• Nie Znaleziono Wyników

„Beocja”, kulturowa, a zwłaszcza artystyczna pustynia. Poznaniacy i Wielkopolanie w XIX w.

niejednokrotnie słyszeli podobne zarzuty pod adresem swojego miasta i swojej prowincji. Na ogół padały one jednak z ust pruskich urzędników i jako takie łatwo dawały się zdyskredytować i uchylić jako przejawy zaborczej polityki, czyli po prostu propagandowe przekłamania. Wszelako w tym wypadku kategoryczny zarzut artystycznego zapóźnienia sformułował rodak, w dodatku malarz:

mianowicie Leon Kapliński w liście do (także malarza) Henryka Rodakowskiego w 1872 r. Zresztą już kilka lat wcześniej (w 1867) w podobnym tonie wypowiadał się Józef Ignacy Kraszewski, pisząc o artystycznym kalectwie Poznańskiego, ponoć „już w chronicznym przechodzącym”. Oczywiście – były i głosy entuzjastów, choć mających na względzie raczej przyszły niż obecny kulturalny rozkwit prowincji. Miał przecież Edward Raczyński marzyć o poznańskich Nowych Atenach… Jaki był więc faktyczny poziom artystycznego życia w XIX-wiecznej Wielkopolsce?

Nie jest to właściwie zadane pytanie. By na nie odpowiedzieć, potrzeba by punktu odniesienia, porównania z innymi ośrodkami, wreszcie – uwzględnienia historycznych okoliczności. A te były przecież szczególne: Wielkopolska znajdowała się pod obcym zaborem, poddana raz silniejszej, raz słabszej, ale zawsze obecnej politycznej presji, traktowana jako rolnicze zaplecze dla rdzennych ziem

42

_

I. Kształtowanie się polskiego muzealnictwa do 1945 roku

002 _ Sala Mauretańska w zamku w Kórniku, część z ekspozycją pamiątek, fotografia [w:] Zygmunt Celichowski, Zamek kórnicki z objaśnieniami do przeźroczy, Poznań 1916; zbiory Biblioteki Kórnickiej PAN, nr inw. Fot 01996, sygn. II 1996

niemieckich, z niedoinwestowaną stolicą sprowadzoną do rangi twierdzy na rubieżach państwa, pozbawioną mecenatu państwa w zakresie kultury, bez uniwersytetu, długo bez muzeum. A przecież istniało w Poznaniu przez cały wiek XIX, fakt, że nieliczne i pozbawione wyrazistych osobowo-ści, środowisko artystów, świetnie opisane przez Magdalenę Warkoczewską w aktualnej do dziś monografii1. W 1836 r. powstało tu Towarzystwo Sztuk Pięknych, pierwsze na ziemiach polskich.

Organizowane były od 1837 r. wystawy sztuki nowoczesnej, przynajmniej we wczesnym okresie gromadzące niezły wybór dzieł i liczną publiczność2. W lokalnej prasie tego czasu, to jest w pierwszej połowie stulecia, pojawiły się pierwsze teksty o sztuce, zwiastujące początki krytyki artystycznej3. Na przełomie lat 1842/1843 wykłady z estetyki, obficie wspierane przykładami z historii sztuki, głosił publicznie Karol Libelt. Oczywiście wszystkie te aktywności miały swoją dynamikę, zależną w znacznym stopniu od warunków politycznych: wzbierały w pierwszej połowie wieku, by po 1848 r.

nieomal zamrzeć na trzy dekady i stopniowo odradzać się od lat 80. Być może fakt, że w danej sytuacji historycznej w ogóle rozwinęło się w Poznaniu i Wielkopolsce życie artystyczne, choćby w formach zalążkowych, należy uznać właśnie za sukces? Zwłaszcza, że jego elementem była kultura kolekcjonerska, a ta przyniosła nieliczne wprawdzie, ale pod wieloma względami wybitne realizacje.

***

Tradycje kolekcjonerskie w Wielkopolsce, jak w ogóle na ziemiach polskich, były wątłe. Na słabość kultury kolekcjonerskiej w Rzeczpospolitej aż od drugiej połowy XVIII w. złożyło się wiele przyczyn:

elekcyjność królów i brak ciągłości dynastycznej, która gdzie indziej w Europie skutkowała stałą rozbudową zbiorów monarszych; słabe miasta z nie dość zamożnym – z nielicznymi wyjątkami, jak choćby Gdańsk – patrycjatem i niewielkim środowiskiem uczonych; wreszcie – najważniejsza dla nas – specyfika dominującej kultury szlacheckiej, w obrębie której wykształciły się inne niż kolekcjoner-stwo, czy w ogóle sprawy artystyczne, formy zaspokajania potrzeb kulturowych i prestiżowych. Już Łukasz Górnicki, wydając w 1566 r. Dworzanina polskiego, adaptację słynnego Il libro del cortegiano Baldassare Castiglionego, w której wiele uwagi poświęca się sprawom sztuki, wyjaśniał: „Wiecem i to opuścił […] disputatio [rozważanie], która ars [sztuka] jest misterniejsza jeśli pictura [malarstwo], czy statuaria [rzeźba], której u nas nie znają”. I dodawał bez ogródek: „Wspomnię też tu i to, żem nie naznaczył Dworzaninowi, aby malować umiał, bo mi sie to widzi rzecz mało potrzebna”4. Taki stan rzeczy, z wyjątkami oczywiście, utrzymywał się przez całą epokę nowożytną. Po cóż więc, pytał Henryk Rzewuski w Pamiątkach Soplicy, barwnym i apologetycznym pożegnaniu z tradycyjną kulturą szlachecką pisanym z perspektywy pierwszej połowy XIX w., „biblioteka i różnego gatunku zbiory”

– „my szlachta tego u siebie nie mamy, ni się na tym znamy, a cała nasza zabawa z ludźmi obcować”5. Dopiero w epoce stanisławowskiej nastąpiło wyraźne ożywienie zainteresowań kolekcjonerskich, więcej – w krótkim czasie rozwinęło się zjawisko, które można by określić mianem dojrzałej kultury kolekcjonerskiej. Oto ukształtowało się stopniowo środowisko zbierackie; wykształciły się instytucje życia kolekcjonerskiego takie jak licytacje, aukcje, antykwariaty, potem wystawy; sformułowany został pierwszy memoriał w sprawie powołania instytucji muzealnej pod protektoratem państwa,

1 M. Warkoczewska, Malarstwo i grafika epoki romantyzmu w Wielkopolsce. Dzieje i funkcje, Warszawa–Poznań 1984; eadem, Życie artystyczne w Poznaniu w XIX wieku [w:] Dzieje Poznania, red. L. Trzeciakowski i J. Topolski, Warszawa–Poznań 1994, s. 657–694.

2 M. Warkoczewska, Wystawy Towarzystwa Sztuk Pięknych w Poznaniu (1837–1857), Warszawa–Poznań 1991.

3 I. Moderska, Krytyka artystyczna w drugiej połowie XIX wieku w Poznaniu, „Zeszyty Uniwersytetu im. A. Mickiewicza. Historia Sztuki” 1961, 3, s. 127–175.

4 Ł. Górnicki, Dworzanin polski, Kraków 1566, Księga Pierwsza, s. nlb.

5 H. Rzewuski, Pamiątki Soplicy, oprac. Z. Szwykowski, Wrocław 2009, s. 299.

44

_

I. Kształtowanie się polskiego muzealnictwa do 1945 roku

ogłoszony przez Michała Jerzego Mniszcha w 1775 r.; podniesiona została kwestia samodzielnej architektury wystawienniczej. Impuls dla tych przemian dał najpierw król, który obok szeregu innych inicjatyw artystycznych, rozpoczął – w istocie od początku i pośród rozlicznych trudności, za to z wielką determinacją – budowę wszechstronnych zbiorów. Aktywność kolekcjonerską podjęli także inni członkowie rodziny Poniatowskich (młodszy brat króla Michał Jerzy i bratanek Stani-sław), a także przedstawiciele wielu rodów szlacheckich (Potockich, Czartoryskich, Mniszków etc.).

Kolekcja stawała się jednym z atrybutów oświeconego szlachcica. Wielkopolska pozostawała jednak tymczasem na marginesie tego zjawiska.

Rozwój owych procesów przerwało wydarzenie w pełnym tego słowa znaczeniu przełomowe: upadek Rzeczpospolitej jako suwerennego państwa w 1795 r. Przyniósł on radykalne zmiany nie tylko w rzeczy-wistości politycznej, ale także w kulturze kolekcjonerskiej6. Zanim o tej ostatniej, należy zwrócić uwagę na jedno przynajmniej zjawisko społeczne. Polityczna katastrofa niosła ze sobą istotne przekształcenia struktury społecznej – zwłaszcza w obrębie warstwy szlacheckiej. Wyłoniła się z niej – dopiero teraz – warstwa arystokratyczna we właściwym tego słowa znaczeniu. Stanowiła ją grupa rodów obdarowanych przez nowych suwerenów dziedzicznym tytułem baronowskim, hrabiowskim lub książęcym, co do zasady kosmopolityczna i pielęgnująca stosunki z arystokracją europejską, wyróżniająca się postawą i stylem życia.

Działalność kolekcjonerska stała się tegoż stylu elementem. Mamy więc w Polsce do czynienia z sytuacją szczególną i nieco paradoksalną na tle innych społeczeństw Europy: oto na arenę życia politycznego, społecznego i kulturalnego, w tym kolekcjonerskiego, wkracza tu grupa, która gdzie indziej stopniowo traci na znaczeniu, a przynajmniej pozbawiona zostaje niekwestionowanej dotąd uprzywilejowanej po-zycji, oddając pole nowym podmiotom, przede wszystkim burżuazji i rosnącemu w siłę mieszczaństwu.

W XIX-wiecznej Wielkopolsce to właśnie szlachta, a zwłaszcza owa nowo wykształcona w jej ob-rębie warstwa arystokratyczna, podjęła i prawie że zmonopolizowała działalność kolekcjonerską.

Jak zobaczymy, miało to dla lokalnego pejzażu kolekcjonerskiego ważne konsekwencje – w istocie zadecydowało o jego charakterze7.

***

Zanim do Wielkopolski, należy jednak najpierw udać się do Puław. Oto z inicjatywy księżnej Izabeli Czartoryskiej powstała tam na samym początku XIX w. – wyraźnie i bezpośrednio pod wpływem dramatycznych wydarzeń historycznych – kolekcja o wzorcowym wręcz charakterze i ogromnej sile oddziaływania8. Zbiór pamiątek historycznych zgromadzony w Świątyni Sybilli i Domu Gotyckim,

6 Spośród ogólnych opracowań dotyczących kolekcjonerstwa polskiego w XIX w. zob. m.in. Z. Żygulski jun., Nurt romantyczny w muzealnictwie polskim [w:] Romantyzm. Studia nad sztuką drugiej połowy wieku XVIII i wieku XIX, Materiały sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Warszawa listopad 1963, Warszawa 1967, s. 43–55;

A. Ryszkiewicz, Kolekcjonerzy i miłośnicy, Warszawa 1981; G. Bąbiak, Sobie, ojczyźnie czy potomności… Wybrane problemy mecenatu kulturalnego elit na ziemiach polskich w XIX wieku, Warszawa 2010; Miłośnictwo rzeczy. Studia z dziejów kolekcjonerstwa na ziemiach polskich w XIX wieku, red. K. Kłudkiewicz i M. Mencfel, Warszawa 2014;

T.F. de Rosset, „By skreślić historię naszych zbiorów”. Polskie kolekcje artystyczne, Toruń 2021.

7 Zob. przede wszystkim: K. Kłudkiewicz, Wybór i konieczność. Kolekcje polskiej arystokracji w Wielkopolsce na przełomie XIX i XX wieku, Poznań 2016.

8 Na temat kolekcjonerstwa Izabeli Czartoryskiej zob. m.in. Z. Żygulski jun., Dzieje zbiorów puławskich.

Świątynia Sybilli i Dom Gotycki, „Rozprawy i Sprawozdania Muzeum Narodowego w Krakowie” 1962, 7, s. 5–265; H. Jurkowska, Pamięć sentymentalna. Praktyki pamięci w kręgu Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk i w Puławach Izabeli Czartoryskiej, Warszawa 2014; A.S. Labuda, Ich versammelte die polnische Vergangenheit in dem Gedächtnistempel – Izabela Czartoryskas national-patriotische Sammlung und ihre Inszenierung in der Residenz von Puławy [w:] Izabela Czartoryska. Mancherlei Gedanken über die Art und Weise, Gärten anzulegen, red. M. Niedermeier, Berlin 2018, s. 35–46; M. Mencfel, The Theatre of Affectionate Hearts: Izabela Czartoryska’s Musée des Monuments Polonais in Puławy (1801–1831) [w:] The Home, Nations and Empires, and Ephemeral Exhibition Spaces 1750–1918, red. D. Bauer i C. Murgia, Amsterdam 2021, s. 133–159.

003 _ Sala Polska w zamku w Gołuchowie, fotografia [w:] Nikodem Pajzderski, Przewodnik po muzeum w Gołuchowie, Poznań 1929

bo o nim oczywiście mowa, znakomicie odpowiadał potrzebom emocjonalnym Polaków w pierw-szych dekadach zniewolenia. Nic więc dziwnego, że Puławy stały się w oczach rodaków Arką, Jerozolimą, Panteonem, Mekką, Westminsterem Polskim, by przywołać tylko niektóre spośród egzaltowanych określeń, jakimi obdarzali je współcześni. Wypracowany przez Czartoryską model kolekcji pamiątkowo-patriotycznej, o bardzo silnym walorze afektywnym, wyznaczył drugi, obok

„kosmopolitycznego”, biegun w kolekcjonerstwie polskim XIX w. Był to model bardzo atrakcyjny i wpływowy, także w Wielkopolsce, choć przesadą byłoby twierdzić, jak robił to we wspaniałych skądinąd studiach Zdzisław Żygulski jun., że ten właśnie wyrosły z Puław „nurt romantyczny”, przy całej jego doniosłości, zdominował polski pejzaż kolekcjonerski w tym stuleciu. Było raczej tak, że współistniał on, czasem w obrębie jednej kolekcji, z (na ogół niesprzecznymi z nim zresztą) tendencjami o charakterze ponadnarodowym, uniwersalistycznym.

A jednak pierwsze kolekcje w Wielkopolsce w XIX w., powstałe w drugiej jego dekadzie, były zbiorami historycznych pamiątek – zwłaszcza militarnych – o wyraźnym, czy wręcz ostentacyjnym walorze patriotycznym.

Niewiele pewnego możemy powiedzieć o kolekcji generała Jana Henryka Dąbrowskiego groma-dzonej w darowanym mu przez Napoleona w 1807 r. majątku w Winnej Górze9. Składały się na nią, obok cennej biblioteki z działami kartograficznym i graficznym, źródła do historii Legionów

9 Zob. M. Warkoczewska, Siedziba wodza legionów. Funkcje ideowe dekoracji wnętrz pałacu w Winnogórze,

„Studia Muzealne” 1977, 12, s. 61–72; J. Pych, „Świątynia zwycięstwa”. Kolekcja broni i historycznych pamiątek gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, „Muzealnictwo” 2004, t. 45, s. 46–59.

46

_

I. Kształtowanie się polskiego muzealnictwa do 1945 roku

004 _ Pałac-biblioteka Edwarda Raczyńskiego oraz budynek galerii Atanazego Raczyńskiego, rycina [w:] Edward Raczyński, Wspomnienia Wielkopolski, Poznań 1843

005 _ Seweryn Mielżyński, Projekt galerii przy pałacu w Miłosławiu, zbiory Muzeum Narodowego w Poznaniu, MNP TPNr 135

Polskich, pamiątki i militaria – te ostatnie w liczbie ponad pół tysiąca. Nie wiadomo, gdzie i jak były one rozdysponowane we wnętrzach winnogórskiego pałacu, wszelako wydaje się pewne, że tryb ich lektury wyznaczała unikatowa pod względem ikonograficznym dekoracja gabinetu generała.

A ten zdobiły freski przedstawiające, wedle określenia córki Dąbrowskiego Bogusławy Mańkow-skiej, „cmentarzyska”, a więc pomniki legionistów polskich poległych w Italii, wpisane w program trofealny, którego elementami były godła narodowe, panoplia i girlandy. Wystroju dopełniały biusty wielkich wodzów: Jana III Sobieskiego, Stefana Czarnieckiego i Napoleona. Całość – a więc nie tylko dekoracja gabinetu, ale także przechowywane w innych częściach pałacu materiały źródłowe, księgozbiór o tematyce przede wszystkim wojskowej, militaria i pamiątki – miała wymowę gloryfi-kująco-komemoratywną, o silnym komponencie autobiograficznym.

Podobnych treści, choć uogólnionych i bez jawnych odniesień do własnego życiorysu, doszuki-wać się możemy i w drugiej zbrojowni powstałej w tym samym mniej więcej czasie z inicjatywy Edwarda Raczyńskiego10. Zgromadzona przez niego broń, którą – jak głosił artykuł opublikowany w „Przyjacielu Ludu” w 1840 r., niemal na pewno inspirowany przez Raczyńskiego – „przodkowie nasi napaści najezdników dzielnie odpierali, albo też sławę imienia swego poza krańcami ojczyzny roznosili”, umieszczona została w specjalnie dla tego celu zaaranżowanej przestrzeni w dawnej sali balowej rogalińskiego pałacu (il. 1). Pomieszczenie zyskało teraz kostium neogotycki, z programem heraldycznym. Choć różna w istotnych aspektach od realizacji Izabeli Czartoryskiej, bo umieszczona nie w osobnym pawilonie, lecz we wnętrzu pałacu i o znacznie bardziej reglamentowanym dostępie, zbrojownia rogalińska być może powstała pod bezpośrednim wpływem doświadczeń puławskich – Edward oglądał bowiem Sybillę i Dom Gotycki dwukrotnie, w 1809 i 1814 r. A z pewnością można jej przypisać ten sam co w Puławach walor „miejsca trofealnego”, by przywołać nośne określenie nadane Sybilli przez Zdzisława Żygulskiego.

Ciekawe jest to, że ów pamiątkarsko-heroiczno-sentymentalny sposób aranżacji i prezentacji zbio-rów, charakteryzujący wczesne realizacje Dąbrowskiego i Raczyńskiego, dobrze tłumaczący się w kontekście zjawisk kulturowych początku XIX w., zachował w Wielkopolskie żywotność i po roku 1831, a także w drugiej połowie stulecia – chociaż zyskując inną nieco wymowę.

Czy do takiego modelu nawiązałby Tytus Działyński, gdyby zdołał ukończyć prowadzoną od roku 1843 do śmierci w 1861 przebudowę zamku w Kórniku i zaaranżować zgromadzoną przez siebie kolekcję militariów i dzieł rzemiosła?11 Być może, gdyż nadany głównej sali pałacu wystrój

„mauretański” i rozbudowany program heraldyczny podsuwa taką właśnie heroiczno-patriotyczną interpretację jego koncepcji. Na pewno natomiast odwołał się do wczesno XIX-wiecznych tradycji

10 Zob. Z. Ostrowska-Kębłowska, Siedziby-muzea. Ze studiów nad architekturą XIX w. w Wielkopolsce [w:] Sztuka XIX wieku w Polsce. Naród – Miasto, red. H. Lisińska, Warszawa 1979, s. 69–109; J. Pych, Rezydencje ziemiańskie w Wielkim Księstwie Poznańskim – strażnice narodowych tradycji (funkcje ideowe „miejsc trofealnych”) [w:] Materiały z sesji naukowej z okazji 60-lecia Muzeum Zamkowego w Pszczynie 11–12 maja 2006 r., Pszczyna 2010, s. 333– 354; E. Leszczyńska, Skarbnica pamiątek wielkopolskich, czyli rzecz o zbrojowni w Rogalinie [w:] Edward i Atanazy Raczyńscy. Dzieła – osobowości – wybory – epoka, red. A.S. Labuda, M. Mencfel, W. Suchocki, Poznań 2010, s. 145–162; M. Mencfel, Theatrum memoriae. Edwarda Raczyńskiego zbrojownia w pałacu rogalińskim [w:] ibidem, s. 127–144.

11 Zob. A. Whelan, Kórnik, Alhambra i romantyczny ideał. O motywach orientalnych w architekturze rezydencji Tytusa Działyńskiego, „Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej” 1986, 21, s. 11–33; J. Kaźmierczak, Tytusa

Działyńskiego zbiór pamiątek narodowych w Kórniku, „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Zabytkoznawstwo i Konserwatorstwo” 1980, 9, s. 45–75; B. Dolczewska i Z. Dolczewski, Historia zbrojowni zamkowej,

„Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej” 2007, 28, s. 184–215; A.S. Labuda, Musealisierung und Inszenierung patriotischer Sammlungen in polnischen Adelsresidenzen Puławy i Kurnik [w:] Klassizismus – Gotik. Karl Friedrich Schinkel und die patriotische Baukunst, red. A. Dorgerloh, München 2007, s. 201–220;

K. Kłudkiewicz, op. cit., s. 33–64.

48

_

I. Kształtowanie się polskiego muzealnictwa do 1945 roku

jego syn Jan, który po śmierci ojca przejął kórnicki pałac, połączył odziedziczone zbiory z własnymi i całość uporządkował oraz wyeksponował. Do zastanej koncepcji wprowadził Jan istotne zmiany.

Oto pierwsza przestrzeń Sali Mauretańskiej, przez Tytusa przewidziana na bibliotekę, stała się zbrojownią – o specyficznym jednak charakterze: ponieważ do ekspozycji zbiorów wykorzystał Jan dawne szafy biblioteczne, ekspozycja zyskała wygląd uporządkowany, systematyczny, chciałoby się rzec: „taksonomiczny”, a nie malowniczy; było to zupełnie w zgodzie z tendencjami panującymi w aranżowaniu kolekcji w drugiej połowie XIX stulecia. Także ekspozycja w drugiej przestrzeni, gdzie przewidziano miejsce dla zabytków rzemiosła i starożytności, podporządkowana była jasno zdefiniowanym rygorom klasyfikacyjnym. Ale wygospodarowano i trzecią, mniejszą przestrzeń, gdzie umieszczono przedmioty o charakterze pamiątkowym (w tym „klawikord” Klaudyny z Działyń-skich Potockiej, bęben wojskowy, puchar cechowy, dwie halabardy straży marszałkowskiej, miecz krzyżacki), w dodatku ułożone – sądząc z opisu Zygmunta Celichowskiego i zachowanej fotografii – w manierze bliskiej ekspozycjom puławskim (il. 2).

Jeszcze bardziej zaskakujący może wydać się fakt, że na podobny zabieg zdecydowała się żona Jana (a wnuczka Izabeli z Flemingów, twórczyni Puław), Izabela z Czartoryskich, w gruntownie przebudo-wanym przez siebie zamku w Gołuchowie12. Ukończone w 1886 r., po trzydziestu latach prac, gołu-chowskie muzeum księżnej (otwarte dla publiczności) rozlokowane było w czterech pomieszczeniach w piwnicy oraz na parterze rezydencji; na piętrze znajdowała się nadto – stanowiąca uzupełnienie muzeum, choć udostępniana nielicznym – biblioteka z kolekcją grafiki. W Sali Muzealnej, Sali Waz Greckich i Sali Starożytności Egipskich wyeksponowano zgromadzone przez Izabelę znakomite, dobrane z wielkim znawstwem dzieła nowożytnego rzemiosła artystycznego i zabytki antyczne, wzorce do ich usystematyzowanej aranżacji czerpiąc ze współczesnych instytucji muzealnych Paryża, z Musée Cluny i Luwrem na czele. Również w Paryżu zrekrutowała Izabela wyśmienitych uczonych do naukowego opracowania tej części swoich zbiorów: Léona de Laborde, Jeana de Witte, Émila Moliniera i Wilhelma Froehnera. Wszelako zanim widz odwiedzający gołuchowskie muzeum mógł zobaczyć tę część ekspozycji, wchodził do Sali Polskiej, pierwotnie zwanej przedmuzealną, gdzie w witrynach złożono rodzime i rodowe pamiątki historyczne (il. 3). Wiemy z obficie zachowanej korespondencji, że nie były one przedmiotem kolekcjonerskiej pasji Izabeli, nic nie wskazuje też na to, by miały zostać opracowane naukowo wzorem pozostałych działów muzealnych – a jednak poświęcono im odrębne i właśnie pierwsze z muzealnych pomieszczeń. Jak gdyby Izabela składała w ten sposób hołd zarazem rodowej i rodzimej tradycji kolekcjonerskiej.

I Jan Działyński, i zwłaszcza Izabela kolekcjonerskiej praxis uczyli się w awangardowym środowi-sku Paryża. Oboje brali udział w tamtejszym życiu wystawienniczym i byli doskonale obeznani z panującymi w nim trendami – aplikowali je zresztą, jak znakomicie wykazała Kamila Kłudkie-wicz, na potrzeby swoich ekspozycji. Jeżeli zdecydowali się odwołać do tradycji kolekcjonerstwa

„romantycznego” spod znaku realizacji puławskiej, to czynili to bez wątpienia z pełną świadomością – celowo wprowadzając nieco archaiczny, za to mocno osadzony w świadomości Polaków, element do swych pod wieloma względami nowatorskich realizacji. Mamy więc tu do czynienia z sui generis historyzmem kolekcjonerskim.

***

Wspomniana zbrojownia Edwarda Raczyńskiego w Rogalinie była w istocie przestrzenią prywat-ną. Celom publicznym miała natomiast służyć biblioteka umieszczona w pomieszczeniach pałacu

12 Zob. T. Jakimowicz, Izabelli z Czartoryskich Działyńskiej „Paradis terrestre”, „Studia Muzealne” 1969, 7, s. 55–75; eadem, Od kolekcji ‘curiostiés artistiques’ ku Muzeum. Zbieractwo artystyczne Izabelli z Czartoryskich Działyńskiej w latach 1852–1899, „Studia Muzealne” 1984, 13, s. 315–355; K. Kłudkiewicz, op. cit., s. 65–90; Życie sztuką. Gołuchów Izabeli z Czartoryskich Działyńskiej, red. I. Głuszek, Poznań 2018.

006_ „Galeria artystów i rzeczy polskich” w Muzeum im. Mielżyńskich w Poznaniu, drzeworyt druk. kolorowany akwarelą, 1883, ryt. Paweł Boczkowski, zbiory Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk

wybudowanego w latach 1821–1829 przez Edwarda przy ówczesnym placu Wilhelmowskim w Po-znaniu; jej dopełnieniem miała zaś być szeroko dostępna galeria obrazów gromadzonych przez jego brata Atanazego13. Gdyby plan braci został w pełni zrealizowany, powstałaby instytucja w mieście i prowincji bez precedensu i długo bez następców, w istocie unikatowa w skali wszystkich ziem polskich: publiczna biblioteka zintegrowana z powszechnie dostępną galerią dobranych obrazów mistrzów europejskich, będącą zarazem namiastką akademii sztuki (o powołanie której w Poznaniu daremnie wnioskował Atanazy na sejmie prowincjonalnym w 1830 r.). Mimo administracyjnych trudności projekt początkowo postępował dobrze: bibliotekę zainaugurowano 5 maja 1829 r., w ciągu następnych dwóch lat stanął po sąsiedzku budynek galerii według planów Karla Friedri-cha Schinkla (il. 4). Na umieszczenie w nim czekały już prace mistrzów malarstwa nowożytnego, w tym Quentina Massysa, Bronzina, Francesco Francii, Domenichina, Botticellego, Sofonisby An-guissoli, a także dzieła współczesnych nazareńczyków. Obrazy nigdy jednak do galerii nie trafiły.

Jeszcze w 1832 r. ich los wahał się, by wkrótce potem się przesądzić: obrazy pozostały tymczasem w prywatnych przestrzeniach pałacu Atanazego w galicyjskiej Zawadzie, by dopiero w 1836 r. ukazać się publiczności – tyle że nie poznańskiej, lecz berlińskiej, tam bowiem zdecydował się osiąść na stałe młodszy Raczyński. Wiele względów, nie tylko wybuch powstania listopadowego, wpłynęło na decyzję Atanazego o przeniesieniu się na stałe do pruskiej stolicy i tam eksponowaniu swych kolekcji;

13 Zob. M.P. Michałowski i in., Galeria Atanazego Raczyńskiego. Katalog zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu, t. 9, Poznań 2005; M. Mencfel, Atanazy Raczyński (1788–1874). Biografia, Poznań 2016.

50

_

I. Kształtowanie się polskiego muzealnictwa do 1945 roku

007_ Edward Aleksander i Róża Raczyńscy podczas urządzania galerii około 1911, zbiory rodziny Raczyńskich

nie ma potrzeby ich tutaj roztrząsać. Zamiast tego zróbmy myślowy eksperyment i zastanówmy się, co oznaczałyby dla Poznania otwarcie galerii Raczyńskiego i w ogóle jego działalność w obszarze sztuki. Po pierwsze, powstałaby instytucja wystawiennicza w mieście-stolicy prowincji, nie musiałby Poznań czekać na podobną kolejne pół wieku. Po drugie, uzyskaliby poznaniacy i Wielkopolanie dostęp do kolekcji komponowanej ściśle wedle kryterium estetycznego, wolnej od presji zobowiązań narodowych, które – oczywiście – zrozumiałe, miały jednak swoją cenę, bo nakładały szczególnego rodzaju gorset zarówno na wybory kolekcjonerów, jak i na tryb odbioru dzieł przez oglądającą je publiczność. Po trzecie, miałaby prowincja w osobie Atanazego świetnego i wysoce świadomego

nie ma potrzeby ich tutaj roztrząsać. Zamiast tego zróbmy myślowy eksperyment i zastanówmy się, co oznaczałyby dla Poznania otwarcie galerii Raczyńskiego i w ogóle jego działalność w obszarze sztuki. Po pierwsze, powstałaby instytucja wystawiennicza w mieście-stolicy prowincji, nie musiałby Poznań czekać na podobną kolejne pół wieku. Po drugie, uzyskaliby poznaniacy i Wielkopolanie dostęp do kolekcji komponowanej ściśle wedle kryterium estetycznego, wolnej od presji zobowiązań narodowych, które – oczywiście – zrozumiałe, miały jednak swoją cenę, bo nakładały szczególnego rodzaju gorset zarówno na wybory kolekcjonerów, jak i na tryb odbioru dzieł przez oglądającą je publiczność. Po trzecie, miałaby prowincja w osobie Atanazego świetnego i wysoce świadomego