• Nie Znaleziono Wyników

Bardzo mroźne Boże Narodzenie

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 106-114)

Rozdział 16 : Bardzo mroźne Boże Narodzenie

- Więc Snape zaoferował mu pomoc? Na pewno zaoferował mu pomoc?

- Znowu mnie o to pytasz - odpowiedział Harry - zamierzam wbić ten pęd.

- Ja tylko sprawdzam! - powiedział Ron. Stali we dwóch przy zlewozmywaku w Norze, obierając górę pędów dla pani Weasley. Śnieg tworzył zaspy za oknem.

- Tak, Snape zaofiarował się, że mu pomoże - potwierdził Harry. Powiedział, że obiecał matce Malfoya chronić go, że złożył Niezłomną Przysięgę albo coś.

- Niezłomną Przysięgę? - zapytał Ron, wyglądając na ogłuszonego. - Noo, on może nie ma.... Jesteś pewien?

- Tak, jestem pewny - odparł Harry. - Dlaczego, co to znaczy?

- Cóż, nie można nie dotrzymać Niezłomnej Przysięgi...

- Sam na to wpadłem, dziwnym trafem. Co się dzieje, jeśli ją się złamie?

- Umierasz - powiedzał Ron po prostu. - Fred i George próbowali namówić mnie do złożenia takiej przysięgi, gdy miałem pięć lat. Prawie ją złożyłem, trzymałem się już za ręce z Fredem, gdy tata nas znalazł. Był wściekły - powiedział Ron, z błyskiem w oczach. - To był jedyny moment; kiedy widziałem, że tata był tak zły jak mama. Od tamtej pory Fred uważa, że jego lewy pośladek nigdy już nie będzie taki sam.

- Taaak , może pomińmy ten lewy pośladek Freda...

- Błagam o wybaczenie - dał się słyszeć głos Freda i bliźniacy weszli do kuchni.

- Aaach, George, popatrz na to. Oni używają noży i tego wszystkiego. Pobłogosław ich.

- Będę miał siedemnaście lat za dwa miesiące i trochę - powiedzał Ron gderliwie - i wtedy będę mógł zrobić to za pomocą czarów!

- Ale do tego czasu - powiedział George, siadając przy stole kuchennym i kładąc na nim nogi - możemy lubić przyglądać się, jak demonstrujesz poprawne wykorzystanie "Ups!, Upsa!, Hopsa!, Hopsasa!!"

- Wrobiliście mnie w to! - powiedział Ron gniewnie, ssąc rozcięty kciuk.

- Poczekaj, jak będę miał 17 lat...

- Jestem pewny, że olśnisz nas wtedy wszystkich zaskakującymi magicznymi umiejętnościami - ziewnął Fred.

- A mówiąc o zaskakujących umiejętnościach, Ronald - powiedział George - co to ma znaczyć, że dostajemy wiadomość od Ginny o tobie i młodej damie, nazywanej - chyba że nasze informacje są błędne - Lavender Brown?

Ron zaczerwienił się trochę, ale nie wyglądał na niezadowolonego, gdy obrócił się w stronę pędów.

- Pilnuj swojego nosa.

- Co za agresywna riposta - powiedział Fred - Ja naprawdę nie wiem, co ty o tym myślisz. Nieee, chcieliśmy wiedzieć... jak to się stało?

- O co ci chodzi?

- Ona miała wypadek albo coś?

- Co...?

- Jak ona przetrzymała tak rozległe uszkodzenie mózgu? Uważaj, teraz!

Pani Weasley weszła do pokoju akurat w chwili, gdy Ron rzucił nożem do pędów we Freda, który zamienił go w papierowy samolot jednym leniwym, lecz szybkim ruchem różdżki.

- Ron! - powiedziała z wściekłością. - Żebym nigdy więcej nie zobaczyła, że rzucasz nożami!

- Nie będę... - powiedział Ron - ... ci pokazywał - dodał po cichu, wracając do góry pędów.

- Fred, George, przykro mi, kochani, ale Remus przybędzie dziś wieczorem, więc Bill będzie musiał wcisnąć się do was.

- Żaden problem - powiedział George.

- Potem, skoro Charlie nie wraca do domu, wygonią Harry'ego i Rona na strych i jeśli Fleur pójdzie do Ginny, to dopiero będą "wesołe święta" - wymamrotał Fred.

- Każdemu powinno być wygodnie. Tak czy inaczej każdy będzie miał swoje łóżko - powiedziała pani Weasley trochę zaniepokojonym głosem.

- Percy z pewnością nie pokaże nam swojej brzydkiej twarzy? - zapytał Fred.

- Nie, on jest zajęty, jak sądzę, w ministerstwie - odpowiedziała pani Weasley nie patrząc mu w oczy.

- Albo jest największym palantem świata - powiedział Fred, gdy pani Weasley wyszła z kuchni. - Jedno z dwojga. No nic, idziemy, George.

- Co zamierzacie robić? - zapytał Ron. - Nie możecie nam pomóc przy tych pędach? Mógłbyś użyć swojej różdżki i mielibyśmy wolne!

- No nie wiem, czy możemy to zrobić - powiedzał Fred poważnym tonem.

- To zajęcie wyrabia charakter, nie ma to jak oskrobanie pędu bez pomocy czarów. Dzięki temu zrozumiesz, jak trudne jest życie mugoli i charłaków.

- A jeśli chcesz, by ktoś ci pomógł, Ron - dodał George, rzucając w niego papierowym samolotem - to raczej nie powinieneś rzucać w niego nożami. To taka mała aluzja. Jedziemy do wsi, tam jest bardzo ładna dziewczyna pracująca w kiosku z gazetami, która myśli, że moje sztuczki karciane są czymś cudownym... niemal prawdziwe czary ...

- Dupki - powiedzał Ron ponuro, patrząc na Freda i Georga idących przez

zaśnieżone podwórze. - Zajęłoby im to dziesięć sekund, a my też moglibyśmy iść.

- Ja nie mógłbym - powiedział Harry. - Obiecałem Dumbledorowi, że nie będę nigdzie chodził. Zostaję tutaj.

- Nooo jasne - powiedział Ron. Oskrobał jeszcze kilka pędów, a potem powiedział:

- Powiesz Dumbledorowi o rozmowie Snape’a z Malfoy’em?

- Tak - powiedział Harry. - Powiem o tym każdemu, kto może ich powstrzymać, a Dumbledore znajduje się na czele tej listy.

Zamierzam też porozmawiać z twoim tatą.

- Szkoda, że nie słyszałeś, czym Malfoy naprawdę się zajmuje.

- Nie mogłem usłyszeć, niby jak? W tym rzecz, że on nie chce tego powiedzieć nawet Snape'owi.

Na chwilę lub dwie zapadła cisza, a potem Ron powiedział:

- Oczywiście wiesz, co oni powiedzą? Tata, Dumbledore i wszyscy inni? Powiedzą, że Snape tak naprawdę nie próbuje pomagać Malfoy’owi, że tylko próbował dowiedzieć się, co Malfoy chce zrobić.

- Oni go nie słyszeli - powiedzał Harry kategorycznie. Snape nie jest aż tak dobrym aktorem.

- Tak... No właśnie, ale... - zaczął Ron.

Harry odwrócił się i stanął naprzeciw niego z pochmurną miną.

- A ty myślisz, że jednak ja mam rację?

- Oczywiście, Harry, on oferował pomoc, bo myślał, że dzięki temu trikowi dowie się, czym zajmuje się Malfoy...

Harry nie odpowiedział. Przyszło mu do głowy, że byłby to największy zarzut przeciwko jego nowym dowodom. Już słyszał Hermionę, która mówi:

- Oczywiście, Harry, on udawał, że chce pomóc Malfoy’owi, żeby mógł się od niego dowiedzieć co takiego robi...

Była to tylko wyobraźnia, gdyż nie miał możliwości powiedzieć Hermionie o tym, co podsłuchał. Ona zniknęła z przyjęcia u Slughorna zanim Harry tam wrócił - o czym został poinformowany przez poirytowanego McLaggena. Poszła także wcześniej spać

- zanim on wrócił do pokoju Wspólnego. Gdy razem z Ronem odjeżdżali do Nory rankiem następnego dnia, ledwie miał czas, by życzyć jej wesołych świąt i powiedzieć jej, że ma bardzo ważne wiadomości, które przekaże po powrocie do szkoły.

Nie był całkowicie pewien czy Hermiona go słyszała, ponieważ w tej samej chwili Ron i Lavender mówili sobie bez słów "do zobaczenia" za ich plecami.

Pewnie, nawet Hermiona nie mogłaby zaprzeczyć jednej rzeczy: Malfoy z pewnością miał coś zrobić i Snape o tym wiedział, więc Harry czuł się w pełni usprawiedliwiony, że o tym powiedział.

Harry nie miał okazji by porozmawiać z panem Weasleyem, który pracował długo w Ministerstwie - aż do Wigilii Bożego Narodzenia.

Weasley'owie i ich goście siedzieli w salonie, który Ginny udekorowała tak obficie, że właściwie wszyscy siedzieli tak jakby w eksplozji papierowych łańcuchów . Fred, George, Harry i Ron byli jedynymi, którzy wiedzieli, że anioł na wierzchołku choinki jest tak naprawdę gnomem ogrodowym, który ugryzł Freda w łokieć, kiedy wyrywał marchew na świąteczny obiad.

Oszołomiony, pomalowany na złoto, wepchnięty w miniaturową spódniczkę, z małymi skrzydłami przyklejonymi do pleców, spoglądał na nich z góry, najbrzydszy anioł jakiego Harry kiedykolwiek widział, z wielką, łysą głową przypominającą ziemniak i włochatymi stopami.

Zostali zmuszeni do słuchania świątecznej piosenki śpiewanej przez ulubioną piosenkarkę pani Weasley, Celestynę Warbeck, której głos wydobywał się z wielkiego drewnianego radia. Fleur, która uważała, że Celestyna jest bardzo głupia, mówiła tak głośno, że nachmurzona pani Weasley co chwilę celowała różdżką w gałkę głośności, więc Celestyna śpiewała coraz głośniej. Kiedy śpiewała ewidentnie jazzowy kawałek: “Kocioł pełen gorącej, silnej miłości”, Fred i George zaczęli grać w Eksplodującego Durnia z Ginny. Ron cały czas rzucał skryte spojrzenia w stronę Billa i Fleur, tak jakby liczył na jakieś wskazówki. W międzyczasie, Remus Lupin, który był szczuplejszy, a jego ubranie jeszcze bardziej połatane niż zwykle, siedział obok ognia, wpatrując się w jego głąb, tak jakby nie słyszał głosu Celestyny.

Och, chodź i zamieszaj w kotle mym, A jeśli dobrze zrobisz to,

Gorącej, silnej miłości uwarzę Ci Wieczorem tobie będzie ciepło.

- Tańczyliśmy przy tym, kiedy mieliśmy osiemnaście lat! - powiedziała pani Weasley ocierając oczy robótką na drutach. - Pamiętasz, Arturze?

- Mphf? [tłumaczenie dosłowne] – powiedział pan Weasley, którego głowa kiwała się nad obieraną mandarynką. - Och, tak...

nadzwyczajne brzmienie...

Wyprostował się z wysiłkiem i obrócił w stronę Harrego, który siedział obok niego.

- Przepraszam za to – powiedział, wskazując głową na radio, gdy Celestyna śpiewała refren. - Jeszcze trochę tylko.

- Nie ma sprawy – powiedział Harry z uśmiechem. - Dużo ma pan pracy w ministerstwie?

- Bardzo – powiedział pan Weasley. - I nie wydaje mi się, abyśmy robili jakieś postępy, pomimo trzech aresztowań w ciągu ostatnich paru miesięcy, wątpię, żeby którykolwiek z aresztowanych był genialnym Śmierciożercą – tylko nie mów tego nikomu, Harry – dodał szybko, rozglądając się czujnie.

- Chyba nie trzymają ciągle Stana Shunpike'a? - zapytał Harry.

- Obawiam się, że trzymają – powiedział pan Weasley. - Wiem, że Dumbledore próbował w tej sprawie przekonać Scrimegoura osobiście... To znaczy, każdy kto go dotychczas przesłuchiwał, zgadza się co do tego, że jest takim samym Śmierciożercą jak ta mandarynka... Ale ci postawieni najwyżej chcą, żeby wyglądało to tak, jakby robili jakieś postępy, a trzy aresztowania brzmią dużo lepiej niż trzy pomyłkowe aresztowania i zwolnienia... ale znowu, pamiętaj, że to wszystko jest ściśle tajne...

- Nikomu nic nie powiem – powiedział Harry. Zawahał się przez chwilę, zastanawiając się, jak najlepiej wyrazić to co chciał powiedzieć. Kiedy porządkował swoje myśli, Celestyna Warbeck zaczęła balladę pod tytułem: “Zaczarowałeś Serce Moje”.

- Panie Weasley, czy pamięta pan, co mówiłem na peronie, kiedy mieliśmy jechać do szkoły?

- Sprawdziłem, Harry – powiedział od razu pan Weasley. - Byłem i przeszukałem dom Malfoyów. Nic tam nie było, ani zepsutego, ani całego, czego tam nie powinno być.

- Tak, wiem, widziałem w “Proroku” że szukaliście... ale to coś innego... Coś bardziej...

I opowiedział panu Weasley'owi o wszystkim, czego dowiedział się z podsłuchanej rozmowy Malfoya ze Snapem. Kiedy Harry mówił. Zobaczył, że Lupin obrócił się trochę w jego stronę, wsłuchując się w każde słowo. Kiedy skończył, zapadła cisza, jeśli nie liczyć wycia Celestyny:

Och, moje biedne serce, gdzież ono zginęło? Opuściło mnie dla czaru...

- Czy nie wydawało ci się, Harry – powiedział pan Weasley – że Snape po prostu udawał... ?

- Udawał, że oferuje pomoc, aby móc się dowiedzieć, co takiego zamierza Malfoy? - powiedział Harry szybko. - Tak, myślałem, że tak pan powie. Ale skąd mamy wiedzieć?

- Nie musimy wcale tego wiedzieć – powiedział niespodziewanie Lupin. Teraz był odwrócony plecami do ognia i twarzą do Harrego i Weasleya - To jest sprawa Dumbledora. Dumbledore ufa Severusowi, i to musi nam wystarczyć.

- Ale – powiedział Harry – powiedzcie... jeżeli Dumbledore myli się co do Snape'a?

- Ludzie już to mówili wiele razy. Wszystko sprowadza się do tego czy wierzę w osąd Dumbledora, czy nie. Ja wierzę.

Wynika z tego, że ufam też Severusowi.

- Ale Dumbledore'owi też zdarza się popełnić błąd – sprzeczał się Harry. - Sam mi to powiedział. A ty – spojrzał Lupinowi prosto w oczy – czy ty naprawdę lubisz Snape'a?

- Ani go lubię, ani go nie lubię. - powiedział Lupin. - Nie, Harry, mówię prawdę – dodał, kiedy Harry przybrał sceptyczny wyraz twarzy. - Raczej nigdy nie zostaniemy przyjaciółmi. Po tym wszystkim, co się wydarzyło pomiędzy Jamesem, Syriuszem i Severusem, jest za duża przepaść. Ale nie mogę zapominać o tym, że kiedy uczyłem w Hogwarcie, przez cały rok, Severus sporządzał mi Eliksir Wilczego Jadu [Wolfsbane]. Każdego miesiąca, robił to doskonale, więc nie musiałem cierpieć, jak zazwyczaj podczas pełni księżyca.

- Ale przypadkowo mu się wymknęło, że jesteś wilkołakiem, więc musiałeś odejść! - powiedział Harry ze złością.

Lupin wzruszył ramionami. - To i tak by się kiedyś wydało. Obaj wiemy, że on chciał dostać moją posadę, ale mógł mi dużo bardziej zaszkodzić kombinując przy eliksirze. Utrzymał mnie w zdrowiu. Muszę mu być za to wdzięczny.

- Może nie chciał ryzykować kombinowania z eliksirem pod okiem Dumbledora! - powiedział Harry.

- Jesteś zdecydowany, żeby go nienawidzić, Harry – powiedział Lupin uśmiechając się nieznacznie - Ja to rozumiem; mając James'a za ojca, Syriusza za ojca chrzestnego, odziedziczyłeś ich poglądy. W każdym razie, powiedz Dumbledore'owi to, co powiedziałeś mi i Arturowi, ale nie spodziewaj się raczej, żeby on podzielał twój punkt widzenia; nie spodziewaj się nawet, że go tym zaskoczysz. Może to właśnie na polecenie Dumbledore'a Severus wypytywał Draco.

... i teraz ty podarłeś to na kawałki podziękuję ci za oddanie mego serca!

Celestyna zakończyła swoją piosenkę bardzo długim, wysokim dźwiękiem i z radia dał się słyszeć głośny aplauz, do którego entuzjastycznie dołączyła pani Weasley.

- Czy to juz konic? - zapytała Fleur głośno. - Dzięki Boghu, co za okropni...

- Czy możemy teraz wypić kieliszek przed snem?- zapytał pan Weasley głośno, podnosząc się na nogi. - Kto chce ajerkoniaku?

- Czym ostatnio się zajmujesz? - zapytał Harry Lupina, kiedy pan Weasley poszedł po ajerkoniak, a wszyscy pozostali pogrążyli się w rozmowie.

- Och, byłem pod ziemią – powiedział Lupin. - Prawie dosłownie. To właśnie dlatego nie mogłem pisać, Harry; wysyłanie listów do ciebie mogło by spowodować komplikacje.

- Co masz na myśli?

- Żyłem wśród mojego społeczeństwa, takich jak ja – powiedział Lupin. - Wilkołaki – dodał, widząc niezrozumienie na twarzy Harrego. - Prawie wszyscy z nich są po stronie Voldemorta. Dumbledore chciał mieć wśród nich szpiega... byłem do tego stworzony.

Jego głos brzmiał trochę gorzko, i chyba zdał sobie z tego sprawę, bo uśmiechnął się ciepło, kiedy kontynuował – Nie narzekam; to jest potrzebna praca, a kto może ją wykonać lepiej niż ja? Chociaż zdobycie ich zaufania było bardzo trudne. Ja noszę nieomylne ślady tego, że próbowałem żyć wśród czarodziejów, no wiecie, podczas gdy oni unikają normalnego społeczeństwa, i żyją na marginesie, kradnąc – czasami zabijając – żeby jeść.

- Dlaczego oni lubią Voldemorta?

- Uważają, że pod jego panowaniem mieliby lepsze życie. - powiedział Lupin. - I trudno się sprzeczać na ten temat z Greybackiem...

- Kim jest Greyback?

- Nie słyszałeś o nim? - pięści Lupina zacisnęły się konwulsyjnie na kolanach. - Fenrir Greyback jest, prawdopodobnie, najwredniejszym z żyjących obecnie wilkołaków. On wymyślił sobie życiową misję, aby gryźć i przemieniać w wilkołaki tylu ludzi, ilu tylko się da. Chce stworzyć tyle wilkołaków, aby było ich więcej niż czarodziejów. Voldemort mu obiecał ofiary za powrót do służby. Greback specjalizuje się w dzieciach... Mówi, że trzeba je gryźć póki są młode, żeby szybko opuściły swoich rodziców, żeby znienawidziły zwykłych czarodziejów. Voldemort groził nim synom i córkom ważnych ludzi; takie groźby z reguły odnoszą dobre rezultaty.

Lupin zatrzymał się i powiedział – To Greyback mnie ugryzł.

- Co? - powiedział Harry, zdumiony. - Kiedy... to znaczy, kiedy byłeś dzieckiem?

- Tak. Mój ojciec go obraził. Przez długi czas nie wiedziałem, jak nazywał się wilkołak, który mnie zaatakował; nawet mi go było żal, myślałem, że nie kontrolował się, wiedziałem jak się czuje podczas transformacji. Ale Greyback wcale nie jest taki.

W pełnię księżyca, specjalnie zajmuje pozycję blisko ofiar, żeby się upewnić, że jest wystarczająco blisko, aby uderzyć.

Wszystko planuje. I to właśnie jego Voldemort używa do rozkazywania wilkołakom. Nie mogę udawać, że moim

podstawowym sposobem przekonywania jest argument przeciwko Greybackowi, który uważa, że my, wilkołaki, zasługujemy na krew, że powinniśmy się mścić na normalnych ludziach.

- Ale ty jesteś normalny! - powiedział Harry zagorzale. - Po prostu ty masz... problem...

Lupin wybuchnął śmiechem. - Czasami naprawdę bardzo przypominasz mi Jamesa. On to nazwał “małym futrzanym problemem w towarzystwie”. Wielu ludzi chyba naprawdę myślało, że posiadam źle wychowanego królika.

Przyjął kieliszek ajerkoniaku od pana Weasley'a, podziękował, wyglądając już nieco weselej. W międzyczasie Harry poczuł przypływ podniecenia: to ostatnie wspomnienie o jego ojcu przypomniało mu, że chciał zapytać Lupina jeszcze o coś.

- Czy słyszałeś kiedyś o kim, kto nazywany był Księciem Półkrwi?

- Półkrwi kim?

- Księciem – powiedział Harry, obserwując go z bliska, licząc na sygnał zrozumienia.

- Nie ma książąt – czarodziejów – powiedział Lupin, uśmiechając się. - Czy myślisz o przyjęciu takiego tytułu? Myślałem, że bycie “Wybrańcem” powinno wystarczyć.

- To nie jest związane ze mną! - powiedział Harry z oburzeniem. -Książe Półkrwi jest kimś, kto kiedyś chodził do Hogwartu, mam jego stary podręcznik do eliksirów. Na całej książce napisał pełno zaklęć, czarów, które wynalazł. Jednym z nich było Levicorpus...

- Och, to cieszyło się naprawdę wielką popularnością, kiedy byłem w Hogwarcie – powiedział Lupin z namysłem. - Kiedy byłem w piątej klasie, było kilka takich miesięcy, kiedy nie można było się ruszyć, żeby nie zostać obróconym w powietrzu za kostkę.

- Mój ojciec go użył – powiedział Harry. - Widziałem w myślodsiewni, użył go na Snape'ie

Chciał, żeby to zabrzmiało zwyczajnie, tak jakby skomentował coś błahego, ale nie był pewien, czy osiągnął właściwy efekt.

Lupin uśmiechnął się ze zrozumieniem.

- Tak – powiedział – ale nie był on jedynym. Jak powiedziałem, było ono dosyć popularne... wiesz jak to jest, czary przychodzą i odchodzą...

- Ale wygląda na to, że ten czar został wynaleziony, kiedy byłeś w szkole – upierał się Harry.

- Niekoniecznie – powiedział Lupin. - Klątwy stają się modne i wychodzą z mody jak wszystko inne.

Spojrzał na twarz Harrego i powiedział cicho – James był czystej krwi, Harry, i przyrzekam ci, nigdy nie prosił nas, żebyśmy nazywali go księciem.

Rezygnując z pozorów, Harry powiedział – I nie był to Syriusz? Albo ty?

- Na pewno nie.

- Och. - Harry patrzył się w ogień. - Po prostu pomyślałem... no więc, on mi bardzo pomógł na eliksirach, ten książę.

- Jak stara jest ta książka, Harry?

- Nie wiem, nigdy nie sprawdzałem.

- W każdym razie to może pomóc nam zorientowac się kiedy Książę był w Hogwarcie – powiedział Lupin.

Niedługo potem, Fleur postanowiła imitować Celestynę śpiewającą “Kocioł pełen gorącej, silnej miłości”, co podjęli wszyscy, dopóki nie zobaczyli wyrazu twarzy pani Weasley, który oznaczał, że czas iść do łóżek. Harry i Ron wspięli się do sypialni Rona na poddaszu, gdzie wstawiono dodatkowo łóżko polowe dla Harrego.

Ron zasnął prawie natychmiast, ale Harry wygrzebał z kufra swój egzemplarz Zaawansowanego Komponowania Eliksirów, zanim się położył. Przerzucał szybko strony, aż znalazł, na początku książki, datę publikacji. Miała prawie pięćdziesiąt lat.

Ani jego ojciec, ani przyjaciele jego ojca nie byli wtedy w Hogwarcie. Czując rozczarowanie, Harry wrzucił książkę z powrotem do kufra, zgasił światło i obrócił się na łóżku, rozmyślając o wilkołakach i Snape'ie, Stanie Shunpike'u i Księciu Półkrwi. Wreszcie zapadł w nieprzyjemny sen, pełen cieni i płaczu gryzionych dzieci...

- Ona chyba żartuje...

Harry obudził się i zobaczył stosik paczek leżący na skraju łóżka. Założył okulary i rozejrzał się; malutkie okienko było prawie całkowicie zasłonięte śniegiem, naprzeciw niego siedział na swoim łóżku Ron i badał coś, co wyglądało jak gruby, złoty łańcuch.

- Co to jest? - zapytał Harry.

- To od Lavender – powiedział Ron z oburzeniem – Czy ona naprawdę uważa, że ja założę...

Harry przyjrzał się z bliska i zaśmiał się. Na łańcuchu wisiały wielkie złote litery:

“Mój ukochany”

- Niezłe – powiedział. – Wysokiej klasy. Powinieneś to nosić żeby pokazać Fredowi i Georgowi.

- Jeśli im powiesz – powiedział Ron, chowając naszyjnik pod poduszką – Ja... Ja... Ja...

- Zająkniesz się na mnie? - zapytał Harry z uśmiechem. - Daj spokój, myślisz, że zrobiłbym coś takiego?

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 106-114)