• Nie Znaleziono Wyników

Napisał Marek Kąkol.

Dola i niedola francuskich robotalków.

Piękna ziemia francuska, położona ra sa­

mych krańcach zachodniej Europy, w cieplej­

szych stronach, niż nasza, między dwoma mo­

rzami. W ielki handel i wielki przemysł r o z w i­

nął się w e Francyi o setki lat wcześniej, niż u nas i doszedł tam dziś do nieskończenie silniej­

szego rozkwitu. Zdawałoby się więc, że ludzie zamieszkujący ten szczęśliwy kraj, powinni być nieskończenie szczęśliwi, niż my, powinni wieść ży w o t weselszy, w olniejszy od troski.

C óż z tego, gd y całe bogactw o tej ziemi za garnęła szczupła garść panów, kupców, fabry­

kantów, szachrajów giełdowych, lichwiarzy, trwoniąc je na szalone bytki, na wyuzdaną rozpustę, a tymczasem ogromne masy ludu ro­

boczego są w yzute z wszelkiej' własności i za­

mienione w najmitów, dźwigają ciężkie iatzmo wyzysku, z pracy są okradane, żyją w ciągłej niepewność jutra, w ciągłej trwodze o los ro­

dziny a gdy pracy braknie, głodem mrą. P o sto licy bogatej Angli. Londynie^ stolica Francyi,

• P aryż, mieści najwięcej ludzi, którym burżu- azyjne społeczeństwo pracy dać nie chce. !udzi bezdomnych, wlokących rozpaczliw y żyw o t nędzarzy.

Francuski proletaryat szczęśliwszym 'jest je­

dnak od nas pod wielu względami. Nietylko, żc potężną organlzacyę i strejkami zdołał w y ­ w alczyć lepsze płace, lecz przedewszystkiem

•uzyskał przez stuletnia z górą ustawiczna w al­

kę takie swobody i prawa, które pozwalają mu coraz skuteczniej podkopywać rządy w y ­ zyskiwaczy. Francya jest republiką, to jest sam naród rządzi się tam bez cesarza 1 kró!a; naj­

w yższą władzą jest parlament, w yb ran y przez

powszechne i równe głosowanie. Służba w oj­

skowa jest krótsza a nasi francuscy tow a rzy ­ sze w alczą już energicznie o zupełne zniesienie armii stałej i powszechne uzbrojenie ludu. Reli*

gia jest tam rzeczą prywatną.

W szystko to — jak już wspomnieliśmy — zaw dzięcza proletaryat firanouski stuletniej z górą walce, w której poniósł' wiele klęsk, prze­

lał wiele krwi, lecz po każdym pogromie w ra ­ cał do ataku na klasy panujące ze wzmożoną siłą, usiłując; coraz to śmiałej i bardziej św.a- domie w y w a lczy ć sobie panowanie w narodzie wśród wielkiego pożaru rewolucyi.

Boje ludu roboczego Francyi aż do połow y XIX. wieku.

U schyłku X V III. wieku wybuchła pierwsza z tych burz — W ielka Rewolucya francuska.

W y zw o liła ona naród cały z kajdan samo- w ładztw a królów, oswobodziła robotników od w ięzów cechoweh, chłopów od poddaństwa i pańszczyzny, dając im na własność uprawia­

nia przez nich ziemię, bez żadnego wykupu.

W prowadziła ona równość ludzi w obliczu prawa. Stw orzyła najpierw monarchię konsty- 'ucyji.ą, w której król rządził pi/y udziale szlachty i mieszczaństwa gdy zaś król i a ry ­ stokraci zdrrdzali kraj, chcąc w ydać go r.a pa­

stwę żołdactwu obcych tyranów, nragn.icych stłumić ogień wolności, który zapłonął na fran­

cuskiej ziemi, gdy hordy niewolnicze wojsk au- stryackich i pruskich pustoszyły Francyę, re­

wolucya poszła dalej: zmiotła królowi koronę z g ło w y a później i głow ę z karku i stw orzyła wolną, demokratyczną republikę, której praw­

dziw ym władcą b ył lud P a ry ży a ; inteligeneya

zaw odowa (prawnicy, lekarze, inżynierzy, lite­

raci itp.), rzemieślnicy i robotnicy. Cudowne to b y ły czasy, gdy zdawało się, że w o l­

ność i braterstwo już zapanuje na ziemi, kiedy lud stwarzał taki porządek, któryby go z uci­

sku, ciemnoty i w yzysku w y zw o lił — a ró ­ wnocześnie gromił w tysiącach krw aw ych bi­

tew wojska szlacheckieii i despotycznej Eui- ropy i oswobadzał inne ludy, niosąc im w ol­

ność, prawa człowieka, w szechwładzę ludu i równość powszechną.

Lecz gdy wojska w ro gó w b y ły już pogro­

mione przez francuskich sankiulotów (cbdar- tusów — tak nazywali arystokraci lud re­

wolucyjny), burżuazya wystąpiła do walki z wewnętrznym w rogiem — z wybawacam i oj­

czyzn y a korzystając z ich braku uświado­

mienia i doświadczenia politycznego, w ydarła w ładzę z rąk ich przyw ódzców i oddała ją w ręce znakomitego wodza, ale okrutnika i ty ­ rana, Napoleona Śonapartego, który ogłosił się cesarzem, wśród ciągłych wojen wegnał setki tysięcy proletaryuszy do grobu i przez to oca­

lił i zabezpieczył rządy w yzysk iw a czy. R ó­

wnocześnie jednak dokonał on dzieła, za które dała mu imię W ielkiego: rozniósł po całym święcie hasła rewolucyi, burzył despotyzm i ład feudalny, oparty na niewoli chłopów; to też w szyscy królowie i cesarze złączyli się w końcu, by go zadławić, poczem przyw rócili w e Francyi rządy króla i szlachty,zostawiając z musu szczątek swobód, ongi przez lud w yw a l­

czonych. Za to nałożono na francuskiego ch ca­

pa obowiązek zapłacenia szlachcie ods"ko w^nia w wysokości tysiąca milionów, mJHarda!

W całej Europie zapanowało „Św ięte P rzy m ie­

rze" nahajki carskiej, jezuickiego kapelusza 1 austryackiego, pruskiego, francuskiego i angiel skiego kija. Straszliw y ucisk i ciemnota spętały nieszczęliwe ludy.

Lecz lud francuski zwolna zbierał siły, bu­

dził się z ciężkiego snu niewoli. W r. 1830 w lipcu porwał się nagle, bez planu i przy­

gotowania do walki _ i to w ystarczyło, b y króla Karola X w yp raw ić na zieloną trawkę.

W ie lcy kapitaliści, stanowiący w ów czas znów największą potęgę w e francuskim narodzie, zrobili królem sw ego przyjaciela i obrońcę swych interesów, Ludwika Filipa. ' L ecz re­

wolucya się nie skończyła na tem; co chwila wybuchały ludowe powstania uliczne. I ogro­

mna większość burżuazyi była niezadowoloną, że jej nie dopuszczono do udziału w rządach i że. ją krępowano pod każdym względeni;

zaczęła więc ziaciętą walkę o reformę wy­

borczą. Tym czasem lud roboczy, znajduiący się już pod w pływ em rodzącej się myśli so- cyalistycznei, w l u t y m r. 1848 wzniósł ba­

rykady i — królestwo zniknęło, reforma wy­

borcza z niem a w yzw o lo n y P a ry ż ogłosił

„republikę socyalną" i oddał niestety jej sier republikanom burżuazyjnym, w ierząc w ich rriłość dla ludowej sprawy. Ale oni bali się powstańczego ludu i. pomyśleli zaraz o ode­

braniu mu broni i praw, które mu dała re­

wolucya lutowa (powszechne prawo wybor­

cze, praca dla bezrobotnych w warsztatach państwowych), a sprow okow aw szy go do opo­

ru i z w y c ię ży w s z y w dni czerw cow e po pię­

ciodniowych ulicznych walkach, sprawili stra­

szną rzeź wśród pokonanych w krw i ich to­

piąc widmo komunizmu. Lecz choć byli w sta­

nie' zdusić buntujący się lud, sami zbyt już byli rozprężeni, powaśnieni m iędzy sobą i zaprzątnięci myślą o kabzie, b y się długo p i? y w ładzy utrzymać. Ukradła im ją garstka av anturników z synowcem Napoleona Wiel­

kiego, Ludwikiem Bonapartym na czele. Ogło- si< się on cesarzem Francyi i rozpoczął pod irmet iem Napoleona III. rządy kokot, szachraj- jeu i żołdactwa.

Francya za Napoleona Małego.

Celem rządów ukoronowanego Napoleona był rozgłos i sława wojenna, ale przedewszyst- kiem zrobienie Francyi na czas jak najdłuż­

szy złotodajną krową dla siebie i swojej bandy Oszuści i rzezimieszki z całego świata zawa- dyaccy gębacze, udający wielkich wodzów;

nierządnice w najróżniejszym gatunku, po­

cząw szy od żony cesarza, kończąc na pospo- liiych ścierkach; karyerow icze -i szachraje polityczni, usiłujący się w yb ić przez lizanie ich bucików; macherzy giełdowi, dobywający

„z pod ziemi“ w ciąż potrzebnych pieniędzy — oto była szajka, która się rozsiadła na fran­

cuskim tronie. B y módz żyć w przepychu i

w ustawicznej orgii, w jaką się pogrążył za Napoleona P a ry ż sytych próżniaków, trzeba było rządzić i rabować skarbiec państwowy.

B y ten błogi porządek rzeczy utrwalić, zje­

dnywał sobie Ludwik Bonaparte kapitalistów, zdobywając przez wojenną, zaborczą i impe- ryalistyczną politykę, nowe rynki zbytu dla ich przemysłu i popierając sztucznie rozw ój wielkich przedsiębiorstw; w ojny b y ły też bar- iidzo dla kapitalistów pożytetcznym upustem krw i robotniczej. T o też nie gniewali się wcale 0 utratę w ładzy, opłacającą, im się suto w brzęczącej monecie. W a rs tw y średnie, inteli- gencya, drobne mieszczaństwo sprzyjały cesar stwu, które umiało przemówić do ich narodo­

w ego szowinizmu, żądzy chwały i pychy. J e ­ dni tylko robotnicy widzieli wzrastającą ruinę 1 niewoli Francyi i nie dali się Bonapartemu przekupić, ani* przywróceniem powszechnego prawa w yborczego do pozbawionego iuż zna­

czenia parlamentu, ani ochłapem swobody ze­

brań i stowarzyszeń. Poznali oni wilka despo­

tycznego pod jagnięcą, demlokratyczną skórą i w ypow iedzieli mu zaciętą walkę. Stronnictwo Blarikistów (zwolennicy komunisty Blanqui‘ e- go) knuło coraz nowe spiski dla obalenia rządu i wprowadzenia własności wspólnej; w roku zaś 1864 powstało M iędzynarodowe S tow arzy­

szenie Robotnicze, którego sekcye francuskie prowadziły masową, uświadamiającą propa­

gandę wśród proletaryatu, szerząc idee pokoju,

" braterstwa międzynarodowego, praw dziw e!

demokracyi i ciągłej klasowej walki z w yzy sk i­

waczami. W ybuchały strejki, które krw aw o tłumiono. Członków „M iędzynarodów ki" prze­

śladowano więzieniem i wygnaniem, lecz ruch potężniał i coraz groźniej uderzał na politykę Bor.apartego ^ .iMin^mn. i. im j.nu_ '

W ojna wojnie!

Cesarz francuski drżał przed tą młodą sltą, czuł, że coś się zepsuło w jego państwie, w i­

dział grożące pieniężne bankructwo, a chcąc zwiększyć swój urok i k x d y t, znów upuścić krwi robotnikom i wzniecić nowa argię szo­

winizm',! wśród klas średnich, pchnął Francyę w napastniczą wojnę z Niemcami W e w szyst­

kich krajach rozległ sę prótlest M iędzynaro­

dówki Robotniczej: „W ojna o kw estyę ró­

w now agi lub dynastyczną sprawę jest dla ro­

botników jednem tylko: zbrodniczem głup­

stwem " — w ołają w sw ym manifeście sc- kcye paryskie. „W rza w ie w ojow niczej ‘ych, którzy wykupują się od podatku krwi, a w nieszczęściu powszechnem w idzą tylko źró­

dło nowych spekulacyj, przeciwstawm y nasz głośny protest, protest ludzi, 'którym potrzeba pokoju i pracy!... Bracia Niem ieccy! Rozłam między nami musiałby Ijedno następstwo po­

ciągnąć za sobą: tryumf despotyzmu po obu brzegach Renu. Robotnicy wszystkich kia- jów ! jakikolwiek wynik odniosą wspólne na' sze w ysiłki w obecnej chwili, my, członkowie M iędzynarodowego Stowarzyszenia Robotni­

czego, dla którego nie istnieją graniczne kor­

dony, przesyłam y wam w dowód nierozerwal­

nej solidarności, życzenia serdeczne i pozdro­

wienia robotników Francyi“ . -T ę dłoń w ycią ­ gniętą robotników francuskich ujęła z rado- ścią niemiecka klasa robotnicza, wołając na olbrzymich ■ zgromadzeniach ludowych, że po­

mna na hasło Międzynarodówki: „Proletaryu- sze wszystkich krajów łączcie się“ , nigdy nie przestanie widzieć jasno, że robotnicy w szyst­

kich krajów są jej pr,zyjaci)ółmi, a despoci wszystkich krajów jej wrogami. A berlińska sekcya M iędzynarodówki pisze w swym ma­

nifeście: „Całetrr sercem i całą mocą naszego ramienia przyłączam y się do w aszego prote­

stu. Ślubujemy uroczyście, że grzm ot trąb, ani huk dział, zw ycięstw o, ani klęska nie. od­

w róci nas od wspólnego naszego dzieła: zje­

dnoczenia robotników, wszystkich kraiów “ . Jak k rw a w y car Mikołaj po wybuchu wolny z Japonią, tak i francuski przyw łaszczycie!

przed 50-ciu kilku laty kazał zorganizo­

w ać bandy uliczników, szpiclów i przebranych policyantów i w yp raw iać z Ich pomocą „pa- tryotyczne demonstracye". Lecz jak robotnicy W a rsza w y w r. 1904, tak w ów czas robotnicy PaTyża dali „patryotom “ przyzw oitą nauczkę, która ich zupełnie ostudziła. Prefekt policyi musiał w ydać odezwę, w zyw ającą „lud pary­

ski*', b y powstrzym ał się od dalszych objawów sw ego „patryotyzrmi” 1 „wojennego zapału1'.

1 tak dziś, tak i w ted y przyszedł za wojennemi klęskami, krach rządow ego systemu.

I

— 32 —

Bankructwo drugiego cesarstwa.

Zgnile cesarstwo francuskie ponosiło po­

pi om za pogromem. Na wieść o wielkiej klusce sedańskie;. oddaniu się p rzyw łaszczyeieL w pruską niewolę i marszu Prusaków na Par ryż, lud wszedł dnia 4. września na ulice, giosząc upadek Bonapartego i narodziny no­

wej, trzeciej republiki. Tłum drobnych mie­

szczan, robotników, inteligentów, ogłaszając tu detronizacyę Napoleona, poczem zaw lókł libe­

ralnych deputowanych (posłów ) paryskich — ludzi tego samego pokroju, co mordercy ludu w dni czerw cow e — do ratusza, każąc im tu ogłosić Francyę republiką a siebie samych

— Rządem Obrony Narodowe!

Ogromna część klasy robotniczej czuła już w ówczas, że stało się nieszczęście straszne, niepowetowane, iż władzę oddano w ręce lu­

dzi, którzy z republiki zrobią katownię dla mas pracujących, z narodowej obrony — naro­

dową zdradę. Nie zjawił się jednak w ów czas żaden opór; bano się w szczynać wewnętrzną

‘•walkę w chwili, gdy wojska niemieckie za­

garniały kraj i zagrażały stolicy. Zresztą w ierzyli robotnicy paryscy, że mają możność zapobiedzenia zdradzie i ocalenia republiki, mając broń w dłoni i złożoną z ogółu o b y ­ wateli miasta gw ardyę narodową, stworzoną dla jej obrony. Z nadzieją w ołali w ięc: „ Niech żyje republika!" I cały świat robotniczy po­

w tó rzy ł: Niech żyie republika!

Jak burżuazyjni republikanie bronili ojczyzny.

Dobrze znamy naszych .,patryotów’‘ bur żuazyjnych. Są to przyjaciele tych właśnie ,,li- berałów rf i „republikanów", w których rekach znalazł się po 4. września „Rząd Narodowej Obrony" Tylko, przyznać trzeiba, panowie Thiers. Trochu (Trosziu). Faw re (Faw r), Simon i cała ta banda karyerow iczów , oszustów, zbro dniarzy, starających się zatopić ślady prze­

stępstw w krw aw ym zamęcie, była sprytniej­

szą od naszych.

Ludzie z czw artego września sypali w y ­ trwale rewolucyjne frazesy. Mówili, że chcą być tern, czem b ył Komitet Ocalenia Publi­

cznego z czasów W ielkiej Rewolucyi, że nie oddadzą Prusakom jednefco fortu, jednej pię­

dzi ziemi, że raczej spalą miasto, niż odda­

dzą je wrogom. Równocześnie jednak przy­

znawali się w dobranej kompanii swych stron­

ników, że obrona Pa ryża jest w aryactw em i nie zda się na nic, a dalej — że właściwie groźniejszym wrogiem od Prusaków są zbrojni robotnicy stolicy. I nic dziwnego, że trw ożył w yzy sk iw a czy widok armii rewolucyjnej, do­

magającej się coraz głośniej, b y ludowi sa­

memu, b y wybranej przezeń Radzie Gminnej, K o m u n i e , pow ierzyć obronę. B y tego wroga w ew nętrznego złamać, gotowa była burżua- zya zaw rzeć najhaniebniejszy pokóii z w ro ­ giem — najeźdźcą. W ię c „p rzygotow yw a ła "

ten pokój, umyślnie szukając porażek i 'klęsk, by zapał ludu złamać, b y znaleźć usprawie­

dliwienie swej zdrady.

Napróżno buntują się dwukrotnie robotni­

cze bataliony Gwardyi Narodowej pod hasłem zwołania Komuny. Podstępem i przemocą fizyczną udaje się rządowi, rozporządzającemu masą regularnego żołdactwa i pewną ilością bur-żuazyjnych batalionów gwardyjskich, stłu­

mić te bunty, w których drobne mieszczań­

stwo nie bierze jeszcze udziału. Na wodzach ich w yw iera rząd okrutną zemstę. 28. sty­

cznia P a ry ż kapituluje, poddaje się w ro go w i!

Pan T h i e r s , w ódz burżuazyi, „naczelnik w ładzy w ykonaw czej", zawiera z kanclerzem riemieckim, słynnym wrogiem wolności, Bis- markiem. zawieszenie broni. W ojsko regularne składa oręż i idzie w pruską jiiewolę. Niemcy obsadzają forty paryskie. T ylk o Gwardyi Na­

rodowej nie ważyli się w rogow ie broni ode­

brać, nie w ażyli się wejść do miasta! Bo w ie­

dzieli, gdzie są- serca prawdziwie bijące miło­

ścią Francyi!

Sprytnie' obmyślone warunki zawieszenia broni nakazywał zwołanie Zgromadzenia Na­

rodowego, mającego zaw rzeć pokój, w ciągu 8 dni! Drogi b y ły pozrywane, poczty nie kursowały; do wielu okręgów w yborczych doszła wiadomość o wyborach w sam dzień, przeznaczony na ich odbycie*.' W tych w a ­ runkach w y b o ry musiały być oczywiście z r o b i o n e przez rząd burżuazyjny. I zro­

biono je lepiej, niż pan Thiers nawet pra­

gnął. Do izby weszła większość reakeyoni- stów zajadłych, ciemnych szlagonów z

zapa-— 33 zapa-—

dleii prowincyi, zwolenników królewskiej ty ­ ranii, wybranych przez chłopstwo, wskutek kleszej i urzędniczej agitacyi i teroru pod hasłem: „precz z wojną! precz z republiką!1*

Spisek przeciw republice i ludowi Paryża.

M iędzy „liberalnymi" i „republikańskimi"

mieszczuchami, stanowiącemi mniejszość tego

„najswobodniej wybranego i najliboralniejt- szego Zgromadzenia, jakie miała kiedykol­

wiek Francya" (słowa pana Thiersa) a szła- gońską większością tegoż Zgromadzenia w zd y­

chającą do przywrócenia królestwa, zapano­

wała niezwłocznie najczulsza zgoda. C óż zna­

c zy ły wszystkie różnice przekonań i dążeń wobec wspólnego niebezpieczństwa, wobec mającego w ich strwożonych oczach dnia sądu ludowego nad zdrajcami i gnębicielami.

Nienawśći do Paryża i żądza pomszczenia na T.im swej własnej hańby panowała wszech­

władnie w Zgromadzeniu. Postanowiono spro­

w okow ać lud, zmusić go do buntu, b y później go zdławić. Wykonanie planu powierzono miłemu człow iekow i z nędzną duszą, ale ogromną żądzą w ładzy „dyktatorow i" Thier- sowi, który raz już w czerwcu r. 1848 oka­

zał sig mężem opatrznościowym " i w ybaw ił w ten sam sposób burżuazyjną Francyę.

Zgromadzenie zelżyło posłów Paryża, mię­

dzy ;nnyt|ii starego włoskiego bohatera, który krew swą przelewał za Francyę, Garibal­

diego. Pozbafwionoi Piaryfe godności stolicy, przenosząc się do W ersalu. Skazano na śmierć**ukochanych przez lud rewolucyoni- stów Flourensa i Blanquiego. Od obelg, rzu­

conych miastu które ty te- przecierpiało klęsk i nędzy i złamać się wrogom nie udało, prze­

szli szlagoni i'm ieszczu ch y ze Zgromadzenia do zamachów na podstawy egzystencyi jego mieszkańców. Całą ich masę — w y ją w szy set­

kę tysięcy najbogatszych, k tórzy zaraz po oblę żeniu wyjechali z miasta — zamieniła wojna, zastój w przemyśle i handlu, w jeden olbrzy­

mi tłum wydziedziczonych. Zgromadzenie Na­

rodowe dokonało reszty: naznaczyło ono na 1(. marca ostatni termin zapłaty komornego nieopłacanego od początku oblężenia; dozw o­

liło protestować weksle i sprzejdawać zasta­

wie ne przedmioty. Setki tysięcy Paryżan od­

dane zostały na pastwę nielitościwych w ierzy ­ cieli; całemu drobnemu mieszczaństwu zagro­

ziła ostateczna ruina. Nędza i widmo głodu ze­

spoliły je tem silniej z roboczym ludem.

L ecz do największej rozpaczy doprowadził tę paromilionową rzeszę proletaryuszy edykt inny: wstrzymujący w ypłatę żołdu gwardyi narodowej, tych kilkudziesięciu centów, które stanowiły od pół roku jedyne źródło, rozpaczli­

w ie nędznego życia dla ogromnej części mie­

szkańców mjiasta i i)ch rodzin. Zarazem za­

grożono niedwuznacznie rozbrojeniem ludu.

P a r y ż zaw rzał. Rewolucyjne ! bataliony gw ardyi narodowej • — to jest ogół ich z nie­

wielkim wyjątkiem — u tw orzył związek, czyli federaćyę i w ybrał Komitet Centralny, z któ­

rego wypadki miały uczynić tym czasow y rząd lew ohicyjiry Olbrzymie dem mM racye powta­

rzały się nieustanie, potęgując zapał i żądzę walki. ?4 lutego odby.a się manifestacya na plicu 1’ astylii (m iejsc1;. 113 którem stało słynne więzienie, zburzone przez lud 14. lipca 17« >

roku); na kolumnie rewolucyjnej powiał czer­

w ony sztandar. Bataliony isfederowai ych.

idące olbrzymim pochodem, oddawały mu ho­

nory wojskowe. '

Jak stłumić to wrzenie)? jak r.bezwfadnić paryski proletaryat, pozbyć się niebezpieczeń- , stwa i groźnej przeszkody w antyrepublikań- skich zamachach?

Klika rządzące wpadła na pomysł. Thiers usiłował skłonić Prusaków do zajęcia Paryża.

L ecz wzburzenie ludu i jego gotowość bojowa udaremniła te szlachetne plany. Prusacy za­

jęli tyjltko dfeieMcę bbgaczy, trzym ani tam jakby w oblężeniu przez sfederowane batalio­

ny gwardyi. Iść dalej nie mieli -odwagi. W ie ­ dzieli, ze b yłoby to hasłem do nowe(j wojny, w ojny z francuskim ludem, w ojny do osta­

tecznego tchu! P o paru dniach opuścili Paryż zupełnie. Klika rządząca musiała radzić so- sobie sarna.

Ośmnasty marca.

Dnia 18 marca o pierwszym brzasku ran­

nym wykonało kilka oddziałów wojska pod­

stępny, zbójecki napad na armaty Gw ardyi

BarykadynaulicachParyżapodczasmajowej rewolucyi 1871. (str. 39)

— 35 —

Narodowej, chcąc jc uprowadzić i przez to rozpocząć ogólne jej rozbrojenie. Na w rzaw ę utarczki i 'krzyk napadniętych gwardzistów zbudziły się przedmieścia i z okrzykiem:

Niech żyje republika! rzuciły się na pomoc.

Żołnierze nie chcieli w alczyć z ludem; wśród nieopisanego uniesienia przeszli w (jego sze­

regi, przyczem rozstrzelali dwu generałów, nawołujących ich do mordowania braci. P rz e ­ rażenie ogarnęło rząd, szczątki hałastry na­

poleońskiej, garść biurokracyi, klechów i ka­

pitalistów pozostałych w Paryżu. W szystko to pierzchło w dzikim nieładzie do W ersalu;

zdawało się, jakby tych „porządnych ludzi“

ścigafy widma ofiar czerw cow ej rzezi. Na rozkaz Thiersa garść wojska regularnego, znajdującego się w Paryżu, opuściła miasto i forty, zdziesiąfkowana pUzejz tłumną de- zercyę żołnierzy w szeregi sfederowanych. P a ­ ry ż przeszedł prawie bez walki w moc G w ar­

dyi Narodowej. Była ona sama zaskoczona niejako ogromem tego, co się stało, co przy­

szło tak nagle, tak niespodzianie. Proletaryat nie czuł się jeszcze przygotowanym do swego jedynowładztwa, swe* dyktatury w społeczeń stwie, nic ufał swym siłom, swemu w y r o ­ bieniu politycznemu, swemu doświadczeniu.

szło tak nagle, tak niespodzianie. Proletaryat nie czuł się jeszcze przygotowanym do swego jedynowładztwa, swe* dyktatury w społeczeń stwie, nic ufał swym siłom, swemu w y r o ­ bieniu politycznemu, swemu doświadczeniu.