Kto z nas nielyszal o słynnym rewolucyo- niście francuskim Auguście Blanqui? .W podrę
cznikach ekonomii społecznej, w historycznych wykładach socyalizmu, w podręcznikach histo- ry i Francyi dziewiętnastego stulecia — w szko
łach partyjnych i w uniwersytetach ludowych spotykaliśmy, słyszeliśmy, podziwialiśmy czło
wieka, który to słynne nosił nazwisko. Emi
granci polscy z przed 80 laty znali go osobi
ście. On w maju 1848 roku organizował ów słynny pochód ludu roboczego Paryża z ratu
sza do Konstytuanty pod hasłem wysłania w oj
ska nad W isłę i w yzw olenia Polski. Konspira
torzy polscy całego ubiegłego stulecia uczyli się u niego konspiracyi i — siedzenia w 'kozie, albowiem August Blanqui przesiedział czter- dzieście lat w więzieniach wszystkich monar
chii francuskich dziewiętnastego stulecia! Stu- dyowaliśm y tę przepiękną książkę jego roman
tycznemu żyw o to w i poświęconą pióra pisarza francuskiego Geoffroy, przetłómaczoną na ję
zyk polski piórem Franciszka Mirandoli.
Znamy poglądy społeczne i polityczne Blan- qui, znamy jego metodę walki. Na jedną stronę jego myśli i czynu niewielką zwracano u nas uwagę, na zachówanie się Blanqui w chwili pru skiego najazdu na Francyę w roku 1870.
Burżuazya • często pisze i mówi o dwulico
wości socyalizmu. Sprawdzaniem poglądów ijest czyn i „po czynach sądzić go będziesz"
Według: galzelt jrejakcyjmydij, socyałfem m ówi jedno, czyni drufeie. M ów i |„patryotycznie“ , działa „rozkładow o11. Mówi, że trzeba bronić ojczyzny, ale w rzeczywistości życia.... C ó ż ‘ w rzeczywistości życia? Tego prasa reakcyjna nie mówi. Co najwyżej opowiada o stosunkach z bolszewizmem, z zagranicą, z wrogiem.
R zecz prosta, że te i temu podobne oskarżenia są niczem więcej, tylko oszczerstwem, obliczo- nem na tłum nieuświadomionych i ciemnych biedaków. Oszczerstwa te tułają się po prasie reakcyjnej wszystkich krajów. Są to
oskarżę-ł
nia typowe, W e Francyi przed wojną reakcyo niści stale, codziennie niemal piętnowali naigor- szemi w yrazam i Jauresa, oskarżając go o zdra
dę, o branie pieniędzy od Niemców. Każdy so
cyalista, w yjeżdżający z Francyi, był podej
rzą' \ o knowania z w rogiem przeciwko Fran
cy'. Każdy kongres był przedmiotem specyal- iipi uwagi, informowano o nim. policyę. Miały to być konszachty zdrajców francuskich z w ro
gami. Prasa reakcyjna „w ro g ó w ", traktowała tych w ro gó w równie dobrze, jak prasa reak
cyjna francuska socyalistów francuskich. To także byli zdrajcy swojego kraju. Z tych oszczerstw bezustannych narodził się rew ol
wer, który położył wielkiego Jauresa u progu wiorny w szechśw iatow ej! Sqcyal|ścS francu
scy, bez różnicy poglądów od różow ych opor- tuniistów, poprzez czerwonych międzynaro- dow ców aż do szkarłatno-czarnych anarchi
stów poszli na wojnę. Z kości ich urosły mau- zolet, co strzegą granic Francyi! Ale prasie re
akcyjnej francuskiej ten dowód nie w ystarcza zgoła. W dalszym ciągu baje o zdradzie i po
ucza czeladkę swoją o konszachtach domnie
manych bolszewików z w rogiem. Tego w ym a ga partyjny interes prasy reakcyjnej. Cóżby ona poczęła, gdyby nie było socyalizmu i so
cyalistów, Z ozemże mogłaby w alczyć? Na jakilm przykładzie (dowodziłaby swopego je
dynego w tym .kraju patryotyzm u? Ona bo
wiem ma, jak wiadomo, monopol na cnotę na
rodową. Ona (jedna rozumie, co jest obowią
zkiem narodowym. Ona jedna zna prawdę narodową. Obywatele powinni słuchać jej wskazań, w yk on yw ać je i — milczeć. A jeżeli są odmiennego zdania, jeżeli inaczej, w innej płaszczyźnie rozumieją obowiązki nardowc — są poprostu zdrajcami, których należy pod pręgierz stawiać, jeżeli nie poprostu — pod murek — i do wzgardzonego dołu na cmen
tarz odsyłać, kędy tych chowają, o których naród jaknajprędze(j Wszelką powinien stracić
pamięć. Zaczęliśmy mówić o Blanguim i acz
kolwiek mówimy o walkach wewnętrznych, na chwile mówić o nim nie przestaliśmy. Nie było Dowiem człowieka bardziej od burżuazyi .fran
cuskiej znienawidzonego, co August Blan.iui.
i o byl w róg i zdrajca. Nie było kary dość okru tnej na niego: więzienie, deportacy, ciężkie ro
boty, ohydna samotność w ociekających w ilgo
cią celach na samotnych skatach Bretanii. ! tych lat sam na sam z morzem północnem, wiecznie szarern, burzliwem i zimnem spędzonych, tych rozmów beznadziejnych z uderzającą o złom y granitu falą oceanu — było czterdzieście!
Pom iędzy jednern więzieniem a drugiem, Błanqui przeżył w Paryżu najazd pruski 1870 roku. Nasamprzód stara się w połowie sierpnia obalić rząd Napoleona III. Nadaremnie. Jeszcze byio zawcześnie. Republika została proklamo
wana prawie trzy tygodnie, później przez Gam- bettę. Poprzedził ją Sedan.
Republika jest proklamowana i Blanqui w y daje odezwę, w której obwieszcza przyjacio
łom sw'oim, że „dziś jeden tylko w róg nam gro
zi — Prusacy i jeden obóz mu przeciwstawić musimy: Francyę całą! Przeklęty niechaj bę
dzie ten, kto w takiej chwili w ostatniej godzi
nie, zachowuje jeszcze myśl o interesie osobi
stym". W trzy dni później autor tej proklama- cyS rozpoczyna ^wydawnictwo gazety, która nosi tytuł znamienny „L a Patrie en Danger"
(O jczyzna w niebezpieczeństwie). Gazety 'tej w yszło 89 numerów. Jej] komplet należy ziś do największych rzadkości.
' Blanqui przewiduje, lże P a r y ż będzie od w roga osaczony. Trzeba P a ryża bronić. C zy iząd myśl o tem? Rząd jest lekkomyślny. Ni.:
przewiduje liijebeizpieczeństwa.^ Trzeba rząd budzić, budzić co dnia, aby na chwilę nie zapo
mniał, jaka., na nim ciąży odpowiedzialność.
P a ry ż musi się okopać, okopać na olbrzymiej przestrzeni, Trzeba zmobilizować pół miliona Paryżan i kopać dzień i noc. 'Irzeba powołać pod broń wszystką młodzież męską od 16 do 00 roku życia. C zy jest broń dla wszystkich?
Irzeba otw orzyć w szystkie arsenały rranęyi, 1 zw ieźć wszystko, co się-da, do Paryża. P a ryż może sam lać armaty, składać karabiny, fabrykować broń, która przepadnie oa ironcie.
„Niechaj armata co. dnia przypomina nam, że
ojczyzna w niebezpieczeństwie! Niechaj ludzie wiedzą, że to początek agonii, a nie odrodze
nia".
Tak Blanqui pisze 7. września. Nazajutrz w oła wszystkich pod broń. Wszystkich. Nawet tych, co w 'więzieniach odbywają ekspiacyę win. popełnionych. Niechaj sztfuiją irehabilita- cyi w . szeregach, z bronią w ręku, w obronie tego, 00) dla wszystkich fest drogie. Blanqui przypomina, że w roku 1793 burżuazya wydała Tulon Anglikom i że w tedy katorżnicy, odby
w ający karę. na okrętach, zerwali łańcuchy swoje, w yratow ali marynarkę z pożaru; żadna kradzież nie została spełniona w wielkiem mie
ście, opuszczonem przez zdrajców.
Kiedy człowiek nie wie,, czy jutro będzie je
szcze obywatelem, należy spuścić z tonu, po- rzusić fumy arystokratów, którzy uważają sie
bie za coś w yższego, dlatego, że mają parę groszy w kieszeni.
„Jutro nie będzie walki o iormę rządu, ani o interesy partyi, czy stanu, ani nawet o honor, o zasady, o ideę, ale poprostu o to, co jest ż y ciem, co jest oddechem i powietrzem dla wszyst kich, o to, co stanowi istotę ludzką w jej naj- szłachetniejszem objawieniu, ,o Obczyznę"
„Czem będziemy jutro, bez ojczyzn y?"
15. września pisze Blanqui: „Naród liczyć może tylko na siebie samego. Biada temu, kto iiczy na pomoc cudzoziemców! Nasze przegra
ne zniszczyły już cafy urok Francyi, Wszystkie usługi, jakie^ oddała, w szystkie tryumfy — po
szły już w niepamięć. T ylk o siła znaczy. — W czoraj szanowano nas, dziś gardzą nami.
Pokój haniebny rzuci nas pod nogi świata..."
Sytuący staje się z dnia na dzień groźniej
sza. Katastrofa zbliża się z godziny na godzi- rę. Generał' 'irochu waha się. Stracił wiarę w wojsko. M ówią o pokoju. Blanqui pisze: Kraj - obrzydzeniem usłyszał o wypowiedzeniu w d ny. Nie chciał jej. Aie jeżeli wojna była zbrodnią 0. iipca, dziś — 20. września — zbrodnią byłby pokój,
- „Stronnictwo' rewolucyi żąda dzisiaj wojny do końca, jednej- gwarancyi zbawienia narodu".,
„N igdy kraj nie podniósłby się z przeya- paści, w którą strącić ją reakeya zamierza. Roz biór kraiu i ograoienie ir a n c y i nie Dyłyby jesz
— 53 —
cze największenr naszem nieszczęściem. Naj- większem — byłaby w zgarda".
„Rząd obrony narodowej nie myśli o wojnie myśli tylko o pokoju. Nie w ierzy w samoobro
nę, w ierzy tylko w tryumf Prusaków. C zy rząd bez w iary może w alczyć? Po cóż organi
zować obronę, kiedy się ją uważa za niepoży- teczną i bezsilną?"
„P a ryż, mimo wszystko, stoi jeszcze. P a ryż, mimo wszystkie błędy i Zbrodnie, trzyma się jeszcze. Nie dajmy pieniędzy w rogow i.
Kupujmy ołów i żelazo dla siebie — przeciwko n trrru".
Tym aczsem p. Thiers wraca z podróży po Europie. Błagał o pomoc w Londynie, w Peters burgu, w e Florencyi, w Wiedniu, W szędzie sjctkał odmowę. Blanqui w oła: „Thiers wra-
cć. • jego w orek podróżny jest pusty. W szędzie uslyszajfj t£‘ samą odpow iedź: „ni(ecjha|i Blógi pen o że!“
„Thiers, pomimo wieku i wielkich książek, kU rych jest autorem, zapomniał, że naród mo
że żądać jałmużny, tylko miecz pokazując!
Nas-z rząd, wyciągając kapelusz, starał się w y kazać, że niema — miecza. Odwrócono głow ę od niego z pogardą....
W tym sensie, w takim duchu, pisane są wszystkie artykuły Blanquiego.„ Ojczyzna w niebezpieczeństwie" przestała wychodzić 8.
grudnia.
Kapitulacya była już postanowiona. Lud P a ryża jej nie podpisywał. Lud Paryża odpowie
dział na kapitulacyę ruchem komunalistycznym który wybuchł 18. marca.
• ' V tym czasie BIanqui siedział iuż w w ię z ie niu. Z południa Francyi, dokąd się schował, aby rozpocząć od walki o obronę ojczyzny z tchórzami i głupotą i gnuśnością stolicy, pew nego dnia, 17. marca 1871 r„ został porwany przez żandarmów i w yw iezion y na północ i osadzony znowu na skale samotnej, na tragi
czną rozmowę z falą burzliwą skazany. Pisze traktat astronomiczny....
Przew ożą go do Wersalu Tu w lutym 1872 sądzi go sąd klasowy, tryumfując nad Komuną burżuazyi.
— Jak się nazywa oskarżony? — pyta sę
dzia.
— Ludwik August Blanqui.
— Ile lat liczy?
— Sześćdziesiąt siedm.
— Gdzie mieszka?
— Nie posiadam, mieszkania, chyba w ię
zienie.
— Czem się trudni?
— Jestem literatem.
Nie- opowiadamy tu życia Blanquiego. Opo
wiadamy tylko jeden tego życia epizod.
Blanqui rewolueyonista, komunista, z któ
rego pism korzystali Marks i Engels, -w czasie, kiedy pisali słynny „Manifest komunistyczny"
— bronił ojczyzny, w zy w a ł do walki o jej obro nę przeciwko tchórzom, obojętnym, przeciwko paskarzom i panikarzom. Przedstawiciele tytej a wystraszonej burżuazyi, tej, która się w ię cej boi w roga „w ew nętrznego" ,niż nieprzyja
ciela, robotnika, niż cudzoziemca, socyalizmu, niż inwazyi, pp. Thiers i Jules Favre i Ferry widzieli jedyne zbawienie w kapitulacyi i jak- najszybszem zawąrciu pokoju. P. lhiers liczył na swój autorytet wielkiego męża stanu i histo"
ryka. W Wersalu pytał hisoryka niemieckiego, Leopolda Rankę: „ z kim w y właściwie prowa
dzicie! w ojnę? W szak iiuż Napoleona niema.
Lud Francyi wam wojny nie w yp ow iad ał!"
Niemiec na to, jeden z najznakomitszych, najuczeńszych Niem ców zeszłego stulecia: „M y prowadzimy wojnę z Ludwikiem XIV., z tym, któiry Al)zaeyę| ido Francyi przyłączył...."
-Na ten argument p. Thiers nie miał od >o- wiedzi. Przekonyw ał Bismarcka, płakał. 1 Ju
les F avre płakał. A Bismarck w mundurze ki- rasyera pruskiego za wszelką odpowiedź po
brzękiwał szablą. T o była odpowiedź pruskie
go.... dyplomaty,
* Blanqui tymczasem w zy w a ł do odporności i do wytrwania. Kazał broń kuć. Lać kule. Lać m o źd zierzy 'Przeszkadzał. jPosztedł do w ię
zienia. Dopiero w lipcu 1879 roku u pro śmierci, pod w pływ em wzrastającej w całym kraju agitacyi radykałów (z p. Clemenceau na czele) zostaje wypuszczony na wolność.
A pismo jego z jesieni 1870 roku „Ojczyzna w Niebezpieczeństwie", pozostaje po dzień d z i
siejszy pomnikiem nietylko jego wielkiego ser
ca, ale i wielkiego rozumu.
— 64