• Nie Znaleziono Wyników

Nadmiar Flegmy

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 27-38)

nieco później dzisiejszego dnia. Jeszcze tylko dwie rzeczy, Harry, zanim się pożegnamy.

- Po pierwsze, chcę byś zawsze trzymał ze sobą swoją pelerynę niewidkę, licząc od teraz. Nawet w samym Hogwarcie. Tak na wszelki wypadek, rozumiesz?

- Harry przytaknął.

- I na koniec, podczas twojego pobytu tutaj, Nora otrzymała najlepszą ochronę, jaką Ministerstwo Magii może zapewnić. Te środki sprawiły trochę kłopotu Arturowi i Molly – cała ich korespondencja, dla przykładu, jest sprawdzana w Ministerstwie, zanim zostanie przesłana dalej. Nie przeszkadza im to w żadnym stopniu, gdyż martwią się tylko o twoje bezpieczeństwo.

Jednakże, byłoby to kiepską rekompensatą, gdybyś nadstawiał karku przebywając u nich.

- Zrozumiałem,- odparł szybko Harry.

- Bardzo dobrze,- powiedział Dumbledore, otwierając drzwi schowka na miotły i wychodząc na podwórze.-Widzę zapalone światło w kuchni. Nie pozbawiajmy już dłużej Molly szansy ubolewania nad tym, jak bardzo jesteś chudy.

Rozdział 5 : Nadmiar Flegmy

Harry i Dumbledore zbliżyli się do tylnych drzwi Nory, która była otoczona przez śmieci, stare buty marki Wellington i zardzewiałe kociołki. Harry słyszał ciche kwilenie kurcząt dochodzące z odległej szopy. Dumbledore zapukał trzy razy i Harry zobaczył gwałtowny ruch w oknie kuchni.

- Kto tam? - niespokojny głos musiał należeć do pani Weasley. -Przedstaw się!

-To ja, Dumbledore, przybyłem z Harrym.

Drzwi otworzyły się od razu. Za nimi stała pani Weasley, niska, pulchna, ubrana w starą zieloną sukienkę.

- Harry, skarbie! Witaj, Albusie. Przestraszyliście mnie, nie spodziewałam się was wcześniej niż nad ranem!

-Mieliśmy szczęscie - powiedział Dumbledore wprowadzając Harry`ego przez próg. -Slughorn to wypróbowany druh, doświadczony o wiele bardziej niż ja. Harry zrobił swoje, oczywiście. Ah, witaj,

Nymphadoro!

Harry popatrzył wokół i dostrzegł, że pomimo później godziny pani Weasley nie był sama. Młoda czarownica z twarzą w kształcie serca i mysimi brązowymi włosami siedziała przy stole ściskając wielki kubek w rękach.

- Witaj, profesorze - powiedziała . - Cześć, Harry.

- Cześć, Tonks - Harry zauważył, że wyglądała pociągająco, nawet mimo choroby. Było w niej coś, co zmuszało, by odpowiedzieć na jej uśmiech.

Oczywiście jej widok był mniej barwny niż zazwyczaj.

- Czuję się już lepiej - powiedziała szybko, wstając i poprawiając pelerynę. - Dziękuję za herbatę i współczucie, Molly.

- Proszę, nie wychodź z mojego powodu - powiedział Dumbledore grzecznie. - Nie mogę zostać, mam pilne sprawy do przedyskutowania z Rufusem Scrimgeourem.

- Nie, nie, muszę iść - powiedziała Tonks, unikając spotkania ze wzrokiem Dumbledore'a. - Późno już ..."

-Skarbie, dlaczego nie przyjdziesz na obiad podczas weekendu? Będą Remus i Szalonooki...?

- Nie, nie, naprawdę, Molly. . . Dzięki za wszystko. . . Dobranoc

wszystkim. Tonks pośpiesznie minęła Dumbledore'a i Harrego i wyszła na podwórko. Kilka kroków za progiem obrociła się w miejscu i zniknęła.

Harry zauważył, że pani Weasley wygląda na zmartwioną.

- Dobrze, spotkamy się w Hogwarcie, Harry - powiedziaDumbledore. - Dbaj o siebie. Do zobaczenia, Molly.

Ukłonił się pani Weasley i podążył za Tonks, znikając kładnie w tym samym miejscu co ona. Pani Weasley zamknęła drzwi i zaprowadziła Harrego do jasno oświetlonego stołu, by dokładnie mu się przyjrzeć.

- Ty i Ron jesteście do siebie podobni - westchnęła, patrząc na niego.

- Obaj wyglądacie, jakby ktoś rzucił na was zaklęcie rozciągające.

Przysięgam, że Ron urósł o 4 cale od czasu, gdy ostatnio kupowałam mu szkolne szaty. Jesteś głodny, Harry?

- Jasne - powiedział Harry, nagle uświadamiając jak bardzo jest głodny.

- Usiądź, skarbie, przygotuję coś .

Gdy Harry usiadł, jakiś wściekle rudy kot ze spłaszczonym pyskiem wskoczył mu na kolana i usadowił się na nich wygodnie, mrucząc.

- Więc Hermiona jest tutaj? - zapytał uradowany, drapiąc Krzywołapa za uszami.

- Och tak, przyjechała przedwczoraj - powiedziała pani Weasley,

stukając różdżką w wielki żelazny garnek. Ten podskoczył, stuknął o kuchenkę i zaczął bulgotać. - Wszyscy są już w łóżkach, oczywiście,

nie spodziewaliśmy się was jeszcze przez kilka godzin. Tutaj jesteś — znowu stuknęła w garnek. Garnek uniósł się w powietrze, poleciał w kierunku Harrego i przechylił się nad jego talerzem. Pani Weasley nalała mu z niego parującą zupę cebulową.

- Chleba, skarbie?

- Dziękuje, pani Weasley.

Machnęła różdżką za siebie. Bochenek chleba i nóż opadły z wdziękiem na stół. Gdy nóż samodzielnie pokroił bochenek chleba, a garnek z zupą wrócił na kuchenkę, pani Weasley usiadła naprzeciwko Harrego

- Tak więc przekonaliście Horacego Slughorna, by podjął się tej pracy?

Harry pokiwał głową, gdyż jego usta były pełne gorącej zupy i nie mógł mówić.

- On uczył mnie i Artura - powiedziała pani Weasley. - Był w Hogwarcie przez wieki, zaczynał w tym samym czasie co Dumbledore - tak myślę.

Polubiłeś go?

Usta Harrego były teraz pełne chleba, wzruszył więc tylko ramionami i pokiwał głową w taki sposób, by ani nie potwierdzić, ani nie

zaprzeczyć.

- Wiem, co masz na myśli - powiedziała pani Weasley, kiwając głową ze zrozumieniem. - Oczywiście on bywa zachwycający, gdy tego chce, ale Arthur nigdy za bardzo go nie lubił. Ministerstwo jest zasypywane starymi ulubieńcami Slughorna, [he was always good at giving leg ups], ale nigdy nie miał zbyt wiele czasu dla Artura — nie uważał go za mogącego wysoko zajść. To po prostu dowód na to, że nawet Slughorn popełnia błędy. Nie wiem, czy Ron pisał Ci w którymś z listów— to jest dopiero coś — ale Arthur dostał awans!

Nie mogło być bardziej oczywiste, że pani Weasley marzyła żeby to powiedzieć. Harry, któy połykał właśnie wielki łyk gorącej zupy poczuł palenie w gardle.

-Wspaniale!- powiedział, jednocześnie nabierając powietrza.

-Jesteś taki słodki! - rozpromieniła się pani Weasley, prawdopodobnie biorąc jego szklane oczy za objaw emocji po usłyszeniu wiadomości -Tak, Rufus Scrimgeour założył kilka nowych urzędów ze względu na obecną sytuację i Arthur stoi na czele Urzędu Wykrywania i Konfiskacji Fałszywych Zaklęć i Przedmiotów Obronnych. To ważna praca, teraz Artur ma dziesięciu ludzi składających mu raporty.!

-A co dokładnie robi?

-Widzisz w całej tej panice o Sam-Wiesz-Kogo, zaczęto sprzedawać

dziwne rzeczy, rzeczy które mają zapewniać ochronę przed Sam-Wiesz-Kim i Śmierciożercami. Możesz to sobie wyobrazić - tak zwane eliksiry

ochronne, które są w rzeczywistości sosem z dodatkiem niewielkiej ilości [bubotuber pus] , albo instrukcje obronnych zaklęć, które tak naprawdę sprawiają, że opadają ci uszy. . . . W większości przypadków jest to sprawka ludzi takich jak Mundugus Fletcher, którzy ani jednego dnia w swoim życiu nie przepracowali uczciwie i cieszą się z tego, że wszyscy się boją, bo to podwyższa ich dochody. Któregoś dnia Artur skonfiskował skrzynkę fałszoskopów przeklętych przez Śmierciożerców.

Jak widzisz, to jest bardzo istotna praca,[and I tell him it's just silly to miss dealing with spark plugs and loasters and all the rest of that Muggle rubbish].

Pani Weasley skończyła swoją mowę patrząc srogo na Harrego jakby to była jego wina.

-Pan Weasly wciąż w pracy?- spytał Harry. -Tak. Jest wprawdzie trochę spóźniony. ... Powiedział, że wróci koło północy. . . ." Obróciła się, by spojrzeć na wielki zegar, który leżał niezgrabnie na stosie prześcieradeł w koszu z praniem na końcu stołu. Harry poznał go od razu: miał dziewięć wskazówek, na każdej wpisane było imię jednego z członków rodziny i zwykle wisiał on na ścianie, a jego aktualna

pozycja wskazywała na to, iż pani Weasley nosiła go ze sobą. Wszystkie dziewięć wskazówek teraz pokazywało "śmiertelne niebezpieczeństwo"

- Położyłam go tu na chwilę- powiedziała pani Weasley,ale jej głos nie brzmiał przekonuwująco - odkąd Sam-Wiesz-Kto powrócił wszyscy jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie. ... nie sądze, żeby to dotyczyło

tylko naszej rodziny. . .Ale nie znam nikogo, kto miałby taki sam zegar, więc tylko ja mogę to sprawdzać. Och! - krzyknęła wskazując na tarczę zegara. Wskazówka pana Weasley`a przesunęła się na "podróż"

-Zaraz będzie! - i chwilę później usłyszeli pukanie do drzwi

wejściowych. Pani Weasley podbiegła do nich; jedną ręką złapała klamkę i przyciskając twarz do drewna spytała:

-Artur, to ty?

- Tak - powiedział pan Weasley znużonym głosem. - Ale powiedziałbym to samo, gdybym był Śmierciożercą. Zadaj pytanie!

- Och, koniecznie?

- Molly!

- Dobrze, dobrze. . . Co jest twoją największą ambicją?

- Wyjaśnić, w jaki sposób samoloty utrzymują się w powietrzu.

Pani Weasley kiwnęła głową i nacisnęła klamkę, ale oczywiście pan Weasley trzymał ją mocno z drugiej strony i dlatego drzwi pozostawały wciąż zamknięte.

- Molly! Najpierw ja muszę zadać ci pytanie!

- Arthur, naprawdę, to jest po prostu głupie ...

- Jak lubię cię nazywać, gdy jesteśmy sami?

Nawet w tym słabym świetle Harry dostrzegł, że twarz pani Weasley stała się jaskrawoczerwona. Harry poczuł, że jego uszy i szyja robią się nagle gorące - pośpiesznie nabrał porcję zupy, tak głośno uderzając łyżką o talerz, jak kule w kręgielni.

- Mollywobbles [Molly Delirka?] - wyszeptała skonfundowana pani Weasley do szpary w drzwiach.

- Zgadza się - rzekł pan Weasley. - Teraz możesz mnie wpuścić.

Pani Weasley otworzyła drzwi wpuszczając męża, szczupłego, łysiejącego rudowłosego czarodzieja, noszącego okulary w rogowej oprawie i długą, zakurzoną pelerynę.

- Wciąż nie rozumiem, dlaczego my musimy przechodzić przez to za każdym razem, gdy ktoś przychodzi do domu - powiedziała wciąż jeszcze zaczerwieniona pani Weasley, pomagając jednocześnie mężowi zdjąć pelerynę.

Sądzę, że Śmierciożercy mogliby wymusić odpowiedź zanim zaczęliby podszywać się pod ciebie.

- Wiem, moja droga, ale to procedura Ministerstwa, a ja muszę dawać przykład. Coś dobrego tu pachnie — zupa cebulowa?

Pan Weasley obrócił się z nadzieją w kierunku stołu.

- Harry! Nie spodziewaliśmy się ciebie przed świtem.

Uściskali sobie dłonie i pan Weasley zajął miejsce obok Harrego, ponieważ pani Weasley już stawiała przed nim miskę z zupą.

- Dziękuje, Molly. To była ciężka noc. Jacyś idioci zaczęli sprzedawać Medaliony Przemiany. Po prostu zakładasz taki medalion na szyję i możesz zmienić swój wygląd zgodie z życzeniem! Setki tysięcy możliwości, wszystko za dziesięć galeonów!

- A co dzieje się naprawdę, gdy ktoś założy taki medalion?

- Większość po prostu zmienia kolor twojej skóry na obrzydliwie

pomarańczowy, ale kilku osobom wyrosły także macki tentakuli na całym ciele. Jakby Szpital Świętego Mungo nie miał i bez tego dość pracy!

- To brzmi jak coś, co Fred i George uważają za zabawne - powiedziała pani Weasley niepewnie. - Jesteś pewien, że to nie oni?

- Oczywiście, że tak! - odparł pan Weasley. - Chłopcy nie robiliby czegoś takiego teraz, gdy ludzie rozpaczliwie poszukują ochrony! - I dlatego tak późno wróciłes do domu, przez te Medaliony Przemiany?

- Nie, mieliśmy problem z zaklęciami, które zadziałały inaczej niż powinny w Elephant and Castle, ale na szczęście magiczny oddział specjalny [Magical Law Enforcement Squad] uporządkował to zanim było za późno. ...

Harry stłumił ziewnięcie.

- Do łóżka - powiedziała od razu pani Weasley. Mamy przygotowany dla ciebie pokój Freda i Georga, będziesz mieć go tylko dla siebie. -

Dlaczego, gdzie oni są?

- Och, śpią w niewielkim pokoju nad swoim sklepem na ulicy Pokątnej, gdy są zajęci - odpowiedziała pani Weasley. Muszę powiedzieć, że nie aprobowałam tego pomysłu, ale oni naprawdę mają głowy do interesów!

Idź, skarbie, twój kufer już tam jest

Dobranoc, panie Weasley - powiedział Harry, odstawiając krzesło na miejsce. Krzywołap zeskoczył zwinnie z jego kolan i wybiegł z pokoju.

- Dobranoc, Harry - odpowiedział pan Weasley.

Harry spostrzegł, że pani Weasley rzuciła okiem na zegar, który leżał na koszu z praniem, gdy opuszczali kuchnię. Wszystkie wskazówki pokazywały znów śmiertelne niebezpieczeństwo.

Sypialnia Freda i Georga była na drugim piętrze. Pani Weasley skierowała różdżkę na lampę stojącą na szafce nocnej. Ta zapaliła się natychmiast, zalewając pokój przyjemnym, złotym blaskiem. Chociaż wielki wazon kwiatów stał na biurku na przeciwko małego okienka, ich zapach nie mógł zamaskować odoru - jak domyślił się Harry - prochu strzelniczego. Większą część podłogi zajmowały nieoznakowane i zapięczetowane skrzynki, wśród których stał szkolny kufer Harrego.

Pokój wyglądał jakby używano go jako tymczasowego składu.

Na widok Harrego Hedwiga zaczęła pohukiwać radośnie ze swojej klatki stojącej na wielkiej szafie. Harry zdjął ją stamtąd i postawił przy

oknie. Wiedział, że sowa chciała go zobaczyć zanim wyleci na conocne łowy. Harry życzył pani Weasley dobrej nocy, włożył piżame i położył się na jednym z łóżek. Poczuł coś twardego w poszewce. Sięgnął do środka i wyciągnął purpurowo- pomarańczowego cukierka, którego od razu rozpoznał jako Wymiotkę Pomarańczową. Uśmiechając się do siebie obrócił się na drugi bok i natychmiast zasnął.

Chwilę poźniej (tak mu się wydawało) Harry został obudzony przez coś co brzmiało jak wystrzał armatni. Drzwi otworzyły się gwałtownie.

Zerwał się szybko, gdy usłyszał, że ktoś odsuwa zasłony, a oślepiający blask słońca zmusił go do zamknięcia oczu. Zasłonił je dłonią i zaczął na oślep szukać okularów.

-Ccco siedzieje? - wymamrotał niewyraźnie.

-Nie wiedzieliśmy, że tu jesteś! - powiedział głośny, podekscytowany głos, i Harry otrzymywał ostry cios w czubek głowy.

-Ron, nie bij go! - usłyszał karcący, dziewczęcy głos.

Ręka Harrego trafiła na okulary i chociaż chłopak włożył je, nic nie widział, ponieważ światło było zbyt jaskrawe. W końcu odzyskał ostrość widzenia i dostrzegł Rona uśmiechającego się szeroko.

-W porządku?

-Nigdy nie było lepiej - powiedział Harry rozcierając miejsce, w które został uderzony i opadając z powrotem na poduszki - A co u was?

-Nie najgorzej - rzucił Ron, przysuwając tekturowe pudło i siadając na nim - Kiedy się zjawiłeś? Mama tylko powiedziała, że jesteś.

-Koło pierwszej nad ranem.

-Jak tam u mugoli? Traktowali cię ok?

-Bez zmian - rzekł Harry, gdy Hermiona usiadła na brzegu łóżka - nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ale mi to nie przeszkadza. Jak tam Hermiono?

-Och, wspaniale - powiedziała Hermiona, patrząc badawczo na Harrego, jakby spodziewała się, że jest chory. Harry domyślił się, co kryje się za jej spojrzeniem, ale nie miał ochoty dyskutować o śmierci Syriusza ani na żaden inny przykry temat, więc spytał:

- Która godzina? Czyżbym przegapił śniadanie?

- Nie martw się, mama przyniesie ci tacę. Ona uważa, że jesteś niedożywiony - powiedział Ron przewracając oczami. - Co więc się działo?

- Niewiele, po prostu byłem uziemiony u wuja i ciotki.

- Nie zachowuj się jak ostatni cham! - krzyknął Ron. - Byłeś przecież z Dumbledorem!

- To nie było takie ekscytujące. On po prostu chciał, żebym pomógł mu przekonać starego nauczyciela do powrotu z emerytury. Nazywa się Horacy Slughorn.

- Och - westchnął rozczarowany Ron. - Myśleliśmy...

Hermiona spojrzała na niego ostrzegawczo i Ron pośpiesznie dokończył:

- Myśleliśmy, że to może być coś w tym stylu. Tak, tak, teraz, gdy

Umbridge opuściła szkołę, potrzebujemy nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, prawda? Więc jaki on jest?

- On wygląda trochę jak mors, a był Opiekunem Slytherinu - powiedział Harry. - Coś nie w porządku, Hermiono?

Hermiona obserwowała go, jakby oczekując w każdej chwili ujawnienia się jakichś dziwnych symptomów. Pośpiesznie slrzywiła twarz w nieprzekonującym uśmiechu.

- Nie, oczywiście, że nie! Więc, hmm, myślisz, że on będzie dobrym nauczycielem?

- Nie wiem - powiedział Harry. Nie może być gorszy niż Umbridge, no nie?

- Znam kogoś, kto jest gorszy niż Umbridge - dobiegł ich głos od wejścia. Młodsza siostra Rona weszła do pokoju, rozglądając się z irytacją.

- Cześć, Harry.

- Co znowu? - spytał Ron.

- To przez nią - powiedziała Ginny, siadając z rozmachem na łóżko Harrego. - Oszaleję przez nią.

- Co zrobiła tym razem? - zapytała Hermiona życzliwie.

- Chodzi o sposób, w jaki do mnie mówi — tak, jakbym miała trzy lata!

Wiem - powiedziała Hermiona, ściszając głos. Jest tak zapatrzona w siebie...

Harry był zdziwiony słysząc, że Hermiona mówi w taki sposób o pani Weasley i nie zdziwił się, gdy Ron powiedział gniewnie:

- Mogłybyście dać jej spokój chociaż przez pięć sekund?

- Och, oczywiście, broń jej - warknęła Ginny. - Wszyscy wiemy, że nie potrafisz bez niej wytrzymać!

To stwierdzenie nie mogło dotyczyć matki Rona. Harry zaczynał podejrzewać, że czegoś nie wie.

- O kim wy mówicie...? - chciał spytać, ale uzyskał odpowiedź zanim zadał pytanie. Drzwi sypialni znowu otworzyły się gwałtownie i Harry instynktownie przytrzymał kołdrę podbródkiem, gdy Hermiona i Ginny ześlizgnęły się z łóżka na podłogę. Młoda kobieta stała w drzwiach, kobieta o urodzie zapierającej dech w piersiach - do tego stopnia, że wydawało się iż w pokoju nie ma czym oddychać. Była wysoka i piękna niczym wila, miała długie blond włosy i wydawała się emanować bladym, srebrnym światłem. By wizja była nieskończenie doskonała, ona niosła ciężką tacę pełną smakołyków.

- Arry- powiedziała gardłowym głosem- Zaspałeś!

Lekkim krokiem podeszła do niego, pani Weasley weszłą za nią, spoglądając z ukosa.

- Nie było potrzeby, byś przyniosła tacę, miałam zrobić to sama!

- To żaden klopota - powiedziała Fleur, stawiając tacę na kolanach Harry'ego i zniżając głowę, by ucałować go w policzek. Harry miał wrażenie, że miejsce, gdzie dotknęły go jej usta, płoną.

- Dawno go nie widziała. Pamiętasz moją siostra, Gabrielle? Ona nigdy nie przestaje mówiić o 'Arry Potter. Ona będzie zachwycona, gdy znów cię zobaczy.

- Och ... czy ona też jest tutaj? - wybąkał Harry.

- Nie, nie, niemądri chłopcze - powiedziała Fleur śmiejąc się melodyjnie. - Ale następnego lata, kiedy my... ale ty nic nie wiesz?"

Z wyrzutem spojrzała na panią Weasley swoimi wielkimi niebieskimi oczami, ta zaś powiedziała:

- Nie mieliśmy okazji, by mu o tym powiedzieć.

Fleur odwróciła się do Harry'ego, odrzucając swoje blond włosy, które o mało nie smagnęły twarzy pani Weasley .

- Bill i ja bierzemy ślub!

- Och - powiedział Harry beznamiętnie. Nie mógł nie zauważyć, że pani Weasley, Hermione i Ginny unikały jej wzroku. - Super!. Ee -

gratulacje!

Fleur rzuciła się na Harry'ego i pocałowała go znów.

- Bill 'est bardzo zajęty, pracuje bardzo ciężko, ja pracuję niepełnoetatowo w Banku Gringotta dla podreperowania mojego ęgielskiego, więc on przywiózł mnie tu na kilka dni, bym poznała jego rodzinę. Spodobało mi się, choć nie ma tu zbyt wiele do zrobienia, chyba że gotowanie i kurczęta! A więc - smacznego, ' Arry!

Powiedziawszy to obróciła się z gracją i niemal wypłynęła z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.

Pani Weasley wydała z siebie dźwięk brzmiący mniej więcej jak: - Tchah!

- Mama ją nienawidzi - powiedział Ginny cicho.

- Nie nienawidzę jej! - powiedział pani Weasley szeptem. - Uważam tylko, że oni trochę się pośpieszyli, to wszystko!

- Oni znają się od roku - powiedział Ron, który wyglądał na dziwnie otumanionego i gapił się na zamknięte drzwi.

- Owszem, lecz to wcale nie tak długo! Wiem, dlaczego tak się stało, oczywiście. Od kiedy Sami Wiecie Kto wrócił, ludzie myślą, że jutro mogą zginąć i dlatego przyspieszają wszystkie decyzje, które normalnie podjęliby później. Tak samo było, gdy był u szczytu potęgi, ludzie robili to samo.

- Wliczjąc ciebie i tatę - powiedziała Ginny przekornie.

- Tak, twój ojciec i ja pasowaliśmy do siebie, więc na co było czekać?" powiedział pani Weasley. - Podczas gdy Bill i Fleur . . . cóż. . . co oni tak naprawdę mają ze sobą wspólnego? On jest pracowitym, przyziemnym mężczyzną, podczas gdy ona jest...

- Krową. - dokończyła Ginny, kiwając głową. - Ale Bill nie jest taki przyziemny. On jest Łamaczem Zaklęć , lubi trochę przygody, trochę czaru. ... dlatego zakręcił się koło tej Flegmy."

- Przestań ją tak nazywać, Ginny - powiedziała pani Weasley ostro, a Harry i Hermiona wybuchnęli śmiechem.

- Zjedz jajka, póki są ciepłe,Harry.

Ron nadal patezył w stronę drzwi i wyglądał na z lekka odurzonego - potrząsał głową jak pies próbujący otrzepać uszy z wody.

- Nie przyzwyczaiłeś się do niej, mimo że mieszkasz z nią pod jednym dachem? - spytał Harry.

- Widzisz - powiedział Ron - jak wchodzi,to wszystko we mnie podskakuje...

- To żenujące - powiedziała Hermiona z wściekłością, stając przed nim z założonymi rękami.

- Teraz już nie chcesz jej tu na zawsze? - Ginny spytała o to Rona z wyraźnym niedowierzaniem. Kiedy zaledwie wzruszył ramionami, powiedziała:

- Dobrze, mama położy temu kres, jeśli tylko da radę, założę się z

- Dobrze, mama położy temu kres, jeśli tylko da radę, założę się z

W dokumencie Rozdział 1 : Nowy Minister (Stron 27-38)