

- Jak tylko będziemy mieli 17 lat. Dla mnie to juz w Marcu!

-Tak, ale nie będziesz mógł się aportować tutaj, w zamku...!

Nie w tym rzecz, prawda? Wszyscy by wiedzieli, ze mógłbym się aportować, jeślibym chciał. Ron nie był jedynym podekscytowanym na myśl o Aportacji. Cały dzień były rozmowy o nadchodzących lekcjach. Można było zyskać wiele korzyści, będąc zdolnym do znikania i pojawiania się według własnej woli

- Ale było by super, gdybyśmy to potrafili. Seamus pstryknął palcami by pokazać zniknięcie.

- Mój kuzyn Fergus robi to by mnie wkurzyć, niech poczeka, jak ja to będę umiał.

Nigdy już nie zazna spokoju.

Delektując się wizją tej szczęśliwej perspektywy, Seamus strzepnął różdżkę trochę zbyt entuzjastycznie. Zamiast fontanny czystej wody, wystrzelił z niej strumień wody, który uderzył Profesora Flitwicka prosto w twarz.

Harry już się Aportował- powiedział Ron lekko zmieszanemu Seamusowi, po tym jak Profesor Flitwick wysuszył się machnięciem różdżki i kazał Seamusowi powiedzieć - jestem czarodziejem, a nie machającym kijkiem pawianem. – Dum … ee…– ktoś się aportował, zabierając go ze sobą.

-Łał!- szepnął Seamus i on, Dean oraz Neville przysunęli głowy trochę bliżej, by usłyszeć, jak to jest się aportować. Przez resztę dnia, Harry był oblegany przez resztę szóstoroczniaków, i zmuszany do opisywania uczucia jakie towarzyszy aportacji.

Wszyscy wydawali się zachwyceni, bardziej niż zniechęceni gdy mówił im jak nieprzyjemne to było, i wciąż odpowiadał na dziesiątki szczegółowych pytań aż do ósmej tego wieczoru, kiedy był zmuszony skłamać, że ma do oddania książkę do biblioteki, tak by mógł uciec na czas na jego lekcje z Dumbledore’em.

Lampy w gabinecie Dumbledore’a zostały zapalone, portrety poprzednich dyrektorów szkoły chrapały cicho w ramach. A na biurku leżała Myślodsiewnia. Ręce Dumbledore’a leżały po obu jej stronach. Prawa dłoń była pociemniała i sparzona, jak poprzednio. Wydawać się mogło, że nie została do końca wyleczona. Harry zastanowił się, być może po raz setny, co mogło wywołać takie zranienie. Jednak o to nie zapytał. Dumbledore powiedział, że dowie się w końcu, w każdym razie był inny temat, na który mieli rozmawiać. Zanim Harry powiedział o Snape’ie i Malfoyu, Dumbledore przemówił.

- Słyszałem, że w czasie świąt Bożego Narodzenia spotkałeś Ministra Magii?

–Tak – odpowiedział Harry. – Nie był zadowolony, kiedy mnie spotkał.

-Nie – westchnął Dumbledore. Tak samo było ze mną. Musimy próbować nie zatonąć w naszym cierpieniu Harry. Lecz wojna trwa dalej.

Harry uśmiechnął się.

- On chciał, bym powiadomił czarodziejską społeczność, ze Ministerstwo Magii dobrze wypełnia swoje obowiązki.

Dumbledore się uśmiechnął.

- Pierwotnie, to był pomysł Fudge’a, wiesz o tym? Podczas jego ostatnich dni w biurze, kiedy starał się rozpaczliwie utrzymać się na stanowisku, szukał ciebie w nadziei, że go poprzesz.

- Po tym wszystkim, co zrobił ubiegłego roku? – zapytał gniewnie Harry. Po Umbridge?

- Powiedziałem Korneliuszowi, że nie ma na to żadnej szansy, ale pomysł nie umarł, gdy Fudge opuścił posadę. Kiedy spotkałem się z Scrimegourem nakazał abym spotkał się z tobą.

- To właśnie, dlatego posprzeczaliście się! Wydusił Harry. - To było w Codziennym Proroku.

- Z pewnością Prorok Codzienny kiedyś poda prawdę – powiedział Dumbledore. Tak to dlatego się pokłóciliśmy. Cóż na to wygląda, że Rufus znalazł w końcu sposób, żeby zapędzić cię w kozi róg.

- On zarzucił mi, że jestem pańskim pupilkiem.

- Jak to niegrzecznie z jego strony.

- Powiedziałem mu, że byłem.

Dumbledore otworzył jego usta, jakby chciał coś powiedzieć, poczym zamknął je znowu. Za plecami Harry’ego feniks Fawkes zapiał miękko. Harry uzmysłowił sobie, że źle zrobił. Uświadomił sobie także, że oczy Dumbledore’a były wilgotne mokre, poczym Harry wlepił wzrok w podłogę, by nie patrzeć na Dumbledore’a. Kiedy jednak Dumbledore przemówił, jego głos był opanowany.

- Poczułem się dotknięty, Harry.

- Scrimgeour chciał wiedzieć gdzie Pan jest, podczas nieobecności w Hogwarcie – powiedział Harry, nie odrywając wzroku od podłogi.

- On jest bardzo wścibski, jeśli chodzi o tą sprawę – powiedział Dumbledore, radosnym i miękkim głosem. Harry pomyślał, że może bezpiecznie spojrzeć na dyrektora. – Nawet usiłował iść za mną, on jest naprawdę zabawny– Rozkazał Dawlishowi aby mnie śledził. To nie było miłe. Już raz musiałem go przekląć; kolejny raz zrobiłem to z wielkim żalem.

-Więc oni nadal nie wiedzą, gdzie pan chodzi – zapytał Harry, mając nadzieję, że uzyska więcej informacji dotyczących tego tematu, ale Dumbledore zaledwie uśmiechnął się zza swoich okularów.

- Nie, nie wiedzą. To nie jest zbyt dobry moment aby o tym mówić. Uważam, że powinniśmy kłaść nacisk, na cos innego?

- Tak, jest coś innego Panie Dyrektorze – powiedział Harry. Dotyczy to Malfoya i Snape’a.

- Profesora Snape’a , Harry.

- Tak, tak jest. Podsłuchałem ich na przyjęciu u Profesora Slughorna . . . właściwie to z nimi poszedłem.

Dumbledore słuchał historii Harry’ego z bardzo skupioną miną. Kiedy Harry skończył mówić, dyrektor przez kilka minut nic nie mówił, poczym powiedział - Dziękuję Ci, że mi to powiedziałeś Harry, ale uważam, że niepotrzebnie zaprzątasz sobie tym głowę i myślę ze to nie ma wielkiego znaczenia.

- Nie ma wielkiego znaczenia? – powiedział zdziwiony Harry. Czy Pan dobrze mnie zrozumiał?

- Tak, przecież jestem przewodniczącym kadry nauczycieli. Zrozumiałem wszystko, co mi powiedziałeś – powiedział Dumbledore, trochę ostrzej niż zwykle.

- Myślę, że mógłbyś nawet rozważyć możliwość, że zrozumiałem więcej niż powiedziałeś.

- Jestem szczęśliwy, że znowu masz do mnie zaufanie. Pozwolę sobie uspokoić ciebie, że nie powiedziałeś niczego, co mogłoby mnie zmartwić.

Harry usiadł w przerażającej ciszy, spoglądając na Dumbledore’a. O co tak naprawdę chodziło? Czy to znaczy, że Dumbledore naprawdę kazał Snape’owi znaleźć Malfoya

i dowiedzieć się, co on robi? Czy naprawdę martwił się tym co usłyszał, czy tylko udawał?

- Więc Panie profesorze - powiedział Harry, co w jego mniemaniu było uprzejme, ściszył głos, - czy definitywnie nadal Pan mu ufa?

-Byłem wystarczająco tolerancyjny by już odpowiedzieć na to pytanie– powiedział Dumbledore, ale jego głos nie brzmiał zbyt tolerancyjnie. – Moja odpowiedź się nie zmieniła.

- Kto by pomyslał – powiedział złośliwy głos. Phineas Nigellus najwyraźniej tylko udawał, że śpi ale, Dumbledore zignorował go.

- A teraz, Harry, muszę nalegać. Tak naprawdę są ważniejsze rzeczy, o których chciałem z Tobą pomówić tego wieczora.

Harry usiadł czując wzrastający w nim bunt. Co by się stało, jeśli nie pozwoliłby na zmianę tematu, jeżeli nalegałby na rozmowę o Malfoyu? Dumbledore najwyraźniej przeczytał myśli Harrego, bo potrząsnął głową.

Ach, Harry, to się zdarza często nawet między najlepszymi przyjaciółmi! Każdy z nas wierzy, że cos, co on musi powiedzieć jest ważniejsze od tego, co chce nam przekazać druga osoba!

- Nie myślę, że to co ma Pan do powiedzenia nie jest ważne, powiedział Harry sztywno.

-Tak, masz rację, ponieważ nie jest - powiedział Dumbledore szybko - Mam 2 wspomnienia, które chciałem ci pokazać dzisiejszego wieczora. Jedno z nich jest skomplikowane, a drugie, tak myślę, najważniejsze z tych które zebrałem.

Harry nic na to nie powiedział. Był zły z powodu takiego przyjęcia jego zwierzeń, ale nie miał pojęcia, co by zyskał przez sprzeczanie się dalej.

-Więc – powiedział Dumbledore. - Spotkaliśmy się tego wieczoru, aby kontynuować historię Toma Riddle’a. Na poprzedniej lekcji mówiliśmy o tym jak przekroczył próg szkoły. Pamiętasz zapewne, jak bardzo Tom był podniecony, kiedy dowiedział się, że jest czarodziejem, jak odmówił towarzyszenia mi w czasie podróży na Ulicę Pokątną, i jak ja odwdzięczyłem się ostrzegając go przed kontynuowaniem złodziejstwa, kiedy przybędzie do Hogwartu.

Wraz z rozpoczęciem nowego roku, do szkoły przybył Tom Riddle, spokojny chłopiec w używanych szatach. Ustawił się w kolejce do Tiary Przydziału, by zostać przyporządkowanym do któregoś z domów. Ledwo co włożył tiarę na głowę, ta powiedziała, że trafił do Slytherinu. – Kontynuował Dumbledore, falującym ruchem prawej ręki sięgając do półki, gdzie leżała Tiara Przydziału. – Skąd Tom dowiedział się o tym, że założyciel domu Slytherinu mógł rozmawiać z wężami, tego nie wiem, - prawdopodobnie dowiedział się o tym tego samego wieczoru. Wiedza mogła go tylko ekscytować i powodować wzrost jego zarozumiałości.

-Jednakże, jeśli straszył, albo robił wrażenie na kolegach ze Slytherinu pokazami mowy węży w ich wspólnym pokoju, to żadna wiadomość o tym nie dotarła do nauczycieli. Nie ukazywał żadnego znaku zewnętrznej arogancji i agresji. Jako niezwykle utalentowany i bardzo przystojny sierota, w momencie przybycia do szkoły, przyciągnął uwagę i sympatię

nauczycieli. Wydawał się być uprzejmym, opanowanym chłopcem, który łaknął wiedzy. Prawie wszyscy byli nim zachwyceni.

- Nie powiedział Pan im, jaki on był, gdy go Pan spotkał w sierocińcu. – zapytał Harry

-Nie, nie zrobiłem tego. Chociaż nie okazywał skruchy, możliwe, że żałował swojego zachowania. Postanowił się zmienić, dlatego dałem mu jeszcze jedną szansę.

Dumbledore zamilkł i spojrzał ciekawie na Harry’ego, który otworzył usta by coś powiedzieć.

Wtedy ponownie zaważyła tendencja Dumbledore’a do ufania ludziom, pomimo przytłaczającego dowodu, że na to nie zasłużyli. Wtedy Harry przypomniał sobie coś…

-Ale, tak naprawdę nie zaufał mu pan, prawda? Tom, który wyszedł z pamiętnika, powiedział mi „ Dumbledore nigdy nie lubił mnie, tak jak pozostali nauczyciele”.

-Powiedzmy, że nie uważałem go za godnego zaufania – powiedział Dumbledore. Postanowiłem mieć na niego oko i tak robiłem. Nie mogę udawać, że najpierw zebrałem dużo informacji na jego temat. Czuł się bezpieczny ze mną. Czuł, że jbędę drążył ten temat, odkryję jego prawdziwe jego oblicze i że odkryję to dzięki temu, że powiedział mi zbyt dużo.

Uważał, by nigdy już nie powiedzieć tak dużo, ale nie mógł wymazać, tego co mu się wymknęło w podnieceniu, i tego, co powiedziała mi Pani Cole .

Nie próbował nawet mnie zauroczyć, tak jak zauroczył moich kolegów.

- W szkole Tom był już kimś sławnym, więc zebrał koło siebie grupkę oddanych mu przyjaciół. Nazywam ich tak, gdyż nie chciałbym ich obrażać. Tak jak już wspominałem, Riddle z pewnością nie darzył sympatią żadnego z nich. Grupa ta miała charakter mrocznej organizacji w sercu zamku. Była to różnobarwna mieszanina. Należeli do niej ludzie słabi, poszukujący ochrony, ludzie żądni sławy i dążący za przywódcą, który mógł pokazać im więcej wyrafinowanych form z okrucieństwa.

Innymi słowy, oni byli pionierami Śmierciorzerców a nawet część z nich stała się Śmierciorzercami po opuszczeniu Hogwartu.

-Członkowie grupy byli krótko trzymani przez Riddle’a, nigdy nie zostali przyłapani na gorącym uczynku, chociaż te siedem lat, które spędzili w Hogwarcie zostało oznaczone przez kilka okropnych wydarzeń , z którymi nigdy ich nie łączono.

-Członkowie grupy byli krótko trzymani przez Riddle’a, nigdy nie zostali przyłapani na gorącym uczynku, chociaż te siedem lat, które spędzili w Hogwarcie zostało oznaczone przez kilka okropnych wydarzeń , z którymi nigdy ich nie łączono.

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 114-121)