• Nie Znaleziono Wyników

2. W poszukiwaniu konfucjańskiego ustroju politycznego. Droga

2.5. Krytyka demokracji (liberalnej)

Obaj autorzy kreślą wizję ustroju, który jest alternatywą wobec współczesnej zachodniej (liberalnej) demokracji. W obu przypad-kach to demokracja jest punktem odniesienia, a związane z nią problemy i tkwiące w niej strukturalne ograniczenia stanowią waż-ne wskazówki dla budowania konfucjańskiego ustroju polityczważ-nego pozbawionego już tych wad. Demokracja, zdaniem Jiang Qinga i Bai Tongdonga, nie jest ani „ostatecznym”, ani „optymalnym” ustrojem politycznym. Ponieważ w dużym stopniu ich stanowisko wobec de-mokracji jest zbliżone, zaprezentujemy i wstępnie omówimy wspól-nie podwspól-niesione przez nich uwagi krytyczne.

Od razu zauważmy, że nawet tylko ogólne zaprezentowanie sta-nowisk Jiang Qinga i Bai Tongdonga na temat zachodniej

demokra-cji nie jest bynajmniej łatwym zadaniem. Przede wszystkim dlatego, że brakuje w ich pracach defi nicji demokracji, czy chociażby tylko ramowej jej demarkacji. Nie wiemy nawet, czym jest jej genus proxi-mum. Jiang Qing w wielu miejscach utożsamia demokrację z „wolą ludu” wyrażaną poprzez wybory. W swych tekstach pisze o „demo-kracji”, a tylko czasami dodaje przymiotnik „liberalna”, co przecież niesie z sobą nowe znaczenia. Choć Bai Tongdong trochę więcej uwa-gi poświęca temu, czym jest demokracja liberalna, to i tak jego roz-ważania w tym zakresie pozostawiają wiele do życzenia. Sprowadza on demokrację do dwóch elementów: „pochodzenia legitymiza-cji rządu z powszechnych wyborów” oraz obowiązywania „zasady równości”, wyrażonej w regule „jedna osoba, jeden głos” (2013a: 73;

2015: 74). Wysuwanie mocnych argumentów krytycznych względem demokracji, a potem proponowanie ustroju przezwyciężającego jej słabości wymaga znacznie więcej precyzji i dokładności w okre-śleniu, czym ona jest. Tymczasem pomimo krytycznych tyrad nie mamy wyraźnie dookreślonego obiektu krytyki, co również stawia pod znakiem zapytania trafność listy problemów mających cecho-wać „demokrację”. Już w tym miejscu zauważmy, że zaprezentowane rozumienie demokracji jest prymitywne, jednowymiarowe i wręcz karykaturalne, gdyż w gruncie rzeczy sprowadzono ją do powszech-nych wyborów, opartych na zasadzie „jedna osoba, jeden głos”, po-przez które realizuje się dominacja „woli ludu”. Motyw ten jest silnie zaakcentowany w pismach obu autorów – zresztą całe ostrze ich wy-wodu zmierza do ograniczenia znaczenia „woli ludu” w procesie po-litycznym. Przy takim ujęciu zupełnie zaginęły różnorodne odcienie i koloryty, tak w aspekcie opisowym, jak i normatywnym, złożonego projektu ustrojowego, jakim jest demokracja, którego nie powinno się sprowadzać do jednej, dwóch, a nawet kilku zasad. Co więcej, nie sposób sensownie mówić o demokracji, nie biorąc pod uwagę dynamiki rozwoju tak praktyki, jak i teorii demokracji. W pismach Jiang Qinga i Bai Tongdonga demokracja została potraktowana jako

„zamknięty” projekt.

Cały nacisk i uwaga obu autorów została skierowana w stronę wypunktowania fundacyjnych problemów demokracji, których ma-ją unikać proponowane przez nich modele ustrojów politycznych.

Bai Tongdong wskazuje na cztery, jak pisze, „wewnętrzne” proble-my (2012: 77 i nast.; 2013a: 55 i nast.), „ekscesy” (2013a: 75), które jednak da się sprowadzić do trzech, zaś Jiang Qing wymienia dwa zasadnicze problemy demokracji.

Pierwszy problem, o którym pisze zarówno Jiang Qing, jak i Bai Tongdong, choć każdy z perspektywy własnych założeń teoretycz-nych, polega na dominacji „woli powszechnej” w demokracji. Choć autorzy nie określają tego w ten sposób, chodzi im o populizm oparty na responsywności rządzących względem opinii rządzonych, wpisany w mechanizm działania demokracji. Jiang artykułuje to w języku swo-jej koncepcji, pisząc o przewadze w demokracji legitymizacji opartej na woli ludzi, wyrażonej w wyborach (Lud), przy pomijaniu dwóch pozostałych typów legitymizacji: poprzez tradycję i historię (Ziemia) oraz porządek transcendentny (Niebo). Słabość w tym względzie ma być przyczyną niezbywalnych strukturalnych problemów wpisanych w demokrację. Rozwijając ten wątek krytyki, Jiang wspomina o tym, że niezbyt dobrze ten ustrój radzi sobie z ograniczaniem ludzkich

„pragnień”. „Logika” jego działania wymusza realizowanie „pragnień”, co często szkodzi ważnym wartościom społecznym. Jak możemy się domyślać, ma to być efekt działań rządzących zmierzających do mak-symalizowania prawdopodobieństwa swej reelekcji. A zatem charak-terystyczne dla demokracji podejmowanie „responsywnych” (czy po-pulistycznych) decyzji jest szkodliwe.

W podobnym tonie Bai Tongdong pisze o umieszczeniu w cen-tralnym miejscu „woli powszechnej”; „dominacji ideologii (…) wia-ry we władzę ludu” (2013a: 55); hegemonii „ślepej woli powszech-nej” (s. 75); „dominacji woli powszechnej w polityce” (2013b: 116).

Z tego ma wynikać wiele negatywnych konsekwencji polegających chociażby na nieufności do elit, rządzących, rządu, władzy (2012: 77;

2013a: 55; 2015: 74). Wiąże się z tym argument krytyczny oparty na uznaniu, że zasada „jedna osoba, jeden głos” stwarza sytuację, w której nie są należycie uwzględniane interesy podmiotów niegło-sujących, na które składają się, przede wszystkim, przeszłe i przyszłe generacje oraz obcokrajowcy (2012: 77; 2013a: 56). Szczególnie ma to być widoczne w polityce budżetowej, imigracyjnej i środowisko-wej oraz w pomocy na rzecz zagranicy.

Przechodząc do wstępnego omówienia tego argumentu kry-tycznego względem demokracji, zacznijmy od argumentacji Jiang Qinga. Pomijając w tym miejscu szczegóły dotyczące jego koncep-cji, zauważmy, że można zasadnie argumentować o występowa-niu w demokracji również dwóch pozostałych źródeł legitymizacji (tj.  Ziemi i Nieba). Sam Jiang pisze o charakterystycznym dla de-mokracji uznaniu świętości praw człowieka, co można zgodnie z je-go własną koncepcją traktować jako przykład najważniejszej legi-tymizacji związanej z transcendentnym Niebem. Z uwagi na to, że nie ma przecież jednej demokracji i występują jej warianty lokalne, bez wątpienia w wielu przypadkach jej legitymizacja wynika rów-nież z zakorzenienia w konkretnej tradycji narodowej i kulturze (Ziemia). A zatem można bronić tezy, że to właśnie ustrój demo-kratyczny pełni w pewnych warunkach rolę łącznika trzech typów legitymizacji, a Jiang Qing, patrząc z innej perspektywy, tego nie roz-poznał. Co więcej, nawet gdy recypujemy „pakiet” instytucji zwią-zanych z demokracją na odmienny grunt kulturowy, to po jakimś czasie może ona stać się trwałym elementem lokalnej tradycji i kul-tury. Zauważmy, że wiele zależy od tego, jakie przyjmujemy założe-nia, myśląc o kulturze. Trzymając się mocnej tezy o autochtonicznej genezie elementów składających się na poszczególne kultury, które stanowią całości ukształtowane z własnych oryginalnych elementów, trudno nam będzie przyjąć taką możliwość. Zakładanie wizji prze-ciwnej, opierającej się na uznaniu powszechności migracji elemen-tów kulturowych, które po jakimś czasie uważane są za własne (tzw.

fi kcja autochtoniczności) umieszcza w całkowicie innej perspekty-wie kwestię możliwości spełniania przez „skopiowaną” demokrację warunku legitymizacji z Ziemi. Mamy zatem zasadnicze wątpliwości względem podstawowej tezy Jing Qinga – demokracja może znajdo-wać się bardzo blisko ideału polegającego na zbalansowaniu trzech źródeł legitymizacji.

Różne inne wątpliwości można skierować wobec krytycznej tezy Jiang Qinga i Bai Tongdonga o „dominacji woli powszechnej” w de-mokracji. Trudno powiedzieć, czy mówiąc o „woli powszechnej”, autorzy mają na myśli centralną ideologię dla demokracji (element automitologii), czy też rzeczywistą cechę procesów

demokratycz-nych. Tych dwóch kwestii nie powinno się mieszać. Można zgodzić się, że idea zwierzchności „woli powszechnej” stanowi ważne znamię demokracji. Jest to jednak idea regulatywna (swoista fi kcja), która legitymizuje system rządzenia (pomimo występowania empiryczne-go pluralizmu wartości) i wyraża ważną podstawę aksjologiczną. Na poziomie empirycznym nie jest to już takie oczywiste, z wielu wzglę-dów, o których wspominamy poniżej. Teza, że w ustrojach demo-kratycznych dominuje „wola powszechna”, powinna być zatem ro-zumiana i przedstawiana w bardziej zniuansowany sposób. Zresztą można odnieść wrażenie, że obaj autorzy błędnie utożsamiają „wolę powszechną” i „powszechną partycypację” (Sungmoon Kim 2014:

183).

Pamiętać także powinniśmy, że sytuacje, w których empiryczna

„wola ludu” od razu przekłada się na wiążące decyzje, są w demo-kracji rzadkie (np. referendum), a nawet w tych nielicznych przy-padkach przestrzeń decyzyjna, którą może wypełnić owa „wola”, jest w znacznym stopniu ograniczona. Chińscy autorzy dosyć naiwnie zdają się wierzyć, że decyzje politycznych reprezentantów społeczeń-stwa w ustroju demokratycznym podążają za opiniami elektoratu.

Inna sprawa, że często są przedstawiane jako „responsywne”, w rze-czywistości jednak wiele czynników powoduje, że nie mogą takie być. I tak, Jiang Qing i Bai Tongdong zdają się zapominać, że w de-mokracji liberalnej egzekutywa i sądy są, przynajmniej częściowo, odizolowane od większościowej polityki. Istnienie takich instytucji jest jedną z cech demokracji liberalnej. Inaczej mówiąc, trwałym ele-mentem demokracji (tak na poziomie empirycznym, jak i rozważań normatywnych) są instytucje niezwiązane bezpośrednio z cyklami walki o władzę polityczną. Cała idea kryjąca się za biurokracją i służ-bą cywilną oparta jest na uznaniu konieczności występowania mery-tokratycznych ciał uczestniczących w rządzeniu. Pamiętajmy w tym kontekście o współczesnym zjawisku wyłaniania się niezależnych agencji regulacyjnych. Również ważna rola sądownictwa jako sekto-ra najczęściej niezwiązanego z większościową polityką została przez autorów prawie całkowicie pominięta. Bai Tongdong co prawda zda-je sobie z tego sprawę, a nawet krytykuzda-je zachodnią merytokrację, z czego wyciąga tylko wniosek, że instytucje oparte na zasadzie

re-prezentacji nie są szanowane, w przeciwieństwie do tych wyłączo-nych z polityki większościowej (siły zbrojne, amerykańska Rezerwa Federalna i tamtejszy Sąd Najwyższy) (2013a: 77, też 2012: 80–81).

Zresztą to realne ograniczenie „woli powszechnej” wynika także z innych czynników. Wśród nich można wskazać powiązanie demo-kracji z rządami prawa, które ograniczają możliwy zakres działań politycznych reprezentantów społeczeństwa; ci z kolei nawet gdyby pragnęli uczynić zadość „woli powszechnej”, to i tak w bardzo wielu kwestiach nie mogą tego zrobić. Do tego dochodzi wiele między-narodowych zobowiązań prawnych, wynikających również z uczest-nictwa współczesnych państw w organizacjach międzynarodowych, z czego nierzadko wynikają pewne ograniczenia limitujące „wolę powszechną”. Zresztą, co niezmiernie ważne i przeoczone przez obu autorów, najbardziej podstawowa idea kryjąca się za konstytucjo-nalizmem zachodnim związana jest z ograniczeniem „woli ludu”

realizowanej przez jego wybieranych reprezentantów. Chodzi w nim o wyłączenie określonych tematów z rutynowej demokratycznej po-lityki większościowej lub rozciągnięcie procesu decyzyjnego w pew-nych kwestiach.

O ile Jiang Qing i Bai Tongdong krytykują demokrację za domi-nację „woli powszechnej”, to najbardziej słyszalne głosy zachodnich uczonych i komentatorów mówią o czymś zupełnie przeciwnym – czyli zbyt małym związku pomiędzy „wolą powszechną” a realizo-waną polityką. Poważnym problemem jest brak tego związku, a nie dominacja „woli powszechnej” (tzw. defi cyt demokracji). Ważnym problemem są manipulacje, jakich dopuszczają się rządzący, którzy z uwagi na cykliczną walkę o władzę polityczną skłonni są do ma-skowania prawdziwych powodów podejmowania działań ofi cjalnie legitymizowanych poprzez „wolę powszechną” albo „wolę większo-ści” (zob. szerzej Stępień 2013b). W tym tylko sensie rację ma Bai Tongdong, twierdząc, że w demokracji „politycy udają, że wiedzą mniej, niż wiedzą [naprawdę]” (2013a: 66), choć bywa także odwrot-nie. Inaczej mówiąc, sama struktura procesu politycznego w demo-kracji stwarza warunki dla różnorodnych form manipulacji, co jest zdecydowanie czymś innym niż skłonność do realizacji „humorów”

ludzi, o której pisze Bai Tongdong. Chińscy autorzy zdają się wierzyć,

że w demokracji politycy kierują się „słupkami” opinii publicznej, nie biorąc pod uwagę, że używają oni licznych narzędzi, aby tę opinię kształtować (i aby móc później do niej się odwoływać). Rozważania Jiang Qinga i Bai Tongdonga na ten temat są bardzo płaskie i nie uwzględniają złożoności demokracji.

Co więcej, nacisk kładziony na satysfakcjonowanie interesów głównie osób żyjących „tu i teraz”, krytykowany za to, że powodu-je naruszanie interesów przeszłych i przyszłych pokoleń, powodu-jest powodu-jednak strategią, którą trudno zakwestionować. Nie rozwijając tego tematu, zauważmy tylko, że pokolenia nie następują po sobie sekwencyjnie, a pod hasłem troski o przeszłe/przyszłe pokolenia można forsować najróżniejsze polityki społeczne.

Przechodząc do innych problemów demokracji (liberalnej) uwy-puklonych przez omawianych autorów, wskażmy na „brak moral-ności”, podnoszony przez Jiang Qinga (2011: 34). W przytoczonym przez niego przykładzie w demokracji większość może podjąć decy-zję naruszającą moralność. Jednak nie bierze on pod uwagę tego, że w demokracji występują liczne ograniczenia „woli ludu” poczynione właśnie z uwagi na moralność. Wiele przecież w tym zakresie zmie-niło się od czasów „ustawowego bezprawia”. Nie sposób nie wspo-mnieć w tym kontekście o prawach człowieka i klasycznym konsty-tucjonalizmie zachodnim. Głos Jiang Qinga można rozumieć jako krytykę demokracji utożsamianej ze zbiorem formalnych instytucji i procedur. Niezależnie od braku zgody na Zachodzie względem przyjęcia materialnego lub proceduralnego (czy też instytucjonal-nego) rozumienia demokracji, nawet w tym drugim przypadku nie oznacza to braku jej związków z moralnością.

Bai Tongdong uważa, że kolejny ważny problem demokracji li-beralnej polega na tym, iż interes niektórych podmiotów (tj. silnych i słyszalnych) przeważa i dominuje nad interesami „cichych i pozba-wionych władzy” (2012: 77; 2013a: 56). Zauważmy jednak, że w sy-tuacji, gdy „silni i słyszalni” znajdują się w mniejszości, ten argu-ment jest sprzeczny z przywoływaną przez Bai tezą o problemie de-mokracji, polegającym na dyktacie większości. W takiej konfi guracji oba twierdzenia nie mogą być jednocześnie prawdziwe. Co więcej, niektórzy mogliby uznać, że nadreprezentacja interesów niektórych

podmiotów wynika z niepełnej realizacji ideałów demokratycznych, a nie ze zbyt dużego stopnia demokratyzacji.

Kolejny problem demokracji podnoszony przez Bai Tongdonga polega na braku odpowiednich kompetencji po stronie wyborców, którzy nie mogą nawet właściwie oceniać tego, jak najlepiej chro-nić (a nawet tylko identyfi kować) swoje własne interesy (2013a: 56).

Demokracja zakłada dominację „woli ludu”, ale z wielu powodów

„lud” nie posiada właściwych zdolności do jej artykułowania, nie mówiąc już o czymś więcej. Być może demokracja byłaby odpowied-nim ustrojem, gdyby nie taka, a nie inna realna ocena wyborców.

Chodzi tu o brak zdolności i wiedzy niezbędnych do wartościowe-go uczestnictwa w polityce i generalną ignorancję mas społecznych (2012: 78). Odnosząc się to tego typowego argumentu z „jakości wyborców”, trzeba przywołać znany problem – nieprzygotowanie i brak wymaganych kompetencji obywateli do uczestnictwa w poli-tyce wywołuje wiele negatywnych konsekwencji, ale nie można tego stanu naprawić w inny sposób niż wprowadzając narzędzia sprzy-jające wykształcaniu się u nich pożądanych właściwości. Do wystą-pienia pozytywnych skutków zaangażowania obywateli potrzebne są określone zdolności po ich stronie, ale nie można ich wyrobić ina-czej aniżeli przez uczestnictwo i zaangażowanie, które, w związku z tym, musi także mieć miejsce, gdy te zasoby znajdują się dopiero na etapie formowania. Inaczej mówiąc, obywatele w sensie formalnym bez stworzenia odpowiednich możliwości uczestniczenia w procesie politycznym nigdy nie staną się obywatelami w sensie materialnym (zainteresowanymi sprawami publicznymi i posiadającymi zdolno-ści i wiedzę potrzebne do podejmowania lepszych decyzji). Sprawa nie jest prosta i bez wątpienia wymaga większej uwagi. Co więcej, pamiętać należy, że zbiór procesów, zasad, instytucji składających się na demokrację wchodzi w danym miejscu, czasie i określonych wa-runkach w interakcje z innymi elementami świata społecznego. I tak, to kapitalizm, czy raczej sposób życia związany z nim, generuje wiele procesów korodujących demokrację. Z nim należy łączyć utrwala-nie się warunków strukturalnych utrwala-niesprzyjających wykształcaniu się demos (wspólnoty obywateli rozumianych w sensie materialnym).

W kilku przypadkach podnoszone przez Bai Tongdonga (jak

rów-nież Jiang Qinga – zob. Elstein 2014: 160) argumenty krytyczne tak naprawdę dotyczą nie samej demokracji, ale elementów szerszego kontekstu społeczno-ekonomicznego, w którym współcześnie de-mokracja funkcjonuje.

Trzeba przyznać, że Bai Tongdong nie tylko krytykuje demokra-cję, ale także poddaje krytycznej ocenie proponowane na Zachodzie remedia stanowiące odpowiedź na jej wewnętrzne problemy. W tym przypadku odwołuje się tylko do wybranych pomysłów Johna Rawlsa i koncepcji Dnia Deliberacji autorstwa Bruce’a Ackermana i Jamesa Fishkina, które jednak, jego zdaniem, nie rozwiązują problemów de-mokracji. Bliższa analiza argumentów Bai Tongdonga prowadzi do wniosku, że tak naprawdę traktuje on nawiązania do tradycji republi-kańskiej (z którą błędnie utożsamia koncepcję Rawlsa i Ackermana-Fishkina) jako zasadnicze próby poszukiwania remedium na słabość demokracji. Pisze w tym kontekście o „słabej republikańskiej wer-sji demokracji”, która skazana jest na porażkę. Wskazuje na liczne makrospołeczne czynniki, które uniemożliwiają budowanie demo-kracji opartej na powszechnym uczestnictwie ludzi w rządzeniu.

Pamiętajmy, że wszystkie kryzysowe zjawiska (albo przynajmniej olbrzymia większość z nich), na które zwrócili uwagę obaj przy-woływani uczeni, już dawno stały się punktem wyjścia dla poszu-kiwań rozwiązań innych aniżeli powrót do etosu republikańskiego.

To projekt demokracji deliberatywnej, swoista droga środka pomię-dzy liberalnym a republikańskim modelem, powinien być rozważa-ny przez Bai jako zasadniczy sposób naprawy demokracji „od we-wnątrz”. Sprowadzanie środków naprawczych tylko do różnych dróg odnowienia tradycji republikańskiej w żadnym wypadku nie oddaje pojmowanych współcześnie reform instytucjonalnych, jak i klimatu intelektualnego i dominujących trendów w refl eksji nad pożądanym modelem demokracji. W ten sposób analizy Bai Tongdonga dotyczą-ce zachodnich poszukiwań remediów na słabości demokracji odotyczą-cenić trzeba jako jednostronne i nierzetelne.