• Nie Znaleziono Wyników

Książe Półkrwi

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 56-63)

Rozdział 9: Książe Półkrwi

Harry i Ron spotkali Hermionę w pokoju wspólnym przed sniadaniem nastepnego ranka. Z nadzieją na nieco poparcia dla swojej teorii, Harry nie tracił czasu i opowiedział Hermionie o tym, co usłyszał od Malfoya w pociągu.

- Ale on chciał najwyraźniej pokazać, że chciał zaszpanować przed Parkinson, prawda? - przerwał szybko Ron, zanim Hermiona zdążyła cokolwiek powiedzieć.

- Hmm... - powiedziała niepewnie Hermiona - Nie wiem. To by pasowało do Malfoya pokazać, że jest kimś ważniejszym...

ale skłamałabym, gdybym powiedziała że...

- Właśnie - powiedział Harry, ale nie zdołał przejść do sedna, ponieważ zbyt wielu ludzi próbowało przysłuchiwać się ich rozmowie, nie wspominając o gapieniu się na niego i szeptach.

- To niegrzecznie, wskazywać kogoś palcem - warknął Ron na pierwszego lepszego pierwszorocznego, kiedy dołączyli do kolejki aby wyjść przez dziurę za portretem. Chłopiec, który mamrotał coś o Harrym do swoich przyjaciół przez ramię, nagle oblał się purpurą i przeskoczył przez dziurę, jakby się paliło. Ron zachichotał. - Bycie szóstorocznym jest wspaniałe. W dodatku będziemy mieli dużo wolnego. Całe wieki będziemy mogli po prostu tutaj siedzieć i odpoczywać.

- Ten czas jest po to, żeby się uczyć, Ron! - powiedziała Hermiona, kiedy wydostali się na korytarz.

- Tak.., ale nie dziś - powiedział Ron - Sądzę, że dzisiejszy dzień będzie prawdziwą porażką.

- Stój! - powiedziała Hermiona, zatrzymując ręką przechodzącego czwartoklasistę, który usiłował ją minąć z jasnozielonym dyskiem ściśniętym ciasno w ręce. - Fanged Frisbees zabronione, oddaj to - powiedziała groźnie. Naburmuszony chłopak oddał warczącą Frisbee, zrobił unik pod ręką Hermiony i podążył za swoimi przyjaciółmi. Ron zaczekał aż chłopak zniknie, po czym wyrwał Frisbee z ręki Hermiony.

- Wspaniale, zawsze chciałem taką mieć

Upomnienie Hermiony utonęłą w głośnych chichocie; Lavender Brown najwidoczniej uznała komentarz Rona za wysoce zabawny. Cały czas się śmiejąc przeszła obok nich, zerkając przez ramię na Rona, który wyglądał na zadowolonego z siebie.

Sufit Wielkiej Sali był jasnoniebieski, pokryty drobnymi wstęgami chmur, podobnie jak kwadraty nieba widoczne przez wysokie okna. Kiedy zajęli się owsianką, jajkami i bekonem, Harry i Ron opowiedzieli Hermionie o kłopotliwej rozmowie z Hagridem poprzedniego dnia.

- Ale on przecież naprawde pomyśleć poważnie, że będziemy kontynuować Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami! - powiedziała zakłopotana. - To znaczy, kiedy którekolwiek z nas wykazało... no wiecie... entuzjazm?

- Ciężka sprawa, prawda? - powiedział Ron, połykając w całości jajko sadzone. - To my byliśmy tymi, którzy wykazali największe zaangażowanie na lekcjach, ponieważ lubimy Hagrida. Ale on myśli, że lubiliśmy ten głupi przedmiot. Jak sądzicie, czy ktokolwiek będzie zdawał z tego OWTM?

Harry ani Hermiona nie odpowiedzieli; nie było takiej potrzeby. Oni doskonale wiedzieli, że nikt z ich roku nie chciał kontynuować Opieki nad magicznymi Stworzeniami. Unikali wzroku Hagrida, na jego radosne przywitanie odpowiedzieli niezbyt szczerze, kiedy Hagrid opuścił stół nauczycieli dziesięć minut później.

Kiedy już zjedli, zostali na swoich miejscach, oczekując aż profesor McGonagall podejdzie do ich stołu. Rozdawanie w ty roku planów lekcji było bardziej skomplikowane niż zazwyczaj, ponieważ profesor McGonagall musiała najpierw

potwierdzić, że każdy osiągnął odpowiednie oceny z SUMów, aby móc kontynuować wybrane przez siebie przedmioty do OWTMów.

Hermiona natychmiast się dowiedziała, że może kontynuować Zaklęcia, Obronę przed Czarną Magią, Transmutację,

Zielarstwo, Numerologię, Starożytne Runy i Eliksiry, i nie czekając, wybiegła z wielkiej Sali aby zdążyć na Starożytne Runy.

Nevillowi zajęło to trochę więcej czasu; jego okrągła twarz była bardzo zatroskana, kiedy profesor McGonagall rzuciła okiem na jego podanie i zaczęła omawiać wyniki z jego SUMów.

- Zielarstwo, w porządku - powiedziała - Profesor Sprout będzie zachwycona, kiedy zobaczy twojego "wybitnego" SUMa.

Możesz także kontynuować Obronę przed Czarną Magią ze swoim "powyżej oczekiwań". Niestety, jest problem z transmutacją. Przykro mi, panie Longbottom, ale "zadowalający" nie jest wystarczająco dobry, aby kontynuować do OWTMów. Tylko nie myśl że nie poradziłbyś sobie z tym co będziemy robić na lekcjach.

Neville zwiesił głowę. Profesor McGonagall przyjrzała mu się bacznie przez swoje kwadratowe okulary.

- Dlaczego chciałeś kontynuować transmutację? Nigdy nie miałam wrażenia, żeby się tobie jakoś specjalnie podobała.

Neville spojrzał żałośnie i wymamrotał coś w stylu - Moja babcia chce.

- Hmmm - Profesor McGonagall żachnęła się - Najwyższy czas, aby twoja babcia nauczyła się być dumna ze swojego wnuka, takiego jaki jest, niż takiego jakiego chciałaby mieć - zwłaszcza po tym, co stało się w Ministerstwie.

Neville zaczerwienił się i zamrugał mętnie; profesor McGonagall nigdy wcześniej nie powiedziała mu komplementu.

- Przykro mi, Longbottom, ale nie mogę cię dopuścić do mojej klasy OWTM. Aczkolwiek widzę, że masz "powyżej oczekiwań" z zaklęć - dlaczego nie spróbujesz zrobić OWTMa z zaklęć?

- Moja babcia uważa, że zaklęcia są kiepską opcją - wymamrotał Neville.

- Weź zaklęcia - powiedziała profesor McGonagall - a ja powinnam skrobnąć parę słów do Augusty, aby przypomnieć jej, że to że oblała SUMa z zaklęć, wcale nie znaczy że ten przedmiot jest bezwartościowy. - uśmiechnęła się leciutko widząc na

twarzy zachwycenie pomieszane z niedowierzaniem. Profesor McGonagall szturchnęła końcem różdżki kawałek pergaminu, na którym pojawił się plan zajęć Nevilla, po czym wręczyła go Nevillowi.

Profesor Mcgonagall odwróciła się następnie do Parvati Patil, której pierwsze pytanie było związane z tym, czy Firenzo, ten przystojny centaur, ciągle naucza wróżbiarstwa.

- On i profesor Trelawney dzielą się klasami w tym roku - powiedziała profesor McGonagall, z nutką dezaprobaty w głosie;

wszyscy wiedzieli, że gardziła wróżbiarstwem. - Szósty rok ma zajęcia z profesor Trelawney.

Parvati wyszła na wróżbiarstwo pięć minut później, wyglądając na lekko strapioną.

- Więc... Potter, Potter... - powiedziała profesor McGonagall, przeglądając swoje notatki. - Zaklęcia, Obrona przed Czarną Magią, Zielarstwo, Transmutacja... w porządku. Muszę powiedzieć, że byłam zadowolona twoją oceną z transmutacji, bardzo zadowolona. Ale dlaczego nie zgłosiłeś się na Eliksiry? Myślałam, że twoją ambicją była kariera Aurora?

- Była, ale pani profesor powiedziała mi, że muszę mieć "wybitny' z SUMa.

- I musiałeś mieć, kiedy profesor Snape nauczał tego przedmiotu. Aczkolwiek, profesor Slughorn jest w pełni usatysfakcjonowany wynikiem "powyżej oczekiwań". Czy chcesz kontynuować eliksiry?

- Tak - powiedział Harry - ale nie kupiłem książek, ani składników, czegokolwiek...

- Jestem przekonana, że profesor Slughorn będzie mógł tobie pożyczyć. - powiedziała profesor McGonagall - No dobrze, Potter, to jest twój plan. Aha, przy okazji - dwudziestu chętnych już zapisało na próby do drużyny Gryffindoru. Dostarczę tobie tę listę w krótkim czasie, abyś mógł zaplanować próby według swoich potrzeb.

Kilka minut później, Ron dowiedział się, że może kontynuować te same przedmioty co Harry i razem opuścili stół.

- Spójrz - powiedział Ron z zachwytem, patrząc na swój plan - mamy teraz wolne... potem znowu wolne po przerwie... i jeszcze raz wolne po lunchu... wspaniale!

Wrócili do pokoju wspólnego, który był prawie pusty, gdyby nie pół tuzina siedmiorocznych, wśród których była Katie Bell, ostatni członek drużyny Gryffindoru, spośród tych, do których Harry dołączył w pierwszej klasie.

- Tak myślałam, że ty ją otrzymasz, gratuluję - zawołała wskazując na odznakę kapitana na piersi Harrego. - Powiedz mi, kiedy ogłosisz próby!

- Nie bądź głupia - powiedział Harry - nie musisz przychodzić na próby, widziałem jak grałaś przez pięć lat...

- Nie powinieneś zaczynać w ten sposób - powiedziała ostrzegawczo - Żebyście wiedzieli, jest tam ktoś dużo lepszy niż ja.

Dobre drużyny były już niszczone w ten sposób, ponieważ Kapitanowie zawsze stawiali na starych, wypróbowanych graczy, albo wprowadzali do drużyn swoich przyjaciół...

Ron wyglądał na trochę zakłopotanego i zaczął się bawić Fanged Frisbee, którą Hermiona skonfiskowała czwartorocznemu.

Zaczęła fruwać po pokoju wspólnym, warcząc i próbując gryźć gobeliny. Żółte oczy Krzywołapa wodziły za nią i syknął kiedy zbliżyła się do niego.

Godzinę później niechętnie opuścili nasłoneczniony pokój wspólny i udali się na Obronę przed Czarną Magią, cztery piętra poniżej. Hermiona już stała w kolejce na zewnątrz, jej ręce były pełne ciężkich książek i wyglądała na gotową do działania - Mamy dużo zadane z runów - powiedziała zatroskana kiedy Harry i Ron do niej dołączyli. - Piętnaście cali wypracowania, dwa tłumaczenia i muszę to przeczytać do środy!

- Wstyd - ziewnął Ron.

- Poczekajcie - powiedziała urażona. - Załóżę się, że Snape też zada nam dużo.

Kiedy to powiedziała, drzwi klasy się otworzyły, a Snape wyszedł na korytarz, jego ziemista twarz jak zawsze była obramowana przez dwie zasłony tłustych, czarnych włosów. Natychmiast w kolejce zapadła cisza.

- Do środka - powiedział.

Kiedy weszli, Harry spojrzał dookoła. Snape już narzucił swoją osobowość temu pomieszczeniu; było bardziej ponure niż zazwyczaj, zasłony były zaciągnięte, światło pochodziło tylko ze świeczek. Nowe obrazy zdobiły ściany, wiele z nich ukazywało ludzi, którzy zdawali się być pogrążeni w bólu, mieli przerażające rany lub dziwnie powykrzywiane części ciała.

Nikt się nie odezwał, kiedy usiedli, rozgladając się po cienistych, makabrycznych obrazach.

- Nie mówiłem , abyście wyjęli swoje książki - powiedział Snape, zamykając drzwi i podchodząc do biurka aby stanąć z klasą twarzą w twarz; Hermiona w pośpiechu wrzuciła swój egzemplarz "Confronting the Faceless" z powrotem do torby i wepchnęłą ją pod krzesło. - Chcę do was przemówić i chcę abyście poświęcili mi całą uwagę.

Jego czarne oczy błądziły po ich skupionych twarzach, zatrzymując się na twarzy Harrego o sekundę dłużej niż na innych.

- Zdaje się, że jak na razie mieliście pięciu nauczycieli tego przedmiotu.

Tobie się zdaje... jakbyś nie widział jak przychodzą i odchodzą, z nadzieją, że będziesz następnym, pomyślał zjadliwie Harry.

- Naturalnie, ci nauczyciele mieli własne metody i priorytety. Przy całym tym zamieszaniu, jestem zaskoczony, że tak wielu z was zdało SUMa z tego przedmiotu. Będę jeszcze bardziej zaskoczony, jeżeli wszyscy z was zdołają poradzić sobie z pracą związaną z OWTMami, która będzie posuwała się do przodu

Snape podszedł do kąta sali zniżając głos ; klasa wyciągała szyje, aby mieć go na widoku. - Czarna Magia - powiedział Snape - jest rozmaita, odwieczna i ciągle się zmienia. Walka z nią, jest jak walka z wielogłowym potworem, któremu po ucięciu każdej głowy wyrasta jeszcze okrutniejsza i mądrzejsza niż wcześniej. To jest walka z czymś, co jest odłączone, mutujące się i niezniszczalne.

Harry wpatrywał się w Snape'a. Ważny był respekt dla Czarnej Magii, jako dla niebezpiecznego wroga, ale sposób w jaki Snape o tym mówił... z pieszczotliwością w głosie?

- Wasza obrona - powiedział Snape, trochę głośniej - także musi być elastyczna i pomysłowa, tak jak magia, przed którą mają bronić. Te obrazy - wskazał na kilka, obok których przechodził - dają niezłą orientację odnośnie tego, co stanie się temu kto zostanie potraktowany klątwą Cruciatusa - wskazał na czarownicę, która wyraźnie wrzeszczała w agonii - kto otrzyma pocałunek dementora - czarodzieja, leżącego pod ścianą z pustym spojrzeniem - lub sprowokować agresję Iferiusa - krwawą masę leżącą na ziemi.

- Czy ktoś kiedykolwiek widział Inferiusa? - powiedziała Parvati Patil wysokim głosem. - Czy to prawda, że on ich używa?

- Czarny Pan kiedyś używał Inferi - powiedział Snape - co znaczy, że powinniście być przygotowani na to, że użyje ich ponownie. Teraz...

Po raz kolejny ruszył z końca klasy w stronę swojego biurka, znowu wszyscy patrzyli jak idzie; jego czarne szaty falowały za nim.

- ... wy, jak sądzę, jesteście zupełnymi nowicjuszami jeśli chodzi o używanie niewerbalnych zaklęć. Jakie są korzyści z niewerbalnych zaklęć?

Ręka Hermiony wystrzeliła w powietrze. Snape spojrzał po wszystkich, aby upewnić się, że nie ma wyboru, zanim powiedział szorstko - Bardzo dobrze - panno Granger?

- Przeciwnik nie zostanie ostrzeżony o rodzaju magii, której zamierzamy użyć - powiedziała Hermiona - co daje nam ułamek sekundy przewagi.

- Odpowiedź jest taka sama słowo w słowo ze Standardowej Księgi Zaklęć, Poziom Szósty - powiedział Snape zbywającym tonem (gdzieś w kącie Malfoy zachichotał) - ale zasadniczo prawidłowa. Tak, ci, którzy robią postępy w używaniu magii bez wykrzykiwania inkantacji uzyskują dodatkowo element zaskoczenia. Nie wszyscy czarodzieje to potrafią, oczywiście; jest to problem związany z koncentracją i siłą umysłu, których niektórym - jego zjadliwe spojrzenie po raz kolejny spoczęło na Harrym - brak.

Harry wiedział, że Snape miał na myśli katastrofalne lekcje Oklumencji z poprzedniego roku. Nie starał się uniknąć jego wzroku, ale spojrzał groźnie na Snape, dopóki ten nie przeniósł spojrzenia.

- Teraz się podzielicie - powiedział Snape - w pary. Jedna osoba będzie starała się rzucić klątwę na drugą, bez używania głosu. Druga osoba będzie próbowała odeprzeć klątwę w absolutnej ciszy. Zaczynajcie.

Chociaż Snape o tym nie wiedział, Harry w zeszłym roku nauczył co najmniej połowę klasy (czyli każdego, kto był

członkiem GD) jak wyczarować tarczę. Aczkolwiek żadne z nich nie rzucało tego zaklęcia bez wypowiadania. Wyniknęła z tego zrozumiała ilość oszustw; wielu po prostu szeptało inkantację zamiast mówić ją głośno. Po dziesięciu minutach

Hermiona zdołała zatrzymać wymamrotaną przez Nevilla klątwę galaretowatych nóg bez wypowiedzenia słowa, wyczyn taki z pewnością dałby jej dwadzieścia punktów dla Gryffindoru, od każdego uczciwego nauczyciela - pomyślał gorzko Harry - ale Snape to zignorował. Snape przechadzał się pomiędzy nimi, kiedy ćwiczyli, wyglądając, jak zawsze, jak przerośnięty nietoperz, szczególnie przypatrując się zmaganiom Harrego i Rona z zadaniem.

Ron, który miał rzucać klątwę na Harrego, był fioletowy na twarzy, jego usta były zaciśnięte aby powstrzymać się przed mamrotaniem inkantacji. Harry podniósł różdżkę, czekając w zdenerwowaniu aby powstrzymać klątwę, która widocznie nigdy nie miała nadejść.

- Żałosne, Weasley - powiedział Snape po chwili. - Tutaj... pozwól mi pokazać...

Obrócił swoją różdżkę w stronę Harrego tak szybko, że Harry zareagował instynktownie; zapominając o niewerbalnych zaklęciach, krzyknął - Protego!

Jego zaklęcie tarczy było tak potężne, że Snape utracił równowagę i uderzył w biurko. Cała klasa spojrzała w ich stronę patrząc jak Snape podnosi się nachmurzony.

- Czy pamiętasz jak mówiłem, że ćwiczymy niewerbalne zaklęcia, Potter?

- Tak - powiedział sztywno Harry.

- Tak, proszę pana.

- Nie ma potrzeby mówić do mnie 'proszę pana', profesorze. - powiedział te słowa zanim zrozumiał co właśnie mówił. Kilku uczniów, włącznie z Hermioną, wstrzymało oddech. Aczkolwiek za Snape'm, Ron, Dean i Seamus wsparli go uśmiechami.

- Szlaban, sobota wieczorem, w moim gabinecie. - powiedział Snape - Nie pozwolę sobie na czyjąkolwiek bezczelność, Potter... nawet od 'Wybrańca'.

- Harry, to było wspaniałe! - zarechotał Ron, kiedy tylko chwilę później wyszli na przerwę.

- Naprawdę, nie powinieneś tego mówić - powiedziała Hermiona, patrząc z ukosa na Rona. - Co cię podkusiło?

- Próbował mnie przekląć, jeśli się nie zorientowałaś! - powiedział Harry z wściekłością. - Miałem tego wystarczająco dużo podczas tych lekcji Oklumencji! Dlaczego nie znajdzie sobie jakiegoś innego królika doświadczalnego? W co sobie

Dumbledore gra, pozwalając mu uczyć Obrony? Czy słyszałaś jak mówił o Czarnej Magii? On ją uwielbia! Cały ten odszczepiony, niezniszczalny materiał

- Więc - powiedziała Hermiona - pomyślałam, że on mówił trochę jak ty.

- Jak ja?

- Tak, wtedy kiedy mówiłeś o tym jak to jest zmierzyć się z Voldemortem. Powiedziałeś, że nie chodziło o to, aby po prostu pamiętać kilka zaklęć, powiedziałeś że to po prostu ty, twoje myśli i twoje instynkty - czy to nie to Snape właśnie

powiedział? To naprawdę sprowadza się do odwagi i szybkiego myślenia?

Harry był rozbrojony; ona uważała że jego słowa są tak samo warte zapamiętania tak samo jak Standardowa Księga Zaklęć, więc się nie spierał.

- Harry! Hej, Harry!

Harry obejrzał się; Jack Sloper, jeden z pałkarzy zeszłorocznej drużyny Gryffindoru, zdążał w jego stronę trzymając rolkę pergaminu.

- Dla ciebie - wydyszał Sloper. - Posłuchaj, słyszałem, że jesteś nowym kapitanem. Kiedy będziesz przeprowadzał próby?

- Jeszcze nie jestem pewien - odpowiedział Harry, osobiście uważając, że Sloper musiałby mieć dużo szczęścia aby wrócić do drużyny. - Dam ci znać.

- W porządku. Miałem nadzieję że to będzie w ten weekend...

Ale Harry nie słuchał; właśnie rozpoznał cienkie, pochylone pismo na pergaminie. Zostawiając Slopera w półowie zdania, wybiegł z Ronem i Hermioną rozwijając rolkę pergaminu.

Drogi Harry,

Chciałbym zacząć nasze prywatne lekcje w tę sobotę. Będę oczekiwał ciebie w moim gabinecie o 8 wieczorem. Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z pierwszego dnia w szkole.

Twój oddany, Albus Dumbledore

P.S. Uwielbiam Kwaśne dropsy

- Uwielbia Kwaśne dropsy? - powiedział Ron, który przeczytał wiadomość przez ramię Harrego i wygladał na zdumionego.

- To jest hasło do przejścia przez gargulca na zewnątrz jego gabinetu. - powiedział Harry cicho. - Ha! Snape nie będzie zachwycony.. nie będę mógł odrobić mojego szlabanu!

Razem z Ronem i Hermioną spędzili całą przerwę zastanawiając się czego Dumbledore będzie uczył Harrego. Ron uważał że jakichś widowiskowych klątw, których nawet Śmierciożercy nie znają. Hermiona stwierdziła, że to by było nielegalne, i że raczej Dumbledore będzie uczył Harrego zaawansowanej magii obronnej. Po przerwie poszła na Numerologię, a Harry i Ron wrócili do pokoju wspólnego, gdzie niechętnie zajęli się zadaniem domowym dla Snape'a. Okazało się tak trudne, że kiedy nie skończyli jeszcze, kiedy Hermiona dołączyła do nich po przerwie na lunch, co znacznie przyspieszyło ich postępy.

Właśnie skończyli, kiedy dzwonek zadzwonił na podwójne eliksiry, więc ruszyli dobrze znaną trasą do lochu , który, jak dotychczas, należał do Snape'a.

Kiedy weszli na korytarz w podziemiach, zauważyli że tylko dwanaście osób starało się o OWTM z eliksirów. Crabbe i Goyle ewidentnie zawalili SUMa, ale czwórka Ślizgonów, między innymi Malfoy, sobie poradziła. Było też czworo Krukonów i jeden Puchon - Ernie Macmillan, którego Harry lubił pomimo jego pompatycznych manier.

- Harry - powiedział Ernie z zachwytem, wyciągając dłoń do Harrego - nie miałem okazji porozmawiać z tobą o Obronie przed Czarną Magią. Dobra lekcja, pomyślałem, ale zaklęcia tarczy sa już zbyt oklepane, oczywiście, dla nas, starych członków GD... A wy jak się macie, Ron, Hermiona?

Zanim zdążyli powiedzieć coś więcej niż "W porządku", drzwi lochu się otworzyły i brzuch Slughorna pojawił się w drzwiach. Kiedy weszli do sali, jego wielkie morsie wąsy zakręciły się nad uśmiechniętymi ustami, a Harrego i Zabiniego powitał z nadzwyczajnym entuzjazmem.

Loch był, co niezwykłe, pełen pary i dziwnych zapachów. Harry, Ron i Hermiona wąchali z zainteresowaniem mijane, wielkie bulgoczące kotły. Czwórka Ślizgonów zajęła jeden stół, podobnie jak czwórka Krukonów. Harry, Ron i Hermiona mieli być przy jednym stole z Erniem. Wybrali stół stojący najbliżej złoconego kotła, który emitował najbardziej kuszący zapach, jaki Harry kiedykolwiek wąchał: jakoś przypominał mu jednocześnie placek z melasą, zapach drewnianej rączki od miotły i coś kwiecistego, co mógł wcześniej poczuć w Norze. Zauważył, że oddycha bardzo wolno i głęboko, a wyziewy eliksiru zdawały się wypełniać go jak napój. Ogarnęło go zadowolenie; uśmiechnął się do Rona, który odwzajemnił leniwie uśmiech.

- A teraz, a teraz, a teraz - powiedział Slughorn, którego masywny zarys drżał w migoczących oparach. - wyjmijcie wagi, wszyscy, przybory do eliksirów, i nie zapomnijcie swoich egzemplarzy Zaawansowanego Ważenia Eliksirów...

- Proszę pana? - powiedział Harry, podnosząc rękę.

- Harry, mój chłopcze?

- Nie mam książki, ani wagi, ani czegokolwiek, Ron także. Widzi pan, bo my nie wiedzieliśmy, że będziemy mogli kontynuować Eliksiry...

- A, tak, profesor Mcgonagall wspominała o tym... nie przejmuj się, drogi chłopcze, doprawdy nie ma się czym przejmować.

Możecie dzisiaj użyć składników z tutejszego kredensu, i jestem pewien że znajdą się jakieś wagi, mamy także kilka starych książek, wystarczą do czasu, kiedy napiszecie do "Esów Floresów"...

Slughorn podszedł do kredensu w rogu i, po chwili poszukiwań wyciągnął dwa wyglądające na bardzo zużyte egzemplarze Zaawansowanego Ważenia Eliksirów autorstwa Libatiusa Borage, które wręczył Harremu i Ronowi razem z dwoma zestawami wag.

- A teraz - powiedział Slughorn, wracając na początek klasy i wydymając swoją już i tak wypukłą pierś, tak że guziki na jego

- A teraz - powiedział Slughorn, wracając na początek klasy i wydymając swoją już i tak wypukłą pierś, tak że guziki na jego

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 56-63)